-
Liczba zawartości
37629 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Trinity to przenośna turbina wiatrowa drugiej generacji. Fundusze na sfinansowanie przedsięwzięcia udało się na Kickstarterze zebrać w nieco ponad dzień. Nowe modele 50-, 400, 1000 i 2500-W mają być dostarczane już od kwietnia 2016 r. Najmniejszy waży zaledwie 650 g, a największy 19 kg. Warto przypomnieć, że inne turbiny wiatrowe ważą od 100 do 300 kg. By podłączyć standardową turbinę do domowej sieci, trzeba skorzystać z usług elektryka, tymczasem Trinity wystarczy wpiąć do kontaktu. Modele dostępne na rynku wymagają osobnego zakupu falownika, baterii i kontrolerów, a w Trinity są one fabrycznie wbudowane. Za pomocą Trinity można uzyskać do 2500 watów energii. Turbina działa już przy wietrze wiejącym z prędkością 2 m/s. Przedstawiciele firmy Janulus obiecują, że pięćdziesiąt pierwszych zestawów Trinity 50 będzie można kupić już za 369 dol. Wszystkie modele Trinty wykorzystują baterie litowo-jonowe z 2-letnią gwarancją i mają 3 nogi oraz 3 łopatki. Ponadto są wodo- i pogodoodporne i składane, co znacznie ułatwia transport. Dzięki specjalnej aplikacji będzie można włączać i wyłączać turbinę, wprowadzać ustawienia zalecane do prędkości wiatru, sprawdzać ilość generowanej energii, a także monitorować dane historyczne. Do wszystkich modeli dołączana jest m.in. odczepiana wtyczka USB. Trinity 400, 1000 i 2500 wyposażono dodatkowo we wtyczkę do gniazda 110/220 V. « powrót do artykułu
-
Użytkownicy przeglądarki Chrome powinni być szczególnie ostrożni gdy klikają na internetowe odnośniki. W programie wykryto błąd, który powoduje, że niektóre odnośniki mogą spowodować awarię Chrome'a. Nie trzeba na nie nawet klikać, wystarczy przejechać nad nimi kursorem. Dziurę okrył Andris Atteka, który zauważył, że niektóre odnośniki, zawierające znak NULL doprowadzają do awarii Chrome'a. Użytkownicy powinni więc uważać na odnośniki typu http://aa.com/%%30%30 czy file:///%%300. Atteka poinformował o problemie Google'a, którego inżynierowie obiecali naprawienie błędu. Problem tylko pozornie wygląda na błahy. Każdy może spowodować, że witryna należąca do innej osoby będzie powodowała awarię Chrome'a. Wystarczy, że umieści odpowiednio spreparowany link w komentarzach - mówi Atteka. Google nadał błędowi najwyższy priorytet, co daje nadzieję, że odpowiednia poprawka zostanie szybko opublikowana. dziura występuje zarówno w wersji dla pecetów jak i urządzeń przenośnych. « powrót do artykułu
-
Z zamkniętymi oczami nie umiemy odróżnić palców stopy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Z zamkniętymi oczami zdrowi ludzie nie potrafią odróżnić swoich palców u nóg. Podczas eksperymentu naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego prosili ochotników, by zamknęli oczy. Następnie delikatnie stukali w palce stóp i dłoni, prosząc o zidentyfikowanie stymulowanego palca. Wyniki potwierdziły pewne wcześniejsze badania, które sugerowały, że ludziom trudniej jest odróżnić palce u nóg niż u rąk. Badani aż w 99% przypadków potrafili poprawnie wskazać dotykany palec dłoni. W odniesieniu do palucha i palca małego stopy trafność spadała do 94%, a dla palców pomiędzy nimi, w kolejności od lewej do prawej, wynosiła już tylko 57, 60 i 79% - opowiada dr Nela Cicmil. Kluczową kwestią było odróżnienie II i III palca. Zdolność rozróżniania palców u nóg była sprawą indywidualną. Nikomu jednak nie udało się odpowiedzieć poprawnie na wszystkie pytania. Przy niepoprawnej identyfikacji (agnozji dotykowej) uwidaczniał się klarowny wzorzec: trzeci palec systematycznie uznawano za czwarty. Zjawisko było bardziej widoczne przy stymulacji niedominującej stopy. Niespodziewanie dla naukowców u nieco mniej niż połowy ochotników pojawiało się wrażenie, że brakuje jednego palca u stopy. Znamy jednostki medyczne, w których chorzy tracą czucie jednego z palców. Choć testowani ochotnicy byli zdrowi i tak wspominali o brakującym palcu. Zasugerowaliśmy model, że zamiast czuć każdy z palców oddzielnie, mózg postrzega po prostu pięć bloków. Przerwy między palcami nie odpowiadają [zaś] granicom między blokami. Ustalenia Brytyjczyków będą mieć wpływ na badania pod kątem uszkodzenia mózgu (lekarze muszą mieć świadomość, że błędy w identyfikacji palców są normą i szukać błędów rzadkich w populacji generalnej). Wyniki przydadzą się też do lepszego zrozumienia schorzeń skutkujących agnozją oraz związanych z zaburzeniami postrzegania ciała, np. anoreksji. « powrót do artykułu -
Należący do Facebooka Instagram przekroczył liczbę 400 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie. Zasięg tego serwisu jest więc większy niż Twittera (316 milionów) i Pinterestu (100 milionów). Jeszcze przed 9 miesiącami Instagram miał 300 milionów użytkowników. Jego właściciel, Facebook, ma aż 1,49 miliarda aktywnych użytkowników miesięcznie. Instagram korzysta z popularności Facebooka oraz z jego sieci użytkowników i narzędzi. Dzięki temu, jak mówią przedstawiciele Facebooka, jeszcze przed końcem bieżącego roku Instagram będzie reklamowany w ponad 200 krajach na całym świecie. Ponad 75% użytkowników Instagrama stanowią osoby mieszkające poza USA. Najwięcej nowych użytkowników serwisu pochodzi z Brazylii, Indonezji i Japonii. « powrót do artykułu
-
Po raz pierwszy w historii wpływy ze streamingu muzyki cyfrowej były większe niż wpływy ze sprzedaży nośników fizycznych. W raporcie RIAA za pierwszą połowę 2015 roku czytamy, że pomimo ogólnego spadku sprzedaży muzyki cyfrowej wzrosty na rynku streamingu spowodowały, że cały rynek muzyki cyfrowej był warty 2,3 miliarda USD, czyli o 0,8% więcej niż w ubiegłym roku. Całkowita wartość rynku muzyki w USA spadła o 0,5% i wyniosła 3,2 miliarda USD. Po raz pierwszy w historii rynek streamingu - do którego zalicza się zarówno usługi objęte subskrypcją jak Rhapsody czy Spotify, usługi radiowe jak Pandora czy SiriusXM oraz takie serwisy jak YouTube, Vevo czy bezpłatne Spotify - był warty ponad miliard dolarów. W pierwszej połowie 2015 roku jego wartość zwiększyła się o 23% w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego i wyniosła 1,03 miliarda USD. Przed rokiem było to 834 miliony. Całkowita wartość sprzedaży na nośnikach fizycznych zmniejszyła się o 17% i wyniosła 748 miliony dolarów. Płyty CD stanowiły 66% wartości sprzedanych nośników, a winyle - 30%. Sprzedaż w postaci streamingu zapewniła więc 32% wpływów z muzyki, a ta na nośnikach fizycznych - 24%. Największą część wpływów wciąż zapewnia pobieranie muzyki w formie cyfrowej z takich sklepów jak iTunes czy Amazon. « powrót do artykułu
