Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W Journal of Wildlife Management opublikowano artykuł, w którym grupa naukowców twierdzi, że każdego roku należy odstrzelić połowę jeleni żyjących w Wielkiej Brytanii. Ma to być konieczne ze względu na ochronę lasów i ptaków. Uczeni z University of East Anglia szacują populację jeleni na 1,5 miliona osobników. To najwięcej od ostatniej epoki lodowcowej. Zwierzęta nie mają naturalnych wrogów, więc rozmnażają się w niekontrolowany sposób. W przeszłości na Wyspach żyły wilki, jednak zostały wytępione przez człowieka. Problem znany jest od dawna i od lat specjaliści proponują reintrodukcję wilków, które mogłyby kontrolować nadmiernie rozrastającą się populację jeleni. Już w 1999 roku doktor Martyn Gorman, zoolog z Aberdeen University i wiceprzewodniczący UK Mammal Society proponował reintrodukcję wilka w Szkocji, co miało powstrzymać rozrastanie się tamtejszej populacji jeleni. Wprowadzenie planu w życie uniemożliwili hodowcy owiec. Propozycje reintrodukcji padają od lat i od lat są torpedowane. Tymczasem jelenie coraz bardziej dewastują przyrodę kraju, zagrażają populacjom ptaków, są przyczyną coraz większej liczby wypadków drogowych. Stąd też propozycja uczonych, by co roku odstrzelić 750 000 jeleni. Zaniepokojenie projektem wyraziło Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (RSPCA), które zauważa, że wdrożenie w życie takiego planu wymaga poważnych podstaw naukowych. Ponadto nie wiadomo, co należałoby zrobić z tak olbrzymią liczbą zabitych zwierząt. Rynek dziczyzny jest bardzo ograniczony, a pojawienie się na nim dużej ilości mięsa z pewnością spotka się z oporem ze strony farmerów żyjących ze sprzedaży mięsa zwierząt hodowlanych. W Wielkiej Brytanii żyje obecnie 6 gatunków jeleni, z czego 4 zostały wprowadzone przez człowieka od czasu normańskiej inwazji. Najnowszy z nich to chiński jelonek błotny, który zaczął żyć na wolności w latach 20. ubiegłego wieku. Dotychczasowe strategie kontroli liczby jeleni zawiodły, a zalecany wcześniej odstrzał 20-30 procent zwierząt nie zdał egzaminu. RSPCA zwraca uwagę, że odstrzał powinien być dopuszalny jedynie wtedy, gdy uczeni wykażą, iż nie istnieje żadne inne dostępne rozwiązanie.
  2. Chrome, Firefox oraz Internet Explorer zostały pokonane już w pierwszym dniu odbywających się właśnie zawodów Pwn2Own. Mają one miejsce co roku przy okazji konferencji CanSecWest. Atak na IE oraz Firefoksa przeprowadził Chaouki Bekrar, prezes i szef ds. badawczych firmy VUPEN. Przełamanie zabezpieczeń IE było trudniejsze, gdyż przeglądarka korzysta z piaskownicy (sandbox), czyli przeznaczonego tylko dla siebie obszaru pamięci, odizolowanego wirtualnym firewallem od reszty systemu. Bekrar ominął piaskownicę i przełamał zabezpieczenia Windows - ASLR (Address Space Layout Randomization) i DEP (Data Execution Prevention). Pierwsza z nich to technologia, która w przypadkowy sposób umieszcza dane w pamięci. Jako, że nie mają one na stałe przypisanego miejsca, atakujący nie wie, w którym obszarze pamięci znajdują się interesujące go informacje. Z kolei DEP ma za zadanie uniemożliwić wykonanie kodu w tych obszarach pamięci, które nie są przeznaczone do jego wykonania. Bekrar pokonał najpierw ASLR, a następnie DEP i wyszedł poza piaskownicę. Co więcej, nie doprowadził przy tym do awarii przeglądarki. To pozwoliło mu na wykonanie dowolnego kodu w systemie. Atakujący dowiódł tego uruchamiając kalkulator. Atak na Firefoksa był łatwiejszy, gdyż nie korzysta on z piaskownicy. Po przełamaniu zabezpieczeń przeglądarki przedstawiciel VUPEN ominął ASLR i DEP. Udało mu się to dzięki nieznanemu błędowi w Windows. VUPEN przekaże szczegóły dziury Microsoftowi. Zabezpieczenia Chrome'a zostały przełamane przez specjalistów z MWR Labs. Najpierw pokonali oni piaskownicę, następnie wykorzystali błąd w jądrze Windows 7 do zwiększenia swoich uprawnień i wykonania komend poza piaskownicą. Poza wykonaniem kodu byli oni w stanie odczytać zawartość pamięci oraz zawartość niektórych bibliotek.
  3. Należąca do Ministerstwa Technologii Przemysłu i Informacji Chińska Akademia Badań Telekomunikacyjnych opublikowała dokument, w którym czytamy, że miejscowy przemysł urządzeń przenośnych jest coraz bardziej uzależniony od platformy Android. Chińczycy chcą zmniejszyć to uzależnienie i zwiększyć zainteresowanie Windows Phone, Tizenem i Firefox OS. Jak czytamy w urzędowym dokumencie, przedstawiciele przemysłu sądzą, że platforma Android będzie stopniowo traciła udziały. Obecnie należy doń ponad 80% rynku urządzeń przenośnych, co martwi władze w Pekinie. Tacy producenci jak ZTE i TCL już rozpoczęli współpracę z Mozillą i zapowiadają rozpoczęcie sprzedaży urządzeń z Firefox OS. Mają one trafić do Ameryki Południowej i Środkowej oraz do Europy Wschodniej. Inny producent, Huawei, współpracuje z Mozillą i Tizenem. Uzależnienie od Androida jest powodem zmartwień nie tylko chińskich firm. To problem także dla takich gigantów jak Samsung czy HTC. Samsung już podjął działania w kierunku dywersyfikacji swojej oferty - kupił MeeGo, bierze udział w pracach nad Tizenem. Jednak o ile Koreańczycy mogą sobie pozwolić na tego typu inwestycje, to mniejsi producenci nie mają wystarczających środków na własne prace rozwojowe. Dlatego też muszą wybierać pomiędzy już istniejącymi rozwiązaniami.
