Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft poinformował, że jego chmura obliczeniowa Azure jest rozbudowywana pod kątem lepszej współpracy z systemem Linux. Tymczasem na blogu Marka Shuttlewortha, założyciela firmy Canonical producenta Ubuntu, możemy przeczytać, że Canonical współpracuje z Microsoftem w celu zaoferowania Ubuntu klientom Azure’a. Canonical będzie oficjalnie wspierało obrazy Ubuntu udostępniane na Azure, a jesienią, po zakończeniu rozbudowy chmury, klienci będą mogli wykupić wsparcie dla Ubuntu za pośrednictwem Azure Gallery. Ubuntu od pewnego czasu próbuje zaistnieć na rynku serwerów. Nic zatem dziwnego, że Canonical przywiązuje dużą wagę do chmur obliczeniowych. Współpraca z Microsoftem przyniesie korzyści obu stronom. Canonical trafi do mainstreamu, a chmura Azure będzie coraz bardziej atrakcyjną ofertą, co ułatwi jej konkurowanie np. z chmurą Amazona. Dotychczas Canonical i Microsoft nie miały ze sobą wiele do czynienia. W przeszłości Shuttleworth oznajmił, że głównym celem Ubuntu jest zakończenie dominacji produktów Microsoftu na pecetach. Teraz jego podejście jest bardziej pragmatyczne. Współpraca z koncernem z Redmond nie oznacza przecież rezygnacji z ideałów i wyznaczonych celów. Może tylko pomóc Ubuntu i Linuksowi szerzej zaistnieć na rynku.
  2. Buffalo Technology rozpocznie sprzedaż pierwszego zewnętrznego dysku twardego wyposażonego w interfejsy USB 3.0 oraz Thunderbolt. Właściciel takiego urządzenia będzie mógł zatem skorzystać z najszybszych łączy dostępnych na rynku urządzeń domowych. Tworzenie, przechowywanie i przenoszenie cyfrowych danych zawsze stanowiło problem, gdyż albo interfejsy były niekompatybilne lub zbyt wolne, albo nośnik był zbyt duży. Dzięki współpracy z Intelem dostarczymy na rynek pierwszy mobilny nośnik z interfejsami Thunderbolt i USB. To jednocześnie pierwszy przenośny dyskt twardy z Thunderboltem, co potwierdza pozycję Buffalo jako pioniera i dostawcy najwyższej klasy rozwiązań - mówi Fabien Rousseau z Buffalo. Interfejs USB 3.0 pozwala na wymianę danych z prędkością do 5 Gb/s, a Thunderbolt - do 10 Gb/s. Urządzenie MiniStation Thunderbolt będzie sprzedawane w wersjach 500 GB i 1 TB.
  3. Niewielka kalifornijska firma Tactus Technology opracowała technologię, dzięki której klawisze wyłaniają się z wyświetlacza dotykowego, a gdy użytkownik już ich nie potrzebuje, ponownie w nim znikają, pozostawiając płaską przezroczystą powierzchnię. Firma twierdzi, że wyświetlacz, który zaprezentowała podczas wystawy Society for Information Display, jest pierwszym tego typu urządzeniem z powierzchnią, która ulega deformacji. Użytkownik, gdy chce skorzystać z klawiatury, wywołuje ją, a powierzchnia wyświetlacza wybrzusza się. Pojawiają się klawisze, którymi można pracować tak, jak z innymi fizycznymi klawiszami. Gdy już skończymy pisać, klawisze rozpływają się wyświetlaczu. Niestety, firma nie zdradziła szczegółów swojej technologii. Początki Tactusa sięgają roku 2007. Patrząc na iPhone’a i jego elegancki interfejs zdałem sobie sprawę, że wolę BlackBerry z jego przyciskami. Chciałbym mieć możliwość czucia przedmiotów - mówi Craig Ciesla, prezes Tactusa.
  4. Gdy czytamy o walce kreacjonistów z nauczaniem teorii ewolucji, natychmiast na myśl przychodzą USA, gdzie w kilku stanach toczone są ostre spory pomiędzy zwolennikami obu poglądów. Tymczasem mało kto wie, że znacznie większe sukcesy kreacjoniści odnoszą w... Korei Południowej. W ubiegłym miesiącu koreańskie Ministerstwo Edukacji, Nauki i Technologii poinformowało, że w odpowiedzi na petycję kreacjonistów wielu wydawców podręczników opublikuje poprawione ich wersje, z których zostaną usunięte wzmianki o ewolucji konia czy o Archaeopteryksie. Informacja Ministerstwa postawiła na nogi biologów, którzy skarżą się, że nikt się z nimi nie konsultował. Ministerstwo po prostu przesłało petycję do wydawców i pozwoliło im zadecydować - mówi Dayk Jang, biolog ewolucyjny z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego. Kampanię przeciwko nauczaniu teorii Darwina prowadzi Towarzystwo Korygowania Podręczników. Chce ono usunięcia „błędu“ ewolucji, by w ten sposób „naprawić“ pogląd studentów i uczniów na świat. Z podręczników mają zniknąć informacje o ewolucji człowieka czy o dostosowywaniu się zięb do warunków środowiskowych. Towarzystwo powołuje się na swojej witrynie internetowej m.in. na opublikowane przed rokiem w Nature badania, które podważają twierdzenia, jakoby Archaeopteryx był przodkiem ptaków. Towarzystwo jest niezależną organizacją, która wyłoniła się z Koreańskiego Stowarzyszenia Badań nad Kreacjonizmem. Dzięki staraniom Stowarzyszenia kreacjonizm zdobywa coraz większą popularność w Korei Południowej. Nawet najważniejszy instytut naukowy - Koreański Zaawansowany Instytut Nauki i Technologii - przygotował na terenie swojego kampusu wystawę dotyczącą kreacjonizmu. Pastor znajdującego się na jego terenie zboru, Gab-duk Jang mówi, że w Instytucie istnieje też założone przez studentów i naukowców stowarzyszenie badające kreacjonizm. Popularność kreacjonizmu nie ogranicza się do środowisk naukowych. W 2009 roku na potrzeby filmu dokumentalnego „Era Boga i Darwina“ przeprowadzono sondaż, z którego wynika, iż niemal 33% Koreańczyków nie wierzy w ewolucję. Czterdzieści jeden procent z nich stwierdziło, że ewolucja nie jest wystarczająco udowodniona, 39% uznało, że jest ona sprzeczna z ich wierzeniami, a 17% przyznało, że nie rozumie teorii ewolucji. Nie jest jasne, skąd w Korei tak duża niechęć do teorii ewolucji. Niektórzy uważają, że przyczyną jest popularność chrześcijaństwa, które jest jedną z głównych religii Korei. Brak jednak dowodów na poparcie tej tezy. Tym bardziej, że ankiety przeprowadzone wśród nauczycieli nie wykazały, by istniał silny związek pomiędzy wiarą a opinią na temat ewolucji. Okazało się również, że 40% koreańskich nauczycieli biologii zgadza się z opinią, iż „większość naukowców wątpi w prawdziwość teorii ewolucji“, a połowa nauczycieli nie zgadza się z twierdzeniem, że „ludzie współcześni są produktem procesów ewolucyjnych“.