-
Najstarsze zanieczyszczenia spowodowane przez ludzi
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
W jaskiniach na terenie Półwyspu Iberyjskiego znaleziono najstarsze ślady zanieczyszczenia metalami ciężkimi spowodowane działalnością człowieka. Pochodzą one z epoki kamienia. Wyniki badań wskazują, że w tym czasie nasi przodkowie zamieszkiwali jaskinie zanieczyszczone metalami ciężkimi pochodzącymi z ognisk, dymu i popiołów. Mogło mieć to wpływ na ich tolerancję zanieczyszczeń środowiskowych. Największe stężenie miedzi, ołowiu, cynku i niklem znaleziono w Gorham's Cave na Gibraltarze. W jakini tej dobrze zachowały się ślady po paleniskach wykorzystywanych przez neandertalczyków. Ślady metali ciężkich znaleziono też w Vanguard Cave oraz w El Pirulejo na południu Hiszpanii. Tamtejsze ślady powiązano z użyciem galeny, czyli siarczku ołowiu, który był wykorzystywany do wytwarzania barwników i koralików. Zanieczyszczenia metalami znaleziono też w innych jaskiniach, ale tam pochodziły z odchodów ptaków i nietoperzy. Autorzy badań twierdzą, że ich odkrycie to przykład najwcześniejszego znanego nam zanieczyszczenia metalami spowodowanego przez człowieka. Ich zdaniem, pomimo wysokiego stężenia metali zanieczyszczona gleba nie stanowiła dużego zagrożenia dla Homo sapiens. Wskutek przebywania w zadymionych jaskiniach ludzie wyrobili sobie bowiem z czasem tolerancję na podwyższony poziom metali ciężkich. « powrót do artykułu -
Brytyjski archeolog Nicholas Reeves uważa, że słynna Nefretete mogła zostać pochowana w tajnej komorze w grobowcu, w którym spoczywa jej syn Tutanchamon. Reeves wybiera się do Egiptu, by przeprowadzić odpowiednie badania. Ma mu towarzyszyć miejscowy minister ds. starożytności oraz grupa najlepszych egiptologów z ministerstwa. Przed kilkoma miesiącami podczas badań komory grobowej Tutanchamona stwierdzono, że malowidła na ścianach mogą kryć sekretne drzwi. Na skanach widać bowiem pod malowidłami wyraźnie wyróżniające się linie. Zdaniem Reevesa, to dwa nieodkryte dotychczas przejścia. Mogą one prowadzić do nieznanej nam komory. W niej zaś może znajdować się prawdziwa właścicielka piramidy, Nefretete. Królowa zmarła około roku 1330 przed Chrystusem. Jej syn, Tutanchamon, umarł w roku 1324 w wieku 19 lat. Reeves uważa, że z powodu przedwczesnej śmierci faraona jego własny grobowiec nie był jeszcze gotowy, więc podjęto decyzję o pochowaniu go w grobowcu matki. Wstępne oględziny komory grobowej Tutanchamona odbędą się pod koniec września, a na 1 października zaplanowano konferencję prasową, na której poznamy ich wyniki. Jeśli nadal będą podstawy przypuszczać, że w komorze znajdują się ukryte drzwi, dalsze badania będą prowadzone za pomocą specjalistycznego sprzętu sprowadzonego z Japonii. « powrót do artykułu
-
Robot testuje zestawy kilkudziesięciu substancji naraz
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Na Uniwersytecie w Uppsali powstał system robotyczny, który pozwala na testowanie połączeń kilkudziesięciu potencjalnych leków przeciwnowotworowych naraz. Dzięki temu można szybko znaleźć optymalne zestawy. Złożone choroby, takie jak nowotwory, leczy się obecnie najczęściej, łącząc kilka medykamentów. Działają one w pojedynkę, ale niekoniecznie tworzą zestawy najlepsze z możliwych. Nowy robot, który wyszukuje optymalne kombinacje, został stworzony przez grupę badawczą dr. Matsa Gustafssona. Zbudowaliśmy system robotyczny, który planuje i przeprowadza eksperymenty z wieloma substancjami, [a następnie] wyciąga z rezultatów wnioski. Idea jest taka, by stopniowo udoskonalać kombinacje związków, tak by zabijały one komórki nowotworowe, nie szkodząc komórkom zdrowym - wyjaśnia dr Claes Andersson. Zamiast łączyć tylko kilka substancji, robot manipuluje kilkudziesięcioma naraz. W przyszłości miałby sobie radzić z o wiele większą ich liczbą, najlepiej setkami. Znaleźliśmy się w gronie [zaledwie] kilku laboratoriów na świecie, które dysponują takim robotem. Jednak do tej pory naukowcy wykorzystywali takie systemy, by przyglądać się zestawieniom uśmiercającym komórki nowotworowe, nie biorąc pod uwagę skutków ubocznych - dodaje Gustafsson. Kolejny etap ma polegać na większym zautomatyzowaniu systemu (obecna wersja nadal bazuje na paru krokach manualnych). Szwedzi chcą także wbudować w algorytm sterujący więcej danych, np. na temat celów leków i szlaków patogenezy. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports uważają, że robot może pomóc w odkryciu nowych związków, przywracających wrażliwość komórek nowotworowych na leki. « powrót do artykułu -
Izraelska Służba Starożytności poinformowała, że starożytna struktura, którą zaczęto odkopywać w bieżącym miesiącu, wydaje się odpowiadać starożytnym opisom grobowców Machabeuszy. Miejscowi specjaliści zgadzają się co do tego, że struktura znajdująca się na zachód od Jerozolimy, blisko Zachodniego Brzegu, to znaczące miejsce pochówku, jednak wstrzymują się z oceną, czy odkryto miejsce, w którym byli grzebani Machabeusze. Wciąż nie mamy przekonującego dowodu - mówi rządowy archeolog Amit Reem. Machabeusze to ród kapłański, który wywołał zwycięskie powstanie i w latach 147-37 p.n.e rządził w Judei. Są uznawani za bohaterów zarówno przez żydów, jak i chrześcijan. Przyczyną powstania były kolejne ograniczenia wolności religijnej narzucane przez helleńskich władców Judei, postawienie w Świątyni Jerozolimskiej ołtarza Zeusa Olimpijskiego i próba zmuszenia żydów do oddawania czci greckim bogom. Już w latach 80. XIX wieku europejscy archeolodzy zaczęli poszukiwania grobowca Machabeuszy. Jedna