Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Jeden z chińskich producentów skanerów ręcznych został przyłapany na instalowaniu malware'u w swoich urządzeniach. Firma TrapX donosi, że skanery zostały dostarczone do 8 przedsiębiorstw, w tym wielkiej firmy działającej na rynku robotyki. Producent skanerów zaprzecza, jakoby wiedział o szpiegowskim oprogramowniu w swoim firmware i na swojej witrynie. Eksperci z firmy TrapX mówią, że jedna z firm zakupiła 48 skanerów. W aż 16 z nich znajdowało się oprogramowanie szpiegujące, które w skanowanym tekście wyszukiwało nazw zawierających słowa związane z finansami. Dzięki temu skanery mogły kraść dane finansowe i logistyczne, co dawało bezcenną wiedzę o operacjach firmy prowadzonych na całym świecie. Zdaniem TrapX operacja szpiegowska, która zyskała pseudonim Zombie Zero, była wspierana przez chiński rząd. « powrót do artykułu
  2. Na jednym z forów internetowych opublikowano zrzut ekranowy prezentujący prawdopodobny wygląd menu Start systemu Windows 9. To jeden z najbardziej wyczekiwanych elementów przyszłego OS-u z Redmond. Zrzut pochodzi z wersji Build 6.4.9788 i, jak widzimy, nowe menu to połączenie wyglądu znanego z wcześniejszych wersji z Metro UI z Windows 8. Na zrzucie widzimy informację, że jest to Windows 8.1 Pro. Na potrzeby wewnętrzne dla wczesnych wersji Microsoft używa oznaczenia Windows 8 zamiast Windows 9. Jednak takie oznaczenie może też sugerować, że w Windows 9 nie powinniśmy spodziewać się większych zmian w porównaniu z wersją wcześniejszą. Warto przy tym zauważyć, że brak rozwijalnego menu Start to jedna z przyczyn, dla której użytkownicy sceptycznie podchodzili do Windows 8. Przez ostatnich 20 lat Microsoft zdążył nas przyzwyczaić do obecności menu rozwijanego po kliknięciu logo w lewym dolnym rogu. « powrót do artykułu
  3. Amazon rozpoczyna starania o uzyskanie od FAA (Federalna Agencja Lotnictwa) zgody na wykorzystywanie komercyjnych dronów nad terytorium USA. W ubiegłym miesiącu FAA udzieliła pierwszej takiej licencji w historii. Zgoda została przyznana firmie BP, która chce za pomocą dronów dokonywać inspekcji swoich rurociągów, urządzeń i dróg na Alasce. Z doniesień prasowych wynika, że Amazon złożył wniosek o zezwolenie na wykorzystywanie dronów nad Seattle. Urządzenia mają dostarczać zamówione towary do klientów Amazona. Drony zapewniające usługę PrimeAir będą w stanie przenosić ciężar o wadze około 2 kg i będą poruszały się z prędkością 80 km/h. Paczki o wadze do 2 kilogramów stanowią aż 86% zamówień realizowanych przez Amazona. Koncern Bezosa ma nadzieję, że dzięki dronom zamówienie trafi do klienta w czasie nie dłuższym niż 30 minut. Nie spodziewajmy się jednak, że Amazon uruchomi PrimeAir natychmiast po uzyskaniu zgody FAA. Firma najpierw będzie chciała przeprowadzić testy swojej usługi w mieście. Dotychczas mogła testować drony jedynie na ograniczonym obszarze. « powrót do artykułu
  4. Chiny po raz pierwszy przyznały, że zezwalają na handel skórami tygrysów żyjących w niewoli. Jak ujawnił członek chińskiej delegacji na Konferencji Stron Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) w Genewie, nie ma zakazu handlu skórami, nie wolno jednak handlować kośćmi. Szacuje się, że Państwie Środka w niewoli żyje ok. 5-6 tys. tygrysów. Eksperci uważają, że chińskie farmy tygrysów w dużym stopniu napędziły kłusownictwo i przemyt zagrożonego gatunku z innych rejonów. Z raportów wynika również, że takie ośrodki wprowadzają części i całe zwierzęta do nielegalnego międzynarodowego handlu. Raport zaprezentowany na spotkaniu [CITES] doprowadził do sytuacji, kiedy Chiny musiały [jakoś] zareagować. [...] Chiński delegat interweniował i wtedy właśnie padły znaczące słowa - opowiada chcący zachować anonimowość uczestnik konferencji. « powrót do artykułu
  5. Studenci oraz pracownicy Politechniki Łódzkiej w kwietniu 2013 uzyskali dostęp do bardzo szybkiego i bezawaryjnego łącza internetowego, które umożliwia współpracę z zagranicznymi partnerami oraz prowadzenie wysokiej jakości wideokonferencji podczas realizacji projektów naukowych. Po roku od uruchomienia pilotażowej sieci światłowodowej Fiber To The Desk (FTTD), zbudowanej w Katedrze Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych, poprosiliśmy użytkowników zaprojektowanego systemu o jego ocenę. Zbudowana przez studentów pilotażowa sieć została poddana testom w Centrum Komputerowym Politechniki. Badania przeprowadzono pod kątem typowych usług zintegrowanych tj. IPTV, VoIP, szybkości transmisji internetowej oraz wykorzystania sieci przy archiwizacji danych oraz usług chmury obliczeniowej (ang. cloud computing). Oprócz instalacji, wykonywaliśmy pomiary tłumienia zbudowanej przez nas sieci oraz sieci FTTD zbudowanej już wcześniej w Katedrze. Dzięki temu mogliśmy porównać ich strukturę, tłumienie elementów pasywnych i poprawność instalacji – wyjaśniła Beata Mordzak, prezes Studenckiego Koła Naukowego Młodych Mikroelektroników Politechniki. Głównym atutem FTTD jest przepustowość 10 Gb/s, która nie ma porównania z sieciami miedzianymi czy bezprzewodowymi, które są bardzo zależne od odległości i ilości użytkowników. Zastąpienie nieefektywnych łączy miedzianych włóknem światłowodowym pozwala na jednoczesne oglądanie filmów w jakości HD, wykonywanie połączeń telefonicznych, a także korzystanie z internetu z niespotykaną dotychczas