Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Być może moją myśl oddałoby lepiej "wrażenie zrozumienia". Każde zrozumienie jest związane ze stworzeniem modelu informacji. Jakość takowych może być różna, są osoby dla których zrozumienie to zapamiętanie bez żadnych abstrakcji - ale zapamiętanie też jest modelem informacji, tylko skrajnie nieefektywnym. Można zupełnie nie przejmować się ogonem, a głowa jest zdrowa. To zależy od tego do czego chcemy ograniczyć swoje rozumienie, bez tych dwóch teorii ciężko o rozumienie religii w szerszym kontekście. Jeśli chodzi o kwestię neuronalne, to religia wyłącza krytyczne myślenie. Pewne prawdy objawione trzeba przyjąć, a potem trzeba im podporządkować jakiekolwiek inne rozumienie rzeczywistości. Zamiast procedury budowania świata bottom-up, dostajemy top-down. Który charakteryzuje się tym, że wszystkie niezgodności wymagają całkowitej przebudowy "klasyfikatora" co jest od pewnego momentu niemożliwe, więc zaczyna się naciąganie "liści". Obrazowo można powiedzieć, że zdanie "Trawa jest zielona" jest zastąpione przez "Jest Bóg. Jeśli jest Bóg, to trawa jest zielona". Całkowicie równoważny system wiedzy z jednym małym detalem, którego usunięcie jest niemożliwe, bo wali się cały świat i wszystko traci sens. Obserwowałem w rodzinie, jak staje się to furtką do przyjmowania jakichkolwiek bzdur skojarzonych z wiarą, do smoleńskiego helu włączenie, u ludzi z wykształceniem ścisłym i IQ na poziomie powyżej trzech odchyleń standardowych. W pewnym momencie cała para idzie w gwizdek. Proponuję zatem poczytać sobie psychiatryczne publikacje naukowe. Klasyczny przykład pseudonauki który zdołał oswoić inne dziedziny swoją obecnością. Tak aby się pośmiać: http://www.cpn.or.kr/journal/view.html?doi=10.9758/cpn.2015.13.1.36 To nie jest wyjątek. Dramatem jest to że wszystkie teorie nie powstały na bazie rozsądnych badań tylko jako przykrywki uzasadniające sprzedaż środków farmaceutycznych. Pod tym względem medycyna chińska jest znacznie pewniejsza, bo zioła miały bardzo mały budżet na marketing farmaceutyczny. To bardzo istotna informacja która pozwala na uniknięcie 90% nieporozumień i oczekiwań jakie ludzie mają w związku ze sztuczną inteligencją. Niezależnie od tego czy jest ona prawdziwa w bardziej "filozoficznym" sensie. Definicje słownikowe nie zastępują rozumienia pojęć. Brak zrozumienia tego faktu kończy się tak tragicznie jak program komputerów V generacji. Ale oczywiście warto najpierw ustalić o co jest jakikolwiek spór... Wszystkie niepatologiczne (typowe) potrzeby fizjologiczne, odruchy bezwarunkowe i popędy są racjonalne, jedynym kryterium jest "podtrzymanie życia", organizmy żywe które w tym rozumieniu nie są racjonalne giną.
  2. Loty załogowe to cały czas sposób na pompowanie publicznych pieniędzy w prywatne ręce, nie ma żadnego ekonomicznego sensu utrzymywania ludzi w kosmosie. Be żartów, ilość programistów znających Fortrana nie jest taka mała, większość kompetentnych programistów jest w stanie biegle opanować ten język w kilka dni, wytrenowanie mózgu dla naturalnego czytania kodu to zgrubnie 2 tygodnie. Po prostu trzeba trochę więcej zapłacić. Kosmos jest passe, teraz wszystkich sensownych ludzi zasysa IT.
  3. Dziękuję. Aby odpowiadać należy rozumieć na co się odpowiada. Warto też wiedzieć co znaczy to co się samemu wypisuje. Z pewnością należy do niej obecnie znajomość definicyjna frazy denialista klimatyczny. Wzruszające. Proponuję najpierw dowiedzieć się jaka jest rozdzielczość czasowa i niepewność oszacowań historycznych temperatur z czasów zlodowaceń. Każdy mierzy innych swoją miarą.
  4. Jeśli kucharka z przedszkola zrozumie kurs na poziomie sposobu funkcjonowania SI, to znaczy że zdecydowanie minęła się z powołaniem. Ludzie mają duży problem ze zrozumieniem jak funkcjonuje desktop w komputerze i czym są pliki. Największe korzyści mogliby odnieść psycholodzy i psychiatrzy, ale oni też nie są w stanie zrozumieć jak działa SI na wystarczającym poziomie (dziś trudno uwierzyć że matematyczny model neuronu został zaproponowany przez przez psychiatrę). Chętnie dowiem się jak zrozumienie działania sieci neuronowych może pomóc rozumieć kwestie religijne, bo tutaj potrzeba raczej teorii replikatorów i teorii gier. A dawał kiedyś kolega korepetycje innym ludziom, i nie mówię o zdolnych przypadkach, bo to sama przyjemność? Obawiam się że co najwyżej można dać ludziom złudzenie zrozumienia. Nie wiem czy można wyjść poza "sztuczna inteligencja to zwykły nieświadomy program komputerowy który rozwiązuje problemy naśladując funkcjonowanie mózgu".
