Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W Datong na północy Chin odkryto okrągły grobowiec sprzed 1000 lat z muralami i sufitem pokrytym czerwonymi konstelacjami. Nie wiadomo, kogo w nim pochowano, bo nie znaleziono żadnych szczątków. Murale przedstawiają głównie sceny z życia codziennego właściciela grobowca oraz jego podróże na koniach i wielbłądach - wyjaśniają chińscy naukowcy. Odkrycia dokonali w 2011 r. specjaliści z Miejskiego Instytutu Archeologii w Datong i choć publikacja na ten temat dość szybko ukazała się w chińskojęzycznym piśmie Wenwu, wiadomość stała się dostępna szerszemu gronu dopiero po przetłumaczeniu artykułu na angielski i publikacji w periodyku Chinese Cultural Relics. Na jednej ze ścian uwieczniono psa i kota z czerwonymi wstążkami na szyjach. Zwierzęta stoją po przeciwnych stronach pustego łoża. Otaczają je służący obojga płci. Chińczycy wspominają też o scence rodzajowej z leżącym jeleniem, żurawiem, bambusami i poematem. Na suficie czerwoną farbą wymalowano gwiazdy. Za pomocą linii połączono je w konstelacje. Archeolodzy natrafili również na 0,94-m figurkę uśmiechniętego mężczyzny w długiej czarnej szacie, który siedzi na platformie ze skrzyżowanymi nogami. Naukowcy spekulują, że umieszczono ją tam w zastępstwie ciała (wśród buddystów była to wówczas powszechna praktyka). W przeszłości grób splądrowano. Imię właściciela się nie zachowało, ale na podstawie figurki i wystroju naukowcy wywnioskowali, że był nim dość wysoko postawiony i zamożny Chińczyk Han. Ok. 1000 lat temu rejon, gdzie zbudowano grobowiec, znajdował się we władaniu dynastii Liao. « powrót do artykułu
  2. Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała o udanym lądowaniu próbnika Philae na jądrze komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Po 7-godzinnym swobodnym opadaniu probnik dotarł do jądra komety i potwierdził fakt lądowania. To pierwsze tego typu wydarzenie w historii. Centrum operacji otrzymało sygnał z powierzchni komety. Teraz przez dwie i pół doby próbnik będzie badał jądro komety. « powrót do artykułu
  3. Jonathan Auerbach, statystyk z Uniwersytetu Columbii, twierdzi, że Nowy Jork stanowi dom dla ok. 2 mln szczurów. To oznacza, że opowieści, że na jednego mieszkańca Wielkiego Jabłka przypada jeden gryzoń, można włożyć między bajki. Auerbach opowiada, że mit ma co najmniej sto lat. Utrzymuje się tyle czasu, bo trudno dokładnie zliczyć populację szczurów. Zwierzęta są okropnymi respondentami - dowodzi doktorant w artykule z pisma Significance, który zdobył pierwszą nagrodę w konkursie literackim dla młodych statystyków. Zorganizowało go brytyjskie Królewskie Towarzystwo Statystyczne. Choć dla nowojorczyków szczury bywają jak duchy, Amerykanin podkreśla, że tak naprawdę nie brakuje namacalnych przejawów ich działalności; wystarczy wspomnieć m.in. o rozprzestrzenianiu chorób, niszczeniu zapasów, atakach na ludzi czy pożarach wzniecanych w wyniku gryzienia kabli. Początkowo naukowiec chciał łapać, znakować i wypuszczać losowe grupy zwierząt, ale nie zgodził się na to Wydział Zdrowia. Auerbach zdecydował się więc na śledzenie publikowanych w Internecie doniesień nt. spotkań ze szczurami i przystosowanie metody wielokrotnych złowień (nie znakowano osobników, ale szukano parceli, gdzie szczury widziano w pierwszych połowach 2010 i 2011 r.). Koniec końców statystyk stwierdził, że w mieście istnieje ok. 40,5 tys. szczurzych stanowisk. Jeśli założy się, że każde z nich zamieszkuje kolonia składająca się z 50 osobników, okaże się, że nowojorska populacja to "zaledwie" 2.025.000 osobników. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i University of Nebraska odkryli wirusa, który może upośledzać funkcje poznawcze, w tym przetwarzanie wzrokowe i orientację przestrzenną u ludzi. Zarażający algi wirus był uważany za nieszkodliwy dla ludzi. A to oznacza, że może istnieć cała klasa wirusów, które nie są uważane za groźne dla Homo sapiens, a które mogą jednak nam szkodzić bez wywoływania objawów chorobowych. To zaskakujący przykład pokazujący, że 'nieszkodliwe' organizmy, których nosicielami jesteśmy, mogą wpływać na nasze zachowanie i poznanie - mówi wirusolog, specjalista od dziecięcych chorób zakaźnych Robert Yolken, główny autor badań. Wiele fizjologicznych różnic pomiędzy osobami A i B jest zakodowanych w genach, które odziedziczyli po rodzicach. Jednak niektóe z tych różnic są potęgowane przez żyjące w nas mikroorganizmy oraz sposób, w jaki wchodzą one w interakcje z naszym genomem - dodaje. Yolken i jego zespół dokonali zdumiewającego odkrycia, gdy analizowali mikroorganizmy zamieszkujące gardła badanych. Z pobranego materiału izolowano i analizowano DNA, co pozwala na odkrycie genetycznych śladów bakterii czy wirusów. Ku swojemu zdumieniu uczeni zauważyli w próbkach DNA organizmu znanego jako Acanthocystis turfacea Chlorella virus 1 (ATCV-1), który infekuje zielone algi. Okazało się, że ATCV-1 występuje u 40 z 92 uczestników badania, a testy wykazały, że grupa ta gorzej radzi sobie z zadaniami mierzącymi szybkość i dokładność przetwarzania wzrokowego. Różnica pomiędzy tą grupą, a grupą bez ATCV-1 nie była znacząca, jednak mierzalna. Podczas testu mierzącego prędkość, z jaką badani rysowali linię pomiędzy kolejno ponumerowanymi okręgami, nosiciele ATCV-1 wypadli średnio o 9% gorzej. W teście pomiaru koncentracji uwagi ich wyniki były o 7% niższe. Naukowcy postanowili zatem przeprowadzić badania na myszach. W grupie zainfekowanej ATCV-1 zaobserwowano podobne zjawiska, co u ludzi. W porównaniu z grupą kontrolną grupa zainfekowana uzyskiwała podobnie gorsze wyniki co ludzie w podobnych testach. Gorzej radziły sobie w labiryncie, miały większe problemy z rozpoznaniem nowego wyjścia, które wcześniej było dla nich niedostępne. Zainfekowane zwierzęta przywiązywały też mniej uwagi do nowych obiektów i spędzały około 30% mniej czasu na badaniu otoczenia, a to sugeruje mniejsze zdolności do skoncentrowania uwagi i zwiększoną podatność na czynniki rozpraszające. Naukowcy ostrzegają przed bezpośrednim porównywaniem wyników uzyskanych na ludziach i myszach, ale podkreślają, że podobieństwa są tutaj uderzające. Podobieństwa te mogą wskazywać, że u ludzi i zwierząt występuje podobny mechanizm, za pomocą którego mikroorganizmy mogą upośledzać nasze funkcje poznawcze. To już kolejne badania pokazujące, że mikroorganizmy mogą odgrywać ważną rolę w rozwoju chorób umysłowych, poznawczych czy nerologicznych. Yolken i jego zespół już wcześniej wykazali, że roznoszony przez koty Toxoplasma gondii może zmieniać zachowanie osób genetycznie podatnych na jego działanie. « powrót do artykułu
