Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Opublikowano prawdopodobnie pierwszą grę wideo, która powstała w Korei Północnej. Wyścig samochodowy "Pyongyang Racer" został wyprodukowany przez developera o nazwie Nosotek na zamówienia brytyjskiej firmy Koryo, która organizuje wycieczki do Korei Północnej. Celem gry jest przejechanie wyznaczonej trasy w jak najkrótszym czasie i zbieranie z jezdni beczek z paliwem. Cały przejazd zajmuje kilkanaście minut, a w jego czasie bedziemy mogli zobaczyć udzielającą nam porad policjantkę.
  2. U kobiet z przedmiesiączkowymi zaburzeniami dysforycznymi (ang. premenstrual dysphoric disorder, PMDD) występują nieprawidłowości w zakresie okołodobowego rytmu wydzielania melatoniny. To może wyjaśnić, czemu tak często wspominają one o bezsenności. PMDD to forma zespołu napięcia przedmiesiączkowego, która charakteryzuje się silniejszymi i bardziej uporczywymi objawami. Występuje u ok. 3-8% kobiet. Pacjentki uskarżają się nastroje depresyjne i drażliwość, ale również (do 70%) na słabą jakość snu z licznymi przebudzeniami albo na nadmierną senność w fazie symptomatycznej. Zespół dr Diane B. Boivin z Douglas Mental Health University Institute sprawdzał, jak rytm wydzielania melatoniny zmienia się w ciągu doby u kobiet z PMDD i w zdrowej grupie kontrolnej. W ramach studium ochotniczki odbyły dwie 24-godzinne sesje: jedną organizowano w fazie folikularnej, drugą w poowulacyjnej fazie lutealnej. Naukowcy analizowali pobrane próbki krwi. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, u pań z PMDD w godzinach nocnych wydzielało się znacząco mniej melatoniny. Dodatkowo w symptomatycznej fazie lutealnej następował dalszy spadek stężenia hormonu snu.
  3. Willy Tegel i Dietrich Hakelberg z Uniwersytetu we Freiburgu wraz z zespołem dokonali precyzyjnego datowania czterech studni zbudowanych przez pierwszą cywilizację rolniczą Europy Centralnej. Studnie, odkryte na terenie Lipska, są najstarszymi znanymi konstrukcjami drewnianymi. Ich twórcami byli przedstawiciele kultury ceramiki wstęgowej, która istniała mniej więcej w latach 5600-4900 p.n.e. Szczegółowe badania drewna, przeprowadzone przez uczonych z Freiburga, Drezna i szwajcarskiego Birmensdorf wykazały, że studnie powstały pomiędzy rokiem 5206 a 5098 przed Chrystusem. Neolityczni rolnicy, korzystając z kamiennych siekier, ścięli stare dęby, i pocięli je na deski, z których zbudowali rodzaj skrzyń z bardzo złożonymi łączeniami na rogach. Służyły one za cembrowinę. Przeprowadzone za pomocą laserów badania obrazowe wykazały, że już 7000 lat temu pierwsi rolnicy znali zaawansowane techniki obróbki drewna.
  4. Polująca ważka jest zdolna do wybiórczej uwagi. Dotąd istnienie tego procesu poznawczego potwierdzono jedynie u naczelnych. Dr Steven Wiederman i prof. David O'Carroll z Uniwersytetu w Adelajdzie posłużyli się cienką szklaną sondą z czubkiem o średnicy zaledwie 60 nanometrów. Dzięki temu udało im się zbadać aktywność neuronów Hemicordulia tau - ważki z rodziny szklarkowatych (Corduliidae). Biolodzy odkryli, że w obecności więcej niż jednego celu wzrokowego komórki mózgu owada "fiksowały się" na wybranym obiekcie, zachowując się, jakby reszty nie było. Wybiórcza uwaga to podstawa ludzkiej zdolności selekcjonowania i reagowania na jeden bodziec w obecności rozpraszaczy (dystraktorów). Wyobraźmy sobie tenisistę, który musi dostrzec w chmarze małą piłkę pędzącą z prędkością niemal 200 km/h - by ją odbić, potrzeba [właśnie] wybiórczej uwagi. Na razie niewiele wiadomo o tym, jak proces przebiega w żywym mózgu. W ostatnich latach był to gorący temat na niwie neuronauk - podkreśla dr Wiederman. Ważki polują na owady, często drobne, a te mogą latać w rojach. Kiedy już wybiorą cel, ich aktywność neuronalna odfiltrowuje inne potencjalne ofiary. Atak udaje się w 97% przypadków. To ekscytujące, że po raz pierwszy udało nam się zademonstrować działanie mechanizmu podobnego do ludzkiej wybiórczej uwagi na poziomie pojedynczego neuronu bezkręgowca. Ostatnie badania pokazały, że występuje on także u naczelnych, ale tego można się było w końcu spodziewać - podkreśla prof. O'Carroll. Australijczycy uważają, że ich odkrycia uda się wykorzystać w robotyce. W maszynach będzie można odtworzyć kopie układów neuronalnych ważek.
  5. W kwietniu bieżącego roku nad północną Kalifornią eksplodował meteoryt. Obiekt wielkości półciężarówki był śledzony wcześniej przez radary, co pozwoliło specjalistom na szybkie dotarcie do miejsca, gdzie mogli spodziewać się znalezienia resztek meteorytu. I rzeczywiście, udało się zebrać około kilograma szczątków, które natychmiast zostały przewiezione do badań. Fakt, że kawałki meteorytu zostały znalezione tak szybko pozwalał mieć nadzieję, iż nie zostały zbytnio zanieczyszczone przez ziemską materię. Jednym z ekspertów, którzy brali udział w poszukiwaniach i badaniu meteorytu Sutter's Mill jest Peter Jenniskens pracujący dla SETI Institute i NASA Ames Research Center. Wraz z kolegami znalazł on 77 fragmentów meteorytu. Uczeni właśnie opublikowali wyniki swoich badań. Dowiedzieli się, że przed wejściem w atmosferę meteoryt ważył około 40 ton, miał więc średnicę 2,5-4 metrów. Obiekt rozpadł się na wysokości około 48 kilometrów, a energia jego eksplozji wynosiła 4 kilotony TNT, czyli mniej więcej 25% energii wybuchu bomby atomowej nad Hiroshimą. Uczeni dziwią się, że w ogóle udało im się znaleźć jakiekolwiek fragmenty meteorytu. Badania wykonanych fotografii, ujęć wideo oraz rekonstrukcja sił działających na obiekt podczas wejścia w atmosferę wykazały bowiem, że mamy do czynienia z najszybciej poruszającym się meteorytem, którego szczątki udało się odnaleźć. Wszedł on w atmosferę z prędkością 28,6 km/s. Bardzo interesujące okazały się też badania składu meteorytu. Należy on do rzadkiej odmiany zwanej chondrytami węglistymi. Zawierają one dużo węgla i bardzo dużo wody. Są niezwykle kruche, łatwo rozpadają się w atmosferze. W przypadku tego konkretnego meteorytu można było zauważyć, jak ważne jest szybkie odnalezienie próbek. Porównanie szczątek znalezionych w ciągu dwóch dni po wejściu meteorytu w atmosferę z tymi, które znaleziono kilka dni później, po dużych opadach deszczu, wykazało spore różnice w składzie chemicznym. Deszcz przereagował z zawartymi w meteorycie związkami siarki, częściowo zmieniając skład chemiczny próbek. Autorzy badań stwierdzili, że oddziaływanie ziemskiej wody na meteoryty prowadzi do szybkich zmian. Dzięki odnalezieniu próbek przed deszczem wiemy, że chondryty węgliste mają bardziej złożoną budowę, niż dotychczas sądzono.