jakością. Uczelnia nastawiona jest na współpracę z biznesem, co przynosi korzyści zarówno Politechnice, jak również studentom. Współpraca z firmą Corning daje nam możliwość skorzystania z najnowszych technologii, którymi dysponuje nasz partner – powiedziała Ewa Chojnacka, rzecznik prasowy uczelni. Dr inż. Grzegorz Tosik, z Katedry Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych, ocenił, że wykonane stres testy, w trakcie normalnego dnia pracy uczelni, pozwoliły osiągnąć przepustowość 6,8 Gbit/s. To doskonały wynik. Sieć zapewnia wysoką niezawodność. W zakresie transmisji sygnałów multimedialnych stwierdzono pełną zgodność dla kanałów SD i HD. Dodatkową korzyścią jest znaczne uproszczenie kreowania i zarządzania sieciami wirtualnymi na potrzeby usług sieci uczelnianej. Ma to szczególne znaczenie wobec faktu migracji sieci uczelnianej w kierunku uniwersalnej wielousługowej sieci teleinformatycznej – wyjaśnił. FTTD powstała dzięki współpracy Politechniki Łódzkiej i jednego z jej najważniejszych partnerów, firmy Corning Optical Communications, która dostarczyła wszystkie elementy pasywne do jej budowy. Emil Lubicki, student Politechniki Łódzkiej, jest bardzo zadowolony z uczestnictwa w budowie systemu, dzięki czemu miał okazję do pogłębienia praktycznej wiedzy związanej z sieciami światłowodowymi. Tego typu przedsięwzięcia nie tylko zapewniają użytkownikom szybkie łącza, ale również przybliżają studentom nowe technologie – podsumował. Anna Pęczak, pracownik i jednocześnie studentka Politechniki Łódzkiej, jest zdania, że dla młodych inżynierów najważniejsza jest możliwość zobaczenia z bliska elementów aktywnych i pasywnych, wchodzących w skład sieci. Sieć została zbudowana przy wsparciu studentów, dzięki czemu zachęca kolejne osoby do większego zaangażowania w prace związane z optoelektroniką – powiedział jeden ze studentów uczelni, Jacek Wójcik, użytkownik FTTD. System został opracowany w specjalistycznym Laboratorium Technik Światłowodowych w Katedrze Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych, które Corning Optical Communications uruchomił w 2011 roku, by umożliwić przyszłym inżynierom zapoznanie się z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi. « powrót do artykułu
  6. Jedzenie świeżego awokado z sosem z pomarańczowych pomidorów lub surowymi marchewkami znacząco zwiększa wchłanianie prowitaminy A (alfa- i beta-karotenu). Sprzyja też przekształcaniu karotenów w aktywną formę witaminy A. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio sprawdzali, czy awokado może pomóc organizmowi lepiej wykorzystywać i wchłaniać witaminę A z pokarmów bogatych w karoten. Przeprowadzono dwa randomizowane badania naprzemienne (ang. randomized, two-way crossover feeding study) z udziałem 12 zdrowych kobiet i mężczyzn. W ramach pierwszego oceniano wpływ świeżego awokado na wchłanianie beta-karotenu z sosu pomidorowego oraz przekształcanie prowitaminy A w witaminę A. W drugim chodziło o to samo, ale sos pomidorowy zastąpiono surową marchwią. W 1. eksperymencie stwierdzono, że w porównaniu do posiłku z samym sosem pomidorowym, dodatek jednego awokado (150 g) 2,4-krotnie zwiększał wchłanianie beta-karotenu oraz 4,6-krotnie nasilał konwersję prowitaminy A w aktywną witaminę. W 2. eksperymencie zauważono, że w porównaniu do jedzenia samej surowej marchwi, dodatek jednego awokado (150 g) zwiększał absorpcję beta-karotenu 6,6-krotnie, a alfa-karotenu 4,8-krotnie. Przekształcanie karotenów w witaminę A wzrastało aż 12,6 razy. Jak widać na tym przykładzie, w łączeniu pewnych pokarmów w pary chodzi o coś więcej niż smak [...] - podsumowuje dr Nikki A. Ford z Hass Avocado Board (HAB). « powrót do artykułu
  7. Gdy ciężarna kobieta źle się odżywia, jej dziecko jest narażone na większe niż normalne ryzyko zapadnięcia na cukrzycę typu II. Wszystkiemu winne są zmiany epigenetyczne w DNA. Teraz eksperymenty na myszach wykazały, że ta „pamięć genetyczna” jest przenoszona na kolejne pokolenia i zwiększone ryzyko zachorowania dotyczy również wnuków. Przeprowadzone na University of Cambridge badania każą zadać sobie też pytanie o to, w jaki sposób zmiany epigenetyczne są przenoszone i jak długo wywierają wpływ na potomstwo. Sposób, w jaki zachodzi dziedziczenie genetyczne jest dość dobrze rozumiany. Gorzej jednak jest z naszą wiedzą o zmianach epigenetycznych, czyli o „przenoszeniu wspomnień” o środowisku, w jakim żyło poprzednie pokolenie. Najlepsza dotychczas teoria mówi o „metylacji” DNA. Podczas tego procesu molekuła metylu przyczepia się do DNA i włącza lub wyłącza geny. Międzynarodowa grupa uczonych pracująca pod kierunkiem ekspertów z Cambridge postanowiła zbadać, w jaki sposób niedożywienie ciężarnej wpływa na jej potomstwo oraz przyjrzeć się temu, jak informacje o tym są przekazywane pomiędzy pokoleniami. Zgodnie z oczekiwaniami uczonych młode niedożywionych matek były mniejsze i, karmione standardową dietą, zapadły na cukrzycę. Jednak później uczeni dokonali zdumiewającego odkrycia. Okazało się bowiem, że potomstwo samców urodzonych z niedożywionej matki również było mniejsze i również zapadało na cukrzycę, mimo że ich własne matki nie były niedożywione. Gdy dostęp do pożywienia jest utrudniony, dzieci mogą rodzić się 'zaprogramowane' do radzenia sobie z niedożywieniem. Jeśli później takie dzieci stykają się z obfitością pożywienia, ich organizmy