Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37586
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Krowie odchody, które bywają często wykorzystywane jako nawóz, zawierają zaskakująco dużo nowo zidentyfikowanych genów antybiotykooporności (AR). Pochodzą one z bakterii z przewodu pokarmowego bydła. Choć żadnych nie znaleziono dotąd w superbakteriach atakujących ludzi, naukowcy z Uniwersytetu Yale przypuszczają, że zagrożenie jest realne. Ponieważ istnieje związek między genami antybiotykooporności znajdowanymi u bakterii środowiskowych i szpitalnych, chcieliśmy sprawdzić, jakie rodzaje mikroorganizmów są uwalniane do otoczenia wraz z nawozami z łajna - podkreśla Fabienne Wichmann. Farmerzy wykorzystują surowe bądź kompostowane odchody do zasilania pewnych upraw, niewykluczony jest więc scenariusz, przy którym resztkowe bakterie pozostają na płodach rolnych, przez co one same lub ich geny przedostają się do ludzkiego ekosystemu. Amerykanie analizowali próbki odchodów krów z Connecticut. Znaleźli w nich 80 unikatowych genów lekooporności; 3/4 nie znali. Sekwencjonowanie wykazało, że były one odlegle spokrewnione z opisanymi przez naukę. Po wprowadzeniu ich do laboratoryjnego szczepu pałeczek okrężnicy (Escherichia coli) obserwowano oporność na beta-laktamy (np. penicylinę), aminoglikozydy (takie jak kanamycyna), tetracyklinę lub chloramfenikol. Różnorodność odkrytych genów jest niezwykła [...], zważywszy, że badaliśmy tylko 5 próbek kału od 4 krów - zaznacza Jo Handelsman. By określić, czy geny AR z odchodów bydła mogą trafić do ludzi (albo w wyniku kolonizacji bakteriami, w których występują, albo przez transfer horyzontalny), zakończyliśmy pierwsze studium z całej serii. Od stodoły trzeba będzie przejść do gleby i pokarmów i skończyć w klinice. « powrót do artykułu
  2. W Japonii stworzono lampę, która emituje wysokoenergetyczne światło ultrafioletowe, którego długość fali wynosi 140-220 nanometrów. To pierwsze takie urządzenie wyprodukowane przez człowieka. Fale o wspomnianej długości rozprzestrzeniają się w próżni. W obecności tlenu dochodzi do błyskawicznej absorpcji takich fal. Cecha ta czyni nową lampę niezwykle przydatną w medycynie i przemyśle półprzewodnikowym. Gdy wspomniane fale trafią na molekuły zawierające tlen powstają wysoce reaktywne wolne rodniki, które niszczą mikroorganizmy znajdujące się na powierzchni. Obecnie wykorzystywane lampy UV są duże, nieporęczne i drogie. Zużywają dużo energii, nagrzewają się, zawierają toksyczne gazy i charakteryzują się krótkim czasem pracy. Lampa opracowana przez Japończyków nie ma tych wad. Wykorzystano w niej bowiem luminofor w stanie stałym zbudowany ze związku KMgF3, który jest łatwy w produkcji, nie wymaga użycia toksycznych gazów ani metali ziem rzadkich. „Nasza lampa to obiecujące źródło światła. Pracuje dłużej, jest mniejsza, bardziej stabilna i nie nagrzewa się. Może być wspaniałą alternatywą dla lamp rtęciowych, ekscymerowych i deuterowych” - mówi Shingo Ono z Instytutu Technologicznego w Nagoi. Jednym z wyzwań stojących przed konstruktorami nowej lampy było opracowanie bezpiecznej metody produkcji luminoforu zawierającego stężone toksyczne fluorki. Naukowcy zwiększyli bezpieczeństwo procesu produkcyjnego poprzez nakładanie cienkich warstw związków chemicznych na powierzchnie wzbudzone światłem lasera.
  3. Analiza informacji przekazywanych przez ostatnich 35 lat przez mieszkańców zachodnich części USA i Kanady wykazała, że w odpowiedzi na ocieplający się klimat ptaki albo migrują na północ, albo zmieniają siedliska na takie położone wyżej nad poziomem morza. Nie zauważono natomiast, by któryś gatunek jednocześnie wyemigrował na północ i na wyżej położone tereny. David King z University of Massachusetts oraz Sonya Auer z University of Glasgow uważają, że przeanalizowane przez nich dane wskazują, iż podczas dotychczasowych badań niedoceniano skali odpowiedzi przyrody na zmiany klimatu. Badano bowiem tylko jeden z czynników, nie dostrzegano drugiego, zatem uznawano, że część gatunków nie reaguje na zmieniający się klimat. King i Auer analizowali dane dostarczone przez tysiące wolontariuszy biorących udział w projekcie North American Breeding Bird Survey. Analizą objęto 40 gatunków ptaków oraz lata 1977-1981 oraz 2006-2012. Taka 25-letnia przerwa jest wystarczająca, by zaobserwować wpływ zmian klimatycznych na rozmieszczenie gatunku. Okazało się, że przeciętnie gatunki przemieściły się w tym czasie o 35 kilometrów na północ lub o 66 metrów wyżej nad poziom morza. Uczeni odkryli też, że „ogólnie rzecz biorąc gatunki, w których jednorazowo lęgnie się mniej młodych raczej przemieszczają się na północ, te, w których lęgi są większe zmieniają wysokość nad poziomem morza”. Dobrym wskaźnikiem jest też dieta. Te ptaki, które są bardziej elastyczne pod względem diety przemieszczają się mniej niż gatunki mające niewielki wybór pokarmu. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z niemieckiej firmy Biozoon koordynują prace nad drukowanymi w 3D żelowymi pokarmami dla starszych osób. Projekt Performance został sfinansowany przez Komisję Europejską (wartość grantu to 3 mln euro). Biorą w nim udział akademicy i małe-średnie przedsiębiorstwa z 5 krajów: Holandii, Włoch, Danii, Austrii i Niemiec. Wydruki, wśród których znajdują się zarówno szparagi, jak i pieczeń jagnięca czy brokuły, mają zapewnić seniorom dostęp do apetycznych i odżywczych posiłków. Autorami techniki smoothfood są kucharze Markus Biedermann i Herbert Thill. Wykorzystuje się w niej usztywniacze wytwarzane przez Biozoon. W 2010 r. ukazała się książka Biedermanna, Thilla i terapeutki mowy Sandry Furer-Fawer pt. Smoothfood. Z umieszczonego w niej biogramu dowiadujemy się, że Biedermann jest nie tylko kucharzem, który przez wiele lat pracował w domach spokojnej starości, ale i dyplomowanym gerontologiem. Drukowane pokarmy to, wg twórców, szansa na kultywowanie jedzenia nawet w starszym wieku oraz świetne rozwiązanie dla osób z dysfagią lub innymi zaburzeniami/chorobami utrudniającymi przełykanie. Spersonalizowane informacje nt. tekstury, tj. stopnia zmiękczenia pokarmu, wielkości porcji i zawartości składników odżywczych są zapisywane np. na handheldach i przesyłane do bezpiecznych baz danych lokalnych producentów żywności. Na talerzu jest drukowany kod QR, który zawiera informacje o tym, kto jest klientem, gdzie mieszka i jakie są jego preferencje (smakowe i dot. konsystencji). Posiłek jest zamrażany, a po dotarciu na miejsce należy go tylko odpakować i po włożeniu do specjalnego pudełka odgrzać w mikrofalówce. Jak wyjaśnia współzałożyciel Biozoona Mathias Kueck, żelowe pokarmy wyglądają i smakują jak oryginał, ale łatwo rozpuszczają się w ustach. Surowe, ugotowane na parze, świeże bądź mrożone składniki są krojone, miksowane, gniecione lub ubijane, a później nadaje im się odpowiedni kształt. « powrót do artykułu
  5. Wymieranie raf koralowych, które giną wskutek zanieczyszczenia środowiska, zmian klimatycznych i nadmiernego połowu ryb, zagraża egzystencji milionów ludzi. Do takich wniosków doszła doktor Alice Rogers z University of Queensland, która wraz z zespołem badała wpływ zanikania raf koralowych na życie mieszkańców Karaibów. Badaliśmy rafy na Karaibach, gdzie wiele osób żyje z połowów ryb na rafach. Zapewnia im to wyżywienie oraz zarobek. Odkryliśmy, że pogarszający się stan raf może prowadzić do znaczącego zmniejszenia się połowów, co negatywnie wpłynie na jakość życia tych ludzi - mówi uczona. Badania prowadzono w Exuma Cays Land oraz Sea Park na Bahamach. To jedne z najlepiej chronionych obszarów na Karaibach. Australijscy naukowcy badali zarówno liczebność samych ryb jak i liczbę gatunków. Rafy koralowe to niezwykle złożony habitat, pełen kryjówek dla licznych organizmów. Gdy korale umierają, rafa staje się bardziej płaska i mniej złożona, co zmienia interakcje pomiędzy organizmami i wypływa na populację ryb. Badaliśmy obszary chronione, by zrozumieć, jak wygląda rafa, na której nie odławia się ryb. Na tej podstawie stworzyliśmy narzędzie, pozwalające nam badać wpływ rybołówstwa na rafę - stwierdziła Rogers. Zdaniem naukowców, gdy rafa całkowicie umrze dochodzi na niej do trzykrotnego zmniejszenia się liczby dużych ryb. To oznacza kolosalne zmiany dla ludzi, którzy z tej rafy żyją. Rozkwitająca, złożona rafa zapewnia schronienie wielu małym rybom i innym organizmom, którymi żywią się duże ryby. Te z kolei są łapane przez ludzi, zapewniając im pożywienie i dochód. Gdy rafa umrze, spada populacja niewielkich ryb, a wraz z nią populacja dużych, będących podstawą ekonomii miejscowej ludności. Profesor Peter Mumby, który również brał udział w badaniach, podkreśla, że ludzie mogą zapobiec wymieraniu raf. Krokami, które można szybko i łatwo podjąć jest rezygnacja z połowu ryb skarusowatych, gdyż chronią one rafy przed zarastaniem algami oraz zredukowanie ilości nawozów sztucznych trafiających do oceanów. « powrót do artykułu
  6. Próba zmniejszenia przez władze populacji jeleni na japońskiej wyspie Itsukushima oznacza w praktyce zagłodzenie. Latami ssaki całkowicie polegały na jedzeniu dostarczanym przez turystów. Jakiś czas temu wprowadzono jednak całkowity zakaz dokarmiania. Po drugiej wojnie światowej liczebność czczonych jeleni mocno spadła, ludzie wywabiali je więc z dziczy i karmili. Z czasem zwierzęta stały się atrakcją turystyczną. Turyści tłumnie przybywali na wyspę i kupowali karmę na specjalnych stoiskach. Jak na ironię ludzi pouczano, że jako nadal dzikie zwierzęta jelenie mogą być groźne: przestrzegano przed drażnieniem i zbytnim zbliżaniem się. Blogerom zdarzało się też opisywać niebezpieczne sytuacje z ich udziałem. Kiedy populacja jeleni bardzo się rozrosła, zwierzęta wędrowały po mieście w poszukiwaniu jedzenia, tamowały ruch, ginęły w wypadkach, niszczyły leśną florę i zanieczyszczały wszystko swoimi odchodami. Aby kontrolować populację, w 2008 r. władze miasta Hatsukaichi przegłosowały całkowity zakaz dokarmiania. Okazało się jednak, że zwierzęta tak długo funkcjonowały w udomowionym stanie, że nie umiały się już same o siebie zatroszczyć. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że w lesie pozostało niewiele roślin do jedzenia. Jeleniom, które przestawiły się głównie na odpadki, zdarza się niekiedy jadać kamyki czy plastikowe torby, o podskubywaniu plecaków czy ubrań przyjezdnych nie wspominając. Choć większość turystów nadal emocjonuje się karmieniem jeleni, a działacze walczący o prawa zwierząt podrzucają im paszę, w ostatecznym rozrachunku niewiele się zmienia. Zwierzęta nadal są głodne... Organizacje z całej Japonii zbierały podpisy pod petycjami, ale władze Hatsukaichi pozostały nieugięte. Urzędnicy nadal wierzą w powolny powrót do naturalnego stanu. Jak widać na tym filmie, już w 2006 r. jelenie jadły wszystko, nawet gazety. « powrót do artykułu