  5. Jeśli kolega robi sobie prywatne rankingi "komu wierzyć" to powodzenia życzę. Pierwszym krokiem do poważnego uprawiania nauki jest zrozumienie, że ilość ekspertów wypowiadających zgodne opinie na określony temat nie ma żadnego rozstrzygającego znaczenia (zwłaszcza jeśli jakość dyscypliny badawczej jest niska). A co do cytowanych zdań to zasadniczo mogą być one prawdziwe, problemem są detale: jaki jest udział człowieka w obserwowanym ociepleniu, co znaczy "dużo". Przede wszystkim 95% to jest... bardzo mała wartość pewności z naukowego punktu widzenia i została wybrana z przyczyn czysto socjologicznych. W szczególności można się zaśmiać, że jeśli eksperci są prawdziwie "niezależni" i jest ich 1300, to ich indywidualna pewność musi być dramatycznie niska jeśli dała tylko 95%, dla wszelkich praktycznych zastosowań nieodróżnialna od rzutu monetą. Za to wybór materiału sugeruje że kolega całkowicie nie zrozumiał moich zastrzeżeń odnośnie "klimatologii". Rozczulające jest nie tylko liczenie wpływu anomalii temperaturowych na aktywność słoneczną i wulkaniczną (ok, te drugie w wielkich skalach czasowych mogą się pojawić), ale też wliczanie ich w całkowity wkład. Świadczy to o całkowicie nie bayesowskiej metodyce badawczej, co jest rakiem trawiącym nauki przyrodnicze od 70 lat. I wbrew temu co napisano w artykule, wyliczone wartości nie dowodzą związku przyczynowo skutkowego między CO2 i ogrzewaniem, (coby było jasne - ja go nie neguję, on wynika z istnienia fizycznego mechanizmu), tylko ograniczają go od góry. Naturalną koleją rzeczy przemysł wydobywczy węgla narodził się w czasie małej epoki lodowcowej, co odpaliło rewolucję przemysłową wydzielającą CO2. To akurat jest zabawne, bo porównuje się średnią z bardzo dużego czasu z krótkim okresem.
  6. Przypadkowe wspomnienie związane ze sposobem zawracania tych rzek Skąd pomysł że jednocześnie wszystkie złoża się odpalają? Działa jeden bezpiecznik, potem kolejny itd. Ważniejsze jest jednak to, że niezależnie od tego czy odpalały czy nie, to co mogłoby się odpalić przy niewielkim ogrzaniu klimatu już by się odpaliło albo odpaliło.
  7. Nie da się, bo zasadniczo informacja ma neuronalną strukturę. To co jest transferowalne, to struktury matematyczne, ale one mają zupełnie inną reprezentację w naszej mózgowej aksjomatyce, tzn. punkt dla mnie to coś zupełnie innego niż punkt czy linia dla innej osoby. Ale mają te same własności, więc są wstępem do prawidłowej komunikacji. Im lepsze 2 osoby mają zrozumienie pewnych pojęć formalnych, tym lepiej się dogadają z ich użyciem. W naukach społecznych i miękkich to nie działa. Tam ludzie nie budują swojej własnej abstrakcji, a używają zewnętrznej. Przekształcenia gramatyczne zastępują myślenie, tzn. te osoby myślą bezpośrednio językiem. I mogą godzinami mówić o (językowo) tym samym mając absolutnie niekompatybilne zrozumienie zagadnień, co napędza jałowe dyskusje. Cechą charakterystyczną jest powstanie ogromnej terminologii (bo ona musi zastąpić naturalne abstrakcje powstające w mózgach osób bardziej ścisłych), zapewniającej dodatkowo hermetyczność wypowiedzi. A gdy człowiek się przez nią przekopie, to zazwyczaj rozkładają się one na banały i nieprawdę. W zakresie nauk ścisłych i inżynierii też. Raz jak powiedziałem że podana wartość jest wielkością funkcyjną kilku innych pozostałych (podanych prawidłowo) to zostałem wezwany do podania źródła i poradzono mi, żebym sobie sprawdził wynik na innych kalkulatorach Dlatego odpuściłem sobie jakiekolwiek poprawki w Wikipedii. Większość artykułów jest tam pisana przez osoby nie mające najmniejszego rozeznania w dziedzinie. Co nie zmienia faktu że Wiki może być znakomita a w praktyce i tak jest niezastąpiona. Ale jeszcze ważniejsza jest dobrze sprofilowana wyszukiwarka. Zgadza się, można przyjąć że wartościowanie jest sprawą zupełnie subiektywną, ale wciąż można to poddawać krytyce. Że ludzie uznają informację za ważną nie rozumiejąc co tak naprawdę oznacza ta informacja w praktyce. Faktoid do wypełnienia umysłu promowany przez surfażystki. Co na przykład objawia się tym, że całe życie słyszałem że nie mam prawa wiedzieć X bo nie jestem X-znawcą. To ostateczny argument z którym nie da się już polemizować.
