Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37603
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Angel Sanguino, technik elektronik z Caracas, stracił w zeszłym roku lewą rękę. Gdy jechał na motorze, został potrącony przez uczestnika nielegalnych wyścigów samochodowych. Przy pomocy wuja Brunela Rodrigueza, który jest ortopedą, mężczyzna skonstruował protezę kończyny. Ostatnio doceniono jego pomysłowość i zaradność - 33-latek otrzymał bowiem nagrodę przyznawaną za osiągnięcia w dziedzinie nauki, technologii oraz wynalazczości. Przed wypadkiem Wenezuelczyk pracował dla znanego producenta części komputerowych. Z ręką amputowaną na wysokości barku nie mógł już tego robić. Lekarz powiedział Angelowi, że powinien się pogodzić z sytuacją, lecz leżąc na oddziale intensywnej terapii, mężczyzna dowiedział się, że zostanie ojcem i to dało mu siłę do walki. Trzy miesiące po wypadku Sanguino zaprojektował protezę, która umożliwiała mu samodzielne naprawianie telefonów komórkowych. W protezie znajdują się przełączniki i czujniki reagujące na ruchy obojczyka. By lepiej się pracowało, poza chwytakiem w sztucznym ramieniu Angela znalazły się także źródło światła i szkło powiększające. Pierwsza proteza miała po prostu być funkcjonalna, przetarłszy szlaki, 33-latek pracuje jednak nad kolejną bardziej estetyczną wersją. Zwykły podłączony do akumulatora silnik ma zostać zastąpiony siłownikiem. Ponieważ z serwomotorem ramię reagowałoby szybciej i bardziej precyzyjnie, Wenezuelczyk liczy, że dzięki temu uda mu się zostać bardziej wydajnym pracownikiem. Nowoczesna proteza kosztuje w Wenezueli ok. 90 tys. boliwarów, tymczasem urządzenie z warsztatu Angela oznacza koszt rzędu 2000-5000 VEB.
  2. W porównaniu do starszych niediabetyków, seniorzy z cukrzycą są o 50-80% bardziej zagrożeni niepełnosprawnością fizyczną. Autorzy raportu z The Lancet Diabetes & Endocrinology nie wprowadzili rozróżnienia na cukrzycę typu 1. i 2., ale większość zebranych danych dotyczyła osób powyżej 65. roku życia, a w tej grupie wiekowej z większym prawdopodobieństwem występuje cukrzyca typu 2. Naukowcy podkreślają, że szukając studiów do metaanalizy, wykluczali badania subpopulacji ze specyficznymi chorobami oraz prowadzone w domach opieki. Zespół Anny Peeters i Evelyn Wong z Baker IDI Heart & Diabetes Institute odnotowywał cechy demograficzne grup, a także sposób zdiagnozowania cukrzycy (czy zrobił to lekarz, czy sam pacjent). Poza tym akademicy skupiali się na definicji (i domenie) niepełnosprawności. W sumie Australijczycy uwzględnili 26 studiów. Niepełnosprawność zdefiniowano jako zmniejszoną mobilność i niezdolność do wykonywania normalnych czynności: kąpania, jedzenia, robienia zakupów czy korzystania ze środków komunikacji. Naukowcy podkreślają, że nie wiadomo, co leży u podłoża zaobserwowanego zjawiska, ale sądzą, że pod wpływem wysokiego poziomu cukru rozwija się przewlekły stan zapalny mięśni. W przeszłości wykazano ponadto, że cukrzyca wiąże się z ich szybką i pogarszającą się atrofią. Na domiar złego powikłania cukrzycy (choroby serca, udar czy schorzenia nerek) także potencjalnie prowadzą do niepełnosprawności. Gdy dołączy się do tego wpływ czynników ryzyka cukrzycy, np. otyłości, rokowania nie są zbyt dobre. Specjaliści doceniają wyniki uzyskane przez Australijczyków, bo wcześniejsze raporty dawały sprzeczne rezultaty odnośnie do ryzyka niepełnosprawności w przebiegu cukrzycy; jedne sugerowały, że choroba nie ma to żadnego wpływu, podczas gdy inne wskazywały na podwojenie ryzyka.
  3. Trevor Keenan i jego koledzy z australijskiego Macquarie University informują, że wskutek zwiększonej koncentracji CO2 w powietrzu drzewa zużywają mniej wody niż 20 lat temu. To zaskakujące odkrycie oznacza, że konieczne będzie poprawienie modeli klimatycznych, a zjawiska spowodowane globalnym ociepleniem będą przebiegały nieco inaczej niż uczeni sądzili. W lasach USA od wielu lat umieszczane są urządzenia, które badają koncentrację wody i CO2 w powietrzu. Pomiary są porównywane z ilością węgla przechwytywanego przez drzewa. Sąd wiemy, że rośliny te odgrywają znaczącą rolę w usuwaniu węgla z atmosfery. Co więcej, okazało się, że przechowują one węgiel 6-krotnie bardziej efektywnie niż wynikałoby z samego wzrostu koncentracji dwutlenku węgla. Aby przetrwać rośliny muszą bardzo precyzyjnie regulować działanie swoich aparatów szparkowych. Otwierając je pobierają dwutlenek węgla z powietrza, ale jednocześnie tracą wodę. Naukowcy sądzili, że wraz ze wzrostem globalnych temperatur drzewa będą traciły coraz więcej wody, co znacząco utrudni im utrzymanie się przy życiu. Najnowsze badania pokazały jednak, że tak się nie dzieje. Drzewa zareagowały na zwiększoną koncentrację CO2 w powietrzu otwierając aparaty szparkowe w mniejszym stopniu. Tracą mniej wody, pobierają tyle CO2 ile potrzebują. Pojawiło się zjawisko zwane "nawożeniem CO2". Drzewa dysponują dodatkowym dwutlenkiem węgla, który mogą wykorzystać do produkcji większej ilości węglowodanów, a jednocześnie potrzebują mniej wody do wzrostu. Wydaje się zatem, że mamy do czynienia z pozytywnym zjawiskiem. Wniosek taki jest jednak przedwczesny. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę z faktu, że użycie wody przez lasy to niezwykle istotny składnik ekosystemu. Dzięki drzewom gigantyczna ilość wody trafia z gruntu do atmosfery. Woda ta opada później w postaci deszczu. Deszcze są niezbędne np. dla rolnictwa. Na razie zespół Keenana przeprowadził swoje badania na podstawie danych zebranych w ciągu ostatnich 20 lat z 21 obszarów leśnych na półkuli północnej. To mała próbka, jednak wnioski jakie wypływają z tych prac są na tyle niespodziewane i niepokojące, że z pewnością większa liczba specjalistów będzie chciała przeprowadzić własne badania. Z czasem powinniśmy dowiedzieć się, jak zmniejszone parowanie z lasów wpłynie na ekosystem. Najnowsze odkrycie przyczyni się też do poprawienia modeli klimatycznych. Uwzględnia się w nich parowanie wody z lasów. Jej zmniejszona ilość trafiająca do atmosfery z pewnością będzie miała wpływ na klimat. Wydaje się, że zwiększony pobór dwutlenku węgla przez lasy pomoże spowolnić globalne ocieplenie, jednak z drugiej strony zmniejszone parowanie może oznaczać kłopoty dla ekosystemów położonych poza obszarami leśnymi.
