Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W pobliżu lotniska w Xianyang znaleziono grobowiec Shangguan Wan'er - słynnej polityk i pisarki, która żyła w Państwie Środka w latach 664(?)-710. Shangguan Wan'er była zaufaną sekretarką Wu Zetian - pierwszej i jedynej cesarzowej w historii Chin. Poważnie zniszczone epitafium pomogło archeologom ustalić, że grobowiec rzeczywiście należał do niej (zamieszczono na nim informacje dotyczące pochodzenia i biografii kobiety). Mimo zakresu szkód odkrycie jest opisywane jako bardzo istotne. W wywiadach udzielonych mediom Geng Qinggang powiedział, że dach się zapadł, wszystkie płyty podłogowe były podniesione, a stan ścian również pozostawiał wiele do życzenia. Naukowcy wspominają o zorganizowanym niszczeniu na dużą skalę. Wg nich, możliwe, że stały za tym władze. Grobowiec ma ok. 36 m długości i 10 głębokości. W projekcie uwzględniono m.in. 5 świetlików i korytarz.
  2. Podczas ostatniego spotkania z analitykami z Wall Street Steve Ballmer zasugerował, że Microsoft pracuje nad MS Office dla iPada i tabletów z Androidem. Dyrektor mówił o rozwijaniu oprogramowania na platformy inne niż Windows. Nie chowamy głowy w piasek - stwierdził i dodał, że koncern pracuje nad wszystkim, o czym sądzicie, że powinniśmy pracować. Oczywiście Windows jest podstawową platformą dla Microsoftu, a Ballmer nie mówił o MS Office dla iOS-a czy Androida, ale jasnym jest, że właśnie te platformy miał na myśli. Koncern od dawna jest krytykowany za to, że nie korzysta z okazji do zarobienia pieniędzy i nie oferuje swojego pakietu biurowego na konkurencyjne mobilne platformy. Oświadczenie Ballmera było największą niespodzianką podczas czterogodzinnego spotkania menedżerów Microsoftu z analitykami. Dotychczas sądzono, że szanse, by MS Office pojawił się na innych mobilnych platformach są niewielkie, gdyż mogłoby to osłabić pozycję Windows.
  3. Społeczne owady żyjące w glebie stale kontaktują się z entomopatogenami. Wyewoluowały one wiele mechanizmów obronnych, które chronią przed pomorem (epizootią). Jednym z nich okazuje się dodawanie do materiału budowlanego własnych odchodów. Kartonopodobny materiał sprzyja wzrostowi promieniowców (Actinobacteria). Dzięki temu termity Coptotermes formosanus nie muszą się obawiać chorobotwórczych grzybów. Naukowcy od 50 lat próbowali wyplenić kolonie termitów insektobójczymi grzybami, ale się nie udawało. Owady wydzielały grzybobójcze substancje, czyściły się wzajemnie, usuwając zarodniki i zakopywały padłych pobratymców. Thomas Chouvenc z Uniwersytetu Florydzkiego, który od dawna zajmuje się strategiami obronnymi termitów, zaczął jakiś czas temu zaczął podejrzewać, że samo gniazdo także pomaga zachować insektom zdrowie. Amerykanie pobrali próbki kartonopodobnego materiału z 5 gniazd C. formosanus i wykazali, że występuje w nich dużo Actinobacteria. Pewien gatunek z rodzaju Streptomyces ograniczał wzrost grzyba Metarhizium anisopliae aż o 2/3. By sprawdzić, czy bakterie rzeczywiście chronią termity przed grzybami, Chouvenc umieścił 50 termitów w minignieździe zbudowanym z wysterylizowanego materiału. Gdy dodano M. anisopliae, w ciągu 2 miesięcy umierało ok. 50% owadów. Gdy przed wprowadzeniem termitów stosowano szczepienie Streptomyces, wskaźnik przeżywalności sięgał 90% (miał podobną wartość jak w koloniach, które nigdy nie zetknęły się z grzybem). Materiał, z którego skonstruowane jest gniazdo, ma wielkie znaczenie. Jeśli naukowcy budowali je z piasku, bakterie nie chroniły mieszkańców przed M. anisopliae. Sugeruje to, że by produkować substancje grzybobójcze, bakterie muszą się żywić niby-kartonem. Autorzy artykułu z Proceedings of The Royal Society B podkreślają, że zaobserwowana zależność to przykład egzosymbiozy, a konkretnie mutualizmu obronnego, gdzie współżycie z osobnikami innego gatunku może zapewnić ochronę przed drapieżnikami czy patogenami.
  4. Łazik Curiosity nie znalazł na Marsie śladów metanu. To spore zaskoczenie, gdyż wcześniejsze badania sugerowały, że gaz ten, który może być mocnym dowodem na istnienie życia, znajduje się na Czerwonej Planecie. To ważne wyniki, które pozwolą nam na bardziej precyzyjne poszukiwanie śladów życia na Marsie. Zmniejsza to możliwość istnienia obecnie mikroorganizmów produkujących metan, ale to tylko jeden z rodzajów metabolizmu. Jak wiemy, na Ziemi istnieje wiele mikroorganizmów, które nie produkują metanu - powiedział Michael Meyer z NASA. Curiosity sześciokrotnie analizował próbki atmosfery Marsa. Badania prowadzono od października 2012 do czerwca bieżącego roku. Biorąc pod uwagę czułość instrumentu Tunable Laser Spectrometer niewykrycie metanu w atmosferze oznacza, że albo nie ma go tam w ogóle, albo jego stężenie nie przekracza 1,3 części na miliard. Jest zatem wielokrotnie mniejsze niż wcześniejsze szacunki. Wspaniale byłoby znaleźć metan, ale mamy duże zaufanie do naszych pomiarów i wiedza, jaką zyskaliśmy, jest bardzo istotna. Pomiary wykonywaliśmy od marsjańskiej wiosny do późnego lata i nie trafiliśmy na metan - dodaje inny badacz, Chris Webster. To jednak nie koniec prób znalezienia metanu. Curiosity wyposażony jest w laboratorium SAM (Sample Analysis at Mars), które może sztucznie zwiększać koncentrację metanu tak, by umożliwić jego wykrycie. Metoda ta pozwoli na zauważenie stężeń znacznie poniżej 1 części na miliard. Dane dostarczone przez Curiosity w znaczący sposób zmieniają naszą wiedzę o atmosferze Marsa. Wcześniejsze szacunki, dokonane na podstawie obserwacji Marsa z Ziemi i z jego orbity, mówiły o koncentracji rzędu nawet 45 części na miliard. Curiosity całkowicie je obala. Jak bowiem zauważa Sushil Atreya z University of Michigan, nie jest znany żaden sposób, który pozwoliłby metanowi na tak szybki zniknięcie z atmosfery. W warunkach marsjańskich metan powinien w niej przetrwać przez setki lat. To wskazuje, że nie doszło do jego rozproszenia, ale po prostu wcześniejsze szacunki były nieprawidłowe. Atreya dodaje, że największą ilością metanu przedostającą się do atmosfery Marsa, jakiej Curiosity nie mógłby wykryć, byłaby emisja rzędu 10-20 ton rocznie. To 50 milionów razy mniej niż ilość metanu dostającego się każdego roku do atmosfery Ziemi. Jeśli zatem w atmosferze Marsa jest metan, to jego emisja jest niezwykle mała.
