Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37581
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Amerykańscy naukowcy przetestowali podawaną jednorazowo szczepionkę, która trwale zmniejsza poziom złego cholesterolu LDL, potencjalnie obniżając ryzyko zawału serca nawet o 90%. Zespół prof. Kirana Musunuru z Harvardzkiego Instytutu Komórek Macierzystych i dr. Daniela J. Radera z Uniwersytetu Pensylwanii skupił się na wątrobowym genie PCSK9. W 2003 r. francuscy uczeni badający rodziny z bardzo wysokim poziomem cholesterolu i bardzo wczesnymi przypadkami zawału serca odkryli, że PCSK9 jest regulatorem cholesterolu (mutacje w tym genie, niezwykle rzadkie, charakterystyczne dla zaledwie kilku rodzin, wydają się odpowiadać za oba wymienione zjawiska). Później grupa z Teksasu zidentyfikowała u ok. 3% populacji inne działające przeciwnie mutacje. U osób, u których one występują, poziom cholesterolu LDL jest o 15-28% niższy od przeciętnej, a ryzyko zawału serca znajduje się 47-88% poniżej średniej. Wnioskowaliśmy, że natura już przeprowadziła eksperyment. Mamy ludzi, którzy wygrali na genetycznej loterii. Są oni zabezpieczeni przed zawałami serca i nic nam nie wiadomo o niekorzystnych skutkach ubocznych [mutacji]. Zaczęliśmy więc dywagować, że gdybyśmy znaleźli sposób na odtworzenie tego [zjawiska], moglibyśmy ochronić ludzi przed zawałami serca - podkreśla Musunuru. Zmiana normalnego PCSK9 na wersję z "dobrym" defektem była możliwa dzięki udoskonaleniu w zeszłym roku odkrytej w 2007 r. technologii CRISPR/Cas9. Przedstawiciele nauk biologicznych nie kryją swojej radości, gdyż dysponując nią, o wiele łatwiej jest im edytować genom każdego gatunku, jaki tylko przychodzi na myśl - od muszek owocowych po ryby, myszy, małpy i ludzkie komórki - opowiada Musunuru, którego grupa jako jedna z pierwszych zastosowała ją na komórkach macierzystych. Cas9 jest tworzącym wyrwę w DNA białkiem [restryktazą], a CRISPR to komponent RNA, który wiąże się z odpowiednią sekwencją i naprowadza Cas9 na interesujący naukowców fragment DNA. Po przecięciu komórka może się naprawiać sama, często z błędami, co jest korzystne, jeśli się chce zaburzyć gen/doprowadzić do jego knock outu [rozbicia]. Taki właśnie zabieg Amerykanie zastosowali w odniesieniu do PCSK9. PCSK9 jest genem, do którego ekspresji dochodzi głównie w wątrobie. Powstające w wyniku tego białko - konwertaza - działa w krwiobiegu, nie dopuszczając do usuwania cholesterolu z krwi (łączy się z receptorem LDL, prowadząc do jego zniszczenia). Różne firmy farmaceutyczne opracowywały przeciwciała, ale ponieważ tego typu leki nie utrzymują się na zawsze, zastrzyki trzeba powtarzać co kilka miesięcy. Główną metodą obniżania cholesterolu pozostaje zażywanie statyn. Okazuje się jednak, że pacjenci stosujący statyny nadal mają zawały, inne metody terapii są więc na wagę złota. Uważaliśmy, że z technologią edytowania genomu możemy zrobić coś, co wcześniej było niemożliwe - doprowadzić do trwałych zmian na poziomie DNA, czyli rozwiązać problem u źródła. Pozostawało pytanie, czy będziemy w stanie dotrzeć z CRISPR/Cas9 do wątroby i czy gdy się to uda, system będzie działać prawidłowo. Podczas eksperymentów na myszach okazało się, że w ciągu 3-4 dni od "dostawy" doszło do rozbicia większości kopii PCSK9 we wszystkich hepatocytach. Naukowcy zobaczyli też, że w krwiobiegu znajdowało się mniej kodowanej przez gen konwertazy. Poziom cholesterolu u myszy obniżył się o 35-40%, co u ludzi mogłoby się przełożyć nawet na 90-proc. spadek ryzyka zawału. « powrót do artykułu
  2. Wpływowy wolnorynkowy think-tank Institute of Economic Affairs (IEA) stwierdził, że brytyjski rząd powinien dopuścić do obrotu bitcoiny na takich samych zasadach, na jakich wykorzystywany jest funt szterling. Zdaniem IEA obywatele powinni mieć m.in. możliwość opłacania podatków bitcoinami. Kevin Dowd, profesor finansów i ekonomii na Durham University zauważa, że bitcoin nie jest pierwszą prywatną walutą, ale jest pierwszą, której rząd nie może zlikwidować. Zdaniem uczonego rząd powinien pozwolić na korzystanie z bitcoinów i wszelkich innych alternatywnych pieniędzy. Dowd nie wykluczył też możliwości sprywatyzowania funta i przekazaniu praw do jego emisji temu, kto więcej za nie zapłaci. Wyobraźmy sobie, że bitcoin staje się istotną walutą. Aby zapewnić równe warunki dla wszystkich graczy na rynku rząd powinien przyjmować rozliczenia podatkowe w bitcointach. A to oznacza, że rząd nie powinien faworyzować swojej własnej lub jakiejkolwiek innej waluty. Nie powinien też wprowadzać regulacji przeciwko jakiejkolwiek walucie. Nasuwa się tutaj analogia ze starymi, złymi monopolistami, takimi jak British Gas czy British Telecom. Telecom to dobry przykład: przez bardzo długi czas mieliśmy rządowy monopol, który dusił innowacyjność, a poziom usług był bardzo niski. Gdy tylko otwarto rynek, otwarto możliwości konkurowania, rozkwitła innowacyjność i teraz mamy różnego typu rozwiązania, o których wcześniej nie mogliśmy nawet marzyć. Wyszliśmy na tym o wiele lepiej - mówi profesor Dowd. Zdaniem uczonego, pojawienie się bitcoina to punk zwrotny w historii. Rządy niszczą prywatne pieniądze od kiedy zmonopolizowały bicie monety. Tak było np. z Liberty Dollarem, fizycznym, złotym pieniądzem bitym w USA w latach 1998-2009. Twórca pieniądza został zatrzymany i postawiony przed sądem, a monety skonfiskowano. Profesor Dowd mówi jednak, że ten i podobne przypadki niszczenia prywatnych pieniędzy są motywowane wyłącznie politycznie i są przykładem państwowego protekcjonizmu. Dowd zauważa, że bitcoina nie można zlikwidować, a jego twórców postawić przed sądem. Jeśli waluta będzie zyskiwała na znaczeniu, rządy będą musiały w jakiś sposób odnieść się do tej waluty. Uczony, który jest zwolennikiem bitcoinów, zauważa jednak, że zarówno ona jak i inne prywatne pieniądze muszą, zanim się rozpowszechnią, spełniać nie tylko podstawowe funkcje środka płatniczego, ale również będą musiały oferować wyższą jakość niż waluta produkowana przez rządy. Jedną z olbrzymich zalet bitcoinów jest fakt, że nowe pieniądze przestaną pojawiać się w momencie, gdy na rynku będzie 21 milionów bitcoinów. To oznacza, że walutą taką nie można manipulować, nie można jej dodrukowywać i wywoływać inflacji, nakładając na jej posiadaczy podatek inflacyjny. Krytycy bitcoina mówią, że właśnie z tego powodu waluta jest podatna na deflację. Profesor Dowd uważa jednak, że bitcoin nie zastąpi funta. Biorąc pod uwagę fakt, w jaki sposób powstaje bitcoin trzeba stwierdzić, że jest to waluta podatna na powstawanie baniek spekulacyjnych. W dłuższej perspektywie bitcoin niemal na pewno upadnie, ale to nie jest zła wiadomość. Pionierzy nowych rynków rzadko kiedy są w stanie przetrwać: kto pamięta Betamax z początków rynku wideo?
