Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Zdaniem serwisu The Verge już w styczniu Microsoft zaprezentuje system Windows 10. Koncern już wcześniej obiecał, że na początku przyszłego roku rozpocznie dyskusję na temat mechanizmów, jakie zaoferuje konsumentom przyszła wersja jego systemu. Wiadomo, że koncern chce zaprezentować m.in. nowy interfejs dotykowy zwany Continuum. Ci, którzy mieli okazję się z nim zapoznać zauważyli, że Microsoft wziął sobie do serca krytykę związaną z interfejsem Windows 8. Zwracano wówczas uwagę, że interfejs nie jest łatwy w obsłudze jeśli posługujemy się myszką i klawiaturą, a nie ekranem dotykowym. Z drugiej strony użytkownicy przyzwyczajeni do ekranów dotykowych mieli problem z obsługą tradycyjnego interfejsu. Koncern z Redmond zapewnia, że Continuum powstał z myślą o takich urządzeniach jak Surface Pro 3 czy Lenovo Yoga, gdzie użytkownicy mogą przełączać się pomiędzy ekranem dotykowym a myszą i klawiaturą. Windows 10 będzie wykrywał, czy do komputera podłączona jest klawiatura. Jeśli tak, zapyta użytkownika – o ile wcześniej używał interfejsu dotykowego – czy chce się przełączyć na tradycyjny interfejs. Podczas styczniowej konferencji Microsoft ujawni też swoje plany dotyczące telefonów i tabletów z systemem Windows, być może przedyskutuje też zmiany w konsoli Xbox One. « powrót do artykułu
  2. Grupa hakerów znana pod nazwą Syrian Electronic Army przeprowadziła serię ataków na liczne witryny WWW, w tym na CNBC, Telegraph i PC World. Zaatakowano też witrynę londyńskiego Evening Standard, New York Daily News czy La Repubblica. Na należącym do grupy koncie na Twitterze ukazał się krótki wpis: „Happy thanksgiving, hope you didn't miss us”. Syrian Electronic Army, której członkowie popierają prezydenta Baszara al-Assada, już w przeszłości atakowała europejskie i amerykańskie media. Najnowszego ataku dokonano za pośrednictwem witryny Gigya. To amerykańska firma, która za pośrednictwem serwisów społecznościowych łączy ponad 700 przedsiębiorstw z ich klientami. Atak na Gigya pozwolił na wyświetlenie użytkownikom informacji, że odwiedzane serwisy zostały zaatakowane przez Syrian Electronic Army. Dyrektor wykonawczy Gigya, Patrick Salyer mówi, że hakerzy przekierowali ruch z Gigya do serwera, który wyświetlał wspomnianą informację. Podczas ataku hakerzy nie zdobyli żadnych poufnych danych. « powrót do artykułu
  3. Wiele wskazuje na to, że włoskie muzea historii naturalnej znajdują się na krawędzi upadku. Instytucje te zmagają się z postępującą utratą znaczenia naukowego, niedoborem personelu oraz zmniejszającymi się inwestycjami. Dr Franco Andreone, zoolog z Regionalnego Muzeum Historii Naturalnej w Turynie, i inni autorzy publikacji z pisma ZooKeys proponują, by muzea się stowarzyszały. Mogłyby w ten sposób lepiej zarządzać kolekcjami, a także dzielić się personelem i zasobami. Włochy są znane ze swojej historii, kultury, kuchni i sztuki. Listę włoskich dóbr kulturalnych można by rozciągać w nieskończoność, ale w ramach naszego studium chcieliśmy się skupić na innym niedocenianym i często zapominanym "kapitale": muzeach historii naturalnej i przechowywanych w nich eksponatach, dokumentujących narodową i planetarną bioróżnorodność - podkreśla Andreone. W odróżnieniu od innych państw, np. USA, Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje muzeum narodowe będące głównym magazynem dużej części historycznych i współczesnych kolekcji, we Włoszech nigdy nie stworzono centralnej struktury. Wskutek tego kolekcje są rozproszone, a poszczególne muzea zmagają się z problemami dotyczącymi zarządzania materiałami i oceny ich naukowej wartości. Przez niedobór personelu przeciąga się katalogowanie, poza tym skupieni na zarządzaniu i działalności edukacyjnej kuratorzy nie prowadzą już lub bardzo ograniczają pracę naukowo-badawczą. Rozbudowa kolekcji i jednoczesne badania taksonomiczne rzadko bywają priorytetami. Większość działań muzeów to wydarzenia publiczne w rodzaju spotkań dydaktycznych, dyskusji czy wystaw. Wg 30 autorów raportu, by sobie z tym poradzić, włoskie instytucje powinny się łączyć, tworząc "metamuzeum" ze wspólnym budżetem i zasobami technicznymi. Naukowcy przyznają, że osiągnięcie celu w oczywisty sposób zależy od polityki, ale nie można już dłużej odkładać załatwienia tego problemu na później. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy w USA i Wielkiej Brytanii, którzy pracują w CERN przy eksperymencie ATLAS, proszą internautów o pomoc w poszukiwaniu nowych cząstek. Uruchomili właśnie witrynę Higgs Hunters, na której udostępnili 23 000 obrazów zarejestrowanych przez Wielki Zderzacz Hadronów. Część naukowców uważa, że bozon Higgsa rozpada się na nieznane cząstki. Ich odkrycie mogłoby zmienić współczesną fizykę. Stąd prośba naukowców, by wszyscy chętni zajrzeli na wspomnianą witrynę i szukali na udostępnionych obrazach śladów rozpadu. Na witrynie umieszczono instruktaż informujący jak i czego należy szukać. Napisanie programu, który byłby w stanie zidentyfikować te nowe cząstki jest bardzo trudne. Dlatego chcemy zobaczyć, jak nam będzie szło, gdy do poszukiwań przyłączą się ludzie - mówi profesor Andy Haas z New York University. Z kolei profesor Chris Lintott z Uniwersytetu w Oxfordzie, główny badacz w społecznościowym projekcie naukowym Zooniverse, stwierdził: Najbardziej ekscytującym wydarzeniem w społecznościowej nauce jest moment, w którym znajduje się coś niezwykłego w zestawie danych. Kto wie, co znajdziemy w danych z ATLAS-u. Higgs Hunters to wspólne dzieło University of Oxford, New York University, University of Birmingham, Zooniverse i CERN-u. « powrót do artykułu
