Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy odkryli, że polifenole z zielonej herbaty i jabłek blokują białko sygnalizacyjne - czynnik wzrostu śródbłonka naczyniowego (ang. vascular endothelial growth factor, VEGF) - które może uruchamiać procesy miażdżycowe i stanowi cel leków przeciwnowotworowych. Jak tłumaczą specjaliści, poza okresem rozwoju embrionalnego angiogeneza niemal zawsze wiąże się z procesem zapalnym. Nowotwory potrzebują naczyń krwionośnych, a synteza VEGF jest uruchamiana zarówno przez niedotlenienie, jak i cytokiny prozapalne. W przypadku miażdżycy VEGF odpowiada za aktywację i migrację monocytów, rozprzestrzenianie miejscowego stanu zapalnego oraz tworzenie komórek piankowatych w ścianie naczynia. Zespół doktora Paula Kroona z Instytutu Badań Żywności w Norwich prowadził eksperymenty na komórkach ludzkich naczyń. Okazało się, że niskie stężenia galusanu epigallokatechiny (EGCG) z zielonej herbaty i procyjanidyny z jabłek hamuje funkcję sygnalizacyjną VEGF. Choć wcześniejsze studia wskazywały na inhibicję sygnalizacji VEGF przez polifenole pokarmowe, dopiero badanie Brytyjczyków zapewniło dowód, że polifenole mogą wchodzić w bezpośrednie interakcje z czynnikiem wzrostu śródbłonka naczyniowego, by zablokować jego sygnały. W dodatku dzieje się to przy stężeniach występujących w krwiobiegu po zjedzeniu produktów bogatych w przeciwutleniacze. Co istotne, polifenole aktywowały inny system sygnalizacyjny, który generuje tlenek azotu - związek odpowiadający za rozszerzanie naczyń i zapobiegający ich uszkodzeniu. Nikt się nie spodziewał takiego efektu, bo NO stymuluje sam VEGF, dlatego leki przeciwnowotworowe blokujące VEGF zmniejszają również poziom tlenku azotu, zwiększając tym samym ryzyko nadciśnienia u pewnych pacjentów. « powrót do artykułu
  2. Brian Wallace, ekspert ze specjalizującej się w bezpieczeństwie IT firmy Cylance informuje, że znalazł nowy sposób na wykorzystanie dziury odkrytej w Windows w... 1997 roku. Dziura Redirect to SMB została dawno załatana, teraz jednak okazuje się, że mimo to można jej użyć. Wallace twierdzi, że udany atak można przeprowadzić przeciwko 31 programom, a dziura jest obecna na pecetach, tabletach i serwerach z Windows. Do przeprowadzenia skutecznego ataku konieczne jest przechwycenie komunikacji z serwerem Web za pośrednictwem techniki man-in-the-middle. Wówczas można przekierować Windows lub program działający pod kontrolą tego systemu, by połączył się ze złośliwym serwerem SMB, a ten z kolei może wymusić na aplikacji zdradzenie nazwy użytkownika, nazwy domeny i zaszyfrowanego hasła zalogowanej osoby. Możliwości przeprowadzenia ataku są jednak dość ograniczone. Przede wszystkim napastnik musi korzystać z tej samej sieci co ofiara. Ponadto ataku można uniknąć blokując ruch wychodzący na portach TCP 139 i 445. « powrót do artykułu
  3. Nokia informuje, że prowadzi zaawansowane rozmowy, których celem ma być przejęcie firmy Alcatel-Lucent. W wydanym przez siebie oświadczeniu fiński koncern stwierdził, że rozmowy są toczone z uwzględnieniem możliwości całkowitego połączenia się obu firm i wejścia na giełdę papierów własnościowych. Szczegóły negocjacji nie zostały podane. Przedstawiciele Nokii stwierdzili jednak, że transakcja nie jest przesądzona. Kolejne informacje będą podawane wówczas, gdy nadejdzie odpowiednia chwila. « powrót do artykułu
  4. Z kwietniowego wydania magazynu Cell dowiadujemy się o odkryciu kolejnego zaraźliwego nowotworu. Naukowcy z Howard Hughes Medical Institute i Columbia University stwierdzili, że wybuchy epidemii białaczki, które zdziesiątkowały niektóre populacje małżów wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej, były spowodowane zarażaniem się jednych osobników od drugich. Zdobyte przez nas dowody wskazują, że guzy są zaraźliwe. Komórki nowotworowe mogą rozprzestrzeniać się pomiędzy zwierzętami. Wiemy, że tak się dzieje, gdyż genotypy komórek guzów nie odpowiadają genotypom chorych zwierząt, a pochodzą od pojedynczej linii komórek - mówi Stephen Goff, jeden z autorów badań. Nowotwór rozpoczął się u jednego zwierzęcia, u którego komórki nowotworowe się namnożyły, uwolniły i wraz z wodą przeniosły na inne zwierzęta. Dotychczas nauka znała dwa przypadki zaraźliwych nowotworów. Jeden to zakaźny psi guz weneryczny (CTVT), który przenosi się pomiędzy psami drogą płciową, a drugi to zakaźny nowotwór pyska występujący u diabłów tasmańskich. Już podczas wstępnych badań zespół Goffa zauważył, że w komórkach nowotworowych występuje wyraźnie większe zagęszczenie pewnej konkretnej sekwencji DNA, którą naukowcy nazwali Steamer. W zdrowych komórkach Steamer znajdował się w 2-5 kopii, w komórkach chorych znajdowano nawet 150 kopii. Początkowo sądzono, że to wynik naturalnych procesów zachodzących osobno u każdego zwierzęcia, jednak szybko okazało się, że komórki nowotworowe u zwierząt żyjących w różnych lokalizacjach były niemal identyczne pod względem genetycznym. Były klonami. Naukowcy nie tylko odkryli kolejny znany nowotwór zakaźny, ale przekonali się, że komórki nowotworowe mogą przetrwać w słonej wodzie wystarczająco długo, by dotrzeć do innego zwierzęcia i je zarazić. Na razie nie wiadomo, czy wspomniany nowotwór może zarażać też inne skorupiaki. Najnowsze odkrycie pokazuje, że nowotworów zakaźnych może być więcej niż sądzimy. « powrót do artykułu