  5. Od 12 czerwca w londyńskiej Hayward Gallery będzie można oglądać, choć w tym przypadku brzmi to właściwie jak oksymoron, 50 niewidzialnych dzieł sztuki. Ich autorami są np. Andy Warhol czy Yoko Ono. Szefostwo galerii podkreśla, że ta ekspozycja jak żadna inna uświadomi ludziom, że w sztuce "chodzi o włączenie wyobraźni", a nie o proste przyglądanie się różnym obiektom. Odwiedzający wystawę "Invisible: Art about the Unseen 1957-2012" będą się mogli zapoznać z twórczością pioniera nieistniejącej sztuki Yvesa Kleina, który w latach 50. zaproponował nurt architektury powietrza. Choć Andy'ego Warhola kojarzy się przede wszystkim z serią obrazów Puszki z zupą firmy Campbell czy wystylizowanymi portretami gwiazd, np. Marilyn Monroe czy Marlona Brando, także i jego kusiły trudniejsze artystyczne zagadki. Dzięki temu w 1985 r. powstała Invisible Sculpture, składająca się z etykiety z opisem na ścianę i pustego cokołu, na którym słynny poptwórca kiedyś stanął. Kolejną gratką wystawy ma być 1000 Hours of Staring Toma Friedmana. To czysta kartka, na którą Amerykanin spoglądał ponoć co pewien czas na przestrzeni 5 lat. Miłośnicy jego sztuki zyskają też niepowtarzalną okazję zagłębienia się w pustą przestrzeń przeklętą przez wiedźmę - dzieło Untitled (A Curse). Ciekawy doświadczeniem może się okazać Niewidzialny Labirynt Jeppe'a Heine'a, po którym ludzie poruszają się w cyfrowych słuchawkach aktywowanych podczerwienią.
  6. Nawet krótki okres umiarkowanego lub poważnego niedożywienia w dzieciństwie lub w czasie dorastania zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. w dorosłości. W studium zespołu dr Annet F.M. van Abeelen z Universitair Medisch Centrum Utrecht uwzględniono 7837 kobiet z European Prospective Investigation Into Cancer and Nutrition, które mając od 0 do 21 lat, w zimie 1944/45 były narażone na głód. Tzw. Hongerwinter dotyczyła przede wszystkim gęściej zaludnionych obszarów zachodnich Holandii. Ryzyko cukrzycy typu 2. wzrastało proporcjonalnie do natężenia głodu (pod uwagę brano, oczywiście, subiektywną jego ocenę). W porównaniu do kobiet, które nie cierpiały głodu, u badanych z umiarkowanym niedożywieniem skorygowany do wieku współczynnik ryzyka cukrzycy typu 2. wynosił 1,36, podczas gdy u pań z poważnym niedożywieniem już 1,64. Związek utrzymywał się po uwzględnieniu innych czynników, które mogły wpłynąć na wyniki, w tym wieku w czasie fali głodu, palenia i wykształcenia.
  7. Eksperci z Brytyjskiej Fundacji Chorób Płucnych (BLF) alarmują, że opinia publiczna nie docenia ryzyka chorób związanych z paleniem marihuany. Z ankiety przeprowadzonej wśród 1000 dorosłych wynika, że aż 33% uważa, iż palenie konopii jest nieszkodliwe. Ponadto 88% fałszywie twierdzi, że tytoń jest bardziej szkodliwy od marihuany. W rzeczywistości ryzyko wystąpienia nowotworu płuc jest u palaczy marihuany aż 20-krotnie wyższe niż u palaczy tytoniu. BFL przypomina, że dobrze udokumentowano związek pomiędzy paleniem marihuany a gruźlicą, nowotworem płuc i ostrym zapaleniem oskrzeli. Tymczasem kilkadziesiąt procent ankietowanych uważa, że narkotyk ten jest nieszkodliwy. Dane są alarmujące, gdyż co trzeci mieszkaniec Anglii i Walii w wieku 16-59 lat używał lub używa marihuany. Jedną z przyczyn, dla których konopie są bardziej szkodliwe jest sposób ich zażywania - palacz wciąga dym głębiej do płuc i przetrzymuje go tam dłużej niż osoba paląca tytoń. W wyniku tego ilość wchłanianej smoły jest czterokrotnie, a tlenku węgla pięciokrotnie większa niż podczas palenia tytoniu. Badania BFL pokazały, że szczególnie nieświadomi zagrożenia są najmłodsi. W grupie wiekowej poniżej 35. roku życia niemal 40% ankietowanych uważało, że cannabis jest nieszkodliwa. To alarmujące, że podczas gdy kolejne badania przynoszą informacje świadczące o ryzykach związanych z paleniem marihuany opinia publiczna wciąż jest nieświadoma zagrożenia. To nie jest niszowy problem. Cannabis to jeden z najszerzej używanych narkotyków rekreacyjnych w Wielkiej Brytanii - mówi Helena Shovelton, dyrektor BFL.