  6. Przez ostatnie dwa tygodnie w lasach Virginii testowano ulepszoną wersję AlphaDoga, czyli czworonożnego robota znanego pod oficjalną nazwą LS3 (Legged Squad Support System - system wsparcia zespołu pieszego). Celem testów było sprawdzenie poprawionych systemów kontroli, stabilności i manewrowania. Najbardziej rzucająca się w oczy umiejętnością nowego robota jest wykonywanie poleceń przewodnika oraz zdolność do podążania jego śladem. W ramach programu LS3 ma powstać czworonożny półautonomiczny robot, zdolny do przeniesienia 180-kilogramowego ładunku. Robot ma też samodzielnie podążać za ludzkim przewodnikiem, poruszać się w trudnym terenie i wykonywać komendy głosowe, podobnie jak wytresowane zwierzę. Po raz pierwszy DARPA i Marine Corps Warfighting Laboratory przeprowadziły badania LS3 w terenie podobnym do tego, w jakim prowadzi się szkolenia bojowe. Umiejętności robota były zgodne z naszymi oczekiwaniami. Pokazał on, na przykład, że rozpoznawanie komend głosowych oraz umiejętność podążania za człowiekiem poprawi jego interakcje z żołnierzami - mówi podpułkownik Joseph Hitt, odpowiedzialny za program LS3. DARPA chce, by przyszłe wersje AlphaDoga zostały wyposażone w trzy różne algorytmy wyboru trasy. Pierwszy, w którym urządzenie będzie podążało dokładnie śladem przewodnika, drugi, w którym będzie poruszało się za przewodnikiem, ale samodzielnie wybierało trasę i w końcu trzeci, dzięki któremu korzystając z GPS samodzielnie dotrze do celu. Wspomniany test to pierwszy z całej serii, które będą trwały do pierwszej połowy roku 2014.
  7. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley stwierdzili, że mechaniczne ściskanie wystarczy, by sprowadzić złośliwe komórki gruczołu piersiowego na dobrą drogę (wzrost znów zaczyna przebiegać normalnie). Po raz pierwszy udało się wykazać, że oddziaływania mechaniczne są w stanie zatrzymać i odwrócić niekontrolowany wzrost komórek nowotworowych. Pożądane zmiany zachodzą, mimo że mutacje odpowiedzialne za zezłośliwienie pozostają. Wykazaliśmy, że na początkowych etapach wzrostu i rozwoju organizacja tkanki jest wrażliwa na oddziaływania mechaniczne środowiska. Wczesny sygnał w postaci ściskania wydaje się zawracać złośliwe komórki na właściwą drogę - wyjaśnia prof. Daniel Fletcher. Zmienione nowotworowo komórki rosną nieregularnie, gdy nie powinny. Poza tym nie krążą spójnie w czasie dojrzewania pęcherzyków gruczołu sutkowego (acini). Tradycyjne badania nad rozwojem raka piersi koncentrują się na mutacjach genetycznych, jednak Mina Bissell wykazała, że zmienione komórki nie muszą utworzyć guza. Ich los zależy od interakcji z mikrootoczeniem. Manipulując nim, np. wprowadzając biochemiczne inhibitory, można sprawić, że będą się zachowywać normalnie. Dzięki współpracy laboratoriów Fletchera i Bissell przetestowano ideę oddziaływania mechanicznego. Ludzie wiedzą od stuleci, że siła fizyczna może wpływać na nasze ciało. Gdy podnosimy ciężary, mięśnie się rozrastają. Aby kości pozostały mocne, konieczna jest zaś grawitacja - wyjaśnia Gautham Venugopalan. Zespół Venugopalana hodował komórki nowotworowego nabłonka gruczołu piersiowego w żelatynopodobnej substancji, wstrzykniętej do elastycznych silikonowych komór. W porównaniu do komórek kontrolnych, z biegiem czasu komórki ściskane zaczynały formować bardziej zorganizowane i zdrowiej wyglądające acini. Posługując się mikroskopią poklatkową, Amerykanie zademonstrowali, że wczesne ściskanie wywołało spójne krążenie zezłośliwionych komórek. Co więcej, gdy uzyskano docelową strukturę tkanki piersi, przestawały one rosnąć (działo się tak nawet po wyeliminowaniu siły ściskającej). Zmienione komórki nie zapominają, jak to jest być zdrowymi. Potrzebują tylko właściwego pokierowania [...]. Później naukowcy posłużyli się lekiem blokującym kadherynę e, białko, które pomaga komórkom przywierać do sąsiadek. Zniosło to pozytywne skutki ściskania, wskazując na wagę komunikacji międzykomórkowej w tworzeniu zorganizowanych struktur.