  3. Trzydziestojednoletnia Alama Kanté, mieszkająca we Francji wokalistka z Gwinei, przeszła niedawno operację usunięcia guza przytarczyc. By nie uszkodzić strun głosowych, pacjentce podano jedynie znieczulenie miejscowe, zahipnotyzowano i poproszono o śpiewanie w czasie krytycznych momentów zabiegu. Choć operację przeprowadzono w Szpitalu Henri Mondora 3 kwietnia, prof. Giles Dhonneur dopiero 14 czerwca zaprezentował materiał filmowy na konferencji prasowej. Przy pełnej świadomości ból takiej operacji jest nie do wytrzymania [...]. [Alama] weszła w trans, słuchając słów hipnoterapeutki. Przebyła długą drogę do Afryki i zaczęła śpiewać. To było niesamowite - powiedział Dhonneur w wywiadzie udzielonym dziennikowi Le Figaro. Pierwszą na świecie "śpiewającą" operację przeprowadzono w Creteil pod Paryżem. Artystka wykonała w jej czasie 2 utwory z płyty Generation Sabbar. Stroną hipnotyczną procedury zajmowała się Asmaa Khaled. Jak wspomina główna zainteresowana, koło mnie znajdowała się kobieta, która mówiła mi, żebym się nie przejmowała, bo wszystko będzie dobrze. Poprosiła mnie, bym udała się w podróż. Zgodziłam się, a ona powiedziała, że wybieram się do Senegalu. Mimo hipnozy na pewnym etapie zabiegu Kanté zaczęła odczuwać ból, lecz wtedy Khaled zapewniła, że zaraz zniknie i tak się podobno stało. Dwa miesiące po operacji śpiewaczka doszła już w pełni do siebie i jest gotowa, by stanąć na scenie i promować swój nowy album. Alama jest spokrewniona z Morym Kanté, mistrzem kory i wykonawcą przeboju z roku 1987 pt. Yé ké yé ké. « powrót do artykułu
  4. Fińskie media ujawniły, że w 2007 roku Nokia zapłaciła okup szantażyście grożącemu ujawnieniem kluczy uwierzytelniających, którymi były podpisywane aplikacje dla systemu Symbian. Ujawnienie tych kluczy byłoby katastrofą dla firmy, która posiadała około 40% rynku telefonów komórkowych, a jej produkty były używane przez wiele przedsiębiorstw. Przestępca domagał się milionów euro w zamian za milczenie. Nokia zawiadomiła o szantażu fińskie Narodowe Biuro Śledcze i wspólnie opracowano plan złapania przestępcy. Umówiono się z nim, że pieniądze zostaną dostarczone na parking parku rozrywki w mieście Tampere. Tam policjanci mieli aresztować szantażystę. Jednak funkcjonariusze nie spisali się najlepiej. Zgubili przestępcę i pieniądze Nokii przepadły. Szantażysta dotrzymał słowa i nie zdradził kluczy Symbiana. Śledztwo w tej sprawie ciągle się toczy. « powrót do artykułu
  5. Linhão to jedna z najdłuższych linii elektroenergetycznych na świecie. Ma zaopatrywać w prąd odizolowane społeczności na północy Brazylii, ale wśród naukowców i ekologów wzbudza spore kontrowersje, bo wg planów, będzie przecinać cenny amazoński rezerwat przyrody. Na razie linia łączy miasta Tucuruí, Macapá i Manaus. W Tucuruí na rzece Tocantins znajduje się tama, która wspomaga niewydolną Balbinę z Manaus. Obecnie trwa rozbudowa w kierunku Boa Vista. Problem polega jednak na tym, że tuż za Manaus Linhão ma przechodzić przez prowadzony przez Instituto Nacional de Pesquisas da Amazônia (INPA) Rezerwat Leśny Adolfa Duckego. Obszar ten jest jednym z najważniejszych stanowisk badania lasów deszczowych na świecie; wiele informacji o ekologii amazońskiej uzyskano właśnie tutaj. Naukowcy nie protestują przeciwko samej linii (wszyscy wiedzą, że potrzeba tu prądu), chodzi jedynie o wycinany szeroki pas drzew. By móc dbać o konstrukcje wsporcze, pod Linhão na całej długości tworzy się drogę o szerokości do 70 m. Jak można się domyślić, dla niektórych zwierząt, np. jaguarów czy pak, to przestrzeń nie do pokonania. Dużym ptakom, w tym tukanom, przecinka nie przeszkodzi, ale wielu mniejszym już tak (w eksperymentach w izolowanych lasach zademonstrowano, że mają one opory przed pokonywaniem takich luk). Gdy uszkodzi się połączenie między Rezerwatem Leśnym Adolfa Duckego a okolicznym lasem, obszar chroniony stanie się samotną wyspą, a wg specjalistów, doprowadzi do szybkiej utraty gatunków. INPA próbuje wynegocjować z Eletrobras, głównym brazylijskim dostawcą energii, by Linhão przesunąć kilka kilometrów, omijając rezerwat. Naukowcy wspominają też mniejszych dojściach, ograniczonych do okolic wspornika. Miejmy nadzieję, że negocjacje zakończą się sukcesem, bo wcześniej Eletrobras szedł na ustępstwa dużym właścicielom ziemskim... « powrót do artykułu
  6. Po 30 latach od zidentyfikowania pierwszych wysokotemperaturowych nadprzewodników udało się odkryć tajemnicę ich niezwykłych właściwości. Nadprzewodniki, czyli materiały przewodzące prąd elektryczny bez żadnych oporów, mogą być wykorzystywane w wielu niezwykle obiecujących zastosowaniach – od bezstratnych sieci przesyłowych poprzez superkomputery po lewitujące pociągi. Problem jednak w tym, że dotychczas nie wiadomo było, jakie zjawiska leżą u podstaw wysokotemperaturowego nadprzewodnictwa. Pierwsze konwencjonalne nadprzewodniki odkryto na początku ubiegłego wieku. Materiały te wykazują jednak właściwości nadprzewodzące w bardzo niskich temperaturych, bliskich zeru absolutnemu czyli -273 stopniom Celsjusza. W połowie lat 80. zauważono natomiast, że istnieją nadprzewodniki wysokotemperaturowe, czyli materiały, w których nadprzewodnictwo występuje w temperaturach sięgających -135 stopni Celsjusza. Wykorzystanie takich materiałów w praktyce jest znacznie bardziej prawdopodobne. Od 30 lat poszukiwanie wysokotemperaturowych nadprzewodników odbywało się na chybił trafił. Naukowcy wiedzieli, co jest potrzebne do stworzenie dobrego nadprzewodnika niskotemperaturowego, ale nie mieli pojęcia, jakie sekrety kryją się za nadprzewodnictwem wysokotemperaturowym. Teraz naukowcy z Cambridge University odkryli, że fale gęstości ładunku tworzą w takich materiałach zakręcone „kieszenie” elektronów i to one właśnie decydują o pojawieniu się nadprzewodnictwa. W nadprzewodnikach, podobnie jak we wszystkich innych materiałach, ładunek elektryczny przenoszony jest przez elektrony. Jednak o ile zwykle elektrony podróżują samodzielnie i zderzają się ze sobą tracąc energię, o tyle w nadprzewodnikach poruszają się w blisko powiązanych parach. Takie pary przemieszczają się bez problemów przez strukturę nadprzewodnika i przenoszą ładunek elektryczny nie napotykając na żadne opory. Dopóki temperatura nadprzewodnika jest odpowiednio niska, dopóty pary elektronów są w stanie się poruszać. W tradycyjnych nadprzewodnikach główną rolę odgrywa interakcja pomiędzy elektronami a strukturą materiału. Dzięki tej interakcji powstaje rodzaj „kleju” łączącego elektrony w pary. Siła tego połączenia jest bezpośrednio powiązana z właściwościami nadprzewodzącymi. Gdy temperatura materiału rośnie lub jest on wystawiony na działanie pola magnetycznego „klej” ulega osłabieniu, pary elektronów rozpadają się i tracimy właściwości nadprzewodzące. „Problem w odnajdowaniu kolejnych wysokotemperaturowych nadprzewodników polega na tym, że nie wiemy, jakie składniki są potrzebne do powstania nadprzewodnictwa w wysokich temperaturach. Wiemy, że tam też istnieje jakiś rodzaj „kleju” łączącego elektrony w pary, ale nie wiemy, czym jest ten „klej”” - mówi doktor Suchitra Sebastian z Cambridge. Naukowcy postanowili podejść do problemu od innej niż zwykle strony. Postanowili określić, jakie właściwości ma materiał przed przejściem w stan nadprzewodnictwa. „ Próbowaliśmy zrozumieć, jakie interakcje zachodzą, zanim elektrony połączą się w pary, gdyż stwierdziliśmy, że to właśnie jedna z tych interakcji musi prowadzić do pojawienia się „kleju”. Gdy elektrony utworzą pary trudno jest określić, co je łączy. Ale jeśli uda się rozbić pary, to może zobaczymy, co elektrony robią i zrozumiemy, jak powstaje nadprzewodnictwo” - mówi doktor Sebastian. Naukowcy wykorzystali niezwykle silne pole magnetyczne do „wyłączenia” stanu nadprzewodzącego w miedzianach. Dotychczas podczas tego typu badań podnoszono temperaturę, co dawało niejednoznaczne wyniki. Jako, że miedziany są dobrymi nadprzewodnikami, konieczne było użycie pole magnetycznego o natężeniu około 100 tesli. Dopiero dzięki temu udało się odkryć tajemnicę wysokotemperaturowych nadprzewodników. Okazało się, że wspomniane na wstępie „kieszenie” z elektronami, o których sądzono, że występują tylko w miejscach najsilniejszego nadprzewodnictwa, układają się w naprzemienne warstwy, z których co druga jest zwrócona w tę samą stronę. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy wzorując się na skrzydłach żuka zamieszkującego Pustynię Namib, stworzyli materiał, który bez zewnętrznego źródła zasilania pozyskuje wodę z powietrza. W przyszłości materiał taki może posłużyć ludziom zamieszkującym wyjątkowo suche obszary globu. Wspomniany żuk ma skrzydła składające się ze struktur przyciągających i odpychających wodę. Dzięki temu może żyć w wyjątkowo suchym klimacie, gdyż jego skrzydła pozyskują wodę, która jest kierowana bezpośrednio do otworu gębowego. Na łamach ACS Applied Materials & Interfaces poinformowano o opracowaniu materiału składającego się z dwóch warstw polimeru. Na wierzchu znajduje się warstwa przyciągająca wodę, a pod nią – warstwa odpychająca wodę. Obie warstwy połączone są za pomocą 1-centymetrowej długości nanorurek. Warstwa przyciągająca wodę kierują ją właśnie w gąszcz tych nanorurek, gdzie pozostaje. Wodę można odzyskać z materiału tak samo, jak odzyskujemy ją z gąbki – wystarczy ścisnąć. Zdolność do zbierania wody zależy od wilgotności powietrza. Testowy materiał ważył 8 miligramów, a powierzchnia jego górnej warstwy wynosiła 0,25 centymetra kwadratowego. Przy suchym powietrzu taka „gąbka” wchłonęła ponad ¼ swojej wagi w ciągu 11 godzin. Przy większej wilgotności pozyskała w ciągu 13 godzin 80% swojej wagi. Twórcami nowego materiału są naukowcy z Rice University. Lider zespołu badawczego, Robert Vajtai mówi, że obecnie największym problemem są koszty nowego materiału. Wciąż nie potrafimy tanio produkować węglowych nanorurek. « powrót do artykułu
  8. BodyBeat to system do podsłuchiwania procesów przebiegających w organizmie: oddechu, żucia/połykania i tętna. Na tej podstawie można monitorować stan zdrowia użytkownika. Zespół Tauhidura Rahmana z Uniwersytetu Cornella podkreśla, że odgłosy organizmu i dźwięki mowy mają różną częstotliwość. O ile te pierwsze mieszczą się w zakresie 20-1300 Hz, o tyle te drugie można powiązać z zakresem 300-3500 Hz. Uderzenie serca generuje bardzo delikatny dźwięk, którego widmo akustyczne obejmuje zakres 20-200 Hz. Odgłosy oddychania są o wiele głośniejsze w zakresie 20-200 Hz, ale dalszemu wzrostowi częstotliwości do 1300 Hz towarzyszy stopniowy spadek siły sygnału. BodyBeat zakłada się na szyję. Mikrofon z czujnikiem piezoelektrycznym można ustawić w taki sposób, by znajdował się przy żuchwie, gardle bądź za uchem. Urządzenie wychwytuje wibracje związane z przewodnictwem kostnym. Mikrofon łączy się z drukowaną w 3D obrożą za pomocą mechanizmu zawieszenia tłumiącego szum wywołany ruchami głowy. Jak tłumaczy Rahman, wsłuchując się w czyjś oddech, można ustalić, czy jest on ciężki albo skrócony. Wychwycony dźwięk jest bezprzewodowo przekazywany do smartfona, a dzięki GPS-owi telefonu wiadomo np., gdzie i kiedy rozpoczął się kaszel. Obecnie trwają prace nad miniaturyzacją systemu oraz nad połączeniem go z Google Glass, tak by można było monitorować czyjąś dietę. Rahman myśli też o analizowaniu odgłosów żołądkowych. W ten sposób można by sprawdzać, jak organizm reaguje na różne rodzaje pokarmu.