  7. Palcohol to alkohol w proszku do różnych dań czy sporządzania napojów. Jego pomysłodawcą jest Mark Phillips - miłośnik aktywnego odpoczynku, któremu nie chciało się nosić ciężkich butelek z trunkami. Gdy po przeszukaniu towarów dostępnych na rynku okazało się, że nie da się kupić alkoholu w proszku, Phillips nawiązał współpracę z naukowcami z całego świata. Po latach badań i eksperymentów udało się wreszcie uzyskać Palcohol. Marka należy do firmy Lipsmark. Z relacji prasowej wynika, że proces patentowy nadal trwa, ale produkt został już pozytywnie zaopiniowany przez Alcohol and Tobacco Tax and Trade Bureau (TTB). Jedna saszetka (o wadze 1 uncji, czyli 1,8 dag) zawiera 10-12% alkoholu i swobodnie zmieści się w kieszeni. By uzyskać napój, wystarczy zmieszać proszek z 5 uncjami (ok. 148 ml) wody. Na opakowaniu widnieje skład każdej z 6 wersji (wszystkie są bezglutenowe). W koktajlach występują naturalne dodatki smakowe i sukraloza. Jeśli chodzi o kaloryczność, wiele zależy od płynu, jakim rozrobi się proszek (do V i R można dodać nie tylko wodę, ale i colę czy sok pomarańczowy; pomijając etap mieszania z wodą, od razu uzyskuje się koktajl). Sam proszek jest jednak źródłem 80 kal. Opcje standardowe to wódka (V) i rum ®. V powstaje w wyniku 4-krotnej destylacji wódki, a R z wybornego portorykańskiego rumu. Amatorom koktajli mają być proponowane cosmopolitan, mojito, powderita, która smakuje jak margarita, lub lemon drop. Palcohol to alkohol, tyle że w proszku, będzie więc sprzedawany w sklepach, które uzyskały koncesję. Firma sądzi, że sprzedaż rozpocznie się jesienią. Wcześniej nie będzie można skorzystać z darmowych próbek. Ponieważ palcohol jest nowym produktem, jego potencjał kulinarny trzeba dopiero rozpoznać. Amerykanie eksperymentowali m.in. z dodawaniem powderity do guacamole czy cosmopolitana do sałatki. « powrót do artykułu
  8. Firma Xplore Technologies produkuje tablety, których cena sięga 5600 USD. Tyle za takie urządzenia jest skłonne zapłacić wojsko oraz wiele przedsiębiorstw. Urządzenia z linii DMSR wytrzymują upadek z wysokości 1,2 metra na beton oraz z ponad 2 metrów na drewniane podłoże, mogą być przez 30 minut zanurzone w wodzie i pracują w temperaturach od -34 do 60 stopni Celsjusza. Przetestowano je zgodnie z używanym przez amerykańskie siły zbrojne standardem MIL-STD-810G. Tablety korzystają z systemu Windows, procesorów Core i5 oraz Core i7 z rdzeniami Haswell oraz dysków SSD o pojemności do 480 gigabajtów. Wyposażono je w 10,4-calowy wodoodporny wyświetlacz dotykowy o rozdzielczości 1024x768 pikseli. Dzięki 10-ogniwowym bateriom mogą pracować przez 8,5 godziny. Ceną za wytrzymałość i wydajność jest jednak waga sięgająca 2,4 kilograma. Tablety wyposażono też w dwa porty USB 3.0, wejścia RJ-45 oraz microSD, Wi-Fi 802.11ac, HDMIo raz VGA. Model DMSR M2 korzysta też z portu Common Access Card zatwierdzonego do użytku wojskowego oraz uzyskał licencję na wykorzystywanie go na pierwszej linii walk oraz w samolotach bojowych. Tablety Xplore Technologies były wykorzystywane m.in. podczas akcji ratowniczej w Fukushimie, chętnie korzystają z nich firmy zajmujące się wydobyciem ropy naftowej i gazu ziemnego. « powrót do artykułu
  9. Jak tanio uzyskać grafen? W kuchennym blenderze! Irlandzko-brytyjski zespół wsypał zmielony grafit, dodał wody i płynu do mycia naczyń, a następnie zmiksował wszystko na wysokich obrotach. Jonathan Coleman z Trinity College Dublin i inni przetestowali wiele mikserów laboratoryjnych oraz blenderów kuchennych. Zademonstrowali, że siła ścinająca generowana przez obracający się element wystarczy, by oddzielić warstwy grafenu z płatków grafitu, nie uszkadzając przy tym dwuwymiarowej struktury materiału. Spektroskopie fotoelektronów rentgenowskich (ang. X-ray photoelectron spectroscopy, XPS) oraz Ramanowska (ang. Raman spectroscopy) wykazały, że złuszczone płatki były nieutlenione i wolne od defektów w płaszczyźnie podstawowej. Dzięki prostemu modelowi naukowcy udowodnili, że oddzielanie zachodzi, kiedy miejscowy współczynnik ścinania przekracza 104 s−1. Choć przepis wydaje się prosty, raczej nie uda się go powtórzyć na własną rękę, bo wymagana ilość płynu do mycia naczyń zależy od wielu czynników, poza tym trzeba rozdzielić uzyskany roztwór. By przeskalować proces do warunków przemysłowych, akademicy nawiązali współpracę z brytyjską firmą Thomas Swan. Celem jest zbudowanie pilotażowej fabryki, w której do końca roku można by uzyskiwać kilogram grafenu dziennie. Autorzy artykułu z pisma Nature Materials podkreślają, że metodę da się zastosować do złuszczania BN, MoS2 i całej gamy innych warstwowych kryształów. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy rozwiązali zagadkę kwaczących dźwięków, które można usłyszeć przede wszystkim w czasie południowej zimy na Oceanie Antarktycznym. Ich źródłem okazały się walenie Balaenoptera bonaerensis. Kwakanie zastanawiało biologów i nie tylko ich od lat 60. XX w. Dźwięki zostały wykryte przez operatorów sonarów z okrętów podwodnych typu Oberon. Mają one częstotliwość 50-300 Hz i trwają od 1,6 do 3,1 s. Przypisywano je tak różnym obiektom, jak ryby czy łodzie. Trudno było znaleźć źródło sygnału. Z biegiem czasu pojawiały się różne sugestie, ale dotąd nikt nie był w stanie wykazać, że to [właśnie] ten gatunek wytwarza dźwięk - podkreśla Denise Risch z Northeast Fisheries Science Center Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA). W zeszłym roku do 2 B. bonaerensis przymocowano urządzenia nagrywające i wykazano, że dźwięk wytwarzało zwierzę noszące tag albo znajdujący się tuż obok przedstawiciel tego samego gatunku. Na razie naukowcy nie wiedzą, w jakich okolicznościach walenie wydają opisywane dźwięki, ale wokalizacje, które nagrano, pojawiały się w pobliżu powierzchni, nim ssaki zanurkowały po pokarm. Biolodzy cieszą się, że ustalenia pozwolą lepiej poznać słabo zbadane B. bonaerensis. Zidentyfikowanie zawołań umożliwi pasywny monitoring akustyczny. Pozwoli nam to opisać czasowanie migracji - moment przybycia i opuszczenia wód Antarktyki, relatywną liczebność w poszczególnych rejonach oraz wzorce przemieszczania się między nimi. Zespół zamierza analizować dane z PALAOA, stałej stacji nagrywania Instytutu Alfreda Wegenera, która już od kilku lat zapisuje dźwięki z Oceanu Południowego.