  5. W Modogu w południowo-wschodnim Tybecie odkryto nowy gatunek makaka. Macaca leucogenys, bo o nim mowa, od gatunków sympatrycznych (M. mulatta, M. thibetana, M. assamensis i M. munzala) różni się m.in. zaokrągloną żołędzią i pokrytą ciemną sierścią moszną (pozostałe małpy mają strzałkowate genitalia i białe moszny). Autorzy publikacji z American Journal of Primatology podkreślają, że M. leucogenys różni się też od innych makaków dość jednolitą barwą sierści na grzbiecie, stosunkowo bezwłosym i krótkim ogonem, bladymi-białymi wibryssami, okrągłym i pokrytym ciemną skórą pyskiem oraz długimi i gęstymi włosami na karku. Nowy gatunek zajmuje szeroki zakres habitatów: od tropikalnego lasu na wysokości 1395 m, przez pierwotny i wtórny wiecznie zielony las liściasty na wysokości 2000 m, po las mieszany na wysokości 2700 m. Makakowi zagrażają kłusownictwo i budowa hydroelektrowni. Budowa hydroelektrowni będzie skutkować zniszczeniem i zalewaniem dużych obszarów wzdłuż rzek, a więc potencjalnych habitatów makaka M. leucogenys. Imigracja dużej liczby ludzi do pracy przy tamach będzie się [zaś] wiązać z nasileniem kłusownictwa, wylesianiem, konstrukcją nowych dróg i baraków mieszkalnych dla ekip. Cheng Li, Peng-Fei Fan i Chao Zhao opisali nowy gatunek na podstawie 738 zdjęć wykonanych podczas bezpośrednich obserwacji i za pomocą aparatów pułapkowych ustawionych w 4 wąwozach. [Modog] to obszar, gdzie, częściowo ze względu na konflikty polityczne, przeprowadzono bardzo mało badań naukowych - podkreśla Paul Garber, redaktor naczelny American Journal of Primatology. Odkrycie nowego gatunku sugeruje, że w rejonie tym może występować więcej nieznanych małp - dodaje Zhao, specjalista z Dali University. « powrót do artykułu
  6. Koreańczycy opracowali idealny klej do zastosowań medycznych. Wykorzystali do tego kwas taninowy, który występuje zarówno w skórce winogron, jak i korze dębu, oraz poli(tlenek etylenu), czyli PEG. Ich wynalazek spełnia wszystkie wymogi: jest nietoksyczny i radzi sobie z wilgotnymi, np. pokrytymi krwią czy śluzem, powierzchniami. Ponadto surowce wykorzystywane do jego produkcji są tanie. Zespół Haeshina Lee z Korea Advanced Institute of Science and Technology nazwał nową klasę klejów TAPE. Jak tłumaczą naukowcy, TAPE powstają w wyniku wiązania wodorowego cząsteczek polifenolu i PEG. Przygotowanie kleju jest ponoć banalnie proste. By uzyskać naraz parę litrów TAPE, wystarczy zmieszać oba składniki. W porównaniu do kleju fibrynowego, zapewnia on 250-proc. wzrost siły przywierania. Koreańczycy zademonstrowali, że TAPE jest skutecznym i biodegradowalnym materiałem hemostatycznym. Podczas eksperymentów w wątrobie myszy robiono otwór. Okazało się, że po 30 s u gryzoni z ranami zaopatrzonymi TAPE krwawienie było o 5/6 mniejsze niż u zwierząt potraktowanych klejem fibrynowym. Po 2 min krwawienie ustępowało zaś całkowicie. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z Temple University twierdzą, że dyspergator użyty w 2010 roku w Zatoce Meksykańskiej po katastrofie platformy Deepwater Horizon jest bardziej szkodliwy dla zimnowodnych raf koralowych niż sama rozlana ropa naftowa. Naukowcy z Temple i Penn State poddali badaniu trzy gatunki korali z Zatoki. Wystawiali je na działanie różnych stężeń dyspergatora i odkryli, że środek ten jest dla korali toksyczny w niższych stężeniach niż ropa. W 2010 roku z Deepwater Horizon przedostało się do wód oceanicznych około 5 milionów baryłek ropy (ok. 600 milionów litrów). Do walki z ropą użyto około 7 milionów litrów dyspergatora. Zwykle jest on stosowany na powierzchni jednak tym razem – po raz pierwszy – użyto go na dużej głębokości. „Wykorzystanie go na głębokości było wielkim eksperymentem prowadzonym w czasie rzeczywistym. Chcieli szybko zrobić coś z ropą wydobywającą się z odwiertu, ale nie wiedzieli, jakie będą skutki tych działań” - mówi profesor Erik Cordes z Temple University, który od ponad 10 lat bada rafy koralowe Zatoki Meksykańskiej. Po 2010 roku Cordes i jego współpracowanicy odkryli, że wiele raf zostało uszkodzonych prze pokrywającą je maź zawierającą ropę i dyspergator. Chcieliśmy sprawdzić, czy do uszkoszeń przyczyniła się ropa, dyspergator czy połączeni obu substancji. Wiedzieliśmy, że rafy koralowe Zatoki zostały wystawione na różne kombinacje tych czynników, więc postanowiliśmy określić toksyczność ropy, dyspergatora i zobaczyć, jaki mają wpływ na rafy - powiedziała Danielle DeLeo, jedna z autorek badań. « powrót do artykułu