  4. Hormony stresu przygotowują organizm do walki lub ucieczki. Naukowcy z University of Michigan wykazali także, że zmieniają kształt ciała rozwijających się zwierząt, aby łatwiej im było przetrwać ataki drapieżników. Podczas eksperymentów biolodzy zauważyli, że przedłużona ekspozycja na działanie hormonów stresu pozwoliła kijankom powiększyć ogon. To pierwsza klarowna demonstracja, że wytwarzany przez zwierzę hormon stresu wywołuje zmianę morfologiczną, [...], która sprzyja przeżyciu w obecności groźnych drapieżców - podkreśla prof. Robert Denver. Naukowcy od dawna zdawali sobie sprawę z faktu, że przekształcenia środowiska mogą skłonić rośliny i zwierzęta do zmiany morfologii i fizjologii, a także czasowania rozwoju. Kijanki potrafią np. przyspieszyć przemianę w żaby, gdy zbiornik wysycha albo jest w nim mało pożywienia. Od ponad 70 lat biolodzy rozwojowi i ekolodzy ewolucyjni mocno interesowali się tzw. plastycznością fenotypową, ale stosunkowo mało uwagi poświęcono mechanizmom, które odpowiadają za przełożenie sygnałów środowiskowych na funkcjonalną reakcję. Wiedzieliśmy np., że kijanki zmieniają kształt ciała w odpowiedzi na wzrost ryzyka upolowania, ale dotąd nikt nie wskazał, jaki podstawowy mechanizm leży u podłoża tego zjawiska. To właśnie novum uchwycone w naszym studium. Amerykanie prowadzili badania na kijankach żaby leśnej (Rana sylvatica). Część hodowano w izolowanych zbiornikach (mezosystemach) na terenie Rezerwatu Edwina S. George'a. Wewnątrz w małych klatkach umieszczano larwy ważek i karmiono je żywymi kijankami. Atakowane kijanki wydzielały feromon alarmowy. U kijanek, które na przestrzeni kilku dni wielokrotnie odbierały takie sygnały, stwierdzano podwyższony poziom kortykosteronu w całym organizmie (CORT). Kijanki hodowane w laboratorium wystawiano na oddziaływanie feromonu alarmowego, kortykosteronu albo związku hamującego syntezę hormonu stresu (metyraponu). Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, u osobników traktowanych feromonem i kortykosteronem rozwijał się powiększony kosztem tułowia ogon. U kijanek stykających się z feromonem i metyraponem ogon był płytszy, a tułów dłuższy niż u zwierząt wystawianych na oddziaływanie wyłącznie feromonu. Kluczowym ustaleniem było spostrzeżenie, że można wyeliminować wpływ feromonu alarmowego na kształt ciała, hamując produkcję kortykosteronu. W mezosystemach kontakt z uwięzionymi larwami ważek początkowo (w okresie 4 godzin) powodował spadek poziomu CORT, jednak po 4 dniach poziom hormonu rósł. Oznacza to, że by umknąć drapieżnikom, kijanki najpierw hamują biosyntezę CORT i ograniczają ruch, zaś dłuższa ekspozycja prowadzi do wzrostu CORT i przystosowawczych zmian fenotypowych. Na pewnym etapie studium eksplanty ogonów kijanek umieszczano na szalkach Petriego z kortykosteronem. Na przestrzeni kilku dni zaobserwowano wzrost masy tkankowej. Działanie hormonu stresu było zaskakujące, bo u dorosłych kręgowców, włącznie z ludźmi, wydłużona ekspozycja na hormony stresu typowo hamuje wzrost tkanek. Gdy kijanki z normalnymi i przerośniętymi pod wpływem kontaktu z feromonem lub kortykosteronem ogonami umieszczono w zbiorniku ze swobodnie przemieszczającymi się larwami ważek, wskaźnik przeżywalności tych drugich był o wiele wyższy.
  5. Obecnie centrum Drogi Mlecznej to spokojne miejsce. Jednak niedawno, zaledwie 10 milionów lat temu, było ono prawdopodobnie źródłem kosmicznych fajerwerków. Do takiego wniosku doszły profesor Tamara Bogdanović z Georgia Institute of Technology (Gatech) i Kelly Holley-Bockelmann z Vanderbilt University. Tamara i ja byłyśmy na konferencji astronomicznej w Aspen w Kolorado, gdzie ogłoszono wyniki kilku nowych obserwacji. To był styczeń 2010 roku i z powodu burzy śnieżnej zamknięto lotnisko. Zdecydowałyśmy się wynająć samochód, by dostać się do Denver. Gdy tak jechałyśmy przez śnieżycę, zaczęłyśmy łączyć dane z konferencji i zdałyśmy sobie sprawę, że pojedyncze wydarzenie - zderzenie czarnych dziur, do którego doszło około 10 milionów lat temu - tłumaczy wszystkie nowe obserwacje - wspomina profesor Holley-Bockelmann. Najbardziej spektakularnym dowodem, że tego typu zdarzenie miało miejsce jest istnienie bąbli Fermiego. To gigantyczne bąble wysokoenergetycznego promieniowania, rozciągające się na odległość około 30 000 lat świetlnych powyżej i poniżej centrum Drogi Mlecznej. Są tak wielkie, że gdyby emitowały promieniowanie w świetle widzialnym, ich blask wypełniałby połowę nieboskłonu. Emitują jednak promienie X i gamma. O odkryciu tych struktur informowaliśmy w 2010 roku. Inną wskazówką jest fakt, że centrum galaktyki zawiera trzy najbardziej masywne gromady młodych gwiazd w naszej galaktyce. Gromady Arches, Quintuplet i Central zawierają setki gwiazd znacznie większych od Słońca. Czarna dziura, która znajduje się w centrum Drogi Mlecznej ma masę około 4 miliony razy większą od Słońca, ale jej średnica wynosi zaledwie 40 sekund świetlnych. Jest więc jedynie 9-krotnie większa od naszej gwiazdy. Taki obiekt generuje bardzo silne pole grawitacyjne, więc astronomów niezwykle zaskoczyły gromady gwiazd znajdujące się w jego pobliżu. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że gwiazdy powstały tam, gdzie się obecnie znajdują. A to możliwe było tylko wówczas, jeśli chmury pyłu i gazu z których się uformowały, były 10 000 razy bardziej gęste niż inne chmury w centrum galaktyki. Kolejny dowód to rozkład starych gwiazd. Modele teoretyczne przewidują, że im bliżej czarnej dziury, tym większe zagęszczenie starych gwiazd. Tymczasem w promieniu kilkunastu lat świetlnych od centrum Drogi Mlecznej starych gwiazd jest bardzo mało. Obie panie profesor, gdy stwierdziły, że musiało dojść do kolizji czarnej dziury z Drogi Mlecznej z niewielką czarną dziurą z małej galaktyki satelickiej, poprosiły kilku innych uczonych o stworzenie modelu teoretycznego i przetestowanie takiego scenariusza. Wspomniane wydarzenie miało początek około 13 miliardów lat temu, gdy jedna z niewielkich galaktyk zaczęła przemieszczać się w stronę centrum Drogi Mlecznej. W miarę zbliżania się do niego galaktyka - której własna czarna dziura miała masę około 10 000 Słońc - była pozbawiana stopniowo znacznej części swojej materii. W końcu została tylko jej czarna dziura z niewielką liczbą powiązanych grawitacyjnie gwiazd. Około 10 milionów lat temu doszło do połączenia obu czarnych dziur. Mniejsza czarna dziura krążyła wokół większej po coraz ciaśniejszej orbicie. Taki taniec trwał miliony lat. W jego wyniku gaz i pył znajdujący się w pobliżu centrum Drogi Mlecznej zostały popchnięte przez mniejszą czarną dziurę w stronę większej, co doprowadziło do uformowania się bąbli Fermiego. Potężne fale grawitacyjne, które powstały podczas "tańca" z łatwością mogły tak ścisnąć materię, że powstały chmury pyłu i gazu wystarczająco gęste, by narodziły się z nich młode gwiazdy sąsiadujące z centrum Drogim Mlecznej. Ponadto zawirowania tworzone przez obie czarne dziury były na tyle potężne, że mogły dosłownie wymieść stare gwiazdy znajdujące się w pobliżu czarnej dziury. Modele teoretyczne wykazały, że stare gwiazdy mogły zostać odrzucone od centrum z olbrzymią prędkością. Zdaniem obu pań profesor, grawitacja mniejszej czarnej dziury odrzuciła niemal 1000 starych gwiazd. Te gwiazdy wciąż powinny krążyć w naszej galaktyce w odległości około 10 000 lat świetlnych od swoich pierwotnych orbit - mówi Bogdanowić. Uczone uważają, że powinniśmy być w stanie odnaleźć i zidentyfikować te gwiazdy, gdyż będą się one poruszały znacznie szybciej niż gwiazdy, które nie mają za sobą tak dramatycznych doświadczeń.
  6. Google ujawnia, że w ubiegłym roku otrzymało od FBI ponad 1000 wniosków o udzielenie informacji bez nakazu sądowego. Biuro wysyła do Google'a dokumenty zwane National Security Letter. Sprawa jest o tyle interesująca, że dotychczas żadna działająca w internecie firma nie informowała o otrzymanych NSL. National Security Letter, wykorzystywane przede wszystkim w śledztwach kryminalnych, są dopuszczane przez Electronic Communications Privacy Act. Na podstawie NSL Biuro może starać się o uzyskanie nazwiska, adresu, długości korzystania z usługi oraz bilingów subskrybenta usługi telekomunikacyjnej. Google podkreśla, że NSL nie pozwala FBI na uzyskanie takich danych jak np. numer IP, zawartość poczty elektronicznej, informacje o zapytaniach kierowanych do wyszukiwarki czy informacji o materiałach przeglądanych na YouTube. Z danych udostępnionych przez Google'a wynika, że w latach 2009-2012 otrzymywało co roku mniej niż 1000 NSL. Zwykle dotyczą one 1000-2000 użytkowników lub kont. W rekordowym 2010 roku FBI pytało o 2000-3000 użytkowników/kont. Google podało jedynie zakres, a nie dokładne liczby. FBI, Departament Sprawiedliwości i inne agendy twierdzą bowiem, że ujawnienie dokładnych liczb byłbo równoznaczne z ujawnieniem informacji o toczonych śledztwach.
  7. Szwajcarskie badania zidentyfikowały pojedynczą mutację, która może prowadzić do cukrzycy typu 1. i innych chorób autoimmunologicznych. W pewnym momencie dr Marc Donath ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bazylei zorientował się, że w rodzinie świeżo zdiagnozowanego 26-letniego pacjenta cukrzyca typu 1. zdarza się niezwykle często. Przed mężczyzną tę samą chorobę stwierdzono u jego siostry, ojca i stryjecznego kuzyna. Kolejny krewny zapadł na inną chorobę autoimmunologiczną - wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Wzorzec dziedziczenia wskazywał na dominującą mutację. Postanowiliśmy spróbować ją znaleźć. Po 4 latach Szwajcarom udało się stwierdzić, że chodzi o mutację w genie SIRT1 (SIRT1 reguluje metabolizm i zabezpiecza przed chorobami związanymi ze starzeniem). Chcąc stwierdzić, jak mutacja SIRT1 prowadzi do cukrzycy typu 1., zespół Donatha przeprowadził badania na zwierzęcym modelu tej choroby. Okazało się, że gdy w komórkach beta wysp trzustkowych zachodziła ekspresja wadliwego genu, powstawało więcej działających destrukcyjnie mediatorów. Gdy u myszy wyłączano prawidłowy gen SIRT1, stawały się bardziej podatne na cukrzycę (dochodziło do znacznego uszkodzenia wysp). Zespół sądzi, że upośledzenie i obumieranie komórek beta z mutacją aktywuje układ odpornościowy. Choć opisywana mutacja jest rzadka, dzięki niej odkryto wpływ szlaku SIRT1 na przeżywalność i działanie komórek beta. W ten sposób będzie można pomóc pacjentom z bardziej rozpowszechnionymi postaciami cukrzycy. Studium potwierdza przypuszczenia, że nieprawidłowe działanie komórek beta oddziałuje na rozwój cukrzycy typu 1. Blokowanie lub odwracanie wczesnych etapów ich dysfunkcji mogłoby zapobiec albo chociaż opóźnić początek choroby - podkreśla dr Patricia Kilian, dyrektor Programu Regeneracji Komórek Beta z JDRF, organizacji finansującej badania Donatha.