  5. Na londyńskim Queen Mary University dokonano ważnego przełomu na drodze ku opracowaniu nowych metod leczenia nowotworu pęcherza. Od 30 lat nie dokonano żadnego znaczącego postępu w dziedzinie walki z tym rodzajem nowotworu. Uczeni z Londynu skupili się na badaniu przeciwciała MPDL3280A, które blokuje proteinę PD-L1 pomagającą komórkom nowotworowym w uniknięciu ataku ze strony układu odpornościowego. W wielu ośrodkach na całym świecie przeprowadzono pierwszą fazę badań klinicznych MPDL3280A. Wzięło w nich udział 68 pacjentów z zaawansowanym nowotworem pęcherza, u których nie działały żadne standardowe terapie. Wszystkich pacjentów przetestowano na obecność proteiny PD-L1 i okazało się, że występuje ona w guzach 30 chorych. Po sześciu tygodniach leczenia u 43% osób z PD-L1 doszło do zmniejszenia guza. Po 12 tygodniach odsetek ten wzrósł do 52%. U dwóch pacjentów (7%) guz zmniejszył się tak bardzo, że nie można go zauważyć. Leczenie dało tez pozytywny skutek u 11% pacjentów, u których nie występowała proteina PD-L1. Jedynym skutkami ubocznymi stosowania nowego leku są najczęściej uczucie zmęczenia i utrata apetytu. Wyniki badań są tak obiecujące, że amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) przyznała MPDL3280A status obiecującej przełomowej terapii. To olbrzymi krok naprzód w kierunku poszukiwania alternatywnych metod leczenia zaawansowanego nowotworu pęcherza. Od dziesięcioleci jedynym sposobem leczenia tego nowotworu jest chemioterapia. Jest ona jednak mało skuteczna, a wielu pacjentów jest zbyt chorych, by ją stosować - mówi doktor Tom Powles z Queen Mary University. Teraz musimy przeprowadzić szerzej zakrojone badania, by potwierdzić skuteczność leku. Biorąc pod uwagę status nadany mu przez FDA mamy nadzieję, że będziemy mogli wdrożyć szybką ścieżkę badawczą, co da nadzieję tysiącom osób na całym świecie - dodaje. Nowotwór pęcherza to jeden z najbardziej rozpowszechnionych nowotworów złośliwych w Polsce. Wśród mężczyzn stanowi on 7% wszystkich zachorowań na nowotwory. « powrót do artykułu
  6. W kanadyjskiej Arktyce na Wyspie Banksa znaleziono ponad 8 tys. rekinich zębów z eocenu. Latem 2004 r. prof. Jaelyn Eberle z Uniwersytetu Kolorado w Boulder wyjechała z zespołem badawczym na Wyspę Banksa. Naukowcy liczyli na znalezienie skamieniałych kości ssaków, ale po tygodniu pobytu nadal niczego nie mieli. Było naprawdę zimno, namioty pokrywał śnieg i gdyby nie to, że w pewnym momencie ekipa zaczęła natrafiać na zęby prehistorycznych rekinów, ekspedycja mogłaby się zakończyć fiaskiem. Prawdopodobnie największym zaskoczeniem, przynajmniej na początku, był fakt, że należały one do zaledwie dwóch rodzajów [Striatolamia i Carcharias] - opowiada Eberle. Autorzy publikacji z Journal of Vertebrate Paleontology podkreślają, że współcześni krewni dwóch dominujących w zapisie kopalnym rodzajów żyją w ciepłych tropikalnych wodach. Naukowcy wrócili na wyspę w 2010 i 2012 roku, by zebrać jeszcze więcej zębów. Bazując na danych palinologicznych, stwierdzili, że osady, w których zachowały się skamieniałości, pochodziły z późnego wczesnego-środkowego eocenu. Dwa ze znalezionych zębów należą do wymarłego Odontaspis winkleri, a ok. 1% artefaktów można przypisać rodzajowi Physogaleus (jego przedstawiciele wyglądali jak pomniejszone żarłacze tygrysie). Zidentyfikowaliśmy 4 rodzaje, więc nie da się tego nazwać dużą bioróżnorodnością. Wiadomo, że w tym okresie, we wczesnym eocenie, klimat był cieplejszy niż kiedykolwiek indziej od czasu wyginięcia dinozaurów. Wiemy też, że Arktyka była wtedy cieplejsza niż obecnie [paleontolodzy wyliczyli, że średnia temperatura wynosiła zimą 8-14 st. Celsjusza, a w lecie 20-25°C]. Wydawałoby się, że cieplejsze wody powinno zamieszkiwać więcej gatunków rekinów, dowody tego jednak nie potwierdzały. Na dręczące Amerykanów pytanie o przyczynę tego zjawiska pomogła odpowiedzieć analiza rekinich zębów, która wykazała, że zasolenie przybrzeżnych wód było bardzo niskie i de facto bardziej przypominało parametry słodkich wód niż dzisiejszych oceanów. Ponieważ wiele rekinów tego nie toleruje, fakt ten mógłby wyjaśnić ich niską różnorodność. « powrót do artykułu
  7. Grupa naukowców z Oxford University odkryła, że kwantowe kropki zbudowane z uwięzionych jonów wapnia pozwalają na przechowywanie kubitów i manipulowanie nimi, a występuje przy tym znacznie mniej błędów niż w innych używanych dotąd metodach. Na całym świecie trwają prace mające na celu zbudowanie komputera kwantowego. Mimo dokonywanego postępu wciąż pozostaje kilka poważnych nierozwiązanych problemów, a jednym z nich jest odsetek błędów, które pojawiają się podczas manipulacji kubitami. Za dobrze działającą uznaje się maszynę, w której odsetek błędów nie przekracza 1%. Naukowcy z Oxfordu wykorzystali pole elektryczne do uwięzienia jonów wapnia w szafirze. Modyfikacja pola pozwalała na reprezentowanie stanów „0” i „1”. Całość była spójna nawet przez 50 sekund. To rekordowo długo jak na jony nieodizolowane od środowiska zewnętrznego. Uczeni użyli lasera do sprowadzenia jonów do stanu podstawowego, a następnie za pomocą technik optycznych odczytali stan kubitu. Procedurę taką powtórzono 150 000 razy i stwierdzono, że średni odsetek błędów wynosi 0,07%. Gdy kubity potraktowano impulsami mikrofalowymi o częstotliwości 3,2 GHz, dzięki którym kubity działały jak bramki logiczne, odsetek błędów jeszcze bardziej się zmniejszył. Zachęceni tym badacze stworzyli długą sekwencję operacji na bramkach logicznych i stwierdzili, że odsetek błędów wynosi w takim przypadku zaledwie 1x10^-6. Badania z Oxfordu sugerują, że jony wapnia mogą być dobrym materiałem do tworzenia kubitów. « powrót do artykułu
