Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kobiety-terrorystki są często wykształcone, pracują i są obywatelkami krajów, w których dokonują aktów przemocy. Przypominają więc swoich kolegów z organizacji, co przeczy wynikom wcześniejszych badań, które przedstawiały je jako społecznie odizolowane i przez to podatne na zwerbowanie, niewykształcone, bezrobotne i pochodzące z obcego kraju. Karen Jacques z Lancaster University analizowała archiwalne dane biograficzne. Dotyczyły one 222 terrorystek i 269 terrorystów, zaangażowanych w 13 konfliktów. Były to osoby, które można by określić mianem separatystów, społecznych rewolucjonistów i fundamentalistów religijnych. Należały one, m.in.: do Al-Kaidy, IRA czy kolumbijskiej Ludowej Armii Wyzwolenia. Jacques i dr Paul J. Taylor przyglądali się 8 zmiennym: 1) wiekowi "inicjacji" terrorystycznej, 2) wykształceniu, 3) statusowi imigracyjnemu, 4) zatrudnieniu, 5) stanowi cywilnemu, 6) nawróceniom religijnym, 7) aktywności kryminalnej oraz 8) powiązaniom aktywistycznym. Brytyjczycy ujawnili, że większość terrorystów (dotyczy to obojga płci) miała od 16 do 35 lat, pracowała zawodowo, ukończyła szkołę średnią, nie przeszła nawrócenia i rzadko popełniała wcześniej przestępstwo. Co więcej, ludzie ci byli obywatelami kraju, w którym dokonano zamachu. W porównaniu do mężczyzn, kobiety mogły się poszczycić lepszym wykształceniem, bo przeważnie kontynuowały naukę po szkole średniej. Poza tym częściej bywały wdowami/rozwódkami i bezrobotnymi, a rzadziej imigrantkami. W grę wchodziły raczej indywidualne motywy, np. chęć pomszczenia ukochanej osoby, a nie kolektywne zaangażowanie. Psycholodzy ustalili, że 1/3 badanych kobiet i mężczyzn miała wcześniej za pośrednictwem rodzin kontakt z działalnością terrorystyczną, jednak ponad połowa takich osób twierdziła, że nie to stanowiło motyw dla rozpoczęcia własnej aktywności.
  2. W Lawrence Berkeley National Laboratory (Berkeley Lab) trwają prace nad technologią, która pozwoli np. ładować baterie telefonu komórkowego dzięki temu, że nosimy go przy sobie. Uczeni zaprzęgli do współpracy wirusy zamieniające energię kinetyczną na elektryczną i już teraz stworzyli generator zasilający niewielki wyświetlacz LCD. Wystarczy, że dotkniemy elektrody pokrytej wytworzonymi w laboratorium wirusami, by te zamieniły energię nacisku na prąd. Generator z Berkeley Lab jest pierwszym w historii urządzeniem wykorzystującym właściwości piezoelektryczne organizmów żywych. Dzięki rozwinięciu tej technologii w przyszłości wiele codziennych czynności - jak zamykanie drzwi czy wchodzenie po schodach - będzie wykorzystywanych do produkcji energii elektrycznej. Olbrzymią zaletą wirusów, w porównaniu z innymi materiałami piezoelektrycznymi, jest fakt, że spontanicznie układają się one w cienkie warstwy. „Jeszcze sporo badań przed nami, ale nasze praca to pierwszy krok w kierunku stworzenia osobistych generatorów energii elektrycznej“ - mówi profesor Seung-Wuk Lee, jeden z twórców nowej technologii. Zjawisko piezoelektryczne odkryto w 1880 roku. Od tamtej pory zauważono jego występowanie w wielu materiałach. Problem jednak w tym, że najczęściej są to materiały toksyczne, z którymi trudno jest pracować. Dlatego też dotychczas urządzenia wykorzystujące to zjawisko są używane w bardzo ograniczonym zakresie. Lee wraz z profesorami Ramamoothym Rameshem i Byung Yang Lee zastanawiali się, czy nie udałoby się wykorzystać bakteriofagu M13. To wirus atakujący wyłącznie bakterie, nieszkodliwy dla ludzi i, co istotne, bardzo podatny na manipulacje genetyczne. Ma kształt pałeczki, a grupy wirusów spontanicznie organizują się w uporządkowany film biologiczny. Wirusy szybko się namnażają, nie ma więc problemu z otrzymaniem ich odpowiedniej ilości. Uczeni z Berkeley jako pierwsi postanowili sprawdzić, czy M13 wykazuje właściwości piezoelektryczne. Okazało się, że w odpowiedzi na działanie pola elektrycznego proteiny otaczające wirusy skręciły się. Następnie naukowcy dodali dodali do jednego końca wspomnianych protein cztery ujemnie naładowane fragmenty aminokwasów. To pozwoliło na zwiększenie różnicy w ładunkach pomiędzy oboma końcami proteiny, a zatem zwiększyło odpowiedź piezoelektryczną wirusa. Po uzyskaniu mikroorganizmu o pożądanych właściwościach uczeni rozpoczęli właściwy etap prac. Tworzyli wielowarstwowe stosy z wirusów i badali ich właściwości. Okazało się, że najlepiej sprawdza się układ stworzony z 20 warstw filmu biologicznego z M13. Warstwy zamknięto następnie pomiędzy dwoma złotymi elektrodami i podłączono do wyświetlacza ciekłokrystalicznego. Po naciśnięciu elektrody system taki generuje prąd o natężeniu 6 nanoamperów i napięciu 400 miliwoltów. „Teraz pracujemy nad udoskonaleniem naszego systemu. Nanotechnologia pozwala na przemysłową produkcję genetycznie zmodyfikowanych wirusów, dlatego też oparte na wirusach materiały piezoelektryczne mogą w przyszłości być najprostszym sposobem zasilania mikroelektroniki“ - mówią uczeni.
