-
Liczba zawartości
37634 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Najmniejszym wolno żyjącym owadem na świecie jest chrząszcz z rodziny piórkoskrzydłych - Scydosella musawasensis. Najdrobniejszy ze zmierzonych osobników ma zaledwie 325 µm. Wesley Eugene Hall z Muzeum Stanowego Uniwersytetu Nebraski opisał w 1999 r. S. musawasensis, opierając się na kilku egzemplarzach znalezionych w 1955 r. w Nikaragui. Dotąd nie można było jednak ustalić precyzyjnej długości owada, bo dostępne okazy poddano obróbce związanej z przygotowaniem preparatu do obserwacji pod mikroskopem. Wymiary można było wyznaczyć, oczyszczając najpierw chrząszcza, a to z oczywistych względów prowadziło do nieścisłości. W lutym br. Alexey Polilov z Uniwersytetu im. M.W. Łomonosowa w Moskwie zebrał w Parku Narodowym Chicaque w Kolumbii 10 km na zachód od Bogoty aż 85 S. musawasensis. Odkrył je na warstwie grzybów Steccherinum sp., którymi chrząszcze się żywią. Jak wyjaśnia Rosjanin, materiał utrwalono formaldehydem i 70% etanolem. Po wysuszeniu i powleczeniu złotem chrząszcze zbadano pod skaningowym mikroskopem elektronowym (SEM). Pomiarów dokonano za pomocą programu Meazure (Polilov opierał się na cyfrowych mikrofotografiach). Pomiary 10 osobników wykazały, że najmniejszy miał 325 µm, największy 352 µm, a średnia długość wynosiła 338 µm. Szerokość żółtawobrązowego chrząszcza (maksymalna szerokość obu pokryw w spoczynku) to 98-104 µm. Cechą charakterystyczną owalnych S. musawasensis są czułki podzielone na 10 segmentów. Co istotne, rekord z Kolumbii rozszerza zasięg występowania zarówno chrząszcza (dotąd znano go tylko ze stanowiska serii typowej z Nikaragui - Musawas nad rzeką Waspuc), jak kolonizowanych przez niego grzybów. « powrót do artykułu
-
Archeolodzy sądzą, że w mule rzeki Hamble leży pogrzebany Holigost, jeden z czterech 'wielkich okrętów' floty króla Henryka V, zbudowany na potrzeby wojny z Francją. Holigost (Duch Święty) brał udział w bitwach Wojny Stuletniej, która złamała morską potęgę Francji. O odkryciu okrętu poinformował doktor Ian Friel. Uczony przeglądał dokumentację do swojej książce o flocie Henryka V i natrafił na wskazówki dotyczące miejsca spoczynku okrętu. Wykonał zdjęcia lotnicze okolicy i twierdzi, że znalazł historyczną jednostkę. Holigost leży w pobliżu miejsca, w którym w latach 30. ubiegłego wieku odkryto okręt flagowy Henryka V, Grace Dieu. Holigost był drugim z czterech 'wielkich okrętów' zbudowanych dla floty Henryka. Jednostka była jednym z zasadniczych elementów planu podboju Francji. Jej załogę stanowiło 200 marynarzy, a na pokład mogła zabrać dużą liczbę żołnierzy. Holigost miał wyporność 760 ton, szerokość kadłuba wynosiła ponad 12 metrów, a jego długość przekraczała 30 metrów. W roku 1423 niejaki Davy Owen schodząc pod wodę dokonał napraw okrętu. Prawdopodobnie jest to pierwsze udokumentowane wykorzystanie nurka do naprawienia jednostki pływającej. Badanie wraku za pomocą sonaru i georadaru może potrwać miesiące, a nawet lata. Moim zdaniem dalcze badania Holigosta będą nawet ważniejszym wydarzeniem niż zidentyfikowanie Grace Dieu w latach 30. Holigost brał udział w dwóch najważniejszych bitwach morskich Wojny Stuletniej, które przetarły Anglii drogę do podboju północnej Francji - przypomina uczony. Był okrętem flagowym diuka Bedford w czasie oblężenia i zdobycia portu Harfleur w 1416 roku oraz wziął udział w lądowaniu Henryka V pod Chef de Caux (obecnie Sainte-Adresse) w 1417. Holigost to przebudowana hiszpańska jednostka Santa Clara, zdobyta przez Anglików w 1413 lub 1414 roku. « powrót do artykułu
-