  8. Ludzka dłoń wyewoluowała nie tylko po to, byśmy mogli sprawnie posługiwać się narzędziami. Jej parametry sprzyjają zaciskaniu w pięść, co, oczywiście, przydaje się w walce. W porównaniu do małp, mamy krótsze śródręcze i 4 palce, kciuk stał się za to dłuższy, silniejszy i bardziej giętki. Rola, jaką agresja odgrywała w naszej ewolucji, nie została w pełni doceniona - twierdzi prof. David Carrier z University of Utah. Są ludzie, którym się to nie podoba, ale to jasne, że w porównaniu do innych ssaków, człowiekowate są stosunkowo agresywną grupą, często angażującą się w walki i przemoc. Dotyczy to również nas. Przez stulecia debatowaliśmy, czy z natury jesteśmy zwierzętami agresywnymi. [..] Gdybyśmy mogli zrozumieć, w jakim celu wyewoluowała [nasza anatomia], wiedzielibyśmy, kim byliśmy na początku i czy agresja stanowiła część naszego jestestwa. Budowa ludzkiej dłoni wiąże się ze zwiększoną zręcznością, lecz jednocześnie jej proporcje pozwalają zacisnąć pięść w taki sposób, by w czasie walki ochronić delikatne kości, mięśnie i więzadła. Osobnik, który potrafił uderzyć zaciśniętą pięścią, zadawał mocniejszy cios, nie wyrządzając sobie przy tym krzywdy. Łatwiej mu było wywalczyć partnerkę, co sprzyjało reprodukcji. Walczyło się, oczywiście, nie tylko o kobiety, ale i o jedzenie, wodę, schronienie czy honor. Carrier i Michael H. Morgan przeprowadzili studium, w ramach którego próbowali zidentyfikować korzyści zapewnianie przez ludzką pięść w czasie potyczki. W pierwszym eksperymencie panowie sprawdzali, czy ludzie naprawdę uderzają mocniej zaciśniętą pięścią. Dziesięciu mężczyzn w wieku od 22 do 50 lat poproszono, by uderzali w worek treningowy najmocniej, jak to tylko możliwe (wszyscy badani trenowali sztuki walki). W sumie zaplanowano 18 podejść, po 3 dla poszczególnych typów ciosu. Mężczyźni mieli uderzać od góry w głowę pięścią i otwartą dłonią, sierpowym w bok pięścią i otwartą dłonią, a także wykonać ciosy proste pięścią i otwartą dłonią. Worek treningowy został wyposażony w urządzenia do pomiaru siły ciosów. Ku zaskoczeniu naukowców okazało się, że maksymalna siła była taka sama, bez względu na to, czy badany uderzał pięścią, czy otwartą dłonią. W przypadku pięści tę samą siłę uzyskiwano jednak za pomocą 1/3 powierzchni palców i śródręcza czy ujmując inaczej - za pomocą 60% powierzchni samego śródręcza. Oznacza to, że w porównaniu do ciosu otwartą dłonią, przy ciosie pięścią maksymalne naprężenia (czyli siły działające na jednostkę powierzchni) były od 1,7 do 3 razy wyższe. Ponieważ przy uderzeniu pięścią ciśnienie jest większe, rośnie prawdopodobieństwo spowodowania urazu. W ramach 2. i 3. eksperymentu testowano hipotezę, że pięść stanowi wzmocnienie chroniące dłoń w czasie uderzenia. Akademicy mierzyli sztywność stawu śródręczno-paliczkowego palca wskazującego. Sprawdzali też, w jaki sposób siła jest transferowana z palców na kciuk. Badania prowadzono przy otwartej dłoni, a także przy w pełni zaciśniętej i częściowo odsłoniętej pięści. Amerykanie podkreślają, że ludzie mogą wzmacniać i stabilizować pięści na 2 niedostępne dla małp sposoby. Po pierwsze, opuszki palców mogą wygodnie osiąść na poduszce śródręcza pod palcami. Po drugie, kciuk zabezpiecza od góry palce wskazujący i środkowy, poza tym są one utrzymywane na miejscu przez podstawę kciuka (opierają się na niej). Ochotnicy musieli wolno naciskać na przetwornik ciśnienia pięścią lub podwiniętymi palcami, które nie układały się w pełną pięść. Przy pomiarze transferu siły z palców na kciuk mężczyźni przyjmowali pozycję jak do wykonywania jednoręcznych pompek. Pod kostkami umieszczano różne urządzenia pomiarowe. Okazało się, że zaciśnięta pięść aż 4-krotnie zwiększała sztywność stawu palca wskazującego. Zdolność palców do przekazywania siły uderzenia, głównie za pośrednictwem siły transferowanej z palców na kciuk, zwiększała się 2-krotnie. Ludzkie proporcje dłoni pojawiły się w zapisie kopalnym w tym samym czasie, gdy nasi przodkowie zaczęli się poruszać w pozycji wyprostowanej 4-5 mln lat temu. Dobór pod kątem sprawnej manipulacji zaczął dominować, bo wspinanie przestało już być istotne. Alternatywne wyjaśnienie jest takie, że stanęliśmy na dwóch nogach i wyewoluowaliśmy te proporcje dłoni, by [skuteczniej] ze sobą walczyć - przekonuje Carrier, dodając, że gdyby chodziło wyłącznie o zręczność, ludzie mogliby ją osiągnąć jedynie z dłuższymi kciukami, bez skracania reszty palców i śródręcza. Istnieje za to jeden sposób na zabezpieczenie dłoni [w walce] - zaciśnięta pięść. Poza człowiekiem żadna małpa nie uderza zaciśniętą pięścią. Dłoń goryla ma proporcje bliższe ludzkiej dłoni, lecz co ciekawe, to szympans lepiej posługuje się narzędziami. Carrier i Morgan sugerują więc, że za ewolucją gorylej ręki stała raczej agresja. Carrier podkreśla, że proporcje ludzkiej dłoni ułatwiają, oczywiście, walkę i korzystanie z narzędzi, ale prawdopodobna jest też inna teoria. Ponieważ nasi przodkowie mieli sprawnie chodzić, dobór naturalny faworyzował krótsze palce u nóg i dłuższe paluchy. Odpowiedzialne za to geny mogły doprowadzić do wyewoluowania analogicznie ukształtowanej dłoni.
  9. Naukowcy z MIT-u udowodnili eksperymentalnie istnienie trzeciego podstawowego stanu magnetycznego - kwantowej cieczy spinowej (quantum spin liquid - QSL). Dotychczas istnienie takiego stanu było postulowane jedynie teoretycznie. Znany od wieków ferromagnetyzm oraz odkryty stosunkowo niedawno antyferromagnetyzm to dwa podstawowe rodzaje magnetyzmu. Od pewnego czasu teoretycy spekulowali, że istnieje też trzeci stan - kwantowa ciecz spinowa. Przewidywano, że w pewnych stałych kryształach istnieje stan magnetyczny, który zachowuje się jak ciecz. Orientacja magnetyczna poszczególnych cząstek miała w nich ciągle się zmieniać, przypominając ruch molekuł w płynie. Koncepcję QSL stworzył w 1987 roku Philip Anderson. Stwierdził wówczas, że ten rodzaj magnetyzmu może być istotny dla stworzenia nadrzewodników pracujących w wysokich temperaturach. Dlatego też naukowcy od lat poszukiwali dowodów na istnienie SQL. Dopiero w ciągu ostatnich lat udało się nam dokonać postępu - mówi profesor Young Lee z MIT-u. Wykazaliśmy, że istnieje trzeci podstawowy rodzaj magnetyzmu - dodaje. Mimo, iż jego zmierzenie było bardzo trudne, uczony zapewnia, że uzyskane dane to jeden z najsolidniejszych zestawów eksperymentalnych danych na ten temat. To, co było do niedawna teoretycznym modelem jest obecnie prawdziwym systemem fizycznym - stwierdził naukowiec. QSL zmierzono w krysztale herbertsmithytu - ZnCu3(OH)6Cl2. Po 10 miesiącach hodowania udało się w ubiegłym roku uzyskać czysty kryształ o długości 7 milimetrów i wadze 0,2 grama. Od tamtej pory był on poddawany szczegółowym badaniom. W pracach brali udział fizycy, chemicy oraz fizycy teoretyczni. W czasie eksperymentów zauważono istnienie ułamkowego wzbudzenia. Niektórzy teoretycy przewidywali taką możliwość, lecz był to bardzo kontrowersyjny pomysł. Większość materii posiada stany kwantowe, których zmiany wyrażane są liczbami całkowitymi. W badanym materiale QSL zauważono ułamkowe stany kwantowe. Naukowcy zaobserwowali też, że stany te, spinony, tworzą kontinuum. Uczonym udało się zmierzyć te stany za pomocą techniki rozpraszania neutronów. Po raz pierwszy w sposób jasny i szczegółowy widzimy potwierdzenie teorii dotyczących kwantowych cieczy spinowych - mówi Lee. Jego zdaniem odkrycie to przyczyni się do udoskonalenia systemów przechowywania danych czy systemów komunikacyjnych. Jednak minie jeszcze sporo czasu zanim uda się zastosować powyższe badania w praktyce.