  3. Kanadyjscy naukowcy odkryli, że myszy pozbawione genu Snf2l mają mózgi o 35% większe niż normalnie. Dr David Picketts uważa, że odkrycie to będzie można wykorzystać, opracowując nowe metody stymulowania regeneracji mózgu. Zespołowi z Instytutu Badawczego Szpitala w Ottawie i Uniwersytetu w Ottawie zależało na lepszym poznaniu funkcji genu Snf2l, który odgrywa pewną rolę w upakowaniu DNA oraz określaniu wzorca aktywnych i nieaktywnych genów. Podczas eksperymentów stwierdzono, że zmutowane gryzonie nie różniły się od swoich pobratymców. Miały tylko większe mózgi, więcej komórek we wszystkich ich obszarach oraz bardziej aktywnie dzielące się nerwowe komórki macierzyste. To badanie reprezentuje zasadniczy postęp w naszym rozumieniu, jak rozwija się mózg. Ma także ważne następstwa praktyczne. Jeśli bylibyśmy w stanie zidentyfikować leki, które wpływają na Snf2l, można by to wykorzystać w stymulowaniu nerwowych komórek macierzystych podczas regeneracji i naprawiania uszkodzeń, do których doszło podczas urazów mózgu lub udarów. Zmutowane myszy pozwalają lepiej zrozumieć zaburzenia rozwojowe, w których dochodzi do zmiany rozmiaru mózgu. Badając je, Kanadyjczycy odkryli np., że Snf2l kontroluje ekspresję genu Foxg1, który odpowiada za część przypadków zespołu Retta. Podczas gdy zmutowane myszy mają wyższy poziom Foxg1 i większe mózgi, chorym z zespołem Retta brakuje Foxg1, a ich mózgi są małe. Jedna trzecia autyków ma większe mózgi, ale na razie nie wskazano na bezpośredni związek między autyzmem a Snf2l.
  4. Z badań wiemy, że poza różowymi okularami optymistów istnieją także piwne okulary, przez które po wypiciu alkoholu inni ludzie zaczynają się wydawać bardziej atrakcyjni. Do spisu gogli, których nie powstydziłby się powoli niejeden optyk, należy dołączyć jeszcze jedne - owulacyjne. W najbardziej płodnym okresie cyklu pod wpływem hormonów kobiety zaczynają bowiem naprawdę wierzyć, że tzw. niegrzeczni chłopcy byliby dobrymi ojcami. Wcześniejsze badania pokazały, że w tygodniu poprzedzającym owulację kobiety zaczynają pociągać seksowni, buntowniczy i przystojni mężczyźni w typie George'a Clooneya czy Jamesa Bonda. Dotąd jednak nie wiedziano, czemu panie mogą w ogóle sądzić, że rozsądnie byłoby wchodzić w długoterminowe związki z takimi partnerami - podkreśla Kristina Durante z Uniwersytetu Teksańskiego w San Antonio. W pierwszym tego typu studium kobietom pokazano 2 profile z serwisu randkowego: jeden należał do seksownego, a drugi do godnego zaufania mężczyzny. Profile demonstrowano w okresie płodnym i wtedy, gdy szanse na zajście w ciążę były o wiele mniejsze. Panie poproszono, by wyobraziły sobie, że mają z nimi dziecko i określiły, w jakim stopniu tacy ojcowie zajmowaliby się potomkiem, jak często robiliby zakupy, gotowali i pomagali przy pracach domowych. W pobliżu owulacji kobiety były przekonane bardziej niż zwykle, że mężczyzna-buntownik wspierałby je i służył pomocą. "Pod hormonalnym wpływem jajeczkowania kobiety oszukiwały same siebie, że seksowni i źli staliby się oddanymi partnerami i lepszymi ojcami". W innym eksperymencie uczestniczki bezpośrednio kontaktowały się z aktorami, którzy wcielali się w rolę seksownego drania lub odpowiedzialnego mężczyzny. Ponownie stykały się z nimi w czasie jajeczkowania i w innej fazie cyklu. Wg jajeczkujących kobiet, przystojny mężczyzna (ale nie oddany od samego początku) nagle stawał się bardziej zaangażowanym ojcem. Co ciekawe, postrzegały go tak tylko wtedy, gdy one miały być jego partnerkami. Kiedy zapytano je, jakim ojcem byłby seksowny i zły, gdyby miał dziecko z inną kobietą, szybko wyliczały jego ograniczenia. Gdy chodziło i ich własne dziecko, owulujące kobiety uważały, że charyzmatyczny i żądny wrażeń byłby wspaniałym ojcem. Jak widać, na wpływie żeńskich hormonów korzystają niegrzeczni, bo odpowiedzialni są zawsze postrzegani podobnie. Złych i męskich często kojarzy się z dobrymi genami i psycholodzy ewolucyjni uważają, że choć przeważnie lepiej nadawaliby się do krótkotrwałych związków, odrzucenie ich byłoby dla wielu kobiet zbyt kosztowne.
  5. Począwszy od kosmicznego wyścigu między Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi, przez misje księżycowe NASA, aż po erę wahadłowców i plany związane z programem Constellation, książki z serii „Historia podboju kosmosu” prowadzą czytelnika krok po kroku, ujawniając szczegóły techniczne i niepublikowane wcześniej informacje. Każda z publikacji jest bogato ilustrowana i zawiera fotografie, które nie były wcześniej nigdzie prezentowane. „Historia podboju kosmosu” jest także najbardziej aktualną publikacją, dotyczącą lotów w kosmos – polska edycja została uaktualniona i ukazuje stan badań i losy programów kosmicznych na koniec 2011 r. W skład pakietu wchodzi 10 książek: „Mercury”, „Gemini”, „Apollo. Początek programu”, „Apollo 11. Pierwszy człowiek na Księżycu”, „Apollo. Eksploracja Księżyca”, „Space Shuttle”, „Hubble. Kosmiczny teleskop”, „Mars”, „Deep Space”, „Constellation. Księżyc, Mars i dalej”. Do każdego pakietu egzemplarz „Wiedzy i Życia” gratis.
