Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wielka kariera chińskiej firmy Lenovo, wcześniej znanej jako Legend, rozpoczęła się wraz z odkupieniem od IBM-a wydziału produkcji komputerów osobistych. Wbrew obawom Lenovo nie obniżyło jakości produktów, dzięki czemu stało się jednym z największych na świecie producentów pecetów. Agencja Reutera donosi, że Lenovo wróciło do rozmów, których celem jest teraz odkupienie od IBM-a wydziału produkcji lowendowych serwerów. Chińczycy chcieliby produkować serwery x86, które są wykorzystywane w firmowych centrach bazodanowych. Dzięki temu Lenovo będzie mogło zdecydowanie wkroczyć na rynek serwerów, zaś IBM-owi łatwiej będzie zmienić się z producenta sprzętu w dostawcę oprogramowania i usług. Rozmowy na podobny temat toczyły się już w ubiegłym rokiem, jednak zostały zerwane, gdyż przedsiębiorstwa nie porozumiały się co do ceny. IBM żądał podobno 4-6 miliardów dolarów, a Lenovo było skłonne zapłacić 2,5 miliarda USD. Obecnie eksperci prognozują, że Lenovo dopnie swego i kupi wydział produkcji serwerów za 2,5-3 miliardów dolarów. Jeśli do transakcji dojdzie, będzie to największe przejęcie w chińskim sektorze IT. Dotychczas największym przejęciem było zakupienie za 1,85 miliarda USD firmy 91 Wireless przez Badu Inc. Wszyscy na tym wygrają, ponieważ nawet jeśli IBM dwukrotnie zwiększyłby dochodowość tego wydziału, to wciąż nie będzie wystarczająco dobre dla IBM-a. Z drugiej strony, jeśli Lenovo dwukrotnie zwiększy przychody z biznesu serwerowego, będzie to bardzo dobre dla tej firmy - mówi analityk Alberto Moel. Analityk uważa, że obecnie IBM będzie bardziej chętny pozbyć się wydziału produkcji serwerów, szczególnie po kilku słabszych kwartałach.
  2. W kulturze popularnej stereotypowy obraz typowego programisty przedstawia niezbyt zadbanego mężczyznę, który całymi dniami przesiaduje przed komputerem i ma kłopoty z nawiązywaniem kontaktów. Ta sama kultura prezentuje nam modelki jako piękne, ale niezbyt inteligentne osoby. Oba stereotypy łamie Lyndsey Scott, 29-letnia modelka, która pracuje dla Prady i Victoria's Secret. Pani Scott pojawiała się w takich magazynach jak Bazaar, W czy British Vogue. Jednak najbardziej dumna jest nie z kariery modelki, ale z faktu, że jej aplikacje zostały zakwalifikowane do sklepu Apple'a. Scott stworzyła już cały szereg programów dla platform iOS. Dwa z nich trafiły do sklepu Apple'a, a modelka przygotowuje kolejny program. Tym razem będzie to aplikacja do obsługi serwisów społecznościowych. Pani Scott zainteresowała się programowaniem w szkole średniej, a pierwszą maszyną, dla której pisała oprogramowanie był kalkulator TI-89. Nawet nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że programuję. Chodziło mi o stworzenie fajnych gier i dobrą zabawę - mówi modelka. Po ukończeniu szkoły średniej Scott rozpoczęła studia teatralne i informatyczne. Nauczyła się języków Java, C++ oraz programowania układów MIPS. Postanowiła jednak, że nie poświęci się ani teatrowi, ani informatyce, a modelingowi. Wielki sukces przyszedł w 2009 roku, kiedy to podpisała umowę z Calvinem Kleinem na występ podczas New York Fashion Week. W tym samym roku wystąpiła też jako modelka Victoria's Secret. Pomimo tych sukcesów nie spoczęła na laurach i pomiędzy występami nauczyła się języków Python i Objective-C. Sądzę, że wiele modelek myślało, iż jestem dziwna, bo pomiędzy wejściami na wybieg siedziałam przy laptopie. Z koleżankami z wybiegu nigdy nie rozmawiam o programowaniu. Ściśle oddzielam te dwa światy - mówi Scott. Pierwszą aplikacją, jaką napisała na iOS-a był program, którego celem jest pomaganie studentom w Ugandzie, biorącym udział w programie charytatywnym Educate!. Apple wielokrotnie odrzucił moją aplikację. Walczyłam z nimi, poprawiałam program i znowu próbowałam. W końcu umieścili go w sklepie - wspomina modelka. Od tamtej pory napisała wiele innych programów, w tym aplikację iPort, która pomaga modelkom w zorganizowaniu swojego portfolio na iPadzie. Zauważyłam, że wiele modelek używa iPadów do prezentowania swojego portfolio podczas castingów. Jednak mają tam bałagan, brak jest ładnego interfejsu. Stworzyłam więc program iPort, który porządkuje portfolio i jest wygodny w obsłudze - mówi. Brat modelki, Matthew Scott twierdzi, że jego siostra to połączenie Billa Gatesa i Giselle Bundchen. Łączy zamiłowanie do modelingu z zamiłowaniem do programowania.
