Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37610
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Portret Kleopatry VII Wielkiej autorstwa Michała Anioła urzeka swoim pięknem. W jego ujęciu ostatnia królowa hellenistycznego Egiptu ze stoickim spokojem poddaje się ugryzieniu żmii. Ma pięknie zarysowane usta i smukłą szyję. Trudno się zatem dziwić, że gdy w 1988 r. odsłonięto szkic z rewersu, historycy sztuki przeżyli szok. Ich oczom ukazało się popiersie kobiety z zezem, mięsistymi ustami i wielkimi zębami. Choć wcześniej podejrzewano, że pod warstwami papieru ukryto dzieło mistrza, to biorąc pod uwagę wyraźne braki warsztatowe, wtedy zaczęło się to wydawać nieprawdopodobne. Obecnie William E. Wallace z Uniwersytetu Waszyngtona w Saint Louis przekonuje, że nieudana próba z odwrotu jest dziełem ucznia, a zarazem wielkiej miłości Michała Anioła - Tommasa Dei Cavalieriego. Wg profesora, podczas lekcji z o wiele starszym przyjacielem rzymski szlachcic próbował się zmierzyć z rysunkiem klasycyzowanej głowy. Prawdopodobnie wzorował się na antycznej rzeźbie ("modelką" nie musiała wcale być Kleopatra; Amerykanin sugeruje, że zauroczeni sobą panowie mogli np. wybrać wspólnie oglądaną "Śpiącą Ariadnę" albo inspirować się dziełem biograficznym Giovanniego Boccaccia "O słynnych kobietach"). Gdy okazało się, że Dei Cavalieri nie radzi sobie z zadaniem, Michał Anioł zainterweniował. By zademonstrować 'buon disegno' (dobry projekt), malarz odwrócił kartkę papieru i rozpoczął czary: brzydota przemieniła się w piękno, a dominującą, lecz bynajmniej nie w złym guście, emocją stała się czysta rezygnacja [...]. Od 21 kwietnia do 30 czerwca rysunki z obu stron będzie można podziwiać w Museum of Fine Arts w Bostonie na wystawie "Michał Anioł: sacrum i profanum, najlepsze dzieła z Casa Buonarroti" (Casa Buonarroti to muzeum z Florencji).
  2. Obserwowane w ostatnich dziesięcioleciach cofanie się lodowców Antarktydy, chociaż bardzo dramatyczne, miało miejsce już w przeszłości. Zdaniem profesora Erica Steiga z University of Washington, zjawiska tego nie można jednoznacznie przypisać powodowanemu przez człowieka ociepleniu klimatu. Steig wraz z Qinghua Dingiem przebadali rdzenie lodowe i stwierdzili, że większość ocieplenia badanego obszaru Antarktyki, które miało miejsce w latach 90. ubiegłego wieku, było spowodowane wystąpieniem El Niño. Co więcej, uczeni stwierdzili, że do podobnego topnienia dochodziło też w latach 40. XX wieku i latach 30. XIX wieku. Jeśli cofnęlibyśmy się w czasie i przyjrzeli Antarktyce z lat 40. XX wieku i 30. XIX wieku stwierdzilibyśmy, że regionalny klimat przypomina ten dzisiejszy. Myślę, że mieliśmy wówczas do czynienia z równie szybkim cofaniem się lodowców co obecnie - stwierdził uczony. Wyniki jego badań zostały opublikowane w Nature Geoscience. Naukowcy doszli do takich wniosków po przebadaniu rdzeni lodowych z Lądolodu Antarktydy Zachodniej, które pozwoliły im na cofnięcie się w czasie o 2000 lat. Posłużyli się też wieloma innymi danymi z rdzeni, sięgającymi 200 lat wstecz. Zauważyli, że w badanym okresie nastąpiło kilka dekad, w których lokalne warunki klimatyczne były podobne do tych z lat 90. ubiegłego wieku. Do najbardziej spektakularnej utraty lodu dochodziło w latach 40. XX i 30. XIX wieku. Zjawiska te są skorelowane z wystąpieniem równie niezwykłej aktywności El Niño co w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku,. To skłoniło Steiga do wyciągnięcia wniosku, że obserwowana przez ostatnich kilkadziesiąt lat utrata lodu na zachodzie Antarktydy może nie być niczym niezwykłym. W rdzeniach lodowych znaleziono izotop tlenu-18, którego ilość była podwyższona w stosunku do bardziej rozpowszechnionego tlenu-16. Więcej tlenu-18 wskazuje na wyższą temperaturę powietrza. Co prawda tlenu-18 było w latach 90. XX w. więcej niż w jakiejkolwiek innej dekadzie od 200 lat, jednak zauważono kilka dekad o podobnym poziomie tego izotopu. Uczony podkreśla, że uzyskanych przez niego wyników nie można rozciągać na cały kontynent. Na Półwyspie Antarktycznym utrata lodu była znacznie bardziej dramatyczna i prawie na pewno był to wynik spowodowanego przez człowieka ocieplenia. Jednak na obszarze Lądolodu Antarktydy Zachodniej, pomimo tego, iż zmiany w ostatnich dekadach były dramatyczne i wykraczały poza normę, to, jak zauważa Steig, nie można ich nazwać niespotykanymi. Region ten charakteryzuje się dużą naturalną zmiennością. Dlatego też nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, czy jest to coś niespotykanego i czy zmiany takie będą miały miejsce w przyszłości - mówi uczony. Jego zdaniem to, co będzie się działo na Lądolodzie Antarktydy Zachodniej będzie w dużej mierze uzależnione od zmian zachodzących w tropikach.