  4. Na Imperial College London powstał "inteligentny" skalpel, który na bieżąco informuje chirurga, czy tkanka, którą tnie, jest nowotworowa czy też nie. Podczas testów przeprowadzonych na 91 pacjentach skalpel na bieżąco identyfikował tkankę, a przekazywane przezeń dane sprawdzano po zabiegu tradycyjnymi metodami. Okazało się, że iKnife rozpoznaje tkanki ze 100-procentową dokładnością. Ma to duże znaczenie podczas zabiegów chirurgicznych, gdyż testy laboratoryjne określające rodzaj tkanki trwają nawet pół godziny. Tam, gdzie mamy do czynienia z guzami litymi, najlepszym rozwiązaniem jest zwykle operacja chirurgiczna. Guzy wycina się z marginesem, usuwając przy tym zdrową tkankę. Jednak nie zawsze chirurg widzi, która tkanka jest nowotworowa, a które zdrowa. Na przykład u 20% kobiet z usuniętym guzem piersi konieczna jest powtórna operacja, gdyż okazuje się, że nie cały guz został wycięty. Gdy lekarz nie jest pewien co do wyników zabiegu, tkanka jest wysyłana do laboratorium, a pacjent pozostaje na stole operacyjnym w oczekiwaniu na wyniki. Skalpel iKnife to nóż elektryczny. Tego typu urządzenia są obecnie powszechnie stosowane w chirurgii. Tną one tkankę odparowując ją, a dym jest usuwany przez system ssący. Doktor Zoltan Takats z Imperial College London uświadomił sobie, że taki dym może być bogatym źródłem informacji. Połączył więc iKnife ze spektrometrem masowym, który analizuje skład dymu. Jako, że różne rodzaje komórek tworzą różne metabolity w różnych stężeniach, profil chemiczny tkanki ujawnia informacje na temat ich stanu. Tak zdobyte informacje iKnife porównuje z biblioteką referencyjną i na tej podstawie w czasie krótszym niż 3 sekundy określa, z jaką tkanką mamy do czynienia. Podczas opisanych powyżej prób chirurg nie znał odczytów ze skalpela. Teraz twórcy urządzenia chcą przeprowadzić testy kliniczne, podczas których chirurg będzie na bieżąco informowany o wynikach odczytów. Testy mają wykazać, czy taka informacja ma wpływ na jakość przeprowadzonego zabiegu. Nowy skalpel przyda się nie tylko podczas zabiegów onkologicznych. Będzie można go użyć np. do błyskawicznego określenia, jakie bakterie znajdują się w tkance, na której przeprowadza się operację. Doktor Takats wykazał też, że potrafi on np. odróżnić mięso końskie od wołowiny.
  5. Globalizacja światowego rynku kaszmiru pogarsza sytuację zagrożonych panter śnieżnych (Panthera uncia). By zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na wełnę, w ciągu ostatnich 20 lat pogłowie kóz kaszmirskich w Azji Centralnej niemal potrojono. W samej tylko Mongolii liczba tych zwierząt wzrosła z ok. 5 mln w 1990 r. do niemal 14 mln w roku 2010. Hodowlą zajmują się także rolnicy z Indii oraz Wyżyny Tybetańskiej. Kozy wkraczają na tereny zajmowane wcześniej przez koty i ich ofiary. Konkurują też z tutejszymi roślinożercami, m.in. suhakiem (Saiga tatarica), antylopą tybetańską (Pantholops hodgsonii) i owcą niebieską (Pseudois nayaur). Gdy wzięto pod uwagę 7 stanowisk badawczych na terenie Wyżyny Tybetańskiej, Mongolii oraz Indii, okazało się, że biomasa rodzimych ssaków kopytnych była ponad 20-krotnie mniejsza od biomasy zwierząt hodowlanych. Ponieważ habitaty panter śnieżnych nakładają się na obszary wypasu kóz, spadek liczebności dzikich ofiar doprowadzi zapewne do coraz częstszego napadania na stada. W odwecie pasterze będą zabijać irbisy (trend ten przybiera na sile). Dr Charudutt Mishra z Snow Leopard Trust podkreśla, że w przypadku wielu społeczności z centralnej Azji handel kaszmirem oznacza poprawę sytuacji ekonomicznej, jednak de facto kwestia jest bardziej skomplikowana, bo krótkoterminowy zysk prowadzi do zniszczenia lokalnego ekosystemu. Poznawszy [...] relacje łączące [...] pasterzy, lokalną ekologię i globalne rynki, będziemy mogli wdrożyć strategie narodowe i światowe, które będą lepiej służyć tak ochronie bioróżnorodności, jak i poprawie warunków bytu autochtonicznych społeczności.
  6. Najnowsze badania dowodzą, że przed milionami lat doszło do częściowego roztopienia największej na Ziemi masy lodu, a poziom oceanów mógł się wówczas podnieść nawet o 20 metrów. Odkrycie pomoże zrozumieć, co może czekać naszą planetę w niedalekiej przyszłości. Naukowcy z Imperial College London przeznalizowali osady, by poznać historię Antarktydy Wschodniej. Znajduje się tam największa na świecie masa lodu, o powierzchni porównywalnej z powierzchnią Australii. Wiemy, że tamtejsza pokrywa lodowa uformowała się przed 34 milionami lat i wielokrotnie zmieniała swoje rozmiary. Dotychczas jednak sądzono, że ostatecznie ustabilizowała się około 14 milionów lat temu. Najnowsze badania wykazały jednak, że w pliocenie w okresie od 5 do 3 milionów lat temu wielokrotnie dochodziło do częściowego roztopienia się lodów Antarktydy Wschodniej. Samo to wydarzenie mogło podnieść poziom oceanów o 10 metrów. Uczeni ocenili obecnie, że w czasie, gdy jednocześnie roztapiały się Grenlandia i Antarktyda Wschodnia poziom wód oceanicznych mógł podnieść się nawet o 20 metrów. Badanie zjawisk zachodzących w pliocenie jest istotne ze względu na podobieństwa z dniem dzisiejszym. W pliocenie średnie temperatury były o 2-3 stopnie wyższe niż obecnie, a koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze - podobna do poziomu z dnia dzisiejszego. Nasze badania dowodzą, że takie warunki doprowadziły do wielkiej utraty lodu i znaczącego podniesienia się poziomu oceanów. Naukowcy przewidują, że do końca bieżącego wieku temperatury na Ziemi mogą osiągnąć podobny poziom, zatem jest bardzo ważne, byśmy rozumieli, jakie może to mieć konsekwencje - mówi doktor Tina Van De Flierdt. Brytyjscy uczeni prowadzili badania osadów pobranych z głębokości ponad 3 kilometrów poniżej poziomu morza. Osady te zawierały chemiczne sygnatury skał znajdujących się obecnie pod pokrywą lodową Antarktydy Wschodniej. Istnienie u wybrzeży tak dużej ilości osadów z takimi właśnie sygnaturami może być wytłumaczone jedynie wycofaniem się lodu i erozją odsłoniętych skał. Uczeni uważają, że częściowo za topnienie lodu odpowiada woda. Część lodu znajduje się bowiem poniżej poziomu morza, więc ogrzewający się ocean, a takie zjawisko miało miejsce w pliocenie, roztapiał lód. Teraz, gdy dowiedziono, że Antarktyda Wschodnia jest znacznie bardziej wrażliwa na zmiany klimatu niż dotychczas sądzono, uczeni chcą przeprowadzić badania, które mają dać odpowiedź na pytanie, jak szybko dochodziło do roztapiania się lodu.
