Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Serwis The Verge donosi, że Nokia przygotowuje smartfona z systemem Windows Phone i aparatem PureView. Urządzenie o nazwie kodowej EOS ma korzystać z tego samego 41-megapikselowego czujnika co Nokia 808 PureView. Nowy smartfon ma zostać zamknięty w aluminioiwej obudowie i zastąpi Lumię 920 w roli flagowego produktu Nokii na bieżący rok. Podobno nowe urządzenie ma początkowo trafić do klientów sieci AT&T. Redaktorzy The Verge twierdzą również, że fińska firma pracuje nad własnym tabletem, którego premiera powinna nastąpić w ciągu najbliższych tygodni. Nokia odmówiła skomentowania powyższych pogłosek.
  2. Hakerzy, którzy atakują egipskie witryny, doprowadzili do zamknięcia bloga Egyptological. Witryna była prowadzona przez egiptologów Kate Phizackerley i Andreę Byrnes. Z powodu ataków Phizackerley zamknęła też swój osobisty blog. Uczona poinformowała, że Egyptologycal raczej nie powróci do sieci, gdyż nie udało się jej porozumieć z cyberprzestępcami. Zdaniem hakerów witryny dotyczące egiptologii stanowią polityczne zagrożenie. Inni blogerzy poruszający tematykę historyczną stwierdzili w swoich wpisach, że ataku dokonali islamiści. Jednak Phizackerley oświadczyła, że nie wie nic o politycznej przynależności przestępców i wolałaby uniknąć nadawania całej sprawie politycznego charakteru. Wspomniała, że w żadnym momencie rozmów hakerzy nie wspominali o żadnej religii.
  3. Microsoft prawdopodobnie pomoże Dellowi w wycofaniu się z giełdy. W ubiegłym tygodniu Bloomberg poinformował, że przeżywający kłopoty Dell planuje wykupienie swoich akcji. Teraz pojawiła się informacja, że koncern z Redmond chce mu w tym pomóc, inwestując weń około 2 miliardów dolarów. Niektórzy analitycy uważają, że wycofanie się z giełdy to dobry pomysł. Niecierpliwi inwestorzy, oczekując szybkich dużych zysków, są często niezadowoleni z zarządów firm i doprowadzają do niezbyt przemyślanych zmian. Wycofanie firmy z giełdy chroni ją też w pewnej mierze przed wstrząsami powodowanymi plotkami czy niekorzystnymi analizami. Specjaliści oceniają, że na wykupienie swoich akcji Dell musiałby wydać nawet 22 miliardy dolarów. To spora kwota i firma będzie musiała zaciągnąć kredyt w banku. Teraz media doniosły, że Microsoft rozważa zaangażowanie się finansowo w całą operację, dzięki czemu koncern Ballmera stałby się jednym z największych udziałowców prywatnego Della. Microsoft już niejednokrotnie inwestował w przeżywające kłopoty duże firmy. Dość wspomnieć, że w 1997 roku pieniądze Microsoftu uratowały Apple'a przed niemal pewnym bankructwem.
  4. Czy nam się to podoba, czy nie, serwisy społecznościowe stały się platformą porównań społecznych. Bycie (mimowolnym) świadkiem wspaniałego rozwoju czyjejś kariery zawodowej czy imponujących podbojów miłosnych wywołuje nie tylko zawiść, ale i uczucie samotności czy niespełnienia. Prof. Peter Buxmann, dr Thomas Widjaja i Helena Wenninger z Technische Universität Darmstadt oraz dr Hanna Krasnova z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie badali użytkowników Facebooka. Pytali ich o uczucia po odwiedzeniu platformy. Okazało się, że u ponad 1/3 wystąpiły przede wszystkim negatywne emocje, np. frustracja, złość czy spadek zadowolenia z własnego życia. Niemcy stwierdzili, że podstawową przyczyną tego stanu była zazdrość w stosunku do znajomych z serwisu. "Z naszych obserwacji wynika, że część sfrustrowanych osób odchodzi z Facebooka albo przynajmniej ogranicza częstość odwiedzin" - opowiada Krasnova. Najsilniejszą zawiść okazały się wzbudzać zdjęcia z wakacji (odpowiadały one za ponad połowę odnotowanych przypadków zazdrości). Na drugim miejscu uplasowały się kontakty społeczne. Użytkownicy Facebooka mogli bowiem np. z łatwością porównać, ile osób złożyło życzenia urodzinowe im oraz innym znajomym. Podobnie miały się sprawy ze zliczaniem znaczników "lubię to" w przypadku umieszczanych zdjęć i postów. Ludzie w wieku ok. 35 lat najbardziej zazdrościli innym życia rodzinnego, a kobiety przeżywały frustrację na punkcie atrakcyjności fizycznej. U niektórych osób nasilało to tendencję do przechwalania się, zwiększało też pokusę, by prezentować się w lepszym niż dotąd świetle. Mężczyźni skupiali się wtedy na informacjach dot. osiągnięć, a panie kładły nacisk na dobry wygląd i życie społeczne. Choć respondenci [a było ich 584] z oporami przyznawali się do facebookowej zawiści, często zakładali, że zazdrość może stać za frustracją innych użytkowników serwisu [...]. Dostęp do licznych pozytywnych wiadomości i profili pozornie szczęśliwych ludzi sprzyja porównaniom społecznym, prowadząc do szybkiego narastania zawiści. Offline trudno byłoby zdobyć tyle informacji. Jednostki nieangażujące się w żadną aktywność, które za pośrednictwem serwisów społecznościowych dowiadują się o nowinkach (czytają posty znajomych, przeglądają ostatnie zdarzenia i zdjęcia), najczęściej doświadczają negatywnych emocji. Psycholodzy zauważyli, że gdyby przeanalizować przyczyny (sieciowe i pozainternetowe) odczuwanej ostatnio zawiści, Facebookiem można by wyjaśnić aż ok. 1/5 tego typu sytuacji. Ponieważ zazdrość nasila chęć ulepszania swojego profilu, a w rezultacie wywołuje to zawiść pozostałych, Niemcy zaczęli się posługiwać sformułowaniem "spirala zawiści". Niemcy zaznaczają, że choć niekiedy facebookowa zawiść zagraża osobistemu szczęściu i prowadzi do unikania serwisu, do tej pory nie badano dynamiki tego procesu. Stąd pomysł na 2-częściowe studium. W pierwszym etapie oceniano skalę, zakres tematyczny i naturę incydentów zazdrości. W drugim określano, jak w zależności od intensywności biernego śledzenia losów znajomych zawiść wpływa na zadowolenie z życia. Na przełomie lutego i marca badacze przedstawią uzyskane wyniki na konferencji w Lipsku.
