-
Liczba zawartości
37626 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Microsoft opublikował pilną poprawkę dla krytycznej dziury w Internet Explorerze. Przestępcy już wykorzystują lukę i zarażają komputery internautów. Do infekcji dochodzi, gdy odwiedzimy przejętą przez przestępców witrynę lub też odwiedzimy witrynę z odpowiednio spreparowaną reklamą. Udany atak pozwala napastnikom na wykonanie dowolnego kodu z uprawnieniami aktualnie zalogowanego użytkownika. Osoby korzystające z Windows z konta o ograniczonym dostępie są więc bezpieczniejsze niż te, które pracują na koncie administratora. Dziurę odkrył badacz Google'a, który poinformował o tym Microsoft. Wiadomo, że występuje ona w przeglądarkach od IE 7 do IE 11 na systemach Vista, 7, 8/8.1 oraz 10. « powrót do artykułu
-
Dziesięć minut wpatrywania się w czyjeś oczy w słabo oświetlonym pomieszczeniu wystarczy, by mieć zmienione stany świadomości, w tym widzieć zniekształcone twarze, a nawet potwory. Giovanni Caputo z Uniwersytetu w Urbino przeprowadził eksperyment z udziałem 20 młodych ochotników (15-osobową większość stanowiły kobiety). Każdą z par sadzano naprzeciwko siebie na krzesłach oddalonych o 1 m. Pokój był duży. Jak wyjaśnia Włoch, oświetlenie miało natężenie 0,8 luksa, co pozwalało dostrzegać drobne szczegóły twarzy, ale osłabiało percepcję barw. Zadanie ochotników polegało na patrzeniu przez 10 min w oczy drugiej osoby i zachowaniu neutralnego wyrazu twarzy. Dwudziestoosobowa grupa kontrolna również siadała w parach, z tym że krzesła były zwrócone do ściany. Przed zajęciem miejsc wszystkim powiedziano, że studium dot. doświadczeń medytacyjnych z otwartymi oczami. Po zakończeniu próby badani wypełniali 3 kwestionariusze, m.in. na temat stanów dysocjacyjnych oraz doświadczeń związanych z czyjąś, a w grupie kontrolnej własną, twarzą. Osoby wpatrujące się w czyjeś oczy mówiły, że nigdy wcześniej nie doświadczyły niczego podobnego. W porównaniu do grupy kontrolnej, zdobywały więcej punktów we wszystkich kwestionariuszach. Test stanów dysocjacyjnych ujawnił, że kolory miały dla nich zmniejszoną intensywność, dźwięki okazywały się cichsze bądź głośniejsze od oczekiwań, czas zwalniał, a one same czuły się wyłączone. Kolejny z testów wykazał, że aż 90% grupy eksperymentalnej dostrzegało jakieś deformacje twarzy, a 3/4 wspominało o pojawieniu się potwora. Połowa widziała w twarzy partnera cechy własnej twarzy, a 15% twarz kogoś z rodziny. Okazało się, że o ile objawy dysocjacji i postrzeganie zniekształceń twarzy ze sobą korelowały, o tyle symptomy dysocjacji i postrzeganie np. potworów już nie. To wskazuje, że objawy dysocjacyjne i halucynacje w czasie wpatrywania się w oczy w parach mogą angażować inne procesy. Nie wiadomo, jakie elementy ćwiczenia wywołały opisane efekty ani w jaki sposób. Słabe oświetlenie nie jest jednak jedynym istotnym elementem, bo grupa kontrolna także przebywała w pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Tyle tylko, że jej członkowie mogli rozglądać się wokół, a osoby z grupy eksperymentalnej skupiały wzrok na oczach partnera lub partnerki. Wcześniejsze badania wskazywały, że stany paradysocjacyjne wywołuje także wpatrywanie się w kropkę na ścianie, a także w swoje odbicie w lustrze w przyciemnionym pokoju (ćwiczenie to nazwano nawet złudzeniem obcej twarzy w lustrze). Wg Caputy, porównanie odpowiedzi z kwestionariusza dysocjacji z tego i 2010 r. pokazuje, że wpatrywanie się w parach zapewnia najsilniejszy jak dotąd efekt dysocjacyjny, zapewniając bazę do kolejnych badań. « powrót do artykułu
-
Rząd Jej Królewskiej Mości jest gotowy do testów nowej technologii, która ma pozwolić na ładowanie elektrycznych pojazdów w czasie jazdy. Ma ona zapewnić wygodę posiadaczom takich aut, którzy dzięki niej nie będą musieli zatrzymywać się w celu doładowania akumulatorów. Obecnie większość samochodów elektrycznych jest ładowanych przez kabel. Istnieją też bezprzewodowe maty, jednak i one wymagają, by samochód stał w miejscu. Drogi, a raczej pasy drogowe, jakie proponuje brytyjski rząd miałyby zostać wyposażone w umieszczone pod powierzchnią urządzenia korzystające z indukcji magnetycznej. Pierwsze testy nowej technologii rozpoczną się jeszcze w bieżącym roku. Wybrane samochody i drogi zostaną wyposażone w odpowiednie urządzania. Pod powierzchnią dróg znają się kable generujące pole magnetyczne przechwytywane przez odbiornik w samochodzie i zamieniane w energię elektryczną. Całość, dzięki technologii bezprzewodowej komunikacji, zostanie zorganizowana tak, że pole magnetyczne będzie generowane tylko wówczas, gdy będzie nadjeżdżał samochód. Na razie testy będą prowadzone na zamkniętych torach, gdzie nie odbywa się normalny ruch. Rząd w Londynie przeznaczy na pięcioletni projekt 500 milionów funtów. Urzędnicy mają też nadzieję, że liczba stacji ładowania pojazdów zwiększy się tak bardzo, iż tego typu stację będzie można znaleźć w promieniu 32 kilometrów. Podobny projekt prowadzony jest w południowokoreańskim mieście Gumi, gdzie autobusy na linii liczącej 24 kilometry są ładowane podczas jazdy. « powrót do artykułu
-
Gdy pod koniec czerwca amerykańska firma MegaBots zaproponowała japońskiej Suidobashi Heavy Industry zorganizowanie starcia robotów, otrzymała niespodziewaną odpowiedź. Japończycy zaproponowali bowiem... walkę wręcz. Teraz amerykanie zbierają na Kickstarterze pieniądze na udoskonalenie swojego robota. Ich maszyna potrafi bowiem strzelać kulkami z farbą i tak pierwotnie wyobrażali sobie stracie. Teraz muszą ją przerobić na robota zadającego ciosy. Urządzenie Mk.II potrzebuje lepszego systemu napędowego, który pozwoli mu się poruszać szybciej oraz lepszej osłony chroniącej przed ciosami przeciwnika. Amerykanie już poprosili o pomoc Granta Imaharę, znanego z serii "Pogromcy mitów", twórców Battlebots, szefa firmy Autodesk, osoby zajmujące się robotami w firmach pracujących na rzecz obronności oraz eksperta z NASA, który pracował nad robotami przebywającymi obecnie na Marsie. Zebrane na Kickstarterze pieniądze posłużą też do zapewnienia bezpieczeństwa