Autorzy publikacji z Nature Medicine wyodrębnili 4 podtypy raka jelita grubego. Podkreślają, że z nowo zdobytą wiedzą łatwej będzie zidentyfikować pacjentów z poważniejszą, szybciej postępującą chorobą, która wymaga bardziej intensywnego leczenia. Naukowcy z Instytutu Badań nad Nowotworami (ICR) w Londynie oraz ich koledzy z Europy i USA skompilowali informacje dot. 3443 pacjentów z rakiem jelita grubego z całego świata, tworząc największy jak dotąd zbiór danych molekularnych i klinicznych na temat tej jednostki chorobowej, w tym nt. mutacji, aktywności genów, aktywacji układu odpornościowego, metabolizmu komórek, typu komórek nowotworowych oraz ich zdolności opanowywania sąsiednich tkanek. Uczeni z ICR i współpracownicy odkryli, że za pomocą algorytmów do jednej z czterech kategorii da się przypisać aż 87% raków jelita grubego. W każdym z molekularnych podtypów występują odstępstwa od reguły, które mogą sprawiać, że wszystkie podtypy będą podatne na tę samą terapię. Pacjenci z CSM4 (od ang. consensus molecular subtype 4) są często diagnozowani późno (w III lub IV stopniu zaawansowania). Ich nowotwór silnie przerzutuje, a wskaźnik przeżycia jest znacząco gorszy niż w innych podtypach raka jelita grubego. U chorych z CSM2 wskaźnik przeżycia jest za to o wiele lepszy nawet przy wznowie. W ramach studium zidentyfikowaliśmy 4 unikatowe typy raka jelita grubego; każdy charakteryzuje się określonym zestawem cech genetycznych i biologicznych. Niektóre są bardziej agresywne i z większym prawdopodobieństwem śmiertelne. To powinno pozwolić lekarzom zidentyfikować ludzi z bardziej agresywną postacią choroby i dostosować do tego leczenie. Ostatecznie może zaś doprowadzić do opracowania nowych molekularnych testów diagnostycznych; znając podtyp raka jelita grubego, dałoby zaś się wybrać najskuteczniejszą w jego przypadku terapię - podsumowuje dr Anguraj Sadanandam z ICR. « powrót do artykułu
-
The Washington Post dowiedział się, że - po raz pierwszy w historii - chiński rząd, na wniosek USA, aresztował na swoim terytorium hakerów. Chińczycy prawdopodobnie ugięli się pod naciskiem administracji prezydenta Obamy, która zagroziła wprowadzeniem sankcji gospodarczych, jeśli Chiny nie będą współpracowało w walce z cyberprzestępczością. Do aresztowań doszło tydzień lub dwa przed wizytą prezydenta Chin Xi Jinpinga w USA. Cyberprzestępcy zostali wcześniej zidentyfikowani przez amerykańskie służby. Włamali się oni do amerykańskich firm, a ukradzione informacje przekazali lub sprzedali chińskim firmom państwowym. Kwestie przemysłowego cyberszpiegostwa to jedne z najtrudniejszych problemów ciążących na chińsko-amerykańskich stosunkach. Od wielu lat amerykańskie firmy i politycy skarżą się, że Chiny nie zwalczają tego zjawiska. Szacuje się, że chińscy hakerzy narażają amerykańskie firmy na straty liczone w dziesiątkach miliardów dolarów rocznie. W ciągu ostatnich kilku tygodni amerykańskie służby przygotowały listę cyberprzestępców, których chcą aresztować. Daliśmy im tę listę i powiedzieliśmy: 'Chodzi o tych ludzi. Aresztujcie ich', powiedziało dziennikarzom anonimowe źródło. Amerykanie wiedzą, że do aresztowań doszło. Teraz chcą się przekonać, czy chińscy prokuratorzy postawią zarzuty i czy dojdzie do publicznego procesu. Taki proces nie tylko pozwoliłby na dopilnowanie jego uczciwości, ale również działałby odstraszająco na innych i pokazałby, że aresztowanie podejrzanych nie było pustym gestem. Amerykańscy urzędnicy mówią, że jest jeszcze zbyt wcześnie by stwierdzić, czy chińskie władze postanowiły zmienić politykę wobec cyberprzestępców, czy też mamy do czynienia z pozorowanymi działaniami, których celem jest uniknięcie sankcji. Z czasem zobaczymy, czy nadal będą tak działali. Ważne jest też, czy będą robili to samo wówczas, gdy nie będzie dochodziło do ważnych wizyt państwowych. Dopiero wtedy przekonamy się, czy współpraca się poprawia - stwierdził jeden z urzędników. Podczas ostatniej wizyty w Waszyngtonie prezydent Xi zapowiedział, że jego kraj nie będzie angażował się w działalność cyberszpiegowską przeciwko USA. Obie strony podpisały odpowiednie dokumenty, które przewidują, że Chiny będą w odpowiednim czasie reagowały na amerykańskie prośby o pomoc odnośnie cyberataków. Wciąż nie ma pewności, czy zapisy umowy zostaną dotrzymane. « powrót do artykułu