nie są w stanie sobie z tym poradzić i rozwijają się choroby metaboliczne, jak cukrzyca. Musimy odkryć jak te mechanizmy adaptacyjne działają pomiędzy pokoleniami, gdyż pomoże nam to zrozumieć, dlaczego obecnie mamy do czynienia z epidemią otyłości i cukrzycy typu II - mówi profesor Anne Ferguson-Smith. Uczeni, szukając mechanizmu przenoszenia zmian epigenetycznych, przeanalizowali spermę młodych przed pojawieniem się u nich cukrzycy. Okazało się, że DNA w 111 regionach uległo mniejszej metylacji niż w grupie kontrolnej. Regiony te były skupione w obszarach niekodującego DNA. Wykazano też, że u wnuków geny znajdujące się w pobliżu wspomnianych regionów nie funkcjonowały nieprawidłowo. Jednak, co było największym zaskoczeniem, zmiany dotyczące metylacji nie występowały w DNA wnuków. Albo nie zostały przekazane, albo zostały usunięte. To była wielka niespodzianka, gdyż uważa się, że wzorce metylacji przechodzą na wiele kolejnych pokoleń. Jednak z ewolucyjnego punktu widzenia takie zjawisko ma sens. Nasze środowisko się zmienia, po okresie głodu może nadejść okres dobrobytu, więc nasze organizmy muszą się dostosować. Zmiany epigenetyczne mogą zatem zaniknąć. To dobra wiadomość, gdyż sugeruje, że problem otyłości we współczesnym społeczeństwie może być odwracalny - stwierdza doktor Mary-Elizabeth z Harvard Medical School. « powrót do artykułu
  8. Za pomocą manipulowania składem posiłków można dostrajać zegar biologiczny. Zegar biologiczny stoi za maksymalną ekspresją genów w odpowiednich porach dnia, pozwalając organizmom dostosować się do obrotów Ziemi. Przewlekła desynchronizacja między rytmami fizjologicznym i środowiskowym nie tylko obniża fizjologiczną wydajność, ale i niesie za sobą znaczące ryzyko problemów, takich jak cukrzyca, choroby sercowo-naczyniowe, zaburzenia snu i nowotwory - twierdzi dr Makoto Akashi z Yamaguchi University. Ścieżkę regulowania zegara biologicznego przez światło opisano ze szczegółami, jednak jego reakcje na pokarm są słabiej poznane. Prowadząc eksperymenty na myszach i komórkach, Japończycy ustalili, że insulina wydaje się resetować zegar. Mediowane przez insulinę dostosowanie faz zegara w tkankach powiązanych z jedzeniem może pozwalać na synchronizację między czasem posiłku a działaniem tkanek, prowadząc do skutecznego trawienia i wchłaniania. W skrócie: insulina może pomagać zegarowi żołądka dostroić się do czasu jedzenia. Autorzy publikacji z pisma Cell Reports przekonują, że w przypadku zespołu nagłej zmiany strefy czasowej kolacja trzeba wzbogacić o składniki sprzyjające wydzielaniu insuliny, co pomogłoby przesunąć fazę zegara. Śniadanie powinno zaś być jej przeciwieństwem. Akashi i inni zaznaczają, że dostrajanie zegara za pomocą pokarmów może nie działać dobrze u osób z insulinoopornością. Mając na uwadze uzyskane wyniki, Japończycy podkreślają, że należy pamiętać o ewentualnych skutkach ubocznych dot. rytmów okołodobowych u pacjentów leczonych insuliną. « powrót do artykułu
  9. Dzikie goryle nizinne (Gorilla gorilla gorilla) wykorzystują w komunikacji zapach. Autorzy artykułu z PLoS ONE zajmowali się grupą goryli nizinnych z Republiki Środkowoafrykańskiej, skupiając się szczególnie na samcu będącym przywódcą stada. Dywagowali, że jeśli zapach jest wykorzystywany jako sygnał społeczny, nie będąc li tylko oznaką pobudzenia czy stresu, to jego emisja będzie zależeć od kontekstu społecznego i będzie się różnić w zależności od związku goryla z innymi osobnikami. Studium prowadzono przez rok, poczynając od stycznia 2007 r. Stado Makumba z Bai Hokou Primate Habituation Camp składało się początkowo z 13 osobników; w grudniu urodziła się kolejna małpka. Zespół ustalił, że samiec może się posługiwać zapachem jako modyfikowalną formą komunikacji, a specyficzne dla kontekstu sygnały chemiczne oddziałują na zachowania społeczne innych goryli. Biolodzy zidentyfikowali prognostyki ekstremalnego zapachu samca alfa. Wśród wymienianych czynników znalazły się obecność oraz intensywność kontaktów wewnątrzgrupowych, gniew samca, zaniepokojenie, a także niewystępowanie w pobliżu matki najmłodszego niemowlęcia. Intensywność woni oceniano, bazując na skali, gdzie 0 oznaczało brak wykrywalnego zapachu, 1 - niską wartość, gdzie wykrywany zapach nie był silniejszy od zapachu okolicznej roślinności, 2 - wysoką wartość, gdzie intensywność gorylego zapachu przewyższała siłę woni wegetacji i 3 - ekstremum, gdzie woń małpy była bardzo wyraźna i stanowiła jedyny element wyczuwalny w otaczającym powietrzu. Naukowcy sugerują, że komunikacja zapachowa między małpami może być szczególnie istotna w lasach środkowej Afryki, w których ograniczona widoczność zwiększa zakres polegania na zmysłach innych niż wzrok. « powrót do artykułu