  7. Naukowcy z Uniwersytetu w Edynburgu zauważyli, że dorośli, którzy na minikursie "odśpiewywali" wyśpiewane węgierskie krótkie zdania, o wiele lepiej radzili sobie potem z ich odtwarzaniem. Katie Overy, Fernanda Ferreira i Karen Ludke zebrały grupę 60 dorosłych. Ochotnicy, którzy mieli dokładnie powtarzać zasłyszane zdania, trafiali do jednej z 3 grup: jednej odtwarzano normalnie artykułowane słowa, drugiej wyrazy wypowiadane rytmicznie, a trzeciej ich wersję śpiewaną. Po 15 min nauki badani wzięli udział w testach językowych. Okazało się, że członkowie 3. grupy wypadali znacząco lepiej w 2 testach wymagających przypomnienia i wypowiedzenia fraz. Autorki artykułu z pisma Memory and Cognition stwierdziły także, że te same osoby zdobywały więcej punktów w testach pamięci długotrwałej. Co istotne, podczas "egzaminów" ochotnicy nie wyśpiewywali przypominanych słów. Panie podkreślają, że różnic w wynikach nie da się wyjaśnić wiekiem, płcią, nastrojem, możliwościami w zakresie fonologicznej pamięci roboczej czy zdolnościami i treningiem muzycznym.
  8. Do Google'a nie tylko trafia najwięcej na świecie zapytań zadawanych internetowych wyszukiwarkom. Z analiz firmy Deepfield wynika również, że koncern Page'a i Brina ustanowił niedawno nowy rekord pod względem obsłużonego ruchu w internecie. Przez serwery Google'a przechodzi niemal 25% ruchu generowanego przez mieszkańców Ameryki Północnej. Opierając się na udziałach wśród użytkowników i urządzeń końcowych możemy stwierdzić, że przez serwery Google'a przechodzi więcej ruchu niż przez infrastrukturę Facebooka, Netfliksa i Twittera łącznie. Średnio każdego dnia aż 60% wszystkich urządzeń końcowych wymienia dane z serwerami Google'a. Statystyki te uwzględniają zarówno komputery i urządzenia przenośne, jak również setki rodzajów konsoli, domowych urządzeń multimedialnych i innych urządzeń wbudowanych - mówi Craig Labovitz z Deepfield. Google zbiera ruch nie tylko z wyszukiwarki, systemu pocztowego i swoich mniej popularnych usług, ale również z platform analitycznych, hostingowich i reklamowych. Niezwykle ważnym źródłem ruchu są serwery Google Global Cache, z których korzysta większość amerykańskich dostawców internetu oraz ISP w ponad 100 innych krajach. Udziały Google'a niezwykle wzrosły w ostatnich latach. Poprzednie badania nt. ruchu w infrastrukturze giganta firma Deepfield przeprowadziła w 2010 roku. Wówczas przez urządzenia koncernu przechodziło "zaledwie" 6% ruchu.
  9. Urodziny obchodzi się według określonego schematu: goście śpiewają jubilatowi "Sto lat", a ten zdmuchując świeczki, często myśli o jakimś życzeniu. Najnowsze badania sugerują, że rytuał sprawia, że tort lepiej smakuje. Kathleen Vohs z Uniwersytetu Minnesoty zaczęła się zastanawiać nad mocą rytuałów, gdy zauważyła, że przed jedzeniem i piciem ludzie wykonują specyficzne czynności. Za każdym razem, gdy zamawiam espresso, biorę torebkę z cukrem, wstrząsam i wsypuję odrobinę cukru. Próbuję, ale ponieważ napój nigdy nie jest wystarczająco słodki, wsypuję ok. 1/2 paczuszki. [...] To niefunkcjonalny rytuał, powinnam go pominąć, od razu dodając połowę torebki. Zespół Amerykanki przeprowadził serię 4 eksperymentów. W ramach pierwszego połowa ochotników miała zjeść czekoladowy batonik zgodnie z instrukcją. Polecono, by przed odpakowaniem złamać go na pół. Później należało zdjąć papierek z jednej części i zjeść. Na końcu rozwijano i zjadano resztę. Drugiej grupie powiedziano, by się przez chwilę zrelaksować i następnie zjeść batonik w dowolny sposób. Okazało się, że osoby odprawiające rytuał wyżej oceniały czekoladę (chciały też za nią więcej zapłacić) i twierdziły, że miała ona lepszy smak. Drugi z eksperymentów pokazał, że przypadkowe ruchy nie sprawiają, że jedzenie staje się przyjemniejsze. Percepcję pokarmu wydają się zmieniać wyłącznie powtarzalne, stałe zachowania. Psycholodzy zademonstrowali, że dłuższa zwłoka między rytuałem a jedzeniem wzmaga efekt i dotyczy to nawet neutralnych pokarmów, np. marchwi. Oczekiwanie na konsumpcję poprawia wrażenia smakowe. Pozostałe 2 eksperymenty wykazały, że kluczem do wystąpienia opisywanego zjawiska jest osobiste zaangażowanie. Przyglądanie się komuś mieszającemu "rytualnie" lemoniadę nie sprawia, że zaczyna ona lepiej smakować. Psycholodzy uważają, że rytuały oddziałują też na doświadczenia z innych sfer życia, dlatego zamierzają sprawdzić, jak wpłyną one na ból pooperacyjny i tempo gojenia ran.