  8. Miguel de Icaza, jeden z najbardziej znanych developerów Linuksa, przyznał, że nie używał tego sytemu od kilku miesięcy. Icaza jest m.in. współtwórcą takich projektów jak Gnome czy Mono. Mimo wielu lat, jakie poświęcił pracy nad Linuksem, zniechęciły go liczne kłopoty związane z użytkowaniem tego systemu. Osobiste doświadczenia z Linuksem porównał nawet z... katastrofą w Czernobylu. Mimo iż w czasie pracy w Novellu miałem komputery Mac (potrzebne były do pracy nad Mono dla MacOS-a), kilka lat zajęło mi przekonanie się do używania Maków regularnie. Na wakacje w Brazylii w 2008 roku lub coś koło tego zdecydowałem się wziąć tylko Maka, by zobaczyć, jak to jest korzystać z tego systemu jako użytkownik, a nie jako developer. Te trzy tygodnie były bardzo relaksujące. Maszyna wchodziła w stan uśpienia i wychodziła z niego bez problemu, WiFi po prostu działało, audio nie przestawało pracować. Przez trzy tygodnie nie musiałem rekomplilować jądra, by ustawić to czy tamto, nie musiałem walczyć ze sterownikami wideo, nie musiałem zmagać się z dziwnymi i przypadkowymi spadkami wydajności, których doświadczał mój ThinkPad - czytamy na blogu de Icazy. Później, gdy został zwolniony z Novella, mężczyzna musiał oddać służbowy komputer. Miał tylko maszyny z Linuksem. Zdecydował się jednak na zakup własnego Maka. Dla mnie fragmentacja platformy Linux, liczne niekompatybilne dystrybucje i braki kompatybilności pomiędzy różnymi wersjami tej samej dystrybucji stały się osobistym Three Mile Island/Charnobylem. Niezauważalnie dla siebie samego przestałem używać Linuksa w 2012 roku. W październiku przeprowadziłem się do nowego mieszkania i od tamtej pory nawet nie podłączyłem komputera do prądu - stwierdza Icaza. Co więcej developer pisze, że od dawna, gdy ktoś go prosi o poradę, jaki system wybrać, doradza mu Mac OS. Jeśli kupuję rodzinie czy przyjaciołom komputer w prezencie, zawsze jest to Mac. Linux nigdy nie przyjął się na desktopach.
  9. Można stwierdzić, o kim myśli dana osoba, analizując wzorce aktywności jej mózgu - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Cornella. Kiedy spojrzeliśmy na nasze dane, byliśmy zszokowani, że na podstawie aktywności mózgu potrafiliśmy odkodować, o kim ktoś myślał - opowiada prof. Nathan Spreng. Amerykanie tłumaczą, że aby przetrwać, musimy rozumieć i przewidywać zachowania innych. Dotąd jednak niewiele wiedziano o tym, jak mózg obrazuje trwałe cechy czyjejś osobowości, a przecież mogą one sugerować, co ktoś zrobi w nowej dla wszystkich sytuacji. Zespół zebrał grupę 19 młodych dorosłych. Badanych poproszono o zapoznanie się z osobowościami 4 ludzi. Później przedstawiano im różne scenariusze (np. że do autobusu wsiada staruszek, a w pojeździe nie ma wolnych miejsc) i pytano o to, jak zachowałaby się konkretna osoba. Podczas eksperymentu mózg ochotników skanowano za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Okazało się, że z każdą osobowością wiązał się inny wzorzec aktywności przyśrodkowej kory przedczołowej (ang. medial prefrontal cortex, mPFC). Uzyskane wyniki sugerują, że mózg koduje cechy osobowości innych w różnych obszarach i że informacje te są integrowane w mPFC. W ten sposób powstaje całościowy model, który można wykorzystać w planowaniu społecznym.
  10. Komisja Europejska ukarała Microsoft grzywną w wysokości aż 561 milionów euro. Kara została nałożona za to, że, wbrew umowie, użytkownikom systemów Windows przez kilkanaście miesięcy nie pokazywał się ekran wyboru przeglądarki. W 2009 roku koncern z Redmond zobowiązał się, że przez pięć lat we wszystkich wersjach Windows będzie wyświetlał europejskim użytkownikom ekran wyboru przeglądarki, w którym poinformuje o możliwości zainstalowania jednego z wielu tego typu programów. Jednak po publikacji Service Packa 1 dla Windows 7 ekran przestał się wyświetlać. Nie był on prezentowany od lutego 2011 do czerwca 2012 roku. Microsoft tłumaczył, że w SP1 popełniono błąd, który spowodował, iż ekran nie był prezentowany.