  5. Warunkowanie w czasie snu wywołuje zmiany zachowania na jawie. Naukowcy z Instytutu Nauki Weizmanna wystawiali śpiących ochotników na działanie par zapachów: papierosów i zbuków lub ryb. Później prosili, by badani odnotowali liczbę papierosów wypalonych w następnym tygodniu. Okazało się, że doszło do znaczących spadków. W eksperymencie wzięło udział 66 palaczy, którzy chcieli zerwać z nałogiem. Po wypełnieniu kwestionariusza dotyczącego palenia grupa eksperymentalna spędziła noc w laboratorium snu. Na określonych etapach snu ochotników wystawiano na oddziaływanie zapachu papierosów i smrodu (bodźce aplikowano tuż po sobie). Choć rankiem nie przypominali sobie wąchania czegokolwiek, w tygodniu palili o wiele mniej niż osoby, które przechodziły ekspozycję na jawie lub ci, którzy śpiąc, stykali się z podawanymi w losowych momentach niepowiązanymi woniami. Izraelczycy ustalili, że grupa z najlepszymi wynikami (30% spadkiem liczby wypalanych papierosów) składała się z ludzi, u których ekspozycję zastosowano na etapie 2. snu NREM. Dr Anat Arzi i prof. Noam Sobel uważają, że wykorzystanie warunkowania węchowego w terapii uzależnień ma przyszłość ze względu na powiązania odpowiedniego ośrodka nagrody z rejonami przetwarzającymi bodźce zapachowe. Część z nich pozostaje aktywna w czasie snu. « powrót do artykułu
  6. Mucyny śliny aktywnie chronią zęby przed powodującymi próchnicę Streptococcus mutans. Zespół z Uniwersytetu Harvarda uważa, że lepiej wzmacniać naturalne mechanizmy obronne niż polegać na materiałach egzogennych, np. preparatach z fluorem. S. mutans przyczepia się do zębów za pomocą polimerów. Rosnąc w biofilmie, tworzy jako produkt uboczny rozkładające szkliwo kwasy organiczne. Skupiliśmy się na wpływie mucyny MUC5B na przywieranie S. mutans i tworzenie biofilmu, bo to dwa kroki konieczne do powstawania ubytków podkreśla Erica Shapiro Frenkel. Stwierdziliśmy, że w ciągu doby mucyny ze śliny nie zmieniają wzrostu S. mutans ani nie prowadzą do wyginięcia bakterii. Zamiast tego ograniczają tworzenie się biofilmu, utrzymując bakterie zawieszone w ciekłym ośrodku. To bardzo istotne, bo S. mutans wywołuje próchnicę tylko w stanie przyczepionym albo [inaczej rzecz ujmując] za pośrednictwem biofilmu z powierzchni zębów. Shapiro Frenkel dodaje, że mikrobiom lepiej się podtrzymuje, gdy nie uśmierca się naturalnie występujących gatunków. Idealną sytuacją jest po prostu zmniejszanie wirulencji bakterii. Najnowsze studium stanowi pokłosie badań naukowców z tego samego laboratorium, które wykazały, że inne rodzaje mucyn, np. ze świńskiego przewodu pokarmowego, chronią przed powszechnymi patogenami płucnymi. Zaburzenia wytwarzania mucyny powiązano z częstymi chorobami, takimi jak astma, mukowiscydoza czy wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Coraz więcej dowodów wskazuje, że mucyny nie tyle odpowiadają za strukturę czy fizyczną ochronę błony śluzowej, co biorą czynny udział w zabezpieczaniu gospodarza przed patogenami i podtrzymywaniu zdrowego środowiska bakteryjnego. Chcieliśmy odnieść tę koncepcję do modelu choroby będącej globalnym problemem - próchnicy. Zdecydowaliśmy się na badanie interakcji MUC5B z S. mutans, bo to główny czynnik etiologiczny próchnicy. « powrót do artykułu
  7. Microsoft apeluje do użytkowników Windows, by zastosowali najnowsze poprawki. Znajduje się wśród nich łata na potencjalnie niezwykle niebezpieczną dziurę występującą we wszystkich wersjach systemu operacyjnego z Redmond. Dziura występuje w schannel. To komponent odpowiedzialny za bezpieczeństwo protokołu TLS. Błąd powoduje, że odpowiednio spreparowane pakiety nie są prawidłowo filtrowane, a to z kolei pozwala napastnikowi na zaatakowanie serwerów z systemem Windows. Co prawda w biuletynie Microsoft pisze o serwerach, jednak dziura zagraża wszystkim maszynom z Windows, na których działa oprogramowanie monitorujące porty i akceptujące szyfrowane połączenia. Zatem na atak narażone są np. domowe komputery działające jako serwery FTP czy WWW. Warto tutaj zauważyć, że w bieżącym roku znaleziono dziury we wszystkich najważniejszych narzędziach TLS – Apple Secure Transport, GNUTLS, OpenSSL, NSS a teraz w Microsoft Schannel. Dziura w systemie Microsoftu należy do najpoważniejszej kategorii. Jeśli niezałatana maszyna zostanie zaatakowana, napastnik może ukraść dane i wykonać dowolny szkodliwy kod. Sytuacja jest niemal równie poważna, jak w przypadku dziury Heartbleed w OpenSSL. Niemal, gdyż na razie nie doszło do zmasowanych ataków. Microsoft ostrzega jednak, że prawdopodobieństwo takich ataków jest spore, gdyż teraz po opublikowaniu łaty przestępcy wiedzą o istnieniu luki i przystąpią do jej analizowania. Koncern z Redmond informuje, że jedynym sposobem na poprawienie błędu jest zainstalowanie poprawki MS14-066. Nie istnieją żadne inne metody. Przypomnijmy, że od momentu poinformowania o luce Heartbleed do czasu wykorzystania jej podczas zmasowanych ataków minęło zaledwie 12 godzin. « powrót do artykułu
