Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1605
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    55

Zawartość dodana przez peceed

  1. Nie ma z tym problemu. Wolałem jednak operować "stanami czystymi" dla lepszej klarowności wywodu. Przy czym wartość złota ma charakter mieszany. Po co? Zostawiamy im coś znacznie cenniejszego od złóż węglowodorów - technikę i wiedzę. A moje słowa to komentarz do sytuacji kiedy mamy spęd miliarderów troszczących się o "przyszłość planety".
  2. Biżuteria konsumuje największą część fizycznej podaży, do niedawna więcej niż rynki finansowe. Nie ma lepszego sposobu na podkreślanie wysokiego statusu społecznego. Podobnie jak wartość pierwotna akoholizmu kumuluje się w zdrowiu ludzi które niszczy. Jeszcze odnośnie bitcoinów - jest garstka fanatyków którzy oddaliby za kryptowaluty życie. To ich głęboka przekonanie uwiarygodniło mem o wielkiej wartości kryptowalut. Dla tych ludzi posiadanie bitcoinów może mieć wartość pierwotną, bo jest manifestem wiary.
  3. Zgadza się. Wartościowania są subiektywne. Mamy tutaj jednak sytuację w której wartościowanie jest pierwotne (nie zależy od wartościowania innych) i wtórne, tzn zależy wyłącznie od naszych przekonań odnośnie wartościowań innych osób. Wtedy każdy już może mieć swoje rozbudowane teorie, lepsze lub gorsze z którymi można polemizować. I w moim odczuciu bitcoin bardziej przypomina cebulki tulipanów czy udziały w funduszu Ponziego niż złoto. To zwykła "fizyka": prawdopodobieństwo zdarzenia, że za 100 lat bitcoin będzie cenny a złoto nie wynosi w stosunku do zdarzenia odwrotnego praktyczne zero, bo bitcoin nie ma żadnej pierwotnej wartości na której można się oprzeć, to czysta wydmuszka. W przypadku bańki internetowej ludzie mogli się łudzić że idzie jakiś prawdziwy przełom, bitcoin niczego nie zmienia. Za pieniądzem fiducjarnym stoi państwowy aparat przymusu. Ale na wszelki wypadek za spadek po babci kupmy bitcoiny Elitaryzm zacząłem cenić odkąd zanika. Władcy nie przejmują się moim uznaniem, tylko wymuszają posłuch. Stary trick - wytrych fabularny. Kiedy nagle potrzeba środków finansowych można sobie darować kręcenie spin-offu "Jak zdobyć pierwszy milion w świecie z kreskówki". Jasne, ludzkie bydło ma być ekologiczne aby nie przepalało paliw kopalnych bardziej potrzebnych przyszłym pokoleniom właścicieli prywatnych jachtów i odrzutowców. USA walą się teraz. Tylko Chiński komunistyczny zamordyzm ratuje im tyłek, bez niego istniałaby powszechna emigracja specjalistów do Chin.
  4. Jeszcze jedna bardzo ważna uwaga. Nasza intuicja jak działa dodawanie została zbudowana na dodawanych "kamykach", "ciężarkach", "butelkach". Tymczasem wkłady energetyczne w sumach w obliczeniach kwantowych nie są obserwablami, dokładnie to oznacza wirtualność. Nie można bezkrytycznie używać klasycznej intuicji, bo ta zawodzi. Mogę się z ciekawości spytać jak kolega radził sobie psychologicznie z ujemnym prawdopodobieństwem które pojawia się w rachunkach? To chyba podobna sprawa. Zresztą jeszcze dawniej tak samo było z liczbami urojonymi. Dopuszczaliśmy urojone wielkości jak długo nie miały oznaczać obserwowanej "ilości czegoś". Przynajmniej do teorii obwodów To samo co powyżej Fizyka w stosunku do matematyki ma tę przewagę, że pewne rzeczy można sprawdzić eksperymentalnie. Jeśli coś działa to działa. 1+2+3=-1/12 działa. Z matematycznego punktu widzenia też działa. Czyli przyroda korzysta z nie tego dodawania co nam się wcześniej wydawało że korzysta.
