-
Liczba zawartości
37636 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Olbrzymie owady zaczynały rządzić przestworzami w czasach, gdy ziemska atmosfera była bogata w tlen. Później ok. 150 mln lat temu pojawiły się ptaki, które zaburzyły tę zależność i owady stały się mniejsze mimo rosnącej zawartości O2. Owady osiągnęły największe rozmiary ok. 300 mln lat temu w górnym karbonie i wczesnym permie. To wtedy żyła Meganeura monyi, praważka spokrewniona z dzisiejszymi jętkami i ważkami, u której rozpiętość skrzydeł wynosiła aż 75 cm. Zaproponowana ok. 100 lat temu teoria przypisuje prehistoryczny gigantyzm dużemu stężeniu tlenu w atmosferze (hiperoksji). W permie wynosiło ono 30%, w porównaniu do dzisiejszych 21%. Oznacza to, że owady latające mogły wtedy za pomocą stanowiących "wąskie gardło" tchawek pozyskać ilość gazu wystarczającą do zasilenia wymagającego metabolizmu dużego organizmu. Matthew Clapham i Jered Karr z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz znaleźli dowody na potwierdzenie tej teorii. Najpierw musieli jednak przeanalizować ponad 10,5 tys. sfosylizowanych owadzich skrzydeł. Stworzenie bazy danych zajęło duetowi aż 1,5 roku. Wysiłek się jednak opłacił, bo zestawienie wykazało, że przez pierwsze 150 mln lat ewolucji maksymalna rozpiętość skrzydeł owadów uskrzydlonych idealnie odzwierciedlała zawartość tlenu w atmosferze. Kiedy stężenie O2 szczytowało w permie, owady były największe. Późniejszy spadek ilości tlenu pociągnął za sobą spadek wielkości insektów. Korelacja między O2 a gabarytami owadów zniknęła jednak 130-140 mln lat temu we wczesnej kredzie. Mimo że zawartość tlenu w atmosferze ponownie sięgnęła 15%, owady nie stały się większe. Wręcz przeciwnie, zmalały. Powód? Przestworza zasiedliły inne zwierzęta - ptaki. Z drapieżnymi ptakami na ogonie potrzeba zachowania manewrowości stała się siłą napędową ewolucji. Jak można się domyślić, faworyzowała ona mniejsze rozmiary. W jurze małe dinozaury zaczęły porastać piórami. Do wczesnej kredy proces przybrał na sile, w dodatku na skrzydłach nowych obywateli nieba pojawiły się skrzydełka, pióra wygaszające w trakcie lotu zawirowania powietrza, co zwiększało zwinność manewrów wykonywanych przy niewielkiej prędkości. Choć małe owady, a takie z kilkumilimetrową rozpiętością skrzydeł występowały zawsze, nawet w dobie gigantów, nadal okazywały się zbyt szybkie i zwinne, los dużych był już właściwie przypieczętowany. Uzasadniając swój pomysł, że to ptaki wywierały presję ewolucyjną na wielkość owadów, Clapham i Karr argumentują, że niewiele innych zdarzeń środowiskowych czy biologicznych mogłoby zadziałać w ten sposób. Mniej więcej w tym samym czasie - choć trochę później - pojawiły się rośliny okrytonasienne, ale trudno byłoby wykazać, czemu miałoby to wpłynąć na duże drapieżne owady. Ostateczną interpretację wyników utrudnia brak skamieniałości owadzich z kilku okresów. Wydaje się np., że latające pterozaury, które pojawiły się w późnym triasie, wpłynęły nieznacznie na wielkość owadów, bo w triasie były one nieco większe niż w kredzie. Jednak licząca sobie 20 milionów lat luka w zapisie kopalnym owadów oraz fakt, że w mniej więcej w tym samym czasie spadło stężenie tlenu, komplikują sprawę. Zestawiając wielkość owadów z ilością tlenu, naukowcy bazowali na modelu Geocarbsulf, opracowanym przez geologa z Uniwersytetu Yale Roberta Bernera. Gdy analizy powtórzono z wykorzystaniem innych modeli, uzyskano podobne rezultaty.
-
Firma Corning opracowała niezwykle cienkie, elastyczne szkło, które można zginać jak nigdy przedtem. Willow Glass posłuży do budowy wyświetlaczy o niespotykanych kształtach, umożliwi też tworzenie bardzo lekkich urządzeń elektronicznych czy tworzenia dużych „inteligentnych powierzchni“. Niezwykle istotną cechą nowego szkła jest możliwość pracy z nim w temperaturze do 500 stopni Celsjusza. Przy produkcji elektroniki często występują wysokie temperatury, więc używane materiały muszą być na nie odporne. Dzięki tej właściwości Willow Glass umożliwi seryjne tworzenie urządzeń elektronicznych metodą roll-to-roll. Tego typu produkcja, podczas której rolka może mieć długość nawet 50 kilometrów, była dotychczas możliwa tylko na plastiku i metalu. Willow Glass ma i tę zaletę, że współczesne polimery, które mogłyby stanowić konkurencję dla bardzo elastycznego szkła, nie pozwalają na osiąganie tak wysokich temperatur pracy. Nowe szkło produkowane jest według opracowanej przez Corning technologii, której ciągłe udoskonalanie pozwoliło na stworzenie szkła o grubości 100 mikrometrów (0,1 mm).
-
Toyota rozpocznie testy systemu V2H, który pozwala na zasilanie domu z hybrydowej Toyoty Prius. Dzięki temu właściciele takich pojazdów będą mogli np. ładować swój samochód w nocy, gdy energia elektryczna jest najtańsza, a tę część energii, której nie zużyją do jazdy wykorzystają do zasilania swojego domu w godzinach szczytu, gdy za prąd trzeba zapłacić najwięcej. Akumulatory samochodu posłużą też do awaryjnego zasilania domu w przypadku braku konwencjonalnego zasilania. Toyota twierdzi, że system V2H może zapewnić przeciętnemu japońskiemu domowi energię na cztery doby.
