Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37626
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Jednemu z mieszkańców Kentucky grozi więzienie za zestrzelenie drona, który pojawił się nad jego domem i filmował mieszkańców. Zdarzenie miało miejsce przed trzema tygodniami, gdy 47-letni William Herbert Meredith zauważył drona z przyczepioną kamerą, który zawisł nad jego domem i najwyraźniej filmował przebywające w ogrodzie dzieci. Mężczyzna wziął strzelbę i trzema strzałami strącił pojazd. Dron wisiał dokładnie nad moim ogrodem. Strzeliłem w niebo. Nie strzelałem w poprzek drogi czy nad płotami sąsiadów, strzelałem w powietrze. Po tym ruszyło na mnie czterech mężczyzn, ale gdy zobaczyli że jestem uzbrojony, zmienili zdanie. Zapytali mnie "to ty jesteś tym sk...., który zestrzelił naszego drona?". Odpowiedziałem "Tak". Miałem przy sobie strzelbę i gdy ruszyli na mnie powiedziałem, że jeśli wejdą na mój teren to będziemy mieli kolejną strzelaninę. Po jakimś czasie zjawiła się policja i... ku zdumieniu strzelca, oddała resztki drona właścicielowi. Policjanci nie obejrzeli nawet wykonanych nagrań. Zatrzymali za to Mereditha, który spędził pięć godzin w areszcie. Mężczyzna wyszedł za kaucją jednak grozi mu kilkuletnie więzienie. Co prawda policjanci prywatnie pochwalili jego akcję ale postawili mu zarzuty. Jeden z nich mówi o narażeniu zdrowia i życia osób postronnych, inny to zarzut wandalizmu. Za oba grozi od 1 do 5 lat więzienia. Jako, że zgodnie z prawem stanowym są to zarzuty mniejszej wagi (Class D), wyrok w obu sprawach może być odbywany jednocześnie, zatem nawet jeśli mężczyzna zostanie skazany na dwa wyroki po pięć lat wiezienia, spędzi za kratami nie więcej niż 5 lat. Do przestępstw kwalifikowanych jako Class D należą w Kentucky m.in. jazda pod wpływem alkoholu, przypadkowe zabójstwo czy użycie skradzionej karty kredytowej i kradzież w ten sposób kwoty od 500 do 1000 USD. Sędzia, by skazać Mereditha za narażenie osób postronnych będzie musiał uznać, że do takiego narażenia doszło, mężczyzna miał tego świadomość i zlekceważył niebezpieczeństwo. Z kolei oskarżenie o wandalizm jest wnoszone, gdy oskarżony nie mając prawa ani poważnych podstaw, by uważać, że ma prawo, celowo niszczy własność o wartości co najmniej 1000 dolarów. Meredith i jego prawnik mają zamiar nie tylko obalić oskarżenie, ale chcą też wnieść pozew cywilny przeciwko właścicielowi drona. Jest nim niejaki David Boggs, który zaprzecza by filmował ubraną w bikini nastoletnią córkę Mereditha. Twierdzi, że filmował dom przyjaciela. Sprawa może być precedensowa. Sąsiedzi twierdzą, że dron filmował też ich dzieci, że leciał znacznie niżej niż twierdzi jego właściciel. Z jednej strony lokalna policja wyraźnie zaznacza, że lokalne prawo zabrania strzelania w mieście, że Meredith złamał prawo stanowe i dlatego został oskarżony. Z drugiej jednak strony Federalna Agencja Lotnictwa Cywilnego przyznaje, że drony latające zbyt nisko i zbyt blisko budynków stwarzają zagrożenie. Działanie Mereditha można więc uznać za obronę rodziny i własności. To pierwszy w USA przypadek postawienie zarzutów kryminalnych w związku z zestrzeleniem drona. Co prawda w ubiegłym roku pewien mężczyzna w Kalifornii zestrzelił drona sąsiada i tłumaczył się, że myślał, iż to dron rządowy, jednak zarzuty nie zostały mu postawione. Sąsiad wniósł jedynie sprawę o odszkodowanie i otrzymał od strzelca 850 USD. « powrót do artykułu
  2. Grafen to materiał, z którym naukowcy wiążą ogromne nadzieje. Dzięki jego dwuwymiarowej strukturze wykazuje on właściwości pozwalające w teorii ominąć w wielu dziedzinach bariery narzucone przez dotychczas stosowane tam materiały. Niestety, grafen ma też swoje wady, w znaczący sposób utrudniające jego masowe wykorzystanie. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że grafen będzie wspaniałym materiałem przyszłości, który pozwoli rozwiązać szereg bolączek współczesnej technologii. Największe nadzieje z szybkim upowszechnieniem grafenu wiązał przemysł półprzewodnikowy. Grafen może bowiem zastąpić dotychczas powszechnie wykorzystywany krzem. Jego właściwości pozwalają na zbudowanie znacznie szybszych i bardziej energooszczędnych procesorów do naszych komputerów i smartfonów. Duże nadzieje wiąże się również z możliwością wykorzystania grafenu do produkcji elastycznych ekranów dotykowych przeznaczonych do kolejnej generacji urządzeń mobilnych oraz elektroniki ubieralnej. Elastyczny, grafenowy ekran bez problemu mógłby być np. wmontowany bezpośrednio w ubranie sportowca. Antyseptyczne właściwości grafenu pozwalają z kolei myśleć o jego zastosowaniach w medycynie, np. przy tworzeniu elastycznych i wytrzymałych materiałów opatrunkowych, a zdolność grafenowych membran do mikrofiltracji można wykorzystać do usuwania niekorzystnych substancji z organizmu. Wykorzystując grafenowe membrany da się również oczyszczać wodę, w tym uzdatniać do picia wodę morską, tanio i ekologicznie destylować mocne alkohole czy pozbywać się bakterii z mleka w procesach jego przeróbki. Wszystko to dzięki odpowiednim, chemicznym modyfikacjom grafenu. Do jego powierzchni bez przeszkód można doczepić dowolną grupę organiczną lub organiczny związek chemiczny. Co ciekawe, duże nadzieje dotyczące filtracji wiąże się z tlenkiem grafenu, który jest całkowicie nieprzepuszczalny dla wielu substancji, nawet dla atomów helu, przy czym sam doskonale przepuszcza parę wodną. Właściwości mechaniczne grafenu, związane z jego płaską, heksagonalną, przypominającą plaster miodu strukturą, dają nadzieję na budowę lżejszych i bardziej wytrzymałych konstrukcji. Na przykład przemysł zbrojeniowy planuje wykorzystać go w produkcji lekkich i bardzo mocnych pancerzy czołgów czy wytrzymałych kuloodpornych kamizelek dla żołnierzy. Materiałem tym zainteresowany jest też przemysł samochodowy, lotniczy i kosmiczny. Twardszy od stali, lekki niczym piórko, przezroczysty jak szkło Właściwości grafenu są naprawdę niezwykłe. Doskonale przewodzi on prąd elektryczny i ciepło – jest jednym z najlepszych znanych na świecie przewodników ciepła i prądu. Jego rezystywność to ok. 10-8 Ω⋅m, jest więc ona lepsza od najlepszych przewodników wśród metali, takich jak np. srebro (1,59x10−8 Ω⋅m) czy miedź (1,72x10−8 Ω⋅m). Wystarczy jednak prosta obróbka chemiczna, aby z idealnego przewodnika stał się on idealnym izolatorem – np. dołączając do niego atomy wodoru (powstaje wówczas tzw. grafan) lub poddając grafen działaniu fluoru. W reakcji tej powstaje fluorografen. Co więcej, kontrolując procesy uwodornienia czy fluorowania można uzyskać stany pośrednie przewodzenia prądu, niezbędne do zastosowania grafenu w roli półprzewodnika zastępującego krzem. Grafan jest też punktem wyjścia do otrzymywania nadprzewodników. Warto też wspomnieć o tym, że prędkość przepływu elektronów w grafenie jest gigantyczna i wynosi 1/300 prędkości światła (1000 km/s), a zmierzona ruchliwość