  10. Mężczyźni, którzy regularnie pomijają śniadanie, są bardziej zagrożeni zawałem lub śmiertelną chorobą niedokrwienną serca. Naukowcy ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Harvarda analizowali kwestionariusze częstości spożycia różnych pokarmów, a dodatkowo przez 16 lat (1992-2008) śledzili losy 26.902 pracowników medycznych w wieku 45-82 lat. W trakcie studium u 1572 mężczyzn odnotowano pierwsze zdarzenia sercowe. Akademicy wzięli pod uwagę wiele różnych czynników, w tym wskaźnik masy ciała (BMI), historię chorób, jakość diety czy regularność kontroli lekarskich. Okazało się, że w porównaniu do osób pamiętających o pierwszym posiłku, u mężczyzn, którzy pomijali śniadanie, ryzyko zawału lub zgonu w wyniku choroby niedokrwiennej serca było aż o 27% wyższe. Mężczyźni przyznający się do niejedzenia śniadań byli młodsi od panów zaczynających dzień od posiłku. Ustalono też, że przedstawiciele tej grupy z większym prawdopodobieństwem palili, pracowali na cały etat, pili więcej alkoholu, mniej się ruszali i częściej bywali kawalerami. Amerykanie wyliczyli, że w przypadku mężczyzn jedzących późno w nocy (po położeniu się spać) zagrożenie chorobą niedokrwienną serca było o 55% wyższe. Naukowcy podkreślają jednak, że niewielu badanych wspominało o takim zachowaniu. Niejedzenie śniadań może skutkować jednym lub wieloma czynnikami ryzyka, w tym otyłością, nadciśnieniem, wysokim poziomem cholesterolu i cukrzycą, co z kolei z czasem może prowadzić do zawału - wyjaśnia dr Leah E. Cahill. Ponieważ mężczyźni spożywający śniadania jedli średnio o jeden posiłek więcej od panów pomijających ten punkt dnia, oznacza to, że ci drudzy nie konsumowali w ciągu doby dodatkowego posiłku uzupełniającego. Choć próba składała się z mężczyzn o głównie europejskich korzeniach, naukowcy sądzą, że wyniki odnoszą się również do kobiet oraz innych grup etnicznych.
  11. Jednym z wielu problemów związanych z napędzaniem pojazdów wodorem jest fakt, że wodór produkowany jest głównie z naturalnego gazu, co wiąże się z dużą emisją dwutlenku węgla. To z kolei znacząco redukuje ekologiczne zalety wykorzystywania wodoru. Sytuacja może już wkrótce ulec zmianie. BASF pracuje nad technologią, która pozwala na 50-procentową redukcję emisji CO2 podczas produkcji wodoru. To oznacza, że pod względem ekologicznym samochody napędzane wodorem będą znacznie czystsze niż większość pojazdów elektrycznych. Nowa technologia BASFa przyda się też w wielu procesach przemysłowych, np. w rafineriach, gdzie zużywa się olbrzymie ilości wodoru. BASF tworzy pilotażową instalację, która ma zaprezentować możliwości nowej technologii. Dodatkowo koncern pokaże też, w jaki sposób można wykorzystać w procesach przemysłowych odpadowy dwutlenek węgla. Standardowa technika produkcji wodoru wykorzystuje reakcję metanu z wodą lub tlenem. W procesie tym powstaje wodór oraz dwutlenek węgla. Możliwe jest pozyskanie wodoru bez udziału tlenu, a zatem uniknięcie formowania się CO2, ale wymaga to wysokich temperatur. Wówczas z metanu powstaje wodór i węgiel w formie stałej. Ten ostatni można wykorzystać np. podczas produkcji stali. Jednak taki proces jest drogi i nieopłacalny. Ponadto wytworzenie wysokich temperatur najczęściej wiąże się z emisją dwutlenku węgla. BASF opracował technologię lepszego wykorzystania ciepła, dzięki czemu opisana tu reakcja wymaga znacznie mniej energii niż dotychczas. Taki sposób produkcji wodoru będzie nie tylko opłacalny, ale jednocześnie pozwoli na redukcję CO2 - mówi Andreas Bode z BASFa. Koncern współpracuje z ThyssenKrupp Steel, który będzie używał powstałego węgla w swoich procesach produkcyjnych. Drugi etap demonstracji zakłada wykorzystanie nowego katalizatora, wodoru i dwutlenku węgla do produkcji syntetycznego gazu, składającego się głównie z tlenku węgla i wodoru. Gaz taki jest wykorzystywany do produkcji metanolu, paliw i innych związków chemicznych. Sam proces produkcji gazu jest znany od pewnego czasu, BASF twierdzi jednak, że dzięki nowemu katalizatorowi jego wytwarzanie będzie ekonomicznie opłacalne. To naprawdę przełom - zapewnia Bode.
  12. Jednym z wielu problemów związanych z napędzaniem pojazdów wodorem jest fakt, że wodór produkowany jest głównie z naturalnego gazu, co wiąże się z dużą emisją dwutlenku węgla. To z kolei znacząco redukuje ekologiczne zalety wykorzystywanie wodoru. Sytuacja może już wkrótce ulec zmianie. BASF pracuje nad technologią, która pozwala na 50-procentową redukcję emisji CO2 podczas produkcji wodoru. To oznacza, że pod względem ekologicznym samochody napędzane wodorem będą znacznie czystsze niż większość pojazdów elektrycznych. Nowa technologia BASFa przyda się też w wielu procesach przemysłowych, np. w rafineriach, gdzie zużywa się olbrzymie ilości wodoru. BASF tworzy pilotażową instalację, która ma zaprezentować możliwości nowej technologii. Dodatkowo koncern pokaże też, w jaki sposób można wykorzystać w procesach przemysłowych odpadowy dwutlenek węgla. Standardowa technika produkcji wodoru wykorzystuje reakcję metanu z wodą lub tlenem. W procesie tym powstaje wodór oraz dwutlenek węgla. Możliwe jest pozyskanie wodoru bez udziału tlenu, a zatem uniknięcie formowania się CO2, ale wymaga to wysokich temperatur. Wówczas z metanu powstaje wodór i węgiel w formie stałej. Ten ostatni można wykorzystać np. podczas produkcji stali. Jednak taki proces jest drogi i nieopłacalny. Ponadto wytworzenie wysokich temperatur najczęściej wiąże się z emisją dwutlenku węgla. BASF opracował technologię lepszego wykorzystania ciepła, dzięki czemu opisana tu reakcja wymaga znacznie mniej energii niż dotychczas. Taki sposób produkcji wodoru będzie nie tylko opłacalny, ale jednocześnie pozwoli na redukcję CO2 - mówi Andreas Bode z BASFa. Koncern współpracuje z ThyssenKrupp Steel, który będzie używał powstałego węgla w swoich procesach produkcyjnych. Drugi etap demonstracji zakłada wykorzystanie nowego katalizatora, wodoru i dwutlenku węgla do produkcji syntetycznego gazu, składającego się głównie z tlenku węgla i wodoru. Gaz taki jest wykorzystywany do produkcji metanolu, paliw i innych związków chemicznych. Sam proces produkcji gazu jest znany od pewnego czasu, BASF twierdzi jednak, że dzięki nowemu katalizatorowi jego wytwarzanie będzie ekonomicznie opłacalne. To naprawdę przełom - zapewnia Bode.
