-
Liczba zawartości
37566 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Małpy jak ludzie przejawiają paradoks hazardzisty, czyli błąd poznawczy i logiczny, który polega na traktowaniu zdarzeń losowych jako zdarzeń zależnych. Dotąd naukowcy nie wiedzieli, czy to artefakt kulturowy podchwytywany w dzieciństwie, czy odziedziczona po przodkach predyspozycja. W pierwszym badaniu nieczłowiekowatych naczelnych biolodzy stwierdzili, że tendencja do widzenia wzorców, które w rzeczywistości nie istnieją, może być dziedziczna. Tommy Blanchard i Benjamin Hayden z Uniwersytetu w Rochester oraz Andreas Wilke z Clarkson University musieli stworzyć grę komputerową, która byłaby tak wciągająca, że małpy chciałyby na niej spędzać całe godziny. Na szczęście małpy lubią hazard - zaznacza Blanchard. Naukowcy zaproponowali im więc przebiegającą w szybkim tempie zabawę, w ramach której należy wskazać lewą lub prawą stronę, a za prawidłowy typ dostaje się nagrodę. Amerykanie zaproponowali 3 rodzaje gry: 2 z jasnymi wzorcami (prawidłowa odpowiedź powtarzała się po jednej stronie albo pojawiała się raz po jednej, raz po drugiej) i 3., gdzie właściwy typ był całkowicie losowy. Tam, gdzie istniał wzorzec, rezusy szybko odgadywały właściwą sekwencję. Przy przypadkowym scenariuszu kontynuowały decyzje, jakby spodziewały się ciągu. Innymi słowy: nawet gdy nagrody były losowe, małpy faworyzowały jedną ze stron. Rezusy stale przejawiały złudzenie na przestrzeni tygodni gry i średnio 1244 prób na scenariusz. Miały bardzo dużo okazji, by zwalczyć odchylenie, nauczyć się [czegoś] i zmienić, ale nadal wykazywały tę samą tendencję - zaznacza Blanchard. Czemu ludzie i małpy dzielą fałszywe przekonanie o dobrej passie, nawet w sytuacji ciągłego stykania się z dowodami, że wyniki są de facto przypadkowe? Naukowcy spekulują, że powodem jest nielosowy rozkład pożywienia w naturze. Jeśli znajdujesz soczystego chrząszcza na spodzie pnia, to jest to dobry dowód na to, że w podobnym miejscu w pobliżu również znajduje się taki kąsek [...] - wyjaśnia Hayden. Poza tym pozostaje tendencja naszego mózgu do poszukiwania wzorców. Wyniki uzyskane przez autorów artykułu z Journal of Experimental Psychology: Animal Learning and Cognition mają znaczenie zarówno dla planowania terapii dla uzależnionych od hazardu, jak i działania inwestorów. Ci ostatni powinni pamiętać, że z powodu dziedzicznego odchylenia ludzie wierzą, że jeśli jednego dnia giełda idzie w górę, to następnego też będzie. Koniec końców Blanchard wierzy, że zdobyte informacje przydadzą się naukowcom pracującym nad zagadnieniami dot. wolnej woli. « powrót do artykułu
-
Brytyjski Harrier, najsłynniejszy samolot pionowego startu, wciąż nie przestaje zadziwiać. A raczej nie sam samolot, co umiejętności jego pilotów. Tym razem autorem niezwykłej ewolucji jest kapitan William Mahoney z Korpusu Marines USA. Po starcie z pokładu okrętu desantowego USS Bataan pilot wciągnął podwozie swojego samolotu i otrzymał informację, że doszło do awarii przedniego koła. Okazało się, że koło się zacięło i nie można go wysunąć. Lądowanie w takich warunkach jest ryzykowne, poza tym to pewny sposób na poważne uszkodzenie kosztownego samolotu. Operatorzy na pokładzie USS Bataan wpadli na niezwykły pomysł. Zaproponowali, by Mahonej spróbował wylądować na... stole. Oczywiście nie na zwykłym stole z jadalni, ale na specjalnym stole, który jest wykorzystywany do podpierania dziobu samolotu w czasie remontu. Stół został umieszczony na pokładzie okrętu, a pilotowi pozostało „jedynie” podlecieć i, uważnie słuchając instrukcji kolegów z pokładu, wylądować. Pozornie wygląda to na proste zadanie, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że pilot nie widział znajdującego się pod nim stołu. Co więcej, w ogóle nie widział go gdy zbliżał się do statku. Mimo to lądowanie przebiegło perfekcyjnie, a wyczyn Mahoneya możemy podziwiać dzięki kamerom zamontowanym na okręcie. « powrót do artykułu
-
Sowy nie powinny prowadzić samochodu w czasie porannego szczytu. Studium naukowców z Grenady, którzy testowali 25 ochotniczek, wykazało, że o 8 reprezentantki typu wieczorno-nocnego są bardziej nieprzewidywalnymi kierowcami i mają gorszą kontrolę nad pojazdem niż podczas jazdy o 20. Dla odmiany pora dnia nie wydawała się wpływać na skowronki (pomiędzy sesjami nie odnotowywano różnic w wynikach). Hiszpanie 2-krotnie - o 8 i 20 - testowali na symulatorze jazdy kobiety będące skrajnymi sowami i skowronkami. Mierzono temperaturę ciała, subiektywne uaktywnienie i nastrój, czas reakcji (ten ostatni w ramach Psychoruchowego Testu Czujności, ang. Psychomotor Vigilance Task), a także monitorowano częstość, z jaką badane zjeżdżały ze środka drogi albo pozwalały, by prędkość odchylała się od wybranych 96,5 km/h. Poza tym w czasie wykonania zadania określano moc fal alfa w EEG. Okazało się, że o ile podczas testu o nieoptymalnej porze dnia u sów następował spadek czujności (znajdował on odzwierciedlenie m.in. we wzroście średniej błędu położenia), o tyle u skowronków osiągi utrzymywały się na stałym poziomie (nie wpływały na nie ani pora dnia, ani czas wykonywania zadania). Jak jednak podkreśla dr Angel Correa, istnieją pory złe dla wszystkich, takie jak sjesta czy wczesne godziny poranne między 3 a 5.