  5. Holender Sebastiaan Bowier pobił rekord prędkości poruszania się na rowerze. W ramach World Human Powered Speed Challenge na zamkniętym odcinku drogi w Battle Mountain w Nevadzie rozpędził się do 133,78 km/h. Prędkości mierzono na odcinku 200 m. Sportowiec poruszał się na rowerze poziomym VeloX3, skonstruowanym przez studentów z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie (Vrije Universiteit) oraz Uniwersytetu Technicznego w Delft. Bowier był o 0,6 km/h lepszy od poprzedniego rekordzisty - Kanadyjczyka Sama Wittighama. Zaaferowany menedżer zespołu Wouter Lion podkreślał, że cykliście udało się mimo wiatru wiejącego z przodu. Z relacji prasowej można się dowiedzieć, że sukces odniósł nie tylko Sebastiaan. Z 127,43 km/h inny rowerzysta z grupy Delft/Amsterdam Wil Baselmans uplasował się na 3. miejscu listy najszybszych rowerzystów świata.
  6. Ostatni Patch Tuesday był dla Microsoftu wyjątkowo pechowy. Najpierw pojawiły się informacje o problemach z czterema biuletynami. Dwa z nich nie chciały się zainstalować, a dwa ciągle informowały użytkownika o konieczności ich instalacji, mimo że były zainstalowane. Wszystkie wadliwe biuletyny poprawiały dziury znalezione w pakiecie MS Office. O ile takie błędy mogą wywołać irytację użytkowników, to kolejny problem, o którym właśnie poinformowano, wprowadził część klientów Microsoftu we wściekłość. Okazało się, że błąd w kolejnej poprawce spowodował poważne problemy z obsługą Office 2010 Starter Edition. Niektórzy użytkownicy informują, że nie mogą otworzyć plików dwukrotnie na nie klikając, że zmianie uległy ikony plików i aby je otworzyć najpierw trzeba otworzyć program, który je odczytuje - poinformował Microsoft. Jednak najbardziej zaskoczeni byli ci, którym wyświetlił się automatyczny komunikat, że do otwarcia plików konieczny jest zakup pełnego pakietu Office. Złość posiadaczy Office 2010 Starter Edition jest zrozumiała. Wersja ta jest bezpłatna i była dostarczana wraz z zakupionym sprzętem. Zastąpiła ona Microsoft Works. Starter Edition zawiera ograniczone wersje Worda 2010 i Excela 2010. Użytkowanie bezpłatnej wersji nie jest ograniczone czasowo, zatem osoba potrzebująca podstawowych funkcji edycyjnych powinna być w pełni usatysfakcjonowana z oprogramowania. Nic zatem dziwnego, że użytkownicy, którzy nagle zostali poinformowani o konieczności zakupu pełnego pakietu oskarżyli w internecie Microsoft o oszustwo i szantaż. Koncern zapewnia, że to nie spisek, a błąd. System operacyjny zawiera wiele powiązań pomiędzy plikami a programami, które mają je otwierać. Błędy w tych powiązaniach nie zmieniają pliku, dotyczą tylko związków pomiędzy systemem operacyjnym i aplikacją otwierającą dany typ pliku - tłumaczy firma. Microsoft opublikował instrukcję, w jaki sposób można naprawić powiązania. Firma ostrzegła jednak, że w niektórych przypadkach konieczna będzie naprawa samego Office 2010 Starter Edition, której można dokonać w Panelu Sterowania korzystając z narzędzia "Odinstaluj lub zmień program".
  7. U ludzi i zwierząt istnieje głębszy stopień śpiączki niż ten odzwierciedlany w EEG przez płaską linię izoelektryczną. Charakteryzuje się on aktywnością mózgową generowaną przez formację hipokampa, która następnie rozprzestrzenia do kory. Fenomen zauważono po raz pierwszy u pacjenta znajdującego się w śpiączce po nagłym zatrzymaniu krążenia, a później w czasie eksperymentów na kotach, kiedy podano im wysokie dawki izofluranu. W obu przypadkach zaobserwowano kwazirytmiczne fale ostre. Zespół Florina Amziki z Uniwersytetu w Montrealu zaproponował, by nazywać je kompleksami v (ang. v-complexes, vC) albo Nu (Nu-complexes). U pacjenta uwzględnionego w studium przeprowadzono udaną resuscytację. W momencie, gdy przybył do szpitala, był nieprzytomny i występowały u niego kwaziokresowe uogólnione drgawki. Choremu podawano leki przeciwdrgawkowe. Za pomocą EEG wychwycono wtedy charakterystyczną aktywność mózgu (synchroniczne ultraszybkie oscylacje, tzw. ripples, oraz kompleksy v). Gdy po jakimś czasie przestano aplikować leki, po przejściu przez etap linii izoelektrycznej pojawił się typowy dla głębokiej śpiączki wzorzec EEG świadczący o naprzemiennych okresach wyładowań i stłumienia wyładowań (ang. burst supression). Ponieważ stan ten wystąpił po wycofaniu terapeutyków (np. pogłębiającego śpiączkę tiopentalu), autorzy artykułu z PLoS ONE stwierdzili, że wcześniej pacjent znajdował się w głębszej komie. Konsekwencją tego spostrzeżenia były eksperymenty na zwierzętach. Dwudziestu sześciu kotom obojga płci wykonywano EEG. Najpierw uzyskano elektroencefalogram przytomnych kotów, potem podawano im coraz silniejsze dawki izofluranu: 1-, 2-, 3- i wreszcie 4-proc. Przy 1% obserwowano zapis podobny do snu wolnofalowego (SWS, od ang. slow wave sleep), a przy 2% naprzemienne sekwencje linii izoelektrycznej i epizodów wyładowań (te ostatnie bardzo przypominały SWS). Dalsze zwiększenie dawki skutkowało stabilną linią izoelektryczną. Przy 4% wykryto kompleksy v. Do tego, co jest źródłem vC, dotarto dzięki potencjałom polowym, które symultanicznie odbierano mikroelektrodami z hipokampa i kory.