  8. Uzyskane dzięki inżynierii genetycznej włókna spidroiny, białka pajęczej nici, stanowią świetne podłoże do hodowli kardiomiocytów. Jak podkreślają autorzy raportu z pisma PLoS ONE, trudno znaleźć odpowiedni substrat do hodowli, który jest nietoksyczny i elastyczny, a ponadto nie ulega odrzuceniu przez organizm ani nie utrudnia wzrostu komórek. Zespół prof. Konstantina Agladzego z Moskiewskiego Instytutu Fizyki i Technologii hoduje z kardiomiocytów w pełni funkcjonalne tkanki serca, które są w stanie kurczyć się i przewodzić fale wzbudzenia. Wcześniej Rosjanie posługiwali się sztucznymi nanowłóknami polimerów, teraz jednak zdecydowali się wykorzystać elektroprzędzioną spidroinę. Cząsteczka spidroiny przypomina fibroinę, główny składnik budulcowy naturalnych włókien jedwabiu pajęczyny, ale pierwsze z wymienionych białek jest bardziej wytrzymałe. Zwykle spidroinę stosuje się jako matrycę do hodowli implantów kości, ścięgien czy chrząstki. Ekipa Agladzego postanowiła sprawdzić, czy podłoże spidroinowe pozyskiwane od genetycznie zmodyfikowanych drożdży przyda się do hodowli kardiomiocytów. Akademicy zaszczepili matryce włókien spidroiny izolowanymi kardiomiocytami noworodków szczurów. W ramach studium monitorowano za pomocą mikroskopu i fluorescencyjnych barwników wzrost komórek, ich kurczliwość oraz zdolność przewodzenia impulsów elektrycznych. Okazało się, że w ciągu 3-5 dni komórki tworzyły warstwę zdolną do synchronicznego kurczenia i przewodzenia impulsów elektrycznych. Komórki tkanki serca przywierają do podłoża z rekombinowanej spidroiny. Rosną, tworząc warstwy i są w pełni funkcjonalne [...] - podsumowuje Agladze. « powrót do artykułu
  9. Na Louisiana State University powstał materiał, który może znacząco wpłynąć na rynek urządzeń klimatyzacyjnych i chłodniczych. Zespół kierowany przez profesora Shane'a Stadlera opracował technologię, dzięki której przyszłe generacje lodówek będą pracowały ciszej, zużyją mniej energii i będą bardziej przyjazne środowisku niż obecnie stosowane technologie wykorzystujące sprężony gaz. Wynalazek grupy Stadlera może mieć też duży wpływ na przemysł energetyczny. Nowa technologie wykorzystuje pole magnetyczne, które porządkuje materiał w temperaturze pokojowej. Prowadzi to do zwiększenia temperatury tego materiału powyżej temperatury otoczenia. Nadmiarowe ciepło jest usuwane za pomocą wody lub powietrza, schładzając wspomniany materiał do temperatury pokojowej. Wówczas wystarczy wyłączyć pole magnetyczne, materiał staje się nieuporządkowany, a jego temperatura spada poniżej temperatury otoczenia i uzyskujemy efekt chłodzący. Proces chłodzenia za pomocą ciała stałego jest znacznie bardziej efektywny niż współczesne metody wykorzystujące sprężony gaz. Od dawna badamy takie systemy i mieliśmy to szczęście, że odkryliśmy system, który za pomocą zmian wywołanych polem magnetycznym wpływa na temperaturę. To właśnie takie zmiany zachodzące w temperaturze pokojowej czynią ten materiał dobrym kandydatem do budowy urządzeń chłodzących przyszłości - mówi profesor Stadler. Nad tego typu materiałami od lat pracują laboratoria Departamentu Energii, General Electric i innych wielkich firm. Technologia opracowana przez doktora Stadlera rozwiązuje problemy, które napotkali na swojej drodze wielcy gracze - cieszy się Andrew Maas, dyrektor uniwersyteckiego Office of Innovation and Technology Commercialization. Uniwersytet już złożył wniosek patentowy na nową technologię. Wynalazkiem już zainteresował się lokalny przemysł, który chce współpracować z uczelnią przy jego badaniach i ewentualnej przyszłej komercjalizacji. « powrót do artykułu
  10. Ludzkie norowirusy mogą zakażać psy. Badania Sarah Caddy, weterynarz małych zwierząt i doktorantki z Uniwersytetu w Cambridge, pokazują, że u niektórych psów w odpowiedzi na ludzkie norowirusy rozwija się odpowiedź immunologiczna. To silna sugestia, że te psy mogą się nimi zarazić. Potwierdziliśmy także, że ludzki norowirus może się wiązać z komórkami psiego przewodu pokarmowego, a to pierwszy krok konieczny do zainfekowania komórek. Naukowcy prowadzili eksperymenty z kapsydami norowirusów, czyli białkowymi płaszczami wiążącymi się z komórkami gospodarza (ponieważ nie zawierają one materiału genetycznego, nie są w stanie zarażać). Mimo pierwotnych ustaleń, nie wiadomo, jaką ewentualnie skalę miałby problem zakażania i transmisji norowirusów od psów. Psy były bowiem podatne, ale naukowcom nie udało się znaleźć norowirusów w próbkach kału (także czworonogów z biegunką). Odkryto je w próbkach surowicy tylko ok. 1/7 z 325 testowanych zwierząt. Nie wiadomo, czy ludzki norowirus może u psów wywoływać kliniczne objawy. Trudno też powiedzieć, czy psy uwalniają wystarczająco dużo wirusów, by zainfekować ludzi; należy jednak pamiętać, że badania szacują, że by zakazić człowieka, wystarczy zaledwie 18 cząstek wirusa. Ponadto trzeba ustalić, czy psy odgrywają jakąś rolę w wybuchach epidemii wirusowych zakażeń przewodu pokarmowego. Jedne z największych epidemii występują bowiem w miejscach, gdzie psów nie ma, np. na statkach wycieczkowych czy w szpitalach. Dopóki nie dysponujemy bardziej rozstrzygającymi danymi, w okresie, gdy albo człowiek, albo pies mają nieżyt żołądka i jelit, dobrze jest wdrożyć rozsądne praktyki higieniczne. « powrót do artykułu