  3. Japoński nadawca telewizyjny, firma NHK, informuje o udanej długodystansowej naziemnej transmisji obrazu 8K Super Hi-Vision. Przed dwoma laty NHK podczas pierwszej w historii eksperymentalnej transmisji takiego sygnału przesłała go na odległość 4,2 kilometra. Teraz dystans ten wydłużono do 27 kilometrów. NHK od lat prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad telewizją nowej generacji. Super Hi-Vision wyświetla w pionie aż 4000 linii, a całkowita rozdzielczość obrazu jest 16-krotnie większa niż obrazu HDTV. Podczas eksperymentalnej transmisji wykorzystano technologie OFDM oraz MIMO. Sygnał wysłano ze stacji w prefekturze Kumamoto i skompresowano go za pomocą MPEG-4 AVC/H.264. Przepustowość medium wynosiła 91,8 Mbps na pojedynczy kanał transmisji. Dzięki wykorzystaniu podwójnie spolaryzowanej MIMO możliwe było jednoczesne wysłanie sygnału spolaryzowanego pionowo i poziomo. NHK dowiodła, że odbiornik bez problemów radzi sobie z odseparowaniem tak wysłanego sygnału, a dane są prawidłowo demodulowane. « powrót do artykułu
  4. Na stronie tytułowej The New York Timesa przez prawie 102 lata pojawiał się błąd. A wszystko przez zecera, który składając w nocy z 6 na 7 lutego 1898 r. czcionki z numerem wydania, umieścił po liczbie czternaście tysięcy czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć piętnaście tysięcy, a nie czternaście tysięcy pięćset. Błąd został wytropiony dopiero w 1999 r., gdy numeracją zainteresował się nowy dociekliwy asystent Aaron Donovan. Koniec końców pierwszego stycznia 2000 r. gazeta zamieściła sprostowanie, witając czytelników w numerze 51254. Donovan przyjrzał się numerom, bo ich cowieczorne uaktualnianie należało do jego redakcyjnych obowiązków. Myśląc o możliwości wystąpienia samoutrwalającego się z biegiem czasu błędu, posłużył się arkuszem kalkulacyjnym, by stwierdzić, ile razy od założenia 18 września 1851 r. ukazywała się jego gazeta. Z zawartości archiwów dowiedział się, że w pierwszych 500 tygodniach nie było wydania niedzielnego, a przez 2296 tygodni - od kwietnia 1861 do kwietnia 1905 r. - wydanie niedzielne traktowano jako dodatek do numeru sobotniego. W początkach istnienia pominięto parę wydań świątecznych, poza tym przez strajki z 1978 r. czytelnicy nie doczekali się 88 numerów swojej gazety. Uwzględniając niepublikowane numery, które przy okazji innych negocjacji płacowych i tak trafiły z właściwymi numerami do archiwum, Donovan doszedł do wniosku, że brakuje dokładnie 500 wydań. « powrót do artykułu
  5. Nieistniejące już jezioro położone wzdłuż Nilu Białego umożliwiło migrację człowieka z Afryki na Bliski Wschód, skąd nasz gatunek ruszył na podbój globu. Jezioro o powierzchni 45 000 kilometrów kwadratowych byłoby, gdyby istniało do dzisiaj, jednym z największych na Ziemi. Teraz już go nie ma, ale było w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, dzięki czemu ludzie zasiedlili Ziemię. Geolodzy wiedzą, że na południe od Chartumu istniało jezioro, jednak jego wieku nie można było ocenić za pomocą datowania radiowęglowego. Martin Williams z australijskiego University of Adelaide i Tim Barrows z brytyjskiego University of Exter pobrali próbki dawnych osadów i wykorzystali inne techniki datowania. Uznali, że jezioro zaczęło kurczyć się 109 000 lat temu. Ślady świadczące o istnieniu jeziora znaleziono na długości 650 kilometrów. W miejscu, gdzie Biały Nil wpada do Nilu jezioro miało około 80 kilometrów szerokości. Zdaniem uczonych jezioro szybko zaczęło wysychać. Wykorzystana przez nich technika datowania pozwala stwierdzić, kiedy jezioro zaczęło się kurczyć. Szczątki człowieka współczesnego liczą sobie około 200 000 lat i pochodzą z Etiopii. Skamieniałości znalezione na terenie Izraela dowodzą, że ludzie dotarli tam 110-100 tysięcy lat temu. Jednak badania mitochondrialnego DNA pokazały, że współcześni mieszkańcy Eurazji opuścili Afrykę 72-70 tysięcy lat temu. Mieliśmy zatem do czynienia co najmniej z dwiema falami migracji. Zdaniem Stephena Oppenheimera z University of Oxford, druga fala migracji przeszła przez Morze Czerwona w czasie trwania epoki lodowej, gdy poziom oceanów obniżył się o około 100 metrów. Wielkie jezioro, takie jak to byłoby wspaniałym miejscem do zamieszkania. Mogłoby utrzymać wielką populację, która zajmowałaby się rybołówstwem i polowaniem, jednak ta populacja prawdopodobnie zostałaby w okolicach jeziora - mówi Oppenheimer. Jezioro miało nie więcej niż 12 metrów głębokości i, podobnie jak inne jeziora położone w suchych miejscach, musiało znacznie zmieniać powierzchnię. Z badan mDNA wiemy, że około 100 000 lat temu populacja w Afryce Wschodniej wzrosła, są dowody wskazujące, że w okolicach jeziora była wilgoć, znaleziony fragment czaszki wskazuje, że ludzie mieszkali w Sudanie przed 130 000 laty. Niestety, istnieje zbyt mało stanowisk archeologicznych by ostatecznie rozstrzygnąć kwestię istnienia jeziora i jego wpływu na migrację, a Sudan jest od wielu lat zbyt niespokojnym miejscem, by można było tam bezpiecznie prowadzić badania. Eksperci zgadzają się jednak, że okolica była prawdopodobnie zamieszkana. Co więcej, to właśnie zanikanie jeziora prawdopodobnie zmusiło osiedlonych tam ludzi to migracji. Jego wyschnięcie mogłoby wytłumaczyć, dlaczego doszło do pierwszej migracji z Afryki. Jezioro mogło przyczynić się też do drugiej migracji. Niestety, metody datowania użyte przez Williamsa i Barrowsa pozwalają jedynie stwierdzić, kiedy jezioro zaczęło zanikać. Możliwe zatem, że jezioro istniało przez kilkadziesiąt tysięcy lat po pierwszej fali migracji. Ostatecznie skurczyło się tak bardzo, że wymusiło kolejną migrację. Ludzie przeszli przez wyżyny współczesnej Etiopii i dotarli do cieśniny Bab al-Mandab, która łączy Morze Czerwone z Zatoką Aden. Cieśninę można było przejść suchą nogą, gdyż dzięki epoce lodowej obniżył się poziom oceanów. Barrow uważa jednak, że taki scenariusz jest mało możliwy. Jego zdaniem przed 70 000 lat jeziora od dawna już nie było. « powrót do artykułu
  6. Przed kilkoma godzinami wewnętrzny "budzik" uruchomił Rosettę - europejską sondę, która ma do wykonania niezwykłe zadanie. Rosetta ma spotkać się z kometą 67P/Czuriumow-Gierasimienko i przeprowadzić niezwykle szczegółowe badania. Rosetta została wystrzelona w marcu 2004 roku. Dotychczas przebyła ponad 6 miliardów kilometrów, korzystała z asysty grawitacyjnej czterech planet i spotkała się z dwiema asteroidami. W 2011 roku wprowadzono ją w stan głębokiej hibernacji i dzisiaj, po ponad 950 dniach, sonda została wybudzona. Przez kilka najbliższych godzin specjaliści z Europejskiej Agencji Kosmicznej będą z zapartym tchem oczekiwali na potwierdzenie, że pojazd działa jak należy. Pierwszy sygnał dotrze nie wcześniej niż o godzinie 18.30 czasu polskiego. Obecnie Rosettę dzieli od komety 9 milionów kilometrów. Sonda poleci w kierunku 67P/Czuriumow-Gierasimienko, a zanim do niej dotrze przeprowadzone zostaną testy 11 instrumentów naukowych orbitera i 10 instrumentów modułu lądującego. Na początku maja Rosetta będzie w odległości 2 milionów kilometrów od komety i do końca miesiąca wykona główny manewr pozwalający na spotkanie z kometą. Zaplanowano je na sierpień. Już w maju powinniśmy otrzymać z Rosetty pierwsze zdjęcia komety. Sonda wykona tysiące fotografii, które pozwolą na dokładne określenie głównych cech komety. Rosetta wykona też pomiary grawitacji, masy, kształtu, zbada warkocz komety, otaczającą ją plazmę oraz przeprowadzi badania jej interakcji z zewnętrzną atmosferą Słońca. W sierpniu i wrześniu zostaną przeprowadzone oględziny komety, dzięki czemu naukowcy będą mogli wybrać miejsce lądowania 100-kilogramowego próbnika Philae. Próbnik wykona zdjęcia komety w bardzo wysokiej rozdzielczości i za pomocą wiertła pobierze próbki z głębokości 20-30 centymetrów. Zostaną one przeanalizowane przez pokładowe laboratorium Philea. W tym czasie Rosetta pozostanie w pobliżu komety i prowadzi własne badania. Sonda będzie śledziła kometę przez cały 2015 rok. Misja zakończy się w grudniu 2015 roku. Po raz pierwszy będziemy mogli analizować kometę przez tak długi czas i to nie tylko przelatując obok niej. Zyskamy w ten sposób wgląd w "pracę" komety i dowiemy się, jaką rolę odgrywają komety w ewolucji Układu Słonecznego - mówi Matt Taylor, jeden z naukowców pracujących przy misji Rosetty. Dnia 13 sierpnia 2015 roku 67P/Czuriumow-Gierasimienko będzie najbliżej Słońca. Zbliży się do naszej gwiazdy na odległość 185 milionów kilometrów. AKTUALIZACJA: Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że o godzinie 19.18 czasu polskiego nadszedł pierwszy komunikat wysłany przez Rosettę po przebudzeniu.