  8. Japońscy badacze twierdzą, że niektóre e-papierosy zawierają 10-krotnie więcej substancji rakotwórczych niż zwykłe papierosy. Badania, przeprowadzone na zlecenie japońskiego Ministerstwa Zdrowia, wykazały obecność takich kancerogenów jak formaldehyd i aldehyd octowy w oparach obecnych w e-papierosach wielu producentów. Naukowcy zauważyli, że poziom formaldehydu jest znacznie wyższy niż w tytoniu. W jednej z marek znaleźliśmy ponad 10-krotnie więcej substancji rakotwórczych niż w zwykłych papierosach - mówi jeden z badaczy, Naoki Kunugita. Wydaje się, że szczególnie dużo kancerogenów powstaje tam, gdzie dochodzi do przegrzania modułu podgrzewającego płyn obecny w e-papierosach, dodaje. Japonia, podobnie jak wiele innych krajów, reguluje tylko poziom nikotyny w e-papierosach. Inne substancje nie są regulowane. W sierpniu bieżącego roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wezwała kraje członkowskie do wprowadzenia zakazu sprzedaży e-papierosów nieletnim. Zdaniem ekspertów WHO, mimo niewielu badań nad e-papierosami, istnieje wystarczająco dużo dowodów na to, by stwierdzić, że e-papierosy są szkodliwe dla dzieci, młodzieży i kobiet w ciąży. Elektroniczne papierosy mogą stwarzać w przyszłości coraz większe problemy. W USA w latach 2011-2013 liczba młodych ludzi, którzy sięgnęli po e-papierosa, zwiększyła się trzykrotnie. Zwolennicy e-papierosów twierdzą, że są one bezpieczniejsze od tradycyjnych papierosów. Ich przeciwnicy zauważają zaś, że urządzenia te są na rynku zaledwie od kilku lat, więc długoterminowy wpływ używania e-papierosów na zdrowie nie jest znany. « powrót do artykułu
  9. Prowadząc wykopaliska przed budową tunelu Fehmarn Belt, duńscy archeolodzy natrafili na bardzo rzadki artefakt - topór sprzed 5,5 tys. lat nadal osadzony w drewnianym drzewcu. Do odkrycia doszło w Rødbyhavn, mieście portowym na południowym wybrzeżu Lolandii. Topór wydaje się tkwić w czymś, co kiedyś było dnem morza. Specjaliści podejrzewają, że stanowił on część rytualnej ofiary. W zachowaniu drewnianego drzewca pomogły warunki beztlenowe panujące w glinianym podłożu. Znalezienie tak dobrze zachowanego topora z drzewcem to coś niesamowitego - podkreśla Søren Anker Sørensen, archeolog z Museum Lolland-Falster. Na stanowisku natrafiono również na ustawione pionowo drewniane słupki do mocowania sieci, wiosło, dwa łuki oraz rękojeści kilkunastu innych toporów. Wg archeologów, neolityczne społeczności południowej Lolandii mogły wykorzystywać wybrzeże jako obszar składania ofiar. « powrót do artykułu
  10. W Pasach Van Allena odkryto niemal nieprzenikalny region, który chroni Ziemię przed najszybszymi najbardziej energetycznymi elektronami. Istnienie tej bariery to bardzo ważna cecha Pasów. Po raz pierwszy możemy ją badać. Wcześniej nie dokonywaliśmy tak precyzyjnych pomiarów wysoko energetycznych elektronów - mówi Dan Baker z University of Colorado. Barierę odkryto dzięki Van Allen Probes, wystrzelonym przez NASA w sierpniu 2012 roku. Zarejestrowanie obecności Pasów Van Allena było pierwszym odkryciem epoki kosmicznej. W 1958 roku zauważył je pierwszy satelita naukowy, Explorer 1. Od tamtej pory stały się przedmiotem intensywnych badań. Wiemy obecnie, że pas wewnętrzny rozciąga się na wysokości od około 650 do 9600 kilometrów nad Ziemią, a zewnętrzny – od 13 500 do 58 000 kilometrów. Jak łatwo zauważyć, pomiędzy pasami znajduje się sporo pustej przestrzeni, a naukowców zastanawiało, dlaczego nie ma w niej elektronów. Okazało się, że wewnętrzna część pasa zewnętrznego jest bardzo rozciągnięta i tworzy nieprzenikalną barierę dla elektronów. Najbardziej energetyczne elektrony mogą dostać się tylko na pewną odległość od Ziemi. To coś nowego. Tego się nie spodziewaliśmy - mówi Shri Kanekal, odpowiedzialny w NASA za część naukową misji Van Allen Probes. Uczeni, szukając przyczyny powstania nieprzenikalnej bariery wykluczyli pochodzące z Ziemi sygnały radiowe oraz ziemskie pole magnetyczne. Najbardziej prawdopodobną przyczyną istnienia tej bariery jest obecność w niej innych cząstek. Pasy Van Allena nie są jedynymi strukturami otaczającymi naszą planetę. Na wysokości około 965 kilometrów rozpoczyna się plazmasfera. To wielka chmura dość zimnych, naładowanych cząstek, która rozciąga się częściowo poza zewnętrzny Pas. Na zewnętrznych granicach plazmasfery promieniowanie jest rozpraszane i nie dociera do Pasów. Ten proces jest dość słaby i nie powstrzymałby elektronów, gdyby nie niezwykła geometria Pasów. Szczegółowe badania wykazały, że wysokoenergetyczne elektrony poruszają się w wielkich pętlach wokół Ziemi. Ich ruch w kierunku naszej planety jest bardzo powolny. To leniwe dryfowanie, które jest powtrzymywane przez cząstki rozpraszane w plazmasferze. To również wyjaśnia dlaczego w pewnych warunkach – gdy mamy do czynienia z silnym wiatrem słonecznym czy koronalnym wyrzutem masy – wysokoenergetyczne elektrony trafiają do obszaru pomiędzy Pasami. Rozpraszanie w plazmasferze jest na tyle silne, że na wewnętrznych krawędziach zewnętrznego Pasa Van Allena tworzy nieprzenikalną barierę. Jednak silny wiatr słoneczny powoduje, że plazmasfera przesuwa się w kierunku Ziemi - mówi Baker. « powrót do artykułu