  5. Google informuje o rekordowo dobrych wynikach finansowych. Po raz pierwszy w historii roczny przychód firmy przekroczył 50 miliardów dolarów. Tak dobry wynik to zasługa świetnego ostatniego kwartału 2012 roku. Wówczas to przychód wyniósł 14,4 miliarda USD i był o 36% wyższy niż w ostatnim kwartale roku porzedniego. Zakończyliśmy 2012 rok dobrym kwartałem. Przychód rok do roku zwiększył się o 36%, a miesiąc do miesiąca o 8%. Po raz pierwszy nasz przychód wyniósł 50 miliardów dolarów - niezłe osiągnięcie jak na firmę działającą od półtora dekady - powiedział Larry Page, prezes Google'a. Przychody z reklamy zwiększyły się o 19% (rok wcześniej wzrost wyniósł 25%). W czwartym kwartale 2012 witryny Google'a wygenerowały 8,64 miliarda USD czyli 67% całości przychodu. Witryny partnerskie przyniosły koncernowi 3,44 miliarda USD. Dobrą wiadomością jest też wzrost o 24% liczby kliknięć na reklamy. Złą z kolei - 6-procentowy spadek ceny, jaką za pojedyncze kliknięcie otrzymuje Google. W czwartym kwartale zysk Google'a wyniósł 2,89 miliarda dolarów. Rok wcześniej było to 2,71 miliarda USD.
  6. Canonical przygotowuje się do radykalnej zmiany cyklu wydawniczego systemu Ubuntu. Dotychczas nowe wersje systemu ukazywały się co pół roku. Najnowszą z nich jest edycja 12.10, wydana w październiku 2012 roku. Ostatnią wersją wydaną w cyklu półrocznym będzie prawdopodobnie 14.04. Będzie to wersja LTS (Long Time Support), czyli taka, dla której wsparcie techniczne jest udzielane przez pięć lat po premierze. Od kwietnia 2014 roku Canonical będzie wydawało tylko wersje LTS. Nowe edycje Ubuntu będą ukazywały się co dwa lata. Zatem następną po 14.04 będzie edycja 16.04. Pomiędzy tymi edycjami nie będą udostępniane żadne inne wersje, a jedynie poprawki. Taki cykl wydawniczy będzie przypominał to, co oferuje obecnie Microsoft, który raz na kilka lat przygotowuje nowe wersje systemu operacyjnego, a pomiędzy nimi wydaje poprawki. Co ciekawe, jakiś czas temu pojawiły się doniesienia, jakoby koncern z Redmond planował zmianę swojego cyklu wydawniczego i pomiędzy premierami nowych wersji miał publikować edycje przejściowe. Zmiana cyklu wydawniczego Ubuntu nie jest jeszcze przesądzona.
  7. Przez posypywanie dróg solą warzucha duńska (Cochlearia danica) została najszybciej rozprzestrzeniającą się rośliną Wielkiej Brytanii. Gdy sól oczyści pobocze z konkurencji, warzucha opanowuje kolejne tereny, posuwając się w głąb lądu. Posypywanie dróg solą jest kluczem do rozprzestrzeniania się tego gatunku - podkreśla dr Trevor Dines z organizacji Plantlife. Naukowiec wyjaśnia, że chemia procesów życiowych C. danica sprawia, że radzi sobie ona z warunkami zabójczymi dla reszty roślin. Większość roślin nienawidzi soli [chodzi o zjawisko zwane suszą fizjologiczną; potencjał chemiczny wody staje się mniejszy od potencjału wodnego komórek korzenia, przez co woda zamiast napływać do rośliny, zaczyna z niej uciekać]. Kilka innych gatunków rozprzestrzeniło się z wybrzeża, ale warzucha duńska jest najszybsza. Dr Dines pomagał w sporządzeniu mapy zmian rozkładu ponad 2400 roślin w Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Okazało się, że w ciągu ostatniego półwiecza warzucha duńska opanowała więcej rejonów niż jakakolwiek inna roślina.
  8. Szwedzka grupa Shout Out Louds znalazła nietypowy sposób na promocję swojej muzyki. Zespół wydał płytę wykonaną z... lodu. Oczywiście dystrybucja lodowego krążka byłaby niezwykle trudna, dlatego osoba zamawiająca płytę otrzyma silikonową matrycę i butelkę wody destylowanej. Połowę wody należy wylać na matrycę i włożyć do zamrażarki na około 6 godzin. Później delikatnie usuwamy lód z matrycy i tak uzyskany krążek możemy odtwarzać na standardowym adapterze. Na single'u nagrano utwór "Blue Ice". Na poniższym filmie możemy przekonać się, że jakość lodowego nagrania jest zaskakująco wysoka. Szwedzi dopięli swego, mimo, że naukowcy, z którymi się konsultowali twierdzili, iż wykonanie lodowej płyty domowymi sposobami jest niemożliwe.