  8. Eksperci z Brytyjskiej Fundacji Chorób Płucnych (BLF) alarmują, że opinia publiczna nie docenia ryzyka chorób związanych z paleniem marihuany. Z ankiety przeprowadzonej wśród 1000 dorosłych wynika, że aż 33% uważa, iż palenie konopii jest nieszkodliwe. Ponadto 88% fałszywie twierdzi, że tytoń jest bardziej szkodliwy od marihuany. W rzeczywistości ryzyko wystąpienia nowotworu płuc jest u palaczy marihuany aż 20-krotnie wyższe niż u palaczy tytoniu. BFL przypomina, że dobrze udokumentowano związek pomiędzy paleniem marihuany a gruźlicą, nowotworem płuc i ostrym zapaleniem oskrzeli. Tymczasem kilkadziesiąt procent ankietowanych uważa, że narkotyk ten jest nieszkodliwy. Dane są alarmujące, gdyż co trzeci mieszkaniec Anglii i Walii w wieku 16-59 lat używał lub używa marihuany. Jedną z przyczyn, dla których konopie są bardziej szkodliwe jest sposób ich zażywania - palacz wciąga dym głębiej do płuc i przetrzymuje go tam dłużej niż osoba paląca tytoń. W wyniku tego ilość wchłanianej smoły jest czterokrotnie, a tlenku węgla pięciokrotnie większa niż podczas palenia tytoniu. Badania BFL pokazały, że szczególnie nieświadomi zagrożenia są najmłodsi. W grupie wiekowej poniżej 35. roku życia niemal 40% ankietowanych uważało, że cannabis jest nieszkodliwa. To alarmujące, że podczas gdy kolejne badania przynoszą informacje świadczące o ryzykach związanych z paleniem marihuany opinia publiczna wciąż jest nieświadoma zagrożenia. To nie jest niszowy problem. Cannabis to jeden z najszerzej używanych narkotyków rekreacyjnych w Wielkiej Brytanii - mówi Helena Shovelton, dyrektor BFL.
  9. Archeolodzy z Uniwersytetu w Jenie znaleźli najstarsze ślady kultury żydowskiej na Półwyspie Iberyjskim. Na południu Portugalii, w pobliżu miasta Silves w prowincji Algarve znaleziono marmurową płytęz wyrytym imieniem Yehiel. Na mierzącej 40x60 centymetrów płycie znajdują się również inne znaki. Jeszcze nie udało ich się odczytać. Naukowcy przypuszczają, że odnaleziony zabytek to płyta nagrobna. Znajdujące się w pobliżu poroże jelenia pozwoliło na określenie wieku znalezika. Za pomocą metody radiowęglowej oszacowaliśmy, że materiał organiczny poroża pochodzi z około 390 rokuk naszej ery - mówi doktor Dennis Graen. Określiliśmy zatem ‚terminus ante quem’ dla napisu. Musiał on zostać wykonany przed tą datą zanim płyta zmieszała się z odpadkami zawierającymi rogi - dodaje. Dotychczas najstarszym śladem obecności Żydów na terenach dzisiejszej Portugalii była pochodząca z 482 roku ne płyta nagrobna z łacińską inskrypcją i wyrytą menorą. Z kolei najstarsza hebrajska inskrypcja pochodzi z VI lub VII wieku. Od trzech lat naukowcy z Jeny prowadzą wykopaliska na terenie rzymskiej wioski, odkrytej w pobliżu wsi Sao Bartolomeu de Messines. Ich celem jest zbadanie, jak żyli mieszkańcy prowincji Lusitania. Badania są o tyle istotne, że prowadzone są we wnętrzu kraju, którego archeologiczna przeszłość jest znacznie słabiej poznana, niż historia wybrzeża. Odkrycie śladów Żydów to bardzo ważne wydarzenie. Gdy trafiliśmy na tę płytę, mieliśmy nadzieję znaleźć jakieś łacińskie inskrypcje - powiedział Henning Wabersich. Zamiast nich zauważono niedbale wyryte niezidentyfikowane znaki. Dopiero długotrwałe badania pozwoliły na odczytanie napisu. Szukaliśmy specjalistów wszędzie, od Jeny po Jerozolimę. Jednak odpowiedź nadeszła z Hiszpanii. Jordi Casanovas Miró z Museu Nacional d’Art de Catalunya w Barcelonie, znany ekspert specjalizujący się w hebrajskich inskrypcjach z terenu Półwyspu Iberyjskiego, jest pewien, że wyryto tam imię „Yehiel“. Imię, które wspomina Biblia - poinformował Graen. Odkrycie jest tym większym zaskoczeniem, że nigdy w rzymskiej wiosce nie znaleziono żydowskich zabytków pisanych. W tym czasie Żydzi w Imperium pisali po łacinie, gdyż obawiali się represji. Hebrajskiego zaczęto używać dopiero po upadku Imperium, w okresie migracji w VI i VII wieku. Nie mniej zaskakujący jest fakt, że zromanizowani Luzytanie i Żydzi mieszkali w tej samej wsi. Takie coś byłoby bardziej prawdopodobne w miastach - dziwi się Graen. Sama obecność Żydów w okolicy nie jest zaskoczeniem. Podczas trybunału eklezjastycznego, który obradował około 300 roku w hiszpańskim mieście Elvira określono zasady współżycia pomiędzy żydami a chrześcijanami. To dowodzi, że w tamtych czasach na Półwyspie Iberyjskim musiała mieszkać znacząca liczba Żydów - informuje Graen. Brak było jednak dowodów archeologicznych na potwierdzenie tych doniesień. W średniowieczu, w okolicach gdzie niemieccy uczeni prowadzą wykopaliska istniała gmina żydowska. Przetrwała ona do 1497 roku, do czasu wypędzenia żydów z Hiszpanii.