  7. Wg Wydziału Ochrony Środowiska RPA, w zeszłym roku nielegalnie zabito rekordową liczbę 1004 nosorożców. To niemal 3 osobniki dziennie i 1,5 raza więcej niż w roku 2012 (wtedy kłusownicy uśmiercili 668 nosorożców). Zeszłoroczne poczynania kłusowników przybliżyły południowoafrykańską populację nosorożców białych do punktu, kiedy liczba zgonów będzie przewyższać liczbę urodzin. Z informacji udzielonej nam przez doktora Richarda Thomasa z organizacji TRAFFIC wynika, że w graficznym zestawieniu uwzględniono zarówno nosorożce białe, jak i czarne. Naukowiec nie znał dokładnej liczby przedstawicieli poszczególnych gatunków, ale wg niego, zabito o wiele więcej nosorożców białych. Rogi nosorożców są przemycane przez zorganizowane siatki przestępcze głównie do Wietnamu i Chin. Tam używa się ich jako symboli statusu i do produkcji środków wzmacniających. Graniczący z RPA Mozambik pełni rolę punktu tranzytowego i bazy operacyjnej kłusowników. W marcu 2013 r. uczestnicy XVI Konferencji Stron Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) wskazali kraje silnie wplątane w przemyt. Do końca 2014 r. rząd Wietnamu powinien złożyć CITES raport nt. konfiskat, aresztowań, skazań dot. tego typu działań, a także wdrożenia systemów śledzenia (mają one zapobiegać wchodzeniu nielegalnie importowanych rogów do obiegu). Przed rokiem kraj został również zobowiązany do opracowania i zaimplementowania strategii obniżania zapotrzebowania na trofea. Mozambik miał z kolei wcielić w życie prawo, które odstraszałoby od przemytu karami (obecnie działania przeciwko nosorożcom są tu uznawane za wykroczenia, a nie przestępstwa). Pod koniec grudnia 2012 r. RPA podpisała z Wietnamem porozumienie o zwalczaniu handlu dziką przyrodą. Później uchwalono wspólną strategię dot. nosorożców (Rhino Action Plan). W 2013 r. podobne porozumienie sygnowano z Chinami. Trwają prace nad dokumentami angażującymi Mozambik, Tajlandię, Laos, Kambodżę i Hongkong.
  8. W Inchindown w pobliżu Invergordon w Szkocji w podziemnym magazynie paliwa, który powstał przed II wojną światową, ustanowiono nowy rekord Guinnessa. Dotyczył on długości trwania echa w konstrukcji stworzonej przez człowieka. Prof. Trevor Cox, inżynier akustyk z University of Salford w Manchesterze, przeprowadził eksperyment, w czasie którego z pistoletu strzelano ślepymi nabojami. Od momentu odbicia do wybrzmienia dźwięku minęło aż 112 s. Poprzednia wzmianka o rekordzie w tej dziedzinie pochodziła z 1970 r. Gdy zatrzasnęły się masywne drzwi z brązu w Mauzoleum Hamiltonów, odnotowano wtedy echo trwające 15 s. Pracując nad książką pt. Sonic Wonderland: A Scientific Odyssey of Sound, Cox znalazł jednak w Szkocji inne miejsce gwarantujące o wiele lepsze efekty. Z braku drzwi profesor dostał się do magazynu rurą o przekroju 18 cali (ok. 46 cm). Jak można przeczytać w uniwersyteckiej relacji prasowej, zbiornik może pomieścić 25,5 mln l paliwa. Ma on 9 m szerokości i 13,5 m wysokości. Grubość ściany wynosi 45 cm. Nigdy przedtem nie słyszałem takiego natłoku ech i odbić. Byłem jak dziecko siedzące pierwszy raz przed pianinem i młócące klawisze, by sprawdzić, jakie dźwięki można z nich wydobyć. Z oporami po kilku minutach zakończyłem akustyczną zabawę i zacząłem się przygotowywać do pomiarów. Moją początkową reakcją było niedowierzanie. Czas odbicia nie mógł być aż tak długi. Na przewodnika inżyniera wyznaczono Allana Kilpatricka, archeologa z Królewskiej Komisji Zabytków Starożytnych i Historycznych Szkocji. To on wypalił z pistoletu, ustawionego w circa 1/3 długości zbiornika. Cox nagrywał dźwięk wychwycony przez mikrofony (zamontowano je w 1/3 odległości od drugiego końca magazynu). Przy częstotliwości 125 herców odbicie trwało 112 s, a przy częstotliwościach środkowych ważnych dla mowy echo wybrzmiewało po 30 s. Odbicie szerokopasmowe (uwzględniające wszystkie częstotliwości naraz) trwało 75 s. « powrót do artykułu
  9. The Guardian, powołując się na materiały udostępnione przez Edwarda Snowdena, informuje, że NSA przechwytuje SMS-y od co najmniej 2008 roku. W szczytowym okresie działania programu Dishfire, w kwietniu 2011 roku, agencja przechwytywała 194 miliony SMS-ów dziennie. To imponująca liczba, jednak trzeba pamiętać, że szacunkowo codziennie na całym świecie przesyłanych jest ponad 16 miliardów SMS-ów. Z ujawnionych dokumentów dowiadujemy się, że NSA zbiera dane różnego typu. Podczas przykładowej doby agencja zdobyła 1 658 025 danych z roamingu, ponad 800 000 danych finansowych oraz koordynaty ponad 76 000 SMS-ów. Nad analizowaniem tych wszystkich danych pracuje narzędzie o nazwie Prefer. Z informacji zebranych przez NSA korzysta też brytyjska agencja wywiadowcza GCHQ, mimo iż brytyjskie prawo zakazuje przechwytywania SMS-ów bez nakazu sądowego. Brytyjski rząd twierdzi, że agencja wykorzystywała te dane zgodnie z prawem. Tradycyjnie już nie komentujemy kwestii wywiadowczych. Działania prowadzone przez GCHQ są zgodne ze ściśle wytyczonymi prawnymi i politycznymi ramami, dzięki którym mamy pewność, iż nasze akcje mają autoryzację, a podjęte środki są potrzebne i proporcjonalne do wydarzeń. Całośc podlega rygorystycznemu nadzorowi - oświadczyli przedstawiciele rządu. « powrót do artykułu