  8. Astrobiolodzy z University of East Anglia wyliczyli, że warunki pozwalające na istnienie życia na Ziemi będą panowały jeszcze przez co najmniej 1,75 miliarda lat. Naukowcy wzięli pod uwagę odległość Ziemi od Słońca i temperatury pozwalające na istnienie wody w stanie ciekłym. W swoich badaniach oparli się też na danych uzyskanych z egzoplanet. Wykorzystaliśmy pojęcie 'ekosfery' czyli odległości planety od gwiazdy, pozwalającej na istnienie ciekłej wody na powierzchni planety. Użyliśmy też modeli ewolucji gwiazd, by obliczyć, kiedy nasza planeta znajdzie się poza ekosferą. Z naszych obliczeń wynika, że Ziemia będzie znajdowała się w ekosferze jeszcze przez 1,75 do 3,25 miliarda lat. Po tym czasie temperatury na planecie zwiększą się tak bardzo, że oceany wyparują. To będzie koniec życia - mówi Andrew Rushby. Oczywiście warunki uniemożliwiające życie ludzi i innych złożonych organizmów pojawią się znacznie szybciej, a przyspieszyć je mogą antropogeniczne zmiany klimatu. Ludziom zagraża już niewielki wzrost temperatury, a pod koniec przebywania Ziemi w ekosferze będą na niej istniały tylko mikroorganizmy żyjące w niszach pozwalających im na przetrwanie w warunkach podniesionych temperatur - dodaje uczony. Przypomina, że owady istnieją od 400 milionów lat, dinozaury pojawiły się przed 300 milionami lat, a kwitnące rośliny liczą sobie 130 milionów lat. Człowiek współczesny - pod względem anatomicznym - zamieszkuje Ziemię od 200 000 lat, a to pokazuje, jak wiele czasu musiało upłynąć, by pojawiło się inteligentne życie. Historia Ziemi pokazuje, że zanim zaistnieje inteligentne życie, planeta musi przez bardzo długi czas znajdować się w ekosferze. Porównaliśmy Ziemię do ośmiu planet znajdujących się w ekosferze, w tym do Marsa. Odkryliśmy, że planety krążące wokół gwiazd o mniejszej masie zwykle dłużej przebywają w ekosferze. Jedną z planet, do której zastosowaliśmy nasz model jest Kepler 22b, której całkowity czas pobytu w eksoferze może wynieść 4,3 do 6,1 miliarda lat. Jeszcze bardziej interesująca jest Gliese 581d, dla której obliczony przez nas całkowity czas pobytu w ekosferze wyniesie 42,4 do 54,7 miliarda lat. Na tej planecie warunki sprzyjające istnieniu życia mogą utrzymywać się 10-krotnie dłużej niż będzie będzie jeszcze istniał Układ Słoneczny - stwierdzili naukowcy. Ich zdaniem w odległości 10 lat świetlnych prawdopodobnie znajduje się przynajmniej jedna planeta podobna do Ziemi. Dla astronomów to blisko, jednak korzystając ze współczesnej technologii potrzebowalibyśmy setek tysięcy lat, by tam dotrzeć. Jeśli kiedykolwiek będziemy musieli opuścić Ziemię, to najlepszym celem naszej podróży będzie Mars. Jest on bardzo blisko i będzie znajdował się w ekosferze do końca istnienia Słońca, czyli przez kolejne 6 miliardów lat - dodali uczeni.
  9. Naukowcy z Kanady i Australii odkryli, że spadek populacji rekinów szkodzi rafom koralowym. Ludzie zabijają co roku około 100 milionów tych zwierząt. Zagraża to istnieniu rekinów, gdyż z przeprowadzonych badań wynika, że tempo, w jakim zabijamy rekiny powoduje ciągły spadek liczebności tych zwierząt. Gdy liczba rekinów zostaje zmniejszona, zmniejsza się też liczba roślinożernych ryb, które odgrywają kluczową rolę w zachowaniu zdrowia przez rafy koralowe - mówi doktor Jonathan Ruppert z University of Toronto. Szef zespołu badawczego, Mark Meekan z Australijskiego Instytutu Nauk Morskich (AIMS) zauważa, że takie wyniki są sprzeczne z intuicją. Jednak zmniejszenie liczby rekinów prowadzi do fundamentalnych zmian w całej strukturze łańcucha pokarmowego rafy koralowej. Obserwujemy rosnącą liczbę mniejszych drapieżców, takich jak lucjanowate, i redukcję liczby roślinożerców, takich jak skarusowate. Ryby te są bardzo ważne dla zachowania zdrowia przez rafy koralowe, gdyż żywią się algami, które w innym wypadku zdusiłyby młode korale powstające gdy rafa odradza się po wpływających na nią niekorzystnych zjawiskach naturalnych. Uczeni prowadzili swoje badania na rafach koralowych położonych 300 kilometrów od północno-zachodnich wybrzeży Australii, gdzie indonezyjscy rybacy od wieków polują na rekiny. Rafy te dały nam wyjątkową okazję do przeprowadzenia precyzyjnych badań dotyczących wpływu nadmiernego połowu rekinów na rafy koralowe, gdyż w tym miejscu możliwe jest oddzielenie innych czynników, takich jak np. zmiany klimatyczne. od interesującego naz zjawiska. Wygląda na to, że polowania na rekiny mają dramatyczny wpływ na ekosystem raf koralowych - dodaje Ruppert. Dobrą wiadomością jest fakt, że wcześniejsze badania ujawniły, iż wiele rekinów jest mocno przywiązanych do konkretnych raf koralowych, a to oznacza, że można chronić rafy chroniąc stosunkowo niewielkie obszary występowania rekinów.