  8. I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Sprzedawania ludziom uproszczonych modeli komputerowych jako rzeczywistości. W sytuacji kiedy można trywialnie stwierdzić że to stwierdzenie nie może być prawdziwe, bo jest sprzeczne z danymi historycznymi. Ale lepiej zrobić newsa bez żadnego reality check, bo wpisuje się w alarmistyczną narrację. Mamy tutaj "rozwiązanie zagadki sprzed 50 milionów lat" zupełnie ignorujące powstanie kilku kolejnych zagadek, co najmniej tak samo zastanawiających. Modele komputerowe są użyteczne tak długo, jak dobrze opisują rzeczywistość, jeśli jest rozjazd to raczej się nimi nie chwalimy. Sprawa jest prosta, wiemy że mieliśmy i temperaturę większą od obecnej o kilka stopni i odpowiednie stężenie dwutlenku węgla. Więc coś nie zadziałało i to przez kilkadziesiąt milionów lat, ciężko nazwać to magiczną kombinacją czynników klimatycznych. Jeden człowiek z liczydełkiem może więcej niż małpa z superkomputerem, niezależnie od możliwości tego ostatniego. To w ogóle jest zastanawiające, bo pokazuje że w modelu kluczowa jest temperatura a nie sama koncentracja CO2, co tak naprawdę oznacza że model określa silne dodatnie sprzężenie zwrotne jeśli o wzrost temperatury, a nie bezpośrednią zależność od CO2. Czyli już na wejściu mamy ekstremalną zależność od czułości klimatycznej, która jest najprawdopodobniej przeszacowana. Ale zamiast podać wartość krytycznej temperatury pisze się o kolejnej morderczej właściwości dwutlenku węgla (tak, zaraz się dowiem że teraz jest ditlenek).
  9. Panowie zapomnieli wytłumaczyć, jak ta teoria tłumaczy historyczną temperaturę Ziemi w Kredzie przy 1700 ppm (4°K więcej niż dzisiaj). Jestem łaskawy i nie pytam o Jurę (1950 ppm i tylko 2.5°K więcej niż dzisiaj). Wtedy temperatura jakoś magicznie nie skakała o dodatkowe 8 stopni. Ktoś ostro tnie w coś.
  10. Faktoid bez znaczenia, tego nie warto weryfikować. Każdy wie że masa kobiet zajmowała się leczeniem i zielarstwem w wielu kulturach od dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat. Problemem jest to, że ludzie z jakiegoś powodu uznają tę informację za ważną. Ale o inteligencji ludzi w internecie wypowiadał się już m.in. Stanisław Lem. Problemem ludzi jest to, że nie umieją stawiać ważnych pytań, za to zaczynają wyznawać odpowiedzi.
  11. Doskonale znam szczegóły techniczne, może zaskoczę kolegę że fizykę jądrową też studiowałem (a nawet udało mi się skonstruować geometrycznie najmniejszą możliwą bombę - można zejść poniżej schematu deformowanej elipsoidy). Proponuję rozważyć bardziej abstrakcyjną ideę "wykorzystania wody z syberyjskich rzek do nawodnienia", która jest żywa. No to już widzę, że nie czytał kolega tej pracy, bo nie ma tam żadnych korzyści zdrowotnych dla palaczy, tylko straty. Serio. To o czym zapominają akolici to fakt, że te złoża są stabilne w geologicznej skali czasu. A one wytrzymały ostatnio coś gorszego niż wzrost temperatury 1 stopień powyżej obecnego, one wytrzymały zlodowacenie. Co oznacza poziom morza niższy o 130 m, za czym szły jednocześnie niższe ciśnienie wody i niższy poziom termoklin. Dla każdej w miarę inteligentnej osoby jest jasne, że zlodowacenie jest znacznie większym ryzykiem dla naszej biosfery i cywilizacji niż jakiekolwiek realistyczne ocieplenie. Do tego generuje ono nadzwyczajnie silne sprzężenia zwrotne przez zmiany albedo planety (bo lód podchodzi pod rejony już silnie nasłonecznione), i najciekawszą kwestią jest pytanie, co tak właściwie hamuje zlodowacenia. Moja hipoteza jest taka że to właśnie metan mógł pełnić rolę bezpiecznika. Proponuję się skupić na 70 > 1.