  10. W zależności od koloru upierzenia na głowie amadyny wspaniałe (Erythrura gouldiae) mają różne osobowości. Brytyjscy biolodzy zauważyli, że osobniki czerwonogłowe są bardziej agresywne, a czarnogłowe zuchwałe i podejmujące większe ryzyko. Sądzimy, że ten kolor sygnalizuje taktykę behawioralną - ujawnia Leah Williams, szefowa połączonego zespołu z Liverpool John Moores University i The Royal Veterinary College. Wiele wskazuje na to, że śmielsze ptaki z czarnymi głowami obejmują przywództwo w grupie. Początkowo wszystkie ptaki mają jednakowy oliwkowy kolor. Po pierwszym pierzeniu się, w wieku kilku miesięcy, pojawia się charakterystyczna barwa. Badając zachowanie amadyn, naukowcy umieścili w klatkach karmnik. Szkopuł w tym, że mógł się przy nim zmieścić tylko jeden z dwóch głodnych osobników. Okazało się, że ptaki z czerwoną głową wypychały konkurentów, grożąc im przy tym otwartym dziobem. Ptaki z czarnymi piórami trzymały się z dala od zwierząt z czarnogłowych, ponieważ tamte sygnalizowały, że są agresywne. W ten sposób udawało się zapobiec eskalacji konfliktu. Kiedy podczas eksperymentów amadynom pokazywano kartonowe kształty jastrzębi, osobniki czarnogłowe szybciej powracały do karmnika po zniknięciu zagrożenia. Gdy w otoczeniu pojawiał się nieznany obiekt, ptaki z czarnymi piórami podchodziły do niego prędzej niż czerwonogłowe. W niedalekiej przyszłości ekipa Williams zamierza ustalić kierunek zależności: czy to kolor głowy wpływa na osobowość, czy też jest dokładnie na odwrót i to osobowość określa barwę głowy.
  11. Olbrzymie owady zaczynały rządzić przestworzami w czasach, gdy ziemska atmosfera była bogata w tlen. Później ok. 150 mln lat temu pojawiły się ptaki, które zaburzyły tę zależność i owady stały się mniejsze mimo rosnącej zawartości O2. Owady osiągnęły największe rozmiary ok. 300 mln lat temu w górnym karbonie i wczesnym permie. To wtedy żyła Meganeura monyi, praważka spokrewniona z dzisiejszymi jętkami i ważkami, u której rozpiętość skrzydeł wynosiła aż 75 cm. Zaproponowana ok. 100 lat temu teoria przypisuje prehistoryczny gigantyzm dużemu stężeniu tlenu w atmosferze (hiperoksji). W permie wynosiło ono 30%, w porównaniu do dzisiejszych 21%. Oznacza to, że owady latające mogły wtedy za pomocą stanowiących "wąskie gardło" tchawek pozyskać ilość gazu wystarczającą do zasilenia wymagającego metabolizmu dużego organizmu. Matthew Clapham i Jered Karr z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz znaleźli dowody na potwierdzenie tej teorii. Najpierw musieli jednak przeanalizować ponad 10,5 tys. sfosylizowanych owadzich skrzydeł. Stworzenie bazy danych zajęło duetowi aż 1,5 roku. Wysiłek się jednak opłacił, bo zestawienie wykazało, że przez pierwsze 150 mln lat ewolucji maksymalna rozpiętość skrzydeł owadów uskrzydlonych idealnie odzwierciedlała zawartość tlenu w atmosferze. Kiedy stężenie O2 szczytowało w permie, owady były największe. Późniejszy spadek ilości tlenu pociągnął za sobą spadek wielkości insektów. Korelacja między O2 a gabarytami owadów zniknęła jednak 130-140 mln lat temu we wczesnej kredzie. Mimo że zawartość tlenu w atmosferze ponownie sięgnęła 15%, owady nie stały się większe. Wręcz przeciwnie, zmalały. Powód? Przestworza zasiedliły inne zwierzęta - ptaki. Z drapieżnymi ptakami na ogonie potrzeba zachowania manewrowości stała się siłą napędową ewolucji. Jak można się domyślić, faworyzowała ona mniejsze rozmiary. W jurze małe dinozaury zaczęły porastać piórami. Do wczesnej kredy proces przybrał na sile, w dodatku na skrzydłach nowych obywateli nieba pojawiły się skrzydełka, pióra wygaszające w trakcie lotu zawirowania powietrza, co zwiększało zwinność manewrów wykonywanych przy niewielkiej prędkości. Choć małe owady, a takie z kilkumilimetrową rozpiętością skrzydeł występowały zawsze, nawet w dobie gigantów, nadal okazywały się zbyt szybkie i zwinne, los dużych był już właściwie przypieczętowany. Uzasadniając swój pomysł, że to ptaki wywierały presję ewolucyjną na wielkość owadów, Clapham i Karr argumentują, że niewiele innych zdarzeń środowiskowych czy biologicznych mogłoby zadziałać w ten sposób. Mniej więcej w tym samym czasie - choć trochę później - pojawiły się rośliny okrytonasienne, ale trudno byłoby wykazać, czemu miałoby to wpłynąć na duże drapieżne owady. Ostateczną interpretację wyników utrudnia brak skamieniałości owadzich z kilku okresów. Wydaje się np., że latające pterozaury, które pojawiły się w późnym triasie, wpłynęły nieznacznie na wielkość owadów, bo w triasie były one nieco większe niż w kredzie. Jednak licząca sobie 20 milionów lat luka w zapisie kopalnym owadów oraz fakt, że w mniej więcej w tym samym czasie spadło stężenie tlenu, komplikują sprawę. Zestawiając wielkość owadów z ilością tlenu, naukowcy bazowali na modelu Geocarbsulf, opracowanym przez geologa z Uniwersytetu Yale Roberta Bernera. Gdy analizy powtórzono z wykorzystaniem innych modeli, uzyskano podobne rezultaty.
  12. Firma Corning opracowała niezwykle cienkie, elastyczne szkło, które można zginać jak nigdy przedtem. Willow Glass posłuży do budowy wyświetlaczy o niespotykanych kształtach, umożliwi też tworzenie bardzo lekkich urządzeń elektronicznych czy tworzenia dużych „inteligentnych powierzchni“. Niezwykle istotną cechą nowego szkła jest możliwość pracy z nim w temperaturze do 500 stopni Celsjusza. Przy produkcji elektroniki często występują wysokie temperatury, więc używane materiały muszą być na nie odporne. Dzięki tej właściwości Willow Glass umożliwi seryjne tworzenie urządzeń elektronicznych metodą roll-to-roll. Tego typu produkcja, podczas której rolka może mieć długość nawet 50 kilometrów, była dotychczas możliwa tylko na plastiku i metalu. Willow Glass ma i tę zaletę, że współczesne polimery, które mogłyby stanowić konkurencję dla bardzo elastycznego szkła, nie pozwalają na osiąganie tak wysokich temperatur pracy. Nowe szkło produkowane jest według opracowanej przez Corning technologii, której ciągłe udoskonalanie pozwoliło na stworzenie szkła o grubości 100 mikrometrów (0,1 mm).
