Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy z IBM-a ogłosili, że dokonali dwóch ważnych kroków na drodze ku zbudowaniu praktycznego komputera kwantowego. Po raz pierwszy udało się jednocześnie wykryć i zmierzyć oba typy błędów kwantowych. Zaprezentowali też architekturę obwodu kwantowego, który można skalować. Opracowany przez IBM-a obwód, składający się z matrycy czterech nadprzewodzących kubitów pozwala na jednoczesne wykrywanie dwóch podstawowych rodzajów błędów, z którymi będziemy mieli do czynienia w komputerach kwantowych. Dotychczas możliwe było wykrywanie albo jednego, albo drugiego rodzaju błędów. Błędy te będą pojawiały się wskutek oddziaływania takich czynników jak np. ciepło, promieniowanie elektromagnetyczne czy błędy materiałowe. Pojawiają się i w tradycyjnych komputerach, jednak poradzenie sobie z nimi w komputerach kwantowych stanowi szczególnie trudne wyzwanie, gdyż stany kwantowe są niezwykle delikatne. Oba błędy mogą przydarzyć się w stanie superpozycji. Jeden ze z nich to przypadkowa zmiana zawartości komórki pamięci pomiędzy 0 a 1. Już wcześniejsze badania wykazały, że nie wystarczy wykryć tego błędu i go skorygować, gdyż obok błędu zmiany bitu w komputerach kwantowych może dojść też do błędu zmiany fazy, czyli relacji pomiędzy 0 a 1 w superpozycji. Zatem w komputerach kwantowych do skorygowania błędu w pamięci konieczne jest zatem wykrycie i skorygowanie obu rodzajów błędów. Naukowcy IBM-a, jako pierwsi na świecie, potrafią tego dokonać. Jako, że opracowane przez IBM-a obwody kwantowe można wykonać za pomocą standardowych technik używanych obecnie przy produkcji komputerów, nie powinno być większych problemów ze stworzeniem i przetestowaniem obwodów składających się z dużej liczby kubitów. « powrót do artykułu
  2. Nad terytorium dzisiejszych Chin szybował ok. 160 mln lat temu dinozaur wielkości gołębia ze skrzydłami à la nietoperz. Autorzy publikacji z Nature uważają, że Yi qi, co po mandaryńsku oznacza "dziwne skrzydła", należał do skansoriopteryksów, rodziny teropodów, która obejmuje dinozaury prawdopodobnie najbliżej spokrewnione z ptakami. To najbardziej nieoczekiwane odkrycie, jakiego dokonałem, a w mojej karierze natrafiłem na parę naprawdę niezwykłych dinozaurów. Znam złożoność przejścia od dinozaurów do ptaków, ale i tak nowe znalezisko mnie szokuje - podkreśla Xu Xing z Instytutu Paleontologii Kręgowców i Paleoantropologii w Pekinie. Akademicy odkryli Yi qi w prowincji Hebei w Chinach. Zaskoczyły ich paliczkowate kości wystające z nadgarstków dinozaura. Zespół żartował, że zwierzę wykorzystywało je jak kijki narciarskie albo ogromne pałeczki. Ich prawdziwą funkcję odkrył Corwin Sullivan, który ze względu na inny realizowany projekt przeglądał literaturę przedmiotu nt. latających i szybujących zwierząt. W podręczniku trafiłem na akapit, w którym wspominano, że polatuchy mają w nadgarstku lub łokciu rozpórki z chrząstki do wspierania błony lotnej [...]. Dalsze badania ujawniły na szczątkach dinozaura resztki błoniastej tkanki. Biorąc pod uwagę wygląd, Sullivan uważa, że Yi qi głównie szybował, od czasu do czasu niezdarnie uderzając skrzydłami. Choć Yi qi dzielił cechy z nietoperzami, nie jest z nimi spokrewniony. Naukowcy podkreślają, że pięknie obrazuje ewolucję konwergencyjną. Sullivan opowiada, że Yi qi miał małą głowę z drobnymi hakowatymi zębami, które pozwalały sobie radzić z owadami oraz niewielkimi ssakami i jaszczurkami. Yi qi wydaje się częścią jurajskiej radiacji małych dinozaurów, która była eksperymentowaniem z różnymi sposobami wzbicia się w powietrze. « powrót do artykułu
  3. Osoby z cukrzycą typu 2. mają problem z regulacją poziomu cukru, zwłaszcza po posiłkach. Naukowcy z Uniwersytetu Missouri wykazali, że zjadając więcej białka na śniadanie, diabetycy mogą ograniczyć skoki glikemii zarówno po śniadaniu, jak i lunchu. Ludzie często zakładają, że ich odpowiedź glikemiczna na jeden posiłek będzie taka sama, jak na inne posiłki, ale to nieprawda. Wiemy na przykład,, że ma znaczenie, co i kiedy jemy. Jeśli pominiemy śniadanie, odpowiedź glikemiczna na lunch będzie olbrzymia. W ramach naszego studium odkryliśmy, że u osób, które jadły śniadanie, odpowiedź glikemiczna na lunch była właściwa - opowiada prof. Jill Kanaley. Amerykanie monitorowali poziom glukozy, insuliny i kilku hormonów przewodu pokarmowego po śniadaniu i lunchu. Ochotnicy z cukrzycą typu 2. jedli wysokobiałkowe albo wysokowęglowodanowe śniadania, a lunch zawierał standardową ilość białek i cukrów. Naukowcy stwierdzili, że zjedzenie na śniadanie większej ilości białek obniżało poposiłkowy poziom glukozy. Po lunchu stężenie insuliny było nieco podwyższone, co sugeruje, że organizm prawidłowo regulował glikemię. Pierwszy posiłek dnia jest krytyczny dla podtrzymania kontroli glikemicznej przy późniejszych posiłkach. Śniadanie działa jak priming na resztę dnia. Jego zjedzenie skłania komórki do zwiększenia stężenia insuliny przy drugim posiłku, co jest dobre, bo pokazuje, że organizm działa prawidłowo, próbując regulować poziom cukru. By osiągnąć korzyści, diabetycy nie muszą wcale jeść dużo białka. Sugerujemy spożywanie na śniadanie 25-30 g białka, co mieści się w granicach zaleceń [amerykańskiej] Agencji Żywności i Leków. « powrót do artykułu
  4. Wg naukowców ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, wskaźnik zapadalności na nowotwór trzustki jest najwyższy w krajach z najmniejszą ilością światła słonecznego. Niskie nasłonecznienie to skutek połączenia grubej pokrywy chmur i dużej szerokości geograficznej. Przed opublikowaniem raportu w Journal of Steroid Biochemistry and Molecular Biology naukowcy analizowali dane ze 107 krajów. Brali poprawkę na różnice międzynarodowe oraz potencjalnie istotne czynniki, takie jak spożycie alkoholu, otyłość i palenie. Jeśli mieszkasz na dużych szerokościach geograficznych albo na obszarze z grubą pokrywą chmur, przez większą część roku nie możesz wytwarzać witaminy D, co skutkuje większym od normalnego ryzykiem nowotworu trzustki - twierdzi prof. Cedric F. Garland. Wśród ludzi żyjących w słonecznych krajach blisko równika standaryzowany dla wieku współczynnik zachorowalności na nowotwory trzustki to zaledwie 1/6 wartości wyliczonej dla osób żyjących daleko od równika. Istotność niedoboru światła słonecznego