  9. Inżynierowie z University of Washington w Seattle stworzyli prototyp czujnika do pomiaru zmian ciśnienia w gałce ocznej. Wszczepiałoby się go razem ze sztuczną soczewką podczas operacji usuwania zaćmy. Naukowcy opisali swoje dokonania w Journal of Micromechanics and Microengineering. Złożyli też wniosek patentowy. Dotąd nikt nie umieszczał elektroniki w soczewce oka, takie podejście jest więc nieco radykalne. Wykazaliśmy, że zasadniczo jest to możliwe - cieszy się prof. Karl Böhringer, dodając, że implantowanie czujnika wraz ze sztuczną soczewką eliminowałoby konieczność przeprowadzania kolejnych operacji. Amerykanie podkreślają, że chcieliby, aby z implementacją urządzenia poradził sobie każdy chirurg operujący zaćmę. Zespół stworzył prototyp, który wykorzystuje fale radiowe zarówno do zasilania, jak i transferu danych. Na obrzeżach urządzenia znajduje się kolista antena (pokrywa się ona mniej więcej z zarysem tęczówki). Chip przekazuje położonemu w pobliżu odbiornikowi informacje o zmianach w częstotliwości, które wskazują na zmiany w ciśnieniu. Później wyliczane jest rzeczywiste ciśnienie (dane są monitorowane i zapisywane w czasie rzeczywistym). Przetwarzaniem danych miałby się zajmować przede wszystkim odbiornik, np. urządzenie przenośne. Obecny prototyp jest zbyt ciężki, by dało się umieścić w sztucznej soczewce, ale zespół uważa, że uda się go przeskalować. Jak dotąd Amerykanom udało się przetestować urządzenie osadzone w tym samym materiale silikonowym, z którego wykonuje się implanty soczewek. Nadmierne ciśnienie w gałce ocznej może prowadzić do zniszczenia nerwu wzrokowego. Niestety, często diagnoza jest stawiana zbyt późno albo nie wdraża się odpowiedniego planu leczenia. Ponieważ zaćma i jaskra występują w podobnej starzejącej się populacji, połączenie urządzenia do monitorowania ciśnienia z implantem soczewki ma sporo sensu. « powrót do artykułu
  10. San Disk zaprezentował nową rodzinę wysoko wydajnych urządzeń SSD, Extreme Pro. Dyski są skierowane do graczy oraz osób zajmujących się obróbką wideo czy grafiki. Nie tylko zapewniają one wysoką wydajność i efektywność pracy, ale objęto je wyjątkowo długotrwałą, bo dziesięcioletnią, gwarancją. W ramach rodziny SanDisk Extreme Pro zadebiutowały urządzenia o pojemności 240, 480 i 960 gigabajtów. Prędkość odczytu danych wynosi w ich przypadku 550 MB/s, a prędkość zapisu – 520 MB/s. Producent zapewnia, że dyski są w stanie wykonać podczas odczytu 100 000 operacji wejścia/wyjścia na sekundę (IOPS), a IOPS przy zapisie wynosi do 90 000. Dyski Extreme Pro SSD mają 2,5 cala przekątnej i wykorzystują interfejs SATA 6Gb oraz układy MLC NAND Toshiby.
  11. Specjaliści z Microsoftu twierdzą, że dzięki niewielkim ulepszeniom można spowodować, by w niektórych przypadkach akumulatory smartfonów pracowały przez tydzień bez potrzeby ich ponownego ładowania. Ranveer Chandra zauważył, że zamiast czekać na kolejne usprawnienie technologii produkcji akumulatorów, co trwa wiele lat, warto poszukać alternatywnych rozwiązań. Jednym z nich jest wykorzystanie dwóch mniejszych akumulatorów w miejsce jednego większego. W takim przypadku jeden z akumulatorów zapewnia większą ilość energii bardziej wymagającym aplikacjom, a drugi – zasila smartfona w trybie oczekiwania. Microsoft przetestował już takie rozwiązanie i okazało się, że dwie mniejsze baterie wydłużają czas pracy urządzenia nawet o 50% w porównaniu z obecnie stosowanym większym pojedynczym akumulatorem. Innym proponowanym przez Microsoft rozwiązaniem jest oprogramowanie o nazwie E-Loupe. Automatycznie wyszukuje ono aplikacje, które zużywają dużo energii nawet wówczas, gdy nie są używane. Po zidentyfikowaniu takich programów E-Loupe próbuje je wyłączyć bądź ograniczyć ich aktywność. Pomysły, na jakie wpadli badacze Microsoftu, nie wydłużą czasu pracy tych smartfonów, których użytkownicy intensywnie korzystają z wideo czy gier, jednak mogą ułatwić życie przeciętnemu użytkownikowi telefonu. « powrót do artykułu
  12. Specjaliści z Microsoftu twierdzą, że dzięki niewielkim ulepszeniom można spowodować, by w niektórych przypadkach akumulatory smartfonów pracowały przez tydzień bez potrzeby ich ponownego ładowania. Ranveer Chandra zauważył, że zamiast czekać na kolejne usprawnienie technologii produkcji akumulatorów, co trwa wiele lat, warto poszukać alternatywnych rozwiązań. Jednym z nich jest wykorzystanie dwóch mniejszych akumulatorów w miejsce jednego większego. W takim przypadku jeden z akumulatorów zapewnia większą ilość energii bardziej wymagającym aplikacjom, a drugi – zasila smartfona w trybie oczekiwania. Microsoft przetestował już takie rozwiązanie i okazało się, że dwie mniejsze baterie wydłużają czas pracy urządzenia nawet o 50% w porównaniu z obecnie stosowanym większym pojedynczym akumulatorem. Innym proponowanym przez Microsoft rozwiązaniem jest oprogramowanie o nazwie E-Loupe. Automatycznie wyszukuje ono aplikacje, które zużywają dużo energii nawet wówczas, gdy nie są używane. Po zidentyfikowaniu takich programów E-Loupe próbuje je wyłączyć bądź ograniczyć ich aktywność. Pomysły, na jakie wpadli badacze Microsoftu, nie wydłużą czasu pracy tych smartfonów, których użytkownicy intensywnie korzystają z wideo czy gier, jednak mogą ułatwić życie przeciętnemu użytkownikowi telefonu. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy z Uniwersytetu Kraju Basków i Uniwersytetu w Nottingham jako pierwsi zidentyfikowali uszkodzenia strukturalne, do których dochodzi na poziomie molekularnym neuronów mózgu pod wpływem przewlekłego nadużywania alkoholu. Zespół przyglądał się komórkom nerwowym kory przedczołowej, która kontroluje funkcje wykonawcze, np. planowanie czy opracowywanie strategii działania. Autorzy opracowania z PLoS ONE podkreślają, że uzyskane wyniki będzie można wykorzystać do opracowania terapii i leków, które poprawiałyby jakość życia alkoholików i zmniejszały śmiertelność w tej grupie osób. Akademicy badali pośmiertnie mózgi 20 pacjentów ze zdiagnozowanym nadużywaniem/uzależnieniem od alkoholu. Porównywano je do 20 mózgów zdrowych ludzi z grupy kontrolnej. Badając korę przedczołową alkoholików, zespół natrafił na zmiany w cytoszkielecie. Dotyczyły one tubulin alfa i beta oraz alfa-spektryny II. Takie zmiany mogą wpływać na organizację, zdolność do tworzenia połączeń i funkcjonowanie sieci neuronalnych. Naukowcy chcą ustalić, jakim zmianom podlegają enzymy, które regulują wymienione wyżej białka. Zamierzają też sprawdzić, czy takie same procesy jak w korze przedczołowej zachodzą także w innych częściach mózgu, np. w kontrolującej funkcje ruchowe. Pracując na próbkach tkanki mózgowej, akademicy korzystali z 4 różnych metod. Mikroskopia optyczna wykazała, że u osób uzależnionych występują zmiany w neuronach kory przedczołowej. Przeprowadzona w dalszej kolejności proteomika pozwoliła ustalić, jakich rodzajów białek dotyczyły modyfikacje. Dzięki Western blot Hiszpanie i Brytyjczycy stwierdzili, że etanol doprowadził do spadku ilości białek. Zwieńczeniem eksperymentu była spektrometria mas, która pozwoliła stwierdzić, jakie konkretnie białka ucierpiały; w obrębie tubulin wykryto redukcje w obrębie tubuliny alfa i beta, a wśród spektryn w alfa-spektrynie II. « powrót do artykułu