operatorowi robota, który będzie znajdował się we wnętrzu maszyny, rozwojowi broni oraz udoskonalenia systemów utrzymania równowagi. MegaBots dała sobie 30 dni na zebranie minimum 500 000 dolarów. Za tę kwotę ma zostać udoskonalony system napędowy, dzięki czemu MK.II będzie pięć razy szybszy niż obecnie, zatem będzie 2-krotnie szybszy od japońskiego Kuratasa. Stworzone zostnaie udoskonalone opancerzenie, broń i system zasilania. Jeśli uda się zebrać 750 000 USD powstaną nowe rodzaje broni pozwalającej na uderzanie, chwytanie, zaczepianie i wystrzeliwanie pocisków. Zebrania miliona dolarów pozwoli natomiast na rozpoczęcie współpracy z firmą IHMC Robotics, która bierze udział w projekcie DARPA Humanoid Robotic Challenge. Taka kwota umożliwi stworzenie niezwykle wydajnego systemu stabilizacji robota, dzięki czemu ma on wytrzymać każdy cios Kuratasa. Zebranie 1 250 000 USD oznacza zaś nawiązanie współpracy z NASA i skorzystanie z jej doświadczenia w dziedzinie ochrony astronautów w przestrzeni kosmicznej. Kolejny próg to 1 500 000 USD. Zebranie takiej kwoty oznacza, że MK.II będzie... wyglądał niesamowicie, gdyż twórcy robota mają zamiar poprosić wówczas o pomoc FonCo Creative Services, które nada maszynie wygląd rodem z Hollywood. W ciągu pierwszego dnia udało się zebrać ponad 180 000 USD. « powrót do artykułu
-
Dotąd sądzono, że fibryna odgrywa kluczową rolę w gojeniu złamania. Zamiast tego okazało się, że zasadniczy dla gojenia jest jej rozkład (fibrynoliza). Wiele współczesnych protokołów farmakologicznych opiera się na wykorzystaniu fibryny do wspomagania leczenia złamania. W pewnych przypadkach to może [rzeczywiście] pomóc, ale [rozszerzając wiedzę nt. biologii kości] wykazaliśmy z całą pewnością, że białko to wcale nie jest niezbędne - podkreśla dr Jonathan Schoenecker z Centrum Medycznego Vanderbilt University. Fibryna bierze udział w krzepnięciu: tworzy siatkę, w którą łapią się tworzące skrzep płytki. Gdy kość się łamie, rozrywają się też naczynia krwionośne. Skrzep formuje się, by zahamować krwawienie. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że kości to najbardziej unaczynione organy w naszym ciele. Złamanie to także duże zaburzenie waskulatury. Sądzono, że fibryna sprzyja naprawie, stanowiąc rusztowanie we wstępnej fazie tworzenia kości. Schoenecker i inni wykazali jednak, że u myszy, u których nie występował prekursor fibryny - fibrynogen - gojenie złamania przebiegało prawidłowo. Stosując techniki obrazowania, które pozwalały jednocześnie śledzić angiogenezę i tworzenie kości po urazie, naukowcy zaobserwowali wcześniej, że na początku na krańcach złamania rosną, wydłużają się i łączą naczynia krwionośne. Dopiero później tworzy się nowa kość. Z tego powodu każda choroba naczyniowa czy związana z zakrzepicą, będzie upośledzać gojenie złamania. To oznacza, że jeśli fibryna nie jest skutecznie usuwana, zaczyna przeszkadzać. W nowym studium Amerykanie wykazali, że u myszy, u których brakowało plazminy (enzymu rozkładającego białka wchodzące w skład skrzepu), upośledzeniu ulegały zarówno unaczynienie, jak i zespolenie kości (skutkowało to kostnieniem heterotopowym, czyli procesem osteogenezy w tkankach miękkich, gdzie kość normalnie nie występuje). Gdy u zmodyfikowanych genetycznie gryzoni fibrynogen usuwano farmakologicznie, przywracano normalny wzorzec naprawy złamania. Ponieważ otyłość, cukrzyca, palenie i zaawansowany wiek są związane z pogorszeniem usuwania fibryny, upośledzają gojenie kości. Z kolei u dzieci, u których poziom fibrynogenu jest mniej więcej o połowę niższy niż u dorosłych, kości goją się szybko. Gdybyśmy mogli obniżyć poziom fibrynogenu albo zwiększyć aktywność usuwającego fibrynę enzymu [plazminy], upodobnilibyśmy dorosłych pacjentów ze złamaniami do dzieci. Zespół Schoeneckera pracuje obecnie m.in. nad ulepszeniem implantów, tj. śrub czy płytek ortopedycznych, tak by nie zaburzały one zdolności naczyń do wzrostu i łączenia. « powrót do artykułu
-
Doktor Emmanuel Vincent z University of California, który specjalizuje się w badaniu tropikalnych cyklonów, wpadł na pomysł interesującego narzędzia, które pomaga naukowcom korygować nieprawdziwe i niedokładne informacje rozpowszechniane przez media. Narzędzie o nazwie Climate Feedback pozwala specjalistom na nanoszenie notatek przy artykułach prasowych, dzięki czemu zainteresowane redakcje mogą skorygować swoje teksty. Artykuły zyskują też od środowiska naukowego ocenę wiarygodności wyrażoną liczbami. Dzięki Climate Feedback teksty umieszczane w ogólnodostępnych źródłach przechodzą - po opublikowaniu - proces krytycznej analizy naukowej. Mamy więc do czynienia z działaniem nieco podobnym jak recenzowanie tekstów ukazujących się w recenzowanych pismach naukowych. Naukowcy ostatnio ocenili teksty opublikowane przez CNN, The Guardian, The Telegraph, The Wall Street Journal oraz The New York Times. Teksty są oceniane przez około 40 ekspertów z MIT-u, University of New South Wales, Harvard University, Princeton University, Columbia University, Poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem, amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej, US National Snow and Ice Data Center i wielu innych ośrodków naukowych z USA, Australii i Wielkiej Brytanii. Autorzy projektu zachęcają innych naukowców do dołączenia. A autorzy ocenianych tekstów mogą je następnie poprawić, uwzględniając uwagi specjalistów. Projekt Climat Feedback korzysta z online'owej platformy Hypotesis, używanej przez naukowców do wstawiania notatek do online'owych tekstów. O tym, jak fałszywe informacje mogą podawać media niech świadczy ostatni głośny, także i w Polsce, przykład. Niedawno wiele mediów na całym świecie pisało, że z badań profesor Walentyny Żarkowej z Northumbria University wynika, iż w latach 30. czeka nas mała epoka lodowa. Problem w tym, że profesor Żarkowa nigdy tak nie stwierdziła. Jej zespół stworzył nowy model aktywności słonecznej, który - jak twierdzą uczeni - jest wyjątkowo dokładny. Model ten wykazał, że w latach 30. czeka nas spadek aktywności słonecznej tak duży, jak miał miejsce podczas Minimum Maundera. Jako, że wówczas spadek aktywności słonecznej zbiegł się z największym ochłodzeniem podczas tzw. małej epoki lodowej, wielu dziennikarzy stwierdziło, że z badań zespołu Żarkowej wynika, iż za kilkanaście lat czeka nas mała epoka lodowa. Sześciu uczonych, którzy ocenili umieszczony w The Telegraph artykuł na ten temat, uznali, że wiarygodność tekstu jest "niska" lub "bardzo niska". Projekt Climate Feedback ma służyć właśnie korygowaniu tego typu sensacyjnych informacji, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Projekt jest finansowany przez University of California w Merced, Center for Information Technology Research in the Interest of Society (CITRIS) oraz prywatnych sponsorów. « powrót do artykułu