  8. Na University of Utah powstało pierwsze ogniwo paliwowe pracujące w temperaturze pokojowej, które wykorzystuje enzymy do produkcji energii z paliwa lotniczego. Energia jest uzyskiwana bez zapłonu paliwa, zatem takie ogniwo może być używane w przenośnej elektronice czy samochodach elektrycznych. Głównym osiągnięciem naszych badań jest możliwość bezpośredniego wykorzystania paliwa Jet Propellant-8 bez potrzeby jego oczyszczania z siarki czy konieczności pracy przy wysokich temperaturach. To pokazuje, że JP-8 i prawdopodobnie inne tego typu związki mogą być używane w niskotemperaturowych ogniwach paliwowych - mówi profesor Shelley Minteer. JP-8 to bazujące na kerozynie paliwo lotnicze, które jest wykorzystywane przez U.S. Air Force w ekstremalnych warunkach – na pustyniach czy tam, gdzie panują bardzo niskie temperatury. Wykorzystanie JP-8 w ogniwach paliwowych jest trudne, gdyż zawiera ono siarkę, a ta może upośledzać zdolność katalizatora do utleniania paliwa. Ponadto cały proces prowadzony w tradycyjnych ogniwach paliwowych jest bardzo nieefektywny. Jedynie 30% paliwa jest zamieniane na energię elektyczną. Uczni z Utah postanowili wypróbować nowego podejścia. Użyli JP-8 w enzymatycznym ogniwie paliwowym. Wykorzystano przy tym dwa enzymy – monooksygenazę alkanową i oksydazę alkoholową. Działanie ogniwa z JP-8 porównano z ogniwami, w których paliwami były podobne do JP-8 heksan i oktan. Uczeni szybko zauważyli, że dodatek siarki nie wpływa negatywnie na produkcję energii. Enzymatyczne ogniwa paliwowe to nowy typ ogniw, nie ma ich jeszcze w sprzedaży. Dotychczas nie używano w nich JP-8, gdyż nie znaleziono enzymów zdolnych do utleniania tego paliwa - mówi profesor Minteer. Już wcześniej demonstrowano ogniwa z tlenkiem stałym, w których korzystano z JP-8. Ogniwa takie pracowały jednak w temperaturze powyżej 510 stopni Celsjusza, zatem nie nadawały się do wielu zastosowań. « powrót do artykułu
  9. Centrum kierowania misją Rosetta otrzymało potwierdzenie, że doszło do udanego oddzielania lądownika Philae od pojazdu Rosetta. Lądownik jest w drodze ku jądru komety, gdzie ma wylądować. Sygnał o udanym oddzieleniu dotarł do ESA Space Operation Centre (ESOC) w Darmstadt w Niemczech o godzinie 10:03 czasu polskiego. Jako, że sygnał z Rosetty na Ziemię biegnie 28 minut i 20 sekund, do oddzielenia się pojazdów doszło o 9:35 czasu polskiego. Około godziny 12 czasu polskiego ESOC powinno odebrać pierwszy sygnał z Philae. Lądownik komunikuje się z Ziemią za pośrednictwem Rosetty. Wraz z pierwszymi danymi do Niemiec trafią też zdjęcia lądownika po oddzieleniu się. Philae powinien wylądować na jądrze komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko około godziny 17 czasu polskiego. W drodze do miejsca lądowania będzie badał otoczenie komety i wykonywał zdjęcia. W momencie uwolnienia lądownika Rosetta znajdowała się w odległości około 23 kilometrów od centrum jądra komety. Philae opada swobodnie, bez napędu i bez jakiegokolwiek sterowania. W miarę zbliżania się do jądra komety jego słabe pole grawitacyjne będzie rozpędzało lądownik. « powrót do artykułu
  10. Owady wyewoluowały skrzydła, by radzić sobie ze wzrastającą wysokością roślin lądowych. Międzynarodowy zespół naukowców z projektu 1K Insect Transcriptome Evolution przeanalizował geny owadów i stworzył najbardziej jak dotąd szczegółowe drzewo ewolucyjne tej gromady stawonogów. Autorzy raportu z pisma Science stwierdzili, że owady wyewoluowały od morskich skorupiaków wcześniej, niż to wynikało z poprzednich studiów. Owady pojawiły się ok. 500 mln lat temu [~479 mln lat temu we wczesnym ordowiku], niedługo po tym, jak wyewoluowały pierwsze stabilne środowiska i rośliny lądowe. Jak tylko wysokość pierwszych roślin zaczęła się zwiększać, co nastąpiło ok. 400 mln lat temu [we wczesnym dewonie, ~406 mln lat temu], u owadów rozwinęły się skrzydła - wyjaśnia dr David Yeates, entomolog z CSIRO (Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation). W miarę jak rośliny stawały się coraz wyższe, owady mogły wspinać się na ich szczyt i zeskakiwać, najpierw szybując, a później machając skrzydłami. Yeates sądzi, że przez niewielkie rozmiary i szybkie namnażanie owady świetnie wykorzystują nowe środowiska, nawet te tworzone przez masowe wymieranie. Pod koniec kredy wyginęły dinozaury, jednak czas ten wydaje się świetną szansą dla owadów, które nadal różnicowały się razem z roślinami okrytonasiennymi. Naukowcy wyciągali wnioski odnośnie do drzewa filogenetycznego, bazując na 1478 kodujących białka genach. Przeprowadzili analizy filogenomiczne sekwencji nukleotydowych i aminokwasowych, a następnie sporządzili modele substytucji nukleotydów i aminokwasów. Kiedy mieliśmy już podstawowe drzewo ewolucyjne, by dokładnie wyliczyć, kiedy pojawiły się różne grupy, zintegrowaliśmy z nim dowody w postaci skamieniałości. Co ciekawe, akademicy stwierdzili, że karaczany są blisko spokrewnione z termitami. Uzyskane dane pozwalają lepiej zarządzać populacjami owadów, dlatego naukowcy widzą dla nich sporo zastosowań. Jak wyjaśnia Yeates, dają one np. wgląd w ewolucję mechanizmów oporności na pestycydy. « powrót do artykułu