  11. Spory polityczne pomiędzy USA a Chinami coraz częściej uderzają w biznes. Chińskie władze poinformowały właśnie, że Microsoft został ukarany grzywną w wysokości 137 milionów dolarów za unikanie podatków. Ponadto firma ma z góry zapłacić 16,3 miliona USD jako zaliczkę na przyszłoroczne zobowiązania podatkowe. Co ciekawe, agencja Xinhua, która poinformowała o ukaraniu Microsoftu, nie wymieniła nazwy koncernu. Wspomniała tylko, że chodzi o międzynarodową korporację, której nazwa rozpoczyna się na „M”, znajduje się ona na liście Fortune 500, a w 1995 roku uruchomiła w Pekinie swoją spółkę-córkę. To już kolejny w ostatnich miesiącach przykład działań chińskiego rządu uderzających w amerykańskie firmy. Niedawno urzędnicy zdecydowali, że iPhone'y oraz iPady nie będą brane pod uwagę w niektórych zakupach rządowych i ogłosili, że Windows 8 jest niebezpieczny, w związku z czym zabroniono jego używania w administracji. Wcześniej nie instalowano go, gdyż stwierdzono, że jest zbyt drogi. Obecnie większość chińskich rządowych komputerów korzysta z Windows XP. Microsoft nie potwierdza doniesień chińskiej prasy. Przypomina, że w 2012 roku urzędy podatkowe USA i Chin zawarły dwustronne porozumienie dotyczące operacji finansowych Microsoft w Chinach. Microsoft zapewnia, że płaci w Państwie Środka podatki zgodnie z zapisami tego porozumienia. Agencja Xinhua informuje, że w ciągu ostatnich sześciu lat Microsoft wykazał w Chinach 326 milionów dolarów strat. Zdaniem chińskich urzędników koncern wyprowadza zyski przez swoje oddziały w Irlandii, Portoryko i Singapurze. Zauważają, że w ubiegłym roku w skali globalnej firma zapłaciła podatek dochodowy w wysokości 21%, podczas gdy w USA stawka podatkowa dla korporacji wynosi 35%. Microsoft i inne wielkie korporacje są regularnie oskarżane o unikanie płacenia podatków. W ubiegłym roku takie oskarżenia odnośnie koncernu z Redmond, Apple'a i Google'a pojawiły się też w USA. Władze nie wszczęły jednak oficjalnego śledztwa. « powrót do artykułu
  12. Ludzkie odchody powstające na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej mogą być użyte do produkcji paliwa dla rakiet. Obecnie są one zbierane i spalane w atmosferze. Badania profesora Pratapa Pullammanappallila z University of Florida mogą posłużyć do opracowania technologii, która pozwoli wykorzystać odchody do zasilania budynków na Ziemi. W 2008 roku NASA zaczęła rozważać plany budowy stałej stacji na Księżycu. Miałaby ona powstać w latach 2019-2024. W ramach tej koncepcji myślano też o zmniejszeniu wagi pojazdów wracających z Księżyca na Ziemię. Wożenie odchodów i innych odpadów, by spłonęły w atmosferze wydaje się niepraktyczne, ale pozostawianie ich na Księżycu nie wchodzi w grę. NASA zleciła rozwiązanie problemu profesorowi Pullammanappallilemu. Postanowiliśmy sprawdzić, ile metanu można pozyskać z resztek jedzenia, opakowań po żywności i ludzkich odchodów - mówi uczony. Chcieliśmy przekonać się, czy wystarczy go do wyprodukowania paliwa, które pozwoliłoby podróżować na Ziemię. NASA dostarczyła uczonym materiał do badań, a ci zaczęli prowadzić testy. Okazało się, że z odpadów, jakie przez tydzień produkuje załoga ISS można uzyskać 290 litrów metanu na dobę. Uczeni wykorzystali proces fermentacji anaerobowej do zabicia patogenów obecnych w odchodach i produkcji biogazu – mieszanki metanu i dwutlenku węgla. Ponadto w procesie tym materia organiczna ulega rozkładowi. Dzięki temu w ciągu roku powstaje około 750 litrów wody rocznie. Nie nadaje się ona do picia, jednak można ją rozłożyć na tlen i wodór. Tlen wykorzystają astronauci np. w systemach ratunkowych, a wodór w połączeniu z dwutlenkiem węgla da metan i wodę. Wyniki badań uczonych z Florydy ukazały się w piśmie Advances in Space Research. « powrót do artykułu
  13. Wysokie spożycie jogurtu wiąże się z niższym ryzykiem cukrzycy typu 2. Zespół z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego analizował wyniki 3 badań prospektywnych, które śledziły historię chorób i tryb życia personelu medycznego. Health Professionals' Follow-up Study (HFPS) objęło 51.529 mężczyzn - stomatologów, farmaceutów, weterynarzy, osteopatów, lekarzy ogólnych i podiatrów - w wieku 40-75 lat. Od 1976 r. w ramach Nurses' Health Study (NHS) monitorowano losy 121.700 pielęgniarek w wieku 30-55 lat, a podczas drugiej edycji studium (NHS II) w 1989 r. "zwerbowano" 116.671 sióstr w wieku 25-42 lat. Na początku każdego studium ochotnicy wypełniali kwestionariusz dot. trybu życia i przewlekłych chorób. Wywiady powtarzano co 2 lata, a odsetek osób kontynuujących badanie przekraczał 90%. Harvardczycy wykluczyli z analizy osoby, które na starcie miały cukrzycę, choroby sercowo-naczyniowe lub nowotwór, a także tych, którzy nie ujawnili żadnych informacji nt. spożycia nabiału. W wyniku tego z HPFS zostało 41.497 osób, a z NHS i NHS II, odpowiednio, 67.138 i 85.884 osoby. W okresie monitorowania losów uczestników w trzech kohortach zdiagnozowano 15.156 przypadków cukrzycy typu 2. Ogólne spożycie nabiału nie miało wpływu na ryzyko jej rozwoju. Kiedy jednak Amerykanie przyjrzeli się konsumpcji konkretnych produktów, takich jak odtłuszczone i pełnotłuste mleko, ser i jogurt, i wzięli poprawkę na czynniki ryzyka przewlekłych chorób (np. wiek i wskaźnik masy ciała) oraz czynniki dietetyczne, okazało się, że z obniżonym ryzykiem cukrzycy typu 2. wiązało się duże spożycie jogurtu. W dalszym etapie Mu Chen i inni wdrożyli metaanalizę, która objęła ich studium oraz badania dot. związków nabiału z cukrzycą typu 2., których wyniki opublikowano do marca 2013 r. W ten sposób ustalono, że spożycie 28-g porcji jogurtu dziennie oznacza 18-proc. spadek ryzyka cukrzycy typu 2. Wcześniejsze badanie sugerowało, że wapń, magnez lub specyficzne kwasy tłuszczowe nabiału mogą obniżać ryzyko cukrzycy typu 2. Wykazano też, że bakterie probiotyczne jogurtu poprawiają profil lipidowy i status antyoksydacyjny diabetyków. By stwierdzić, co stoi za zaobserwowaną korelacją (czy to rzeczywiście jogurt i jaki ewentualnie jego składnik), trzeba będzie przeprowadzić badanie z losowaniem do grup. « powrót do artykułu
  14. Bycie szefem nasila objawy depresji u kobiet, a zmniejsza u mężczyzn. Kobiety, które sprawują w pracy władzę - mogą kogoś zatrudnić, zwolnić i decydować o płacy - mają znacząco więcej objawów depresji niż kobiety pozbawione takich możliwości. W odróżnieniu od nich mężczyźni na stanowisku mają mniej symptomów depresji niż ich niżej postawieni koledzy - podkreśla Tetyana Pudrovska, socjolog z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Studium objęło ponad 1300 mężczyzn i 1500 kobiet w średnim wieku, absolwentów liceów z Wisconsin. W latach 1993 i 2004, gdy mieli oni ok. 54 i 64 lat, naukowcy przeprowadzili z nimi wywiady telefoniczne. Pudrovska i Amelia Karraker z Uniwersytetu Stanowego Iowy pytały respondentów o pozycję w pracy i liczbę dni w ubiegłym tygodniu, w których wystąpiły u nich symptomy depresyjne, takie jak smutek czy poczucie życiowej porażki. Panie stwierdziły, że kobiety niesprawujące w pracy władzy miały nieco więcej objawów depresji niż mężczyźni z podobną sytuacją zawodową. Gdy jednak porównano pary, które mogły decydować o losach innych, u kobiet występowało przeważnie o wiele więcej symptomów obniżonego nastroju. Kiedy czyjeś obowiązki zawodowe obejmowały zatrudnianie, zwalnianie i ustalanie pensji, w przypadku kobiet wskaźnik objawów depresyjnych był o 9% wyższy, a u mężczyzn o 10% niższy (porównań dokonywano do osób, które nie były szefami). Autorki publikacji z Journal of Health and Social Behaviour podkreślają, że kontrolowały inne czynniki wpływające na depresję, w tym liczbę godzin przepracowywanych w tygodniu, częstość kontrolowania przez zwierzchnika czy elastyczność godzin pracy. Uderzające jest to, że kobiety sprawujące w pracy władzę są uprzywilejowanie pod względem większości czynników będących silnymi prognostykami dobrego zdrowia psychicznego. Są lepiej wykształcone, mają wyższe przychody, są bardziej zadowolone z pracy i niezależne [...], a mimo to czują się gorzej od kobiet o niższym statusie - podkreśla Pudrovska. Czemu zatem władza związana z pracą tak różnie wpływa na mężczyzn i kobiety? Lata badań [...] sugerują, że kobiety sprawujące władzę muszą sobie radzić z napięciami interpersonalnymi, [...] stereotypami, uprzedzeniami, izolacją społeczną, a także oporem podwładnych, kolegów i przełożonych. Są postrzegane jako pozbawione asertywności i pewności siebie silnych przywódców. Kiedy jednak przejawiają te cechy, ocenia się je negatywnie jako niekobiece. To przyczynia się do chronicznego stresu. Pudrovska przekonuje, że na mężczyzn szefów działa mniej stresorów, bo nie muszą przełamywać stereotypów i oporu współpracowników. Szefów postrzega się jako osoby o spodziewanej pozycji (właściwych ludzi na właściwym miejscu), a męskie przywództwo jest akceptowane jako normatywne i usankcjonowane. « powrót do artykułu
  15. Zakażenie Helicobacter pylori grozi pojawieniem się wrzodów żołądka i wystąpieniem nowotworu. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego opracowali nową, skuteczną broń w walce z tą bakterią. LipoLLA to nanocząsteczka zawierająca kwas linolenowy, występujący naturalnie w olejach roślinnych. Podczas eksperymentów na myszach LipoLLA okazała się bezpieczna i bardziej efektywna niż współczesne terapie antybiotykowe. Obecnie stoimy przed poważnym problemem utrudniającym walkę z H. pylori – opornością na antybiotyki. Naszym celem było opracowanie środka, który przetrwa trudne warunki panujące w przewodzie pokarmowym, zabije H. pylori i nie dopuści do rozwoju oporności - mówi profesor Liangfang Zhang, który wraz z profesor Marygorret Obonyo opracował nową terapię. LipoLLa to cząstka lipidowa zawierająca wspomniany już kwas. Gdy spotka się ona z H. pylori łączy się z jej błoną komórkową. Wtedy dochodzi do uwolnienia kwasu linolenowego, który uszkadza błonę i zabija bakterię. Naukowcy z Kalifornii oznaczyli LipoLLA fluorescencyjnym markerem i podali je myszom zarażonym H. pylori. LipoLLA umiejscowiły się w wyściółce przewodu żołądka i tam pozostały. Po leczeniu naukowcy zbadali liczbę H. pylori w żołądkach zwierząt oraz poszukiwali w nich markerów prozapalnych. Okazało się, że w porównaniu ze standardowymi antybiotykami LipoLLA lepiej usuwa bakterie, nie jest toksyczna, a bakterie nie zyskują oporności. To pierwszy krok na drodze do udowodnienia, że nasza nanocząstka ma właściwości terapeutyczne i redukuje liczbę H. pylori. Prowadzimy dalsze prace mające na celu zwiększenie stabilności i skuteczności LipoLLA - zapowiedział profesor Zhang. « powrót do artykułu