-
Australijskie badania wykazały, że wysokotłuszczowa dieta niekorzystnie wpływa na zlokalizowane w żołądku receptory waniloidowe TRPV1 (kanały kationowe aktywowane przez temperaturę i kapsaicynę), które sygnalizują sytość. Pełny żołądek się rozciąga. Następuje aktywacja nerwów, które przekazują organizmowi informację, że pobrał już wystarczającą ilość jedzenia. Odkryliśmy, że ta aktywacja jest regulowana właśnie przez TRPV1. Z wcześniejszych badań wiadomo, że występująca w papryczkach chilli kapsaicyna zmniejsza u ludzi spożycie pokarmów. Odkryliśmy, że delecja receptorów TRPV1 tłumi [aferentną] reakcję nerwu błędnego na rozciąganie, skutkując odroczonym uczuciem sytości i zjadaniem większej ilości pożywienia. To oznacza, że wpływ kapsaicyny na jedzenie może być pośredniczony przez żołądek. Ustaliśmy także, że działanie TRPV1 może być zaburzone w otyłości wywołanej wysokotłuszczową dietą - wyjaśnia prof. Amanda Page z Uniwersytetu w Adelajdzie. Dr Stephen Kentish cieszy się, że uzyskane wyniki zainspirują kolejne badania i rozwój nowych terapii, w ramach których można by zapobiegać przejadaniu za pomocą kapsaicyny. By opracować smaczniejszą wersję terapii, trzeba będzie zbadać mechanizmy aktywacji TRPV1. Chcielibyśmy także określić, czemu wysokotłuszczowa dieta odwrażliwia receptory TRPV1 i sprawdzić, czy można odwrócić te zmiany. « powrót do artykułu
-
Podczas IDF 2015, odbywających się w San Francisco, firma G.Skill zaprezentowała swoje najszybsze kości DDR4. W ramach serii TridentZ powstały zestawy DDR4 4266MHz 8GB (2x4GB) oraz DDR4 4133MHz 8GB (2x4GB). G.Skill to jeden z czołowych producentów wysoko wydajnych układów pamięci, dysków SSD, zasilaczy i peryferiów dla graczy. Jego najnowsze dwukanałowe kości DDR4 mają współpracować z układami Intela i płytami głównymi Z170. W czasie pokazu zestaw taktowany zegarem 4266MHz współpracował z procesorem Core i7-6700K oraz płytą ASRock Z170 OC Formula, a zestaw taktowany 4133MHz pracował z tym samym procesorem i płytą ASUS ROG Maximus VIII Hero. Oferta G.Skilla to najszybsze jak dotychczas chłodzone powietrzem układy pamięci do zastosowań domowych. « powrót do artykułu
-
Wykrywanie raka wątroby na podstawie proporcji izotopów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Być może już wkrótce będzie można wykrywać raka wątrobowokomórkowego (ang. hepatocellular carcinoma, HCC) za pomocą metod podobnych do używanych do badania składu izotopowego skał i minerałów. Choć rak wątrobowokomórkowy zazwyczaj rozwija się na podłożu przewlekłej choroby wątroby, np. marskości lub zapalenia wątroby, nawet w grupach ryzyka właściwie nie da się go wychwycić przed wystąpieniem objawów (początkowo rak rozwija się skąpoobjawowo, a symptomy trudno odróżnić od marskości). Wiedząc, że patogeneza nowotworu ma związek z miedzią, naukowcy postanowili sprawdzić, czy i ewentualnie jak się to przekłada na proporcje izotopów tego i innych pierwiastków. Porównywano 23 mężczyzn z HCC z 20 osobami zdrowymi. Okazało się, że we krwi chorych występowało 0,4 części na tysiąc (ppt) więcej 63Cu w stosunku do 65Cu. Różnicę zaobserwowano także w przypadku izotopów siarki; krew mężczyzn z rakiem wątrobowokomórkowym była o ok. 1,5 ppt bogatsza w izotop 32S niż 34S. Ustalenia są interesujące i potencjalnie znaczące. Odkryliśmy, że proporcja 65Cu do 63Cu była wyższa we krwi osób z HCC. Wstępne wyniki pokazują, że w samym guzie proporcje są odwrócone, co wskazuje, że istnieje rozdział izotopów między krwią i zmianą nowotworową - wyjaśnia geochemik z Vincent Balter. Coraz więcej dowodów świadczy o tym, że metabolizm miedzi ma znaczenie dla wielu nowotworów, a ostatnio odkryto, że czynniki chelatujące miedź, które wymiatają Cu z organizmu, mogą spowolnić, a nawet zatrzymać wzrost pewnych guzów. To, co ustaliliśmy, może wyjaśnić mechanizmy wzrostu tych guzów. Akademicy już myślą o walidacji wyników oraz wydajnych, tanich i przyjaznych do użytkownika testach do wykrywania HCC. Najpierw jednak zespół Baltera będzie musiał przezwyciężyć kilka przeszkód, w tym zmienność pomiarów izotopów w próbkach biologicznych. « powrót do artykułu -
Krążyły plotki o masowym grobie - mówi inspektor Bob Rescorla z Wydziału Transportu stanu Pensylwania (PennDOT). Archeolodzy śledczy rozpoczęli wykopaliska w pobliżu autostrady w miejscu, w którym znaleziono liczne kości. Przed laty w Schuylkill Haven, 100 mil na północny zachód od Filadelfii, znajdował się przytułek dla ubogich. Rescorla sądzi, że wzdłuż obecnej autostrady stanowej nr 61 pochowano ofiary epidemii hiszpanki pochodzące właśnie z tego przytułku. Jak wówczas informował Pottsville Republican-Herald w hrabstwie Schuylkill na grypę zachorowało 17 000 osób, a tysiące z nich zmarły. Po przejściu epidemii pozostało 3000 osieroconych dzieci. Pracownicy PennDOT wycięli roślinność wzdłuż autostrady. a silne deszcze odsłoniły kości. Archeolog Kevin Mock mówi, że widać m.in. kości nogi i szczękę. Nie ma natomiast żadnych śladów trumien. Zdaniem Mocka w glebie i kościach nie powinno być już wirusa H1N1, który wywołał hiszpankę. Minęło bowiem sporo czasu, ponadto zwyczajowo tam, gdzie ludzi chowano bez trumien na glebę wylewano ług. W pracach biorą udział również studenci Mercyhurst University. Lokalny koroner, doktor David Moylan mówi, że celem prac nie jest wydobycie wszystkich ofiar. Oczyszczony zostanie teren w pobliżu autostrady. Kości zostaną następnie przewiezione na uniwersytet, gdzie zajmą się nimi naukowcy. Spróbują m.in. zidentyfikować DNA ofiar, by krewni mogli je pochować. Te szczątki, które nie zostaną zidentyfikowane lub po które nie zgłoszą się krewni, zostaną skremowane i pochowane na koszt hrabstwa. « powrót do artykułu