  6. Od mniej więcej 10 lat naukowcy określają, w które miejsca będą mogły przenieść się ssaki, wypędzone ze swoich dotychczasowych siedzib przez zmiany klimatyczne. Teraz na University of Washington przeprowadzono pierwsze badania nad samą możliwością migracji poszczególnych gatunków ssaków. Wynika z nich, że na półkuli zachodniej 9% gatunków może wyginąć tylko dlatego, że nie będą w stanie zmienić miejsca pobytu. W niektórych regionach liczba takich gatunków może sięgać aż 40 procent. Gdy patrzymy tylko na mapę obszarów, które mogą zająć ssaki w odpowiedzi na zmiany klimatyczne nie doceniamy wrażliwości gatunków na te zmiany, gdyż nie bierzemy pod uwagę samej zdolności przeniesienia się na nowe tereny i rozprzestrzenienia na nich - mówi Carrie Schloss. Z prowadzonych przez nią badań wynika, że wiele gatunków nie będzie mogła się przenieść. Szczególne niebezpieczeństwo wisi nad wieloma naczelnymi, z których część już teraz jest zagrożona. Kłopotów ze zmianą miejsca pobytu nie powinni mieć mięsożercy tacy jak wilki i kojoty, zwierzęta takie jak jelenie i karibu czy pancerniki oraz mrówkojady. Schloss i jej zespół ocenili szanse 493 gatunków ssaków na zmianę habitatu. Brali pod uwagę tylko zmiany klimatyczne, pomijając inne czynniki, takie jak np. obecność innych zwierząt w nowym habitacie. Biorąc pod uwagę wcześniejsze badania nad zwyczajami zwierząt, uczeni stwierdzili, że mogą one zmieniać zasięg występowania co pokolenie. Oczywiście trzeba brać też pod uwagę samą wielkość czy zdolności poruszania się zwierząt. Mysz nie przemieści się zbyt daleko, jednak co roku rodzi się wiele nowych pokoleń myszy, dzięki czemu jako gatunek mogą ciągle się przemieszczać. Z kolei inne ssaki mogą całymi latami pozostawać na jednym terytorium zanim kolejne pokolenie dorośnie i ruszy w drogę. Naczelne z półkuli zachodniej osiągają dojrzałość płciową po wielu latach, więc długo pozostają na jednym terenie. Ponadto zwierzęta z tropikalnych równin, by dotrzeć do obszarów o odpowiednim dla nich klimacie muszą przebyć znacznie dłuższą drogę, niż zwierzęta mieszkające na terenach górskich, gdzie „wystarczy“ zmienić wysokość pobytu. Zdaniem Schloss czynniki te spowodują, że zasięg występowania naczelnych zmniejszy się na półkuli zachodniej średnio o 75%. Ich sytuacja będzie najgorsza. Jednak i inne zwierzęta będą mierzyły się z bardzo poważnymi problemami. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę, że podczas wędrówek gatunki natrafią na niemożliwe do przebycia obszary zdominowane przez ludzi. Będą zatem musiały je obejść, co znacznie wydłuży czas potrzebny na zmianę habitatu. Dlatego też już teraz jest bardzo ważne, by projektując ludzkie osady, drogi czy miejsca przeznaczone pod rolnictwo myśleć o pozostawieniu zwierzętom możliwości przemieszczania się na nowe tereny, które będą musiały zająć by przetrwać.
  7. Francuscy archeolodzy dowodzą, że rolnictwo pojawiło się na wyspach Morza Śródziemnego znacznie wcześniej niż dotychczas sądzono. Po raz pierwszy ludzie zaczęli uprawiać ziemię na Bliskim Wschodzie mniej więcej 9500-9400 lat przed narodzeniem Chrystusa. Uczeni uważali, że pierwsi neolityczni rolnicy dotarli na Cypr mniej więcej 1000 lat później. Jednak Francuzi stwierdzili, że mieszkańcy wioski Klimonas, która powstała około 9000 lat p.n.e uprawiali ziemię. A to znaczy, że rolnictwo trafiło na wyspy niedługo po tym, gdy zostało wynalezione. Od dłuższego czasu wiadomo, że grupy ludzi odwiedzały Cypr w czasie, gdy istniało rolnictwo, jednak najstarsze znalezione na wyspie ziarna oraz stałe osady pochodziły z okresu 8400 lat przed Chrystusem. Teraz w wiosce Klimonas odkryto pozostałości budowli, która była używana do przechowywania zbiorów. We wsi znaleziono też zwęglone ziarna. Znaleziono też pozostałości dzików oraz psów i kotów, zatem neolityczni rolnicy przywieźli ze sobą udomowione zwierzęta.
  8. Oficjalne zalecenia dotyczące dopuszczalnych dawek promieniowania jonizującego są prawdopodobnie przesadnie ostrożne. Bevin Engelward i Jacquelyn Yanch z Massachusetts Institute of Technology (MIT) dowiodły, że wystawienie myszy przez pięć tygodni na promieniowanie 400-krotnie wyższe od naturalnego promieniowania tła nie wywołuje żadnych wykrywalnych uszkodzeń DNA. Obecnie w USA obowiązują zalecenia nakazujące natychmiastową ewakuację ludzi z okolic, w których promieniowanie jest 8-krotnie wyższe od promieniowania tła. Naukowcy zwracają jednak uwagę, że koszty finansowe i psychiczne takich działań mogą przewyższać ewentualne korzyści. „Nie ma żadnych danych, które wskazywałyby, że jest to [8-krotne przekroczenie promieniowania tła - red.] poziom niebezpieczny“ - mówi Yanch, wykładowca na Wydziale Inżynierii i Nauk Jądrowych. „Nasza praca pokazuje, że można zostać poddanym promieniowaniu 400-krotnie wyższemu niż średnie promieniowanie tła i nie dojdzie do wykrywalnego uszkodzenia materiału genetycznego. To może mieć olbrzymie znaczenie dla dziesiątków jeśli nie setek tysięcy osób mieszkających w pobliżu miejsc awarii elektrowni atomowych czy detonacji bomb. Jeśli określimy, kiedy powinni zostać ewakuowani, będziemy wiedzieli, czy mogą zostać tam, gdzie są“ - dodaje uczona. Dotychczas wykonywano niewiele badań długotrwałych skutków wystawienia na niskie dawki promieniowania. „Niemal wszystkie badania dotyczą krótkotrwałej ekspozycji na duże dawki. Wyniki więc będą inne w porównaniu z ekspozycją długotrwałą“ - mówi profesor Engelward. Naturalne promieniowanie, na jakie jesteśmy wystawieni, pochodzi z kosmosu oraz izotopów radioaktywnych obecnych w naszym otoczeniu. Średnio z tych źródeł przeciętna osoba otrzymuje roczną dawkę rzędu 0,3 centygreja (cGy) rocznie. Wspomniane 400-krotne przekroczenie dawki tła to 0,0002 cGy na minutę lub 105 cGy rocznie. Wcześniejsze badania wskazywały, że jednorazowe przyjęcie dawki 10,5 cGy prowadzi do uszkodzenia DNA. Badacze z MIT-u użyli właśnie takiej dawki, czas ekspozycji wynosił 5 tygodni. Źródłem promieniowania był radioaktywny jod. Po pięciu tygodniach DNA myszy sprawdzano za pomocą najdokładniejszych dostępnych technik wykrywania uszkodzeń materiału genetycznego. Nie znaleziono żadnych odchyleń od naturalnego poziomu uszkodzeń. Zwykły poziom uszkodzeń DNA, do których dochodzi spontanicznie w normalnych warunkach, to około 10 000 zmian dziennie na każdą komórkę. Większość z nich jest naprawianych. Badacze oceniają, że podczas ich eksperymentów wskutek zwiększonej dawki promieniowania dochodziło do kilkunastu uszkodzeń dziennie na komórkę. Wszystkie dodatkowe uszkodzenia były naprawiane przez organizm. Co prawda eksperyment zakończono po 5 tygodniach, jednak uczeni sądzą, że równie dobrze myszy przez całe życie mogłyby być wystawione na większe dawki promieniowania bez szkody dla organizmu. „Panuje opinia, że każde promieniowanie jest szkodliwe i że z czasem zwiększa ono ryzyko wystąpienia nowotworów. Teraz mam dowód, że to nieprawda“ - stwierdził profesor Doug Boreham z McMaster Univeristy. Obecnie obowiązujące surowe normy nie były tworzone z myślą o miejscach zamieszkania, a o miejscach pracy. Tam ma to sens, gdyż pracodawca może sobie pozwolić na ochronę pracowników. Jednak stosowanie tych samych norm dla miejsc zamieszkania oznacza, że każdy indywidualnie musi ponosić koszty, a konieczność tymczasowego lub stałego opuszczenia domu, przeprowadzka, zmiana miejsca zamieszkania, sąsiadów, znajomych powoduje tak olbrzymie koszty finansowe i psychologiczne, że gra nie jest warta świeczki. Ponadto, jak zauważa Engelward, normy nie opierają się na żadnych badaniach, a na ekstrapolacji. Przy ich tworzeniu brano bowiem pod uwagę znane skutki krótkotrwałego wystawienia na duże dawki promieniowania i na tej podstawie próbowano odgadywać, jaki jest bezpieczny poziom długotrwałej ekspozycji.