-
Jeszcze w bieżącym roku do rąk użytkowników trafi Steam dla Linuksa. Nad programem, o którego ewentualnym powstaniu plotkuje się od lat, sprawuje pieczę sam szef Valve, Gabe Newell. Oczywiście Steam nie ma racji bytu bez gier. Najprawdopodobniej pierwszym tytułem, w jaki będą mogli zagrać użytkownicy Linuksa będzie Left 4 Dead 2. W kolejce czekają podobno Half-Life i Portal. Nie wiadomo, kiedy dokładnie Steam dla Linuksa zadebiutuje. Jednak Newell zapewnił, że nastąpi to w bieżącym roku. Później wszystko będzie zależało od producentów gier i ich chęci stworzenia portów swoich produktów na opensource’owy system.
-
Dla przedstawicieli naszego kręgu kulturowego czas to prosta: przeszłość znajduje się za nami, przyszłość przed nami. Okazuje się, że dla członków plemienia Yupno z Papui-Nowej Gwinei czas biegnie zupełnie inaczej, bo pod górkę, w dodatku nie da się go zobrazować linearnie. Antropolodzy są zafascynowani swoim odkryciem i podkreślają, że wcześniej nie opisano oznaczeń czasu zakotwiczonych w topografii terenu. Rafael Núñez z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego udał się w rejon gór Finisterre na północnym wschodzie Papui-Nowej Gwinei. Jego zespół badał tam Yupno żyjących w wiosce Gua. Analiza nagrań tubylców gestykulujących podczas mówienia o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości ujawniła, że wspominając o przeszłości, Yupno wskazują w dół w kierunku ujścia rzeki. Napomykając o przyszłości, pokazują zaś w górę w kierunku leżących nad Gua źródeł tej samej rzeki. Postępują tak niezależnie od miejsca, w którym się aktualnie znajdują, co oznacza, że zawsze orientują się w terenie. Gdy np. wspominają o przeszłości, stojąc przodem do źródeł, wykonują gest do tyłu i w dół, a dywagując o przyszłości przodem do ujścia, do tyłu i w górę. Kalifornijczycy podejrzewają, że obrazowanie czasu Yupno można wyjaśnić pochodzeniem. Ludzie ci przypłynęli od ujścia rzeki, a później wspięli się do położonej na wysokości 2500 m n.p.m. doliny, dlatego niziny kojarzą im się z przeszłością, a góry z przyszłością. Co ciekawe, czas nie jest dla Yupno linią. Dzieje się tak, bo przez ujście rzeki, wioskę Gua i źródła rzeki nie da się przeprowadzić prostej. Wewnątrz domów, gdzie brak wskazówek topograficznych, odczuwanie czasu się zmienia oraz indywidualizuje. Przeszłość znajduje się za wyniesionym wyjściem z chaty, a przeszłość pokazuje się w innym kierunku. Ponieważ w poszczególnych chatach wyjście znajduje się trochę wyżej lub trochę niżej, każda z nich ma własną linię czasu.
-
System Windows 8 będzie dostarczany wraz z oprogramowaniem antywirusowym Microsoftu. Jeśli jednak użytkownik zainstaluje oprogramowanie innej firmy, microsoftowy antywirus automatycznie się wyłączy. Będzie on działał jedynie wtedy, gdy na komputerze nie będzie żadnego innego programu antywirusowego lub zainstalowany program firmy trzeciej będzie nieaktualny. Wydawałoby się, że to ustępstwo Microsoftu na rzecz producentów antywirusów. Jednak w rzeczywistości, jak twierdzi firma McAfee, to ukłon w stronę producentów OEM. Często dostarczają oni komputery z programem antywirusowym i otrzymują od jego producenta prowizję, gdy właściciel komputera wykupi licencję. Jeśli Windows 8 byłby dostarczany z zawsze działającym antywirusem, producenci OEM straciliby jedno ze źródeł dochodów. Windows 8 będzie też ostrzegał użytkownika, gdy będzie wygasała licencja na używane przezeń oprogramowanie oraz dostarczy informacji o tym, w jaki sposób można odnowić licencję. Po 15 dniach ostrzeżeń, gdy użytkownik nie zaktualizuje antywirusa, Windows zaproponuje mu instalację microsoftowego Windows Defendera. Dzięki temu można będzie skorzystać z modułu antyspamowego Defendera oraz antywirusowego Security Essentials.
-
Wybór zdjęcia do profilu na portalu społecznościowym zależy nie tylko od osobistych preferencji, ale i od nieuświadamianych różnic kulturowych. Wcześniejsze badania wykazywały, że kultura wpływa na doświadczanie świata i przetwarzanie informacji. W kulturze Zachodu ludzie myślą o sobie w kategoriach indywidualizmu - jak o niezależnych bytach - natomiast w kulturze Wschodu kładzie się nacisk na kolektywizm i powiązania między jednostkami. Patrząc na scenę czy malując obraz, na Zachodzie bardziej skupiamy się na centralnych obiektach czy twarzy, natomiast Azjaci przywiązują dużą wagę również do kontekstu, np. widoku za osobą. Dr Denise Park z Uniwersytetu Teksańskiego w Dallas i dr Chih-Mao Huang z University of Illinois chciały sprawdzić, czy opisane wzorce znajdują swój wyraz także w cyberprzestrzeni. Przyjrzały się zdjęciom profilowym ponad 500 aktywnych użytkowników Facebooka z USA i wschodniej Azji - Hongkongu, Singapuru oraz Tajwanu. Panie psycholog zauważyły, że najważniejszym elementem fotografii Amerykanów częściej były twarze, podczas gdy zdjęcia Azjatów "degradowały" twarz, obejmując więcej cech tła. W porównaniu do osób z Azji, mieszkańcy USA wykazywali większą intensywność uśmiechu. Wpływy kulturowe na autoprezentację online mogą się zmieniać z czasem i po przeprowadzce w inne miejsce. Na przykładzie jednej z próbek Park i Huang zademonstrowały bowiem, że Amerykanie studiujący na Tajwanie i Tajwańczycy uczący się w USA dostosowują swoje zdjęcia profilowe do preferencji kraju gospodarzy. W tym miejscu warto przypomnieć badania dr. Takahiko Masudy z University of Alberta, który przed 5 laty udowodnił, że kultura jest kluczem do interpretacji emocji i wyrazu twarzy. Jeśli standardem jest kontrolowanie uczuć, jak np. w Japonii, uwaga rozmówców skupia się na oczach. W kulturach otwarcie wyrażających emocje, czyli w kulturach zachodnich, za najważniejszy punkt twarzy uchodzą usta. Przekłada się to np. na emotikony wykorzystywane przy pisaniu maili czy SMS-ów. W USA smutek wyraża znak lub :-(, a zadowolenie, szczęście albo :-). W Kraju Kwitnącej Wiśni emotikony wyrażające wymienione uczucia wyglądają zgoła inaczej... Radość to (), a smutek (;_.
