-
Liczba zawartości
37637 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Windows 8 może spodobać się części rodziców, ale z pewnością nie zdobędzie sympatii ich dzieci. Nowy system operacyjny Microsoftu da rodzicom większą kontrolę nad poczynaniami pociech. Rodzice będą mogli utworzyć osobne konto dla każdego dziecka, a następnie uruchomić moduł Family Safety. Dzięki niemu określą uprawnienia dziecka i otrzymają cotygodniowy raport podsumowujący to, co robiło ono na komputerze. Ustawienia Family Safety przechowywane są przez Microsoft w chmurze na stronie familysafety.microsoft.com, dzięki czemu wszelkie zmiany, jakie rodzice wprowadzą na jednym z komputerów, zostaną automatycznie wprowadzone na wszystkich maszynach, na których dziecko ma konto. Ustawień Family Safety można dokonać zarówno z poziomu witryny Microsoftu, jak i z otrzymywanego e-mailem raportu. Rodzice będą mogli odfiltrowywać witryny, wyniki wyszukiwania w Google’u, Bingu i Yahoo, decydować ile czasu dziecko może spędzić przed komputerem czy ustawić blokadę wiekową dla aplikacji z Windows Store. Będą też w stanie zablokować konkretne gry czy programy. Na razie dokładna data premiery Windows 8 nie jest znana.
-
Wdychanie zalegającego dymu już po 30 min uszkadza śródbłonek
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
U osób niepalących kontakt z niewielką ilością dymu papierosowego przez zaledwie pół godziny może w znaczącym stopniu uszkodzić śródbłonek, czyli wysoce wyspecjalizowaną wyściółkę naczyń krwionośnych - twierdzi dr Paul Frey z San Francisco General Hospital. Widzieliśmy ostry spadek funkcji naczyniowych nawet po krótkim wystawieniu na oddziaływanie dymu papierosowego podczas biernego palenia - podkreśla Amerykanin. Dzięki aparatowi spalającemu niementolowe papierosy z filtrem naukowcy uzyskali żądany poziom zadymienia (nie musieli już polegać na samoocenie ludzi ani na pośrednich wskaźnikach ekspozycji, np. stężeniu metabolitów nikotyny). W eksperymencie wzięły udział 33 zdrowe niepalące osoby w wieku od 18 do 40 lat. By potwierdzić, że ochotnicy nie kontaktowali się w ostatnim czasie z dymem, przed testem zbadano poziom kotyniny w ich ślinie. Uczestników studium podzielono na 3 grupy. Jedna przebywała w pomieszczeniu z odfiltrowanym czystym powietrzem, druga w pokoju z utrzymującym się dymem (jak w domu palaczy), a trzecia stykała się z dużymi ilościami dymu (jak np. w uczęszczanym pubie). Okazało się, że tętnica ramienna, największa tętnica kończyny górnej, osób z drugiej grupy, które kontaktowały się z zalegającym dymem, przestała się prawidłowo rozszerzać. Stało się tak z powodu zaburzenia funkcji śródbłonka. Poza USG reaktywności tętnicy przed i po ekspozycji, wykonano również badania krwi i moczu. Poszukiwano zmian w stężeniu specyficznych metabolitów. Odnotowane różnice nie były jednak istotne statystycznie. Dr Frey podkreśla, że uzyskane wyniki przypominają lekarzom, by podczas przeprowadzania wywiadu pytali pacjentów nie tylko o aktywne, ale i bierne palenie (nawet od przypadku od przypadku do przypadku, również w sytuacjach, gdy nie przebywa się w pomieszczeniu, gdzie ktoś pali). Studium ma jednak pewne ograniczenia. Podstawowym jest mała liczebność próby. Poza tym badani kontaktowali się z dymem tylko raz. Frey sądzi, że gdyby zastosowano serię krótkich, powtarzających się ekspozycji, co bardziej odpowiada scenariuszom z życia wziętym, poziomy biomarkerów i zakres wpływu na funkcje sercowo-naczyniowy byłyby większe. Przyszłe badania zespołu mają określić, za pośrednictwem jakiego mechanizmu bierne palenie wpływa na śródbłonek na poziomie komórkowym. -
Woda podawana do posiłku może sprawić, że zarówno dzieci, jak i dorośli będą się odżywiać zdrowiej. W przypadku przedszkolaków woda zwiększa np. ochotę na warzywa. T. Bettina Cornwell z University of Oregon i Anna R. McAlister z Michigan State University przeprowadziły dwa badania. Jedno wśród 60 młodych dorosłych w wieku 19-23 lat (dotyczyło ono preferowanych połączeń jedzenie-napój), drugie wśród 75 dzieci w wieku 3-5 lat (chodziło o określenie wpływu napojów na spożycie warzyw). Okazało się, że młodym dorosłym bardziej odpowiadało zestawienie napój gazowany-słone, kaloryczne potrawy niż napój gazowany-warzywa. Podczas eksperymentów przedszkolaki jadły więcej surowych warzyw - marchwi lub czerwonej papryki - kiedy podawano je w towarzystwie wody, a nie słodzonego napoju. Na nasze preferencje smakowe silnie wpływa powtarzający się kontakt ze szczególnymi pokarmami i napojami. Zaczyna się to wcześnie: wraz z posiłkami w domu czy kombinacjami serwowanymi w wielu restauracjach. Mamy proste zalecenie - podawajmy wodę do wszystkich posiłków. Restauracje z łatwością mogą wykorzystywać wodę jako napój docelowy w zestawach dla dzieci i zastosować dodatkową opłatę za alternatywne napoje - przekonuje Cornwell. Panie twierdzą, że woda to prosta metoda na walkę z otyłością, przez którą w USA (i nie tylko tam) rośnie liczba przypadków cukrzycy w grupie młodych osób. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, sporo oszacowań sugeruje, że aż 75% dorosłych Amerykanów cierpi na chroniczne odwodnienie. Picie wody do posiłków mogłoby temu zapobiec. Choć nam zestawienie słodki, kaloryczny napój-tłuste, kaloryczne jedzenie - np. cola z frytkami - wydaje się naturalne, jeśli spojrzymy na to zagadnienie z perspektywy międzykulturowej, okaże się, że mamy do czynienia z wyuczonymi preferencjami. Jeśli napój na stole zmniejsza szanse na to, że zarówno dorośli, jak i dzieci sięgną po warzywa, być może należy zmienić napój i wybrać wodę.