  3. Dzięki zabiegom bioinżynieryjnym zespołu z Massachusetts General Hospital (MGH) udało się uzyskać zastępnik szczurzej nerki, który działał zarówno po podłączeniu do aparatury laboratoryjnej, jak i po wszczepieniu do organizmu zwierzęcia. Zachowano oryginalną architekturę narządu, dlatego implant przeszczepia się jak nerkę od dawcy, podłączając do układów naczyniowego i moczowego. Gdyby tę technologię przeskalować do ludzkich przeszczepów, pacjenci z niewydolnością, którzy obecnie czekają na nerki [...], mogliby teoretycznie otrzymać organy pozyskane z własnych komórek - podkreśla dr Harald Ott. Autorzy artykułu z Nature Medicine posłużyli się metodą, odkrytą przez Otta jeszcze podczas pracy na University of Minnesota. Na początku przeprowadzono tzw. decelularyzację. Przez przepłukanie narządu roztworem detergentu usunięto żywe komórki, pozostawiając wyłącznie kolagenowy szkielet z architekturą waskularną, korową i rdzeniową. Później zasiedlono go ludzkimi komórkami śródbłonka, które miały odtworzyć wyściółkę naczyń, oraz komórkami nerek nowo narodzonych szczurów. By nie ograniczać się tylko do jednego gatunku, Amerykanie eksperymentowali również na nerkach świńskich i ludzkich. Aby upewnić się, że komórki trafiły do właściwych rejonów kolagenowego rusztowania, naukowcy wprowadzali komórki "naczyniowe" przez tętnicę nerkową, a komórki nerek przez moczowód. Manipulując ciśnieniem roztworu, można było rozprowadzać je po narządzie. Po zakończeniu żmudnej pracy całość przenoszono na 12 dni do bioreaktora. Odtworzone narządy przeszły 2-etapowe testy. Najpierw podłączano je do urządzenia, które wprowadzało krew do sieci naczyń, a następnie odbierało mocz. Okazało się, że nowe nerki działały w podstawowym zakresie. Później będące wytworem bioinżynierii narządy przeszczepiono gryzoniom. Mocz zaczynał się tworzyć, gdy tylko dochodziło do wznowienia krążenia. Nic nie wskazywało na to, by tworzyły się skrzepy lub by miało miejsce krwawienie. Ogólnie zregenerowane narządy funkcjonowały gorzej od zdrowych nerek, ale wg naukowców, można to wyjaśnić niedojrzałością komórek neonatalnych. Akademicy mają nadzieję, że proces uda się ulepszyć i nerki będą w przyszłości tworzone na żądanie, co wyeliminowałoby np. konieczność stosowania immunosupresantów. Obecnie badamy metody pozyskiwania określonych typów komórek z komórek pobranych od pacjentów. Zespołowi Otta zależy też na zwiększeniu skuteczności rozprowadzana komórek.
  4. Serwis The Internet Archive, znany z tego, że udostępnia olbrzymią kolekcję książek i archiwizuje witryny WWW, stał się też największym w sieci zbiorem oprogramowania. Olbrzymie archiwum, w skład którego wchodzi również dokumentacja programów, powstało dzięki podpisaniu umów z wieloma innymi niezależnymi zbiorami takimi jak Disk Drives, TOSEC czy Shareware CD. Na razie jednak, jak mówi Jason Scott, znany internetowy archiwista, który od dwóch lat pracuje dla Internet Archive, nasze metadane są do niczego. Scotta i jego kolegów czeka dużo pracy. Wiele dokumentów jest dość trudno dostępnych, trzeba mieć sporo cierpliwości, by je znaleźć. Olbrzymia część danych nie jest dobrze opisana i sklasyfikowana. Oczywiście całość jest już dostępna i chętni mogą z archiwum korzystać.
  5. Francusko-egipski zespół archeologów odkrył najstarszy znany port na świecie. Wiek struktury znalezionej u wybrzeży Morza Czerwonego oceniono na około 4500 lat. Zdobyte dowody wskazują, że miejsce to jest o ponad 1000 lat starsze niż inne znane porty - powiedział egiptolog z Université Paris Sorbonne Pierre Tallet, dyrektor misji archeologicznej. Port pochodzi z czasów IV dynastii. Znaleziono go w Wadi el-Jarf, w odległości około 180 kilometrów na południe od Suezu. Miejsce to było badane już w 1823 roku przez pioniera egiptologii sir Johna Garnera Wilkinsona, który zwrócił uwagę na wycięte w skale tarasy zajdujące się w odległości kilku kilometrów od wybrzeża. Tallet uważa, że to stare katakumby. Dotychczas wykopano 30 tarasów o średniej długości 20, szerokości 3 i wysokości 2 metrów. Były on wykorzystywane do przechowywania rozmontowanych łodzi. Były one zamknięte ciężkimi kamieniami, a wewnątrz archeolodzy znaleźli fragmenty łodzi, lin i ceramiki datowane na początek IV dynastii. Na kamieniach zamykających tarasy znaleziono inskrypcje z wymienionym imieniem Cheopsa. Znaleziono też pojemniki na wodę, a pod wodą u stóp nadbrzeża odkryto 25 kotwic i ceramikę podobną do tej z tarasów. Co więcej, około 200 metrów od nadbrzeża znaleziono pozostałości budynku, a w nim znajdowało się 99 kotwic. Na niektórych z nich wykonano inskrypcje. Archeologdzy uważają, że umieszczono tam nazwy okrętów. Jednym z najciekawszych odkryć są setki fragmentów papirusów, z których 10 jest w dobrym stanie. Papirusy to dokumenty administracyjne, opisujące żywność wysyłaną na pokładach okrętów opuszczających port. To jedne z najstarszych znanych nam papirusów - mówi Tallet. Naukowców zaintrygował jeden z nich, dziennik Merrera, urzędnika uczestniczącego w budowie piramidy Cheopsa. Dzięki niemu uczeni byli w stanie dokładnie, dzień po dniu, odtworzyć ponad 3 miesiące życia Merrera. Głównie informuje o swoich licznych podróżach do kamieniołomu w Turrah, skąd czerpano materiał do budowy piramidy. Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego o sposobie budowy piramidy, ale po raz pierwszy widzimy, jak wyglądały prace - mówi Tallet.
  6. BlackBerry chce, by kanadyjskie i amerykańskie urzędy przeprowadziły śledztwo w sprawie doniesień jednego z analityków, który stwierdził, iż niezadowoleni klienci oddają do sklepów bardzo dużo smartfonów tej firmy. Sprzedaż BlackBerry Z10 spełnia nasze oczekiwania, a dane, które zebraliśmy od naszych partnerów wskazują, że klienci są zadowoleni z urządzeń. Odsetek zwrotów jest niższy niż przewidywaliśmy i mieści się w średniej dla całego przemysłu. Sugerowanie innego stanu rzeczy oznacza, że mamy do czynienia albo z bardzo poważną pomyłką, albo z celową manipulacją. Takie stwierdzenia są bezpodstawne i BlackBerry nie pozostawi tego bez reakcji - oświadczyli przedstawiciele firmy. Analitycy z Detwiler Fenton poinformowali niedawno, że niezwykle duży odsetek BlackBerry Z10 jest oddawany do sklepów. Firma odmówiła jednocześnie udostępnienia BlackBerry swojego raportu przekazanego inwestorom. Nie zdradziła też metodologii badań. Przedstawiciele BlackBerry uznali, że raport, który uważają za błędny, szkodzi ich firmie. Dlatego też wezwali odpowiednie władze USA i Kanady do przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie podkreślając, że celowe wprowadzanie w błąd jest czynem nielegalnego wpływania na rynek. W ciągu kilku najbliższych dni BlackBerry złoży oficjalny wniosek z prośbą o rozpoczęcie śledztwa.