  10. Naukowcy z MIT-u udowodnili eksperymentalnie istnienie trzeciego podstawowego stanu magnetycznego - kwantowej cieczy spinowej (quantum spin liquid - QSL). Dotychczas istnienie takiego stanu było postulowane jedynie teoretycznie. Znany od wieków ferromagnetyzm oraz odkryty stosunkowo niedawno antyferromagnetyzm to dwa podstawowe rodzaje magnetyzmu. Od pewnego czasu teoretycy spekulowali, że istnieje też trzeci stan - kwantowa ciecz spinowa. Przewidywano, że w pewnych stałych kryształach istnieje stan magnetyczny, który zachowuje się jak ciecz. Orientacja magnetyczna poszczególnych cząstek miała w nich ciągle się zmieniać, przypominając ruch molekuł w płynie. Koncepcję QSL stworzył w 1987 roku Philip Anderson. Stwierdził wówczas, że ten rodzaj magnetyzmu może być istotny dla stworzenia nadrzewodników pracujących w wysokich temperaturach. Dlatego też naukowcy od lat poszukiwali dowodów na istnienie SQL. Dopiero w ciągu ostatnich lat udało się nam dokonać postępu - mówi profesor Young Lee z MIT-u. Wykazaliśmy, że istnieje trzeci podstawowy rodzaj magnetyzmu - dodaje. Mimo, iż jego zmierzenie było bardzo trudne, uczony zapewnia, że uzyskane dane to jeden z najsolidniejszych zestawów eksperymentalnych danych na ten temat. To, co było do niedawna teoretycznym modelem jest obecnie prawdziwym systemem fizycznym - stwierdził naukowiec. QSL zmierzono w krysztale herbertsmithytu - ZnCu3(OH)6Cl2. Po 10 miesiącach hodowania udało się w ubiegłym roku uzyskać czysty kryształ o długości 7 milimetrów i wadze 0,2 grama. Od tamtej pory był on poddawany szczegółowym badaniom. W pracach brali udział fizycy, chemicy oraz fizycy teoretyczni. W czasie eksperymentów zauważono istnienie ułamkowego wzbudzenia. Niektórzy teoretycy przewidywali taką możliwość, lecz był to bardzo kontrowersyjny pomysł. Większość materii posiada stany kwantowe, które wyrażane są liczbami całkowitymi. W badanym materiale QSL zauważono ułamkowe stany kwantowe. Naukowcy zaobserwowali też, że stany te, spinony, tworzą kontinuum. Uczonym udało się zmierzyć te stany za pomocą techniki rozpraszania neutronów. Po raz pierwszy w sposób jasny i szczegółowy widzimy potwierdzenie teorii dotyczących kwantowych cieczy spinowych - mówi Lee. Jego zdaniem odkrycie to przyczyni się do udoskonalenia systemów przechowywania danych czy systemów komunikacyjnych. Jednak minie jeszcze sporo czasu zanim uda się zastosować powyższe badania w praktyce.
  11. Inżynierowie z North Carolina State University stworzyli kable, które można rozciągnąć do ośmiokrotnej pierwotnej długości bez zakłócania przepływu prądu. Tego typu kable mogą znaleźć zastosowanie zarówno w słuchawkach, ładowarkach telefonów jak i w elektronicznych tekstyliach. Kable zostały wykonane z bardzo elastycznego polimeru, którego wnętrze wypełniono płynnym stopem galu i indu. Wcześniejsze badania nad elastycznymi kablami skupiały się przede wszystkim na dodawaniu metalu do polimeru. Jednak takie rozwiązanie ma swoje wady. Im więcej metalu, tym lepsze przewodnictwo, jednak tym mniejsza elastyczność. W naszym rozwiązaniu oba materiały są rozdzielone, otrzymujemy więc możliwie najlepsze przewodnictwo bez wpływania na elastyczność. Krótko mówiąc, nasze kable są o rząd wielkości bardziej rozciągliwe niż najlepiej przewodzące kable i o rząd wielkości lepiej przewodzą niż najbardziej rozciągliwe rozwiązania, jakie spotykamy w literaturze fachowej - mówi doktor Michael Dickey. Nowe kable można wytwarzać za pomocą dobrze opanowanych technik produkcyjnych. Przed uczonymi stoi jeszcze jedno poważne zadanie. Muszą dowiedzieć się, w jaki sposób zminimalizować wyciek metalu z uszkodzonych kabli.