-
Dell i EMC podpisały umowę, która przewiduje, że firma Dell oraz jej właściciele Michael Dell, MSD Partners i Silver Lake, przejmą EMC Corporation, a należący doń VMware pozostanie niezależną spółką notowaną na giełdzie. Zgodnie z umową każdy z obecnych udziałowców EMC otrzyma za akcję 24,05 USD w gotówce oraz akcje oznaczone powiązane z udziałami EMC w VMware. Za każdą akcję EMC udziałowiec otrzyma około 0,111 akcji oznaczonej. W sumie za każdą obecnie posiadaną akcję EMC akcjonariusz może otrzymać - według wartości akcji VMware z dnia 7 października, równowartość 33,15 USD w gotówce i akcjach oznaczonych. Oznacza to, że cała transakcja przejęcia EMC jest warta około 67 miliardów dolarów. Ostateczna kwota, jaka przypadnie na akcję będzie zależała od ceny akcji VMware i wzajemnej relacji wartości akcji EMC i VMware. Przejęcie EMC przez Della to nie tylko jedna z największych transakcji w historii rynku IT. Wskutek niego powstanie największa całkowicie prywatna firma technologiczna na świecie. Powstanie w ten sposób przedsiębiorstwo o bardzo silnej pozycji na światowych rynkach serwerów, przechowywania danych, wirtualizacji i komputerów osobistych. Celem jego ekspansji staną się biznesowy rynki centrów bazodanowych, chmur obliczeniowych, infrastruktury informatycznej i bezpieczeństwa. Po zakończeniu transakcji struktura własnościowa połączonych firm ma pozostać podobna do obecnej struktury własnościowej Della, co oznacza, że Michael Dell, MSD Partners i Silver Lake będą właścicielami około 70% przedsiębiorstwa. Przewodniczącym zarządu i dyrektorem wykonawczym będzie Michael Dell. Do czasu zakończenia transakcji szefem zarządu i dyrektorem wykonawczym EMC pozostanie Joseph Tucci. Umowa pomiędzy obiema firmami będzie badana przez odpowiednie urzędy antymonopolowe. Transakcja ma zostać zamknięta w drugim lulb trzecim kwartale przyszłego roku podatkowego, który dla Della końcy się 3 lutego 2017 roku. « powrót do artykułu
-
Nanodiamenty do wykrywania wczesnych etapów nowotworu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Ekipa z Uniwersytetu w Sydney znalazła sposób na wykorzystanie syntetycznych nanodiamentów do wykrywania w ramach rezonansu magnetycznego (RM) wczesnych etapów guzów nowotworowych. Ponieważ są one w dużej mierze nietoksyczne i niereaktywne, naukowcy interesują się zastosowaniem nanodiamentów do dostarczania leków w chemioterapii. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę z magnetycznych właściwości diamentów, które dałoby się wykorzystać w roli sygnału naprowadzającego w RM [...] - wyjaśnia prof. David Reilly. Dzięki przyczepianiu hiperspolaryzowanych diamentów do cząsteczek obierających na cel nowotwory technika pozwala śledzić przemieszczanie się tych molekuł w organizmie - opowiada liderka zespołu dr Ewa Rej. To świetny przykład na to, jak badania z zakresu fizyki kwantowej pozwalają sobie radzić z problemami z realnego świata, w tym przypadku otwierając nam drogę do obrazowania i niszczenia guzów na długo przed tym, nim zaczną zagrażać zdrowiu pacjenta - dodaje Reilly. W kolejnym etapie studium naukowcy chcą przetestować technikę na modelu zwierzęcym. « powrót do artykułu -