  5. Jest znacznie lepiej. Instytut Teologii Wysokich Energii w Toruniu ustalił, że wystarczy umieścić 600 diabłów na łepku palladowej szpilki aby zaczął on wywołać spontaniczną reakcję syntezy jądrowej pomiędzy dwoma jądrami deuteru zawartymi w wodzie. Osiągnięto to dzięki precyzyjnemu sferycznemu koncentratorowi modlitw zamontowanemu na Kościele Maryji Gwiazdy Nowej. Prace teoretyczne przyjmują, że wspomniane zjawisko zachodzi na skutek pojawienia się znudzonego i szukającego towarzystwa Demona Maxwella, lubującego się w luksusie (potwierdzające teorię eksperymenty wykorzystujące platynę i złoto są zaplanowane, wierni są proszeni o adekwatne wota). Obecne plany zakładają, że każde złoże palladu będzie się dało przekształcić w warstwę grzewczą dla instalacji geotermalnych poprzez wybudowanie nowoczesnej, kompaktowej (o pojemności znamionowej nie przekraczającej 200 Mohrów) świątyni na powierzchni.
  6. Na szczęście jest IT, dzięki któremu podgryzamy torcik od góry. Branża na tyle pojemna, że wszyscy którzy nadawaliby się do czegoś sensownego znajdą tam zatrudnienie i będą produkować wartość dodatnią.
  7. Ludzie kupują bitcoiny w nadziei że pojawią się w przyszłości jeszcze większe głupki i kupią od nich tę "cegłę". Złoto działa od tysięcy lat. O jego wartości mogli być przekonani wyłącznie władcy a i tak miało wartość. Jakoś nie widzę tego w przypadku bitcoinów, choć w tę rolę chciał wejść niezawodny Elon. O wartości umownej Bitcoina decyduje "ulica". Bitcoiny można porównać do dzieł sztuki. Podaż tychże jest ograniczona (ilość malarzy jest wielka, ale środowisko dba o ograniczenie ilości tych "powszechnie cenionych" a największy przyrost wartości jest i tak po śmierci autora, gdy wiadomo że już nic więcej nie namaluje ), wartość jest zatem czysto umowna i ma charakter rosnący. Najlepsze dla gospodarki były (wypróbowane w czasie wielkiego kryzysu) lokalne, lekko inflacyjne waluty nie nadające się do akumulowania wartości: wymuszało to szybki obrót pieniądza bo nikt nie chciał być stratny, co błyskawicznie przyspieszało obieg gospodarczy. Algorytm kreacji pieniądza przez kredyt dopasowuje podaż pieniądza do potrzeb (ok, ujemne stopy to przekręt). Obecne dodrukowanie pieniądza to akcja okradania Chin (i innych wierzycieli USA). Giełdy amerykańskie podbiły wyceny, co utrudniło wykup amerykańskich przedsiębiorstw Chińczykom. Obiektywizmem jest istnienie armii i policji amerykańskiej które wymuszają korzystanie z dolarów jako środka płatniczego.
  8. Tak. Czy to jakiś problem? Świat nie jest klasyczny i nie składa się z klasycznych klocków, te energetyczne wkłady są wirtualne. Zadaniem teorii fizycznej jest dostarczać skończonych wyników opisujących poprawnie wyniki obserwacji i nic więcej! Jak należy to rozumieć? - najlepiej jako "artefakty parametryzacji". Ogólnie "realną rzeczywistość" trzeba traktować jako coś w rodzaju rozmaitości a opisy fizyczne jako mapy. Fakt że w pewnych "mapach" pojawiają się nieskończoności formalne nie wynika, że sama rozmaitość/rzeczywistość wariuje, ona zawsze jest skończona. Do pewnego momentu proste mapy można czytać w trywialny sposób (odpowiedzi na pytania o rzeczywistość to suma szeregu mającego granicę sum częściowych). Potem okazuje się, że aby mapa dłużej dostarczała poprawnych wyników trzeba ją czytać inaczej (regularyzacje). Przy czym od początku można ją było czytać inaczej, bo regularyzacja nie zmienia sumy szeregu zbieżnego, tylko że nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Można się dziwić dlaczego tak jest, ale "fundamentalne" pytania "dlaczego" zazwyczaj pozostają bez odpowiedzi, bo rozbijają się o aksjomaty rzeczywistości które odkrywamy operacyjnie. Fizyka to odkrycie, że rzeczywistość ma modele matematyczne/algorytmiczne. Doszliśmy do algorytmów które dają prawidłową odpowiedź w sposób który jest dla nas mniej oczywisty (renormalizacje,regularyzacje), ale nie jest to w ogóle fundamentalnie mniej dziwne niż działanie prostych modeli/algorytmów klasycznych - te są bardziej intuicyjne bo mamy w mózgach masę okablowania będącego "sprzętową akceleracją" odkrytą przez dobór naturalny, dzięki któremu pewne rzeczy są dla