  10. Australijscy naukowcy z Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation (CSIRO) stworzyli bardzo szczegółowy model 3D Krzywej Wieży w Pizie. Posłużyli się przy tym przenośną technologią Zebedee. W skład systemu wchodzi bujający się na sprężynie skaner laserowy (LIDAR). Dzięki specjalnemu oprogramowaniu dane są później przekształcane w trójwymiarową mapę. Ta technologia nadaje się idealnie do mapowania [obiektów] dziedzictwa kulturowego, które zazwyczaj jest bardzo czaso- i pracochłonne. Często cały zespół badawczy musi poświęcić wiele dni, a nawet tygodni, aby uzyskać stopień dokładności i szczegółowości, który my osiągamy w kilka godzin - wyjaśnia dr Jonathan Roberts. W ciągu 20 min byliśmy w stanie zeskanować Zebedee całe wnętrze budowli. Dzięki temu naukowcy stworzyli mapę struktury i składu wieży, ujawniającą m.in. szczególiki schodów i kamieniarki. W ramach Projektu Piza CSIRO współpracowało ze specjalistami ze Scuola Superiore Sant'Anna. Prof. Franci Tecchia podkreśla, że szczegółowe dane mogą się w przyszłości przydać do zrekonstruowania zabytku, np. po pożarze lub trzęsieniu ziemi. Wg niego, dysponując szczegółowymi modelami 3D najważniejszych światowych miejsc dziedzictwa kulturowego, ludzie, którzy nie są w stanie zjawić się gdzieś osobiście, będą mieli szansę lepiej poznać ich historię i architekturę. By skomercjalizować Zebedee, CSIRO nawiązało w zeszłym roku współpracę z firmą 3D Laser Mapping. W ten sposób powstało ZEB1. Produkt znalazł już zastosowanie w górnictwie oraz policji.
  11. Procesy zachodzące w oceanach należą do najważniejszych zjawisk wpływających na klimat planety. A jednym z najistotniejszych procesów jest sposób mieszania się wód oceanicznych. Jeszcze do niedawna naukowcy nie wiedzieli, jak przebiega to mieszanie się. Z tego też powodu zjawisko takie nie było szczegółowo uwzględniane w modelach klimatycznych. Teraz, po latach badań, uczeni uzupełnili naszą wiedzę. Naukowcy z University of Exeter, University of East Anglia, University of Southampton, Woods Hole Oceanographic Instiutution, British Antarctic Survey i Scottish Association for Marine Science opisali wyniki swoich prac na łamach Nature. Uczeni zbadali sposób mieszania się wody w Oceanie Południowym, wypuszczając przed laty do południowo-wschodniego Pacyfiku znaczniki, których drogę monitorowali. Badania wykazały, że niemal nie dochodzi do pionowego mieszania się wód na Pacyfiku. Gdy jednak znaczniki dotarły do Cieśniny Drake'a, które dno jest pokryte górami, doszło do gwałtownego wymieszania się wód z różnych głębokości. Dogłębne zrozumienie procesu mieszania się wód oceanicznych to podstawa zrozumienia całego systemu klimatycznego. Nasze badania wskazują, że niemal cały proces mieszania się wód Oceanu Południowego zachodzi w Cieśninie Drake'a i kilku innych miejscach występowania podmorskich łańcuchów górskich. Dzięki tym badaniom klimatolodzy zyskają dane, których im dotychczas brakowało - mówi profesor Andrew Watson z University of Exeter. Podczas mieszania się różnych warstw wody dochodzi do transportu dwutlenku węgla z powietrza w głębsze warstwy oceanu. To ten proces kontroluje tempo pochłaniania przez oceany CO2 z atmosfery. Mieszanie się oceanów wpływa też na tempo transferu ciepła zawartego w wodach w kierunku biegunów.
  12. Zakażenie pierwotniakami wywołującymi toksoplazmozę wydaje się na stałe zmieniać zachowanie myszy, które przestają się bać kotów. Nieważne, że pasożyta od dawna już w mózgu nie ma... Nie wiemy, jaki dokładnie mechanizm wchodzi w grę - opowiada Wendy Ingram z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, spekulując, że pierwotniak może uszkadzać ośrodki węchowe, przez co myszy nie są w stanie wykryć woni moczu kota. Niewykluczone też, że pasożyt bezpośrednio zmienia neurony związane z pamięcią i uczeniem albo wywołuje uszkadzającą odpowiedź gospodarza (jak w przebiegu ludzkich chorób autoimmunologicznych). Podczas eksperymentów Ingram sprawdzała, czy myszy będą unikać moczu rysia (porównywała to z reakcjami na obojętny mocz królika). Podczas gdy wcześniejsze badania pokazywały, że po zakażeniu mysi lęk przez uryną rysia zanikał na kilka tygodni, Kalifornijczycy zauważyli, że trzy najpopularniejsze szczepy Toxoplasma gondii wpływają na zachowanie gryzoni przez co najmniej 4 miesiące. Posługując się zmodyfikowanym genetycznie szczepem T. gondii, który nie tworzy cyst i przez to nie prowadzi do chronicznego zapalenia mózgu, Ingram wykazała, że efekt utrzymywał się przez 4 miesiące (nawet wtedy, gdy gryzoń całkowicie usunął pasożyta z organizmu). Obecnie Amerykanka sprawdza, jak układ odpornościowy atakuje pierwotniaka - w ten sposób powinno się udać ustalić, czy u podstaw zaobserwowanego zjawiska nie leży przypadkiem odpowiedź immunologiczna gospodarza. Idea, że ten pasożyt wie o naszych mózgach więcej niż my i że potrafi wywołać pożądaną zmianę w złożonym zachowaniu gryzonia, jest absolutnie fascynująca - podsumowuje Ingram.
