Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37582
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Na Madagaskarze pojawiła się ropucha azjatycka (Duttaphrynus melanostictus), krewna agi (Rhinella marina). W liście do pisma Nature 11 sygnatariuszy alarmuje, że może to oznaczać ekologiczną katastrofę. Pierwszego reprezentanta tego gatunku widziano tam w marcu, później zdarzało się to jeszcze kilkakrotnie. Biolodzy podkreślają, że należy podjąć natychmiastowe działania, by usunąć ropuchy azjatyckie, zanim zdążą się rozprzestrzenić. Istnieje bowiem zagrożenie, że jadowite D. melanostictus zatrują bufotoksynami miejscowe zwierzęta i/lub zarażą je śmiertelną grzybicą płazów chytrydiomykozą (łac. chytridiomycosis). To niepokojące, bo Madagaskar cechuje niesamowita endemiczna bioróżnorodność [...] - podkreśla jeden z autorów doniesienia Jonathan Kolby z Uniwersytetu Jamesa Cooka. Ropuchy azjatyckie, bardzo wytrzymały i łatwo przystosowujący się gatunek, widziano początkowo w Toamasinie, głównym porcie Madagaskaru. Najprawdopodobniej przybyły one w kontenerach z południowo-wschodniej Azji. Biolodzy obawiają się, że dojdzie do powtórki tego, co z udziałem ag stało się w Australii. W latach 30. R. marina wypuszczono w Queensland (miały one walczyć ze szkodnikami upraw trzciny cukrowej). Ich liczebność szybko wzrastała, a ropucha opanowywała kolejne terytoria. Teraz uznaje się, że wywarła znaczący - negatywny - wpływ na bioróżnorodność Australii. Co prawda ropuchy azjatyckie nie dorównują agom rozmiarami, ale również są jadowite. Naukowcy przypominają, że tutejsza fauna nigdy wcześniej nie zetknęła się z toksynami D. melanostictus, dlatego prawdopodobnie nie dysponuje odpowiednimi mechanizmami obronnymi. Kolby dodaje, że należy sobie zadać pytanie, czy ropuchy azjatyckie nadal można wyeliminować? Czy zorientowaliśmy się wystarczająco wcześnie? Oczywiście wszyscy mamy nadzieję, że tak. « powrót do artykułu
  2. W sierpniu podczas konferencji Siggraph badacze z MIT-u, Adobe Systems i University of Virginia zaprezentują algorytm, który zmieni selfie w artystyczne zdjęcia podobne do dzieł znanych fotografów. Mistrzowie aparatu zyskują sławę dzięki wypracowaniu własnego unikatowego stylu. Wyjątkowe efekty, jakie uzyskują, wymagają m.in. bardzo drobiazgowego kontrolowania światła. Nowy algorytm ma dać użytkownikom smartfonów możliwość wybrania mistrzowskiego stylu przy wykonywaniu autoportretów, tzw. selfie. Eksperci zajmujący się grafiką od dawna pracują nad „transferem stylów”. Jednak, jak się okazuje, dotychczasowe techniki nie sprawdzają się podczas pracy z ludzką twarzą. Rozpoczęliśmy nasze badania od tych stylów, ale okazało się, że nie współpracują one dobrze z twarzami. Nasze oczy są niezwykle wrażliwe właśnie na ludzkie twarze i nie tolerujemy najmniejszych błędów - mówi YiChang Shih z MIT-u. Shih i współpracujący z nim eksperci nazwali swoją technikę „local transfer”. W przeciwieństwie do obecnych technik, opierających się na globalnych ustawieniach, do których dostosowywana jest fotografia, w przypadku nowej techniki przeprowadzana jest bardziej szczegółowa analiza. Jeśli np. mamy do czynienia z osobą noszącą okulary i podczas wykonywania zdjęcia od szkieł odbije się światło, współczesne techniki będą kompensowały to światło w skali całego obrazu. Nowy algorytm skompensuje tylko część obrazu, a oczy – bardzo ważny element twarzy – będą podlegały osobnej obróbce. Jednak, jak przyznaje Shih, nawet „local tranfer” nie powoduje, że zmodyfikowane zdjęcia wyglądają całkowicie naturalnie. Dlatego też naukowcy wykorzystali kolejny algorytm, nazwany „multiscale matching”. Na twarzy występują rózne tekstury w różnych skalach. Chcemy, by na zdjęciu małe tekstury, jak np. pory na skórze czy włosy, wyglądały podobnie. Jednak ich obróka może zepsuć wygląd dużych tekstur - nosa lub ust - i negatywnie wpłynąć na oświetlenie całej sceny. Tutaj przychodzi z pomocą właśnie "multiscale matching". Dla każdego nowego obrazu tworzy on wykorzystywaną w obróbce grafiki piramidę Laplace'a, dzięki czemu możliwe jest zidentyfikowanie charakterystycznych cech obrazu w różnych skalach. Następnie algorytm koncentruje się na modyfikacji tych cech. Na obecnym stadium rozwoju technologia działa najlepiej w przypadku zdjęć, których charakterystyki są do siebie podobnie. Tam, gdzie występują duże różnice może dać dziwaczne efekty, np. na twarzy dziecka mogą pojawić się zmarszczki. Eksperymenty przeprowadzone na 94 fotografiach wykazały jednak, że zwykle efekty obróki są dobre. Robert Bailey z Disruptive Innovation Group firmy Adobe przyznaje, że koncern będzie chciał stworzyć, na bazie opisanych badań, aplikację przeznaczoną dla konsumentów. Dodaje, że już teraz nowa technika daje lepsze wyniki niż tradycyjne filtrowanie obrazów. Obecne filtry nie dają tak wiarygodnej stylizacji - mówi. « powrót do artykułu