nas "oczywiste" (bo zgodne z wynikami dostarczanymi przez wewnętrzne działanie tych akceleratorów). A tu nagle trzeba wyjść z bezpiecznej "klasycznej=neuronowo łatwej" rzeczywistości"... Tak, robi się coraz dziwniej. Teoria Strun również nie przewiduje że istnieją w inny sposób niż potencjalne domeny w naszej przestrzeni o różnych efektywnych prawach fizyki. Pisałem wyraźnie: to taka sama potencjalność jak istnienie różnych KTP. Nie ma żadnych dowodów że istnieje wszechświat gdzie h jest dwa razy mniejsze. Teoria Strun dostarcza wyników bez fitowania. "Wystarczy" znaleźć kompaktyfikację i znamy całą fizykę z wszystkimi procesami z nieskończoną dokładnością. Czasopismo zeszło na psy, stosując metody znane z tabloidów. Nie wiem czy kolega sobie zdaje sprawę że Woit to mr. Nobody co łatwo odkryć po liście publikacji i cytowań. Ci ludzie nie rozumieją nawet że "negatywne" wyniki badań dostarczają dokładnie takiej samej wiedzy jak pozytywne. Tzn. gdy po przeszukaniu jakiegoś rejonu energii wiadomo, że pewnych cząsteczek nie ma, jest równie istotnie jakby je odkryto - na tym polega wiedza eksperymentalna. Przy czym dzięki detektorom na Antarktydzie już wiadomo, że nowe cząsteczki gdzieś tam są, tzn. morze wyrzuciło kanoe z Indianinem na brzeg w Europie. Nie wiadomo tylko jak dokładnie daleko ta Ameryka się znajduje. Tacy ludzie mają tę samą mentalność naukową jak ludzie którzy stawiają ultimatum "albo znajdziemy jakieś zaginione ogniwo, albo teoria ewolucji jest fałszywa", nie rozumiejąc że status teorii ewolucji kompletnie nie zależy od wyników jednego konkretnego wykopaliska lub kompletności zapisów kopalnych drzewa filogenetycznego określonego gatunku. Nie rozumieją jak drobny obszar w przestrzeni możliwych parametrów cząsteczek został przebadany i wykluczony.
  9. Owszem. Ale mam nadzieje że kolega rozumie, że konwencja że nieskończona suma musi być granicą sum częściowych nie musi obowiązywać przyrody. Przede wszystkim przyroda sumuje wszystkie składniki na raz, bez określonego porządku, ewentualnie przyjmując pewien porządek częściowy na składnikach sumy wynikły z przyczynowości. To że regularyzacje działają to fakt eksperymentalny. Ale to jest problem obalonej teorii klasycznej. Niczego nie musimy naprawiać! Mamy KTP. Najwyraźniej kolega nie rozumie, że teorie kwantowe pola albo klasyczne umożliwiają istnienie nieskończonej liczby wszechświatów. Z nieskończonością klasy C. Nawet przyjmując parametry stałych z dokładnością do FP64 mamy 10^400 teorii Modelu Standardowego do wyboru i nikt nie narzeka z tego powodu. Oczywiście widzimy "jeden wszechświat". Tak jak doprecyzowujemy kolejne bity opisujące numeryczne wartości stałych, tak samo możemy co do zasady liczyć fizyki efektywne dla każdej ze strunowych kandydatek. Trzeba być naiwnym by sądzić że jakikowiek framework matematyczny nie będzie miał wewnętrznej swobody którą trzeba ograniczyć obserwacjami. To w czym słabsze umysły się gubią to dyskretny charakter zbioru kandydatów teorii strunowych i niezgodność z naiwnym oczekiwaniem że proces wyboru musi być prosty algorytmicznie. Tymczasem dowiedziono że wyliczenie teorii strunowych jest NP-trudne. Przyrodę to bigbanguje. Aczkolwiek nie jest wykluczone że świat jest łaskawy i żyjemy w wyjątkowo prostej kompaktyfikacji. Niechęć do teorii strun ma wyłącznie charakter psychologiczny: tak naprawdę jest to mem rozpropagowany przez upadający intelektualnie przemysł pop-sci. No proszę. Nie da się chyba pod tym względem zrobić lepiej niż Teoria Strun. No to jest jakaś bzdura do ^2. Aby obalić supersymetrię trzeba by przeorać akceleratorami energie aż do Plancka, ze względu na zjawisko spontanicznego łamania symetrii. To prawda formalna. Obraca się kolega najwyraźniej w dziwnym środowisku które niewiele ma wspólnego z HEP, skoro pozwala ono sobie uważać