-
Niektóre agresywne guzy mogą reagować na leki przeciwzapalne
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Agresywne potrójnie ujemne raki piersi można próbować leczyć inhibitorami kinaz janusowych (JAK), czyli związkami stosowanymi np. przy reumatoidalnym zapaleniu stawów. Badając potrójnie ujemne raki piersi (ang. Triple Negative Breast Cancer, TNBC), charakteryzujące się brakiem receptorów estrogenowego i progesteronowego oraz niewystępowaniem nadekspresji/amplifikacji receptora HER2, zespół z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis odkrył, że pewne agresywne guzy polegają na szlaku zaangażowanym w odpowiedź wrodzoną na wirusy. Guzy, które aktywują ten szlak, zawsze mają dysfunkcyjne formy białek p53 i ARF. Dotąd, choć wiedziano o ekspresji ARF w pewnych guzach ze zmutowanym p53, sądzono, że ARF nie spełnia żadnej roli w tym scenariuszu. Teraz Amerykanie wykazali, że pod nieobecność p53 ARF chroni przed utworzeniem jeszcze bardziej agresywnych guzów. Prawdopodobnie nieściśle byłoby twierdzić, że ARF całkowicie zastępuje p53, które jest silnym supresorem nowotworowym o wielu drogach działania, lecz wydaje się, że komórka dysponuje systemem zapasowym z ARF. [...] Ponieważ białka wzajemnie się wspierają, najbardziej agresywne guzy powstają, gdy traci się je oba - wyjaśnia dr Jason D. Weber. Weber i inni wykazali, że większość potrójnie ujemnych raków piersi z brakującymi p53 i ARF uruchamia wspomniany wcześniej szlak przeciwwirusowy. To nie poziom aktywacji widywany przy prawdziwej odpowiedzi antywirusowej, ale wyższy niż normalnie. Jesteśmy zainteresowani zbadaniem, czy ta reakcja antywirusowa tworzy lokalny stan zapalny, który sprzyja bardziej agresywnym nowotworom. Ekipa Webera zaznacza, że kinazy JAK stanowią część antywirusowego szlaku napędzającego wzrost guza. Inhibitory JAK są wykorzystywane w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów. Testuje się je również w wielu innych schorzeniach. Nasze dane sugerują, że te leki przeciwzapalne mogą stanowić sposób leczenia niektórych pacjentek z brakującymi p53 i ARF. Jeśli p53 lub ARF są obecne, antywirusowy szlak nie jest aktywny i dlatego nie wpływa na napędzanie wzrostu guza. « powrót do artykułu -
Fizyk James Franson z University of Maryland opublikował w recenzowanym Journal of Physics artykuł, w którym twierdzi, że prędkość światła w próżni jest mniejsza niż sądzimy. Obecnie przyjmuje się, że w światło w próżni podróżuje ze stałą prędkością wynoszącą 299.792.458 metrów na sekundę. To niezwykle ważna wartość w nauce, gdyż odnosimy do niej wiele pomiarów dokonywanych w przestrzeni kosmicznej. Tymczasem Franson, opierając się na obserwacjach dotyczących supernowej SN 1987A uważa, że światło może podróżować wolniej. Jak wiadomo, z eksplozji SN 1987A dotarły do nas neutrina i fotony. Neutrina przybyły o kilka godzin wcześniej. Dotychczas wyjaśniano to faktem, że do emisji neutrin mogło dojść wcześniej, ponadto mają one ułatwione zadanie, gdyż cała przestrzeń jest praktycznie dla nich przezroczysta. Jednak Franson zastanawia się, czy światło nie przybyło później po prostu dlatego, że porusza się coraz wolniej. Do spowolnienia może, jego zdaniem, dochodzić wskutek zjawiska polaryzacji próżni. Wówczas to foton, na bardzo krótki czas, rozdziela się na pozyton i elektron, które ponownie łączą się w foton. Zmiana fotonu w parę cząstek i ich ponowna rekombinacja mogą, jak sądzi uczony, wywoływać zmiany w oddziaływaniu grawitacyjnym pomiędzy parami cząstek i przyczyniać się do spowolnienia ich ruchu. To spowolnienie jest niemal niezauważalne, jednak gdy w grę wchodzą olbrzymie odległości, liczone w setkach tysięcy lat świetlnych – a tak było w przypadku SN 1987A – do polaryzacji próżni może dojść wiele razy. Na tyle dużo, by opóźnić fotony o wspomniane kilka godzin. Jeśli Franson ma rację, to różnica taka będzie tym większa, im dalej od Ziemi położony jest badany obiekt. Na przykład w przypadku galaktyki Messier 81 znajdującej się od nas w odległości 12 milionów lat świetlnych światło może przybyć o 2 tygodnie później niż wynika z obecnych obliczeń. « powrót do artykułu
- 9 odpowiedzi
-
Bakterie morskie naturalnym źródłem opóźniaczy zapłonu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego odkryli, że pewna grupa bakterii morskich wytwarza związki niemal identyczne jak produkowane przez człowieka toksyczne opóźniacze zapłonu. To bardzo zaskakujące i nieco alarmujące, że przypominające opóźniacze zapłonu związki są biologicznie syntetyzowane przez bakterie rozpowszechnione w środowisku morskim - podkreśla dr Bradley Moore. Autorzy artykułu z Nature Chemical Biology tłumaczą, że chodzi o polibromowane etery difenylowe (ang. polybrominated diphenyl ethers, PBDEs). Ich zadanie polega na opóźnianiu zapłonu tapicerowanych mebli, dywanów, komputerów, suszarek czy kuchenek mikrofalowych. Jak inne halogenoorganiczne zanieczyszczenia środowiska, wynalezione w latach 60. XX w. PBDEs mogą się akumulować w tkankach organizmów żywych (odkryto, że zaburzają wydzielanie hormonów). Dotąd uznawano, że związki te mają pochodzenie antropogeniczne, jednak niedawne badania wykazały wszechobecność PBDEs u różnych gatunków drapieżników i ofiar, sugerując dodatkowe źródło bakteryjne. Studium Kalifornijczyków to pierwsza próba wyizolowania i zidentyfikowania związków, których występowanie może pomóc wyjaśnić zaobserwowany wzorzec dystrybucji PBDEs w morskim łańcuchu pokarmowym. Akademicy zidentyfikowali grupę 10 genów zaangażowanych w syntezę ponad 15 zawierających brom związków poliaromatycznych, w tym PBDEs. Następnym krokiem [po zakończeniu sekwencjonowania DNA] jest szersze spojrzenie na dystrybucję tej sygnatury genowej i udokumentowanie, jak te związki dostają się do łańcucha pokarmowego - podsumowuje dr Vinayak Agarwal. « powrót do artykułu -