  12. Najzabawniejsze jest to, że główną zaletą tego filtra jest to, że nie filtruje a "wadą" zastępników to, że działają Idiotyzmem jest krytykowanie idei bo jakiś jej techniczny szczegół był błędny. To zagrożenie jest przesadzone, tzn. nie istnieją wielkie złoża które mogą realistycznie być zagrożeniem z powodu ocieplenia , tzn. uwolnić tyle metanu aby istotnie zmienić klimat w sprzężeniu zwrotnym (nie wliczając tsunami). Na 99% wyzwalaczem historycznych wydarzeń były inne katastrofy naturalne. Problem zmienia się w kilkadziesiąt razy mniejszy. Polecam pobawić się samemu, bo to nie była publikacja. Ja nie neguję ocieplenia. Może kolega definiować sobie dowolne epitety, ale radziłbym to robić mądrze. Bo taka definicja denialisty wyklucza naukową polemikę co nadaje jej czysto ideologiczny wydźwięk. W nauce nie chodzi o to aby iść z prądem czy pod prąd. Do posiadania własnych poglądów nie trzeba mieć poczucia geniuszu, to kwestia wewnętrznej uczciwości. Ciekawe jakiego aparatu badawczego mi brakowało, bo poznawczy był topowy. IQ powyżej 160 jednak się przydawało. To właśnie rdzeń problemu, nauka zamiast zajmować się poznawaniem zjawisk zaczyna bawić się w kontrolera umysłów. Ciekawe dlaczego nikt nie przejmuje się ile osób wierzy w fale radiowe? Nie ma żadnych wiarygodnych szacunków które realistycznie pokazują realne koszty i prawdopodobieństwa zdarzeń, w szczególności ignoruje się postęp naukowo techniczny. Na przykład niedługo w przyszłości cena energii słonecznej spadnie na tyle, że wojny będziemy prowadzić o miejsca na pływające baterie słoneczne. Większość problemów rozwiąże się sama.
  13. Ma kolega poważny problem z rozdzielczością intelektualną (to określenie zgrubnie definiuje możliwość dostrzegania subtelnych różnic semantycznych w otaczającym świecie). Myli kolega katastrofizm klimatyczny z globalnym ociepleniem, którego w żadnym stopniu nie neguję. Może sobie kolega przytaczać dowolnie skrojone definicje, ale dla mnie denialista to osoba która zaprzecza faktom naukowym (5sigma+), a nie nieudowodnionym teoriom. Mogę przełknąć taki epitet wobec osoby, która twierdzi że nie ma ocieplenia albo że wulkany emitują więcej CO2 niż człowiek. W ogóle stworzenie hasła "denialista klimatyczny" jako kalka określenia "holocaust denial" jest celowym i wulgarnym zabiegiem socjotechnicznym. Niestety to typowy pogląd człowieka, który traktuje naukę jak religię. Zasadniczo przez większość życia kupowałem klimatyczne bajki - uważając że inni wykonują swoją robotę tak dobrze jak ja swoją. Pomimo posiadania wszelkich niezbędnych kompetencji nie byłem zainteresowany detalami, bo temat nie był dla mnie ani ciekawy ani intelektualnie wyzywający. W obliczu ciągłych kontrowersji postanowiłem sobie wyrobić pogląd, i niestety okazało się że wszelkie alarmistyczne twierdzenia nie mają rzetelnych podstaw naukowych. Problem nie leży w surowych danych zbieranych przez świetnych ludzi (badania izotopowe, wiercenia lodowców, obserwacje satelitarne) dostarczanych jednak przez klasyczne dyscypliny, tylko w ludziach którzy zajmują się teoretyczną stroną zagadnienia. Oni już dawno przestali (a zasadniczo nigdy nie byli) być dobrymi naukowcami, tylko stali się akolitami kultu. Jest to znakomicie widoczne w ciągłym promowani najbardziej katastroficznych wariantów scenariuszy a nie tych realistycznych. Wynika to bezpośrednio z genezy tego "ruchu", który od początku powstał jako narzędzie propagandowe do przelobbowania budowy nowych elektrowni atomowych w UK po katastrofie w Czarnobylu. I powstało błędne koło kasa->straszenie->>KASA. Ja ze swojej strony dosyć dokładnie przeanalizowałem problem pary wodnej i wbrew temu co twierdzą klimatolodzy nie można jej traktować jako pierwszorzędowego multiplikatora efektu cieplarnianego wywołanego przyrostem CO2. W kilku dziedzinach fizyki popełniano analogiczne "błędy" (tzn. naiwne modele dające inne od obserwowanych wartości), i można to sprowadzić do tego, że avg(f(x)) != f(avg(x)), nawet jeśli przyjęcie avg(f(x)) = f(avg(x)) daje dobre rezultaty (czego perfekcyjnym przykładem jest współczesna grafika trójwymiarowa), a w innych słowach fluktuacje mają ogromne znaczenie. Atmosfera ze zjawiskami pogodowymi jest absolutnie fluktuującym obiektem w skali modeli klimatycznych. Problem z modelami budowanymi obecnie polega na tym, że nie są one niczym innym jak wyrafinowaną interpolacją użytą do ekstrapolacji. Ponieważ pogoda jest wybitnie chaotyczna, klimat dosyć przypadkowo błądzi, tzn. z powodów fundamentalnych dane do budowy modeli są zaszumione, co uniemożliwia ich weryfikację. Zły model daje dobre wyniki i odwrotnie. Największy problemem tego podejścia jest absolutny brak możliwości przewidzenia nieuniknionych ujemnych sprzężeń zwrotnych pojawiających się wraz ze wzrostem temperatury (nowe zjawiska). Problem z akolitami klimatycznymi polega na tym, że oni w ogromnej większości nigdy w życiu nie zajmowali się z sukcesem czymś innym, od początku kształtując się w specyficznej atmosferze. Wybrali swoją dyscyplinę nie dlatego że zafascynowała ich fizyka atmosfery ale od początku chcą zbawiać ludzkość. ( Podobny problem zaobserwowałem w przypadku medycyny - tam występuje gigantyczne nagromadzenie patologii z punktu uprawiania nauki). Najlepszym metadowodem jest znikoma ilość neutralnych lub negatywnych wyników, wynikłych z nieuniknionych błędów gdy uprawia się prawdziwą naukę. Prace naukowe z klimatologii, gdy są dostępne ich różne wersje, jednoznacznie wskazują że do wszelkich wyników dochodzi się od dołu. Tzn. modyfikuje się modele tak długo aż osiągną przewidywania zgodne z "consensusem", praktycznie nie obserwuje się oscylacji wokół wartości ostatecznej co jest standardem w naukach przyrodniczych. Przy obecnym klimacie "publikuj albo giń" praca nie może się nie zgadzać z resztą ustaleń Sugeruje kolega że wycinanie amazoni zmniejsza erozję? Powodzenia. Niezależnie od tego co wytwarza tlen na ziemi ilość tlenu jest praktycznie stała i nie jest żadnym powodem do praktycznych zmartwień, głupie zmiany ciśnienia są przyczyną daleko większych zmian w ciśnieniu parcjalnym tlenu w płucach. Każde "wytworzenie" tlenu przez organizm żywy skończy się jego zniszczeniem w postaci CO2, nie ma co się podniecać cyklami (bez skojarzeń).
  14. Mogę geniuszom pomóc - długi sen jest konsekwencją nieefektywnego wysypiania się, którego przyczyną jest brak wystarczającej energii dostępnej dla mózgu. Identyczny brak energii prowadzi do uszkodzeń naczyń krwionośnych. Klasa zaburzeń metabolicznych prowadzących do niewydolności energetycznej jest dosyć szeroka, od niewydolnych mitochondriów do niedoczynności tarczycy. Osłabione naczynia błyskawicznie zaczynają łapać uszkodzenia i zaczyna się miażdżyca. Cholesterol to tylko pogotowie ratunkowe. Pamiętam siebie gdy miałem niedobór chromu (czyli brak czynnika tolerancji glukozy) - 4 tabletki spowodowały, że mój 10 godzinny nieregenerujący sen zamienił się w 6 godzinne cudo.
  15. Czyli już wiemy, że klimatyczny katastrofizm jest religią opartą na strachu, bo piętnuje podważanie nieudowodnionych stwierdzeń. Sceptycyzm nigdy nie jest z założenia bezzasadny. Przede wszystkim pamiętam prognozy i histerię sprzed 25 lat, i szczęśliwie dożyłem "falsyfikacji". Nędzna jakość intelektualna środowiska stojącego za klimatologią była dostrzegana już w tym czasie na poważniejszych wydziałach fizyki, wtedy jako przedmiot żartów. Prawda jest taka, że przyroda znakomicie radziła sobie przez ostatnie kilkaset tysięcy lat pomimo zlodowaceń, i z założenia nie może być inaczej. Natomiast ludzkość sobie poradzi dzięki rozwojowi technicznemu, nawet jeśli woda się podniesie to ludzie się zaadaptują przy pomocy stosunkowo niewielkich kosztów, bo infrastrukturę i tak się wymienia. To odnośnie ludzkości to nie są "naukowe fakty", tylko prognozy i poglądy, do których jak najbardziej mam prawo. Katastrofizm jest domeną idiotów nie rozumiejących tego, co stało się w ciągu ostatnich 250 lat. Jesteśmy najdoskonalej i najszybciej adaptującym się gatunkiem na planecie, który jest w fazie ekspotencjalnego wzrostu swoich możliwości dzięki rewolucji technicznej. Globalne ocieplenie to śmiesznie mały problem w obliczu naszych możliwości. Brawo, zestawiać projekt zawracania syberyjskich rzek z Morzem Aralskim i nie widzieć, że akurat użycie wody z Syberii do irygacji ma bardzo duży sens. Ocean Lodowaty nie wyschnie. Biorąc pod uwagę materiał ciężko w to uwierzyć.