  10. Dziewczynka z Mississippi, o której sądzono, że została wyleczona z HIV, ma wirusa we krwi. O udanym wyleczeniu dziecka informowaliśmy w marcu ubiegłego roku. W krajach rozwiniętych 98% dzieci matek, które są nosicielkami, nie zaraża się wirusem HIV, gdyż terapia zaczyna się przed porodem. W przypadku wspomnianej dziewczynki było jednak inaczej. Matka nie wiedziała, że jest nosicielką. Wyszło to na jaw dopiero podczas porodu. Wówczas doktor Hannah Gay z University of Mississippi Medial Center, która leczyła dziewczynkę, zamiast podać noworodkowi jeden lek przeciwko retrowirusowi, wybrała terapię z trzech leków, która jest czasem stosowana w długoterminowym leczeniu dzieci. Pierwsze lekarstwo dziewczynka otrzymała w 30. godzinie po urodzeniu, na kilka dni zanim testy potwierdziły, że jest zarażona HIV. Leczenie sprawiło, że już w ciągu miesiąca po jego rozpoczęciu standardowe testy kliniczne nie były w stanie wykryć obecności wirusa. Jednak leczenie kontynuowano przez 15 kolejnych miesięcy. Później leki podawano od czasu do czasu. Gdy dziecko miało 18 miesięcy jej matka przestała przychodzić do lekarza. Pięć miesięcy później kobieta z dzieckiem zjawiła się w klinice. Doktor Gay spodziewała się wysokiego poziomu HIV w krwi dziewczynki. Ku jej zaskoczeniu, wirusa nie udało się wykryć. Testy powtórzono po kilku dniach i otrzymano takie same wyniki. W marcu 2013 roku podczas konferencji naukowej poinformowano o sukcesie i rozpoczęto badania, mające na celu powtórzenie tego wyniku u innych dzieci. Teraz, niestety, okazuje się, że wirus HIV przetrwał w ciele 4-letniej obecnie dziewczynki i zaczął się namnażać. Wirusa zauważono w ubiegłym tygodniu, podczas standardowego testu, którym poddawane jest dziecko. Obecnie dziewczynka jest leczona lekami antyretrowirusowymi, które będzie musiała przyjmować do końca życia. To zła wiadomość nie tylko dla nauki, ale również dla dziecka z Kalifornii, które jest obecnie leczone w taki sam sposób, jak była dziewczynka z Mississippi. Po 9 miesiącach terapii lekarze poinformowali, że w ciele dziecka nie ma wirusa. Jednak, jako że leczenie wciąż trwa, przypadku nie zakwalifikowano jako „wylecznie”. Dziewczynkę z Mississippi uznawano za wyleczoną. « powrót do artykułu
  11. Adobe opublikowało poprawkę do poważnej dziury znalezionej we Flashu. Dziura pozwala na zaatakowanie komputera, za pomocą którego odwiedzamy popularne serwisy, jak Ebay czy Twitter. Poprawkę udostępniono dla systemów Windows, Mac oraz Linux. Luka pozwala napastnikowi na zmianę zawartości plików flash i przejęcie kontroli nad zaatakowanym systemem. Dotychczas nie zauważono, by cyberprzestępcy rzeczywiście ją wykorzystywali. Niektóre witryny internetowe już zastosowały poprawkę. To samo powinni zrobić wszyscy internauci. Adobe nadało dziurze najwyższa ocenę w swoim rankingu zagrożeń i wzywa do jak najszybszego zainstalowania poprawki. « powrót do artykułu
  12. W Muzeum Żydowskim w Berlinie zaprezentowano robota, który przepisywał Torę. Urządzenie jest znacznie szybsze od rabina, jednak Tora przepisana przez robota nie może być używana w synagodze. Rabin lub sofer (skryba) potrzebuje około roku, by przepisać 80-metrowy zwój Tory. Robot czyni to w trzy miesiące. Tora, by była koszerna i można ją było wykorzystać w synagodze, musi zostać przepisana bezbłędnie, nie może się na niej pojawić nawet kleks. Księga musi zostać spisana gęsim piórem na pergaminie, a w czasie przepisywania muszą być nucone modlitwy. Przepisywać może ją zatem tylko człowiek. Robot, który przepisywał Torę, to dzieło niemieckiej grupy artystycznej robotlat. Początkowo urządzenie przepisywało niemiecką, hiszpańską i portugalską wersję Biblii. Później, we współpracy z izraelskim grafikiem, zostało przystosowane do przepisywania Tory. Prezentacji robota dokonano w ramach wystawy „Stworzenie świata”, która pokazuje znaczenie odręcznie przepisywanych tekstów hebrajskich w judaizmie. Na tej samej wystawie uczestnicy mogą też zobaczyć, jak Torę przepisuje rabi Reuven Yaacobov.
  13. Nie udało się przejęcie kontroli nad sondą ISEE-3. Specjaliści skupieni w ISEE-3 Reboot Project chcieli zmienić jej trajektorię i umieścić sondę w pobliżu Ziemi. Jednak wkrótce po udanej niewielkiej korekcie trajektorii silniki ISEE-3 zamilkły. Uznano, że układ napędowy uległ awarii. Inżynierowie pracujący przy projekcie włączyli instrumenty naukowe sondy i przez możliwie długi czas będą starali się zbierać dane potrzebne do badań. ISEE-3 może dostarczać ich przez kilka kolejnych miesięcy. Za miesiąc, 10 sierpnia, ISEE-3 znajdzie się niedaleko Ziemi i będzie kontynuowała swoją podróż wokół Słońca. Ponownie zawita w pobliże naszej planety za około 17 lat. Specjaliści, którzy przed kilka godzin próbowali uruchomić silniki satelity uznali, że jego układ paliwowy nie zapewnia odpowiedniego ciśnienia. ISEE-3 korzysta z hydrazyny przechowywanej w 8 oddzielnych zbiornikach. Sprężony azot wypycha paliwo przez otwarte zawory, wchodzi ono w kontakt z katalizatorem, który rozkłada hydrazynę, co prowadzi do gwałtownego uwalniania się gorącego gazu. To jego odrzut pozwala na manewrowanie sondą. Wiadomo, że zawory działają prawidłowo. Specjaliści doszli do wniosku, że musiało dojść do rozszczelnienia się zbiornika azotu. Nawet jeśli to mikroskopijna szczelina, przez którą w danym momencie może wydostać się tylko pojedyncza molekuła, to w ciągu 36 lat utracimy odpowiednie ciśnienie - stwierdził Keith Cowing, były astrobiolog NASA i rzecznik prasowy ISEE-3 Reboot Project. « powrót do artykułu