  11. Amerykański NIST (Narodowy Instytut Standardów i Technologii) usunął z listy rekomendacji generator liczb pseudolosowych Dual_EC_DRGB (Dual Elliptic Curve Deterministic Random Bit Generator). To domyślny generator używany w popularnym narzędziu BSAFE. W grudniu ubiegłego roku wyszło na jaw, że w Dual_EC_DRGB znajdują się tylne drzwi pozwalające NSA na przechwytywanie danych zabezpieczanych za pomocą tego narzędzia. Generator został zresztą stworzony przez NSA, która zapłaciła poważanej firmie RSA za jego wykorzystywanie. Kwestią sporną pozostaje, czy RSA wiedziała o tym, iż narzędzie zostało celowo osłabione przez NSA. Generator zyskał też aprobatę NIST. Produkty, które nie zostały zatwierdzone przez tę instytucję nie mogą być używane przez administrację USA. NIST cieszy się tak dużym poważaniem, że zatwierdzone przezeń oprogramowanie zabezpieczające staje się standardem. Gdy tylko wyszyło na jaw, że NSA ma możliwość podsłuchiwania Dual_EC_DRGB NIST wydał zalecenie, by go nie używać. Jednak dopiero teraz algorytm ten został oficjalnie usunięty z listy zalecanych narzędzi. „Po zebraniu komentarzy i opinii Narodowy Instytut Standardów i Technologii usuną algorytm kryptograficzny z listy swoich zaleceń. Przed podjęciem takiej decyzji NIST publicznie zasięgnął opinii dotyczących poprawionego dokumentu Recommendation for Random Number Generation Using Deterministic Random Bit Generators” - czytamy w oświadczeniu NIST. Organizacja poinformowała również, że pracuje nad takimi zmianami swoich procedur weryfikacji standardów kryptograficznych, by w przyszłości uniknąć sytuacji, w której celowo osłabiony algorytm uzyska akceptację. « powrót do artykułu
  12. Paweł Durow, założyciel największego rosyjskiego serwisu społecznościowego VKontakte, został usunięty ze stanowiska dyrektora wykonawczego i wyjechał z kraju. Durow poinformował, że czuł się zagrożony przez Kreml. Po wyrzuceniu Durowa serwis znajduje się pod kontrolą dwóch oligarchów blisko związanych z prezydentem Putinem. Durow został wyrzucony, gdyż odmówił udostępnienia rosyjskim służbom danych użytkowników swojego serwisu. Jego zdaniem zakończyła się trwająca siedem lat epoka względnej swobody działania serwisów społecznościowych w Rosji. Mężczyzna już wcześniej wchodził w spory z Kremlem. Od dłuższego czasu naciskano go, by cenzurował swój serwis. Teraz VKontakte, z którego korzysta 143 miliony osób, w tym 88 milionów z Rosji, znajduje się praktycznie pod państwową kontrolą. VKontakte jest teraz własnością Uliszera Usmanowa, najbogatszego człowieka w Rosji, oraz Igora Seczina, prezesa Rosnieftu i jednego z najbliższych doradców Putina. « powrót do artykułu
  13. Jak twórczo zareklamować gorzelnię? Zamiast wprost zachwalać trunek, w tym przypadku whisky, warto umieścić w nim coś, co i tak skieruje uwagę potencjalnego klienta na ciecz: pierwsze na świecie kostki lodu z drukarki, a właściwie spod dłuta 3D. Kampania 3D on the Rocks to efekt współpracy agencji TBWAHakuhodo z japońską firmą Suntory. Ludzie mogli zgłaszać swoje pomysły na wzory kostek. Później kilka wybrano i wyrzeźbiono, a ich autorów zaproszono do degustacji w pewnym tokijskim barze (wśród zwycięskich efemerycznych wzorów znajdowały się Statua Wolności, Dawid Michała Anioła, żarłacz biały czy astronauta). « powrót do artykułu
  14. Uderzenie meteorytu może zniszczyć życie i doprowadzić do nagłej zmiany składu dominujących rodzajów i/lub gatunków. Może też jednak zachować lokalną faunę czy florę z momentu katastrofy. Ostatnio naukowcy badali np. materiał roślinny, który uległ enkaspulacji w impaktytach szklistych, uformowanych wskutek uderzenia 7 bolidów w lessopodobne osady Argentyny w okresie od miocenu po holocen (9,2 mln-6 tys. lat temu). Enkapsulacja utrwaliła nie tylko makrobudowę, np. wiązki przewodzące czy fitolity, ale i struktury z poziomu komórkowego. W najlepiej zachowanych próbkach naukowcy znaleźli również związki organiczne. O ile fosylizacja zachodzi zwykle w długim czasie, gdy minerały wolno zastępują materiały organiczne, a skała otaczająca kamienieje pod wpływem ciśnienia, proces udokumentowany na łamach pisma Geology przebiega od razu. Zachowanie morfologicznych i chemicznych biosygnatur daje wgląd w ekologię środowisk z ubogim zapisem kopalnym. Zespół prof. Paula Schultza z Brown University przekonuje, że na tej podstawie można by m.in. próbować identyfikować znaki potencjalnego wczesnego życia na prehistorycznym Marsie. Kolizja meteorytu z kontynentalną powierzchnią globu prowadziła do wyrzucania strug stopu (w powietrzu dochodziło do jego krzepnięcia). Wg specjalistów, uwięzione w środku rośliny bardzo przypominają trawę pampasową, która do dziś rośnie w tym regionie. Okazuje się, że skład materiału roślinnego jest bardzo podobny do składu samych ciał szklistych. Doszło do błyskawicznego transferu, prawdopodobnie na skutek [...] wysokiej temperatury i wygotowania materiału roślinnego, który został zastąpiony szkłem - wyjaśnia Schultz. Naukowcy przeprowadzili eksperymenty laboratoryjne, podczas których chcieli utrwalić trawy z argentyńskiej pampy podobnie jak podczas uderzenia meteorytu. Próbki roślin mieszali ze