  13. Amerykański sąd apelacyjny uznał, że kliknięcie "Lubię to" na Facebooku jest przejawem wolności słowa i jako takie jest chronione przez Pierwszą Poprawkę. Sąd zajął się "lajkami" w związku ze sprawą toczącą się od 2009 roku. Wówczas to sześciu pracowników Biura Szeryfa w Hampton w Virginii poparło na Facebooku jego konkurenta w nadchodzących wyborach, klikając właśnie "Lubię to". Gdy dotychczasowy szeryf wygrał wybory, zwolnił swoich przeciwników. Pracownicy przegrali w pierwszej instancji, gdyż sąd okręgowy uznał, że klikanie w "Lubię to" jest niewystarczającym sposobem wyrażania własnej opinii, by można było go uznać za zasługujący na konstytucyjną ochronę. Już wcześniej inne sądy uznawały wypowiedzi w serwisach społecznościowych za chronione Pierwszą Poprawką, ale nie zajmowały się samym klikaniem w "Lubię to". Teraz sędzia William Traxler z 4. Okręgowego Sądu Apelacyjnego stwierdził, że "lajkowanie" jest odpowiednikiem umieszczenia w swoim ogródku symbolu politycznego. Sąd Najwyższy w przeszłości uznał, że taki czyn jest chroniony Konstytucją. Zadowolenie z wyroku wyraziła Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU), która uczestniczyła w procesie. Konstytucja nie rozróżnia pomiędzy "polubieniem" kandydata na Facebooku, a wsparciem go poprzez uczestnictwo w publicznym spotkaniu - stwierdził Ben Wizner z ACLU.
  14. Światowy popyt na banany wiąże się z zanieczyszczeniem krokodyli (Crocodilia) z Ameryki Środkowej. Gdy naukowcy, których artykuł ukazał się w piśmie Environmental Toxicology and Chemistry, zbadali próbki krwi kajmanów okularowych (Caiman crocodilus), zauważyli, że intensywne wykorzystanie pestycydów na plantacjach prowadzi do zatrucia gadów na obszarach chronionych. Plantacje bananów są wielkim biznesem w Kostaryce, której eksport szacuje się na 1,8 mln ton rocznie [...]. Klimat na północnym wschodzie kraju jest idealny dla bananów. Niestety, rzeka Suerte, która przepływa przez bananowe eldorado, dociera także do Obszaru Chronionego Tortuguero - wyjaśnia Paul Grant z Stellenbosch University. W wyniku wzrostu globalnego zapotrzebowania na banany w ciągu ostatnich 20 lat wykorzystanie pestycydów w Ameryce Środkowej zwiększyło się ponad 2-krotnie. W Kostaryce, która plasuje się na 2. miejscu światowej listy intensywności stosowania pestycydów, sytuację pogarszają warunki środowiskowe i niewdrażanie uregulowań prawnych. Częste obfite deszcze mogą wymywać pestycydy z plantacji, skutkując zanieczyszczeniem [wody] i ponownym opryskiem hodowli - opowiada Grant, dodając, że bez rozwiązania kwestii prawnych niebezpieczne praktyki, takie jak spryskiwanie z powietrza w pobliżu strumieni lub mycie sprzętu w rzekach, także będą się przyczyniać do zanieczyszczenia cieków. Zespół z RPA pobrał próbki krwi 14 dorosłych kajmanów okularowych. Badano je pod kątem śladów 70 typów pestycydów. U gadów z zagłębia bananowego, czytaj dorzecza Suerte, obciążenie pestycydami było większe niż u zwierząt z bardziej odległych lokalizacji. Naukowcy wykryli w krwi 7 insektycydów, będących stałymi zanieczyszczeniami organicznymi (ang. Persistent Organic Pollutants, POPs) zakazanymi na mocy Konwencji Sztokholmskiej. Kajmany w pobliżu plantacji bananów były silniej obciążone pestycydami i cechowała je gorsza kondycja fizyczna. To sugeruje, że albo pestycydy stanową [bezpośrednie] zagrożenie dla zdrowia kajmanów, albo uszkadzają habitat i źródła pożywienia [...].
  15. DARPA rozpoczęła program Experimental Spaceplane (XS-1), którego celem jest stworzenie bezzałogowego pojazdu wielokrotnego użycia służącego do wystrzeliwania satelitów w przestrzeń kosmiczną. Chcemy wykorzystać sprawdzone technologie do zbudowania wiarygodnego, taniego systemu wynoszenia w przestrzeń kosmiczną. Systemu umożliwiającego przygotowanie startu z dnia na dzień. Już teraz mniej więcej wiemy jak powinien on wyglądać i jak działać. Szukamy obecnie najbardziej kreatywnego i praktycznego rozwiązania - mówi Jess Sponable, odpowiedzialny w DARPA za XS-1. Obecnie start satelity może kosztować setki milionów dolarów, a rozpoczęcie misji trzeba planować z wieloletnim wyprzedzeniem, gdyż starty możliwe są tylko kilka razy w roku. Twórcy programu XS-1 chcą, by powstał bezzałogowy ponaddźwiękowy pojazd wielokrotnego użytku, zdolny do startowania i lądowania na lotnisku, który nie wymagałby specjalistycznej infrastruktury i wielkiego zespołu naziemnego. Taki pojazd wynosiłby na dużą wysokość moduły, które odczepiałyby się od niego i wynosiły satelity na niską orbitę okołoziemską (LEO). Pojazd wracałby na lotnisko i mógłby być przygotowywany do kolejnego startu. Dzięki modułowej budowie - komponenty wynoszące satelity byłyby jednorazowego użytku - dobrej osłonie termicznej oraz automatycznemu systemowi startu, lotu i lądowania, satelity można by wynosić codziennie. DARPA chce zbudować pojazd zdolny do 10 startów w ciągu 10 dni i osiągnięcia co najmniej raz prędkości powyżej 10 machów. Agencja dąży do tego, by koszt wyniesienia niewielkiego ładunku zmniejszył się co najmniej 10-krotnie w porównaniu z dzisiejszymi cenami i wyniósł mniej niż 5 milionów dolarów na start.
  16. Sztuczne zęby kojarzyły się dotąd tylko z protezą, lecz wynalazek zespołu Hao-hua Chu z Narodowego Uniwersytetu Tajwanu posłuży do czegoś zupełnie innego - pomoże w monitorowaniu ilości spożywanych pokarmów oraz stanu zdrowia. Urządzenie, będące de facto przyspieszeniomierzem rozpoznającym ruch w 3 wymiarach, mocuje się na zębie za pomocą cementu stomatologicznego. Na wierzchu znajduje się żywica, która zapobiega uszkodzeniu przez enzymy śliny. Podczas testów naukowcy prosili 8 ochotników o żucie gumy, wypicie butelki wody, odkasływanie lub czytanie fragmentu artykułu. Na każdą z czynności trzeba było przeznaczyć ok. 40 s. Podkreślając, że usta to okno do naszego zdrowia, Chu wyjaśnia, że podczas wymienionych wyżej czynności zęby poruszają się w unikatowy sposób. Okazało się, że bazując wyłącznie na danych dostarczanych kablem z czujnika, system trafnie rozpoznawał rodzaj aktywności aż w 93,8% przypadków. W przyszłych prototypach ma się znajdować nadajnik Bluetooth, który będzie bezprzewodowo przekazywać dane do urządzenia przenośnego. Chu tłumaczy, że gdyby w zębie umieścić piezoelektryk i element magazynujący energię, przez jakiś czas urządzenie mogłoby się zasilać samo i nie trzeba by go wyjmować do naładowania. Dodatkowe czujniki pozwoliłyby stwierdzić nie tylko ile, ale i co ktoś zjadł.