MPAA (Stowarzyszenie Przemysłu Filmowego Ameryki) złożyło w Biurze Przedstawiciela Handlu USA (USTR) raport, w którym identyfikuje kraje, z których pochodzą najniebezpieczniejsze witryny pirackie na świecie. Zdaniem MPAA najpoważniejsze zagrożenie dla praw autorskich stanowią dwie rosyjskie (rapidgator.net i vk.com) oraz dwie holenderskie (letitbit.net oraz uploaded.net) witryny. Jeśli chodzi o takie przedsięwzięcia jak letitbit.net głównym problemem dla MPAA jest fakt, że płacą one zarówno tym, którzy umieszczają na nich chronioną prawem zawartość (osoby te dostają ok. 60 USD za plik) jak i pobierającym (ok. 15 USD za 1000 pobrań). Witryna ma również umowę z moevideo.net, gdzie wynagradzane są osoby, oglądające chronione treści. Podobnie działa uploaded.net, które ma serwery w Holandii i Szwajcarii. Wgrywający pliki otrzymują pieniądze w zależności od wielkości pliku. Roczne wpływy witryny wynoszą około 6,6 miliona dlarów. Z kolei vk.com, jeden z największych w Rosji serwisów społecznościowych, staje się coraz ważniejszym miejscem nielegalnej dystrybucji plików muzycznych i filmowych. MPAA skarży się też, na witrynę nowvideo.sx, na której można zarobić 20 USD za 1000 pobranych plików, a która regularnie odrzuca prośby właścicieli praw autorskich o zablokowanie konkretnych plików. Problem stawarza też rumuńska witryna videomega.tv. W swoim raporcie MPAA wymienia też takie witryny jak cuevana.tv z Argentyny, kinogo.co z Ukrainy, megafilmeshd.net dziąłające w Brazylii, Polsce i Bułgarii czy mającą międzynarodowy zasięg pelis24.com. Na rynku torrentów MPAA skupiła się na tych witrynach, które oferują treści najwyższej jakości. Jednym z najwięszych serwisów torrentowych jest The Pirate Bay działający obecnie pod adresem thepiratebay.gd, który jest dostępny w 35 językach, a z którego korzysta ponad 43,5 miliona osób. Inne wielkie torrenty to extratorrent.cc na Ukrainie, rutracker.org w Rosji, polski torrentz.eu oraz popularne w wielu krajach yts.to i kat.cr. Innym problemem są nielegalne kopie płyt DVD i Blu-ray. Największymi miejscami sprzedaży takich nośników są ulice Sao Paulo i Rio de Janeiro w Brazylii, pchli targ w Toronto, targ Harco Glodok w Dżakarcie, Jonesborough Market w Irlandii Północnej, po dwa targi na Ukrainie i w Moskwie oraz liczne miejsca dystrybucji w Tajlandii, Indiach i Meksyku. « powrót do artykułu
-
Naukowcy odkryli, że ryby mogą dostarczać tlen w organizmie skuteczniej od większości innych kręgowców. Ryby wykorzystują mechanizm uwalniania tlenu do tkanek, który jest 50-krotnie skuteczniejszy od ludzkiego. Dzieje się tak, bo ich hemoglobina [...] jest wrażliwsza na zmiany pH [...] - wyjaśnia dr Jodie Rummer z Uniwersytetu Jamesa Cooka. Ryby korzystają na nim szczególnie w sytuacjach stresowych, gdy trzeba uciekać przed drapieżnikami. Przydaje się on również w habitatach z niską zawartością tlenu. W krytycznych momentach ryby mogą podwoić, a nawet potroić dostawy tlenu do tkanek. Australijka i Kanadyjczyk prowadzili eksperymenty na pstrągach tęczowych (Oncorhynchus mykiss). Opisywany mechanizm odkryto i przetestowano, monitorując w czasie rzeczywistym poziom tlenu w ich mięśniach. W ramach najnowszego studium ustalono, jak imponujące rezultaty zapewnia i porównano go z wynikami badań medycznych na ludziach. Cecha wydaje się szczególnie istotna dla "usportowionych" gatunków, np. migrujących na duże odległości łososi czy szybko pływających tuńczyków. Dla ryb zwiększona dostawa tlenu może być jednym z najważniejszych przystosowań w trwającej 400 mln lat ewolucji - podsumowuje dr Colin Brauner z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. « powrót do artykułu
-
