Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37586
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Firma Odyssey Marine Exploration wydobyła pięć złotych sztabek i dwie złote monety ze statku, który zatonął w 1857 roku u wybrzeży Południowej Karoliny. Jednostka SS Central America przewoziła 13 600 kilogramów złota wydobytego podczas kalifornijskiej gorączki złota. Zatonęła podczas sztormu. Wydobyte złoto waży 27 kilogramów. Jedna z wydobytych monet została wybita w 1850 roku w Filadelfii, druga w 1857 w San Francisco. SS Central America został po raz pierwszy zlokalizowany w 1988 roku. Znaleziono go na głębokości 2200 metrów w odległości 257 kilometrów od wybrzeża. W ciągu trzech kolejnych lat wydobyto około 5% złota. Obecnie Odyssey Marine Exploration ma wyłączną licencję na zbadanie wraku i wydobycie kruszcu. Przedstawiciele firmy mówią, że SS Central America przewoził komercyjny ładunek, który w 1857 roku był warty 93 000 USD. Ponadto przewoził też znaczną ilość złota należącego do pasażerów. Wartość tego kruszcu wynosiła przed 150 laty od 250 000 do 1 280 000 dolarów. Bob Evans, historyk z Recovery Limited Partnership, które jest właścicielem wraku mówi, że zdjęcia wykonane przez Odyssey za pomocą zdalnie sterowanego robota Zeus potwierdziły, iż wrak nie był odwiedzany od 1991 roku. Na zdjęciach oprócz sztab złota i moent widać butelkę, ceramikę, część drewnianej struktury statku oraz urządzenia z eksperymentów naukowych, które były przeprowadzane w 1991 roku. SS Central America został zwodowany z 1853 roku pod nazwą SS George Law. Jednostka przed zatonięciem odbyła 43 podróże pomiędzy Panamą a Nowym Jorkiem. Obsługiwała atlantycką część trasy San Francisco – Nowy Jork. « powrót do artykułu
  2. Choć w online'owej grze można zostać, kimkolwiek się chce, wygląda na to, że i tak mężczyźni wybierający awatara płci żeńskiej i tak zdradzą zachowaniem swoją prawdziwą płeć. Kanadyjsko-amerykański zespół wykorzystał w studium stworzoną na zamówienie misję World of Warcraft. Psycholodzy zauważyli, że postać płci przeciwnej wybrało 23% badanych mężczyzn i 7% kobiet. W czasie gry rejestrowano ruchy, rozmowy i kliknięcia na interaktywne obiekty. Naukowcy stwierdzili, że w porównaniu do panów z męskimi postaciami, mężczyźni z żeńskimi awatarami posługiwali się większą liczbą emocjonalnych fraz i wykorzystywali więcej emotikonów oznaczających uśmiech. Częściej wybierali też atrakcyjne awatary. W największym stopniu zdradzał ich jednak sposób poruszania się. Tacy gracze częściej się cofali i trzymali się dalej od grupy niż kobiety będące żeńskimi postaciami. Poza tym mężczyźni z kobiecymi awatarami skakali średnio 116 razy częściej od pań. Ruch jest mniej świadomy niż rozmowa, dlatego może być lepszą wskazówką offline'owej płci - podkreśla Mia Consalvo z Concordia University. Jak wyjaśnić ten pociąg do skakania? Autorzy artykułu z pisma Information, Communication and Society wysuwają kilka hipotez. Wg nich, ponieważ mężczyźni posługują się czasem żeńskimi awatarami, by zwrócić na siebie uwagę lub sprawić, by inni traktowali ich milej, poskoki mogą być właśnie sposobem wzbudzenia atencji. Skakanie może także pokazywać, że awatar służy raczej do zabawy niż wykonywania poważnych zadań (badany komunikuje, że jego zamiarem jest, by awatar odegrał w grze mniej poważną rolę). Nasze wyniki stanowią poparcie dla teorii feministycznych. Sugerują bowiem, że choć płeć jest potężną kategorią społeczną, można ją realizować na wiele różnych sposobów. Posługując się żeńskim awatarem, mężczyźni niekoniecznie muszą maskować swoją offline'ową płeć, ale studium pokazało, że wzmacniają wyidealizowane wyobrażenia nt. kobiecego wyglądu i komunikacji - podkreśla Consalvo. « powrót do artykułu
  3. Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (JHU) poinformowali o udanym użyciu komórek macierzystych z ludzkiego tłuszczu do walki z nowotworem mózgu. Komórki zostały wykorzystane w roli nośników protein, które trafiły bezpośrednio do mózgów myszy cierpiących na najbardziej agresywną formą nowotworu. Uczeni mają nadzieję, że w przyszłości ich technika będzie stosowana u ludzi, którym chirurgicznie usunięto glejaka i posłuży do walki z komórkami znajdującymi się w niedostępnych obszarach mózgu. Glejakiem, który najczęściej występuje u dorosłych (w 50% przypadków), jest glejak wielopostaciowy. To niezwykle złośliwy nowotwór, który daje liczne przerzuty, a przeciętny czas życia chorego wynosi jedynie około 12 miesięcy. Podczas eksperymentów na myszach uczeni z JHU wykorzystali mezenchymalne komórki macierzyste, które posiadają niewyjaśnioną dotychczas zdolność do odnajdywania uszkodzonych komórek, w tym komórek nowotworowych. Następnie zmodyfikowali komórki tak, by wydzielały białko morfogenetyczne kości 4 (BMP4). Ta niewielka proteina ma zdolność do regulowania rozwoju embrionów i wiadomo, że hamuje niektóre mechanizmy potrzebne do wzrostu guzów nowotworowych. W najnowszym numerze Clinical Cancer Research naukowcy poinformowali, że u myszy z glejakiem, którym wstrzyknięto do mózgów komórki tłuszczowe z BMP4 zaobserwowano mniejszą liczbę guzów, mniejsze ich rozprzestrzenienie, mniej migrujących komórek nowotworowych, a ich nowotwory zachowywały się mniej agresywnie niż nowotwory myszy, których nie leczono. Znacząco też wydłużył się czas życia myszy leczonych. Wyniósł on 76 dni, podczas gdy myszy nieleczone żyły średnio 52 dni. Te zmodyfikowane mezenchymalne komórki macierzyste działają jak koń trojański. Dostają się niezauważenie do guza i uwalniają proteinę, która atakuje komórki nowotworowe - mówi profesor Alfredo Quinones-Hinojosa, neurochirurg i onkolog z Johnsa Hopkinsa. Uczony zauważa, że opracowana przezeń metoda to długo poszukiwany sposób na walkę z tymi komórkami glejaka, z którymi dotychczas nie mogła poradzić sobie chirurgia, radio- i chemioterapia. Zastrzega jednocześnie, że minie wiele lat zanim ewentualnie rozpoczną się testy kliniczne na ludziach. Quinones-Hinojosa i jego zespół byli najbardziej zadowoleni z faktu, że komórki macierzyste wstrzyknięte do mózgu same nie zamieniły się w nowe guzy. Uczony mówi, że jeśli w przyszłości jego metoda będzie stosowana na ludziach, to najprawdopodobniej procedura będzie polegała na pobraniu krótko przed operacją mózgu komórek tłuszczowych z kilku miejsc w ciele pacjenta i spreparowaniu ich tak, by wydzielały BMP. Później, w czasie operacji usuwania nowotworu z mózgu, już po wycięciu guzów, chirurdzy umieszczaliby w mózgu komórki tłuszczowe, w nadziei, że odnajdą i zniszczą pozostałe guzy. « powrót do artykułu