  11. Mozazaury, olbrzymie wężowate gady, które żyły w późnej kredzie, rodziły na otwartych wodach, a nie blisko brzegu. Można to było ustalić dzięki egzemplarzom, odkrytym ostatnio w należącym do Uniwersytetu Yale Muzeum Historii Naturalnej George'a Peabody'ego. Autorzy publikacji z pisma Palaeontology cieszą się, że udało się znaleźć odpowiedź na pytanie, które od dawna dręczyło naukowców. Choć mozazaury należą do najlepiej zbadanych grup mezozoicznych kręgowców, danych na temat miejsca przychodzenia na świat i ekologii młodych jest jednak niewiele - podkreśla Daniel Field. Zespół Fielda opisał najmłodsze egzemplarze mozazaura, jakie kiedykolwiek udało się znaleźć. Badacz natrafił na skamieniałości w rozległych zbiorach muzeum Peabody'ego. Okazy zebrano ponad 100 lat temu. Wcześniej sądzono [jednak], że to prehistoryczne morskie ptaki. Field i Aaron LeBlanc, doktorant z University of Toronto, Mississauga, zauważyli, że cechy zębów i szczęki odpowiadają tym występującym wyłącznie u mozazaurów. Poza tym fosylia znaleziono w osadach z otwartego oceanu. Jedyną ptasią cechą okazów były niewielkie rozmiary. Wbrew klasycznym teoriom, odkrycia te sugerują, że mozazaury nie składały jaj na plażach, a młode nie zamieszkiwały zacisznych przybrzeżnych szkółek - podsumowuje LeBlanc. « powrót do artykułu
  12. Wraz z publikacją OS X 10.10.3 i iOS-a 8.3 Apple załatało dziurę, która pozwalała napastnikowi na zdalne zrestartowanie wcześniejszych wersji obu systemów. Atak można było przeprowadzić za pomocą pojedynczego pakietu IP. Dziura została odkryta przez Kaspersky Labs. Eksperci nazwali ją Darwin Nuke, gdyż błąd znaleziono w opensource'owym jądrze Darwin. Użytkownicy komputerów Mac oraz iPadów czy iPhone'ów powinni jak najszybciej zaktualizować swój system operacyjny. Co prawda luka nie daje napastnikowi dostępu do urządzenia, jednak z łatwością może on wykonać atak DoS wysyłając bez przerwy odpowiednio spreparowane pakiety i powodując ciągły restart OS-u. Obecnie nie wiadomo czy cyberprzestępcy kiedykolwiek wykorzystali wspomnianą dziurę. Nie wiadomo też, czy występuje ona w wersjach wcześniejszych od OS X Yosemite oraz iOS 8. « powrót do artykułu
  13. W związku z suszą na Tajwanie firma TSMC – największy na świecie producent układów scalonych – rozważa korzystanie z samochodów-cystern celem zapewnienia dostaw wody swoim fabrykom w Hsinchu, Taichung i Tainan. Już w ubiegłym dziesięcioleciu susze zmusiły TSMC do rozpoczęcia recyclingu wykorzystywanej przez siebie wody. Obecnie w fabrykach koncernu aż 87% wody jest ponownie wykorzystywane w procesie produkcyjnym. Jednak to może nie wystarczyć. Jeśli w związku z suszą tajwański rząd jeszcze bardziej zwiększy racjonowanie wody. TSMC będzie potrzebowało dodatkowych 540 metrów sześciennych wody dziennie. Obecnie tajwańskie fabryki TSMC zużywają 90 000 m3 wody każdego dnia. Tajwan doświadcza obecnie najniższych opadów od 1947 roku, czyli od czasu, gdy zaczęto wykonywać regularne pomiary. Rządowa Agencja Zasobów Wodnych przewiduje, że w ciągu najbliższych 3 miesięcy sytuacja może się pogorszyć. Stawia to w trudnej sytuacji miejscowy przemysł półprzewodnikowy, który do produkcji potrzebuje nieprzerwanych dostaw wody. Susza dotknęła nie tylko TSMC. Awaryjne rozwiązanie wprowadza też UMC (United Microelectronic Corp.), które również ma zamiar kupować wodę od firm trzecich. Przedsiębiorstwo już od początku roku tworzy zapasy wody. Nie dość, że poddaje recyklinkowi ponad 85% zużywanej przez siebie wody, to od kilku miesięcy stara się zachować 3% wody na gorsze czasy. « powrót do artykułu
  14. Geolodzy zdobyli dowody wskazujące, że Przesmyk Panamski uformował się 13-15 milionów lat temu. Dotychczas sądzono, że liczy on sobie zaledwie 3 miliony lat. Powstanie Przesmyku i połączenie się obu Ameryk przyniosło istotne zmiany w biologii kontynentów, rozkładzie prądów oceanicznych i zmieniło klimat całego globu. Zespół Camilo Montesa z Universidad de Los Andes, byłego dyrektora Panama Geology Project na Smithsonian Tropical Research Institute, przeanalizował cyrkon z dawnych mórz i łożysk rzecznych Ameryki Południowej. Na tej podstawie uczeni stwierdzili, że Ameryki połączyły się znacznie wcześniej, niż sądzono. Utworzenie się pomostu lądowego pozwoliło na ruch zwierząt, zamknęło połączenie pomiędzy Pacyfikiem a Atlantykiem, spowodowało pojawienie się Prądu Zatokowego, co z kolei skutkowało ogrzaniem się Europy Północnej i uformowaniem wielkich pokryw lodowych w Ameryce Północnej. Warstwy młodsze niż 13-15 milionów lat zawierają dużo cyrkonu typowego dla uformowania się Przesmyku Panamskiego. Starsze warstwy go nie zawierają. Sądzimy, że cyrkon został przyniesiony przez rzeki płynące przez Przesmyk, gdy połączył się on z Ameryką Południową o 10 milionów lat wcześniej niż poprzednio ustalona data - stwierdził Montes omawiając wyniki swoich badań. Carlos Jaramillo, członek zespołu badawczego Montesa, mówi, że teraz trzeba jeszcze wyjaśnić co, jeśli nie powstanie Przesmyku Panamskiego, doprowadziło do wielkich zmian klimatycznych, jakie miały miejsce przed 3 milionami lat. « powrót do artykułu