  11. Reakcja konsumentów na położenie niektórych produktów w reklamie zależy od preferowanego sposobu wizualizowania czasu. To, czy obiekt umieszczono po lewej, czy prawej stronie reklamy, liczy się w przypadku produktów obiecujących pojawianie się efektów po upływie pewnego czasu (środków wspomagających chudnięcie lub kremów przeciwstarzeniowych) lub produktów cenionych ze względu na nowość lub wiek (antyków, współczesnej sztuki, wina, nowych technologii) - podkreślają Boyoun (Grace) Chae i JoAndrea Hoegg z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. W kulturach czytających od lewa do prawa uznaje się, że na prostej obrazującej czas przeszłość znajduje się z lewej strony, a przyszłość z prawej. W krajach z tradycją odczytywania symboli od prawa do lewa jest, oczywiście, na odwrót. Kanadyjki zauważyły, że ich krajanie pozytywniej oceniali antyk, gdy w reklamie jego obraz umieszczono po lewej stronie. W przypadku produktu odnoszącego się do przyszłości (sztuki współczesnej) obiekt spotykał się z cieplejszym przyjęciem, gdy wizerunek umieszczano nie z lewej, ale po prawej stronie. W Izraelu, gdzie czyta się od prawej do lewej, zaobserwowano przeciwny trend. Różnice międzykulturowe zanikały, gdy badanych zachęcano, by myśleli o czasie inaczej niż zwykle. Pionowe wizualizowanie jak w organizerze znosiło wpływ poziomego położenia produktu. Warto przypomnieć, że przed 4 laty w Journal of Marketing Research ukazał się artykuł Xiaoyan Deng i Barbary E. Kahn, w którym opisywano wpływ "efektu położenia" zdjęcia produktu na opakowaniu na postrzeganą wagę. Cięższe lokalizacje to dół, prawa strona i prawy dolny róg. Dla odmiany góra, lewa strona i górny lewy róg wydają się lżejsze. Oznacza to, że w przypadku produktów, gdzie ciężkość jest pożądaną cechą, preferowane są ciężkie lokalizacje. Produktom bardziej lubianym w wersji lekkiej skojarzenia z ciężkością mogą zaś tylko zaszkodzić.
  12. Specjaliści z Kanadyjskiego Muzeum Natury zdobyli pierwsze dowody wskazujące, że przed milionami lat północ kanadyjskiej Arktyki przemierzały olbrzymie wielbłądy. Te dowody to 30 fragmentów kości nogi znalezionych na wyspie Ellesmere. To znalezione najbardziej na północ szczątki wielbłądów, gatunku, który powstał przed 45 milionami lat w obecnej Ameryce Północnej. Wiek kości oszacowano na około 3,5 miliona lat, pochodzą zatem ze środkowego pliocenu. To ważne odkrycie, gdyż zdobyliśmy pierwszy dowód na obecność wielbłądów na północy Arktyki - mówi doktor Natalia Rybczynski, która stała na czele wielu wypraw badawczych organizowanych przez Kanadyjskie Muzeum Natury. Rozszerza ono zasięg występowania wielbłądów w Ameryce Północnej o około 1200 kilometrów i pokazuje, że zwierzęta, które dały początek współczesnym wielbłądom, mogły niegdyś żyć w arktycznym lesie - dodaje. Kości znaleziono w miejscu Fyles Leaf Bed w pobliżu fiordu Strathcona. W pobliskim bogatym w skamieniałości Beaver Pond odkryto już wcześniej pochodzące z tego samego okresu pozostałości bobrów, borsuków czy trójpalczastego konia. W czasach, gdy wielbłądy żyły na północy Arktyki, średnia temperatura na Ziemi była o 2-3 stopnie Celsjusza wyższa niż obecnie. Temperatury w Arktyce były o 14-22 stopnie wyższe.
  13. HTC przeżywa coraz większe kłopoty. Firma poinformowała, że w lutym wartość jej sprzedaży spadła o niemal 44% w porównaniu z lutym 2012 roku. Porównanie miesiąc do miesiąca również nie wypada korzystnie. Od stycznia 2013 roku wartość sprzedaży zmniejszyła się o 27%. HTC nie poinformowało o liczbie sprzedanych urządzeń ani o zyskach. Jednak z raportu za ostatni kwartał 2012 roku dowiadujemy się, że zysk firmy spadł o 91%. Niedawna gwiazda rynku smartfonów zarobiła 34 miliony dolarów, czyli najmniej od 2004 roku. Ostatnią nadzieją HTC może być zaprezentowany w lutym telefon HTC One, który podczas ubiegłotygodniowego Mobile World Congress zdobył nagrodę dla najlepszego urządzenia. Pozostaje pytanie, czy to wystarczy, by odzyskać rynek utracony w ostatnich latach na rzecz m.in. Samsunga. Z danych Gartnera wynika, że w całym ubiegłym roku roku HTC sprzedało niewiele ponad 32 miliony urządzeń i uplasowało się na 10. miejscu listy największych sprzedawców. Udziały firmy w światowej sprzedaży wynosiły 1,8%, podczas gdy rok wcześniej było to 2,4%.
  14. Ponad 500 lat po zagrabieniu przez japońskich złodziei Koreańczycy odzyskali nakrycie głowy Sedzonga Wielkiego, władcy, który panował w latach 1418-1450. Dzięki temu nie tylko rozbudowano wiedzę o królewskim ubiorze sprzed wieków, okazało się bowiem, że wewnątrz zaszyto dokumenty dotyczące powstania koreańskiego alfabetu hangul. Hangul zastąpił znaki chińskie. Dzięki niemu umiejętność czytania i pisania przestała być domeną klas wyższych. Alfabet jest używany w obu Koreach do dziś. Ustanowiono nawet Dzień Hangula; w Republice Korei obchodzi się go 9 października, a w Korei Północnej 15 stycznia. Lee Sang-Gyu, profesor języka koreańskiego i literatury z Kyungpook National University, poinformował media, że w zeszłym roku ikseongwan został kupiony w Japonii przez anonimowego południowokoreańskiego kolekcjonera, który później zdecydował się sprezentować zabytek państwu. Znalezione dokumenty są ponoć co najmniej 2 lata starsze od najstarszych dotąd dokumentów wyjaśniających zasady powstania alfabetu koreańskiego. Zewnętrzną część nakrycia głowy uzyskano z wyszywanego złotą nicią brązowego i czarnego materiału. Wewnątrz znajduje się czerwona podszewka. Pomiędzy tymi warstwami zaszyto cenne rękopisy.