  4. Na mieszkańców zachodniej Sri Lanki spadł w poniedziałek (5 maja) deszcz rybek. W sumie zebrano ich aż 50 kg. Wydaje się, że podczas burzy zostały one uniesione przez wiatr z rzeki. Warto przypomnieć, że przed 2 laty w południowej części kraju odnotowano z kolei deszcz z krewetkami. Ludzie mieszkający w okolicach Chilaw opowiadali, że usłyszeli odgłos spadania czegoś ciężkiego. Gdy później sprawdzili, co było jego źródłem, zobaczyli 5-8-cm ryby. Niektóre z nich jeszcze żyły. Ryby są na Sri Lance cenionym dobrem, dlatego po skrzętnym zebraniu do garnków okazów leżących na polach, dachach czy drogach przystąpiono do gotowania. Naukowcy tłumaczą, że zwierzęta zostają zassane, gdy nad stosunkowo płytkim zbiornikiem rozwija się trąba wodna. Z chmurami przemieszczają się one na dość duże odległości. « powrót do artykułu
  5. Gdy w 2007 roku M.C. Lang podarował University of Chicago Library swoją kolekcję dzieł Homera, znalazł się wśród nich prawdziwy biały kruk – „Odyseja” wydana w 1504 roku w Wenecji. W wyjątkowym dziele ktoś porobił liczne notatki. Specjalistom udało się ustalić jedynie, że notatki pochodzą prawdopodobnie z połowy XIX wieku. Nie było jednak wiadomo, co oznaczają. Pracownicy bibliotecznego Special Collections Research Center postanowili jednak rozwiązać tę zagadkę i wyznaczyli nagrodę w wysokości 1000 USD dla osoby, która jako pierwsza rozszyfruje znaczenie notatek. Pierwszym, który podał prawidłowe rozwiązanie był włoski inżynier Daniele Metilli, który obecnie bierze udział w kursie na temat digitalizowania zasobów humanistycznych i chce pracować w bibliotecznych archiwach. Metilli, posiłkując się wiedzą swojego kolegi, Giuly Accetty, który biegle zna francuski i specjalizuje się we włoskiej stenografii, stwierdził, że notatki wykonano systemem skrótów opracowanych pod koniec XVIII wieku przez Jeana Coluona de Thévénota. Sama treść notatek to przede wszystkim francuskie tłumaczenie poszczególnych wyrazów i fraz z greckiego tekstu „Odysei”. Do identycznych wniosków co Metilli, doszło jeszcze dwóch innych badaczy. Jako drugi właściwą odpowiedź przysłał Vanya Visnijc, doktorant na wydziale filologii klasyczne na Princeton University, który specjalizuje się w kryptografii oraz Gallagher Flinn, doktorant wydziału lingwistyki University of Chicago. Metilli i Accetta rozpoczęli swoją pracę od rozpoznania kilku francuskich wyrazów oraz uznania za punkt wyjścia znajdującej się wśród notatek daty 25 kwietnia 1854 roku. Przyjęli założenie, że notatki zostały zapisane w którymś z francuskich systemów stenograficznych używanych w połowie XIX wieku. Po odrzuceniu kilku z nich trafili na tabelę, która porównywała jeden z odrzuconych systemów z systemem opracowanym przez Thévénota i opublikowanym w 1789 roku w dziele „Méthode tachygraphique, ou l'art d'écrire aussi vite que la parole”. W internecie znaleźli wydanie tego dzieła z 1819 roku. Uzbrojeni w książkę Thévénota oraz dwa francuskie przekłądy Odysei (z 1842 i 1854-1866) przystąpili do tłumaczenia notatek. Metilli i Accetta nadal pracują nad tekstem w nadziei, że uda im się poznać nazwisko autora notatek. Tymczasem, dzięki ogłoszonemu przez chicagowskich bibliotekarzy konkursowi, o kolekcji M.C. Langa zrobiło się głośno. Zwykle zbiory klasycznych rzadkich ksiąg nie przyciągają uwagi większej liczby osób, tym razem stało się inaczej. Opisana wyżej historia pokazuje, jak wiele można osiągnąć wykorzystując nowoczesne technologie w badaniach nad przeszłością. Jak powiedział Metilli: gdybym nie miał dostępu do online'owych zasobów takich jak Google Books, Greek Word Study Tool z Perseus Digital Library czy francuskiego corpusu z CNRTL prawdopodobnie nie wygrałbym. Żyjemy we wspaniałych czasach!. Warto zauważyć, że podobne zdanie wyraził profesor Gościwit Malinowski w wywiadzie udzielonym KopalniWiedzy. « powrót do artykułu
  6. Zięby z Galapagos są skłonne wykorzystać materiał budowlany z ludzkim insektycydem, chroniąc w ten sposób pisklęta przed wysysającymi krew larwami pasożytniczej muchówki Philornis downsi. Gdy naukowcy z Uniwersytetu Utah zamontowali dozownik z bawełną nasączoną permetryną, ptaki pobierały ją i wplatały w gniazdo. Samoodkażanie jest ważne, ponieważ obecnie nie ma innych metod kontrolowania tego pasożyta - podkreśla doktorantka Sarah Knutie. Prof. Dale Clayton wyjaśnia, że P. downsi została w nieokreślonym czasie zawleczona na Galapagos przez statki oraz łodzie i pokazała się masowo w latach 90. XX w. Ptaki nie mają z nią doświadczenia, z ich perspektywy to obiekt z Marsa. Knutie dodaje, że pasożyty rozprzestrzeniły się po gniazdach tutejszych ptaków lądowych, w tym większości z 14 gatunków zięb Darwina. Co istotne, 2 z nich są zagrożone wyginięciem (na Floreanie występuje tylko ok. 1620 kłowaczy ciemnogłowych, a na Isabeli pozostało mniej niż 100 kłowaczy namorzynowych), istnieją zaś dowody, że P. downsi przyczyniły się do spadku ich liczebności. Clayton zaznacza, że permetryna jest bezpieczna zarówno dla ptaków, jak i dla ludzi, a przy okazji może zabić kilka innych owadów w gnieździe. Ta sama substancja występuje w szamponie do odwszawiania. [...] Rodzi się jednak pytanie, czy muchówka uodporni się na nią tak jak ludzka wesz głowowa. Biolog sądzi, że uda się temu zapobiec, umieszczając bawełnę z insektycydem tylko w habitatach zagrożonych zięb. Amerykanie wyliczyli, że kłowacze namorzynowe można by wesprzeć, rozmieszczając na Isabeli 60 podajników. By ustalić, czy ptaki będą w ogóle sięgać po bawełnę, naukowcy przeprowadzili na wyspie serię eksperymentów. Umiejąc zachęcić ptaki do korzystania z bawełny potraktowanej insektycydem, dałoby się pomóc innym nękanym przez pasożyty gatunkom, np. zapchlonej modrowronce zaroślowej (Aphelocoma coerulescens). Knutie proponuje też, by spryskiwać permetryną rośliny zaciągane przez pieski preriowe do norek (próbowano prowadzić oprysk norek, ale działania były zbyt pracochłonne); ma to o tyle sens, że na ssakach pasożytują pchły przenoszące Yersinia pestis. Knutie wpadła na pomysł nowego studium 4 lata temu, gdy zauważyła, że zięby Darwina podlatywały do sznurka na pranie, wyrywały z niego wystrzępione włókna i zabierały je, prawdopodobnie do gniazda. Pasożytnicze muchówki składają jaja w gniazdach zięb. Później larwy wysysają krew piskląt oraz wysiadujących samic. Wcześniejsze badania wykazały, że w niektórych latach larwy zabijały wszystkie młode w zainfekowanych gniazdach. Eliminował je jednak oprysk 1-proc. roztworem permetryny. Badania, których wyniki ukazały się w piśmie Current Biology, przeprowadzono między styczniem a kwietniem 2013 r. na stanowisku El Garrapatero na wyspie Santa Cruz. Naukowcy przygotowali podajniki z drucianej siatki oraz bawełnę nasączoną 1-proc. roztworem permetryny lub wodą (rzut monety zadecydował, że bawełnę przetworzoną nasączano insektycydem, a nieprzetworzoną wodą; zastosowanie 2 rodzajów bawełny pozwalało stwierdzić, co trafiło do gniazda). Ponieważ na wstępie ustalono, że ptaki nie preferują konkretnych bawełn ani substancji nasączającej i że zbierając materiał na gniazdo, nie oddalają się od niego bardziej niż na 55 stóp (ok. 16,7 m), we właściwym eksperymencie przygotowano dwa rzędy 15 podajników (po jednym z każdej strony drogi). Dozowniki z "wacikami" kontrolnymi przeplatano podajnikami z bawełną z permetryną. Odległość między nimi wynosiła 130 stóp. Co tydzień biolodzy szukali aktywnych gniazd w promieniu 20 m od podajników. Pomagali sobie kamerami zamontowanymi na drążkach. Okazało się, że bawełna była zbierana przez co najmniej 4 gatunki zięb Darwina: 1) darwinkę czarną (Geospiza fortis), 2) darwinkę małą (Geospiza fuliginosa), 3) kłowacza małego (Camarhynchus parvulus) oraz 4) kłowacza wegetariańskiego (Platyspiza crassirostris). Gdy po zakończeniu rozrodu ptaki opuszczały gniazdo, naukowcy "konfiskowali" domostwo, zliczali pasożytnicze larwy i rozdzielali oraz ważyli wszystkie materiały, w tym bawełnę. Akademicy natrafili na 26 aktywnych gniazd. W 22 (85%) znajdowała się bawełna: w 13 z permetryną, a w 9 kontrolna z wodą (w żadnym nie znaleziono obu jej rodzajów). Samoodkażanie miało znaczący negatywny wpływ na larwy muchówek, zabijając przynajmniej połowę z nich. W gniazdach z bawełną z insektycydem było średnio 14,69 larwy (± 9,54), a w gniazdach ze zwykłą bawełną 29,89 (± 7,69). O ile ilość kontrolnej bawełny nie miała wpływu na liczbę larw, o tyle im więcej bawełny z permetryną ptak zgromadził, tym mniej pasożytów było w gnieździe. Gdy ptaki wykorzystają gram lub więcej bawełny z insektycydem, zabije to 100% larw - podsumowuje Clayton. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy od dawna spierają się, w jaki sposób alergie wpływają na ryzyko zachorowania na nowotwory. Niektóre z badań sugerowały, że egzema zmniejsza ryzyko zapadnięcia na nowotwory skóry. Jednak związek taki trudno stwierdzić w przypadku ludzi, gdyż objawy egzemy mają różne nasilenie, a przyjmowane leki mogą wpływać na ryzyko pojawienia się nowotworu. Uczeni z King's College London opublikowali wyniki pierwszych badań na myszach, które wskazują, że odpowiedź organizmu na egzemę może rzeczywiście zmniejszać ryzyko zapadnięcia na nowotwór skóry. Uczeni wykorzystali myszy genetycznie zaprojektowane tak, by ich skóra odzwierciedlała takie uszkodzenia, jakie występują u ludzi z egzemą. Następnie porównywano, w jaki sposób wpływają na myszy dwa związki chemiczne, o których wiadomo, że wywołują nowotwory. U myszy ze sztucznie wywołaną egzemą liczba łagodnych guzów nowotworowych skóry była sześciokrotnie mniejsza niż u zdrowych myszy. Wydaje się zatem, że uszkodzenia skóry wywoływane przez egzemę chronią przed formowaniem się łagodnych guzów. Bliższe badania dowiodły, że obie linie myszy były równie podatne na wystąpienie mutacji prowadzących do rozwoju nowotworu, jednak stan zapalny skóry u myszy z egzemą chronił ją przed pojawianiem się komórek nowotworowych. Działający tu mechanizm jest podobny do tego, dzięki któremu skóra jest chroniona przed atakami bakterii. W wielu krajach rośnie liczba przypadków nowotworów skóry i cenne są każde dane dotyczące zdolności organizmu do obrony przed tworzeniem się guzów. Badania te pokazały, że egzema może chronić przed nowotworem skóry. Wspierają też teorie łączące alergie z ochroną przed nowotworami, dają nadzieję na opracowanie nowych metod leczenie i stanowią – niewielkie – pocieszenie na cierpiących na egzemę - mówi doktor Mike Turner, szef wydziału zakaźnego i immunobiologicznego z Wellcome Trust. « powrót do artykułu
  8. W Stanach Zjednoczonych dzieci o korzeniach azjatyckich osiągają lepsze wyniki w nauce niż dzieci białe dzięki większej pracowitości. Taki wniosek płynie z analizy dwóch dużych studiów, w których śledzono losy tysięcy dzieci od przedszkola do liceum. Naukowcy z nowojorskiego Queens College, University of Michigan oraz Uniwersytetu w Pekinie porównywali oceny, wyniki z testów, oceny uzyskiwane przez nauczycieli, dochody w rodzinie, poziom wykształcenia, status imigracyjny i inne czynniki. Gdy Amerykanie pochodzenie azjatyckiego rozpoczynają naukę w przedszkolu, nie mają żadnej zauważalnej przewagi nad swoimi białymi rówieśnikami. Przewaga ta pojawia się i zwiększa z czasem - zauważyli autorzy badań. Już w wieku 10-11 lat amerykańscy Azjaci znacząco przewyższają Białych, a różnica ta osiąga największe rozmiary w wieku 15-16 lat. Uzyskane przez nas wyniki wskazują, że rosnąca różnica w wynikach jest spowodowana raczej pracowitością, a nie ogólnymi zdolnościami poznawczymi - czytamy w raporcie. Azjaci tradycyjnie nadają duże znaczenie własnemu wysiłkowi i pracowitości. Ponadto odczuwają większą niż Biali presję ze strony rodziców na osiąganie dobrych wyników. Istniejący stereotyp ciężko pracującego Azjaty, który osiąga w USA większe sukcesy niż jego biali koledzy, jest zatem prawdziwy. Sukces ma jednak swoją cenę. Dzieci Azjatów, niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzili ich przodkowie, gorzej postrzegają samych siebie i spędzają mniej czasu z przyjaciółmi niż ich biali koledzy. Częściej też wchodzą konflikty z obojgiem rodziców - zauważają autorzy badań. « powrót do artykułu