  3. Liczba osób zmagających się z otyłością bądź z nadwagą sięgnęła na świecie 2,1 mld. Jak przypominają autorzy artykułu z pisma The Lancet, w 1980 r. statystyki wspominały o 875 mln. Międzynarodowy zespół naukowców identyfikował przeglądy, np. Światowej Organizacji Zdrowia, raporty (np. rządowe) i publikowane studia obejmujące dane na temat wzrostu i wagi; w sumie uwzględniono 1769 takich dokumentów. Wg ekspertów, uwspółcześnienie naszego świata doprowadziło do fizycznej bierności na wszystkich poziomach. Na świecie w latach 1980-2013 odsetek dorosłych mężczyzn z BMI równym 25 lub większym wzrósł z 28,8% do 36,9%. Wśród kobiet odnotowano wzrost z 29,8 do 38%. Częstość występowania nadwagi i otyłości wzrosła również znacząco wśród dzieci i młodzieży z krajów rozwiniętych; w 2013 r. stwierdzano je u 23,8% chłopców i 22,6% dziewcząt. Co istotne, częstość występowania BMI równego bądź wyższego od 25 wzrosła też u dzieci i młodzieży z krajów rozwijających się: z 8,1 do 12,9% w 2013 r. w przypadku chłopców i z 8,4% do 13,4% w przypadku dziewczynek. Ponad połowa z 671 mln otyłych ludzi mieszka w 10 krajach (wymieniono je w odpowiedniej kolejności): USA, Chinach, Indiach, Rosji, Brazylii, Meksyku, Egipcie, Niemczech, Pakistanie oraz Indonezji. Prof. Ali Mokdad z Institute for Health Metrics and Evaluation (IHME) w Seattle podkreśla, że na razie żadnemu krajowi nie udało się jeszcze wygrać z otyłością, bo to stosunkowo nowy problem. W krajach rozwijających się mieszka więcej otyłych kobiet niż mężczyzn. Wskaźniki są wyższe dla kobiet, bo te muszą wykonywać wiele zadań. Dbając o rodzinę i pracując, panie nie mają kiedy zajmować się swoją wagą. W krajach rozwiniętych większość otyłych osób stanowią z kolei mężczyźni. Mokdad tłumaczy to dłuższymi czasami dojazdu do pracy, np. po przeprowadzce na przedmieścia i dłuższymi okresami nieaktywności (te ostatnie wynikają z korzystania z komputerów). Prof. Hermann Toplak z Uniwersytetu w Grazu dodaje, że dzieci i dorośli nie budują wystarczającej masy mięśniowej, a na przestrzeni lat klasyczne jedzenie zastąpiło niekontrolowane przyjmowanie pokarmów w ciągu całego dnia. « powrót do artykułu
  4. Pasożytnicza błonkówka Apocryta westwoodi grandi jest w stanie przebić się przez warstwy niedojrzałego owocu figi dzięki pokładełku przypominającemu wiertło. Co ciekawe, znajdujące się na jego powierzchni zębokształtne struktury utwardza cynk. Potomstwo A. westwoodi grandi żywi się larwami innych owadów, które już rozwijają się wewnątrz owoców. Chcąc sprawdzić, czym różni się pokładełko A. westwoodi grandi oraz owadów zapylających kwiaty figi, dr Namrata Gundiah z Indyjskiego Instytutu Nauki w Bangalore nawiązała współpracę ze studentem Laksminathem Kundanatim. Duet zauważył, że czubek bardzo długiego (7-8 mm) i cienkiego (~15 μm) pokładełka pasożytniczej błonkówki wygląda jak wiertło z zębami, a u zapylacza ma postać łyżeczki. Po dokładniejszym przyjrzeniu okazało się, że mniej więcej w miejscu, gdzie pokładełko A. westwoodi grandi zagina się podczas składania jaj, w trzonie znajdują się drobne zagłębienia (zapobiegają one złamaniu narządu). Na czubku zlokalizowano także struktury czuciowe, które prawdopodobnie pomagają w doprowadzeniu pokładełka do najlepszej lokalizacji na złożenie jaj. Samica musi testować środowisko chemiczne wewnątrz owocu [...]. Musi też działać szybko, bo jak widać na wideo, w pobliżu czyhają na nią drapieżniki. W dalszej kolejności Gundiah i Kundanati zajęli się materiałem budulcowym "wiertła". Zapytaliśmy, co może zwiększać twardość struktur. Skupiając na czubku wiertła strumień elektronów, naukowcy rejestrowali widma rentgenowskie. W ten sposób odkryli, że zęby są wzbogacone cynkiem. Cynk przede wszystkim zwiększa twardość, co wpływa na odporność wiertła na ścieranie. By ocenić twardość wzbogacanych cynkiem zębów, robiono nacięcia za pomocą ostrza mikroskopu sił atomowych (ang. atomic force microscope, AFM). Gundiah opowiada, że trafienie w ząb było naprawdę trudne. Zazwyczaj AFM wykonuje się na stosunkowo dużych powierzchniach i nie ma znaczenia, gdzie się dotrze i gdzie się natnie materiał, tutaj jednak było inaczej... Koniec końców udało się ustalić, że twardość ząbków wynosi 0,5 GPa, a to niemal tyle samo, co w przypadku cementu akrylowego. Wiedząc, że na przestrzeni życia błonkówki wielokrotnie przekłuwają pokładełkiem niedojrzałe figi, biolodzy postanowili zbadać, jakie siły wyginające mogą na nie działać. Posługując się aparatem z obiektywem mikroskopowym, Kundanati sfilmował owady na terenie kampusu, a następnie wyliczył, że pokładełka tolerują siły sięgające niemal 7 μN. Wyniki złożonych badań ukazały się w Journal of Experimental Biology. Duet ma nadzieję, że przydadzą się one do opracowania narzędzi do operacji mikrochirurgicznych. « powrót do artykułu
  5. Dzięki pracom uczonych z Vanderbilt University w przyszłości możemy pozbyć się tradycyjnych baterii i akumulatorów z urządzeń elektrycznych. Świeżo upieczony magister Andrew Westover i profesor Cary Pint pracują nad materiałem, który jednocześnie może być np. obudową smartfonu i zapewniać mu energię potrzebną do pracy. Urządzenia te dowodzą, że możliwe jest stworzenie materiałów zdolnych do przechowywania i uwalniania znaczących ilości energii elektrycznej w czasie, gdy są poddawane naciskowi lub wibracjom. Andrew zrealizował nasze marzenie o opracowaniu materiałów strukturalnych przechowujących energię - mówi profesor Pint. Gdy możesz przechowywać energię w komponentach wykorzystanych do budowy systemu, otwiera się przed tobą cała gama nowych możliwości. Nagle wszelkie urządzenia związane ze zdrowiem, rozrywką, komunikacją czy podróżą przestają być zależne od kabli i zewnętrznych źródeł