silnie sugeruje, ale nie udowadnia, że niedobór witaminy D może się przyczyniać do ryzyka nowotworu trzustki. Naturalnie witamina D występuje w niewielkiej gamie pokarmów. Do dobrych źródeł zalicza się tłuste ryby, np. łososia i tuńczyka. Niewielkie jej ilości znajdują się zaś w wątrobie wołowej, żółtku jaja i serach. Witaminą D wzbogaca się mleko, płatki śniadaniowe i soki, ale większość ekspertów zgodnie twierdzi, że ludzie potrzebują dodatkowych ilości witaminy, wytwarzanych po wystawieniu skóry na działanie słońca, a zwłaszcza promieniowania UVB. Produkcję witaminy D ograniczają zachmurzenie oraz ciemna skóra. Poprzednio specjaliści z San Diego zidentyfikowali związek między dużą szerokością geograficzną a wyższym ryzykiem nowotworu trzustki. Jak tłumaczy Garland, najnowsze studium pozwoliło stwierdzić, że oszacowanie promieniowania UVB z poprawką na grubość pokrywy chmur zapewnia jeszcze bardziej precyzyjne przewidywania odnośnie do ryzyka tego nowotworu. W ramach wcześniejszych badań zespół Garlanda i dr. Edwarda D. Gorhama stwierdził, że u osób z wystarczającym poziomem metabolitu witaminy D (25-hydroksywitaminy D) w surowicy ryzyko raka piersi i jelita grubego jest znacząco niższe. Omawiane opracowanie to pierwsze wskazanie na potencjalną rolę niedoboru witaminy D w etiologii nowotworu trzustki. « powrót do artykułu
  5. Podczas rozpoczętej wczoraj konferencji Build Microsoft zaprezentował nowe rozwiązania, przeglądarkę Edge (Project Spartan) oraz liczne narzędzia, które mają ułatwić developerom przystosowanie do Windows 10 kodu napisanego dla Androida, iOS-a, .NET i Win32. Koncern z Redmond zaprezentował nowe usługi dla inteligetnych aplikacji w chmurze Azure, narzędzia dla Visual Studio i .NET dla Windows, Macintosha i Linuksa. Uczestnicy konferencji mogli zapoznać się z nowymi możliwościami Windows 10. Od takich pozwalających na łatwe dostosowywanie aplikacji do cech różnych urządzeń po nowe sposoby tworzenia kodu dla systemu operacyjnego. Dzięki Universal Windows Platform developerzy będą mogli stworzyć pojedynczą aplikację, która będzie dostosowywała się np. do różnych rozdzielczości ekranu na różnych urządzeniach, zintegrują z nią Cortanę i Xbox Live, stworzą ofertę, hologramy i opublikują ją w Windows Store. Narzędzia Microsoftu mają pozwolić na bardzo łatwe – wymagające niewielkich zmian w kodzie – dostosowanie obecnych aplikacji napisanych dla iOS-a czy Androida. Taki kod będą mogli oferować użytkownikom Windows za pośrednictwem Windows Store. Koncern przygotował cztery różne SDK – dla witryn WWW, dla technologii .NET i Win32, dla Android Java/C++ oraz dla iOS Objective C. Microsoft poinformował też, że Windows 10 na urządzeniach przenośnych będzie współpracował jedynie z Edge. Miłośnicy Internet Explorera będą mogli korzystać z tej przeglądarki na pecetach, laptopach czy tabletach o większej przekątnej ekranu. Koncern chce, by do roku podatkowego 2018, który rozpocznie się dla niego w połowie roku kalendarzowego 2017, Windows 10 był używany na miliardzie urządzeń. Koncern nie zdradził, na kiedy zaplanował oficjalny debiut nowego OS-u. Z wcześniejszych doniesień wynika, że może nastąpić to pod koniec lipca. « powrót do artykułu
  6. Departament Sprawiedliwości i FBI przyznały, że w ciągu dwóch ostatnich dekad XX wieku niemal każdy ekspert z elitarnego laboratorium kryminalistycznego złożył wadliwe zeznania w procesach, w których był powoływany. Mowa tutaj o pracownikach laboratorium specjalizującego się w mikroskopowym porównywaniu włosów. W USA trwa właśnie największy w historii kraju przegląd zakończonych spraw. Są one badane pod kątem użycia w nich nieprawidłowych danych kryminalistycznych. Specjaliści z National Association of Criminal Defense Lawyers (NACDL) oraz organizacji Innocence Project pomogli rządowi w dokładnym przyjrzeniu się 268 procesom, w których w roli biegłych występowało 26 z 28 pracowników wspomnianego laboratorium. Okazało się, że w ponad 95% przypadków zinterpretowali oni wyniki badań tak, że potwierdzały one oskarżenie. We wspomnianych procesach wydano 32 wyroki śmierci. Czternastu ze skazanych już nie żyje, gdyż albo wykonano wyrok, albo zmarli w więzieniu. Błędy popełnione przez pracowników laboratorium nie muszą oznaczać, że skazywano osoby niewinne. Badania włosów nie były bowiem jedynym dowodem. Mimo to obrońcy oskarżonych oraz prokuratury federalne i stanowe we wszystkich stanach zostały powiadomione o problemie i mają zbadać, czy istnieją podstawy do apelacji. Eksperci zajmujący się problematyką systemu prawnego mówią, że mamy do czynienia z jednym z największych skandali prawnych w USA. Jak się bowiem okazało, system sprawiedliwości nie uchronił się przed dopuszczeniem w formie dowodu wątpliwych badań naukowych. Od dawna podejrzewano, że techniki kryminalistyczne opierające się na subiektywnym badaniu wzorców – takie właśnie jak porównywanie włosów czy śladów po ugryzieniu - mogły przyczynić się do skazań niewinnych ludzi. Od 1989 roku na podstawie badań DNA uniewinniono w Stanach Zjednoczonych 329 niesłusznie skazanych osób. W ponad 25% spraw wykorzystywano wspomniane powyżej techniki kryminalistyczne. Teraz, jak zwracają uwagę eksperci, najważniejsze jest, w jaki sposób zareagują władze i sądy stanowe. FBI zidentyfikowało około 2500 przypadków przestępstw, w których eksperci Biura potwierdzili dopasowanie włosów. Dotychczas zakończono przegląd 342 spraw sądowych. Do przejrzenia pozostało jeszcze około 1200. Wiadomo, że w 268 wyniki badań włosów świadczyły w sądzie przeciwko oskarżonym. Wiadomo też, że w 257 przypadkach eksperci FBI złożyli wadliwe zeznania. Peter Neufeld, współzałożyciel Innocence Project pochwalił starania FBI mające na celu wyjaśnienie sprawy, jednak podkreślił, że trzy dekady pracy FBI nad porównywaniem włosów to kompletna katastrofa. „Konieczne jest przeprowadzenie szeroko zakrojonego śledztwa, które wyjaśni jak to się stało, że FBI, rządy stanowe polegające na wiedzy ekspertów wytrenowanych przez FBI oraz sądy dopuściły do tego, co się stało i dlaczego nie zostało to zauważone znacznie wcześniej - dodaje Neufeld. Mam nadzieję, że nasze prace będą precedensem i w przyszłości w podobnych przypadkach nie trzeba będzie czekać całymi latami na naprawienie niesprawiedliwości - powiedział dyrektor