  15. Gen związany z otyłością i przejadaniem może również zwiększać ryzyko czerniaka złośliwego. W ramach wcześniejszych badań powiązano polimorfizmy (warianty) 1. intronu genu FTO (od ang. fat mass and obesity associated) ze wskaźnikiem masy ciała. Teraz naukowcy z Uniwersytetu w Leeds wykazali, że wersja innego fragmentu tego samego genu - ósmego intronu - podwyższa ryzyko zachorowania na czerniaka. Brytyjczycy podkreślają, że FTO może wpływać na większy wachlarz zjawisk niż zakładano, a poszczególne fragmenty genu mają związek z różnymi chorobami. Gdy naukowcy próbowali zrozumieć zachowanie FTO, dotąd oceniali jego rolę w metabolizmie i apetycie. Teraz jednak stało się jasne, że nasza wiedza o funkcji tego genu jest niewystarczająca - uważa dr Mark Iles. Zespół badał próbki guzów ponad 13 tys. pacjentów z czerniakiem. W studium uwzględniono także ok. 60 tys. zdrowych osób z całego świata. [...] Jeśli wstępne wyniki się potwierdzą, potencjalnie zyskamy nowy cel dla leków na czerniaka - podkreśla dr Julie Sharp.
  16. Nowe teoretyczne badania sugerują, że nawet umierające gwiazdy - białe karły - mogą posiadać planety, na których istnieje życie. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to takie planety możemy odkryć już w przyszłej dekadzie. Zdaniem Aviego Loeba, dyrektora Instytutu Teorii i Obliczeń Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA), poszukując pozasłonecznych sygnałów biologicznych powinniśmy przede wszystkim badać białe karły. Uczony twierdzi, że to w ich pobliżu najłatwiej będzie zauważyć planety posiadające tlen w atmosferze. Gdy gwiazdy podobne do Słońca kończą swój żywot stają się białymi karłami. Te obiekty wielkości mniej więcej Ziemi emitują mniej energii niż Słońce, ale jest jej wystarczająco dużo, by ogrzać blisko położone planety. Mogą one krążyć wokół białych karłów przez miliardy lat. To wystarczająco długo, by powstało na nich życie. Gwiazda, zanim stanie się białym karłem, przechodzi przez etap czerwonego olbrzyma, który wchłania planety na swojej drodze. Dlatego też planety krążące w pobliżu białych karłów to obiekty, które migrowały bliżej gwiazdy lub też powstały jako druga generacja planet w danym układzie. Ekosfera białych karłów jest znacznie mniejsza niż gwiazd wielkości Słońca. Planeta znajdująca się w niej okrążałaby swoją gwiazdę co 10 godzin w odległości około 1,5 miliona kilometrów. Loeb twierdzi, że obecność ciężkich pierwiastków na powierzchni białych karłów wskazuje, iż krążą wokół nich skaliste planety. Uczony uważa, że wokół 500 najbliższych nam białych karłów powinniśmy znaleźć co najmniej 1 nadającą się do zamieszkania planetę. Planety wokół białych karłów powinny być łatwe do zauważenia. Jako, że gwiazdy te są małe, przejście przed nimi planety wielkości Ziemi powinno wyraźnie je przysłonić. Uzyskamy nie tylko wyraźny sygnał przejścia planety. Badając jak światło gwiazdy przechodzi przez jej atmosferę będziemy mogli zbadać skład samej atmosfery. Najbardziej interesujące byłoby znalezienie sygnatury istnienia tlenu. To wskazywałoby na istnienie życia. Zasoby tlenu są bowiem odnawiane przez rośliny. Bez ich obecności tlen rozpuści się w wodzie i utleni powierzchnię planety, znikając z atmosfery. Zatem duże ilości tlenu w atmosferze to mocna wskazówka istnienia życia. Loeb i Dan Maoz z Uniwersytetu w Tel Awiwie pokładają wielką nadzieję w Teleskopie Kosmicznym Jamesa Webba (JWST), który pod koniec dekady trafi w przestrzeń kosmiczną i rozpocznie obserwacje. Urzeczni przeprowadzili symulacje obrazu, jaki będzie przechwytywał Teleskop. Wynika z nich, że ślady tlenu i pary wodnej w atmosferze powinien on odkryć już po kilkugodzinnej obserwacji. Astronomowie z CfA niedawno wykazali, że najbliższa nam nadająca się do zamieszkania planeta może krążyć wokół jednego z czerwonych karłów. Jednak, jako że gwiazdy takie świecą jaśniej niż białe karły, ich światło może zakłócić słabe sygnały świadczące o obecności tlenu i pary wodnej. Stwierdzenie ich obecności może wymagać od JWST prowadzenia obserwacji przez setki godzin.
  17. Plastry estrogenowe mogą być bezpieczną alternatywą dla tradycyjnej terapii hormonalnej raka prostaty (kastracji farmakologicznej). Podczas testów okazało się, że plastry obniżają poziom testosteronu w podobnym stopniu jak iniekcje przy zastosowaniu LHRHa (agonistów hormonu uwalniającego luteotropinę). Iniekcje z LHRHa mogą wywoływać poważne skutki uboczne: uderzenia gorąca, osteoporozę, złamania kości i cukrzycę, dlatego zespół z Imperial College London (ICL) porównał je z plastrami, prowadząc studium z udziałem 254 pacjentów (rak prostaty był u nich zaawansowany miejscowo lub zdążył już dać przerzuty). Okazało się, że plastry zmniejszały poziom testosteronu podobnie do iniekcji, jednak po roku chorzy z grupy LHRHa mieli wyższe stężenia glukozy i cholesterolu. Co istotne, plastry nie wpływały na serce i krzepliwość w takim stopniu jak stosowane w latach 60. pigułki estrogenowe. Komentatorzy odkryć zespołu z ICL podkreślają, że wiele wskazuje na to, że w przyszłości będzie można leczyć raki gruczołu krokowego za pomocą plastrów lub żeli estrogenowych i nie wpłynie to na wzrost ryzyka udaru. Kolejnym krokiem jest ustalenie, czy plastry estrogenowe ograniczają wzrost guza równie skutecznie jak obecne hormonoterapie. Sprawdzamy to na 660 pacjentach. Wstępne rezultaty będą dostępne jeszcze w tym roku - podsumowuje prof. Paul Abel.