sproszkowanymi impaktytami i podgrzewali całość w różnych temperaturach przez 10, 60 i 300 sekund. Kiedy temperatura w piecu nie przekraczała 1500 stopni Celsjusza, trawa ulegała zwęgleniu. Powyżej 1500 st. liście ulegały zakonserwowaniu i przypominały naturalne egzemplarze z Ameryki Południowej. Jak podkreśla Schultz, bąble, które tworzyły się na krawędzi materiału roślinnego, kiedy woda zmieniała się w parę, tworzyły warstwę ochraniającą wnętrze. Analizą związków organicznych z odzyskanych traw zajmowali się Simon Clemett i Kathie Thomas-Keprta z Centrum Lotów Kosmicznych im. Lyndona B. Johnsona. Wykryli oni m.in. wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne oraz tlenki metali (te ostatnie miały powstać w wyniku rozkładu prowadzonego przez bakterie). W przyszłości naukowcy chcą sprawdzić, czy podczas kolizji meteorytu mogą się zachować także mikroorganizmy. Kolejnym krokiem ma być pobranie próbek z Marsa. Na powierzchni Czerwonej Planety występuje ten sam materiał [less], a krater Gale jest tego dobrym przykładem. Schultz uważa, że to całkiem prawdopodobne, by kolizje kosmiczne zakonserwowały materiał genetyczny, przy czym naukowiec obstawia raczej trwalszy RNA. To nadal ważne [otwarte] pytanie... ale kiedy spojrzy się na to, co się zachowało, zobaczymy pewne dość wrażliwe związki. « powrót do artykułu
  15. Rosyjska grupa WZOR, znana z wczesnego ujawniania wiarygodnych danych na temat produktów Microsoftu poinformowała o kolejnej aktualizacji Windows 8, systemie Windows 9 i nowym systemie z Redmond. WZOR twierdzi, że jesienią bieżącego roku Microsoft może opublikować kolejną dużą aktualizację. Przed dwoma tygodniami pojawiała się Windows 8.1 Update, w której najważniejszą zmianą jest zintegrowanie pulpitów dla urządzeń z wyświetlaczem tradycyjnym oraz dotykowym. W kolejnej aktualizacji, która może zostać nazwana Windows 8.1 Update 2 lub Windows 8.2, integracja ma pójść jeszcze dalej. Tradycyjne menu Start ma na stałe zagościć w interfejsie Metro. Nowe menu trafi też do Windows 9. WZOR nie wyklucza, że kolejny OS Microsoftu będzie udostępniany bezpłatnie, jednak informacje na ten temat są bardzo niejednoznaczne. Koncern z Redmond pracuje też podobno nad Widnows Cloud, systemem operacyjnym działającym w chmurze. Oprogramowanie klienckie Windows Cloud ma być podobno udostępniane bezpłatnie do pobrania, natomiast korzystanie z dodatkowych funkcji będzie wymagało wykupienia subskrypcji. Ze wszystkich funkcji Windows Cloud będzie można korzystać tylko po podłączeniu się do internetu. W trybie offline funkcje tego systemu będą przypominały funkcjonalność Windows Starter, budżetowego systemu z Microsoftu. WZOR zastrzega, że powyższe informacje są niepotwierdzone i dość niejasne. Ostatnio trudniej jest o wycieki z Redmond. Przed miesiącem aresztowano inżyniera Microsoftu, który nielegalnie udostępniał firmowe oprogramowanie. Firma Nadelli zaostrzyła wówczas procedury bezpieczeństwa, stąd trudności ze zdobyciem przez WZOR bardziej wiarygodnych informacji. « powrót do artykułu
  16. Microsoft poinformował, że w ciągu kilku najbliższych dni oficjalnie zakończy proces przejmowania wydziału produkcji telefonów firmy Nokia. Transakcja zostanie zakończona w piątek, 25 kwietnia, kiedy to oficjalnie powitamy Nokia Devices and Services w rodzinie Microsoftu - stwierdził Brad Smith, główny prawnik koncernu z Redmond. O wykupieniu przez Microsoft części Nokii dowiedzieliśmy się 2 września ubiegłego roku. Ogłoszono wówczas, że cena sprzedaży wynosi 5 miliardów USD za Nokia Devices & Services plus 2,2 miliarda USD za licencje na patenty fińskiej firmy. Po zakończeniu transakcji dotychczasowy wydział Nokii zostanie prawdopodobnie przemianowany na Microsoft Mobile Oy [„oy” to fiński odpowiednik polskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością – red.] i będzie spółką-córką Microsoftu. Siedzibą firmy zatrudniającej około 30 000 osób pozostanie fińskie Espoo, a na jej czele stanie Steve Elop, do niedawna prezes Nokii. Brad Smith poinformował też, że w ostatniej chwili doszło do zmiany niektórych warunków umowy. Wiadomo, że 21 osób zatrudnionych przez Nokię w Chinach stanie się pracownikami Microsoftu, zrezygnowano z planów przeniesienia południowokoreańskiej fabryki Nokii do Microsoftu. Jednym z ostatnich krajów, które wydały zgodę na transakcję były Chiny. « powrót do artykułu
  17. Ethan Kruse i Eric Agol z University of Washington poinformowali na łamach Science o odkryciu pierwszego znanego układu podwójnego, który sam dla siebie jest soczewką grawitacyjną. To potwierdzenie teorii mówiącej o możliwym istnieniu takich układów. Soczewkowanie grawitacyjne to zjawisko często wykorzystywane przez astronomię. Bez niego nie moglibyśmy zauważyć wielu znajdujących się daleko gwiazd. Do soczewkowania dochodzi, gdy masywne ciało niebieskie zakrzywia i skupia światło znajdującej się poza nim gwiazdy. Z naszego punktu widzenia gwiazda taka świeci mocniej, dzięki czemu możemy ją dostrzec. Naukowcy sądzą, że niemal połowa widocznych gwiazd to obiekty znajdujące się w układach wielokrotnych, często podwójnych. Jeśli orbity gwiazd w takim systemie znajdują się względem