-
Chińska „fabryka świata“ zaczyna się zacinać. Producenci notebooków obawiają się kłopotów z dostarczeniem na rynek odpowiedniej liczby urządzeń. Na wschodzie Chin coraz bardziej odczuwany jest brak rąk do pracy, a co gorsza, zbliża się sezon letni, podczas którego już tradycyjnie w Państwie Środka dochodzi do wyłączeń prądu. Producenci podzespołów mogą mieć w związku z tym problemy ze zrealizowaniem zamówień od fabryk składających notebooki. W związku z tym niektórzy wielcy wytwórcy notebooków już wysłali część swoich załóg do pomocy producentom podzespołów. Jednak to może nie wystarczyć, gdyż spodziewane jest duże zapotrzebowanie na przenośne komputery. Z kolei z niedoborami mocy firmy chcą radzić sobie za pomocą własnych generatorów dieslowskich. To jednak zwiększy ich koszty produkcji, a jako że rynek jest bardzo konkurencyjny, większość z nich nie będzie mogła przerzucić wyższych kosztów na swoich odbiorców. Wielu producentów, przewidując tego typu kłopoty, już jakiś czas temu przeniosło swoje zakłady w głąb Chin, do takich miast jak Chongquing i Chengdu. Jednak również i tam pojawiły się kłopoty z brakiem rąk do pracy.
-
Samce rudzików będą się pilniej zajmować swoimi pisklętami, jeśli jaja złożone przez partnerkę mają jaskrawszy odcień błękitu (Behavioral Ecology and Sociobiology). Prof. Bob Montgomerie z Queen’s University bada rudziki od 25 lat. W ramach najnowszego eksperymentu biolog i jego studentka Philina English zastępowali prawdziwe jaja sztucznymi o różnych odcieniach niebieskiego. Tuż przed wylęgiem wyjmowali sztuczne jaja i umieszczali w gnieździe pisklęta. Testowaliśmy pomysł, że samce mogą wykorzystywać kolor jaj jako sygnał jakości i zdrowia partnerki, a jak wiadomo, zdrowa samica zapewnia zdrowe potomstwo. I rzeczywiście, samce z gniazd z najjaskrawszymi niebieskimi jajami karmiły świeżo wyklute pisklęta 2-krotnie częściej. Jaja rudzików zawdzięczają swój kolor biliwerdynie. Istnieją pewne dowody, że wyższy poziom barwnika wskazuje na lepszy stan zdrowia samicy.
-
Naukowcy z University of Western Australia (UWA) opracowali program, który pozwala na przewidywanie kierunku rozwoju pożaru buszu. Program Aurora korzysta z telemetrycznych danych satelitarnych i lotniczych oraz modułu przewidującego rozwój wydarzeń. „Aurora może zostać wykorzystana w sytuacji awaryjnej. Pozwoli na przewidzenie w ciągu 30 sekund sposobu rozprzestrzeniania się ognia. Ręczne obliczenia zajmują godzinę“ - mówi profesor George Milne. Aurora zostanie wykorzystana już podczas najbliższego sezonu pożarów. Dane ze śmigłowca będą przekazywane do UWA, skąd odpowiednie informacje trafią do centrum ratownictwa, umożliwiając wcześniejszą ewakuację ludności i wysłanie strażaków na miejsce przewidywanego rozwoju pożaru. Specjaliści pracowali nad Aurorą przez trzy lata. Rozwój programu pochłonął 5,6 miliona dolarów.
-
Drobiny kamienia nazębnego osób pogrzebanych między XI a XIX wiekiem w Katedrze Św. Marii w Vitoria-Gasteiz w Kraju Basków pozwoliły odtworzyć dietę historycznej społeczności. To novum w badaniach paleodietetycznych (Journal of Archaeological Science). Prof. G. Richard Scott z University of Nevada pozyskał kamień z 58 szkieletów. Ponieważ jego pierwsza metoda dała mieszane rezultaty, wysłał pięć próbek o wadze 5-10 mg do swojego kolegi z uczelni, geologa Simona R. Poulsona. Miał przy tym nadzieję, że zwapniała płytka nazębna zwiera wystarczająco dużo węgla i azotu, by naukowcy mogli wyznaczyć stosunek izotopów trwałych węgla i azotu. To chemia, w dodatku dość złożona, ale zasadniczo, skoro tylko białko zawiera azot, to im więcej azotu występuje, tym więcej produktów zwierzęcych dana osoba spożywała. Węgiel dostarcza informacji nt. typów konsumowanych roślin - wyjaśnia Scott. W laboratorium materiał zmiażdżono, a następnie przeprowadzano spektrometrię mas. Jak wyjaśnia Scott, zwykle w takich badaniach wykorzystuje się kości. Taka procedura jest jednak droga i by pozyskać kolagen do analizy, potrzeba kilku kąpieli w kwasie. Co więcej, w wielu przypadkach kości ulegają zniszczeniu, dlatego kuratorzy zbiorów nie wyrażają zgody na takie eksperymenty. Włosy, mięśnie czy paznokcie są świetne, pod warunkiem że je znajdziesz. Problem w tym, że [...] rozkładają się dość szybko. Na szczęście lub na nieszczęście, płytka nazębna jest naprawdę bardzo trwała. Poza szkieletami z Hiszpanii Amerykanie badali również pojedynczą próbkę od alaskańskich Innuitów. Ku uciesze wszystkich, stężenia pierwiastków były wystarczające, by uzyskać wartości δ13C i δ15N (wielkość delta to względne odchylenie stosunku izotopowego próbki od wzorca). Próbki z Hiszpanii dawały powtarzalne rezultaty. W dodatku odpowiadały one wartościom trwałych izotopów, określanym na podstawie kolagenu z kości; ustalono to w oparciu o dane z literatury. W przypadku próbki z Alaski δ15N wynosiło +17.5‰, znacznie przekraczając zakres dla próbek hiszpańskich. Wartość ta pozostaje jednak w zgodzie z danymi zebranymi wśród współczesnych grenlandzkich Innuitów, których dieta obfituje w pokarmy pochodzące z morza. Nową metodę trzeba co prawda dopracować, by przyjęła się na dobre, ale naukowcy wiążą się nią duże nadzieje.