NACDL, Norman Reimer. FBI przyznaje, że do 2012 roku nie istniała żadna spisana instrukcja informująca ekspertów Biura, w jaki sposób mają składać zeznania, by wyniki ich badań były zrozumiałe dla laików. Obecnie opracowywane są podobne instrukcje dla specjalistów z 19 pozostałych dyscyplin kryminalistyki laboratoryjnej. Śledztwo federalne we wspomnianej sprawie rozpoczęło się w 2012 roku, po publikacji artykułu, w którym dziennikarze The Washington Post stwierdzili, że od lat 70. na podstawie niewłaściwych badań laboratoryjnych mogło dojść do skazania setek niewinnych osób w sprawach o morderstwa czy gwałty. Dotychczas śledztwo potwierdziło podejrzenia. Okazało się, że eksperci FBI niemal zawsze mówili w sądzie o tym, że znalezione na miejscu przestępstwa włosy „niemal na pewno” odpowiadają włosom oskarżonych. Cytowali przy tym statystyki pochodzące... z ich własnych doświadczeń zawodowych. Tymczasem brak jest powszechnie przyjętych badań, które określałyby z jakim prawdopodobieństwem włosy różnych ludzi mogą być do siebie podobne. Z czasem pojawiało się coraz więcej dowodów sugerujących, że FBI korzysta z niepewnej metody. W 2002 roku FBI poinformowało, że przeprowadziło badania DNA, które wykazały, że eksperci porównujący włosy mylą się w ponad 11% przypadków. W Dystrykcie Kolumbii, gdzie przejrzano już wszystkie sprawy sądowe, w których dopuszczono dowód z porównania włosów, na podstawie badań DNA uniewinniono 3 z 7 skazanych. W dwóch stanach uniewinniono kolejne 2 osoby. Cała piątka spędziła w więzieniu po 20-30 lat. Byli skazani za morderstwa i gwałty. Profesor Brandon L. Garrett z Univeristy of Virginia zauważa, że w naszym systemie prawnym nie mamy narzędzia radzenia sobie z błędami systemowymi. Jest to związane z precedensem sądowym. Skoro dopuszcza on dowód z włosów, to trudno jest w innych procesach zablokować dopuszczenie takiego dowodu. Garrett zauważa też inny problem. O ile FBI prowadzi obecnie szczegółowe badania wątpliwych spraw, o tyle problemem może być fakt, że może znaleźć się niewielu sędziów, prokuratorów i adwokatów, którzy są w stanie lub chcą coś z tym zrobić. Władze federalne zaoferowały przeprowadzeni analiz DNA w sprawach wątpliwych oraz zapowiedziały, że nie będą podnosiły zastrzeżeń proceduralnych jeśli sprawy trafią do apelacji w sądach federalnych. Problem jednak w tym, że wiele tych spraw jest na tyle starych, iż dowody biologiczne nie istnieją lub nie są dostępne. A jedynie Kalifornia i Teksas dopuszczają aplacje na podstawie wycofania się ekspertów z wcześniejszych twierdzeń lub gdy postęp nauki pozwala podważyć wcześniejsze dowody. Prawnicy mówią jednak, że dowody wadliwe z naukowego punktu widzenia można by potraktować jako naruszenie prawa do uczciwego procesu, gdyś sądom przedstawiono fałszywe lub wprowadzające w błąd zeznania. FBI sprawdza obecnie kolejne sprawy, jednak ma problemy w przypadku tych, które zakończyły się przed rokiem 1985. Po tej dacie dokumenty digitalizowano. Ponadto dotychczas Biuro nie było w stanie przejrzeć 700 spraw, gdyż policja lub prokuratura nie odpowiedziała na prośbę o udostępnienie informacji. Problem może być jeszcze szerszy, gdyż zajmujący się badaniem włosów kryminalistycy z FBI wyszkolili 500-1000 lokalnych i stanowych specjalistów w swojej dziedzinie. Stany Teksas, Nowy Jork i Północna Karolina prowadzą własne śledztwo w tej sprawie. Własne śledztwa zapowiada też 15 kolejnych stanów. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy przekonują, że na napojach alkoholowych powinna być umieszczana liczba kalorii. Wg Fiony Sim, szefowej Królewskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, drinki przyczyniają się do epidemii otyłości i prawo powinno wymagać, by restauracyjne menu i etykiety określały nie tylko zawartość alkoholu, ale i wyraźnie podawały wartość energetyczną. Brytyjka wyjaśnia, że od 2011 r. w Unii Europejskiej obowiązuje przepis nakazujący zamieszczanie informacji nt. składu i wartości odżywczej pakowanych produktów, jednak napoje, które zawierają ponad 1,2% alkoholu, są od tego wyjątkiem i konsumenci często nie zdają sobie sprawy, co w nich jest. Sim dodaje, że choć kwestia jest pilna, na razie nie wiadomo, czy i kiedy zmiany w prawie zostaną wprowadzone. Na łamach British Medical Journal Sim przypomina, że choć w przypadku dorosłych, którzy piją, z alkoholu pochodzi ok. 10% dziennej podaży kalorii, to ostatnie badanie 2117 osób pokazało, że aż 80% respondentów nie wiedziało, ile kalorii zawierają popularne drinki/napoje. Większość nie miała zupełnie pojęcia, że alkohol dodaje się do ogólnej liczby spożytych kalorii. Większość kobiet nie zdaje sobie, na przykład, sprawy, że dwa duże kieliszki wina zawierają 370 kalorii, co stanowi prawie 1/5 ich dziennego zapotrzebowania energetycznego, o przekroczeniu dziennej dawki granicznej alkoholu nie wspominając. Specjalistka podkreśla, że wielu respondentów opowiedziało się za oznaczaniem napojów alkoholowych. Sim dodaje, że mimo braku zobowiązań prawnych niektórzy producenci sami zaczęli umieszczać informacje o składzie, co oznacza, że takie posunięcie nie szkodzi sprzedaży. Brytyjka ujawnia, że amerykańska Agencja Żywności i Leków zarządziła, by od grudnia br. sieci restauracji, które działają w 20 lub więcej punktach, obowiązkowo zamieszczały na alkoholu dane nt. liczby kalorii. Jeśli Public Health (Alcohol) Bill 2015 zostanie w Irlandii przyjęty, kraj ten będzie pierwszym członkiem UE zamieszczającym ostrzeżenia nt. energetyczności alkoholu. « powrót do artykułu