  18. W ubiegłym tygodniu doszło do problemów z pamięcią komputera pokładowego łazika Curiosity. W podstawowym komputerze urządzenia wykryto problem złej alokacji obszarów pamięci. Curiosity został przełączony na komputer zapasowy pracujący w trybie bezpiecznym. Prace nad rozwiązaniem problemu prowadzone są bez większych przeszkód. W sobotę wyłączono tryb bezpieczny i ponownie włączono podstawową antenę Curiosity. Prace nad odzyskaniem pełnej sprawności idą dobrze. Sprawdzamy komputer A. Musimy też przeprowadzić serię operacji na komputerze B, których celem jest m.in. poinformowanie komputera o stanie łazika, położeniu jego ramienia czy pozycji anteny - mówi Richard Cook z Jet Propulsion Laboratory. Specjaliści nie ustalili jeszcze przyczyny problemów.
  19. Liczebność słoni afrykańskich leśnych (Loxodonta cyclotis) zmniejszyła się w ostatniej dekadzie aż o 62%. Potwierdza to obawy specjalistów, że gatunkowi zagraża wyginięcie. Jeśli nikt nic nie zrobi, może już w następnej dekadzie. Słonie są zabijane dla kłów. Zespołem ponad 60 naukowców kierowała dr Fiona Maisels z Wildlife Conservation Society (WCS). Choć spodziewaliśmy się najgorszego, przeraziło nas, że spadek w okresie zaledwie 10 lat przekroczył 60%. Autorzy artykułu z PLoS ONE prowadzili badania w Kamerunie, Kongu, Demokratycznej Republice Konga, Republice Środkowoafrykańskiej i Gabonie. Ekipy poświęciły 91.600 osobodni na pokonanie ponad 8 tys. mil (12.875 km). Mogliśmy się posłużyć standaryzowaną miarą liczebności słoni w postaci odchodów. W naszym zestawieniu znalazło się 11 tys. takich pryzm. Niestety, w latach 2002-2011 naukowcy znajdowali także pułapki i łuski po nabojach. Słonie są coraz rzadsze w miejscach z dużą gęstością zaludnienia, z rozbudowaną infrastrukturą, np. siecią dróg, nasilonym myślistwem i słabą kontrolą rządową, przejawiającą się korupcją i nierealizowaniem zapisów prawnych. Maisels podkreśla, że naukowcy przeżyli szok, stwierdziwszy, że z dużych połaci w miarę nietkniętych lasów zniknęła większość słoni. Specjaliści sądzą, że L. cyclotis utraciły niemal 1/3 z bezpiecznych przed dekadą obszarów. Kłusownicy korzystają bowiem z dróg zbudowanych do wyrębu lasu. Analizując zebrane dane, akademicy zauważyli, że dzisiejsza populacja słoni leśnych stanowi mniej niż 10% potencjalnej liczebności. Poza tym zajmuje ona mniej niż 25% potencjalnego areału. WCS doradza, by decydenci obecni na tegorocznej Konwencji ds. Międzynarodowego Handlu Zagrożonymi Gatunkami Zwierząt i Roślin w Bangkoku zastanowili się nad zapełnieniem luk prawnych. Ważne, by przyjrzeli się całemu szlakowi handlowemu od lasu po rynek. Tylko w ten sposób da się stwierdzić, który punkt obecnego systemu szwankuje. Maisels wspomina m.in. o kontroli importu, także w krajach tranzytowych.
  20. Sony ma olbrzymie ambicje. Japoński koncern chce być trzecim największym producentem smartfonów. Kunimasa Suzuki, odpowiedzialny w Sony za wydział urządzeń przenośnych stwierdził, że jego firma chce zająć pozycję za Apple'em i Samsungiem. Wszystko wskazuje na to, że Sony nie uważa BlackBerry i Nokii za poważnych konkurentów. W ostatnim kwartale ubiegłego roku konsumenci na całym świecie kupili 219,4 milionów smartfonów. Sony sprzedało jedynie 9,8 miliona urządzeń, czyli 4,5%. Japońska firma uplasowała się tuż za Huawei, gdyż sprzedała zalediew milion telefonów mniej. Sony nie powinien mieć większych problemów z wyprzedzeniem Huawei. Olbrzymim atutem w rękach japońskiego koncernu jest bowiem jego dział rozrywki wirtualnej oraz rosnące portfolio highendowych smartfonów. Warto jednak zauważyć, że BlackBerry, Nokia oraz LG mają olbrzymie ambicje oraz, co więcej, możliwości by znacząco umocnić swoją obecną pozycję na rynku. Rynek smartfonów rozwija się niezwykle dynamicznie i nawet tak wielka firma jak Sony nie może być pewna odniesienia sukcesu.
  21. Na stronie We The People pojawiła się petycja, której autorzy domagają się, by odblokowywanie telefonów komórkowych nie było przestępstwem. Biały Dom oficjalnie zgadza się z treścią petycji. Witryna We The People to założona przez Biały Dom strona, na której obywatele mogą - co gwarantuje im Pierwsza Poprawka - wnosić petycje i zbierać pod nimi podpisy. Gdy petycja zdobędzie "odpowiednią liczbę podpisów" urzędnicy i specjaliści z Białego Domu przejrzą ją i oficjalnie na nią odpowiedzą. Petycja dotycząca odblokowywania telefonów komórkowych, czyli zdejmowania przez użytkowników blokad uniemożliwiających im wykorzystanie telefonu w sieci innego innego operatora, zyskała poparcie ponad 114 000 osób. Biały Dom zgadza się z ponad 114 000 osób, które uważają, że konsumenci powinni mieć prawo do odblokowywania swoich telefonów bez narażania się na ryzyko postawienia im zarzutów kryminalnych bądź zarzutów innego rodzaju. Uważamy, że te same zasady powinny odnosić się do tabletów, które są coraz bardziej podobne do smartfonów. Jeśli klient zapłacił za swoje urządzenie przenośne i nie jest związany umową o świadczeniu usług bądź innymi zobowiązaniami, powinien mieć możliwość wykorzystywania tego urządzenia w innej sieci - czytamy w odpowiedzi administracji prezydenckiej. Biały Dom obiecał poprzeć odpowiednie zmiany prawne. Urzędnicy z odpowiedniego wydziału Departamentu Handlu mają wraz z urzędnikami Federalnej Komisji Komunikacji rozważyć rozwiązania problemu.