Kalifornia zniosła przepisy zakazujące emisji innych walut niż dolar amerykański. Takie działanie może zwiększyć zaufanie do alternatywnych walut, w tym bitcoinów. Z kalifornijskiego Corporations Code usunięto rozdział 107., a decyzję taką zatwierdził gubernator Jerry Brown. Deputowany Roger Dickinson, który zaproponował zmianę w przepisach, zauważył, że w praktyce są one martwe. Mieszkańcy stanu posługiwali się od dawna różnymi alternatywnymi środkami płatniczymi, takimi jak Coiny wydawane przez Amazona czy Stars emitowane przez sieć Starbuck. Nie byli za to karani. Dlatego też Dickinson uznał, że jest niepraktycznym ignorowanie coraz powszechniejszego użycia alternatywnych pieniędzy. W marcu bieżącego roku amerykańska służba skarbowa IRS poinformowała, że dla celów podatkowych będzie traktowała bitcoiny tak, jak mienie, a nie jak walutę. Podobnie traktuje transakcje na giełdzie czy wymianę barterową. Nie tylko w USA władze zastanawiają się, w jaki sposób traktować bitcoiny. Brytyjski urząd podatkowy zdecydował w bieżącym roku, że wymiana bitcoinów jest zwolniona od podatku VAT, ale jeśli akceptujemy zapłatę bitcoinami za towary i usługi to musimy doliczyć VAT. Bitcoiny są też coraz chętniej akceptowane przez przedsiębiorstwa. « powrót do artykułu
-
Po tym, jak w ubiegłym tygodniu z laboratorium CDC w Atlancie mógł wydostać się aktywny wąglik, naukowcy sprawdzają, czy mimo wszystko sytuacja nie była mniej niebezpieczna niż sądzono. Prowadzony przez CDC test ma dać odpowiedź na pytanie, czy mimo tego, że do dwóch mniej bezpiecznych laboratoriów wysłano próbki wąglika, które były dezaktywowane niezgodnie ze standardami CDC, wąglik nie został rzeczywiście unieszkodliwiony. Jeśli przeprowadzona procedura zabiła bakterie, to 84 osobom, które miały kontakt z próbkami z CDC niepotrzebnie podano potężne dawki antybiotyków. Ciągle sprawdzamy, co się stało. Wciąż nie jest jasne, czy zakażony materiał w ogóle opuścił superbezpieczne laboratorium - mówi dyrektor CDC, doktor Thomas Frieden. Dotychczasowe śledztwo wykazało, że próbki, które w dniach 6-13 czerwca zostały wysłane do laboratoriów CDC o niższej klasie zabezpieczeń, były przez 24 godziny przetrzymywane w kwasie. CDC sprawdza, czy to wystarczy, by zabić niebezpieczne bakterie. Takie same eksperymenty prowadzi niezależne laboratorium. Protokoły CDC przewidują, że poprzez całodobowe zanurzenie w kwasie można dezaktywować inne bakterie, ale nie laseczki wąglika. Tymczasem naukowcy, którzy wysyłali próbki najpierw zanurzyli wąglika w kwasie, następnie po 10 minutach z zanurzonych próbek pobrali część materiału, umieścili go na szalkach laboratoryjnych bogatych w składniki odżywcze, a szalki wsadzili do inkubatora. Reszta próbek z powrotem powędrowała do kwasu. Po 24 godzinach szalki wyjęto z inkubatora, by sprawdzić, czy wąglik się rozmnożył. Okazało się, że nie, zatem wyjęto z kwasu próbki, które znajdowały się w nich przez 24 godziny i wysłano do dwóch innych laboratoriów CDC. Okazało się jednak, że materiał z szalek zaczął się namnażać. Proces taki zajmuje zwykle 48 godzin, a nie 24. Nie jest jasne, dlaczego nie poczekano 48 godzin. Teraz trwa sprawdzanie, czy 24-godzinna kąpiel w kwasie wystarczyła, bo zabić wąglika. Wciąż prowadzone są też działania, które mają na celu sprawdzenie, kto mógł być narażony na kontakt z aktywnym wąglikiem. Pobierane są też próbki z obu mniej bezpiecznych laboratoriów. CDC bada je pod kątem obecności wąglika. Z kolei wicedyrektor CDC prowadzi osobne śledztwo dotyczące możliwego złamania procedur. Własne śledztwo prowadzi też Animal and Plant Health Inspection Service. « powrót do artykułu
-
Naukowcy zidentyfikowali obwody neuronalne odpowiedzialne za gorączkę wywołaną stresem. Autorzy artykułu z pisma Cell Metabolism podkreślają, że wywołana psychologicznym stresem hipertermia jest powszechną reakcją wśród ssaków. Pomaga rozgrzać mięśnie w sytuacjach "walcz lub uciekaj". U ludzi stres może się jednak utrzymywać długo i powodować chroniczny wzrost temperatury ciała - skutkującą silnym zmęczeniem gorączkę psychogenną. Zespół dr. Kazuhiro Nakamury z Uniwersytetu w Kioto prowadził eksperymenty na szczurach. Okazało się, że hamowanie neuronów w grzbietowo-przyśrodkowym podwzgórzu i/lub jąder szwu (mr – medullar raphe n.) eliminowało wywołaną stresem produkcję ciepła w brunatnej tkance tłuszczowej, a także wzrosty w temperaturze ciała. Dla odmiany stymulacja neuronów łączących te 2 rejony prowadziła do wytwarzania przez brunatną tkankę tłuszczową ciepła oraz wzrostu ciśnienia i tętna. « powrót do artykułu
-
Na kilka minut przed planowanym startem Rosjanie odwołali wystrzelenie rakiety Angara. To pierwsza rakieta, która została w całości zaprojektowana i wybudowana po upadku ZSRR. Przyczyny odwołania startu nie podano, ale państwowa telewizja twierdzi, że został on przesunięty zaledwie o 24 godziny. Rosyjscy eksperci pracowali nad Angarą przez ponad 20 lat. Rakieta to oczko w głowie Władimira Putina, który chce zreformować krajowy przemysł kosmiczny. Angara ma zmniejszyć rosyjską zależność od zagranicznych dostawców podzespołów oraz kazachskiego kosmodromu Bajkonur. Nowe rakiety mają startować z wojskowego poligonu w Plesiecku oraz z budowanego właśnie kosmodromu Wostocznyj. Rosjanie planują budowę kilku typów rakiet Angara. Zrezygnowali z planowanej początkowo wersji 1.1, a wersją, której lot odwołano jest 1.2. Urządzenie jest w stanie wynieść ładunek o ciężarze 3,7 tony na niską orbitę okołoziemską. Najpotężniejsza z planowanych ma być Angara A7V, która wyniesie na niską orbitę okołoziemską 40,5 tony ładunku, a na orbitę geostacjonarną dostarczy ładunek o ciężarze 9 ton. « powrót do artykułu
-