  10. Komicy wykazują wysoki poziom cech psychotycznych. Najnowsze badanie zespołu z Uniwersytetu Oksfordzkiego i Berkshire Healthcare NHS Foundation Trust sugeruje, że kluczem do rozśmieszania ludzi może być niezwykła struktura osobowości. Najnowsze badania, których wyniki ukazały się w British Journal of Psychiatry, dotyczyły rozpowszechnionego przekonania, że kreatywność wiąże się jakoś z szaleństwem. Ponieważ dotychczasowe studia koncentrowały się na artystach czy naukowcach, a mało uwagi poświęcano humorowi, ekipa prof. Gordona Claridge'a postanowiła zapełnić tę lukę w wiedzy. Brytyjczycy zebrali grupę 523 komików (404 mężczyzn i 119 kobiet). Werbowano ich w klubach, agencjach i stowarzyszeniach, głównie w Wielkiej Brytanii, USA i Australii. Wszystkich poproszono o wypełnienie online'owego kwestionariusza do oceny cech psychotycznych u zdrowych osób. Mierzył on 4 aspekty: 1) niezwykłe doświadczenia (wiarę w telepatię i wydarzenia paranormalne), 2) dezorganizację poznawczą (rozpraszalność uwagi i problemy ze skupieniem myśli), 3) introwertywną anhedonię (zmniejszoną zdolność odczuwania społecznej i fizycznej przyjemności, w tym unikanie intymności) oraz 4) impulsywny nonkonformizm (tendencję do impulsywnych, antyspołecznych zachowań). Ten sam kwestionariusz dano także do wypełnienia 364 aktorom (pełnili oni rolę grupy kontrolnej). Wyniki uzyskane przez obie występujące na scenie grupy porównano ze sobą oraz z 831 przedstawicielami niekreatywnych grup zawodowych. Okazało się, że w porównaniu do wspomnianych wyżej 831 osób, komicy uzyskiwali więcej punktów w zakresie wszystkich psychotycznych cech osobowości. Najbardziej uderzające były wysokie wyniki zarówno w zakresie ekstrawertywnych (mierzonych przez skalę impulsywnego nonkonformizmu), jak i introwertywnych (mierzonych przez skalę introwertywnej anhedonii) cech osobowości. W zestawieniu z próbką reprezentującą populację generalną, aktorzy osiągali wyższą punktację w 3 aspektach (poza introwertywnym). Kreatywne elementy potrzebne do wytworzenia humoru wykazują uderzające podobieństwo do tych cechujących styl poznawczy ludzi z psychozą - zarówno schizofrenią, jak i zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym. Choć sama schizofrenia może niekorzystnie wpływać na humor, w lżejszej postaci może zwiększać zdolność do kojarzenia dziwnych lub nietypowych rzeczy oraz wykraczania poza schematy. Na tej samej zasadzie gonitwa myśli w manii [...] pomaga niekiedy połączyć idee, tak by utworzyły nowe, oryginalne i komiczne wątki. Nasze studium pokazuje, że jako osoby kreatywne, komicy zdobywają dużo punktów w tych samych skalach, co inne twórcze jednostki. Wzmiankowane cechy nazywa się psychotycznymi, bo stanowią zdrowy odpowiednik takich właściwości, jak zmienne usposobienie, introwersja społeczna i myślenie lateralne - podsumowuje prof. Claridge. « powrót do artykułu
  11. Jak donoszą badacze z University of East Anglia i King's College London, spożywanie dużej ilości flawonoidów, w tym antocyjanów i innych związków znajdujących się m.in. w jagodach, herbacie i czekloadzie, może chronić przed cukrzycą typu 2. Z artykułu opublikowanego na łamach Journal of Nutrition dowiadujemy się, że wysokie spożycie tych związków jest skorelowane z mniejszą opornością na insulinę i lepszym działaniem mechanizmów regulujących poziom glukozy we krwi. W badaniach wzięło udział niemal 2000 zdrowych kobiet z organizacji TwinsUK. Badane wypełniały szczegółowy kwestionariusz, któy miał ocenić poziom spożycia flawonoidów należących do sześciu podgrup tych związków. Od kobiet pobrano też próbki krwi i badano je pod kątem oznak zapalenia oraz poziomu glukozy. Oceniono również poziom oporności na insulinę. Odkryliśmy, że osoby, które spożywały dużo antocyjanów i flawonów miały mniejszą oporność na insulinę. Wysoka oporność na insulinę łączy się z cukrzycą typu 2., zatem możemy powiedzieć, że ludzie, którzy spożywają pokarmy bogate w te dwa składniki - zatem pokarmy takie jak jagody, zioła, czerwone winogrona, wino - są narażone na mniejsze ryzyko tej choroby. Odkryliśmy również, że osoby, które spożywają dużo antocyjanów z mniejszym prawdopodobieństwem cierpią na chroniczne zapalenia, które są związane z takimi chorobami jak cukrzyca, otyłość, nowotwory i choroby układu krążenia. A ci, którzy jedzą więcej flawonów mają lepszy poziom proteiny, która reguluje wiele procesów metabolicznych, w tym poziom glukozy - stwierdzili badacze. « powrót do artykułu
  12. Businesweek informuje, że aż 95% światowych bankomatów wykorzystuje system Windows XP. Na szczęście większości z nich nie dotyczy problem, przed którym stoją domowi użytkownicy pecetów. W kwietniu bieżącego roku Microsoft przestaje dostarczać poprawki dla leciwego OS-u. Tymczasem z systemu tego korzysta niemal 30% właścicieli komputerów. Za kilka miesięcy nie będą one chronione przed atakami na nowo odkryte dziury. Sytuacja właścicieli bankomatów nie jest aż tak dramatyczna. Znaczna część tych urządzeń korzysta z wersji Windows XP embedded, która będzie wspierana do końca 2016 roku. Ci, których bankomaty wykorzystują zwykłą wersję Windows XP podpisali z Microsoftem umowy na przedłużenie wsparcia. To kosztowne rozwiązanie, jednak daje nieco czasu na zmianę systemu operacyjnego. Wydaje się, że banki, które posiadają własne bankomaty i już pomyślały o zmianie systemu, w większości wybierają Windows 8. Trudno się takiej decyzji dziwić, gdyż system ten powstał pod kątem współpracy z wyświetlaczami dotykowymi. Zmiana systemu w bankomatach może być bardzo kosztowna. Wszystko zależy od sprzętowej konfiguracji urządzenia. Te najstarsze nie będą w stanie sprawnie obsługiwać nowych systemów, zatem ich właściciel będzie musiał wydać tysiące dolarów na wymianę sprzętu. Niewykluczone również, że część bankomatów działa na Windows XP, a właściciele nie podpisali z Microsoftem umowy na dodatkowe wsparcie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ich właściciele nie będą chcieli ryzykować i zdążą z wymianą systemu operacyjnego. « powrót do artykułu