-
Najnowsze dane uzyskane przez Chandra X-ray Obserwatory wskazują, że astronomowie zaobserwowali czarną dziurę, która jest właśnie wyrzucana ze swojej galaktyki. Opuszcza ją z prędkością wielu milionów kilometrów na godzinę. Wspomniana czarna dziura prawdopodobnie zderzyła się z inną czarną dziurą, połączyła z nią i została odrzucona przez fale grawitacyjne. Trudno uwierzyć, że supermasywna czarna dziura, która ma masę miliony razy większą niż Słońce, może w ogóle zostać przesunięta, nie mówiąc już o wyrzuceniu jej z wielką prędkością z galaktyki. Ale najnowsze dane potwierdzają teorię, że fale grawitacyjne - przewidziane przez Einsteina, ale nigdy nie wykryte bezpośrednio - mogą oddziaływać z gigantyczną siłą - mówi Francesca Civano z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA). Możliwość wyrzucenia czarnej dziury z galaktyki oznacza, że w przestrzeni kosmicznej może krążyć wiele takich struktur. Nie jesteśmy w stanie ich wykryć, ponieważ gdy opuściły galaktykę wchłonęły cały otaczający je gaz. Odkrycia wspomnianej na wstępie czarnej dziury dokonano obserwując system CID-42 znajdujący się w środku galaktyki odległej o około 4 miliardy lat świetlnych. Najpierw za pomocą Teleskopu Hubble’a odkryto w CID-42 dwa różne niewielkie źródła światła. Dodatkowe obserwacje przeprowadzone za pomocą teleskopów Magellan i Very Large Telescope sugerowały, że oba źródła oddalają się od siebie z prędkością co najmniej 4,8 milionów kilometrów na godzinę. Wcześniejsze obserwacje za pomocą Chandra wskazywały na istnienie bardzo jasnego źródła promieniowania X, które mogło pochodzić z materiału otaczającego jedną lub więcej supermasywnych czarnych dziur. Jednak, jako że Chandra nie był dokładnie nakierowany na CID-42, nie można było uzyskać odpowiednio ostrego obrazu. Dopiero po ustawieniu Chandry okazało się, że źródłem promieniowania jest pojedyncza czarna dziura. Zdaniem naukowców, doszło do zderzenia galaktyk oraz czarnych dziur znajdujących się w ich centrach. Czarne dziury połączyły się, tworząc jedną strukturę, a ta została wyrzucona z galaktyki siłą fal grawitacyjnych wywołanych przez zderzenie. Poruszająca się dziura jest jednym źródłem promieniowania, a drugim - nowo utworzona gromada gwiazd. Taki scenariusz jest zgodny z niedawno przeprowadzanymi symulacjami łączenia się czarnych dziur. Specjaliści zauważają, że są możliwe jeszcze dwa inne wyjaśnienia tego, co dzieje się w CID-42. Jedno z nich to założenie, że doszło do spotkania trzech supermasywnych czarnych dziur, z których ta najjaśniejsza została odrzucona. Druga teoria zakłada, że CID-42 zawiera dwie supermasywne czarne dziury, które krążą wokół siebie po spirali i w końcu się połączą. Oba wyjaśnienia wymagają jednak, by co najmniej jedna z czarnych dziur była niezwykle ciemna. Chandra wykrywa bowiem tylko jedno źródło promieni X. A to oznacza, że najprawdopodobniej właściwe jest założenie o czarnej dziurze wyrzuconej z galaktyki.
-
Komary mogą bez uszczerbku na zdrowiu latać w deszczu dzięki swojej niewielkiej masie ciała i wytrzymałemu egzoszkieletowi. Wiedząc, że pojedyncza kropla waży niekiedy 50-krotnie więcej, a mimo to owad przeżywa wycieczki podczas opadów, naukowcy z Georgia Institute of Technology posłużyli się szybką fotografią, by stwierdzić, jak to możliwe. Podczas eksperymentów wykorzystano arenę w postaci krytej siatką akrylowej klatki. Deszcz symulowano za pomocą strumienia wody. Wszystkie badane osobniki (6) przeżyły kolizję. Siła kolizji musi dorównywać oporowi ze strony owada. Komary w całości jej nie równoważą, ale po prostu poddają się przepływowi - podkreśla prof. David Hu. Poza tym Hu i jego doktorant Andrew Dickerson filmowali owady wystawione na oddziaływanie prawdziwego deszczu. Zauważyli, że podczas uderzenia komar przywiera do przodu kropli i przelatuje z nią 20 długości swojego ciała. By przeżyć, musi się od niej oddzielić. Dokonuje tego za pomocą nóg i skrzydeł, których opory aerodynamiczne odwracają ciało od punktu zetknięcia. Amerykanie odkryli, że siła uderzenia nie jest duża, bo z powodu niewielkiej masy komarów krople w niewielkim stopniu wytracają pęd. Najbardziej zaskakującą częścią projektu było odkrycie, jak wytrzymałymi lotnikami są komary podczas deszczu. Gdyby przeskalować siłę uderzenia na człowieka, nie przeżylibyśmy. Można to porównać do stania na drodze i bycia potrąconym przez samochód - tłumaczy Dickerson. Zespół ma nadzieję, że wyniki tych eksperymentów przydadzą się podczas projektowania miniaturowych urządzeń latających dla wojska czy ratownictwa.