  16. Ptakom padlinożernym nie szkodzi potencjalnie bardzo toksyczna dieta, bo ich własny mikrobiom jelitowy poradzi sobie nawet z najbardziej śmiercionośnymi patogenami. W najnowszym wydaniu Nature Communication ukazał się artykuł nt. mikrobiomu przewodu pokarmowego kondorowatych. Ptaki ewidentnie wkładają głowę w padlinę; najokropniejszy w tym wszystkim wydaje się aspekt mikrobiologiczny - podkreśla prof. Lars Hansen z Uniwersytetu w Aarhus. Kondorowate jedzą głównie zwierzęta zabite na drogach, a te, zwłaszcza pancerniki, są nosicielami zarówno laseczek wąglika, jak i wywołujących trąd prątków Mycobacterium leprae. Rodzi się zatem podstawowe pytanie, jak ptaki to wytrzymują i czy rozprzestrzeniają patogeny. Naukowcy z USA i Danii przyglądali się populacjom bakterii ze skóry głowy i jelita grubego 50 sępników czarnych (Coragyps atratus) i różowogłowych (Cathartes aura). Ustalili, że flora jelita jest zdominowana przez bakterie należące do klas Clostridia i Fusobacteria. U ludzi pierwsze z nich wywołują zatrucia pokarmowe, a drugie sprzyjają rakowi jelita grubego. Spekulujemy, że ptaki utrzymują w przewodzie pokarmowym nieszkodliwe wersje laseczek zgorzeli gazowej [Clostridium perfringens], tak by na zasadzie probiotyku zajmowały one przestrzeń, którą mogłyby przejąć wersje patogenne - wyjaśnia Hansen. Ponieważ Fusobacteria rozkładają również tkanki, kondorowate wydają się korzystać zarówno z ich właściwości trawiennych, jak i ochronnych. Myślę, że to bardzo zaskakujący mikrobiom, bo jest wyjątkowo prosty, a zaledwie dwa taksony bakterii przejmują we władanie sporą część jelita. Ponadto akademicy ustalili, że przewód pokarmowy tych padlinożerców jest bardzo kwaśny, co dodatkowo utrudnia patogenom przeżycie i przetrwanie. [...] Kondorowate często dostają do wnętrza dużej padliny przez naturalne otwory w ciele. Zwłaszcza odbyt zwiększa prawdopodobieństwo połknięcia beztlenowych bakterii kałowych, takich jak Clostridia i Fusobacteria. Flora bakteryjna na głowie odzwierciedla de facto 3 mikrobiomy: skóry samego ptaka, gleby oraz padliny. Jak podsumowują naukowcy, średnio próbki z jelita grubego zawierały 76 operacyjnych jednostek taksonomicznych (ang. operational taxonomic units, OTUs), a próbki ze skóry głowy 528. « powrót do artykułu
  17. Nadwaga i otyłość są przyczyną około 500 000 przypadków nowotworów na całym świecie. Odpowiadają zatem za 3,6% zachorowań. Z artykułu w The Lancet Oncology dowiadujemy się, że około 25% przypadków nowotworów spowodowanych otyłością i nadwagą można uniknąć. Badaniem związków pomiędzy nadwagą a nowotworami zajęli się specjaliści z Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (IARC). Korzystali oni z różnych źródeł danych, w tym i z bazy dotyczącej zachorowań i śmiertelności w 184 krajach świata w 2012 roku. Uczeni powiązali z otyłością i nadwagą 500 000 przypadków nowotworów na całym świecie. U mężczyzn nieprawidłowa waga była odpowiedzialna z 136 000 zachorowań. Ponad 2/3 z nich stanowiły nowotwory nerek i okrężnicy. U kobiet, u których nadwaga i otyłość były odpowiedzialne za 345 000 przypadków zachorowań, ponad 2/3 stanowiły pomenopauzalne nowotwory piersi, endometrium i okrężnicy. Najwięcej przypadków nowotworów związanych z nadmierną wagą występuje w Ameryce Północnej. Zidentyfikowano ich tam około 125 000. Najmniej – 7300 – występuje w Afryce Subsaharyjskiej. Melina Arnold, która kierowała pracami grupy badawczej, mówi, że jeśli obserwowany od kilkudziesięciu lat trend wzrostowy liczby osób z nadmierną wagę będzie kontynuowany, to zaobserwujemy szybki wzrost liczby przypadków nowotworów. Szczególnie dramatyczny będzie on w Ameryce Północnej i Południowej, gdzie bardzo szybko przybywa osób otyłych. Jednak największego odsetka przypadków śmiertelnych należy spodziewać się, podobnie jak i obecnie, w krajach najmniej rozwiniętych. « powrót do artykułu
  18. Trudno wyobrazić sobie współczesną cywilizację bez tworzyw sztucznych. Jednak tworzywa te stanowią też olbrzymi problem. Gdy przestajemy ich używać, stają się uciążliwymi odpadami. W środowisku naturalnym rozkładają się przez setki lub tysiące lat. Ich spalanie związane jest zaś z olbrzymią emisją trucizn do środowiska oraz z marnowaniem zasobów, gdyż tworzywa sztuczne wytwarzane są z nieodnawialnej ropy naftowej. Jednak w przyszłości możemy być świadkami radykalnych zmian. Naukowcy z North Dakota State University informują na łamach Angewandte Chemie o opracowaniu tworzywa sztucznego, które ulega rozkładowi na żądanie i można je ponownie wykorzystać. Badania amerykańskich naukowców skupiają się na biomasie i możliwości przetworzenia jej na polimery. Tym razem użyli fruktozy, cukru powszechnie występującego w owocach. Stworzyli z nich roztwór, z którego następnie uzyskali polimer. Później polimer ten na 3 godziny poddali oddziaływaniu światła ultrafioletowego o długości fali 350 nm. Tworzywo uległo całkowitemu rozkładowi do molekuł, z których je zbudowano. Dzięki temu ten sam materiał można było ponownie wykorzystać do produkcji polimeru. Naukowcy podkreślają, że konieczne jest przeprowadzenie dalszych badań nad wytrzymałością i trwałością ich polimeru. Bez nich nowy materiał nie zostanie wdrożony do masowej produkcji. Jednak sam fakt, że można go w tak łatwy sposób rozłożyć sugeruje, iż warto nad nim dalej pracować. Uczeni chcą przez najbliższe dwa lata prowadzić badania, które mają dać odpowiedź na pytanie, czy opracowany przez nich polimer nadaje się do użytku w przemyśle motoryzacyjnym i elektronicznym. « powrót do artykułu
  19. Eksperci z Hitachi we współpracy z profesorem Miurą Kiyotaką z Uniwersytetu w Kioto zapisali i odczytali dane na 100 warstwach w szkle kwarcowym. Osiągnęli przy tym gęstość zapisu bliską Blu-ray. Jednak to nie ona, a niezwykła wytrzymałość materiału, jest największą zaletą szkła kwarcowego. Podczas badań okazało się, że dane zapisane w szkle kwarcowym nie ulegają degradacji nawet po przechowywaniu nośnika przez 2 godziny w temperaturze 1000 stopni Celsjusza. Oznacza to, że dane można przechowywać w szkle kwarcowym przez ponad 300 milionów lat. Szkło kwarcowe może zatem okazać się dobrym nośnikiem dla istotnych historycznie danych, które chcielibyśmy przekazać przyszłym pokoleniom. Hitachi zainteresowało się szkłem kwarcowym w 2009 roku, gdyż było wiadomo, że charakteryzuje się ono świetną wytrzymałością na działanie temperatury i wody. Po przeprowadzeniu prób, podczas których dane zapisywano za pomocą femtosekundowego lasera, a odczytywano za pomocą tomografu komputerowego, potwierdzono, że materiał ten może być być świetnym nośnikiem informacji. Prowadzono dalsze badania i w 2012 roku osiągnięto zapis czterowarstwowy, a w 2013 informacje zapisano na 26 warstwach, osiągając gęstość zapisu DVD. Po pokonaniu licznych przeszkód związanych z właściwościami szkła i deformacją światła, w bieżącym roku udało się bezbłędnie zapisać i odczytać dane ze 100 warstw. Informacje zapisane są dwustronnie, na każdej ze stron dysku znajduje się 50 warstw oddalonych od siebie o 60 mikrometrów. Gęstość zapisu wynosi 1,5 GB na cal kwadratowy. Specjaliści nie wykluczają, że uda się ją jeszcze bardziej zwiększyć. « powrót do artykułu