z ekspedycji, prowadzona przez Francuza Charlesa Clemont-Ganneau odkopała w pewnej lokalizacji mozaikę, na której był przedstawiony bizantyjski krzyż. Miejsce wykopalisk z czasem porzucono. Teraz wrócili tam izraelscy archeolodzy, uprzątnęli teren i po raz pierwszy od 100 lat mozaika znowu ujrzała światło dzienne. Reem zauważa, że jest to jedyny bizantyjski krzyż przedstawiony na podłodze komory grobowej. Jego zdaniem ci, którzy go ułożyli, oznaczyli w ten sposób miejsce pochówku kogoś ważnego, niewykluczone, że właśnie Machabeuszy. Jaka inna znacząca postać mogła tu spocząć - stwierdza Reem. Zapał Reema studzi Oren Tal, archeolog z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Jego zdaniem miejsce pochówku mogło zostać z czasem przekształcone w bizantyjską kaplicę, stąd krzyż na podłodze. Nie musi więc on oznaczać ważnego miejsca pochówku. Jednak, jak przyznaje Tal, inne cechy charakterystyczne odpowiadają opisowi grobu Machabeuszy. Józef Flawiusz pisał, że był on widoczny ze statków na Morzu Śródziemnym, składały się nań kolumny i siedem piramid. Archeolodzy odkopali już podstawy czterech kolumn, które mogły mieć nawet 5 metrów wysokości. Ponadto Clermont-Ganneau informował o dużej kamiennej płycie, która mogła być dekoracją piramidy. Miejsce wykopalisk byłoby widoczne z morza, gdyby nie las, który posadzono później. Na razie jednak nie jest pewne, nad czym pracują archeolodzy. Reem przyznaje, że na obecnym etapie wykopalisk znalezionych struktur nie można datować wcześniej niż na V wiek po Chrystusie. Ma jednak nadzieję, że wkrótce odnalezione zostaną inskrypcje czy elementy architektoniczne, które pozwolą na połączenie wspomnianych struktur z czasami Machabeuszów. « powrót do artykułu
-
Jeśli poszukujesz sprawdzonych, praktycznych porad jak okiełznać katar, kaszel, gorączkę i osłabioną odporność u dziecka, to książka Doktora Kokurewicza będzie dla Ciebie strzałem w dziesiątkę. Z książki dowiesz się nie tylko, jak w bezpieczny sposób posługiwać się lekami przeciwgorączkowymi, syropami na kaszel i preparatami na odporność. Dzięki tej lekturze zrozumiesz, dlaczego dzieci w wieku żłobkowo-przedszkolnym często chorują i jak w optymalny sposób możesz zadbać o zdrowie swojego chorego Maluszka. Doktor Konrad Kokurewicz jest praktykującym lekarzem rodzinnym z Wrocławia. Dotychczas ukazały się jego poradniki o chorobie refluksowej przełyku, dnie moczanowej i nadciśnieniu tętniczym. Książki można kupić po zamówieniu w Empiku lub bezpośrednio u Wydawcy EscapeMagazine.pl.
-
Alchemikom nie udało się zamienić ołowiu w złoto, ale współcześni naukowcy zamienili srebro w złoto, tworząc srebrny nanoklaster, który przypomina strukturę zbudowaną ze złota. Na zewnątrz wygląda on jak złoto, ma taki sam kolor. Bardziej interesująco robi się, gdy zajrzymy w głąb. Struktura chemiczna i właściwości nanoklastra są niemal identyczne z odpowiadającą mu strukturą zbudowaną ze złota. Praca ta dowodzi, że srebrne nanocząstki mogą wyglądać i zachowywać się jak złote i daje nadzieję, że takie same podobieństwa można będzie znaleźć pomiędzy innymi parami pierwiastków. O zamianie srebra w złoto poinformowali na łamach Journal of the Americna Chemical Society naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Osmana Bakra z saudyjskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii im. Króla Abdullaha (KAUST). Pod pewnymi względami jest to podobne do alchemii, ale my nazywamy to 'nanoalchemią'. Gdy po raz pierwszy zbadaliśmy spektrum optyczne srebrnego nanoklastra sądziliśmy, że przypadkowo użyliśmy niewłaściwych związków chemicznych i stworzyliśmy złote nanocząstki. Jednak kolejne syntezy i badania dowiodły, że mamy do czynienia ze srebrem, które wykazuje właściwości złota. Bardzo nas zaskoczył fakt, że te podobieństwa dotyczyły nie tylko koloru i właściwości optycznych, ale były widoczne też podczas badań struktury za pomocą promieni Rentgena, stwierdza Bakr. Naukowcy nie zmienili liczby protonów w atomie srebra, gdyż nie byłoby wówczas mowy o srebrze. Stworzyli za no nanoklaster z 25 atomów srebra otoczony 18 ligandami. Powstał w ten sposób związek [Ag25(SPhMe2)18]. Mimo, że już wcześniej syntetyzowano nanoklastry srebra, to po raz pierwszy uzyskano srebrną analogię do nanoklastra złota [Au25(SPhMe2)18]. Dzięki temu udało się wykazać, że mają one bardzo podobne właściwości optyczne. Zwykle srebrne nanoklastry są brązowe lub czerwone. Teraz uzyskany nanoklaster emituje światło od długości fali około 675 nanometrów. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że ma on identyczną strukturę krystaliczną jak nanoklaster złoty. Profesor Bakr uważa, że oba nanoklastry wykazują podobne właściwości, gdyż zachowują się jak 'superatomy'. Elektrony krążą wokół całego klastra tak, jakby był on jednym olbrzymim atomem. Orbitale srebrnych i złotych nanoklastrów są bardzo podobne, stąd ich niezwykle podobne właściwości. Naukowcy z KAUST uważają, że możliwe jest też stworzenie odwrotnej sytuacji, w której złoty nanoklaster będzie wykazywał właściwości srebrnego. Uczeni chcą teraz zająć się badaniem innych pierwiastków i spróbować zsyntetyzować jak najwięcej z nich w taki sposób, by wykazywały właściwości podobne do złota. Dzięki temu być może w wielu dziedzinach uda się zastąpić złoto tańszymi odpowiednikami. « powrót do artykułu
-