-
Toshiba jest pierwszym producentem, w którego ofercie znajdą się dyski SSD z układami NAND wykonanymi w technologii 19 nanometrów. Japońska firma zaprezentowała właśnie rodzinę nośników THNSNF. W jej skład wejdą SSD THNSNFxxxGBSS (wysokość 9,5 mm, interfejs SATA 6Gb/s, pojemności od 64 do 512 gigabajtów), THNSNFxxxGCSS (wysokość 7 mm, SATA 6Gb/s, pojemności 64-512 GB) oraz THNSNFxxxGMCS (mSATA, pojemności 64, 125 i 256 GB). Wszystkie urządzenia charakteryzują się maksymalną prędkością odczytu sięgającą 524 MB/s. Prędkość zapisu to 461 lub, w przypadku najmniejszych pojemności, 440 MB/s. Wszystkie są w stanie wykonać 80 000 lub, najmniejsze pojemności, 50 000 operacji wejścia/wyjścia na sekundę. Urządzenia wykonano w technologii MLC (multi-level cell). Wykorzystano w nich zaawansowane technologie korekcji błędów oraz funkcję TRIM, która informuje SSD o danych które nie będą już dłużej potrzebne i pozwala na ich usunięcie. Produkcja nośników z rodziny THNSNF rozpocznie się w sierpniu.
-
Podawane przez 2 miesiące wysokie dawki żeń-szenia pięciolistnego (Panax quinquefolius) skuteczniej niż placebo zwalczają zmęczenie u pacjentów z chorobami nowotworowymi. Jak ujawnił zespół z Mayo Clinic, w studium uwzględniono 340 osób, które zakończyły lub znajdowały się w trakcie leczenia onkologicznego (60% grupy stanowiły kobiety z rakiem piersi). Codziennie podawano im placebo lub kapsułki z 2000 mg sproszkowanego korzenia żeń-szenia pięciolistnego. W gotowych preparatach żeńszeniowych surowiec jest czasem przetwarzany z wykorzystaniem etanolu, co może mu nadawać szkodliwe dla pacjentek z rakiem piersi estrogenopodobne właściwości - tłumaczy dr Debra Barton. Po miesiącu zażywanie żeń-szenia doprowadziło do lekkiego złagodzenia zmęczenia, jednak po 2 miesiącach poprawa była już znaczna. Po 8 tygodniach na standaryzowanej 100-punktowej skali odnotowaliśmy 20-punktową poprawę w zakresie zmęczenia. Co ważne, roślinny preparat nie wywoływał widocznych skutków ubocznych. Zmęczenie u pacjentów onkologicznych wiąże się ze wzrostem poziomu cytokin prozapalnych oraz słabą regulacją stężenia hormonu stresu kortyzolu. W przeszłości podczas badań na zwierzętach wykazano, że ginsenozydy radzą sobie i z jednym, i z drugim. W niedalekiej przyszłości Barton zamierza określić, na jakie konkretnie biomarkery zmęczenia wpływają substancje czynne żeń-szenia. Jest to tym ważniejsze, że skutki przewlekłej reakcji stresowej, która pojawia się w przebiegu choroby nowotworowej, utrzymują się nawet 10 lat od diagnozy i leczenia.
-
Amerykańscy wojskowi pracują nad bronią chemiczną, której użycie - jak przypuszczają - będzie zgodne z Konwencją o zakazie broni chemicznej. Podpisana w 1997 roku konwencja zakazuje m.in. używania podczas walki środków szeroko stosowanych przez policję, jak np. gaz łzawiący. Amerykańska armia nie chce wywoływać u przeciwnika łez. W Joint Non-Lethal Weapons Program trwają prace nad substancją, która śmierdzi tak przeraźliwie, iż zmusi przeciwnika do opuszczenia pomieszczeń. Kelly Hughes z Joint Non-Lethal Weapons Program mówi, że Konwencja zakazuje użycia w walce środków kontroli tłumu. Są one definiowane jako substancje działające poprzez aktywowanie nerwu trójdzielnego. Nerw ten przewodzi sygnały z twarzy, policzków i szczęki. Jednak nie kontroluje węchu. Jeśli jakiś środek zapachowy jest rozprzestrzeniany w takim stężeniu, że nie aktywuje nerwu trójdzielnego, to niewykluczone, że Konwencja nie uznaje go za środek kontroli tłumu - mówi stwierdziła Hughes. Pentagon od dłuższego czasu jest zainteresowany podrażnianiem zmysłu węchu w czasie walki, jednak dotychczas nie przełożyło się to na konkretne działania. Teraz Departament Obrony pracuje nad stworzeniem śmierdzących pocisków. Wiadomo, że już wcześniej specjaliści z Marynarki Wojennej próbowali skonstruować granat, który wykurzałby smrodem z pomieszczeń o powierzchni 5 m2. Próby spełzły na niczym, gdyż użyto zbyt lotnego środka. Tymczasowo zawieszono też prace nad XM1063 - śmierdzącymi pociskami artyleryjskimi kalibru 155 milimetrów. W każdej chwili można je na nowo rozpocząć. Izrael, który nie podpisał Konwencji o zakazie broni chemicznej, używa śmierdzącego środka o nazwie Skunks. Jest za to krytykowany, gdyż ponoć wykorzystuje go w ramach wymierzania zbiorowej kary całym wioskom. Tymczasem Julian Robinson, naukowiec z brytyjskiego University of Sussex, który specjalizuje się w badaniu broni chemicznej, wątpi, czy Amerykanom uda się obejść Konwencję. Jego zdaniem nie ma w niej żadnych dziur, a śmierdzące chemikalia mogą być uważane za środki kontroli tłumu. Co więcej, Robinson nie wyklucza, że można by je zakwalifikować jako środki toksyczne.