Ziemi w odpowiedniej płaszczyźnie, to obserwujemy periodyczne przesłanianie się gwiazd nawzajem, co skutkuje osłabieniem światła gwiazdy znajdującej się dalej od nas, tej zasłoniętej. Jednak uczeni spekulowali, że w niektórych układach podwójnych może dochodzić do soczewkowania, dzięki czemu światło gwiazdy dalszej jest zakrzywiane przez gwiazdę ją przesłaniającą i gwiazda przesłaniania wydaje się świecić mocnej. Zjawisko takie miałoby zachodzić w układach, w których jednak gwiazda jest podobna do Słońca, a druga jest białym karłem, czyli niewielkim obiektem o olbrzymiej masie. Wówczas, gdy biały karzeł będzie przechodził na tle swojego towarzysza, dojdzie do soczewkowania grawitacyjnego. Kruse i Agol zaobserwowali właśnie takie zjawisko. Naukowcy przyglądali się gwieździe KOI 3278. Wcześniej zauważono, że czasami gwiazda ta „przygasa”. Astronomowie sądzili, że dzieje się tak, gdyż na jej tle przechodzi planeta. Zamiast niej odkryli jednak drugą gwiazdę. Badania ujawniły, że gwiazdy obiegają się co 88 dni. Gdy gwiazda podobna do Słońca znajduje się pomiędzy Ziemią a swoim towarzyszem, biały karzeł „przygasa” jak ma to miejsce w większości układów podwójnych. Jednak gdy to biały karzeł jest bliżej Ziemi obserwowana jasność jego większego towarzysza zwiększa się o 0,1%. Zjawisko takie trwa 5 godzin. « powrót do artykułu
  18. Z okazji Świąt Wielkanocnych zapraszamy do naszego kolejnego konkursu. Oto trzy pytania, na które odpowiedzi możecie znaleźć w KopalniWiedzy. 1. Jak nazywa się białko z powierzchni komórki jajowej, które rozpoznaje białko Izumo z powierzchni plemnika? 2. Jakie nazwisko wygrawerowano na zegarku znajdującym się wewnątrz odnalezionego niedawno jajka Faberge? 3. Czyim pomysłem był kurczakozaur? Zwycięzca otrzyma jedną z książek: 1. Ulrich Schnabel "Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia", Wydawnictwo Muza, 2014 r. 2. John Aberth "Spektakle masowej śmierci. Plagi, zarazy, epidemie", Świat Książki, 2012 r. 3. Andrzej Zieliński "Oskarżony Jan Długosz", Świat Książki, 2011 r. Odpowiedzi prosimy przysyłać na adres konkursy@kopalniawiedzy.pl do 23.04.2014 do godziny 18.00. Regulamin konkursu: 1. Konkurs organizowany jest przez serwis KopalniaWiedzy.pl. 2. W konkursie może brać udział każdy chętny z wyjątkiem właścicieli i pracowników serwisu KopalniaWiedzy.pl. 3. Odpowiedzi na pytania konkursowe mogą być udzielane tylko za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres konkursy@kopalniawiedzy.pl. 4. Uwzględnione zostaną tylko odpowiedzi podpisane imieniem i nazwiskiem. 5. Zwycięzca konkursu zostanie wyłoniony drogą losowania spośród osób, które prawidłowo odpowiedziały na pytania konkursowe. 6. Wyniki konkursu oraz nazwisko zwycięzcy zostaną podane do wiadomości publicznej na witrynie KopalniaWiedzy.pl. 7. Nagroda zostanie wysłana do zwycięzcy w ciągu 7 dni od podania wyników konkursu. 8. Udział w konkursie oznacza akceptację regulaminu. « powrót do artykułu
  19. Wesołych Świąt Wielkanocnych: smacznego jajka (i nie tylko), pogody na dyngusa i odpoczynku życzą Kopalniowicze. « powrót do artykułu
  20. Pomimo popularności, jaką cieszy się bitcoin, wciąż nie wiemy, kto jest twórcą tej waluty. Niedawno pojawiły się twierdzenia, jakoby jego autorem był Dorian S. Nakamoto, jednak sam zainteresowany temu zaprzecza. Zdaniem autorów pewnej analizy lingwistycznej, Nakamoto mówi prawdę. Doktor Jack Grieve, wykładowca lingwistyki śledczej na brytyjskim Aston University wraz ze swoimi 40 magistrantami przeprowadził badania pewnej poważanej pracy naukowej na temat bitcoinów. Porównywali oni język tej pracy z pismami 11 osób, które są najczęściej wymieniane jako twórcy bitcoina. Te osoby to Dorian S. Nakamoto, Vili Lehdonvirta, Michael Clear, Shinichi Mochizuki, Gavin Andersen, Nick Szabo, Jed McCaleb, Dustin D. Trammel, Hal Finney, Wei Dai i Neal King. Z analizy wynika, że autorem pracy naukowej, a zatem najbardziej prawdopodobnym twórcą bitcoina jest Nick Szabo. Liczba podobieństw językowych pomiędzy pracami opublikowanymi przez Szabo a pracą o bitcoinach jest niesamowita. Żadna z pozostałych analizowanych osób nie posługuje się tak podobnym językiem. Jesteśmy przekonani, że spośród wszystkich analizowanych przez nas osób to właśnie Nick Szabo jest głównym autorem wspomnianej pracy naukowej, chociaż nie możemy wykluczyć, że inni też brali udział w jej powstaniu - mówi Grieve. Na poparcie swoich twierdzeń mamy też inne mocne argumenty. Nick Szabo jest ekspertem w dziedzinie prawa, finansów, kryptografii i informatyki. Stworzył 'bit gold', który poprzedzał bitcoina i wiemy, że w 2008 roku szukał współpracowników do jakiegoś projektu [bitcoin ujrzał światło dzienne w 2009 roku – red]. Czy Nick Szabo stworzył bitcoina? Tego nie jesteśmy pewni, ale sądzimy, że z dużym prawdopodobieństwem to on jest autorem wspomnianej pracy, więc warto się temu bliżej przyjrzeć - dodaje uczony. Na potrzeby badań przeanalizowano 100 prac napisanych przez 11 „podejrzanych”, w tym ponad 40 artykułów autorstwa Szabo. Wśród podobieństw pomiędzy jego stylem, a stylem pracy o bitcoinie znalazło się m.in. częste używanie takich fraz jak „chain of...”, „trusted third parties”, „for our purposes”, „need for...”, stosowanie przecinków między wyrazami „and” i „but”, używanie myślników czy przysłówków zakończonych na „-ly”, wprowadzanie zdań podrzędnych za pomocą średnika itp. Ponadto praca o bitcoinie została napisana za pomocą edytora Latex. Szabo używa go we wszystkich swoich publikacjach. « powrót do artykułu