Powtarzany przez stulecia przez papieży układ dłoni, tzw. ręka błogosławiąca, odzwierciedla uszkodzenie u św. Piotra nerwu łokciowego, a nie pośrodkowego - postuluje dr Bennett Futterman z College'u Medycyny Osteopatycznej Nowojorskiego Instytutu Technologii. Wsparciem dla jego wniosków są badania z dziedziny historii sztuki czy praktyk religijnych. Przy dłoni błogosławiącej palce serdeczny i mały (IV i V) są przygięte do dłoni. Piotr, pierwszy papież, doznał porażenia nerwu łokciowego i [później z szacunku] wszyscy go naśladowali. Jak wyjaśnia Amerykanin, gałąź powierzchowna nerwu łokciowego unerwia palce IV i V i pozwala na ich prostowanie. Tymczasem uszkodzenie nerwu pośrodkowego wywołuje brak odwodzenia i zginania kciuka, a także upośledzenie zginania wszystkich palców w stawach międzypaliczkowych bliższych. Twierdzenie odnośnie do uszkodzenia u Piotra nerwu pośrodkowego bazuje na założeniu, że dłoń miała być zaciśnięta w pięść, ale porażenie nie pozwalało na podwinięcie kciuka oraz palców wskazującego i środkowego. Futterman uważa jednak, że papieskie błogosławieństwo miało być udzielane otwartą dłonią. Pięść zawsze była symbolem wojny [...]. Świątobliwy człowiek nigdy nie pobłogosławiłby wiernych czy tłumu pięścią. Analizując układy dłoni różnych papieży, naukowiec przyglądał się posągom, ikonom i freskom z grobów. Zwracał też uwagę na kopiowane przez wczesnych chrześcijan postawy błogosławiące wysokich kapłanów żydowskich. To, jak żydowscy kapłani błogosławili ludzi, większości z nas skojarzy się z gestem Spocka [otwarciem dłoni z palcami ułożonymi w literę V]. Próbując później powtórzyć ten gest, Piotr błogosławił wiernych w znany nam sposób. Niestety, mając porażenie nerwu łokciowego, nie rozczapierzysz palców ani nie wyprostujesz palców IV i V. Przystępując do kolejnego studium, Futterman chce się dowiedzieć więcej o procesie chorobowym stojącym za urazem nerwu łokciowego. « powrót do artykułu
-
Ponieważ seks rzadko bywa przyczyną zawału serca, większość pacjentów po zawale może bezpiecznie podjąć aktywność płciową. Chorzy po zawale boją się, że wysiłek doprowadzi do kolejnego zdarzenia sercowego. Niestety, zebrano niewiele danych nt. korzyści i szkód związanych z aktywnością seksualną u pacjentów z chorobami serca. Autorzy publikacji z Journal of the American College of Cardiology przekonują jednak, że choćby w porównaniu z szybkim marszem, stanowi ona umiarkowany wysiłek. Naukowcy analizowali przypadki 536 pacjentów z chorobą serca w wieku 30-70 lat. Badano aktywność seksualną w ciągu 12 miesięcy przed zawałem i oceniano związek między częstotliwością uprawiania seksu i występującymi później zdarzeniami sercowo-naczyniowymi. Kwestionariusz samoopisu ujawnił, że w ciągu roku przed zawałem 14,9% ankietowanych w ogóle nie współżyło, 4,7% uprawiało seks rzadziej niż raz na miesiąc, 25,4% kochało się mniej niż raz na tydzień, a 55% jeden bądź więcej razy tygodniowo. Śledząc losy badanych przez dekadę, odnotowano 100 zdarzeń sercowo-naczyniowych. Aktywność płciowa nie była czynnikiem ich ryzyka. Niemcy oceniali także, na ile czasu przed zawałem miał miejsce ostatni stosunek. Okazało się, że tylko 0,7% badanych wspominało o seksie w ciągu godziny przed zawałem. Dla porównania, ponad 78% ankietowanych twierdziło, że kochało się ponad dobę wcześniej. W oparciu o nasze dane wydaje się bardzo mało prawdopodobne, by aktywność seksualna była istotnym wyzwalaczem zawału serca. Mniej niż połowa mężczyzn i mniej niż jedna trzecia kobiet po zawale jest informowana przez lekarza o kwestiach związanych z seksem. Ważne, by zapewnić tych pacjentów, że nie mają się czym martwić i mogą na nowo podjąć aktywność płciową - podsumowuje prof. Dietrich Rothenbacher z Uniwersytetu w Ulm. Uczeni dodają, że choć korzyści ze współżycia przeważają nad ryzykiem, chorzy muszą mieć świadomość, że skutkiem ubocznym różnych leków kardiologicznych bywają zaburzenia erekcji. Ponadto łączenie tych leków ze środkami na zaburzenia erekcji może prowadzić do spadków ciśnienia. « powrót do artykułu
-
Świat wiąże wielkie nadzieje z dwuwymiarowymi materiałami, takimi jak grafen. Problem jednak m.in. w tym, że dotychczas nie nauczyliśmy się wytwarzać tych materiałów w dużych kawałkach. Teraz może się to zmienić, gdyż kilkunastu naukowców z MIT-u oraz ich koledzy z Chińskiego Uniwerstetu Paliw, Centralnego Południowego Uniwersytetu w Chinach, Narodowego Uniwersytetu Tsing-hua z Tajwanu oraz japońskich Uniwersytetu Saitama i Uniwersytetu Tohoku opracowali metodę produkcji dużych kawałków tellurku molibdenu (MoTe2). Eksperci sądzą, że ich technologia będzie skuteczna również w przypadku innych materiałów 2D. Tellurek molibdenu występuje w dwóch formach, może być metalem lub półprzewodnikiem. Kontrolując sposób jego wytwarzania możemy uzyskać pożądaną formę. Nowa metoda korzysta z techniki chemicznego osadzania z fazy gazowej (CVD) i pozwala na produkcję płacht o dowolnej grubości i wielkości. Jedynym ograniczeniem jest wielkość komory, w której odbywa się cały proces. Jednym z zadań, jakie stały przed naukowcami było poradzenie sobie z problemem słabych wiązań w atomach tellurku molibdenu. Oba pierwiastki mają niską tendencję do wchodzenia w interakcje. Uczonym udało się pokonać ten problem poprzez wykorzystanie wieloetapowego osadzania. Rozpoczęli od warstwy czystego molibdenu. Dzięki tej metodzie jest to łatwe, gdyż wystarczy kontrolować jeden materiał, mówi Lin Zhou z MIT-u. Następnie warstwa molibdenu jest utleniana. Cały materiał zostaje usunięty i dodaje się sproszkowany tellur. W temperaturze 700 stopni Celsjusza, w obecności wodoru i argonu jest on przekształcany do fazy gazowej. To zastosowanie wodoru okazało się kluczem do uzyskania jednorodnej warstwy MoTe2. W naszym procesie uzyskujemy duże homogeniczne płachty o wysokiej jakości, dodaje Zhou. Pani Zhou i jej koledzy mają zamiar wypróbować swoją technikę na innych materiałach 2D. Jeśli się ona sprawdzi, zyskamy całą gamę materiałów o interesujących pożytecznych właściwościach. Vincent Meunier, fizyk z Rensselaer Polytechnic Institute, który nie brał udziału w badaniach grupy Zhou mówi, że jedną z wielu zalet takiego podejścia jest prostota. Technika ta znajdzie wiele zastosowań, gdyż jest elastyczna, skalowalna i pozwala na produkcję makroskopowych płacht o grubości jednego atomu. « powrót do artykułu
-