-
Naukowcy z Chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Szanghaju pobili swój własny rekord w kwantowej teleportacji informacji. W 2010 roku udało im się teleportować foton na odległość 16 kilometrów. Teraz znacznie poprawili swoje osiągnięcie. Chińczycy poinformowali właśnie o teleportacji kwantowych kubitów na odległość niemal 100 kilometrów. Teleportacji dokonano dzięki kwantowemu splątaniu fotonów, zatem same fotony nie przemierzały wspomnianego dystansu. Dzięki splątaniu odległych fotonów możliwe było przesłanie informacji o nich i uzyskanie w miejscu docelowym identycznych fotonów. W ciągu 4 godzin teleportowano w ten sposób ponad 1100 fotonów. Chińczycy przeprowadzili tereportację pomiędzy brzegami jednego z jezior. Używali przy tym lasera o mocy 1,3 wata oraz układów optycznych. Oczywiście interakcja fotonów z optyką i powietrzem spowodowała, że część informacji utracono. Jednak największym problemem było rozszerzanie się wiązki światła. Im dalej od źródła, tym wiązka była szersza, przez co znaczna część fotonów nie trafiła do odbiornika. Naukowcy musieli zatem stworzyć system, który pozwolił na utrzymanie promienia lasera w celu. Chińczycy już widzą zastosowanie dla swojej technologii. Mogliby dzięki niej komunikować się ze swoimi satelitami i za ich pośrednictwem wysyłać informacje do ambasad czy sił zbrojnych. Oczywiście najpierw muszą kilkukrotnie zwiększyć zasięg systemu, jeśli jednak im się uda, podsłuchanie takiej komunikacji będzie niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe.
-
Chorym z cukrzycą typu 2. służy dieta wysokotłuszczowa?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Zazwyczaj chorym z cukrzycą typu 2. zaleca się, by ograniczyli spożycie tłuszczów, tymczasem najnowsze studium zespołu z Uniwersytetu w Linköping pokazuje, że korzystniejszy wpływ na poziom cukru i profil lipidowy ma dieta wysokotłuszczowa i niskowęglowodanowa. Hans Guldbrand i Fredrik Nyström przeprowadzili 2-letnie studium, w którym wzięło udział 61 chorych z cukrzycą typu 2. Badanych losowo przydzielono do jednej z dwóch grup: 1) stosującej dietę niskotłuszczową (low-fat diet, LFD) lub 2) niskowęglowodanową i wysokotłuszczową (low-carbohydrate diet, LCD). W grupie LCD 50% energetycznej racji dobowej (E%) pochodziło z tłuszczów, 20% z węglowodanów, a 30% z białek. W grupie LFD 30% energii czerpano z tłuszczu, 55-60% z węglowodanów, a 10-15 z białek. Po upływie pół roku, kiedy utrata wagi była maksymalna, przedstawiciele obu grup schudli średnio 4 kg, a w 2. grupie znacznie poprawiła się kontrola glikemii. Średnie stężenie glukozy spadło z 58,5 do 53,7 mmol/mol, a stężenie insuliny obniżyło się o 30%. Mimo że wzrosło spożycie tłuszczów, a tłuszcze nasycone stanowiły większą ich część, profil lipidowy pacjentów wcale się nie pogorszył. Wręcz przeciwnie, wzrósł poziom dobrego cholesterolu HDL. Choć spadła waga, nie stwierdzono istotnych statystycznie zmian ani w profilu lipidowym, ani glikemii grupy LFD. -
Rosyjska firma „Pirate Pay“, dzięki pomocy finansowej Microsoftu, rozwija system, który ma blokować wymianę treści w sieciach BitTorrent. Pierwsze testy, wykonane na zlecenie Walt Disney Studios i Sony Pictures, zakończyły się sukcecem. Przed trzema laty grupa rosyjskich developerów pracowała nad przeznaczonym dla ISP oprogramowaniem do zarządzania ruchem. Pozwalało ono m.in. blokować ruch w sieci BitTorrent. Po stworzeniu prototypu zdaliśmy sobie sprawę, że możemy zbudować narzędzie do szerszego uniemożliwiania pobierania plików. To dawało nadzieję, że nasze oprogramowanie może posłużyć do walki z piractwem - stwierdził Andrei Klimenko, szef Pirate Pay. Programiści stworzyli model biznesowy, nadal rozwijali oprogramowanie i szukali inwestora. Nie musieli szukać go długo. Microsoft Seed Financing Fund przekazał im 100 000 dolarów na dalsze prace. Firma nie ujawnia, w jaki sposób działa jej system. Używamy wielu serwerów, które łączą się z każdym klientem P2P udostępniającym dany film. Następnie Pirate Pay wysyła im dane, które mają na celu zmylenie klienta co do prawdziwych adresów IP innych klientów, dzięki czemu komputery się rozłączają - stwierdził Klimenko. W chwili obecnej wytwórnie filmowe mogą wynająć Pirate Pay do ochrony konkretnego tytułu. Firma zdradza, że opłata, w zależności od zakresu ochrony, wynosi od 12 do 50 tysięcy dolarów. Wiadomo, że podczas prób nowego systemu udało się skutecznie zablokować 44 845 prób transferu. Nie wiadomo, ilu nie udało się zablokować i czy osoby wymieniające pliki nie podjęły ponownej próby połączenia. Z czasem zapewne przekonamy się, na ile technologia oferowana przez Pirate Pay jest skuteczna.