  9. W ubiegłym tygodniu odbył się pierwszy formalny warsztat, podczas którego około 100 fizyków z całego świata omawiało plany budowy potężnego akceleratora cząstek. Urządzenie, o którym rozmawiano ma pozwolić na prowadzenie badań, jakich nie można przeprowadzić ani za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) ani nawet planowanego dopiero International Linear Collider. Bardzo Wielki Zderzacz Hadronów (Very Large Hadron Collider), bo o nim właśnie mowa, miałby pracować z energiami rzędu 100 teraelektronowoltów (TeV). To siedmiokrotnie więcej niż maksymalna energia pracy LHC, która ma wynieść w 2015 roku 14 TeV. Wydaje się, że szaleństwem jest organizowanie warsztatu na temat energii 100 TeV w czasie, gdy LHC nie osiągnął nawet 14 TeV. Myślę jednak, że konferencja Snowmass, w której braliśmy udział w ubiegłym roku pokazała, że społeczność skupiona wokół fizyki wysokich energii patrzy w przyszłość - mówi Tim Cohen, jeden z organizatorów warsztatów. Sami organizatorzy byli zaskoczeni dużym zainteresowaniem, jakim cieszyły się warsztaty. Jeszcze przed pięciu laty najpotężniejszy akcelerator pracował z energią 2 TeV, teraz mówi się o 100 TeV. Spodziewaliśmy się niedużych warsztatów, w których weźmie udział około 30 osób, a musieliśmy zorganizować spotkanie dla ponad 100 zainteresowanych - stwierdził inny z organizatorów, Michael Peskin. Główne pytanie, jakie zadali sobie uczestnicy spotkania brzmiało: Po co budować tak potężne urządzenie?. Ich zdaniem, jest ono konieczne, jeśli chcemy nadal badać Model Standardowy. Odkryty niedawno bozon Higgsa może składać się z innych, nieznanych jeszcze cząstek, a żeby je odkryć, konieczne jest urządzenie wykraczające poza możliwości LHC. Ponadto 100-teraelektronowoltowy akcelerator będzie wytwarzał bozony Higgsa 15-krotnie częściej niż LHC, umożliwi zatem lepsze ich badanie. VLHC może też pozwolić na badanie supersymetrii czy ciemnej materii. Jednak przed VLHC będzie stało wiele problemów. Nie tylko finansowych, ale i technicznych. Klasy wydarzeń, które łatwo rozpoznać w LHC będą przy energiach 100 TeV zaciemnione przez inne wydarzenia. Tak naprawdę musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, i właśnie rozpoczęliśmy dyskusję na ten temat, czy naprawdę potrzebujemy uprawiania fizyki w jakościowo inny sposób niż robimy to przy LHC - wyjaśnia Peskin. Z kolei Mark Hance z National Berkeley Laboratory przypomina, że dyskusje i prace nad LHC trwały przez 30 lat. Dobrze jest już teraz zainspirować ludzi, którzy w przyszłości zbudują nowy akcelerator - stwierdził. « powrót do artykułu
  10. Samce żab szklanych nawilżają przytwierdzony do liści zapłodniony skrzek. Co noc stają jednak przed wyborem: nadal wykonywać swoje zadanie czy spółkować z kolejnymi samicami. Okazuje się, że gdy zwycięży druga opcja, jaja szybciej się wykluwają, by uniknąć śmierci przez wysuszenie. To badanie sprawia, że zaczynamy myśleć o embrionach jak o myślących organizmach, które oceniają swoje środowisko i wdrażają pewien rodzaj adekwatnych reakcji [...] - twierdzi jedna z komentatorek odkrycia, Karen Martin z Pepperdine University. Już w latach 90. XX w. Karen Warkentin z Uniwersytetu Bostońskiego wykazała, że skrzek pewnego gatunku rzekotki wylęga się wcześniej w odpowiedzi na drgania wywoływane przez drapieżniki, np. węże. Inna ekipa wykazała, że podobne zjawisko występuje u scynków Lampropholis delicata. Jesse Delia, doktorant Uniwersytetu Bostońskiego, chciał jednak wiedzieć, czy utrata opieki ma jakikolwiek wpływ na to, kiedy nastąpi wyląg. Po zapadnięciu ciemności samce żab szklanych walczą z konkurentami i wabią samice. Jeśli przed północą ich wysiłki spełzają na niczym, wracają do zapłodnionych wcześniej jaj. Każdą z partii nawilżają nawet do pół godziny, potem skaczą dalej. Kiedy jednak wybranka serca się pokaże, obowiązki ojcowskie odchodzą w zapomnienie... Chcąc ocenić skutki porzucenia, Delia usunął 40 samców Hyalinobatrachium fleischmanni 2-8 dni od złożenia skrzeku. Amerykanin sprawdzał, jak szybko jaja się rozwijały i kiedy następował wyląg. Porównywał to z danymi zebranymi z lęgów 50 samców, które realizowały obowiązki. By się upewnić, że eksperyment laboratoryjny trafnie odzwierciedlał rzeczywistość, młody biolog spędził wiele nocy nad strumieniem w Kolumbii. Przyglądał się tam losom 18 samców i ich młodych. Autorzy artykułu z pisma Proceedings of the Royal Society B odkryli, że usunięcie samca 2 dni od złożenia skrzeku było dla embrionów śmiertelne. Kiedy ojciec przebywał w pobliżu od 3 do 8 dni, embriony przeżywały, ale wyląg następował po ok. 12 dniach, czyli 2 razy szybciej niż w przypadku zadbanej partii jaj. Delia zauważył, że rozwój jaj wcale nie przyspieszał, wyląg następował po prostu przy mniejszym stopniu dojrzałości: przewód pokarmowy był prostszy, stąd tendencja do dalszego polegania na składnikach odżywczych żółtka. « powrót do artykułu
  11. Sandisk zaprezentował pierwszy 4-terabajtowy dysk SSD do zastosowań korporacyjnych. Urządzenie Optimus MAX Serial Attached SCSI (SAS) powstało dzięki przejęciu w ubiegłym roku firmy SMART Storage. Wszystkie dyski z rodziny Optimus MAX korzystają z Guardian Technology Platform, na którą składają się FlashGuard, DataGuard i EverGuard. To technologie odpowiedzialne za wykrywanie i korekcję błędów, ochronę danych oraz ich odzyskiwanie w razie awarii urządzenia. Sandisk poinformował jednocześnie o odświeżeniu całej rodziny dysków Optimus, w których zostały zastosowane 19-nanometrowe układy MLC NAND. Teraz rodzina Optimus SSD składa się z urządzeń z serii Optimus MAX, Eco, Ascend, Ultra oraz Extreme SSD. « powrót do artykułu