  13. Psy potrafią naśladować czynności wykonane przez człowieka nawet w 10 minut po ich zakończeniu. To tak wymagające zadanie, że dotychczas sądzono, iż jedynymi "opóźnionymi" imitatorami w przyrodzie są ludzie i małpy człekokształtne. W 2006 roku po raz pierwszy zwrócono uwagę, że psy są doskonałymi naśladowcami. A właściciwie jednen pies - Filip - który pracował z Józsefem Topálem, etnologiem behawioranym z Węgierskiej Akademii Nauk. Topál zaadaptował do swoich potrzeb opracowaną w latach 50. metodę nauczania młodych szympansów naśladowania człowieka. Filip był psem przewodnikiem, potrafił więc wykonywać komendy. Najpierw Topál kazał mu czekać, a potem mówił "Rób to co ja" i wykonywał jakąś prostą czynność - wskakiwał na podwyższenie, warczał czy wsadzał przedmiot do pudełka. Po komendzie "Zrób to" Filip powtarzał akcję wykonaną przez naukowca. Celem Topála było ułatwienie właścicielowi Filipa nauczenia psa nowych przydatnych czynności. Nie badał zdolności psa, a świat nauki nie zwrócił uwagi na jego osiągnięcia. Trzy lata później inny zespół naukowy powtórzył prace Topála, jednak uczeni stwierdzili wówczas, że psy potrafią naśladować czynności tylko wtedy, gdy od ich zakończenia przez człowieka minęło nie więcej niż 5 sekund. Takie umiejętności wydawały się zupełnie nieprzydatne. Dla Ádáma Miklósiego, który był członkiem zespołu Topála, wnioski takie wydawały się nieprzekonujące. Postanowił przeprowadzić własne eksperymenty. Zauważył bowiem, że w badaniach zabrakło istotnego elementu. Oprócz komend "rób to co ja" oraz "zrób to" należy poinformować psa, że ma czekać. To niezwykle ważne, jeśli chce się przeprowadzić badania nad naśladownictwem. Z opóźnionym w czasie naśladownictwem mamy do czynienia wówczas, gdy pomiędzy zakończeniem czynności przez osobę pokazującą, a rozpoczęciem jej naśladowania minie co najmniej 1 minuta. Dopiero po upływie takie czasu i pomyślnym wykonaniu zadania możemy stwierdzić istnienie zaawansowanych możliwości poznawczych, gdyż naśladownictwo po co najmniej 60 sekundach wymaga przechowania w mózgu myślowej reprezentacji czynności. Miklósi i treserka Claudia Fugazza prowadzili swoje eksperymenty na 8 psach w wieku 2-10 lat. Początkowo właściciele psów nauczyli zwierzęta wszystkich potrzebnych komend. Później wydawali polecenie "czekaj", następnie "rób to co ja" i wykonywali prostą czynność. Wkładali głowę do wiadra, szli za róg budynku lub trącali zawieszony dzwoneczek, a po pięciu sekundach wydawali komendę "zrób to". To takim wstępnym przygotowaniu psów rozpoczął się właściwy etap eksperymentu. Miklósi i Fugazza powoli wydłużali czas pomiędzy wykonaniem czynności przez właściciela a naśladowaniem jej przez psa. Gdy wszystkie zwierzęta potrafiły dwa razy z rządu naśladować właściciela po odczekaniu 30 sekund, poddano je serii 18 testów przeprowadzanych w ośmiu różnych warunkach. Zwierzęta miały m.in. powtórzyć czynność, którą już znały, powtórzyć nową czynność oraz powtórzyć czynność, która je rozpraszała. Każde ze zwierząt obserwowało, jak właściciel wchodzi do drewnianej skrzyni. Po odczekaniu pełnej minuty miały zrobić to samo. W czynności rozpraszającej psy obserwowały czynność wykonywaną przez właściciela, później jednak, poczas oczekiwania na komendę "zrób to" starano się je rozproszyć. Miały się położyć czy pilnować piłeczki. W międzyczasie czas oczekiwania wydłużono do 4 minut. Kolejne testy wykazały, że psy potrafią naśladować właściciela nawet po 10 minutach. Zdaniem Fugazzy czas ten mógłby być znacznie dłuższy. Z artykułu opublikowanego w Animal Behaviour dowiadujemy się, że wszystkie psy uzyskały dobre wyniki. Sześć z nich popełniło w 18 testach po jednym błędzie, jeden pies pomylił się dwukrotnie, a jeden - sześciokrotnie. To dowodzi, że psy są zdolne do opóźnionego naśladownictwa. Zdaniem Fugazzy, eksperyment sugeruje, że psy posiadają pamięć deklaratywną. To rodzaj pamięci długoterminowej o określonych faktach i wydarzeniach, które mogą zostać świadomie przywołane. Taką pamięć posiadają ludzie. Być może psy są drugim wyposażonym w nią gatunkiem. Inni specjaliści są pod ogromnym wrażeniem eksperymentów Fugazzy i Miklósiego. Frans de Waal, prymatolog z Emory University zgadza się z wnioskiem, że badania sugerują istnienie pamięci deklaratywnej u psów. Inni zwracają jednak uwagę, że nie zostało to jednoznacznie udowodnione. Brian Hare, psycholog porównawczy z Duke University mówi, że odkrycie węgierskich naukowców jest olbrzymim zaskoczeniem dla treserów psów. Nie sądzę, by kiedykolwiek przypuszczali oni, iż psy mogą nauczyć się nowych czynności poprzez obserwację człowieka, zapamiętanie jego działania i jej powtórzenie - mówi. Jonathon Crystal, psycholog porównawczy z Indiana University zauważa, że najsłabszym punktem badań jest brak jednoznacznego dowodu na istnienie pamięci deklaratywnej u psów. Ale dowody na opóźnione naśladownictwo są solidne i robią wrażenie - stwierdza.
  14. Okazuje się, że idealne sześciokąty plastrów miodu to skutek działania sił fizycznych, a nie zdolności matematycznych pszczół... Na początku otwory mają okrągły przekrój, ale pod wpływem ciepła pracujących owadów wosk ulega zmiękczeniu i przy temperaturze ok. 45°C jako wiskoelastyczna ciecz zaczyna wolno płynąć. Na styku 3 komórek napięcie powierzchniowe powoduje, że wyciąga się on ku górze. Tak formuje się wierzchołek "kąta". Z czasem rozciągające się ścianki przyległych komórek zlewają się i wzmocnione, tworzą idealny sześciokąt. Bhushan Karihaloo z Uniwersytetu w Cardiff zauważył, że gdy budujące plaster pszczoły włoskie (Apis mellifera ligustica) wykurzono za pomocą dymu, dopiero co zbudowane komórki miały okrągły kształt, lecz te nieco starsze (2-dniowe) zdążyły się już zmienić w sześciokąty. Już Darwin sugerował, że pierwotnie komórki mają okrągły kształt, ale nie udało mu się zdobyć przekonujących dowodów. Brytyjsko-chiński zespół podkreśla, że pomysł na najnowszy eksperyment zrodził się pod wpływem studium z 2011 r., kiedy to ci sami naukowcy zademonstrowali, że po podgrzaniu i ściśnięciu przekrój wiązki plastikowych rurek zmienił się z okrągłego na sześciokątny (podejrzewano, że na podobnej zasadzie owady ugniatają wosk i podnoszą jego temperaturę). Karihaloo podkreśla, iż to nieprawda, że skoro temperatura wewnętrzna pszczoły wystarczy do stopienia wosku, to temperatura w ulu zawsze pozostaje bliska punktu topnienia, wosk staje się bowiem półpłynny dzięki wyspecjalizowanym robotnicom-podgrzewaczkom. Brytyjczyk dodaje, że zwykle temperatura w plastrze sięga zaledwie 25°C. Choć fizyka i matematyka pozwalają wyjaśnić tajemnicę plastrów, nie możemy ignorować lub nie podziwiać roli ogrywanej przez pszczoły, które podgrzewają, ubijają i ścieniają wosk dokładnie w tym miejscu, gdzie trzeba - podsumowują autorzy artykułu z Journal of the Royal Society Interface.