  12. W pobliżu Tau Ceti, gwiazdy znajdującej się w odległości zaledwie 12 lat świetlnych od Ziemi, odkryto prawdopodobnie pięć planet. Jedna z nich może znajdować się w strefie zamieszkania, a zatem okrąża gwiazdę w odległości pozwalającej na istnienie ciekłej wody. Masa wspomnianej planety może wynosić nawet 4,3 masy Ziemi, co oznacza, że jest to najmniejsza znana nam planeta w strefie zamieszkania. To odkrycie jest zgodne z coraz bardziej popularną teorią mówiącą, że praktycznie każda gwiazda ma planetę oraz że w naszej galaktyce występuje wiele zdatnych do zamieszkania planet wielkości Ziemi. One są wszędzie, nawet tuż za progiem - mówi Steve Vogt z University of California, Santa Cruz. Nowo odkryte potencjalne planety to niewielkie obiekty o masie 2-6,6 raza większej od masy Ziemi. Ta, która znajduje się w strefie zamieszkania okrąża swoją gwiazdę w czasie 168 dni ziemskich. Nie jest możliwe określenie jej składu, ale nie sądzę, by była to planeta skalista - stwierdził główny autor badań, Mikko Tuomi z brytyjskiego University of Hertfordshire. To może być 'wodny świat', ale obecnie to tylko przypuszczenia. Tau Ceti jest nieco mniejsza i nieco mniej jasna od Słońca. Od dawna poszukiwano jej planet, ale dopiero ostatnio, po przeanalizowaniu wyników 6000 obserwacji wykonanych za pomocą trzech urządzeń zauważono sygnały, które mogą wskazywać na obecność planet. Podczas analizy uczeni wykorzystali nową technikę, która polega na dodawaniu sztucznych sygnałów do danych i przeprowadzaniu różnych testów porównujących te sygnały z uzyskanymi danymi. Naukowcy mają nadzieję, że ich technika ułatwi odnajdywanie małych planet. Jeśli przypuszczenia się potwierdzą i wokół Tau Ceti rzeczywiście krążą planety, to gwiazda stanie się zapewne celem intensywnych badań. To jeden z naszych najbliższych sąsiadów, jest tak jasna, że w niedalekiej przyszłości możemy być w stanie badać atmosferę jej planet. Fakt, że znajdujemy układy planetarne tak blisko Ziemi wskazuje, iż są one czymś normalnym w Drodze Mlecznej - uważa James Jenkins z Universidad de Chile i University of Hertfordshire.
  13. Czy kwiaty wąchają nas, gdy pochylamy się nad nimi, by rozkoszować się ich zapachem? Trudno powiedzieć, ale parafrazując powiedzenie "mieć kogoś na oku", z pewnością mają na nosie potencjalne szkodniki. Gdy bowiem nawłoć najwyższa (Solidago altissima) wyczuje feromony wydzielane przez samce z rodziny nasionnic (Tephritidae), uruchamia obronę chemiczną. W ten sposób staje się mniej pociągająca dla samic owadów, które składając jaja, mogłyby ją uszkodzić. W ostatnich latach stawało się coraz bardziej oczywiste, że rośliny reagują na zapachy. Wcześniejsze przykłady ograniczały się jednak wyłącznie do par roślina-roślina; wykazano np., że zapach związany z uszkodzeniem sąsiada przez owady skłaniał innych do wdrożenia własnych mechanizmów obronnych. Najnowsze studium zdaje się zaś sugerować, że niekiedy rośliny są w stanie wyczuć same szkodniki - opowiada prof. Mark Mescher z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Podczas badań terenowych naukowcy wystawiali nawłocie na oddziaływanie zapachu samców nasionnic. Później sprawdzali, na ilu roślinach z grupy testowej i kontrolnej samice złożyły jaja. Łatwo to sprawdzić, bo w miejscu nakłucia na łodydze pojawia się charakterystyczna "blizna". Okazało się, że na roślinach niekontaktujących się z zapachem samca jaja były składane aż 4-krotnie częściej. W eksperymentach polowych i laboratoryjnych stwierdzono także, że przestrzegane zapachowo okazy stawały się mniej pociągające nie tylko dla Tephritidae, ale i dla innych roślinożerców, np. chrząszczy. Samce Tephritidae, które pojawiają się na północnym wschodzie USA w połowie maja, wspinają się na górne liście S. altissima i emitują koktajl atraktantów. Ma on przyciągnąć wyłaniające się nieco później samice. Po zakończeniu spółkowania samica składa w łodydze jaja. Wybiera wyłącznie łodygi nawłoci najwyższej, związek między tymi taksonami jest więc bardzo bliski. Po kilku tygodniach od wylęgu larw w wyniku rozrostu tkanki merystematycznej rozwija się galas - patologiczna narośl. Rośliny z galasami wytwarzają mniej nasion od zdrowych okazów. W dodatku są one drobniejsze i rzadziej kiełkują. Wydaje się, że rośliny będące w stanie przewidzieć lądowanie nasionnicy i broniące się przed uszkodzeniem zwiększają swój sukces reprodukcyjny, dając wyższej jakości nasiona - podkreśla prof. John Tooker. Na razie nie wiadomo, jak dokładnie nawłoć wyczuwa samce nasionnic, lecz Amerykanie podejrzewają, że inne rośliny uciekają się do podobnych sposobów.
  14. Pojawia się coraz więcej dowodów wskazujących na to, że bakterie odgrywają kluczową rolę w... otyłości. Naukowcy z chińskiego Shanghai Jiao Tong University zajmowali się bardzo otyłym mężczyzną, który ważył 175 kilogramów i jego życie było zagrożone z powodu nadmiernej wagi. Zespół pracujący pod kierunkiem Lipinga Zhao przygotował mu dietę z pełnych ziaren, probiotyków, środków tradycyjnej chińsiej medycyny oraz włókien, takich jak np. błonnik. Celem diety było powstrzymanie rozwoju bakterii, które podejrzewane są o przyczynianie się do otyłości poprzez zwiększanie pH w okrężnicy. W ciągu 23 tygodni takiej diety mężczyzna stracił na wadze 51 kilogramów, mimo iż nie zwiększył swojej aktywności fizycznej. Uczeni, chcąc sprawdzić, czy zmianie uległa flora bakteryjna, zbadali ją przed i po rozpoczęciu leczenia. Początkowo produkująca toksyny Enterobacter występowała najobficiej ze wszystkich mikroorganizmów, stanowiąc 35% wszystkich bakterii obecnych w okrężnicy. Po zakończeniu leczenia nie wykryto jej obecności. Naukowcy przeprowadzili też badania na myszach. Części zwierząt podano Enterobacter pobrane z okrężnicy pacjenta. Następnie zwierzęta były żywione dietą wysokotłuszczową. W porównaniu z grupą kontrolną, również na diecie wysokotłuszczowej, myszy, którym podano Enterobacter, przybrały znacznie bardziej na wadze.