  13. Toyota rozpocznie testy systemu V2H, który pozwala na zasilanie domu z hybrydowej Toyoty Prius. Dzięki temu właściciele takich pojazdów będą mogli np. ładować swój samochód w nocy, gdy energia elektryczna jest najtańsza, a tę część energii, której nie zużyją do jazdy wykorzystają do zasilania swojego domu w godzinach szczytu, gdy za prąd trzeba zapłacić najwięcej. Akumulatory samochodu posłużą też do awaryjnego zasilania domu w przypadku braku konwencjonalnego zasilania. Toyota twierdzi, że system V2H może zapewnić przeciętnemu japońskiemu domowi energię na cztery doby.
  14. Jeszcze w bieżącym roku do rąk użytkowników trafi Steam dla Linuksa. Nad programem, o którego ewentualnym powstaniu plotkuje się od lat, sprawuje pieczę sam szef Valve, Gabe Newell. Oczywiście Steam nie ma racji bytu bez gier. Najprawdopodobniej pierwszym tytułem, w jaki będą mogli zagrać użytkownicy Linuksa będzie Left 4 Dead 2. W kolejce czekają podobno Half-Life i Portal. Nie wiadomo, kiedy dokładnie Steam dla Linuksa zadebiutuje. Jednak Newell zapewnił, że nastąpi to w bieżącym roku. Później wszystko będzie zależało od producentów gier i ich chęci stworzenia portów swoich produktów na opensource’owy system.
  15. Dla przedstawicieli naszego kręgu kulturowego czas to prosta: przeszłość znajduje się za nami, przyszłość przed nami. Okazuje się, że dla członków plemienia Yupno z Papui-Nowej Gwinei czas biegnie zupełnie inaczej, bo pod górkę, w dodatku nie da się go zobrazować linearnie. Antropolodzy są zafascynowani swoim odkryciem i podkreślają, że wcześniej nie opisano oznaczeń czasu zakotwiczonych w topografii terenu. Rafael Núñez z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego udał się w rejon gór Finisterre na północnym wschodzie Papui-Nowej Gwinei. Jego zespół badał tam Yupno żyjących w wiosce Gua. Analiza nagrań tubylców gestykulujących podczas mówienia o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości ujawniła, że wspominając o przeszłości, Yupno wskazują w dół w kierunku ujścia rzeki. Napomykając o przyszłości, pokazują zaś w górę w kierunku leżących nad Gua źródeł tej samej rzeki. Postępują tak niezależnie od miejsca, w którym się aktualnie znajdują, co oznacza, że zawsze orientują się w terenie. Gdy np. wspominają o przeszłości, stojąc przodem do źródeł, wykonują gest do tyłu i w dół, a dywagując o przyszłości przodem do ujścia, do tyłu i w górę. Kalifornijczycy podejrzewają, że obrazowanie czasu Yupno można wyjaśnić pochodzeniem. Ludzie ci przypłynęli od ujścia rzeki, a później wspięli się do położonej na wysokości 2500 m n.p.m. doliny, dlatego niziny kojarzą im się z przeszłością, a góry z przyszłością. Co ciekawe, czas nie jest dla Yupno linią. Dzieje się tak, bo przez ujście rzeki, wioskę Gua i źródła rzeki nie da się przeprowadzić prostej. Wewnątrz domów, gdzie brak wskazówek topograficznych, odczuwanie czasu się zmienia oraz indywidualizuje. Przeszłość znajduje się za wyniesionym wyjściem z chaty, a przeszłość pokazuje się w innym kierunku. Ponieważ w poszczególnych chatach wyjście znajduje się trochę wyżej lub trochę niżej, każda z nich ma własną linię czasu.
  16. System Windows 8 będzie dostarczany wraz z oprogramowaniem antywirusowym Microsoftu. Jeśli jednak użytkownik zainstaluje oprogramowanie innej firmy, microsoftowy antywirus automatycznie się wyłączy. Będzie on działał jedynie wtedy, gdy na komputerze nie będzie żadnego innego programu antywirusowego lub zainstalowany program firmy trzeciej będzie nieaktualny. Wydawałoby się, że to ustępstwo Microsoftu na rzecz producentów antywirusów. Jednak w rzeczywistości, jak twierdzi firma McAfee, to ukłon w stronę producentów OEM. Często dostarczają oni komputery z programem antywirusowym i otrzymują od jego producenta prowizję, gdy właściciel komputera wykupi licencję. Jeśli Windows 8 byłby dostarczany z zawsze działającym antywirusem, producenci OEM straciliby jedno ze źródeł dochodów. Windows 8 będzie też ostrzegał użytkownika, gdy będzie wygasała licencja na używane przezeń oprogramowanie oraz dostarczy informacji o tym, w jaki sposób można odnowić licencję. Po 15 dniach ostrzeżeń, gdy użytkownik nie zaktualizuje antywirusa, Windows zaproponuje mu instalację microsoftowego Windows Defendera. Dzięki temu można będzie skorzystać z modułu antyspamowego Defendera oraz antywirusowego Security Essentials.