  12. W prywatnej amerykańskiej kolekcji znaleziono zaginiony 142 lata temu manuskrypt utworu "Des Menschen Herz ist ein Schacht" ("Ludzkie serce jest jak kopalnia") Feliksa Mendelssohna Bartholdy'ego. Kompozytor napisał go 27 kwietnia 1842 r. dla Johanna Valentina Teichmanna, znajomego menedżera berlińskiego teatru. Jak wyjaśnia Thomas Venning z domu aukcyjnego Christie's (w maju manuskrypt ma trafić pod młotek; szacuje się, że jego cena sięgnie 15-25 tys. funtów), pieśń powstała tylko i wyłącznie na prywatne zamówienie i nawet za życia Mendelssohn zdecydowanie zapobiegał jej przedostaniu się do obiegu. Manuskrypt zniknął na 140 lat, dlatego wydaje się prawdopodobne, że mamy do czynienia z muzyką wielkiego kompozytora, której nie słyszała żadna z żyjących osób. To dość prosta, krótka piosenka z chwytliwą, śpiewną melodią. Utwór w tonacji As-dur składa się z 29 taktów. Na manuskrypcie widnieje zwyczajowy podpis Mendelssohna. Kompozytor wykorzystał tekst z 2. zwrotki wiersza "Das Unveranderliche" Friedricha Rückerta. "Des Menschen Herz ist ein Schacht" wykonali ostatnio na antenie porannego programu Today BBC Radio 4 altystka Amy Williamson i pianista Christopher Glynn. Choć utworu nigdy nie opublikowano, był on znany uczonym. Dwukrotnie - w 1862 i 1872 r. - sprzedano go w Lipsku na aukcji, później na wiele lat zniknął, aż natrafiono na niego w papierach dziadka obecnego właściciela, muzyka i miłośnika Mendelssohna. Nadal jednak nie wiadomo, w jaki sposób "Des Menschen Herz ist ein Schacht" trafiła do USA. W datowanym na 3 maja liście do Teichmanna Mendelssohn prosił, by nie rozpowszechniać pieśni (Weil ich es nur auf Ihren Wunsch und nur für Sie geschrieben habe), zamawiający pokazał ją jednak księgarzowi Wilhelmowi Besserowi i mógł mu sprezentować kopię. Biorąc pod uwagę fakt, że "Des Menschen Herz ist ein Schacht" powstała na prywatne zamówienie, występ Glynna iWilliamson był zapewne pierwszym wykonaniem. « powrót do artykułu
  13. Specjalistom ds. bezpieczeństwa udało się wykorzystać dziurę Heartbleed do zdobycia danych z czarnorynkowych forów hakerskich. Luka Heartbleed została odkryta na początku kwietnia bieżącego roku. To jedna z najpoważniejszych dziur w ostatnich latach. Występuje ona w OpenSSL i pozwala na kradzież danych z serwerów wykorzystujących ten protokół. Francuski ekspert Steven K stworzył oprogramowanie wykorzystujące tę dziurę i dostał się dzięki niemu do dobrze chronionych trudno dostępnych forów takich jak Darknode czy Damagelab, z których korzystają cyberprzestępcy. W Darknode znajdowała się dziura, a to forum jest naprawdę trudnym celem. Niewiele osób potrafi je monitorować, jednak Heartbleed pozwolił na ujawnienie wszystkiego, co się tam dzieje - mówi Steven K. Inny ekspert, Charlie Svensson, mówi, że możliwość włamania się do dobrze zabezpieczonych hakerskich forów pokazuje, jak poważna jest dziura Heartbleed. Co gorsza, OpenSSL jest tak rozpowszechnione, że zdaniem ekspertów dziura będzie groźna przez lata gdyż wielu właścicieli serwerów nie zastosuje poprawek. Luka występuje nie tylko w serwerach. Zawierają ją domowe rutery, kamery przemysłowe, systemy do monitorowania dzieci czy systemy inteligentnych domów. « powrót do artykułu
  14. Rząd Australii zastanawia się nad blokowaniem witryn z torrentami i wysyłaniem ostrzeżeń osobom, które nielegalnie pobierają treści chronione prawem autorskim. Ci, którzy wielokrotnie dopuszczają się naruszeń mieliby otrzymywać coraz groźniej brzmiące listy. Na razie nie wiadomo, czy i na jakie sankcje takie osoby byłyby narażone. Kilka krajów, jak Francja, Korea Południowa czy Nowa Zelandia, rozsyła listy z ostrzeżeniami do osób pobierających pirackie treści. Z kolei rządy Niemiec, Szwecji, USA, Belgii, Danii i Wielkiej Brytanii blokują pirackie witryny. Obecnie trudno powiedzieć, czy wysyłanie listów z ostrzeżeniami i ewentualne ograniczenie bądź odcięcie dostępu do internetu przynosi pożądane skutki. Z kolei blokowanie witryn jest w dużej mierze nieskuteczne, gdyż użytkownicy często obchodzą blokady. Dyrektor wykonawczy australijskiego dostawcy internetu firmy Telstart mówi, że jeśli rząd podejmie odpowiednie decyzje, to mogą one zostać wprowadzone w życie już w czerwcu. « powrót do artykułu
  15. FOX Portugal wpadł na nietypowy sposób promocji 4. sezonu serialu "Żywe trupy" ("The Walking Dead"). W porozumieniu z Instituto Português do Sangue e da Transplantação (IPST) otwarto działający czasowo sklep, w którym walutą była krew (1200 ml odpowiadało 22,98 EUR). Im więcej ktoś jej oddał, tym więcej związanych z filmem przedmiotów mógł sobie wybrać. To, co się stało, przeszło najśmielsze oczekiwania pomysłodawców: w porównaniu do zeszłego roku, krwiodawstwo wzrosło bowiem o 571%, przy czym 67% osób oddawało krew po raz pierwszy. Na fali odniesionego sukcesu specjaliści od reklamy planują pojawienie się "krwistych" sklepów w innych państwach: Hiszpanii, Holandii, Turcji, Brazylii, Argentynie, Kolumbii oraz USA. « powrót do artykułu
  16. Eksperymenty na żabach dowiodły, że teoretycznie możliwe jest wykorzystanie płynnego metalu do ułatwienia organizmowi odbudowy uszkodzonych nerwów. Płynny metal można wstrzyknąć w ciało, a gdy nerwy zostaną naprawione, odessać go za pomocą strzykawki. Obwodowy układ nerwowy łączy mózg z resztą organizmu. Jako, że nie jest chroniony przez kręgosłup czy czaszkę, nerwy znacznie częściej ulegają w nim uszkodzeniom niż w centralnym układzie nerwowym. Jeśli nerwy zostaną przerwane, można je połączyć i odzyskać dawne funkcje. Jednak połączenie należy przeprowadzić szybko, a nerwy odrastają w tempie zaledwie 1 milimetra dziennie. Ponadto już po połączeniu należy najczęściej usunąć narzędzia używane do łączenia, co wymaga dodatkowych zabiegów chirurgicznych. Istnieje też ryzyko, że mięśnie, do których nie docierają sygnały nerwowe, obumrą zanim jeszcze nerwy podejmą normalne funkcje. Dlatego też Jing Liu i jego zespół z pekińskiego Tsinghua University postanowili zbadać możliwości przywrócenia działania nerwów w czasie ich regeneracji. Uczeni zaczęli zastanawiać się, czy płynny metal mógłby przekazywać sygnały nerwowe z uszkodzonych nerwów dopóki nie zakończą one procesu regeneracji. Wykorzystali w tym celu związek galu, indu i selenu. To bardzo dobry przewodnik, a jako, że pozostaje płynny w temperaturze pokojowej, można go usunąć z organizmu za pomocą strzykawki. Uczeni przetestowali swój pomysł na nerwie kulszowym 10 żab. Najpierw usunęli część nerwu, a następnie zmierzyli siłę sygnału elektrycznego na obu końcach pozostałego nerwu. Później połączyli odcięte końce za pomocą tub zawierających płynny metal lub roztwór Ringera. Badania wykazały, że nerwy połączone za pomocą ciekłego metalu przekazywały sygnały elektryczne niemal tak dobrze, jak zdrowe nerwy czyli o wiele rzędów wielkości lepiej niż nerwy połączone za pomocą roztworu Ringera. W ramach eksperymentów wstrzyknięto też płynny metal w nogę żaby, zobrazowano go, a następnie odessano za pomocą strzykawki. Naukowcy nie wykluczają, że w przyszłości możliwe będzie tymczasowe łączenie nerwów za pomocą tub wypełnionych płynnym metalem. Oczywiście chińskie eksperymenty to dopiero początek drogi. Specjaliści zwracają też uwagę na kwestie bezpieczeństwa związane z wstrzykiwaniem metalu w organizm. « powrót do artykułu
  17. Ludzki mózg jest bezpośrednią przyczyną okrucieństwa w historii społeczeństw. Simon Baron-Cohen, autor fascynującej Teorii zła, która 5 maja ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Smak Słowa, nie ma co do tego wątpliwości. Na kartach kontrowersyjnej książki odnajdziemy poparte psychologicznie rozważania nad genezą wojennych okrucieństw oraz dowody, jak zaburzenia empatii doprowadziły do aktów terroryzmu. Teoria zła. O empatii i genezie okrucieństwa to owoc trzydziestoletnich badań naukowych, których motorem była fascynacja tematem empatii, a także rozważania o tym, co sprawia, że człowiek staje się zły i jak wiele ma z tym wspólnego mózg. Profesor Simon Baron-Cohen, wybitny psycholog z Uniwersytetu Cambridge (a prywatnie kuzyn słynnego Borata, czyli aktora Sachy Barona-Cohena), to badacz, którego nazwać można "kolekcjonerem emocji". Zarejestrował i opisał ponad 400 różnych emocji, co posłużyło mu m.in. do badań dzieci dotkniętych autyzmem. Okrucieństwo dla samego okrucieństwa jest ewidentnym przejawem zaburzeń emocjonalnych. W Teorii zła autor zastanawia się w kontekście obecnej wiedzy o empatii, jak doszło do narodzin nazizmu i jak rozwijał się antysemityzm. Przytacza sceny z obozów koncentracyjnych, analizując liczne zachowania strażników i więźniów. Próbuje zrozumieć obojętność ówczesnych społeczeństw na los Żydów wysyłanych do Auschwitz. Autor przygląda się również historii najnowszej i współczesnemu okrucieństwu. Powołując się na nagrania z egzekucji zamieszczane na stronie internetowej Al Kaidy, Simon Baron-Cohen próbuje zrozumieć psychologiczne motywacje terrorystów – jednostek uznanych przez zachodnią opinię publiczną za przykład "zła" w czystej postaci. Czy z psychologicznego punktu widzenia można uznać najbliższych współpracowników Osamy bin Ladena za psychopatów? A może empatia przestaje mieć znaczenie w walce o cele polityczne? Wybitny psycholog przedstawia egzekucje w okupowanym Iraku jako akty zemsty za tortury stosowane przez Amerykanów. Historia XX wieku w kontekście najnowszej wiedzy psychologicznej okazuje się wyjątkowo kontrowersyjna. Potworne zbrodnie zwykle obezwładniają umysł, pozostawiając tylko pragnienie wymierzenia kary. Simon Baron-Cohen pozwala nam pokonać te ograniczenia ludzkiego umysłu. W swojej książce proponuje nowy sposób myślenia o złych ludziach i empatii, kładąc naukowe podwaliny pod przyszłe, bardziej optymistyczne rozumienie mrocznej strony człowieczeństwa – tak o Teorii zła pisał Michael Gazzaniga, profesor psychologii z Uniwersytetu Kalifornijskiego, autor książek Kto tu rządzi? Ja czy mój mózg? oraz Istota człowieczeństwa. Baron-Cohen "szpera" w ludzkim mózgu i odnajduje odpowiedź na pytanie, co się dzieje, gdy człowiek traci pragnienie rozumienia uczuć innych i troszczenia się o nie. Ale też budzi kontrowersje, nawołując do zmiany sposobu, w jaki wyjaśniamy przyczyny okrucieństwa oraz traktujemy ludzi, którzy się go dopuszczają. Simon Baron-Cohen – profesor psychopatologii rozwojowej na Wydziałach Psychologii Eksperymentalnej i Psychiatrii Uniwersytetu Cambridge. Dyrektor uniwersyteckiego Centrum Badań Autyzmu oraz wykładowca Trinity College i British Academy. Laureat prestiżowych nagród, takich jak Medal Spearmana, Nagroda im. May Davison za wybitne osiągnięcia w dziedzinie psychologii klinicznej oraz Nagroda Prezesa Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne uhonorowało go Nagrodą im. McAndlessa. Autor książek The Essential Difference i Mindblindness. Mieszka w Cambridge w Anglii.
  18. Po przeanalizowaniu setek guzów jajników naukowcy z kilku uczelni zauważyli kilka istotnych różnic pomiędzy guzami dającymi przerzuty, a tymi, które się nie rozprzestrzeniały. Na tej podstawie stworzyli test, pozwalający stwierdzić, czy badany guz da przerzuty. Zasugerowali również możliwość opracowania terapii dostosowanych do profilu metabolicznego konkretnego guza. W badaniach brali uczeni z Rice University, University of Texas MD Anderson Cancer Center oraz Baylor College of Medicine. Zauważyliśmy uderzającą różnicę pomiędzy profilami metabolicznymi mało agresywnych, a bardzo agresywnych komórek nowotworu jajnika. Różnice te były szczególnie duże w odniesieniu do produkcji i wykorzystania glutaminy - mówi Deepak Nagrath z Rice University, który stał na czele grupy badawczej. Stwierdziliśmy na przykład, że wysoce agresywne komórki raka jajnika są zależne od glutaminy i podczas badań laboratoryjnych wykazaliśmy, że pozbawienie ich zewnętrznych źródeł glutaminy – a pewne eksperymentalne leki potrafią tego dokonać – zabija komórki nowotworowe na późnych etapach rozwoju choroby - dodaje. W przypadku mało agresywnych komórek sytuacja wygląda inaczej. Takie komórki wykorzystują własne wewnętrzne procesy metaboliczne do produkowania dużych ilości glutaminy, którą zużywają. Tak więc w ich przypadku należy zastosować inne leczenie, takie nakierowane na wewnętrzne źródła glutaminy- wyjaśnia uczony. Od niemal 100 lat wiadomo, że metabolizm komórek nowotworowych różni się od metabolizmu zdrowych komórek. Coraz więcej zespołów naukowych próbuje wykorzystać te różnice i opracować metody leczenia nowotworów. Wydaje się, że każdy z nowotworów ma własną sygnaturę metaboliczną. Na przykład komórki nowotworu nerek nie korzystają z glutaminy, a z kolei nowotwór piersi, chociaż używa glutaminy, to przede wszystkim polega na glikolizie. Glutamina jest natomiast najprawdopodobniej głównym źródłem energii dla glejaka czy nowotworu trzustki. Badacze opracowali też test, który może posłużyć patomorfologom podczas badania guzów jajników. Test mierzy m.in. ilość