  14. Pełne przemocy gry wideo nie muszą powodować, wbrew obawom, że gracze stają się niewrażliwi na przemoc. Nasze badania sugerują, że gracze nie stali się mniej moralni. Wręcz przeciwnie. Pełne przemocy gry spowodowały, że zwiększyła się ich wrażliwość na przekraczanie norm moralnych. To może, podobnie jak w prawdziwym życiu, zachęcać graczy do dobrowolnego angażowania się w działania na rzecz innych - mówi główny autor badań profesor Matthew Gizzard z University at Buffalo. Jego zespół naukowy tworzyli eksperci z Michigan State University oraz University of Texas. Uważamy, że prospołeczne zachowanie może być również wynikiem poczucia winy odczuwanego wskutek działań w świecie wirtualnym - dodaje uczony. Naukowcy poprosili badanych, by grali w gry, w których naruszyli dwie z pięciu zasad moralnych: dbałości o innych, uczciwości, lojalności wobec grupy, szacunku dla autorytetu, zachowania czystości moralnej. Gracze naruszali dwie pierwsze zasady Odkryliśmy, że po zakończeniu gry jej uczestnicy czuli się winni, poczucie to było związane właśnie z tymi dwiema pierwszymi zasadami - mówi Grizzard. Uczony zauważa przy tym, że poczucie winy związane z pewnymi działaniami jest zależne od kultury i sytuacji. Na przykład Amerykanin, który w grze jest 'terrorystą' będzie prawdopodobnie uznawał niemoralne nacechowane przemocą działania swojej wirtualnej postaci za bardziej niemoralne niż gdyby był 'żołnierzem ONZ-u” dopuszczającym się takich samych czynów, wyjaśnia. W badaniach wzięło udział 185 ochotników, którzy zostali przypisani do czterech grup. Pierwsza z nich wcielała się w rolę terrorysty, druga miała za zadanie przypomnieć sobie jakieś wydarzenie z własnego życia związane z poczuciem winy. Grupy kontrolne grały w grę wcielając się w żołnierza ONZ-u lub też przypominały sobie wydarzenia niezwiązane z poczuciem winy. Następnie wszystkie grupy wypełniały specjalne kwestionariusze psychologiczne, mające ocenić stopień odczuwanego poczucia winy. Na podstawie tak uzyskanych wyników uczeni przeprowadzili obliczenia statystyczne i odkryli silną pozytywną korelację pomiędzy niemoralnymi aktami popełnionymi w grze, a stopniem poczucia winy. « powrót do artykułu
  15. Nowojorska firma Slow Factory stworzyła listę szali ze zdjęciami wykonanymi z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i przez satelitę Suomi NPP. Seria "Miasta nocą" składa się z 4 wzorów. Licząc się z wydatkiem 295 dol., można wybierać pomiędzy Nowym Jorkiem, Paryżem, Londynem i USA nocą. Wcześniej w ramach projektów "Floating in Space" i "Mother Ship Earth" Amerykanie zaproponowali inne kosmiczne kreacje z jedwabiu, np. przedstawiające Mgławice Tarantula i Carina czy Ziemię uwiecznioną przez satelity Terra i Aqua. « powrót do artykułu
  16. IBM ma zamiar wydać w ciągu najbliższych pięciu lat 3 miliardy dolarów na prace badawczo-rozwojowe nad półprzewodnikami. Pieniądze zostaną przeznaczone na dwa obszary badawcze. Pierwszy z nich będzie skupiał się na przezwyciężeniu trudności technicznych i fizycznych związanych z dalszą miniaturyzacją układów scalonych. Poważne kłopoty mogą nas czekać przy próbach wdrożenia technologii 7 nm i mniejszych. Zadaniem drugiego z programów jest opracowanie technologii niezwiązanych z wykorzystaniem krzemu. Eksperci od dawna wskazują na potrzebę ich opracowania, gdyż istniejące ograniczenia fizyczne krzemu powodują, że w ciągu najbliższych lat materiał ten uniemożliwi dalszy rozwój elektroniki. IBM zainwestuje przede wszystkim w badania na tych polach, na których już je prowadzi: nanoelektronika oparta na węglu, krzemowa fotonika, nowe technologie budowy układów pamięci oraz technologie związane z obliczeniami kwantowymi. Pytanie nie brzmi, czy wdrożymy w przyszłości technologię 7 nanometrów, ale jak to zrobimy, kiedy i jakim kosztem. Inżynierowie i naukowcy IBM-a oraz nasi partnerzy są dobrze przygotowani do podjęcia takiego wyzwania. Już pracujemy nad materiałami i metodami inżynieryjnymi, które spełnią przyszłe zapotrzebowanie obliczeniowe - mówi John Kelly, wiceprezes IBM-a odpowiedzialny za IBM Research. W ostatnich dziesięcioleciach pojawiały się coraz mniejsze, coraz bardziej wydajne i coraz bardziej energooszczędne układy scalone. Jednak w momencie, gdy dotrzemy do granicy 7 nanometrów pojawią się olbrzymie problemy, o których przezwyciężeniu trzeba myśleć już teraz. Ich przezwyciężenie będzie wymagało nowych materiałów, metod oraz sposobów zasilania. W zamian otrzymamy moce obliczeniowe, pozwalające na poradzenie sobie z zagadnieniami, których obecnie nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć. Za 10 lat sprzęt komputerowy będzie zupełnie inny od dzisiejszego. Nasi naukowcy i inżynierowie wychodzą w swoich badaniach poza to, co może zaoferować krzem - mówi Tom Rosamilia, wiceprezes z IBM Systems and Technology Group. Badania będą kontynuowane nawet gdyby sprawdziły się pogłoski, że IBM zamierza sprzedać wydział zajmujący się produkcją procesorów. « powrót do artykułu
  17. Liczebność płazów spada nie tylko z powodu chytrydiomykozy (łac. chytridiomycosis). Najnowsze badanie National Institute for Mathematical and Biological Synthesis (NIMBioS) wskazuje, że w grę może również wchodzić wirus z rodzaju Ranavirus. Za pomocą modeli matematycznych naukowcy zademonstrowali, że jeśli żaby leśne (Lithobates sylvaticus) są wystawiane na oddziaływanie ranawirusa co parę lat, może to doprowadzić do wyginięcia izolowanych populacji. Taki scenariusz udokumentowano zresztą w naturze. Żaby leśne są bardzo podatne na zakażenie ranawirusem, zwłaszcza jako kijanki. Niestety, przeprowadzono bardzo mało badań nt. wpływu wirusa na różnych etapach cyklu życiowego L. sylvaticus. Nie wiadomo również, w jaki sposób Ranavirus przyspiesza wymieranie całych populacji. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, Amerykanie przyglądali się poszczególnym etapom cyklu życiowego żab z izolowanych demograficznie populacji. Uzyskane rezultaty opisali na łamach pisma EcoHealth. Modele matematyczne zasilano długoterminowymi danymi z dzikich populacji ze wschodnich USA oraz z laboratorium. Stwierdzono, że etap, na jakim żaba stykała się z ranawirusem, był jednym z najważniejszych czynników determinujących spadek liczebności i wymieranie. Wymieranie okazało się najbardziej prawdopodobne w małych populacjach kijanek lub metamorfów (metamorfoza u płazów zaczyna się po zakończeniu rozwoju larwalnego), wystawianych na oddziaływanie ranawirusa w krótkich odstępach czasu. Przy rokrocznej ekspozycji do wyginięcia doszłoby w ciągu 5 lat, a przy kontakcie co 2 lata w ciągu 25-44 lat. Na etapie jaja po kontakcie z ranawirusem wskaźnik przeżywalności sięgał 57%, co wystarczyło, by zapobiec wyginięciu. Biolodzy spekulują, że skrzek ma większą przeżywalność niż inne stadia rozwojowe, bo jest otoczony galaretowatą osłonką. Może ona stanowić fizyczną barierę lub zawierać substancje przeciwwirusowe. O infekcjach ranawirusami u płazów wiadomo od lat 60. XX. w., ale dopiero od lat 80. zaczęto je łączyć z chorobą i śmiertelnością na dużą skalę. U podatnych gatunków, takich jak np. żaba leśna, zgon następuje nawet w ciągu 3 dni. Do transmisji dochodzi przez wodę, bezpośredni kontakt lub gdy kijanki żerują na zakażonych lub martwych żabach. Na razie nie ma lekarstwa na tę chorobę. « powrót do artykułu
  18. Redakcja Journal of Physical Chemistry Letters wyróżniła artykuł dotyczący „rozszczepienia singletu”. To proces, w którym pojedynczy foton generuje parę stanów wzbudzonych. Praca autorstwa naukowców z University of California Riverside daje nadzieję na stworzenie ogniw fotowoltaicznych trzeciej generacji. Pozwoli także na zbudowanie lepszych fotodetektorów, których będzie można używać np. w noktowizorach czy ogólnie na pracę z wysokoenergetycznymi fotonami bez ryzyka wygenerowania zbyt dużej ilości ciepła. Obecnie wykorzystywane ogniwa fotowoltaiczne przechwytują elektrony, które w ogniwie generują ekscytony, czyli pary elektron-dziura. Jednak sprawność takich ogniw może wynosić około 32% zgodnie z teoretycznym limitem Shockley'a-Queisssera. Uczeni poszukują sposobów na wyprodukowanie bardziej wydajnych ogniw słonecznych, a jednym z nich może być właśnie „rozszczepienie singletu”. Rozpoczęliśmy nasze badania około 10 lat temu, gdy zaczęliśmy zastanawiać się nad wykorzystaniem energii słonecznej i tym, jakie zjawiska fizyczne są przez nie wykorzystywane - mówi profesor chemii Christopher Bardeen. Uczony wyjaśnia, że gdy foton jest absorbowany przez materiał, jego energia przybiera postać ekscytonu. Istnieją dwa rodzaje ekscytonów. Jednym z nich jest singlet, z którym mamy do czynienia, gdy spiny są sparowane. Drugi to tryplet, gdy dwa elektrony nie są sparowane. W półprzewodnikach oba typy ekscytonów mają różną energię. Jeśli tryplet ma połowę energii singletu, to możliwe jest, że jeden singlet wygenerowany przez jeden foton rozdzieli się na dwa tryplety. W ten sposób uzyskujemy 200% ekscytonów, i, mam nadzieję, elektronów na każdy zaabsorbowany foton, mówi Bardeen. Foton, aby zostać zaabsorbowany przez półprzewodnik, musi mieć energię większą niż pasmo wzbronione w półprzewodniku. W ten sposób traci się część spektrum światła słonecznego. Jeśli jednak absorbujesz foton o energii wyższej niż pasmo wzbronione, to ma on zbyt dużo energii i ta nadmiarowa energia jest tracona w postaci ciepła. Sztuczka polega na tym, żeby podzielić energię takiego wysokoenergetycznego ekscytonu na dwa ekscytony, a nie tracić ją w postaci ciepła - dodaje. Profesor mówi, że singlet spontanicznie dzieli się na tryplety, ale mechanizm podziału nie jest jeszcze znany. Nasze eksperymenty wykazały, że mechanizm ten jest bardzo wrażliwy na położenie i dopasowanie do siebie obu molekuł biorących udział w rozszczepieniu singletu. Niedawno podczas eksperymentów na MIT zaprezentowano organiczne ogniwo fotowoltaiczne o ponad 100-procentowej kwantowej wydajności zewnętrznej, które bazowało na tym mechanizmie. Niewykluczone, że można mechanizm ten wykorzystać też w półprzewodnikach nieorganicznych, wyjaśnia. Zespół Bardeena poszukuje nowych materiałów, w których dochodzi do rozszczepienia singletu, prowadzi badania mające na celu jak najlepsze wykorzystanie energii trypletów oraz bada właściwości spinu elektronów w ekscytonach. « powrót do artykułu
  19. U starych gryzoni tyroksyna zabezpiecza działanie neuronów i zwiększa wskaźnik przeżywalności. W ramach eksperymentu zespół prof. Ailing Fu ze Szkoły Nauk Farmaceutycznych Southwest University przez 3 kolejne miesiące podawał myszom niskie dawki tyroksyny. Okazało się, że u starych zwierząt nastąpiła poprawa funkcjonowania poznawczego i wzrost przeżywalności z 60 do 93%. Chińczycy zademonstrowali, na czym polega korzystny wpływ hormonu tarczycy. Na łamach pisma Neural Regeneration Research ujawnili, że tyroksyna zwiększa w neuronach hipokampa stężenia transferazy acetylocholiny (ChAT) i acetylocholiny. Dodatkowo w komórkach tych dochodzi do nasilenia aktywności dysmutazy ponadtlenkowej. Akademicy wspominają też o poprawie reorganizacji hipokampalnego cytoszkieletu czy zaawansowanych funkcji synaps. Wg Chińczyków, uzyskane wyniki sugerują, że niskie dawki tyroksyny można by wykorzystać w terapii deficytów poznawczych związanych z normalnym starzeniem. « powrót do artykułu
