Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy z Karolinska Institutet odkryli, w jaki sposób komórki nowotworowe infiltrują układ limfatyczny. Okazało się, że podszywają się pod białe krwinki. Ścieżką często wykorzystywaną podczas przerzutowania jest układ limfatyczny. Po dostaniu się do naczyń limfatycznych komórki nowotworowe migrują do pobliskich węzłów chłonnych, które nabrzmiewają. Później razem z krwią dostają się do różnych narządów. Dotąd szczegóły dotyczące przyczyny i sposobu wykorzystywania układu limfatycznego przez nowotwory pozostawały jednak niejasne. Nie wiadomo, czy istnieją kontrolujące ten proces sygnały, czy wszystko zachodzi losowo. W ostatnich latach stało się jednak jasne, że stan zapalny to czynnik sprzyjający metastazie i leki przeciwzapalne mogą zadziałać hamująco na rozprzestrzenianie nowotworu - opowiada Jonas Fuxe. Dzięki współpracy onkologów oraz immunologów stwierdzono, że transformujący czynnik wzrostu beta (ang. transforming growth factor-beta, TGF-beta) nadaje komórkom nowotworowym właściwości komórek odpornościowych. Dzieje się tak, bo na powierzchnię komórek nowotworowych dostarczane są receptory, które normalnie występują na białych krwinkach. W ten sposób komórki nowotworowe są w stanie rozpoznać i migrować w kierunku gradientu stężeń substancji wydzielanej przez naczynia limfatyczne. Po dostaniu się do naczyń mogą migrować do węzłów chłonnych jak komórki odpornościowe. Wyposażeni w tę wiedzę, chcielibyśmy stwierdzić, jakie inne właściwości komórek odpornościowych mają komórki nowotworowe i jak to wpływa na proces przerzutowania - podsumowuje dr Fuxe. « powrót do artykułu
  2. Podczas skanowania ponad 800 mumii zwierząt ze starożytnego Egiptu okazało się, że aż 1/3 to zwoje materiału bez jakichkolwiek szczątków w środku. Specjaliści z Uniwersytetu i Muzeum w Manchesterze uważają, że zjawisko można wyjaśnić popytem przewyższającym podaż. Naukowcy wykonywali mumiom kotów, krokodyli czy ptaków zdjęcia rtg., poddawali je też tomografii komputerowej. Stwierdzili, że w ok. 1/3 znajdowały się całe zwierzęta, w 1/3 umieszczono ich części, a w pozostałych przypadkach lnem owinięto inne obiekty. Nie obyło się bez niespodzianek. Zawsze wiedzieliśmy, że zawartość nie wszystkich mumii pokrywa się z naszymi oczekiwaniami, ale [i tak byliśmy zaskoczeni, bo okazało się, że] w 1/3 nie ma w ogóle szkieletu [...] - opowiada egiptolog dr Lidija McKnight. Co zatem znaleziono zamiast? Zasadniczo materiał organiczny, m.in. błoto, patyki i trzcinę, który mógł zalegać wokół warsztatu balsamisty, a także skorupki jaj i pióra, które są [co prawda] powiązane ze zwierzętami, ale nie stanowią ich integralnej części. Ludzi mumifikowano z myślą o zachowaniu życia wiecznego, lecz mumie zwierząt składano w ofierze (niektóre bóstwa miały postać zwierząt, a odpowiednia mumia pozwalała nawiązać i utrzymać z nimi kontakt). Należało udać się w odpowiednie miejsce, dzięki barterowi nabyć mumię, a następnie przekazać ją kapłanowi, który zebrawszy większą transzę, organizował pochówek - wyjaśnia dr Campbell Price, kurator Działu Egiptu i Sudanu w Muzeum w Manchesterze. Wykopaliska pokazały, że popyt na mumie zwierząt był olbrzymi. W Egipcie odkryto ok. 30 wielkich katakumb, wypełnionych mumiami od podłogi po sufit. Każdy grobowiec poświęcono konkretnemu zwierzęciu, np. ibisowi czy psu. Akademicy szacują, że starożytni Egipcjanie mogli sporządzić nawet 70 mln zwierzęcych mumii. Pomiędzy ok. 800 r. p.n.e. a początkowym okresem rozwoju epoki rzymskiej skala zwierzęcej mumifikacji była wielka - dodaje Price. Naukowcy sądzą, że zwierzęta hodowano na skalę przemysłową. Młode osobniki zabijano, gdy były jeszcze dość małe. Wg akademików, mumie bez szkieletu nie były oszustwem, a klienci- pielgrzymi raczej zdawali sobie sprawę z tego, co zostaje pogrzebane. Wiele wskazuje na to, że zapracowani balsamiści sięgali po wszystko, co tylko kojarzyło się ze zwierzętami, a wpadło im w ręce... « powrót do artykułu
  3. Kalifornijska firma Efficient Power Conversion jest pierwszą, która zaoferowała tranzystory mocy wykonane z azotku galu w cenie niższej niż tranzystory z krzemu. To pierwszy przypadek, gdy urządzenie ma wysoką wydajność i jest tańsze niż jego krzemowy odpowiednik. Azotek galu przejął pałeczkę - mówi Alex Lidow, prezes firmy. Azotek galu i węglik krzemu od dawna były atrakcyjnymi alternatywami dla krzemu. Wykonane z nich urządzenia przełączają się szybciej i mogą pracować przy wyższym napięciu niż takiej samej wielkości urządzenia z krzemu. Jednak krzem był od nich tańszy. W ofercie EPC znalazły się właśnie 60- i 100-woltowy tranzystory mocy tańsze od krzemowych odpowiedników. Urządzenia powinny idealnie sprawdzić się m.in. w komunikacji bezprzewodowej, systemach laserowych dla samochodów czy w nadajnikach radiowych. Firma tworzy swoje urządzenia na plastrach krzemowych z warstwą azotku galu. Takie plastry są droższe niż plastry krzemowe, jednak jako że azotek galu jest bardziej wytrzymały na działanie pola elektrycznego, urządzenia z azotku galu mogą być mniejsze, zatem z pojedynczego plastra można ich więcej wyprodukować. Dodatkowym elementem obniżającym koszty było umieszczenie wszystkich połączeń elektrycznych na jednej stronie urządzenia, dzięki czemu łatwiej jest je zamontować na płytce drukowanej. To samo można zrobić w przypadku krzemowego urządzenia typu MOSFET, jednak wówczas konieczna jest specjalna obudowa, której koszt sięga średnio 50% kosztu całego urządzenia. Po raz pierwszy widzę, żeby ktoś oferował identyczne urządzenie tańsze od krzemowego - mówi Steve Ohr, analityk z Gartnera. « powrót do artykułu