  14. Z raportu „IBM Security Services 2014 Cyber Security Intelligence Index” dowiadujemy się, że przyczyną niemal wszystkich incydentów związanych z bezpieczeństwem IT jest błąd człowieka. Autorzy raportu przyjrzeli się 1000 firmom ze 133 krajów i na podstawie uzyskanych w ten sposób danych stwierdzili, że błędy ludzi są odpowiedzialne za 95% problemów z bezpieczeństwem. Najczęstszym błędem jest kliknięcie pracownika firmy na złośliwy odnośnik w e-mailu. Kolejne na liście najczęstszych przyczyn są błędy w konfiguracji systemów, złe zarządzanie poprawkami, używanie słabych haseł i nazw użytkownika oraz gubienie laptopów i innych urządzeń mobilnych. „Nie jest łatwo uchronić się przed atakiem phishingowym. Jeśli by tak nie było, to phishing nie byłby tak skuteczny. Kluczową kwestią jest edukacja. Firmy powinny uczyć swoich pracowników, by nie zdradzali obcym informacji osobistych” - napisali autorzy raportu. Firmy, którym przyglądali się eksperci, zatrudniają od 1000 do 5000 osób i korzystają średnio z 500 urządzeń zabezpieczających sieci. « powrót do artykułu
  15. Sędzia Randall Rader, który przez ostatnie cztery lata był najważniejszym w USA sędzią rozpatrującym spory patentowe, złożył dymisję z powodu e-maila, który wysłał do jednego z adwokatów występujących przed jego sądem. Rader był do niedawna przewodniczącym United States Court of Appeals for the Federal Circuit. To wyjątkowy sąd, który wysłuchuje apelacji od wyroków innych sądów apelacyjnych. Jego jurysdykcja obejmuje cały kraj, a nie poszczególne okręgi sądowe. Ma on m.in. wyłączne prawa do wysłuchiwania apelacji w sprawach patentowych. Sędzia Rader ustąpił po tym, jak ujawniono list, jaki wysłał do adwokata Eda Reinesa, który często występuje przed wspomnianym sądem. Rader pochwalił w liście Rainesa za jego dobrą pracę w ostatnim czasie i zachęcał, by ten podzielił się tym listem z innymi adwokatami. Zdałem sobie sprawę, że przekroczyłem linię, której nie powinienem przekraczać - napisał Rader w piśmie, którym złożył swoją rezygnację. Poniewczasie zrozumiałem, że zachęcając Reinesa do pokazania listu innym złamałem zasady etyczne, które nie pozwalają, by autorytet sędziego był wykorzystywany w prywatnym interesie innych osób - stwierdził sędzia. Randall Rader to gorący zwolennik patentowania oprogramowania, praktykujący mormon, który nigdy w życiu świadomie nie napił się alkoholu, ale co najmniej raz spróbował go przez przypadek, oraz wokalista zespołu rockowego często grający utwory Van Morrisona i Rolling Stones podczas branżowych konferencji. Adresat feralnego listu, Ed Reines, często pracuje przy głośnych sprawach patentowych. Reprezentował m.in. Yahoo! przeciwko firmie Eolas i Newegg w sporze z Alcatelem. « powrót do artykułu
  16. Zbrojne grupy od dziesięcioleci walczą w Demokratycznej Republice Konga o kontrolę nad kopalniami, z których pochodzą metale wykorzystywane we współczesnej elektronice. Producenci smartfonów woleliby nie mówić o tym, że wojny te spowodowały, iż niemal trzy miliony osób opuściło swe domy, a tysiące są mordowane, gwałcone, torturowane i zmuszane do niewolniczej pracy. Nielegalne grupy zbrojne i kryminaliści nakładają na górników haracze i są odpowiedzialne za liczne naruszenia praw człowieka od szeroko stosowanej przemocy seksualnej, pracy dzieci po egzekucje - mówi Tyler Gillard, odpowiedzielny w OECD za program zwalczania handlu „krwawymi minerałami”. W ubiegłym tygodniu upłynął, wyznaczony przez amerykańską Komisję Giełd (SEC), termin złożenia raportów dotyczących pochodzenia minerałów wykorzystywanych przez 1200 amerykańskich firm. SEC domagała się informacji o tym, czy którykolwiek z minerałów pochodzi z obszarów kontrolowanych przez zbrojne bandy. Tylko niewielka liczba firm, wśród nich Intel, może pochwalić się tym, że nie używają „krwawych minerałów”. Złożyły one do SEC-u niezależnie potwierdzone raporty, z których wynika, że nie wykorzystują minerałów, których pozyskiwanie ma związek ze zbrodniami. Większość przedsiębiorstw stwierdziło, że nie wiedzą, skąd pochodzą używane przez nie cyna, wolfram, tantal i złoto (3TG). Takie firmy jak Vodafone, Google czy Ford obarczają odpowiedzialnością swoich dostawców, którzy nie są w stanie stwierdzić, że sprzedawane minerały pochodzą z kongijskich kopalń, które nie są kontrolowane przez przestępców. Wydobycie minerałów odbywa się w bardzo prymitywnych warunkach. Większość kopalń to niezabezpieczone tunele ciągnące się dziesiątki lub setki metrów w głąb wzgórz. Właśnie o takie wzgórza toczą boje zbrojne bandy. Rząd DRK uwiarygadnia zwykłe kopalnie w ten sposób, że dostarcza im worki z unikatowymi numerami. Worki te służą do transportu minerałów i są śledzone na całej trasie pomiędzy kopalnią a hutą. Jednak nie jest to rozwiązanie idealne. Bandyci na wieść o wizycie rządowych inspektorów często wycofują się, a do kopalni przybywają raz na jakiś czas, by odebrać haracz. Wiadomo też, że część worków jest kradziona. Do odpowiedniej współpracy trudno też namówić zachodnie firmy. Niektóre z nich twierdzą nawet, że domaganie się od nich, by określały pochodzenie minerałów łamie ich prawa do wolności słowa. Coraz więcej krajów dostrzega potrzebę zablokowania handlu „krwawymi minerałami”. Wkrótce Unia Europejska ma przyjąć rozwiązania opisane w 2009 roku przez OECD. Również Chiny zapowiedziały, że wkrótce wprowadzą własne zalecenia dla biznesu. « powrót do artykułu