  13. Podczas czwartkowej 3-godzinnej burzy piorun odkruszył czubek prawego kciuka słynnego Chrystusa Odkupiciela z Rio de Janeiro. Jak zapewnia zarządzająca pomnikiem archidiecezja, zniszczenia zostaną wkrótce usunięte. Ojciec Osmar Raposo podkreśla, że naprawy są zaplanowane na przyszły miesiąc. Wg Instituto Nacional de Pesquisas Espaciais (INPE), średnio pioruny uderzają w statuę od 3 do 5 razy rocznie. Przez wiatr wiejący z prędkością 87 km/h podczas ostatniej burzy zamknięto jedno z tutejszych lotnisk. Nie odbywały się także rejsy po zatoce Guanabara. Warto przypomnieć, że ikona Rio de Janeiro musiała przejść renowację po uszkodzeniach głowy i palców wywołanych przez piorun w lutym 2008 r. « powrót do artykułu
  14. Przed dwoma laty dyrektor CIA stwierdził, że Internet of Things, czyli internet, do którego będą podłączone najróżniejsze urządzenia - od lodówek czy domowych centrów rozrywki, po samochody - będzie nieocenionym źródłem informacji dla agencji wywiadowczych. Jak się okazuje nie tylko dla nich. Cyberprzestępcy przeprowadzili właśnie pierwszą kampanię spamerską z wykorzystaniem Internet of Things. Firma Proofpoint poinformowała o wykryciu ataku, podczas którego wykorzystano ponad 100 000 urządzeń. Spam był wysyłany za pomocą ruterów domowych, telewizorów, a nawet... lodówki. Kampania trwała od 23 grudnia do 6 stycznia bieżącego roku. W tym czasie za pomocą Internet of Things - w ramach większej kampanii - wysłano około 750 000 niechcianych listów. Z danych Proofpoint wynika, że około 25% wiadomości nie przedostała się na pecety czy telefony komórkowe. Jednak przestępcy zdołali zarazić wiele urządzeń domowych. Zdaniem ekspertów powstający dopiero Internet of Things jest bardzo słabo zabezpieczony. Główne grzechy urządzeń to błędy w konfiguracji i słabe hasła. W miarę rozpowszechniania się Intenret of Things będziemy zapewne świadkami większej liczby ataków. Mimo, że komputery używane są od kilkudziesięciu lat, to i tak znaczna część ich posiadaczy lekceważy podstawowe zasady bezpieczeństwa. Tym bardziej można wątpić, czy będą przejmowali się bezpieczeństwem podłączonego do sieci telewizora czy lodówki. « powrót do artykułu
  15. Z ujawnionych przez AMD dokumentów wynika, że firma pracuje nad nowym 16-rdzeniowym procesorem. Urządzenie określone jako Family 15h Models 30h - 3fh będzie pierwszym układem AMD, w którym 16 rdzeni znajdzie się na tym samym kawałku krzemu. Obecnie produkowane 16-rdzeniowce z rodziny Opteron 6300 Abu Dhabi wykorzystują dwa kawałki krzemu na których umieszczono po 8 rdzeni. Co więcej nowy układ korzysta z pełnego uncore'a, czyli modułu zawierającego dodatkowe kontrolery, w tym kontroler PCI Express 3.0. AMD informuje również, że płytka, na której umieszczono rdzenie, zawiera cztery łącza HyperTransport, co pozwala na łączenie układu w konfiguracjach wieloprocesorowych zawierających nawet do 64 rdzeni. « powrót do artykułu
  16. Hiszpańscy naukowcy odkryli pierwszy znany układ składający się z czarnej dziury i gwiazdy typu Be. Dotychczas istnienie takich układów postulowano jedynie teoretycznie. Tylko w naszej galaktyce znamy ponad 80 gwiazd Be tworzących układy podwójne z gwiazdami neutronowymi. Wyróżniającą je cechą jest potężna siła odśrodkowa. Gdyby obracały się nieco szybciej zostałyby rozerwane - mówi Jorge Casares z Instituto de Astrofísica de Canarias. Casares specjalizuje się w badaniu gwiazdowych czarnych dziur. W 1992 roku jako pierwszy przedstawił dowód na istnienie takich obiektów. Nowo odkryta czarna dziura okrąża gwiazdę MWC 656, która znajduje się w odległości 8500 lat świetlnych od Ziemi, w Gwiazdozbiorze Jaszczurki. Badania gwiazdy MWC 656 rozpoczęliśmy w 2010 roku, kiedy to odkryto przejściową emisję promieniowania gamma dochodzącą z tego kierunku. Nie zauważyliśmy już więcej emisji gamma, ale odkryliśmy, że gwiazda jest częścią układu podwójnego - mówi Marc Ribó z Universitat de Barcelona. Szczegółowa analiza pozwoliła na określenie charakterystyki drugiego z obiektów w układzie podwójnym. Mowa tutaj o obiekcie o dużej masie, od 3,8 do 6,9 razy większej od masy Słońca. Taki obiekt, niewidoczny i o takiej masie, może być tylko czarną dziurą, gdyż żadna gwiazda neutronowa nie pozostaje stabilna gdy przekroczy trzykrotną masę Słońca - dodaje Ignasi Ribas z l'Insitut de Ciencies de l'Espai. Wspomniana czarna dziura pochłania materię pochodzącą z gwiazdy, której towarzyszy. Olbrzymia prędkość obrotowa gwiazdy [ prędkość na jej powierzchni wynosi ponad milion km/h - red.] powoduje, że traci ona materię, która tworzy dysk akrecyjny. Materia ta jest przyciągana i pochłaniania przez czarną dziurę. Dzięki analizie emisji z dysku byliśmy w stanie opisać ruch i masę czarnej dziury - poinformował Ignacio Nagueruela z Universitat de Alicante. Naukowcy przypuszczają, że w przestrzeni kosmicznej znajduje się znacznie więcej układów podwójnych składających się z gwiazdy Be i czarnej dziury. Trudno je jednak wykryć, gdyż czarna dziura bardzo "dyskretnie" pochłania materiał z gwiazdy, nie wzbudzając przy tym znacznej emisji. « powrót do artykułu