  15. Firma TEPCO (Tokyo Electric Power Co.), operator elektrowni w Fukushimie, po raz pierwszy przyznała, że zanieczyszczona promieniotwórczo woda przedostaje się do oceanu. Jeszcze kilkanaście dni temu przedstawiciele firmy zaprzeczali doniesieniom japońskiego urzędu regulacji energetyki atomowej o wpływaniu promieniotwórczo skażonej wody do oceanu. Nagły zwrot w postawie TEPCO ma z pewnością podłoże polityczne. Firma przyznała się do skażenia oceanu dzień po tym, jak rządząca koalicja - która jest zwolennikiem rozwijania energetyki atomowej - wygrała wybory do izby wyższej parlamentu, umacniając swoją władzę. Firma próbuje zapobiec wyciekowi uszczelniając zapory, które mają uniemożliwiać przedostawanie się zanieczyszczonej wody do oceanu. Wcześniej firma twierdziła, że skażona woda z gruntu dotarła dopiero do specjalnych basenów i nie trafia do oceanu.
  16. By uświadomić ludziom, że w różnych częściach Azji i Afryki ludzie cierpią z powodu braku wody do picia, zespół szwedzkich inżynierów opracował pod kierownictwem Andreasa Hammara Sweat Machine - urządzenie do ekstrahowania potu z ubrań. Na początku tekstylia trafiają do suszarki, gdzie pot ulega odwirowaniu i odparowaniu. Później jest on naświetlany promieniami UV i kierowany na membranę. Wykorzystujemy substancję działającą trochę jak goretex, która przepuszcza tylko parę, zatrzymując bakterie, sole, włókna z tkanin itp. Podobne rozwiązanie mają na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do uzdatniana moczu astronautów, ale budowa naszej maszyny była tańsza. Ilość zbieranej wody zależy, oczywiście, od stopnia czyjegoś pocenia, ale z [...] koszulki można zazwyczaj uzyskać ok. 10 ml życiodajnej cieczy [...]. Podobno fachowy degustator, który skosztował destylatu, stwierdził, że ma on przyjemny słodkawy smak. Ponieważ Sweat Machine zasila się również energią wyprodukowaną dzięki pedałowaniu, powstaje swego rodzaju perpetuum mobile - rowerzysta się poci, więc mokrych ubrań nie powinno nigdy zabraknąć. Wszystkie elementy urządzenia można znaleźć w sklepie, jedynym wyjątkiem jest wspomniana wcześniej technologia destylacji membranowej, która stanowi efekt współpracy firmy HVR Water Purification AB z Królewskim Instytutem Technologii w Sztokholmie. UNICEF Sweden oraz agencja kreatywna Deportivo zaprezentowały maszynę uczestnikom turnieju Gothia Cup. Młodzi sportowcy na pewno włożyli w grę sporo wysiłku i później chętnie przysłużyli się nauce...
  17. Koreańscy artyści posłużyli się oprogramowaniem do rozpoznawania twarzy, by zeskanować fizjonomie wszystkich osób występujących w różnych znanych filmach, np. w "Czarnym łabędziu", "Amelii", "Awatarze" czy "Kill Billu". Później je ze sobą zmieszano, by oddać charakter danego dzieła. Tworząc uśredniony obraz, seulczycy nakładali na siebie nie tylko twarze, ale i kolor ich najbliższego otoczenia. Skanów nie poddawano obróbce Photoshopem. Shin Seung Back i Kim Yong Hun, w skrócie Shinseungback Kimyonghun, twierdzą, że zdjęcia reprezentują tożsamość poszczególnych filmów, a barwy tworzą "nastrój wzrokowy" (większość scen z "Amelii" nakręcono np. z żółtym filtrem, stąd wrażenie ciepła płynącego z portretu). Koreańczycy zmodyfikowali standardowe oprogramowanie w taki sposób, by było ono w stanie wykryć pojawienie się twarzy co 24 klatki. Ponieważ np. w "Matriksie" bohaterowie często noszą ciemne okulary, w ich zmieszanej wersji oczy wydają się wyjątkowo głęboko osadzone. W "Amelii" co rusz wykonywano zbliżenia twarzy głównej bohaterki, dlatego "średnia" bardzo przypomina Audrey Tautou. Przyglądając się obrazowi uzyskanemu dla pierwszej części "Kill Billa", widzimy zaś, że intryga dotyczyła kobiet - fizjonomia ma bowiem miękkie, żeńskie rysy. Autorzy projektu Portret zaznaczają, że, oczywiście, nie wszystkie uśrednienia dobrze odzwierciedlają istotę filmów, ale wg nich, niejednoznaczność również stanowi dobrą wskazówkę: sugeruje, że przez plan przewinęło się sporo osób i że filmowano je z wielu kątów.
  18. Jeden z najdłużej trwających eksperymentów w historii dał pierwszy wynik po 69 latach od rozpoczęcia. Eksperyment rozpoczął się w 1944 roku w Trinity College Dublin, a jego celem było zaprezentowanie niezwykle wysokiej lepkości smoły. Materiał ten wydaje się w temperaturze pokojowej nieruchomy, jednak w rzeczywistości smoła płynie, chociaż niezwykle powoli. O dublińskim eksperymencie wiadomo jedynie tyle, że zaproponował go profesor Ernest Walton, laureat Nagrody Nobla z fizyki. Nie wiadomo jednak, kto eksperyment rozpoczął i kto przez lata się nim zajmował. Przez kilkadziesiąt lat konstrukcja ze smołą w środku stała zapomniana na półce. Dopiero ostatnio fizycy z Trinity College zaczęli ponownie monitorować eksperyment. W kwietniu ustawiono obok kamerę podłączoną do internetu i każdy chętny mógł oczekiwać na spłynięcie pierwszej kropli. Historyczne wydarzenie miało miejsce 11 lipca około godziny 17. Fizycy z Trinity College stwierdzili, na podstawie badań wspomnianej kropli, że smoła jest 2 miliony razy bardziej lepka od miodu i 20 miliardów razy bardziej lepka od wody. Prędkość formowania się kropli zależy m.in. od składu smoły, temperatury i wibracji. Eksperyment z Dublina jest podobny do najdłużej trwającego eksperymentu laboratoryjnego w historii. W 1927 roku na University of Queensland fizyk Thomas Parnell ustawił aparaturę pokazującą powolny ruch smoły. Przez ostatnie 86 lat spłynęło 8 kropli, a 9. jest niemal w pełni uformowana i powinna spać jeszcze w bieżącym roku. John Mainstone, który od 1961 roku opiekuje się tym eksperymentem mówi, że kropla formuje się w ciągu 7-13 lat.