  15. Nadwaga i otyłość występują u dzieci coraz częściej. Ma to związek z liczbą przekąsek między posiłkami (30 lat temu najmłodsi sięgali po nie raz dziennie, teraz 3 razy). Jako że kontrola rodzicielska niejednokrotnie przynosi skutek odwrotny do zamierzonego - maluchy z takich domów sięgają w mniej restrykcyjnym środowisku po więcej niezdrowych przekąsek od rówieśników, którzy nie mają aż tylu ograniczeń - należało opracować inne rozwiązanie. Naukowcy z Uniwersytetu Cornella proponują "przegryzki" stanowiące połączenie warzyw z serem. Brian Wansink, Mitsuru Shimizu i Adam Brumberg postanowili sprawdzić, czy określone typy przekąsek będą sprawiać, że dzieci poczują sytość, a jednocześnie spożyją mniej kalorii. Dwustu jeden uczniom szkoły podstawowej podawano talerz 1) chipsów, 2) warzyw, 3) serów lub 4) warzyw z serem (dzieci jadły, oglądając ulubione kreskówki). Naukowcy pytali o stopień sytości na początku eksperymentu, a także po obejrzeniu 1. i 2. odcinka bajki. Okazało się, że w porównaniu do grupy chipsowej, uczniowie częstowani warzywami z serem odczuwali sytość po spożyciu znacząco mniejszej liczby kalorii. Dzieci z rodzin, w których spędza się mniej czasu na wspólnych posiłkach lub rzadziej wchodzi w interakcje w ramach takich posiłków, zjadały więcej chipsów, ale to u nich i u uczniów z nadmierną wagą zastąpienie chipsów warzywami z serem w największym stopniu "przycinało" liczbę spożywanych kalorii. Dzieci otyłe i z nadwagą zjadały wtedy o 76% mniej kalorii, podczas gdy średnia wyliczona dla pozostałych wyniosła 60%.
  16. Wirus HIV może oddziaływać na nasz gatunek o wiele dłużej niż dotąd sądzono. Prof. Alfred Roca z University of Illinois przekonuje, że analizując genom izolowanej zachodnioafrykańskiej populacji, możemy zdobyć ważne wskazówki odnośnie do ewolucji choroby. Uważa się, że HIV pochodzi od szympansów ze środkowej Afryki, zakażonych małpim wirusem nabytego upośledzenia odporności (SIV). Jeśli weźmie się pod uwagę różnorodność SIV u szympansów, sugeruje to, że nasi najbliżsi kuzyni mają z wirusem do czynienia [już] od dziesiątków tysięcy lat. Wirusy HIV-1 M odpowiadają za 90% ludzkich zakażeń (stąd ich nazwa: M to skrót od ang. major lub mainstream). Większość naukowców sądzi, że pokonały one barierę międzygatunkową w jakimś momencie czterdziestolecia na przełomie XIX i XX w. (w latach 1884-1924 r.). Roca forsuje jednak inną teorię. Wg niego, szczepy te "przebiły się" przez barierę wcześniej, co więcej, robiły to wielokrotnie. Przez to dobór naturalny faworyzował w izolowanych wiejskich społecznościach genetyczną oporność, a same wirusy pozostawały niewykryte. Pewne prace sugerują, że utrzymanie się HIV u ludzi wymagało gęstości zaludnienia typowych dla większych miast, które pojawiły się w zachodnio-środkowej Afryce w erze kolonialnej. Istotny wydaje się też fakt, że przed erą współczesnej medycyny, głównie szczepionek, choroby zakaźne, np. ospa, dziesiątkowały społeczności. Osoby z upośledzoną odpornością umierały jako pierwsze, przez co wirus związany z ich przypadłością się nie upowszechniał. Jeśli HIV wielokrotnie przekraczał barierę międzygatunkową, możliwe, że w zaatakowanych grupach dobór naturalny faworyzował ochronne warianty genetyczne. Aby potwierdzić albo obalić swoje przypuszczenia, Roca postanowił przeanalizować genom Pigmejów BiAka. Wybrano właśnie ich, bo zamieszkują lasy stanowiące terytorium szympansa środkowego (Pan troglodytes troglodytes), czyli podgatunku szympansa, który prawdopodobnie stanowi źródło współczesnej pandemii. Zespół porównywał genotyp SNP BiAka z populacjami spoza areału tych naczelnych, np. Mbuti. Naukowcy mieli dostęp do genomu BiAka, bo z inicjatywy Instytutu Morrisona Uniwersytetu Stanforda jakiś czas temu rozpoczęto Projekt Badania Różnorodności Ludzkiego Genomu (Human Genome Diversity Project, HGDP). Uzyskano próbki z 52 grup z całego świata, a następnie przyglądano się polimorfizmom pojedynczego nukleotydu (ang. single nucleotide polymorphism, SNP) w ok. 650 tys. lokalizacji. Ponieważ w latach 80. badania linii komórkowych osób chorych na AIDS lub należących do grup ryzyka wskazały na 26 lokalizacji wpływających na oporność na HIV, Kai Zhao z laboratorium Roki dokładnie im się teraz przyjrzał. Najpierw szukał wskazówek świadczących o doborze (dobór cechy genetycznej zmniejsza różnorodność w wybranym rejonie chromosomalnym badanej społeczności, a jednocześnie prowadzi do zwiększenia różnic między populacjami). Później analizował regiony obejmujące ochronne geny wytypowane w latach 80. i sprawdzał, czy pokrywają się one z wykrytymi sygnaturami doboru. Okazało się, że większość przypadków pokrywania się dotyczyła BiAka. W nakładających się obszarach zidentyfikowano 4 geny kodujące białka oddziałujące albo na zdolność HIV do zakażania komórek właściciela, albo na postępy choroby. Także w przypadku kilku innych genów SNP związane z ochroną przed HIV-1 powszechnie występowały u BiAka. Roca przestrzega przez pochopnym huraoptymizmem, bo wyniki mogą być fałszywie dodatnie. Wykryta sygnatura doboru to zaledwie sugestia prawdopodobieństwa, a nie pewnik.
  17. Z daleka wydaje się, że mamy do czynienia ze średniej wielkości pająkiem, którego długość ciała wynosi około cala [2,5 cm - red]. Pająk, który wydaje się martwy i wysuszony, znajduje się w centrum sieci. To zwykły widok w Amazonii. Jeśli jednak podejdziesz bliżej, pająk zacznie poruszać się szybko w przód i w tył, pokazując, że żyje. Podejdź jeszcze bliżej, a przekonasz się, że wszystko jest dziwniejsze, niż się wydaje - pająk składa się z kawałków liści, martwych insektów i innych resztek - tak Phil Torres opisuje na blogu Rainforest Expeditions niezwykłe odkrycie. Sztuczny pająk wydaje się żywy, gdyż nad nim lub pod nim ukrywa się jego twórca - prawdziwy pająk. Zwierzę, którego długość ciała wynosi zaledwie 0,5 centymetra, porusza siecią, by ożywić makietę. Taka strategia ma odstraszać drapieżniki, przekonując je, że napotkały zwierzę większe, niż w rzeczywistości. Torres i jego zespół skonsultowali swoje spostrzeżenie z wieloma specjalistami zajmującymi się pająkami, którzy orzekli, że mamy prawdopodobnie do czynienia z nieznanym dotychczas gatunkiem z rodzaju Cyclosa. Przedstawiciele Cyclosa są dobrze znani z tego, że umieszczają na sieci różne odpadki, by przyciągnąć potencjalne ofiary. Tutaj mamy do czynienia ze strategią obliczoną na wystraszenie lub zmylenie potencjalnego drapieżnika. Badania wykazały, że taka strategia zdaje egzamin. Zaobserwowano, że żywiące się pająkami osy często atakują makietę, a nie prawdziwe pająki. Torres przez 3 dni poszukiwań napotkał około 25 pająków z nowo odkrytego gatunku. Wszystkie znalazł w jednej okolicy. Doszedł do wniosku, że - przynajmniej na poziomie lokalnym - zasięg tego gatunku jest ograniczony.