  17. W pewnych sytuacjach ostrzeżenia umieszczane na potencjalnie niebezpiecznych produktach, np. papierosach, mogą sprzyjać, a nie zapobiegać zakupowi. Dr Yael Steinhart z Uniwersytetu w Tel Awiwie, prof. Ziv Carmon z INSEAD w Singapurze i prof. Yaacov Trope z Uniwersytetu Nowojorskiego zaobserwowali, że jeśli między przeczytaniem ostrzeżenia a zakupem, konsumpcją czy oceną produktu następuje przerwa, przestroga może zwiększać zaufanie do producenta, sprawiając, że jego towary wydają się mniej zagrażające. Wykazaliśmy, że [niedługo po zapoznaniu się z nimi] ostrzeżenia mogą nasilać obawy i ograniczać konsumpcję, jednak z upływem czasu paradoksalnie zwiększają zaufanie do produktu i w konsekwencji prowadzą do bardziej pozytywnej oceny i większej liczby zakupów - wyjaśnia dr Steinhart. Studium bazowało na teorii poziomów interpretacji (ang. construal-level theory, CLT) profesorów Trope'a i Nira Libermana. Głosi ona, że myśląc przez jakiś czas o danym obiekcie, mamy tendencję do interpretowania go w kategoriach abstrakcyjnych: kładzenia nacisku na cechy wysokiego poziomu, przy jednoczesnym hamowaniu cech niskiego poziomu. W przypadku ostrzeżeń wysoki poziom ma związek z budowaniem zaufania; chodzi o stwarzanie wrażenia, że wszystkie mające znaczenie informacje zostały ujawnione. Przy poziomie niskim istotne jest zwracanie przez konsumentów uwagi na skutki uboczne produktu. Zgodnie z twierdzeniami CLT, w dłuższym okresie konsumenci będą pomniejszać znaczenie skutków ubocznych i akcentować uczucie zaufania. Koniec końców powinno to skutkować wzrostem spożycia i zakupów. Podczas eksperymentów palaczom pokazywano np. reklamę marki nieznanych papierosów z albo bez ostrzeżenia zdrowotnego. Kiedy powiedziano, że papierosy będą nazajutrz, ostrzeżenie zadziałało: przestrzegani kupili średnio o 75% papierosów mniej. Gdy jednak powiedziano, że towar dotrze za 3 miesiące, przestrzegani kupowali średnio o 493% papierosów więcej. W drugim eksperymencie kobietom demonstrowano reklamę słodzika (znów z ostrzeżeniem lub bez). Przy zamówieniu składanym chwilę potem liczba paczek dla ostrzeganych była średnio o 94% niższa. Kiedy na złożenie zamówienia trzeba było poczekać 2 tygodnie, ta sama grupa zgłaszała o wiele większe zapotrzebowanie (265%). « powrót do artykułu
  18. Naukowcy odkryli materiał, który jest trójwymiarowym odpowiednikiem grafenu. Uczeni z Lawrence Berkeley National Laboratory stwierdzili, że bizmutan sodu może istnieć w kwantowym stanie materii zwanym trójwymiarowym topologicznym półmetalem Diraca (3DTDS). To pierwsze eksperymentalne potwierdzenie teoretycznie przewidzianych trójwymiarowych fermionów Diraca wewnątrz materiału. 3DTDS to naturalny trójwymiarowy towarzysz grafenu o podobnych lub nawet lepszych ruchliwości i prędkości elektronów - stwierdził fizyk Yulin Chen, pracujący obecnie na University of Oxford. Najbardziej obiecującymi materiałami na rynku technologii są obecnie grafen oraz izolatory topologiczne. Izolatory topologiczne to jednorodne materiały, które wewnątrz są izolatorami, a na ich powierzchni elektrony są przewodzone. Zarówno w grafenie jak i izolatorach topologicznych pojawiają się dwuwymiarowe fermiony Diraca, dzięki którym materiały te charakteryzują się niezwykle interesującymi właściwościami. Odkrycie grafenu i izolatorów topologicznych doprowadziło do pojawienia się pytania, czy istnieją ich trójwymiarowe odpowiedniki oraz inne materiały o niezwykłej topologii. Nasze badania odpowiadają pozytywnie na oba pytania. We wnętrzu bizmutanu sodu przewodnictwo i powłoki walencyjne rozpraszają się linearnie wzdłuż trzech wymiarów tworząc trójwymiarowe fermiony Diraca. Ponadto topologia struktury elektronowej 3DTDS jest równie unikalna jak izolatorów topologicznych - stwierdził Chen. Podczas badań wykorzystano kątowo-rozdzielczą spektroskopię fotoelektronów (ARPES), podczas której promienie X uderzając w powierzchnię materiału wywołują fotoemisję elektronów. Badania zostały wykonane w urządzeniu Advanced Light Source (ALS). ALS jest idealnym urządzeniem do badania nowych materiałów. Ma tę unikatową właściwość, że porusza się analizator, a nie badana próbka. Dzięki temu łatwiej było nam pracować, gdyż powierzchnia unieruchomionej próbki ma drobne ścianki, przez które bardzo trudno byłoby prowadzić badania ARPES standardową techniką z obracającą się próbką - wyjaśnia Chen. Naukowcy podkreślają, że bizmutan sodu jest niestabilny, zatem jego wykorzystanie w elektronice wymagałoby odpowiedniego opakowania. Jednak wykazanie, że jest to materiał 3DTDS pomoże w poszukiwaniach materiałów o podobnych właściwościach. Zdaniem Chena materiały 3DTDS mogą potencjalnie pozwolić na poznanie nowych właściwości fizycznych, takich jak gigantyczny diamagnetyzm, kwantowy magnetoopór czy oscylujący spinowy efekt Halla. Opisane powyżej badania były finansowane przez amerykański Departament Energii oraz Chińską Narodową Fundację Nauki.
  19. Do najnowszej książki Changa-rae Lee pt. "On Such a Full Sea" powstały drukowane w technologii 3D futerały. To pierwszy na świecie tytuł z okładką stworzoną w tej technologii. Futerał z polilaktydu to owoc współpracy wydawnictwa Riverhead i firmy poligraficznej MakerBot. Powstało zaledwie 200 nakładek, każda została podpisana przez autora. Za egzemplarz z limitowanej edycji trzeba zapłacić aż 795 dolarów. Helen Yentus, dyrektor artystyczna Riverhead, podkreśla, że wydawnictwo takie jak to zapewnia ludziom coś, czego nie ma w e-bookach. Podobną opinię wyraża Lee: wg niego, nakładka rewiduje koncepcję książki jako obiektu.