  7. Solo to norweski napój pomarańczowy. Ponieważ, wg producenta, jest mało znany poza granicami kraju, postanowiono go zareklamować za pomocą największego pływającego w butelce listu. Po wielu godzinach pracy skonstruowano i zwodowano replikę opakowania, która waży 2,5 t i ma niemal 8 m długości. W środku umieszczono osobistą i, oczywiście, również bardzo dużą wiadomość do znalazcy. Trzynastego marca superbutla wypłynęła w podróż z Teneryfy. Jak wyjaśnia ojciec chrzestny ekspedycji, kontrowersyjny podróżnik Jarle Andhøy, jako punkt startowy wybrano jedną z Wysp Kanaryjskich, bo stąd po pierwszym postoju eskadra statków Kolumba ruszyła na spotkanie z Ameryką. Dodajmy też, że gdy Thor Heyerdahl poślubił w 1991 r. Jacqueline Beer, para zamieszkała właśnie na Teneryfie. Butelka, która przemieszcza się przez wody międzynarodowe, została wyposażona w obowiązkowe światła nawigacyjne. Konstruktorzy pracujący pod nadzorem Bårda Ekera zainstalowali też panele słoneczne, nadajnik GPS oraz zbiornik ze 140 l słodkiej wody (strumień ze zdalnie sterowanych dysz czyści soczewki wykonanego na zamówienie aparatu). Dzięki łączności satelitarnej co 8 godzin butelka przekazuje nową fotografię. Losy przedsięwzięcia można śledzić na Facebooku i Twitterze. Joakim Sande, dyrektor wykonawczy Solo, żartuje, że ma nadzieję, że wiadomość z butelki nie pobije rekordu listu kapitana Browna, który dryfował po morzach przez 97 lat i 309 dni. Bez względu na moment odnalezienia, w środku będzie czekać zapas napoju. Choć akcję opracowała agencja reklamowa (Try/Apt Oslo ) i o reklamę głównie chodzi, przy okazji poruszane są kwestie zanieczyszczenia wód plastikiem.
  8. Ludzie, którzy uprawiają sporty, mają większy zakres przedłużonej koncentracji od osób z kiepską formą fizyczną (wykonując monotonne zadanie, szybciej reagują na losowo wprowadzane bodźce). Parafrazując, naukowcy z Uniwersytetu w Grenadzie twierdzą, że w zdrowym ciele zdrowe układy nerwowe, tak ośrodkowy, jak i autonomiczny. Autorzy artykułu z pisma PLoS ONE badali powiązania między osiągnięciami poznawczymi a będącą wskaźnikiem formy zmiennością rytmu serca (trening prowadzi do większej zmienność tętna). Wykorzystano zadania oceniające czujność psychomotoryczną (koncentrację przedłużoną), orientację w czasie oraz umiejętność dyskryminowania czasu trwania. Za dokładną reprezentację danych czasowych, a tego wymagały wybrane przez zespół zadania, odpowiadają móżdżek i jądra postawne. Co ciekawe, wcześniejsze badania wykazały, że na ich funkcjonowanie można wpływać za pomocą treningu aerobowego. Naukowcy zebrali grupę czternastu 17-23-latków w kiepskiej kondycji fizycznej oraz równoliczną grupę 18-29-latków, którzy uprawiali sporty (11 ochotników należało do Andaluzyjskiej Federacji Kolarskiej dla osób poniżej 23. r.ż., a reszta studiowała na Wydziale Aktywności Fizycznej i Sportu). W zadaniu na czujność (koncentrację przedłużoną) na czarnym ekranie wyświetlano czerwoną obwódkę, którą w losowych odstępach czasu (od 2000 do 10000 ms) wypełniano kolorem. Zabarwianie przebiegało w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara z prędkością 0,094 st./s. Badanych pouczono, by jak najszybciej zatrzymywać proces, naciskając klawisz spacji. Każdorazowo podawano informację zwrotną o prędkości reakcji. Gdy badany nie reagował w ciągu 3750 ms, wyświetlał się komunikat "Nie odpowiedziałeś". Zadanie trwało 10 min. W zadaniu na dyskryminację czasu trwania porównywano okres wyświetlania 2 bodźców: próbki (czerwonego znaku @) oraz symbolu stanowiącego punkt odniesienia (białego @). Znaki demonstrowano po sobie w losowych odstępach czasu (wybrano zakres od 500 do 1000 ms). Długość bodźca testowego zmieniała się z próby na próbę; psycholodzy wykorzystywali albo wersję krótką, 350-ms, albo długą, 1350-ms. Długością bodźca do porównań również manipulowano. W zadaniu na orientację czasową wykorzystano punkt fiksacji (szary kwadrat), wskazówkę czasową (krótką lub długą czerwoną kreskę) oraz cel - literę O. Krótka linia sugerowała z dużym prawdopodobieństwem, że cel pojawi się za 400 ms, długa oznaczała, że O wyświetli się dopiero po 1400 ms. Widząc je na ekranie, należało jak najszybciej nacisnąć literę b z klawiatury. Szary kwadrat demonstrowano przez 500 ms, a wskazówkę czasową przez 50 ms. Cel znikał po 100 ms. Na odpowiedź dawano badanym 1900 ms. Zadanie zaczynało się od bloku z 12 wprawkami, później trzeba się było zmierzyć z czterema blokami testowymi (każdy składał się z 24 prób). Ponownie ochotnikom podawano informacje zwrotne o czasie reakcji. W porównaniu do 2 pozostałych zadań, dyskryminacja czasowa prowadziła do najmniejszej zmienności rytmu serca. Zmienność rytmu serca spadała, gdy ludzie przesiadywali nad zadaniem, ale zjawisko to zaobserwowano wyłącznie w grupie prowadzącej siedzący tryb życia. Okazało się też, że osoby dbające o formę miały lepsze czasy reakcji w zadaniu na czujność psychomotoryczną. W przypadku pozostałych zadań nie zaobserwowano istotnych statystycznie różnic.