energii - dodaje uczony. Urządzenie, które powstało na Vanderbilt University, to rodzaj superkondensatora, który przechowuje energię w postaci naładowanych jonów na powierzchni porowatego materiału. Współczesne baterie przechowują energię chemiczną. Superkondensatory mogą być przyszłością systemów przechowywania energii. Charakteryzuje je jednak niewielka gęstość energii. Muszą więc być większe i cięższe, by przechować tyle samo energii co akumulatory litowo-jonowe. Pomiary wydajności akumulatora zmieniają się, gdy energię przechowujesz w ciężkich materiałach, które musisz włączyć w urządzenie. Superkondensatory przechowują dziesięciokrotnie mniej energii niż współczesne akumulatory litowo-jonowe, ale mogą pracować tysiące razy dłużej. To oznacza, że lepiej nadają się do zastosowań strukturalnych. Nie ma sensu budować domu, samochodu czy pojazdu kosmicznego, w których co kilka lat musisz wymieniać akumulator, by całość działała - mówi Pint. Pomysł Westovera polega na stworzeniu materiału zawierającego krzemowe elektrody, w których za pomocą środków chemicznych wytrawiono nanopory. Całość została następnie pokryta cienką ochronną warstwą węgla podobną do grafenu. Pomiędzy elektrodami znajduje się warstwa polimeru będąca zbiornikiem naładowanych jonów. Gdy dwie elektrody zostaną jednocześnie naciśnięte, polimer przedostaje się do porów w krzemie. Tam się schładza i utwardza, tworząc niezwykle silne wiązania mechaniczne. W ten sposób zapobiega się najpoważniejszemu problemowi związanemu z produkcją wielowarstwowych materiałów, na które mogą działać różne obciążenia – ich delaminacji. Połączenie nanoporów z polimerowym elektrolitem spaja całość niezwykle mocno. Na razie trudno powiedzieć, jak w warunkach rzeczywistych sprawdzi się nowy materiał. W literaturze fachowej brak bowiem informacji o jakichkolwiek testach prowadzonych w warunkach rzeczywistych na strukturalnych materiałach przechowujących energię. « powrót do artykułu
  6. Microsoft zaprezentował Skype Translatora, który niemal w czasie rzeczywistym tłumaczy rozmowę prowadzoną w dwóch językach. W czasie pokazu można było zobaczyć osobę mówiącą po angielsku i osobę mówiącą po niemiecku, a ich słowa przekładał nowy program Microsoftu. Nowa technologia to połączenie możliwości Skype'a i komunikatora internetowego z Microsoft Translator. Całość korzysta z technologii rozpoznawania mowy bazującej na sieciach neuronowych. Wersja beta Skype Translatora zostanie udostępniona jeszcze przed końcem bieżącego roku. Będą mogli z niej korzystać użytkownicy Windows 8. Satya Nadella, dyrektor wykonawczy Microsoftu, poinformował, że dział Microsoft Research zaczął pracować nad technologiami rozpoznawania mowy przed 15 laty. Jak zapewnił, stworzona technologia ma pewną niezwykłą właściwość. Wraz z nauką każdego kolejnego języka jest coraz lepsza w językach, których dotychczas się nauczyła. Gdy zatem zna angielski i uczymy ją mandaryńskiego, to udoskonala się też w angielskim. Jeśli następnie będziemy uczyli ją hiszpańskiego, to poprawi się jej znajomość i angielskiego, i mandaryńskiego. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z Carnegie Mellon University poinformowali, że bogato ozdobione klasy w szkołach rozpraszają uwagę dzieci i powodują, że gorzej się one uczą. Anna V. Fisher, Karrie E. Godwin i Howard Seltman badali, w jaki sposób ozdobione ściany w klasach wpływają na skupienie się dzieci i ich zdolność do nauczenia się. Uczeni odkryli, że tam, gdzie klasy były bardzo mocno udekorowane dzieci były bardziej rozproszone, więcej czasu poświęcały pobocznym zajęciom i wynosiły z lekcji mniej informacji niż wówczas, gdy dekoracje usunięto. W badaniach wzięło udział 24 przedszkolaków. Dzieci umieszczono w specjalnie przygotowanej klasie urządzonej w laboratorium. Brały udział w lekcjach dotyczących sześciu tematów, z którymi wcześniej nie miały styczności. Trzy tematy były poruszane w bardzo mocno udekorowanej klasie, trzy w słabo udekorowanej. Okazało się, że lepiej zapamiętały to, czego uczono w klasie mniej udekorowanej. Szczególnie dużą różnicę zaobserwowano podczas testu sprawdzającego wiedzę. Dla tematów wykładanych w klasie mocno udekorowanej odsetek prawidłowych odpowiedzi wyniósł 42%, a dla klasy słabo udekorowanej – 55%. Przyglądano się też zachowaniu dzieci i wykazano, że w klasie udekorowanej spędziły one 38,4% czasu na zajmowaniu się rzeczami niezwiązanymi z nauką, podczas gdy w klasie słabo udekorowanej przeznaczyły na zajęcia poboczne 28,4% czasu. Dzieci spędzają cały dzień w tej samej klasie. Dowiedliśmy, że bodźce wzrokowe wpływają na to, ile się nauczą - mówi profesor Fisher. Jednak naukowcy nie zalecają natychmiastowego usunięcia z klas ozdób czy pomocy naukowych. W żaden sposób nie sugerujemy, że jest to odpowiedź na wszystkie problemy edukacyjne. Potrzebne są dalsze badania, które pomogą odpowiedzieć na pytanie o wpływ otoczenia na uwagę i uczenie się dzieci w prawdziwych klasach. Zamiast usuwać wszystkie dekoracje nauczyciele powinni zastanowić się, czy niektóre z nich nie rozpraszają dzieci - dodaje uczona. « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z Carnegie Mellon University poinformowali, że bogato ozdobione klasy w szkołach rozpraszają uwagę dzieci i powodują, że gorzej się one uczą. Anna V. Fisher, Karrie