  20. Amerykańska Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA) poinformowała o przyznaniu grantów w wysokości 40 milionów dolarów na badania nad implantem, który ma przywrócić pamięć ludziom z uszkodzonym mózgiem. Taki implant miałby w przyszłości pomagać ludziom zapamiętywać miejsca, wydarzenia i kontekst czyli poprawiać ich pamięć deklaratywną. Ten rodzaj pamięci może zostać utracony wskutek uszkodzeń mózgu. Od 2000 takim uszkodzeniom uległy mózgi 270 000 amerykańskich żołnierzy, a każdego roku pamięć traci – przynajmniej czasowo – 1,7 miliona obywateli USA. Projekt DARPA to część ogłoszonego przez prezydenta Obamę programu o nazwie Brain Initiative, na którą przeznaczono 100 milionów dolarów. Ze wspomnianej kwoty 40 milionów dolarów ponad połowa, 22,5 miliona trafiło do University of Pennsylvania, 15 milionów przyznano Uniwersytetowi Kalifornijskiemu w Los Angeles (UCLA) a 2,5 miliona otrzymali eksperci z Lawrence Livermore National Laboratory. Naukowcy zapowiadają, że każde urządzenie, które powstanie, będzie najpierw testowane na pacjentach z epilepsją, u których choroba doprowadziła do utraty pamięci, a którzy mają obecnie wszczepione elektrody. Jeśli urządzenie będzie działało u takich pacjentów zdobędziemy bezcenne informacje na temat możliwości przywrócenia normalnego funkcjonowania pamięci u osób z uszkodzeniami mózgu czy chorobą alzheimera, stwierdził Michael Kahana, dyrektor Computational Memory Lab z University of Pennsylvania. Uczeni przyznają, że czeka ich bardzo trudne zadanie. Najpierw trzeba pokonać olbrzymie technologiczne i naukowe przeszkody, powiedział Justin Sanchez, odpowiedzialny w DARPA za program Restoring Active Memory. Zapewnia jednocześnie, że celem projektu jest przywrócenie pamięci, a nie jej wymazywanie. Pojawiły się już bowiem głosy sceptyków, którzy twierdzą, że prawdziwym celem projektu jest stworzenie urządzenia wymazującego wspomnienia wojenne z pamięci żołnierzy. « powrót do artykułu
  21. Ratownicy pracujący w Palm Beach na południe od Brisbane zdołali wciągnąć do morza ok. 2,5-letniego humbaka, który na 2 dni utknął na plaży. Ludzie podjęli 5 nieudanych prób uwolnienia walenia. Wreszcie w czwartek (10 lipca) rano dopasowano mu specjalną uprząż i odholowano z płycizny na głębsze wody. Teraz eksperci będą mogli jeszcze przez jakiś czas obserwować poczynania młodego ssaka. « powrót do artykułu
  22. Dermatolodzy ze Szpitala Johnsa Hopkinsa zorientowali się, że fryzura na Justina Biebera (czytaj: z grzywką) stwarza okazję do tłumaczenia nastolatkom, jak ważna jest ochrona skóry. Doktorzy Bernard Cohen i Crystal Agi zauważyli u swoich pacjentów spore różnice w wyglądzie skóry pod grzywką i na reszcie twarzy. Pod włosami była ona o wiele bledsza i niemal pozbawiona piegów. Należy pamiętać, że nieszkodliwe same w sobie piegi są wskaźnikami uszkodzeń posłonecznych i wiążą się z podwyższonym ryzykiem czerniaka u dorosłych. Amerykanie stwierdzili, że za pomocą wzmianki o fryzurze można rozśmieszyć dzieci i sprowokować je do dyskusji nt. ochrony przed słońcem. Młodzi ludzie nie przejmują się zwiększonym ryzykiem nowotworu skóry, który rozwinie się za wiele, wiele lat. Przejmują się za to zmarszczkami i innymi rzeczami, które sprawiają, że wyglądają staro (a to w końcu jeden ze skutków ekspozycji słonecznej). Cohen przypomina, że mimo ochrony zapewnianej przez włosy i tak trzeba pamiętać o smarowaniu preparatami z filtrem całej twarzy. Cohen i Agi zaprezentowali swoją teorię (Big Bang Theory) na łamach pisma JAMA Pediatrics. Dzięki grze słów w angielskim mogli zgrabnie nawiązać do początku czasu, przestrzeni i materii tworzącej wszechświat; bang oznacza bowiem zarówno wybuch, jak i grzywkę. « powrót do artykułu
  23. Do wyścigu kosmicznego dołącza kolejna prywatna firma. FireFly Space Systems z Teksasu zaprezentowała projekt pojazdu FireFly Alpha. To rakieta, która ma tanim kosztem wynosić na orbitę lekkie satelity. FireFly Space Systems została założona w styczniu bieżącego roku, a tworzą ją m.in. byli pracownicy SpaceX i Vrigin Galactic. Firma chce się specjalizować w wynoszeniu satelitów telekomunikacyjnych oraz urządzeń służących do monitorowania Ziemi. Obecnie większość tego typu urządzeń trafia na orbitę niejako przy okazji, dzięki rakietom wynoszącym większe ładunki, co oznacza, że operatorzy małych satelitów mają ograniczoną możliwość wyboru. FireFly Alpha wykorzystuje nietypową konstrukcję silnika, zwaną silnikiem powietrznostożkowym (aerospike). Wydajność takiego silnika jest wielokrotnie wyższa od tradycyjnej konstrukcji silników rakietowych. Jedynie dla wysokości, dla której tradycyjny silnik rakietowy został optymalnie zaprojektowany wydajność aerospike jest o 10% niższa. Aerospike był wielokrotnie testowany, ale nigdy nie wykorzystano go podczas misji. Rakiety FireFly Alpha będą napędzane wyjątkowym paliwem – metanem i ciekłym tlenem – co pozwoli na zmniejszenie wagi silnika. FireFly zapewnia, że dzięki nietypowej konstrukcji koszt pojedynczego startu wyniesie 9 milionów USD. To tyle ile kosztuje start Falcona 1 firmy SpaceX. Jednak rakieta FireFly Alpha wyniesie dwukrotnie cięższy ładunek. « powrót do artykułu