-
Do polskich sklepów trafił smartfon Philips S308R. Urządzenie powstało z myślą o młodych użytkownikach – projektanci postawili na zachowanie odpowiedniego balansu pomiędzy młodzieżowym wyglądem, funkcjonalnością oraz ceną. Ta sztuka się udała, powstał niedrogi, atrakcyjny wizualnie smartfon w niepowtarzalnym, czerwonym kolorze, wyposażony we wszystkie niezbędne funkcje. Urządzenie jest dostępne w sieciach RTV Euro AGD oraz Media Expert, rekomendowana cena sprzedaży wynosi 349 zł. Smartfon wyposażony jest w 4-calowy wyświetlacz pojemnościowy WVGA TFT o rozdzielczości 480x800. Dwurdzeniowy procesor taktowany zegarem 1 GHz zapewnia płynne działanie systemu Android 4.4. Zdjęcia wykonamy korzystając z 5-megapikselowego aparatu fotograficznego. Philips S308R przypadnie do gustu wszystkim, którzy szukają prostego w obsłudze smartfona o atrakcyjnym wyglądzie i w atrakcyjnej cenie, służącego do komunikowania się z przyjaciółmi, uwieczniania niepowtarzalnych chwil oraz korzystania z najnowszych aplikacji dostępnych w sklepie Google Play. Specyfikacja Philips S308R: 4-calowy wyświetlacz pojemnościowy WVGA TFT (480x800) Dwurdzeniowy procesor MTK 1 GHz Android 4.4. 5-megapikselowy aparat, flesz LED Dual SIM Obsługa kart pamięci MicroSD – do 32 GB Wbudowana pamięć: 4 GB ROM, 512 MB RAM 3G: WCDMA 900/2100MHz 2G: GSM 850/900/1800/1900MHz Bateria 1400 mAh, czas rozmów do 9.5 godziny, czas czuwania do 700 godzin (dwie karty SIM) Wymiary: 126 x 64.5 x 9.7 mm Waga: 125 g « powrót do artykułu
-
Palący dużo i otyli więcej przytyją po rzuceniu palenia
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Liczba wypalanych dziennie papierosów i wskaźnik masy ciała (BMI) to prognostyki zmian wagi po rzuceniu palenia - twierdzą naukowcy z College'u Medycyny Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Rzucenie palenia może prowadzić do wzrostu wagi, a jego wielkość to kwestia indywidualna. Dotąd słabo poznano czynniki, które pozwoliłyby przewidzieć, o ile ktoś przytyje. Wielu palaczy obawia się wzrostu wagi po rzuceniu palenia i zjawisko to może stanowić barierę w sytuacji, gdy ktoś zastanawia się, czy podjąć próbę zerwania z nałogiem, czy nie - podkreśla Susan Veldheer, dodając, że wiedząc, kto jest bardziej zagrożony tyciem, można by lepiej dostosować plan leczenia. Próbując lepiej zrozumieć to zjawisko, Amerykanie przeanalizowali dane 12.204 uczestników National Health and Nutrition Examination Survey. Przyjrzeli się liczbie wypalanych dziennie papierosów i BMI przed rzuceniem palenia oraz zmianom wagi na przestrzeni 10 lat. Porównywali zmiany wagi niepalących, nadal palących i osób, które zerwały z nałogiem. Ludzie mają tendencję do tycia w miarę upływu lat i wszystkim badanym się to przydarzyło. Przez 10 lat niepalący przybierali ok. funta [0,45 kg] rocznie. W przypadku palących mniej niż 15 papierosów dziennie nie było znaczącej różnicy w tyciu na przestrzeni 10 lat między tymi, którzy rzucili nałóg i tymi, którzy nadal palili. To dobra wiadomość dla palących mało i umiarkowanie, którzy obawiają się tycia związanego z walką z nałogiem. [...] W dłuższej perspektywie czasowej rzucenie palenia nie wpłynie w dużym stopniu na ich wagę. W przypadku osób wypalających 25 i więcej papierosów dziennie i otyłych przed rzuceniem nałogu (z w BMI równym bądź wyższym od 30) przyrost wagi, który można bezpośrednio przypisać zakończeniu palenia, był jednak znaczny. Jeśli chodzi o tych pierwszych, wynosił 23 funty (ok. 10,4 kg), a tych drugich 16 funtów (ok. 7,2 kg). Choć może się to wydawać dużo, ważne, by wszyscy palacze pamiętali, że rzucenie to najważniejsza rzecz, jaką mogą zrobić dla swojego zdrowia. [...] Dla palących dużo i otyłych dobrym pomysłem wydaje się połączenie walki z nałogiem z wprowadzaniem zmian dot. stylu życia, by w ten sposób kontrolować wagę. « powrót do artykułu -
BBC rozpoczyna fascynującą serię dokumentalną o rekinach i płaszczkach. Poznamy w niej ponad 30 różnych gatunków tych niezwykłych zwierząt - od znanych żarłaczy białych czy rekinów młotów, po nigdy wcześniej nie filmowane gatunki brodatkowatych czy rekina polarnego. BBC zapewnia nawet, że zobaczymy też rekina wędrującego po lądzie. Pierwszy odcinek opowiada o metodach adaptacji rekinów do różnych środowisk, dzięki czemu ryby te stały się tak skutecznymi myśliwymi. Poznamy prawdziwego demona prędkości, rekina ostronosego, który żeruje na całych ławicach i przyjrzymy się życiu rekina grenlandzkiego, zdolnego do przeżycia w mroźnych wodach tylko dzięki rozwiniętemu węchowi. Zwieńczeniem odcinka będzie historia polowania żarłacza białego na foki, filmowa spod wody i z powietrza. Premierowy odcinek będziemy mogli oglądać na BBC już 23 sierpnia o 11:00. Na kolejne odcinki stacja zaprasza co tydzień. « powrót do artykułu
-