  8. Austriaccy naukowcy opracowali sztuczne naczynia krwionośne ze specjalnego elastomeru. Mają one świetne właściwości mechaniczne i z czasem są zastępowane przez endogenne tkanki, dzięki czemu na końcu otrzymuje się w pełni funkcjonalne nowe naczynie. Metodę z powodzeniem przetestowano już na szczurach. Podczas pomostowania aortalno-wieńcowego najczęściej stosuje się naczynia pobrane z innych części ciała. Prace zespołu z Uniwersytetów Technicznego i Medycznego w Wiedniu dają nadzieję na częstsze wykorzystywanie w przyszłości sztucznie uzyskanych naczyń. Wykorzystywane dotąd sztuczne materiały nie były w pełni kompatybilne z tkankami ciała. Akademicy z Uniwersytetu Technicznego opracowali więc nowe polimery. To tzw. poliuretany termoplastyczne. Wybierając bardzo specyficzne cegiełki budulcowe, mogliśmy zsyntetyzować polimer o żądanych właściwościach - wyjaśnia Robert Liska. By uzyskać protezy naczyniowe, zastosowano roztwory polimerów i elektroprzędzenie. Ściany sztucznych naczyń są bardzo podobne do naturalnych - opowiada Heinz Schima z Uniwersytetu Medycznego. Polimerowy materiał jest lekko porowaty, co początkowo pozwala na przesiąkanie niewielkich ilości krwi i wzbogacanie ściany czynnikami wzrostu. Zjawisko to sprzyja migracji endogennych komórek. Martina Marchetti-Deschmann badała interakcje między materiałem a krwią za pomocą spektroskopii SR-OES. Nowa metoda sprawdziła się już na modelu szczurzym. Naczynia krwionośne gryzoni badano pół roku po wszczepieniu protezy. Nie natrafiliśmy na ślad tętniaków, zakrzepów czy stanu zapalnego. Komórki endogenne skolonizowały protezy i przekształciły sztuczne konstrukcje w naturalne tkanki ciała - zaznacza Helga Bergmeister. Naturalne tkanki odrastały o wiele szybciej niż się spodziewano, co wiązało się ze skróceniem okresu rozkładu plastikowych rurek. Obecnie trwają prace nad dalszym przystosowaniem materiału. « powrót do artykułu
  9. W najnowszym numerze The Lancet Psychiatry opublikowano artykuł, z którego dowiadujemy się, że dzieci, którym dokuczali rówieśnicy mają w późniejszym życiu większe problemy psychiczne, niż dzieci, nad którymi znęcali się dorośli. Nauka dobrze zna związki pomiędzy znęcaniem się przez dorosłych a jego konsekwencjami dla zdrowia psychicznego dzieci. Profesor Dieter Wolke z Warwick Medical School chciał sprawdzić, jak mają się skutki znęcania się przez rówieśników do skutków znęcania się przez dorosłych. Naukowcy przyjrzeli się danym dotyczącym 4026 uczestników brytyjskich badań ALSPAC (Avon Longitudinal Study of Parents and Children) oraz 1273 osób, które uczestniczyły w amerykańskich Great Smoky Mountain Study. Uczeni z Warwick przyjrzeli się danym z ALSPAC dotyczącym maltretowania dzieci w wieku pomiędzy 8 tygodni a 8,6 lat, znęcania się przez rówieśników nad dziećmi wieku 8, 10 i 13 lat oraz zdrowiu psychicznemu ofiar w wieku 18 lat. Z amerykańskich studiów analizowali dane dotyczące znęcania się przez dorosłych i dzieci nad dziećmi w wieku 9-16 lat oraz ich zdrowiu psychicznemu w wieku 19-25 lat. Wśród osób uczestniczących w ALSPAC o znęcaniu się przez dorosłych informowało 8,5% dzieci, 29,7% doniosło o znęcaniu się przez rówieśników, a 7% - o znęcaniu się przez obie grupy. Wśród uczestników Great Smoky Mountain Study przypadku znęcania się przez dorosłych miały miejsce w przypadku 15% badanych, rówieśnicy znęcali się nad 16,3%, a 9,8% informowało o obu rodzajach znęcania się. Dokuczanie i znęcanie się przez rówieśników nie jest nieszkodliwym rytuałem czy nieuniknioną częścią dorastania. Ma ono poważne długoterminowe konsekwencje. Ważne, by szkoły, służba zdrowia i inne służby ze sobą współpracowały na rzecz zmniejszenia liczby przypadków znęcania się przez rówieśników i zapobiegania niepożądanym skutkom takich działań - mówi profesor Wolke. « powrót do artykułu
  10. W Journal of Felina Medicine and Surgery opisano nowy typ padaczki zidentyfikowany u kotów. Drgawki wywoływane są przez niektóre dźwięki często spotykane w domach. Dźwięk zgniatanej folii aluminiowej, uderzanie o siebie szklanek czy talerzy są dla nas codziennym domowym szumem. Okazuje się jednak, że u starszych kotów mogą wywoływać one drgawki. Nowo zidentyfikowaną chorobę nazwano FARS (feline audiogenic reflex seizures). Chorobę odkryto, gdy kilku właścicieli kotów zwróciło się o pomoc do organizacji International Cat Care, a ta z kolei poszukała pomocy weterynarzy. Podczas przeprowadzonych eksperymentów przypadki FARS zdarzały się w grupie kotów, których średnia wieku wynosiła 15 lat. Zwierzęta słyszą dźwięki o wyższej częstotliwości niż ludzie i to one mogą wywoływać napady. Jednak z drugiej strony specjaliści zauważyli, że połowa z 96 badanych kotów była albo głucha, albo miała problemy ze słuchem. Tak przynajmniej twierdzili ich właściciele. To może oznaczać, że nauka nie wie czegoś istotnego o słuchu kotów. Drgawki przydarzały się u różnych ras, ale wydaje się, że najbardziej narażony jest kot birmański. Lek o nazwie levetiracetam pomagał przynajmniej niektórym kotom. « powrót do artykułu
  11. Zdrowa przekąska przed pójściem do sklepu sprzyja wypełnianiu koszyka produktami rolnymi. Doktorzy Aner Tal i Brian Wansink z Uniwersytetu Cornella zauważyli, że osoby, które przed zakupami zjadły jabłko, kupiły o 25% więcej warzyw i owoców niż ci, którzy tego nie zrobili. Amerykanie przeprowadzili 3 studia, podczas których testowali hipotezę, że zdrowa przekąska działa jak priming, skłaniając robiących zakupy do podejmowania korzystniejszych dla zdrowia decyzji. W pierwszym badaniu wzięło udział 120 osób. Części przy wejściu do sklepu dawano jabłko, a innym ciastko. Grupy kontrolnej niczym nie częstowano. Gdy psycholodzy prześledzili późniejsze wybory ochotników, okazało się, że jedzący jabłko kupowali o 28% więcej owoców i warzyw niż osoby poczęstowane ciastkiem i o 25% więcej owoców i warzyw niż przedstawiciele grupy kontrolnej. To pokazuje nam, że drobna zdrowa przekąska przed zakupami wprowadza w taki stan umysł, który kieruje nas w stronę zdrowszych wyborów pokarmowych - podkreśla Tal. W 2. badaniu 56 ochotnikom dano ciastko lub jabłko i proszono o wyobrażenie sobie zakupów w sklepie spożywczym. Pokazano im 20 par produktów, przy czym każdą parę utworzono w taki sposób, że jeden towar był zdrowy (niskokaloryczny), a drugi niezdrowy (wysokokaloryczny). Okazało się, że tak jak w 1. studium i tutaj osoby, które zjadły jabłko, wybierały zdrowsze produkty. Raczący się ciastkami wybrali zaś więcej niezdrowych rzeczy. W 3. studium naukowcy sprawdzali, czy zwykłe zasugerowanie, że próbka jest zdrowa bądź nie (ang. framing) wpłynie na późniejsze decyzje zakupowe. Grupie pierwszej podano napój oznaczony "jako zdrowe mleko czekoladowe", a drugiej podpisany jako "bogate w smaku, zaspokajające zachcianki mleko czekoladowe". Trzecia grupa musiała się obejść smakiem. Później wszyscy mieli zrobić zakupy w wirtualnym sklepie spożywczym, gdzie oferowano szereg towarów zdrowych (niskokalorycznych) i niezdrowych (kalorycznych). Okazało się, że członkowie pierwszej grupy wskazali więcej zdrowych pokarmów. « powrót do artykułu