Wczoraj (21 września 2015 roku) odbyło się uroczyste otwarcie pierwszego polskiego synchrotronu. Narodowe Centrum Promieniowania Synchrotronowego SOLARIS w Krakowie to miejsce wyjątkowe w skali całego kraju. Będą w nim przeprowadzane niezwykle zaawansowane badania z fizyki, medycyny, archeologii, farmakologii i wielu innych dziedzin nauki. Ceremonia otwarcia SOLARISa to jednocześnie zakończenie budowy pierwszego synchrotronu w naszym kraju. Wśród zaproszonych na uroczystość gości byli też przedstawiciele szwedzkiego synchrotronu MAX IV Laboratory. To dzięki współpracy pomiędzy Uniwersytetem Jagiellońskim, a Uniwersytetem w Lund zbudowano w Polsce i Szwecji bliźniacze urządzenia. Szwedzi, którzy już mają w swoim kraju synchrotron, służyli swoim polskim kolegom licznymi cennymi radami. Dzięki ich wiedzy powstał cały projekt polskiego pierścienia akumulacyjnego. Polscy inżynierowie i naukowcy wielokrotnie byli w Lund, gdzie ich szwedzcy koledzy dzielili się swoją wiedzą. Później zaś role się nieco odwróciły. Jako, że to Polacy wcześniej zaczęli instalować pierścień akumulacyjny, który jest większym bliźniakiem pierścienia zbudowanego równocześnie w Szwecji, to goście zza Bałtyku mogli czerpać z doświadczeń Polaków i zastosować pewne rozwiązania oraz uniknąć problemów podczas instalacji. Zapraszamy do przeczytania wywiadu, jakiego udzielili nam dyrektor SOLARISa profesor doktor habilitowany Marek Stankiewicz oraz odpowiedzialna za rozwój i utrzymanie akceleratorów doktor Adriana Wawrzyniak. « powrót do artykułu
-
Od typu treningu zależy rodzaj komunikacji mózgu z mięśniami
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Stosowanie treningów wytrzymałościowego i oporowego nie tylko przygotowuje do uprawiania innych rodzajów sportu, ale i różnie wpływa na porozumiewanie się mózgu i mięśni. Studium naukowców z Uniwersytetu Kansas wykazało, że komunikacja między mózgiem a mięśniem czworogłowym uda osób, które trenują wytrzymałościowo, np. biegających na długie dystanse, wygląda inaczej niż u ludzi wybierających trening oporowy lub prowadzących siedzący tryb życia. Odkrycia Amerykanów mogą pomóc w ustaleniu, jaki rodzaj treningu jest dla kogoś najbardziej odpowiedni. Prof. Trent Herda i doktorant Michael Trevino mierzyli reakcję mięśni 5 osób regularnie biegających na długie dystanse, 5 podnoszących ciężary i 5 nieaktywnych. Autorzy badania, którego wyniki ukazały się w Journal of Sports Sciences and Muscle and Nerve, stwierdzili m.in., że we włóknach mięśnia czworogłowego uda ludzi uprawiających sport wytrzymałościowy szybciej pojawiają się wyładowania. Komunikacja między mózgiem i włóknami mięśniowymi była nieco inna niż u osób stosujących trening oporowy i prowadzących siedzący tryb życia. Ta informacja sugeruje także, że sportowcy oporowi i ludzie nieaktywni wcześniej się męczą - podkreśla Herda. W ciągu co najmniej 3 poprzednich lat sportowcy wytrzymałościowi realizowali ustrukturowany plan treningowy, w tygodniu przebiegali średnio 61 mil (ok. 98 km) i nie uciekali się do treningu oporowego. Przedstawiciele drugiej z grup przez co najmniej 4 lata przed studium realizowali program podnoszenia ciężarów; musieli trenować 4-8 godzin tygodniowo i być w stanie wykonać co najmniej jeden przysiad ze sztangą z tyłu (ang. back squat) z ciężarem równym 2-krotności masy ich ciała. Jedna z kobiet wykonywała back squat z ciężarem równym 1,5-krotności jej wagi, ale żaden z trenujących oporowo nie wykonywał ćwiczeń aerobowych (in. tlenowych), takich jak pływanie, jeżdżenie na rowerze lub bieganie. Osoby prowadzące siedzący tryb życia w ciągu 3 lat przed początkiem studium nie brały udziału w żadnym ustrukturowanym programie ćwiczeń. Na czas, gdy ochotnicy, siedząc, wyciągali nogę, na mięśniu czworogłowym ich uda umieszczano czujniki mechanomiograficzne i elektromiograficzne. Naukowcy mierzyli wysiłek (skurcz) submaksymalny i siłę całkowitą. Wyciągniętą nogę wyciągano jeszcze bardziej, przechodząc od 40 do 70% siły całkowitej. Mimo że na razie nie wiadomo, czemu skutkiem różnych typów ćwiczeń była różna komunikacja między mięśniem a mózgiem (świadczyła o tym różna liczba włókien z wyładowaniami), Herda sądzi, że to trop dla nowych sposobów badania neuromechanicznych sposobów działania mięśni, a także ich wydajności czy sztywności. Wyniki można poza tym traktować jako wskazówkę, do jakiego typu ćwiczeń dana osoba jest najbardziej predysponowana. Herda przekonuje, że odkrycia jego zespołu sugerują, że nasz układ nerwowo-mięśniowy ma naturalne inklinacje, by przystosowywać się raczej do ćwiczeń tlenowych, a nie treningu oporowego, bo w przypadku osób stosujących trening siłowy komunikacja mózgu z mięśniami była podobna jak u ochotników nieaktywnych. « powrót do artykułu -
MRI i drukarka 3D ułatwią operacje kardiochirurgiczne
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Naukowcy z MIT-u oraz Boston Children's Hospital stworzyli system, który wykonuje rezonans serca pacjenta, a następnie, w ciągu kilku godzin, tworzy za pomocą drukarki 3D realistyczny model organu, który ułatwia kardiochirurgom zaplanowanie operacji. Ci, którzy z nami współpracują są pewni, że nasza technika przyniesie olbrzymią różnicę. Chirurdzy mogą teraz na żywo obejrzeć serce, które będą operowali - mówi profesor Polina Golland z MIT-u. Jeszcze tej jesieni siedmiu kardiochirurgów z Boston Children's Hospital weźmie udział w testach, które mają sprawdzić przydatność nowego podejścia. Pani Golland zaprezentuje szczegóły nowej techniki podczas październikowej International Conference on Medical Image Computing and Computer Assisted Intervention. Głównym autorem oprogramowania analizującego skany MRI jest świeżo upieczony magister Danielle Pace. Z kolei Mehdi Moghari, lekarz z Boston Children's Hospital stworzył nowe procedury, które dziesięciokrotnie zwiększyły precyzję skanowania, a kardiolog Andrew Powell stoi na czele zespołu przygotowującego badania kliniczne. Jednym z poważniejszych zadań, z którymi musieli mierzyć się specjaliści, było dokładnie określenie granicy poszczególnych struktur serca. Obrazy MRI są czarno-białe i różnica w barwie wskazuje na granicę między poszczególnymi elementami. Jednak niekoniecznie jest to wskazanie dokładne. Tutaj wkraczamy w obszar tzw. segmentacji obrazu, jednego z problemów, z którymi zmagają się specjaliści od komputerowych systemów wizyjnych. Tworzą oni algorytmy, których zadaniem jest określenie granic obiektów widocznych na obrazie. Jednak takie algorytmy ogólnego przeznaczenia nie są na tyle precyzyjne, by