  20. Niemiecki Süddeutsche Zeitung, powołując się na dokumenty ujawnione prawdopodobnie przez Snowdena, informuje, że brytyjski wywiad GCHQ miał dostęp do 63 podmorskich kabli telekomunikacyjnych na całym świecie. Kable te obsługują większość ruchu internetowego. Z przesyłanych nimi danych korzystać mogła też współpracująca z GCHQ NSA. Jak piszą niemieccy dziennikarze, firma Cable & Wireless, obecnie własność Vodafone, zbierała i dostarczała do GCHQ wspomniane dane. Otrzymywała za to miliony funtów. Związki pomiędzy firmą a wywiadem były tak ścisłe, że w lutym 2009 roku pracownik GCHQ został zatrudniony w Cable & Wireless, gdzie zarządzał działem przekazującym dane. Vodafone nie zaprzeczyło, że takie działania miały miejsce. Firma zapewnia jednak, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, na podstawie nakazów sądowych. Suddeutsche Zeitung informuje również, że kable były wykorzystywane do włamań i pozyskiwania danych z innych sieci. Jedną z ofiar takich ataków padł Fiber-Optic Link Around the Globe (FLAG). To globalna sieć telekomunikacyjna zarządzana przez Global Cloud Xchange, która należy do indyjskiej firmy Reliance Communications. O tym, że wywiady brytyjski i amerykański podsłuchiwały kable podmorskie wiedzieliśmy już od pewnego czasu. Teraz jednak niemiecki dziennik ujawnił, które to były kable. Możemy też ocenić, jak wiele danych trafiło w ręce agencji. Wiadomo, że w lipcu 2009 roku dzięki współpracy z trzema telekomami agencje wywiadowcze miały dostęp do 592 10-gigabitowych łączy. Jednocześnie NSA i GCHQ miały możliwości techniczne pozwalające im na wyodrębnienie i pobranie danych z 69 10-gigabitowych łączy. Z ujawnionych dokumentów wynika też, że GCHQ starała się w tym czasie o uzyskanie dostępu do 1693 łączy i chciała zwiększyć swoje możliwości pobierania danych do 390 łączy o przepustowości 10 gigabitów każde. « powrót do artykułu
  21. Część ekspertów rynku IT uważa, że pomimo agresywnej polityki ARM nie będzie w stanie w ciągu najbliższych dwóch lat zdobyć znaczących udziałów na rynku serwerów. Jednak producenci procesorów ARM będą mogli liczyć na solidne zyski z rynku pecetów. Co prawda wzrosty na nim nie są tak duże, jak w przeszłości, jednak rynek pecetów odzyskuje część klientów, których niedawno stracił na rzecz urządzeń mobilnych. W niedalekiej przeszłości nadzieją dla ARM był Windows RT. Wydawało się, że dzięki temu systemowi architektura ta odbierze część rynku architekturze x86. Jednak problemy z kompatybilnością ze starszymi programami dla Windows i brak nowych aplikacji sprawiły, że Windows RT się nie przyjął. Pozycja Intela i x86 wydaje się, w krótkiej perspektywie, niezagrożona. Szczególnie na rynku serwerów, które są rzadziej wymieniane przez firmy niż pecety przez klientów indywidualnych. Jednak najnowszym polem starcia pomiędzy Intelem i ARM staje się Internet of Things (IoT). Rynek ten w ostatnim czasie rośnie, żadne z firm nie ma na nim zdecydowanej przewagi, zatem walka o zdominowanie IoT dopiero się rozpoczyna. « powrót do artykułu
  22. Niemieccy naukowcy odkryli, czemu komórki nowotworowe rosną w warunkach niedoboru tlenu (hipoksji). Od dawna wiadomo, że enzymy z grupy hydroksylaz prolinowych (ang. prolyl-hydroxylase domain proteins, PHDs) kontrolują stabilność czynników transkrypcyjnych indukowanych przez hipoksję (ang. hypoxia-induced transcription factors, HIFs), które odpowiadają za przystosowanie komórki do niedoboru tlenu. Ostatnio zespoły profesorów Amparo Acker-Palmer z Uniwersytetu Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie i Tilla Ackera z Uniwersytetu Justusa Liebiga w Gießen odkryły, że jedna z hydrolaz prolinowych - PHD3 - kontroluje również receptor czynnika wzrostu naskórka (ang. epidermal growth factor receptor, EGFR). W zdrowych komórkach PHD3 reaguje na stresory, np. brak tlenu, stymulując wychwyt EGFR do wnętrza komórki. Internalizacja prowadzi do stłumienia sygnałów wzrostu. Stwierdziliśmy, że wiążąc się, by promować pobieranie EGFR do komórek, z centralnym białkami adaptorowymi, takimi jak Eps15 i epsyna-1, PHD3 spełnia funkcję białka szkieletowego - opowiada Acker-Palmer. Wskutek utraty PHD3 w komórkach nowotworowych dochodzi do zahamowania internalizacji EGFR, a przez do niekontrolowanego wzrostu. Niemcy zademonstrowali, że utrata PHD3 to kluczowy etap we wzroście ludzkiego glejaka wielopostaciowego. « powrót do artykułu