  9. Surface Pro, tablet Microsoftu, który będzie korzystał z systemu Windows 8, trafi 9 lutego do sklepów w USA i Kanadzie. Jego ceny będą rozpoczynały się od 899 dolarów. Surface od samego początku cieszył się sporym zainteresowaniem. Uwagę przyciągał interesujący wygląd oraz rozwiązania technologiczne. Tablet wywoływał kontrowersję, gdyż analitycy zastanawiali się, jak wpłynie on na współpracę Microsoftu z jego dotychczasowymi partnerami produkującym sprzęt. Najpierw 24 października do sklepów trafił Surface RT. Urządzenie wykorzystujące procesor ARM i system Windows RT zostało przyjęty z mieszanymi uczuciami. Opinie na temat samego sprzętu są pozytywne, jednak oprogramowanie jest oceniana bardzo różnie. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim stosunkowo niewielką liczbą programów dostępnych na Windowsową platformę ARM oraz interfejs systemu operacyjnego. Dlatego też trudno jest wyrokować o powodzeniu Surface'a Pro na podstawie wyników Surface'a RT. Surface Pro to tablet korzystający z platformy x86 i systemu Windows. Będzie obsługiwał pełną gamę programów dostępnych dla najnowszego OS-u Microsoftu. Ponadto będzie bardziej wydajny od Surface'a RT, może zatem spotkać się ze znacznie lepszym przyjęciem niż pierwszy z tabletów. Poważną barierą w spopularyzowaniu urządzenia może okazać się jego wysoka cena. Jednak przy jej ustalaniu Microsoft musiał wziąć pod uwagę dobro stosunków ze swoimi partnerami, jak HP, Dell czy Lenovo. Sprzedawanie tabletu, który byłby konkurencyjny cenowo wobec ich produktów, mogłoby skłonić te firmy do zrewidowania swojej strategii rynkowej. Surface Pro będzie korzystał z procesorów Core i5 oraz Core i7 oraz z 64 lub 128 gigabajtów przestrzeni na dane. Tablet będzie dostarczany z rysikiem Surface Pen. Opcjonalne klawiatury, Type Cover i Toch Cover, które są jednocześnie pokrowcami chroniącymi wyświetlacz, będą sprzedawane osobno w cenie, odpowiednio, 130 i 120 dolarów.
  10. Naukowcy z Monash University opracowali nowy porowaty materiał metaloorganiczny (ang. Metal Organic Framework, MOF), dzięki któremu można odfiltrowywać z wody herbicyd. Zespół uważa, że wynalazek sprawdziłby się również jako element urządzenia do wykrywania konkretnych zanieczyszczeń. MOFs to krystaliczne struktury trójwymiarowe, w których wszystkie pory mają identyczną wielkość. Oznacza to, że podczas gdy jedna substancja może się w nie wpasować i podlegać wychwytowi, inna, z cząsteczkami większymi o zaledwie 0,1 nm, już się nie zmieści. W rezultacie da się w ten sposób wykryć i odfiltrować związki występujące w niskich stężeniach albo w połączeniu z innymi materiałami - wyjaśnia dr Mainak Majumder. Krystaliczne polimery koordynacyjne doskonale separują i magazynują gazy. Naukowcy z Monash University i CSIRO jako jedni z pierwszych przetestowali ich możliwości rozdzielające w środowisku wodnym. Zespół obrał na cel parakwat. Warto przypomnieć, że herbicyd ten powiązano z rozwojem choroby Parkinsona. Usuwając wyłącznie parakwat, MOF sprawdził się w roli wybiórczego i bardzo precyzyjnego filtra. Ponieważ MOFs są elastyczne, odkryliśmy, że po wchłonięciu parakwatu struktura materiału się zmieniała. Oznacza to, że nasz MOF mógłby stanowić bazę urządzenia do szybkiego i łatwego badania zanieczyszczenia próbek wody - uważa dr Matthew Hill.
  11. Nowo powstała firma Deep Space Industries poinformowała, że w 2015 roku wystrzeli w przestrzeń kosmiczną swój pierwszy statek, a w ciągu najbliższej dekady jej pojazdy zajmą się pozyskiwaniem surowców, w tym wody, z pobliskich asteroidów. Tego typu działania umożliwiłyby w przyszłości na zbudowanie pojazdu kosmicznego poza Ziemią i zapewnienie mu paliwa ze składników krążących w kosmosie. Jedynym sposobem na ciągły rozwój programów kosmicznych jest wykorzystanie surowców dostępnych w przestrzeni kosmicznej - uważa David Gump, prezes Deep Space Industries. Każdego roku odkrywanych jest ponad 900 nowych asteroidów, które przelatują w pobliżu Ziemi. Mogą być one tym, czym Iron Range był dla przemysłu samochodowego w Detroit - głównym źródłem surowców położonym niedaleko. Metale i paliwo z asteroidów mogą napędzać przemysł kosmiczny XXI wieku. Na tym opieramy naszą strategię - mówi Gump. W 2015 roku ma wystartować pierwszy z całej serii 25-kilogramowy pojazd FireFlies (Świetliki). Ma to być tani sposób na wstępne rozpoznanie asteroidów. FireFlies będą wynoszone w przestrzeń kosmiczną przy okazji wystrzeliwania większych satelitów. Możemy budować mniejsze, tańsze i szybsze maszyny niż kiedykolwiek. Wyobraźmy sobie linię produkcyjną tworzącą FireFlies, gotowe do startu i zbadania każdego obiektu przelatującego w poliżu Ziemi - stwierdził Rick Tumlinson, przewodniczący rady nadzorczej Deep Space. FireFlies mają przetrzeć drogę większym, bo 32-kilogramowym, DragonFlies (Ważki). Te pojazdy, w ramach trwającej 2-4 lat misji dostarczą próbki różnych asteroidów, co pozwoli na określenie ich składu i wyznaczenie potencjalnych źródeł surowców. Dzięki tym misjom w ciągu najbliższych 10 lat Deep Space chce rozpocząć wydobywanie surowców na asteroidach. Początkowo posłużą one do budowania satelitów komunikacyjnych poza Ziemią. Później powstanie elektrownia słoneczna. Podczas produkcji będą wykorzystywane drukarki 3D MicroGravity Foundry, które, jak zapewniają ich twórcy, są w stanie wytwarzać metalowe podzespoły w warunkach braku grawitacji. Rzadkie i cenne metale, takie jak np. platyna, będą przywożone na Ziemię. Deep Space to druga firma, która chce specjalizowac się w wydobywaniu surowców z asteroidów. Pierwszą jest Planetary Resources.