Jednym z krajów, dla których zmiany klimatyczne niosą największe ryzyko, jest Bangladesz. Jego władze rozpoczynają właśnie projekt rozbudowy 600 kilometrów nadmorskich wałów przeciwpowodziowych. Kraj otrzymał na ten projekt 400 milionów USD z Banku Światowego. Brytyjski geomorfolog John Pethick twierdzi, że rozbudowa wałów w regionie Sundarbanów przyniesie więcej szkód niż pożytku. W ciągu ostatnich 50 lat Bangladesz zbudował 4000 kilometrów wałów wzdłuż swoich wybrzeży. Aż 30 milionów ludzi mieszka na polderach lub obszarach przeznaczonych do tworzenia polderów. Większość z nich to rybacy i rolnicy. Wielu nie posiada własnej ziemi i muszą stale przenosić się, w miarę jak woda nanosi piach na tereny, na których żyją. Te nisko położone tereny są zajmowane przez morze szybciej, niż wskazywałby na to wywołany globalnym ociepleniem przyrost poziomu oceanów. Naukowcy z Bangladeszu uważają, że proces ten jest związany z obniżaniem się poziomu lądu względem poziomu morza. Jednak Pethick twierdzi, że winne są wały przeciwpowodziowe. Źle wykonane wały przyczyniają się do powodzi. Taki proces z pewnością zachodzi w Bangladeszu, mówi Colin Thorne z University of Nottingham, który zapoznał się z wynikami badań Pethicka. John Pethick i współpracujący z nim Julian Orford z Queen's University Belfast dowiedli, że w regionie Pussur wysokość pływów zwiększa się o 16 milimetrów rocznie, czyli 5-kronie szybciej niż średni wzrost poziomu oceanów. Jedną z przyczyn jest obniżanie się delty, jednak Brytyjczycy zauważyli, że źle wykonane wały zwęziły deltę i teraz woda musi zmieścić się na mniejszej powierzchni, więc jej poziom wzrasta, wywołując coraz większe powodzie. Ich zdaniem niektóre z polderów należy opuścić i pozwolić, by rozlewała się na nich woda, a wały trzeba przenieść bardziej w głąb lądu. Ich wnioski są krytykowane przez bangladeskich uczonych i władze. Nie chcą oni opuszczać polderów i twierdzą, że Pethick prowadził badania na zbyt małą skalę. Jednak z wnioskami Pethicka zgadzają się zachodni specjaliści. Wpływ polderów to rozsądne wyjaśnienie - mówi Michael Steckler z Columbia University, który właśnie rozpoczyna pierwsze prowadzone za pomocą GPS badania poziomu oceanu u wybrzeży Bangladeszu. Również inżynier Marcel Stive z holenderskiego Uniwersytetu Technologiczne w Delft zauważa, do nadmiernego wzrostu pływów dochodzi w deltach rzek na całym świecie. « powrót do artykułu
-
Artykulacja samogłosek wpływa na emocje i na odwrót. Prof. Ralf Rummer, psycholog z Erfurtu, i prof. Martine Grice, fonetyk z Kolonii, przeprowadzili 2 eksperymenty, które koncentrowały się na dwóch samogłoskach: długim i [i:] oraz długim zamkniętym o [o:]. W pierwszym eksperymencie ochotnicy oglądali filmy, które wprawiały ich w dobry albo zły nastrój. Później wszystkich proszono o stworzenie 10 sztucznych słów i wypowiedzenie ich na głos. Okazało się, że gdy badani byli w dobrym humorze, wyrazy zawierały znacznie więcej [i:] niż [o:]. Przy złym nastroju sprawy miały się dokładnie na odwrót. Drugi z eksperymentów był inspirowany badaniem Fritza Stracka z lat 80. XX w. Ochotnicy oglądali wtedy kreskówki, trzymając ołówek albo między zębami (co prowadziło do skurczu mięśni jarzmowych, które są wykorzystywane przy uśmiechu), albo w ustach (skutkowało to pobudzeniem mięśnia okrężnego ust, antagonisty mięśni jarzmowych). Okazało się, że przy pierwszym scenariuszu badani uznawali prezentowany materiał za śmieszniejszy. Zastanawiając się, czy emocjonalną jakość długiego i oraz długiego zamkniętego o można sprowadzić do układu mięśni w czasie ich wymawiania, Rummer i Grice poprosili swoich badanych o wymawianie co sekundę w czasie oglądania kreskówki [i:] lub [o:]; przy artykulacji [i:] dochodzi do skurczu mięśni jarzmowych, a [o:] mięśnia okrężnego ust. Niemcy zauważyli, że osoby wymawiające [i:] uznawały kreskówki za śmieszniejsze niż osoby wymawiające [o:]. Autorzy artykułu z pisma Emotion przypuszczają, że użytkownicy języka uczą się kojarzyć artykulację [i:] z pozytywnymi uczuciami, stąd posługiwanie się słowami, które je zawierają, przy opisie korzystnych sytuacji. Z [o:] sprawy mają się na odwrót. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- artykulacja
- samogłoski
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przewlekłe zakażenia wirusem zapalenia wątroby typu C (WZW C) to jedna z najczęstszych przyczyn przeszczepu wątroby. Wirus infekuje również nową wątrobę i choć układ odpornościowy jest w niej bardzo aktywny, narząd nie ulega odrzuceniu. Naukowcy z Helmholtz Zentrum München i Technische Universität München (TUM) odkryli, że długoterminowa stymulacja wrodzonego układu immunologicznego przez wirus zwiększa prawdopodobieństwo tolerancji. W Hospital Clínico de Barcelona dr Felix Bohne i prof. Alberto Sánchez-Fueyo z King's College London badali 34 pacjentów z WZW C po przeszczepie wątroby. Naukowcy chcieli lepiej zrozumieć mechanizmy, dzięki którym układ odpornościowy toleruje nowy organ mimo zakażenia wirusem. Szukali też czynników, które można by traktować jako biomarkery tolerancji. Gdyby na podstawie określonych markerów dało się wiarygodnie przewidzieć tolerancję, wielu pacjentów mogłoby po pewnym czasie przestać zażywać immunosupresanty - wyjaśnia dr Bohne. W czasie studium chorzy przestawali zażywać immunosupresanty. By stwierdzić, które osoby tolerują nową wątrobę bez leków, a które nie, prowadzono roczną obserwację. Przed i po przerwaniu zażywania immunossupresantów od pacjentów pobierano próbki krwi i wątroby. Akademicy pracujący pod kierownictwem prof. Ulrike Protzer porównywali próbki od poszczególnych ochotników. Okazało się, że pewna grupa genów była bardzo aktywna wyłącznie w wątrobach pacjentów z tolerancją. Geny te należą do systemu interferonów typu I, które w ramach nieswoistej odpowiedzi immunologicznej obierają na cel takie wirusy jak WZW C. Wyniki pokazały, że antywirusowy mechanizm pozwala pacjentowi lepiej tolerować obcy narząd. Kiedy system interferonowy jest stale pobudzany, jak ma to miejsce u niektórych przewlekle zakażonych pacjentów, by ochronić ciało, dochodzi do zmniejszenia reakcji odpornościowych. Taki stan może działać jak naturalny immunosupresant i zapobiegać odrzuceniu narządu - wyjaśnia Protzer. Poza genami systemu interferonu I może istnieć jeszcze drugi potencjalny marker (naukowcy wpadli na jego trop w czasie wcześniejszego studium na niezakażonych WZW C pacjentach po przeszczepie wątroby). Chodzi o konkretny stosunek 2 podgrup komórek odpornościowych we krwi. « powrót do artykułu