  17. Psy z chęcią przestają z nieznanymi robotami: starają się podążać za ich wskazówkami nawet wtedy, gdy maszyna nie zachowuje się w zbyt uspołeczniony sposób. Wg Gabrielli Lakatos z Węgierskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa, PeopleBot nie przypomina człowieka, wygląda raczej jak sprzęt z siłowni z przymocowaną rękawiczką. Robot ma wysokość człowieka i dłonie z 4 palcami. Jedna z rąk wykonuje proste gesty i chwyta przedmioty. Podczas studium oceniano reakcje 41 psów. Podzielono je na 2 grupy (w zależności od typu kontaktu w tandemie człowiek-robot). W grupie aspołecznej utworzono 2 podgrupy. Pierwsza z nich najpierw obserwowała 6-min interakcję dwóch osób (właściciela i eksperymentatora), a później 6-min aspołeczną interakcję właściciela i robota. Druga podgrupa brała udział w tych samych interakcjach, ale w odwrotnej kolejności. Czworonogi z grupy społecznej także podzielono na pół. Część najpierw przyglądała się spotkaniu właściciela i naukowca, a później społecznej interakcji robota i właściciela; u reszty kolejność etapów znowu była zamieniona. Po tej części badania wszystkie psy brały udział w teście, podczas którego pojemnik z jedzeniem był wskazywany albo przez eksperymentatora, albo robota. Robot był zaprogramowany w taki sposób, by zachowywać się na ludzką modłę, np. wołać psa po imieniu, lub jak maszyna. Eksperymentator mógł się poruszać w ten sam sposób; podczas wskazywania pozwolono mu się posługiwać tylko jedną ręką. Mimo że poziom uspołecznienia robota nie wystarczył do tego, by wywołać te same reakcje co w bliskiej relacji z ludźmi, naukowcom udało się zaobserwować pozytywne kontakty zwierząt i PeopleBota. Gdy w pierwszej fazie studium zachowanie robota było społeczne, psy przebywały w jego pobliżu dłużej niż obok eksperymentatora człowieka. Podobnie miały się sprawy z czasem patrzenia na głowę. Czworonogom dość trudno było znaleźć kąski wskazywane przez robota, ale dokładniejsza analiza wykazała, że psy radziły sobie znacznie lepiej, gdy gestykulująca maszyna zachowywała się w sposób uspołeczniony. Autorzy artykułu z pisma Animal Cognition przypuszczają, że na stosunek psów do PeopleBota, a zatem i na przebieg fazy z pokazywaniem miały wpływ wcześniejsze doświadczenia (zwierzęta przyglądały się w końcu interakcji maszyny z właścicielem). Producentem PeopleBota jest firma MobileRobots. Robotyczna ręka została wykonana przez zespół z Politechniki Wrocławskiej. Jak powiedział nam Mariusz Janiak z Instytutu Informatyki, Automatyki i Robotyki PWr, etolodzy z Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa współpracowali z wrocławianami w ramach projektu LIREC.
  18. U północno-zachodnich wybrzeży Jeziora Tyberiadzkiego (Jeziora Genezaret) odkryto osadę z czasów biblijnych. Archeologowie przypuszczają, że może to być Dalmanuta, miejscowość do której udał się Jezus po cudzie rozmnożenia chleba i ryb. Odkrycia dokonał zespł Kena Darka z brytyjskiego University of Reading. Miejscowość liczy sobie ponad 2000 lat. Zdobyte dotychczas dowody wskazują, że miasto rozkwitało w starożytności. Szklane naczynie i amfora wskazują na bogactwo, a obciążniki i kamienne kotwice oraz dostęp do plaż umożliwiających lądowanie łodzi - oraz oczywiście łódź z pierwszego wieku - to przedmioty związane z połowem ryb - stwierdził Dark. Uczony odniósł się do słynnej łodzi rybackiej odkrytej w 1986 roku. Teraz wiadomo, że znaleziono ją w pobliżu miasta, w którym mógł przebywać Jezus. Pozostałości ceramiki oraz dowody archeologiczne wskazują, że miejscowość była zamieszkana przez Żydów i wyznawców politeizmu. Znajdowała się ona w odległości 150 metrów od Magdali, innej znanej starożytnej miejscowości. Naukowcy prowadzący wykopaliska znaleźli fragmenty ceramiki pochodzące z okresu od II wieku przed Chrystusem do V wieku naszej ery. Można zatem przypuszczać, że nowo odkryta miejscowość przetrwała setki lat. Odkryto też pojedyncze kostki mozaiki (tessera) oraz fragmenty kamiennych naczyń wykorzystywanych przez Żydów podczas rytualnych ablucji. Najważniejszych odkryć dokonano jednak w pobliskim współczenym mieście Migdal. Archeolodzy zauważyli tam wielką liczbę zabytków archeologicznych, którymi miejscowi ozdabiają swoje ogrody. Rozmowy z mieszkańcami ujawniły, że znaczna ich część pochodzi z miejsca wykopalisk. Są wśród nich fragmenty kolumn, w tym kapitele kolumn korynckich, i pogański ołtarz. Oczywiście pozostaje pytanie, czy archeolodzy rzeczywiście trafili na Dalmanutę. Miejscowość ta jest wspomniana tylko raz, w Ewangelii Marka (Mk 8,10). Dotychczas nie udało się powiązać jej z żadnym znanym stanowiskiem archeologicznym.