  23. W ciągu ostatnich 15 lat populacja żyraf zmniejszyła się aż o ponad 40%. Jeszcze na początku bieżącego stulecia w Afryce żyło około 140 000 tych zwierząt. Przyczyną tak gwałtownego spadku populacji jest – podobnie jak i w przypadku innych gatunków – utrata habitatów, ich fragmentacja oraz polowania i kłusownictwo. Co dziwne, na żyrafy, mimo iż są jednymi z najbardziej charakterystycznych i ulubionych zwierząt, nie zwraca się większej uwagi. Słyszymy o zagrożonych słoniach, ale nie o zagrożonych żyrafach. Tymczasem na Czarnym Lądzie żyje jeszcze około 450 000 słoni i jedynie 80 000 żyraf. Nawet naukowcy nie poświęcają tym zwierzętom większej uwagi. Wiele się o nich uczymy, ale wciąż wiemy znacznie mniej niż o innych gatunkach - mówi David O'Connor z ogrodu zoologicznego w San Diego. Szybka analiza chociażby Google Scholar pokazuje, że w ostatnim dziesięcioleciu powstało mniej niż 70 prac naukowych na temat żyraf. Afrykańskim słoniom poświęcono 160 prac. Żyrafy znajdują się w niebezpieczeństwie, a poświęcamy im wciąż zbyt mało uwagi. Tymczasem zwierzęta te dobrze reagują na wysiłki mające na celu ich ochronę. Udało się na przykład ocalić żyrafę zachodnioafrykańską (Giraffa camelopardalis peralta). To gatunek, który występuje jedynie w Nigrze. W połowie lat 90. na wolności pozostało jedynie 50 G.c. peralta. Obecnie jest ich już 400. Rząd Nigru zaczął chronić te zwierzęta i przyniosło to dobre wyniki. Co więcej, ochrona wpłynęła też na zachowania żyraf. Do nigeryjskich dzikich żyraf można zbliżyć się na odległość kilkunastu metrów, gdyż zwierzęta czują się bezpieczne. Tymczasem w Tanzanii, gdzie ludzie je zabijają, żyrafy uciekają, gdy tylko zauważą człowieka. Naukowcy, którzy badają żyrafy, mówią, że ludzie nie zwracają uwagi na potrzebę ochrony tych zwierząt, gdyż wydaje im się, że nie ma takiej potrzeby. Żyrafy są wszędzie, w książkach dla dzieci, w sklepach z zabawkami, w filmach przyrodniczych, w ogrodach zoologicznych. Łatwo je dostrzec, co sprawia wrażenie, że nie ma potrzeby ich ochrony. Tymczasem to nieprawda. Najbliższe lata mogą zdecydować o przyszłości wszystkich 9 podgatunków żyrafy. Specjaliści zbierają właśnie dane i oceniają status tych zwierząt. Obecnie W Czerwonej Księdze dwa podgatunki wymieniono jako „zagrożone”. Pozostałe podgatunki nie były przedmiotem szczególnej troski. Niektórzy eksperci sądzą jednak, że analiza danych, która powinna zakończyć się w przyszłym roku, wykaże, że zagrożone są też kolejne podgatunki. Jeśli tak, to być może w końcu ludzkie zaczną zawracać uwagę na fakt, że żyrafom grozi zagłada. « powrót do artykułu
  24. Malcolm Choat z Macquarie University oraz Iain Gardner z University of Sydney odcyfrowali średniowieczny egipski kodeks. Naukowcy przez ostatnie dziesiątki lat próbowali odczytać treść tajemniczego dokumentu. Teraz okazało się, że mamy do czynienia z tekstem zatytułowanym „Egipski podręcznik mocy rytualnych”. Zdaniem ekspertów dokument powstał około 1300 lat temu w Górnym Egipcie. Pod koniec lat 70. lub 80. ubiegłego wieku trafił on w ręce handlarza antykami, który sprzedał go w roku 1981 australijskiemu Macquarie University. Od tego czasu wielu badaczy próbowało odczytać ten dokument. Dotychczas nikomu mu się nie udało. Kodeks składa się z 20 kart zapisanych językiem koptyjskim i zawarto w nim 27 zaklęć, wiele inwokacji i rysunków. Australijscy badacze informują, że znaleźli zaklęcia miłosne, porady dotyczące radzenia sobie z dolegliwościami zdrowotnymi, odniesienia do Jezusa i Setian, gnostyckiej sekty odwołującej się do trzeciego syna Adama i Ewy. Znaleziono też fragment odnoszący się do nieznanej wcześniej Baktiothy. Choat i Gardner uważają, że liczba różnych odwołań religijnych świadczy o tym, że w społeczeństwie, w którym tekst powstał, zachodziły wówczas istotne zmiany religijne. « powrót do artykułu
  25. Po zbadaniu ok. 2 tys. dorosłych naukowcy odkryli, że tworzeniu się blaszek w głównych tętnicach towarzyszą łagodne zaburzenia poznawcze (ang. mild cognitive impairment, MCI). Dobrze wiemy, że tworzenie się blaszek w tętnicach to prognostyk choroby serca, ale związek miażdżycy i zdrowia mózgu jest mniej jasny. Nasze odkrycia sugerują, że miażdżyca wpływa zarówno na serce, jak i mózg - podkreśla Christopher D. Maroules z University of Texas (UT) Southwestern Medical Center. W ramach studium analizowano wyniki badań 1903 osób w średnim wieku 44 lat. Wszyscy brali udział w Dallas Heart Study i nie wykazywali objawów choroby sercowo-naczyniowej. Ochotnicy wypełnili Montrealską Skalę Oceny Funkcji Poznawczych (ang. Montreal Cognitive Assessment, MoCA). Później, by zidentyfikować leukoarajozę (ang. white matter hyperintensities, WMHs), czyli hiperintensywne zmiany w istocie białej mózgu, poddano ich badaniu rezonansem magnetycznym. Wzrost objętości hiperintensywnej istoty białej stanowi część normalnego procesu starzenia, jednak nadmierny WMH to marker zaburzeń poznawczych. Dodatkowo uczestników studium zbadano pod kątem powstawania blaszek miażdżycowych w 3 różnych strefach naczyniowych organizmu; rezonans magnetyczny pozwolił zmierzyć grubość ściany tętnic szyjnych i aorty brzusznej, tomografia komputerowa umożliwiła zaś ocenę uwapnienia blaszek tętnic wieńcowych. Za pomocą analizy regresji Amerykanie skorelowali częstość występowania miażdżycy z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi. Po wzięciu poprawki na tradycyjne czynniki ryzyka miażdżycy (w tym wiek, pochodzenie etniczne, płeć męską, cukrzycę, nadciśnienie czy palenie) odkryli niezależny związek między miażdżycą w trzech wymienionych wyżej obszarach i zdrowiem poznawczym, mierzonym wynikiem w MoCA i zawartością hiperintensywnych zmian w istocie białej. U osób z najwyższego kwartyla grubości warstwy wewnętrznej ścian tętnic szyjnych ryzyko MCI było o 21% wyższe (wskazywał na to niski wynik MoCA). Wzrastający wskaźnik uwapnienia tętnic wieńcowych (ang. coronary artery calcium score, CACS) był zaś prognostykiem dużej objętości WHMs. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...