  9. Brazylijska odnoga sieci odzieżowej C&A wyciągnęła pomocną dłoń do wszystkich, którzy sami nie potrafią się zdecydować, co kupić. W ramach inicjatywy Fashion Like w sklepie w São Paulo pojawiły się podłączone do Facebooka wieszaki, na których wyświetla się liczba osób, które polubiły dany model ubrania. Wieszaki wyposażono w wyświetlacze LED. Autorzy pomysłu przekonują, że to świetna opcja dla kogoś, kto przed zakupem musi się z kimś skonsultować. Ponieważ, wg marketingowców, druga opinia to nadal za mało, warto skorzystać z podpowiedzi udzielanych za pośrednictwem facebookowego profilu C&A Brasil. Pytanie tylko, czy opinia tysiąca nieznajomych jest bardziej miarodajna niż rada przyjaciela. Poza tym moda jest w dużej mierze czymś subiektywnym, skąd zatem obcy mają wiedzieć, co dla kogoś najlepsze?
  10. Windows 8 może spodobać się części rodziców, ale z pewnością nie zdobędzie sympatii ich dzieci. Nowy system operacyjny Microsoftu da rodzicom większą kontrolę nad poczynaniami pociech. Rodzice będą mogli utworzyć osobne konto dla każdego dziecka, a następnie uruchomić moduł Family Safety. Dzięki niemu określą uprawnienia dziecka i otrzymają cotygodniowy raport podsumowujący to, co robiło ono na komputerze. Ustawienia Family Safety przechowywane są przez Microsoft w chmurze na stronie familysafety.microsoft.com, dzięki czemu wszelkie zmiany, jakie rodzice wprowadzą na jednym z komputerów, zostaną automatycznie wprowadzone na wszystkich maszynach, na których dziecko ma konto. Ustawień Family Safety można dokonać zarówno z poziomu witryny Microsoftu, jak i z otrzymywanego e-mailem raportu. Rodzice będą mogli odfiltrowywać witryny, wyniki wyszukiwania w Google’u, Bingu i Yahoo, decydować ile czasu dziecko może spędzić przed komputerem czy ustawić blokadę wiekową dla aplikacji z Windows Store. Będą też w stanie zablokować konkretne gry czy programy. Na razie dokładna data premiery Windows 8 nie jest znana.
  11. U osób niepalących kontakt z niewielką ilością dymu papierosowego przez zaledwie pół godziny może w znaczącym stopniu uszkodzić śródbłonek, czyli wysoce wyspecjalizowaną wyściółkę naczyń krwionośnych - twierdzi dr Paul Frey z San Francisco General Hospital. Widzieliśmy ostry spadek funkcji naczyniowych nawet po krótkim wystawieniu na oddziaływanie dymu papierosowego podczas biernego palenia - podkreśla Amerykanin. Dzięki aparatowi spalającemu niementolowe papierosy z filtrem naukowcy uzyskali żądany poziom zadymienia (nie musieli już polegać na samoocenie ludzi ani na pośrednich wskaźnikach ekspozycji, np. stężeniu metabolitów nikotyny). W eksperymencie wzięły udział 33 zdrowe niepalące osoby w wieku od 18 do 40 lat. By potwierdzić, że ochotnicy nie kontaktowali się w ostatnim czasie z dymem, przed testem zbadano poziom kotyniny w ich ślinie. Uczestników studium podzielono na 3 grupy. Jedna przebywała w pomieszczeniu z odfiltrowanym czystym powietrzem, druga w pokoju z utrzymującym się dymem (jak w domu palaczy), a trzecia stykała się z dużymi ilościami dymu (jak np. w uczęszczanym pubie). Okazało się, że tętnica ramienna, największa tętnica kończyny górnej, osób z drugiej grupy, które kontaktowały się z zalegającym dymem, przestała się prawidłowo rozszerzać. Stało się tak z powodu zaburzenia funkcji śródbłonka. Poza USG reaktywności tętnicy przed i po ekspozycji, wykonano również badania krwi i moczu. Poszukiwano zmian w stężeniu specyficznych metabolitów. Odnotowane różnice nie były jednak istotne statystycznie. Dr Frey podkreśla, że uzyskane wyniki przypominają lekarzom, by podczas przeprowadzania wywiadu pytali pacjentów nie tylko o aktywne, ale i bierne palenie (nawet od przypadku od przypadku do przypadku, również w sytuacjach, gdy nie przebywa się w pomieszczeniu, gdzie ktoś pali). Studium ma jednak pewne ograniczenia. Podstawowym jest mała liczebność próby. Poza tym badani kontaktowali się z dymem tylko raz. Frey sądzi, że gdyby zastosowano serię krótkich, powtarzających się ekspozycji, co bardziej odpowiada scenariuszom z życia wziętym, poziomy biomarkerów i zakres wpływu na funkcje sercowo-naczyniowy byłyby większe. Przyszłe badania zespołu mają określić, za pośrednictwem jakiego mechanizmu bierne palenie wpływa na śródbłonek na poziomie komórkowym.