  12. Rosyjanie próbują odzyskać kontrolę nad statkiem towarowym Progress, który miał zawieźć zaopatrzenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Progress 59 ma na pokładzie kilka ton żywności, paliwa i urządzeń. Został wystrzelony wczoraj i, według planu, miał jutro zadokować do ISS. Tymczasem pojawiły się problemy i Ziemia nie panuje całkowicie nad pojazdem. Po wejściu Progressa na wstępną orbitę okazało się, że ma on poważne problemy z komunikacją ze stacjami kontrolującymi jego lot. Najprawdopodobniej wystąpiły problemy z antenami i ciśnieniem w systemie napędowym pojazdu. Dotychczasowe próby odzyskania kontroli nie przyniosły skutku. Rosjanie potwierdzili, że pojazd powoli obraca się wokół własnej osi. Dokowanie statku towarowego do ISS zostało odłożone na czas nieokreślony. Sama Międzynarodowa Stacja Kosmiczna jest bezpieczna. « powrót do artykułu
  13. Vincent Chen, dyrektor generalny HGST uważa, że popyt na tradycyjne dyski twarde będzie spadał. Jego zdaniem w bieżącym roku na całym świecie zostanie sprzedanych 550 milionów HDD, a w roku przyszłym – 538 milionów. W ubiegłym roku klienci nabyli 561 milionów takich urządzeń. Główną przyczyną spadku sprzedaży jest coraz mniejsze zainteresowanie notebookami z HDD. Konsumenci coraz częściej wybierają notebooki wyposażone w dyski SSD. Zdaniem Chena, sprzedaż notebooków z HDD spadnie ze 171 milionów w roku 2014 do 147 milionów w 2016. Na rynku biznesowym nie dojdzie do większych zmian. Tam sprzedaż HDD będzie rosła w tempie 1-2 procent rocznie. Dlatego też producenci pracują obecnie głównie z myślą o tym właśnie rynku. Znacząco zwiększają pojemność urządzeń i wprowadzają nowe technologie, jak np. dyski wypełnione helem Do lutego 2015 roku HGST sprzedało ponad milion takich urządzeń. We wrześniu ubiegłego roku firma zaprezentowała 8-terabajtowy HDD z helem, a w drugiej połowie bieżącego roku rozpocznie sprzedaż 10-terabajtowego modelu. « powrót do artykułu
  14. Ponad 33% dzieci korzysta ze smartfonów i tabletów jeszcze zanim nauczą się chodzić czy mówić. Taką informację usłyszeli uczestnicy corocznego spotkania Amerykańskich Towarzystw Pediatrycznych. Specjaliści chcieli dowiedzieć się, jak często najmłodsi korzystają z elektroniki rozrywkowej, takiej jak telewizory, komputery, smartfony i tablety. Amerykańska Akademia Pediatrii uważa, że dzieci przed 2. rokiem życia w ogóle nie powinny mieć do czynienia z takimi urządzeniami. Eksperci stworzyli kwestionariusz, za pomocą którego badano w jakim wieku dzieci są wystawione na kontakt z takimi urządzeniami i jak ich używają. W badaniach wzięli udział rodzice dzieci, którzy przyszli ze swoimi pociechami do szpitalnej poradni pediatrycznej dla osób o niskich dochodach. Dane zebrano od 370 osób. Okazało się, że telewizory są w domach 97% badanych, 83% ma tablety, 77% posiada smartfony, a 59% ma w domu dostęp do internetu. Specjaliści dowiedzieli się, że najmłodsi wyjątkowo często korzystają z elektroniki rozrywkowej. Aż 52% dzieci poniżej 1. roku życia oglądało telewizję, 36% używało ekranów dotykowych, 24% do kogoś dzwoniły, 15% używało programów komputerowych, a 12% grało w gry komputerowe. Przed ukończeniem 2. roku życia większość dzieci korzystało z urządzeń przenośnych. Nie spodziewaliśmy się, że dzieci już w wieku 6 miesięcy mają styczność z takimi urządzeniami. Niektóre z nich korzystały z nich nawet przez 30 minut - mówi Hilda Kabali, główna autorka badań. Aż 73% rodziców daje swoim dzieciom do zabawy urządzenia mobilne w czasie, gdy sami zajmują się domem, 60% podczas robienia zakupów, 65% by dziecko uspokoić, a 29% by je uśpić. Z wiekiem rośnie nie tylko odsetek dzieci, które mają dostęp do urządzeń mobilnych, ale również czas, jaki przy nich spędzają. Aż 26% dzieci w wieku 2 lat i 38% dzieci w wieku 4 lat korzysta z tego typu urządzeń przez co najmniej godzinę dziennie. « powrót do artykułu
  15. Seria zdjęć rtg. autorstwa doktorów Stephena Secora i Scotta White'a, biologów z Uniwersytetu Alabamy, pokazała, co dzieje się w ciele pytona tygrysiego ciemnoskórego (Python molurus bivittatus), który połknie aligatora. Pierwszego dnia w przewodzie pokarmowym węża widać całego aligatora. Choć wydaje się, że drugiego dnia niewiele się dzieje, pozory mylą. Tętno rośnie o 40%. Trzustka powiększa się o 94%, nerki o 72%, a wątroba ponad 2-krotnie. Jelito cienkie zalewają enzymy trawienne, a tempo metabolizmu rośnie aż 40-krotnie. Trawiąc tak duży kąsek, pyton prawie przestaje się ruszać, co naraża go na ataki ze strony drapieżników. To jeden z powodów, dla których u węża rozwinął się superwydajny układ pokarmowy. Po jedzeniu w ciągu doby pH w żołądku spada z 7 do 2. Trzeciego dnia tkanki miękkie aligatora zaczynają się rozkładać i ulegać strawieniu (odpowiada za to m.in. pepsyna). Do 4. dnia z pokaźnego posiłku zostają już tylko najtwardsze części - skóra i kości - które przechodzą do jelita grubego. Proces wydatnie wspomagają bakterie z przewodu pokarmowego aligatora. Piątego dnia widać już tylko fragmenty ofiary, a pyton musi sobie radzić z gazami uwalnianymi przez ciało aligatora. Do 6. dnia większość aligatora znika, a 7. dnia proces się kończy. Każdy posiłek uruchamia ogromne zmiany w metabolizmie pytona, znacznie nasila funkcje tkanek oraz ich wzrost. Po zakończeniu trawienia reakcje poposiłkowe ulegają odwróceniu; aktywność tkanek spada i zachodzi atrofia - opowiada dr Secor. Po pokaźnym posiłku wąż może nie jeść parę tygodni, a nawet miesięcy. « powrót do artykułu