  12. Odpowiednio przygotowane nanocząstki zabiły w laboratorium chłoniaka B-komórkowego, a u badanych myszy uniemożliwiły jego rozwój. Naukowcy z Northwestern Medicine odkryli, że syntetyczne cząstki HDL mogą zostać wykorzystane do zagłodzenia nowotworu. Niedawne badania wykazały, że chłoniaki B-komórkowe są zależne od dostaw lipoproteiny wysokiej gęstości (HDL), którą się żywią. Naukowcy wykorzystali więc złote nanocząstki, które powstały jako potencjalna terapia na choroby serca. Cząstki kształtem, rozmiarem i budową chemiczną powierzchni blisko przypominają naturalne HDL. Gdy taka nanocząstka znajdzie się w pobliżu komórki nowotworowej dołącza się do niej i szkodzi na dwa sposoby. Gąbczasta powierzchnia wysysa z komórki cholesterol, a twardy rdzeń uniemożliwia zaabsorbowanie naturalnych cząstek HDL. Początkowo skupiłem się na opracowanu nanocząstek, które mogłyby usuwać cholesterol z komórek, przede wszystkim tam, gdzie ma to związek z chorobami serca. Prace nad chłoniakiem poszerzyły zakres badań, wpływając zarówno na usunięcie cholesterolu z komórki jak i na zdolności jego absorpcji. Odkryliśmy, że te nanocząstki są wielozadaniowe - mówi ich twórca Shad Thaxton. W 2010 roku Thaxton wygłaszał wykład na temat swoich nanocząstek. Wśród słuchaczy był onkolog Leo I. Gordon, który poszukiwał nowych sposobów na dostarczanie leków antynowotworowych. Obaj panowie rozpoczęli współpracę. Przetestowali syntetyczne nanocząstki HDL zarówno same jak i w roli nośnika leku i ze zdumieniem odkryli, że cząstki bez leku równie skutecznie zwalczały nowotwór. Pomyśleliśmy, że to dziwne. Dlaczego nie potrzebujemy leku? - opowiada Gordon. Gdy przyjrzeli się dokładniej odkryli mechanizm, stojący za działaniem samych syntetycznych HDL. Z danych National Cancer Institutes wynika, że w 2012 roku chłoniaki nieziarnicze wykryto u około 70 000 Amerykanów, a prawie 90% stanowiły chłoniaki B-komórkowe. Niemal 19 000 osób zmarło. Odkrycie Thaxtona i Gordona może zatem w samych tylko Stanach Zjednoczonych ocalić tysiące ludzi. Jest ono też o tyle istotne, że złoto jest kompatybilne z systemami biologicznymi, a współczesna technologia pozwala na nadawanie jego nanocząstkom właściwości przypominających naturalny HDL.
  13. Otyli kierowcy częściej giną w wypadkach. Badanie ujawniło, że w czasie kolizji dolna część ich ciała dłużej leci do przodu, bo dodatkowe tkanki miękkie nie dopuszczają do natychmiastowego zaciśnięcia pasów na miednicy. Analiza danych z Fatality Analysis Reporting System (FARS) z lat 1996-2008 ujawniła, że osoby z BMI przekraczającym 40 giną w kolizjach o 80% częściej od kierowców z prawidłową wagą. Dla ludzi ze wskaźnikiem masy ciała mieszczącym się w granicach 35-39,9 oraz 30-34,9 ryzyko zgonu jest wyższe o, odpowiednio, 51 i 21%. Podczas studium Thomas Rice z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i Motao Zhu z Uniwersytetu Zachodniej Wirginii bazowali na klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która wyodrębniła w otyłości trzy klasy. Klasa I oznacza wskaźnik masy ciała od 30 do 34,9. Klasa II od 35 do 39,9, a III powyżej 40. Warto dodać, że epidemia skrajnej otyłości skłoniła specjalistów z WHO do dalszego podzielenia klasy III. I tak powstała kategoria superotyłości (BMI 50-59) oraz supersuperotyłości (BMI powyżej 60). Rice i Zhu szukali w bazie zderzeń pojazdów tej samej wielkości (oznaczało to podobne uszkodzenia aut oraz identyczny czasu dojazdu karetki; zgon musiał być stwierdzony u co najmniej 1 kierowcy z pary). Przyglądając się 3403 parom kierowców, naukowcy stwierdzili, podwyższone ryzyko zgonu dotyczy nie tylko kierowców z otyłością, ale i niedowagą. Gdy naukowcy uwzględnili płeć kierowców, okazało się, że otyłym kobietom groziło większe niebezpieczeństwo niż mężczyznom. W porównaniu do kobiet o prawidłowej wadze, panie z BMI powyżej 35 umierały w wypadkach drogowych niemal 2-krotnie częściej. Amerykanie podkreślają, że mając na uwadze uzyskane wyniki, należy tym usilniej zachęcać kierowców z otyłością i nadwagą do zapinania pasów. Istotne wydaje się też przemyślenie projektu samochodów osobowych. Kiedy w przeszłości prowadzono badania nad ruchem ciała kierowcy w czasie kolizji, zwłoki otyłych osób przemieszczały się znacząco dalej od siedzenia pojazdu, nim pas zatrzymał miednicę. Działo się tak, bo po usadzeniu w pozycji kierowcy przez dodatkowe tkanki miękkie pas nie przylegał ściśle do bioder. Szczegółowe obserwacje pozwoliły ustalić, że na większą odległość przemieszczały się brzuch i kończyny dolne. Autorzy raportu z Emergency Medicine Journal podkreślają, że poza wagą, która bezpośrednio wpływa na fizyczny przebieg wydarzeń, w grę wchodzi inne wyjaśnienie. Otyłość wiąże się bowiem z różnymi powikłaniami, np. chorobami sercowo-naczyniowymi, które w razie kolizji zwiększają ryzyko zgonu.