supersymetrię za praktycznie obaloną. Mam tylko nadzieję że to nie jest marka jakiegoś nowego wina owocowego Zacznijmy od tego że supersymetria jest symetrią matematyczną, dokładnie tak samo jak inne symetrie występujące w fizyce. Jej elegancka fizyczna interpretacja odwrócenia ról fermionów z bozonami (czyli unifikacja koncepcji oddziaływań z materią!) nie pozwala mieć wielkiej nadziei na jej nieistotność. Została odkryta w kontekście fizycznym umykając matematykom. Ale gdyby było inaczej, i najpierw odkryto by supersymetrię w matematyce i potem zrozumiano fizyczne implikacje, to nikt wtedy nie miałby wątpliwości że nie może być to przypadkiem: przyroda nie może ignorować sobie istnienia takiej symetrii! Jeśli jeszcze uświadomimy sobie, że zależą od niej wszystkie udane formalne unifikacje GR z KTP (supergrawitacja + teorie strun, wszystkie są obecnie częścią M-teorii) to szanse na nieistotność supersymetrii wynoszą praktyczne zero, bo jest ona zarówno sposobnością (unifikacja koncepcji materii i oddziaływań) jak i praktyczną koniecznością (kwantowa grawitacja). Jeśli jeszcze dodamy ciemną materię która jest w pewnym sensie predykcją supersymetrii (dark sector) dalej dostajemy praktyczne zero Akurat tutaj mamy różnicę pomiędzy ideałem matematycznym a realnym rozciągłym bytem fizycznym. Dla modeli kwantowych nie ma to żadnego znaczenia, ale dla modeli klasycznych które chcą "z zasady pozbyć się problemów" jest to problem. Chyba że źle to rozumiem i wszystkie defekty topologiczne mają punkty osobliwe: z rysunków ciężko to odczytać. Nie wiem czy kolega zdaje sobie sprawę że to standard w Teorii Strun. Co ważne - ładunek elektryczny ma wiele topologicznych modeli i wszystkie są równoważne. Zasadniczo to naukowa działalność kolegi sprowadza się to poszukiwania teorii ostatecznej która miałaby maksymalną ilość cech wspólnych z Teorią Strun ale nią nie była, a opór wobec niej ma charakter religijnej (sekciarskiej) indoktrynacji - kilka niewłaściwych książek przeczytanych w niewłaściwym stanie psychicznym. Woit, Smolin... Jakby co to podrzucę koledze jeszcze kilka "nazwisk" do listy autorytetów: Fritz, Wersow, Hossenfelder . Gdyby mi nominalnie płacono za uprawianie fizyki to poświęciłbym te dwa lata na nauczenie się tej teorii, tym bardziej że jej aparat matematyczny zaczyna być użyteczny daleko poza oryginalnym kontekstem w którym go wprowadzono, na przykład w fizyce ciała stałego (tylko jak to pogodzić z przymusem publikacji). Podejście kolegi jest takie, że wyzwania stojące przed fizyką traktuje jako pretekst aby się jej nie uczyć Bardzo wygodnie jest zatrzymać się w rozwoju gdzieś w roku 1930 (albo i 1925) i próbować tworzyć "alternatywną fizykę" licząc na fuksa, bo w naszej rzeczywistości gdzieś dalej pojawiły się "trudne momenty w materiale" (podejście jak u hazardzisty który się wkręcił bo wygrał za pierwszym razem). Ale w tej dyscyplinie "łatwe punkty" się skończyły. Charakterystyczne w postawie tych dwóch panów było to, że nawet w sytuacji gdy fizyka wydawała im się psychologicznie niesatysfakcjonująca, nigdy się nie oszukiwali i podążali właściwą ścieżką (prawdy). Z zastrzeżeniem że Dirac mógł przewidzieć pozytony ale tego nie zrobił z powodu oporów psychologicznych (to dopiero cenna lekcja na całe życie, na szczęście Noblika i tak przytulił). ... To jest trywialny elementarny wynik. Niezłamana supersymetria daje dokładnie zero bo wkłady od pola dowolnej cząstki i jej supersymetrycznego partnera do zero point energy dokładnie się znoszą. To jest punkt wyjścia. Złamanie supersymetrii może zmienić ten wynik ale nie musi. Zatem już na wstępie problem niezgodnosci z teorią ulega zmniejszeniu 10^120 razy. Prosta miara według której modele supersymetryczne są 10^120 raza lepsze od niesupersymetrycznych.