  9. W Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) opublikowano artykuł, z którego dowiadujemy się, że nawet 2/3 bakterii, które żyją w kanale La Manche można znaleźć też w innych środowiskach morskich - od lasów namorzynowych po kominy hydrotermalne. To może przeczyć ogólnie przyjętej teorii mówiącej, że mikroorganizmy migrują tam, gdzie mają do czynienia ze sprzyjającymi warunkami. Ten artykuł sugeruje, że stara teoria o migrujących bakteriach jest błędna. Wszystkie gatunki są wszędzie, tylko w różnym zagęszczeniu - mówi jeden z autorów badań mikrobiolog Jack Gilbert z Argonne National Laboratory. Gilbert i jego koledzy pracują w ramach Earth Microbiome Project, którego celem jest skatalogowanie mikroorganizmów zamieszkujących naszą planetę. Uczeni z Argonne badali wodę morską i sekwencjonowali DNA znalezionych tam mikroorganizmów. Pracowali przy tym niezwykle starannie. Badali też organizmy, które występowały w ilości 1-2 komórek na litr wody. Ze zdumieniem spostrzegli, że 66% mikroorganizmów występuje we wszystkich wodach oceanicznych. Tymczasem, zgodnie ze współczesnymi teoriami, powinniśmy widzieć duże różnice, w zależności np. od zasolenia, temperatury, kwasowości czy składu chemicznego wody. Zespół Gilberta wypracował więc nową teorię, którą nazwał "bankiem mikroorganizmów". Zgodnie z nią, niemal wszystkie mikroorganizmwy występują we wszystkich oceanach. Różnią się tylko zagęszczeniem. W warunkach niekorzystnych ich liczba spada, ale gdy tylko środowisko zmieni się na korzystne, błyskawicznie zaczynają się rozmnażać. Badania uczonych z Argonne są niezwykle ważne. Trzeba bowiem pamiętać, że mikroorganizmy znajdują się na początku łańcucha pokarmowego, odgrywają rolę w zmianach klimatu, są odpowiedzialne za znaczną część obiegu węgla i tlenu w przyrodzie. Większość tlenu w powietrzu pochodzi od mikroorganizmów w oceanach. Jeśli chcemy zrozumieć, jak będą przebiegały zmiany klimatu, musimy przyjrzeć się zawartości oceanów - stwierdził Gilbert. Trzeba zdać sobie sprawę, że w sytuacji, gdy oceany się ogrzewają i stają coraz bardziej kwasowe, może dojść do zmian w proporcjach zamieszkujących je mikroorganizmów i obszary, które obecnie pochłaniają węgiel z powietrza, mogą go zacząć emitować, a te, które emitują - pochłaniać. Klimatolodzy zdają sobie sprawę z roli, jaką odgrywają mikroorganizmy i uzupełniają modele klimatyczne, uwględniając ich obecność. Badania Gilberta udoskonalą i ułatwią pracę z tymi modelami. Nie trzeba będzie już symulować migracji mikroorganizmów. Można przyjąć, że wszystkie są na miejscu - stwierdził Gilbert.
  10. W magazynie Science ukazał się artykuł, które autorzy zauważają, iż zwracamy zbyt małą uwagę na zdolności zwierząt do samoleczenia się. Wiemy, że niektóre zwierzęta celowo poszukują konkretnych ziół, by poradzić sobie z trapiącymi je problemami zdrowotnymi. Jednak w ciągu ostatnich lat lista zwierząt, o których wiemy, iż samodzielnie się leczą, znacznie się wydłużyła. Mark Hunter, profesor z Wydziału Ekologii i Biologii Ewolucyjnej oraz Szkoły Zasobów Naturalnych i Środowiska University of Michigan zauważa w swoim artykule, że takie zachowania zwierząt mają olbrzymi wpływ na ekologię, środowisko naturalne i rolnictwo. Co więcej, badając "zwierzęcą medycynę" możemy odkryć nowe lekarstwa, które wykorzystamyd o leczenia samych siebie. Gdy patrzymy na zwierzę poszukujące żywności, musimy teraz zapytać - czy odwiedza ono sklep spożywczy czy aptekę? Możemy wiele się nauczyć od zwierząt na temat zwalczania pasożytów i chorób - twierdzi Hunter. Obecnie naukowcy już wiedzą, że szympansy poszukują ziół, które pomagają im leczyć choroby. Wiadomo, że środki lecznicze są zażywane przez ćmy, mrówki i muszki owocówki. Niedawne badania sugerują, że jaskółki i zięby celowo znoszą do gniazd niedopałki papierosów, gdyż nikotyna zwalcza roztocza. Bardzo mało jednak wiemy o zwierzętach, które zbierają środki medyczne, by leczyć swoje młode czy spokrewnione ze sobą osobniki. Naukowcy zauważyli, że mrówki znoszą do gniazd żywicę drzew iglastych, gdyż ma ona właściwości bakteriobójcze. Z kolei zarażone pasożytami monarchy starają się ochronić swoje potomstwo składając jaja na roślinach wytwarzających mlecz, który zwalcza pasożyty. Najbardziej zaskoczyło nas odkrycie, że takie zwierzęta jak muszki owocówki i motyle dają swoim młodym żywność, która ma minimalizować ryzyko wystąpienia chorób w kolejnym pokoleniu. Trudno nie zauważyć tutaj podobieństw do rozwijającej się epigenetyki, dzięki której wiemy, iż wybory dietetyczne dokonywane przez rodziców mają długoterminowe skutki dla zdrowia ich dzieci - zauważa uczony. Samoleczenie się zwierząt ma konsekwencje dla całej przyrody. Z jednej strony bowiem osłabia pasożyty, z drugiej - zwalczając choroby gatunek może bardziej się rozprzestrzenić. Co więcej, ma to też wpływ na ewolucję zwierząt. Jak wiemy, pszczoły znoszą do gniazd antybakteryjną żywicę. Analiza genomu tych zwierząt wykazała, że nie mają one wielu występujących u innych owadów genów związanych z systemem odpornościowym. To sugeruje, że albo żywica ma kompensować te braki, albo też geny takie zaniknły właśnie dlatego, że ich rolę spełnia teraz żywica w gniazdach. Hunter zauważa, że to bardzo ważna wskazówka dla hodowców. Obserwowane wzrosty zachorowań pszczół mogą być bowiem spowodowane tym, że usuwają oni z uli żywicę. Niewykluczone zatem, że gdyby tego nie robili, mieliby zdrowsze, bardziej liczne kolonie, które przyniosą im więcej korzyści.
  11. Odkładanie tłuszczu wokół talii zwiększa ryzyko chorób nerek. Warto przypomnieć, że dotąd figurę jabłka wiązano głównie z wyższym prawdopodobieństwem wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych. Badacze z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Groningen przyglądali się ponad 300 osobom z prawidłową masą ciała i nadwagą. Stwierdzili, że wyższy stosunek obwodu talii do bioder (a taki występuje u ludzi z figurą jabłka) wiąże się z gorszą funkcją nerek, zmniejszonym przepływem nerkowym i wyższym ciśnieniem w nerkach. Odkryliśmy, że nawet zupełnie zdrowe jabłka z prawidłowym ciśnieniem tętniczym mają podwyższone ciśnienie w nerkach. Nadwaga lub otyłość pogarszają ten problem - wyjaśnia główny autor studium Arjan Kwakernaak. Holendrzy uważają, że ograniczenie spożycia soli wyszłoby ludziom z figurą jabłka na zdrowie. W niektórych przypadkach można by też stosować prewencyjną farmakoterapię.