  17. U dorosłych i młodzieży bioniczna trzustka sprawdza się lepiej od pompy insulinowej. Naukowcy z Uniwersytetu Bostońskiego i Massachusetts General Hospital zademonstrowali 2-hormonalną bioniczną trzustkę. W niewielkiej wszczepionej pod skórę igle znajduje się czujnik, który w czasie rzeczywistym monitoruje poziom glukozy w płynie tkankowym. Insulinę lub działający przeciwstawnie do niej glukagon podaje się za pośrednictwem 2 automatycznych pomp. Amerykanie testowali dwa scenariusze. W jednym 20 dorosłych bostończyków przez pięć dni nosiło urządzenie i bezprzewodowy monitor (mogli oni podejmować dowolne czynności). W drugim wzięło udział 32 dzieci. Przez taki sam okres nosiły one identyczny 2-składnikowy zestaw, przebywając na obozie dla pacjentów z cukrzycą typu 1. Dla porównania obie grupy posługiwały się przez 5 dni konwencjonalną pompą insulinową. W porównaniu do ręcznej pompy, u dorosłych wyposażonych w bioniczną trzustkę odnotowano ok. 37% mniej interwencji z powodu niedocukrzenia, a także ponad 2-krotnie skrócenie czasu hipoglikemii. U młodzieży zastosowanie bionicznej trzustki skutkowało ponad 2-krotnym spadkiem liczby koniecznych interwencji. U obu grup z bioniczną trzustką doszło do znacznej poprawy poziomu glukozy, zwłaszcza w godzinach nocnych. Ed Damiano z Uniwersytetu Bostońskiego podkreśla, że jego zespół nie spodziewał się, że system sprawdzi się tak dobrze w wymagających warunkach rodem z życia codziennego. Dysponując [...] obiecującymi rezultatami, planujemy wesprzeć w bliskiej przyszłości zakrojone na szerszą skalę testy w wielu ośrodkach - podsumowuje dr Guillermo Arreaza-Rubín z National Institute of Diabetes and Digestive and Kidney Diseases (NIDDK). « powrót do artykułu
  18. Kopalnia złota za bitcoiny? Czemu nie, w dzisiejszych czasach nawet właściciele takich biznesów wydają się bardziej cenić wirtualną walutę niż sztabki kruszcu czy tradycyjne pieniądze. Małą kopalnię z Dawson nad rzeką Jukon wystawiono na BitPremier, witrynie, gdzie oferuje się za bitcoiny dobra luksusowe. Niezidentyfikowany właściciel chce za nią uzyskać 2 mln dolarów w BTC (podobno sam sprzęt jest wart 1 mln dol.). Rocznie można tu wydobyć do 4 tysięcy uncji, czyli ok. 113 kg złota. W ogłoszeniu czytamy, że interes przynosi zyski, więc nabywca zwróci sobie początkową inwestycję już po 2 sezonach wydobywczych. Nie wiadomo, czy sprzedawca byłby skłonny rozważyć inną formę płatności niż bitcoiny. « powrót do artykułu
  19. Wylesianie negatywnie wpływa na ryby. Do wody wpada wtedy mniej liści, które zasilają łańcuch pokarmowy. Naukowcy z Kanady i Wielkiej Brytanii przestrzegają, że wpływ zniszczeń wywołanych ludzką aktywnością leśną, np. wycinką, będzie odczuwalny zarówno w lądowych, jak i wodnych łańcuchach pokarmowych. Studium przeprowadzono nad jeziorem Daisy koło Sudbury w Ontario. W połowie XX w. hutnictwo niklu doprowadziło tu do katastrofy ekologicznej. Choć próbowano ograniczyć wpływ kwaśnego deszczu na ekosystem, w pewnych rejonach nadbrzeżnych roślinność nadal się odradza. Wykorzystując ten fakt, biolodzy mogli przyglądać się okoniom północnoamerykańskim (Perca flavescens) z 8 lokalizacji (zlewni) różniących się stopniem lesistości. Węgiel z leśnych resztek ma inną masę atomową niż węgiel powiązany z glonami z wodnych łańcuchów pokarmowych. Badając okonie urodzone w ciągu ostatnich 12 miesięcy, naukowcy stwierdzili, że z roślinności pochodziło co najmniej 34% biomasy, a w rejonach gęsto zalesionych odsetek ten wzrastał do 66%. Zasadniczo im więcej lasu na brzegu jeziora, tym grubsze zamieszkujące je ryby. Autorzy artykułu z Nature Communications podkreślają, że młode ryby z okolic z przerzedzonym lasem były o wiele drobniejsze, co zmniejszało ich szanse na dożycie dorosłości i rozmnożenie. Odkryliśmy ryby, w przypadku których aż 70% biomasy wytworzyło się z węgla pochodzącego z drzew i liści, a nie ze źródeł wodnych - podkreśla dr Andrew Tanentzap z Uniwersytetu w Cambridge. Gdy szybko płynące strumyki wpadną do wolno płynącego jeziora, detrytus tonie, tworząc minidelty. Resztki roślinne są rozkładane przez bakterie, którymi żywi się zooplankton (jeszcze niedawno sądzono, że zooplankton żeruje wyłącznie na glonach). Pracując w obrębie minidelt, akademicy zauważyli, że tam, gdzie występuje więcej rozproszonej materii leśnej, jest więcej bakterii. A większa liczba bakterii oznacza większą liczbę zooplanktonu. Obszary z największą obfitością zooplanktonu zamieszkują zaś 'najtłustsze' ryby. « powrót do artykułu
  20. Ponad 150 grobów należących do nieznanej dotąd kultury odkryli w Peru archeolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Znalezisko, datowane na IV-VII w. n.e., świadczy, że północną część pustyni Atakama zamieszkiwała społeczność rolnicza jeszcze przed ekspansją cywilizacji Tiahuanaco. Instytut Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego realizuje badania w południowym Peru od 2008 r. Cmentarzysko odkryto w delcie rzeki Tambo. Te groby wykopano w piasku bez jakiejkolwiek konstrukcji kamiennej, z tego też względu były na tyle trudne do zlokalizowania, że nie padły łupem rabusiów - powiedział PAP prof. Józef Szykulski, kierujący badaniami, w których obok polskich archeologów biorą udział również badacze z Peru i Kolumbii. Pustynne warunki spowodowały również, że w dobrym stanie zachowało się wyposażenie grobów. To pochówki ludu do tej pory właściwie nieznanego, który zamieszkiwał te tereny przed ekspansją cywilizacji Tiahuanaco. Wyposażenie poszczególnych grobów świadczy, że był to lud, u którego istniał już wyraźny podział społeczny - powiedział prof. Szykulski. W grobowcach archeolodzy znaleźli m.in. masywne, wykonane z wełny wielbłądowatych, nakrycia głowy, które mogły pełnić funkcje hełmów. Niektóre ciała były zawinięte w maty, inne w bawełniane całuny grobowe, a jeszcze inne w sieci, co świadczy, że jedną z form gospodarki tego ludu było rybołówstwo. Wewnątrz niektórych grobów znaleziono łuki oraz kołczany ze strzałami zakończonymi ostrzami z obsydianu. Jest to niezwykle interesujące znalezisko, jako że łuki na obszarze Peru są olbrzymią rzadkością - mówił archeolog. Innym ciekawym znaleziskiem jest szkielet młodej lamy, co dowodzi, że zwierzę to zostało sprowadzone do delty rzeki Tombo wcześniej niż sądzono. W niektórych grobach mężczyzn znajdowano buzdygany z kamiennymi lub miedzianymi zwieńczeniami. Zarówno one, jak i łuki były symbolem władzy, co świadczy, że byli tu pochowani przedstawiciele ówczesnej elity - powiedział prof. Szykulski. W grobach znaleziono również bogato zdobione narzędzia tkackie oraz wiele elementów biżuterii, w tym egzemplarze wykonane z miedzi oraz tumbagi - stopu złota i miedzi. Interesującym znaleziskiem są również witki trzcinowe, które zmarli mieli przytwierdzone do uszu i które wystawały ponad powierzchnie grobów. Naukowcy podejrzewają, że służyły one do rytualnej "komunikacji" pomiędzy zmarłymi a żyjącymi członkami społeczności. Prof. Szykulski poinformował, że polscy archeolodzy odkryli w delcie rzeki Tambo również grobowce cywilizacji Tiahuanaco, datowane na VII-X w n.e. To kamienne grobowce wyposażone w naczynia ceramiczne, narzędzia i uzbrojenie. To znalezisko jest o tyle sensacyjne, że dotychczas sądzono, iż w tym okresie cywilizacja Tiahuanaco nie sięgała tych terenów - mówił naukowiec. Realizowane przez Instytut Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego prace archeologiczne w Peru są częścią interdyscyplinarnych badań, których celem jest analiza procesów osadniczych zachodzących w epoce prekolumbijskiej na terenie dolin rzecznych południowych krańców Peru. Badania korzystają ze wsparcia finansowego Banku Zachodniego WBK, w ramach programu Santander Universidades. Polscy archeolodzy współpracują z Ministerstwem Kultury Republiki Peru, Uniwersytetem Katolickim Santa Maria w Arequipie oraz Municipalidad Provincial de Islay.Prof. Szykulski poinformował, że w październiku polscy naukowcy prawdopodobnie ponownie pojadą do Peru. « powrót do artykułu
  21. Nadmiar żeńskich hormonów płciowych może się przyczyniać do wysokiego poziomu męskiej otyłości w kulturze zachodniej - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Adelajdy. W artykule opublikowanym w PLoS ONE James Grantham i prof. Maciej Henneberg sugerują, że otyłość wśród mężczyzn z naszego kręgu kulturowego może być związana z ekspozycją na substancje zwierające estrogen (nie da się ukryć, że są one bardziej rozpowszechnione w społeczeństwach zachodnich). By określić wpływ stanu posiadania na otyłość, Grantham porównywał wskaźnik otyłości wśród kobiet i mężczyzn z całego świata z produktem krajowym brutto (PKB). Ustalił, że o ile w krajach rozwijających się poziom otyłości wśród kobiet był wyższy niż wśród mężczyzn, o tyle w krajach rozwiniętych sprawy miały się inaczej. Hormonalnie napędzany wzrost wagi występuje częściej u kobiet. Jest to szczególnie dobrze widoczne, gdy przyjrzymy się wskaźnikom otyłości w krajach rozwijających się. Jednakże na Zachodzie, np. w USA, Europie i Australii, wskaźniki otyłości dla mężczyzn i kobiet są bardziej zbliżone. W niektórych społeczeństwach zachodnich męska otyłość jest nawet bardziej rozpowszechniona od żeńskiej. Choć bez wątpienia można to przypisać złej diecie, sądzimy, że chodzi o coś więcej niż o wysokie spożycie kalorii - podkreśla Grantham. Wiemy, że ekspozycja na estrogen powoduje tycie, głównie przez hamowanie tarczycy i modulację działania podwzgórza. Produkty sojowe zawierają ksenoestrogeny, dlatego obawiamy się, że w krajach z wysokim wysyceniem soją, np. USA, może to skutkować feminizacją mężczyzn. [Koniec końców] mężczyźni z tych społeczności sztucznie naśladują żeński wzorzec tycia. Na soi problem się nie kończy, gdyż innym dobrze udokumentowanym źródłem ksenoestrogenu jest poli(chlorek winylu), PCV. Używa się go powszechnie w większości najbogatszych krajów; wystarczy wspomnieć o rurach do dostarczania wody czy plastikowych urządzeniach medycznych - opowiada Henneberg, dodając, że nie da się wykluczyć, że w zachodnich społeczeństwach dochodzi do przemian mikroewolucyjnych, które także skutkują zmianami w poziomie testosteronu i estrogenu u mężczyzn. « powrót do artykułu
  22. Przed kilkoma laty ówczesny dyrektor Microsoftu Steve Ballmer wywołał burzę oświadczając, że Linux narusza ponad 300 patentów Microsoftu. Z czasem koncern z Redmond zaczął wykorzystywać te patenty do walki z konkurencją, przede wszystkim z producentami urządzeń wykorzystujących system Android. Dzięki sprawom sądowym poznaliśmy część spornych patentów. Jednak był to niewielki ułamek całości, a eksperci zastanawiali się, jakie jeszcze asy w rękawie chowa Microsoft. Nagle wszystko stało się jasne. Na witrynie chińskiego Ministerstwa Handlu opublikowana została pełna lista patentów Microsoftu, które mogą być naruszane przez Androida. Patenty te zostały zarówno uzyskane bezpośrednio przez Microsoft jak i kupione w ramach Rockstar Consortium, które nabyło prawa intelektualne po bankrutującym Nortelu. Lista patentów została najprawdopodobniej skompletowana przez sam Microsoft i trafiła do chińskich urzędów gdy koncern starał się o zgodę na przejęcie Nokii. Trudno bowiem przypuszczać, że ktokolwiek inny miałby odpowiednią wiedzę i zasoby, by przejrzeć tysiące patentów należących do koncernu i wyłonić spośród nich te, które może naruszać Android. Chińskie ministerstwo ujawniło dwie listy. Pierwsza to pełny spis patentów i wniosków patentowych składający się z 310 pozycji [DOC]. Druga to nieco ponad 100 patentów i wniosków [DOC], na których skupili się urzędnicy ministerstwa. Na listach znajdują się tylko tytuły patentów. Ich pełne opisy można znaleźć np. w bazie danych USPTO. Dłuższa z list została podzielona na trzy działy. W pierwszym znajdują się 73 patenty opisujące standardy szeroko wykorzystywane w smartfonach. Druga część obejmuje 127 patentów, które zdaniem Microsoftu są wykorzystywane w Androidzie. W trzeciej znajdziemy 68 wniosków patentowych i 42 przyznane patenty. Ujawnienie listy patentów z pewnością pomoże firmom wykorzystującym Androida. Będą teraz wiedziały, za co mogą zostać pozwane oraz, ewentualnie, będą mogły zabezpieczyć się przed pozwem np. rezygnując ze spornej technologii. W USA toczy się poważna dyskusja o potrzebie zmiany systemu patentowego na bardziej przejrzysty i uniemożliwiający działalność trolom patentowym. Firmy z branży IT – w tym Microsoft – forsują zmiany. Jednak sprzeciwia się temu wiele innych potężnych firm, jak np. koncerny farmaceutyczne. W ubiegłym roku koncern z Redmond uruchomił witrynę, na której można przeglądać 40 000 należących doń patentów. Jednak mimo tego kroku w stronę większej przejrzystości nie zdecydował się na samodzielne ujawnienie, które z patentów mogą być naruszane przez Androida. Być może działanie chińskiego Ministerstwa Handlu przyspieszy prace nad większą przejrzystością systemu patentowego. « powrót do artykułu