-
Floyd Mueller i Eberhard Gräther z Royal Melbourne Institute of Technology pracują nad systemem Joggobot - dronem dla biegaczy. Dzięki wbudowanej kamerze i oprogramowaniu do wykrywania tagów, robot śledzi pozycję człowieka i pomaga właścicielowi w utrzymywaniu właściwego tempa, a także motywuje do kontynuowania ćwiczeń. Po ściągnięciu odpowiedniej aplikacji na smartfony można kontrolować położenie Joggobota, który albo zachowuje stałe tempo lotu, albo dostosowuje się do prędkości biegacza, trzymając się parę metrów przed nim. Podczas testów Australijczycy skorzystali z piankowego AR Drone firmy Parrot. Dzięki nowemu oprogramowaniu robot śledził niebiesko-pomarańczowy wzór na koszulce biegacza. Gdy kamera go wyłapywała, dron unosił się w powietrze i leciał na wysokości ok. metra. Kiedy wzorca nie dało się wykryć, maszyna automatycznie lądowała. Mueller i Gräther zastanawiali się, czy Joggobot powinien dla ludzi być maskotką/psem, jednym słowem towarzyszem, czy raczej motywującym trenerem, ale skoro jedno nie wyklucza drugiego, można przecież wdrożyć obie funkcje i przełączać je w zależności od potrzeb.
-
Około 1200 lat temu doszło do nagłego zwiększenia promieniowania kosmicznego. Japońscy uczeni pracujący pod kierunkiem Fusy Miyake odkryli w pierścieniach drzew dowody na to, że w latach 774-775 poziom promieniowania kosmicznego zwiększył się aż o 1,2%. To 20-krotnie więcej niż zwykła roczna fluktuacja. Poziom promieniowania kosmicznego można poznać po poziomie węgla C14. Tworzy się on, gdy wysokoenergetyczne cząstki z kosmosu uderzają w atomy znajdujące się górnych warstwach atmosfery. Zdaniem Daniela Bakera, fizyka z University of Colorado, dowody dostarczone przez Japończyków wyglądają bardzo solidnie. Około 775 roku mieliśmy do czynienia z jakimś wysokoenergetycznym wydarzeniem. Jedynymi znanymi wydarzeniami, które mogą wywoływać gwałtowne skoki prominiowania y są eksplozje supernowych oraz protonowe burze z gigantycznych flar słonecznych. Miyake mówi, że w badanym przypadku nie mamy do czynienia z żadnym z nich. Japończycy wykluczają supernową, gdyż zostałaby ona zauważona, a jej obecność odnotowana. Wiemy przecież, że supernowe z lat 1006 i 1054 były obserwowane przez ówczesnych ludzi. Ich wybuchy nie zostawiły żadnych śladów w pierścieniach drzew, co oznacza, że ewentualna supernowa z lat 754/755 musiałaby być znacznie jaśniejsza. Jeśli nawet pojawiłaby się ona daleko na południu, tak, że mogła pozostać niezauważona, to obecnie można by wykryć pozostałości jej eksplozji. Wykluczona jest również, zdaniem Japończyków, flara słoneczna. Byłaby ona bowiem tak potężna, iż bez wątpienia zostałaby odnotowana. Mieszkańcy Ziemi zauważyliby np. niezwykle jasne zorze. Nie mówiąc już o tym, że tak silna flara prawdopodobnie zniszczyłaby warstwę ozonową, co miałoby katastrofalny wpływ na ekosystem. Zdaniem Bakera nie można jednak odrzucić teorii o flarze. Amerykanin przypomina, że flarom często towarzyszą koronalne wyrzuty masy. Jego zdaniem podczas takiego wydarzenia mogło dojść do niezwykle dużej emisji wysokoenergetycznych cząstek, a sama flara nie musiała być przy tym wyjątkowo duża. Baker uważa, że warto poszukać w chińskich i bliskowschodnich zabytkach pisanych informacji o wyjątkowo jasnych zorzach lub podobnych tego typu wydarzeniach atmosferycznych, które miałyby miejsce około lat 774/775.
-
Po przeanalizowaniu danych tysięcy pacjentów naukowcy z amerykańskich uczelni zaproponowali model statystyczny do przewidywania problemów zdrowotnych, z jakimi będą się zmagać konkretni chorzy. Jego działanie przypomina systemy poleceń sklepów internetowych czy wypożyczalni filmów. Algorytm wykorzystuje informacje o tym, co przydarzyło się danemu człowiekowi i czego doświadczają inni ludzie z podobną historią medyczną (Annals of Applied Statistics). Dzięki modelowi lekarz zyskuje wgląd w prawdopodobne losy swego podopiecznego. Co ważne, zapewnia on wyniki interpretowalne dla samego pacjenta - wyjaśnia prof. Tyler McCormick z University of Washington. Amerykanin chwali się, że to jeden z pierwszych przypadków zastosowania algorytmu predykcyjnego w praktyce medycznej. Nowy model ma istotną przewagę nad swymi poprzednikami: pozwala przewidywać w sytuacji niedoboru danych. Gdy np. nowy pacjent nie dysponuje zapisem przebytych chorób i podawanych wcześniej leków, można porównać jego aktualne objawy z chorymi z bardziej rozbudowaną dokumentacją, u których ten sam zestaw symptomów wystąpił z podobnym czasowaniem. Dzięki temu algorytm wytypuje, co może nastąpić później. Przyglądamy się każdej sekwencji objawów, by spróbować przewidzieć resztę sekwencji dla innego pacjenta. Zespół McCormicka wykorzystał dane kilkudziesięciu tysięcy pacjentów w wieku powyżej 40 lat z wieloletnich testów klinicznych leków. Naukowcy znali płeć i pochodzenie etniczne badanych, a także ich historie medyczne. Okazało się, że z 1800 schorzeń z bazy danych aż 1400 wystąpiło mniej niż 10 razy. Akademicy starali się nie stracić ich z oczu, by ewentualnie zaalarmować osoby, u których mogłyby się pojawić rzadkie jednostki nozologiczne. Obecnie trwają prace nad udostępnieniem Modelu Zasady Hierarchicznych Związków (Hierarchical Association Rule Model) lekarzom i chorym.