  12. Używanie kamiennych narzędzi ukształtowało ludzką dłoń i zdecydowało o jej dzisiejszym kształcie. Przed około 1,7 milionami lat nasi przodkowie, przedstawiciele kultury aszelskiej, zaczęli korzystać z pięściaków i podobnych im narzędzi. W tym czasie ich dłonie były słabe, nadawały się do trzymania się gałęzi, ale użytkownicy kamiennych narzędzi musieli mieć problemy z mocnym uchwyceniem niewielkich przedmiotów. W ciągu kolejnego miliona lat kamienne narzędzia bardzo się rozpowszechniły, stały się też mniejsze i bardziej precyzyjne. Już 800 000 lat temu pojawiła się dłoń o takiej budowie, jaką mamy obecnie. Jednak dotychczas brakowało materiału, który pozwoliby na prześledzenie, jak doszło do zmiany dłoni sprzed 1,7 miliona lat, w tę sprzed 800 000 lat. W 2010 roku zespół Fredericka Kyalo Manthi z Narodowego Muzeum Kenii odkrył na północy kraju nietypową kość. Teraz Carol Ward i jej koledzy z University of Missouri zidentyfikowali ją jako trzecią kość śródręcza. To długa kość łącząca palec środkowy z nadgarstkiem. Podobnie jak inne kości śródręcza u współczesnych ludzi także i ta ma u podstawy wyrostek rylcowaty, który stabilizuje nadgarstek podczas trzymania małych obiektów. Datowanie radiowęglowe wykazało, że kość - należąca prawdopodobnie do Homo erectus - liczy sobie około 1,4 miliona lat. To bardzo cenne znalezisko, gdyż dotychczas odkryto bardzo niewiele kości dłoni H. erectus. Dzięki wspomnianej kości wiemy, że już 1,4 miliona lat temu nasi przodkowie mieli dłonie podobne do naszych. Setki tysięcy lat wykorzystywania kamiennych narzędzi spowodowało, że posiadanie tak zbudowanych dłoni dawało przewagę ewolucyjną. Jako, że kość jest młodsza niż pierwsze kamienne narzędzia, Carol Ward uważa, iż mamy tutaj do czynienia z pierwszym znanym przykładem dostosowywania się anatomii do nowej technologii. To, jak obecnie wyglądamy, było kształtowane przez nasze zachowanie w ciągu milionów lat - stwierdziła uczona.
  13. IBM poinformował, że zainwestuje miliard dolarów w rozwój pamięci flash i urządzeń z nich korzystających. W ubiegłym roku Błękitny Gigant kupił firmę TMS (Texas Memory Systems), a teraz podpisał umowę o współpracy ze Sprint Nextel. Zarówno wydajność jak i opłacalność wykorzystywania pamięci flash są obecnie takie, że technologia ta może mieć rewolucyjny wpływ na przedsiębiorstwa, szczególnie na zastosowanie w wymagających systemach transakcyjnych - powiedział Ambuj Goyal, menedżer IBM-a odpowiedzialny za rynek systemów przechowywania danych. Błękitny Gigant poinformował jednocześnie o rozpoczęciu sprzedaży urządzeń FlashSystem 720 i FlashSystem 820. To systemy pamięci masowej bazujące na układach flash. Umożliwiają przechowywanie do 24 TB danych w szafie o formacie 1U, a przy tym działają 20-krotnie szybciej niż urządzenia z tradycyjnymi HDD. Średni czas dostępu do danych wynosi poniżej 100 mikrosekund.
  14. Ćwiczenia związane z ruchem w pionie, np. skakanie na skakance, zwalczają uczucie głodu w większym stopniu niż inne formy aktywności fizycznej. Autorzy wcześniejszych studiów próbowali tłumaczyć zaobserwowany fenomen wydzielaniem hormonów zarządzających apetytem, więc Japończycy postanowili podążyć tym tropem. Mając na uwadze, iż badania sugerowały, że bieganie hamuje głód efektywniej od jazdy na rowerze, zespół z Waseda University wybrał skakanie na skakance, czyli ćwiczenie, przy którym ciało, a więc i środek ciężkości przewodu pokarmowego, przemieszcza się w pionie jeszcze silniej niż przy joggingu, a w dodatku nie występuje ruch w poziomie. Dywagowano, że ćwiczenia ze skakanką bardziej oddziałują na pracę jelit i skutkują większym spadkiem apetytu. Testując swoją hipotezę, Japończycy zebrali grupę 15 zdrowych mężczyzn; średnia wieku wynosiła 24 lata. Panowie brali udział w trzech 160-min sesjach. Jednego dnia skakali na skakance (ćwiczyli 3-krotnie po 10 min, pomiędzy częściami ruchowymi zarządzano 5-min przerwy, a na końcu następowała 2-godzinna przerwa), drugiego jeździli na rowerze stacjonarnym (zastosowano identyczny schemat jak przy skakance), a trzeciego tylko odpoczywali. W czasie ćwiczeń i po ich zakończeniu akademicy mierzyli poziom acylowanej greliny (hormonu głodu), całkowitego peptydu YY (odpowiada on za uczucie sytości) i glukagonopodobnego peptydu 1 (GLP-1). Pytali też o stopień odczuwanego głodu oraz ochotę na pokarmy słone, słodkie, kwaśne i tłuste. Okazało się, że w porównaniu do sesji odpoczywania, w czasie sesji ruchowych i po ich zakończeniu mężczyźni uznawali głód za słabszy. Towarzyszyły temu spadki stężenia acylowanej greliny i wzrosty poziomu peptydu YY. Wskazania GLP-1 się nie zmieniały. Kiedy zestawiono oba rodzaje aktywności, stwierdzono, że po 25 min sesji mężczyźni czuli się mniej głodni, skacząc na skakance, lecz Japończycy nie odnotowali istotnych statystycznie różnic w zakresie poziomów greliny i całkowitego peptydu YY. Jeśli nie hormonami, to czym wyjaśnić zaobserwowane zjawisko? Komentatorzy doniesień z pisma Appetite uważają, że ruch wertykalny może wywoływać silniejszy dystres przewodu pokarmowego (w ten sposób można by również wyjaśnić, czemu w opcji rowerowej po początkowym stłumieniu apetytu stosunkowo szybko do głosu dochodziła potrzeba uzupełnienia spalonych kalorii). Ponadto skakanie na skakance prowadzi do większego wzrostu temperatury, a to także wpływa na apetyt. Zespół z Kraju Kwitnącej Wiśni ustalił, że choć i ćwiczenia obciążające (skakanka), i wytrzymałościowe (rowerek) zmniejszały chęć na tłuste pokarmy, pierwszy z wariantów ruchu był w tym zakresie skuteczniejszy.