można było za ich pomocą tworzyć modele o dokładności wymaganej przy operacjach chirurgicznych. Algorytmy są więc wzbogacane o informacje o standardowych kształtach obiektu, mogą więc skorygować zebrane informację o wiedzę, jak dany obiekt, na przykład serce, powinien wyglądać. Problem jednak w tym, że - o czym wiedzą kardiochirurdzy dziecięcy - wiele osób jest operowanych właśnie ze względu na nieprawidłowości w budowie serca. Dotychczas eksperci radzili sobie z tym problemem 'na piechotę', samodzielnie wskazując na obrazach granice poszczególnych struktur, a następnie drukując tak poprawione zdjęcia. Jest to jednak zajęcie niezwykle pracochłonne. Szczegółowe MRI może składać się nawet z ponad 200 zdjęć, a ręczna ich obróbka trwa nawet 10 godzin. Tymczasem kardiochirurdzy chcą przeskanować serce dziecka i w ciągu jednego, dwóch dni szczegółowo zaplanować operację. Strata całego dnia na samą obróbkę obrazów bardzo wydłuża ten czas - mówi Golland. Pace i Golland poprosili eksperta o zaznaczenie granic w niewielkiej liczbie zdjęć i na tej podstawie zaczęli uczyć komputer samodzielnego rozpoznawania budowy serca. Najlepszy wynik osiągnęli, gdy ekspert wykonał swoją pracę na niewielkiej części obrazu, stanowiącej zaledwie 11% całości. Okazało się, że gdy człowiek obrobił takie fragmenty na 14 fotografiach, to komputer z 90% dokładnością był w stanie obrobić cały zestaw składający się z 200 zdjęć. Gdy zaś specjalista obrobił fragmenty 3 fotografii, dokładność komputera dla całego skanu wynosiła 80%. Golland uważa, że algorytm uda się jeszcze udoskonalić. W sumie cała procedura obróbki przez człowieka i komputer zajęła około godziny. Kilka kolejnych godzin trzeba było poświęcić na wydruk modelu 3D. W zaplanowanych na jesień testach klinicznych nowej techniki zostaną użyte dane 10 pacjentów, którzy byli w przeszłości leczeni w Bostońskim Szpitalu Dziecięcym. Każdy z 7 wspomnianych chirurgów otrzyma komplet danych na temat każdego z pacjentów. Dane to surowe skany MRI oraz - losowo - model fizyczny serca lub komputerowy model 3D. Ten ostatni będzie, również losowo, albo utworzony na podstawie całkowicie ręcznej obróbki MRI albo obróbki za pomocą nowej techniki. Na podstawie takich danych każdy z chirurgów będzie musiał stworzyć plan operacji. Plany te zostaną następnie porównane z dokumentacją zabiegów chirurgicznych każdego z pacjentów. W ten sposób można będzie się przekonać, czy fizyczne modele 3D są w stanie poprawić sposób przeprowadzania operacji. Modele 3D na pewno pomogą - mówi kardiochirurg Sitaram Emani, który nie był zaangażowany w prace nad nową technologią. Używaliśmy takich modeli na kilku pacjentach w przeszłości i przed prawdziwą operacją przeprowadzaliśmy operację wirtualną. To pomagało nam ograniczyć czas operacji. Myślę, że takie modele pozwolą też zmniejszyć liczbę niepotrzebnych blizn, gdyż będziemy mogli dokładnie zaplanować cięcia. Ponadto modele 3D pozwolą też na stworzenie odpowiednich protez dla pacjentów. W końcu, takie modele ułatwią nam rozmowę z rodzinami, którym wyjaśniamy, jak będzie przebiegała operacja, a które przecież nie znają anatomii serca, dodaje. « powrót do artykułu -
Szympansy i bonobo już po jednokrotnym obejrzeniu zapamiętują naładowane emocjami filmowe sceny. Spodziewają się ich przy późniejszych sesjach kinowych. Ponieważ zwierzętom serwowano w czasie wyświetlania nagrań sok, a część z nich kompletnie zapominała o piciu, Fumihiro Kano z Uniwersytetu w Kioto posuwa się nawet do stwierdzenia, że człowiekowate lubią oglądać filmy z bohaterami ubranymi w małpie kostiumy. Gdy obejrzymy szokującą, emocjonalną scenę, dobrze ją zapamiętujemy i kiedy później oglądamy ten sam film, przewidujemy jej pojawienie się. Dzięki ostatnim postępom w zakresie technologii śledzących ruchy oczu możemy monitorować spodziewanie się wydarzeń przez oglądające klipy człowiekowate. Analizujemy spojrzenia antycypacyjne - wyjaśnia Japończyk. Zdolności w zakresie pamięci długotrwałej małp są już prymatologom dobrze znane, ale większość specjalistów badała je w ramach testów polegających na ukrywaniu jedzenia. Dotąd nikt nie sprawdzał, czy zwierzęta są w stanie zapamiętać zdarzenia oglądane w innych kontekstach. By to sprawdzić, naukowcy nagrali 2 krótkie filmiki i wyświetlili je 6 szympansom i 6 bonobo. W jednym z klipów agresywna osoba w przebraniu małpy wychodzi z jednych z dwojga identycznych drzwi. W drugim postać człowieka chwyta jeden z dwóch obiektów i atakuje za jego pomocą małpę. Dane ze śledzenia ruchów oczu pokazały, że już po jednokrotnym obejrzeniu małpy spodziewały się, co za chwilę zobaczą. Podczas oglądania nagrań po raz drugi w pierwszym z klipów małpy kierowały wzrok na drzwi, z których miała wyjść postać ubrana jak małpa. Przy drugim nagraniu przyglądały się zaś obiektowi, który miał być za chwilę wykorzystany w charakterze broni. Działo się tak nawet wtedy, gdy został on umieszczony gdzie indziej niż w pierwotnej sesji. Wszystko wskazuje więc na to, że człowiekowate zakodowały te informacje w pamięci długotrwałej i wykorzystały je później do przewidywania przebiegu zdarzeń. Japończycy zamierzają wykorzystać spojrzenia antycypacyjne do zbadania innych wyższych procesów poznawczych małp, w tym zdolności rozumienia przekonań, pragnień, intencji i perspektywy innych. « powrót do artykułu
-
Miliony gatunków na jednym drzewie filogenetycznym