-
Przeglądarka Internet Explorer 10 będzie miała domyślnie włączoną opcję Do Not Track (DNT). Może być to zapowiedzią kłopotów m.in. dla branży reklamowej. IE10 będzie domyślną przeglądarką w systemie Windows 8. Obecnie do wszystkich wersji IE należy 54,05% rynku przeglądarek. Technologia DNT informuje witryny internetowe, że użytkownik nie życzy sobie, by przechowywały o nim jakiekolwiek informacje. Są w nią wyposażone wszystkie większe nowoczesne przeglądarki, jednak IE będzie pierwszą, w której DNT ma być włączona domyślnie. Włączając ją Microsoft częściowo dostosował się do sugestii Federalnej Komisji Handlu, która chce, by przemysł wypracował wspólną politykę, w ramach której konsument będzie miał większą kontrolę nad informacjami zbieranymi na jego temat przez reklamodawców. Z drugiej jednak strony trudno nie zauważyć, że domyślne włączenie DNT w IE może być poważnym ciosem w Google’a, który zarabia głównie na reklamie. Ponadto, jak zauważył analityk IDG Al Hilwa, Microsoft może dzięki takiemu działaniu budować zaufanie do swojego produktu i odróżniać się od Androida i Google’a. Nie mam wątpliwości, że musiała być burzliwa wewnętrzna dyskusja z ich własnym wydziałem zajmującym się reklamą, ale Microsoft podjął właściwą decyzję - dodał Hilwa. Dla analityka decyzja o domyślnym włączeniu DNT to część strategii mającej na celu wyraźne odróżnienie produktów Microsoftu od konkurencji w obliczu zbliżającej się premiery Windows 8. Koncern z Redmond chce bowiem odróżnić się też od Apple’a. Zintegrowanie technologii Flash w Metro IE to olbrzymia niespodzianka i bardzo mądry ruch, bo pozwoli na wyraźne pokazanie różnicy pomiędzy tabletami z Windows 8 i Windows RT a iPadem - dodaje Hilwa. „Dzięki Flash i wbudowanym aplikacjom Office’a Windows RT staje się znacznie łatwiejszy w codziennym użytkowaniu, co jest szczególnie ważne w sytuacji, gdy portfolio aplikacji jest dopiero budowane“. Włączenie DNT ma również i negatywną stronę. Może poróżnić Microsoft z jego partnerami reklamowymi i mieć negatywny wpływ na jego własne zyski z reklamy. Jednak z drugiej strony warto zauważyć, że dla wielu przedsiębiorstw poważnym problemem jest nierozwaga ich pracowników surfujących po sieci. Dodatkowe zabezpieczenie może umacniać wizerunek Microsoftu jako dostawcy solidnych, bezpiecznych rozwiązań informatycznych dla firm. Decyzję Microsoftu skrytykowało amerykańskie Stowarzyszenie Narodowych Reklamodawców, skupiające 450 firm. Jego przedstawiciele stwierdzili, że koncern postępuje „nieodpowiedzialnie“ oraz że „ogranicza możliwość wyboru poprzez uniemożliwienie konsumentowi zobaczenia reklam bazujących na jego zainteresowaniach, co spowoduje, że nie będzie on miał informacji potrzebnych do podjęcia racjonalnej decyzji i będą do niego trafiały niewłaściwe reklamy“.
-
Gotowanie na otwartym ogniu oddziałuje na rozwój poznawczy?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Dotąd można było usłyszeć o wpływie regularnego gotowania na otwartym ogniu na zdrowie fizyczne, np. układ oddechowy czy odpornościowy. Teraz po raz pierwszy wykazano, że taki sposób przygotowywania jedzenia może się wiązać z nieprawidłowościami w rozwoju poznawczym dzieci: zaburzeniami pamięciowymi czy deficytami społecznymi (International Journal of Environmental Health Research). Zastanawialiśmy się, czy gotowanie na otwartym ogniu może mieć coś wspólnego z różnicami w rozwoju poznawczym, jakie zaobserwowaliśmy we wcześniejszym studium. Postanowiliśmy się przyjrzeć naszym danym w zestawieniu z metodami gotowania - tłumaczy Mary Gauvain z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside, która współpracowała z Robertem L. Munroe'em z Pitzer College. Wykorzystując dane z końca lat 70., Amerykanie przeanalizowali przypadki ok. 200 dzieci w wieku od 3 do 9 lat. Żyły one w tradycyjnych społecznościach w Belize, Kenii, Nepalu i Samoa Amerykańskim. Logoli z Kenii oraz Newarowie z nepalskiej Doliny Katmandu regularnie gotowali pod dachem na otwartym ogniu (spalali odchody, drewno i słomę). Mieszkańcy Samoa korzystali z kuchenek parafinowych. Garifuna z Belize dzielili się na 3 niemal równoliczne grupy, z których jedna gotowała wyłącznie na kuchniach parafinowych, druga na kuchniach parafinowych i otwartym ogniu, a trzecia tylko na otwartym ogniu zasilanym drewnem. Podczas testów sprzed 30 lat oceniano budowanie z klocków, pamięć i zdolność rozpoznawania wzorców, a także obserwowano ustrukturowaną zabawę. Ta ostatnia składa się z sekwencji celowych działań i polega na konstruowaniu zabawki lub np. udziale w grze z zasadami. Wg Gauvain, taka zabawa wpływa korzystnie zarówno na kontakty z rówieśnikami, jak i na rozwój poznawczy. Kalifornijczycy odkryli, że bez względu na kulturę, wiek dziecka, wykształcenie i status socjoekonomiczny, w porównaniu do gotowania na kuchni parafinowej, kontakt z gotowaniem na otwartym ogniu wiązał się z gorszym funkcjonowaniem poznawczym i rzadszą zabawą ustrukturowaną. Jako że studium Gauvain i Munroe'a nie miało charakteru eksperymentalnego, można jedynie mówić o korelacji, a nie o tym, że gotowanie na otwartym ogniu pogarsza funkcjonowanie poznawcze. Naukowcy powołują się jednak na wyniki badania z 2008 r., które wykazało istnienie bezpośredniego związku między toksynami w powietrzu, mózgu i rozwojem poznawczym. Porównywano wtedy skany z rezonansu magnetycznego 9-10-latków z klasy średniej z miasta Meksyk, gdzie zanieczyszczenie powietrza jest duże, i dzieci z czystszego Polotitlán de la Ilustración. Ponieważ Gauvain i Munroe ustalili, że najsilniejszy negatywny efekt występował u najmłodszych dzieci, które najwięcej czasu spędzały w pomieszczeniach przy ogniu, można przypuszczać, że później, gdy mózg dojrzewa albo maluchy spędzają więcej czasu poza domem, sytuacja się poprawia i zmiany się cofają. -