-
Powstało urządzenie do monitorowania gęsiej skórki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Naukowcy z Korea Advanced Institute of Science opracowali czujnik umożliwiający mierzenie gęsiej skórki w czasie rzeczywistym. By określić, jak duże są wzgórki i jak długo się utrzymują, na skórę nakleja się przezroczysty przewodzący polimer. Urządzenie bazuje na zapisie spadków pojemności elektrycznej, do których dochodzi w wyniku odkształcania się skóry. Elektrodę wykonano z polimeru PEDOT:PSS; wybór był podyktowany tym, że popularne materiały metalowe są zbyt sztywne i łamliwe, by odkształcać się na miękkim substracie. Wg autorów artykułu z pisma Applied Physics Letters, wynalazek będzie można wykorzystać do badania zmian emocji. W przyszłości ludzkie emocje będą postrzegane jak inne typowo biometryczne dane, np. temperatura ciała czy ciśnienie krwi - uważa prof. Young Ho-cho. Mimo że trzeba będzie przeprowadzić dodatkowe badania, by skorelować pomiary z konkretnymi stanami emocjonalnymi i że gęsią skórkę wywołają wyłącznie silne reakcje, akademicy i tak przekonują, że technologia posłuży do stworzenia spersonalizowanych reklam lub silniej oddziałującej muzyki. Koreańczycy wyjaśniają, że cienki kwadratowy czujnik o boku o długości ok. 2 cm testowano na ręce ochotnika, który trzymał w dłoni kostki lodu. « powrót do artykułu-
- gęsia skórka
- pojemność elektryczna
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Silne zapachy, zarówno naturalne jak i sztuczne, mogą przeszkadzać owadom zapylającym w odnalezieniu kwiatów. Naukowcy z Uniersity of Arizona i Univeristy of Washington odkryli, że zarówno zanieczyszczenia emitowane przez człowieka, jak i naturalne zapachy przyrody, mogą stanowić problem dla zapylaczy. Lokalne rośliny mogą maskować zapach kwiatów, gdyż uruchamiają u ćmy te same kanały zapachowe, które są uruchamiane przez kwiaty. Co więcej, związki chemiczne obecne w spalinach samochodowych są podobne do związków zapachowych kwiatów i przy stężeniu spalin takim, jakie występuje w mieście, zapylacze mogą mieć problemy z odnalezieniem kwiatów - mówi profesor Jeffrey Riffell. Naukowcy wykorzystali spektrometrię mas z jonizacją poprzez przeniesienie protonu (PTR/MS), dzięki której mogli śledzić zapachy kwiatów tak, jak śledzi je ćma. Owady te mają podobne możliwości wyczuwania zapachów co psy. Ćmy mogą wyczuwać kwiaty z odległości setek metrów, pod warunkiem jednak, że w okolicy nie ma zbyt wielu konkurencyjnych zapachów. Jednak wiele składowych zapachów kwiatowych jest też obecnych w tym, co wytwarzają i emitują ludzie. To wprowadza ćmy w błąd. Jednak uczeni zauważyli, że nawet tam, gdzie działalność człowieka nie jest zbyt uciążliwa, ćmy nadal mogą mieć problem z dotarciem do kwiatów. Podczas badań w środowisku pustynnym okazało się, że naturalne zapachy mogą pokrywać zapachy kwiatów. Po badaniach polowych uczeni przeprowadzili eksperymenty w tunelu aerodynamicznym oraz symulacje komputerowe. Ich wyniki były zgodne z tym, co zaobserwowano w środowisku naturalnym. Naukowców najbardziej zdziwił fakt, że nawet zapachy w niewielkim stopniu podobne do zapachów kwiatów, czyli np. zapach spalin samochodowych, również wprowadzały ćmy w błąd. „Sądziliśmy, że ich zdolności zapachowe są bardziej wybiórcze. Okazało się, że te same kanały węchowe są aktywowane przez różne związki chemiczne. Uczeni chcą teraz sprawdzić, jak działa węch innych zapylaczy, np. pszczoły miodnej. Będą mogli określić dzięki temu, czy emisja zanieczyszczeń z miast ma wpływ na zapylanie na polach położonych w niedalekiej odległości. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z Abertay University stworzyli z komórek macierzystych tysiące miniaturowych serc. Dzięki sferom o średnicy 1 mm, które kurczą się 30 razy na minutę, chcą przetestować leki na przerost serca. Szkoci oddziałują na zdrowe początkowo komórki związkami naśladującymi warunki fizjologiczne prowadzące do przerostu (dochodzi do nieprawidłowego wzrostu kardiomiocytów). Choć wcześniej w laboratoriach hodowano ludzkie serca, dopiero teraz możliwe stało się wywołanie w nich choroby. Kardiomiopatia przerostowa może być dziedziczna, może być powodowana chorobami, np. cukrzycą, lub być następstwem zbyt wyczerpujących ćwiczeń. Przez pogrubiałą i sztywną ścianę komory sercu trudniej jest pompować krew. U niektórych osób rozwijają się zaburzenia rytmu [...]. Istniejące terapie pomagają jedynie kontrolować objawy. Obecnie nie ma lekarstwa [eliminującego przyczynę] - wyjaśnia prof. Nikolai Zhelev. Niewykluczone, że zespołowi Zheleva uda się to zmienić. Oznakowano specyficzne cząsteczki z miniaturowych serc - w ten sposób będzie wiadomo, jakim szlakiem podążają. Ustalając, jakie cząsteczki powodują, że serce staje się przerośnięte, powinno się udać zaprojektować oddziałujące na nie leki. Testowaliśmy na tych sercach wiele różnych związków, w tym całkowicie nowe, których nie badano jeszcze na ludziach [...]