glutaminy, którą komórki nowotworowe pobierają z zewnątrz i porównuje ją z ich własną wewnętrzną produkcją. Dzięki temu można zbadać stopień agresywności nowotworu i dopasować leczenie do konkretnego przypadku. W czasie trwających trzy lata badań uczeni przeanalizowali profile genetyczne guzów jajników około 700 osób. Glutaminaza to enzym, który pozwala komórce na pobieranie glutaminy z zewnątrz. Dlatego też to właśnie glutaminaza znalazła się na celowników specjalistów opracowujących nowe leki. Jednak my wykazaliśmy, że skupiając się tylko na glutaminazie pomija się mniej agresywne komórki, gdyż znajdują się one w fazie, w której nie są uzależnione od zewnętrznych źródeł glutaminy - mówi profesor Nagrath. Uczony wraz ze swoim zespołem przygotował eksperymentalny lek, który zaburzył pracę mechanizmów komórkowych odpowiedzialnych za produkcję glutaminy oraz odciął komórki od jej zewnętrznych źródeł. Doprowadziło to do znacznego ograniczenia rozprzestrzeniania się komórek nowotworowych. « powrót do artykułu
  19. U kobiet z wysokim przedciążowym poziomem gamma-glutamylotranspeptydazy (ang. gamma-glutamyl transferase, GGT) ryzyko cukrzycy ciążowej jest 2-krotnie wyższe niż u pań z najniższym stężeniem enzymu. GGT to marker funkcji wątroby. Powiązano go z insulinoopornością, która może być prekursorem zarówno cukrzycy ciążowej, jak i typu 2. Kilka przeprowadzonych przez nas studiów wykazało, że kobiety, u których rozwija się cukrzyca ciążowa, wykazują nieprawidłowości metaboliczne jeszcze przed ciążą. W przyszłości potencjalnie będziemy mogli próbować zapobiegać cukrzycy ciążowej, interweniując, nim dojdzie do poczęcia - przekonuje dr Monique M. Hedderson z Wydziału Badawczego Kaiser Permanente w Oakland. Częstość występowania cukrzycy ciążowej bardzo wzrosła w ostatnich dziesięcioleciach. Dzieci takich matek bywają większe niż przeciętnie (zjawisko to nazywa się makrosomią), co prowadzi do komplikacji porodowych. Ostatnie badania wykazały, że na późniejszych etapach życia panie z cukrzycą ciążową 7-krotnie częściej zapadają na cukrzycę typu 2., a ich potomstwo jest bardziej zagrożone otyłością oraz cukrzycą. Amerykanie analizowali dokumentację medyczną 256 kobiet, u których wystąpiła cukrzyca ciążowa. Porównali je z 497 paniami bez tego zaburzenia. Między 1985 a 1996 r. badanym pobrano próbki krwi. Biorąc poprawkę na szereg potencjalnie istotnych czynników, w tym na wskaźnik masy ciała czy spożycie alkoholu, naukowcy stwierdzili, że w przypadku kobiet z najwyższego kwartyla poziomu GGT ryzyko cukrzycy ciążowej było niemal 2-krotnie wyższe niż u przedstawicielek 1. kwartyla. W przypadku aminotransferaz alaninowej i asparginowej nie natrafiono na podobne związki. W ramach kilku studiów przyglądano sie stężeniom enzymów wątrobowych w czasie ciąży i ryzyku cukrzycy ciążowej, ale zgodnie z naszą wiedzą, po raz pierwszy analizowano ich poziom przed ciążą - podkreśla Sneha Sridhar. « powrót do artykułu
  20. W kwietniu br. co najmniej 9 płetwali błękitnych (Balaenoptera musculus) zostało uwięzionych w lodzie u południowo-zachodnich wybrzeży Nowej Fundlandii. Walenie zmarły, a szczątki dwóch zostały wymyte na plaże Rocky Harbour i Trout River. Mieszkańcy obawiali się, że pęczniejące od gazów gnilnych zwłoki wybuchną, a lokalnym władzom brakowało funduszy na ich usunięcie. Na szczęście problem udało się rozwiązać. Gail Shea, minister rybołówstwa i oceanów, i reprezentująca Królewskie Muzeum Ontario dyrektor wykonawcza Janet Carding doszły do porozumienia, dzięki czemu szkielety płetwali zostaną przekazane do celów badawczych. Zespół pod kierownictwem dr. Marka D. Engstroma uda się do Nowej Fundlandii, by zakonserwować szkielety i pobrać próbki tkanek. Będą one udostępnianie międzynarodowej społeczności naukowej. Kanadyjczycy podkreślają, że w północno-zachodniej populacji atlantyckiej występuje mniej niż 250 dorosłych B. musculus. Choć strata była, oczywiście, dotkliwa, stworzyła niepowtarzalną okazję do badania tych rzadkich i zagrożonych wyginięciem ssaków. « powrót do artykułu
  21. Jednemu z najbardziej znanych dzieł sztuki, rzeźbie Dawida autorstwa Michała Anioła, grozi katastrofa. Badania przeprowadzone przez naukowców z włoskiej Narodowej Rady Badawczej ujawniły kolejne pęknięcia na kostkach rzeźby, które mogą w przyszłości doprowadzić do jej zawalenia się. Słynna rzeźba została odsłonięta w 1504 roku. Michał Anioł otrzymał zlecenie wykonania posągu w 1501 roku, po tym, jak inni artyści, w tym Leonardo Da Vinci, zbadali marmur, z którego miał zostać wyrzeźbiony, i odmówili podjęcia się zadania. W 1991 roku wandal uszkodził jedną ze stóp Dawida. Naukowcy, którzy badali odłamki, stwierdzili, że marmur, z którego została wykonana rzeźba, pochodzi z regionu Carrara w Toskanii. To zła wiadomość, gdyż tamtejszy kamień zawiera mikroskopijne pory, które czynią go bardziej podatnym na niszczące działanie czasu. Ujawnione niedawno pęknięcie na kostkach to zły omen. Tym bardziej, że szczeliny pojawiają się pomimo działań konserwatorskich i bez wpływu czynników zewnętrznych, takich jak trzęsienia ziemi. Dlatego też część specjalistów uważa, że przeniesienie Dawida do pomieszczenia odpornego na wstrząsy nie uratuje rzeźby. Szczegółowe badania w centryfugach wykazały, że osłabianie się posągu to wynik działania człowieka i sił natury. W latach 1504-1873 posąg stał pod kątem 5 stopni. Doprowadziło to do pojawienia się poważnych pęknięć. Zostały one zauważone w połowie XIX wieku i w 1873 roku podjęto decyzję o przeniesieniu posągu pod dach i ustawieniu go pionowo. Prawdopodobnie uratowało to Dawida przed zawaleniem się. Posąg jednak jest wciąż zagrożony. Dawid, wzorowany na klasycznym greckim stylu, został ustawiony przez Michała Anioła w kontrapoście. W pozycji tej Dawid wspiera się niemal całkowicie na prawej nodze, która jest wyprostowana. Naukowcy przejrzeli dane historyczne i dowiedzieli się, że posąg przetrwał 127 trzęsień ziemi. Żadne z nich nie było silniejsze niż 5 stopni w skali Richtera. Jednak obecnie pęknięcia są tak poważne, że nawet stosunkowo słabe wstrząsy mogą doprowadzić do zawalenia się Dawida. Na razie nie opracowano żadnej metody jego ochrony. Przeniesienie do przeciwwstrząsowego pomieszczenia zapewni mu jednak tymczasowe bezpieczeństwo. « powrót do artykułu