Botnety postrzegane są jako jedno z największych zagrożeń dla internetu. Dlatego też w walkę z nimi postanowił zaangażować się rząd USA. White House Cybersecurity Office wraz z Departamentem Handlu i Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) podjęły wpółpracę z organizacją Industry Botnet Group, w skład której wchodzi dziewięć organizacji reprezentujących tysiące przedsiębiorstw. Botnety to problem przewyższający możliwości pojedynczego państwa czy organizacji przemysłowych - stwierdził Howard Schmidt z Białego Domu. Zaangażowanie się urzędów w walkę z nimi jest o tyle istotne, że prywatne firmy z różnych powodów nie chcą inwestować w niektóre przedsięwzięcia związane ze zwalczaniem botnetów. Rząd chce je do tego zachęcić. Cyberbezpieczeństwo to wspólna odpowiedzialność - odpowiedzialność rządu, prywatnych przedsiębiorstw i każdego użytkownika komputera - powiedziała Janet Napolitano z DHS. FBI i Secret Service już od pewnego czasu dzielą się z prywatnymi firmami informacjami dotyczącymi botnetów.
-
Komunikując się z niemowlętami, goryle zachodnie (Gorilla gorilla) wykorzystują zmodyfikowany system gestów, który przypomina ludzką mowę matczyną, czyli specjalną mowę o przesadnej intonacji. Prymatolodzy uważają, że zmienione gesty mogą pomagać młodym w rozwinięciu zdolności komunikacyjnych (American Journal of Primatology). Eva Maria Luëf i Katja Liebal z Wolnego Uniwersytetu Berlina przez 4 miesiące monitorowały 24 trzymane w niewoli goryle. Koncentrowały się na gestach rozpoczynających i kończących zabawę. Chcąc zachęcić drugiego osobnika do igraszek, G. gorilla poklepują towarzyszy, robiąc przy tym odpowiednią minę, ewentualnie popisują się fikołkami. Gdy myślą o końcu zabawy, kładą dłoń na głowie kolegi czy koleżanki. Okazało się, że przy niemowlętach gesty bazują głównie na dotyku (wykonywane zdalnie są czasowo eliminowane). Co więcej, stosuje się wielokrotne powtórzenia. Wcześniej pewien rodzaj "mowy matczynej" zaobserwowano też u rezusów. W ich przypadku w kontakcie z niemowlętami u dorosłych samic zmienia się spektrum akustyczne konkretnej wokalizacji. Przykład goryli wskazuje, że modyfikacji może ulegać nie tylko mowa - jej akustyka, składnia i semantyka - ale i niegłosowe moduły komunikacji.
-
Wysiłki Intela mające na celu wypromowanie ultrabooków nie ograniczają się tylko do produkcji podzespołów elektronicznych. Koncern zaprezentował właśnie nowy typ obudowy, która ma zastąpić obudowy aluminiowe w tego typu maszynach. Ultrabooki to małe, bardzo lekkie i tanie urządzenia. Potrzebują jednak odpowiednio sztywnej, cienkiej i wytrzymałej obudowy. Warunki te spełniają jednak drogie materiały, jak aluminium, których zastosowanie czyni ultrabooki mniej atrakcyjnymi cenowo. Intel opracował nowy sposób produkcji obudowy, dzięki któremu z szeroko dostępnych tworzyw sztucznych można stworzyć obudowę równie wytrzymałą jak aluminiowa. Koncern nie zdradził jeszcze szczegółów swojego projektu. Inżynierowie firmy wpadli prawdopodobnie na pomysł, jak dodatkowo wzmocnić poszczególne fragmenty plastiku. Intel zapowiedział, że podzieli się szczegółami wynalazku ze swoim partnerami. Pierwsze ultrabooki z nowymi obudowami powinny trafić na rynek w przyszłym roku.
-
Po raz pierwszy od 1980 roku akcje Sony spadły poniżej 1000 jenów. Japońska firma od lat nie jest w stanie poprawić swojej sytuacji finansowej. Elektroniczny gigant od czterech lat informuje o stratach, a strategiczny dla firmy wydział zajmujący się telewizorami jest deficytowy od ośmiu lat. Do pogarszania się sytuacji koncernu przyczynił się również silny jen oraz konkurencja ze strony Apple’a i Samsunga. Ostatnio cena akcji Sony była mniejsza od 1000 jenów w sierpniu 1980 roku, rok po pojawieniu się w sprzedaży Walkmana. W marcu 2000 roku zanotowano rekordowy poziom akcji Sony. Inwestorzy płacili za nie 16 950 jenów. Sony oferuje bardzo szeroką gamę produktów - od kamer, poprzez komputery po konsolę PlayStation. Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku Sony było symbolem postępu i innowacyjności. Jednak pojawienie się cyfrowych przenośnych odtwarzaczy muzyki i płaskich telewizorów sprowadziło kłopoty na firmę. Klienci zastąpili produkty Sony iPodami Apple’a, a na rynku telewizorów pojawił się Samsung i inni azjatyccy producenci. Japończycy świetnie zadebiutowali na rynku konsoli. Urządzenia PlayStation i PlayStation 2 były wielkimi przebojami. Jednak PlayStation 3 przyćmiła konkurencja - Xbox 360 i Nintendo Wii. Sytuacja koncernu nie jest łatwa. W ubiegłym roku podatkowym, który zakończył się w marcu 2012 Sony zanotowało 5,7 miliarda dolarów straty. Firma ma jednak nadzieję, że dzięki wzrostowi na rynku smartfonów i tabletów osiągnie w bieżącym roku podatkowym zysk w wysokości 375 milionów dolarów.