  19. Śledząc migrację barchanów na tunezyjskiej pustyni w pobliżu Chott El Gharsa, naukowcy posługiwali się nietypowym punktem orientacyjnym - fikcyjną osadą Mos Espa. Domy, które zbudowano w 1997 r. na potrzeby "Mrocznego widma", zajmują obszar ok. 1 ha. Wiele wskazuje na to, że miasto rodzinne Anakina Skywalkera już wkrótce zniknie pod piaskiem, bo stanowisko leży obecnie między ramionami dużego barchanu. Autorzy artykułu z pisma Geomorphology dysponują zdjęciami satelitarnymi z 2002, 2004, 2008 i 2009 r., które pokazują, że kiedyś wydma znajdowała się ok. 140 m od Mos Espa, a później przysunęła się na odległość zaledwie ok. 10 m. Gdy geolodzy zjawili się tu osobiście w latach 2009 i 2011, potwierdzili zagrożenie stwarzane przez barchan. Podczas pierwszej wyprawy zauważyli, że circa 5 lat wcześniej doszło do poważnego zniszczenia części pobliskiej scenografii z "Mrocznego widma". Choć tempo migracji (ok. 15 m rocznie) spada i naukowcy przypuszczają, że ma to związek z nasileniem lokalnych opadów deszczu, to bazując na wcześniejszych ustaleniach, nadal można zakładać, że wcześniej w tym roku centralna część barchanu zetknęła się z budynkami i teraz zaczyna opanowywać aleję Qui-Gon Jinna. Wydma będzie zapewne kontynuować swoją podróż przez miasto, które ostatecznie wychynie ponownie z piasku. Niestety, niemal na pewno nie wyjdzie z tego bez szwanku. Amerykańsko-tunezyjski zespół ujawnił, że tempo marszu wydm ziemskich jest 10-krotnie szybsze od migracji barchanów z Marsa.
  20. Specjaliści z Uniwersytetu w Kopenhadze uważają, że program ochrony rysia iberyjskiego, najbardziej zagrożonego kota na Ziemi, jest skazany na porażkę. Pomimo przeznaczenia niemal 100 milionów euro na ochronę 300 zwierząt żyjących w dwóch izolowanych populacjach gatunek wyginie w ciągu 50 lat. Duńczycy sądzą, że stanie się tak, gdyż tworząc projekt ochrony rysia nie wzięto pod uwagę zmian klimatycznych. Dwie pozostające przy życiu populacje nie będą mogły się rozprzestrzenić ani zaadaptować do zmian. Na szczęście nie jest jeszcze za późno. Trzeba tylko w planach ochrony uwzględnić zmiany klimatyczne - mówi Miguel Arajuo z duńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Rysiom zagrażają kłusownicy, giną w wypadkach drogowych, kurczy się ich habitat i zanika źródło pożywienia, gdyż wśród królików, na które polują, wybuchła seria zaraz. Dlatego też sporo środków jest inwestowanych w przesiedlanie królików, zapobieganie chorobom i poprawę jakości habitatów. Jednak nowe modele wykazują, że ocieplający się klimat wpłynie negatywnie na dostępność pożywienia i jakość habitatów w przyszłości. Duńscy eksperci uważają, że należy wzbogacić model ochrony rysia iberyjskiego o przesiedlanie zwierząt w inne regiony kraju. Oczywiście dokonując takiej operacji również należy brać pod uwagę przyszłe zmiany klimatyczne. Jednak użyte modele pokazują, że przesiedlanie zwierząt, ich reintrodukcja na tereny, na których niegdyś występowały, zwiększy szanse gatunku na przetrwanie. Modele wykazały, że zwierzęta należy przesiedlać na północ Półwyspu Iberyjskiego. Tam będą miały dostęp do pożywienia oraz lepsze warunki klimatyczne. Przy dobrze wykonanym programie ochrony wzbogaconym o przesiedlenia liczba rysi może wzrosnąć do 900 osobników do roku 2090.
  21. Wilki można rozpoznać po wyciu ze 100-proc. trafnością. Naukowcy z Nottingham Trent University przetestowali swój program na archiwalnych nagraniach wilków wschodnich (Canis lupus lycaon). Głównie były to zwierzęta z Algonquin Provincial Park w Kanadzie. Analizując sygnaturę głosową, technologia bazowała zarówno na amplitudzie (głośności), jak i częstotliwości (wysokości) dźwięku; wcześniej naukowcy badali tylko wysokość dźwięku. Jak wyjaśnia jedna z autorek studium doktorantka Holly Root-Gutteridge, przez to, że wilki przemierzają duże areały osobnicze, trudno je obserwować. Z nową metodą będzie się dało lokalizować konkretne osobniki za pomocą dźwięków. "Na wolności wilki dużo wyją. Teraz możemy być pewni, który wilk się właśnie odzywa". Brytyjka wyjaśnia, że wilcza zmienność w zakresie głośności dźwięku przypomina język. Rozmieszczając akcenty w innych miejscach, otrzymasz różne dźwięki. Okazało się, że gdy za pomocą programu identyfikowano wycie pojedynczych wilków, trafność sięgnęła 100%. W przypadku głosów z wilczych chórów była ona nieco niższa, ale nadal imponująca, bo 97%. Warto przypomnieć, że gdy wcześniej naukowcy próbowali rozpoznawać dzikie wilki za pomocą próbek dźwięku, trafność była o wiele gorsza (76%). Root-Gutteridge ujawniła, że prace nad metodą są już na ukończeniu. Niewykluczone, że naukowcy zastosują nową metodę w badaniach akustycznych innych wilków, kojotów czy psów.
  22. Rynek smartfonów wciąż rozwija się bardzo dynamicznie. Z najnowszych prognoz IHS iSuppli dowiadujemy sie, że w latach 2012-2017 liczba sprzedanych urządzeń podwoi się. Analitycy przewidują, że w 2017 roku sprzedanych zostanie 1,5 miliarda smartfonów. W roku 2012 nabywców znalazło 714 milionów takich urządzeń. Z kolei w bieżącym roku klienci kupią 897 milionów smartfonów. W najbliższych latach średni roczny wzrost sprzedaży ma wynieść aż 15,8%. Liczba nowych flagowych modeli zaprezentowanych w bieżącym roku przez czołowych producentów jest zdumiewająca. Znalazły się wśród nich BlackBerry Z10, aluminiowy HTC One oraz udoskonalony Samsung Galaxy S4 z 5-calowym wyświetlaczem AMOLED Full HD - przypomina starszy analityk Wayne Lam. Błyskawiczny rozwój rynku to dobra wiadomość dla producentów. Jednak nie dla wszystkich. Spadają rynkowe udziały Apple'a, którego wzrost sprzedaży jest znacznie wolniejszy niż średnia. W bieżącym roku klienci kupią około 150 milionów iPhone'ów. To niewielka zmiana w porównaiu ze 134 milionami sprzedanymi w roku ubiegłym. A to oznacza, że koncern z Cupertino słabnie w porównaniu z konkurencją, która z pewnością będzie chciała wykorzystać nadarzającą się okazję. Na rynku robi się coraz bardziej tłoczno, pojawiają się nowi gracze, którzy z czasem mogą zagrozić bardziej znanym firmom. Przedsiębiorstwa takie jak Coolpad i Gionee już notują lepsze kwartalne wyniki sprzedaży niż np. HTC i Motorola.