Sproszkowana żurawina wielkooowocowa (Vaccinium macrocarpon) zwalcza u myszy raka jelita grubego. Gdy naukowcy z USA podawali ekstrakty z żurawiny myszom z rakiem jelita grubego, zmniejszyła się zarówno liczba, jak i wielkość guzów. Wyciągi z żurawiny mogą także zapewniać ochronę przed innymi typami nowotworów, ale wydaje się, że skupienie na raku jelita grubego ma sens [z jednego prostego powodu - anatomii trawienia]. W miarę postępów trawienia składniki i metabolity żurawiny powinny być biodostępne w jelicie grubym - wyjaśnia dr Catherine Neto z Uniwersytetu Massachusetts w Dartmouth. W ramach wcześniejszych badań laboratoryjnych Neto i inni wykazali, że związki z ekstraktów z żurawiny mogą wybiórczo zabijać komórki raka jelita grubego. Na przestrzeni lat zidentyfikowaliśmy kilka obiecujących substancji [które zmniejszały namnażanie komórek guza HCT116 i HT-29, słabiej wpływając na wzrost prawidłowych komórek jelita grubego CCD-18], ale zawsze chcieliśmy sprawdzić, co się z nimi stanie w zwierzęcych modelach raka. Neto nawiązała współpracę z dr. Hangiem Xiao z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst. Jego zespół opracował mysi model raka jelita grubego, naśladujący karcinogenezę związaną z zapaleniem okrężnicy. Wkładem Neto były 3 wyciągi z żurawiny w postaci proszku: proszek pełny (ang. whole cranberry powder, WCP), polarny ekstrakt zawierający wyłącznie polifenole i niepolarny ekstrakt zawierający wyłącznie niepolifenolowe (lipidowe) składowe owoców. Jako że pewne dowody wskazują na przeciwzapalne działanie polifenoli, Neto chciała określić ich udział w całościowym działaniu żurawiny. W studium wykorzystano myszy, u których stan zapalny jelita i proces nowotworowy wywołano za pomocą azoksymetanu i soli sodowej siarczanu dekstranu (ang. dextran sodium sulfate, DSS). Wyciągi z żurawiny mieszano z posiłkami. Po 20 tygodniach u zwierząt jedzących WCP liczba i objętość guzów na mysz znacząco spadła (w porównaniu do grupy kontrolnej o ponad 50%). Towarzyszyło temu zmniejszenie poziomu tkankowych markerów zapalnych IL-1 oraz IL-6. Znaczące spadki liczby i wielkości guzów oraz stanu zapalnego obserwowano również w przypadku pozostałych 2 ekstraktów. To, co odkryliśmy, jest zasadniczo zachęcające. Wszystkie ekstrakty były do pewnego stopnia skuteczne, jednak najlepsze rezultaty uzyskiwano za pomocą WCP. Może chodzić o synergiczne działanie składników polifenolowych i niepolifenolowych - uważa studentka Sarah Frade. Podczas studium naukowcy zadbali, by ilość podawanej myszom żurawiny stanowiła dla człowieka odpowiednik kubka żurawiny dziennie. Nie wiadomo, czy podobne efekty da się uzyskać, pijąc sok żurawinowy, bo brakuje w nim związków występujących w skórkach owoców. Obecnie Amerykanie pracują nad wyizolowaniem składników odpowiedzialnych za właściwości przeciwrakowe. Ukończono już badania nad wpływem ekstraktów i pewnych głównych składników, w tym proantycyjanidyn i kwasu ursolowego, na ekspresję IL-6. Neto analizuje też metabolity powstające w przewodzie pokarmowym myszy po zjedzeniu wyciągów. « powrót do artykułu
-
Satelita LADEE (Lunar Atmosphere and Dust Environment Explorer) zakończył trwającą od kilkudziesięciu lat debatę na temat obecności neonu w atmosferze Księżyca. NASA poinformowała, że satelita wykrył ten gaz. Od czasów misji Apollo spekulowano o obecności neonu w egzosferze Księżyca, dotychczas jednak nie wykryto tego gazu. Mam przyjemność ogłosić, że w końcu nie tylko udało się potwierdzić jego odkrycie, ale że jest go całkiem sporo - mówi Mehdi Benna z Goddard Space Flight Center i University of Maryland. Neonu nie jest jednak na tyle, byśmy obserwowali świecenie atmosfery Księżyca. Sama atmosfera jest bowiem aż 100-krotnie rzadsza od ziemskiej na poziomie morza. W gęstych atmosferach, takich jak ziemska, niezwykle ważnym czynnikiem są zderzenia pomiędzy atomami i molekułami. Atmosfera Księżyca zwana jest egzosferą, gdyż jest bardzo rzadka i cienka. Rzadko dochodzi w niej też do zderzeń atomów. Egzosfera to najczęstszy typ atmosfery w Układzie Słonecznym, dlatego też naukowców bardzo ona interesuje. Jest bardzo ważne, byśmy dowiedzieli się o egzosferze Księżyca jak najwięcej zanim zmieni ją eksploracja prowadzona przez człowieka - dodaje Benna. Jeśli na Księżycu powstanie stała baza to jego cienka atmosfera może zostać z łatwością zmieniona przez spaliny z silników rakietowych i innych pojazdów. Satelita LADEE potwierdził, że egzosfera Księżyca składa się głownie z helu, argonu i neonu. Jej relatywny skład zależy od pory dnia. Argonu najwięcej jest podczas wschodu Słońca, neon największe stężenie osiąga o 4 rano, a hel o 1 rano. Większość atmosfery Księżyca pochodzi z wiatru słonecznego, jednak prowadzone od siedmiu miesięcy badania pozwoliły stwierdzić, że część tworzących ją gazów uwalnia się z powierzchni ziemskiego satelity. Na przykład argon-40 to produkt radioaktywnego rozpadu potasu-40, który znajduje się w skałach wszystkich planet typu ziemskiego. Zaskoczyło nas też, że argon-40 tworzy lokalny bąbel nad tą częścią Księżyca gdzie znajdują się Morze Deszczów (Mare Imbirium) i Ocean Burz (Oceanus Procellarum). Wydaje się zatem, że jest to region, na którego powierzchni występują duże ilości potasu-40. Może więc istnieć związek pomiędzy atmosferycznym argonem, potasem na powierzchni i jego źródłami we wnętrzu Księżyca - mówi Benna. Kolejną niespodzianką był fakt, że ilość argonu znacznie się waha. Od czasu, gdy LADEE bada egzosferę Księżyca zawartość tego gazu najpierw wzrosła a następnie spadła o około 25%. Benna spekuluje, że przyczyną takich zmian mogą być działające na Księżyc siły pływowe, które wymuszają większą emisję gazu. O misji LADEE szczegółowo pisaliśmy przed dwoma laty. « powrót do artykułu
-
Część ekspertów ostrzega, że łata na dziurę Stagefright w Androidzie nie działa. Jordan Gruskovnjak i Aaron Portnoy z Exodus Intelligence mówią, że odpowiednio spreparowany plik MP4 wciąż pozwala na wywołanie błędu przepełnienia bufora. Można to wykorzystać do przeprowadzenia ataku na Androida. Zagrożonych jest 950 milionów urządzeń. Funkcja w libStagefright odczytuje dwie wartości z nagłówka pliku MP4 - chunk_size i chunk_type. Wartości te to 32-bitowe liczby całkowite. Jesli jednak w chunk_size napastnik umieści wartość 0x01, wówczas odczytywana jest wartość 64-bitowa. W takiej sytuacji może dojść do przepełnienia bufora. Eksperci z Exodus twierdzą, że 7 sierpnia poinformowali Google'a o problemie i poprosili o informację, kiedy dziura zostanie załatana. Nie doczekali się odpowiedzi. Jako, że Google po raz pierwszy dowiedział się o dziurze w kwietniu, a zatem minęło już 90 dni, Exodus zdecydował się na ujawnienie szczegółów luki. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z University of Texas odkryli, że roboty ewoluują znacznie szybciej i efektywniej po wirtualnym masowym wymieraniu spowodowanym katastrofą naturalną, jak np. wymieranie dinozaurów. Risto Miikkulainen i Joel Lehman opisali w PLOS One jak symulowane masowe wymieranie przyczynia się do powstania nowych cech i coraz bardziej odpornych linii robotów. Masowe wymieranie jest w biologii zjawiskiem destrukcyjnym, usuwa z przyrody olbrzymie ilości materiału genetycznego. Niektórzy biolodzy ewolucyjni twierdzą jednak, że masowe wymieranie przyspiesza ewolucję, gdyż promuje te gatunki, które łatwiej potrafią się przystosować, a zatem te, które szybciej rozwijają nowe cechy. Miikkulainen i Lehman odkryli, że stwierdzenie takie jest prawdziwe przynajmniej w odniesieniu do robotów. Wzbogacili one prowadzone od lat badania nad ewolucją robotów o przypadki zagłady. Dotychczas naukowcy wykorzystywali bazujące na biologii sieci neuronowe, by uczyć komputery nowych rzeczy. Uczeni z Teksasu podłączyli sieć neuronową do symulowanych nóg robota, chcąc nauczyć je płynnego stabilnego chodu. Do algorytmu wprowadzano przypadkowe mutacje, tak jak ma to miejsce podczas ewolucji. Naukowcy stworzyli wiele nisz ekologicznych, w których mogły pojawiać się nowe funkcje. Po setkach generacji pojawiło się wiele zachowań, które wypełniły te nisze. Znaczna część z tych zachowań nie była przydatna w procesie chodzenia. Wówczas naukowcy doprowadzili do masowej zagłady, zabijając roboty w 90% przypadkowo wybranych nisz. Po wielu cyklach ewolucji i wymierania uczeni odkryli, że przetrwały tylko najbardziej elastyczne roboty, te, które miały największy potencjał tworzenia nowych cech. Porównanie ze scenariuszami bez zagłady wykazało, że pojawiły się roboty lepiej dostosowane do chodzenia niż tam, gdzie wymierania nie było. « powrót do artykułu
-
Nowe studium biologów z Case Western Reserve University sugeruje, że kontakt z solą drogową, która spływa do bajorek czy na mokradła i ulega stężeniu, zwiększa rozmiary żab leśnych (Lithobates sylvaticus), ale jednocześnie skraca ich życie. Jak odkryli Amerykanie, w porównaniu do płazów niestykających się z tym rodzajem zanieczyszczeń, kijanki wystawione na oddziaływanie soli rosną większe i przekształcają się w większe żaby. Choć mogłoby się wydawać, że większa masa ciała wiąże się z większą przeżywalnością, tak jednak nie jest. Z większości badań wynikało, że ekspozycja na sól drogową zmniejsza rozmiary kijanek, lecz prowadzono je w laboratorium, gdzie kijanki są regularnie karmione, a klimat kontrolowany - wyjaśnia prof. Michael Benard. Zespół z Case Western podszedł więc do tematu inaczej i sprawdzał, czy istnieją zależności między skażeniem solą drogową na 30 mokradłach w północno-wschodnim Ohio a występowaniem, liczebnością, rozmiarami czy stadium rozwoju żab. Płazy odławiano za pomocą sieci i mierzono oraz określano etap rozwoju. Biolodzy oceniali przewodnictwo wody, które pozwalało oszacować stopień skażenia solą, a także powierzchnię okrywy leśnej, która jeśli jest większa, prowadzi do zmniejszonego wzrostu larw. Kolejną z uwzględnionych zmiennych była odległość od najbliższej drogi. Okazało się, że na mokradłach z wyższym stężeniem soli liczebność L. sylvaticus była mniejsza, za to żaby były cięższe. Zaintrygowani wynikami Benard i doktorantka Kacey Dananay przeprowadzili eksperymenty w 2 sztucznych zbiornikach. By sprawdzić, czy i jak sól wpływa na rozwój larwalny L. sylvaticus, biolodzy zastosowali 4 warianty: wodę bez soli, a także ze 100, 500 i 900 mg soli na litr (z takimi stężeniami zetknęli się w czasie badań terenowych). Zebrano skrzek i 4-5 dni po wylęgu kijanki umieszczono w bajorkach. Autorzy publikacji z pisma Environmental Toxicology and Chemistry zauważyli, że sól ograniczała wzrost zooplanktonu, który podobnie jak kijanki żeruje na glonach. Skutkowało to większą obfitością alg, a więc i większą ilością pokarmu dla larw płazów. W drugim eksperymencie połowę kijanek hodowano w czystej wodzie, a połowę w wodzie z 500 mg soli na litr. Kijanki z 2. grupy rosły większe i przekształcały się w większe żaby. Później wszystkie młode L. sylvaticus losowano do różnych "zagród". W sumie w 20 przedziałach płazy umieszczano parami bądź w grupach złożonych z 5 osobników. W przedziałach z 5 płazami wskaźnik przeżycia żab był taki sam, bez względu na to, czy jako kijanki zetknęły się z solą, czy nie. W zagrodach z 2 osobnikami żaby wystawione jako larwy na oddziaływanie soli miały jednak znacząco niższy wskaźnik przeżywalności. Wydawałoby się, że więksi powinni sobie radzić lepiej (większa masa jest zazwyczaj wskazówką dobrej formy), ale w tym przypadku tak się nie działo, co wg naukowców, może np. świadczyć o większej podatności na choroby lub zmianach fizjologicznych, których nie dostrzegamy. Niewykluczone także, że wczesna ekspozycja na sól wpłynęła na sposób, w jaki młode osobniki rozdzielają energię na wzrost i metabolizm w środowisku lądowym, które różni się od wodnego pod względem ilości pokarmu dostępnego na osobnika. W przyszłości naukowcy zamierzają umieszczać kijanki i żaby w bardziej złożonych środowiskach, chcą też zbadać fizjologiczne skutki ekspozycji na sól drogową. « powrót do artykułu
-
Specjaliści z uniwersytetów w Exeter, Cambridge, Reading i Bristol twierdzą, że ich najnowsze badania ostatecznie rozstrzygają spór o to, co było przyczyną zagłady megafauny - ludzie czy zmiany klimatyczne. Większość z największych żyjących kiedykolwiek ssaków wyginęła ponad 80 000 lat temu. Wszystkie gatunki megafauny zniknęły 10 000 lat temu. Główny autor badań, Lewis Bartlett z University of Exeter, mówi, że dzięki najnowszym osiągnięciom analizy statystycznej udało się jednoznacznie stwierdzić, że główną przyczyną zagłady megafauny (mamutów, tygrysów szablozębnych czy gliptodonów był człowiek. Zmiany klimatyczne odegrały mniejszą rolę niż działalność gatunku Homo. Naukowcy przeanalizowali tysiące różnych scenariuszy, podczas których wykorzystywali dane dotyczące zanikania wielu gatunków w różnych regionach świata. Brali też pod uwagę daty przybycia ludzi na dane tereny. Analizy porównali z rekonstrukcjami klimatu z ostatnich 90 000 lat. Z analiz wynika, że w niemal wszystkich regionach pojawienie się człowieka jest związane z