E. Godwin i Howard Seltman badali, w jaki sposób ozdobione ściany w klasach wpływają na skupienie się dzieci i ich zdolność do nauczenia się. Uczeni odkryli, że tam, gdzie klasy były bardzo mocno udekorowane dzieci były bardziej rozproszone, więcej czasu poświęcały pobocznym zajęciom i wynosiły z lekcji mniej informacji niż wówczas, gdy dekoracje usunięto. W badaniach wzięło udział 24 przedszkolaków. Dzieci umieszczono w specjalnie przygotowanej klasie urządzonej w laboratorium. Brały udział w lekcjach dotyczących sześciu tematów, z którymi wcześniej nie miały styczności. Trzy tematy były poruszane w bardzo mocno udekorowanej klasie, trzy w słabo udekorowanej. Okazało się, że lepiej zapamiętały to, czego uczono w klasie mniej udekorowanej. Szczególnie dużą różnicę zaobserwowano podczas testu sprawdzającego wiedzę. Dla tematów wykładanych w klasie mocno udekorowanej odsetek prawidłowych odpowiedzi wyniósł 42%, a dla klasy słabo udekorowanej – 55%. Przyglądano się też zachowaniu dzieci i wykazano, że w klasie udekorowanej spędziły one 38,4% czasu na zajmowaniu się rzeczami niezwiązanymi z nauką, podczas gdy w klasie słabo udekorowanej przeznaczyły na zajęcia poboczne 28,4% czasu. Dzieci spędzają cały dzień w tej samej klasie. Dowiedliśmy, że bodźce wzrokowe wpływają na to, ile się nauczą - mówi profesor Fisher. Jednak naukowcy nie zalecają natychmiastowego usunięcia z klas ozdób czy pomocy naukowych. W żaden sposób nie sugerujemy, że jest to odpowiedź na wszystkie problemy edukacyjne. Potrzebne są dalsze badania, które pomogą odpowiedzieć na pytanie o wpływ otoczenia na uwagę i uczenie się dzieci w prawdziwych klasach. Zamiast usuwać wszystkie dekoracje nauczyciele powinni zastanowić się, czy niektóre z nich nie rozpraszają dzieci - dodaje uczona. « powrót do artykułu
  9. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i skazał byłego przywódcę LulzSec, Hectora Xaviera Monsegura, na karę 7 miesięcy więzienia, czyli tyle, ile Monsegur spędził już w więzieniu. Dzięki współpracy z FBI Monsegur uniknął wieloletniego więzienia. Grupa LulzSec wyłoniła się z ruchu Anonimowych i przeprowadzała liczne ataki na wielkie koncerny oraz agendy rządowe. W 2011 roku FBI aresztowała Monsegura, który działał pod pseudonimem „Sabu”. Monsegur rozpoczął współpracę z FBI, a z czasem przyznał się do wielu zarzucanycn mu czynów. Mężczyzna dostarczył śledczym wielu kluczowych informacji, które pozwoliły na robicie LulzSec. Dzięki niemu aresztowano ośmiu najważniejszych członków LulzSec, w tym Jeremy'ego Hammonda, który w swoim czasie był najbardziej poszukiwanym cyberprzestępcą na świecie. Monsegur wyszedł z sądu jako wolny człowiek, jednak przez rok będzie znajdował się pod nadzorem kuratora. « powrót do artykułu
  10. Dr Mike Sutton, kryminolog z Nottingham Trent University, twierdzi, że Karol Darwin dopuścił się plagiatu i nie tylko miał świadomość istnienia pracy Patricka Matthew, szkockiego właściciela ziemskiego, który w 1832 r. opisał naturalny proces doboru faworyzujący najlepiej przystosowanych, ale i czerpał z niej pełnymi garściami. Darwin opublikował swoją teorię w 1859 r. Uczony akceptował fakt, że Matthew w jakiś sposób ją wyprzedził, ale nie przyznawał się do plagiatu, utrzymując, że pracował niezależnie. Sprawdzając, czy tak rzeczywiście było, Sutton spędził wiele lat na porównywaniu urywków On Naval and Timber Aboration i O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, poszukiwaniu cytatów oraz danych oddziałujących na Mattew i Darwina. Mimo twierdzeń Darwina, że idee Matthew przeszły bez echa, nowo odkryte dane udowadniają, że w rzeczywistości były szeroko reklamowane i czytane. Zważywszy na ciężar zgromadzonych dowodów, nie mam wątpliwości, że Darwin czytał książkę Matthew, a później zajął się replikowaniem odkrycia i kluczowych zagadnień. To praca Matthew przekonała Darwina do znaczenia doboru naturalnego. Darwinowi przyznano naukowe pierwszeństwo, wychodząc z założenia, że co komu przyjdzie z odkrycia, jeśli nikogo nie przekona się do jego wagi. Argument ten sprawdzałby się jednak wyłącznie w sytuacji, gdyby na Darwina nie wpływało wcześniejsze odkrycie Matthew. Teraz możemy zaś być pewni, że przyrodnik inspirował się poprzednikiem. Badania Suttona rozpoczęły się od próby wykazania, że to Darwin ukuł termin "dobór naturalny". Szybko okazało się, że powstał on wcześniej niż można by się spodziewać. Gdy na łamach Gardeners' Chronicle Matthew wskazał na podobieństwa obu dzieł, Darwin zareagował, twierdząc, że nigdy nie widział On Naval and Timber Aboration. Przyznał tylko, że Matthew wyprzedził jego teorię. Sutton zauważył jednak, że wielu bliskich znajomych Darwina było świadomych istnienia pracy właściciela ziemskiego, niektórzy ją nawet cytowali. Kryminolog dotarł też do niepublikowanych esejów Darwina, które mają uderzająco podobną tematykę. W mojej opinii Darwin dopuścił się największego [...] oszustwa naukowego w historii, kopiując całą hipotezę doboru naturalnego, terminologię Matthew, jego obserwacje i twórcze wyjaśnienia. Bez Patricka Matthew "O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego" nigdy by nie zostało napisane. Z Suttonem nie zgadza się jednak autor 3 biografii Darwina James Moore z Open University, który przypomina, że choć w podobnym czasie do takiego samego wniosku dochodziły tysiące ludzi, tylko Darwin rozwinął tę teorię. « powrót do artykułu
  11. Chiński rząd rozpoczął kampanię na rzecz wyeliminowania z komunikatorów internetowych plotek oraz infiltracji wrogich sił. Wraz z rosnącą zamożnością społeczeństwa rośnie też liczba osób wykorzystujących smartfony, a wśród ich użytkowników jest coraz więcej osób korzystających z komunikatorów. Państwowe Biuro Informacji Internetowej stwierdziło, że niektórzy ludzie wykorzystują komunikatory do „rozpowszechniania nielegalnych i szkodliwych informacji, które poważnie naruszają publicznych interes i porządek w cyberprzestrzeni”. Urzędnicy zapowiedzieli, że na celownik wezmą publiczne konta, które rozpowszechniają informacje na wielką skalę i mobilizują duże rzesze zwolenników. Najpopularniejszym chińskim komunikatorem jest WeChat, który ma 800 milionów użytkowników. Korzystają z niego nie tylko osoby prywatne, ale również wiele firm i organizacji. Urzędnicy chcą uderzyć w konta, z których rozpowszechniane są plotki, informacje odnoszące się do przemocy, terroryzmu i pornografii. Firmy obsługujące komunikatory, takie jak WeChat, Momo, Mi Talk oraz Yixin zapowiedziały, że będą współpracowały z władzami. « powrót do artykułu
  12. Microsoft ostrzega przed wykorzystywaniem opisanego przez nas sposobu na dalsze otrzymywanie poprawek do 32-bitowego Windows XP. Skorzystanie z poprawek nieprzetestowanych pod kątem XP może doprowadzić do uszkodzenia systemu operacyjnego. Poprawki bezpieczeństwa, które można dzięki temu zainstalować, zostały przygotowane dla systemów Windows Embedded i Windows Server 2003 i nie chronią w pełni użytkowników Windows XP. Osoby korzystające z Windows XP, które zainstalują te poprawki, będą narażone na znaczne ryzyko wystąpienia problemów z pracą systemu operacyjnego, gdyż poprawek nie testowano pod kątem zgodności z Windows XP. Najlepszym sposobem, w jaki użytkownicy Windows XP mogą chronić swój system jest zaktualizowanie go do Windows 7 lub Windows 8.1 - czytamy w oświadczeniu Microsoftu. « powrót do artykułu
  13. W komorze grobowej z epoki żelaza w Le Chêne w dolinie Aube odkryto najprawdopodobniej pozostałości najstarszego implantu zębowego w Europie Zachodniej. Jego właścicielką była kobieta, która w chwili śmierci miała 20-30 lat. Jej górny lewy środkowy siekacz zastąpiono żelaznym trzpieniem. Niewykluczone, że kiedyś tkwiła na nim "korona" z drewna czy kości. Poza właścicielką sztucznego zęba w kompleksie datowanym na 3. stulecie przed naszą erą pochowano jeszcze 3 dorosłe kobiety (2 groby znajdowały się wewnątrz otoczonego prawdopodobnie palisadą kwadratu, a 2 w jego pobliżu). Stanowisko odkryto podczas budowy. Pochówki miały wszelkie cechy kultury lateńskiej. Ich wiek określono dzięki licznym metalowym obiektom, w tym brązowym naszyjnikom (torques), bransoletom, fibulom, a także naszyjnikom z bursztynu. Dokładniejsze badanie zawartości grobów o wielkości 1,8-2,5 m3 pokazało, że wszystkie wyłożono drewnem. Protezę znaleziono w pochówku LCH1. Szkieletu już w większości nie było. Zachowały się wyłącznie gęstsze części trzonu kości udowej i kilka fragmentów czaszki. Pomiary przeprowadzone na kości udowej ujawniły, że należała ona do bardzo drobnej osoby, pasującej do zmienności zaobserwowanej wśród kobiet z populacji archeologicznych. Szkielet bardzo źle się zachował, ale zęby znajdowały się w pozycji anatomicznej; znaleziono trzonowce, przedtrzonowce, kły i siekacze. Gdy zobaczyłem ten kawałek metalu, w pierwszym momencie zapytałem: co to? - opowiada Guillaume Seguin z firmy Archéosphère, który w 2009 r. odkopywał kości. Zęby zapakowano w torebki i zabrano do badań. Seguin dość szybko zdał sobie sprawę, że zmarła miała 31 zębów, a żelazny trzpień znajdował się w miejscu brakującego 32. Francuz wątpi jednak w przydatność takiego rozwiązania. Po pierwsze, żelazo rdzewieje w środowisku organizmu (nie bez powodu współcześnie stosuje się tytan). Po drugie, w 3. stuleciu p.n.e. nie było mowy o sterylności, dlatego wokół trzpienia mógł się utworzyć ropień, a zakażenie doprowadziło do zgonu (ponieważ szczątki kobiety kiepsko się zachowały, nie da się jednak potwierdzić tego scenariusza). W Egipcie czy na Bliskim Wschodzie znajdowano starsze implanty, ale większość z nich wstawiano po czyjejś śmierci, by poprawić wygląd. Choć u kobiety z Le Chêne również mogło się tak stać, autorzy artykułu z pisma Antiquity powołują się na kilka dowodów wskazujących na przedśmiertne zastosowanie implantu. Seguin i naukowcy z L'Université de Bordeaux przypominają, że w okresie, z którego pochodzą pochówki z Le Chêne, Galowie utrzymywali kontakt z ówczesnymi mistrzami stomatologii - Etruskami. Ważący 0,56 g trzpień wykonano w całości z żelaza. Ma on 24 mm długości, a w najszerszym miejscu jego średnica wynosi 4,4 mm. Ponieważ poza górnym środkowym siekaczem nie brakowało innych zębów, nie znaleziono śladów próchnicy ani zużycia, w momencie zgonu kobieta nie była bardzo stara (miała, jak powiedzieliśmy na początku, ok. 20-30 lat). Fakt, że brakowało tylko jednego zęba, wskazuje raczej na uraz niż na patologię. Utrata środkowego siekacza nie wpłynęła w większym stopniu na żucie, ale miała istotne skutki estetyczne lub fonetyczne. Użycie implantu służyłoby zatem podtrzymaniu korzystnego wizerunku.