  12. Woda podawana do posiłku może sprawić, że zarówno dzieci, jak i dorośli będą się odżywiać zdrowiej. W przypadku przedszkolaków woda zwiększa np. ochotę na warzywa. T. Bettina Cornwell z University of Oregon i Anna R. McAlister z Michigan State University przeprowadziły dwa badania. Jedno wśród 60 młodych dorosłych w wieku 19-23 lat (dotyczyło ono preferowanych połączeń jedzenie-napój), drugie wśród 75 dzieci w wieku 3-5 lat (chodziło o określenie wpływu napojów na spożycie warzyw). Okazało się, że młodym dorosłym bardziej odpowiadało zestawienie napój gazowany-słone, kaloryczne potrawy niż napój gazowany-warzywa. Podczas eksperymentów przedszkolaki jadły więcej surowych warzyw - marchwi lub czerwonej papryki - kiedy podawano je w towarzystwie wody, a nie słodzonego napoju. Na nasze preferencje smakowe silnie wpływa powtarzający się kontakt ze szczególnymi pokarmami i napojami. Zaczyna się to wcześnie: wraz z posiłkami w domu czy kombinacjami serwowanymi w wielu restauracjach. Mamy proste zalecenie - podawajmy wodę do wszystkich posiłków. Restauracje z łatwością mogą wykorzystywać wodę jako napój docelowy w zestawach dla dzieci i zastosować dodatkową opłatę za alternatywne napoje - przekonuje Cornwell. Panie twierdzą, że woda to prosta metoda na walkę z otyłością, przez którą w USA (i nie tylko tam) rośnie liczba przypadków cukrzycy w grupie młodych osób. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, sporo oszacowań sugeruje, że aż 75% dorosłych Amerykanów cierpi na chroniczne odwodnienie. Picie wody do posiłków mogłoby temu zapobiec. Choć nam zestawienie słodki, kaloryczny napój-tłuste, kaloryczne jedzenie - np. cola z frytkami - wydaje się naturalne, jeśli spojrzymy na to zagadnienie z perspektywy międzykulturowej, okaże się, że mamy do czynienia z wyuczonymi preferencjami. Jeśli napój na stole zmniejsza szanse na to, że zarówno dorośli, jak i dzieci sięgną po warzywa, być może należy zmienić napój i wybrać wodę.
  13. Chińska „fabryka świata“ zaczyna się zacinać. Producenci notebooków obawiają się kłopotów z dostarczeniem na rynek odpowiedniej liczby urządzeń. Na wschodzie Chin coraz bardziej odczuwany jest brak rąk do pracy, a co gorsza, zbliża się sezon letni, podczas którego już tradycyjnie w Państwie Środka dochodzi do wyłączeń prądu. Producenci podzespołów mogą mieć w związku z tym problemy ze zrealizowaniem zamówień od fabryk składających notebooki. W związku z tym niektórzy wielcy wytwórcy notebooków już wysłali część swoich załóg do pomocy producentom podzespołów. Jednak to może nie wystarczyć, gdyż spodziewane jest duże zapotrzebowanie na przenośne komputery. Z kolei z niedoborami mocy firmy chcą radzić sobie za pomocą własnych generatorów dieslowskich. To jednak zwiększy ich koszty produkcji, a jako że rynek jest bardzo konkurencyjny, większość z nich nie będzie mogła przerzucić wyższych kosztów na swoich odbiorców. Wielu producentów, przewidując tego typu kłopoty, już jakiś czas temu przeniosło swoje zakłady w głąb Chin, do takich miast jak Chongquing i Chengdu. Jednak również i tam pojawiły się kłopoty z brakiem rąk do pracy.
  14. Samce rudzików będą się pilniej zajmować swoimi pisklętami, jeśli jaja złożone przez partnerkę mają jaskrawszy odcień błękitu (Behavioral Ecology and Sociobiology). Prof. Bob Montgomerie z Queen’s University bada rudziki od 25 lat. W ramach najnowszego eksperymentu biolog i jego studentka Philina English zastępowali prawdziwe jaja sztucznymi o różnych odcieniach niebieskiego. Tuż przed wylęgiem wyjmowali sztuczne jaja i umieszczali w gnieździe pisklęta. Testowaliśmy pomysł, że samce mogą wykorzystywać kolor jaj jako sygnał jakości i zdrowia partnerki, a jak wiadomo, zdrowa samica zapewnia zdrowe potomstwo. I rzeczywiście, samce z gniazd z najjaskrawszymi niebieskimi jajami karmiły świeżo wyklute pisklęta 2-krotnie częściej. Jaja rudzików zawdzięczają swój kolor biliwerdynie. Istnieją pewne dowody, że wyższy poziom barwnika wskazuje na lepszy stan zdrowia samicy.
  15. Naukowcy z University of Western Australia (UWA) opracowali program, który pozwala na przewidywanie kierunku rozwoju pożaru buszu. Program Aurora korzysta z telemetrycznych danych satelitarnych i lotniczych oraz modułu przewidującego rozwój wydarzeń. „Aurora może zostać wykorzystana w sytuacji awaryjnej. Pozwoli na przewidzenie w ciągu 30 sekund sposobu rozprzestrzeniania się ognia. Ręczne obliczenia zajmują godzinę“ - mówi profesor George Milne. Aurora zostanie wykorzystana już podczas najbliższego sezonu pożarów. Dane ze śmigłowca będą przekazywane do UWA, skąd odpowiednie informacje trafią do centrum ratownictwa, umożliwiając wcześniejszą ewakuację ludności i wysłanie strażaków na miejsce przewidywanego rozwoju pożaru. Specjaliści pracowali nad Aurorą przez trzy lata. Rozwój programu pochłonął 5,6 miliona dolarów.
  16. Drobiny kamienia nazębnego osób pogrzebanych między XI a XIX wiekiem w Katedrze Św. Marii w Vitoria-Gasteiz w Kraju Basków pozwoliły odtworzyć dietę historycznej społeczności. To novum w badaniach paleodietetycznych (Journal of Archaeological Science). Prof. G. Richard Scott z University of Nevada pozyskał kamień z 58 szkieletów. Ponieważ jego pierwsza metoda dała mieszane rezultaty, wysłał pięć próbek o wadze 5-10 mg do swojego kolegi z uczelni, geologa Simona R. Poulsona. Miał przy tym nadzieję, że zwapniała płytka nazębna zwiera wystarczająco dużo węgla i azotu, by naukowcy mogli wyznaczyć stosunek izotopów trwałych węgla i azotu. To chemia, w dodatku dość złożona, ale zasadniczo, skoro tylko białko zawiera azot, to im więcej azotu występuje, tym więcej produktów zwierzęcych dana osoba spożywała. Węgiel dostarcza informacji nt. typów konsumowanych roślin - wyjaśnia Scott. W laboratorium materiał zmiażdżono, a następnie przeprowadzano spektrometrię mas. Jak wyjaśnia Scott, zwykle w takich badaniach wykorzystuje się kości. Taka procedura jest jednak droga i by pozyskać kolagen do analizy, potrzeba kilku kąpieli w kwasie. Co więcej, w wielu przypadkach kości ulegają zniszczeniu, dlatego kuratorzy zbiorów nie wyrażają zgody na takie eksperymenty. Włosy, mięśnie czy paznokcie są świetne, pod warunkiem że je znajdziesz. Problem w tym, że [...] rozkładają się dość szybko. Na szczęście lub na nieszczęście, płytka nazębna jest naprawdę bardzo trwała. Poza szkieletami z Hiszpanii Amerykanie badali również pojedynczą próbkę od alaskańskich Innuitów. Ku uciesze wszystkich, stężenia pierwiastków były wystarczające, by uzyskać wartości δ13C i δ15N (wielkość delta to względne odchylenie stosunku izotopowego próbki od wzorca). Próbki z Hiszpanii dawały powtarzalne rezultaty. W dodatku odpowiadały one wartościom trwałych izotopów, określanym na podstawie kolagenu z kości; ustalono to w oparciu o dane z literatury. W przypadku próbki z Alaski δ15N wynosiło +17.5‰, znacznie przekraczając zakres dla próbek hiszpańskich. Wartość ta pozostaje jednak w zgodzie z danymi zebranymi wśród współczesnych grenlandzkich Innuitów, których dieta obfituje w pokarmy pochodzące z morza. Nową metodę trzeba co prawda dopracować, by przyjęła się na dobre, ale naukowcy wiążą się nią duże nadzieje.
  17. Naukowcy z Chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Szanghaju pobili swój własny rekord w kwantowej teleportacji informacji. W 2010 roku udało im się teleportować foton na odległość 16 kilometrów. Teraz znacznie poprawili swoje osiągnięcie. Chińczycy poinformowali właśnie o teleportacji kwantowych kubitów na odległość niemal 100 kilometrów. Teleportacji dokonano dzięki kwantowemu splątaniu fotonów, zatem same fotony nie przemierzały wspomnianego dystansu. Dzięki splątaniu odległych fotonów możliwe było przesłanie informacji o nich i uzyskanie w miejscu docelowym identycznych fotonów. W ciągu 4 godzin teleportowano w ten sposób ponad 1100 fotonów. Chińczycy przeprowadzili tereportację pomiędzy brzegami jednego z jezior. Używali przy tym lasera o mocy 1,3 wata oraz układów optycznych. Oczywiście interakcja fotonów z optyką i powietrzem spowodowała, że część informacji utracono. Jednak największym problemem było rozszerzanie się wiązki światła. Im dalej od źródła, tym wiązka była szersza, przez co znaczna część fotonów nie trafiła do odbiornika. Naukowcy musieli zatem stworzyć system, który pozwolił na utrzymanie promienia lasera w celu. Chińczycy już widzą zastosowanie dla swojej technologii. Mogliby dzięki niej komunikować się ze swoimi satelitami i za ich pośrednictwem wysyłać informacje do ambasad czy sił zbrojnych. Oczywiście najpierw muszą kilkukrotnie zwiększyć zasięg systemu, jeśli jednak im się uda, podsłuchanie takiej komunikacji będzie niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe.
  18. Zazwyczaj chorym z cukrzycą typu 2. zaleca się, by ograniczyli spożycie tłuszczów, tymczasem najnowsze studium zespołu z Uniwersytetu w Linköping pokazuje, że korzystniejszy wpływ na poziom cukru i profil lipidowy ma dieta wysokotłuszczowa i niskowęglowodanowa. Hans Guldbrand i Fredrik Nyström przeprowadzili 2-letnie studium, w którym wzięło udział 61 chorych z cukrzycą typu 2. Badanych losowo przydzielono do jednej z dwóch grup: 1) stosującej dietę niskotłuszczową (low-fat diet, LFD) lub 2) niskowęglowodanową i wysokotłuszczową (low-carbohydrate diet, LCD). W grupie LCD 50% energetycznej racji dobowej (E%) pochodziło z tłuszczów, 20% z węglowodanów, a 30% z białek. W grupie LFD 30% energii czerpano z tłuszczu, 55-60% z węglowodanów, a 10-15 z białek. Po upływie pół roku, kiedy utrata wagi była maksymalna, przedstawiciele obu grup schudli średnio 4 kg, a w 2. grupie znacznie poprawiła się kontrola glikemii. Średnie stężenie glukozy spadło z 58,5 do 53,7 mmol/mol, a stężenie insuliny obniżyło się o 30%. Mimo że wzrosło spożycie tłuszczów, a tłuszcze nasycone stanowiły większą ich część, profil lipidowy pacjentów wcale się nie pogorszył. Wręcz przeciwnie, wzrósł poziom dobrego cholesterolu HDL. Choć spadła waga, nie stwierdzono istotnych statystycznie zmian ani w profilu lipidowym, ani glikemii grupy LFD.
  19. Rosyjska firma „Pirate Pay“, dzięki pomocy finansowej Microsoftu, rozwija system, który ma blokować wymianę treści w sieciach BitTorrent. Pierwsze testy, wykonane na zlecenie Walt Disney Studios i Sony Pictures, zakończyły się sukcecem. Przed trzema laty grupa rosyjskich developerów pracowała nad przeznaczonym dla ISP oprogramowaniem do zarządzania ruchem. Pozwalało ono m.in. blokować ruch w sieci BitTorrent. Po stworzeniu prototypu zdaliśmy sobie sprawę, że możemy zbudować narzędzie do szerszego uniemożliwiania pobierania plików. To dawało nadzieję, że nasze oprogramowanie może posłużyć do walki z piractwem - stwierdził Andrei Klimenko, szef Pirate Pay. Programiści stworzyli model biznesowy, nadal rozwijali oprogramowanie i szukali inwestora. Nie musieli szukać go długo. Microsoft Seed Financing Fund przekazał im 100 000 dolarów na dalsze prace. Firma nie ujawnia, w jaki sposób działa jej system. Używamy wielu serwerów, które łączą się z każdym klientem P2P udostępniającym dany film. Następnie Pirate Pay wysyła im dane, które mają na celu zmylenie klienta co do prawdziwych adresów IP innych klientów, dzięki czemu komputery się rozłączają - stwierdził Klimenko. W chwili obecnej wytwórnie filmowe mogą wynająć Pirate Pay do ochrony konkretnego tytułu. Firma zdradza, że opłata, w zależności od zakresu ochrony, wynosi od 12 do 50 tysięcy dolarów. Wiadomo, że podczas prób nowego systemu udało się skutecznie zablokować 44 845 prób transferu. Nie wiadomo, ilu nie udało się zablokować i czy osoby wymieniające pliki nie podjęły ponownej próby połączenia. Z czasem zapewne przekonamy się, na ile technologia oferowana przez Pirate Pay jest skuteczna.