  22. Na Uniwersytetach w Southampton i Edynburgu powstał nowy materiał do wspomagania gojenia złamań. By go uzyskać, należało zmieszać poli(octan winylu), chitozan i polilaktyd. Twarda, a zarazem wysoce porowata struktura pełni funkcję rusztowania. Jak tłumaczy prof. Richard Oreffo z Southampton, nowy materiał ma strukturę pszczelego plastra. Dzięki temu komórki mogą w niego wnikać, a naczynia krwionośne przechodzą przez otwory. Brytyjczycy testowali swoje rozwiązanie na myszach, którym usunięto fragment kości udowej. Otwór był na tyle duży, że nie mogło być mowy o normalnym gojeniu. W wyrwie umieściliśmy nasze rusztowanie. Potem przez 4-8 tyg. przyglądaliśmy się procesom naprawczym. Choć gdy rusztowanie zaszczepiono ludzkimi komórkami macierzystymi kości, gojenie zachodziło szybciej, mysie komórki wypełniały pory i bez dodatkowego wspomagania. W przyszłej praktyce klinicznej po skolonizowaniu rusztowania przez komórki pacjenta następowałoby całkowite rozłożenie. Choć opis wydaje się banalnie prosty, zanim naukowcy wpadli na trop właściwej mieszanki, przetestowali setki innych kombinacji. Celem było uzyskanie solidnej, lekkiej, a zarazem wspierającej komórki macierzyste powierzchni. Jesteśmy pewni, że ten materiał już wkrótce poprawi jakość życia pacjentów z poważnymi urazami kości, a także pomoże utrzymać starzejące się społeczeństwo w dobrym zdrowiu - podsumowuje prof. Mark Bradley z Uniwersytetu w Edynburgu.
  23. Ciąża na stałe zmienia zarówno rozmiar, jak i kształt kobiecych stóp. Płaskostopie to problem wielu ciężarnych. Do obniżenia fizjologicznych sklepień przyczyniają się dodatkowy ciężar oraz rozluźnienie więzadeł. Spotykałem się z doniesieniami kobiet o zwiększeniu rozmiaru obuwia po ciąży, ale przeglądając czasopisma medyczne i podręczniki, nie znalazłem informacji na ten temat. Aby podejść do tego naukowo, mierzyliśmy stopy kobiet na początku ciąży i 5 miesięcy po porodzie. Stwierdziliśmy, że ciąża rzeczywiście prowadziła do permanentnych zmian w budowie i wielkości stóp - opowiada dr Neil Segal z University of Iowa. Amerykanie zebrali 49-osobową grupę ochotniczek. Łuk podłużny przyśrodkowy (dynamiczny) oraz łuk podłużny boczny (statyczny) mierzono dwukrotnie: 1) w 1. trymestrze ciąży oraz 2) 5 miesięcy po porodzie. Okazało się, że u ok. 60-70% badanych stopy stały się szersze i dłuższe. Autorzy studium ustalili, że w analizowanym okresie zmniejszało się wysklepienie stopy. Ponieważ równocześnie łuki stawały się mniej sztywne, stopa opadała i wydłużała się o 2-10 mm. Co istotne, nie prowadziło to do zmiany rozkładu nacisków na powierzchnię podeszwową. Segal i inni zauważyli, że za większość obserwowanych zmian odpowiadała pierwsza ciąża, a kolejne raczej nie prowadziły do dalszej zmiany struktury stopy. Wiemy, że kobiety, zwłaszcza te, które mają dzieci, nieproporcjonalnie częściej zapadają na choroby mięśniowo-szkieletowe. Niewykluczone, że przyczyniają się do tego właśnie związane z ciążą zmiany w budowie stopy [...]. Segal zamierza się zająć tym zagadnieniem. Zależy mu również na sprawdzeniu, jak zadbać o zdrowie układu mięśniowo-szkieletowego podczas ciąży.
  24. Duńska skarbówka domaga się od Microsoftu miliarda dolarów. To zaległy podatek wraz z odsetkami, jaki, zdaniem urzędników, powinien zapłacić gigant z Redmond. W maju 2002 roku Microsoft kupił duńską firmę Navision. Transakcję, wartą 1,3 miliarda USD, opłacono w gotówce i akcjach. Później koncern sprzedał prawa do produkcji oprogramowania księgowego i ERP Navision jednej ze swoich irlandzkich spółek-córek. Cena sprzedaży była bardzo niska, dzięki czemu uniknięto wysokich duńskich podatków. Duńska skarbówka uważa, że wartość drugiej transakcji była znacznie niższa od rzeczywistej wartości rynkowwej. Teraz domaga się zapłacenia podatku i odsetek za 11 lat. W sumie zobowiązania Microsoftu wyceniono na nieco ponad miliard USD. Microsoft próbuje negocjować kwotę, jaką ma zapłacić.
  25. Canon poinformował o stworzeniu 35-milimetrowej matrycy CMOS o wysokiej czułości, przeznaczonej do kamer wideo. Czujnik umożliwia nagrywanie obrazu Full HD nawet w bardzo złych warunkach oświetleniowych. Piksele matrycy mają powierzchnię 19 mikrometrów kwadratowych, czyli są niemal 8-krotnie większe od rozmiarów pikseli w czujniku najnowocześniejszych aparatów fotograficznych Canona. W układzie zamontowano też zaawansowany system redukcji szumu. Całość pozwala na rejestrowanie wyraźnych ujęć nawet przy jasności 0,03 luksa. Japońska firma twierdzi, że o ile matryce CCD ze wzmocneniem EM (electron-multiplying CCD) pozwalają zarejestrować obiekty o obserwowalnej jasności gwiazdowej 6 (limit dla gołego oka wynosi 6,50), to nowa matryca pozwala na nagranie obiektu o jasności 8, zatem pokaże obiekty niedostrzegalne gołym okiem. Canon udostępnił film wideo prezentujący możliwości prototypowej kamery z nowym czujnikiem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...