  22. W przypadku osób, które przeżyły zawał serca, jedzenie dużej ilości błonnika zwiększa długoterminowe szanse na przeżycie. Naukowcy z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego analizowali dane z 2 dużych badań (Nurses' Health Study i Health Professional Follow-Up Study), które objęły ponad 4 tys. kobiet i mężczyzn (4098) po pierwszym zawale serca. Zwyczaje żywieniowe określano za pomocą kwestionariuszy. Losy ochotników śledzono średnio przez 9 lat od zdarzenia sercowo-naczyniowego. W tym czasie zmarły 682 kobiety i 451 mężczyzn. Jak zauważył zespół, każdemu wzrostowi spożycia włókien o 10 g na dobę towarzyszył 15-proc. spadek ryzyka zgonu w czasie 9 lat studium. U ludzi, którzy jedli najwięcej błonnika, ryzyko zgonu z jakiegokolwiek powodu było o 25% niższe niż u osób spożywających najmniej włókien; ryzyko śmiertelnego zawału okazało się zaś niższe o 13%. Analizując kwestionariusze badanych, akademicy przyglądali się 3 typom włókien: ziarnom, owocom i warzywom. Stwierdzono, że ziarna (w formie brązowego ryżu czy pełnoziarnistego chleba/makaronu) jako jedyne silnie wiązały się ze zwiększonym prawdopodobieństwem długoterminowego przeżycia. Jak przekonuje szefowa zespołu Shanshan Li, dostosowując się do zalecanych norm spożycia błonnika, pacjenci kardiologiczni mogą sobie sporo pomóc. Co więcej, nigdy nie jest za późno na zmianę stylu życia. Autorzy artykułu z British Medical Journal uważają, że mechanizm zmniejszający śmiertelność u osób, które przeżyły zawał, przypomina mechanizm chroniący zdrową populację przed zawałem. « powrót do artykułu
  23. Dr Peter Jäger z Instytutu Badawczego Senckenberga we Frakfurcie nad Menem opisał pająka Cebrennus rechenbergi, który przemieszczając się, wykonuje figury do złudzenia przypominające gwiazdy. Artykuł nt. nowego nocnego gatunku z pustyni Irk asz-Szabbi w południowo-wschodnim Maroku ukazał się na łamach periodyku Zootaxa. W odróżnieniu od krewnego z Nambii, C. rechenbergi nie stacza się biernie z wydm, ale robi użytek ze swoich odnóży. Dzięki temu, wykonując serię przewrotów połączonych z podskokami, może się dodatkowo przemieszczać zarówno po płaskich powierzchniach, jak i pod górę. Pająki dają pokaz swoich możliwości, gdy zostaną sprowokowane przez przedstawiciela swojego gatunku, solifugi, skorpiona czy człowieka. Robiąc gwiazdy, poruszają się 2-krotnie szybciej, niż chodząc (ok. 2 m/s). Dr Jäger nazwał pająka na cześć profesora Inga Rechenberga z Berlina. Ekspert od bioniki znalazł zwierzę na pustyni w Maroku i przekazał je Jägerowi do opisu taksonomicznego. Ponieważ zafascynowały go możliwości stawonoga, skonstruował robota o nazwie Tabbot (od berberyjskiego słowa Tabacha, czyli pająk). Maszyna może być wykorzystywana w rolnictwie, nad dnie oceanu, a nawet na Marsie - przekonuje wynalazca. Na podstawie niewielkich różnic w obrębie narządów płciowych Jäger stwierdził, że C. rechenbergi i Cebrennus villosus z Tunezji są dwoma gatunkami. Unikatowy sposób poruszania się również służy jako kryterium rozróżniania gatunków. Posługując się m.in. wyspecjalizowanymi wydłużonymi włoskami, C. rechenbergi buduje przypominające tuby domki, które zapewniają ochronę przed słońcem i drapieżnikami. « powrót do artykułu
  24. Bill Gates nie jest już największym udziałowcem Microsoftu. To pierwsza w historii firmy zmiana na liście posiadacza największej liczby akcji. Pomiędzy 29 a 30 kwietnia bieżącego roku Gates sprzedał 7,85 miliona akcji koncernu, który założył w 1975 roku. W jego rękach pozostało około 330,1 miliona akcji. Największym udziałowcem firmy stał się Steve Ballmer, do którego należy około 333,3 miliona akcji Microsoftu. Za sprzedane akcje Gates otrzymał 317,5 milionów dolarów. Od tej kwoty musi jeszcze zapłacić podatek. Założyciel Microsoftu od wielu lat pozbywa się akcji swojej firmy. Każdego roku sprzedaje ich około 80 milionów, a uzyskane w ten sposób pieniądze przeznacza na działalność Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Miliarder założył największą fundację na świecie i ma zamiar rozdysponować za jej pośrednictwem znaczną część swojego majątku. Jest też współtwórcą inicjatywy „Giving Pledge”, w ramach której inni bogacze zobowiązują się do przeznaczenia co najmniej połowy swoich majątków na działalność charytatywną. Prawdopodobnie do końca czerwca bieżącego roku Gates sprzeda jeszcze ponad 12 milionów akcji swojej firmy. Wyprzedając je w tym tempie pozbędzie się udziałów w Microsofcie do września 2018 roku. Majątek Gatesa jest obecnie szacowany na 77,2 miliarda USD, co czyni go najbogatszym człowiekiem na świecie. Sprzedaż akcji, w wyniku której Gates przestał być głównym udziałowcem Microsoftu, to już druga w bieżącym roku znacząca zmiana stosunków pomiędzy firmą a jej założycielem. Na początku lutego, wraz z objęciem przez Satyę Nadellę stanowiska dyrektora wykonawczego, Gates zrezygnował z przewodniczenia Radzie Nadzorczej Microsoftu i został doradcą Nadelli ds. technologicznych i produktowych. « powrót do artykułu
  25. Niemieccy naukowcy z GSI Helmholtzzentrum für Schwerionenforschung (Instytut Badań Ciężkich Jonów) potwierdzili istnienie najcięższego znanego pierwiastka - ununseptium - o liczbie atomowej 117. Pierwiastek nie występuje w naturze, został sztucznie wytworzony w akceleratorze w Darmstadt. Uzyskano go dzięki bombardowaniu izotopów Bk-249 atomami wapnia. Co jakiś czas dochodziło do połączenia jąder atomów, wskutek czego powstawał m.in. ununseptium. Sto siedemnasty pierwiastek tablicy okresowej rozpada się w ciągu mikrosekund, podobnie jak wszystkie inne pierwiastki cięższe od uranu. Naukowcy przewidują jednak, że gdzieś wśród superciężkich pierwiastków pojawi się wyspa stabilności, pierwiastek, który nie rozpadnie się w ułamku sekundy. Jeśli takie przypuszczenie się sprawdzi, taki stabilny pierwiastek może posłużyć do produkcji nowych egzotycznych materiałów i wyjątkowych właściwościach. Teraz, gdy potwierdzono istnienie ununseptium, nowemu pierwiastkowi zostanie nadana oficjalna nazwa. Jej wyborem zajmie się Unions of Pure and Applied Physics and Chemistry.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...