  14. Z badań uczonych z Albert Einstein College of Medicine na Yeshiva University wynika, że mężczyźni znacznie częściej dopuszczają się fałszerstw naukowych niż kobiety. Ponadto do fałszowania wyników dochodzi na każdym etapie rozwoju kariery naukowej. Fakt, że nieodpowiednie zachowanie zdarza się na wszystkich etapach rozwoju kariery oznacza, iż nacisk na etyczne aspekty pracy naukowej nie powinien być ograniczony tylko do tych, którzy ją dopiero zaczynają - mówi profesor Arturo Casadevall, współautor badań. Drugie z naszych odkryć - że mężczyźni są nadreprezentowani wśród naukowców fałszujących wyniki - wskazuje na istnienie różnic pomiędzy płciami. Musimy zrozumieć te różnice, jeśli chcemy promować uczciwość badań - dodaje. Profesor Casadevall już wcześniej opublikował podobne badania, które zaskoczyły specjalistów. Wówczas stwierdził, że w 2/3 przypadków przyczyną wycofania artykułu z publikacji w piśmie naukowym są celowe fałszerstwa. Wcześniej sądzono, że przyczyną są nieświadomie popełnione błędy. Na potrzeby swoich najnowszych badań uczeni przejrzeli dokumentację 228 przypadków niewłaściwego zachowania naukowców. Przypadki te zostały opisane przez United States Office of Research Integrity (ORI) i wydarzyły się w latach 1994-2012. Badanie ujawniło, że w 215 przypadkach (94%) doszło do celowego fałszerstwa. Aż 40% tego typu wykroczeń zostało popełnionych przez początkujących naukowców, za 32% odpowiadali starsi naukowcy, a za 28% personel badawczy (koordynatorzy badań, technicy, pracownicy laboratoriów i osoby przeprowadzające wywiady). Mężczyźni odpowiadali za 65% fałszerstw. Tutaj jednak widać znaczne różnice w zależności od miejsca w strukturze uniwersyteckiej. Panowie zatrudnieni jako wykładowcy akademiccy odpowiedzialni są za 88% wykroczeń w tej grupie, podczas gdy w grupie doktorów prowadzących badania potrzebne do uzyskania habilitacji odsetek ten wynosi 69%. Mężczyźni utrzymują tez niechlubną przewagę wśród studentów. Tutaj są odpowiedzialni za 58% fałszerstw. Natomiast w kategorii personelu badawczego fałszującego wyniki przeważają panie. Panowie dopuszczają się 43% nieprawidłowości. Na każdym etapie kariery naukowej mężczyźni popełniają procentowo więcej wykroczeń niż wynikałoby to z prostego rozkładu płci. Badaczy najbardziej zdziwił wysoki odsetek mężczyzn-oszustów wśród wykładowców akademickich. Na 72 przypadki wykrytych tam nieprawidłowości tylko 9 było winą kobiet. Jeśli odsetek pań-oszustek byłby taki sam jak mężczyzn, to powinny one odpowiadać za 27 przypadków wykroczeń. Naukowcy nie badali, dlaczego mężczyźni częściej dopuszczają się oszustw. Jedną z przyczyn może być biologia. Wcześniejsze badania wielokrotnie pokazywały, że mężczyźni są bardziej skónni do ryzkowania. Może być też tak, że mężczyźni bardziej angażują się we współzawodnictwo, albo tez kobiety bardziej boją się sankcji za wykroczenia. Tego nie wiemy. Ale skoro teraz udokumentowaliśmy problem, to możemy rozpocząć poważną dyskusję o tym, co się dzieje i co można z tym zrobić - mówi Casadevall. Przed rozpoczęciem badań naukowcy spodziewali się, że najwięcej oszustw popełniają młodzi naukowcy, którzy na początku kariery muszą wykazać się publikacjami, bo to pozwala im na uzyskanie grantów umożliwiających kontynuowanie badań. Jednak okazało się, że odsetek oszustw jest rozłożony mniej więcej równo. Można by pomysleć, że im człowiek wyżej na drabinie kariery naukowej, tym może czuć się bezpieczniej. Jednak im szerzej zakrojone prace prowadzisz, tym więcej funduszy potrzebujesz, to z kolei oznacza, że musisz wykazać się wynikami i pojawia się pokusa oszukiwania - stwierdził Casadevall.
  15. Japońscy naukowcy jako pierwsi poznali szczegóły technik łowieckich pingwinów Adeli (Pygoscelis adeliae). Wykorzystali m.in. kamery wideo i przyspieszeniomierze, przymocowane do swobodnie pływających ptaków. Obserwując żerowanie, wcześniej niektórzy badacze zakładali zwierzętom morskim kamery wideo, ale tego typu operacje kończyły się po zaledwie kilku godzinach. W innych studiach akademicy mocowali na nich różne czujniki, dzięki którym uzyskiwano zapis niebezpośrednich sygnałów chwytania ofiary. Metodę stosowano w długich okresach, ale nigdy nie walidowano jej w terenie - podkreśla dr Yuuki Watanabe z Narodowego Instytutu Badań Polarnych w Tokio. Japończycy wpadli na pomysł, by połączyć obie techniki. Nagrywaliśmy zarówno filmy, jak i niebezpośrednie sygnały, potwierdzając te ostatnie dzięki zapisowi wideo. Przypuszczaliśmy [na przykład], że łapiąc ofiarę, ptaki przemieszczają głowę w stosunku do reszty ciała. I nagranie to potwierdziło. Poza przyspieszeniem (współczesne akcelerometry są na tyle małe, że pingwiny mogły nosić 2 urządzenia: jedno na głowie, a drugie z tyłu) mierzono zmiany temperatury przewodu pokarmowego czy otwieranie dzioba. Pingwiny Adeli żywią się 2 gatunkami kryla - krylem antarktycznym (Euphausia superba) i Euphausia crystallorophias - oraz rybami Pagothenia borchgrevinki. Okazało się, że polując na kryle, ptaki najpierw płynęły w górę, a później, w chwili przypuszczenia ataku, zmieniały kierunek, wykonując błyskawiczne ruchy głową ku przodowi. Naukowcy z Kraju Kwitnącej Wiśni wyliczyli, że P. adeliae mogły schwytać do 2 skorupiaków na sekundę (mimo że te ostatnie próbowały, oczywiście, uciec). Na pingwinach nie robił też wrażenia kamuflaż P. borchgrevinki. Atakowały bowiem ryby od dołu, czyli od strony odpowiadającej za wtopienie się w tło morskiego lodu.