elektronów w temperaturze pokojowej to około 200 000 cm2/Vs, podczas gdy dla krzemu jest to „zaledwie” 1500 cm2/Vs. Z kolei przewodność cieplna grafenu to ok. 5000 W/mK. Dla porównania srebro może się pochwalić przewodnością cieplną na poziomie „jedynie” 429 W/mK. Grafen jest też wyjątkowo wytrzymały mechanicznie – ponad dwieście razy wytrzymalszy od stali i jednocześnie bardzo lekki. Można go bez problemu rozciągnąć o ponad 20%. Jego wytrzymałość na rozciąganie wynosi 130 GPa, w porównaniu do ok. 0,4 GPa dla stali konstrukcyjnej, czy 0,37 dla aramidu (kevlaru). Mimo tego, że grubość grafenowej foli to zaledwie grubość pojedynczej warstwy atomów węgla (0,345 nm), która jest milion razy cieńsza od kartki papieru, to bardzo trudno jest ją przebić. Jednym z najlepiej przemawiających do wyobraźni przykładów, jest ten w którym naukowcy mówią o tym, że gdybyśmy grafenową płachtę naciągnęli na szklankę, nie bylibyśmy w stanie jej przebić nawet zaostrzonym ołówkiem, na którym postawilibyśmy… słonia (sic!). Sam grafen jest też wyjątkowo lekki, a jego gęstość (masa właściwa) to około 1,8 g/cm3 (2,2 g/cm3 dla grafitu). Jeden kilometr kwadratowy grafenowej foli waży zaledwie 757 gramów, a więc mniej więcej tyle ile ultrabooki. Pojedyncza warstwa grafenu zatrzymuje zaledwie 2,3% padającego na niego światła. Materiał ten, jak już wspomnieliśmy, może więc stanowić doskonałe tworzywo służące do budowy giętkich wyświetlaczy. Jak się szacuje, 20 kg tego materiału wystarczyłoby, aby pokryć wszystkie wyprodukowane do tej pory ekrany urządzeń dotykowych ochronna warstwą. Co więcej, grafen wykazuje tendencje do samoistnego usuwania uszkodzeń (tzw. samoleczenia) swojej heksagonalnej struktury. Wystarczy wystawić uszkodzoną, grafenową folię na działanie węglowodorów lub poddać bombardowaniu atomami węgla. « powrót do artykułu
  3. KopalniaWiedzy.pl

    Blackout

    Pewnego zimowego dnia w całej Europie następuje przerwa w dostawie prądu – pełne zaciemnienie. Włoski informatyk i były haker Piero Manzano podejrzewa, że może to być zmasowany elektroniczny atak terrorystyczny. Bezskutecznie próbując ostrzec władze, sam zostaje uznany za podejrzanego. W próbie rozwiązania zagadki stara się mu pomóc dziennikarka Lauren Shannon. Im bliżej będą prawdy, tym większe będzie ich zaskoczenie oraz niebezpieczeństwo, na jakie się narażają. Tymczasem Europa pogrąża się w ciemności. Ludzie muszą zmagać się z brakiem podstawowych środków do życia: wody, jedzenia i ogrzewania. Wystarczy kilka dni, by zapanował chaos na niespotykaną skalę. Ta pasjonująca powieść przedstawia prawdziwie czarny scenariusz wydarzeń, których prawdopodobieństwo jest tym większe, im bardziej nasze codzienne życie uzależnia się od elektroniki. Czy jesteśmy przygotowani na blackout? O autorze: MARC ELSBERG (1967) – pseudonim artystyczny austriackiego pisarza Marcusa Rafelsbergera. Współpracował z austriacką gazetą Der Standard, jako pisarz zadebiutował w 2004 roku powieścią „Das Prinzip Terz”. Sukces przyniosła mu druga powieść, „Menschenteufel”, która przez rok znajdowała się w pierwszej dziesiątce thrillerów na listach Amazon. Kolejna książka, „Blackout”, będąca połączeniem powieści sensacyjnej i thrillera naukowego, ukazała się w 2012 roku, trafiła na listy bestsellerów magazynu Der Spiegel i dostała nagrodę Wissensbuch des Jahres 2012.
  4. Wczoraj, 13 sierpnia, miał miejsce tegoroczny Earth Overshoot Day. To dzień, w którym dla danego roku ludzkość skonsumowała więcej, niż wynosi roczna produktywność planety. Doktor Mathis Wackernagel z think tanku Global Footprint Network, wyjaśnia, jak wyznaczany jest ten dzień. Patrzymy, ile cała ludzkość skonsumowała takich zasobów jak żywność, włókna, drewno itp., następnie sprawdzamy, jaka powierzchnia jest potrzebna, by konsumpcję tę zaspokoić i ile mamy produktywnej powierzchni. Earth Overshood Day to, inaczej mówiąc, dzień w którym konsumpcja zasobów naturalnych przekroczyła zdolność produkcyjną Ziemi na dany rok. Idealnie by było, gdyby dzień ten wypadał 31 grudnia każdego roku. W 1970 roku wypadł on 23 grudnia. Od tamtej pory wciąż przesuwa się ku początkowi roku i w roku bieżącym wypadł o 4 dni wcześniej, niż w roku ubiegłym. Kontynuowanie konsumpcji poza wspomnianym dniem oznacza, że musimy sięgnąć do rezerw. Konsekwencje takiego postępowania to np. nadmierny połów ryb, wylesianie, erozja gleby spowodowana nadmierną eksploatacją itp. itd. Organizacja Wackernagela przygotowała też informacje o Earth Overshoot Day na poziomie poszczególnych krajów. Pokazują one, jak złożona jest sytuacja. Krajem, dla którego Overshoot Day nadchodzi najszybciej jest... Singapur. Już 2 stycznia tamtejsza konsumpcja przekracza krajową produkcję z zasobów naturalnych. Oczywiście Singapur to tylko jedno miasto i w jego przypadku taka konsumpcja nie jest groźna dla całej planety, w przeciwieństwie do większych krajów. Wackernagel nie spodziewa się, że w przyszłości wszystkie kraje będą żyły skromniej i nie będą konsumowały więcej niż są w stanie wytworzyć należące do nich zasoby przyrodnicze. W przypadku wielu krajów, jak np. Singapuru, taka sytuacja jest wręcz niemożliwa. Uczony uważa jednak, że wcześniej czy później będziemy musieli mądrzej korzystać z zasobów. Do podobnych wniosków doszli też - o czym informowaliśmy przed miesiącem - badacze z University of Georgia, którzy ostrzegli, że obecne tempo eksploatacji Ziemi przez człowieka zagraża podstawom naszej cywilizacji. Wracając do Earth Overshoot Day warto wspomnieć, że jest wiele krajów, które nie przekraczają zdolności produkcyjnych swojego środowiska. Należą do nich m.in. Kanada, Brazylia, Boliwia, Australia, Surinam, Gujana, Rosja, Gabon, Namibia, Mongolia, Finlandia, Szwecja czy Norwegia. Z kolei obok Singapuru Earth Overshoot Day przypada bardzo wcześnie dla takich krajów jak Barbados (15 stycznia), Izrael (26 stycznia) czy Korea Południowa (23 lutego). W przypadku Chin jest to 5 maja, dla Niemiec jest to 21 czerwca, dla Polski - 7 lipca. Obecnie ludzkość konsumuje tyle ile w ciągu roku można by zebrać niemal z 1,5 Ziemi. Jeśli nic się nie zmieni, to do roku 2050 dla zaspokojenia naszych potrzeb będziemy potrzebowali niemal 3 takich planet jak Ziemia. « powrót do artykułu
  5. Na Liverpool Street, podczas budowy nowej stacji kolei Crossrail odkryto masowy grób. Znalezione w nim 30 ciał to prawdopodobnie ofiary Wielkiej Zarazy z roku 1665. Była to ostatnia w Europie tak wielka epidemia dżumy. Przyniesiona do miasta na holenderskich statkach handlowych choroba zabiła w ciągu roku 75-100 tysięcy osób. Obok masowego grobu znaleziono nagrobek z datą 1665. Na tej podstawie uważa się, że wszystkie ofiary zostały pochowane tego samego dnia, zmarły więc z powodu zarazy. Zmarli byli prawdopodobnie chowani w drewnianych trumnach, jednak te zdążyły się już rozłożyć. Naukowcy chcą teraz szczegółowo zbadać kości, by upewnić się co do przyczyny śmierci ofiar. To nie pierwsze tego typu znalezisko na placach budowy Crossrail. Przed dwoma laty informowaliśmy o znalezieniu ofiar średniowiecznej dżumy. Wykopaliska są obecnie toczone w miejscu znanym jako New Churchyard. Dla ekspertów jest to najważniejszych londyński cmentarz z XVI i XVII wieku. Był on używany w latach 1569-1738. Uczeni uważają, że pochowano tam w tym czasie około 30 000 mieszkańców Londynu. Znajdowały się wśród nich zarówno ofiary różnych epidemii jak i niewielka liczba pacjentów szpitala dla umysłowo chorych Bethlem Royal Hospital. Dotychczas odkopano około 3500 szkieletów. « powrót do artykułu