gwałtownym zanikaniem megafauny. Jedynie w niektórych regionach świata, głównie w Azji, nie udało się określić, który czynnik - ludzie czy zmiany klimatu - był decydujący. Regiony te powinny stać się przedmiotem bardziej szczegółowych badań. Te badania kończą 50-letnią debatę i jasno dowodzą, że to ludzie byli główną przyczyną wyginięcia megafauny. Nie wiemy natomiast, jakie konkretnie zachowanie człowieka to spowodowało. Czy były to polowania w celu zdobycia pożywienia, czy użycie ognia czy też wyparcie zwierząt z ich siedzib. Nie rozróżnialiśmy tutaj przyczyn, jednak możemy stwierdzić, że to działalność człowieka, a nie klimat przyczyniły się do zaniku megafauny. To przeczy tezie jakoby wcześni ludzie żyli w harmonii z przyrodą - mówi Bartlett. Nasze modele bardzo dobrze pokazują zależność pomiędzy pojawieniem się ludzi a zanikaniem megafauny na większości obszaru planety. Azja pozostaje jednak tajemnicą. Badania skamieniałości dowodzą, że wymieranie przebiegało tam bardzo powoli. Następne pytanie, na jakie nauka musi odpowiedzieć brzmi: dlaczego azjatycka megafauna była tak odporna, stwierdza doktor Andrea Manica z Cambridge University. « powrót do artykułu
-
W wątrobie myszy, a potem ludzi odkryto komórki, które regenerują narząd bez ryzyka nowotworu. Dotąd mechanizm naprawy pozostawał owiany tajemnicą, lecz wspierani przez Narodowe Instytuty Zdrowia badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego odkryli, że gdy liczba zdrowych komórek spada w wyniku wystawienia na działanie toksycznych związków, hybrydowe hepatocyty (HybHP) z triad wątrobowych tworzą nową tkankę znacznie skuteczniej od zwykłych komórek wątroby. Co ważne, namnażają się i rosną, nie powodując nowotworu, co zazwyczaj wiąże się z szybkimi podziałami komórek. To pierwszy raz, kiedy wykazano, jak komórki wątroby przeprowadzają bezpieczną regenerację - zaznacza dr William Suk z Narodowego Instytutu Środowiskowych Nauk o Zdrowiu (National Institute of Environmental Health Sciences, NIEHS). Naukowcy obserwowali działanie mysiej wątroby, na którą działano czterochlorkiem węgla. Po zregenerowaniu tkanki udało się wyizolować hybrydowe hepatocyty. W trzech niezależnych mysich modelach raka wątrobowokomórkowego, mimo intensywnych podziałów, HybHP nigdy nie dawały początku nowotworowi. « powrót do artykułu
-
Kanadyjska firma Thoth Technology uzyskała w USA patent na kosmiczną windę. Patent opisuje wieżę o wysokości 20 kilometrów, która ma służyć do wysyłania w przestrzeń kosmiczną ludzi i ładunków. Taka wieża, jak twierdzą pomysłodawcy, pozwoli na wysłanie nawet 10 ton ładunku i pozwoli zaoszczędzić do 30% energii potrzebnej konwencjonalnej rakiecie. Start odbywałby się z platformy na szczycie wieży, zatem startujący pojazd miałby do czynienia ze słabszą grawitacją i rozrzedzoną atmosferą. Wieża byłaby stabilizowana za pomocą sprężonego gazu. Patent przewiduje możliwość jej podwyższenia do ponad 200 kilometrów. W dokumentach patentowych czytamy, że wynalazek to samodzielnie stojąca wieża windy kosmicznej, służąca dostarczaniu ładunków na co najmniej jedną platformę nad powierzchnią Ziemi, w celu wystrzelenia ich w przestrzeń kosmiczną. Winda kosmiczna może być również wykorzystana do dostarczania wyposażenia, personalu i innych obiektów na przynajmniej jedną platformę w celu badań naukowych, komunikacji i w celach turystycznych. Winda kosmiczna to pierwsza znacząca modyfikacja podróży w kosmos. Od kilkudziesięciu lat koncepcja takich podróży nie uległa zmianie. Wciąż używamy pełnych paliwa rakiet i zmagamy się w związku z tym z olbrzymimi wyzwaniami technicznymi powodowanymi przez gęstą atmosferę i grawitację planety. Start z platformy umieszczonej kilkadziesiąt kilometrów nad Ziemią pozwoliłby na użycie znacznie prostszych i tańszych technologii. Eksperci z Thoth Technology przewidują, że winda zostanie zbudowana z rur kevlarowo-polietylenowych i zostanie wypełniona helem, który utrzyma całość w pionie. Pomysłodawca projektu profesor Brendan Quine z York University mówi, że pojazdy startujące z umieszczonej na szczycie platformy także by na nim lądowały, tankowały, brały nowy ładunek i wracały na orbitę. Thoth Technology to istniejąca od 2001 roku kanadyjska firma działająca na rynku przemysłu obronnego i kosmicznego. Z dokumentacją patentu można zapoznać się na stronach USPTO wpisując numer patentu 9085897. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej ostrzegają, że El Niño, które rozpoczęło się w marcu bieżącego roku, może być najsilniejsze od 65 lat. El Niño to nieregularna anomalia pogodowa, podczas której w strefie równikowej Pacyfiku temperatury na powierzchni wody są ponadprzeciętnie wysokie. Jego pojawienie się oznacza występowanie wyjątkowo silnych opadów w jednych częściach świata i susz w innych. Już na początku roku, gdy ostatecznie uznano, że rozpoczęło się El Niño, specjaliści obawiali się, że może być ono wyjątkowo silne. Obecnie przewidujemy, że może być to jedne z najsilniejszych El Niño w historii śledzenia tego zjawiska od 1950 roku - mówi Mike Halpert, wicedyrektor Climate Prediction Center. Temperatury na powierzchni równikowych obszarów Pacyfiku będą być o dwa lub więcej stopni Celsjusza powyżej normy. W ciągu ostatnich 65 lat zanotowaliśmy jedynie trzy takie przypadki, dodaje uczony. Tak wysokie temperatury notowano w sezonach 1972/73, 1982/83 i 1997/98. Halpert mówi, że mieszkańcy południa USA, od Florydy do centralnej Kalifornii oraz Wschodniego Wybrzeża, aż do Nowej Anglii, mogą spodziewać się większych niż zwykle opadów deszczu. Z kolei północ Gór Skalistych, obszar Wielkich Jezior, Hawaje oraz zachodnia część Alaskim mogą być bardziej suche i cieplejsze niż przeciętnie. Co prawda dotkniętej suszą Kalifornii przydadzą się dodatkowe opady, jednak jeden sezon ponadprzeciętnych opadów deszczu i śniegu prawdopodobnie nie zrekompensuje czteroletniej suszy, stwierdza Harper. Ostatnie El Niño, które miało miejsce pięć lat temu, miało wpływ na pojawienie się monsunów w Azji Południowo-Wschodniej, susz w południowej Australii, Ekwadorze i na Filipinach, burz śnieżnych w USA, fal upałów w Brazylii i potężnych powodzi w Meksyku. « powrót do artykułu