  21. Chcąc stwierdzić, czy ważący prawie 218 g (217,78) kawałek złota jest pojedynczym kryształem, geolog John Rakovan z Uniwersytetu w Miami udał się do należącego do Narodowego Laboratorium Los Alamos Lujan Neutron Scattering Center. Naukowcy posłużyli się dyfraktometrią neutronową i stwierdzili, że tak. Nigdy dotąd nie badano struktury czy inaczej mówiąc, układu atomów w kryształach złota tej wielkości [...] - podkreśla Rakovan. Z oczywistych względów podczas analiz nie można było zniszczyć samorodka. Trafił on do Rakovana razem z 3 innymi okazami (wszystkie znaleziono dziesięciolecia temu w Wenezueli). Ich właściciel prosił o ocenę krystaliczności. Przy pomocy Heinza Nakotte'a z Uniwersytetu Stanowego Nowego Meksyku oraz Svena Vogela Rakovan wykazał, że 3 z 4 próbek to pojedyncze kryształy. Dalsza analiza wyników pozwoli stwierdzić, w jaki sposób cenne okazy mogły się uformować, nim zostały nieco zdeformowane podczas zmywania z prehistorycznymi osadami. Dzięki ustaleniom zespołu wartość circa 218-g samorodka wzrosła z 10 tys. do, bagatela, 1,5 mln dol. « powrót do artykułu
  22. Już w starożytności dochodziło do nielegalnego ustalania wyników zawodów sportowych. Naukowcy odczytali właśnie spisaną po grecku umowę pomiędzy osobami popierającymi dwóch zapaśników, którzy awansowali do finałów ważnych regionalnych zawodów. W umowie z roku 267 n.e. czytamy, że ojciec zapaśnika Nicantinousa zgadza się na zapłacenie pieniędzy trenerom Demetriusa. Sportowcy mieli walczyć ze sobą w 138. zawodach Megala Antoneia. To zawody sportowe, które rozgrywano podczas obchodów religijnych w egipskim Antinopolis. Nicantinous i Demetrius walczyli w kategorii nastolatków. Odczytany dokument przewiduje, że Demetrius podczas walki zostanie trzykrotnie powalony i podda się. W zamian za to otrzyma trzy tysiące osiemset drachm w starych monetach. W greckim stylu zapaśniczym regulamin przewidywał, że przegrywa zawodnik, który trzykrotnie zostanie powalony. W umowie zaznaczono również, że Demetrius otrzyma wynagrodzenie nawet wówczas, gdy sędziowie zorientują się, iż walka została ustawiona i nie przyznają zwycięstwa Nicantinousowi. Jeśli zaś Demetrius złamie warunki umowy i wygra walkę, to będzie musiał bez zwłoki zapłacić trzy talenty srebra w starej monecie. Profesor Dominic Rathbone z King's College London, który przetłumaczył umowę, stwierdził, że 3800 drachm było niewielką kwotą. Mniej więcej tyle kosztował osioł. Natomiast trzy talenty, jakie miałby zapłacić Demetrius, to kwota na tyle poważna, że sugeruje, iż jego trenerzy prawdopodobnie zostali przekupieni, dlatego podpisali tak niekorzystną umowę. Zawody, na których doszło do ustawiania walki, były przeprowadzane ku czci Antinousa. Ten faworyt cesarza Hadriana utonął w Nilu w 130 roku po Chrystusie. Został wyniesiony do panteonu bogów, na jego cześć zakładano liczne miasta, w tym wspomniane Antinopolis, w którym rozgrywano zawody ku jego pamięci. Wspomniany kontrakt znaleziono przed ponad 100 laty w słynnym Oksyrynchos. Niedawno został on przetłumaczony i opublikowany w najnowszym numerze The Oxyrhynchus Papyri. W zbiorach Egypt Exploration Society znajduje się ponad 500 000 fragmentów papirusów z Oksyrynchos. W starożytnych zawodach sportowych na uznanie i ewentualne nagrody materialne mógł liczyć tylko zwycięzca. Innych zawodników nie honorowano. Koszty szkolenia zawodników były spore. Ci, którzy pochodzili z bogatych rodzin, mogli sami płacić za trening. Jednak osoby ubogie mogły popaść w długi u swoich trenerów. Trener płacił za ich wyżywienie, mieszkanie i ich ćwiczył, zatem zawodnik był jego dłużnikiem - mówi profesor Rathbone. W sytuacji, gdy zwycięzca zbierał wszelkie laury i nagrody istniała spora pokusa, by zredukować ryzyko i ustawić wynik zawodów. Jeśli byłeś pewien, że wygrasz, to nie wchodziłeś w taki układ. Jeśli jednak miałeś co do tego wątpliwości, to mogłeś zmniejszyć ryzyko i przyjąć łapówkę. Tej kwoty mogłeś być pewien - stwierdził uczony. Uczony dziwi się jednak samemu faktowi spisania umowy ustalającej, kto wygra. Gdyby jedna ze stron ją złamała, druga strona nie mogłaby pójść ze skargą do sądu. Nie wygląda też na to, by obie strony posunęły się do tego, by wynająć skrybę znającego prawo, zatem spisywanie takiego kontraktu wygląda bezsensownie - mówi Rathbone. Skądinąd wiadomo, że ustawianie zawodów było sporym problemem w Imperium Rzymskim, gdzie różnego rodzaju zawody sportowe były niezwykle popularne, a miasta i osoby prywatne były gotowe płacić zwycięzcom kolosalne kwoty. Tak duże, że – jak pisaliśmy przed laty – prawdopodobnie najlepiej zarabiającym sportowcem w historii był jeden z rzymskich woźniców rydwanów. « powrót do artykułu