  16. Jeszcze odnośnie samego tematu posta - czy ktoś wykazał jakąkolwiek szkodliwość tych filtrów dla środowiska? Bo jak dla mnie to wpływ takich filtrów na kondycję gleby może być tylko pozytywny - wyglądają na znakomity stabilizator wilgotności. Oczywiście rozumiem krótkoterminowe problemy estetyczne, ale czy przyroda rzeczywiście traci na ich obecności? Oczywiście jedna odmiana ma stanowić kontrargument dla generalnych wniosków, potwierdzonych przez badania satelitarne? Co do wartości odżywczych, to zawsze można znaleźć jakieś przeciw. Jakoś ludziom nie przeszkadza, że ilość wielu istotnych składników mineralnych w pożywieniu spadła z powodu wyjałowienia gleb wielokrotnie. Ale jeśli tylko znajdzie się jakieś nawiązanie do efektu cieplarnianego to już jest news. Gdyby nagle "zniknąć nadmiar CO2" to brakuje nam żywności dla ponad miliarda ludzi, którzy woleliby być jednak bardziej żywi niż bardziej zdrowi. Mam nadzieję że sam kolega zobaczy ten efekt: jakiekolwiek pozytywne efekty ocieplenia czy zwiększenia ilości CO2 są pomijane lub negowane. To smutne że teraz aby dostać grant na jakiekolwiek badania trzeba obowiązkowo znaleźć jakikolwiek związek pomagający walczyć z globalnym ociepleniem, to nawet jest komiczne jeśli porówna się to z obowiązkowymi odniesieniami do materializmu dialektycznego za poprzedniej epoki.
  17. Nie ma to żadnego znaczenia. Nawet zmiana w ciągu jednego dnia byłaby korzystna. Dzięki CO2 mamy 20% większe plony, na czym najbardziej korzystają kraje biedne. To bzdura do kwadratu. Ogromne lokalne nieliniowe zmiany nazywają się pogodą. Jeśli mówimy o klimacie, to wzrost temperatury nie jest problemem, z ogromnym naddatkiem został skompensowany przez większą odporność roślin na brak wody (więcej CO2 oznacza że rośliny tracą mniej wody w procesie oddychania). Nie zrobiło się za ciepło aby przestać mieszkać, a dobowe wahania temperatury są 10-20x razy większe od wzrostu temperatury związanego z ociepleniem. Migracje mogą zostać na przykład wywołane wirusową reklamą pani Merkel, która przed wyborami nieudolnie chciała naprawić kiepską wizerunkowo deportację nastolatki, ale nie przez globalne ocieplenie. Jak sobie kolega do w ogóle wyobraża, w skali dziennej mamy bardzo zgrubnie 30uK więcej z tego powodu i to ma spowodować nagłe przekroczenie jakiegoś progu na który zareagują nagle wszyscy ludzie? Migracje są wywołane przez wykładniczo rosnącą ilość biednych ludzi w krajach biednych, a hasło globalne ocieplenie ma służyć tylko i wyłącznie wzbudzaniu winy. Dotychczasowe zmiany klimatyczne są korzystne dla ludzi w skali globalnej. Jedyny problem do zaadresowania to poziom oceanów, ale to jak wspomniałem jest już kwestia niezależna od koncentracji CO2. Który ma półokres trwania w atmosferze na poziomie 7 lat, co oznacza że ustali się nowa równowaga proporcjonalna do tempa wyrzutu metanu w atmosferę. Nic z czym nie da się żyć. Do tego rozmarznięte grunty zaczynają też absorbowć CO2. Proponuję jednak dobrze nauczyć się polskiego a do tego czasu korzystać ze stron japońskojęzycznych. Ale w ramach budowania przyjaźni polsko-japońskie wyjaśnię, że w żadnym wypadku moje poglądy nie mogą być uznać za denialistyczne i nie odnosiłem się do wartości na wykresie. Jasne. Modele to mogą być niepewne wobec CO2 ale nie zmiany albedo która jest natychmiastowa i trywialna. Do tego my będziemy pewne wartości kontrolować a nie zastanawiać się co znowu narozrabiały motyle. W ciągu 100 lat na pewno opanujemy kontrolę pogody w skali planetarnej. Co ważne, nieliniowość zjawisk atmosferycznych jest naszym sojusznikiem, bo pozwala używać niewielkich wymuszeń do uzyskania dużych pożądanych efektów.
  18. W mojej wypowiedzi nie ma żadnego drugiego dna ani podtekstu, proszę rozumieć ją bezpośrednio jak każdy inny polski tekst.