-
Brytyjscy naukowcy chcą stworzyć bank sygnatur molekularnych, który pozwoliłby zidentyfikować zagrożenie ze strony konkretnej infekcji na podstawie charakterystycznych zmian w komórkach. Obecnie zespół przygotowuje "kody kreskowe" dla różnych szczepów wirusa grypy oraz wirusa RSV - głównego patogenu odpowiedzialnego za infekcje dróg oddechowych starszych dzieci i choroby dolnych dróg oddechowych niemowląt. Podczas grypy wirus przejmuje nasze komórki, przeobrażając je w fabryki pracujące na użytek patogenu. Infekcja zaburza równowagę białek w komórce - niektóre proteiny są produkowane w nadmiarze, inne w mniejszym niż zwykle zakresie. Rodzaj wybieranych białek i stopień modyfikacji produkcji zależą od wirusa, co pozwala nam sporządzić kod kreskowy choroby - tłumaczy dr Julian Hiscox z Uniwersytetu w Leeds. W artykule, który ukazał się w piśmie Proteomics, naukowcy porównywali zmiany zachodzące w komórkach nabłonka płuc zainfekowanych wirusem świńskiej grypy z epidemii z 2009 r. (A/H1N1) oraz wirusem grypy sezonowej. Brytyjczycy zastosowali znakowanie aminokwasów w hodowli komórkowej (SILAC). Znakowanie przeprowadza się za pomocą pożywek z aminokwasami zawierającymi ciężkie izotopy; chodzi np. lizynę czy argininę z węglem 13C lub azotem 15N. Analiza ilościowa polega na wspólnym pomiarze widm MS oznakowanych próbek. Podczas eksperymentów spektrometria mas pozwalała wskazać białka, na które infekcja wirusowa wpływała najsilniej. W raporcie opisano kilka procesów zaburzonych przez wirusy (oczywiście, gros zmian dotyczyło białek zaangażowanych w replikację komórki). Świńska grypa wpływa na płuca w podobny sposób jak grypa sezonowa. Znalazło to odzwierciedlenie w opracowanych dla nich kodach kreskowych - przekonuje dr John Barr, dodając, że gdyby metodę tę zastosowano w 2009 r., mogłoby to złagodzić lęk przed tzw. świńską grypą. W następnym etapie będziemy testować bardziej zjadliwe szczepy grypy, np. ptasiej grypy. Sprawdzimy, czym się różnią [od pozostałych]. Wirus grypy nieustannie mutuje, wskutek czego powstają nowe szczepy, które mogą doprowadzić do groźnej pandemii. Dzięki naszej metodzie będziemy w stanie określić potencjalny wpływ zdrowotny kolejnego wirusa; trzeba będzie po prostu porównać kod kreskowy nowego i znanych wirusów.
-
Na południowym-wschodzie stanu Nowy Meksyk zostanie zbudowane naukowe „miasto duchów“. Miejscowość, która powstanie w pobliżu miasteczka Hobbs, nie będzie miała mieszkańców. Posłuży za to naukowcom jako poligon doświadczalny. Będzie można w nim testować najróżniejsze pomysły - od inteligentnych systemów kierowania ruchem, poprzez pralki automatyczne po samospłukujące się toalety czy sieci bezprzewodowe nowej generacji. Center for Innovation, Technology and Testing (CITE) zostanie zbudowane przez Pegasus Holdings i CITE Development kosztem miliarda dolarów. Miasteczko będzie miało powierzchnię około 39 kilometrów kwadratowych. Będzie ono kopią Rock Hill z Południowej Karoliny, wraz z jego drogami, budynkami mieszkalnymi u użytkowymi. Kopia ma być na tyle dokładna, by możliwe było np. testowanie urządzeń w różnych warunkach. Inżynierowie będą mogli np. sprawdzić, jak sprawuje się dana technologia w budynkach wyposażonych w instalacje elektryczne starego typu. Powstanie CITE to wielka szansa dla miasteczka Hobbs. Przeżywało ono rozkwit w latach 80., gdy w okolicy wydobywano ropę naftową. Następnie mocno podupadło, ale od kilku lat wiedzie się mu coraz lepiej. Władze miasteczka nie ustają w poszukiwaniu nowych możliwości. Dzięki ich staraniom Hobbs wygrało z innymi miejscowościami. Dzięki CITE powstanie bezpośrednio 350 nowych miejsc pracy, a pośrednio - 3500. Obecnie w Hobbs i okolicach mieszka 43 000 osób. Miasteczko ma codzienną czność lotniczą z Houston, a burmistrz stara się o połączenia z Albuquerque i Denver. Powstanie CITE z pewnością ułatwi te starania.
-
Emisja węgla zależy od celu i miejsca wycinki lasu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Nowe studium naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis pomogło lepiej zrozumieć wpływ wycinki na emisję gazów cieplarnianych. Amerykanie przekonują, że objętość uwalnianych gazów zależy od wykorzystania drzewa (czy chodzi o duże elementy, np. belki dla budownictwa, czy raczej o bioenergię i papiernictwo, gdzie stosuje się pulpę), a zatem od tego, w jakich częściach świata rósł las. W przypadku produktów z litego drewna materiał na dziesięciolecia zachowuje większość zgromadzonego węgla. Rozdrobnienie powoduje zaś uwolnienie do atmosfery niemal całości pierwiastka. Odkryliśmy, że 30 lat po wycince w postaci zmagazynowanej może pozostać od 0 do 62% węgla. Wcześniejsze modele generalnie zakładały, że jest on natychmiastowo uwalniany - tłumaczy J. Mason Earles. Amerykanie analizowali, jak wykorzystuje się ścięte drzewo w 169 krajach. Stwierdzili, że lasy umiarkowane (występujące w strefie umiarkowanej) są ścinane głównie z myślą o produktach z litego drewna, natomiast tropikalne lasy z półkuli południowej mają częściej związek z produkcją papieru i energetyką. Oznacza to, że węgiel zmagazynowany w lasach poza Europą, USA i Kanadą, np. w tropikalnych klimatach Brazylii i Indonezji, będzie uwalniany niemal w całości krótko po wycince. -
Prezes ds. technologicznych Kaspersky Lab, Nikolai Grebennikov, poinformował, że Apple zatrudniło jego firmę do pomocy przy zabezpieczeniu flagowego systemu operacyjnego. Mac OS jest naprawdę dziurawy. Apple ostatnio poprosiło nas o jego zabezpieczenie. Rozpoczęliśmy analizę luk oraz atakującego je szkodliwego kodu - powiedział Grebennikov. Przez długi czas Mac OS X uchodził za wyjątkowo bezpieczny system operacyjny. Jednak gdy przed kilku laty zaczął zdobywać popularność, okazało się, że jego legendarne bezpieczeństwo to mit, a brak ataków i szkodliwego kodu wynikały jedynie z niewielkiej popularności systemu. Pomimo coraz większych problemów i coraz głośniejszej krytyki zarówno samego systemu jak i postępowania Apple’a, koncern nie przywiązywał większej wagi do bezpieczeństwa. Potwierdza do sam Grebennikov. Nasze wstępne analizy wykazały, że Apple nie przywiązuje dostatecznie dużo uwagi do kwestii bezpieczeństwa. Na przykład Oracle wiele miesięcy temu załatało w Javie dziurę, która była wykorzystywana do tworzenia dużego botnetu. Apple zablokowało automatyczne poprawki Javy na Mac OS X i sami postanowili dostarczać łaty. Jednak udostępnili je dopiero przed kilkoma tygodniami, dwa miesiące później, niż zrobiło to Oracle. To zdecydowanie zbyt późno - mówi ekspert. Dzięki temu przestępcy mogli stworzyć największy z dotychczas odkrytych botnetów na komputery Apple’a, a koncern chyba w końcu przekonał się, że niewłaściwie podchodzi do kwestii bezpieczeństwa. Firma Kaspersky bardzo często krytykowała politykę Apple’a. W ubiegłym roku Grebennikov mówił w wywiadzie, że przedsiębiorstwu z Cupertino nie uda się zabezpieczyć platformy iOS na własną rękę. Przewidywał, że szkodliwy kod na iPada oraz iPhone’a pojawi się w roku 2012.