  15. Autonomiczne samochody będą miały wiele zalet. Powinny zmniejszyć liczbę wypadków i zużycie paliwa. Jednak z ich rozpowszechnieniem się powinniśmy spodziewać się również zwiększenia liczby przypadków... choroby lokomocyjnej. Michale Sivak i Brandon Schoettle z Instytutu Badań nad Transportem University of Michigan zapytali 3200 dorosłych osób z USA, Indii, Chin, Japonii, Australii i Wielkiej Brytanii, jakim czynnościom by się oddawały gdyby nie musiały kierować samochodem. Okazało się, że znaczna część respondentów ma zamiar czytać, wysyłać SMS-y, oglądać telewizję, grać w gry komputerowe lub pracować. Wszystkie te czynności zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia choroby lokomocyjnej. Ponad 30% Amerykanów, ponad połowa mieszkańców Indii, 40% Chińczyków i od 26 do 30% respondentów pozostałych krajów ma zamiar angażować się w tego typu czynności. A to oznacza, że od 6-12% osób podróżujących autonomicznymi samochodami będzie narażonych na średnie bądź poważne objawy choroby lokomocyjnej. Choroba lokomocyjna będzie poważniejszym problemem w samochodach autonomicznych niż jest w samochodach kierowanych przez człowieka. Stanie się tak dlatego, że trzy główne zjawiska wywołujące chorobę lokomocyjną – rozbieżność pomiędzy sygnałami z błędnika a doznaniami wzrokowymi, niemożność oceny kierunku ruchu oraz brak kontroli nad kierunkiem ruchu – będą wzmożone w pojazdach autonomicznych. Na częstotliwość i uciążliwość objawów wpływ ma to, jaką czynnością zastąpimy kierowanie pojazdem - mówi Sivak. Takie czynności jak obserwowanie drogi, spanie czy rozmowa przez telefon nie prowadzą do choroby lokomocyjnej. Sivak i Schoettle podpowiadają przemysłowi motoryzacyjnemu rozwiązania, które mogą zmniejszać prawdopodobieństwo wystąpienia choroby lokomocyjnej w autonomicznych samochodach. Koncerny samochodowe powinny maksymalizować pole widzenia montując jak największe szyby, montować przezroczyste wyświetlacze tak, by osoby oglądające filmy czy pracujące musiały patrzeć w kierunku, w którym samochód się porusza, należy też wyeliminować obrotowe fotele, ograniczyć ruchy głowy oraz zainstalować fotele pozwalające na podróż w pozycji poziomej. « powrót do artykułu
  16. Na stanowisku Tenahaha w dolinie Cotahuasi w Peru odkryto dziesiątki wypełnionych mumiami pochówków. Dotąd archeolodzy przeprowadzili wykopaliska 7 z nich. W sumie znajduje się tam co najmniej 171 ciał (do 40 na 1 grobowiec). Grobowce są zlokalizowane na wzgórzach. Nim zaszło stężenie pośmiertne, kolana zmarłych podciągano na wysokość ramion, a ręce układano wzdłuż klatki piersiowej. Później ciała wiązano i owijano warstwami tkaniny. Poddani mumifikacji byli w bardzo różnym wieku; znaleziono zarówno noworodki, jak i starszych dorosłych. Część najmłodszych pochowano w słojach. Wydaje się, że były to osoby mieszkające w okolicznych wioskach. Niestety, mumie są w kiepskiej kondycji. Niektóre zostały uszkodzone przez wodę i gryzonie, inne zniszczono celowo, a kości rozrzucono. W jednym z grobowców naukowcy znaleźli ponad 400 elementów, w tym zęby, dłonie i stopy. Choć szczątki wielu osób rozczłonkowano, inne pozostały nietknięte. Ludzi przenoszono między grobami, ale niekiedy pozostawiano ich razem, oddzielając nawet pewne grupy i jednostki za pomocą ziemi lub skał. Część artefaktów zniszczono, inne przetrwały w nienaruszonym stanie - opowiada Justin Jennings, kurator z Królewskiego Muzeum Ontario. Jennigs dodaje, że w Andach śmierć to proces. Nie jest tak, że kogoś się grzebie i na tym koniec. Rozkład i przemieszczanie się mumii mogły pomagać we wzmacnianiu poczucia równości i wspólnoty. To jednak nadal nie wyjaśnia, czemu część szczątków zostawiono w spokoju. Datowanie i badanie ceramiki wskazują, że stanowisko wykorzystywano między circa 800 a 1000 r. n.e. Część stanowiska została później odbudowana przez Inków. Na stanowisku znaleziono niewiele dowodów wskazujących na przemoc, a na ceramice widniały m.in. uśmiechnięte twarze. Wygląda więc na to, że w burzliwych dla Peru czasach Tenahaha była neutralnym gruntem, gdzie ludzie mogli się spotykać, grzebać swoich zmarłych i ucztować. Wykopaliska na stanowisku prowadzono w latach 2004-07. Brało w nich udział ponad 30 osób z Peru, Kanady, Szwecji i USA. « powrót do artykułu