  19. Serio? Klimatyczna histeria dotarła już na Wenus? Ale to tylko taki ładny wymyk. Piękny wykres odpowiednio podcięty aby jeszcze skuteczniej straszyć. Szkoda że nie stosuje się skali logarytmicznej na koncentrację dwutlenku węgla, zgodniejszej z fizyką efektu cieplarnianego. Zwykła wielomianowa interpolacja i ekstrapolacja też ma ogromną wartość naukową i bierze się ją pod uwagę. W przypadku modeli klimatycznych dokładne modele to te, które pokrywają się z danymi historycznymi, bo na ich podstawie powstały wszystkie bez wyjątku. Z czasem przestają się zgadzać, ale mając odpowiednio dużą populację wejściową mamy praktycznie zagwarantowane że jakieś się ostaną. Dlatego jeśli zatrudni się więcej małp do tworzenia modeli sukcesy klimatologii się zwiększają. Potem mając więcej danych tworzymy coraz "lepsze" modele na nowo, i zabawa rozpoczyna się od nowa. Niestety takie modele nie dają żadnej gwarancji na cokolwiek. Wystarczy przeanalizować oceny ECS podawane przez IPCC w ciągu ostatnich 25 lat. Znikoma poprawa niepewności (mogę nie być na bieżąco przez ostatnie 3 lata). Co świadczy o braku postępu pomimo setek miliardów wydawanych na dyscyplinę w tym czasie. Jesteśmy bardzo daleko od modeli które mogłyby odtwarzać zmiany klimatu "z zasad pierwszych", a tylko takie stanowią o realnym zrozumieniu tematu. Całkowicie nie. Po pierwsze nie wiemy w jakim stopniu jest to wpływ człowieka, po drugie wciąż nie znamy przyczyn z wystarczającą z naukowego punktu widzenia pewnością. Natomiast można zrobić z tym bardzo wiele, tylko nie w tak naiwny sposób jak jest to przedstawiane. Przede wszystkim ocieplenie klimatu i wzrost ilości CO2 jest dla nas i biosfery bardzo korzystny, jedynym problemem jest zmiana poziomów oceanów. A to da się dosyć prosto "naprawić" przez odpowiednie techniki geoinżynieryjne , jak użycie refleksyjnych powłok na wybranych obszarach oraz zasiewanie chmur. I co ważne, ograniczenia emisji nie są żądną alternatywą, bo poziomy morza były wyższe 10m przy poziomie CO2 mniejszym niż obecnie. To coś co jako ludzkość i tak musimy się nauczyć kontrolować, podobnie jak ochrona przed uderzeniami planetoid. I możemy. Obecny katastrofizm klimatyczny ma charakter kultu religijnego a ograniczenia w emisji CO2 przypominają składanie ofiar z ludzi w celu przebłagania bogów - są podejmowane nawet jeśli wiadomo że prowadzą do wzrostu emisji netto przez przeniesienie produkcji do BRIC. Histeria z powodu CO2 i wydatki z nią spowodowane spowodowały przykrycie wielu ważniejszych problemów dla ludzkości - osobiście byłem zaszokowany (w okresie Kioto) że nikt nie zajął się znacznie poważniejszym problemem śmieci wyrzucanych do oceanu (nie tylko plastików). Najbardziej oburzał mnie brak projektu zachowania jak największej ilości DNA ginących gatunków (tu chodzi o różnorodność alleli a nie zachowanie kilku parek). W chwili obecnej większe znaczenie od zabawy w ograniczenia emisji ma nawet ginięcie pszczół (w znacznej części spowodowane "smogiem EM").
  20. Gratuluję dedukcji na poziomie kawałów o milicjantach połączonej ze znakomitym zrozumieniem czytanego tekstu. To miło że ludzie jeszcze stosują znaczące pseudonimy.
  21. No chyba podałem bardzo ważny mechanizm - traktowanie jako bazy do liczenia podwojeń samego CO2 nie uwzględniającego pary wodnej z jej wariacją. To prawie tak, jabyśmy nazwali cześć CO2 gazem A a część gazem B i traktowali przyrosty gazu jako część B, potem traktując przyrosty temperatury od nich niezależnie. Dochodzenie do Bayesowskiej prawdy. Te które raczyły udostępnić swoje kody źródłowe. Absolutnie nie. Ostatnia katastrofa jakiej świat potrzebuje to obniżenie ilości CO2. A związku ze zdrowiem nie widzę.