  6. Za pomocą obrazowania w wysokiej rozdzielczości w czasie rzeczywistym naukowcy ustalili, jak działa tzw. mikrośrodowisko metastazji guza (ang. tumor microenvironment of metastasis, TMEM), czyli brama w ścianie naczynia krwionośnego, która pozwala komórkom raka piersi przemieścić się z guza do innych części organizmu. W zeszłym roku zespół z Albert Einstein Cancer Center i Montefiore Einstein Center for Cancer Care (MECCC) wykazał, że rak piersi tworzy przerzuty, gdy w bezpośredni kontakt wejdą ze sobą i utworzą stabilny kompleks 3 rodzaje komórek: 1) komórka śródbłonka, 2) makrofag okołonaczyniowy i 3) komórka guza, która wytwarza wysokie stężenia Mena, białka zwiększającego zdolność nowotworu do przerzutowania. Kompleks ten nazwano TMEM. Od jakiegoś czasu wiedziano, że naczynia w guzie są anormalnie przepuszczalne. Nie było jednak jasne, co reguluję tę przepuszczalność. W oparciu o nasze ostatnie badania obrazowe możemy powiedzieć, że odpowiadają za to makrofagi TMEM - opowiada dr Allison Harney. Amerykanie wykazali, że makrofagi TMEM uwalniają czynnik wzrostu środbłonka naczyniowego (ang. vascular endothelial growth factor, VEGF), który miejscowo zwiększa przepuszczalność naczynia. Zjawisko ma charakter przejściowy, ale zapewnia wystarczająco dużo czasu, by komórki rakowe dostały się z guza pierwotnego do krwiobiegu. Naukowcy jako pierwsi zaobserwowali, że przejściowy wzrost przenikalności naczynia oraz wejście komórki guza do krwiobiegu zachodzą jednocześnie i wyłącznie w obrębie TMEM. Zespół posłużył się dwufotonową mikroskopią przyżyciową o wysokiej rozdzielczości. Badano mysi model raka sutka oraz gryzonie z przeszczepioną ludzką tkanką nowotworową. Odkrycie unikatowych wrót umożliwiających komórkom guza dostanie się do krwiobiegu stwarza szanse na opracowanie nowych leków zapobiegających przerzutom - podsumowuje prof. John Condeelis. « powrót do artykułu
  7. Marcus Perlman uważa, że opinia, jakoby małpy nie były zdolne do nauki wokalizacji i nie kontrolowały oddechu w sposób umożliwiający mówienie, jest błędna. Swoją opinie opiera na obserwacji gorylicy Koko, która od ponad 40 lat żyje wśród ludzi. W 2010 roku Perlman rozpoczął pracę w The Gorilla Foundation, w której żyje Koko. Chciałem tam badać sposób, w jaki Koko uczy się języka migowego. Jednak gdy obejrzałem materiały wideo z jej udziałem, zdałem sobie sprawę, że wykazuje ona zadziwiające zachowania wokalne, mówi uczony. Gorylica potrafi coś, co obecna nauka uważa za niemożliwe. W latach 30. i 40. ubiegłego wieku różne małżeństwa psychologów próbowały wychowywać szympansy na ludzki sposób i próbowały nauczyć je mówić. Eksperymenty te zakończyły się całkowitymi porażkami i od tamtego czasu nauka uważa, że małpy nie są w stanie świadomie kontrolować ani wokalizacji, ani oddechu, informuje Perlman. Co więcej, uznaje się, że repertuar dźwięków, jakie może wydawać każdy z gatunków małp, jest zamknięty i zwierzęta nie są w stanie nauczyć wydawania nowych dźwięków czy innych czynności związanych z kontrolą oddechu. Taka teoria jest zgodna z obowiązującymi teoriami ewolucji języka, stwierdzającymi, że wśród naczelnych tylko ludzie są zdolni do mówienia. Przyjmuje się zatem, że małpy nie są w stanie wytworzyć niczego, co chociażby przypominałoby język mówiony. Stąd wniosek, że mowa pojawiła się w toku ewolucji już po oddzieleniu się ludzi od szympansów - dodaje Perlman. W lipcowym numerze Animal Cognition Perlman oraz Nathaniel Clark z University of California, Santa Cruz informują, że Koko świadomie wydaje dziewięć różnych dźwięków, które wymagają kontroli wokalizacji i oddychania. Dźwięki te nie wchodzą w skład typowego repertuaru goryli, są wyuczone. Nie wydaje wyraźnych, powtarzalnych dźwięków jak my, gdy mówimy. Ale jest w stanie na tyle kontrolować krtań, że kontroluje wydawanie dźwięków - mówią uczeni. Zwierzę potrafi też kaszleć na komendę. Ludziom nie sprawia to problemu, jednak zwierzę musi wówczas celowo zamknąć krtań. Często podczas wydawania tych dźwięków wygląda to tak, jakby bawiła się własnym głosem. Prawdopodobnie nie jest ona utalentowana bardziej niż inne goryle. Różnicę czyni tutaj otoczenie. W dzikich populacjach nie spotyka się takich zachowań - podkreśla Perlman. Koko potrafi np. dmuchać w dłoń gdy chce dostać przysmak, wydmuchać nos w chusteczkę, dmuchać w instrumenty dęte, nachuchać na okulary przed wytarciem ich kawałkiem materiału czy udawać, że rozmawia przez telefon. Najnowsze odkrycie sugeruje, że mowa zaczęła ewoluować nie później niż w czasie, gdy żył ostatni wspólny przodek ludzi i goryli. Koko dowodzi, że w odpowiednim środowisku małpy mogą rozwinąć pewien stopień kontroli nad swoim aparatem wokalnym. Kontrola ta nie jest tak precyzyjna jak u ludzi, ale z pewnością jest to kontrola, stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  8. Duże studium, w ramach którego analizowano dane z Quebecu z 20 lat, wykazało, że cukrzyca ciążowa (ang. Gestational Diabetes Mellitus, GDM) sygnalizuje przyszłe ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. nie tylko u matki, ale i ojca. Warto przypomnieć, że kobiety z ciążą powikłaną cukrzycą są 7-krotnie bardziej zagrożone rozwojem cukrzycy w latach następnych. Zaobserwowaliśmy, że częstość występowania cukrzycy wśród mężczyzn, których partnerka miała cukrzycę ciężarnych, była o 33% wyższa niż u mężczyzn, których partnerki jej nie miały. To pierwsze studium demonstrujące związek między cukrzycą ciążową matek i występowaniem cukrzycy typu 2. u ojców - podkreśla dr Kaberi Dasgupta z Centrum Zdrowia McGill University. W studium przeprowadzonym w zeszłym roku zespół dr Dasgupty wykazał, że cukrzyca małżonka/małżonki stanowi czynnik ryzyka cukrzycy. Mając to na uwadze, Kanadyjczycy zaczęli się zastanawiać, czy cukrzyca ciążowa kobiety nie sygnalizuje możliwej cukrzycy u ojców. Biorąc pod uwagę fakt, że ciąża przypada na wczesną/średnią dorosłość, gdyby przypuszczenia się potwierdziły, dawałoby to dużo czasu na zapobieganie (zmianę stylu życia). Naukowcy wylosowali pojedyncze żywe urodzenia z lat 1990-2007 z diagnozą cukrzycy ciążowej u matki. Grupę kontrolną utworzono z dopasowanych pod względem różnych cech kobiet, które nie miały cukrzycy ciążowej. Później zidentyfikowano ojców, u których cukrzycę typu 2. stwierdzono od czasu wypisania kobiety po porodzie do domu do ich wyjazdu z Quebecku, śmierci lub końca studium (31 marca 2012 r.). Ogólnie analizowano przypadki 70.890 ojców (połowa miała partnerki z cukrzycą ciążową). W średnim okresie 13 lat częstość występowania cukrzycy typu 2. wynosiła 4,01 na 1000 osobolat w grupie ojców z partnerkami z cukrzycą ciążową i 3,03 na 1000 osobolat wśród mężczyzn z partnerkami bez cukrzycy ciążowej. Przekładało się to na 1838 ojców-diabetyków z partnerkami z GDM i 1397 ojców-diabetyków z partnerkami bez GDM. Nasze analizy sugerują, że częściowo pary dzielą ryzyko z powodu wspólnych środowisk społecznych i kulturowych, co może się przyczyniać do [określonych] zachowań i postaw zdrowotnych. Wyniki te stanowią poparcie dla naszego wcześniejszego studium dot. dzielonego ryzyka cukrzycowego małżonków, a wcześniejsze badania wskazywały, że w gospodarstwie domowym zwyczaje związane z mniej zdrowym odżywianiem i niską aktywnością fizyczną są niejednokrotnie wspólne. « powrót do artykułu