Menopauza zmniejsza wpływ dobrego cholesterolu HDL. HDL chroni przed rozwojem blaszek miażdżycowych oraz incydentami sercowo-naczyniowymi, jednak ostatnio dywagowano, że w okresie menopauzy korzyści związane z jego obecnością się zmniejszają. Przypisywano to zmianom hormonalnym, zwłaszcza spadkowi poziomu estradiolu. Zespół ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu w Pittsburghu postanowił sprawdzić, jak menopauza wpływa na jakość HDL (jego zdolność do zapobiegania powstawaniu blaszek). W badaniu uwzględniono 225 kobiet w 5. dekadzie życia, u których w maksymalnie 9-letnim okresie obserwacyjnym stwierdzono do 5 wskaźników miażdżycy. Podczas badania obrazowego na początku studium u żadnej z nich nie wykryto choroby sercowo-naczyniowej. Odkryliśmy, że w okresie menopauzy wzrosty dobrego cholesterolu były związane z nasileniem procesu powstawania blaszek miażdżycowych. Wyniki te sugerują, że przechodzenie menopauzy może [źle] wpływać na jakość HDL, przez co nie jest on w stanie zapewnić spodziewanych korzyści - opowiada dr Samar El Khoudary. Dr Wulf Utian, dyrektor wykonawczy Północnoamerykańskiego Stowarzyszenia Menopauzy, zaznacza, że potrzeba kolejnych studiów, które pokazałyby, jak menopauza wpływa na cały profil lipidowy. To bardzo ważna kwestia, a mamy na ten temat tak mało danych - podsumowuje. « powrót do artykułu
-
Nowe badania przeprowadzone nad braćmi bliźniętami sugerują, że główną przyczyną występowania homoseksualizmu mogą być zmiany epigenetyczne. To by wyjaśniało, dlaczego od wielu lat nikomu nie udało się znaleźć genu odpowiedzialnego za orientację seksualną. Zmiany epigenetyczne prowadzą do modyfikacji pracy genów bez mutacji samych genów, więc w tym przypadku poszukiwanie zmutowanych genów odpowiedzialnych za homoseksualizm jest z góry skazane na porażkę. Badania, których szczegółowe wyniki zostały zaprezentowane podczas dorocznego spotkania American Society of Human Genetics (ASHG) przeprowadził zespół z laboratorium Erika Vilaina z University of California w Los Angeles (UCLA). William Rice, genetyk z UC Santa Barbara, który w 2012 roku wysunął hipotezę, że to zmiany epigenetyczne determinują homoseksualizm, chwali osiągnięcia swoich kolegów, ale przypomina, że nic nie zostało przesądzone, gdyż to wstępne badania oparte na małej próbce. W 1993 roku zespół Deana Hamera z Narodowego Instytutu Raka ogłosił, że gen homoseksualizmu prawdopodobnie znajduje się w regionie Xq28 chromosomu X. Wiele zespołów naukowych próbowało wówczas odnaleźć ten gen, ale nikomu się nie udało. Badania nad bliźniętami wskazywały zaś, że sama sekwencja genetyczna nie może być pełnym wyjaśnieniem homoseksualizmu. Okazuje się bowiem, że w parze męskich bliźniąt jednojajowych jeśli jeden z braci jest homoseksualistą, to szanse, że i drugi nim będzie, wynoszą jedynie 20-50 procent. Pojawiły się więc sugestie, że dominującą rolę odgrywa tu epigenetyka. W czasie życia nasze DNA poddawane jest działaniu różnych czynników chemicznych, które nie zmieniają samej sekwencji nukleotydów, ale mogą np. włączać i wyłączać niektóre geny. Większość takich zmian jest kasowana w jaju i plemniku, więc powstającego płodu zmiany epigenetyczne nie dotyczą. Jednak, jak się okazuje, nie wszystkie takie zmiany są usuwane przed rozpoczęciem nowego życia i dzieci mogą dziedziczyć po rodzicach pewne cechy epigenetyczne. W 2012 roku William Rice i jego koledzy opublikowali artykuł, w którym stwierdzili, że przekazane pewnych zmian epigenetycznych przez ojca córce lub przez matkę synowi może spowodować, że dziecko będzie homoseksualne. Szczególnie ważna jest, ich zdaniem, wrażliwość płodu na testosteron, co może w przypadku dziewczynek prowadzić do 'męskiego', a w przypadku chłopców do 'żeńskiego' mózgu i powodować pociąg do osób tej samej płci. Teraz