. Jeden z nich - opracowany zresztą przez nas - przeszedł właśnie fazę drugą testów na pacjentach onkologicznych i uzyskał bardzo dobre rezultaty. Zauważyliśmy, że szlaki, którymi podążają komórki w przerośniętym sercu, przypominają szlaki molekuł z komórek nowotworowych, dlatego pomyśleliśmy, że testowanie tego nowego leku na sercu może dać ten sam pozytywny efekt. Okazało się, że to prawda. Niektóre z badanych związków dały niekorzystne wyniki (część zwiększała akcję serca, inne w ogóle ją zatrzymywały), ale nowy lek przeciwnowotworowy ochraniał serce i zapobiegał jego przerostowi. Szkoci podkreślają, że nadal testują różne związki i szukają takich o lepszej skuteczności i mniejszej liczbie skutków ubocznych. Wiedząc, jakie związki działają, a jakie nie, naukowcy mogą zacząć pracować nad lekami. By zaawansować eksperymenty, Zhelev nawiązał współpracę z prof. Jimem Bownem, biologiem systemów, który do wizualizowania zachowania komórek, np. ich wzrostu, wykorzystuje modele komputerowe i technologię gier. Ponieważ szlaki sygnałowe w komórkach nowotworowych i komórkach przerośniętego serca są tak podobne, byliśmy w stanie przystosować tę technologię i odnieść ją do kardiomiocytów - podkreśla Bown. « powrót do artykułu
-
Drony stają się coraz bardziej popularne. Nic więc dziwnego, że powstają takie interaktywne witryny jak TravelByDrone, które pozwalają wgrywać na serwer filmy z podróży dronami nad różnymi obszarami. Użytkownicy mogą dodawać swoje materiały wideo z YouTube'a. By inni ludzie mogli zobaczyć nagranie, najpierw musi ono przejść weryfikację przez obsługę witryny. Niektóre rejony są sfilmowane naprawdę szczegółowo, podczas gdy inne, np. większość Rosji czy Afryka, są wielką dronową pustką. « powrót do artykułu
- 34 odpowiedzi
-
- TravelByDrone
- dron
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Texas A&M AgriLife Research odkryli sposób na bezpieczne dostarczenie protein do wnętrza komórek. Opracowana przez nich metoda może być łatwo zastosowana podczas badań. Ludzie od wielu lat próbowali tego dokonać, gdyż proteiny to podstawowe składniki komórek. To molekuły wykonujące w komórce każde zadanie - mówi doktor Jean-Philippe Pellois. Obecnie najczęściej dostarcza się do komórki DNA, które ma w odpowiedni sposób kodować proteiny. Jednak metoda taka wiąże się z uszkodzeniem błony komórkowej, co uszkadza lub zabija są komórkę. Ponadto bardzo trudno jest kontrolować ekspresję DNA, a wprowadzone fragmenty DNA zmieniają cały genom komórki, co prowadzi do niekontrolowanych i nieprzewidywalnych zmian w samej komórce. Omijamy ten problem dostarczając proteiny bezpośrednio do komórki. Metoda jest bardzo wydajna. Możemy dostarczyć wiele protein nie zmieniając przy tym fizjologii komórki i nie uszkadzając jej błony - dodaje Pellois. Metoda opracowana przez uczonych z Teksasu może przydać się w medycynie regeneracyjnej. Może pozwolić na łatwe programowanie np. komórek skóry, by zmieniły się w komórki serca czy wątroby i naprawiły uszkodzenia tych organów. Ułatwi też leczenie nowotworów. Sposobem na zabicie komórki nowotworowej jest wprowadzenie do jej wnętrza proteiny, o której wiemy, że hamuje rozwój guza. Czasami nowotwór rozrasta się, gdyż przestają działać proteiny hamujące. […] Jeśli takie proteiny moglibyśmy wprowadzać do komórek bez ich uszkadzania, mogłyby one zabić komórki - zastanawia się Pellois. W swojej pracy naukowcy wykorzystali dotychczasowe osiągnięcia związane z badaniami nad HIV. Proteiny przenikają tam z komórek chorych do zdrowych. Od lat badano peptydy, które pozwalają na taką wędrówkę między komórkami. Nasza praca polegała na wykorzystaniu tych elementów, które są mało skuteczne, i dramatycznym zwiększeniu ich skuteczności. Dzięki dobremu pomysłowi i szczęściu opracowaliśmy związek, który naprawdę świetnie działa - mówi Pellois. Uczony nazywa nową metodę „koniem trojańskim komórki”. Jesteśmy w stanie przejąć kontrolę nad komórką i wykorzystać jej chemię do wprowadzenia konia trojańskiego. To trochę tak, jakbyśmy wyważali drzwi. Zwykle gdy tak się postępuje, dochodzi do uszkodzenia komórki. Właśnie z tego powodu wielu naukowców nieufnie podchodzi do takich metod, gdyż jest z nimi związane spore ryzyko. Można dostać się do komórki, ale jeśli przy okazji uszkadza się błonę komórkową i zabija komórkę, to nie ma w tym niczego dobrego. Największą niespodzianką jest fakt, że nasza metoda działa niezwykle efektywnie i pomimo tego, że „wchodzimy z drzwiami” z komórką jest wszystko w porządku. Nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Podejrzewamy, że komórka jest w stanie naprawić „drzwi” natychmiast po ich wyważeniu. Być może komórka posiada odpowiednie mechanizmy, a my mieliśmy szczęście, gdyż trafiliśmy na metodę, która jest efektywna i bezpieczna - mówi Pellois. Uczeni wykorzystali podczas testów komórki ludzi, małp, kur i myszy. Metoda działała podobnie we wszystkich wypadkach. Większe różnice zauważono pomiędzy typami komórek niż pomiędzy gatunkami. Najgorzej wypadły testy na komórkach mózgu, ale i tam metoda okazała się skuteczna. Teraz to kwestia odpowiedniego wyregulowania naszej metody. Dzięki niej możemy zamienić komórkę w laboratorium, precyzyjnie dodać do niej różne składniki i sprawdzić, co się stanie. Będziemy mogli badać funkcjonowanie komórek w sposób, jaki dotychczas nie był możliwy - cieszy się uczony. « powrót do artykułu
-