-
Scott Thompson, dotychczasowy dyrektor wykonawczy Yahoo!, odszedł z firmy. Przed tygodniem jeden z inwestorów Yahoo! poinformował, że w CV Thompsona znalazły się nieprawdziwe dane. Thompson pełnił swoją funkcję od stycznia. Był trzecim szefem internetowego giganta w ciągu ostatnich trzech lat. Nieprawdziwe informacje zawarte w CV zostały ujawnione przez Daniela Loeba, szefa funduszu inwestycyjnego ThirdPoint, który walczył o miejsca w zarządzie dla wyznaczonych przez siebie osób. Samemu Loebowi nie przyznano miejsca w zarządzie argumentując, że nie ma on odpowiedniego wykształcenia. Wówczas Loeb napisał do zarządu i Komisji Giełd list, w którym zauważył, że Scott Thompson, wbrew temu, co napisano w jego oficjalnej biografii, nie ukończył informatyki. Cała sprawa zakończyła się po 10 dniach. Thompson już stracił pracę, a podczas najbliższego corocznego spotkania akcjonariuszy rezygnację złoży kilku innych menedżerów, w tym prezes rady nadzorczej Roy Bostock. Thompsona tymczasowo zastąpił Ross Levinsohn, który dotychczas odpowiadał za wydział mediów w Yahoo!. Miejsce Bostocka zajmie Fred Amoroso. Zdaniem analityków sytuacja w Yahoo! ulegnie tylko pogorszeniu. Firma od lat nie potrafi poradzić sobie z rosnącą konkurencją ze strony Google’a i Facebooka. Thompsonowi udało się przeprowadzić zmiany, które dawały nadzieję na zmianę sytuacji Yahoo!. Zwolnił 2000 osób i przeprowadził zmiany w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Dzięki tym działaniom wyniki finansowe za pierwszy kwartał bieżącego roku kalendarzowego były lepsze od oczekiwanych. Jednak zdaniem Loeba, Thompson nie powinien ogłaszać zwolnień zanim nie przedstawi szczegółowych planów dotyczących rozwoju firmy. Loeb, który w przeszłości domagał się również odwołania Jerry’ego Yanga, uważa, iż Yahoo! powinno zostać sprzedane Microsoftowi.
-
Najwyraźniej zegary odmierzające różne rzeczy poza czasem stają się ostatnio na świecie coraz popularniejsze, bo w ubiegły piątek (11 maja) w Japonii naukowcy z Sendai zaprezentowali zegar populacyjny. Zgodnie z jego wskazaniami, Japończycy wyginą za tysiąc lat. Powodem jest, oczywiście, spadający wskaźnik urodzeń. Jak ujawniają akademicy z Tohoku University, populacja dzieci w wieku do 14 lat wynosi obecnie 16,6 mln, jednak co 100 sekund wskazanie licznika jest już o 1 mniejsze. Jeśli nic się nie zmieni, 5 maja 3011 r. będziemy świętować Dzień Dziecka [w Japonii Dzień Dziecka, Kodomo-no Hi, przypada właśnie wtedy, a nie 1 czerwca i jest świętem narodowym], bo zostanie jeszcze jedno dziecko. Po 100 sekundach zabraknie i jego. Trend w kierunku wyginięcia zaczął się w 1975 r., kiedy japoński wskaźnik płodności spadł poniżej dwojga [dzieci na kobietę] - wyjaśnia prof. ekonomii Hiroshi Yoshida. Jak sugerują wyniki studium, które ukazały się wcześniej w tym roku, populacja Japonii skurczy się do 1/3 swej obecnej wielkości (127,7 mln) w ciągu zaledwie stulecia. Wg oszacowań rządowych, w ciągu półwiecza wskaźnik płodności (stosunek liczby żywych urodzeń w danym okresie do liczby kobiet w wieku rozrodczym) wyniesie 1,35 dziecka na kobietę. W Japonii odnotowuje się bardzo małą imigrację. Gdy tylko podejmowane są jakiekolwiek próby złagodzenia prawa, by zapewnić wymierającemu społeczeństwu zastrzyk świeżej krwi, przez kraj przetacza się fala protestów.
-
Francuska firma Eole Water zmodyfikowała turbinę wiatrową tak, by produkowała ona wodę z wilgotnego powietrza. Przedsiębiorstwo zapewnia, że urządzenie WMS1000 może pozyskać nawet 1000 litrów wody na dobę. Niewykluczone zatem, że okaże się niezwykle pomocne w odległych, ubogich w wodę regionach Afryki czy Azji. Obecnie na pustyni w pobliżu Abu Zabi pracuje prototypowa turbina o wysokości 24 metrów, która produkuje 62 litry wody na godzinę. WMS1000 najpierw zamienia energię wiatru na energię elektryczną. Jest ona wykorzystywana do zasysania powietrza przez dziób turbiny. Powietrze trafia następnie do elektrycznych systemów chłodzących, gdzie oddaje wilgoć. Pozyskana w ten sposób woda kierowana jest stalowymi rurami w dół do zbiornika, w którym jest filtrowana i oczyszczana. Przedstawiciele Eole Water mówią, że ich turbiny świetnie sprawdzą się np. w Indonezji, w skład której wchodzą tysiące niewielkich wysp, na których zbudowanie centralnego systemu wodociągów jest niemożliwe. Jednak, jak sami zauważają, na przeszkodzie może stać wysoki koszt turbiny. Jedno urządzenie kosztuje obecnie 500-600 tysięcy euro, więc z pewnością nie będzie na nie stać niewielkich ubogich społeczności. Jednak z czasem, jeśli zainteresowanie takim sposobem produkcji wody będzie rosło, cena turbin będzie mogła zostać obniżona.