  17. Wybór zdjęcia do profilu na portalu społecznościowym zależy nie tylko od osobistych preferencji, ale i od nieuświadamianych różnic kulturowych. Wcześniejsze badania wykazywały, że kultura wpływa na doświadczanie świata i przetwarzanie informacji. W kulturze Zachodu ludzie myślą o sobie w kategoriach indywidualizmu - jak o niezależnych bytach - natomiast w kulturze Wschodu kładzie się nacisk na kolektywizm i powiązania między jednostkami. Patrząc na scenę czy malując obraz, na Zachodzie bardziej skupiamy się na centralnych obiektach czy twarzy, natomiast Azjaci przywiązują dużą wagę również do kontekstu, np. widoku za osobą. Dr Denise Park z Uniwersytetu Teksańskiego w Dallas i dr Chih-Mao Huang z University of Illinois chciały sprawdzić, czy opisane wzorce znajdują swój wyraz także w cyberprzestrzeni. Przyjrzały się zdjęciom profilowym ponad 500 aktywnych użytkowników Facebooka z USA i wschodniej Azji - Hongkongu, Singapuru oraz Tajwanu. Panie psycholog zauważyły, że najważniejszym elementem fotografii Amerykanów częściej były twarze, podczas gdy zdjęcia Azjatów "degradowały" twarz, obejmując więcej cech tła. W porównaniu do osób z Azji, mieszkańcy USA wykazywali większą intensywność uśmiechu. Wpływy kulturowe na autoprezentację online mogą się zmieniać z czasem i po przeprowadzce w inne miejsce. Na przykładzie jednej z próbek Park i Huang zademonstrowały bowiem, że Amerykanie studiujący na Tajwanie i Tajwańczycy uczący się w USA dostosowują swoje zdjęcia profilowe do preferencji kraju gospodarzy. W tym miejscu warto przypomnieć badania dr. Takahiko Masudy z University of Alberta, który przed 5 laty udowodnił, że kultura jest kluczem do interpretacji emocji i wyrazu twarzy. Jeśli standardem jest kontrolowanie uczuć, jak np. w Japonii, uwaga rozmówców skupia się na oczach. W kulturach otwarcie wyrażających emocje, czyli w kulturach zachodnich, za najważniejszy punkt twarzy uchodzą usta. Przekłada się to np. na emotikony wykorzystywane przy pisaniu maili czy SMS-ów. W USA smutek wyraża znak lub :-(, a zadowolenie, szczęście albo :-). W Kraju Kwitnącej Wiśni emotikony wyrażające wymienione uczucia wyglądają zgoła inaczej... Radość to (), a smutek (;_.
  18. Najnowsze dane uzyskane przez Chandra X-ray Obserwatory wskazują, że astronomowie zaobserwowali czarną dziurę, która jest właśnie wyrzucana ze swojej galaktyki. Opuszcza ją z prędkością wielu milionów kilometrów na godzinę. Wspomniana czarna dziura prawdopodobnie zderzyła się z inną czarną dziurą, połączyła z nią i została odrzucona przez fale grawitacyjne. Trudno uwierzyć, że supermasywna czarna dziura, która ma masę miliony razy większą niż Słońce, może w ogóle zostać przesunięta, nie mówiąc już o wyrzuceniu jej z wielką prędkością z galaktyki. Ale najnowsze dane potwierdzają teorię, że fale grawitacyjne - przewidziane przez Einsteina, ale nigdy nie wykryte bezpośrednio - mogą oddziaływać z gigantyczną siłą - mówi Francesca Civano z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA). Możliwość wyrzucenia czarnej dziury z galaktyki oznacza, że w przestrzeni kosmicznej może krążyć wiele takich struktur. Nie jesteśmy w stanie ich wykryć, ponieważ gdy opuściły galaktykę wchłonęły cały otaczający je gaz. Odkrycia wspomnianej na wstępie czarnej dziury dokonano obserwując system CID-42 znajdujący się w środku galaktyki odległej o około 4 miliardy lat świetlnych. Najpierw za pomocą Teleskopu Hubble’a odkryto w CID-42 dwa różne niewielkie źródła światła. Dodatkowe obserwacje przeprowadzone za pomocą teleskopów Magellan i Very Large Telescope sugerowały, że oba źródła oddalają się od siebie z prędkością co najmniej 4,8 milionów kilometrów na godzinę. Wcześniejsze obserwacje za pomocą Chandra wskazywały na istnienie bardzo jasnego źródła promieniowania X, które mogło pochodzić z materiału otaczającego jedną lub więcej supermasywnych czarnych dziur. Jednak, jako że Chandra nie był dokładnie nakierowany na CID-42, nie można było uzyskać odpowiednio ostrego obrazu. Dopiero po ustawieniu Chandry okazało się, że źródłem promieniowania jest pojedyncza czarna dziura. Zdaniem naukowców, doszło do zderzenia galaktyk oraz czarnych dziur znajdujących się w ich centrach. Czarne dziury połączyły się, tworząc jedną strukturę, a ta została wyrzucona z galaktyki siłą fal grawitacyjnych wywołanych przez zderzenie. Poruszająca się dziura jest jednym źródłem promieniowania, a drugim - nowo utworzona gromada gwiazd. Taki scenariusz jest zgodny z niedawno przeprowadzanymi symulacjami łączenia się czarnych dziur. Specjaliści zauważają, że są możliwe jeszcze dwa inne wyjaśnienia tego, co dzieje się w CID-42. Jedno z nich to założenie, że doszło do spotkania trzech supermasywnych czarnych dziur, z których ta najjaśniejsza została odrzucona. Druga teoria zakłada, że CID-42 zawiera dwie supermasywne czarne dziury, które krążą wokół siebie po spirali i w końcu się połączą. Oba wyjaśnienia wymagają jednak, by co najmniej jedna z czarnych dziur była niezwykle ciemna. Chandra wykrywa bowiem tylko jedno źródło promieni X. A to oznacza, że najprawdopodobniej właściwe jest założenie o czarnej dziurze wyrzuconej z galaktyki.
  19. Komary mogą bez uszczerbku na zdrowiu latać w deszczu dzięki swojej niewielkiej masie ciała i wytrzymałemu egzoszkieletowi. Wiedząc, że pojedyncza kropla waży niekiedy 50-krotnie więcej, a mimo to owad przeżywa wycieczki podczas opadów, naukowcy z Georgia Institute of Technology posłużyli się szybką fotografią, by stwierdzić, jak to możliwe. Podczas eksperymentów wykorzystano arenę w postaci krytej siatką akrylowej klatki. Deszcz symulowano za pomocą strumienia wody. Wszystkie badane osobniki (6) przeżyły kolizję. Siła kolizji musi dorównywać oporowi ze strony owada. Komary w całości jej nie równoważą, ale po prostu poddają się przepływowi - podkreśla prof. David Hu. Poza tym Hu i jego doktorant Andrew Dickerson filmowali owady wystawione na oddziaływanie prawdziwego deszczu. Zauważyli, że podczas uderzenia komar przywiera do przodu kropli i przelatuje z nią 20 długości swojego ciała. By przeżyć, musi się od niej oddzielić. Dokonuje tego za pomocą nóg i skrzydeł, których opory aerodynamiczne odwracają ciało od punktu zetknięcia. Amerykanie odkryli, że siła uderzenia nie jest duża, bo z powodu niewielkiej masy komarów krople w niewielkim stopniu wytracają pęd. Najbardziej zaskakującą częścią projektu było odkrycie, jak wytrzymałymi lotnikami są komary podczas deszczu. Gdyby przeskalować siłę uderzenia na człowieka, nie przeżylibyśmy. Można to porównać do stania na drodze i bycia potrąconym przez samochód - tłumaczy Dickerson. Zespół ma nadzieję, że wyniki tych eksperymentów przydadzą się podczas projektowania miniaturowych urządzeń latających dla wojska czy ratownictwa.