  23. Badacze z Decentralized Information Group z MIT-u proponują, by dane użytkowników internetu chronić za pomocą większej przejrzystości. Dotychczasowe próby ich ochrony, polegające na bezpiecznym przechowywaniu i szyfrowanym przesyłaniu, nie zdają bowiem egzaminu. Naukowcy opracowali protokół „HTTP with Accountability” - HTTPA – który automatycznie monitoruje dane użytkownika i pozwala mu sprawdzić, w jaki sposób są one wykorzystywane. Szczegóły protokołu poznamy w lipcu, kiedy to Oshani Senevirante, magistrantka z MIT-u, oraz Lalana Kagal, główna badaczka z Computer Science and Artificial Intelligence Laboratory (CSAIL) z tej samej uczelni, zaprezentują wyniki swoich prac podczas Conference on Privacy, Security and Trust organizowanej przez Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników (IEEE). Dzięki HTTPA każdy fragment danych osobowych uzyska własne URI (Uniform Resource Identifier). Za każdym razem, gdy serwer będzie wysyłał tego typu dane wraz z nimi wyśle opis zastrzeżeń dotyczących ich użycia. Wykorzystanie HTTPA będzie dobrowolne, jednak twórcy nowego protokołu wierzą, że szybko stanie się on de facto standardem. Internauci powierzający swoje dane jakiejś aplikacji chętniej zdradzą je wówczas, gdy aplikacja będzie korzystała z HTTPA. Pani Seneviratne zapewnia, że już teraz można by wdrażać nowy protokół. Łatwo jest przygotować już istniejącą witrynę pod kątem HTTPA. W odpowiedzi na każde zapytanie HTTP serwer powinien stwierdzać: 'OK, oto zastrzeżenia dotyczące użycia tych danych' oraz zapisywać transakcję w sieci specjalnych serwerów. Przykładem użycia HTTPA mógłby być przypadek, gdy lekarz chce uzyskać dostęp do danych pacjenta stworzonych przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej i uzupełnić informacje o stanie zdrowia. Wówczas otrzymałby takie dane z odpowiednimi zastrzeżeniami, a gdy uzupełni dane HTTPA oznaczy je jako informacje pochodzące od innych danych i automatycznie opatrzy je takimi samymi warunkami użycia. HTTPA wykorzystuje rozproszone tablice mieszające do przesyłania logów transakcji pomiędzy serwerami. Pojawia się tutaj redundancja danych, dzięki czemu w przypadku awarii któregoś z serwerów dane są nadal dostępne. Poza tym pozwala to na stwierdzenie, czy w którymś miejscu nie doszło do manipulacji danymi. Łatwo będzie wychwycić serwer, w którym przechowywane dane będą niezgodne z danymi z innych serwerów. « powrót do artykułu
  24. Glutenospecyficzny enzym ALV003 ogranicza kontakt chorych na celiakię z glutenem, zmniejszając ewentualne uszkodzenia jelita cienkiego. W ramach eksperymentu ochotnikom codziennie podawano do 2 g glutenu (stanowi to odpowiednik połowy kromki białego chleba z USA). Zespół ze Szpitala Uniwersytetu w Tampere zauważył, że doustne podanie ALV003 w czasie spożycia glutenu zmniejszało uszkodzenia jelita cienkiego. Wydaje się, że enzym jest dobrze tolerowany, gdyż objawy ze strony przewodu pokarmowego, takie jak mdłości i ból brzucha, były większe w grupie zażywającej placebo. Jak podkreśla szefowa fińskiego zespołu Marja-Leena Lahdeaho, całkowite wyeliminowanie glutenu jest bardzo trudne. Trudno przecenić potencjał ALV003, zważywszy, że ciągła ekspozycja na niskie dawki glutenu prowadzi do występowania u pacjentów uporczywych objawów i przewlekłego stanu zapalnego jelit [...]. Naukowcy podkreślają, że przez wszechobecność glutenu w fabrykach może dochodzić do skażenia teoretycznie bezglutenowych pokarmów (oznacza to, że towary są niewłaściwie oznaczane). Ponieważ gluten w śladowych ilościach występuje także w kleju kopert czy w produktach do makijażu, spożywają go nawet najbardziej zdyscyplinowani pacjenci. Mając to wszystko na uwadze, Finowie zaznaczają, że powstanie terapii farmakologicznej, która uzupełniłaby lub zastąpiła bezglutenową dietę, jest konieczne. « powrót do artykułu
  25. Chiny nie tylko błyskawicznie rozwijają się i bogacą. Chcą stać się globalnym liderem w dziedzinie troski o środowisko naturalne. Jak poinformował niedawno He Jiankun, przewodniczący Chińskiego Komitetu ds. Zmian Klimatycznych, Państwo Środka ma zamiar od 2030 roku radykalnie zmniejszać emisję gazów cieplarnianych. Chiny już robią bardzo dużo. Biorąc pod uwagę pozycję, z jakiej startują, dokonują prawdopodobnie największego postępu na świecie - mówi Fergus Green z London School of Economics. Oczywiście Chiny nadal są największym na świecie emitentem dwutlenku węgla, wielkie miasta są spowite smogiem zagrażającym życiu i zdrowiu mieszkańców, woda jest zatruta, a żywność niebezpieczna. Ludzie mają tego dość, przyznał Changhua Wu z pekińskiego think-tanku The Climate Group. Chińskie władze prowadzą coraz bardziej zdecydowane działania. Premier Li Kequiang ogłosił program „walki z zanieczyszczeniami”, a jego administracja tworzy podstawy filozofii ekologicznej cywilizacji, której celem jest powrót do harmonijnego współistnienia człowieka i przyrody. W ramach nowego rządowego programu w Chinach powstało sześć obszarów ograniczonej emisji, a w najbliższych tygodniach zostanie ustanowiony kolejny, siódmy obszar. W regionach objętych nowymi regulacjami firmy muszą płacić za prawo do emisji zanieczyszczeń i muszą przestrzegać narzuconych limitów. Po utworzeniu siódmego obszaru Chiny staną się drugim, po UE, największym regionem obowiązywania tego typu regulacji. Do końca dekady ograniczenia takie mają obowiązywać w całym kraju. Chiny są największym na świecie konsumentem energii odnawialnej. W kraju tym dokonuje się 20% światowych inwestycji w tego typu energię. Są też największym na świecie producentem energii z turbin wiatrowych, a w 2013 roku dwukrotnie zwiększyły produkcję energii ze Słońca. Co więcej szczyt budowy nowych elektrowni węglowych przypadł w Chinach na rok 2007. Od tamtej pory buduje się ich mniej, zamykane są małe, przestarzałe elektrownie. W 10 na 30 chińskich prowincji zmniejszono zużycie węgla, a przyrost ilości energii pozyskiwanej z wiatru jest dwukrotnie szybszy niż tej pozyskiwanej z węgla. Chiny nadal budują elektrownie węglowe, ale niektóre z nich to najbardziej zaawansowane technologiczne zakłady na świecie. Chiny, w przeciwieństwie do krajów Zachodu, nie debatują o potrzebie wprowadzenia nowych proekologicznych rozwiązań. W Państwie Środka są one wprowadzane. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...