  18. SpamSoldier to, zdaniem Andrew Conwaya z firmy Cloudmark, szkodliwy kod, który całkowicie zmienia zasady gry na rynku SMS-owego spamu. Kod atakuje system Android i tworzy botnet, wykorzystujący zarażone telefony do rozsyłania spamu. W porównaniu z botnetami na pecety jego metody działania są mało zaawansowane. Jednak całkowicie zmienia on ekonomiczne aspekty rozsyłania SMS-owego spamu. Spamer już nie musi z własnej kieszeni pokrywać kosztów wysyłania SMS-ów, bo ma botnet. Skoro teraz wiadomo, że da się przeprowadzić taki atak, możemy spodziewać się, iż w przyszłości będziemy mieli do czynienia z bardziej zaawansowanymi technikami ataku, które będzie trudniej zwalczać - mowi Conway. SpamSoldier rozprzestrzenia się za pomocą SMS-ów, oferując bezpłatnie właścicielom smartfonów popularne gry, takie jak Angry Birds Space czy Need for Speed. Użytkownicy, którzy dadzą się nabrać, pobiorą i zainstalują program, dając mu podczas instalacji wiele zezwoleń na korzystanie z zasobów systemu, zamieniają swój smartfon w część botnetu. Taki smartfon pobiera ze zdalnego serwera 50 numerów telefonicznych, pod które wysyła spamerskie SMS-y. Pomiędzy kolejnymi wysyłkami odczekuje 1,3 sekundy, a co 65 sekund komunikuje się z serwerem w oczekiwaniu na kolejną porcję numerów. Kosztami wysyłania SMS-ów jest oczywiście obciążany właściciel smartfonu. SpamSoldier po raz pierwszy pojawił się 26 października. Wówczas był reklamowany jako rozwiązanie antywirusowe i można go było pobrać z jednego z serwerów oferującego mieszkańcom Hongkongu darmowe gry. Na początku listopada twórcy szkodliwego kodu zmienili go tak, by udawał darmowe gry. Przez kilka tygodni aktywność SpamSoldiera była niska. Dopiero od około 10 dni można zauważyć gwałtowny wzrost infekcji. Liczba SMS-ów wysyłanych przez szkodliwy kod wzrasta z każdym dniem o 80% i sięga już pół miliona wiadomości dziennie. Liczba zaatakowanych urządzeń wciąż pozostaje niewielka, jednak eksperci zauważyli, że np. w USA zarażeni zostali klienci wszystkich największych sieci komórkowych.
  19. Google ma miesiąc na przedstawienie własnych propozycji ugody w sprawie dotyczącej wykorzystywania przez koncern pozycji do blokowania konkurencji. Wczoraj doszło do spotkania Komisarza ds. Konkurencyjności Joaquína Almunii i prezesem Google'a Schmidtem. Almunia poinformował, że UE jest skłonna zawrzeć ugodę, ale koncern musi szybko przedstawić swoje propozycje rozwiązania sporu. Almunia oczekuje, że Google przestanie faworyzować w wyszukiwarce swoje własne linki, kopiować treści innych, łączyć reklamy z wynikami wyszukiwania oraz faworyzować swoje własne reklamy za pomocą systemu AdWords. Z zarzutów przeciwko Google'owi chce też amerykańska Federalna Komisja Handlu. Nie będzie ona jednak domagała się wprowadzenia większych zmian w sposobie działania firmy.
  20. Analizując procesy zapoczątkowujące nowotworzenie, naukowcy natrafili na ślad nowego rodzaju podziału komórkowego - klerokinezy. Mark Burkard z University of Wisconsin uważa, że klerokineza jest odpornym na błędy mechanizmem, który ratuje różne funkcje komórkowe w czasie rozwoju embrionalnego. Autorzy odkrycia mają nadzieję, że promując klerokinezę, będzie można zapobiegać nowotworom. Już w 1914 r. Theodor Boveri, niemiecki biolog, twierdził, że błędy zachodzące w czasie mitozy prowadzą do aneuploidii: zbyt dużej lub zbyt małej liczby chromosomów w komórkach potomnych. Wg pioniera, anormalne komórki mogą się zacząć niekontrolowanie dzielić, a to oznaka nowotworu. Od czasów Boveriego naukowcy gromadzili dane dotyczące aneuploidii i jej roli w onkogenezie. Podczas eksperymentów Burkard i inni pozwolili, by ludzkie komórki nabłonka barwnikowego siatkówki (ang. retinal pigment epithelial cells, RPE) przeprowadziły podział jądra. Chromosomy prawidłowo się rozdzielały, później jednak blokowano cytokinezę. Powstawały komórki dwujądrzaste (dikariocyty), które przechodziły kilka cykli mitotycznych. Na końcu naukowcy zdziwili się, że w mniej więcej 1/3 przypadków dikariocyty dały początek zdrowej kolonii potomnej. Co więcej, zestaw chromosomów większości ich komórek potomnych był taki sam jak w komórkach RPE z pierwszego pokolenia. Za pomocą wideomikroskopii pojedynczych żywych komórek Amerykanie ustalili, że dikariocyty zatrzymywały się w pierwszej fazie wzrostu (G1) na wystarczająco długi czas, by doszło do rozciągnięcia i podziału cytoplazmy między 2 komórki. Odseparowane wcześniej zestawy chromosomów zostawały zachowane. Zespół Burkarda zauważył, że podział zachodził bez udziału kinezyny MKLP1 i polokinazy 1, które zwykle rekrutują inne białka do miejsca podziału cytoplazmy. Klerokineza to prymitywny mechanizm podziału komórkowego, który najwyraźniej zachował się u ludzi (podobne podziały obserwowano u takich organizmów jak śluzowce).
  21. Zdaniem Julii Larson-Green, która jest odpowiedzialna w Microsofcie za rozwój Windows 8, przeciętny użytkownik przyzwyczaja się do korzystania z nowego interfejsu tego OS-u w ciągu od 2 do 14 dni. Dane zebrane automatycznie od części użytkowników wskazują, że bez najmniejszych problemów uczą się użytkowania Windows 8. Larson-Green, powołując się na dane uzyskane od użytkowników, którzy przystąpili do programu badającego sposób korzystania z systemu, mówi: Dotychczas widzimy zachęcające rezultaty. Każdy użytkownik Windows 8 podczas instalacji systemu jest pytany, czy ma ochotę przyłączyć się do badań. Jeśli tak, anonimizowane dane na temat korzystania z OS-u są automatycznie wysyłane na serwery Microsoftu. Larson-Green była w przeszłości odpowiedzialna za prace nad interfejsem "wstążki", który pojawił się w 2007 roku w MS Office. Początkowo krytykowany jest obecnie uznawany za dobry projekt.
  22. Oglądając pod mikroskopem kość oraz łodygi palm rotangowych, włoscy naukowcy stwierdzili, że oba materiały mają podobną strukturę. W dodatku wykazują te same pożądane właściwości biomechaniczne: dzięki hierarchicznej organizacji są wytrzymałe, a jednocześnie lekkie. Przetwarzanie surowego drewna, by usunąć związki nieodpowiednie dla ludzkich implantów [m.in. celulozę i ligninę], jest długie i złożone, ale oczywiste korzyści (pozyskanie materiału tak podobnego do kości oraz swoboda nadawania idealnego kształtu) przeważają. Po obróbce termicznej pozostaje wyłącznie szkielet węglowy, który może podlegać infiltracji wapniem, tlenem i fosforem. Zachodzące reakcje prowadzą do wytworzenia porowatego materiału. Ludzie na całym świecie padają ofiarą wypadków, chorują na osteoporozę czy nowotwory kości, a że społeczeństwa się starzeją, specjaliści nie ustają w próbach znalezienia biomimetycznych materiałów, które odpowiadałyby kościom pod względem wytrzymałości, giętkości i gęstości. W ten sposób można by zastąpić albo przynajmniej wspomóc implanty ze stopów metali. Ugo Finardi z ERIS-CNR oraz Simone Sprio z ISTEC-CNR wyjaśniają, że rattan da się wykorzystać jako rusztowanie do odtworzenia zniszczonej lub uszkodzonej kości. Co więcej, po wstępnej obróbce może on z powodzeniem spełniać funkcję elementu nośnego (inne materiały biomimetyczne się do tego nie nadawały). Wg Włochów, w porównaniu do stopów metali, ceramiki, a nawet kości od dawcy, ich opatentowany materiał ma lepsze właściwości mechaniczne, o niższej cenie i większej biokompatybilności nie wspominając.
  23. WWF podsumował wyniki badań prowadzonych w 2011 roku w dorzeczu Mekongu. Dowiadujemy się z niego, że odkryto 126 nieznanych wcześniej gatunków. Były wśród nich zarówno upiornie wyglądający nietoperz, żaba śpiewająca jak ptak czy pyton o krótkim ogonie. Podczas badań prowadzonych na terenie Tajlandii, Kambodży, Myanmaru, Wietnamu, Laosu i Chin znaleziono 82 nieznane dotychczas gatunki roślin, 21 gatunków gadów, 13 gatunków ryb, 5 gatunków płazów i 5 ssaków. Odkrycia pokazują, jak bardzo różnorodny jest basen Mekongu. Niestety, cały obszar jest zagrożony przez wielkie projekty hydroelektryczne. Zdaniem WWF-u szczególnym zagrożeniem jest projekt zbudowania w Laosie zapory Xayaburi. Organizacja przypomina, że pod względem bioróżnorodności basen Mekongu ustępuje tylko basenowi Amazonki. Tama Xayaburi będzie barierą nie do przebycia dla wielu gatunków ryb, a jej zbudowanie oznacza zagładę wielu znanych i nieznanych jeszcze gatunków - czytamy w raporcie. Tama zagrozi też tradycyjnemu trybowi życia milionów ludzi mieszkających w dorzeczu Mekongu. WWF przypomina, że w rzece mieszka 850 gatunków ryb i żaden inny region świata nie jest tak zależny od rybołowstwa słodkowodnego. Kolejne zagrożenie to wycinanie lasów. W ciągu ostatnich 40 lat zniknęło aż 30% lasów okolic Mekongu. Inny problem to kłusownictwo. Wielu gatunkom, takim jak np. wspomniany pyton, zagrażają nie tylko zmiany środowiskowe, ale i kłusownicy polujący na nie dla mięsa, skór lub części ciała. W ubiegłym miesiącu rząd Laosu oświadczył, że, mimo obaw ekologów, rozpocznie budowę Xayaburi.
  24. Samochody można reklamować na wiele sposobów, ale pieczenie ciasteczek to chyba całkowita nowość. Zachwalając mercedesa SLS AMG GT3, zespół z AMG (Aufrecht Melcher Großaspach) położył na obudowie silnika V8 blachę z logo, reniferami i gwiazdami betlejemskimi. Maskę zamknięto, a samochód wyjechał na tor wyścigowy. Kierowcy powtarzano, że chodzi o temperaturę. Proszono też, żeby wystrzegał się karbowanych powierzchni. Ciastka ze spotu upiekły się, oczywiście, szybko i równo, ale aż dziw, że nie zostały spryskane błotem. Ciekawe też, jak smakowały, bo częstowanym bardziej odpowiadałyby w końcu nuty korzenne niż paliwowe...
  25. Taegan McMahon i jej koledzy z University of South Florida odkryli, że rakom zagraża Batrachochytrium dendrobatidis, ten sam śmiertelnie niebezpieczny grzyb, który zabija żaby na całym świecie. Odkrycie wyjaśnia, dlaczego śmiercionośny organizm jest tak szeroko rozpowszechniony i dlaczego rozprzestrzenia się nawet wówczas, gdy na obszarze jego występowania wyginą wszystkie płazy. Co gorsza okazało się, że same związki chemiczne uwalniane przez grzyba wystarczą, by zabić raki. Podczas badań przeprowadzonych w Louisianie i Colorado uczeni odkryli, że 29% raków jest nosicielami Batrachochytrium dendrobatidis. To grzyb z gromady skoczkowców z rzędu Rhizophydiales. Ten pasożyt płazów powoduje uszkodzenia układu oddechowego i nerwowego. Teraz, po raz pierwszy, udowodniono, że zabija też skorupiaki. Zauważono również, że raki żyjące w wodzie, z której odfiltrowano grzyba, nadal giną, co wskazuje na szkodliwy wpływ związków uwalnianych przez Batrachochytrium dendrobatidis. McMahon nie wyklucza, że nosicielami grzyba mogą być też inne skorupiaki. Rozpoczęła zatem badania, które mają zweryfikować tę tezę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...