  9. Kobiece mózgi silniej reagują na romantyczne wskazówki przy pełnym żołądku. W ramach małego pilotażowego studium naukowcy z Drexel University porównywali obwody mózgowe w stanie głodu i sytości. Badali kobiety, które były kiedyś na diecie i takie, które nigdy się nie odchudzały. Odkryliśmy, że u młodych kobiet, zarówno tych, które się odchudzały, jak i tych, które nigdy tego nie robiły, aktywacja w powiązanych z nagrodą rejonach mózgu była większa po jedzeniu niż na czczo - opowiada dr Alice Ely. Jak dodaje Amerykanka, wcześniejsze badania pokazywały raczej coś przeciwnego, że ludzie są wrażliwsi na nagradzające bodźce, gdy są głodni. W tym przypadku silniej reagowały [jednak] najedzone badane. Dane sugerują, że jedzenie może przygotowywać lub uwrażliwiać młode kobiety na nagrody inne niż jedzenie. Stanowią także poparcie dla badań wspominających o wspólnych obwodach neuronalnych dla jedzenia i seksu. Najnowsze studium to kontynuacja wcześniejszego badania, którego wyniki ukazały się w piśmie Obesity w 2014 r. Ely i inni sprawdzali, czy reakcja nagrodowa na jedzenie różni się znacząco u kobiet zagrożonych otyłością, czyli takich, które w przeszłości się odchudzały i pań, które nigdy tego nie robiły. Wszystkie uczestniczki studium były młode i miały prawidłową wagę. Naukowcy stwierdzili wtedy, że mózgi najedzonych badanych z historią odchudzania reagowały o wiele silniej na pozytywne bodźce pokarmowe niż mózgi osób, które nigdy nie były na diecie albo właśnie się odchudzały. W porównaniu do 2 pozostałych grup, w stanie sytości ośrodki nagrody byłych odchudzających się reagowały silniej na wskazówki w postaci bardzo apetycznych potraw (reakcję porównywano do bodźców neutralnych i umiarkowanie apetycznych). Do pierwszej kategorii należało np. ciasto czekoladowe, a do drugiej np. marchewka. Ely wyjaśnia, że byłe odchudzające, które jak wykazały badania podłużne, są bardziej zagrożone przyrostem wagi, mogą być predysponowane przez obwody nagrody, by pragnąć jedzenia bardziej niż ludzie, którzy nigdy się nie odchudzali. W oparciu o uzyskane rok temu wyniki dywagowaliśmy, że po jedzeniu ci, którzy się kiedyś odchudzali, są inaczej wrażliwi na nagrodę jako taką. Przetestowaliśmy więc tę hipotezę, porównując aktywację mózgu tej samej grupy na romantyczne i neutralne zdjęcia w stanie głodu i sytości. Uczestniczkom wykonywano funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). Okazało się, że o ile ośrodki nagrody obu grup (kobiet z i bez historii odchudzania) reagowały silniej na bodźce romantyczne po jedzeniu, o tyle u byłych odchudzających się aktywacja rozciągała się także na regiony powiązane z postrzeganiem i zachowaniem ukierunkowanym na cel. W porównaniu do nieodchudzających się koleżanek, u eks-odchudzających się wskazówki romantyczne wywoływały na czczo silniejszą reakcję górnego zakrętu czołowego, a po jedzeniu środkowego zakrętu czołowego. Ten wzorzec reakcji przypominał odpowiedź na bardzo apetyczne bodźce pokarmowe i potwierdza wyniki wcześniejszych badań, które wskazywały na nakładanie się mózgowych obwodów dla seksu, narkotyków i jedzenia - podsumowuje Ely. « powrót do artykułu
  10. Pojawiła się nadzieja na opracowanie skutecznej szczepionki przeciwko szczególnie niebezpiecznemu dla niemowląt wirusowi RSV. To główny patogen odpowiedzialny za infekcje dróg oddechowych u dzieci i niemowląt. Poszukiwania szczepionki przeciwko RSV trwają od 50 lat. Teraz naukowcy z Oxford University poinformowali o udanym zakończeniu pierwszej fazy badań klinicznych. Każdego roku RSV zabija około 200 000 ludzi na całym świecie. Aż 66% dzieci zaraża się nim przed pierwszym rokiem życia, wybuchają lokalne epidemie, a w najbiedniejszych krajach świata RSV jest drugim, po malarii, największym zabójcą dzieci, które nie ukończyły 12. miesiąca życia. Profesor Andrew Pollar, stojący na czele Oxford Vaccine Group, która prowadziła testy kliniczne, mówi: z powodu RSV do oddziałów pierwszej pomocy trafia bardzo dużo ludzi, szczególnie dzieci. Obecnie nie jesteśmy w stanie zapobiegać zakażeniom, a to oznacza, że opracowanie szczepionki jest priorytetem. Z kolei doktor Christopher Green, główny lekarz testów klinicznych informuje, że wyniki testów to pozytywny sygnał, że można zapobiegać RSV. Sukces zawdzięczamy wieloletniej pracy naukowców z Oxford University i producentów szczepionek. W ramach szczepień podaje się dwa elementy leku. Pierwszy wywołuje reakcję układu odpornościowego na obecność RSV (priming), drugi pomaga mu zwalczyć infekcję. Szczepionka została wyprodukowana z innych wirusów, do których wprowadzono białka charakterystyczne dla RSV. Nośnikami białek są szympansi adenowirus PanAd3, którego nigdy wcześniej nie używano na ludziach, oraz pokswirus MVA (Modified Vaccinia Ankara). Podobne szympansie adenowirusy oraz MVA były testowane jako wektory innych szczepionek, w tym nowych szczepionek na Ebolę, i wiadomo, że są bezpieczne. W pierwszym etapie badań klinicznych sprawdzano, czy szczepionka na RSV jest bezpieczna i czy wywołuje odpowiedź układu odpornościowego. Testy przeprowadzono na 42 dorosłych zdrowych ochotnikach. Otrzymali oni oba składniki szczepionki w różnych odstępach czasu. Pierwszy element, uwrażliwiający na RSV, był podawany albo w formie zastrzyku albo spreju do nosa. Drugi element, wspomagający walkę z RSV, podano w formie zastrzyku. Oba składniki szczepionki okazały się bezpieczne i oba wywołały odpowiedź układu immunologicznego. Jestem zadowolony z uzyskanych wyników, ale musimy pamiętać, że to dopiero pierwszy etap badań. Chcemy wykorzystywać tę szczepionkę na dzieciach i osobach starszych, więc w tym kierunku muszą iść prace nad jej rozwojem - mówi profesor Pollard. Pierwsze prace nad szczepionką nad RSV zostały przeprowadzone w latach 60. ubiegłego wieku. Testy kliniczne FI-RSV (formalin-inactivated RSV) dały opłakane skutki. Po podaniu szczepionki aż 80% uczestników badań trafiło do szpitala (dla porównania, zwykle z powodu RSV do szpitali trafia jedynie 5% niezaszczepionych dzieci). Dwie osoby zmarły. Wypadek ten spowodował, że naukowcy do dzisiaj niezwykle ostrożnie podchodzą do badań nad szczepionką przeciw RSV. « powrót do artykułu