  4. Laboratorium Kallistem z Lyonu twierdzi, że pod koniec 2014 r. uzyskało ze spermatogoniów, komórek macierzystych plemników, w pełni funkcjonalne gamety. Jeśli się to potwierdzi, będzie można mówić o przełomie i wielkiej nadziei dla mężczyzn, którzy nie wytwarzają własnych komórek rozrodczych, czyli pacjentów z azoospermią niezwiązaną z niedrożnością nasieniowodów (ang. nonobstructive azoospermia, NOA). Nasz zespół jako pierwszy na świecie opracował technologię konieczną do uzyskania in vitro w pełni ukształtowanych plemników [...]. Myślimy o wartym kilka miliardów euro globalnym rynku, na którym nie ma obecnie żadnych graczy - podkreśla Isabelle Cuoc, dyrektor wykonawcza firmy. Naukowcy przez 15 lat próbowali wyekstrahować spermatogonia w ramach biopsji, doprowadzić do powstania dojrzałych gamet i wykorzystać je do zapłodnienia pozaustrojowego. Wcześniej działanie procedury zademonstrowano na myszach, teraz pokazano, że sprawdza się ona także w przypadku ludzkich komórek. W przyszłym roku bezpieczeństwo techniki zostanie ocenione w ramach testów przedklinicznych. Jeśli zakończą się one sukcesem, w 2017 r. Kallistem miałby uczestniczyć w testach klinicznych (czytaj - narodzinach dziecka). Ponieważ Francuzi nie przygotowali żadnej publikacji, o niezależnej weryfikacji wyników nie wspominając, inni specjaliści zachowują uzasadniony sceptycyzm. « powrót do artykułu
  5. W zeszły czwartek - 7 maja - o północy (koincydencja z wyborami parlamentarnymi nie jest bynajmniej przypadkowa) zakończyło się głosowanie na narodowego ptaka Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy pozazdrościli Brazylii, której oficjalnym ptasim symbolem jest drozd rdzawoburzchy, czy Francji z jej kogutem galicyjskim, dlatego w zeszłym roku z listy 60 ptaków-ikon wybrano 10 finalistów, a później zachęcano obywateli do głosowania na gatunek najlepiej uosabiający nację. Można było wybierać między płomykówką zwyczajną, kosem zwyczajnym, modraszką zwyczajną, błotniakiem zbożowym, zimorodkiem, łabędziem niemym, maskonurem, kanią rudą, rudzikiem i strzyżykiem. Organizatorzy podziękowali uczestnikom akcji, a było ich ok. 213 tys. Choć wyniki miały być opublikowane równocześnie z rezultatami wyborów parlamentarnych, na witrynie nadal widnieje informacja o zliczaniu głosów (można je było wysyłać także tradycyjną pocztą). Warto przypomnieć, że w połowie lat 60. XX w. za ulubionego brytyjskiego ptaka uznano rudzika. Już wkrótce powinno się okazać, czy utrzyma on swoją pozycję. « powrót do artykułu
  6. Z najnowszych badań IDC wynika, że chiński rynek smartfonów uległ nasyceniu. W I kwartale bieżącego roku sprzedaż smartfonów w Chinach zmniejszyła się po raz pierwszy od 6 lat. Mieszkańcy Państwa Środka kupili 98,8 miliona urządzeń, czyli o 4,3% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. W ostatnich latach to właśnie rosnąca sprzedaż w Chinach była głównym czynnikiem napędzającym rynek smartfonów. Dzięki temu pekińska firma Xiaomi w ciągu zaledwie 4 lat stała się wielkim przedsiębiorstwem wartym 46 miliardów USD. To dzięki Chinom w ubiegłym kwartale Apple zanotował rekordowo wysokie przychody, które sięgnęły 16,8 miliardów USD. Chiny już w 2011 roku stały się największym na świecie rynkiem smartfonów. Nasycenie tak ważnego rynku to poważne wyzwanie dla firm produkujących smartfony. Obecnie dominuje na nim Apple, do którego należy 14,7% rynku. Na drugim miejscu znajdziemy Xiaomi (13,7% udziałów), następnie Huawei (11,4%) i światowego lidera, Samsunga, z wynikiem 9,7%. Spowolnienie w Chinach z pewnością skłoni producentów smartfonów do szukania swojej szansy w Indiach i krajach Azji Południowo-Wschodniej. « powrót do artykułu
  7. U myszy tłuszcze pozyskiwane z menhadena (Brevoortia tyrannus) pomagają poprawić kondycję nerwów uszkodzonych w wyniku cukrzycy. Przypomnijmy, że dotąd jedyną alternatywą była kontrola poziomu glukozy, która jedynie spowalniała neuropatię. Neuropatia cukrzycowa jest bardzo kosztownym i upośledzającym powikłaniem cukrzycy. To główna przyczyna wrzodów stopy i amputacji niezwiązanych z urazem. Wpływ neuropatii na pacjenta i jego rodzinę jest niemierzalny - twierdzi Marek Yorek z VA Medical Center, dodając, że podobnie jak witaminy, oleje rybne będą łatwe w zażywaniu, a w połączeniu z innymi lekami dadzą niewiele skutków ubocznych. Wcześniejsze badania nad otyłością i cukrzycą pokazały, że terapia kwasami omega-3 zapewnia lepszą kontrolę glikemii, korzystnie wpływa na funkcję wątroby oraz zmniejsza stan zapalny. Korzystne zjawiska przypisano rezolwinom, czyli związkom, których prekursorami są WNKT ω-3. Należą one do grupy SPM (ang. specialized pro-resolving mediators), a więc cząsteczek odpowiedzialnych za wygaszanie czy, inaczej mówiąc, rezolucję stanu zapalnego. Ponieważ w ramach wcześniejszego eksperymentu zauważono, że dieta wzbogacona kwasami omega-3 z tłuszczu rybiego ogranicza neuropatię u szczurów z cukrzycą typu 1. i 2., teraz postanowiono ustalić dlaczego. Myszom z cukrzycą typu 2. codziennie podawano olej z menhadena albo rezolwinę D1 (rezolwiny typu D powstają z kwasu dokozaheksaenowego, DHA). Na końcu badania oceniano kilka parametrów: prędkość przewodzenia nerwów czuciowych i ruchowych, wrażliwość termiczną, unerwienie oraz grubość komórek zwojowych siatkówki. By modelować cukrzycę typu 2., myszy najpierw przez 8 tygodni karmiono wysokotłuszczową paszą, a później aplikowano im niskie dawki streptozotocyny. Po 8 tygodniach hiperglikemii zwierzętom z grup eksperymentalnych przez 6 tygodni podawano olej z menhadena lub wstrzykiwano 1 ng rezolwiny D1 na gram wagi ciała. Nieleczone myszy miały obniżone czucie w łapach (hiperalgezję termiczną), co odpowiadało mniejszej liczbie nerwów w skórze i wolniejszemu przewodzeniu sygnału przez nerwy. Zaobserwowano nie tylko ograniczenie unerwienia skóry, ale i siatkówki. Charakterystyczne było pocienienie warstwy komórek zwojowych tej ostatniej. Choć olej czy rezolwina nie obniżały poziomu glukozy i hemoglobiny glikowanej HbA1C w pobliże zdrowego zakresu ani nie poprawiały wykorzystania cukru, dobrze wpływały na gęstość unerwienia i transmisję sygnałów czuciowych. Rezolwina stymulowała także wzrost aksonów. Choć trzeba przeprowadzić więcej badań, w tym badania kliniczne na ludziach, nasze studia na zwierzętach sugerują, że oleje rybne mogą odwrócić część szkodliwych oddziaływań cukrzycy na nerwy. « powrót do artykułu