  22. Jest za wysoka. Mój twardy limit to 2.0 ( z zastrzeżeniem że nie ma on charakteru uniwersalnego bo równowagowa czułość klimatu zmienia się wraz z... aktualnym klimatem). Kolega się teraz użala nad sobą? Może Facebook jeszcze potrzebuje moderatorów... To że symulacje pogodowe są chaotyczne akurat nie ma znaczenia gdy chcemy probabilistycznie wypróbkować możliwe scenariusze. Znacznie gorszym problemem jest niezupełność modeli, mogą istnieć mechanizmy które redukują wpływ CO2 do praktycznie zera i one nie są w żadnym wypadku wykluczone! Fiksacja na CO2 jest szkodliwa z naukowego punktu widzenia. Uprawianie nauki sprowadzono do bezmyślnego kopiowania kilku tricków stosowanych kiedyś przez osoby wybitne, w nadziei że osiągnie się podobne rezultaty:/ Co do klimatologii jest ona bardzo szczególnym przykładem spatologizowanej nauki, której finansowanie nie zależy od jakości wyników tylko stopnia wzbudzanego strachu. Więc zgodnie z logiką najwięcej pary idzie właśnie w taką działalność. A tymczasem poziom wody w interglacjałach bywał wiele metrów większy od obecnego przy znacznie niższym poziomie CO2. Przed niekompetencją. I nie chodzi o pdf. Ja się tym już nie zajmuję i nie zajmę z przyczyn zdrowotnych. Ale ilość dostępnych danych jak najbardziej wystarcza. To jest słabe upierać się, że nie jesteśmy w stanie policzyć prawidłowo wzrostu temperatury z powodu zwiększenia CO2 w skali tygodnia, a jednocześnie twierdzili że modele klimatyczne mają wartość. Natomiast wnioski o niemożliwości osiągnięcia większej czułości klimatycznej niż dla modelu suchego są jak najbardziej prawdziwe, bo wynikają z prostych ograniczeń fizycznych. Chodzi o to, że nie istnieje dodatnie silne sprzężenie zwrotne z powodu pary wodnej na skutek zwiększenia ilości CO2. Słabiej dotyczy to innych gazów cieplarnianych których widmo nie jest tak dobrze przykryte przez parę wodną. Woda ma kluczowe znaczenie w innym miejscu, przez formowanie lodu i zmianę albedo Ziemi. Te cudowne modele komputerowe są praktycznie bez wyjątku niestabilne numerycznie. Więc niezależnie od tego jak bardzo się przegrzewają, nie liczą tego co wydaje się, że liczą, ich twórcom. Oczywiście dalej można poprawiać parametry i uzyskiwać zgodność z danymi historycznymi, tylko fizyka w tym zanika.
  23. Jasne, z bajkowym ECS 2.37. Jedyne czym są te ćwiczenia to zabawy w tworzenie rosnących rodzin krzywych i wybranie tej która najlepiej pasuje do danych. Można parametryzować krzywe na bardzo wiele sposobów, dobierając współczynniki. Wciąż jest to dosyć naiwna ekstrapolacja danych. Dopiero gdy osiągnie się modelowanie klimatu przez symulowanie pogody, będzie można mówić o "fizycznym" modelu. Z 5 lat temu wymyśliłem inne podejście - użycie istniejących zapisów pogodowych do oszacowania wpływu wzrostu temperatury pod wpływem CO2. Otóż dzielimy ziemię na małe komórki i w każdej z nich szacujemy jak zwiększenie CO2 zwiększa temperaturę, traktując inne czynniki jako stałe. Reguła przekory sprawia, że ignorowanie potencjalnych sprzężeń zwrotnych da nam górne ograniczenie na nierównowagową czułość klimatu, tzn. wszystkie nieuwzględnione różnice w zmianie dynamiki atmosfery (poziom pogody) statystycznie zmniejszają przyrost temperatury. W już mokrych komórkach przyrost CO2 nie dużego znaczenia, bo bazą od której należy badać przyrost jest istniejąca tak czy inaczej para w powietrzu. Dlatego jedynie suche komórki zaobserwują pełne dogrzanie. Z takiej analizy wychodzi, że nie ma możliwości uzyskania większej nierównowagowej czułości klimatycznej niż w suchym modelu, czyli około 1.3 stopnia, a dokładne obliczenia mogą tylko obniżyć tę wartość. Nazywanie zwiększenia CO2 w powietrzu wymuszeniem jest nadużyciem semantycznym niezgodnym z fizyką zjawisk. Zwiększenie CO2 nie zwiększy istotnie ilości pary wodnej, bo ta w pierwszym rzędzie zależy bezpośrednio od pogody i nasłonecznienia, a gdy już się pojawia to wpływ przyrostu CO2 na przyrost jej ilości szybko maleje będąc na wstępie i tak drugorzędowym efektem.
  24. Odwołuję co pisałem - jakie modelowanie komputerow :/ Przeczytałem sobie całą pracę - straszne gówno. Klasyczny przykład w którym praca pokazuje coś innego niż twierdzi że pokazuje :/ Ostrzeżeniem powinien być już format pliku w którym powstało owo dzieło. Ale ważne że kolejny klimatyczny news poszedł...
  25. Czytałem o tym kilka lat temu i taki był rząd wielkości. Na prawie 50 lat badań i ilość wpompowanych środków - nie jest to wielkość nieprawdopodobna. Ale niechby byłoby to tylko 100 modeli - wciąż mówimy o wyborze tych najlepszych pod kątem dopasowania do danych historycznych. Z czasem większość z nich przestanie się zgadzać, jak stało się to z resztą. Jedyny realistyczny model klimatyczny to symulacja pogody w skali globalnej powtarzana tysiące razy, uwzględniająca dokładną fizykę atmosfery, lód i wodę. Każde inne podejście musi być mniejszą lub większą bajeczką, bo "omija" fizykę zjawiska i staje się prymitywną ekstrapolacją danych i założeń. 66k trafień w google scholar. Przy czym model nie musi być całkowicie nowym programem komputerowym, to jest program + tuning magicznych parametrów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...