  11. Cisco pracuje nad nowym opensource'owym kodekiem o nazwie Thor. Ma on być alternatywą dla niezwykle popularnego płatnego H.264 oraz zdobywającego coraz większą rzeszę użytkowników H.265. Kodek H.265 ma zapewniać dwukrotnie lepszą jakość obrazu, a jednocześnie będzie potrzebował dwukrotnie mniejszej przepustowości. Będzie on wykorzystywany w Ultra HD Blu-ray. Oba kodeki są płatne. H.264 jest licencjonowany prze MPEG-LA. Z kolei za H.265 trzeba płacić wielu firmom i organizacjom. Co więcej, H.265 jest - jak twierdzi Cisco - szesnastokrotnie droższy od H.264. Co gorsza, o ile istnieje odgórne ograniczenie wysokości opłat za H.264 to limitu takiego nie ma w przypadku H.265. Dlatego też Cisco zdecydowało się na opracowanie Thora. Firma ma nadzieję, że rozpowszechni się on w sieci i witryny będą miały dostęp do bezpłatnego kodeku wysokiej jakości. Firma wynajęła nawet dwóch ekspertów od kodeków i prawa patentowego, którzy mają dopilnować, by Thor nie naruszał niczyjej własności intelektualnej i by nie można było żądać opłat za technologie w nim wykorzystywane. Do ukończenia Thora jeszcze długa droga, ale Cisco już uruchomiło witrynę Thor Project, za pośrednictwem której można zgłosić swoją chęć współpracy przy tworzeniu kodeka. « powrót do artykułu
  12. Apple zdecydowało, że Windows 10 nie może zostać zainstalowany na komputerach starszych niż 3 lata. Wkrótce po udostępnieniu Windows 10 ukazała się nowa wersja Boot Campa, oprogramowania pozwalającego na wybór systemu operacyjnego, z którego chcemy korzystać. Dzięki niej możliwe jest uruchomienie najnowszego OS-u Microsoftu. Jest jednak i ograniczenie. Koncern z Cupertino zdecydował, że Windows 10 może być instalowany na maszynach MacBook Pro, Macbook Air, iMac, Mac Pro i Mac mini wyprodukowanych nie wcześniej niż w 2012 roku. Na starszych komputerach nie będzie możliwe ani zainstalowanie Windows 10, ani jego aktualizacja z Windows 7 i Windows 8.1. Co więcej, Apple zdecydowało też, że w przypadku komputerów Mac Prok wyposażonych w procesory Xeon można zainstalować Windows 10 tylko wówczas, gdy maszyna została wyprodukowana nie wcześniej niż pod koniec 2013 roku. Oznacza to na przykład, że posiadacz Maka Pro z 2012 roku wyposażonego w czterordzeniowy Xeon, 6 gigabajtów pamięci RAM i kartę graficzną ATI Radeon HD5770 nie może zainstalować najnowszego OS-u Microsoft. Decyzja Apple'a może budzić zdziwienie, gdyż Windows 10 dobrze sprawuje się na starszym sprzęcie, nie mówiąc już o maszynach z tak dużej wydajności jak te z Xeonami. Apple nie wyjaśnia swojej decyzji, ale przyczyną takiego stanu rzeczy może być np. fakt, że układ Intel HD 3000 obecny w niektórych komputerach Apple'a nie jest oficjalnie wspierany przez Windows 10. Niewykluczone jednak, że Apple dopiero opracowuje swoją listę komputerów, na których można uruchomić Windows 10, trwają odpowiednie testy, przygotowywane są sterowniki i poprawki, więc w najbliższym czasie lista ta będzie poszerzana. « powrót do artykułu
  13. St. John's College, jeden z collage'ów Cambridge University, udostępnił dokumentację dotyczącą XVIII-wiecznego handlu niewolnikami. Możemy dowiedzieć się z niej m.in. jakie ceny osiągali poszczególni niewolnicy. Na kolekcję składa się dokumentacja Williama Philipa Perrina, XVIII-wiecznego właściciela ziemskiego, który posiadał plantację trzciny cukrowej w pobliżu Kingston na Jamajce. Perrin i jego partnerzy biznesowi omawiają w niej warunki transportu niewolników z Zachodnich Indii. St. John's College zawiera duże zbiory dokumentacji dotyczącej ruchu abolicyjnego. To właśnie tę uczelnię ukończyli William Wilberforce i Thomas Clarkson, jedni z czołowych brytyjskich abolicjonistów, którzy w 1807 roku doprowadzili do uchwalenia przez brytyjski parlament Slave Trade Act, zakazującej handlu niewolnikami na terenie Imperium Brytyjskiego. W 1833 roku uchwalono Slavery Abolition Act znoszący niewolnictwo w Imperium. Teraz uczelnia nabyła szczegółowe zapiski handlowe związane z obrotem niewolnikami. Wśród udostępnionych dokuementów znajdziemy np. list z 1797 roku, w którym wymienione są imiona, wiek oraz cena za każdego niewolnika, jaki ma zostać dostarczony na plantację Perrina. Dokument został zatytułowany lista Murzynów pana Johna Broomfielda zawierająca ich wiek i wartość. Spis zawiera imiona 35 mężczyzn, 19 kobiet oraz imiona dzieci, z których najmłodsze miało 14 lat. Spisy prowadzono bardzo szczegółowo. Widzimy tam takie pozycje jak Dick, 25 lat, dobry Murzyn do prac polowych, 140 funtów czy Castile, lat 45, kucharka i sprzątaczka, 60 funtów. W sumie wartość 54 kobiety i mężczyzn sprzedano za 5100 funtów, co w przeliczeniu na dzisiejszą walutę daje około 500 000 funtów. Wspomniane dokumenty zostały kupione przez college od Derby County Record Office. Jak mówi Kathryn McKee, odpowiedzialna w St. John College za zbiory specjalne, dokumenty te to bezpośredni dowód handlu niewolnikami na plantacjach brytyjskich. Dla nas to interesujące świadectwo, jednak dla stron transakcji było to codzienna działalność biznesowa. Rutynowa część XVIII-wiecznej ekonomii, w której wielki biznes czerpał znaczące korzyści z dóbr produkowanych przez niewolników, a jego klienci cieszyli się niską ceną. Ludzie tacy jak Clarkson, Wilberforce i inni abolicjoniści walczyli z potężną grupą interesów. Dokumenty obejmują lata 1772-1797 czyli szczytowy okres transatlantyckiego handlu niewolnikami. Dzięki temu możemy poznać takie szczegóły, jak detale dotyczące transportu, spory o własność czy stawki celne. Z listu z 1796 roku dowiadujemy się, że zarządcy plantacji Perrina poszukują 60 sprawnych Murzynów, z w innym prowadzona jest dyskusja o zakupie tanich niewolników, co pozwoli obniżyć koszty plantacji o zakup bydła i zwiększyć sprzedaż cukru producentom rumu. Jeszcze w innym autor zapewnia, że niewolnicy są zadowoleni ze swojej sytuacji. Dochody z plantacji wynosiły 4500 funtów rocznie (około 400 000 współczesnych funtów). « powrót do artykułu