  8. Zmiana modelu sprzedaży pakietu MS Office z licencyjnego na subskrypcyjny przynosi Microsoftowi olbrzymie korzyści. Przedsiębiorstwa, które rezygnują z tradycyjnego kupowania licencji pozwalającej na dowolnie długie używanie pakietu biurowego i korzystają z subskrypcji na Office 365, płacą w sumie od 20 do 80 procent więcej niż wcześniej. Amy Hood, dyrektor ds. finansowych Microsoftu powiedziała, że przedsiębiorstwa zwykle kupowały licencję na MS Office raz na 5-7 lat. Jeśli teraz zaczynają korzystać z Office'a 365 to w ciągu tych 5-7 lat zapłacą w sumie nawet 80% więcej. Najbardziej korzystny jest dla Microsoftu plan subskrypcyjny E3. W jego ramach firmy otrzymują standardowe oprogramowanie MS Office oraz chmurowe wersje Exchange'a, SharePointra i Skype for Business. Microsoft już wcześniej oferował model sprzedaży bardzo podobny do obecnych subskrypcji. Był to MS Office z licencją Enterprise Agreement (EA) oraz Software Assurance (SA). W tym przypadku, który jest dość częsty, namówienie klienta EA by zaczął korzystać z naszej oferty w chmurze oznacza, że dla nas wartość tego klienta wzrasta 1,4 raza - mówiła Hood. Z wyliczeniami przedstawionymi przez Microsoft nie zgadza się Paul DeGroot z firmy konsultingowej Pica Communications, która specjalizuje się w polityce licencyjnej Microsoftu. Myślę, że to bardzo zachowawcze wyliczenia. Zawsze przypominam naszym klientom, że z punktu widzenia Microsoftu przenoszenie klientów do chmury nie jest spowodowane chęcią zaoferowania lepszej technologii czy lepszego dopasowania się do klienta, ale zmiana modelu z czysto transakcyjnego, w którym klienci czekają aż Microsoft zaoferuje im coś, co ma dobrą wartość w stosunku do ceny, na model subskrypcyjny, w którym klient nie posiada niczego i musi ciągle płacić Microsoftowi - stwierdza DeGroot. Wes Miller, analityk z firmy Directions on Microsoft, twierdzi jednak, że wyliczenia Hood są prawidłowe. Faktem jest, że klienci płacą więcej, ale przypomina, że należy wziąć pod uwagę korzyści, jakie osiągają. W modelu E3 mogą przede wszystkim zaoszczędzić, i to sporo, na zarządzaniu systemem pocztowym. Największe oszczędności pojawią się tam, gdzie firmy przechodzą jak najszybciej i w jak najszerszym zakresie na pracę w chmurze. Ponadto sporym plusem jest fakt, że model subskrypcyjny oferuje zawsze najnowsze wersje oprogramowania. Wydaje się zatem, że w modelu subskrypcyjnym przedsiębiorstwa płacą więcej, ale mądrze projektując swój system i dobrze nim zarządzając mają szansę na obniżenie kosztów. « powrót do artykułu
  9. Amerykańskie biuro patentowe (USPTO) opublikowało wniosek patentowy Amazona opisujący „inteligentne drony”. Koncern Bezosa chce w przyszłości używać dronów, które będą w stanie samodzielnie śledzić wybraną osobę korzystając z danych przesyłanych przez jej smartfona oraz będą mogły komunikować się ze sobą i wymieniać informacjami na temat pogody i warunków lotu. Wniosek został złożony we wrześniu ubiegłego roku, teraz został opublikowany po wstępnym przejrzeniu i stwierdzeniu, że spełnia on wymogi stawiane przed tego typu dokumentem. Z wniosku wynika, że klienci Amazona będą mieli do wyboru liczne opcje dostawy, takie jak „przywieź paczkę mi”, „zawieź do domu” czy nawet „przywieź na moją łódź”. Urządzenie zostanie wyposażone w czujniki lotu, radary, sonary, kamery i czujniki na podczerwień. Amazon uzyskał już od Agencji Lotnictwa Cywilnego (FAA) zgodę na testowanie dronów. Urządzenia muszą jednak pozostawać w zasięgu wzroku pilota i nie mogą wznosić się wyżej niż na 122 metry. « powrót do artykułu
  10. Wraz z Windows 10 zadebiutuje nowa microsoftowa przeglądarka Edge (Project Spartan), która radykalnie zerwie z dziedzictwem Internet Explorera. Całkiem sporo już o niej wiemy. Wiemy na przykład, że nie będzie ona korzystała z dwóch podstawowych technologii używanych przez IE – ActiveX oraz Browser Helper Objects. Będzie miała za to wbudowaną obsługę Flasha oraz PDF-ów. Edge będzie współpracowała z rozszerzeniami podobnymi do tych stosowanych przez Chrome'a – zbudowanymi w oparciu o HTML-a i JavaScript. Nie będą jednak one obsługiwane od samego początku. Mimo, że Microsoft zademonstrował, że na Edge działa – po minimalnych zmianach w kodzie – Reddit Enhancement Suite, to pierwsza wersja przeglądarki nie będzie wspierała rozszerzeń. Nie wiadomo, kiedy ich obsługa zostanie dodana. Wiadomo za to, że najpierw możliwość współpracy z rozszerzeniami pojawi się w wersji na pecety. Z czasem trafi też do mobilnej wersji Edge'a. W przeciwieństwie do Internet Explorera Edge nie będzie próbował symulować starszych wersji przeglądarki w celu poradzenia sobie z niestandardowym kodem czy błędami na renderowanych witrynach. Zawsze ma działać w najnowszej wersji i obsługiwać aktualne standardy. To jednocześnie oznacza, że Microsoft usunie z przeglądarki obsługę wielu niestandardowych technologii jak grafika wektorowa VML, skrypty VBScript, filtry DirectX czy niestandardowe techniki związane z obsługą CSS. Koncern obiecuje też, że w przyszłości nie będzie dodawał do Edge nowych własnych niestandardowych technologii. Oznacza to na przykład, że użytkownicy Edge'a stracą możliwość wypróbowania rozwiązań eksperymentalnych oraz takich, które dopiero mają zostąć uznane za standard. Developerzy będą mogli, w pewnym ograniczonym zakresie, tworzyć swoje oprogramowanie tak, by pomimo korzystania z niestandardowych rozwiązań uruchamiało się ono pod kontrolą Edge. Takie postępowanie jest niezbędne, by móc prowadzić testy w środowisku naturalnym. Jednak narzucone zostaną takie ograniczenia, które uniemożliwią rozpowszechnienie się i zakorzenienie takich eksperymentalnych rozwiązań. Edge ma też wspierać specyfikację Object RTC, która służy do komunikacji audiowideo za pomocą przeglądarki, Pointer Lock ważnej dla graczy oraz wirtualnego asystenta Cortanę. Microsoft poinformował, że w porównaniu z Internet Explorerem z Edge'a usunięto około 220 000 liniii kodu i 300 starych API, dodano zaś około 300 000 linii kodu i wprowadzono ponad 4200 poprawek, dzięki którym przeglądarka ma lepiej współpracować z podobnymi produktami konkurencji. « powrót do artykułu