  15. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda donoszą na łamach Nature, że połowa z ośmiu ostatnich letnich pór roku na półkuli północnej była najcieplejsza od 1400 roku. Miesiące letnie w roku 2005, 2007, 2010 i 2011 były cieplejsze niż jakiekolwiek inne w ciągu ostatnich 600 lat. Martin P. Tingley i Peter Huybers wykorzystali hierarchiczną analizę bayesowską do przeanalizowania danych uzyskanych z rdzeni lodowych, osadów dennych jezior oraz pierścieni drzew z Grenlandii i Arktyki. Pozwoliło im to na znacznie precyzyjniejsze określenie zmian temperatur niż wcześniej stosowane metody. Uczeni przeanalizowali dane dotyczące obszarów położonych pomiędzy 45. a 85. stopniem szerokości północnej. Dowiedzieli się, że wymienione na wstępie lata były najcieplejszymi od 1400 roku. Na terenie Rosji lato w 2010 roku było najcieplejsze od 600 lat. Uczeni uważają, że wysokie temperatury w badanych obszarach to efekt rosnącej średniej temperatury na całym globie. Przyypominają, że w ciągu ostatnich 20 lat średnie temperatury we wspomnianej części kuli ziemskiej wzrosły o 1,16 stopnia Celsjusza.
  16. Wirus H7N9 zabił w Chinach 9 osób, a kolejnych 20 jest poważnie chorych. Specjaliści obawiają się, że sytuacja może się pogorszyć. Naukowcy ostrzegają, że w H7N9 występują już trzy z pięciu mutacji, o których wiadomo, iż w przypadku H5N1 umożliwiają rozprzestrzenianie się wirusa pomiędzy ssakami. Nie ma pewności, czy wystąpienie wszystkich 5 mutacji wystarczy, by ludzie mogli zarażać się pomiędzy sobą H7N9. Jednak w przypadku trzech innych szczepów wirusa grypy mutacje te były wystarczające do wywołania pandemii. Ostatnie przypadki pandemii były powodowane przez hybrydy wirusów ptasich i ssaczych. Takie hybrydy wywołuja choroby o dość łagodnym przebiegu, gdyż ssacze wirusy grypy są dla ludzi mniej niebezpieczne niż ptasie. Czyste ptasie wirusy, takie jak H5N1 czy właśnie H7N9, są znacznie bardziej niebezpieczne. Słynną epidemię hiszpanki, która zabiła dziesiątki milionów ludzi, wywołał ptasi wirus, który dzięki mutacjom mógł rozprzestrzeniać się pomiędzy ludźmi. H7N9 może być bardzo niebezpieczny, gdyż powoduje poważną infekcję płuc. Chińscy naukowcy zwrócili jednak uwagę, że w dwóch przypadkach zarażenie H7N9 dało łagodne objawy i próbują teraz dowiedzieć się, jakie warunki muszą być spełnione, by choroba miała ostry przebieg. To z kolei powinno pozwolić na oszacowanie liczby łagodnych zachorowań, które nie zostały odnotowane jako spowodowane obecnością H7N9.
  17. Międzynarodowy zespół naukowców odkrył ostatnio sporą populację najrzadszego podgatunku orangutana - orangutana sarawaskiego (Pongo pygmaeus pygmaeus). Ok. 200 osobników mieszka w lesie o powierzchni 140 km2. Ekipa natrafiła na nie w Ulu Sungai Menyang, w pobliżu Parku Narodowego Batang Ai. Ibanowie zdawali sobie sprawę z występowania orangutanów w tej okolicy, jednak dotąd nikt nie pokusił się o przeprowadzenie badań zakrojonych na szerszą skalę. W lutym br. ekipa z Wydziału Leśnictwa Stanu Sarawak, Sarawak Forestry Corporation, Wildlife Conservation Society i Borneo Adventure wybrała się w teren. Przeszukano 248 km transektów (transekt to metoda inwentaryzacji środowiska przyrodniczego; polega na wykonywaniu obserwacji w punktach rozmieszczonych na charakterystycznych liniach). Studia naziemne połączono z obserwacją z powietrza. W sumie w rejonie znaleziono 995 gniazd. Świeże gniazda występowały przy wszystkich uwzględnionych transektach, a także w rejonach objętych monitoringiem samolotowym. Rząd stanu Sarawak chciałby skłonić lokalne społeczności do współpracy. Razem byłoby łatwiej chronić zagrożone małpy. Przed ewentualnym utworzeniem parku narodowego trzeba jednak przedyskutować z plemionami różne kwestie, m.in. własnościowe. Sarawak będzie kontynuować swoją politykę ochrony orangutanów i ich habitatów. P. p. pygmaeus to cenny element światowej fauny, ale i ważna część lokalnej kultury. Dla wielu miejscowych, zwłaszcza dla Ibanów, krzywdzenie orangutanów pozostaje tematem tabu. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ochronić te małpy, dbając jednocześnie o podtrzymanie związków kulturowych - podkreśla Datuk Amar Awang Tengah Ali Hassan, wiceminister planowania zasobów i ochrony środowiska. Populacja całkowita orangutanów sarawaskich to zaledwie 3-4,5 tys. osobników.
  18. Sąd Okręgowy dla Południowego Dystryktu Florydy odrzucił prośbę Apple'a i Motorola Mobility o, jak to określił sędzia, posprzątanie bałaganu, który narobiły. Oba koncerny toczą ze sobą liczne spory patentowe. Sędzia Robert N. Scola uznał, że żadna ze stron nie ma interesu w szybkim rozwiązaniu sporów i że obie wykorzystują pozwy patentowe jako część swojej strategii biznesowej. Spór prowadzony przez Scolę dotyczy ponad 180 roszczeń związanych z 12 patentami, a obie strony kłócą się o zdefiniowanie ponad 100 pojęć. Pod naciskiem sędziego Apple i Motorola zgodziły się na uproszczenie sprawy, głównie poprzez rezygnację z niektórych roszczeń. Jednak, co było do przewidzenia, nie porozumiały się co do żadnej ze spornych kwestii. W związku z tym zwróciły się do sądu, by zrobił to za nie. Sędzia odrzucił takie żądania. Mówiąc bez cienia ironii muszę stwierdzić, że strony proszą Sąd o to, by posprzątał bałagan, który narobiły i przeprowadził rozprawę, której celem będzie uproszczenie sprawy i zmniejszenie liczby roszczeń. Sąd odmawia wzięcia udziału w takim przedsięwzięciu - napisał Scola. Sędzia wyznaczył na 20 września termin wysłuchania obu stron. Ostrzegł je, że jeśli do tego terminu samodzielnie nie dojdą do porozumienia i sprawa nie zostanie uproszczona, rozpocznie się pełny proces, w którym rozważone zostanie każde z roszczeń, a wyrok zapadnie tak szybko, jak obie strony na to zasługują.