  23. Planety krążące wokół gorących gwiazd są z większym prawdopodobieństwem pokryte lodem niż planety, których orbity znajdują się w pobliżu gwiazd chłodniejszych. Do takiego sprzecznego z intuicją wniosku doszedł zespół pracujący pod kierunkiem doktoranta Aomawy Shieldsa z University of Washington. Z wykorzystanych przez naukowców modeli klimatycznych wynika, że skaliste planety wokół chłodniejszych gwiazd mogą być cieplejsze od tych wędrujących w pobliżu gwiazd cieplejszych. Gwiazdy emitują różne typy światła. Emisja z tych cieplejszych to przede wszystkim wysokoenergetyczne światło widzialne oraz ultarfioletowe. Gwiazdy chłodniejsze świecą przede wszystkim w podczerwieni i bliskiej podczerwieni. Tymczasem lód absorbuje przede wszystkim światło o większej długości fali, głównie bliską podczerwień. I to z tego światła pochodzi energia ogrzewająca lód i go rozpuszczająca. Możemy się o tym przekonać i na Ziemi. Światło widzialne jest przez śnieg i lód silnie odbijane. W przypadku planet krążących wokół chłodniejszych gwiazd (np. karły typu M) światło w bliskiej podczerwieni jest absorbowane nie tylko przez lód, ale również przez atmosferę. Pojawia się efekt cieplarniany, który pozwala na istnienie wody w stanie ciekłym. Jeśli zatem planeta krążąca wokół takiej gwiazdy otrzymuje tyle samo energii co planeta krążąca wokół cieplejszej gwiazdy, to ta druga z większym prawdopodobieństwem będzie wielką kulą lodu. Z kolei planety krążące wokół cieplejszych gwiazd typu F otrzymują energię przede wszystkim w postaci światła widzialnego i ultrafioletu. Energia ta jest odbijana przez lód i śnieg. Im większe albedo, czyli stosunek ilości światła odbijanego do padającego, tym chłodniejsza planeta. Może ona zamieniać się w śnieżną kulę. Ziemia prawdopodobnie wielokrotnie przechodziła etap śnieżnej kuli. Shields i jego koledzy odkryli również, że interakcja światła gwiazdy z lodem i śniegiem planety ma mniejsze znaczenie w przypadku planet znajdujących się w pobliżu zewnętrznej krawędzi ekosfery. Dzieje się tak dlatego, że obecne tam planety z większym prawdopodobieństwem posiadają grubą atmosferę, w której znajduje się dwutlenek węgla i inne gazy cieplarniane. Atmosfera taka odgrywa znaczącą rolę w regulowaniu temperatury planety. Zdaniem naukowców z University of Washington, podczas poszukiwania życia pozaziemskiego należy skupić się zatem na tych planetach, które z większym prawdopodobieństwem nie są lodowymi kulami. Chociaż, jak zauważa, i śnieżnych światów nie należy wykluczać. W końcu Ziemia też takim światem była, a mimo to, jak wiemy, powstało na niej życie.
  24. Władze Dubaju postanowiły zachęcić ludzi do prowadzenia zdrowszego trybu życia i utrzymania optymalnej wagi, płacąc za stracone kilogramy złotem. Zainteresowani udziałem w programie Your Weight in Gold, który nie bez przyczyny zbiega się w czasie z dziewiątym miesiącem kalendarza muzułmańskiego ramadanem, mogą się rejestrować w specjalnych punktach już od 19 lipca. By dostać wypłatę (gram złota za kg), trzeba schudnąć co najmniej 2 kg. Trzy osoby z najlepszymi wynikami wezmą udział w losowaniu złotej monety o wartości 5400 dol. Uczestnicy będą ważeni przy rejestracji i na końcu programu 16 sierpnia. Organizatorzy oraz sponsorzy - Dubai Multi Commodities Center (DMCC) i Dubai Gold & Jewelry Group (DGJG) - zastrzegli, że po pierwsze, nie wolno stosować niezdrowych metod, a po drugie, chudnąć w zamian za złoto mogą wyłącznie osoby z nieprawidłową masą ciała.
  25. Dwóch matematyków z Uniwersytetu w Edynburgu przeprowadziło obliczenia, z których wynika, że sondy wysłane przez obcą cywilizację mogły już dotrzeć do Ziemi, ale dotychczas nie zdołaliśmy ich wykryć. Obliczeń dokonali doktorzy Arwen Nicholson i Duncan H. Forgan. Wykorzystali oni przy tym swoje wcześniejsze kalkulacje, dotyczące wykorzystania grawitacji gwiazd do przyspieszania sond kosmicznych. Obecnie ludzkość wykorzystuje w tym celu planety. Oba Voyagery przeleciały w pobliżu planet i wykorzystały ich grawitację do przyspieszenia. Nicholson i Forgan stwierdzili, że podczas podróży międzygwiezdnych takie sondy mogą wykorzystywać grawitację gwiazd, która nadałaby im 100-krotnie większą prędkość niż bez jej wykorzystania. Teraz w International Journal of Astrobiology opublikowali nowe obliczenia, w których złożyli istnienie cywilizacji wysyłającej samoreplikujące się sondy badające przestrzeń kosmiczną. Uczeni założyli, że nowa sonda byłaby tworzona przez sondę-matkę z pyłu oraz gazu międzygwiezdnego i leciałaby w kierunku innej gwiazdy niż sonda macierzysta. Przyjęcie takiego scenariusza oznacza, że eksploracja całej Drogi Mlecznej za pomocą sond poruszających się z prędkością 1/10 prędkości światła trwałaby zaledwie 10 milionów lat. To, jak zauważają uczeni, niewielki ułamek wieku Ziemi. Ich koncepcja może jednocześnie dodawać wagi tzw. "paradoksowi Fermiego". W 1953 roku słynny fizyk zauważył, że z jednej strony istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, iż nie jesteśmy jedyną cywilizacją we wszechświecie. Z drugiej zaś - nie nawiązaliśmy kontaktu z obcymi Forgan uważa, że paradoks ten można wyjaśnić albo w ten sposób, że w ciągu ostatnich kilku milionów lat w naszej galaktyce nie pojawiła się żadna cywilizacja wysyłająca takie sondy lub też jest ona tak zaawansowana, że nie jesteśmy w stanie wykryć jej sond. Nie wyklucza również, że obcy poszukują cywilizacji na tyle rozwiniętej, by mogła zauważyć sondy, dopóki zatem tego nie zrobimy, nie spełnimy ich warunków brzegowych i nie nawiążą z nami kontaktu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...