  11. Borokaina (borowa pochodna lidokainy) znosi ból tak samo skutecznie jak substancja wyjściowa, ale działa nawet 5-krotnie dłużej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie wykorzystywana jako środek do iniekcji i do stosowania zewnętrznego. Ze względu na swoją wszechstronność i skuteczność w szybkim znieczulaniu docelowych obszarów lidokaina od ponad 50 lat pozostaje złotym standardem anestetyków miejscowych. Niestety, efekty jej działania prędko zanikają. Opracowaliśmy [jednak] nowy związek, który może szybko zapewnić dłużej utrzymującą się ulgę od bólu. Taki rodzaj leku przeciwbólowego przyda się w terapii urazów sportowych i stanów po wszczepieniu protez stawów - wyjaśnia prof. George Kracke z Uniwersytetu Missouri. Borokainę zsyntetyzował prof. M. Frederick Hawthorne, dyrektor Międzynarodowego Instytutu Nanomedycyny i Medycyny Molekularnej. Zmieniwszy budowę chemiczną lidokainy, naukowcy zauważyli, że nowy związek działa 5-krotnie dłużej. W testach przedklinicznych borokaina uśmierzała ból przez ok. 25 min, a lidokaina tylko ok. 5 min. Dysponowanie środkiem przeciwbólowym o dłuższym działaniu zmniejsza dawkę albo liczbę dawek, ograniczając potencjalne skutki uboczne - podkreśla Kracke, dodając, że choć inne anestetyki uśmierzają ból dłużej od lidokainy, mogą np. wpływać toksycznie na serce czy szkodzić układowi pokarmowemu. Wstępne wyniki nie wskazują na toksyczność pojedynczej dozy borokainy, ale by ustalić to na pewno, konieczne są kolejne studia. « powrót do artykułu
  12. Po ostatniej aktualizacji program antywirusowy Avast fałszywie rozpoznaje biblioteki Windows jako wirusy i poddaje je kwarantannie. Niektóre aplikacje przestają działać z tego powodu. Skaner rozpoznaje pliki systemowe jako Win32:Kryptik-PFA. Avast potwierdził, że doszło do błędu podczas aktualizacji sygnatur. Błąd dotyczy wersji Avast 8 i wcześniejszych. Najnowsza edycja skanera została oznaczona numerem 10. Avast zaleca zaktualizowanie pliku z sygnaturami lub czasowe wyłączenie mechanizmu File System Shield. « powrót do artykułu
  13. Księżniczki piękne (Neolamprologus pulcher) hodowane od urodzenia w większych grupach mają bardziej rozwinięte zdolności społeczne oraz inną budowę mózgu. Jeśli ryba przez 2 miesiące stykała się z bardziej złożonym środowiskiem społecznym, miała większe podwzgórze oraz pokrywę wzrokową, która przetwarza bodźce wzrokowe (zjawisko powiększenia może być związane z koniecznością przetwarzania większej liczby bodźców wzrokowych w bardziej rozbudowanych grupach). Jak zaznaczają biolodzy z zespołu dr. Stefana Fischera z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Cambridge, ogólnie mózgi pielęgnic z lepszymi umiejętnościami społecznymi nie były większe od mózgów ryb wychowywanych w mniejszych grupach, inna była jednak ich wewnętrzna architektura. Nasze dane sugerują, że w czasie rozwoju [...] pewne części mózgu zmieniają swoje rozmiary w odpowiedzi na wskazówki środowiskowe, nie wpływając na ogólną wielkość mózgu; zwiększanie jednych obszarów wymusza zmniejszenie innych. Przekształcenia architektury mózgu były obecne długo po wczesnych etapach kontaktów społecznych. Rozwinięcie zdolności społecznych jest kosztowne i korzystne tylko wtedy, gdy wczesne środowisko społeczne wskazuje, że duża liczba kontaktów społecznych pozostanie bardzo istotna na późniejszych etapach życia. N. pulcher żyje w grupach liczących do 25 osobników. Rozmnaża się jedna para, a pomocnicy biorą udział w obronie terytorium i wychowaniu narybku (zachowanie to nazywa się rozmnażaniem kooperacyjnym). By przetestować umiejętności społeczne, Brytyjczycy przez 2 miesiące hodowali młode pielęgnice z 3 lub 9 dorosłymi księżniczkami. Obserwowano różne rodzaje interakcji: demonstrowanie boku, taranowanie, trzepotanie ogonem czy walczenie za pomocą jamy gębowej (ryby zwierają się jamą gębową, walcząc np. o pokarm). Pół roku od fazy testowej zmierzono mózgi; w ten sposób ustalano wpływ wczesnych rozmiarów stada na morfologię tego narządu. Na wolności większe grupy N. pulcher reprezentują środowisko niskiego ryzyka ze zwiększoną przeżywalnością narybku. Bycie częścią większej, bezpieczniejszej grupy może podwyższać motywację młodych ryb do kontaktów społecznych z rodzeństwem, co korzystnie wpływa na liczbę okazji do rozwijania zdolności społecznych. Jak dodaje Fischer, wielkość stad księżniczek pięknych jest stosunkowo stała. Pozostanie w większej grupie oznacza większe szanse na przeżycie. [Podczas eksperymentów] ryby hodowane w większych stadach demonstrowały w stosunku do większego osobnika bardziej uległe i mniej agresywne zachowania. « powrót do artykułu
  14. Microsoft dokonuje radykalnych zmian w systemie tworzenia i udostępniania swojego oprogramowania oraz, prawdopodobnie, w systemie dostarczania poprawek i zabezpieczeń. Koncern ogłosił powstanie nowego systemu aktualizacji Windows Update for Business (WUB). Terry Myerson, odpowiedzialny za rozwój systemu operacyjnego, stwierdził, że nie będziemy już dostarczać wszystkim konsumentom wszystkich poprawek tego samego dnia. Zapowiedział w ten sposób zmiany, które zajdą od premiery Windows 10. Zdaniem niektórych, może być to zapowiedź końca Patch Tuesday, czyli praktyki dostarczania zestawu poprawek w każdy drugi wtorek miesiąca. Niewykluczone, że poprawki będą udostępniane na bieżąco, w miarę ich tworzenia. Premiera Windows 10 będzie oznaczała poważne zmiany nie tylko w systemie dostarczania poprawek. Niewykluczone, że za trzy lata nie będzie premiery Windows 11. Microsoft chce ciągle dostarczać użytkownikom nowe narzędzia, funkcje, interfejs użytkownika i najróżniejsze dodatki. Może więc całkowicie zrezygnować z premier dużych wersji, a dawać dostęp do wciąż pojawiających się udoskonaleń systemu. WUB będzie przydatnym narzędziem szczególnie dla administratorów, którzy będą mogli precyzyjnie podzielić komputery na grupy czy klasy i zdecydować, w jaki sposób będą one aktualizowane. Co więcej, ze słów Myersona wynika, że użytkownicy będą mogli wybrać tempo, w jakim będą dostarczane im aktualizacje. Microsoft zaoferuje być może nawet kilkanaście różnych opcji aktualizacji. Niektórzy chcą aktualizować oprogramowanie od razu po tym, jak skończymy je testować. Nie chcą czekać ani sekundy. Inni z kolei wolą się wstrzymać, mówiąc: 'hej, poprawcie jeszcze tutaj i tutaj. Chcę mieć pewność, że nie będę miał problemów z kompatybilnością i chcę się przekonać, że wszystko działa jak należy. Prawdopodobnie zatem będzie możliwość wyboru pomiędzy natychmiastową aktualizacją oprogramowania, a odroczeniem jej o całe dni czy tygodnie. Nie wiadomo jednak, jak będzie to wyglądało w praktyce, gdyż Microsoft nie zdradza szczegółowych planów i wszystko opiera się na dokonywanej przez analityków interpretacji słów przedstawicieli firmy. Analitycy narzekają, że w ostatnim czasie komunikacja ze strony Microsoftu spadła niemal do zera. Wprowadza to zamieszanie. Oni już podjęli decyzje. Prawdopodobnie mają już gotowy kod. Dlaczego nic nie mówią? - skarży się jeden z analityków. « powrót do artykułu
  15. Pierwsze eukarioty, czyli organizmy zbudowane z komórek posiadających jądro komórkowe z chromosomami, pojawiły się na Ziemi przed 2 miliardami lat. Ich wyewoluowanie było jednym z najważniejszych momentów w historii życia. Teraz naukowcy poinformowali o znalezieniu formy przejściowej, z której pojawiły się eukarioty. Na dnie Oceanu Arktycznego znaleziono mikroorganizmy, które posiadają wiele, ale nie wszystkie, cech znajdowanych dotychczas u eukariotów. To przełom. Odkrycie jest niemal zbyt dobre, by było prawdziwe - cieszy się Eugene Koonin, biolog ewolucyjny z National Center for Biotechnology Information. Pierwsze wskazówki dotyczące pochodzenia eukariotów zdobyto już w latach 70., kiedy to Carl Woese, mikrobiolog z University of Ilinois porównał materiał genetyczny różnych gatunków i odtworzył drzewo życia. Stwierdził, że zawiera ono trzy główne odgałęzienia. W jednej znajdują się bakterie, w drugiej archeony, w trzeciej eukarioty. Woese odkrył, że eukarioty są bliżej spokrewnione z archeonami niż bakteriami. Przez ostatnie 40 lat, dzięki rozwojowi nauki i techniki coraz lepiej poznawaliśmy historię życia. A ostatnimi czasy zaczęło pojawiać się coraz więcej badań sugerujących, że eukarioty nie są osobną gałęzią ewolucji, ale wyewoluowały z archeonów. Niedawno Steffen L. Jorgensten, mikrobiolog z Uniwersytetu w Bergen, pobierał próbki z dna Oceanu Arktycznego. Zauważył, że w niektórych warstwach osadów żyją archeony. Przekazał więc próbki Thijsowi Ettemie z Uniwersytetu w Uppsali, który już wcześniej spostrzegł, że najbliżej spokrewnione z eukariotami archeony żyją na dnie oceanów. Gdy Ettema zbadał dostarczone osady, okazało się, że znajdują się tam nieznane wcześniej archeony. Zostały one nazwane Lokiarchaeum. Szczegółowa analiza DNA wykazała, że Lokiarchaeum są bliżej spokrewnione z eukariotami, niż jakiekolwiek inne znane archeony. Jednak jeszcze większym zaskoczeniem było odkrycie, że archeony te mają wiele cech charaktrystycznych znajdowanych wcześniej wyłącznie u eukariotów. Znaleziono m.in. geny odpowiedzialne za powstawanie lizosomów w komórkach eukariotów. Ale nie tylko. Odkryto również geny, które u eukariotów odpowiadają za tworzenie cytoszkieletu. Naukowcy nie wykluczają, że Lokiarchaeum wykorzystuje swój cytoszkielet do poruszania się – podobnie jak pierwotniaki – i, na wzór eukariotów, potrafi pochłaniać molekuły i mikroorganizmy. Lokiarchaeum miał znacznie bardziej złożoną budowę niż bakterie i inne archeony, jednak prawdopodobnie nie posiadał jądra komórkowego i mitochondriów. Niewykluczone zatem, że ewolucja wyglądała w następujący sposób. Gdy już archeony podobne do Lokiarchaeum rozwinęły pełen szkielet, następnym krokiem mogło być pojawienie się mitochondriów. Nauka od dawna wie, że mitochondria powstały z bakterii. Niewykluczone zatem, że Lokiarchaeum lub im podobne archeony wchłonęły bakterie, a te zamieniły się w mitochondria, zapewniające energię swojemu gospodarzowi. A gdy już archeony posiadały własne centra energetyczne, mogły się rozrastać i przybierać bardziej złożone formy. Już w 2006 roku Koonin i William Martin z Uniwersytetu w Düsseldorfie zaproponowali model ewolucji jądra komórkowego. Dwa zestawy genów znajdujące się w jednej komórce mogą nawzajem sobie zaszkodzić, gdy wejdą w kontakt. Naukowcy zaproponowali hipotezę, zgodnie z którą eukarioty stopniowo budowały barierę, mającą na celu oddzielenie od siebie tych zestawów genów. Przed ekspertami jeszcze dużo pracy. Mikrorganizmy wydobywane z dna morskiego szybko giną, gdyż nie wytrzymują gwałtownej zmiany warunków pomiędzy tymi, w których żyły, a tymi, w które są przenoszone. Ettema i jego zespół spróbują odtworzyć warunki panujące w osadach na dnie Oceanu Arktycznego. Mają nadzieję, że dzięki temu mikroorganizmy będą mogły przeżyć, a może nawet się rozmnożyć. Uczeni będą więc mieli materiał do badań. « powrót do artykułu