-
Sąsiadujące grupy szympansów wolą różne sposoby rozbijania orzechów, choć żyją praktycznie w takim samym otoczeniu. Oznacza to, że tak jak i my, dzieląc przestrzeń i zasoby, są w stanie podchodzić do nich na swój sposób, tworząc unikatową kulturę. Zespół Lydii Luncz z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka badał dzikie szympansy z Parku Narodowego Taï w południowo-zachodnim Wybrzeżu Kości Słoniowej. Okazało się, że małpy optowały za różnymi narzędziami do rozbijania orzechów: kamiennymi lub drewnianymi młotkami o rozmaitych rozmiarach. Różnice utrzymywały się nawet wtedy, gdy pewne osobniki zmieniały od czasu do czasu stado. Udokumentowaliśmy różnice w wyborze młotka w obrębie pojedynczego wycinka lasu, gdzie członkowie 3 sąsiadujących ze sobą szympansich społeczności regularnie się ze sobą kontaktują i nie są w związku z tym genetycznie zróżnicowani [odmienni]. Jedna z grup wykazywała upodobanie do kamiennych dziadków do orzechów, które utrzymywało się przez cały sezon, nawet wtedy, gdy orzechy leszczyny afrykańskiej (Coula edulis) były bardziej miękkie i pozostałe dwie grupy zaczynały sięgać po drewniane narzędzia (nie trzeba tłumaczyć, że w lesie łatwiej o drewno niż kamień). Preferencje nie ograniczały się do samego materiału, ale dotyczyły również rozmiaru młotka. Zespół z Lipska wyjaśnia, że w ramach wcześniejszych badań odnotowywano kulturalne różnice między szympansami, ale miało to miejsce głównie w przypadku grup zamieszkujących oddalone obszary. W takiej sytuacji nie można wykluczyć wyjaśnienia, że u podłoża tego zjawiska leżą odmienności natury genetycznej albo reakcja na habitat. W przyszłości Niemcy zamierzają ustalić, w jaki sposób samice zmieniające stada przejmują obyczaje swojej nowej grupy.
-
Archeologowie z University of Cambridge trafili na dowody istnienia nieznanego dotychczas języka, którym posługiwała się część ludności imperium asyryjskiego. Uczeni pracujący w Ziyaret Tepe w południowo-wschodniej Turcji (około 60 km na wschód od miasta Diyarbakir), gdzie prawdopodobnie znajdowało się asyryjskie miasto Tushan uważają, że odkrytym przez nich językiem posługiwały się osoby deportowane do Tushan z gór Zagros (współczesny Iran). Władcy Asyrii przenieśli tych ludzi na teren dzisiejszej Turcji, zmuszając ich do budowy pogranicznego miasta i uprawy okolicznych ziem. Ślady zaginionego języka odnaleziono na pojedynczej glinianej tabliczce, która zachowała się dzięki temu, iż około VIII wieku p.n.e w pałacu w Tushan wybuchł pożar i wypalił glinę. Pismem klinowym utrwalono na niej imiona kobiet, które zostały przydzielone do pałacu i lokalnej asyryjskiej administracji. W sumie możemy odczytać około 60 imion. Jedno czy dwa to imiona asyryjskie, a kilka innych pochodzi ze znanych nam już języków, takich jak luwijski czy hurycki. Jednak większość imion pochodzi z języka, którego nie znamy. Jeśli prawdziwa jest teoria, że osoby mówiące tym językiem pochodziły z zachodniego Iranu, to pozwoli nam to na uzupełnienie mapy językowej tego pierwszego na świecie wieloetnicznego imperium. Z istniejących tekstów wiemy, że Asyryjczycy podbijali tamte tereny. Teraz mamy tutaj nieznany język, być może właśnie z tamtego obszaru i niewykluczone, że na odkrycie czekają kolejne dowody na jego istnienie - mówi doktor John MacGinnis. Intensywne prace archeologiczne trwają w Ziyaret Tepe od 1997 roku. Ostatnio zdobyto dowody wskazujące, że znajdowało się tam pograniczne miasto Tushan, a odkopane ruiny monumentalnego budynku to pozostałości pałacu gubernatora, który został wzniesiony za panowania króla Aszumasirpala II (884-859 p.n.e). To właśnie za jego rzadów Asyria stała się jedną z największych światowych potęg. Tabliczkę z imionami znalazł doktor Dirk Wicke z Uniwersytetu w Monguncji, który pracuje pod kierunkiem profesora Timothy’ego Matneya z University Akron. Jej odczytanie zlecono MacGinnisowi. Ten zidentyfikował na niej 144 imiona, z których 59 można odczytać. Uczony dokonał szczegółowej analizy zabytku, dzięki czemu wykluczył, iż większość imion mogła zostać zapisana w językach imperium asyryjskiego czy innych znanych wcześniej języków ówczesnego świata. Nawet najbardziej swobodna interpretacja wykazała, że jedynie 15 imion można przypisać do znanego języka. Doktor MacGinnis wysunął też teorie, dotyczące pochodzenia nieznanego języka. Według jednej z nich jest to język szubryjski, którym mówiła miejscowa ludność przed asyryjskim podbojem. Dotychczas nie znaleziono żadnego zabytku pisanego tego języka. Co więcej, język ten był prawdopodobnie dialektem huryckiego. Natomiast sam hurycki jest znany, a imiona na tabliczce nie przypominają tego języka. Druga z teorii MacGinnisa dopuszcza,że mamy do czynienia z językiem, którym mówił lud Muszków. Ludzie ci przybyli do wschodniej Anatolii mniej więcej w tym samym czasie, w którym powstała tabliczka. Jednak spisanie imion tych ludzi w kontekście przydzielenia ich do służby w pałacu musiałoby oznaczać, że zostali wzięci do niewoli lub osiedlili się w okolicy. Na to zaś brak jest historycznych dowodów. Najbardziej przekonująca jest zatem teoria o przesiedleńcach z gór Zagros. Tym bardziej, że z danych o asyryjskim podboju tych terenów wiemy, iż na jednym z obszarów występował nieznany nam język.