  24. W ubiegłym tygodniu w nieużywanym magazynie Narodowych Instytutów Zdrowia znaleziono fiolki z wirusem ospy, jednej z najniebezpieczniejszych chorób znanych ludzkości. Fiolki zostały natychmiast zabezpieczone przez specjalistów z CDC (Centers for Disease Control and Prevention). Najprawdopodobniej pochodziły one z lat 50. ubiegłego wieku. Ospa zabija około 30% zarażonych. W XX wieku spowodowała śmierć około 500 milionów ludzi. Choroba ta prześladowała ludzkość przez co najmniej 3000 lat. W latach 80. została uznana za wytępioną. Ostatnią osobą, o której wiadomo, że zaraziła się ospą w sposób naturalny był 2-letni Rahima Banu z Bangladeszu. Chłopiec uległ zarażeniu w 1975 roku. Ostatnia epidemia ospy w Europie wybuchła w 1972 roku w Jugosławii. Zarażeniu uległo 175 osób, zmarło 35 chorych. Ostatnimi na świecie ofiarami ospy byli dwaj Brytyjczycy. W 1978 roku fotograf medyczna Janet Parker zaraziła się ospą na University of Birmingham i zmarła. Po jej śmierci profesor Henry Bedson, który prowadził badania nad wirusem ospy, popełnił samobójstwo. Po tym wypadku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nakazała zniszczenie wszystkich próbek ospy lub ich przeniesienie do dwóch laboratoriów o poziomie bezpieczeństwa BSL-4. Jedno z nich należy do amerykańskiego CDC, drugie to Państwowe Centrum Badań Wirusologicznych i Biotechnologicznych VECTOR w rosyjskim Kołcowie. Obecnie są to ostatnie dwa miejsca, w których oficjalnie przechowywane są wirusy ospy. Pomimo wielokrotnych nacisków ze strony WHO ani USA ani Rosja nie zniszczyły ostatnich próbek wirusa. Nie stało się tak pomimo tego, że w 2010 roku specjalny panel ekspertów uznał, że przechowywanie próbek wirusa nie ma żadnego naukowego uzasadnienia. O niedawno znalezionych fiolkach wiadomo, że były wykorzystywane przez Agencję ds. Żywności i Leków. Odkryto je, gdy przeprowadzano inwentaryzację w związku z przeniesieniem się zespołu naukowego do głównego kampusu badawczego FDA. Po odkryciu fiolki zostały natychmiast zabrane rządowym samolotem do laboratorium CDC w Atlancie. Testy genetyczne potwierdziły, że zawierają wirusa ospy. Naukowcy z CDC poinformowali, że na razie nie wiadomo, czy wirus jest żywy i czy może się reprodukować. Aby to stwierdzić, konieczne są dodatkowe badania, które potrwają około dwóch tygodni. Później wirus zostanie zniszczony. Oba laboratoria, w których przechowywane są wirusy ospy, znajdują się pod nadzorem WHO. CDC oficjalnie zaprosiło WHO do współudziału w śledztwie, które ma sprawdzić, jak to się stało, że fiolki z wirusem pozostały niezauważone we wspomnianym magazynie. Jeśli okaże się, że znajdujący się w nich wirus jest żywy, to zgodnie z procedurami eksperci WHO będą świadkami jego zniszczenia. Śledztwo w sprawie fiolek prowadzi też FBI. Michael Osterholm, dyrektor Centrum Badań nad Chorobami Zakaźnymi University of Minnesota i były doradca prezydenta Busha ds. bioterroryzmu uspokaja, że wirus ospy nie stanowi już takiego zagrożenia jak kiedyś. Nawet gdyby zarażeniu ulegli pracownicy laboratorium, bo rozprzestrzenianie się choroby można szybko powstrzymać. Tym bardziej, że ospa ma bardzo charakterystyczny przebieg, jest więc łatwa w zdiagnozowaniu, a istniejące szczepionki chronią nawet po zakażeniu. Jego zdaniem znacznie bardziej niebezpieczne są różne odmiany grypy, gdyż rozprzestrzeniają się znacznie łatwiej niż ospa, a objawy zachorowań są podobne do objawów innych chorób. Osterholm nie wyklucza, że wirus ospy może znajdować się w wielu zapomnianych magazynach instytutów badawczych. « powrót do artykułu
  25. Wg biologów, Silvacola acares to prawdopodobnie najmniejszy jeż na świecie, który mierzył ok. 5 cm. Jego skamieniałość sprzed circa 52 mln lat znaleziono w Kolumbii Brytyjskiej. S. acares to nie tylko nowy gatunek, dla zwierzęcia utworzono bowiem osobny rodzaj. Jak wyjaśnia prof. Jaelyn Eberle, rozmiarami jeżyk przypominał współczesne ryjówki. Żywił się zapewne owadami, roślinami i być może nasionami. Trudno powiedzieć, czy miał kolce, lecz mniej więcej w tym samym czasie w Europie żyły prehistoryczne jeże, których ciało pokrywały szczeciniaste włosy. Jest więc prawdopodobne, że S. acares wyglądał podobnie. Skamieniałości S. acares oraz przypominającego tapira ssaka wielkości średniego psa (Heptodon) znaleziono w północno-środkowej Kolumbii Brytyjskiej w Driftwood Canyon Provincial Park (Eberle przypuszcza, że we wczesnym eocenie znajdował się tu las deszczowy). Artykuł na ten temat ukazał się w Journal of Vertebrate Paleontology. W obrębie Kanady jedyne miejsca ze ssakami w podobnym wieku znajdują się w Arktyce, więc fosylia z Kolumbii Brytyjskiej zapełniają znaczącą geograficzną lukę - przekonuje Natalia Rybczynski z Kanadyjskiego Muzeum Natury w Ottawie. Heptodon nie miał charakterystycznej dla dzisiejszych tapirów krótkiej trąby. Uzębienie sugeruje, że żywił się liśćmi. Odkrycie w północnej Kolumbii Brytyjskiej wczesnego kuzyna tapirów jest intrygujące, bo współcześnie tapiry żyją w tropikach. Jego obecność oraz wskazująca na las deszczowy różnorodność kopalnych roślin wspierają wysuwaną przez innych teorię, że tapiry i ich wymarli krewni są dobrymi wskaźnikami gęstego lasu i wysokich opadów - twierdzi Eberle. Skamieniałości roślin z regionu wskazują, że rzadko występowały tu ujemne temperatury, a klimat przypominał prawdopodobnie ten ze współczesnego Portland w Oregonie. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...