  14. Naukowcy zidentyfikowali mechanizm, dzięki któremu skurcze podczas porodu stają się coraz silniejsze. Wiadomo, że ważną rolę w stymulowaniu skurczów odgrywa oksytocyna. Dalszy przebieg zdarzeń jest jednak owiany tajemnicą, bo zgodnie z regułami biologicznymi, skurcze macicy powinny stawać się słabsze, a nie silniejsze, bo kurczący się mięsień zaciska naczynia krwionośne, zmniejszając dopływ krwi i tlenu. Testy laboratoryjne pokazały, że nawet gdy brakuje hormonu, oksytocyny, skurcze nie tylko nadal występują, ale i stają się mocniejsze. To wskazuje, że choć rola oksytocyny jest ważna, nie jest ona jedynym czynnikiem odpowiadającym za skurcze przy porodzie. Zrodziło się więc pytanie: co podtrzymuje pracę macicy? - opowiada prof. Susan Wray z Uniwersytetu w Liverpoolu. Wskazówką było dla Brytyjczyków hartowanie mięśnia sercowego przez niedokrwienie (w komórkach zachodzą zmiany zwiększające tolerancję na ewentualne kolejne niedokrwienie). Naukowcy zauważyli, że macica reaguje na powtarzające się niedotlenienia za pomocą innego mechanizmu - wywołanego hipoksją wzrostu siły (ang. hypoxia-induced force increase, HIFI). Zaobserwowano, że próbki macicy, w których wywoływano przejściową hipoksję, reagowały, stopniowo zwiększając siłę skurczu. Gdy tylko HIFI został uruchomiony, utrzymywał się przez wiele godzin (czyli dokładnie jak w czasie porodu). Sądzimy, że ten maciczny wyzwalacz może być kluczem do rozwiązania kwestii przedłużających się porodów i wzrostu liczby nagłych cesarskich cięć - podsumowuje prof. Wray. « powrót do artykułu
  15. Olbrzymi, bo 30-procentowy, spadek sprzedaży telefonów skłonił Lenovo do ogłoszenia zwolnień. Pracę straci 10% załogi. Lenovo odkupiło od Motoroli wydział produkcji telefonów komórkowych za niemal 3 miliardy USD. Chiński gigant ciągle musi dokładać do interesu. Dzisiaj przedstawiciele Lenovo poinformowali, że kwartalny zysk firmy będzie o połowę mniejszy, gdyż wydział produkcji urządzeń mobilnych zanotował stratę w wysokości 300 milionów USD. Akcje Lenovo natychmiast staniały o niemal 9 procent. Firma oświadczyła jednocześnie, że zwolni około 3200 pracowników spoza wydziałów produkcyjnych. Będzie ją to kosztowało 600 milionów USD, ale roczne oszczędności mają wynieść 1,35 miliarda USD. Dyrektor wykonawczy Lenovo, Yang Yanqing powiedział, że problemy na rynku mobilnym oraz spadająca sprzedaż pecetów spowodowały, że przedsiębiorstwo przeżywa najpoważniejsze problemy od lat. Wciąż wierzę, że kupno Motoroli było dobrą decyzją. Poza Apple'em i Samsungiem na świecie nie ma trzeciego silnego gracza. Wierzę, ze stanie się nim Lenovo - dodał Yanqing. W ostatnim kwartale Lenovo sprzedało 5,9 miliona smartfonów i telefonów komórkowych. To o 31% mniej niż w analogicznym kwartale ubiegłego roku. Przyczyną spadku jest słaba sprzedaż w Chinach i Brazylii. « powrót do artykułu
  16. Dziewięcio- i dziesięcioletnie dzieci z większą wydolnością fizyczną (wydolnością serca i układu oddechowego, ang. cardiorespiratory fitness) mają cieńszą istotę szarą (korę) i lepsze zdolności matematyczne niż mniej sprawni rówieśnicy. Naukowcy podkreślają, że studium sugeruje, ale nie udowadnia, że wydolność fizyczna przyczynia się do cienienia istoty szarej, normalnego procesu rozwojowego. Po raz pierwszy zdobyto też dowody na to, że sprawność aerobowa zwiększa zdolności matematyczne, wspomagając rozwój istotnych dla nich struktur. Utrata istoty szarej w czasie rozwoju stanowi część zdrowego dojrzewania. Pocienienie kory to rzeźbienie w pełni ukształtowanego mózgu. Zgodnie z teorią, mózg przycina niepotrzebne połączenia nerwowe i wzmacnia te użyteczne - wyjaśnia dr Laura Chaddock-Heyman z Uniwersytetu Illinois, dodając, że wcześniejsze badania wykazały, że pocienienie substancji szarej jest związane z lepszym rozumowaniem. Jako pierwsi pokazaliśmy, że wydolność fizyczna może odgrywać pewną rolę w przycinaniu. W szczególności ustaliliśmy, że u sprawniejszych dzieci w wieku 9 i 10 lat występuje spadek grubości kory w obszarach zmieniających się w ramach dojrzewania, a konkretnie w płatach czołowych, skroniowych i potylicznych. Analiza objęła 48 dzieci. Wszystkie przeszły test maksymalnego pułapu tlenowego (VO2max) na bieżni. Połowę próby stanowiły dzieci z wysoką sprawnością aerobową (plasujące na lub powyżej 70. percentyla), a połowę dzieci o niskiej sprawności (30. percentyl lub poniżej). W dalszej kolejności przeprowadzono rezonans magnetyczny, a zdolności matematyczne, czytanie i pisownię zbadano za pomocą Wide Range Achievement Test-3 (jego wyniki silnie korelują z osiągnięciami szkolnymi w tych dziedzinach). Amerykanie natrafili na różnice dot. zdolności matematycznych i budowy kory obu tych grup. U sprawniejszych dzieci cieńsza kora współwystępowała z lepszymi zdolnościami matematycznymi. Nie wykryto związanych z wydolnością fizyczną różnic w zakresie czytania i ortografii. Kolejnym ważnym krokiem jest ustanowienie związku przyczynowo-skutkowego między zmianami dot. mózgu, aktywności fizycznej i zdolności poznawczych/osiągnięć szkolnych. Zajmujemy się tym w ramach badania podłużnego dzieci uczestniczących w programie treningowym - podsumowuje Art Kramer. « powrót do artykułu
  17. Grupa fizyków i chemików z Laboratorium Fizyki Attosekundowej w Instytucie Optyki Kwantowej im. Maksa Plancka, monachijskiego Uniwersytetu Ludwiga-Maksymiliana, Uniwersytetu w Rostocku i Freie Universitat Berlin, zbadała interakcję nanocząsteczek szkła z impulsami laserowymi. Okazało się, że interakcja w czasie liczonym w attosekundach (10-18 sekundy) jest różna w zależności od liczby atomów w nanocząsteczce. Impuls powoduje powstanie pola elektromagnetycznego bliskiego z kontrolowanym kierunkiem emisji elektronów. Odkrywcy zjawiska mówią, że ich prace mogą w przyszłości przyczynić się do udoskonalenia terapii przeciwnowotworowej oraz technik obrazowania medycznego. Silne impulsy elektromagnetyczne wywierają duży wpływ na nanocząsteczki. Gdy tylko do atomów dociera impuls, ich elektrony zaczynają oscylować. Powstaje pole bliskie o szerokości liczonej w nanometrach, a oscylacje mają własne charakterystyki zależne od długości fali światła, które je wzbudziło. Niemieccy naukowcy eksperymentowali z krzemionkowymi sferami o średnicy od 50 do 550 nanometrów. Oświetlali je silnymi impulsami laserowymi, które trwały około czterech femtosekund (10^-15). Gdy tylko impuls docierał do sfer, pojawiało się pole bliskie, które zaczynało pulsować. Im większa była sfera w stosunku do długości fali światła (720 nm), bym silniejsze było pole bliskie i tym mocniej wyrzucane były elektrony. "Energia i kierunek emitowanych elektronów są silnie powiązane z przestrzenną i czasową strukturą pola bliskiego. Emisja elektronów to jak gra w pingponga na powierzchni nanosfer. Można ją kontrolować z dokładnością liczoną w attosekundach" - mówi profesor Thomas Fennel. Najpierw elektrony opuszczają sfery, ale później są przyciągane do ich powierzchni. Po odbiciu się od niej zostają przyspieszone przez pole bliskie i uwalniają się od nanocząsteczek - dodaje profesor Matthias King. Naukowcy mówią, że dzięki kontrolowanej emisji elektronów w przyszłości można będzie udoskonalić obrazowanie medyczne. Twierdzą też, że wykorzystując silniejsze impulsy laserowa można by wywołać emisję jonów i opracować nową technikę radioterapii. Nie wykluczają również, że połączenie silnych impulsów laserowych i nanocząsteczek może stać się podstawą do budowy elektroniki przyszłości. Tak zwana elektronika fali świetlnej może być zdolna do przeprowadzania obliczeń z częstotliwością fali światła, która wynosi 1015, czyli jest 100 000 razy szybsza niż obecnie wykorzystywane częstotliwości. « powrót do artykułu