-
Biorcy przeszczepów częściej zapadają i umierają na czerniaka
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Osoby po przeszczepie 2-krotnie częściej zapadają na czerniaka złośliwego i 3-krotnie częściej umierają na ten nowotwór. Wyniki uzyskane przez Hilary A. Robbins z Bloomberg School of Medicine Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa sugerują, że leki immunosupresyjne zapobiegające odrzuceniu organów, a zwłaszcza wysokie dawki administrowane w okresie okołoprzeszczepowym, mogą zwiększać podatność na bardziej zaawansowane i przez to trudniejsze do leczenia nowotwory. Amerykanie stwierdzili, że u biorców przeszczepów 4-krotnie częściej diagnozowano wyższy stopień zaawansowania regionalnego czerniaka (nowotwór zaczął się już rozprzestrzeniać). Wiedzieliśmy, że czerniak był częściej stwierdzany u biorców przeszczepów, ale myśleliśmy, że to pokłosie intensywnego skryningu; ponieważ częściej występują u nich mniej śmiertelne postaci nowotworów skóry, są regularnie badani przez dermatologów. Ku swojemu zaskoczeniu stwierdziliśmy jednak, że osoby po przeszczepach były szczególnie zagrożone rozwojem czerniaków, których nie wykrywano przed początkiem metastazji. Ryzyko agresywnych czerniaków było szczególnie podwyższone w ciągu 4 pierwszych lat od przeszczepu (wcześniej naukowcy sądzili, że immunosupresanty działają kumulatywnie, więc takie nowotwory będą bardziej prawdopodobne po wielu latach farmakoterapii). W ramach najnowszego studium zespół Robbins analizował przypadki 139.991 białych biorców z Transplant Cancer Match Study (dane z rejestru przeszczepów są tu zestawiane z danymi z 15 populacyjnych rejestrów nowotworów). W grupie tej odkryto 519 czerniaków. Amerykanie porównali przebieg choroby u 182 biorców przeszczepu i ponad 130 tys. innych pacjentów z czerniakiem. Okazało się, że na przestrzeni 15 lat umarło 27% osób po przeszczepie i 12% ludzi, którzy nie przeszli przeszczepu. Co więcej, pacjenci z czerniakiem po przeszczepie umierali 3-krotnie częściej nawet wtedy, gdy czerniaki były diagnozowane na wczesnym etapie albo były bardzo małe. Autorzy publikacji z Journal of Investigative Dermatology odkryli, że zaawansowane czerniaki wiązały się z lekami podawanymi w okresie okołoprzeszczepowym, zaś wczesny czerniak był częściej stwierdzany u biorców długoterminowo przyjmujących azatioprynę (lek ten nasila wpływ ultrafioletu, co może prowadzić do rozwoju czerniaka). Robbins podkreśla, że potencjalni biorcy przeszczepów powinni przechodzić drobiazgowy skryning pod kątem nowotworów skóry. Wg niej, niewykluczone, że niektóre czerniaki istnieją już w czasie przeszczepu, a leki immunosupresyjne umożliwiają im niekontrolowany rozwój. Amerykanka dodaje, że dokładniejsze monitorowanie po transplantacji pozwoliłoby wcześniej wykrywać czerniaki. « powrót do artykułu -
Najnowsze dokumenty ujawnione przez Edwarda Snowdena wskazują, że AT&T miała znacznie bliższe związki z NSA niż się dotychczas wydawało. Współpraca z tym operatorem była kluczowa dla programu inwigilacji prowadzonego przez Agencję. W najnowszych dokumentach czytamy, że AT&T wykazywała "niezwykle dużą chęć do współpracy", współpracy, którą określano jako "partnerstwo". Można zatem przypuszczać, że pomoc, jakiej NSA udzielała AT&T wykraczała poza narzucane jej przez prawo obowiązki. Nie udzielamy władzom żadnych informacji bez nakazu sądu lub w innych okolicznościach wymaganych prawem, gdy np. czyjeś życie jest w niebezpieczeństwie i czas odgrywa kluczową rolę. Na przykład gdy dochodzi do porwania, zapewniamy organom ścigania możliwość śledzenia telefonu - zapewniają przedstawiciele AT&T. Z ujawnionych dokumentów dowiadujemy się np., że AT&T było kluczowym parterem NSA przy programie masowej inwigilacji "Fairview". W 2011 roku Agencja wydała na ten program 188,9 miliona dolarów, czyli dwukrotnie więcej niż na program "Stormbrew", w ramach którego współpracuje z Verizonem. Z dokumentów wynika też, że w 2012 roku AT&T pomagała, na żądanie sądu, w przechwytywaniu całego ruchu internetowego z siedziby ONZ w Nowym Jorku. ONZ jest klientem AT&T. Z kolei w 2013 AT&T umieściła sprzęt szpiegujący w co najmniej 17 swoich hubach na terenie USA, a inżynierowie tej firmy byli pierwszymi, którzy testowali nową technologię NSA. « powrót do artykułu
-
Najnowsze duńskie badanie ujawniło związek między męską inteligencją we wczesnej dorosłości a sprawnością fizyczną w wieku średnim: im wyższy iloraz inteligencji, tym lepsze funkcjonowanie fizyczne. Zespół z Centrum Zdrowego Starzenia i Wydziału Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Kopenhaskiego badał związek między inteligencją mężczyzn we wczesnej dorosłości i późniejszym funkcjonowaniem fizycznym w wieku 48-56 lat. Studium objęło 2848 Duńczyków, urodzonych w 1953 i między 1959 a 1961 r. Nasze studium jasno pokazuje, że im wyższy II we wczesnej dorosłości, tym silniejsze plecy, nogi i ręce w wieku średnim. Lepsza jest także równowaga. Wcześniejsze badania uświadomiły nam [zaś], że im lepsze wyniki testów połowy życia, tym większe szanse na uniknięcie spadku formy w wieku senioralnym - podkreśla doktorantka Rikke Hodal Meincke. Przy 10-punktowym wzroście ilorazu inteligencji obserwowano 0,5-kg wzrost siły nośnej (wytrzymałości) lędźwiowej części kręgosłupa, 1-cm wzrost wysokości wyskoku (co wyrażało moc mięśni nóg), 0,7-kg wzrost siły chwytu, a także 3,7% poprawę równowagi (o 3,69% mniejsze pole podparcia). Polepszały się też wyniki uzyskiwane w czasie czynnościowego testu wstawania z krzesła w ciągu 30 s (Functional Strength Test) - badani wstawali o ponad 1 (1,1) raz więcej. Realne wytłumaczenie dla stwierdzonej korelacji jest takie, że osobom z większą inteligencją łatwiej jest zrozumieć i zinterpretować informacje zdrowotne, dlatego prowadzą one zdrowszy tryb życia, np. bardziej regularnie ćwiczą. Ćwiczenia mogą więc być postrzegane jako łącznik między inteligencją a sprawnością fizyczną. « powrót do artykułu