  20. Delfiny mają wystarczającą moc (siłę dynamiczną) mięśni, by spokojnie płynąć koło napędzanych silnikami łodzi. Ponieważ nie dysponują skórą o specjalnych właściwościach ani nie korzystają z trików związanych z dynamiką cieczy, paradoks ogłoszony w 1936 r. przez brytyjskiego zoologa sir Jamesa Graya zwyczajnie nie istnieje. W latach 30. ubiegłego wieku E.F. Thompson stał na pokładzie statku płynącego przez Ocean Indyjski, gdy zauważył, że delfin w 7 s przemknął obok niego. Bazując na tej anegdocie, Gray oszacował moc konieczną do napędzania ssaka przez fale z prędkością 20 węzłów i stwierdził, że taki wyczyn jest praktycznie niemożliwy ze względu na za małą masę mięśniową. Po niemal 60 latach paradoksem zajął się Frank Fish z West Chester University. Naukowiec stworzył modele hydrodynamiczne uwzględniające ruchy płetw i stwierdził, że delfiny wytwarzają odpowiednią moc. Ponieważ na razie były to tylko rozważania teoretyczne, należało zmierzyć rzeczywistą siłę wywieraną przez zwierzę na wodę. Fish i Timothy Wei z Uniwersytetu Nebraski postanowili sprawdzić, czy zmodyfikowana cyfrowa metoda pomiaru pól prędkości wykorzystująca cząstki wskaźnikowe (ang. digital particle image velocimetry, DPIV) sprawdzi się również w przypadku delfinów (badani przez Weia olimpijczycy przepływali przez kurtynę mikroskopijnych baniek). Panowie zjawili się na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz z butlą nurkową i wężem ogrodowym. Filmując delfiny przepływające wzdłuż kurtyny, obserwowali wzbudzane przez płetwy wiry, które wyznaczały granice skierowanych ku tyłowi strumieni wody. Naukowcy wyliczyli, jaką moc wytwarzają mięśnie ssaka poruszającego się z prędkością 3,4 m/s i okazało się, że wynosi ona 549 W, a to 1,4 razy więcej, niż udaje się podtrzymać przez godzinę pedałującemu z maksymalną prędkością sprawnemu rowerzyście amatorowi. Kiedy delfin przyspieszał, moc rosła do 5400 W. « powrót do artykułu
  21. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz (UCSC) stworzono technologię, która pozwala na pobranie próbki z wnętrza komórki bez jednoczesnego jej zabijania. Pobrany materiał można analizować, a dzięki temu, iż możliwy jest wielokrotny powrót do tej samej komórki, można będzie szczegółowo badać procesy zachodzące w czasie w żywych komórkach. Profesor Nader Pourmand, kierujący grupą Biosensors and Bioelectrical Technology mówi, że wcześniej wykorzystywane techniki biopsji wiązały się z zabiciem badanej komórki. Grupa Pourmanda wykorzystała nanopipety, których czubek ma średnicę 50-100 nanometrów. Co ważne, nanopipety takie można zbudować w laboratorium. Problemem jest jednak fakt, że nawet pod nowoczesnym mikroskopem nie widać czubka pipety, zatem nie wiadomo, jak daleko od komórki się on znajduje - mówi profesor. Problem ten rozwiązał doktor Adam Sanger, który stworzył system informacji zwrotnej wykorzystujący skaningowy mikroskop przewodnictwa jonowego (SICM). System korzysta z przepływu jonów przez czubek pipety i wykrywa spadek przepływu, do którego dochodzi gdy czubek znajduje się blisko powierzchni komórki. Automatyczny system umieszcza pipetę nad komórką, a następnie błyskawicznie ją opuszcza, by przebić membranę i pobrać materiał do badań. Dzięki temu, że czubek jest bardzo mały nie czyni komórce dużych szkód. Podczas testów grupa Pourmanda pobierała z komórek około 50 femtolitrów materiału, czyli około 1% jej objętości. Femtolitr to biliardowa część litra. Nanopipeta pozwoliła na pobranie a następnie zsekwencjonowanie RNA pojedynczej ludzkiej komórki nowotworowej. Uczeni pobrali też mitochondrium z ludzkich fibroblastów i zsekwencjonowali mitochondrialne DNA.
  22. Symulacje komputerowe pozwoliły na wyjaśnienie zagadki błyskawicznego rozpadnięcia się dużego antarktycznego lodowca szelfowego. Uzyskane wyniki wskazują, że również inne lodowce mogą być podatne na dramatyczne zmiany. Mowa tutaj o lodowcu Larsen B. Struktura o powierzchni 3000 kilometrów kwadratowych była stabilna przez tysiące lat i nagle w 2002 roku w ciągu kilku dni rozpadła się na wiele tysięcy gór lodowych. Od tamtej pory specjaliści zastanawiali się, jaki mechanizm spowodował tak dramatyczne wydarzenie. Zanim lodowiec się rozpadł na jego powierzchni istniało ponad 2750 jezior superglacjalnych. Na kilka dni przed rozpadem lodowca jeziora zniknęły. Dzięki symulacjom komputerowym wiemy, co się z nimi stało i dlaczego lodowiec przestał istnieć. Model komputerowy analizował wpływ jezior superglacjalnych na lodowiec. Okazało się, że wystarczy, by jedno z jezior, wskutek spękania lodu, wpłynęło do środka lodowca, a może to wywołać reakcję łańcuchową, powodującą pękanie lodu pod kolejnymi jeziorami, które przyczyniają się do powstawania kolejnych pęknięć. Wcześniejsze badania sugerowały, że nagłe rozpadnięcie się Lodowca Szelfowego Larsen B mogło mieć związek ze zniknięciem niemal 3000 jezior z jego powierzchni, jednak nikt nie potrafił wyjaśnić jak i dlaczego jeziora te zniknęły. Naszym zdaniem przecieknięcie w głąb jednego tylko jeziora 'startowego' może doprowadzić wskutek reakcji łańcuchowej do zaniku setek pobliskich jezior - wyjaśnia główna autorka badań, Alison Banwell, glacjolog z University of Chicago. Jeśli Banwell i współpracujący z nią Douglas MacAyeal oraz Olga Sergienko mają rację, to możemy być świadkami wielu podobnych gwałtownych wydarzeń na Antarktydzie. Na powierzchni licznych lodowców znajdują się jeziora. Tymczasem ocieplający się klimat sprzyja spękaniu lodu. Banwell mówi, że kolejne podobne wydarzenie pozwoli zweryfikować prawdziwość symulacji. Naukowcy przypuszczają, że jako kolejne rozpadną się pozostałości lodowca Larsen B, a następnie Lodowiec Szelfowy Rossa i Lodowiec Szelfowy Ronne, czyli dwa największe lodowce szelfowe Antarktyki.