Tuck Ngun z laboratorium Vilaina przetestował wzorce metylacji w 140 000 regionach DNA u 37 par jednojajowych bliźniąt płci męskiej w których jeden z braci był homo- a drugi heteroseksualistą, oraz u 10 par w których obaj bracia byli homoseksualistami. W ten sposób udało się zidentyfikować pięć obszarów, w których zmiany w metylacji genów były bardzo blisko powiązane z orientacją seksualną. Co ciekawe, zmiany te występują w genach pełniących bardzo różne funkcje: jeden z nich jest odpowiedzialny za przewodnictwo nerwowe, a inny bierze udział w funkcjonowaniu układu odpornościowego. Uczeni, chcąc sprawdzić, na ile ważne jest ich spostrzeżenie, podzielili pary, w których tylko jeden z braci był homoseksualistą, na dwie przypadkowe grupy. Następnie sprawdzali wzorce metylacji i orientację seksualną w jednej grupie, a później, na tej podstawie, próbowali przewidzieć orientację seksualną w drugiej grupie. Okazało się, że są w stanie z niemal 70-procentową dokładnością przewidzieć orientację seksualną mężczyzn z grupy kontrolnej. Uczeni podkreślają, że uzyskane przez nich wyniki można odnieść wyłącznie do badanej grupy i nie można ich przekładać na całość populacji. Obecnie naukowcy nie wiedzą, dlaczego u jednojajowych bliźniąt występują różnice we wzorcach metylacji. Być może wynikają one np. z umiejscowienia obu płodów, co może powodować nieznaczne różnice w przepływie krwi czy dostarczanych substancjach odżywczych. Specjaliści mówią, że konieczne jest przeprowadzenie większej liczby podobnych badań, a szczególnie przydatne byłoby zdobycie dowodu na związek pomiędzy zmianami epigenetycznymi a wrażliwością na testosteron w życiu płodowym. « powrót do artykułu
-
By rozpoznać przyjaciela bądź kogoś z rodziny, w ponad 99% przypadków ludziom wystarczy wypowiedź składająca się z zaledwie 2 słów. Julien Plante-Hébert, doktorant z Uniwersytetu w Montrealu, badał 44-osobową grupę francuskojęzycznych Kanadyjczyków w wieku 18-65 lat. Badanych proszono, by wśród męskich głosów wskazali znajomy. Na potrzeby eksperymentu naukowiec stworzył serie głosów o podobnych cechach akustycznych (miały one stanowić słuchowy odpowiednik procedury wzrokowej identyfikacji na policji). W moim studium każdy "szereg" składał się z wypowiedzi o długości od 1 do 18 sylab. Znajomość docelowego głosu oraz identyfikującego definiowano jako stopień kontaktu [...]. Plante-Hébert stwierdził, że bez względu na znajomość mówiącej osoby ludzie nie potrafili zidentyfikować krótkich wypowiedzi, jednak dla znanych głosów stopień skuteczności przy wypowiedziach składających się z 4 bądź więcej sylab (np. "merci beaucoup", dziękuję bardzo) był niemal 100-proc. "Wskaźnik trafności przewyższa wartości uzyskiwane za pomocą systemów automatycznych". Kanadyjczyk wylicza, że o ile najlepsze systemy rozpoznawania mowy działają na poziomie 92% poprawnych odpowiedzi, o tyle ludzie w swojej najlepszej formie sięgają pułapu 99,9%. Doktorant podkreśla, że w hałaśliwym otoczeniu człowiek przewyższa automatyczne systemy, bo jego mózg potrafi odfiltrować szum tła. W porównaniu do odcisków palców czy wzoru tęczówki, automatyczne rozpoznanie mówiącego to najmniej dokładny czynnik biometryczny. O ile zaawansowane technologie są w stanie wychwycić ogromną ilość danych dot. mowy, o tyle wyłącznie ludzie potrafią rozpoznać znajome głosy z niemal zupełną trafnością. « powrót do artykułu
-
Koncerny farmaceutyczne mają problem z prowadzeniem badań klinicznych leków przeciwbólowych. Analizy danych z takich badań wykazały bowiem, że z czasem placebo - które jest podawane podczas testów - wykazuje... coraz silniejsze efekty przeciwbólowe. Badacze z Kanady, którzy zauważyli to zjawisko, informują jednocześnie, że dotyczy ono jedynie... Stanów Zjednoczonych. Kompletnie nas to zaskoczyło - mówi Jeffrey Mogil z McGill University w Montrealu, który specjalizuje się badaniu genetycznych podstaw bólu i stał na czele grupy analizującej dane z testów klinicznych. Z analiz wynika, że wystarczy, by badania kliniczne odbywały się na ternie USA, by okazało się, że placebo działa równie dobrze jak wiele obiecujących nowych leków. To z kolei oznacza, że leki te mogą nie przejść testów klinicznych, gdyż badania wykażą, że są one równie skuteczne co placebo. Mogil sądzi, że przyczyną zaobserwowanego zjawiska jest fakt, że testy leków w USA trwają dłużej, są zakrojone na szerszą skalę i są droższe, co może zwiększać oczekiwania testowanych osób, co do efektywności podawanych ich środków, a więc zwiększać wpływ efektu placebo. Wzmacnianie się efektu placebo zauważono już przy testach leków antydepresyjnych i antypsychotycznych, dlatego też zaczęto zadawać pytanie, czy zjawisko to występuje w testach leków przeciwbólowych. Mogil i jego zespół przeanalizowali dane z 84 testów klinicznych, które prowadzono w latach 1990-2013 nad lekami mającymi przynosić ulgę w chronicznym bólu neuropatycznym. Na podstawie informacji uzyskanych od pacjentów, którzy oceniali natężenie bólu przed i po otrzymaniu leku, można stwierdzić, że w ciągu tych 23 lat efektywność leków pozostawała na tym samym poziomie. Jednak efektywność placebo rosła. Jeszcze w 1996 roku pacjenci informowali, że lekarstwa uwalniały ich od bólu o 27% skuteczniej niż placebo. W roku 2013 różnica ta zmniejszyła się do 9%. Za całą tę różnicę odpowiadają wyniki 35 testów klinicznych z USA. Zjawisko takie nie wystąpiło nigdzie indzie. Fabrizio Benedetti, specjalista ds. placebo na Uniwersytecie w Turynie mówi, że analiza taka wyjaśnia, dlaczego na rynku rzadko pojawiają się nowe leki przeciwbólowe. W ciągu ostatniej dekady ponad 90% leków na bóle neuropatyczne oraz bóle związane z chorobami nowotworowymi nie przeszło testów klinicznych. Najbardziej zaskakujące jest jednak spostrzeżenie, że rosnące efekty placebo obserwuje się wyłącznie w USA. Jednym z możliwych wyjaśnień są oczekiwania pacjentów. USA to jedyny, obok Nowej Zelandii, kraj, w którym dopuszczalne są reklamy leków kierowane bezpośrednio do pacjenta. To może zwiększać oczekiwania osób biorących udział w testach. Mogil zwraca jednak uwagę na inne zjawisko. Z naszych danych wynika, że im dłużej trwają testy i im są one droższe, tym silniejszy jest efekt placebo - mówi. Długotrwałość testów oraz olbrzymie pieniądze, jakie przeznacza się na nie w USA, mogą zwiększać oczekiwania testowanych. Pacjentami biorącymi udział w testach opiekują się np. specjalnie wynajęte pielęgniarki. Cała otoczka świetnej opieki i wyjątkowości może prowadzić do tego, że pacjent, nie wiedząc przecież, że otrzymał placebo, zaczyna odczuwać mniejszy ból. Mogil próbuje też podważyć przekonanie, jakoby testowanie leków przeciwko placebo było dobrą metodą prowadzenia badań klinicznych. Powszechnie uważa się, że odpowiedź na lek składa się z odpowiedzi na placebo oraz z odpowiedzi na efekty biochemiczne lekarstwa. Tymczasem Mogil zauważa, że odpowiedź na placebo rośnie z czasem, a w przypadku oddziaływania biochemicznego leków nie można mówić o tak dużym wzroście. Zdaniem Mogila oznacza to, że odpowiedź na placebo i lek nie zawsze się sumuje. Nie jest to całkowicie zaskakujące, gdyż i placebo i środki przeciwbólowe wykorzystują podobny mechanizm - uwalnianie endorfin. Jeśli jednak rola placebo rośnie, to może ono maskować prawdziwy wpływ leków. Wiele osób badających środki przeciwbólowe jest przekonanych, że różne testowane leki działają, jedynie testy tego nie wykazały - mówi Mogil. « powrót do artykułu