  19. Plemiona zbieracko-łowieckie z okresu ostatniego zlodowacenia wytwarzały gliniane garnki, by gotować w nich ryby. Naukowcy z Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji i Japonii przeprowadzili analizę chemiczną resztek pokarmu z ceramiki, która miała nawet 15 tys. lat (skupiono się na początkach kultury Jōmon). Autorzy artykułu z Nature podkreślają, że Japonia była jednym z pierwszych ośrodków produkcji ceramiki. Datowanie badanych próbek wskazało na koniec późnego plejstocenu, kiedy to ludzie przystosowywali się do zmiany klimatu i nowych środowisk. Do niedawna pojawienie się ceramicznych pojemników wiązano z początkami rolnictwa, później jednak stało się jasne, że to wcześniejsza adaptacja. By wyjaśnić, z myślą o czym wynaleziono takie sprzęty i czemu się rozpowszechniły, akademicy zajęli się resztkami pokarmu z powierzchni. Odzyskawszy diagnostyczne lipidy, zespół ustalił, że gros pochodziło z przetwarzania organizmów słodkowodnych i morskich. Dane dotyczące trwałych izotopów potwierdziły wnioski z badania tłuszczów, sugerując, że większość ze 101 zwęglonych osadów można powiązać z wyższymi wodnymi poziomami troficznymi. Wg doktora Olivera Craiga z Wydziału Archeologii University of York, dla zbieraczy ceramika stała się rewolucyjną strategią przygotowywania ryb morskich i słodkowodnych. Najciekawsze jest jednak to, że ta kluczowa adaptacja wykształciła się w okresie dużej zmiany klimatu [i spadku mobilności]. Fakt, że wzdłuż brzegów morza i rzek zawsze udawało się znaleźć pokarm, w dodatku było go dużo, mógł zapoczątkować proces inwestowania w produkcję ceramicznych pojemników. Dzięki nim zagospodarowywano nadmiar sezonowych produktów. Niewykluczone też, że stały się one częścią rozbudowanych świątecznych uczt. W cieplejszym holocenie nowe rzemiosło stało się jeszcze popularniejsze (na japońskich stanowiskach z tego okresu znajdowano o wiele więcej tego typu obiektów).
  20. Analitycy z IDC informują, że ubiegły kwartał był na rynku PC najgorszy od 1994 roku. Sprzedaż komputerów rok do roku (rdr) zmniejszyła się aż o 13,9%. Ostatnio tak duży spadek zanotowano przed 19 laty. Konsumenci wydają coraz mniej pieniędzy na małe przenośne komputery, gdyż wolą kupić tablety i smartfony. Producenci próbują skompensować ten fakt oferując technologie dotykowe i coraz bardziej poręczne urządzenia, jednak wysiłki te w dużej mierze zniweczyły tradycyjne bariery w postaci wysokich cen oraz problemami z dostawą podzespołów, a także słabe przyjęcie Windows 8. Netbooki praktycznie zniknęły z rynku, ultrabooki sprzedają się słabo. IDC dużą częścią odpowiedzialności obarcza Windows 8. W przeciwieństwie do wcześniejszych edycji systemu z Redmond ta wersja nie przyczyniła się do wzrostu sprzedaży pecetów. Co więcej wydaje się, że spowolniła rynek. Jedyną firmą, która nie może narzekać na pierwszy kwartał bieżącego roku jest Lenovo. Sprzedała ona co prawda mniej więcej tyle samo komputerów co przed rokiem (11,7 miliona), ale jej udziały w rynku sprzedaży wzrosły z 13,2 do 15,3%. Wszyscy inni zanotowali spadki. HP sprzedało o 23,7% maszyn mniej niż przed rokiem, a udziały firmy spadły z 17,7 do 15,7%. Dell odnotował sprzedaż mniejszą o 10,9%, ale jego udziały wzrosły z 11,4 do 11,8 procenta. Acer Group sprzedała aż o 31,3% komputerów mniej, a ASUS zanotował 19,2-procentowy spadek. Pozostali producenci sprzedali w sumie o 10% maszyn mniej, jednak ich ogólny udział w rynku zwiększył się z 41,5 do 43,4%.
  21. HGST, należący obecnie do Western Digital były wydział produkcji dysków twardych Hitachi, opracował SSD z interfejsem SAS-1200. Charakteryzuje się on dwukrotnie większą przepustowością niż powszechnie używany w biznesowych i serwerowych SSD interfejs SAS-600. HGST zapowiada trzy wersje urządzeń z nowym interfejsem. Pierwsza z nich to High Endurance Ultrastar SSD8000MH. Dysk o pojemności do 800 GB będzie zapisywał dane z prędkością do 750 MB/s, a ich odczyt ma przebiegać z prędkością 1200 MB/s. Urządzenie obsłuży w ciągu sekundy do 145 000 operacji wejścia/wyjścia (IOPS) podczas odczytu i do 100 000 IOPS zapisu. Będzie w stanie obsłużyć codziennie taką ilość danych, jaka wystarczyłaby do jego 25-krotnego zapełnienia. Urządzenia te stworzono z myślą o zastosowaniu w środowisku transakcyjnym. W ramach wersji Mainstream Endurance Ulstrastar SSD800MM powstaną dyski o pojemności do 800 gigabajtów. Będą one nieco wolniejsze i mniej wydajne. Odczyt danych będzie przebiegał z prędkością do 1200 MB/s, a zapis do 700 MB/s. Dysk obsłuży do 145 000 IOPS przy odczycie i 70 000 IOPS przy zapisie. Codziennie będzie mógł przetworzyć ilość danych potrzebnych do jego 10-krotnego zapisania. Wersja SSD800MM znajdzie zastosowanie w chmurach obliczniowych czy serwisach z grami online. Trzecia wersja to Read Intensive Ultrastar SSD1000MR. Urządzenia o pojemności do 1 TB odczytają informacje z prędkością do 1200 MB/s i przeprowadzą ich zapis z prędkością do 700 MB/s. Będą w stanie przeprowadzić do 145 000 IOPS przy odczycie i do 20 000 IOPS przy zapisie. Codziennie obsłużą taką ilość informacji, jaka wystarczyłaby do ich dwukrotnego zapisania. Przeznaczone są do streamingu audio/wideo, chmur obliczeniowych i aplikacji internetowych. Obecnie wspomniane urządzenia są testowane przez wybranych partenerów HGST. Powinny one trafić do sprzedaży w czerwcu bieżącego roku.