  16. Po raz pierwszy od rozpoczęcia pomiarów średnia światowa zawartość dwutlenku węgla w atmosferze przekroczyła 400 części na milion (ppm). Pomiary z Mauna Loa i 39 stacji na świecie wykazały, że średnie stężenie dla marca 2015 roku wyniosło 400,83 ppm. O przekroczeniu granicy 400 ppm dowiedzieliśmy się po raz pierwszy w maju 2013 roku, kiedy to tuż po północy z 7 na 8 maja instrumenty na Mauna Loa wykazały powyżej 400 ppm i poziom ten utrzymał się przez resztę nocy. Była to jednak średnia godzinowa i to dla jednej, choć najważniejszej, stacji pomiarowej. Specjaliści informowali, że równie dużo dwutlenku węgla nie było w atmosferze od co najmniej 800 000 lat, a najprawdopodobniej ostatnio tak duże stężenie występowało w pliocenie, przed 2,5 milionami lat. W kwietniu ubiegłego roku już 12 stacji pomiarowych na półkuli północnej informowało o przekroczeniu poziomu 400 ppm. Teraz stężenie to przekroczono w skali całego globu. Eksperci uważają, że prawdopodobnie dopiero dane z maja wykażą globalny spadek poniżej 400 ppm, gdyż rozwijająca się roślinność na półkuli północnej zacznie pochłaniać więcej dwutlenku węgla z atmosfery. Trzeba pamiętać też, że w skali globalnej dane są zbierane z kilkutygodniowym opóźnieniem. Wynika to m.in. z faktu, że na półkuli północnej znajduje się znacznie więcej źródeł antropogenicznej emisji CO2, zatem gaz musi mieć czas by rozprzestrzenić się po całym globie. Wahania w jedną lub drugą stronę są zatem widoczne w skali globalnej dopiero po jakimś czasie. Niezależnie jednak od tego, gdzie położone są stacje pomiarowe, wszystkie one pokazują trend wzrostowy, zatem dwutlenku węgla jest coraz więcej. Sytuacja nie ulegnie zmianie nawet mimo tego, że – jak wcześniej poinformowała Międzynarodowa Agencja Energii – w 2014 roku dzięki rozwojowi źródeł odnawialnych po raz pierwszy od 40 lat w okresie wzrostu gospodarczego światowa emisja gazów cieplarnianych nie zwiększyła się w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Dwutlenek węgla może krążyć w atmosferze przez setki lat, zatem nawet jeśli nie będziemy już więcej zwiększali emisji, to i tak poziom CO2 będzie rósł. Jedynym sposobem powstrzymania tego wzrostu jest zatem redukcja emisji. « powrót do artykułu
  17. Zespół prof. José Ángela Rufíána Henaresa z Uniwersytetu w Grenadzie postanowił sprawdzić, czy fusy kawy i srebrną łuskę, czyli cienką osłonkę otaczającą ziarna kawy, można wykorzystać do celów spożywczych, zmniejszając ilość generowanych odpadów. Okazuje się, że jak najbardziej tak... Hiszpanie zademonstrowali, że i bogate we włókna i fenole fusy i łuska mają silne właściwości przeciwutleniające oraz przeciwbakteryjne. Co istotne, antyutleniający wpływ fusów jest 500 razy większy niż witaminy C. Nic dziwnego, że naukowcy już snują plany odnośnie do pokarmów funkcjonalnych. [Fusy] zawierają również wysokie stężenia melanoidyn, które powstają podczas palenia ziaren kawy i nadają im brązowy kolor. Właściwości biologiczne tych polimerów można by wykorzystać w praktyce, np. do zapobiegania wzrostowi patogenów w produktach spożywczych. Jeśli jednak chcielibyśmy spożytkować prebiotyczny potencjał kawowych odpadów, z tego samego względu najpierw trzeba by melanoidyny usunąć - podsumowuje prof. Rufíán Henares. « powrót do artykułu
  18. Na poziomie mózgu ludzie z depresją i chorobą afektywną dwubiegunową (ChAD) inaczej przeżywają smutek. Badania obrazowe mózgu pacjentów z kliniczną depresją i ChAD ujawniły różnice w nasileniu aktywności obszarów regulujących emocje (podczas badania ochotnikom pokazywano zdjęcia). "Jako psychiatrzy mamy duży problem: nie potrafimy odróżnić depresji jednobiegunowej od dwubiegunowej" - podkreśla dr Eric Ruhe z Uniwersytetu w Amsterdamie. Ma to spore znaczenie, bo w przypadku osób z ChAD antydepresanty są zazwyczaj nieskuteczne. W dodatku, jak zaznacza Holender, mogą one nawet zwiększyć ryzyko wystąpienia manii. Autorzy publikacji z pisma JAMA Psychiatry przyglądali się 42 pacjentom z depresją, 35 z ChAD i 36 osobom bez żadnego z tych zaburzeń. Podczas pokazywania zdjęć ludzi przeżywających różne emocje - smutek, radość, strach oraz stany neutralne - mózg ochotników obrazowano za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Badanym polecono, by kontakt z fotografiami przeżywali biernie albo aktywnie regulowali emocje, dystansując się od widoku (np. przypominając sobie "to tylko zdjęcie"). Naukowcy oceniali zdolność do regulowania emocji, odejmując oceny pasywnie odbieranych zdjęć od ocen wydawanych po aktywnym dystansowaniu się od ich treści. W odróżnieniu od wcześniejszych studiów, eksperyment prowadzono zarówno w zwykłym stanie ducha, jak i w czasie depresji (nikt nie zażywał leków psychiatrycznych). Okazało się, że w okresie normalnego samopoczucia osoby z ChAD słabiej radziły sobie z regulacją smutku i radości niż chorzy z depresją. Podczas epizodów depresyjnych sprawy wyglądały jednak nieco inaczej: ochotnicy z chorobą afektywną dwubiegunową byli lepsi w regulowaniu szczęścia, zaś obie grupy podobnie radziły sobie z regulacją smutku. Psychiatrzy opowiadają, że w stanie niedepresyjnym odpowiadająca za regulację emocji grzbietowo-boczna część kory przedczołowej (ang. dorsolateral prefrontal cortex, DLPFC) była u osób z ChAD bardziej aktywna. Oznacza to, że mózg pacjentów z chorobą afektywną dwubiegunową musi pracować ciężej, by osiągnąć ten sam poziom samokontroli emocjonalnej, co u przedstawicieli 2. grupy eksperymentalnej. W stanie depresyjnym dziobowa część przedniego zakrętu obręczy (ang. rostral anterior cingulate cortex, rACC), która stanowi łącznik między poznawczymi i emocjonalnymi częściami mózgu, była u osób bipolarnych mniej aktywna niż u osób z depresją. Jak tłumaczy Ruhe, choć podczas epizodów depresyjnych zachowanie pacjentów z depresją i ChAD się nie różni, aktywność mózgu ujawnia ogromną różnicę. « powrót do artykułu
  19. Amerykańska armia chce, by jej żołnierze nosili kamuflaż adaptujący się do otoczenia. Oczywiście osiągnięcie całkowitej niewidzialności jest w przypadku obiektu makroskopowego niemożliwe, jednak można spowodować, by był on niewidzialny lub mniej widoczny w określonych zakresach fali światła. Amerykanie ogłosili, że przez sześć najbliższych miesięcy czekają na zgłoszenia firm, które chcą podjąć się wyzwania. Z przesłanych propozycji wybiorą 10, które zostaną poddane rocznym testom. Wymogi dla nowego munduru są bardzo wyśrubowane. Ma on zapewniać zmniejszoną widzialność w każdym terenie i pod każdym kątem, ma sprawdzać się w dużym zakresie temperatur zewnętrznych, podczas opadów śniegu czy deszczu i nie może przeszkadzać żołnierzowi w pełnieniu normalnych obowiązków. Jeśli kamuflaż będzie wymagał zewnętrznego zasilania, to nie może ono ważyć więcej niż 450 gramów i ma zapewniać energię przez co najmniej 8 godzin. Kamuflaże zostaną porównane za pomocą standardowych testów z kamuflażami obecnie używanymi przez NATO. Mimo, że stawiane są wysokie wymagania, chętnych z pewnością nie zabraknie. Będzie wśród nich kanadyjska firma Hyperstealth Biotechnology, która już w ubiegłym roku zaprezentowała Amerykanom kamuflaż wykonany z metamateriału. « powrót do artykułu