-
Większość osób skłania się do opinii, że ludzie starsi gorzej radzą sobie z komputerami niż młodsi. Tymczasem największa dotychczas analiza haseł wykazała, że osoby starsze potrafią lepiej zabezpieczyć się w internecie niż osoby młodsze. Joseph Bonneau z University of Cambridge przeanalizował hasła niemal 70 milionów użytkowników portalu Yahoo!. Obliczył siłę hasła dla różnych grup wiekowych i porównał uzyskane wyniki. Okazało się, że hasło przeciętnej osoby w wieku powyżej 55 lat jest dwukrotnie trudniejsze do złamania niż hasło przeciętnej osoby w wieku poniżej 25 lat. Najsilniejszych haseł używają osoby mówiące po niemiecku i koreańsku, najsłabszych - Indonezyjczycy. Siła hasła mierzona jest w bitach. Bonneau ze zdziwieniem odkrył, że średnia siła analizowanych przez niego haseł wynosiła zaledwie 10 bitów w przypadku ataku online, czyli prób logowania się na czyjeś konto oraz 20 bitów w przypadku, gdy atakujący ma do dyspozycji ukradzioną bazę danych z zaszyfrowanymi hasłami. Oznacza to, że hasła były niezwykle słabe. Bonneau mówi, że siła sześcioznakowego hasła składającego się cyfr oraz małych i dużych liter wynosi 32 bity. Jest zatem wielokrotnie większa od siły przeciętnego hasła używanego w praktyce. Uczony stwierdził nawet, że gdyby przypisywano każdemu użytkownikowi przypadkowy 9-znakowy ciąg cyfr, to takie hasło byłoby 1000-krotnie silniejsze od przeciętnie używanego hasła. Możemy oczekiwać, że ludzie zapamiętają takie hasło. Przecież pamiętają 9-cyfrowe numery telefoniczne - mówi Bonneau.
-
Ptaki żyjące na większych wysokościach mają lepszą pamięć przestrzenną (i większy hipokamp) niż przedstawiciele tego samego gatunku, którzy jeśli mierzyć w linii prostej, zamieszkują blisko, ale niżej położone rejony. Zespół Vladimira Pravosudova z University of Nevada w Reno schwytał 48 rocznych sikor górskich (Poecile gambeli), żyjących na 3 różnych wysokościach pasma Sierra Nevada. Amerykanie jako pierwsi zademonstrowali, że gdy rośnie wysokość n.p.m., duże różnice w pamięci i rozmiarach hipokampa mogą występować już przy bardzo małych odległościach (10 km). Okazało się, że dzięki okazalszemu hipokampowi z niemal 2-krotnie większą liczbą neuronów sikory z najwyżej położonych rejonów miały znacznie lepszą pamięć przestrzenną niż P. gambeli żyjące 600 m niżej. Biolodzy odkryli podobnie duże różnice w zakresie hipokampalnej neurogenezy (pod uwagę wzięto ogólną liczbę niedojrzałych neuronów). Co więcej, ptaki z wyżej położonych obszarów łapały/znajdowały więcej pożywienia. Ponieważ surowe habitaty stanowią dla zwierząt wyzwanie, pamięć musi być lepsza. Od tego zależy przetrwanie. Wg Pravosudova, globalne ocieplenie może negatywnie wpłynąć na zdolności poznawcze ptaków. Zima przestaje wywierać tak silną presję ewolucyjną, poradzą więc sobie (prawie wszyscy), nawet ci mniej inteligentni...
-
Dell twierdzi, że jego nowa, oznaczona literą E, seria laptopów z rodziny Latitude, może pracować na baterii nawet 32,7 godziny. W ramach Latitude E firma będzie sprzedawała maszyny korzystające z wyświetlaczy o przekątnych od 12,5 do 15,6 cala oraz procesorów Ivy Bridge. Dell poinformował, że niemal 33 godziny na bateriach pracuje 14-calowy laptop Latitude E6430 z dołączoną firmową 9-ogniwową baterią oraz bateriami podłączonymi w miejsce napędu optycznego i w zatoce pod laptopem, który jest przy tym wykorzystywany w sposób typowy dla przeciętnego użytkownika. Urządzenia z serii Latitude E są wyposażone w porty USB 3.0, Ethernet, WiFi oraz Bluetooth.
-
Amerykańscy naukowcy zaprezentowali nieinwazyjną metodę oceny utraty wytwarzających insulinę komórek beta wysp trzustkowych. Dzięki temu w przyszłości będzie można zachować produkcję hormonu i spowolnić albo wręcz zahamować postępy cukrzycy. Zespół z Uniwersytetu Yale skupił się na transporterze amin katecholowych umiejscowionym w błonie pęcherzyków cytoplazmatycznych (ang. vesicular monoamine transporter 2, VMAT2), który ułatwia przechowywanie i uwalnianie pewnych neuroprzekaźników, np. dopaminy, noradrenaliny czy serotoniny. Co istotne, w komórkach beta jego ekspresja zachodzi jednocześnie z insuliną. Badacze z Yale posłużyli się znakowanym promieniotwórczo środkiem kontrastowym 18F-FP-(+)-DTBZ, który obierał na cel VMAT2. Osoby zdrowe i chorych z cukrzycą typu 1. zbadano za pomocą kamery PET. W ten sposób oceniono wiązanie czynnika i siłę sygnału komórek beta. Biorąc poprawkę na dawkę i wagę ciała, ustalono, że u osób z cukrzycą typu 1. wiązanie środka było o 40% mniejsze niż u osób zdrowych.