  20. Brytyjscy naukowcy chcą stworzyć bank sygnatur molekularnych, który pozwoliłby zidentyfikować zagrożenie ze strony konkretnej infekcji na podstawie charakterystycznych zmian w komórkach. Obecnie zespół przygotowuje "kody kreskowe" dla różnych szczepów wirusa grypy oraz wirusa RSV - głównego patogenu odpowiedzialnego za infekcje dróg oddechowych starszych dzieci i choroby dolnych dróg oddechowych niemowląt. Podczas grypy wirus przejmuje nasze komórki, przeobrażając je w fabryki pracujące na użytek patogenu. Infekcja zaburza równowagę białek w komórce - niektóre proteiny są produkowane w nadmiarze, inne w mniejszym niż zwykle zakresie. Rodzaj wybieranych białek i stopień modyfikacji produkcji zależą od wirusa, co pozwala nam sporządzić kod kreskowy choroby - tłumaczy dr Julian Hiscox z Uniwersytetu w Leeds. W artykule, który ukazał się w piśmie Proteomics, naukowcy porównywali zmiany zachodzące w komórkach nabłonka płuc zainfekowanych wirusem świńskiej grypy z epidemii z 2009 r. (A/H1N1) oraz wirusem grypy sezonowej. Brytyjczycy zastosowali znakowanie aminokwasów w hodowli komórkowej (SILAC). Znakowanie przeprowadza się za pomocą pożywek z aminokwasami zawierającymi ciężkie izotopy; chodzi np. lizynę czy argininę z węglem 13C lub azotem 15N. Analiza ilościowa polega na wspólnym pomiarze widm MS oznakowanych próbek. Podczas eksperymentów spektrometria mas pozwalała wskazać białka, na które infekcja wirusowa wpływała najsilniej. W raporcie opisano kilka procesów zaburzonych przez wirusy (oczywiście, gros zmian dotyczyło białek zaangażowanych w replikację komórki). Świńska grypa wpływa na płuca w podobny sposób jak grypa sezonowa. Znalazło to odzwierciedlenie w opracowanych dla nich kodach kreskowych - przekonuje dr John Barr, dodając, że gdyby metodę tę zastosowano w 2009 r., mogłoby to złagodzić lęk przed tzw. świńską grypą. W następnym etapie będziemy testować bardziej zjadliwe szczepy grypy, np. ptasiej grypy. Sprawdzimy, czym się różnią [od pozostałych]. Wirus grypy nieustannie mutuje, wskutek czego powstają nowe szczepy, które mogą doprowadzić do groźnej pandemii. Dzięki naszej metodzie będziemy w stanie określić potencjalny wpływ zdrowotny kolejnego wirusa; trzeba będzie po prostu porównać kod kreskowy nowego i znanych wirusów.
  21. Na południowym-wschodzie stanu Nowy Meksyk zostanie zbudowane naukowe „miasto duchów“. Miejscowość, która powstanie w pobliżu miasteczka Hobbs, nie będzie miała mieszkańców. Posłuży za to naukowcom jako poligon doświadczalny. Będzie można w nim testować najróżniejsze pomysły - od inteligentnych systemów kierowania ruchem, poprzez pralki automatyczne po samospłukujące się toalety czy sieci bezprzewodowe nowej generacji. Center for Innovation, Technology and Testing (CITE) zostanie zbudowane przez Pegasus Holdings i CITE Development kosztem miliarda dolarów. Miasteczko będzie miało powierzchnię około 39 kilometrów kwadratowych. Będzie ono kopią Rock Hill z Południowej Karoliny, wraz z jego drogami, budynkami mieszkalnymi u użytkowymi. Kopia ma być na tyle dokładna, by możliwe było np. testowanie urządzeń w różnych warunkach. Inżynierowie będą mogli np. sprawdzić, jak sprawuje się dana technologia w budynkach wyposażonych w instalacje elektryczne starego typu. Powstanie CITE to wielka szansa dla miasteczka Hobbs. Przeżywało ono rozkwit w latach 80., gdy w okolicy wydobywano ropę naftową. Następnie mocno podupadło, ale od kilku lat wiedzie się mu coraz lepiej. Władze miasteczka nie ustają w poszukiwaniu nowych możliwości. Dzięki ich staraniom Hobbs wygrało z innymi miejscowościami. Dzięki CITE powstanie bezpośrednio 350 nowych miejsc pracy, a pośrednio - 3500. Obecnie w Hobbs i okolicach mieszka 43 000 osób. Miasteczko ma codzienną czność lotniczą z Houston, a burmistrz stara się o połączenia z Albuquerque i Denver. Powstanie CITE z pewnością ułatwi te starania.
  22. Nowe studium naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis pomogło lepiej zrozumieć wpływ wycinki na emisję gazów cieplarnianych. Amerykanie przekonują, że objętość uwalnianych gazów zależy od wykorzystania drzewa (czy chodzi o duże elementy, np. belki dla budownictwa, czy raczej o bioenergię i papiernictwo, gdzie stosuje się pulpę), a zatem od tego, w jakich częściach świata rósł las. W przypadku produktów z litego drewna materiał na dziesięciolecia zachowuje większość zgromadzonego węgla. Rozdrobnienie powoduje zaś uwolnienie do atmosfery niemal całości pierwiastka. Odkryliśmy, że 30 lat po wycince w postaci zmagazynowanej może pozostać od 0 do 62% węgla. Wcześniejsze modele generalnie zakładały, że jest on natychmiastowo uwalniany - tłumaczy J. Mason Earles. Amerykanie analizowali, jak wykorzystuje się ścięte drzewo w 169 krajach. Stwierdzili, że lasy umiarkowane (występujące w strefie umiarkowanej) są ścinane głównie z myślą o produktach z litego drewna, natomiast tropikalne lasy z półkuli południowej mają częściej związek z produkcją papieru i energetyką. Oznacza to, że węgiel zmagazynowany w lasach poza Europą, USA i Kanadą, np. w tropikalnych klimatach Brazylii i Indonezji, będzie uwalniany niemal w całości krótko po wycince.