  16. W Chile odkryto nowy gatunek dinozaura. Stanowi on zagadkę dla specjalistów. Mimo, że był on blisko spokrewniony z Tyrannosaurus rex, żywił się roślinnością. Nowy gatunek charakteryzował się stosunkowo niewielką czaszką, dwoma palcami w kończynach górnych oraz budową stopy podobną do prymitywnych dinozaurów o długiej szyi. Nowy gatunek został nazwany Chilesaurus diegosuarezi, a naukowcy potocznie mówią o nim „dziobak”, gdyż łączy w sobie cechy różnych grup dinozaurów. Mała czaszka i dwa palce w kończynach górnych upodobniają go do T. rex. Ch. diegosuarezi został zaklasyfikowany teropodów, czyli do tego samego podrzędu co słynni mięsożercy, jak Velociraptor, Carnotaurus czy Tyrannosaurus. Z grupy tej wyewoluowały ptaki. Dotychczas wiadomo było, że należący do tego podrzędu roślinożercy byli blisko spokrewnieni z ptakami. Jednak przykład Ch. diegosuarezi pokazuje, że wegetarianizm wśród dinozaurów pojawił się wcześniej niż sądzono. Nowego dinozaura nazwano od imienia Diego Suareza, 7-letniego chłopca, który podczas wycieczki z rodzicami znalazł kości zwierzęcia. Odkrył je w formacji Toqui w Aysen, na południu chilijskiej Patagonii. Formacja liczy sobie około 145 milionów lat. Rodzice Diego są geologami. Od czasu dokonania przez chłopca odkrycia odnaleziono już kilkunastu przedstawicieli gatunku Chilesaurus, w tym cztery kompletne szkielety. Początkowo sądzono, że chłopiec znalazł kości różnych gatunków. Bliższe badania wykazały jednak, że to jeden gatunek wykazujący cechy charakterystyczne dla innych. Pewne szczegóły jego budowy upodabniały go do terapodów, inne do dinozaurów gadziomiedniczych. Specjaliści mówią, że Chilesaurus to jeden z najbardziej skrajnych przykładów ewolucji łączącej cechy różnych gatunków. Chilesaurusa można uznać za 'dziobaka' wśród dinozaurów, gdyż różne części jego ciała przypominają różne dinozaury. To efekt ewolucji mozaikowej. Powoduje ona, że jakaś część czy części organizmu przypominają inne gatunki, gdyż nasz gatunek prowadzi podobny do nich tryb życia i podlega podobnej presji ewolucyjnej. Chilesaurus to dobry przykład tego, jak dawno temu działała ewolucja. To jeden z najciekawszych udokumentowanych przykładów - mówi Martin Ezcurra z University of Birmingham. Chilesaurus pokazuje, jak wiele jeszcze nie wiemy o wczesnych etapach specjalizacji poszczególnych grup dinozaurów. Oznacza to również, że paleontolodzy muszą jeszcze dokładniej przyglądać się izolowanym pozostałościom po dinozaurach. Przykład Chilesaurusa pokazuje bowiem, że łatwo można popełnić pomyłkę i błędnie zakwalifikować zwierzęta do spokrewnionych grup - dodaje. Chilesaurus to jednocześnie jeden z niewielu dobrze udokumentowanych terapodów z półkuli południowej. Badania formacji Toqui ujawniły, że przed 145 milionami lat był to najpowszechniej występujący dinozaur południowo-zachodniej Patagonii. « powrót do artykułu
  17. Mózgowi po chemii (ang. chemobrain) brakuje zdolności do podtrzymywania uwagi. Jego cechą jest chroniczne błądzenie myślami. Zdrowy mózg spędza trochę czasu na błądzeniu myślami, a przez pewien czas angażuje się [w różne zadania]. Odkryliśmy, że 'chemiczny mózg' znajduje się w stanie chronicznego błądzenia myślami i zasadniczo utyka w trybie wyłączenia - wyjaśnia prof. Todd Handy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Kanadyjczyk dodaje, że zdrowy mózg działa w sposób cykliczny. Ludzie mogą się skupić na zadaniu i być całkowicie zaangażowani przez parę sekund, a potem ich umysł nieco błądzi. Zespół ustalił, że mózg po chemii utyka w niezaangażowanym stadium. Stwierdzono też, że nawet gdy badane kobiety myślały, że się skupiają na zadaniu, pomiary wykazały, że duże części ich mózgu były wyłączone. Autorzy publikacji z Clinical Neurophysiology zauważyli także, że ochotniczki po leczeniu onkologicznym były bardziej skoncentrowane na swoim świecie wewnętrznym. Kiedy panie nie wykonywały żadnego zadania i miały się relaksować, ich mózg był bardziej aktywny od mózgu zdrowych kobiet. Testy opracowane dla innych zaburzeń poznawczych, np. urazu mózgu czy alzheimera, są w przypadku chemicznego mózgu nieskuteczne. Pacjenci potrafią je rozwiązać, ale później przez roztargnienie nie radzą sobie w pracy i/lub w kontaktach z innymi ludźmi. Nasze ustalenia wskazują na nowy sposób badania chemicznego mózgu i ewentualnej poprawy [kondycji chorych] - podsumowuje prof. Kristin Campbell. « powrót do artykułu
  18. Model zainfekowanych zarodźcami malarii czerwonych krwinek może ułatwić leczenie. Naukowcy z USA i Australii badali, w jaki sposób parazytoza prowadzi do sztywnienia erytrocytów. Normalny erytrocyt mierzy ok. 8 mikronów, ale dzięki elastyczności i wytrzymałości może się przemieszczać nawet przez naczynia o średnicy 1-2 mikronów. Krwinki zarażone zarodźcem sierpowym (Plasmodium falciparum) stają się jednak sztywne i lepkie, dlatego utykają w drobnych naczyniach, gdzie pierwotniak może się spokojnie rozwijać, z dala od pełniącej funkcje filtrujące śledziony. Specjaliści od malarii wiedzą, że zainfekowane czerwone krwinki stają się sztywne i lepkie. Wiedzą też całkiem dobrze, czemu się tak dzieje, ale nie mają pojęcia, jak do tego dochodzi. Nie można zaś dobrze leczyć choroby, jeśli nie rozumie się jej mechanizmu - podkreśla prof. Sulin Zhang z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Normalnie powierzchnia erytrocytu jest gładka i podatna na odkształcenia, lecz po zarażeniu P. falciparum powstają na niej białkowe wybrzuszenia (liczba guzków zmienia się w miarę dojrzewania pasożyta). By zrozumieć zmiany zachodzące w dwuwarstwie lipidowej błony i cytoszkielecie erytrocytu, naukowcy sporządzili model krwinki. Model może być pobieżny lub szczegółowy. Jeśli jest zbyt drobiazgowy, obliczenia stają się bardzo kosztowne. Gdy jest zbyt ogólny, nie da się uchwycić molekularnych detali. My stworzyliśmy model we właściwej skali; z wystarczającą liczbą szczegółów, ale na tyle ogólny, by dało się [swobodnie] prowadzić obliczenia - molekularnie wiarygodny i obliczeniowo osiągalny. Model wykazał, że sztywne wybrzuszenia przyczyniają się do sztywności całej błony. Obecność guzków zwiększa naprężenia w cytoszkielecie, który jest tym bardziej sztywny, im większe są naprężenia, co dodatkowo usztywnia błonę. W miarę jak rośnie liczba guzków, zwiększa się również liczba połączeń między dwuwarstwą a cytoszkieletem. Jak można się domyślić, to kolejny przyczynek do sztywnienia komórki. Obiecującą metodą leczenia choroby jest zmiękczenie komórek. Moglibyśmy je zmiękczyć, gdybyśmy znaleźli cząsteczki leku, które rozbijają białkowe połączenia między wybrzuszeniami a cytoszkieletem. « powrót do artykułu
  19. Google uruchomi portal, za pośrednictwem którego właściciele patentów mogą sprzedać je koncernowi Page'a i Brina. Patent Purchase Promotion to eksperymentalny online'owy rynek patentów. Będzie on działał pomiędzy 8 a 22 maja. Właściciele patentów będą mogli na nim zgłaszać swoją chęć sprzedaży patentu i podawać żądaną cenę. Google do 26 czerwca przejrzy propozycje i da znać, jeśli będzie zainteresowane nabyciem konkretnego patentu. Jak twierdzą przedstawiciele Google'a, eksperyment ma na celu ułatwienie obrotu prawami patentowymi. Obecnie znalezienie klienta jest dość trudne, szczególnie dla niewielkich firm czy osób prywatnych, i często sprzedają one swoją własność intelektualną tzw. trolom patentowym. « powrót do artykułu