  22. Goście, którzy postanowili zwiedzić Luwr 10 kwietnia br., musieli być rozczarowani, natknąwszy się na zamknięte drzwi. Kierownictwo najpopularniejszego muzeum świata nie miało jednak wyboru, bo pracownicy zorganizowali protest przeciwko kieszonkowcom. Kradzieże stają się tu coraz bardziej zuchwałe. Gangi ochoczo rekrutują członków i urastają w siłę, napadając w galeriach zarówno na zwiedzających, jak i na obsługę. W oświadczeniu dla mediów władze Luwru przyznały, że kieszonkowcy stają się coraz większym problemem, mimo że w zeszłym roku przedsięwzięto różne środki ostrożności. Zacieśniono np. współpracę z policją oraz wprowadzono czasowe zakazy wstępu dla zidentyfikowanych złodziei. W 2012 r. muzeum wysłało nawet oficjalną skargę do prokuratora krajowego. Przedstawiciel jednego ze związków zawodowych podkreślił, że pracownicy obawiają się zorganizowanych gangów, w których niejednokrotnie działają nieletni (przypomnijmy, że mogą oni zwiedzać za darmo). Obelgi i zastraszanie stały się nową normą, czasem dochodzi też do naruszenia nietykalności cielesnej. Luwr ma zacząć działać w czwartek (11 kwietnia). W przeszłości strajki blokowały już działalność placówki. W 2001 r. protestowano np. przeciwko godzinom pracy.
  23. Na dnie Jeziora Tyberiadzkiego na głębokości około 10 metrów (218,5-219,5 metrów poniżej poziomu morza) znaleziono dziwną kamienną strukturę. Archeolodzy nie wiedzą, do czego służyła ani ile ma lat. Stożek o wysokości 10 i średnicy 70 m zbudowano z nieociosanych bazaltowych kamieni i głazów. Szacuje się, że waga konstrukcji sięga 60 tys. ton. Podobne kopce występują w innych rejonach globu. Czasem wykorzystywano je do oznaczania miejsca pochówku. Stożek odkryto w 2003 r. podczas badania sonarem południowo-zachodniej części jeziora. Później stanowiskiem zajmowali się nurkowie, którzy ustalili, że kopiec utworzono z głazów o długości nawet 1 metra. Jak napisano w International Journal of Nautical Archaeology, nie dało się zauważyć oczywistego schematu konstrukcyjnego ani wytyczających granice ścian. Kamienie nie noszą śladów ciosania czy rzeźbienia. Archeolodzy sądzą, że kopiec to konstrukcja pierwotnie lądowa, która została zalana przez wzbierające jezioro. By stwierdzić, do czego służyła i czy był to np. kurhan, trzeba przeprowadzić wykopaliska skoncentrowane na pozyskaniu artefaktów. Dodatkowo umożliwią one datowanie. Bazując na pobliskich megalitycznych fenomenach (np. stanowisku Khirbet Beteiha, które składa się z 3 koncentrycznie ułożonych kamiennych kręgów), specjaliści podejrzewają, że kopiec ma ponad 4 tys. lat. Niewykluczone, że budowa została zlecona przez przywódców z Khirbet Kerak, największego miasta regionu w 3. tysiącleciu p.n.e. Naukowcy podkreślają, że bez względu na pochodzenie, kierujący przedsięwzięciem musieli być uzdolnionymi planistami i ekonomistami. Poza tym budowa wymagała dużych nakładów pracy i zorganizowanej społeczności.
  24. Szwedzka firma Sol Voltaics opracowała wypełniony nanokablami atrament, który może zwiększyć wydajność paneli słonecznych o 25%, a przy tym nie powoduje znaczącego wzrostu kosztów urządzeń. Co więcej, może prowadzić do obniżenia kosztów całej instalacji, gdyż bardziej efektywne panele oznaczają, że trzeba będzie mniej ich kupić i instalować. Atrament powstał dzięki dwóm odkryciom dokonanym na Uniwersytecie w Lund. Zespół profesora Larsa Samuelsona dowiódł, że nanokable zwiększają efektywność paneli słonecznych i opracował nową metodę produkcji. Od dawna poszukiwane są tanie metody wytwarzania nanokabli. Obecnie produkuje się je za pomocą procesu wsadowego z użyciem podłoża, na którym rosną. To metoda zbyt kosztowna, by mogła zostać zastosowana na szeroką skalę. Zespół Samuelsona opracował zatem technologię, w której nie używa się podłoża. Produkcja odbywa się w piecu o kształcie walca i rozpoczyna się od odparowania złota, którego nanocząstki tworzą areozol. Złoto służy jako katalizator reakcji, w której biorą udział jeszcze dwa gazy. W procesie aerotaksji powstają nanokable z arsenku galu. Ich produkcja przebiega od 200 do 1000 razy szybciej niż z użyciem podłoża. Kontrolując temperaturę i czas trwania reakcji można kontrolować rozmiary nanokabli. Profesor Brian Korgel z University of Texas mówi, że technikę aerotaksji można potencjalnie przeskalować do procesu ciągłego. Podczas innego eksperymentu zespół Samuelsona wykazał, że nanokable uzyskane za pomocą aerotaksji zwiększyły wydajność paneli z fosforku indu o 13,8%. Sol Voltaics chce w najbliższej przyszłości udowodnić, że podobne wyniki można uzyskać także w ogniwach krzemowych. Szef firmy szacuje, że atrament z nanokablami zwiększy koszty produkcji paneli o 1-2% na każdy wat. Obecnie koszt ten wynosi poniżej 75 centów na wat. Na metr kwadratowy paneli potrzeba zaledwie 1 grama nanokabli - twierdzi.
  25. Po ustaniu funkcji jajników, np. w wyniku menopauzy, stosuje się hormonalną terapię zastępczą. Efekty uboczne powodują jednak, że naukowcy próbują zastąpić rozwiązanie farmakologiczne czymś bezpieczniejszym. Ostatnio zespół Emmanuela Opary z Wake Forest University przetestował zamykanie komórek jajników w wielowarstwowych kapsułkach z kwasu alginowego (jest on składnikiem ścian komórkowych wielu alg i trawy morskiej). Amerykanie wyizolowali od 21-dniowych szczurów komórki ziarniste i tekalne. Później wdrożono 3 schematy enkapsulacji: jeden testowy i dwa kontrolne. W pierwszym z nich kohodowano kapsułki zawierające albo tylko komórki ziarniste, albo wyłącznie tekalne. W drugim w mikrokapsułce zamykano oba rodzaje komórek, a w trzecim uciekano się do mikrokapsułek wielowarstwowych z komórkami ziarnistymi i tekalnymi (dzięki takiej strukturze starano się oddać budowę pęcherzykową jajników). Funkcje endokrynne i żywotność komórek oceniano przez 30 dni. Komórki utrzymały się przy życiu. Okazało się też, że w odpowiedzi na stymulację 2 hormonami przysadkowymi - folikulotropiną (FSH) i lutropiną (LH) - te z wielowarstwowych kapsułek wydzielały więcej 17-β-estradiolu (E2). Co istotne, były w stanie podtrzymać te wyższe stężenia. Opara i inni zauważyli ponadto, że dochodziło do sekrecji inhibiny oraz aktywiny (peptydy te biorą udział w regulacji cyklu miesiączkowego).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...