  23. Rzadki procesjonarz, którego sprzedażą zajmuje się nowojorska galeria Les Enluminures, może stanowić poparcie dla teorii, że Portugalczycy dotarli do Australii przed Holendrami. Księga została skopiowana w Portugalii między 1580 a 1620 r. (niewykluczone, że w Caldas da Rainha) i zawiera rysunek zwierzęcia przypominającego kangura bądź walabię. Pierwszy holenderski statek dotarł do Australii w 1606 r., co oznacza, że powstanie ryciny z inicjału procesjonarza mogłoby poprzedzać to wydarzenie i że rysunki fauny z antypodów krążyły po Portugalii w czasie przepisywania księgi. W procesjonarzu, najprawdopodobniej cysterskim, umieszczono też rysunki 2 postaci w zdecydowanie nieeuropejskich strojach (uznaje się, że przedstawiają one rdzennych mieszkańców Australii lub południowo-wschodniej Azji). Manuskrypt został zakupiony od portugalskiego antykwariusza. Jego wiek oszacowano m.in. na podstawie iluminacji. Na okładce wygrawerowano imię i nazwisko. Wydaje się, że Caterina de Carvalho była mniszką. Choć stan manuskryptu pozostawia nieco do życzenia (przez użycie kwasowego tuszu do obramowania stron fragmenty papieru uległy częściowemu lub całkowitemu oddzieleniu), wyceniono go na 15-25 tys. dolarów. John Gascoigne, australijski historyk, uważa, że trudno będzie udowodnić, że Portugalczycy wyprzedzili Holendrów, bo w owym czasie ci pierwsi utrzymywali swoje szlaki handlowe w tajemnicy, a dodatkowo wiele dokumentów uległo zniszczeniu w trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Lizbonę 1 listopada 1755 r. « powrót do artykułu
  24. Drzewa rosną jak szalone przez całe swoje życie - mówi Nate Stephenson ekolog lasu ze Służby Geologicznej Stanów Zjednoczonych i główny autor badań, które wykazały, że im drzewo starsze, tym jego wzrost jest szybszy. Badania przeprowadzone na 403 gatunkach drzew na całym świecie wykazały, że drzewa, w przeciwieństwie do zwierząt, nie odczuwają negatywnych skutków upływającego czasu. Jedynie człowiek, choroba, atak insektów, pożar czy jakiś wypadek (np. uderzenie pioruna) mogą zabić drzewo. Nigdy nie przestają rosnąć. Z każdym rokiem ważą coraz więcej - stwierdził Stephenson. Od dawna przypuszczano, chociaż nigdy tego nie udowodniono, że stare drzewa rosną wolniej od młodszych. Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy miały być pomiary zawartości węgla w masie leśnej. Lasy pełne młodych drzew pobiegają z atmosfery więcej węgla niż lasy zasiedlone przez stare drzewa. Stąd wzięło się przypuszczenie, że stare drzewa fosną wolniej, gdyż wchłaniają mniej węgla. Jednak dane takie uzyskano z badań całych lasów, a nie konkretnych drzew. W 2010 roku ukazały się badania sugerujące, że amerykańskie sekwoje wieczniezielone, dożywające 2000 lat najwyższe drzewa na śweicie, ciągle rosną. To skłoniło Stephensona do odkurzenia wyników swoich badań nad sekwojami, które prowdził przez 20 lat. Badania z 2010 roku zainspirowały mnie do poproszenia o pomoc innych i sprawdzenia hipotezy o ciągle rosnących drzewach - mówi uczony. Stephenson poprosił o pomoc naukowców z sześciu kontynentów na których rosną drzewa. Wspólnie przebadali 670 000 drzew występujących w klimacie tropikalnym i umiarkowanym. Odkryli, że ponad 90% z nich rośnie przez całe życie. Każdy gatunek rośnie we własnym tempie. A najstarsze i największe drzewa zwiększają swoją masę nawet o 600 kilogramów rocznie. Początkowo drzewa rosną podobnie jak ludzie. Najpierw powoli, by w wieku nastoletnim przyspieszyć. U człowieka wzrost zwalnia i zatrzymuje się.. U drzew jednak nie dochodzi do zatrzymania. Odkrycie to nie oznacza, że modele dotyczące pochłaniania węgla przez lasy są nieprawidłowe. Młodszy las rzeczywiście pochłania więcej węgla, gdyż występuje w nim więcej drzew na jednostkę powierzchni. Jeśli jednak będziemy brali pod uwagę indywidualne rośliny, to wielkie stare drzewa pobierają więcej węgla niż młode. Naukowcy zauważają, że ich spostrzeżenia mogą doprowadzić do zmiany polityki leśnej. Dotychczas bowiem starano się odmładzać lasy sądząc, że młodsze drzewa, dzięki temu iż wciąż rosną, lepiej oczyszczają atmosferę niż starsze. Teraz okazuje się, że niezwykle ważne jest utrzymywanie starych lasów. « powrót do artykułu
  25. Badacze z Oksfordu posłużyli się terapią genową, by poprawić wzrok pacjentów z choroideremią - postępującym zanikiem nabłonka barwnikowego i naczyń krwionośnych naczyniówki. Wyniki z testów klinicznych na pierwszych 6 chorych zostały opisane w periodyku The Lancet. W sumie operacje jednego oka (lekarze chcieli je porównywać z postępami choroby w niepoprawianym oku) przeprowadzono do tej pory u 9 pacjentów. Po pół roku pacjenci lepiej widzieli w przyćmionym świetle, a 2 osoby potrafiły odczytać więcej linii na tablicy do badania wzroku. Nadal jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy skutki terapii genowej pozostaną na zawsze, ale możemy powiedzieć, że poprawa wzroku utrzymywała się przez cały czas śledzenia przez nas losów chorych. W jednym z przypadków były to 2 lata - opowiada prof. Robert MacLaren. Wyniki wskazujące na poprawę widzenia u pierwszych 6 chorych potwierdzają, że wirus dostarczył ładunek DNA, nie wywołując przy tym znaczących szkód w siatkówce. Konsekwencje tych spostrzeżeń dla wszystkich ludzi z genetycznymi chorobami siatkówki, np. zwyrodnieniem plamki żółtej czy retinopatią barwnikową, są olbrzymie, gdyż po raz pierwszy udało się zademonstrować, że można bezpiecznie przeprowadzić terapię genową przed początkiem utraty wzroku. Sukcesy z pierwszą grupą pacjentów sprawiły, że ostatnio przetestowano kolejne 3 osoby. Choroideremia jest wywoływana przez defekty w genie CHM z chromosomu X. Bez białka kodowanego przez CHM komórki nabłonka barwnikowego siatkówki przestają powoli działać, a później obumierają. W miarę postępów choroby pozostała siatkówka się kurczy, zawężając pole widzenia. W ramach terapii genowej małe, bezpieczne wirusy wprowadzają gen CHM do komórek światłoczułych. Podczas operacji przypominającej usuwanie zaćmy, siatkówka jest najpierw odpreparowywana, a następnie za pomocą bardzo cienkiej igły pod spód wstrzykuje się wirus. CHM ma odtworzyć produkcję białka i zahamować obumieranie komórek. "Gdybyśmy mogli leczyć ludzi wcześnie, w wieku nastoletnim bądź późnym dzieciństwie, dostarczalibyśmy wirus przed utratą wzroku". W fazie pierwszej eksperymentu klinicznego wzięły udział 2 osoby z doskonałą ostrością wzroku, 2 z ostrością dobrą i 2 z ostrością zredukowaną. Pół roku po operacji ludzie z doskonałą i dobrą ostrością widzenia mieli ten sam poziom ostrości co na początku studium, ale mimo odwarstwienia siatkówki w czasie zabiegu w ciemności widzieli lepiej niż kiedyś. Dwaj chorzy ze zmniejszoną ostrością wzroku potrafili przeczytać więcej linii na tablicy do badania wzroku. W przypadku jednego poprawa sięgała 2, a drugiego aż 4 linii. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...