  20. Bakterie Helicobacter pylori mogą bezpośrednio wpływać na komórki macierzyste żołądka, zwiększając częstość ich podziałów. Choć badania prowadzono na myszach, udało się uzyskać wskazówkę, czemu zakażenie tym patogenem zwiększa ryzyko nowotworu u ludzi. Za pomocą mikroskopu 3D zespół ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda identyfikował kolonie bakterii w ludzkich gruczołach żołądka (to tam rezydują komórki macierzyste i prekursorowe, które rozwijają się do dojrzałych komórek epitelialnych). H. pylori wymykają się sokowi żołądkowemu, ukrywając się w śluzie pokrywającym nabłonek. Bakterie wstrzykują do komórek nabłonka białko CagA (ang. cytotoxin associated protein A), co zapewnia im stały dopływ substancji odżywczych. CagA jest wprowadzane do komórek epitelialnych za pomocą jednoetapowego systemu transportu T4SS, czyli bezpośrednio z cytozolu komórki bakteryjnej do komórek gospodarza. Ostatnio Amerykanie wykazali, że onkoproteina stymuluje komórki macierzyste do szybszych podziałów. Wejście do gruczołu żołądka jest wąskie - jego szerokość jest zaledwie 4 razy większa od średnicy H. pylori, w dodatku przestrzeń wypełnia śluz. Wcześniejsze badania dr. Manuela Amievy i Michaela Sigala pokazały, że bakterie wpływają do gruczołów myszy, nie było jednak wiadomo, czy zachodzi tam ich wzrost i czy zjawisko występuje również u ludzi. Mimo potrzeby bardziej systematycznych badań, trudno było znaleźć odpowiednie próbki ludzkiego żołądka. Choć często przeprowadza się biopsje, zapewniają one próbki górnej warstwy, podczas gdy naukowców interesowały warstwy położone głębiej. By nie sprawiać chorym bólu (pobranie zdatnej próbki przypominałoby zrobienie pacjentowi dużego wrzodu), naukowcy postanowili wykorzystać tkanki żołądka pozostałe po operacjach bariatrycznych. Próbki pochodziły z żołądków, gdzie H. pylori nie tworzyły aktywnie wrzodów ani zmian nowotworowych. Po zidentyfikowaniu tkanek zakażonych konkretnymi szczepami H. pylori, zespół posłużył się mikroskopem konfokalnym. W ten sposób odtworzono trójwymiarowe obrazy gruczołów 4 narządów. Wszystkie pokazały kolonie H. pylori, zlokalizowane w pobliżu miejsca rezydowania szybko dzielących się komórek prekursorowych. Mniejsza liczba kolonii bakterii występowała u podstawy gruczołów, koło komórek macierzystych. Gdy Amieva i Sigal zajęli się na powrót modelem mysim, zauważyli, że w ok. 30% skolonizowanych przez H. pylori gruczołów bakterie występują u ich postawy. Opisany mechanizm rzuca sporo światła na patogenezę nowotworów żołądka. Komórki nabłonka żyją zbyt krótko, by nabyć mutacje. Kiedy dotrą na powierzchnię żołądka, żyją ok. 24 godzin. Trudno sobie wyobrazić, że H. pylori robią z nim coś, co mogłoby prowadzić do nowotworu, lecz komórki macierzyste są bardzo długowieczne, a zakażenia H. pylori zaczynają się często w dzieciństwie. By ustalić, jak H. pylori modyfikują zachowanie komórek macierzystych, Amerykanie wykorzystali myszy, u których zachodzi ekspresja fluorescencyjnych markerów. Dzięki temu można śledzić los komórek macierzystych i komórek potomnych. Okazało się, że po upływie 2 tygodni gruczoły zakażonych myszy były znacznie dłuższe i bardziej zajęte stanem zapalnym niż gruczoły zwierząt zdrowych. By potwierdzić przypuszczenia, że dzieje się tak pod wpływem CagA, myszy zakażono bakteriami, które nie mogły wstrzykiwać białka do komórek epitelialnych. Ustalono, że choć patogeny nadal kolonizowały gruczoły, stan zapalny był lżejszy, a wzrost komórek macierzystych wolniejszy. « powrót do artykułu
  21. Firma SpaceX przeprowadziła udany test awaryjnego oddzielania się kapsuły Dragon od rakiety nośnej. Kapsuła jest wyposażona w system bezpieczeństwa, dzięki któremu, w razie problemów, szybko oddziela się od rakiety i bezpiecznie ląduje. System wykorzystuje 8 silników rakietowych, dzięki któremu kapsuła może w ciągu 2 sekund odlecieć na odległość 100 metrów, a w 5 sekund oddali się na 500 metrów od rakiety nośnej. System pomyślano tak, by Dragon mógł awaryjnie oddzielić się od rakiety w dowolnym momencie. Systemy NASA pozwalają na ucieczkę tylko w ciągu pierwszych minut lotu. Teraz, po udanym teście, SpaceX analizuje dane zdobyte podczas próby. « powrót do artykułu
  22. Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa Cywilnego (FAA) ma zamiar wycofać się z jednego z najbardziej restrykcyjnych ograniczeń, jakie narzuca operatorom prywatnych dronów. W lutym dowiedzieliśmy się, że FAA wymaga, by dron zawsze znajdował się w zasięgu wzroku pilota. Ograniczenie takie zbytnio nie przeszkadza tym, którzy chcą wykonać zdjęcia jakiejś nieruchomości czy nakręcić film okolicy, w której mieszka. Jednak takie zadania, jak sprawdzanie integralności rurociągów czy dostarczanie przesyłek przez sklepy internetowej wymaga, by dron odleciał daleko poza zasięg wzroku operatora. Wczoraj FAA wysłała do firm, z którymi współpracuje, informację, że ma zamiar pozwolić na rozpoczęcie projektów, w ramach których drony znikną z pola widzenia operatorów. Firma PrecisionHawk dostanie zgodę na wykorzystanie dronów do monitorowania pól uprawnych, a BNSF Railroad będzie mogła testować drony dokonujące inspekcji linii kolejowych. Niewykluczone zatem, że za jakiś czas Amazon uzyska zgodę na używanie dronów na obszarach miejskich. FAA wysłała jasny sygnał, że nie ma zamiaru przeszkadzać firmom w rozwoju. Rząd nie może działać w próżni. Chcemy by drony były używane bezpiecznie, a można to osiągnąć, dzięki szybkiemu i jak najlepszemu wykorzystaniu zasobów i doświadczenia przemysłu - oświadczył sekretarz ds. transportu Anthony Foxx. Firma PrecisionHawk wykorzysta podczas testów własny Low Altitude Tracking and Avoidance System (LATAS). To rodzaj kontroli ruchu powietrznego dla dronów. Obecnie w USA wykorzystywanie dronów do celów komercyjnych jest zakazane. Firma, która chce ich tak używać, musi uzyskać specjalne pozwolenie od FAA. Dozwolone jest używanie dronów przez osoby prywatne. « powrót do artykułu