  14. Najnowsze studium badaczy z Uniwersytetu Oksfordzkiego wykazało, że choroba psychiczna skraca życie o 10-20 lat. To tyle samo, a nawet więcej niż przy wypalaniu dużej liczby papierosów (ang. heavy smoking). Naukowcy bazowali na artykułach przeglądowych wspominających o ryzyku zgonu w przypadku problemów psychicznych, nadużywania narkotyków i alkoholu, demencji, zaburzeń ze spektrum autyzmu, zaburzeń uczenia czy dziecięcych zaburzeń behawioralnych. Skupiono się na 21 tekstach. Dotyczyły one 1,7 mln osób i ponad 250 tys. zgonów. Okazało się, że przeciętny spadek długości życia u pacjentów z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym, schizofrenią, uzależnieniem od narkotyków/alkoholu i nawracającą depresją wynosi, odpowiednio, 9-20, 10-20, 9-24 i 7-11 lat. Dla porównania: u nałogowego palacza długość życia spada o 8-10 lat. Odkryliśmy, że wiele przypadłości psychicznych wiąże się ze skróceniem życia o tyle, co w przypadku wypalania co najmniej 20 papierosów dziennie - podkreśla dr Seena Fazel. Autorzy artykułu z pisma World Psychiatry przyznają, że istnieje sporo przyczyn podwyższonego ryzyka zgonu wśród chorych psychicznie. Fazel wspomina m.in. o nadużywaniu narkotyków i alkoholu oraz częstszych śmierciach samobójczych. Społeczne piętno choroby psychicznej może [też] oznaczać, że u wielu ludzi nie leczy się dobrze zgłaszanych problemów ze zdrowiem fizycznym. Poważnym błędem jest, wg Fazela, rozdzielanie chorób psychicznych i fizycznych. Wiele przyczyn chorób psychicznych ma także konsekwencje fizyczne, a choroby psychiczne pogarszają prognozy dla całej gamy dolegliwości fizycznych, szczególnie dla choroby serca, cukrzycy i nowotworu. Wszystko to można zmienić. Istnieją skuteczne leki i terapie psychologiczne. Jak podkreśla Fazel, skoro da się zmobilizować polityków i zdobyć fundusze na skuteczną walkę z paleniem i jego skutkami, trzeba zrobić coś podobnego w dziedzinie zdrowia psychicznego. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego stwierdzili, że DNA upakowuje się łatwiej w ciasnej główce wirusa (bakteriofaga), gdy da mu się szanse na rozluźnienie. DNA to długa, nieporęczna cząsteczka, która przez ujemny ładunek sama się odpycha. Co istotne, w główce bakteriofagów dzięki motorowi molekularnemu może być upchana do gęstości prawie dorównującej kryształowi. To jeden z najpotężniejszych motorów, jakie znamy - podkreśla prof. Douglas Smith. Zespół Smitha śledzi proces "składania" wirusów, izolując poszczególne elementy systemu. Podczas eksperymentów pustą główkę i motor molekularny przyczepiono do mikroskopijnego koralika (dało się nim poruszać za pomocą lasera). Do innego koralika przymocowano wirusowe DNA. To trochę jak łowienie. Wymachujemy cząsteczką DNA naprzeciwko wirusowego motoru i jeśli mamy szczęście, motor schwyta DNA i zacznie je wciągać. Proces postępuje i wyhamowuje, a przerwy stają się coraz dłuższe, gdy w miarę napełniania główki motor musi przeciwdziałać coraz większym siłom. Gdy współpracownik Smitha Zachary Berndsen opóźniał motor, pozbawiając go energii chemicznej, okazało się, że po restarcie tempo pakowania wzrastało. Im dłuższy przestój, tym większe przyspieszenie. W zamkniętej przestrzeni główki pełne rozluźnienie DNA zachodzi w ponad 10 min. To czas 60.000 razy dłuższy niż w przypadku "wolnego" DNA. To, jak szybko wirus pakuje DNA, jest zdeterminowane raczej fizyką niż chemią - twierdzi Smith. Tendencja DNA do samoodpychania wspomaga rozluźnienie, a więc i pakowanie. Można by sądzić, że lepkość będzie wspomagać ten proces, ale stwierdziliśmy, że jest na odwrót - opowiada Nicholas Keller. Eliminowanie ujemnych ładunków, zwłaszcza do punktu, w którym DNA zaczynało się samo przyciągać, utrudniało pakowanie DNA, a wszystko dlatego, że DNA może utykać w konformacjach hamujących motor. Poza wiedzą nt. działania wirusów studium opisane na łamach Physical Review Letters prezentuje naturalny system do modelowania fizyki długich polimerów w zamkniętych przestrzeniach. « powrót do artykułu
  16. Zespół prowadzony przez naukowców z Sahlgrenska Academy wykazał, że niedawno odkryta bakteria odkleszczowa Candidatus Neoehrlichia mikurensis stanowi ryzyko głównie dla już chorych osób, które zażywają leki immunosupresyjne. Candidatus Neoehrlichia mikurensis (w skrócie Neoehrlichię) odkryto i opisano w 2010 r. Bakterię, która jest roznoszona przez gryzonie i kleszcze w Azji i Europie, wykryto w 19 przypadkach (6 odnotowano w Szwecji). W ramach studium akademicy z Niemiec, Szwajcarii, Czech i Szwecji przyjrzeli się bliżej 11 przypadkom. Ludzie obarczeni największym ryzykiem [zakażenia] mają generalnie ponad 50 lat, cierpią albo na chorobę hematologiczną, albo reumatyczną i przechodzą aktualnie terapię immunosupresyjną z, np., chemioterapią lub kortyzonem - wyjaśnia Christine Wennerås. W raporcie kompilującym dane kliniczne i laboratoryjne uwzględniono zarówno przypadki opublikowane (6), jak i nieopublikowane (5) z lat 2010-2013. Mediana wieku pacjentów, głównie mężczyzn (8), wynosiła 67 lat. Chorzy mieszkali w Szwecji, Szwajcarii, Niemczech i Czechach. Prawie wszyscy (10) przeszli terapię immunosupresyjną, a u większości (8) przeprowadzono splenektomię. Co ciekawe, kontakt z kleszczem przypominała sobie mniej niż połowa. Nie ma danych dotyczących częstości występowania neoehrlichiozy u ludzi. Powodem jest przede wszystkim trudność wykrycia infekcji. Bakterii nie da się hodować, a to oznacza, że nie jest ona wychwytywana przez rutynowe praktyki diagnostyczne. Co więcej, objawy są zwodnicze: u kilku pacjentów występowały np. zakrzepy w nogach lub naczyniach głowy i nie powiązano tego z zakaźną przyczyną. Inne typowe symptomy, takie jak gorączka, bóle mięśniowe i stawowe, mogą być [z kolei] wywoływane przez pierwotną chorobę. Nie wiemy prawie nic o tym, jak infekcja wpływa na zdrowych skądinąd ludzi, którzy nie przyjmują immunosupresantów. Po zdiagnozowaniu neoehrlichiozy pacjent zdrowieje całkowicie po przeleczeniu antybiotykami. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy udokumentowali najdłuższą znaną lądową migrację zwierząt w Afryce. W jej ramach tysiące zebr przemierzają w sumie 500 kilometrów. Specjaliści z WWF, namibijskiego Ministerstwa Środowiska i Turystyki, Elephants Without Borders oraz botswańskiego Wydziału Dzikiej Przyrody i Parków Narodowych, przez dwa lata śledzili za pomocą obroży GPS osiem zebr. Okazało się, że zwierzęta każdego roku przemierzają drogę pomiędzy rzeką Chobe w Namibii a Parkiem Narodowym Nxai Pan w Botswanie. W linii prostej miejsca te dzieli 250 kilometrów. To niespodziewane odkrycie, gdyż żyjemy w epoce dominacji ludzi, gdy sądzimy, że wiemy niemal wszystko o przyrodzie. Pokazuje ono, jak ważne są dalsze badania środowiska naturalnego - mówi doktor Robin Naidoo z WWF. Odkrycie lądowej migracji na tak duże odległości jest naprawdę czymś niezwykłym. Trzeba bowiem uświadomić sobie, że ludzie przerwali zwierzęce szlaki komunikacyjne. W samej Afryce coraz częściej stawiane są fizyczne przeszkody, które odcinają zwierzęta od tradycyjnych terenów migracji. Wspomniana migracja odbywa się całkowicie na terenie Kavango Zambezi Transfrontier Conservation Area (KAZA). To największy na świecie międzynarodowy obszar chroniony. Zajmuje on około 440 000 kilometrów kwadratowych i jest położony w Namibii, Botswanie, Zimbabwe, Angoli i Zambii. To dowodzi, jak ważne dla zachowania środowiska naturalnego jest chronienie wielkich obszarów nieograniczonych granicami państw. Uczeni chcą teraz sprawdzić, czy trasa tej niezwykłej migracji jest zakodowana w genomie zwierząt czy też jest to informacja społeczna, przekazywana z pokolenia na pokolenie. « powrót do artykułu
  18. Chiński rząd podobno wywiera naciski na miejscowe banki, by zrezygnowały z wykorzystywania highendowych serwerów IBM-a i zastąpiły je maszynami rodzimej produkcji. Pekin oskarża USA o prowadzenie szeroko zakrojonej akcji cyberszpiegowskiej. Informacje o stanowisku chińskiego rządu pojawiły się dzień po tym, jak Chiny poinformowały, iż Stany Zjednoczone dokonują ataków na infrastrukturę rządową oraz na chińskie firmy. Chińskie agencje rządowe, Ministerstwo Finansów oraz Ludowy Bank Chin sprawdzają, czy wykorzystywanie serwerów IBM-a mogło naruszyć bezpieczeństwo finansowe kraju. Przedstawiciele czterech największych państwowych banków twierdzą, że nic im nie wiadomo o żadnych naciskach. Dodali, że wymiana któregokolwiek z systemów bankowych to skomplikowane zadanie. Chińscy urzędnicy muszą zdawać sobie sprawę, że spełnienie ich żądania jest nierealne. Obecnie w ChRL nie istnieje żadna miejscowa firma zdolna do wyprodukowania serwerów przetwarzających tak olbrzymie ilości danych, jakie są w posiadaniu banków. Najwięksi na świecie producenci wysoko wydajnych serwerów to firmy amerykańskie. « powrót do artykułu
  19. W Kongu odkryto olbrzymie torfowisko wielkości Anglii. Jego obecność wstępnie zasugerowały zdjęcia satelitarne, później podejrzenia potwierdziła ekspedycja, na którą wyruszono w kwietniu z wioski Itanga. To niesamowite, że na naszej planecie ciągle istnieją niezbadane obszary. Nieliczni ludzie zapuszczają się na te bagna, ponieważ są to rejony, w których ciężko się porusza i pracuje - podkreśla dr Simon Lewis z Uniwersytetu w Leeds. W ekspedycji wzięli udział naukowcy z Uniwersytetu w Leeds, Wildlife Conservation Society-Congo oraz Uniwersytetu im. Marien Ngouabi, którzy przyznają, że choć trzeba było stawiać czoła wielu dzikim zwierzętom, to i tak największym problemem okazały się przemoczone stopy. Byliśmy tam przez 3 tygodnie, a suche stopy mieliśmy wyłącznie, leżąc w namiocie. Namiot należy rozbijać na platformie, bo ziemia jest stale nasiąknięta wodą. Specjaliści dodają, że po torfowisku można się przemieszczać tylko przez kilka miesięcy pod koniec pory suchej. Wg nich, zajmuje ono powierzchnię 100-200 tys. km2, a torf sięga na głębokość 7 m. By powstały torfowiska, rozkład materii roślinnej powinien zachodzić wolno, dlatego naturalnie większość z nich występuje w strefach chłodnych. Rzadko znajduje się je w gorących tropikach, stąd też nasze odkrycie jest tak niezwykłe. Akademicy podkreślają, że analizując materiał, uda się zdobyć dane nt. roli spełnianej przez Kotlinę Konga w kształtowaniu przeszłego i współczesnego klimatu (torfowiska są magazynami dwutlenku węgla). Zespół pobrał próbki torfu, by ocenić wiek i zbadać znajdujące się tam rośliny. Torfowisko z Konga nie wydaje się zagrożone; przyczynia się do tego jego położenie. « powrót do artykułu
  20. Kim Dotcom założył partię polityczną, która weszła koalicję i ma zamiar startować we wrześniowych wyborach do nowozelandzkiego parlamentu. Partia Dotcoma nazywa się Internet Party i połączyła się z lewicową maoryską Mana Party tworząc Internet Mana. Sam Kim Dotcom nie będzie zajmował żadnego stanowiska w Internet Mana. Ma czynne prawo wyborcze, jednak, jako że nie jest obywatelem Nowej Zelandii, nie posiada biernego prawa wyborczego. Przewodniczący Internet Party, Vikram Kumar, zapowiedział on, że obie partie wchodzące w skład Internet Mana zachowają swoją odrębność polityczną. Internet Party jest nakierowana na młodych wyborców, obiecuje tani internet, tworzenie miejsc pracy w przemyśle wysokich technologii oraz ochronę prywatności. Z kolei Mana Party zajmuje w parlamencie jedno z 7 miejsc zarezerwowanych dla mniejszości maoryskiej. To niemarksistowska lewicowa partia, która opowiada się za pomocą dla najuboższych. « powrót do artykułu