W Gruzji natrafiono na pochówek sprzed ponad 4 tys. lat z 2 rydwanami, złotymi artefaktami i najprawdopodobniej ofiarami z ludzi. Jak opowiada Zurab Makharadze, szef Centrum Archeologii w Gruzińskim Muzeum Narodowym, pochówek datuje się na wczesną epokę brązu. Wyłożoną drewnem komorę grobową odkryto w 12-m kurhanie w pobliżu Lagodekhi. Wykopaliska prowadzono w 2012 r. Naukowcy znaleźli 2 czterokołowe rydwany, zdobione gliniane i drewniane naczynia, groty strzał z obsydianu i krzemienia, a także drewniany fotel. Na Międzynarodowym Kongresie Archeologii Starożytnego Bliskiego Wschodu, która odbyła się na Uniwersytecie w Bazylei, Makharadze wspomniał także o koralikach z bursztynu i karneolu oraz o 23 złotych artefaktach, w tym pięknie wykonanej biżuterii. Oba rydwany zachowały się w dobrym stanie. Choć przez rabunek ludzkie szczątki zostały porozrzucane, archeolodzy ustalili, że w komorze pogrzebano 7 ludzi. Poza szefem, wg Makharadzego, znaleźli się tam członkowie rodziny, poświęceni niewolnicy lub służący. Jak wyjaśnia archeolog, pochówek pochodzi z czasów, kiedy w tym regionie nie było jeszcze udomowionych koni, rydwany mogły więc być ciągnione przez woły. « powrót do artykułu
-
NASA zakończyła najbardziej wymagające testy, jakimi poddano spadochrony pojazdu Orion. Kapsuła została wyrzucona z samolotu lecącego na wysokości 10,6 kilometra, przez 10 sekund swobodnie opadała, następnie rozwinęły się spadochrony i bez najmniejszego problemu wylądowała bezpiecznie na pustyni w Arizonie. Testujemy spadochrony na wszystkie możliwe sposoby na ziemi i w powietrzu. Przed końcem roku wyślemy je w przestrzeń kosmiczną w ramach misji Exploration Flight Test (EFT) – 1. Testy dowiodły dobrego działania systemu i pozwolą zapewnić bezpieczeństwo misji i astronautów w przyszłości - mówi Mark Geyer, menedżer programu Orion. W czasie testów przeprowadzono też próbę, podczas której jeden z głównych spadochronów rozwinął się z pominięciem drugiego kroku w trójstopniowej sekwencji. Próba dowiodła, że system jest w stanie prawidłowo pracować nawet w wypadku awarii. Wspomniane powyżej testy były ostatnimi próbami całego systemu przed pierwszą testową misją w przestrzeni kosmicznej. Orion wystartuje do EFT-1 w grudniu bieżącego roku i oddali się na odległość około 6000 kilometrów od Ziemi. Od ponad 40 lat ludzkość nie wysłała tak daleko żadnego pojazdu zdolnego do przewożenia człowieka. W czasie EFT-1 Orion będzie rozpędzany do prędkości koniecznej do przetestowania różnych systemów bezpieczeństwa. Podczas powrotu na Ziemię kapsuła osiągnie prędkość 32 000 kilometrów na godzinę i będzie poddana działaniu temperatur sięgających 2200 stopni Celsjusza. Zanim wyląduje na powierzchni Pacyfiku rozwinie spadochrony, które spowolnią ją do prędkości 32 km/h. Kolejny test spadochronów Oriona zaplanowano na sierpień. Zostanie wówczas sprawdzony scenariusz, w czasie którego dochodzi do awarii jednego spadochronu hamującego i jednego spadochronu głównego. To jeden z trzech pozostałych testów, które muszą zostać przeprowadzone zanim na pokładzie Oriona znajdą się ludzie. Bezzałogowa EFT-1 może odbyć się bez tych testów. « powrót do artykułu
- 19 odpowiedzi
-
Szumy uszne wpływają na przetwarzanie emocjonalne
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Pacjenci z szumami usznymi (łac. tinnitus auris) przetwarzają emocje inaczej niż osoby słyszące normalnie. Autorka studium, prof. Fatima Husain z Uniwersytetu Illinois, zaznacza, że w ramach wcześniejszych badań ustaliła, że szumy uszne są związane z nasilonym stresem, niepokojem, drażliwością i depresją. To jasne, że gdy stale słyszy się irytujące dźwięki, których nie da się kontrolować, może to wpłynąć na systemy przetwarzania emocjonalnego. Gdy jednak przyjrzałam się badaniom eksperymentalnym nad szumami i przetwarzaniem emocjonalnym, zwłaszcza badaniom obrazowym mózgu, okazało się, że niewiele opublikowano. Husain postanowiła wykorzystać funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). Amerykanka wyodrębniła 3 grupy: 1) osób z łagodną-umiarkowaną utratą słuchu i łagodnym szumem usznym, 2) ludzi z łagodną-umiarkowaną utratą słuchu bez szumu usznego i 3) dopasowaną pod względem wieku zdrową grupę kontrolną. Badanych umieszczano w skanerze, gdzie wysłuchiwali oni wystandaryzowanego zestawu 30 miłych, 30 nieprzyjemnych i 30 emocjonalnie neutralnych dźwięków (np. śmiechu dziecka, krzyku kobiety i odgłosu otwierania butelki). Ochotnicy wciskali guzik, by skategoryzować każdy dźwięk jako miły, niemiły albo neutralny. Okazało się, że grupy z szumem usznym i prawidłowym słuchem reagowały szybciej na dźwięki wywołujące emocje niż na dźwięki neutralne, podczas gdy u osób z utratą słuchu czas reakcji był podobny w przypadku wszystkich kategorii dźwięków. Generalnie czas reakcji 1. grupy był wolniejszy niż grupy kontrolnej. Aktywność w jądrze migdałowatym (centrum emocjonalnym mózgu) była w grupach 1. i 2. wolniejsza niż w grupie kontrolnej. W porównaniu do normalnie słyszących, u pacjentów z tinnitus auris występowała za to większa aktywność w 2 regionach: wyspie i zakręcie przyhipokampowym. Sądziliśmy, że skoro osoby z szumem usznym stale słyszą nieprzyjemny bodziec, to aktywność jądra migdałowatego w czasie odtwarzania tych dźwięków będzie większa, a okazało się, że jest mniejsza. Ponieważ musiały się jakoś przystosować do [nieustającego] dźwięku, do głosu doszła plastyczność mózgu. Trzeba było zmniejszyć aktywność amygdala, przekierowując ją do innych części mózgu [...]. « powrót do artykułu -
Podczas I/O, konferencji dla developerów, przedstawiciele Google'a jasno określili swoje cele. Chcą, by Android zdominował świat. System ma trafić nie tylko do smartfonów, ale również m.in. do telewizorów czy samochodów. Naszym celem jest dotarcie do kolejnych 5 miliardów ludzi - powiedział Sundar Pichai, odpowiedzialny za rozwój Androida. Obecnie Android to najpopularniejszy mobilny system operacyjny na świecie. Ma on ponad miliard użytkowników i jego obecny na niemal 80% smartfonów. Jego najpoważniejszy rywal, iOS, dotarł do 17% osób korzystających ze smartfonów. Jednak tak olbrzymia przewaga nad konkurencją nie wystarcza Google'owi. Koncern chce przekonać kolejnych producentów, że oferuje najlepsze rozwiązanie. Chce, by Android trafił do możliwie największej liczby urządzeń. Jako, że system jest otwarty, producenci urządzeń mogą łatwo dostosowywać go do swoich potrzeb. To niewątpliwa zaleta, ale też i wada. Konkurenci Androida chętnie podkreślają, że to bardzo pofragmentowany ekosystem. Problem zauważył też Google. Głównym przesłaniem konferencji I/O było zapewnienie, że Google chce wzmocnić swoją kontrolę nad Androidem - mówi Jan Dawson, założyciel firmy analitycznej JackDaw Research. Można się domyślać, że poza wzmocnieniem kontroli, co ma zapobiegać dalszej fragmentacji, system nadal będzie bezpłatny. Stosowanie go na coraz większej liczbie coraz bardziej różnorodnych urządzeń pozwoli zarabiać na nim poprzez zbieranie coraz pełniejszych i dokładniejszych informacji o użytkowniku oraz kierowanie doń reklamy, która ma precyzyjnie trafiać w jego potrzeby. « powrót do artykułu