  10. Mam wrażenie że i tak wychodzi bzdura, jak tylko zaczniemy bawić się w odpowiednie manipulację powierzchnią według której liczymy prawo Gaussa i odpowiednie zmniejszanie tej powierzchni - bo ładunek nie jest punktem. Supersymetria to rozwiązuje. Tzn. kasuje do zera, a niewielka pozostałość to wynik spontanicznego jej łamania. Ale są też inne sposoby. Panowie nie żyją a od tej pory teoria renormalizacji jest już bardzo dobrze zrozumiana:https://en.wikipedia.org/wiki/Renormalization_group Kolejna rzecz do której po prostu trzeba przywyknąć uprawiając fizykę. Niestety nie ma tak, że ogon kręci psem: to fizyka była i będzie źródłem istotnych matematycznie idei, a o "prawdziwości" decyduje eksperyment. Nie rozumie kolega argumentu. Tworząc teorię która jest "ślepa" na cześć fizyki "potwierdza" własności zależące w rzeczywistości od parametrów tej ignorowanej części. Wystarczają inne wartości mas kwarków aby stworzyć neutron lżejszy od protonu (takie barionowe nautralino na które rozpada się cała materia). W sytuacji gdy rozpatrujemy precyzyjne "klasyczne" pole o potencjale 1/r już zgodnie z mechaniką kwantową musimy mieć do czynienia z cząsteczką o nieskończonej masie, bo to pole nie posiada w swojej strukturze nieoznaczoności położenia źródła. Ponieważ jednak elementarna cząsteczka w KTP musi zachowywać się jak struna, nieskończoność energii znika. Naładowana jednowymiarowa pętelka nie jest w stanie osiągnąć nieskończonej energii dokładnie z tego samego powodu dla której atom wodoru jest stabilny - chroni ją zasada nieoznaczoności, ściśnięcie jej do punktu jest matematycznie niemożliwe. Punkt to za cienki Bolek aby być podstawową cegiełką materii
  11. Mogą być, ale nie muszą. I żeby było jasne - nieskończona suma cegiełek potrafi mieć całkowicie odmienny charakter od tych cegiełek (już proste szeregi różnych typów to pokazują). Przy czym zespoły Feynmanowskie wciaż muszą być przetłumaczone na efektywną probabilistyczną teorie fizyczną, tego teorie klasyczne po prostu nie są w stanie zapewnić. Kwantowość musi być wprowadzona jako postulaty. To nie jest żaden problem dla teorii klasycznej. Opisuje inne spektrum możliwości niż rzeczywistość. I to nie jest problemem. Energia całkowita nie ma fizycznego znaczenia, ważne są jedynie różnice potencjałów. Wystarczy dodać odpowiednią nieskończoność tak aby wyszło zero i wszystko gra. Dyskretne ładunki można zapostulować, i wówczas każdy większy ładunek można modelować jako związaną kupkę mniejszych ładunków. Różnych teorii kwantowych dających określoną teorię klasyczną jest nieskończenie wiele, procedura kanonicznego kwantowania jeśli jest możliwa (a zazwyczaj nie działa) odtwarza jedną z nich. Coś się popsuło z teorią renormalizacji? To nie jest rozbieżność inna niż obliczenia teorii przybliżonej w porównaniu z dokładną. Problem kwantowania grawitacji jest od pół wieku rozwiązany, a od ćwierć wieku wiemy że "rozwiązania" są równoważne w ramach M-teorii. Niestety nie ma czegoś takiego jak średnia odległość od elektronu, przynajmniej bez bardzo dokładnego zdefiniowania znaczenia słów "średnia odległość" w języku MK. Czegoś takiego jak średnia gęstość energii również nie musi być, to są pytania niefizyczne i bardzo mało ważne (no dobra, przesadzam), świadczące o klasycznym rozumieniu świata (ładuję w ten bęben tylko dlatego, że wciąż pięknie gra). W pewnym momencie trzeba się przestawić na myślenie kwantowe i traktować mechanikę klasyczną jak zabawkę. Pola klasyczne EM nie wyglądają. Dokładniej, różnie doświadczenia będą dawać wyniki nie pozwalające zrekonstruować konsystentnego klasycznego pola EM. Dla przykładu teorii wiązań atomowych nie da się wyjaśnić polami klasycznymi. Radziłbym się początkowo pochylić nad czymś tak banalnym zamiast wnikać w budowę cząsteczek elementarnych które zawierają więcej oddziaływań niż wyłącznie elektryczne. Albo wyjaśnić przesunięcie Lamba. BTW. Ma kolega w tej swojej teorii coś takiego jak stała struktury subtelnej? I tu mamy problem, bo możliwe są wszechświaty w których proton jest cięższy od neutronu, tylko w nich nie żyjemy. Inne kombinacje stałych fizycznych mogą dać takie rezultaty. A teoria kolegi wciąż będzie wyjaśniać "dlaczego" proton jest lżejszy od neutronu i jako teoria abstrakcyjna będzie również "obowiązująca" w tych światach co ją dyskwalifikuje. To bardzo poważny zarzut.
  12. Po co? Tworzenie teorii klasycznej która odtwarza pewne obserwowane zjawiska i którą da się "skwantować" nie odtwarza teorii kwantowej w sposób unikalny. Rozumiem że jest to świetna zabawa intelektualna, tylko nie przybywa od tego "zrozumienia". Topologiczne wyjaśnienie natury ładunku elektrycznego nie jest niczym nowym: https://physics.stackexchange.com/questions/5665/electric-charge-in-string-theory
  13. Bitcoin nie może istnieć samodzielnie obok zdrowego systemu finansowego na którym pasożytuje. Porównywanie bitcoinów do złota jest idiotyczne: 1) Złoto jest surowcem do wyrobu biżuterii i rozmaitych zastosowań przemysłowych. 2) Wartość złota wynika z naszego biologicznego poczucia estetyki, złoto było uważane za cenne praktycznie niezależnie od kultury - od Chin po Amerykę Południową. 3) Istnienie złota nie zależy umowy: nie zniknie i zawsze będzie miało takie same własności przy zachowaniu naszych efektywnych praw fizyki. Najpoważniejszym problemem przed jakim stoją obecnie banki centralne i rządy jest w jaki sposób zakazać kryptowalut. Zakaz i zbicie wartości do zera spowoduje rozruchy społeczne. Chiny wykazały się sprytem i refleksem - będąc pierwszymi przerzuciły problem za granicę. Rządy zachodnie będą musiały zjeść tą żabę.
  14. Demagogia. Ludzie nie kupują bitcoina dlatego, że to świetny sposób płatności, tylko dlatego, że rośnie jego wartość. Każdy użytkownik kryptowalut za wyjątkiem przestępców liczy na zyski spekulacyjne. Świat krypto nie dostarcza praktycznie niczego w porównaniu do klasycznego świata finansów poza dostarczeniem efektywnego narzędzia do mierzenia głupoty ludzkiej. Kapitalizacja co minutę nie daje żadnej praktycznej wartości, bo to nie jest skala w której ludzie podejmują decyzje. Przelewy w sekundy są możliwe w tradycyjnym systemie walutowym. Niezależność to tak naprawdę brak odpowiedzialności zaangażowanych stron. Niemożliwość prowadzenia polityki monetarnej to ogromna wada.
  15. Że niby jak... 3 satelity będą kontrolować 8 miliardów nanoodbiorników 5G Pfizera? A bardziej na serio popyt się również kreuje. Sytuacja w której możemy tanio wynieść kilogramy w kosmos całkowicie zmienia kalkulacje - koszty Skylinka wcale nie są większe niż budowa sieci komórkowych o porównywalnych możliwościach. A klienci - weźmy linie lotnicze. Szerokopasmowy internet dla pasażerów. Szerokopasmowy internet dla marynarzy i pasażerów statków wycieczkowych. Pracowników platform wiertniczych i wysepek tropikalnych. Nie mówiąc już o tym, że system ma kapitalne znaczenie militarne mogąc choćby oferować rozrywkę dla żołnierzy w dowolnym punkcie globu. Najlepsze jest to, że można stopniowo zwiększać podaż zjadając tort od góry (wisienki) i skalować w dół kiedy staje się to opłacalne. Skylink oferuje mniejsze opóźnienia niż podmorski kabel światłowodowy. Pewnie chodzi o porównanie ilości gazowych produktów rozpadu z tymi zawartymi w pyłach. Bo uranu i toru w węglu użytym na wyprodukowanie kWh jest kilka razy więcej niż potrzeba na wyprodukowanie tej ilości energii w reaktorach jądrowych. Spalanie węgla to powinien być pierwszy etap w jądrowym cyklu paliwowym. Argument nie jest nieuczciwy, bo odpady jądrowe są znikomym i jedynie rozdmuchanym politycznie problemem. Wymyśla się absurdalne kryteria bezpieczeństwa w stosunku do rzeczywistego stopnia zagrożenia.
  16. peceed

    Globalne ocieplenie

    W jaki sposób mamy nauczyć 3 świat że nie wyrzuca się słomek do napojów do morza kiedy nie używamy słomek do napojów?
  17. peceed

    Globalne ocieplenie

    Jest to doskonale widoczne na przykładzie walki ze plastikami w oceanach. W jej ramach zakazano w Europie używania słomek do napojów. Zupełnie przypadkowo ani w Bałtyku ani w Morzu Śródziemnym słomki w wodzie nie są spotykanym zjawiskiem. Syf wywala trzeci świat. Ale za to możemy poczuć się lepiej. Agentami wpływu. W sumie, jako Polacy pośrednio dokładaliśmy się poprzez wspólnotę socjalistyczną do operacji KGB propagujących ten syf na zachodzie, wygląda na to że przyjdzie nam jeść własne gówno.
  18. I to brunatnym. Jakby posłuchano panów inspektorów z Międzynarodowej Komisji Energii Atomowej, to reaktory w Fukuszimie też niczego by nie zauważyły. Japończycy mają niestety paskudną kulturę jeśli chodzi o przyjmowanie dobrych rad, a jak ktoś już coś popisowo spieprzy, to zamiast wynieść naukę na przyszłość robi sepuku. Chińczycy wydają się być pod tym względem bardziej rozsądni.
  19. peceed

    Głupawka programatora

    Znam lepszy dowcip. Nasi menażerzy wpadli kiedyś na genialny pomysł, dzięki któremu mogli skrócić czas przeznaczony na projekt o połowę: "Od razu napiszemy dobrze". W ten sposób można oszczędzić czas przeznaczony na testy i bugfixing. Walnijmy od razu z grubej rury: Refaktoring - zwycięstwo formy nad treścią.
  20. peceed

    Głupawka programatora

    Nie, to fragment PEP8. Wiem, bo przed chwilą kopiowałem
  21. peceed

    Głupawka programatora

    A Foolish Consistency is the Hobgoblin of Little Minds
  22. peceed

    Głupawka programatora

    Równie dobrze mogło chodzić o bar z nootropikami albo nazwę własną sieci Ostatnia rzecz na jaką mam ochotę to robić refucktoring za friko i bez dokumentacji
×
×
  • Dodaj nową pozycję...