  21. Dzięki dokonaniu niewielkich zmian w rejestrze posiadacze 32-bitowego Windows XP prawdopodobnie będą mogli instalować poprawki pomimo zakończenia przez Microsoft wsparcia dla tego systemu. Jest to możliwe, gdyż koncern z Redmond będzie do roku 2019 wspierał system Windows Embedded PoSReady 2009, który korzysta z jądra XP. Zmiany w rejestrze spowodują, że mechanizm Windows Update będzie traktował XP jak PoSReady 2009. Osoby, które zdecydują się na zastosowanie opisanego poniżej tricku muszą pamiętać, że nie ma gwarancji, iż wszystkie poprawki dla PoSReady 2009 będą działały. Ponadto opisany sposób jest przeznaczony tylko dla 32-bitowych wersji. Posiadacze odpowiedniej wersji XP powinni znaleźć klucz HKLM\SYSTEM\WPA\PosReady i stworzyć tam wartość Dword o nazwie Installed oraz ustawić jej wartość na 1. Zmian można dokonać albo ręcznie, albo też stworzyć w notatniku następujący plik z rozszerzeniem .reg: Windows Registry Editor Version 5.00 [HKEY_LOCAL_MACHINE\SYSTEM\WPA\PosReady] „Installed”=dword:00000001 Po uruchomieniu pliku zostaną przeprowadzone odpowiednie zmiany w rejestrze. « powrót do artykułu
  22. Kora wzrokowa wykorzystuje również dane pochodzące z uszu. Dźwięki tworzą wyobrażenia wzrokowe, mentalne obrazy i automatyczne projekcje, dlatego, jeśli np. jesteś na ulicy i słyszysz odgłos zbliżającego się motocykla, oczekujesz, że zza rogu wyłoni się właśnie motor. Gdyby się okazało, że to koń, byłbyś bardzo zaskoczony - podkreśla prof. Lars Muckli z Uniwersytetu w Glasgow. W ramach studium przeprowadzono 5 eksperymentów z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego (MRI). W ten sposób badano działanie wczesnej kory wzrokowej 10 ochotników. W jednym z eksperymentów badani słuchali 3 odgłosów: śpiewu ptaka, szumu ulicy i rozmawiającego tłumu. Okazało się, że za pomocą specjalnego algorytmu do identyfikacji unikatowych wzorców aktywności mózgowej można było odróżnić dźwięki przetwarzane przez wczesną korę wzrokową. Dotąd nie wiedziano, że wczesna kora wzrokowa przetwarza dane słuchowe i choć istnieją pewne anatomiczne dowody na dwustronne połączenia w mózgach małp, nasze studium jako pierwsze wykazało analogiczny fenomen u ludzi - cieszy się Muckli. W przyszłości przetestujemy, jak informacja słuchowa wspiera przetwarzanie wzrokowe, ale przypuszczamy, że generuje przewidywania, które pomagają systemowi wzrokowemu skupić się na zaskakujących zdarzeniach [...]. « powrót do artykułu
  23. Naukowcy dowiedli, że meteoryt, który w ubiegłym roku eksplodował nad Czelabińskiem zderzył się wcześniej z innym meteorytem. Na podstawie fragmentów jadeitu w znalezionych szczątkach meteorytu stwierdzono, że do zderzenia doszło przy prędkości około 4800 kilometrów na godzinę. To zderzenie mogło oddzielić asteroid znad Czelabińska od jego macierzystego meteorytu i skierować go w kierunku Ziemi - mówi Shin Ozawa z japońskiego Uniwersytetu Tohoku. Zderzenie, mimo że doszło do niego około 290 milionów lat temu, może pomóc naukowcom stwierdzić, w jaki sposób kosmiczne skały są kierowane w stronę naszej planety. Analiza zebranych szczątków meteorytu znad Czelabińska wykazała, że wewnątrz znajduje się rzadko spotykana forma jadeitu zatopiona na w szklistym materiale, który powstaje, gdy dochodzi do zderzenia dwóch skał, ich stopienia i ponownego utwardzenia się. Jadeit powstaje w warunkach wysokiego ciśnienia i wysokich temperatur. Dzięki szczegółowym badaniom wiadomo, że meteoryt czelabiński zderzył się z obiektem o średnicy 150 metrów. « powrót do artykułu
  24. Amerykańska prokuratura wstawiła się w sądzie za „Sabu”, przywódcą hakerskiej grupy LulzSec, która wyłoniła się z Anonimowych i przeprowadziła w 2011 roku serię głośnych ataków na wielkie firmy. Hector Xavier Monsegur „Sabu” został aresztowany przez FBI około 7 czerwca 2011 roku. Biuro nie nagłośniło faktu jego zatrzymania. W sierpniu tego samego roku Monsegur przyznał się do 12 zarzucanych mu czynów i rozpoczął współpracę z FBI. Dzięki niemu zatrzymano kolejnych członków LulzSec. Teraz władze postanowiły odwdzięczyć się „Sabu” za współpracę. Prokurator Preet Bharara zwrócił się do sądu z wnioskiem, by Monsegur został skazany za swoją działalność jedynie na 7 miesięcy, które już spędził w więzieniu. Mężczyźnie grozi od 21 do 26 lat więzienia. Monsegur jeszcze w dniu aresztowania dostarczył agentom FBI dodatkowych informacji, uzupełniając dane, które znaleźli na jego komputerze. W maju 2012 roku wpadł w kłopoty, gdyż bez uzgodnienia z FBI umieścił różne wpisy w internecie. Jego zwolnienie za kaucją zostało anulowane i trafił do aresztu. Wyszedł z niego w grudniu 2012 roku. To właśnie ten okres od maja do grudnia miałby być jedyną karą, jaką poniesie. Dzięki informacjom dostarczonym przez Monsegura aresztowano m.in. Jeremy'ego Hammonda, który w swym czasie był najbardziej poszukiwanym cyberprzestępcą w USA. W listopadzie 2013 roku Hammond przyznał się do zarzutu uczestnictwa w konspiracji mającej na celu dokonywanie włamań komputerowych i został skazany na 10 lat więzienia oraz 2,5 miliona dolarów grzywny. Dzięki Monsegurowi aresztowano w sumie 8 członków LulzSec. « powrót do artykułu
  25. Rosyjski Alfa-Bank nagradza swoich klientów za prowadzenie zdrowego trybu życia. Motywuje ich do ruchu wyższymi stopami procentowymi. Online'owa platforma Activity powstała we współpracy z moskiewską 42 Agency. Jak tłumaczą pomysłodawcy, wystarczy wykonać 3 proste kroki (jeden z etapów składa się jednak de facto z wielu kroków; z im większej ich liczby, tym lepiej). Najpierw trzeba połączyć konto z aplikacjami monitorującymi aktywność (RunKeeper, Fitbit lub Jawbone UP), a później ruszać się jak najwięcej. Zależna od natężenia aktywności kwota jest przekazywana ze zwykłego konta na konto oszczędnościowe z wyższym (6%) oprocentowaniem. Kluczem do wyższej stopy procentowej jest tylko i wyłącznie ruch. Użytkownicy platformy oszczędzają ponoć 2 razy szybciej i ruszają się 1,5 raza więcej niż przeciętny człowiek. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...