  16. Astronomowie z University of Leicester donoszą, że zdobyli pierwszy jednoznaczny dowód na istnienie zórz polarnych poza Układem Słonecznym. Do pojawienia się zorzy polarnej dochodzi gdy naładowane cząsteczki zderzają się z atomami w górnych warstwach atmosfery. Dotychczas obserwowano zorze polarne jedynie w Układzie Słonecznym. Występują one na wielu planetach, a te z Jowisza są około 100 razy jaśniejsze niż zorze na Ziemi. Teraz dzięki pracy brytyjskich naukowców wiemy, że zorze występują również poza Układem Słonecznym, a jako, iż są one źródłem emisji silnych sygnałów radiowych, potencjalnie można będzie ich użyć do wykrywania obiektów w przestrzeni kosmicznej. Brytyjscy astronomowie dowodzą, że sygnały radiowe, które odbieramy z wielu bardzo zimnych karłów są emitowane w podobny sposób co sygnały z zórz Jowisza. Są jednak od nich znacznie silniejsze. Wykazaliśmy, że wzmocnione procesy tego typu, które tworzą zorze na Jowiszu są odpowiedzialne za emisję z niektórych 'ultrazimnych karłów' - obiektów, które należą do najlżejszych gwiazd - oraz z brązowych karłów - które pod względem klasyfikacji masy mieszczą się pomiędzy planetami a gwiazdami - mówi doktor Jonathan Nichols. Poszukiwanie takich sygnałów może stać się sposobme na odkrywanie planet czy gwiazd, których nie jesteśmy w stanie zarejestrować w inny sposób.
  17. Po początkowym sukcesie swojego nowego serwisu Mega.co.nz jego twórca, Kim Dotcom, zapowiada rozszerzenie działalności. Mega w ciągu zaledwie 2 dni zdobyła milion użytkowników. Serwis, który początkowo miał tylko umożliwić przechowywanie zaszyfrowanych plików, będzie oferował kolejne usługi. Dotcom liczy, że szyfrowanie danych, a zatem niemożność poznania ich zawartości przez właścicieli i pracowników Mega, uchroni go przed odpowiedzialnością za naruszanie praw autorskich. Podobnie szyfrowane mają być też inne narzędzia, które udostępni Mega. Na stronie serwisu zapowiedziano uruchomienie poczty elektronicznej, czata oraz usług VoIP i wideokonferencji. Wszystko szyfrowane i obsługiwane z poziomu przeglądarki.
  18. Podczas prac na stanowisku La Fogonussa w Katalonii hiszpańscy archeolodzy natrafili na szkielet Rzymianki, w której miednicy znajdował się zwapniały guz - potworniak dojrzały - z fragmentem małej kości i 4 zębami. Dwa z nich nadal tkwiły w ścianie zmiany. Kobieta zmarła ok. 1600 lat temu w wieku 30-40 lat. Autorzy artykułu z International Journal of Paleopathology podkreślają, że zazwyczaj postawienie diagnozy różnicowej zwapnień miednicy w kontekście archeologicznym jest bardzo trudne, lecz w tym przypadku pomogły zarówno lokalizacja torbieli, jak i jej cechy makroskopowe. Pobieżne obserwacje potwierdziła tomografia komputerowa. Zespół Núrii Armentano z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie udokumentował pierwszy starożytny przypadek potworniaka dojrzałego jajnika. W najszerszym miejscu średnica tego łagodnego guza sięgała 44 mm. Szkielet kobiety odkopano w nekropolii w pobliżu Lleidy. Nad nim ułożono dachówki (tegulae), które utworzyły dwuspadowy daszek. Jak podkreśla Armentano, groby przykryte dachówkami cieszyły się w starożytnym Rzymie ogromną popularnością. Zmarła nie była [zatem] nikim ważnym czy bogatym. Miała niski status socjoekonomiczny. Naukowcy podkreślają, że potworniak jajnika nie musiał wywoływać jakichkolwiek objawów, niewykluczone jednak, że rosnąc, doprowadził do śmierci. Możliwe, że guz zabił Rzymiankę, bo niekiedy rozwój potworniaków skutkuje przemieszczeniem i zaburzeniem funkcji przyległych narządów. Poza tym potworniaki jajnika wiążą się z zakażeniami, niedokrwistością hemolityczną oraz powikłaniami ciąży, a to także potencjalne przyczyny zgonu.
  19. Władze Japonii oznajmiły, że elektrownia jądrowa w Fukushimie zostanie zastąpiona elektrownią wiatrową. W odległości 16 kilometrów od wybrzeży Fukushimy ma powstać największa instalacja wiatrowa na świecie, zdolna do produkcji gigawata mocy. Obecnie największą farmą wiatrową na morzu jest Greater Gabbard u wybrzeży brytyjskiego Suffolk. Składa się ona ze 140 turbin produkujących 504 megawaty mocy. Japońska elektrownia ma korzystać jedynie ze 143 turbin. Rząd Kraju Kwitnącej Wiśni nie wyklucza, że w przyszłości w ogóle zrezygnuje z energetyki jądrowej na rzecz wiatrowej i słonecznej. Prefektura Fukushima chce być do roku 2040 całkowicie samowystarczalna energetycznie. Zainwestuje nie tylko w elektrownię słoneczną, ale również chce, by na jej terenie powstała największa japońska elektrownia słoneczna. Wspomniana na wstępie elektrownia wiatrowa ma zostać ukończona do 2020 roku. Każda z turbin zostanie umieszczona na pływających stalowych ramach, które będą przytwierdzone do szelfu kontynentalnego. Pionowe ułożenie wznoszących się na 200 metrów nad poziom wody turbin zapewni balast. Inżynierowie twierdzą, że całość będzie odporna na trzęsienia ziemi, fale tsunami i tajfuny.
  20. Po czterech latach negocjacji podpisano pierwszy w historii wiążący międzynarodowy traktat o ograniczeniu emisji rtęci do środowiska naturalnego. Zaakceptowana przez 140 krajów Międzynarodowa Konwencja Minamata o ograniczeniu emisji rtęci zyskała swą nazwę od japońskiego miasta Minamata, gdzie w latach 1932-1968 do wód spuszczano duże ilości odpadów zawierających rtęć, co negatywnie odbiło się na zdrowiu tysięcy mieszkańców. Konwencja wejdzie w życie w ciagu 3-5 lat. Zgodnie z nią kraje, w których metodami domowymi i na małą skalę wydobywa się złoto, przedstawią plan redukcji wykorzystania lub całkowitego wyeliminowania rtęci z procesu wydobywczego. To właśnie prowadzone prostymi metodami wydobycie złota jest największym źródłem powodowanej przez człowieka emisji rtęci do środowiska. Odpowiada ono za 37% tej emisji. Sygnatariusze konwencji zobowiązali się też do wprowadzenia najlepszych dostępnych sobie technologii kontroli przemysłowej emisji rtęci. Ten szkodliwy pierwiastek jest emitowanym m.in. przez elektrownie węglowe, fabryki cementu czy huty metali. Konwencja reguluje również wydobycie rtęci, handel nią oraz bezpieczne przechowywanie odpadów zawierających ten pierwiastek. Ponadto od roku 2020 będzie obowiązywał zakaz produkcji i handlu wieloma towarami zawierającymi rtęć, w tym mydłami, kosmetykami termometrami i lampami fluorescencyjnymi. Kraje rozwijające się będą mogły liczyć na wsparcie finansowe udzielane przez Global Environmental Facility, niezależną organizację przyznającą ubogim krajom granty na projekty związane z ochroną środowiska.
  21. Kolor poprawek nanoszonych przez nauczyciela wpływa na jego relacje z uczniami. Czerwony zdecydowanie im nie sprzyja... W ramach studium 199 ochotnikom losowo przedstawiano jedną z czterech wersji eseju. W ten sposób uczeń Pat oddawał nauczycielowi pracę wysokiej jakości albo dzieło niezbyt udane, a oceniający używał czerwonego lub zielono-niebieskiego długopisu. Prof. Richard Dukes i Heather Albanesi z University of Colorado prosili studentów, by sprecyzowali, czy zgadzają się z oceną nauczyciela. Pytano też o notę, jaką sami przyznaliby za esej. Na końcu na podstawie adnotacji z kartki badani mieli ocenić kwalifikacje nauczyciela, w tym jego zorganizowanie, wzbudzaną sympatię, obeznanie z tematem, entuzjazm i kontakt z uczniami. Okazało się, że o ile czerwień pióra czy długopisu nie wpływała na ocenę fachowości nauczyciela, o tyle na postrzeganie relacji międzyludzkich już tak. Osobom posługującym się niebieskim tuszem przypisywano bowiem lepsze podejście do uczniów. Dukes uważa, że podobnie jak wielkie litery, czerwień kojarzy się uczniom z krzykiem. Czerwone adnotacje wydają się więc przepełnione dodatkowymi emocjami. Ułatwiając kontakty nauczyciel-student, zmiana barwy może dać warte zachodu rezultaty, zwłaszcza że nie wpływa na samą metodę realizacji programu. Psycholog uważa, że korzystanie z czerwonych długopisów powinni przemyśleć nie tylko nauczyciele, ale i przedstawiciele innych zawodów, w przypadku których krzyczenie na innych nie jest najrozsądniejszym posunięciem.
  22. W tym roku mija 60 lat od odkrycia przez Watsona i Cricka podwójnej helisy DNA. O tym, że rocznica będzie obchodzona hucznie, świadczy najnowsza publikacja Uniwersytetu w Cambridge. Pojawiają się w niej doniesienia o czteroniciowym DNA, które występuje in vivo w rejonach obfitujących w guaninę (stąd angielska nazwa G-quadruplex). Raport z Nature Chemistry to pokłosie 10 lat badań. Naukowcy zaczęli od hipotezy, potem przyszła kolej na modele obliczeniowe i próby syntetyzowania w laboratorium. Na końcu za pomocą fluorescencyjnych biomarkerów oznaczono poczwórne nici DNA w ludzkich komórkach nowotworowych. Okazało się, że gdy za pomocą sztucznych molekuł otaczano poczwórne struktury DNA, komórki nie mogły replikować materiału genetycznego i przeprowadzać podziału. Ponieważ poczwórne nici częściej występują w szybko dzielących się komórkach, np. nowotworowych, zespół uważa, że nowemu paradygmatowi warto poświęcić więcej uwagi. Badania z ostatnich kilkudziesięciu lat wskazywały, że poczwórna nić DNA tworzy się w warunkach in vitro, ale uznawano, że to raczej kuriozum, a nie zjawisko występujące w naturze. Teraz, kiedy zespół Giulii Biffi uzyskał fluoryzujące przeciwciała, które wiązały się z odpowiednimi rejonami genomu, po raz pierwszy zademonstrowano, że podobne struktury spotyka się na co dzień w naszych organizmach. Bazując na świeceniu, można było identyfikować poczwórne DNA - oznaczając jego położenie w genomie i ustalając, kiedy wkraczało do gry. Okazało się, że choć wydawało się występować wszędzie i na wszystkich etapach podziału komórkowego, fluorescencja stawała się szczególnie intensywna w fazie S, w czasie której dochodzi do replikacji DNA, czyli podwojenia ilości kwasu dezoksyrybonukleinowego. Ponieważ pojawienie się onkogenów prowadzi do niekontrolowanej proliferacji, zwiększa się ilość poczwórnego DNA. Odkryliśmy, że przechwytując poczwórne DNA za pomocą syntetycznych cząsteczek, można je sekwestrować i stabilizować [...]. Wielu rzeczy jeszcze nie wiemy. Do głowy przychodzi np. myśl, że poczwórna nić DNA przeszkadza w czasie replikacji; w takiej sytuacji przypominałaby węzły czy niechciane sploty [na sznurze] - podkreśla prof. Shankar Balasubramanian. A może poczwórna nić wyewoluowała, by spełniać jakąś funkcję? To filozoficzne pytanie [i bez względu na to, jak na nie odpowiemy, powinniśmy przyznać, że] takie twory po prostu istnieją i że natura musi sobie z nimi radzić. Niewykluczone, że obierając je na cel, przyczyniamy się do wywoływanych przez nie zaburzeń. Studium wykazało, że zastosowanie inhibitora blokującego replikację DNA prowadziło do spadku zawartości poczwórnej nici. Stanowi to poparcie dla tezy, że DNA jest dynamicznym tworem (różne struktury stale pojawiają się i zanikają). Wcześniej akademicy odkryli, że nadaktywne geny z podwyższonym poziomem poczwórnego DNA są bardziej podatne na zewnętrzne wpływy. Dane potwierdzają hipotezę, że na określone geny nowotworowe można skutecznie oddziaływać, posługując się molekułami wiążącymi się z określonymi sekwencjami DNA.