  20. Toshiba jest pierwszym producentem, w którego ofercie znajdą się dyski SSD z układami NAND wykonanymi w technologii 19 nanometrów. Japońska firma zaprezentowała właśnie rodzinę nośników THNSNF. W jej skład wejdą SSD THNSNFxxxGBSS (wysokość 9,5 mm, interfejs SATA 6Gb/s, pojemności od 64 do 512 gigabajtów), THNSNFxxxGCSS (wysokość 7 mm, SATA 6Gb/s, pojemności 64-512 GB) oraz THNSNFxxxGMCS (mSATA, pojemności 64, 125 i 256 GB). Wszystkie urządzenia charakteryzują się maksymalną prędkością odczytu sięgającą 524 MB/s. Prędkość zapisu to 461 lub, w przypadku najmniejszych pojemności, 440 MB/s. Wszystkie są w stanie wykonać 80 000 lub, najmniejsze pojemności, 50 000 operacji wejścia/wyjścia na sekundę. Urządzenia wykonano w technologii MLC (multi-level cell). Wykorzystano w nich zaawansowane technologie korekcji błędów oraz funkcję TRIM, która informuje SSD o danych które nie będą już dłużej potrzebne i pozwala na ich usunięcie. Produkcja nośników z rodziny THNSNF rozpocznie się w sierpniu.
  21. Podawane przez 2 miesiące wysokie dawki żeń-szenia pięciolistnego (Panax quinquefolius) skuteczniej niż placebo zwalczają zmęczenie u pacjentów z chorobami nowotworowymi. Jak ujawnił zespół z Mayo Clinic, w studium uwzględniono 340 osób, które zakończyły lub znajdowały się w trakcie leczenia onkologicznego (60% grupy stanowiły kobiety z rakiem piersi). Codziennie podawano im placebo lub kapsułki z 2000 mg sproszkowanego korzenia żeń-szenia pięciolistnego. W gotowych preparatach żeńszeniowych surowiec jest czasem przetwarzany z wykorzystaniem etanolu, co może mu nadawać szkodliwe dla pacjentek z rakiem piersi estrogenopodobne właściwości - tłumaczy dr Debra Barton. Po miesiącu zażywanie żeń-szenia doprowadziło do lekkiego złagodzenia zmęczenia, jednak po 2 miesiącach poprawa była już znaczna. Po 8 tygodniach na standaryzowanej 100-punktowej skali odnotowaliśmy 20-punktową poprawę w zakresie zmęczenia. Co ważne, roślinny preparat nie wywoływał widocznych skutków ubocznych. Zmęczenie u pacjentów onkologicznych wiąże się ze wzrostem poziomu cytokin prozapalnych oraz słabą regulacją stężenia hormonu stresu kortyzolu. W przeszłości podczas badań na zwierzętach wykazano, że ginsenozydy radzą sobie i z jednym, i z drugim. W niedalekiej przyszłości Barton zamierza określić, na jakie konkretnie biomarkery zmęczenia wpływają substancje czynne żeń-szenia. Jest to tym ważniejsze, że skutki przewlekłej reakcji stresowej, która pojawia się w przebiegu choroby nowotworowej, utrzymują się nawet 10 lat od diagnozy i leczenia.
  22. Amerykańscy wojskowi pracują nad bronią chemiczną, której użycie - jak przypuszczają - będzie zgodne z Konwencją o zakazie broni chemicznej. Podpisana w 1997 roku konwencja zakazuje m.in. używania podczas walki środków szeroko stosowanych przez policję, jak np. gaz łzawiący. Amerykańska armia nie chce wywoływać u przeciwnika łez. W Joint Non-Lethal Weapons Program trwają prace nad substancją, która śmierdzi tak przeraźliwie, iż zmusi przeciwnika do opuszczenia pomieszczeń. Kelly Hughes z Joint Non-Lethal Weapons Program mówi, że Konwencja zakazuje użycia w walce środków kontroli tłumu. Są one definiowane jako substancje działające poprzez aktywowanie nerwu trójdzielnego. Nerw ten przewodzi sygnały z twarzy, policzków i szczęki. Jednak nie kontroluje węchu. Jeśli jakiś środek zapachowy jest rozprzestrzeniany w takim stężeniu, że nie aktywuje nerwu trójdzielnego, to niewykluczone, że Konwencja nie uznaje go za środek kontroli tłumu - mówi stwierdziła Hughes. Pentagon od dłuższego czasu jest zainteresowany podrażnianiem zmysłu węchu w czasie walki, jednak dotychczas nie przełożyło się to na konkretne działania. Teraz Departament Obrony pracuje nad stworzeniem śmierdzących pocisków. Wiadomo, że już wcześniej specjaliści z Marynarki Wojennej próbowali skonstruować granat, który wykurzałby smrodem z pomieszczeń o powierzchni 5 m2. Próby spełzły na niczym, gdyż użyto zbyt lotnego środka. Tymczasowo zawieszono też prace nad XM1063 - śmierdzącymi pociskami artyleryjskimi kalibru 155 milimetrów. W każdej chwili można je na nowo rozpocząć. Izrael, który nie podpisał Konwencji o zakazie broni chemicznej, używa śmierdzącego środka o nazwie Skunks. Jest za to krytykowany, gdyż ponoć wykorzystuje go w ramach wymierzania zbiorowej kary całym wioskom. Tymczasem Julian Robinson, naukowiec z brytyjskiego University of Sussex, który specjalizuje się w badaniu broni chemicznej, wątpi, czy Amerykanom uda się obejść Konwencję. Jego zdaniem nie ma w niej żadnych dziur, a śmierdzące chemikalia mogą być uważane za środki kontroli tłumu. Co więcej, Robinson nie wyklucza, że można by je zakwalifikować jako środki toksyczne.