  20. Grupa naukowców z MIT-u ostrzega, że spadające wydatki państwa na badania podstawowe mogą spowodować, że zatrzymany zostanie postęp na 15 polach badawczych, od badań nad robotyką i fuzją jądrową po chorobę Alzheimera i rolnictwo. Fizyk Marc Kastner, kierujący pracami grupy, która przygotowała raport „The Future Postponed” mówi, że obecnie wydatki na naukę stanowią najmniejszy od II wojny światowej odsetek amerykańskiego budżetu federalnego. To naprawdę zagraża przyszłości Ameryki - stwierdza uczony. Jeszcze w 1968 roku, gdy USA rozwijały swój program kosmiczny, kraj wydawał na naukę niemal 10% budżetu. Obecnie odsetek ten spadł do 3%. Jeśli przeliczymy wydatki jako procent PKB to zauważymy spadek z 0,6% w 1976 roku do poniżej 0,4% obecnie. Specjaliści z MIT-u wymieniają te dziedziny, w których – ich zdaniem – dochodzi do szczególnie niebezpiecznego spadku rządowych wydatków. To, na przykład, badania nad nowymi antybiotykami. Koncernom farmaceutycznym nie opłaca się poszukiwać tego typu leków, więc rozwój tej dziedziny jest coraz bardziej uzależniony od finansowania z budżetu. Inne obszary to inżynieria genetyczna wirusów, które mogłyby zwalczać komórki nowotworowe, badania nad superkomputerami czy nad sztuczną fotosyntezą, która pomogłaby zwiększyć produkcję żywności. Spadające wydatki powodują, że w niektórych dziedzinach naukowych Chiny czy Unia Europejska nadrabiają dystans dzielący je od USA. Autorzy raportu celowo zrezygnowali z podawania konkretnych kwot czy naciskania na polityków, by wprowadzili konkretne rozwiązania. Uważają, że to zmniejszyłoby oddziaływanie raportu. Dobrze jest omawiać kwestie związane z badaniami naukowymi. Jednak raport ten identyfikuje potrzeby, ale nie omawia rozwiązań koniecznych, by je zaspokoić - mówi Michael Lubell z Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego. « powrót do artykułu
  21. W Chinach przeprowadzono pierwszy eksperyment podczas którego manipulowano DNA ludzkiego embrionu. Autorzy eksperymentu zostali skrytykowani przez specjalistów, którzy ostrzegają przed wprowadzaniem do ludzkiego genomu takich zmian, jakie mogą być powielane w kolejnych generacjach. Artykuł, w którym poinformowano o eksperymencie został odrzucony – częściowo z powodów etycznych – przez pisma Science i Nature. Dlatego też Junjiu Huang z Uniwersytetu Sun Yat-sena w Guangzhou opublikował go w bliżej nieznanym online'owym magazynie Protein & Cell. Od dłuższego czasu pojawiały się plotki, że w Chinach prowadzi się tego typu eksperymenty. Ten artykuł je potwierdza - mówi Edward Lanphier, szef kalifornijskiej firmy Sangamo BioSciences, który wraz z grupą innych naukowców wezwał w ubiegłym miesiącu do przyjęcia ogólnoświatowego moratorium zakazującego takich działań. Chińczycy wykorzystali technikę CRISPR/Cas9, która przypomina znaną z edytorów tekstu funkcję „znajdź i zamień”. Naukowcy wprowadzają enzym, który przyczepia się do zmutowanego genu, a następnie zamieniają go lub naprawiają. Niedawno w wydawanym przez MIT piśmie Technology Review pojawiła się informacja, że na świecie planowanych jest lub prowadzonych co najmniej 6 eksperymentów z wykorzystaniem techniki CRISPR i ludzkich embrionów. Twórcy eksperymentów próbują np. edytować geny odpowiedzialne za mukowiscydozę czy nowotwory piersi. Eksperci przestrzegają jednak, że manipulowanie materiałem genetycznym embrionów, plemników czy jajek może nieść ze sobą nieprzewidywalne skutki dla przyszłych pokoleń, gdyż zmiany będą powielane. Czym innym są natomiast techniki manipulowania DNA komórek, które nie będą przekazywane kolejnym pokoleniom. Chińskie eksperymenty pokazały część zagrożeń, przed jakimi ostrzegają bioetycy. Użyli oni 86 embrionów z klinik leczenia niepłodności. Wszystkie embriony były wadliwe, nie mogły się rozwinąć. Naukowcy wzięli na cel gen HBB, który powoduje beta-talasemię. Kilkanaście embrionów nie przeżyło manipulacji, u wielu doszło do zmian również w innych genach, nie tylko HBB, u jeszcze innych pojawiły się mutacje. Jedynie u niewielkiej liczby embrionów zabieg udało się przeprowadzić bez problemów. Jeśli chcemy robić takie rzeczy na zdrowych embrionach, to skuteczność musi wynosić niemal 100%. Dlatego też zdecydowaliśmy się przerwać nasze prace - mówi Huang. Dodał, że obecnie w Chinach podobne eksperymenty prowadzą cztery zespoły naukowe. Nie wiadomo, jaką wartość mają badania Chińczyków. Artykuł został bowiem dostarczony 30 marca, a opublikowano go 1 kwietnia. Trudno zatem przypuszczać, by w ciągu dwóch dni przeszedł krytyczny proces recenzencki. « powrót do artykułu
  22. Pukao, zwieńczenia posągów moai z Wyspy Wielkanocnej, zostały prawdopodobnie wtoczone za pomocą ramp. Sean Hixon, student z Uniwersytetu Oregonu, uważa, że było to dość łatwe zadanie. Wydaje się, że stosując dźwignię lub toczenie, mogła tego dokonać relatywnie mała grupa ludzi. Dodatkowe poparcie dla teorii wtaczania stanowią wcięcia widoczne u postawy i po bokach pukao. Odnaleziono ok. 100 pukao, czyli polinezyjskich czerwonych koków wykonanych ze skorii. Część znajduje się nie na głowie, ale przy starożytnych ścieżkach na wybrzeże. Pukao największych posągów mają 2 m średnicy i ważą 12 ton. Archeolodzy głowią się, jak nakrycia głowy dostały się na szczyt posągów, które czasem mierzą nawet 12 m. By odpowiedzieć na to pytanie, Hixon i współpracownicy zastosowali prosty model. Dzięki temu obrazowali siły i moment obrotowy, charakterystyczne dla różnych metod transportu: 1) wtaczania po rampie, 2) budowania dużej wieży i wykorzystania urządzeń dźwigowych oraz 3) jednoczesnego wznoszenia moai i pukao. Dość regularny kształt pukao oznacza, że wtaczanie ich po rampie nie wymagało użycia większej energii i zadanie mogło być wykonane przez mniej niż 10 osób. Podłużny przekrój był lepszy od okrągłego, bo zapobiegał staczaniu. Do eliminowania spadania miałyby też służyć wcięcia na podstawie i po bokach. Te pierwsze zatrzymywały pukao na górze, gdyby podczas operacji ich osadzania figury nieco się przechyliły. Poprzeczne rysy i pierścienie z boków nakrycia głowy zapewniały z kolei ułatwiające wtaczanie tarcie. « powrót do artykułu