  18. Rywalizacja z kotowatymi (Felidae) odgrywała w ewolucji psowatych (Canidae) większą rolę niż zmiana klimatu. Międzynarodowy zespół naukowców z Uniwersytetów w Göteborgu, São Paulo i Lozannie zbadał ponad 2 tys. skamieniałości i doszedł do wniosku, że przybycie kotowatych z Azji do Ameryki Północnej miało bardzo duży wpływ na różnorodność Canidae, przyczyniając się do wyginięcia aż 40 ich gatunków. Zazwyczaj oczekujemy, że przytłaczającą rolę w ewolucji bioróżnorodności będą odgrywać zmiany klimatu, tymczasem [tutaj] okazało się, że dla psowatych ważniejsza była rywalizacja między gatunkami drapieżników - podkreśla Daniele Silvestro z Wydziału Nauk Biologicznych i Środowiskowych Uniwersytetu w Göteborgu. Psowate pojawiły się na terenie Ameryki Północnej ok. 40 mln lat temu i osiągnęły maksymalną różnorodność ok. 22 mln lat temu, gdy kontynent zamieszkiwało ponad 30 gatunków (obecnie w Ameryce Północnej żyje tylko 9 przedstawicieli rodziny Canidae). Psowate stopniowo stawały się coraz większe. Niektóre z nich ważyły ponad 30 kg i należały do największych mięsożerców na kontynencie. Ograniczona ilość zasobów stwarza silną konkurencję między mięsożercami dzielącymi obszar występowania; od zdolności ich zdobywania zależy sukces ewolucyjny. Analiza zapisu kopalnego ujawniła, że konkurencja wielu kladów mięsożerców doprowadziła do stopniowego wymierania i zastępowania jednych podrodzin psowatych kolejnymi (konkurencja zwiększała tempo wymierania i hamowała specjację). Stwierdzono, że o ile kotowate wywierały silny negatywny wpływ na przeżywalność prehistorycznych psowatych, o tyle nie było już mowy o odwrotnej zależności. Wydaje się więc, że kotowate były skuteczniejszymi myśliwymi. « powrót do artykułu
  19. Jeden z użytkowników notebooka Lenovo odkrył, że jego producent zainstalował w nim rootkita. Zadaniem ukrytego kodu jest upewnienie się, że na notebooku zawsze będzie zainstalowane dodatkowe oprogramowanie Lenovo. Nawet jeśli wyczyścimy komputer i przeinstalujemy Windows, rootkit pobierze i zainstaluje oprogramowanie Lenovo. Lenovo wyjaśnia, że program Lenovo Service Engine pobiera program o nazwie OneKey Optimizer, który jest "potężnym narzędziem przyszłej generacji optymalizującym system". Jego zadaniem jest aktualizacja firmware'u, sterowników oraz preinstalowanych aplikacji. OneKey Optimizer kontaktuje się z serwerami Lenovo, ale, jak zapewnia firma, nie wysyła żadnych danych pozwalających na zidentyfikowanie użytkownika. Lenovo mogło zainstalować rootkita, gdyż Microsoft pozwala producentom komputerów na załadowanie do BIOS-u pliku EXE podczas startu systemu. Odpowiada za to technologia o nazwie Windows Platform Binary Table (WPBT), która uruchamia taki plik przed zalogowaniem się użytkownika do systemu. WPBT nie można wyłączyć. Głównym celem WPBT jest automatyczna instalacja oprogramowania zabezpieczającego przed kradzieżą. Może ono np. kontaktować się co jakiś czas z odpowiednim serwerem i sprawdzać, czy zgłoszono kradzież komputera. Jeśli tak, zostanie on trwale unieruchomiony. Lenovo korzysta z tej technologii w komputerach z Windows 8. W maszynach z Windows 7 firma nadpisuje plik autochk.exe i w ten sposób pobiera aktualizacje. Jakby tego było mało, okazało się, że Lenovo Service Engine zawierało dziurę pozwalającą cyberprzestępcom na zainstalowanie szkodliwego kodu na komputerze ofiary. Lenovo opublikowało poprawkę, jednak trzeba zainstalować ją ręcznie, co oznacza, że prawdopodobnie większość użytkowników jest nadal narażonych na atak. Użytkownicy mogą sprawdzić, czy w ich notebooku znajduje się rootkit Lenovo. W przypadku maszyn z systemami Windows 8/8.1/10 należy w logowaniu zdarzeń sprzawdzić wpis dla "Microsoft-Windows-Subsys-SMSS" i jeśli znajduje się tam wpis: "A platform binary was successfully executed", mamy rootkita. Alternatywnie możemy zajrzeć do katalogu c:windowssystem32. Jeśli w maszynie zainstalowano rootkita, w katalogu będzie plik wpbbin.exe. Użytkownicy Windows 7 mogą zaś zalogować się jako administrator z sesją konsoli i w linii poleceń wpisać sfc /VERIFYFILE=c:windowssystem32autochk.exe. Jeśli wystąpi błąd i/lub data nie zgadza się z datą instalacji systemu, rootkit jest obecny. Alternatywnie można użyć komendy /sfc /VERIFYONLY i dalej postępować według instrukcji. « powrót do artykułu
  20. W zeszłym roku Sven Hagemeier postanowił zapracować na wpis w Księdze Guinnessa w kategorii "najdłuższe urodziny". Udało mu się, bo dzięki odpowiedniemu planowaniu lotów i przekroczeniu linii zmiany daty, dzień jego 26. urodzin rozrósł się do 46 godzin. Z Auckland w Nowej Zelandii Hagemeier poleciał do Brisbane w Australii i w ten sposób zyskał 2 godziny. Później poleciał do Honolulu, dzięki czemu wskazówki zegara przesunęły się wstecz o kolejne 20 godzin. Koniec końców spędził w powietrzu 13 h 10 min. Niemiec przyznaje, że zawsze był wielkim fanem Księgi i od dawna marzył o ustanowieniu własnego rekordu. Gdy znalazłem idealną dla siebie kategorię, byłem pewien, że mi się uda. Sven pobił wcześniejszy rekord, ustanowiony w czerwcu 1998 r. przez Nargis Bhimji z Karaczi, która świętowała swoje urodziny przez 35 h 25 min, lecąc z Karaczi do Singapuru, a później do San Francisco. Rekord Niemca zweryfikowano dopiero w tym roku. Powtórki z rozrywki ponoć nie będzie, bo w 2015 r. jubilat planuje spędzić urodziny w domu w gronie rodziny. « powrót do artykułu
  21. Wszechświat powoli umiera. Potwierdzają to badania międzynarodowego zespołu astronomów. Uczeni z International Centre for Radio Astronomy Research w Zachodniej Australii oraz siedmiu najpotężniejszych teleskopów świata obserwowali 200 000 galaktyk w 21 różnych zakresach długości fali - od dalekiego ultrafioletu po daleką podczerwień. Z badań wynika, że wszechświat generuje obecnie dwukrotnie mniej energii niż przed 2 miliardami lat. Jej ilość ciągle się zmniejsza. Fakt, że we wszechświecie uwalniane jest coraz mniej energii jest znany od końca lat 90., obecne badania dowodzą, że "wygaszanie" wszechświata ma miejsce we wszystkich długościach fali, jest więc najbardziej szczegółowym badaniem tego typu. Badania prowadzono w ramach projektu Galaxy and Mass Assembly (GAMA). Wykorzystaliśmy tyle kosmicznych i naziemnych teleskopów ile mogliśmy. Zmierzyliśmy wydzielanie energii z ponad 200 000 galaktyk w tak szerokim zakresie długości fali, jak tylko to było możliwe - mówi profesor Simon Driver, który prezentował wyniki badań. Cała energia wszechświata powstała podczas Wielkiego Wybuchu. Jej część została zamknięta w materii. Gwiazdy świecą zamieniając materię w energię zgodnie z einsteinowskim E=mc2. Emitowana obecnie energia jest albo absorbowana przez pył w galaktykach, albo ucieka do przestrzeni międzygwiezdnej - mówi profesor Driver. Wszechświat położył się na kanapie, przykrył kocem i zapada w wieczną drzemkę - dodaje uczony. « powrót do artykułu