  17. Intel i Cray otrzymały od Departamentu Energii zamówienie na dwa potężne superkomputery. Wydajność jednej z maszyn ma wynieść aż 180 petaflopsów. To sporo ponad połowa mocy 500 działających dzisiaj największych suprekomputerów (309 PFLOPS). Obecnie najpotężniejszym superkomputerem na świecie jest chiński Tianhe-2. Jego maksymalna moc obliczeniowa to 33,9 PFLOPS, a moc szczytowa – 54,9 PFLOPS. Superkomputer Aurora ma stanąć w Argonne National Laboratory do roku 2018. Maszyna zostanie zbudowana zgodnie z najnowszą architekturą Craya, o nazwie Shasta. Będzie używana do badań nad biopaliwami, akumulatorami, kontrolą rozprzestrzeniania się chorób, energią odnawialną oraz usprawnieniem systemów transportowych. DoE przeznaczył na Aurorę 200 milionów dolarów. Drugi z superkomputerów, Theta, ma być gotowy z 2016 roku. Jego moc ma wynieść 8,5 petaflopsa, a do pracy ma potrzebować jedynie 1,7 MW. Obecnie amerykański superkomputer Mira (5. miejsce na TOP500) o mocy 8,6 PLOPS potrzebuje do pracy 3,9 MW. Oba superkomputery będą korzystały z procesorów Intel Xeon i Intel Xeon Phi. Aurora zostanie dodatkowo wyposażona w nowy system pamięci nieulotnej oraz zaawansowany system plików o nazwie Lustre. « powrót do artykułu
  18. Wbrew temu, co dotąd sądzono, ciało migdałowate jest nie tyle wykrywaczem zagrożenia, co istotności. Obrazując tę strukturę u dzieci za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI), psycholodzy z Uniwersytetu Illinois wykryli, że to ona odpowiada za zmienność reakcji na przedstawicieli płci przeciwnej: awersję w wieku 4-7 lat oraz wzrost zainteresowania w okresie pokwitania. Amerykanie ocenili postawy 93 dzieci wobec rówieśników tej samej i przeciwnej płci. Funkcjonalnemu rezonansowi magnetycznemu poddano 52 osoby. Wiemy, że w zakresie ważności granic międzypłciowych zachodzą u dzieci rozwojowe zmiany. Zdajemy też sobie sprawę z istnienia tzw. fenomenu cooties [wyimaginowanej choroby dziecięcej, biorącej się od całowania lub dotykania osoby płci przeciwnej]. Dzieci w tym wieku silnie preferują towarzystwo osób tej samej płci - wyjaśnia prof. Eva Telzer. Tylko najmłodsze dzieci w naszej próbie prezentowały odchylenie behawioralne ze względu na płeć, oceniając rówieśników tej samej płci jako mających więcej cech pozytywnych (i mniej negatywnych) niż rówieśnicy płci przeciwnej. Myślimy, że to amygdala sygnalizuje znaczenie cooties na tym etapie rozwoju. O ile w wieku 4-7 lat ciało migdałowate silniej reaguje na twarze osób płci przeciwnej, o tyle w wieku 10-12 lat nie obserwuje się już różnic w aktywacji amygdala w odpowiedzi na twarze rówieśników tej samej i przeciwnej płci. Gdy rozpoczyna się pokwitanie, płeć na nowo staje się istotna [...], co znajduje odzwierciedlenie w reakcji mózgu. « powrót do artykułu
  19. DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Systemów Obronnych) ogłosiła kolejny futurystyczny projekt. Tym razem w ramach 4-letniego programu BRASS (Building Resource Adaptive Software Systems) prowadzone będą badania, których celem jest opracowanie podstaw pozwalających na stworzenie oprogramowania, które byłoby przydatne i funkcjonalne przez co najmniej 100 lat. W ramach BRASS będą poszukiwane rozwiązania dotyczące projektowania i implementacji długoterminowych systemów programistycznych, które będą zdolne do dynamicznego dostosowywania się do zmian zasobów od których zależą oraz środowiska, w którym działają. Konieczny będzie rozwój nowych abstraktów lingwistycznych, metod formalnych oraz zależnych od zasobów metod analizy programowej, dzięki czemu możliwe będzie określanie zmian, jakie muszą przechodzić programy. Niezbędny jest też rozwój systemów monitorujących te zmiany w środowisku cyfrowym. Projekt BRASS ma doprowadzić do znaczącego udoskonalenia oprogramowania, jego stabilności, wiarygodności oraz ułatwić jego utrzymanie - czytamy na witrynie DARPA. Technologia bez przerwy ewoluuje, jednak bardzo często zmiany, jakie trzeba przeprowadzić w bibliotekach, formatach danych, protokołach, sposobach wprowadzania danych, modelach oprogramowania negatywnie wpływają na zachowanie się aplikacji. Niemożność płynnego dostosowania oprogramowania do nowych warunków pracy naraża na szwank bezpieczeństwo, a w dłuższym terminie niesie ze sobą ryzyko utraty dostępu do ważnych danych, gdyż oprogramowanie zdolne do pracy z nimi staje się przestarzałe - mówi Suresh Jagannathan, odpowiedzialny za projekt BRASS. Specjaliści z DARPA chcą stworzyć nowy model rozwoju oprogramowania. Ma on pozwolić na tworzenie takich programów, które będą adaptowały się do nowych warunków, będą pracowały stabilnie, nie utracą dostępu do danych, a wszystko to bez potrzeby wprowadzania w nich dużych zmian przez człowieka. « powrót do artykułu