  23. Wg naukowców z Uniwersytetu w Nottingham, aktywny składnik z pasożytniczych grzybów żyjących na gąsienicach ciem z rodziny Thitarodes może stać się skutecznym lekiem przeciwbólowym dla pacjentów z chorobą zwyrodnieniową stawów (ChZS). Zespół dr Cornelii de Moor od lat przygląda się kordycepinie (3'dATP), nukleozydowi występującemu w grzybach z rodzaju maczużnik (Cordyceps). O badaniach nad jej działaniem przeciwnowotworowym pisaliśmy już w 2009 r. Dzięki 3-letniemu grantowi w najbliższej przyszłości Brytyjczycy będą prowadzić eksperymenty na szczurach i myszach. Kordycepina ma być podawana z paszą. Naukowcy chcą sprawdzić, czy zapobiegnie ona bólowi po urazie stawów i czy uśmierzy już istniejący ból. Dr de Moor podkreśla, że choć początkowo społeczność naukowa podchodziła sceptycznie do jej projektu, wyniki pilotażowego studium wykazały, że u szczurów kordycepina była równie skuteczna jak konwencjonalne leki przeciwbólowe. Planowane badanie to pierwszy krok na drodze do opracowania nowej klasy leków na chorobę zwyrodnieniową stawów. Zgodnie z naszą wiedzą, kordycepina nie była nigdy testowana jako główny składnik medykamentów na ból w przebiegu ChZS. Po wykazaniu bezpieczeństwa i skuteczności kordycepiny testy kliniczne mogłyby się zacząć w ciągu 6-10 lat. Kordycepina blokuje proces zapalny, który stanowi przyczynę bólu ChZS. Robi to jednak zupełnie inaczej i na innym etapie procesu niż istniejące leki przeciwbólowe, takie jak kortykosteroidy i niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ). Mając to na uwadze, akademicy sądzą, że nukleozyd może się sprawdzić tam, gdzie steroidy i NLPZ nie działają. Niewykluczone też, że powoduje mniej skutków ubocznych. De Moor chce sprawdzić, czy nukleozyd działa na staw kolanowy, czy na nerwy przewodzące sygnały bólowe do rdzenia kręgowego. Interesuje ją również mechanizm hamowania bólu. « powrót do artykułu
  24. Podobnie jak ludzi, u nietoperzy z rodziny straszaków (Mormoopidae) występuje specjalizacja półkulowa w zakresie przetwarzania dźwięków: lewa półkula jest lepsza w przetwarzaniu szybko zmieniających się, a prawa wolno zmieniających się dźwięków. Naukowcy z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Georgetown i Uniwersytetu Amerykańskiego uważają, że badanie nietoperzy pomoże zrozumieć ludzkie zaburzenia językowe, a nawet usprawni systemy komputerowego rozpoznawania mowy. Nasze ustalenia obalają twierdzenie, że tylko ludzie używają odmiennych półkul do różnicowania poszczególnych aspektów dźwięku - podkreśla dr Stuart Washington z Georgetown. Wolniejsze czasowanie prawej półkuli może nam pozwalać stwierdzić, kto mówi, uchwycić na postawie tonu głosu stan emocjonalny czy zidentyfikować dźwięki muzyki. Uważa się, że to ważne dla koordynacji działań grup i że ostatecznie umiejętność ta doprowadziła do powstania kultur. Wg Washingtona, nietoperze potrzebują akustycznej asymetrii półkulowej jeszcze bardziej niż ludzie. Starszaki polegają na szybkim timingu lewej półkuli, by rozróżnić podlegające szybkim zmianom częstotliwości dźwięki komunikacyjne pozostałych nietoperzy. W innym razie nietoperze, istoty bardziej nawet społeczne niż ludzie, nie mogłyby się porozumiewać ze swoimi pobratymcami. Wolniejsze czasowanie prawej półkuli jest [zaś] potrzebne do działania sonaru, który bazuje na wykrywaniu drobnych różnic w częstotliwości [...]. Asymetria zależy od płci i u samców nietoperzy jest większa niż u samic. Amerykanie podkreślają, że podobnie dzieje się u ludzi. Kobiety wykorzystują do zadań językowych obie półkule, a mężczyźni głownie lewą. Asymetryczne przetwarzanie dźwięku znacznie utrudnia badanie zaburzeń komunikacji, np. afazji. Problem polega na tym, że pogłębione studia często wymagają metod dozwolonych tylko u zwierząt. Lepiej rozumiejąc przetwarzanie dźwięku u nietoperzy, będziemy mogli je przeprowadzać. « powrót do artykułu
  25. Meksykańscy archeolodzy poszukujący królewskiego grobowca w tunelu pod jedną z piramid z czasów preazteckich dokonali niespodziewanego odkrycia. W komorze na końcu tunelu, który był zamknięty przez niemal 1800 lat, znaleźli duże ilości rtęci. Tunel znajduje się w Teotihuacan pod Piramidą Pierzastego Węża. Niektórzy eksperci sądzą, że obecność rtęci świadczy o tym, że Meksykanie mogą znajdować się w grobowcu pierwszych władców Teotihuacan. Wiadomo o nich tak niewiele, że lud ten nie ma nazwy. Okrycie rtęci zaskoczyło archeologów. Metal ten był już znajdowany w niewielkich ilościach w kilku miejscach, w których mieszkali Majowie. Nigdy nie znaleziono go w Teotihuacan. Nie wiadomo, jakie przypisywano mu znaczenie. Być może umieszczenie jego dużych ilości w grobowcu miało symbolizować jezioro lub rzekę świata podziemnego. Rtęć jest trudna w pozyskaniu i przechowywaniu. Rzadko była stosowana przez rdzennych mieszkańców Meksyku. Prawdopodobnie nadawano jej nadnaturalne znaczenie i wykorzystywano przy rytuałach religijnych. W swoim czasie Teotihuacan mógł być zamieszkany nawet przez 200 000 ludzi. Był stolicą imperium, którego szczyt potęgi przypada na lata 100-700 naszej ery. Miasto zostało opuszczone na setki lat przed rozkwitem imperium Azteków. O budowniczych Teotihuacanu niewiele wiadomo. Badania prowadzone przez zespół Sergio Gomeza mają dać odpowiedzi na temat sposobu przekazywania władzy w mieście. Stąd poszukiwania grobów władców. Meksykańscy naukowcy badają wspomniany tunel już od 6 lat. Odkryli tam dziesiątki tysięcy artefaktów, od kamiennych rzeźb poprzez biżuterię po wielkie muszle. Prace posuwają się bardzo powoli z powodu dużej wilgotności i olbrzymiej ilości mułu. Teraz doszła dodatkowa trudność – uczeni będą musieli chronić się przed toksyczną rtęcią. George Cowgill, amerykański archeolog, którzy przez ponad 40 lat prowadził prace badawcze w Teotihuacan mówi, że znalezienie rtęci zwiększa szanse na odkrycie królewskiego grobu. Linda Manzanilla, meksykańska archeolog, uważa, że u szczytu swej potęgi Teotihuacan był rządzony przez radę złożoną z czterech możnych. Na poparcie swojej hipotezy zauważa, że w mieście nie znaleziono ani pojedynczego pałacu ani przedstawienia władcy. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...