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Naukowcy z 11 instytucji badawczych opublikowali pierwszą wersję wielkiego drzewa życia. Umieszczono na nim 2,3 miliona gatunków organizmów żywych zamieszkujących naszą planetę. W swoich badaniach uczeni cofnęli się o miliardy lat, próbując zrekonstruować drogę ewolucyjną, jaką przebyło życie. Przez wiele lat uczeni publikowali podobne wykresy, jednak obejmowały one jedynie skromny wycinek rzeczywistości. Niektóre były naprawdę imponujące, umieszczano w nich ponad 100 000 gatunków. Teraz jednak mamy dzieło, które wykracza poza to, co wcześniej widzieliśmy. To pierwsza próba połączenia kropek w jedną całość. Mamy wersję 1.0 - mówi główny badacz, Karen Cranston z Duke University. Naukowcy rozpoczęli swoją pracę od niemal 500 mniejszych drzew z poprzednio publikowanych prac. Nie musieli więc zaczynać od początku. Korzystali z wielu gotowych źródeł, co jednak nie znaczy, że wystarczyło ich proste połączenie. Jednym z największych problemów było skorygowanie różnych nazw gatunków. Te bowiem zmieniają się, równolegle występują nazwy alternatywne, pojawiają się błędy w pisowni, stosowane są skróty, ten sam gatunek może mieć dwie różne nazwy. Wiele wysiłku wymagało też dotarcie do odpowiednich publikacji. Tylko niewielka część drzew filogenetycznych jest dostępna online. Gdy uczeni przyjrzeli się 7500 badaniom filogenetycznym opublikowanym w latach 2000-2012 okazało się, że tylko 16% z nich jest dostępnych w formie cyfrowej gotowej do wykorzystania. Większość opublikowano w formie obrazków, co nie pozwalało na wgranie ich do baz danych czy połączenie z innymi drzewami. Wysiłek się jednak opłacił. Jeszcze 25 lat temu sądzono, że stworzenie tak rozległego drzewa filogenetycznego jest niemożliwe. Projekt The Open Tree of Life to ważny początek. Naukowcy będą mogli przez kolejne dekady je udoskonalać i dodawać do niego nowe informacje - mówi Douglas Soltis z University of Florida. Z imponującą bazą danych można zapoznać się na stronie OpenTreeOfLife.org « powrót do artykułu -
W przewodzie pokarmowym ludzi, którzy przez 2 miesiące jedli makaron wzbogacony betaglukanem, jednym ze składników błonnika, zwiększyła się liczebność populacji korzystnych dla zdrowia bakterii i zmniejszyła się liczebność bakterii szkodliwych. Zmniejszył się też poziom złego cholesterolu LDL. Betaglukany to polisacharydy będące prebiotykami dla mikrobiomu jelitowego. Wchodzą w skład ścian komórkowych grzybów i zbóż: owsa czy jęczmienia. Wykorzystuje się je w walce z cukrzycą (obniżają bowiem glikemię poposiłkową), a także do wzmocnienia układu odpornościowego osób przechodzących radio- i chemioterapię czy stres. Jak wyjaśnia prof. Maria De Angelis z Uniwersytetu w Bari, przystępując do nowego studium, zespół dywagował, że makaron wzbogacony betaglukanem może zmodyfikować skład gatunkowy mikroflory jelitowej, prowadząc do poprawy stanu zdrowia. Makaron z pszenicy twardej (durum) i pełnoziarnistego jęczmienia zawierał minimalną zalecaną w USA i Europie dawkę betaglukanów jęczmiennych (3 g na 100 g produktu). Mąka z pszenicy stanowiła 75%. Przed i po 2-miesięcznej diecie makaronowej naukowcy pobierali próbki krwi i kału. Badanie 26 zdrowych ochotników pokazało, że pod wpływem interwencji dietetycznej nastąpił m.in. znaczący wzrost liczebności Gram-dodatnich Lactobacillus i spadek potencjalnie szkodliwych enterobakterii (Enterobacteriaceae). Uczeni zaobserwowali także wzrost stężenia krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych: kwasu 2-metylopropionowego, kwasu masłowego czy propionowego, czyli bakteryjnych metabolitów wykazujących aktywność przeciwzapalną. Analiza próbek krwi pokazała, że średni poziom LDL spadł ze 107,4 do 93,8 mg/dl. « powrót do artykułu
-
Od 1998 roku płazy na całym świecie są dziesiątkowane przez grzyba Batrachochytrium dendrobatidis. Jak informowaliśmy, mikroorganizm zagraża też rakom. Grzyb niszczy skórę zwierząt, prowadzi do uszkodzenia serca i śmierci. Naukowcy, którzy próbują zwalczyć ten problem, wpadli w ubiegłym roku na pomysł szczepienia żab przeciwko grzybowi. Jednak, jak ostrzega Anna Savage z University of Central Florida, taki sposób walki z grzybem może uczynić więcej szkód niż przynieść korzyści. Pani Savage, która jest genetykiem ewolucyjnym, poinformowała uczestników konferencji Frontiers in Phylogenetics o wynikach swoich najnowszych badań. Uczona wraz z kolegami zajmowała się gatunkiem Lithobates yavapaiensis, który występuje na amerykańskim Południowym-Zachodzie. Uczeni chcieli zrozumieć, jak gatunek przetrwał, mimo że dotyka go czasem epidemia masowych zgonów spowodowanych grzybicą. Naukowcy zebrali jaja z różnych obszarów i wystawili je na działanie grzyba. Później liczyli białe ciałka krwi u żab i sprawdzali, które geny były aktywne. Wyniki zostały uzupełnione o obserwacje na temat długości życia poszczególnych osobników. Ku zdumieniu naukowców te zwierzęta, które wykazywały najsilniejszą odpowiedź immunologiczną - czy to naturalną czy nabytą - radziły sobie najgorzej. Grzyb zabija leukocyty, więc spowodowanie - na przykład za pomocą szczepionki - by było ich więcej, to jak dolewanie oliwy do ognia. Savage wyraziła więc opinię, że szczepienie żab może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Być może należy raczej tłumić odpowiedź immunologiczną. Uczona ma teraz zamiar sprawdzić, czy podobne zjawisko zaobserwuje u dzikich populacji Lithobates yavapaiensis. « powrót do artykułu
-
Popołudniowa kawa zaburza zegar biologiczny człowieka. Jeśli na 3 godziny przed zwyczajowym położeniem się do łóżka wypijemy ilość kawy odpowiadającą podwójnemu espresso, to nasz zegar biologiczny zostanie przesunięty o 40 minut. Naukowcy dobrze wiedzą, że kawa pobudza, jednak dotychczas nie byli pewni, czy wpływa ona na zegar biologiczny. Teraz w Science Translational Medicine ukazał się artykuł, opisujący eksperyment sugerujący wpływ kawy na zegar biologiczny. W eksperymencie wzięło udział 5 osób, z których każda na kilka godzin przed swoją zwyczajową porą snu, zażyła tabletkę z kofeiną, a innym razem placebo. Badani przebywali w pomieszczeniu z jasnym światłem bądź światłem przyciemnionym. Jako, że każdy z nich przechodził wszystkie etapy eksperymentu, był grupą kontrolną sam dla siebie. Eksperyment wykazał, że wpływ kofeiny na zegar biologiczny był w połowie tak silny jak ekspozycja na jasne światło. Wyniki eksperymentów potwierdzono następnie badaniami na hodowlach komórek. Gdy wystawiono je na działanie kofeiny, wydłużyły one swój zegar biologiczny. Uzyskane wyniki sugerują również, że picie kawy w nocy pozwala na łatwiejsze poradzenie sobie z problemami związanymi ze zmiana strefy czasowej, zatem kawa może być najlepszym przyjacielem osób dużo podróżujących samolotami. « powrót do artykułu