  20. Naukowcy z Uniwersytetu Kansas odkryli 6 drobnocząsteczkowych inhibitorów onkoproteiny HuR, która wiąże się z RNA i sprzyja wzrostowi guzów. To pierwsze opisane drobnocząsteczkowe inhibitory HuR, które kompletnie zaburzają wiązanie HuR-RNA i uwalnianie RNA, blokując działanie HuR jako białka sprzyjającego rozwojowi nowotworu - opowiada prof. Liang Xu. Uzyskane wyniki dają nadzieje na leczenie całej gamy nowotworów. HuR wykrywano bowiem w dużych ilościach w niemal wszystkich typach testowanych nowotworów, m.in. w rakach okrężnicy, prostaty, piersi, mózgu, jajników, trzustki i płuc. Inhibitory HuR mogą być użyteczne w wielu rodzajach nowotworów. Ponieważ HuR ma swój udział w wielu szlakach komórek macierzystych, spodziewamy się, że inhibitory HuR będą aktywnie hamować nowotworowe komórki macierzyste [...]. Xu podkreśla, że choć HuR jest badane od lat, dotąd nie odkryto żadnych jego bezpośrednich inhibitorów. Po udowodnieniu, że takowe istnieją, podobną strategię będzie można przetestować na innych białkach wiążących się z RNA. Pierwotne związki opisane na łamach ACS Chemical Biology będą dalej optymalizowane i rozwijane jako nowa klasa leków przeciwnowotworowych. Stosując wysoko wydajne metody przesiewowe (ang. High Throughput Screening, HTS), Amerykanie oceniali ok. 6 tys. związków z dwóch źródeł: 1) KU Chemical Methodologies and Library Development Center i 2) FDA (Food and Drug Administration). Potencjał najbardziej obiecujących potwierdzono za pomocą wzmacnianego luminescencyjnego zbliżeniowego testu homogenicznego (ang. Amplified Luminescent Proximity Homogeneous Assay) czy powierzchniowego rezonansu plazmonowego. Jak wyjaśniają akademicy, onkogen wytwarza RNA, na podstawie którego produkowane jest później białko wywołujące nowotwór albo sprawiające, że komórki nowotworowe trudniej zabić. To problem, który próbujemy przezwyciężyć za pomocą medycyny precyzyjnej. Miejsce wiązania HuR z RNA wygląda jak długa, wąska szczelina, a nie jak dobrze zdefiniowana kieszeń, widywana w innych podatnych na działanie leków białkach. HuR wiąże się z RNA ściśle, jak dłoń. Proteina chwyta linę, czyli RNA, w miejscu zwanym ARE. Chcieliśmy znaleźć cząsteczkę, która współzawodnicząc o ARE, doprowadzi do wypuszczenia liny z dłoni. Po 3,5 roku prac się udało... « powrót do artykułu
  21. Eksperci z IBM-a pobili rekord gęstości zapisu na taśmie magnetycznej. Na 1 calu kwadratowym zapisali 123 miliardy bitów nieskompresowanych danych. To oznacza, że na mieszczącym się w dłoni standardowym kartridżu można zapisać 220 TB informacji. Postępy czynione w pracach nad komputerowymi taśmami magnetycznymi, które powstały przecież w 1952 roku, pokazują, że medium to długo jeszcze nie odejdzie do lamusa. Taśmy są bowiem tanim i wydajnym sposobem przechowywania olbrzymich ilości danych. Rekordową gęstość zapisu osiągnięto dzięki współpracy z FUJIFILM. Japońska firma, wraz z naukowcami IBM-a, opracowała nową zaawansowaną taśmę magnetyczną. Eksperci Błękitnego Giganta stworzyli cały zestaw nowych mechanizmów kontroli precyzji i jakości zapisu. Składały się nań m.in. aktuator głowicy zapisującej czy kontroler prędkości taśmy. Nowy mechanizm pozwala na pozycjonowanie głowicy z precyzją lepszą od 6 nanometrów. Pozwala to na zapisanie aż 181 300 ścieżek na cal, czyli 39-krotnie więcej niż przewiduje obecnie obowiązujący standard LTO6. « powrót do artykułu
  22. Na stanowisku Monte San Giorgio szwajcarscy naukowcy odkryli 2 gatunki triasowych ryb z rodzaju Saurichthys. Zespół z Uniwersytetu w Zurychu współpracował ze specjalistami z Chin i Niemiec. Pierwszy gatunek Saurichthys breviabdominalis zawdzięcza swą nazwę stosunkowo krótkiemu ciału, a drugi - Saurichthys rieppeli - nazwano na cześć Oliviera Rieppela, paleontologa związanego wcześniej z Uniwersytetem w Zurychu. Razem z nowymi znaleziskami znamy aż 6 gatunków Saurichthys z Monte San Giorgio, co sprawia, że to zarówno najliczniejsze, jak i najbardziej zróżnicowane ryby z tego stanowiska ze środkowego triasu. Oba gatunki mierzą 40-60 cm i różnią się od innych przedstawicieli swojego rodzaju czaszką i pokrojem ciała. Różnice wskazują na odmienne style polowania i habitaty w płytkim morzu - podkreśla Heinz Furrer, który uważa, że zdolność do zajmowania wielu wyspecjalizowanych nisz w postaci łowisk i habitatów odpowiada za sukces opisywanych ryb zarówno w basenie Monte San Giorgio, jak i na świecie. « powrót do artykułu
  23. Media donoszą, że rozmowy dotyczące przejęcia Altery przez Intela zakończyły się fiaskiem. W ubiegłym miesiącu pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby Intel miał zamiar kupić tego wielkiego producenta układów FPGA. Intel oferował podobno około 50 dolarów za akcję Altery. Obecnie są one sprzedawane za ponad 43 USD. Jeśli do transakcji by doszło, byłoby to największe przejęcie w historii Intela. « powrót do artykułu