  22. U niemowląt urodzonych przez cesarskie cięcie zaobserwowano spowolnienie procesów uwagi odruchowej. Nie wiadomo, czy zjawisko to utrzymuje się na późniejszych etapach życia. Scott Adler i Audrey Wong-Kee-You z York University podkreślają, że dotąd udokumentowano np. wpływ wieku matki czy wagi urodzeniowej na rozwój dziecka, mało jednak wiadomo, jak na rozwój poznawczy czy rozwój mózgu oddziałują same narodziny. Kanadyjczycy jako pierwsi postanowili więc porównać uwagę przestrzenną maluchów urodzonych pochwowo i przez cesarskie cięcie. Studium składało się z dwóch eksperymentów (wzięły w nich udział różne grupy 3-miesięcznych dzieci). Niemowlęta leżały na plecach, a bodźce wyświetlano na umieszczonym nad nimi ekranie. Ruchy oczu śledzono za pomocą podczerwieni. W pierwszym eksperymencie badano sterowaną bodźcowo (stimulus driven) uwagę przestrzenną 24 dzieci. Demonstrowano im peryferyjną wskazówkę, która aktywowała ruchy sakkadowe oczu i sugerowała, gdzie pojawi się bodziec docelowy. Okazało się, że kierowana bodźcowo uwaga odruchowa i ruchy sakkadowe dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie były wolniejsze w porównaniu do niemowląt urodzonych pochwowo. Wg Kanadyjczyków, nie chodzi o próby dokładniejszego wybierania właściwych wskazówek, lecz o wpływ cesarskiego cięcia na wstępne przekierowanie uwagi z aktualnego punktu skupienia na nagle ukazujący się bodziec. W drugim eksperymencie badano drugi z systemów uwagi wzrokowej (sterowany wewnętrznie, zależny od woli). Nie zaobserwowano różnic między dziećmi urodzonymi przez cesarskie cięcie i pochwowo. Dzieciom (12) demonstrowano bodźce pojawiające się na zmianę to po lewej, to po prawej stronie ekranu. Nasilały się ruchy sakkadowe, bo dzieci spodziewały się, gdzie tym razem pokaże się bodziec. « powrót do artykułu
  23. Analizy przeprowadzone na McMaster University dowodzą, że spożycie tłuszczów trans zwiększa ryzyko zgonu oraz chorób wieńcowych. Z kolei w przypadku tłuszczów nasyconych nie zaobserwowano zwiększonego ryzyka zgonu, chorób serca, udaru i cukrzycy typu 2. Badania prowadziła grupa pod kierunkiem profesora Russela de Souzy z Wydziału Epidemiologii Klinicznej i Biostatystyki. Ich wyniki opublikowano w British Medical Journal. Przez lata radzono nam redukcję spożycia tłuszczów. Tłuszcze trans nie przynoszą żadnych korzyści, a ich spożycie wiąże się ze znaczącym ryzykiem chorób serca. Jednak w przypadku tłuszczów nasyconych sytuacja nie jest tak jasna. Nie oznacza to, że zalecamy zwiększenie spożycia tłuszczów nasyconych, gdyż nie zaobserwowaliśmy, by ich większe spożycie wiązało się z jakimiś korzyściami dla zdrowia - mówi de Souza. Tłuszcze nasycone w naszej diecie pochodzą przede wszystkim z produktów zwierzęcych, masła, mleka, mięsa, jajek oraz czekolady czy olejów palmowych. Nienasycone tłuszcze trans są wytwarzane przez przemysł w procesie uwodorniania tłuszczów palmowych i są wykorzystywane w margarynach, przekąskach czy ciastkach. Naukowcy z McMaster University zauważyli, że - wbrew temu, co się powszechnie uważa - zbyt duże spożycie tłuszczów nasyconych nie wiąże się ze zwiększeniem ryzyka chorób serca. Takie ryzyko występuje natomiast w przypadku spożywania tłuszczów trans. De Souza i jego zespół przeanalizowali wyniki 50 badań dotyczących spożycia tłuszczów nasyconych, tłuszczów trans i zdrowia ludzi dorosłych. Podczas analizy brano pod uwagę jakość badań i sposób ich przeprowadzenia. Okazało się, że osoby spożywające przemysłowe tłuszcze trans narażają się na 34% większe ryzyko śmierci, 28% większe ryzyko zgonu z powodu choroby wieńcowej i o 21% większe ryzyko zapadnięcia na chorobę wieńcową. De Souza mówi, że zmiany zaleceń żywieniowych muszą być przeprowadzane ostrożnie. Jeśli powiemy ludziom,by jedli mniej tłuszczów nasyconych czy tłuszczów trans, musimy zaoferować im coś w zamian. Niestety podczas naszych analiz nie znaleźliśmy na tyle dużo dowodów, by móc ludziom powiedzieć, co najlepiej zastąpiłoby te tłuszcze. Dotychczasowe badania sugerują jednak, że dobrą alternatywną dla mięs czy ciastek są oleje roślinne, orzechy i całe ziarna zbóż. « powrót do artykułu
  24. Naukowcy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej odkryli gen, który może stanowić istotną przyczynę otyłości. Koduje on białko 14-3-3zeta i znajduje się w każdej komórce ciała. Gdy Kanadyjczycy go wyciszyli, mimo że myszy jadły tyle samo, ilość białej tkanki tłuszczowej spadła o połowę. Gryzonie, które wyhodowano w taki sposób, by występowały u nich wyższe stężenia 14-3-3zeta, były zauważalnie większe i bardziej zaokrąglone i na diecie wysokotłuszczowej miały o 22% więcej białej tkanki tłuszczowej. Wcześniej w tym roku konsorcjum naukowe odkryło 100 regionów ludzkiego genomu, które korelują z otyłością (prawdopodobnie regulując postrzeganie głodu przez mózg oraz rozkład tłuszczu w organizmie). Nie zidentyfikowano jednak genu białka 14-3-3zeta, kontrolującego adipogenezę i wzrost komórek tłuszczowych. Autorzy publikacji z Nature Communications już snują plany dotyczące przyszłych terapii. Wspominają o supresji genu albo blokowaniu białka, tak by zapobiec gromadzeniu tłuszczu u osób z nadwagą lub zmierzających w kierunku nadmiernej wagi ciała. Ilość tłuszczu zwiększa się na dwa sposoby: na drodze namnażania adipocytów oraz wzrostu objętości poszczególnych komórek tłuszczowych. Odgrywając rolę w cyklu wzrostu, 14-3-3zeta wpływa i na liczbę adipocytów, i na ich wielkość - wyjaśnia dr Gareth Lim. Lim i prof. James Johnson 4 lata temu zaczęli badać rodzinę białek 14-3-3, ponieważ często występują one w nieprawidłowej tkance tłuszczowej otyłych osób. Najnowsze studium nie tylko wykazało, że zeta jest białkiem kluczowym, ale i zademonstrowało klarowny związek przyczynowo-skutkowy między 14-3-3zeta i akumulacją tłuszczu. « powrót do artykułu
  25. Firmy Adobe i Pagefair infomują, że gwałtowanie rośnie liczba internautów korzystających z oprogramowania do blokowania reklam. Jest już ich niemal 200 milionów. W ciągu ostatniego roku liczba osób blokujących reklamy wzrosła o 41%. Obecnie w USA blokady stosuje 45 milionów użytkowników, a w Europie - 77 milionów. Całkowita liczba blokujących do 198 milionów na całym świecie. W roku 2010 było to zaledwie 21 milionów. Eksperci oceniają, że tak powszechne blokowanie oznacza dla właścicieli witryn internetowych globalne zmniejszenie przychodów o około 20 miliardów dolarów. Interesująco wygląda geograficzny rozkład popularności oprogramowania blokującego. W USA największy odsetek użytkowników blokujących reklamy mieszka w stanie Oregon (16,4%), najmniejszy, bo wynoszący 8,2%, jest zaś w stolicy kraju, Waszyngtonie. W Europie krajem o największym odsetku blokujących reklamy jest Grecja (37,5%), najmniejszy zaś na Słowacji - 8,9%. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...