  19. W przyszłym roku Intel zamknie Fab 17 w Hudson w stanie Massachusetts. Pracę straci około 700 osób. Fabryka nie spełnia współczesnych wymagań Intela. Zakład został kupiony przez koncern w 1998 roku od firmy Digital Equipment Corporation (DEC). Przejmując go Intel na krótko wszedł na rynek układów ARM. Obecnie fabryka jest przestarzała, produkuje układy w 130-nanometrowym procesie technologicznym, powstają tam zatem mało wydajne i przynoszące niewielki zysk kości. Intel od lat inwestuje w swoje fabryki i je udoskonala, jednak Fab 17 nie ma tyle szczęścia. Firma postanowiła całkowicie z niej zrezygnować. Do końca bieżącego roku zwolnionych zostanie około 100 pracowników, a pozostałych 600 odejdzie z pracy do końca przyszłego roku. Co ciekawe Intel zapowiedział, że zakład będzie do samego końca pracował pełną parą. Firma stworzy w ten sposób zapasy kości, których po zamknięciu Fab 17 nie będzie już nigdzie produkowała. Decyzja o likwidacji Fab 17 nie będzie miała wpływu na pracę centrum badawczo-rozwojowego Intela w Hudson.
  20. Walentina Władimirowna Tierieszkowa, pierwsza kobieta, która odbyła lot po orbicie okołoziemskiej, ma dziś 76 lat. Zamiast jednak myśleć o spokojnej emeryturze, chciałaby się wybrać na swoją ulubioną planetę - Marsa. Jak sama dodaje, nie przeszkadzałoby jej, gdyby okazało się, że to podróż w jedną stronę... Chciałabym się dowiedzieć, czy było tam życie, czy nie. A jeśli było, czemu doszło do wymarcia, jaka katastrofa się tam wydarzyła? Choć życie w kolonii na Marsie nie będzie raczej należeć do łatwych, a powodzenie misji również stoi pod znakiem zapytania, Tierieszkowa twierdzi, że nie ma nic przeciwko. Jestem [na to] gotowa. Astronauci komentujący projekt Mars One podkreślają, że środowisko Czerwonej Planety jest bardziej nieprzyjazne, niż ludziom się wydaje. Tamtejsza atmosfera jest cieńsza od ziemskiej i słabiej chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym. Poza tym w czasie półrocznego lotu statek kosmiczny śmiałków byłby wystawiony na działanie potencjalnie śmiertelnych burz radiacyjnych (ang. solar radiation storm), czyli wzrostów radiacji towarzyszących wzrostowi liczby cząstek energetycznych.
  21. Grupa amerykańskich i europejskich ekspertów opublikowała pracę badawczą, w której opisują, w jaki sposób układy scalone wykorzystywane np. przez wojsko mogą zostać na etapie produkcyjnym zmienione tak, by ułatwiały szpiegowanie czy włamanie do urządzeń i systemów korzystających z tych układów. Zmiany takie, przeprowadzone na poziomie tranzystorów, byłyby niewykrywalne. To ważna praca, gdyż jako pierwsza opisuje, w jaki sposób można zaimplementować sprzętowego trojana bez wprowadzania do układu dodatkowych obwodów, tranzystorów czy innych elementów logicznych - mówi Christof Paar z Uniwersytetu Zagłębia Ruhry. Uczeni opisali w jaki sposób można zmodyfikować i osłabić generator liczb losowych w procesorach Ivy Bridge czy systemy szyfrowania w kartach chipowych, tak by nikt nie zauważył wprowadzonych zmian. Amerykański Departament Obrony już w 2005 roku wyraził zaniepokojenie możliwością istnienia hardware'owych koni trojańskich w produkowanych za granicą procesorach, z których korzystają amerykańskie siły zbrojne. Procesory często produkowane są w różnych fabrykach, ich poszczególne części są projektowane przez różne zespoły, układy są wyposażane w obudowy, pakowane i rozprowadzane przez różne firmy. To stwarza pole do nadużyć. W 2008 roku informowaliśmy o pracach naukowców z University of Illinois at Urbana-Champaign, którzy dowiedli, że wprowadzając niewielką liczbę dodatkowych elementów można szpiegować użytkownika układu scalonego. Powstało kilka prac na ten temat, a eksperci skupili się na metodach wykrywania tego typu zmodyfikowanych układów scalonych. Najnowsza praca naukowa pokazuje, że wprowadzenie sprzętowego konia trojańskiego nie wymaga dodatkowych obwodów, a manipulacji można dokonać na późniejszym etapie produkcji. Wystarczy zmienić domieszkowanie niektórych tranzystorów. Domieszkowanie to szeroko stosowana metoda celowego wprowadzania zanieczyszczeń do krzemu. Dzięki precyzyjnemu wzbogaceniu krzemu o gal, bor czy fosfor można zmienić właściwości elektryczne samego krzemu na bardziej pożądane. Teraz okazuje się, że manipulując domieszkowaniem niewielkiej liczby tranzystorów można zmienić ich sposób działania tak, by ułatwić atak na system korzystający z danego układu scalonego. Jako, że zmiany przeprowadzane są na poziomie atomowym są nie do wykrycia za pomocą tradycyjnych technik optycznych stosowanych w celu weryfikacji jakości układów scalonych. Znany ekspert ds. bezpieczeństwa Bruce Schneier stwierdził, że opisany przez Europejczyków i Amerykanów atak jest niewykrywalny za pomocą technologii testowania funkcjonalności i technik optycznych. Jego zdaniem najbardziej niebezpiecznym sposobem wykorzystania tej techniki jest osłabienie generatorów liczb losowych. Technika ta może, na przykład, zmniejszyć entropię intelowskiego generatora liczb losowych ze 128 do 32 bitów - stwierdził Schneier. Można tego dokonać bez wzbudzania żadnego alarmu ze strony wbudowanych funkcji testowych, bez zakłócania ich pracy, a układ taki przejdzie wszelkie testy na generowanie liczb losowych - dodał ekspert. To oznacza, że użytkownik takiej kości będzie miał wszelkie powody by sądzić, że generuje ona losowe 128-bitowe klucze, gdy w rzeczywistości będą to łatwe do złamania klucze 32-bitowe.