  23. Floyd Mueller i Eberhard Gräther z Royal Melbourne Institute of Technology pracują nad systemem Joggobot - dronem dla biegaczy. Dzięki wbudowanej kamerze i oprogramowaniu do wykrywania tagów, robot śledzi pozycję człowieka i pomaga właścicielowi w utrzymywaniu właściwego tempa, a także motywuje do kontynuowania ćwiczeń. Po ściągnięciu odpowiedniej aplikacji na smartfony można kontrolować położenie Joggobota, który albo zachowuje stałe tempo lotu, albo dostosowuje się do prędkości biegacza, trzymając się parę metrów przed nim. Podczas testów Australijczycy skorzystali z piankowego AR Drone firmy Parrot. Dzięki nowemu oprogramowaniu robot śledził niebiesko-pomarańczowy wzór na koszulce biegacza. Gdy kamera go wyłapywała, dron unosił się w powietrze i leciał na wysokości ok. metra. Kiedy wzorca nie dało się wykryć, maszyna automatycznie lądowała. Mueller i Gräther zastanawiali się, czy Joggobot powinien dla ludzi być maskotką/psem, jednym słowem towarzyszem, czy raczej motywującym trenerem, ale skoro jedno nie wyklucza drugiego, można przecież wdrożyć obie funkcje i przełączać je w zależności od potrzeb.
  24. Około 1200 lat temu doszło do nagłego zwiększenia promieniowania kosmicznego. Japońscy uczeni pracujący pod kierunkiem Fusy Miyake odkryli w pierścieniach drzew dowody na to, że w latach 774-775 poziom promieniowania kosmicznego zwiększył się aż o 1,2%. To 20-krotnie więcej niż zwykła roczna fluktuacja. Poziom promieniowania kosmicznego można poznać po poziomie węgla C14. Tworzy się on, gdy wysokoenergetyczne cząstki z kosmosu uderzają w atomy znajdujące się górnych warstwach atmosfery. Zdaniem Daniela Bakera, fizyka z University of Colorado, dowody dostarczone przez Japończyków wyglądają bardzo solidnie. Około 775 roku mieliśmy do czynienia z jakimś wysokoenergetycznym wydarzeniem. Jedynymi znanymi wydarzeniami, które mogą wywoływać gwałtowne skoki prominiowania y są eksplozje supernowych oraz protonowe burze z gigantycznych flar słonecznych. Miyake mówi, że w badanym przypadku nie mamy do czynienia z żadnym z nich. Japończycy wykluczają supernową, gdyż zostałaby ona zauważona, a jej obecność odnotowana. Wiemy przecież, że supernowe z lat 1006 i 1054 były obserwowane przez ówczesnych ludzi. Ich wybuchy nie zostawiły żadnych śladów w pierścieniach drzew, co oznacza, że ewentualna supernowa z lat 754/755 musiałaby być znacznie jaśniejsza. Jeśli nawet pojawiłaby się ona daleko na południu, tak, że mogła pozostać niezauważona, to obecnie można by wykryć pozostałości jej eksplozji. Wykluczona jest również, zdaniem Japończyków, flara słoneczna. Byłaby ona bowiem tak potężna, iż bez wątpienia zostałaby odnotowana. Mieszkańcy Ziemi zauważyliby np. niezwykle jasne zorze. Nie mówiąc już o tym, że tak silna flara prawdopodobnie zniszczyłaby warstwę ozonową, co miałoby katastrofalny wpływ na ekosystem. Zdaniem Bakera nie można jednak odrzucić teorii o flarze. Amerykanin przypomina, że flarom często towarzyszą koronalne wyrzuty masy. Jego zdaniem podczas takiego wydarzenia mogło dojść do niezwykle dużej emisji wysokoenergetycznych cząstek, a sama flara nie musiała być przy tym wyjątkowo duża. Baker uważa, że warto poszukać w chińskich i bliskowschodnich zabytkach pisanych informacji o wyjątkowo jasnych zorzach lub podobnych tego typu wydarzeniach atmosferycznych, które miałyby miejsce około lat 774/775.
  25. Po przeanalizowaniu danych tysięcy pacjentów naukowcy z amerykańskich uczelni zaproponowali model statystyczny do przewidywania problemów zdrowotnych, z jakimi będą się zmagać konkretni chorzy. Jego działanie przypomina systemy poleceń sklepów internetowych czy wypożyczalni filmów. Algorytm wykorzystuje informacje o tym, co przydarzyło się danemu człowiekowi i czego doświadczają inni ludzie z podobną historią medyczną (Annals of Applied Statistics). Dzięki modelowi lekarz zyskuje wgląd w prawdopodobne losy swego podopiecznego. Co ważne, zapewnia on wyniki interpretowalne dla samego pacjenta - wyjaśnia prof. Tyler McCormick z University of Washington. Amerykanin chwali się, że to jeden z pierwszych przypadków zastosowania algorytmu predykcyjnego w praktyce medycznej. Nowy model ma istotną przewagę nad swymi poprzednikami: pozwala przewidywać w sytuacji niedoboru danych. Gdy np. nowy pacjent nie dysponuje zapisem przebytych chorób i podawanych wcześniej leków, można porównać jego aktualne objawy z chorymi z bardziej rozbudowaną dokumentacją, u których ten sam zestaw symptomów wystąpił z podobnym czasowaniem. Dzięki temu algorytm wytypuje, co może nastąpić później. Przyglądamy się każdej sekwencji objawów, by spróbować przewidzieć resztę sekwencji dla innego pacjenta. Zespół McCormicka wykorzystał dane kilkudziesięciu tysięcy pacjentów w wieku powyżej 40 lat z wieloletnich testów klinicznych leków. Naukowcy znali płeć i pochodzenie etniczne badanych, a także ich historie medyczne. Okazało się, że z 1800 schorzeń z bazy danych aż 1400 wystąpiło mniej niż 10 razy. Akademicy starali się nie stracić ich z oczu, by ewentualnie zaalarmować osoby, u których mogłyby się pojawić rzadkie jednostki nozologiczne. Obecnie trwają prace nad udostępnieniem Modelu Zasady Hierarchicznych Związków (Hierarchical Association Rule Model) lekarzom i chorym.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...