  23. Teleskop Keplera odkrył pierwszą egzoplanetę wielkości Ziemi, która znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy. Odkrycie Kepler-186f potwierdza, że tego typu planety istnieją wokół gwiazd innych niż Słońce. Wcześniej znajdowano już planety w ekosferach, jednak planety takie były o co najmniej 40% większe od Ziemi. Odkrycie Kepler-186f to znaczący krok w kierunku znalezienia światów podobnego do naszego. Przyszłe misje NASA, takie jak Transiting Exoplanet Survery Satellite oraz James Webb Space Telescope, odkryją najbliższe nam skaliste egzoplanety, określą ich skład i warunki atmosferyczne, kontynuując w ten sposób poszukiwania światów podobnych do ziemskiego - powiedział Paul Hertz dyrektor Astrophysics Division w NASA. Na razie znamy tylko wielkość Kepler-186f, nie wiemy nic o jej składzie i masie. Wcześniejsze badania sugerują jednak, że planety tej wielkości są prawdopodobnie skaliste. Znamy tylko jedną planetę, na której istnieje życie. To Ziemia. Gdy zatem szukamy życia w kosmosie, rozglądamy się za planetami jak najbardziej podobnymi do Ziemi. Znalezienie w ekosferze planety wielkości Ziemi to znaczący postęp - powiedziała Elisa Quintana z SETI Institute. Wspomniana planeta znajduje się w odległości około 500 lat świetlnych od Ziemi, w gwiazdozbiorze Łabędzia. Wraz z nią wokół gwiazdy Kepler-186 krążą jeszcze cztery inne planety. Sama gwiazda to czerwony karzeł o połowę mniejszy i lżejszy od Słońca. Kepler-186f obiega gwiazdę w ciągu 130 ziemskich dni i otrzymuje z niej o połowę mniej energii niż Ziemia ze Słońca. Obecność planety w eksoferze nie oznacza, że na planecie znajduje się życie. Temperatura powierzchni jest zależna od składu atmosfery. Kepler-186f to raczej kuzyn Ziemi, a nie jej bliźniak - uważa Thomas Barclay z Bay Area Environmental Reseach Institute. Cztery pozostałe planety w systemie Kepler-186 zostały oznaczone literami b, c, d oraz e. Okrążają one gwiazdę w ciągu 4, 7, 13 i 22 dni. Każda z nich jest większa od Ziemi nie więcej niż o 50%.
  24. Japońskie wrony wielkodziobe (Corvus macrorhynchos) budują od jakiegoś czasu gniazda z ukradzionych z ludzkich domostw metalowych wieszaków na ubrania. Zwłaszcza w Tokio trudno o naturalne materiały, ptaki sięgnęły więc po inny nadający się do wicia gniazda surowiec - wieszaki. O sprawie mówiono po raz pierwszy w 2005 r., gdy pewna blogerka rozwiązała zagadkę wieszaków znikających z ogródka i opublikowała wprawiające w osłupienie zdjęcia. Zdarza się, że wrony budują wieszakowe siedziby na liniach energetycznych. Jak można się domyślić, mogą one prowadzić do awarii, zwłaszcza w sezonie lęgowym. Trudno się zatem dziwić, że firma Kyushu Electric zorganizowała specjalne patrole do wyszukiwania i usuwania gniazd z jej sieci. « powrót do artykułu
  25. Nowa nanomembrana z grafenu jest wyjątkowo lekka i oddychająca. Szwajcarzy wierzą, że ich osiągnięcie pozwoli stworzyć nową generację wodoodpornych ubrań oraz umożliwi ultraszybką filtrację. Naukowcy z Politechniki w Zyruchu (Eidgenössische Technische Hochschule Zürich), laboratorium badawczego LG Electronics i Empa (Eidgenössische Materialprüfungs- und Forschungsanstalt) uzyskali stabilną porowata membranę o grubości nieprzekraczającej nanometra. Składa się ona z 2 warstw grafenu. Zespół Hyung Gyu Parka wytrawił w niej pory o precyzyjnie zdefiniowanej wielkości. Oznacza to, że może ona przepuszczać niewielkie cząsteczki, a większe albo będą przechodzić wolno, albo wcale. Z grubością odpowiadającą zaledwie dwóm atomom węgla to najcieńsza porowata błona, jaką z przyczyn technologicznych da się stworzyć - podkreśla doktorant Jakob Buchheim. "Nasza błona jest bardzo lekka i giętka, a w porównaniu do Goreteksu, 1000 razy bardziej oddychająca" - dodaje dr Kemal Celebi. Akademicy twierdzą, że będzie ją można wykorzystać do rozdzielania mieszanin gazowych czy filtracji zanieczyszczeń z cieczy. Autorzy artykułu z Science jako pierwsi zademonstrowali, że membranę grafenową da się zastosować do filtracji wody. Niewykluczone, że błona znajdzie również zastosowanie w urządzeniach do dokładnego pomiaru prędkości przepływu cieczy i gazów. Szwajcarzy nie tylko wyprodukowali 2-warstwowy film grafenowy o wysokiej czystości, ale i udoskonalili technikę frezowania za pomocą zogniskowanej wiązki jonów (ang. focused ion beam milling, FIB). Pozwoliło to uzyskać zadaną liczbę porów konkretnej wielkości. Co istotne, proces, który mógłby zająć dni, trwał jedynie parę godzin. By osiągnąć tak duży poziom precyzji, naukowcy musieli pracować z 2-warstwowym filmem, bo w pojedynczym arkuszu mogłyby występować określone nieregularności struktury plastra miodu; chodzi o brak atomów węgla, który zaburza strukturę materiału i nie pozwala wytrawić otworu w wybranym miejscu. Jak wyjaśnia Park, jest za to bardzo mało prawdopodobne, by przy 2 warstwach grafenu 2 defekty się na siebie nałożyły. Naukowcy podkreślają, że im mniejsza grubość membrany, tym mniejszy opór permeacji, a im mniejszy opór, tym większa wydajność energetyczna procesu filtracji. Oceniając podstawy naukowe i wykonalność projektu, akademicy pracowali na fragmentach błony o powierzchni nieprzekraczającej 1/100 mm2, więc teraz chcą uzyskać większe arkusze. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...