  23. Amerykańska organizacja Transparency Toolkit przejrzała dane z serwisu LinkedIn i na ich podstawie stworzyła bazę danych zawierającą informacje na temat 27 000 osób pracujących w różnych amerykańskich instytucji wywiadowczych. Celem Transparency Toolkit jest „obserwowanie tych, którzy obserwują”, a korzysta ona z ogólnodostępnych danych. Utworzona przez organizację baza ICWatch składa się z publicznie dostępnych życiorysów pracowników agencji wywiadowczych oraz firm z nimi współpracujących. W ich życiorysach można znaleźć wiele nazw i funkcji tajnych programów wywiadowczych, w tym nieznane dotychczas nazwy kodowe - mówią przedstawiciele Transparency Toolkit. Na potrzeby swojej pracy organizacja stworzyła narzędzie o nazwie LookingGlass. Narzędzie to, podobnie jak ICWatch, zostało udostępnione w serwisie GitHub. Stworzyliśmy bezpłatne oprogramowanie do wyszukiwania i analizowania danych z ogólnodostępnych źródeł. Później, we współpracy z dziennikarzami śledczymi i obrońcami praw człowieka uzyskane dane zmieniliśmy w użyteczną wiedzę. Naszym głównym zadaniem jest badanie aktywności wywiadowczej oraz wyszukiwanie przypadków naruszenia praw człowieka - przyznają założyciele Transparency Toolkit. Organizacja została stworzona przez Brennana Novaka, współtwórcę systemu pocztowego Mailpile, Kevina Gallaghera, pracującego w prywatnym przemyśle wywiadowczym oraz M. C. McGratha, byłego badacza z MIT Media Lab. « powrót do artykułu
  24. Analizując przypadki ciężarnych owiec, które w czasie suszy żerowały na toksycznej roślinie, amerykańsko-australijski zespół odkrył nowy izoflawonoid - biliatrezon - wywołujący niedrożność dróg żółciowych jagniąt. Wydaje się, że to on odpowiada za rozwój choroby również u ludzkich noworodków. Spekulowano, że przyczyna jest genetyczna, ale hipoteza nie utrzymała się. Inni ludzie twierdzili, że musi chodzić o wirus atakujący drogi żółciowe płodu jeszcze w łonie matki, nie znaleziono jednak dowodów, które by to potwierdzały. Pojawianie się tej choroby u zwierząt w ostatnich latach zasugerowało toksynę środowiskową. I właśnie udało się ją zidentyfikować - cieszy się biochemik i patolog eksperymentalny dr Peter Windsor. Badania pod kątem toksyny rozpoczęły się w 1990 r., kiedy Australijczycy zajęli się epidemią niedrożności u jagniąt z okolic tamy Burrinjuck. Zwierzęta nie rozwijały się, pojawiła się u nich żółtaczka oraz biała biegunka. W ciągu 4 tygodni od narodzin nastąpił zgon. Farmerzy opisywali podobne zjawisko sprzed 24 lat. W obu przypadkach, nie mając wyboru, ciężarne owce żerowały na odsłoniętym mulistym przybrzeżu tamy, skolonizowanym przez rośliny z rodzaju Dysphania. Windsor wyjaśnia, że w normalnych warunkach stanowią one niewielką część diety owiec. Emerytowany profesor Uniwersytetu w Sydney próbował zainteresować badaniem składu chemicznego Dysphania specjalistów od chorób wątroby, jednak przed suszą 2007 r. i kolejną epidemią choroby wśród owiec żerujących na tamie Hume - bez rezultatu. Wtedy do Windsora z prośbą o próbki roślin zwróciły się aż 3 grupy badawcze. Autorzy publikacji z pisma Translational Medicine prowadzili badania na larwach danio pręgowanych (Danio rerio). Cytotoksyczność biliatrezonu zademonstrowano, porównując komórki dróg żółciowych zwykłych larw i larw wystawionych na działanie izoflawonoidu. Okazało się, że związek ten powodował zniszczenie zewnątrz-, ale nie wewnątrzwątrobowych dróg żółciowych. Izoflawonoid powodował również utratę rzęsek w hodowlach zewnątrzwątrobowych cholangiocytów (komórek nabłonkowych dróg żółciowych) noworodków myszy. To sugeruje, że u ludzi choroba może być również wywoływana przez biliatrezon. Nie spożywamy co prawda tej samej rośliny co owce, ale jemy inne warzywa, które zawierają biliatrezon lub podobne związki. Testowano m.in. hipotezę, że substancje pokrewne do biliatrezonu z buraków bądź boćwiny są przekształcane do aktywnej toksyny przez mikrobiom jelit. Na razie nie można powiedzieć, czy tak naprawdę jest, na pewno znamy już jednak mechanizm, za pośrednictwem którego biliatrezon wpływa na rozwijające się drogi żółciowe. « powrót do artykułu
  25. Google ujawnia szczegóły dziury w Windows 8.1. Luka nie została załatana przez Microsoft. Błąd, o którym mowa, pozwala na przeprowadzenie ataku na piaskownicę przeglądarki Chrome, Adobe Readera i inne programy. Sprawa jest o tyle ważna dla Google'a, że działanie piaskownicy Chrome'a jest uzależnione od systemu operacyjnego. „Możesz wykorzystać wszystkie dostępne techniki bezpieczeństwa, a i tak czasami producenci OS-u marnują twoje wysiłki” - mówi James Forshaw z Google Zero Project. Piaskownica to dodatkowa warstwa bezpieczeństwa w programach. Samo wyjście poza nią nie stwarza jeszcze niebezpieczeństwa, jednak w połączeniu z innymi dziurami może być groźne. W Windows 8.1 Microsoft wprowadził mechanizm, który pozwala na ominięcie pewnych ograniczeń narzucanych przez piaskownicę. Sam mechanizm nie pozwala się z niej wyrwać, ale w połączeniu z innymi błędami napastnik może wyjść poza piaskownicę. Właśnie taki błąd znaleźli eksperci Google'a i 9 grudnia ubiegłego roku poinformowali o tym Microsoft, dając koncernowi 90 dni na załatanie błędu. Przedstawiciele Microsoftu poinformowali Google'a, że nie będą go poprawiali. Rozumiem, dlaczego Microsoft nie będzie go naprawiał. Chodzi o zapewnienie wstecznej kompatybilności, trudno byłoby im to zrobić - przyznaje Forsaw. Google zdecydował się na ujawnienie błędu i użycie w przeglądarce Chrome innej metody zabezpieczeń, której nie można ominąć za pomocą wspomnianej dziury. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...