-
Zespół Fabiany Benatti z Uniwersytetu w Sao Paulo stwierdził, że po liposukcji brzucha u kobiet może dojść do zwiększenia ilości tłuszczu wisceralnego, który otacza narządy wewnętrzne. Da się temu zapobiec, pamiętając o regularnej gimnastyce (Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism). Tłuszcz nie jest bierną tkanką. Jego chirurgiczne usuwanie może mieć poważne konsekwencje, takie jak kompensacyjny wzrost tłuszczu wisceralnego [...]. To istotne spostrzeżenie, ponieważ liczne badania wykazały, że brzuszne rozmieszczenie tłuszczu zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, np. choroby niedokrwiennej serca czy nadciśnienia, oraz cukrzycy typu 2. W brazylijskim studium uwzględniono 36 kobiet o prawidłowym wskaźniku masy ciała (BMI), które poddały się liposukcji podskórnej tkanki tłuszczowej z brzucha. Przed zabiegiem wszystkie panie prowadziły siedzący tryb życia. Połowę wylosowano do programu ćwiczeń, rozpoczynającego się 2 miesiące po odsysaniu, reszta nie zmieniała swojego postępowania. Trzy razy w tygodniu panie z pierwszej grupy ćwiczyły na bieżni i wykonywały lekki trening siłowy. Po 4 miesiącach badane prowadzące siedzący tryb życia nadal miały płaski brzuch, ale zasoby ich tłuszczu trzewnego powiększyły się średnio o 10%. U kobiet aktywnych fizycznie nie odnotowano takiego wzrostu. Za pomocą tomografii komputerowej 3-krotnie oceniano rozmieszczenie tkanki tłuszczowej: przed interwencją chirurgiczną (PRE) oraz 2 i 6 miesięcy po zabiegu (POST2 i POST6). W tych samych momentach mierzono także skład ciała, różne parametry metaboliczne i spożycie kalorii. Przed liposukcją i po upływie pół roku analizowano całkowity wydatek energetyczny ustroju, wydolność fizyczną, rozmiary adipocytów podskórnych oraz ekspresję genów związanych z metabolizmem lipidów. Jak wspomnieliśmy wcześniej, choć po 6 miesiącach kobiety z nietrenującej grupy nadal miały mniej podskórnej tkanki tłuszczowej, w porównaniu do stanu sprzed operacji nastąpił 10-proc. wzrost ilości trzewnej tkanki tłuszczowej i spadek wydatkowania energii. Spożycie kalorii, rozmiary adipocytów i ekspresja genów nie zmieniły się z czasem. Benatti podkreśla, że nie wiadomo, czemu po liposukcji dochodzi do rozrostu śródbrzusznej tkanki tłuszczowej. Sądzimy jednak, że ten magazyn tłuszczu jest metabolicznie bardziej aktywny niż inne depozyty. Nie da się też wykluczyć innego wytłumaczenia, że zabieg niszczy architekturę adipocytów pod skórą, więc przybywający tłuszczyk musi być kierowany do nietkniętych komórek w głębszych warstwach ciała.
-
Kokaina wpływa na białko regulujące plastyczność mózgu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Chroniczne wystawienie na oddziaływanie kokainy ogranicza ekspresję białka regulującego plastyczność mózgu. Prowadzi to do strukturalnych zmian w mózgu, które zwiększają wrażliwość na nagradzające działanie narkotyku. Badania prowadzono na myszach. Jak tłumaczy dr David Dietz z Uniwersytetu w Buffalo, jednym z najważniejszych skutków ograniczenia ekspresji białka Rac1 jest znaczny wzrost liczby kolców dendrytycznych w pewnym ośrodku nagrody w mózgu - jądrze półleżącym. Manipulując poziomem Rac1, Amerykanie byli w stanie kontrolować, czy mysz stawała się uzależniona (nie dopuszczali do "wzmocnienia" ośrodka nagrody pod wpływem kontaktu z narkotykiem). Zespół Dietza chwali się, że jako pierwszy zastosował białko aktywowane światłem do modulowania plastyczności mózgu. Akademicy z Buffalo zauważyli, że powtarzalny kontakt z kokainą zmniejsza ilość aktywnego Rac1 - niewielkiej GTP-azy (enzymu), który w innych systemach kontroluje remodelowanie aktyny cytoszkieletu i tym samym wpływa na plastyczność synaptyczną. Później wykazano, że lokalne wyłączenie genu Rac1 wystarczy, by wzrosło zagęszczenie niedojrzałych kolców dendrytycznych w neuronach jądra półleżącego. Dla odmiany aktywowana światłem forma białka blokowała zdolność kokainy do wytworzenia takiego efektu. -
Z pisma Lancet Oncology dowiadujemy się, że około 2 milionów przypadków nowotworów jest spowodowanych infekcjami. Naukowcy z Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem przyjrzeli się 27 typom nowotworów w 184 krajach świata. Z uzyskanych przez nich danych wynika, że za 16% nowotworów odpowiadają infekcje wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV), Helicobacter pylori oraz wirusami żółtaczki typu B i C. Wszystkim tym zakażeniom można zapobiegać lub je leczyć, a na największe niebezpieczeństwo narażeni są mieszkańcy krajów rozwijających się. Na przykład w Azji nowotwory spowodowane infekcjami stanowią 22,9% wszystkich przypadków tych chorób, podczas gdy w Wielkiej Brytanii - 7,4%. U kobiet najczęściej (60%) wskutek infekcji rozwija się rak szyki macicy. U mężczyzn (80%) nowotwory nerek i układu trawiennego. Infekcje niektórymi wirusami, bakteriami i pasożytami stanowią jedne z największych, możliwych do zapobiegnięcia, przyczyn nowotworów. Zastosowanie istniejących dostępnych metod zapobiegania, takich jak szczepienia czy leczenie skierowane przeciwko mikroorganizmom mogą mieć zauważalny wpływ na przyszłe rozprzestrzenianie się nowotworów na świecie - stwierdzili Catherine de Martel i Martyn Plummer, którzy stali na czele zespołu badawczego.