-
Developerzy oprogramowania dla systemu iOS nieświadomie pomogli zarazić dziesiątki, a może nawet setki tysięcy urządzeń. Co ciekawe, zarażono urządzenia, która nie były poddawane jailbreakingowi. Cyberprzestępcom udało się zainfekować XCode, zintegrowane środowisku programistyczne firmy Apple. Strategia taka znana jest od dawna, jednak po raz pierwszy udało się ją zastosować do zainfekowania iOS-a. Dzięki temu przestępcy są w stanie zarazić nie tylko niemodyfikowane urządzenia, ale każdą wersję systemu. Sytuacja jest jeszcze gorsza, niż wydaje się na pierwszy rzut oka, gdyż dzięki zarażeniu XCode zainfekowane oprogramowanie trafiło do sklepu App Store, który cieszy się dużym zaufaniem swoich użytkowników. Już teraz wiadomo, że oprogramowanie zarażone koniem trojańskim zostało pobrane przez ponad 25 000 użytkowników iPhone'ów. Wszystko jednak wskazuje na to, że przestępcy są zainteresowani chińskim rynkiem, gdyż atakowani są właśnie użytkownicy z Państwa Środka. Wybór celu nie powinien dziwić. Chiny to od dwóch lat największy na świecie rynek smartfonów i największy - po USA - rynek iPhone'ów. Dochodzi tam do zaawansowanych ataków hakerskich. Może jednak martwić fakt, że cyberprzestępcy znaleźli słaby punkt w apple'owskim systemie zabezpieczeń i zainfekowali XCode 6 oraz XCode 7. « powrót do artykułu
-
Zięby, które wolą korzystać z karmników niż z naturalnych źródeł pożywienia, z większym prawdopodobieństwem zarażają się zapaleniem spojówek. Co więcej, szybciej zarażają też nią innych członków swojego stada. Z badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół naukowy pod kierunkiem ekspertów w Virginia Tech dowiadujemy się, że to właśnie sposób żywienia się, a nie pozycja w stadzie decydują o tym, czy ptak zarazi się chorobą oczu. Z naszych badań wynika, że niewielka liczba osobników - tych które żywią się przy karmnikach - może wywołać epidemię. Jeśli jest to też prawdą w odniesieniu do innych gatunków. to niewykluczone, że możemy zmniejszyć liczbę zachorowań skupiają się na osobnikach z grupy wysokiego ryzyka - mówi profesor Dana Hawley. W ramach swoich badań naukowcy przyglądali się stadom zięb i badali występowanie u nich zapalenia spojówek wywołanego przez bakterie z rodzaju Mycoplasma. Ptakie cierpiące na tę chorobę narażone są na oślepnięcie, a w konsekwencji na śmierć. Badanie zwierzęta wyposażono w unikatowe znaczniki, które przez całą zimę odnotowywały ich obecność w karmnikach. Pozwoliło nam to stwierdzić, kiedy ptaki odwiedzały karmniki i w czyim towarzystwie - stwierdza Sahnzi Moyers. Dzięki tym danym naukowcy odtworzyli powiązania społeczne w stadzie. Spodziewaliśmy się, że ptaki, które mają bardziej rozbudowaną sieć społeczną, czyli mają więcej przyjaciół, z większym prawdopodobieństwem ulegną zrażeniu. Odkryliśmy jednak, że najważniejsze były zwyczaje żywieniowe - stwierdza Damien Farine z University of Oxford. Zrozumienie, które ptaki rozpowszechniają chorobę może być kluczowe dla ochrony gatunku - dodaje profesor James Adelman z Iowa State University. Zespół prowadzący badania uważa, że dokarmianie ptaków przez ludzi jest pożyteczną czynnością, gdyż pomaga zwierzętom przetrwać zimę. Jednak, ich zdaniem, karmniki powinny być czyszczone i dezynfekowane za każdym razem, gdy wkładamy do nich pożywienie. « powrót do artykułu
-
Dobry partner zwiększa zaangażowanie w rodzicielstwo
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Zeberkom (Taeniopygia guttata), którym pozwolono wybrać partnera, udawało się odchować więcej młodych niż ptakom zmuszonym do spółkowania przez naukowców z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka. Wyliczono, że w dobranych samodzielnie parach przeżywało aż o 37% więcej piskląt. Malika Ihle, Bart Kempenaers i Wolfgang Forstmeier prowadzili eksperymenty na 160 zeberkach. Grupom złożonym z 20 samic pozwalano wybierać spomiędzy 20 samców. Gdy ptaki utworzyły pary, połowę par zachowano, a połowę rozdzielono, łącząc zeberki wybrane przez ornitologów. Bez względu na typ doboru partnera, na okres 5 miesięcy każdej z par przydzielono osobną klatkę. W ten sposób upewniano się, że utworzy się stabilna relacja. Dopiero później zeberki rozmnażały się w jednej dużej ptaszarni. Ważne jest to, że T. guttata są monogamiczne i dzielą się rodzicielskimi obowiązkami. Okazało się, że pary dobrane samodzielnie i zaaranżowane nie różniły się pod względem liczby złożonych jaj (wskazuje to na taką samą początkową inwestycję reprodukcyjną). Jaja z grupy par aranżowanych częściej jednak były niezapłodnione, zakopywane pod materiałem na gniazdo albo tracone. Co więcej, po wylęgu liczba umierających piskląt była wyższa w parach wymuszonych. Większość młodych ginęła w ciągu pierwszych 48 godzin - wyjaśnia Ihle. W tym czasie największa odpowiedzialność za dbanie o przychówek spoczywa na samcu, tymczasem tutaj ojcowie rzadziej pojawiali się w gnieździe. Ponieważ wskaźnik umieralności embrionów był w obu grupach taki sam, niższy sukces reprodukcyjny należy przypisać jakości opieki rodzicielskiej, a nie genetyce. Wyniki uzyskane przez Niemców pokazują, że w wyborze partnera ważną rolę odgrywa dopasowanie behawioralne. U monogamicznych zwierząt dopasowanie partnerów może być szczególnie istotne, by motywować się wzajemnie i dzielić się różnymi zadaniami - dodaje Forstmeier. By odkryć, jak niekompatybilność wyraża się w zachowaniu par, Niemcy przeanalizowali ponad 1700 godzin nagrań. Stwierdzono, że o ile samce były tak samo zmotywowane, by zalecać się do samic, o tyle samice w zaaranżowanych parach miały mniejszą ochotę na kopulację i były mniej wrażliwe na awanse panów. W parach zmuszonych do bycia razem samce częściej bywały niewierne. Dla odmiany ptaki z par dobranych wg własnego gustu zachowywały się bardziej synchronicznie i trzymały się bliżej siebie. Jak widać, każdemu podoba się co innego, ale działanie zgodne z indywidualnymi upodobaniami zwiększa prawdopodobieństwo rodzicielstwa, zaangażowanie w wychowanie młodych i koniec końców prawdopodobieństwo przekazania genów. « powrót do artykułu