  23. Prezes ds. technologicznych Kaspersky Lab, Nikolai Grebennikov, poinformował, że Apple zatrudniło jego firmę do pomocy przy zabezpieczeniu flagowego systemu operacyjnego. Mac OS jest naprawdę dziurawy. Apple ostatnio poprosiło nas o jego zabezpieczenie. Rozpoczęliśmy analizę luk oraz atakującego je szkodliwego kodu - powiedział Grebennikov. Przez długi czas Mac OS X uchodził za wyjątkowo bezpieczny system operacyjny. Jednak gdy przed kilku laty zaczął zdobywać popularność, okazało się, że jego legendarne bezpieczeństwo to mit, a brak ataków i szkodliwego kodu wynikały jedynie z niewielkiej popularności systemu. Pomimo coraz większych problemów i coraz głośniejszej krytyki zarówno samego systemu jak i postępowania Apple’a, koncern nie przywiązywał większej wagi do bezpieczeństwa. Potwierdza do sam Grebennikov. Nasze wstępne analizy wykazały, że Apple nie przywiązuje dostatecznie dużo uwagi do kwestii bezpieczeństwa. Na przykład Oracle wiele miesięcy temu załatało w Javie dziurę, która była wykorzystywana do tworzenia dużego botnetu. Apple zablokowało automatyczne poprawki Javy na Mac OS X i sami postanowili dostarczać łaty. Jednak udostępnili je dopiero przed kilkoma tygodniami, dwa miesiące później, niż zrobiło to Oracle. To zdecydowanie zbyt późno - mówi ekspert. Dzięki temu przestępcy mogli stworzyć największy z dotychczas odkrytych botnetów na komputery Apple’a, a koncern chyba w końcu przekonał się, że niewłaściwie podchodzi do kwestii bezpieczeństwa. Firma Kaspersky bardzo często krytykowała politykę Apple’a. W ubiegłym roku Grebennikov mówił w wywiadzie, że przedsiębiorstwu z Cupertino nie uda się zabezpieczyć platformy iOS na własną rękę. Przewidywał, że szkodliwy kod na iPada oraz iPhone’a pojawi się w roku 2012.
  24. Scott Thompson, dotychczasowy dyrektor wykonawczy Yahoo!, odszedł z firmy. Przed tygodniem jeden z inwestorów Yahoo! poinformował, że w CV Thompsona znalazły się nieprawdziwe dane. Thompson pełnił swoją funkcję od stycznia. Był trzecim szefem internetowego giganta w ciągu ostatnich trzech lat. Nieprawdziwe informacje zawarte w CV zostały ujawnione przez Daniela Loeba, szefa funduszu inwestycyjnego ThirdPoint, który walczył o miejsca w zarządzie dla wyznaczonych przez siebie osób. Samemu Loebowi nie przyznano miejsca w zarządzie argumentując, że nie ma on odpowiedniego wykształcenia. Wówczas Loeb napisał do zarządu i Komisji Giełd list, w którym zauważył, że Scott Thompson, wbrew temu, co napisano w jego oficjalnej biografii, nie ukończył informatyki. Cała sprawa zakończyła się po 10 dniach. Thompson już stracił pracę, a podczas najbliższego corocznego spotkania akcjonariuszy rezygnację złoży kilku innych menedżerów, w tym prezes rady nadzorczej Roy Bostock. Thompsona tymczasowo zastąpił Ross Levinsohn, który dotychczas odpowiadał za wydział mediów w Yahoo!. Miejsce Bostocka zajmie Fred Amoroso. Zdaniem analityków sytuacja w Yahoo! ulegnie tylko pogorszeniu. Firma od lat nie potrafi poradzić sobie z rosnącą konkurencją ze strony Google’a i Facebooka. Thompsonowi udało się przeprowadzić zmiany, które dawały nadzieję na zmianę sytuacji Yahoo!. Zwolnił 2000 osób i przeprowadził zmiany w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Dzięki tym działaniom wyniki finansowe za pierwszy kwartał bieżącego roku kalendarzowego były lepsze od oczekiwanych. Jednak zdaniem Loeba, Thompson nie powinien ogłaszać zwolnień zanim nie przedstawi szczegółowych planów dotyczących rozwoju firmy. Loeb, który w przeszłości domagał się również odwołania Jerry’ego Yanga, uważa, iż Yahoo! powinno zostać sprzedane Microsoftowi.
  25. Najwyraźniej zegary odmierzające różne rzeczy poza czasem stają się ostatnio na świecie coraz popularniejsze, bo w ubiegły piątek (11 maja) w Japonii naukowcy z Sendai zaprezentowali zegar populacyjny. Zgodnie z jego wskazaniami, Japończycy wyginą za tysiąc lat. Powodem jest, oczywiście, spadający wskaźnik urodzeń. Jak ujawniają akademicy z Tohoku University, populacja dzieci w wieku do 14 lat wynosi obecnie 16,6 mln, jednak co 100 sekund wskazanie licznika jest już o 1 mniejsze. Jeśli nic się nie zmieni, 5 maja 3011 r. będziemy świętować Dzień Dziecka [w Japonii Dzień Dziecka, Kodomo-no Hi, przypada właśnie wtedy, a nie 1 czerwca i jest świętem narodowym], bo zostanie jeszcze jedno dziecko. Po 100 sekundach zabraknie i jego. Trend w kierunku wyginięcia zaczął się w 1975 r., kiedy japoński wskaźnik płodności spadł poniżej dwojga [dzieci na kobietę] - wyjaśnia prof. ekonomii Hiroshi Yoshida. Jak sugerują wyniki studium, które ukazały się wcześniej w tym roku, populacja Japonii skurczy się do 1/3 swej obecnej wielkości (127,7 mln) w ciągu zaledwie stulecia. Wg oszacowań rządowych, w ciągu półwiecza wskaźnik płodności (stosunek liczby żywych urodzeń w danym okresie do liczby kobiet w wieku rozrodczym) wyniesie 1,35 dziecka na kobietę. W Japonii odnotowuje się bardzo małą imigrację. Gdy tylko podejmowane są jakiekolwiek próby złagodzenia prawa, by zapewnić wymierającemu społeczeństwu zastrzyk świeżej krwi, przez kraj przetacza się fala protestów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...