-
Amerykańska Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery informuje, że okres od maja 2011 do kwietnia 2012 był najcieplejszym 12-miesięcznym okresem w historii USA od czasu, gdy robione są szczegółowe pomiary temperatury na terenie całego kraju. W dużej mierze przyczyniły się do tego wyjątkowo ciepły kwiecień i marzec. W kwietniu średnie temperatury były o 3,6 stopnia Fahrenheita wyższe od średniej wieloletniej dla tego miesiąca. Był to trzeci najgorętszy kwiecień w historii. Z kolei tegoroczny marzec pobił wszelkie rekordy. Był najcieplejszym marcem w historii USA. Dla całego okresu maj 2011-kwiecień 2012 średnia temperatura była o 2,8 stopnia Fahrenheita wyższa od średniej za lata 1901-2000. Z kolei dla samego stycznia-kwietnia 2012 średnia temperatura wynosiła 45,4 stopnia Fahrenheita (7,44 stopnia Celsjusza) i była aż o 5,4 stopnia Fahrenheita wyższa od średniej wieloletniej. W kwietniu zanotowano też niższe średnie opady i rekordowo skąpą (trzecią z najmniejszych) pokrywę śniegu. Pojawiły się też wstępne doniesienia o 228 tornadach, czyli powyżej średniej za lata 1991-2010. Rekordowy pod względem liczby tornad pozostaje jednak ubiegłoroczny kwiecień, gdy zaobserwowano ich aż 750.
-
Długo żyjące gryzonie mają dużo czynnika chroniącego mózg
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Przeciętny golec (Heterocephalus glaber), gryzoń z pustynnych obszarów Afryki Wschodniej, żyje 25-30 lat, w czasie których wykazuje niewielki spadek aktywności, zdolności rozrodczych i poznawczych. Okazuje się, że kluczem do długiego życia w dobrej formie jest podtrzymywanie wysokich stężeń neureguliny-1 (NRG-1) - białka zaangażowanego m.in. w proces rozwoju neuronów oraz budowania połączeń pomiędzy nimi. U golców najwyższe stężenia czynnika wzrostu NRG-1 występują w móżdżku - wyjaśnia Yael Edrey, doktorant z Centrum Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Teksańskiego w San Antonio. Edrey jest autorem badania, w ramach którego porównywano stężenie NRG-1 w ciągu życia 7 gatunków gryzoni: od myszy i świnek morskich po golce. Podczas eksperymentu poziomy NRG-1 monitorowano u golców w wieku od 1 dnia do 26 lat. Maksymalna długość życia pozostałych 6 gatunków gryzoni wynosiła od 3 do 19 lat. Móżdżek koordynuje ruchy i pozwala utrzymać równowagę, dlatego Amerykanie spekulowali, że długo żyjące gryzonie będą mieć szczególnie wysokie stężenia NRG-1 w tej części mózgu, co pozwoliłoby im zachować zdrowy poziom aktywności. Okazało się, że mieli rację, bo w obrębie każdego gatunku najdłużej żyjące osobniki wykazywały najwyższy "życiowy" poziom NRG-1. Golce mogły się pochwalić zaopatrzeniem najmniej czułym na przeciwności losu i starzenie. U myszy i ludzi stężenia NRG-1 spadają [natomiast] z wiekiem. Silna korelacja między chroniącym mózg czynnikiem a maksymalną długością życia wyznacza nowy kierunek badań nad starzeniem. Potwierdza ona wcześniejsze ustalenia, że to nie natężenie stresu oksydacyjnego, z jakim spotyka się organizm, determinuje długość życia; ważniejsze wydają się mechanizmy ochronne - podkreśla dr Rochelle Buffenstein. Chociaż wyników nie da się bezpośrednio odnieść do ludzi, naukowcy zaznaczają, że pozwalają wyciągnąć wnioski odnośnie do roli NRG-1 w podtrzymaniu integralności neuronów. -
Rozwój czerniaka, najbardziej śmiercionośnego nowotworu skóry, od dawna był łączony z ekspozycją na słońce. Teraz uczeni z Broad Institute i Dana-Faber Cancer Institute zsekwencjonowali genomy 25 metastatycznych guzów czerniaka, potwierdzając w ten sposób rolę słońca w jego powstawaniu oraz odkrywając ważne dla formowania się guza zmiany genetyczne. Badania genetyczne guzów nowotworowych były dotychczas prowadzone bardzo wybiórczo. Były to badania przekrojowe, dotyczące wielu rodzajów nowotworów, podczas których porównywano tylko te fragmenty genomu, które brały udział w produkcji protein. Analiza pełnego genomu aż 25 guzów to samo w sobie niezwykle wymagające i czasochłonne zadanie. Jednak dzięki niemu można zdobyć informacje, które są niedostępne w żaden inny sposób. Zsekwencjonowanie całego genomu zapewnia bogactwo informacji, które nie mogą być zdobyte dzięki sekwencjonowaniu eksomu - stwierdził doktor Levi A. Garraway, współautor badań. Przyglądając się całemu genomowi można znacznie bardziej dokładnie określić częstotliwość mutacji i ich różne rodzaje oraz z większą precyzją opisać przebieg wywoływanej ultrafioletem mutagenezy czerniaka - dodał drugi z autorów badań, Michael F. Berger. Dzięki swoim badaniom uczeni dowiedzieli się, że liczba mutacji rośnie wraz z czasem ekspozycji na słońce. Wykryto też wiele różnych mutacji strukturalnych. Tak, jak się spodziewano, odkryto znane już mutacje w genach BRAF i NRAS. Występowały one w 24 z 25 guzów. Oba te geny biorą udział w przekazywaniu sygnałów istotnych dla wzrostu komórek. Naukowców całkowicie zaskoczyły zaś zaobserwowane mutacje w genie PREX2. To gen znany z tego, że po zmutowaniu blokuje w nowotworach piersi supresję nowotworu. Mutację tego genu wykryto u 44% pacjentów, a w poszerzonej próbie 107 guzów częstotliwość mutacji wynosiła 14 procent. Naukowcy nie rozumieją sposobu działania zmutowanego PREX2. Gdy pracuje on normalnie, współdziała z proteiną PTEN, która blokuje rozwój guza. Badania na myszach pokazały, że zmutowany PREX2 w jakiś sposób przyspiesza wzrost guzów. Tymczasem w przypadku czerniaka znaleziono na przestrzeni całego genomu liczne zmutowane PREX2. Co ciekawe, mutacje były obecne nie tylko w typowych miejscach, które przeradzają się w onkogen. Uczeni mówią, że wzorzec mutacji był podobny do typowego dla genu supresora nowotworu, ale z funcjonalnego punktu widzenia jego zachowanie bardziej przypominało onkogen. Naukowcy uważają, że warto bliżej przyjrzeć się takim niespodziewanym znaleziskom w genomie nowotworu, gdyż być może wzięcie ich na cel pozwoli na opracowanie skuteczniejszych metod terapeutycznych.