  11. Wystrzelony w grudniu 2013 roku europejski satelita może w ciągu najbliższych lat odkryć dziesiątki tysięcy nowych planet pozasłonecznych. Dzięki temu naukowcy lepiej zrozumieją rozkład i róznorodność planet w Drodze Mlecznej. Eksperci z Princeton University i szwedzkiego Uniwersytetu w Lund obliczyli, że w ciągu pięcioletniej misji Gaia może odkryć 21 000 planet. Jeśli zaś misja satelity potrwa 10 lat to odkryje on nawet 70 000 egzoplanet. Wyliczenia naukowców ukażą się w piśmie Astrophysical Journal. Co ciekawe, odkrywanie egzoplanet nie jest celem satelity. Głównym zadaniem Gai jest mierzenie ruchu, odległości od Ziemi i badanie cech fizycznych około 1 miliarda obiektów. Głównie ma zajmować się obserwacją gwiazd. I to właśnie ich badanie może przynieść - jako produkt uboczny – odkrycia tysięcy planet. Gaia powinna zauważyć zaburzenia ruchu gwiazd powodowane obecnością planet. Jak podkreśla amerykańsko-szwedzki zespół, znacznie ważniejsze od imponującej liczby nowych planet będzie jednak odkrycie konkretnych rodzajów planet. Satelita jest wyposażony w instrumenty pozwalające na obserwowanie rzadko występujących w Drodze Mlecznej obiektów, takich jak planety o masie 25-50 mas Jowisza krążące wokół słabo świecących czerwonych karłów. Może zauważyć systemy planetarne, w których jedne planety krążą w odwrotnym kierunku do innych. Tu nie chodzi o liczby. Każda z nowo odkrytych planet zdradzi nam szczegóły na swój temat, a wiele z nich może być niezwykle interesujących. Jeśli przyjrzymy się planetom, które odkryto do tej pory, to zauważymy, że jest to pewna bardzo specyficzna klasa planet. Gaia nie tylko ma możliwość zauważenia pełnego spektrum planet, ale również odkrywania ich w miejscach, które nie zostały dotychczas dokładnie przeszukane - ekscytuje się profesor Michael Perryman, główy autor badań. Misja Gai to realizacja pomysłu, który Perryman i profesor Lennart Lindegren z Uniwersytetu w Lund przedstawili Europejskiej Agencji Kosmicznej w 1993 roku. Pierwszą planetę pozasłoneczną odkryto w 1995 roku. Od tamtej pory potwierdzono odkrycie około 1900 innych planet oraz ponad 3000 kandydatów na planety. Misja Gai może znakomicie poszerzyć naszą wiedzę o wszechświecie. « powrót do artykułu
  12. Ból związany z zapaleniem stawów można u psów usunąć za pomocą naturalnych składników i suplementów diety. Dodatkowym plusem jest brak skutków ubocznych. O ile zademonstrowano korzystny wpływ akupunktury i stymulacji elektrycznej, o tyle niewiele badań dotyczyło wpływu fitoterapii - podkreśla prof. Éric Troncy z Uniwersytetu w Montrealu. Kanadyjczycy dotarli do 32 psów z zapaleniem stawów zdiagnozowanym za pomocą rtg. i badania ortopedycznego. Wszystkie psy ważyły ponad 20 kg. Opierając się na badaniach na gryzoniach, we współpracy z Pierre'em Haddadem w Wydziału Farmakologii Troncy opracował dwie testowe receptury. Pierwsza składała się z kurkuminy, czarciego pazura (hakorośli), czarnej porzeczki, Boswellia serrata, kory wierzby, rumianku oraz bromeliny z ananasa i miała leczyć stan zapalny. W skład drugiej wchodziły te same składniki oraz suplementy diety: kwasy omega-3, siarczan chondroityny i glutamina (preparat miał sprzyjać regeneracji stawów). Połowa psów przez miesiąc dostawała pierwszy preparat, a przez kolejne 4 tygodnie drugi. Druga połowa - grupa kontrolna - dostawała placebo. Wyniki oceniano za pomocą trzech metod. Po pierwsze, psy filmowano w czasie chodzenia ze stałą prędkością na specjalnej platformie (rejestruje ona siłę łap). Po drugie, wykorzystywano monitorującą aktywność czworonogów obrożę. Po trzecie, o ocenę zachowania psów proszono właścicieli. Po 8-tygodniowym leczeniu średnio siła psów poprawiła się o odpowiednik dodatkowego kilograma na łapę. Co więcej, u żadnego z tych psów nie odnotowano pogorszenia stanu zdrowia, w odróżnieniu od 35,8% psów z grupy placebo - opowiada Maxim Moreau. Dzięki obrożom stwierdzono, że aktywność zwierząt z grupy eksperymentalnej utrzymała się na co najmniej tym samym poziomie, a średnia dla grupy wzrosła z 6 do 8 godzin dziennie. U psów z grupy kontrolnej aktywność stopniowo spadała. W niektórych przypadkach nagrywaliśmy czworonogi, by upewnić się, że obroża nagrywa ich rzeczywistą aktywność, a nie takie ruchy jak drapanie - dodaje Troncy. Trzecia z zastosowanych miar [ocena właścicieli] była bardziej subiektywna; kontrast między grupami testową i kontrolną okazał się mniej wyraźny. Podejrzewamy, że ludzie mogli zapomnieć, jak pies zachowywał się, nim rozwinęło się u niego zapalenie stawów. Kanadyjczycy sądzą, że ich wyniki będzie można wykorzystać do opracowania nowych terapii dla ludzi. « powrót do artykułu
  13. Z badań przeprowadzonych na University of Buffalo wynika, że dzieci w wieku przedszkolnym, których rodzice wprowadzają zasady dotyczące tego, co wolno jeść, odżywają się lepiej niż ich rówieśnicy wychowywani bez takich zasad. Naukowcy postanowili zbadać, czy bardzo małe dzieci posiadają mechanizmy pozwalające im na kontrolowanie impulsów dotyczących jedzenia i jaki wpływ na wykształcenie takich mechanizmów mogą mieć rodzice. Uczeni wysunęli hipotezę, że wprowadzenie 2-latkom zasad dotyczących samokontroli przełoży się na to, w jaki sposób będą odżywiały się w wieku 4 lat. Przyjęli przy tym powszechnie akceptowaną definicję samokontroli. Zgodnie z nią jest to sytuacja, w której dziecko jest w stanie kontrolować swoje naturalne impulsy po to, by osiągnąć długoterminowy cel. Aby określić poziom zdolności do samokontroli poproszono rodziców dzieci, by ocenili, jak często ich dziecko reaguje emocjonalnie – włączając w to takie reakcje jak zirytowanie, płacz czy wywoływanie awantury – i na ile jest w stanie poczekać na otrzymanie tego, co pragnie. Dzięki tak zdobytym danym naukowcy mogli zbadać związek pomiędzy zdolnością do samokontroli w wieku 2 lat a konsumpcją soków, napojów gazowanych, owoców, warzyw, fast-foodów, przekąsek i słodyczy w wieku 4 lat. Kwestie związane z samokontrolą, kompulsywnym jedzeniem a otyłością zostały dobrze zbadane w przypadku nastolatków i dorosłych, jednak bardzo mało wiemy o tym, jaką rolę czynniki te odgrywają w przypadku dzieci - mówi profesor Xiaozhong Wen, główny autor badań. Odkryliśmy, że dzieci, które w wieku 2 lat były w stanie samodzielnie kontrolować się, odżywiały się zdrowiej w wieku 4 lat o ile ich rodzice przekazali im informacje dotyczące prawidłowego odżywiania się. Tam, gdzie dzieci kontrolowały się samodzielnie, wprowadzonych przez rodziców zasad dotyczących odżywiania się, kontrola taka nie prowadziła do zdrowszego odżywiania się - dodaje uczony. To niesamowite, w jak dużym stopniu wprowadzone przez rodziców zasady dotyczące tego, co dziecko może jeść, a czego jeść nie może, wpływają na zwyczaje żywieniowe dzieci. Bez zasad wprowadzonych przez rodziców wysoki stopień samodyscypliny u dzieci nie prowadzi do zdrowszego odżywiania się. A to pokazuje, jak ważny jest wpływ rodziców na odżywianie się dziecka - mówi współatorka badań, Neha Sharma. Uczeni zauważyli też, że tam, gdzie rodzice nie wprowadzili zasad dotyczących odżywiania się, najczęściej konsumowanym rodzajem niezdrowego pożywienia były napoje gazowane. Napoje takie okazały się niezwykle atrakcyjne dla przedszkolaków. Dzieci bez wprowadzonych przez rodziców zasad piły ich od 25% więcej niż dzieci znające zasady zdrowego odżywiania się. Badania przeprowadzono na próbce 8500 dzieci z USA. « powrót do artykułu
  14. Z magazynu Oncogene dowiadujemy się o obiecującej terapii, która może powstrzymać rozwój guzów nowotworowych u cierpiących na raka prostaty. Eksperymenty na myszach dały bardzo dobre wyniki. Naukowcy z University of Bristol oraz University of the West England wykazali, że pewien związek chemiczny blokuje aktywność molekuły kluczowej do tworzenia naczyń krwionośnych – angiogenezy - dla guza. Bez naczyń guz nie może przetrwać. Angiogeneza jest regulowania głównie przez VEGF – czynnik wzrostu śródbłonka naczyniowego – który może pobudzać lub blokować wzrost naczyń. Molekułą, którą wzięto na celownik jest SRPK1. Uczeni, po przeanalizowali próbek ludzkiego nowotworu prostaty zauważyli, że im bardziej agresywny się on staje, tym bardziej aktywna jest SRPK1. Doktor Sebastian Oltean, współautor badań, mówi: pomyśleliśmy, że zablokowanie SRPK1 może zablokować rozwój guza. I rzeczywiście, jak wykazujemy w naszym artykule, gdy zmniejszyliśmy w komórkach guza poziom SRPK1 mogliśmy przełączyć działanie VEGF tak, że doszło do zablokowania tworzenia i wzrostu naczyń krwionośnych. Na mysim modelu udało się zablokować wzrost guza raka prostaty za pomocą środka SPHINX podawanego w zastrzykach trzy razy w ciągu tygodnia. Naukowcy mają nadzieję, że SPHINX będzie przydatny również w walce z innymi nowotworami. Na University of Nottngham powstała już firma Exonate, która chce opracowywać inhibitory SRPK1 do leczenia chorób związanych z nieprawidłowym rozwojem naczyń krwionośnych. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy z Mayo Clinic w Jacksonville opisali etapy molekularne konieczne do tego, by produkujące enzymy trawienne komórki pęcherzykowe trzustki stały się zmianami przednowotworowymi. Zespół doktora Petera Storza badał komórki trzustki z mutacją genu KRAS. Koduje on białko regulujące podział komórek, a jego mutacje są charakterystyczne dla wielu nowotworów (występują w ponad 95% raków trzustki). Amerykanie zidentyfikowali kroki, które prowadziły do przekształcenia komórek pęcherzykowych z mutacjami KRAS w komórki przewodowe o właściwościach komórek macierzystych. Autorzy raportu z pisma Cancer Discovery zauważyli, że białka Kras z komórek pęcherzykowych wyzwalają ekspresję cząstki ICAM-1, która przyciąga makrofagi (ICAM-1 to cząstka adhezywna należąca do nadrodziny immunoglobulin). Makrofagi uwalniają różne białka, w tym rozluźniające strukturę komórek. Umożliwia to komórkom pęcherzykowym przekształcenie w inne typy komórek. Zademonstrowaliśmy istnienie bezpośredniego związku między mutacjami Kras, środowiskiem zapalnym i napędzaniem początku raka trzustki - twierdzi dr Storz, dodając, że u myszy laboratoryjnych proces ten można zatrzymać. Można to zrobić na dwa sposoby - zmniejszając liczebność makrofagów lub oddziałując na przekształcone komórki przeciwciałem wyłączającym ICAM-1. Każde z tych posunięć zmniejsza liczbę zmian przednowotworowych. Storz zaznacza, że opracowano już przeciwciało neutralizujące ICAM-1. Testowano je w odniesieniu do wielu chorób, w tym udaru czy reumatoidalnego zapalenia stawów. « powrót do artykułu
  16. W ubiegłym roku w Wielkim Zderzaczu Hadronów odkryto cząstkę, która ma być bozonem Higgsa. Jednak grupa naukowców twierdzi, że to wcale nie musi być poszukiwana Boska Cząstka. Uczeni na całym świecie zgadzają się, że w CERN-ie znaleziono nową cząstkę. Wiele obliczeń wskazuje, że to bozon Higgsa. Teraz jednak w Physical Review D możemy przeczytać, że nie mamy ostatecznych dowodów potwierdzających, że to właśnie ta cząstka. Autorami analizy i artykułu są naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Madsa Toudala Frandsena z Centrum Kosmologii i Fenomenologii Fizyki Cząstek Wydziału Fizyki, Chemii i Framacji Uniwersytetu Południowej Danii. Dostarczone przez CERN dane są postrzegane jako dowód, że znaleziono cząstkę Higgsa. To prawda, że cząstka Higgsa wyjaśnia te dane, ale prawdą również jest, że mogą istnieć inne wyjaśnienia, że takie dane można uzyskać także z innych cząstek - mówi profesor Frandsen. Analiza przeprowadzona przez jego zespół nie obala twierdzenia, że znaleziono bozon Higgsa, ale dowodzi, że możemy mieć do czynienia z inną cząstką. Sądzimy, że to może być tak zwana cząstka techni-higgs. Jest ona podobna do cząstki Higgsa, stąd jej nazwa - stwierdza uczony. Obie cząstki są na tyle do siebie podobne, że łatwo je pomylić, jednak są dwiema cząstkami właściwymi dla dwóch różnych teorii opisujących powstanie wszechświata. Cząstka Higgsa to część Modelu Standardowego. Opisuje on cztery siły natury, jednak nie wyjaśnia czym jest ciemna materia, z której zbudowana jest większość wszechświata. Tymczasem techni-higgs to zupełnie inna cząstka. Techni-higgs nie jest cząstką elementarną. Składa się z tak zwanych techni-kwarków, które są elementarne. Techni-kwarki mogą łączyć się w różny sposób tworząc m.in. techni-higgsa, gdy inne ich połączenia mogą tworzyć ciemną materię. Spodziewamy się, że w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) zostanie odnalezionych wiele różnych cząstek zbudowanych z techni-kwarków - mówi Frandsen. Jeśli techni-kwarki istnieją, to musi istnieć też siła, która je łączy. Żadna ze znanych sił natury – grawitacja, siła elektromagnetyczna, oddziaływanie słabe i oddziaływanie silne – nie może być tym, co łączy techni-kwarki. Dlatego też zwolennicy hipotezy o ich istnieniu postulują istnienie nieznanej jeszcze siły zwanej technocolorem. Profesor Frandsen wierzy, że kolejne dane z LHC pozwolą ostatecznie rozstrzygnąć, czy mamy do czynienia z bozonem Higgsa czy z cząstką techni-higgs. « powrót do artykułu
  17. Electronic Frontier Foundation (EFF) wystąpiła w imieniu 77 wybitnych naukowców do Sądu Najwyższego USA z wnioskiem o przyjrzenie się decyzji sądu apelacyjnego, który uznał, że API podlegają prawom autorskim. API to zestaw reguł, dzięki którym programy mogą się między sobą komunikować. Gdy na przykład napiszemy tekst w edytorze i wydamy polecenie, by został wydrukowany, komunikacja pomiędzy edytorem tekstu a sterownikiem drukarki odbywa się właśnie za pośrednictwem API. W maju bieżącego roku Sąd Apelacyjny dla Okręgu Federalnego uznał, że API podlegają ochronie na podstawie przepisów o prawach autorskich. Decyzja sądu jest niezgodna zarówno z wcześniejszymi wyrokami jak i z ustanowioną od dziesięcioleci praktyką. Jest ona niezwykle niebezpieczna. Jak zauważyła dyrektor EFF ds. własności intelektualnej, Corynne McSherry, decyzja Sądu Apelacyjnego jest błędna i niebezpieczna dla dalszego postępu technologicznego. Wyłączenie API spod ochrony prawnej pozwoliło na rozwój nowoczesnych komputerów oraz internetu. Nic zatem dziwnego, że decyzja sądu zaniepokoiła ludzi, którzy od lat decydują o tym, jak wygląda współczesna informatyka. Wśród 77 naukowców, w imieniu których występuje EFF znajdziemy pięciu laureatów Nagrody Turinga, czterech Narodowego Medalu Technologii, członków Association for Computing Machinery, IEEE, American Academy of Arts and Sciences. Są wśród nich ludzie, którzy stworzyli takie języki programowania i systemy jak Wiki, Unix, AppleScript, Java, IBM S/360, JavaScript, Python, TCP/IP, C++, MS-DOS, AWK, Scala, Haskell czy SmallTalk. Sprawa, w której Sąd Federalny wydał kontrowersyjny wyrok, rozpoczęła się przed laty, gdy Oracle pozwał Google'a za wykorzystanie API Javy w systemie Android. Co prawda Google napisał własną implementację Java API, jednak – aby inni developerzy mogli jej używać – wykorzystał te same nazwy, sposób organizacji i funkcje co w oryginalnym Java API. W maju 2012 roku sędzia William Alsup z Północnego Dysktryktu Kalifornii stwierdził, że API nie podlegał ochronie intelektualnej. Sąd uznał, że uznanie, iż taka ochrona istnieje dawałoby Oraclowi prawo do posiadania użytkowego i funkcjonalnego zestawu symboli, który stanowi bazę postępu technologicznego. Sąd Federalny nie zgodził się z takim stanowiskiem uznając, że Java API podlega prawom autorskim. Odesłał jednak do ponownego rozpoznania kwestię, czy użycie tych funkcji przez Google'a nie było przypadkiem fair use. « powrót do artykułu
  18. Media donoszą, że pierwszy smartfon spod znaku Microsoftu – Microsoft Lumia – zadebiutuje na rynku już jutro, 11 listopada. Z pewnością nie będzie to jednak okręt flagowy Microsoftu. Koncern zdecydował się na premierę taniego urządzenia o przeciętnych parametrach technicznych. Wiadomo, że pierwszy Microsoft Lumia będzie korzystał z 1,2-gigahercowego procesora Snapdragon 200, 1 gigabajta RAM-u oraz 8 gigabajtów pamięci masowej. Smartfon został wyposażony w wyświetlacz o przekątnej 5 cali (o rozdzielczości, prawdopodobnie, 960x540). Jego użytkownik skorzysta też z 5-megapikselowego aparatu z tyłu oraz z kamery o rozdzielczości VGA z przodu. Całość będzie zasilana baterią o pojemności 1900 mAh. Powyższa specyfikacja techniczna jest dość typowa dla tanich urządzeń. I taki ma być właśnie pierwszy telefon z linii Microsoft Lumia. Podobno będzie sprzedawany w cenie 100-150 dolarów. « powrót do artykułu
  19. Niemal co 6 Amerykanin otrzymał w ubiegłym tygodniu informację, że cyberprzestępcy zdobyli jego e-mail i numer karty kredytowej. Informacje wysyłała firma Home Depot na którą dokonano ataku. W jego wyniku przestępcy – Rosjanie lub Ukraińcy – ukradli 53 miliony adresów e-mail oraz numery 56 milionów kart płatniczych. Wiadomo, że dane te są sprzedawane na lokalnym rynku amerykańskim grupom przestępczym. Home Depot poskarżył się, że winnym włamania jest Microsoft i wyposażył swoich menedżerów w iPhone'y. Wszystko jednak wskazuje na to, że to tylko szukanie winnych na siłę. Wiadomo, że do ataku doszło w kwietniu, a przestępcy dostali się do sieci Home Depot poprzez sieć jednego z poddostawców. Poddostawca ten miał swobodny dostęp do sieci Home Depot, a sami przedstawiciele Home Depot przyznają, że komputery zawierające istotne dane, takie jak np. dane finansowe czy dane klientów, nie były niemal w żaden sposób oddzielone od tych sieci, za pomocą których partnerzy Home Depot mogli kontrolować pracę urządzeń klimatyzacyjnych czy grzewczych w budynkach firmy. Po przedostaniu się do sieci Home Depot przestępcy zainfekowali końcówki terminali sprzedażowych na których używany jest Windows XP Embedded. Wykorzystali przy tym znaną dziurę, do której Microsoft udostępnił łatę. Poprawka została z czasem zainstalowana, jednak wówczas komputery były już zainfekowane. Dane na zaatakowanych maszynach nie były zaszyfrowane. Home Depot dopiero wdrażał system kryptograficzny, który został uruchomiony we wrześniu, kilka miesięcy po ataku. Wiadomo, że przestępcy zainfekowali 7500 komputerów. Z łatwością zidentyfikowali te, które ich interesowały, gdyż były one w sieci jasno opisane jako terminale płatnicze. Administratorzy Home Depot w ogóle nie zauważyli włamania. Przestępcy działali tylko w dzień, w godzinach pracy terminali, regularnie aktualizowali swoje oprogramowanie. O włamaniu firma dowiedziała się 2 września od agentów Secret Service, gdy przestępcy zaoferowali w internecie sprzedaż kradzionych danych. Home Depot współpracuje obecnie z różnymi instytucjami w celu zablokowania sprzedaży ukradzionych danych. « powrót do artykułu
  20. Astronomowie z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech) odkryli tajemnicze światło w przestrzeni kosmicznej. Instrumenty Caltechu wyniesione przez suborbitalne rakiety NASA zarejestrowały więcej światła, niż wydostaje się ze wszystkich znanych galaktyk. Uzyskane wyniki badań bardzo nas zdziwiły, jednak przeprowadziliśmy wiele testów i wiemy, że są one prawdziwe - mówi jeden z naukowców, Michael Zemcov. Naukowcy przypuszczają, że nadmiarowe światło pochodzi z gwiazd, które zostały wyrzucone z galaktyk wówczas, gdy dochodzi do zderzeń pomiędzy galaktykami. Jeśli taka interpretacja jest prawdziwa, oznacza to, że w przestrzeni kosmicznej podróżuje olbrzymia, znacznie większa niż zakładano, liczba samotnych gwiazd. Nie jesteśmy obecnie w stanie obserwować takich pojedynczych samotnych gwiazd. Jednak ich liczba musi być olbrzymia, gdyż, jak informuje profesor Jamie Bock, który odpowiada za cały projekt badawczy, ilość zarejestrowanego nadmiarowego światła jest niemal równa ilości światła z galaktyk. Już podczas wcześniejszych badań przeprowadzonych za pomocą Teleskopu Kosmicznego Spitzera zauważono nierównomierne rozłożenie podczerwonego promieniowania tła (CIB). Nierównomierności tych nie można było wyjaśnić rozłożeniem galaktyk. Część naukowców uważała, że światło to pochodzi od pierwszych galaktyk, które uformowały się po Wielkim Wybuchu. Inni uważali, że jego źródłem są gwiazdy wyrzucone z galaktyk. Misja CIBEr (Cosmic Infrared Backgroud Expriment), w ramach której w latach 2009-2013 przeprowadzono 4 starty rakiet suborbitalnych miała właśnie na celu wyjaśnienie zaobserwowanego zjawiska. Uczeni mówią, że przyszłe eksperymenty mogą potwierdzić, czy rzeczywiście nadmiarowe światło pochodzi z samotnych gwiazd. Jeśli rzeczywiście gwiazdy są tak masowo wyrzucane z galaktyk, powinniśmy odnaleźć je w ich pobliżu. « powrót do artykułu
  21. Wrażenie czyjejś obecności pojawiało się w relacjach niezliczonych podróżników, osób owdowiałych oraz pacjentów z chorobami neurologicznymi i psychicznymi. Zespół Olafa Blanke'a z Ecole Polytechnique Fédérale de Lausanne (EPFL) odnalazł ostatnio ducha w korze mózgowej i odtworzył złudzenie w laboratorium. Wrażenie obecności stanowi, wg Szwajcarów, skutek zmiany sygnałów czuciowo-ruchowych, zaangażowanych w tworzenie samoświadomości na drodze integracji informacji dotyczących naszych ruchów i położenia ciała w przestrzeni (propriocepcji). Podczas eksperymentów ekipa Blanke'a ingerowała w czuciowo-ruchowe dane wejściowe ochotników, przez co mózgi nie traktowały ich jak sygnałów z własnego ciała. Na początku naukowcy badali mózgi 12 ludzi z zaburzeniami neurologicznymi, głównie padaczką, którzy doświadczyli takich pojawień. Podczas rezonansu magnetycznego odnotowano zaburzenia z 3 rejonów: wyspy, kory ciemieniowo-czołowej i kory skroniowo-ciemieniowej. Odpowiadają one za samoświadomość, ruch oraz propriocepcję. Na dalszym etapie badania ochotnicy mieli z zawiązanymi oczami wykonywać przed sobą ruch ręką. Znajdujące się za nimi ramię robota powtarzało ten ruch, dotykając pleców ludzi. Mimo niezgodności przestrzennej ruchy człowieka i robota były zsynchronizowane, dlatego mózg potrafił się do tego przystosować. Później dotyk robota był nieco opóźniony w stosunku do ludzkiego ruchu, a rozbieżność i przestrzenna, i czasowa (500-ms) wywołała złudzenie czyjejś obecności. Po ok. 3 minutach opóźnionego dotykania nieświadomych celu eksperymentu badanych pytano o wrażenia. Kilka osób wspominało o czuciu czyjejś obecności, a niektórzy doliczyli się nawet 4 duchów. Dla niektórych wrażenia były tak silne, że prosili o przerwanie eksperymentu - opowiada Giulio Rognini. Nasz eksperyment pozwolił po raz pierwszy wywołać wrażenie czyjejś obecności w warunkach laboratoryjnych. To pokazuje, że może się ono pojawić w normalnych warunkach w wyniku zwykłej niezgodności sygnałów czuciowo-ruchowych. System naśladuje odczucia pacjentów chorych psychicznie i zdrowych ludzi skonfrontowanych z ekstremalnymi okolicznościami. Potwierdziliśmy, że chodzi o zmienioną percepcję własnego ciała [...] - dodaje Blanke. « powrót do artykułu
  22. Już za 5 dni, 12 listopada, będziemy świadkami wyjątkowego wydarzenia w dziedzinie badań przestrzeni kosmicznej. Na powierzchni jądra komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma wylądować próbnik Philae. Jeśli lądowanie się uda, będzie to pierwsze takie wydarzenie w historii. Miejsce lądowania, formalnie nazwane Site J, zostało w ogólnoświatowym plebiscycie nazwane Agilkia. Gdy Philae wyląduje przekaże pierwsze w dziejach zdjęcia wykonane z powierzchni komety. Próbnik przeprowadzi też wiercenia na powierzchni komety i zbada pobrane próbki. Założono, że Philae będzie aktywny przed 2,5 doby. Natomiast sonda Rosetta będzie towarzyszyła komecie przez cały rok 2015 i będzie badała zjawiska zachodzące na niej w miarę zbliżania się do Słońca. Rosetta spotkała się z kometą w sierpniu 2014 roku. « powrót do artykułu
  23. Na Nizinie Jańsko-Indygirskiej odkryto najbardziej jak dotąd kompletną mumię żubra pierwotnego (Bison priscus). Zamrożone w czasie i dosłownie zwierzę żyło ok. 9300 lat temu. Mumia jukagirska ma cały mózg, serce, naczynia krwionośne i układ pokarmowy. Rosyjscy naukowcy podkreślają, że część narządów się skurczyła. Sekcja zwłok nie wykazała znaczących odchyleń od normy, czyli jakiejś oczywistej przyczyny zgonu. Pewną wskazówką jest jednak brak tkanki tłuszczowej na tułowiu, co wg paleontologów, sugeruje śmierć głodową. Szefową projektu jest dr Natalia Serduk z Rosyjskiej Akademii Nauk. Jak podkreśla Olga Potapowa z Mammoth Site of Hot Springs w Dakocie Południowej, mumia jukagirska jest trzecią z czterech kompletnych mumii B. priscus i drugim dorosłym osobnikiem, przechowywanym w stanie zamrożonym razem z narządami. Doskonałe zachowanie mumii jukagirskiej pozwala na dokonywanie bezpośrednich porównań anatomicznych zarówno z dzisiejszym bydłem, jak i ze współczesnymi i wymarłymi na przełomie plejstocenu i holocenu gatunkami z rodzaju Bison - zaznacza dr Jewgienij Maszenko z Instytutu Paleontologicznego w Moskwie. Potapowa dodaje, że następnym etapem będą badania tzw. dużej anatomii oraz dalsze analizy histologiczne, parazytologiczne, a także szkieletowo-zębowe. Mamy nadzieję, że wyniki nie tylko ujawnią przyczynę zgonu tego konkretnego osobnika, ale i rzucą więcej światła na zachowanie gatunku oraz przyczynę jego wyginięcia. « powrót do artykułu
  24. MS Office, jeden z najważniejszych i najbardziej dochodowych produktów Microsoftu, był przez całe lata niedostępny dla użytkowników urządzeń mobilnych. Sytuacja zaczęła zmieniać się w połowie ubiegłego roku, kiedy to pojawił się MS Office na iPhone'a oraz z czasem na telefony z Androidem. Osoby, które chciały korzystać z pakietu Microsoftu musiały zapłacić abonament w wysokości 99 USD za Office 365. Teraz koncern z Redmond dokonał kolejnej znaczącej zmiany. Użytkownicy iPhone'ów, iPadów oraz urządzeń z Androidem mogą bezpłatnie edytować dokumenty MS Office. Zmiany takie zostały wymuszone przez rynek. Urządzenia przenośne stają się coraz bardziej popularne. Są wykorzystywane nawet częściej niż pecety i laptopy. Ponadto konkurencja oferuje coraz lepsze produkty. Google proponuje pakiet Drive, a Apple – iWork. Z obu można korzystać za darmo. Microsoft zdecydował się zatem pójść w ślady konkurencji i udostępnić swój pakiet bezpłatnie użytkownikom urządzeń przenośnych. Koncern z Redmond ma sporą przewagę nad Google'em i Apple'em. Jego pakiet jest niezwykle popularny, a olbrzymią zaletą jest fakt, że oferuje pełną kompatybilność pomiędzy wersją na pecety i edycją mobilną. Microsoft nie rezygnuje też całkowicie z pobierania opłat od użytkowników mobilnych. Wersja bezpłatna nie oferuje bowiem wszystkich funkcji, jeśli zatem ich potrzebujemy na urządzeniu mobilnym, musimy wykupić płatną subskrypcję. Office 365 jest zintegrowany z Dropboksem, a jego użytkownicy mają do dyspozycji 1 terabajt przestrzeni dyskowej w chmurze OneDrive. Wkrótce Microsoft zaoferuje im nieograniczoną ilość miejsca w OneDrive. « powrót do artykułu
  25. Ernest Cable, brytyjski żołnierz, który w 1915 roku zmarł na dyzenterię (czerwonkę) w okopach północnej Francji wszedł właśnie na stałe do annałów epidemiologii. Sekwencjonowanie DNA wykazało, że Shingella flexneri, która go zabiła, była oporna na penicylinę na całe lata przed wynalezieniem jej przez Fleminga w 1928 roku. Cable'a nie uratowałaby też opracowana w 1949 roku erytromycyna. Bakteria była oporna i na nią. Cable jest niemal jak nieznany żołnierz, w tym sensie, że nie posiadał żadnych znanych mam krewnych. Teraz wszyscy będą o nim pamiętali. Został unieśmiertelniony - mówi Kate Baker z Wellcome Trust Sanger Institute. Uczona mówi, że Shingella flexneri, która wywołała śmiertelną dyzenterię u Cable'a, zyskała oporność w wyniku ewolucyjnego wyścigu z konkurencyjnymi mikroorganizmami. Drożdże, walcząc z bakteriami, produkują antybiotyki, zatem bakterie wcześniej lub później zyskają na nie oporność. Trzeba pamiętać, że penicylina to środek naturalny, zatem bakterie żyjące obok drożdży produkujących penicylinę ewoluują tak, by przeżyć kontakt z nią - stwierdza Baker. Próbka oznaczona jako NCTC1 została pobrana przez wojskowego bakteriologa Williama Broughtona-Alcocka w szpitalu w Wimereux, gdzie Cable był leczony. Była to pierwsza próbka w liczącym obecnie 5600 szczepów UK National Collection of Type Cultures. Cable zmarł 13 marca 1915 roku w wieku 28 lat. Pochowano go na cmentarzu w Wimereux. Niemal sto lat po jego śmierci uczeni sekwencjonowali genom bakterii, która zbiła Brytyjczyka i porównali go z genomami S. flexneri pobranymi w Japonii w 1954 roku oraz w Chinach w roku 1984 i 2002. Okazało się, że 98% genomu bakterii jest identyczna we wszystkich szczepach. Jednak młodsze szczepy mają, w porównaniu ze szczepem z 1915 roku, dodatkowe geny i przeszły więcej mutacji, dzięki czemu zyskały oporność na wiele antybiotyków, jak sulfonamidy czy tetracyklina. One ciągle ewoluują, a dzieje się tak przez szerokie stosowanie antybiotyków. Wyniki badań pokazują, że ich ewolucja jest bardzo ukierunkowana przez presję, jaką na nie wywieramy - stwierdza Baker. Geny, które pojawiły się w DNA bakterii po roku 1915 czynią ten mikroorganizm jeszcze bardziej niebezpiecznym, niż szczep, który zabił Cable'a. Najważniejsze z tych nowych genów wytwarzają enterotoksyny, a one są związane ze znacznie poważniejszymi objawami. Prowadzą na przykład do większego odwodnienia organizmu poprzez zwiększenie wydzielania płynów przez jelita. Co więcej, im nowszy szczep, tym więcej mechanizmów obronnych. W szczepie z 2002 roku stwierdzono brak proteiny, która pozwala układowi odpornościowemu na rozpoznanie i zaatakowanie bakterii. To oznacza, że osoby odporne na działanie starszych szczepów byłyby znowu podatne na zachorowanie, ponieważ ich układ odpornościowy nie rozpoznałby wroga - wyjaśnia Baker. Porównanie obecnych szczepów Shingella flexneri ze szczepami dawnymi może pomóc w opracowaniu szczepionki przeciwko tej bakterii. Każdego roku zabija ona 750 000 dzieci poniżej 5. roku życia. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...