  22. Dzięki połączeniu 2 zaawansowanych technik obrazowania udało się zajrzeć w głąb nowotworu. Naukowcy mogli na bieżąco wykonywać zdjęcia rosnących guzów. Dai Fukumura i współpracownicy z Massachusetts General Hospital i Harvardzkiej Szkoły Medycznej skorzystali z dobrodziejstw mikroskopu konfokalnego z laserem wielofotonowym (ang. multiphoton laser-scanning microscopy, MPLSM) oraz tomografii optycznej z użyciem laserów strojonych. Naukowcy śledzili ruchy cząsteczek, komórek i cieczy w obrębie guzów. Byli również w stanie przyjrzeć się nieprawidłowościom w obrębie sieci naczyniowych oraz reakcjom guzów na leczenie. Pracując na modelu mysim, Amerykanie zademonstrowali, jak różnie wyglądają sieci naczyniowe różnych typów guzów: raka piersi w gruczole sutkowym, przerzutu raka piersi do mózgu oraz nowotworu w tkance ektopowej. Fukumura i inni wykonali także zdjęcia guza przed i 5 dni po podaniu leku zapobiegającego angiogenezie. Na początku października Fukumura zaprezentuje ustalenia zespołu na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Optycznego w Orlando. Wg badacza, mimo że łączone podejście byłoby na razie zbyt kosztowne w warunkach rutynowej diagnostyki, z pewnością pomoże naukowcom lepiej zrozumieć mechanizmy funkcjonowania nowotworów.
  23. Microsoft ogłosił, że posiadacze systemów Windows XP, Vista i Windows 7 będą musieli zapłacić za Windows 8.1. Posiadacze Windows 8 otrzymają nową wersję za darmo. Trafi ona do Windows Store 17 października, a do sprzedaży detalicznej - 18 października. Windows 8.1 będzie kosztował 119,99 USD, niezależnie od tego, czy pobierzemy go z sieci czy zamówimy na płycie DVD. Wersja Windows 8.1 Pro została wyceniona na 199,99 USD. Ceny te są identyczne z obecnymi cenami Windows 8 i Windows 8 Pro. Microsoft nie planuje żadnej promocji cenowej Windows 8.1. Przed rokiem Windows 8 był przez trzy miesiące oferowany w obniżonej cenie 39,99 USD. Dopiero później jego cena została zwiększona. Nie sądzę, by aktualizacja wiele znaczyła dla Microsoftu. Windows 8 był naprawdę przeznaczony dla konsumentów i osób chcących zaktualizować swój dotychczasowy system. Windows 8.1 wydaje się bardziej nakierowany na biznes - mówi Wes Miller, analityk z Directions on Microsoft. W Windows 8.1 znalazły się interesujące narzędzia dla biznesu. Jeśli zaś chodzi o użytkowników indywidualnych korzystających ze starszych wersji OS-u to, zdaniem Millera, Microsoft uważa, że osoby takie raczej zakupią nowy sprzęt z preinstalowanym Windows 8 niż sam system. W bieżącym roku powinno pojawić się więcej tabletów x86 i Microsoft ma nadzieję, że klienci raczej kupią nowy tablet niż zaktualizują swój system z Windows 7 - mówi Miller.
  24. IBM zapowiedział, że w ciągu najbliższych 5 lat przeznaczy miliard dolarów na rozwój Linuksa. Pieniądze mają wspomóc rozwój linuksowych aplikacji dla serwerów Power. Błękitny Gigant ma nadzieję, że inwestycja pozwoli na lepsze przystosowanie serwerów i mainframe'ów Power do pracy w chmurach obliczeniowych i środowiskach wymagających przetwarzania olbrzymiej ilości danych. Ponadto firma otworzy Power Systems Linux Center we francuskim Montpellier. W takich centrach, które istnieją już w Pekinie, Nowym Jorku i Austin, developerzy mają dostęp do układów Power i technologii serwerowych. Mogą tam rozwijać i testować swoje aplikacje. IBM nie sprecyzował, jak fundusze zostaną rozdysponowane. Wiadomo, że mają one ułatwić pracę nad linuksowymi aplikacjami zarówno klientom IBM-a, niezależnym developerom jak i studentom. Inwestycja ma pomóc Błękitnemu Gigantowi w zachęceniu większej liczby developerów do pracy z architekturą Power. Na rynku serwerów czy chmur obliczeniowych IBM konkuruje z HP i Dellem, firmami, które oferują głównie architekturę x86. IBM też korzysta z tej platformy, jednak bardzo zależy mu na rozwoju jego własnej architektury. Dlatego też w ubiegłym miesiącu firma otworzyła architekturę Power i będzie licencjonowała ją firmom trzecim, które chciałyby tworzyć serwery i inne urządzenia na niej bazujące. Licencje na Power wykupiły już Google, Nvidia, Mellanox i Tyan.
  25. Gdy australijscy naukowcy porównali skutki działania kodeiny i morfiny, okazało się, że ta pierwsza w mniejszym stopniu usuwa ból, a jednocześnie powoduje podobny wzrost wrażliwości na ból. W warunkach klinicznych pacjenci narzekali, że po kodeinie ich bóle głowy stały się gorsze, nie lepsze. Wykorzystania kodeiny nie reguluje się tak samo jak morfiny, a ponieważ jest ona najszerzej stosowanym silnym lekiem przeciwbólowym na świecie, pomyśleliśmy, że to najwyższy czas, aby określić jej prawdziwą skuteczność - opowiada prof. Paul Rolan z Królewskiego Szpitala w Adelajdzie. Jacinta Johnson, doktorantka z Uniwersytetu w Adelajdzie, podkreśla, że im więcej opioidowych leków się zażywa, w tym większym stopniu może się zwiększyć wrażliwość na ból, przez co nigdy nie osiąga się pożądanego efektu przeciwbólowego. Uważamy, że to szczególny problem u pacjentów z bólem głowy, którzy wydają się bardziej wrażliwi na ten efekt. Zarówno kodeina, jak i morfina są opioidami, ale kodeinę można opisać jako lek-konia trojańskiego - 10% dawki ulega zmetabolizowaniu do morfiny i to właśnie ona pomaga zwalczyć ból. [Problem polega na tym, że] nie zapewniając takiego samego efektu przeciwbólowego, kodeina zwiększa wrażliwość na ból w identycznym stopniu jak morfina - wyjaśnia Rolan. Ludzie stosujący kodeinę od czasu do czasu nie mają się czym martwić, ale u osób z przewlekłym bólem, które długo zażywają dużo tego leku, skutki mogą być opłakane. Pod koniec czerwca br. Johnson przedstawiła wyniki swoich badań na Międzynarodowym Kongresie Bólu Głowy w Bostonie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...