  24. Po raz pierwszy w dysku protoplanetarnym znajdującym się wokół młodej gwiazdy znaleziono złożone molekuły organiczne. Odkrycia dokonano za pomocą Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA). Dzięki temu urządzeniu wiemy, że w dysku otaczającym liczącą zaledwie milion lat gwiazdę MWC 480 znajduje się cyjanek metylu (CH3CN). Znaleziono tam też prostszy cyjanowodór (HCN). Oba związki znajdują się w chłodniejszych zewnętrznych obszarach dysku. Nietrudno zauważyć tutaj analogię do Układu Słonecznego i Pasa Kuipera. Gdy z dysku protoplanetarnego MWC 480 uformują się planety, wówczas komety i meteoryty z zewnętrznych obszarów układu planetarnego mogą wzbogacić planety o związki organiczne. Teraz mamy dowody na to, że takie same związki organiczne istnieją w innych miejscach wszechświata, w obszarach, w których mogą powstać układy planetarne niepodobne do naszego - mówi Karin Öberg z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics. Szczególnie interesujący jest fakt, że koncentracja CH3CN i HCN we wspomnianym dysku protoplanetarnym jest podobna do ich koncentracji w kometach Układu Słonecznego. Gwiazda MWC 480 ma masę niemal dwukrotnie większą od Słońca. Znajduje się w odległości około 455 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Byka. Jej dysk protoplanetarny jest bardzo młody, wciąż nie zauważono w nim oznak formowania się planet. Astronomowie wiedzą, że zimne chmury międzygwiezdne to wydajne fabryki złożonych molekuł organicznych. Powstają w nim również molekuły z grupy cyjanków. Są one, a w szczególności cyjanek metylu, niezykle ważne, gdyż zawierają wiązania węgiel-azot, które są niezbędne do powstania aminokwasów i, w dalszej kolejności, protein. Dotychczas nie wiedziano jednak, czy molekuły te mogą powstawać w tak zmiennym środowisku jak otoczenie powstających układów planetarnych. Teraz, dzięki ALMA, wiemy, że takie molekuły nie tylko mogą przetrwać, ale powstaje ich tam bardzo dużo. Jakby tego było mało, molekuł tych jest tyle, że można by nimi zapełnić wszystkie ziemskie oceany. To oznacza, że dyski protoplanetarne są niezwykle wydajnymi miejscami formowania się takich molekuł. Skoro jest ich tyle oznacza to, że tempo ich powstawania musi być znacznie większe od tempa ich rozpadu pod wpływem takich czynników jak np. promieniowanie gwiazdy. Molekuły znaleziono w odległości od 4,5 do 15 miliardów kilometrów od gwiazdy. Skalując wielkość tamtejszego układu do Układu Słonecznego dowiadujemy się, że molekuły znajdują się mniej więcej w Pasie Kuipera. Badania egzoplanet dowodzą, że planety skaliste istnieją nie tylko w Układzie Słonecznym. Teraz wiemy, że nie tylko w nim istnieją molekuły organiczne. Po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że nie żyjemy w wyjątkowym miejscu. To wspaniała wiadomość z punktu widzenia życia we wszechświecie - mówi Öberg. « powrót do artykułu
  25. Ekspertom z Whitehead Institute i należącego do MIT-u Koch Institute for Integrative Cancer Research udało się zidentyfikować słaby punkt komórek nowotworu mózgu. Okazało się, że przetrwanie części komórek glejaka jest uzależnione od enzymu, który rozkłada aminokwas glicynę. Bez tego enzymu w komórkach gromadzą się toksyczne produkty uboczne procesów metabolicznych i komórki giną. Zablokowanie enzymu może być skuteczną metodą walki z glejakiem. Enzym GLDC przykuł uwagę uczonych, którzy badali wrodzone choroby związane z błędami w metabolizmie. Choroby takie pojawiają się, gdy komórkom brakuje pewnych enzymów. Wiele z tych chorób dotyczy rozwoju mózgu, a najbardziej znaną jest fenyloketonuria. Jest ona spowodowana niemożnością rozkładu fanyloalaniny. Choroba prowadzi do postępującego upośledzenia umysłowego i napadów drgawkowych. Brak GLDC prowadzi do rozwoju nieketonowej hiperglicynemii, w wyniku której w mózgu gromadzi się glicyna prowadząca do opóźnień umysłowych. GLDC jest często bardzo aktywny w niektórych typach komórek glejaka. Naukowcy odkryli teraz, że nadmierna aktywność GLDC ma miejsce tylko w tych komórkach glejaka, w których występuje dużo genu SHMT2. Komórki te są tak uzależnione od GLDC, że giną bez niego. Dalsze badania wykazały, że do największej ekspresji SHMT2 dochodzi w komórkach znajdujących się w obszarach ischemicznych guza, czyli w regionach ubogich w tlen i składniki odżywcze. Zwykle znajdują się one w samym centrum guza. To właśnie duża aktywność SHMT2 pozwala na przetrwanie tym komórkom w nieprzyjaznym środowisku, gdyż gen ten wpływa pośrednio na enzym PKM2, odpowiedzialny m.in. za metabolizm glukozy. Komórki wykazujące dużą aktywność SHMT2 charakteryzuje też mała aktywność PKM2, a w konsekwencji małe zapotrzebowanie na tlen, dzięki czemu są lepiej przystosowane do życia w obszarze ischemicznym - mówi Dohoon Kim, główny autor badań. Jednak wysoko aktywne SHMT2 produkują też glicynę, a komórki muszą się jej pozbyć za pomocą GLDC. Bez GLDC produkty przemiany glicyny zabiją komórkę. Naukowcy szukają teraz leku, który zablokuje działanie GLDC w komórkach nowotworowych i tym samym spowoduje ich śmierć. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...