  23. Na Krymie, w cytadeli znajdującej się w miejscowości, która przed 2000 lat należała do Królestwa Bosporańskiego, znaleziono skarb zakopany na jej terenie przez miejscowych bogaczy. W jego skład wchodziło ponad 200 monet, przeważnie z brązu, złota, srebrna i brązowa biżuteria oraz szklane naczynia. Fort był oblegany. Bogaci ludzie z tej miejscowości i jej okolic próbowali ukryć swoje majątki przed Rzymianami. Zakopali je wewnątrz cytadeli - mówi profesor Nikołaj Winokurow z Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego. Zdaniem uczonego mieszkańcy wiedzieli, że ich twierdza nie oprze się atakującym Rzymianom. Do oblężenia doszło w 45 roku naszej ery. Królestwo Bosporańskie było wówczas od około 100 lat klientem Rzymu, chociaż Imperium sprawowało nad nim raczej symboliczną kontrolę. Około 45 roku z nie do końca jasnych przyczyn cesarz Klaudiusz pozbawił tronu władcę Królestwa Mitrydatesa VIII i zastąpił go jego bratem Kotysem I. Mitrydates zbuntował się przeciwko Rzymowi, a Imperium wysłało armię na pomoc Kotysowi. Właśnie podczas tej wojny doszło do wspomnianego oblężenia. Co ciekawe, znaleziony skarb podzielony był na części należące do różnych osób, a w każdej z nich znajdowało się dokładnie 55 monet wybitych przez Mitrydatesa VIII. Albo to przypadek, albo też każdy właściciel majątku otrzymał taką właśnie kwotę od zwolenników Mitrydatesa - stwierdzili uczeni. Miejsce, w którym znaleziono skarb, jest badane przez zespół Winokurowa od 1989 roku. Naukowcy podkreślają, że pod względem etnicznym mieszkańcy osady i okolic byli wymieszani, jednak ich kultura była czysto grecka. Mówili po grecku, mieli greckie szkoły, grecką architekturę, fort też był grecki. Kulturowo byli Hellenami. Greckie korzenie widać też w odkrytym skarbie - znajdziemy tam srebrną broszkę z wygrawerowaną podobizną Afrodyty oraz złote pierścienie i kamienie szlachetne z wizerunkami Nemezis i Tyche. W cytadeli znaleziono też fragmenty terakoty z wyobrażeniami Demeter, Kory, Kybele, Afrodyty z delfinem, Psyche, Erosa, Hermesa czy Attisa.
  24. Kraby brzegowe (Carcinus maenas), które są blisko spokrewnione z gatunkami częściej odławianymi w celach konsumpcyjnych, reagują na lekkie porażenie prądem i uczą się unikać miejsc kojarzonych z nieprzyjemnymi bodźcami. Wg naukowców, to kolejny dowód na to, że skorupiaki odczuwają ból. Najnowszy eksperyment precyzyjnie zaplanowano, tak by dało się odróżnić ból od odruchu zwanego nocycepcją. Ból ma wspomagać unikanie awersyjnych bodźców w przyszłości, podczas gdy nocycepcja to odruch, który zapewnia natychmiastową ochronę, ale nie wiąże się ze świadomością ani zmianą długoterminowego zachowania. Generalnie akceptuje się twierdzenie, że nocycepcja występuje u wszystkich zwierząt, tego samego nie można jednak powiedzieć o bólu. Szczególną uwagę poświęca się kwestii ewentualnego bólu u skorupiaków - wyjaśnia prof. Bob Elwood z Królewskiego Uniwersytetu w Belfaście, który już wcześniej zajmował się doświadczeniami bólowymi krewetek i pustelników. Badania Elwooda i jego studenta Barry'ego Magee wykazały, że próbując uniknąć porażenia prądem, kraby brzegowe dość ochoczo poświęcały bardzo cenną rzecz - zacienione miejsce pod skałą, gdzie w ciągu dnia można się ukryć przed wzrokiem drapieżników, np. mew. Dziewięćdziesiąt krabów indywidualnie wprowadzano do akwarium z 2 zacienionymi zakątkami. Po wybraniu jednego z nich części zwierząt wymierzano szok elektryczny. Po [krótkim] odpoczynku C. maenas znów trafiały do zbiornika. Większość stawiała na znajome rozwiązania, wracając do schronienia wybranego za pierwszym razem. Tutaj jednak kraby porażone podczas debiutu po raz kolejny stykały się z prądem. Przy 3. podejściu większość porażanych zwierząt udawała się do alternatywnej kryjówki. Skorupiaki z grupy kontrolnej nadal wykorzystywały preferowaną kryjówkę. Elwood podkreśla, że powinno się sprawdzić, jak traktuje się odławiane czy hodowane skorupiaki. Choć chwyta się je miliardami, w odróżnieniu od ssaków, prawie się ich nie chroni, zakładając, że nie doświadczają bólu. Nasze badanie sugeruje, że to nieprawda.
  25. Kim Dotcom, założyciel Megaupload, który w Nowej Zelandii oczekuje na rozprawę dotyczącą jego ewentualnej ekstradycji do USA, uruchomił nową witrynę. Mega.co.nz pozwala użytkownikom na przechowywanie dużych plików i dzielenie się nimi. Witryna udostępnia bezpłatnie 50 gigabajtów miejsca na dane oraz niezbędne narzędzia. Serwery, z których korzysta witryna, znajdują się zarówno w Nowej Zelandii, jak i poza granicami tego kraju. Mega szyfruje wszystkie pliki, a klucze deszyfrujące posiadają tylko użytkownicy. Oznacza to, że zawartość przechowywanych plików nie jest znana właścicielom witryny. Dotcom wierzy, że uchroni go to przed ewentualnymi pozwami o naruszanie praw autorskich. Złożyciel Mega informuje, że w ciągu pierwszych 14 godzin w serwisie powstało pół miliona kont.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...