-
Stałe zażywanie niskich dawek aspiryny chroni przed rakiem trzustki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Im dłużej ktoś przyjmuje niskie dawki aspiryny, tym niższe ryzyko zapadnięcia na raka trzustki. Odkryliśmy, że stosowanie niskich dawek aspiryny wiązało się ze zmniejszeniem ryzyka raka trzustki o połowę. Pewne dowody świadczyły o tym, że im dłuższe zażywanie aspiryny, tym niższe ryzyko - wyjaśnia dr Harvey A. Risch ze Szkoły Zdrowia Publicznego Yale. Ponieważ ok. 1 dorosła osoba na 60 będzie mieć raka trzustki, a 5-letnia przeżywalność nie przekracza w przypadku tej choroby 5%, musimy znaleźć skuteczne metody prewencji. U kobiet i mężczyzn, którzy regularnie zażywają aspirynę, ryzyko wystąpienia raka trzustki spada o 48%. W grupie przyjmującej aspirynę 6 lat lub krócej zaobserwowano spadek ryzyka o 39%, a wśród osób zażywających ją od ponad dekady aż o 60%. Wyniki wcześniejszych studiów zaciemniał fakt, że aspirynę przyjmowano, by znieść ból związany z chorobami, które same w sobie mogą mieć coś wspólnego z ryzykiem raka trzustki. Dopiero ostatnio ludzie [zapobiegając chorobom sercowo-naczyniowym] stosują niskie dawki aspiryny na tyle długo, by wpłynęło to na ryzyko rozwoju raka trzustki. Ochotników do studium Rischa zwerbowano w latach 2005-2009 w 30 szpitalach stanu Connecticut. Zebrano 362 pacjentów z rakiem trzustki i 690-osobową grupę kontrolną. Naukowcy prowadzili wywiady, by ustalić, kiedy ktoś zaczął zażywać aspirynę, czy stosował niskie, czy wysokie dawki i kiedy ewentualnie przestał zażywać ten lek. Brano poprawkę na potencjalnie istotne czynniki, w tym wskaźnik masy ciała, palenie czy cukrzycę. Większość uczestników studium (57%) stanowili mężczyźni. Ok. 49% to byli lub czynni palacze, a u 19% w ciągu 3 lat przed badaniem zdiagnozowano cukrzycę. Za niską dawkę, stosowaną zazwyczaj w ramach zapobiegania chorobom sercowo-naczyniowym, uznawano dozę 75-325 mg dziennie. Wyższe dawki, zażywane co 4-6 godz., uznawano za regularne przyjmowanie aspiryny w celach przeciwbólowych bądź przeciwzapalnych. Ustalono, że 96% osób z grupy z niskimi dawkami i 92% z wysokimi dawkami zażywało lek codziennie. Im wcześniej ktoś zaczął regularnie przyjmować niskie dawki aspiryny, tym większy spadek ryzyka raka trzustki (u pacjentów, którzy rozpoczęli zapobieganie 3 lata przed początkiem studium, wynosił on 48%, a u osób, które wystartowały 20 lat przed badaniem, aż 60%). W porównaniu ze stałym zażywaniem, przerwanie stosowania na przestrzeni 2 lat przed studium wiązało się z 3-krotnym wzrostem ryzyka zachorowania. Risch podkreśla, że zażywanie aspiryny może być ryzykowne samo w sobie, dlatego plusy i minusy każdorazowo powinno się rozważać indywidualnie. « powrót do artykułu- 5 odpowiedzi
-
- rak trzustki
- ryzyko
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ciesząca się niezwykłą popularnością Gra o tron może wprawić w zakłopotanie nawet największych fanów. Liczni bohaterowie podróżujący po świecie stworzonym przez George'a R. R. Martina nie ułatwiają zorientowania się w intrygach i geografii. Wspaniałą pomocą w zrozumieniu tego, kto, gdzie i w którym momencie przebywał, jest interaktywna mapa QuarterMaester. Pozwala ona na wybranie jednej lub wielu postaci i śledzenie ich podróży. Możemy zobaczyć wszystkie zamki, miasta czy ruiny, przekonać się jakie rody żyją w Westeros i jakimi terenami władają. Jeśli nie wystarczają nam informacje, jakie widzimy na mapie, możemy kliknąć na nazwisko, herb czy tytuł rozdziału lub odcinka i zostaniemy przeniesieni do encyklopedii, opisującej hasło, które chcieliśmy lepiej poznać. Z mapy powinniśmy korzystać jednak ostrożnie. Jeśli nie czytaliśmy całego dzieła Martina, bardzo łatwo jest umieścić suwak zbyt daleko i zobaczyć na mapie to, czego jeszcze nie znamy. « powrót do artykułu
-
- Gra o tron
- Westeros
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma World View Enterprises z Arizony poinformowała o udanym teście balonu, który będzie wynosił turystów na wysokość 32 kilometrów nad Ziemią. Przedsiębiorstwo wykorzystuje balon podobnego typu, który w 2012 roku pozwolił Feliksowi Baumgartnerowi na wykonanie skoku z największej wysokości w dziejach. Dyrektor wykonawcza World View Enterprises, Jane Poynter, powiedziała, że ubiegłotygodniowy test był pierwszą próbą wszystkich komponentów połączonych w jedną całość. W czasie testu wykorzystano balon trzykrotnie mniejszy niż ten, który będzie wynosił turystów. Był on obciążony ładunkiem 10-krotnie mniejszym niż kapsuła z turystami. Pierwsze komercyjne loty balonu mają rozpocząć się w 2016 roku, a bilet na lot będzie kosztował 75 000 USD. Podczepiona pod balon kapsuła zabierze sześciu turystów i dwóch członków załogi. Przez dwie godziny będą oni znajdowali się na wysokości 32 kilometrów. Kapsuła będzie na tyle duża, że pozwoli pasażerom na spacerowanie. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- balon
- World View Enterprises
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: