-
Liczba zawartości
37614 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
System Windows 10 będzie potrzebował nawet 2,6 gigabajta przestrzeni dyskowej mniej niż dotychczas, gdyż będzie kompresował własne pliki. Dodatkowe 4-12 gigabajtów zostanie zaoszczędzonych dzięki rezygnacji z obrazu potrzebnego do odzyskania systemu w razie awarii. Windows 10 został napisany tak, by radził sobie bez tego obrazu. Dzięki skompresowaniu plików systemowych użytkownicy 32-bitowej wersji nowego OS-u zaoszczędzą 1,5 gigabajta, a użytkownicy wersji 64-bitowej – 2,6 GB. Producenci komputerów z preinstalowanym systemem nie będą już umieszczali na dysku obrazu OS-u. Użytkownicy będą mogli jednak skorzystać z własnego nośnika z kompletnym obrazem systemu oraz zainstalowanych programów i odzyskać z niego całe oprogramowanie w razie awarii. Taki nośnik przyda się, gdy system ulegnie na tyle poważnej awarii, że nie będzie w stanie sam siebie naprawić. « powrót do artykułu
-
Na stanowisku Hippos/Susita odkryto dużą maskę Pana z brązu. Wg dr. Michaela Eisenberga z Uniwersytetu w Hajfie, brązowe maski tych rozmiarów są bardzo rzadkie i zazwyczaj nie przedstawiają ani Pana, ani innych greckich czy rzymskich motywów mitologicznych. Większość znanych brązowych masek z epoki hellenistycznej i rzymskiej to miniatury. Archeolodzy zwracają uwagę, że Hippos/Susita ujawnia w ostatnim okresie sporo swoich tajemnic. Dość wspomnieć o rzeźbie Herkulesa, odsłoniętej przez zimowe deszcze 2011 r. czy bazaltowym kamieniu nagrobnym z popiersiem zmarłego, który odkryto dwa lata później. Zazwyczaj wykopaliska w Hippos prowadzi się latem, jednak intrygujące struktury na skraju miasta, gdzie biegła starożytna droga, skłoniły zespół do 1-dniowych wykopalisk zimą. Skupiły się one na bazaltowej konstrukcji, która wg badaczy, miała być rodzajem hangaru dla balist. Znalezienie kuli z wapienia, a więc z innego niż dominujący w Hippos materiału, zasugerowało, że to pocisk wykorzystany przez wroga. By móc przeprowadzić datowanie kuli, archeolodzy zaczęli szukać w konstrukcji monet. Wyposażony w wykrywacz metali dr Alexander Iermolin szybko coś znalazł. Po kilku minutach wyciągnęliśmy dużą brunatną bryłkę i zdaliśmy sobie sprawę, że to maska. Oczyściliśmy ją i dostrzegliśmy detale. Pierwszą wskazówką, która pomogła nam w rozpoznaniu, były małe rogi na czubku głowy, lekko przykryte przez pukiel włosów. Dokładniejsze oczyszczanie w laboratorium ujawniło pasma koziej bródki, długie spiczaste uszy oraz inne cechy wskazujące na Pana (boga opiekuńczego lasów i pól, opiekuna pasterzy i ich trzód), Fauna z mitologii rzymskiej lub satyra. Pierwszą myślą, jaka przemknęła mi przez głowę, było: czemu tutaj, poza granicami miasta? [...] Maskę znaleziono w pobliżu pozostałości bazaltowej struktury z grubymi ścianami. To i solidna praca kamieniarzy sugerowały, że pochodzi ona z okresu rzymskiego. Ołtarz Pana przy głównej drodze do miasta wydawał się całkiem prawdopodobny. Ostatecznie Pan był czczony nie tylko w kapliczkach miasta, ale i w jaskiniach [...]. W tym miejscu Eisenberg przypomina świątynię Pana z pobliskiego Banjas, która mieściła się w naturalnym urwisku na północ od powstającej osady. Ponieważ kult niektórych bóstw obejmował m.in. nagość, seks i picie alkoholu, ekstatyczne rytuały odprawiano poza granicami osad. W poszukiwaniu kolejnych wskazówek co do jej roli, archeolodzy zaczęli odsłanianie bazaltowej struktury. Izraelczycy zakładają, że pierwotnie służyła ona do celów obronnych. Być może w późniejszym okresie, w czasie Pax Romana, gdy fortyfikacje miasta nie były potrzebne, konstrukcję przekształcono w miejsce kultu boga pasterzy, a to, co znaleziono, to wspaniały rzygacz bądź ofiara z pobliskiego mauzoleum. Eisenberg skontaktował się z kuratorami największych muzeów świata, ale żaden z nich nie wiedział nic o maskach w rodzaju tej z Hippos (gros masek ma wielkość masek teatralnych; w dodatku wykonano je z kamienia czy terakoty). Pod względem zamożności Hippos nie może stawać w szranki z centrami kulturalnymi Imperium Rzymskiego, dlatego też znalezienie unikatowej maski właśnie tutaj jest naprawdę niesamowite. « powrót do artykułu
-
Inteligentny bandaż wykrywa odleżyny, zanim staną się widoczne
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opracowali bandaż z elastyczną elektroniką, który wykrywa uszkodzenia tkanek w wyniku odleżyn, zanim jeszcze są one widoczne dla ludzkiego oka. Zespół oparł się na zmianach elektrycznych, które zachodzą, gdy komórki zaczynają obumierać. Cienki bandaż przetestowano na skórze szczurów. Okazało się, że dzięki rozwiązaniu u licznych zwierząt udawało się wykryć różne stopnie uszkodzenia tkanek. Bandaż może zapewnić system wczesnego ostrzegania, który pozwoli interweniować, zanim uraz będzie stały. Jeśli odleżyny wykryje się na samym początku, rozwiązanie będzie proste: wystarczy wyeliminować ucisk [przywracając tym samym dopływ krwi] - wyjaśnia dr Michael Harrison z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Odleżyny wiążą się ze śmiertelnymi posocznicami. Ostatnie badanie wykazało, że ryzyko, że hospitalizowany pacjent umrze, jest 2,8 razy wyższe, gdy ma on odleżyny. Zagrożenie odleżynami zwiększają z kolei coraz bardziej rozpowszechnione cukrzyca i otyłość. Genialność prezentowanego urządzenia polega na tym, że by ocenić uszkodzenie, monitoruje ono właściwości elektryczne tkanki. W praktyce klinicznej nie mamy obecnie żadnej innej metody, która by na to pozwalała. Na cienkim, giętkim filmie wydrukowano macierz elektrod. Przepuszczając między nimi słaby prąd, można było stworzyć mapę przestrzenną położonych pod spodem tkanek (przeprowadzano spektroskopię impedacyjną). Amerykanie wyjaśniają, że gdy komórka funkcjonuje prawidłowo, jej ściana spełnia funkcje izolatora, który odcina od kontaktu ze światem zewnętrznym elementy przewodzące, czyli organelle. Autorzy publikacji w Nature Communications posłużyli się nawet porównaniem do kondensatora. Kiedy jednak komórki zaczynają obumierać, ściana traci swoją integralność i jak opornik pozwala na przepływ prądu. Naśladując odleżyny, naukowcy delikatnie ściskali nagą skórę szczurów między magnesami. Zostawiali je tam na jedną bądź trzy godziny. Przywrócenie krążenia wywoływało stan zapalny i uszkodzenia oksydacyjne, które przyspieszały obumieranie komórek. By śledzić losy rany, inteligentny bandaż zbierał dane raz na dobę przez 3 dni. Jak można się domyślić, godzina ściśnięcia skutkowała lekkim, odwracalnym uszkodzeniem tkanki, a trzy godziny wiązały się z silniejszym i bardziej trwałym urazem. W przeszłości ludzie wykorzystywali spektroskopię impedacyjną w hodowlach komórek lub do stosunkowo prostych pomiarów w tkankach. Unikatowe jest rozszerzenie stosowania tej metody na wykrywanie i ekstrahowanie użytecznych informacji z ran rozwijających się w ciele. To duży skok - uważa dr Sarah Swisher z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. « powrót do artykułu -
Puszczyk omański występuje nie tylko w Omanie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Wydaje się, że odkryty 24 marca 2013 r. puszczyk omański (Strix omanensis) występuje nie tylko w górach w Omanie, ale i na wschodzie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Naukowcy z Towarzystwa Dzikiej Przyrody Emiratów (Emirates Wildlife Society, EWS) twierdzą, że słyszeli unikatowe wokalizacje tego ptaka podczas odtwarzania sowich zawołań na obszarach chronionych Wadi Wurayah. Wg nich, puszczyk omański odpowiedział na ich taśmy godzinną sesją śpiewania. Emirates Wildlife Society przeprowadza we współpracy z World Wildlife Fund (WWF) spis sów zamieszkujących te rejony. Do niespodziewanego odkrycia doszło 8 marca. Jesteśmy zachwyceni, że w Parku Narodowym Wadi Wurayah natrafiono na tak unikatowy gatunek [...] - podkreśla dyrektorka EWS-WWF Ida Tillisch. Ornitolodzy od dość dawna podejrzewali, że reprezentanci rodzaju Strix zamieszkują Emiraty Arabskie, ale dotąd nie udawało się tego potwierdzić. Dr Christophe Toureng opowiada, że będąc w Wadi Wurayah w 2006 r., przez moment słyszał pieśń sowy, ale wtedy myślał, że jej źródłem jest puszczyk arabski (Strix butleri). Płochliwa natura puszczyka omańskiego sprawia, że jego kategoria zagrożenia pozostaje tajemnicą. Nie zebrano również wystarczającej ilości danych nt. ekologii gatunku. Wydaje się, że S. omanensis może występować na terenie gór Al-Hadżar od Maskatu po Musandam. « powrót do artykułu -
Microsoft stara się zablokować fałszywy certyfikat HTTPS, za pomocą którego można wykonać atak typu man-in-the-middle. Certyfikat został wydany dla witryn live.fi oraz www.live.fi. To adresy zarezerwowane dla usług Windows Live. Certyfikat został już unieważniony przez Comodo, w której imieniu go wydano. Jednak, biorąc pod uwagę łatwość, z jaką można ominąć takie unieważnienie, istnieje spore ryzyko, że przestępcy będą mogli z niego korzystać. Ostrzegamy użytkowników o nieprawidłowo wydanym certyfikacie SSL. Może on zostać wykorzystany podczas ataków phishingowych oraz ataków man-in-the-middle na użytkowników różnych witryn Microsoftu. Nie można go wykorzystać do wydania dodatkowych certyfikatów, ataku na inne domeny czy podpisania kodu - informuje Microsoft. Problem ze wspomnianym certyfikatem to kolejny już dowód na słabość protokołu SSL, który jest de facto internetowym standardem używanym do szyfrowania ruchu. Już w 2009 roku znany badacz Moxie Marlinspike wykazał, że przestępcy mogą w bardzo prosty sposób oszukać wykorzystywane przez przeglądarki listy ważnych certyfikatów. Dzieje się tak, gdyż przeglądarka, łącząc się z serwerem na którym przechowywane są dane o certyfikatach uzna certyfikat za ważny jeśli nie uzyska dostępu do serwera. Wystarczy zatem spowodować, by informacja do przeglądarki nie dotarła i można przeprowadzić atak za pomocą fałszywego certyfikatu. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób doszło do sfałszowania certyfikatu. Z informacji przekazanych przez Microsoftu wynika, że wskutek błędu w systemie pocztowym ktoś nieuprawniony uzyskał dostęp do konta w domenie live.fi. Słabość systemu cyfrowych certyfikatów polega też na tym, że dość łatwo jest taki certyfikat uzyskać, ale trudno go unieważnić. Jedynym skutecznym sposobem unieważnienia certyfikatu jest opublikowanie odpowiedniej aktualizacji przez producentów przeglądarek. Po jej zainstalowaniu przeglądarka nie dopuści do skorzystania ze sfałszowanego certyfikatu. « powrót do artykułu
-
W Układzie Słonecznym znajduje się już sześć obiektów posiadających pierścienie. Najbardziej znanym i oczywistym z nich jest Saturn. Ponadto gaz i pył tworzą pierścienie wokół Jowisza, Urana i Neptuna. Piątym znanym obiektem jest największy z centaurów Chariklo. Centaury to niewielkie obiekty poruszające się wokól Słońca pomiędzy orbitami Jowisza i Neptuna. Są one czymś pośrednim pomiędzy planetoidami a kometami. Teraz specjaliści informują o istnieniu pierścienia wokół kolejnego centaura, Chirona. W listopadzie 2011 roku naukowcy po raz pierwszy zauważyli coś, co mogło być pierścieniem Chirona. Przez kolejne lata trwały analizy i obserwacje, aż w końcu stwierdzono, że wszystko wskazuje na to, że Chiron posiada pierścień. Jeszcze do niedawna sądzono, że tak małe obiekty nie mogą posiadać pierścienia, dlatego wielkim zaskoczeniem było odkrycie takiej struktury wokół Chariklo. Jeśli i Chiron ma pierścienie, to może oznaczać, że tego typu struktura jest znacznie bardziej rozpowszechniona, niż sądziliśmy - mówi Amanda Bosh z MIT-u. « powrót do artykułu
-
Google wywiera nacisk na użytkowników Firefoksa, by ci ustawili Google'a jako wyszukiwarkę domyślną. Internauci zauważyli, że od ubiegłego tygodnia wyszukiwarka wyświetla komunikat zachęcający do domyślnego korzystania z Google'a. Użytkownik może się wybrać opcję „Dowiedz się więcej” lub „Nie”. Po wybraniu drugiej z nich komunikat przestaje się pojawiać. Chyba, że wyczyścimy cache i ciasteczka, wówczas zobaczymy go ponownie. Google zdecydowało się na wyświetlanie komunikatu po tym, jak od ubiegłego roku na terenie USA domyślną wyszukiwarką w Firefoksie jest Yahoo. Domyślne ustawienie przeglądarki to dla jej twórcy główne źródło dochodu. Google czy Yahoo płacą autorom przeglądarek nawet setki milionów dolarów rocznie w zamian za to, że po zainstalowaniu oprogramowanie domyślnie korzysta z konkretnej wyszukiwarki. Nowa kampania Google'a pokazuje, że wyszukiwarkowy gigant nie jest zadowolony z tego, że jego długoletni partner podjął współpracę z konkurencją. Wyraźnie widać, jak ważna jest dla Google'a współpraca z Mozillą. « powrót do artykułu
-
Japońscy naukowcy przeprowadzili udany eksperyment, podczas którego wykorzystali mikrofale do przesłania energii elektrycznej o mocy 1,8 kilowata na odległość 55 metrów. Przesyłka precyzyjnie trafiła w odbiornik. Rzecznik Japońskiej Agencji Kosmicznej (JAXA) oświadczył, że w przyszłości taka technologia może posłużyć do wysyłania na Ziemię energii słonecznej zbieranej na orbicie. JAXA od wielu lat pracuje nad systemem nazwanym Space Solar Power. Zbieranie energii Słońca na orbicie ma wiele zalet w porównaniu ze zbieraniem jej na powierzchni Ziemi. Energia jest na przykład dostępna bez przerwy, niezależnie od pogody. Japończycy chcieliby umieścić na wysokości około 36 000 kilometrów satelity wyposażone w panele słoneczne i anteny. Minie wiele lat zanim nasze badania wejdą w fazę praktycznych zastosowań. Stanie się to być może w latach 40. tego wieku, albo jeszcze później. Musimy pokonać wiele trudności, takich jak np. opracowanie sposobu na wysłanie wielkich elementów w przestrzeń kosmiczną, ich złożenie i utrzymanie - mówi rzecznik agencji. « powrót do artykułu
-
Interesująca emisja z galaktyki karłowatej
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Analizy przeprowadzone przez naukowców z uniwersytetów Carnegie Mellon, Brown i Cambridge sugerują, że jedna z nowo odkrytych galaktyk karłowatych krążących wokół Drogi Mlecznej, emituje promieniowanie gamma. Źródło emisji nie jest znane, jednak niewykluczone, że to dowód na istnienie ciemnej materii w centrum galaktyki. Coś emituje promieniowanie gamma od strony tej galaktyki karłowatej. Nie istnieje żaden konwencjonalny powód, dla którego tego typu emisja miałaby pochodzić z galaktyki karłowatej, dlatego też możemy mieć do czynienia z sygnałem z ciemnej materii - mówi Alex Geringer-Sameth z Carnegie Mellon. Galaktyka, o której mowa, to Reticulum 2 została odkryta przed kilkoma tygodniami. Znajduje się w odległości 98 000 lat świetlnych od Ziemi. To jedna z najbliższych nam galaktyk karłowatych. Savvas Koushiappas z Brown University mówi, że zdaniem teoretyków emisja gamma z galaktyki karłowatej byłaby ważną przesłanką wskazującą na istnienie ciemnej materii. Wydaje się, że w końcu po raz pierwszy odkryliśmy coś takiego, stwierdza uczony. Jedna z wiodących teorii dotyczących ciemnej materii mówi, że składa się ona ze słaby oddziałujących masywnych cząstek (WIMP). Gdy pary takich cząstek się spotykają, ma miejsce anihilacja i silna emisja gamma. Jeśli teoria taka jest prawdziwa, to tam, gdzie – jak się przypuszcza – występuje dużo ciemnej materii, powinno dochodzić do silnej emisji gamma. Miejscami takimi mają być m.in. centra galaktyk. Problem w tym, że istnieje wiele źródeł promieniowania gamma i odróżnienie promieniowania WIMP od zakłóceń tła jest niezwykle trudne. Dlatego też galaktyki karłowate są tak ważne w poszukiwaniu ciemnej materii. Uważa się bowiem, że nie występują w nich inne źródła promieniowania gamma, takie jak np. pulsary, są więc czystymi i spokojnymi systemami - mówi Koushiappas. « powrót do artykułu -
Potrząsając ogonami, samce pawi generują infradźwięki. Wg naukowców, chcą w ten sposób odstraszyć rywali lub zwabić wybrankę serca. Angela Freeman i James Hare z Uniwersytetu Manitoby nagrali dźwięki towarzyszące pokazom 46 samców pawia indyjskiego (Pavo cristatus). Dla nas potrząsanie ogonami brzmi jak szum trawy na wietrze, jednak dokumentacja Kanadyjczyków ujawniła, że to zdecydowanie nie wszystko. Na pierwszy plan wybijały się bowiem infradźwięki o głośności sięgającej 70-108 decybeli. Gdy autorzy publikacji z pisma Animal Behaviour odtworzyli nagrania innym pawiom, zarówno samce, jak i samce stawały się bardziej czujne i spędzały więcej czasu na chodzeniu lub bieganiu. Samce wydawały też dźwięki. Nie ma pewności, jak pawie wykrywają infradźwięki. Wiemy, że niektóre ptaki są w stanie postrzegać drgania za pomocą nóg - opowiada Freeman. Inna opcja jest taka, że je słyszą, bo ucho wewnętrzne pawi ma odpowiednią budowę do wyłapywania infradźwięków. Kanadyjczycy sądzą, że opisywane zachowanie wiąże się z utrzymaniem terytorium. Właściciel terenu odbiera infradźwięki generowane przez innego samca i odpowiada, jeśli wydaje się, że mógłby mu on jakoś zagrozić. Dźwięki wydawane przez potrząsanie piórami mogą też wzmacniać sygnał wysyłany do samic: patrz, jaki jestem silny/jakie mam dobre geny, skoro jestem w stanie utrzymać taki wielki ogon. Czemu akurat infradźwięki? Pawie żyją na terenach porośniętych krzakami, dlatego dźwięki o wyższej częstotliwości szybko uległyby wytłumieniu. Często pawie nie widzą się z miejsc, gdzie urządzają pokazy. Sądzimy, że sygnały [infradźwiękowe] mogą informować samice i samce, kto znajduje się poza zasięgiem wzroku za roślinnością czy wzniesieniem. « powrót do artykułu
-
Jedenastego grudnia ubiegłego roku chirurdzy z RPA przeprowadzili pierwszy udany przeszczep penisa. Biorcą był 21-latek, którego prącie zostało amputowane 3 lata temu po nieprawidłowym obrzezaniu. Dziewięciogodzinna operacja, podczas której wykorzystano techniki łączenia drobnych naczyń i nerwów opracowane na potrzeby transplantacji twarzy, to pilotażowy etap studium zespołu z Uniwersytetu w Stellenbosch i Tygerberg Hospital w Kapsztadzie. Ma ono pomóc mężczyznom poszkodowanym w rytuałach inicjacyjnych (rocznie jest ich w RPA ok. 250). Lekarze opowiadają, że anonimowy pacjent odzyskał już funkcje wydalnicze i reprodukcyjne (oddaje mocz, ma erekcje i wytryski), pełne czucie ma jednak powrócić w ciągu 2 lat. Zgodnie z planem, procedura będzie w przyszłości proponowana chorym, którzy stracili prącie w wyniku choroby nowotworowej lub jako ostatnia deska ratunku w ciężkich zaburzeniach erekcji. Andre van der Merwe, szef uniwersyteckiego wydziału urologii, podkreśla, minęło naprawdę dużo czasu, nim udało się uzyskać etyczną zgodę na operację, która nie była zabiegiem ratującym życie w takim sensie jak np. przeszczep serca. Można twierdzić, że to nie ratuje życia, ale wielu młodych mężczyzn po amputacji penisa musi [...] zmagać się z ostracyzmem i stygmatyzacją. W kolejce do operacji czeka obecnie 9 innych pacjentów. Wcześniej próby przeszczepu penisa podejmowano np. w Chinach. Operacja przebiegała ponoć dobrze, ale później dochodziło do odrzucenia narządu. « powrót do artykułu
-
Nowa nadzieja dla chorych z przewlekłą niewydolnością nerek
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Australijscy naukowcy wykazali, że łączne wykorzystanie dorosłych komórek macierzystych i białka zwanego serelaksyną odwraca bliznowacenie i zmniejsza poziom markerów uszkodzenia nerek w przewlekłej niewydolności nerek (PNN). Jak można się domyślić, oddala to perspektywę dializ i przeszczepu. Zademonstrowaliśmy, że dorosłe komórki macierzyste i serelaksyna, które w pojedynkę mają ograniczony wpływ na odwrócenie bliznowacenia nerek, łącznie zapewniają znaczącą ochronę przed ich uszkodzeniem - opowiada prof. Sharon Ricardo z Monash University. Wg Ricardo, komórki macierzyste nie tyle zamieniają się w komórki nerek, co pomagają w naprawie uszkodzonym komórkom tego narządu. Niestety, potencjał komórek macierzystych jest zmniejszony u pacjentów, którzy wskutek choroby mają dużo blizn. Sądzimy, że zmniejszając bliznowacenie związane z PNN, serelaksyna tworzy warunki do podania komórek macierzystych i może poprawić ich żywotność oraz skuteczność terapeutyczną - podsumowuje prof. Chrishan Samuel. « powrót do artykułu -
Psy lepiej podążają za wskazówkami dot. ukrytych przekąsek, gdy najpierw poda im się oksytocynę. Jessica Oliva z Monash University uważa, że uzyskane wyniki pomagają wyjaśnić, w jaki sposób psy stały się najlepszymi przyjaciółmi ludzi i podpowiadają, jak wyhodować rasy, które jeszcze lepiej reagowałyby na nasze polecenia. U ludzi oksytocyna odpowiada m.in. za tworzenie więzi matki i dziecka. Coraz więcej dowodów świadczy też o tym, że podobnie działa na pary psio-ludzkie. Jak wyjaśnia Australijka, głaskanie i mówienie do psa zaledwie przez 3 min podwyższa poziom oksytocyny zarówno we krwi człowieka, jak i czworonoga. Studia pokazały również, że im bliżej człowiek czuje się związany z psem, tym więcej oksytocyny pojawia się w jego moczu. Podczas najnowszych eksperymentów zespół Olivy badał 31 psów i 31 suk. Zwierzęta testowano 2-krotnie: po podaniu soli fizjologicznej i oksytocyny. Ich zadanie polegało na wykorzystaniu ludzkich wskazówek podczas decydowania, w której z dwóch misek znajduje się ukryta nagroda. Za wykonanie można było uzyskać maksymalnie 10 punktów. Hormon podawano donosowo 45 min przed sesją, by mieć pewność, że łatwo dostanie się do mózgu. Okazało się, że psy lepiej działały po oksytocynie, a poprawa była nadal zauważalna 15 dni po aplikacji. To pokazało nam, że oksytocyna ma na pewno udział w zdolności psa do wykorzystania ludzkich wskazówek. Mówiąc o tym, co zainspirowało ją do przeprowadzenia testów, Oliva przypomina, że wcześniejsze badanie zademonstrowało, że psy lepiej niż wilki wykorzystują niewerbalne wskazówki, takie jak pokazywanie palcem. Psy przewyższają nawet uspołecznione i wychowane przez ludzi wilki, co podpowiedziało Australijce, że w czasie udomowienia w ich mózgu musiało się stać coś, co pozwala zrozumieć ludzkie wskazówki społeczne. Wtedy właśnie Olivie przyszła na myśl oksytocyna. Kolejnym krokiem autorów publikacji z pisma Animal Cognition ma być powtórzenie dokładnie tego samego eksperymentu na wilkach. To powinno powiedzieć nam więcej o ewolucji. Ponieważ poziom wykonania psów był bardzo różny - jedne wydawały się działać losowo, a inne wypadały naprawdę dobrze - naukowcy przyglądają się genetyce receptorów oksytocyny. « powrót do artykułu
-
Indyjscy i amerykańscy naukowcy spierają się o świńską grypę. Amerykanie twierdzą, że w Indiach pojawił się nowy szczep wirusa i krytykują działania władz z New Delhi. Miejscowi naukowcy nie zgadzają się z ich stanowiskiem. W bieżącym roku świńska grypa zabiła w Indiach już ponad 1500 osób. Przez cały rok 2014 ofiar było jedynie 218. Indie twierdzą, że mamy do czynienia z tym samym wirusem, który w latach 2009-2010 zabił na całym świecie 284 000 osób. Jednak odmiennego zdania się naukowcy z MIT-u. W opublikowanym przez siebie artykule Amerykanie informują, że indyjskie odmiany, o których informacje umieszczono przed dwoma laty w publicznej bazie danych, zawierają nowe mutacje, przez które są bardziej niebezpieczne. Jednak indyjski Narodowy Instytut Wirusologii opublikował oświadczenie, w którym nazywa rewelacje Amerykanów „nieprawidłowymi”. Odmiana analizowana we wspomnianej publikacji nie wykazuje żadnej mutacji w stosunku do oryginalnego wirusa H1N1 - czytamy w oświadczeniu. Hindusi dodają, że analizowany przez Amerykanów szczep nie ma nic wspólnego z najnowszą epidemią. Uczeni z MIT-u wzywają do dalszych badań, a z zastrzeżeniami dotyczącymi ich pracy zgadzają się też inni. Oczywiście, że należy zwiększyć czujność w związku z grypą w Indiach, ale nie można wyciągać ostatecznych wniosków na podstawie analizy dwóch szczepów - mówi Manish Kakkar z indyjskiej Fundacji Zdrowia Publicznego. « powrót do artykułu
-
Chiński gigant handlu elektronicznego i należąca doń firma rozliczająca płatności Alipay, mają zamiar wykorzystać technologię rozpoznawania twarzy w miejsce haseł. Podczas targów Cebit wystąpił Jack Ma, prezes Alibaby, który zaprezentował nowe narzędzie. Ma złożył zamówienie na Alibabie, jednak, aby się uwierzytelnić, nie wpisywał hasła, a wykonał swoje zdjęcie za pomocą aparatu wbudowanego w smartfon. Online'owe zakupy to zawsze problem. Człowiek albo zapomni hasła, albo boi się o bezpieczeństwo. Dzisiaj prezentujemy nową technologię - mówił Ma. Zastrzegł przy tym, że nowy sposób uwierzytelniania jest wciąż rozwijany. Na razie nie wiadomo, na ile technologia ta jest bezpieczna. To właśnie bezpieczeństwo będzie najważniejsze dla jej przyszłości. Z Alipay korzysta obecnie ponad 300 milionów klientów, a ponad połowa przetwarzanych transakcji pochodzi z urządzeń mobilnych. Alibaba chce wejść na światowe rynki, firma będzie więc musiała udowodnić, że jest w stanie zaoferować bezpieczną obsługę transakcji. « powrót do artykułu
-
Obserwacje przeprowadzone przez Teleskop Hubble'a, dostarczyły najsilniejszych dotychczas dowodów, że pod powierzchnią Ganimedesa, księżyca Jowisza, znajduje się olbrzymi słony ocean. Jest w nim więcej wody niż we wszystkich zbiornikach na powierzchni Ziemi. Odkrycie to jest znaczącym krokiem naprzód, pokazującym, co potrafi Hubble. Po 25 latach na orbicie Hubble dokonał wielu istotnych odkryć. Ocean znajdujący się pod lodową powierzchnią Ganimedesa otwiera nowe możliwości w dziedzinie poszukiwania życia poza Ziemią - mówi John Grunsfeld z NASA Science Mission Directorate. Ganimedes to największy księżyc w Układzie Słonecznym i jedyny księżyc posiadający własne pole magnetyczne. Dzięki temu polu nad biegunami księżyca możemy obserwować zorze polarne. Jako, że Ganimedes znajduje się też w polu magnetycznym Jowisza, zmiany tego pola wpływają na zorze Ganimedesa. Obserwując zmiany w obu zorzach naukowcy mogli odkryć olbrzymi ocean pod powierzchnią księżyca. Na pomysł wykorzystania Hubble'a do obserwacji Ganimedesa wpadł Joachim Saur z Uniwersytetu w Kolonii. Zawsze zastanawiałem się, czy teleskopu można użyć w jakiś nietypowy sposób. Czy teleskop pozwoli zajrzeć do wnętrza ciała niebieskiego. I wtedy pomyślałem o zorzach. Jako, że są one kontrolowane przez pole magnetyczne, to ich odpowiednie obserwacje dostarczą informacji o tym polu. Jeśli zaś wiesz coś o polu magnetycznym, to wiesz i o wnętrzu księżyca - mówi Saur. Szczegółowe obserwacje zachowania się zórz pozwoliły naukowcom obliczyć, że pod 150-kilometrową warstwą lodu Ganimedesa znajduje się ocean o głębokości 100 kilometrów. Istnienie oceanu na Ganimedesie podejrzewano od lat 70. ubiegłego wieku. W 2002 roku sonda Galileo dostarczyła pierwszych dowodów potwierdzających tę hipotezę. Jednak prowadziła ona obserwacje zbyt krótko, by dostarczone dane wystarczyły do zdobycia szczegółowych informacji. Odpowiednie badania w zakresie ultrafioletu przeprowadził dopiero Hubble. Już wkrótce, 24 kwietnia, teleskop będzie obchodził 25. rocznicę pracy. « powrót do artykułu
-
Microsoftowe HoloLens, okulary nakładające na rzeczywistość wirtualne przedmioty i pozwalające na manipulowanie nimi, będą sprzedawane w cenie poniżej 500 USD. Tak przynajmniej uważają eksperci. Jeszcze w bieżącym roku urządzenie ma trafić do developerów, którzy będą mogli je oprogramowywać. HoloLens wymagają zastosowania zaawansowanych czujników i specjalnych soczewek. Microsoft twierdzi, że na ich potrzeby zaprojektował specjalny układ scalony. To wszystko czyni z HoloLens kosztowne urządzenie, jednak powinno ono być sprzedawane poniżej 500 dolarów. Termin oficjalnej premiery okularów oraz ich cenę poznamy zapewne na organizowanej w kwietniu microsoftowej konferencji Build. « powrót do artykułu
-
Wysoki cholesterol zatrzymuje witaminę E w krwiobiegu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Wysoki poziom cholesterolu i trójglicerydów zatrzymuje witaminę E w krwiobiegu i nie pozwala jej dotrzeć do tkanek. Oznacza to, że samo oznaczanie poziomu witaminy E we krwi nie wystarczy, by stwierdzić, czy ktoś cierpi na jej niedobór, czy nie. Witamina E, pozyskiwana głównie z olejów do gotowania i niektórych warzyw, jest rozpuszczalnym w tłuszczach ważnym przeciwutleniaczem. Niektórzy eksperci sugerowali, że zalecane spożycie witaminy E można obniżyć, lecz ze względu na stwierdzone problemy z wchłanianiem, Maret Traber z Uniwersytetu Stanowego Oregonu uważa, że 15 mg na dobę to odpowiednia dawka. Ludzie z podwyższonym poziomem lipidów w surowicy są [przez zahamowanie absorpcji] narażeni na nasilenie stanu zapalnego. Niemal wszystkie tkanki organizmu są poddawane stresowi oksydacyjnemu i potrzebują więcej witaminy E. Potrzebna do ich ochrony witamina "utyka" jednak po drodze - w układzie krwionośnym - wyjaśnia Traber. W badaniu wzięło udział 41 osób (zarówno młodszych, jak i starszych), którym podawano znakowaną deuterem kapustę. Sama płeć ani wiek nie wiązały się ze znaczącymi różnicami we wchłanianiu. Okazało się jednak, że na czas pozostawania witaminy E w osoczu wpływał wyższy poziom lipidów we krwi, czyli zjawisko związane ze starzeniem lub wzrostem wagi. Bazując na trwałych izotopach, Amerykanie zauważyli, że do tkanek dociera tylko 24% witaminy E, a nie 81%, jak sugerowały badania z radioaktywną witaminą. Traber podkreśla, że w krwiobiegu witamina E także może być użyteczna, zapobiegając np. utlenianiu cholesterolów HDL i LDL. « powrót do artykułu -
Ograniczanie posiłków do krótszego czasu zdrowsze dla serca
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Zmniejszając okienko czasowe, w którym muszki owocowe mogły jeść, amerykańscy naukowcy byli w stanie zapobiegać chorobom serca związanym z dietą i wiekiem. Wcześniejsze badania wykazały, że w przypadku ludzi, którzy jedzą w późniejszych porach dnia i nocą, ryzyko rozwoju chorób serca jest wyższe niż w przypadku osób prędzej kończących jedzenie. Co się więc dzieje, kiedy ludzie jedzą późno? Nie zmieniają w końcu diety, tylko czasowanie posiłków - zastanawiał się Girish Melkani z San Diego State University. By się tego dowiedzieć, Melkani, Satchidananda Panda i Shubhroz Gill z Salk Institute for Biological Studies prowadzili eksperymenty na muszkach owocowych. Jednej grupie 2-tygodniowych owadów podawano standardową dietę opartą na kaszce kukurydzianej (owocówki miały stały dostęp do jedzenia). Innej grupie pozwalano jeść tylko przez 12 godzin. W ciągu kilku tygodni naukowcy monitorowali, ile pokarmu muszki spożywały i badali szereg parametrów zdrowotnych związanych ze snem, wagą i fizjologią serca. Po 3 tygodniach było już wiadomo, że Drosophila melanogaster, które mogły jeść tylko przez 12 godzin, lepiej spały, mniej przytyły i miały zdrowsze serca. Działo się tak, mimo że ilość jedzenia spożytego przez obie grupy była zbliżona. Podobne wyniki obserwowano po 5 tygodniach. We wczesnych eksperymentach, gdy porównywaliśmy 5-tygodniowe muszki żerujące przez całą dobę lub 12 godzin, serca tych drugich były w tak dobrej formie, że myśleliśmy, że pomyliliśmy 3-tygodniowe muszki ze starszymi owadami. By upewnić się, że poprawa stanowiła skutek ograniczonego czasu żerowania, musieliśmy kilkakrotnie powtórzyć badania - opowiada Gill. Kolejne eksperymenty ujawniły, że korzyści diety ograniczonej czasem nie były typowe tylko dla młodych owadów. Kiedy te same zasady wprowadzono w grupie starszych muszek, ich serca również stawały się zdrowsze. Melkani dodaje, że pewien zakres ochrony serca utrzymywał się nawet po powrocie do całodobowego systemu jedzenia. By stwierdzić, działanie jakich genów zmieniło się pod wpływem ograniczenia czasu żerowania, naukowcy badali RNA D. melanogaster na różnych etapach eksperymentu. Okazało się, że dieta miała wpływ na geny rytmu okołodobowego, mitochondrialnego łańcucha transportu elektronów (mETC) oraz odpowiadającego za składanie białek TCP-1. Kiedy Melkani i Gill powtórzyli badania ze zmutowanymi muszkami z niedziałającymi wersjami genów TCP-1 i zegara biologicznego, okazało się, że ograniczenie czasu żerowania nie przynosiło żadnych korzyści zdrowotnych. Dla odmiany u mutantów ze zmienionymi genami mETC ochrona przed starzeniem serca się nasilała. Na razie nie rozumiemy w pełni, czy te szlaki ze sobą współdziałają, a jeśli tak, to na jakiej zasadzie. Spostrzeżenia z badań na muszkach uzupełniają wyniki wcześniejszych studiów na gryzoniach, które pokazały, że skrócenie czasu żerowania zapewnia korzyści przy otyłości czy cukrzycy typu 2. Choć przełożenie wyników na ludzi może nastręczać pewnych problemów (nie jemy np. codziennie tego samego), Melkani sądzi, że ostatecznie rozważana interwencja nie będzie wymagała drastycznych zmian stylu życia, tylko zmian pór jedzenia. « powrót do artykułu -
W ciągu zaledwie 10 ostatnich lat ofiarami kłusowników padło 2/3 słoni leśnych. Wszystko dlatego, że od 2000 roku w zamieszkiwanych przez nich regionach powstało 50 000 kilometrów dróg. Kłusownicy mogą więc bez przeszkód dostać się do ostatnich kryjówek tych zwierząt. Słonie nie mają się już gdzie ukryć. Podobne zjawisko jest obserwowane na całym świecie. Ludzie wdzierają się w ostatnie dziewicze zakątki planety i bezlitośnie niszczą przyrodę. W Amazonii i Andach planuje się obecnie zbudowanie 150 dużych elektrowni wodnych. Do każdej z nich trzeba będzie doprowadzić drogi i linie przesyłowe. Ostatnie dziewicze habitaty zostaną pofragmentowane, a to narazi zamieszkujące je gatunki na śmiertelne niebezpieczeństwo. Na samej tylko rzece Tapajos, która jest jednym z najbogatszych regionów przyrodniczych Amazonii, planuje się budowę 12 tam, co oznacza, że do roku 2032 wyciętych zostanie tam niemal 10 000 kilometrów kwadratowych lasu. W Amazonii pracuje też 53 000 legalnych kopalń. Prowadzą do nich drogi, co skłania do kolejnych inwestycji. Już mówi się o wydobyciu paliw. Ludzie otwierają puszkę Pandory – wraz z drogami pojawia się masowo działalność nielegalna, jak kłusownictwo, nielegalne kopalnie, nielegalna wycinka lasów. Przyszłe pokolenia nie będą miały już okazji do oglądania dziewiczych terenów. Ostatnie z nich znikają w błyskawicznym tempie. Same Chiny inwestują w Afryce ponad 100 miliardów dolarów rocznie. Za pieniądze te powstają przede wszystkim nowe drogi i kopalnie. Z Chinami ścigają się Stany Zjednoczone, Indie, Brazylia, Kanada i RPA. Jednak najgorsze dopiero przed nami. Podczas ostatniego spotkania grupy 20 najbogatszych krajów świata zadeklarowano,że w ciągu najbliższych 15 laty w infrastrukturę na całym świecie zostanie zainwestowanych 60-70 bilionów dolarów. To kolosalna, trudna do wyobrażenia sobie kwota, która bezpowrotnie zmieni oblicze planety. Specjaliści już zwracają uwagę na to, jak bardzo niebezpieczne są to plany i proponują rozwiązania, które uczynią te inwestycje bardziej przyjaznymi środowisku naturalnemu. « powrót do artykułu
-
Na orbicie Ziemi znalazły się cztery satelity Magnetospheric Multiscale (MMS). Przeprowadzą one najbardziej szczegółowe badania nad zjawiskiem rekoneksji magnetycznej. Specjaliści uważają, że zjawisko to jest odpowiedzialne za jedne z najpotężniejszych eksplozji w Układzie Slonecznym. Satelity zostały wystrzelone za pomocą rakiety Atlas V 421, która wystartowała z Przylądka Canaveral. Były umieszczone jeden na drugim, a po osiągnięciu orbity oddzielały się od rakiety w pięciominutowych odstępach. Przez kilka następnych tygodni pod nadzorem z Ziemi satelity będą rozkładały anteny i testowały swoje podzespoły. Następnie ustawią się w formacji przypominającej piramidę i na początku września rozpoczną badania naukowe. Po dekadzie planowania i prac inżynieryjnych zespół naukowy jest gotowy do pracy. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji do badania tego ważnego zjawiska w tak szczegółowy sposób - mówi Jim Burch z Southwest Research Institute. Misja pozwoli na stworzenie trójwymiarowego modelu zjawiska rekoneksji zachodzącego w pobliżu Ziemi. Dzięki niej uczeni lepiej zrozumieją potężne zjawisko, które może przyczynić się do zniszczenia systemu GPS, systemów przesyłu energii czy systemów telekomunikacyjnych. « powrót do artykułu
-
Wykorzystanie gazów jelitowych do diagnozowania chorób
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Gazy produkowane przez bakterie zamieszkujące przewód pokarmowy mogą się przyczyniać do chorób żołądkowo-jelitowych. Australijscy naukowcy zaprezentowali metody monitorowania za ich pośrednictwem stanu zdrowia. W ramach jednej z nich trzeba by połknąć elektroniczny czujnik gazów w formie pigułki. Jako produkt uboczny metabolizmu mikroorganizmy przewodu pokarmowego produkują różne gazy. Bakterie redukujące siarczany wytwarzają siarkowodór, podczas gdy archeony metanogenne generują, jak nazwa wskazuje, metan. Ponieważ gazy te powiązano z zespołem jelita drażliwego, nieswoistymi zapaleniami jelit czy rakiem jelita grubego, dokładne pomiary ich stężeń powinny przyspieszyć ustalenie wkładu/roli poszczególnych organizmów w rozmaitych stanach chorobowych. Obecne metody, takie jak analiza wydychanego powietrza, nie zapewniają jednak dokładnej informacji o składzie gazów jelitowych, stąd pomysł zespołu prof. Kourosha Kalantara-zadeha z Uniwersytetu w Melbourne na system fermentacyjny in vitro czy kapsułki do połknięcia. W ramach badania systemem fermentacyjnym najpierw pozyskiwano by próbkę kału, a następnie prowadzono hodowlę w wilgotnym i pozbawionym tlenu środowisku, wzorowanym na ludzkim przewodzie pokarmowym. Na końcu specjaliści musieliby pobrać próbkę gazów i przeprowadzić ich ilościową analizę. Bardziej bezpośrednim podejściem jest wykorzystanie enkapsulowanych czujników gazów, które próbkowałyby gazy podczas przejścia przez jelita. Opisując ich budowę, naukowcy wspominają o ochronnym szkielecie z okienkiem w postaci przenikalnej dla gazów błony, czujniku gazów, mikroprocesorze, minibaterii i bezprzewodowym nadajniku. Ponieważ obie techniki są nieinwazyjne, obie mogą potencjalnie wywrzeć znaczący wpływ na odpowiednie gałęzie przemysłu medycznego i opieki zdrowotnej, ułatwiając stworzenie podstaw diagnostyki, a [...] także interwencji dietetycznych czy farmakologicznych w terapii chorób żołądkowo-jelitowych. « powrót do artykułu -
NASA przeprowadziła udany test najpotężniejszego w historii rakietowego silnika startowego. Będzie on stanowił część systemu SLS (Space Launch System), który ma w przyszłości wysłać Oriona na Marsa. Silnik pracował przez dwie minuty – tyle samo ile będzie pracował podczas startu – i zapewnił ciąg rzędu 3,6 milona funtów. To pierwszy z dwóch testów kwalifikujących silnik do pracy. Został on przeprowadzony w stanie Utah, we współpracującej z NASA firmie Orbital ATK. Jeśli i drugi test wypadnie pomyślnie, silnik zostanie przewieziony do Kennedy Space Center na Florydzie, gdzie będzie przygotowywany do startu SLS. W całym kraju trwają prace nad systemem SLS, który położy solidne fundamenty pod przyszłe misje. Dzięki temu systemowi odbędziemy pionierskie misje w dalsze regiony Układu Słonecznego - mówi William Gerstenmaier, odpowiedzialny w NASA za misje załogowe. Najpierw przez wiele miesięcy ważący 726 ton silnik był ogrzewany do temperatury 32 stopni Celsjusza. To najwyższa dopuszczalna temperatura do jakiej może rozgrzać się paliwo przed startem. Na przyszły rok zaplanowany jest „zimny test”, czyli chłodzenie silnika do ok. 4,5 stopnia Celsjusza. Dzięki temu specjaliści poznają dane dotyczące pełnego zakresu pracy silnika. W czasie testu wnętrze silnika rozgrzewa się do około 3100 stopni Celsjusza. Cały system SLS będzie zasilany przez dwa pięciosegmentowe silniki startowe i cztery główne silniki RS-25. Silniki startowe działają na paliwo stałe i pracują przez pierwsze dwie minuty lotu. Zapewniają one ponad 75% ciągu potrzebnego do pokonania grawitacji Ziemi. Podczas pierwszego lotu testowego system SLS będzie zdolny do wyniesienia w przestrzeń kosmiczną ładunku o ciężarze 77 ton. Zostanie doń umocowany pojazd Orion. Później moc SLS zostanie zwiększona do 143 ton. « powrót do artykułu
-
U dzieci osób, które w dzieciństwie lub młodości przeżyły duży stres, zauważono zmiany fizjologiczne. Rachel Yehuda i jej zespół badali międzypokoleniowe skutki traumy. Uczeni wykazali, że potomkowie ludzi, którzy przeżyli Holocaust mają inny profil hormonu stresu niż ich rówieśnicy. Niewykluczone, że przez to mają predyspozycje do zaburzeń związanych z odczuwaniem strachu. Już wcześniej zespół Yehudy z Icahn School of Medicine oraz zespół Jamesa J. Petersa z Veterans Affairs Medical Center stwierdzili, że u osób, które przeżyły Holocaust występuje więcej hormonu stresu niż u ich żydowskich rówieśników. Zauważono u nich niższy poziom kortyzolu, czyli hormonu, który służy to powrotu organizmu do normalnego stanu po traumie. Nie wiadomo, dlaczego u takich ludzi występuje mniej zarówno kortyzolu, jak i hormonu rozkładającego kortyzol. Okazało się też, że im młodsza była dana osoba w czasie Holocaustu, tym mniej kortyzolu występuje w jej organizmie. W czasie najnowszych badań przyjrzano się już nie tym, którzy żyli w czasie II wojny światowej, ale ich dzieciom. Okazało się, że podobnie jak ich rodzice, wielu miało obniżony poziom kortyzolu. Jednak w przeciwieństwie do rodziców występował u nich wyższy niż zwykle poziom hormonu rozkładającego kortyzol. Uczeni spekulują, że to skutek mechanizmu adaptacyjnego w życiu płodowym. Zwykle hormon ten jest w dużej ilości obecny w łożysku, a jego zadaniem jest ochrona płodu przed kortyzolem matki. Jeśli w łożysku występowało mało hormonu, a przecież wiemy, że jego poziom u ocalonych z Holocaustu jest obniżony, do płodu mogło dostawać się zbyt dużo kortyzolu, w wyniku czego sam produkował on duże ilości ochronnego hormonu. Jak wyjaśnia Yehuda, zmiany epigenetyczne mają przygotować dziecko do życia w środowisku podobnym do tego, w jakim zyją rodzice. Jednak w tym wypadku potrzeby dziecka z życia płodowego przeważyły nad wpływem środowiska rodziców. Dzieci tych, co przeżyli Holocaust, mając w organizmie mało kortyzolu i dużo enzymu, który go rozkłada, są gorzej przystosowane do życia w swoim środowisku niż ich rówieśnicy. To właśnie może być przyczyną, dla której obserwuje się, że potomkowie tych, co przeżyli są bardziej narażeni na rozwój stresu pourazowego (PTSD). Mogą być też bardziej podatni na związane z wiekiem choroby metaboliczne, takie jak otyłość, nadciśnienie czy cukrzyca. « powrót do artykułu
-
Nieodwracalne koszty pajęczego macierzyństwa
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Po wykarmieniu młodych matka pająków Stegodyphus lineatus sama staje się posiłkiem swojego potomstwa. Co ciekawe, tkanki uchyłków jelita środkowego zaczynają się rozkładać jeszcze przed wylęgiem. Proces ten maksymalizuje "potencjał odżywczy" samicy. Zasadniczo większość tkanek odwłoka ulega degeneracji i staje się pokarmem dla młodych, co jest dość niezwykłe - uważa Mor Salomon z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, której zespół postawił dokładniej zbadać zmiany strukturalne przygotowujące do regurgitacji (zwracania nadtrawionej treści) i ostatecznej matryfagii. Dane histologiczne Izraelczyków pokazały, że tkanki odwłoka samicy rozkładają się jeszcze podczas inkubacji młodych w kokonie. Po wylęgu stają się półpłynne. Proces ulega intensyfikacji, gdy perspektywa matryfagii się przybliża. Co istotne, jajniki samicy pozostają nietknięte do momentu, aż pajączki zbliżają się do samodzielności. Nasze badania pokazują, że proces rozkładu jest stopniowy, prawdopodobnie, by gdyby coś się stało z pierwszym lęgiem, pozwolić samicy na wyprodukowanie kolejnej partii jaj - wyjaśnia Salomon. Po ok. 2 tyg. od wylęgu matka zostaje zjedzona przez młode, które nakłuwają jej odwłok i wypijają jego odżywczą zawartość. Wg Salomon, zachowanie mogło wyewoluować, by zmaksymalizować szanse młodych na przeżycie w pustynnym środowisku, gdzie trudno o inne pożywienie. « powrót do artykułu