-
Człowiek pochodzi z Afryki, jednak mimo to naszej wiedzy brakowało niezwykle ważnego elementu - sekwencji DNA prehistorycznych ludzi z Czarnego Lądu. Mamy DNA neandertalczyka z Europy, prehistorycznych pasterzy z Azji i przodków współczesnych Indian z Ameryki. Bez prehistorycznego DNA z Afryki układanka historii ludzkości była bardzo niepełna. Teraz się to zmieniło. W Science ukazał się artykuł na temat pierwszego zsekwencjonowanego genomu prehistorycznego człowieka z Afryki. Zbadane DNA należało do przedstawiciela zbieracko-łowieckiego ludu Mota, który przed 4500 laty żył na wyżynach współczesnej Etiopii. Lud nazwano od jaskini, w której znaleziono pozostałości naszych przodków. Dokładne poznanie tego genomu jest pierwszą okazją do przyjrzenia się, jak wyglądał genom mieszkańca Afryki przed wieloma ruchami migracyjnymi, stwierdził Jason Hodgson, genetyk z Imperial College London. Porównanie genomu Mota ze współczesnymi mieszkańcami Afryki wykazało istnienie uderzających podobieństw, a naukowcom kazało zmienić wyobrażenie o historii Czarnego Lądu. Zwykle Afrykę postrzega się jako źródło migracji. Tymczasem genom Mota dowodzi, że około 3500 lat temu na teren tego kontynentu przeszła znaczna grupa ludzi, prawdopodobnie rolników z Bliskiego Wschodu. Ich genom sięgnął daleko w głąb Afryki. Znaleziono go bowiem u, uważanych dotąd za izolowanych, Pigmejów z Kongo i ludów Khoisan z RPA. W 2012 roku starszyzna ludu Gamo pokazała antropologom Johnowi i Kathryn Artur z University of South Florida jaskinię, którą lud wykorzystywał jako schronienie w czasach wojny. W warstwie, której wiek oceniono na 4500 lat odkopano szkielet dorosłego mężczyzny. W kości ucha środkowego znaleziono dobrze zachowane DNA, w którym każdą z zasad DNA udało się zsekwencjonować średnio 12,5 raza, uzyskując dane o wysokiej jakości. Analiza DNA wykazała, że Mota mieli brązowe oczy i ciemną skórę. Znaleziono też trzy zmutowane geny odpowiadające za dostosowanie się do życia na wysokości nawet 4500 metrów nad poziomem morza. Po porównaniu 250 000 par zasad z genomu Mota z DNA 40 populacji z Afryki oraz 81 populacji z Europy i Azji okazało się, że Mota byli najbliżej spokrewnieni z ludem Ari, który do dzisiaj żyje w pobliżu etiopskich wyżyn. Uczeni skupili się na różnicach genetycznych pomiędzy oboma ludami i okazało się, że w ciągu ostatnich 4500 lat u Ari pojawiły się zmiany, których nie ma u Mota. Różnica pomiędzy Mota a Ari i innymi ludami współczesnej Afryki dotyczy 4-7 procent genomu. Różnice pomiędzy nimi najbardziej przypominają genom współczesnych Sardyńczyków i prehistorycznych rolników z terenów dzisiejszych Niemiec. Eksperci od pewnego czasu mieli pośrednie dowody, że DNA prehistorycznych rolników mogło trafić do Afryki. Teraz, dzięki Mota, wiedzą, które to były fragmenty, co pozwala ocenić, kiedy nastąpiła migracja. Genetyk Andrea Manica z University of Cambridge, który analizował genom Mota, uważa, że europejscy rolnicy i współcześni Afrykanie zyskali dodatkowe DNA z tego samego źródła - od ludów zamieszkujących Bliski Wschód, prawdopodobnie mieszkańców Anatolii bądź Mezopotamii. Przed 8000 lat część z tych ludzi ruszyła w kierunku Azji i Europy, stając się pierwszymi europejskimi rolnikami. Teraz wiemy, że część przeszła też do Afryki, prawdopodobnie już po wyginięciu Mota. To odpowiada wcześniejszym badaniom archeologicznym, podczas których w Afryce znaleziono bliskowschodnie ziarna, których wiek oceniono na 3-3,5 tysiąca lat. Jako, że DNA bliskowschodnich farmerów występuje u tak licznych współczesnych populacji Afryki, badacze sugerują, że musiało dojść do olbrzymiej migracji. Co prawda Afrykańczycy zajmowali się już wówczas uprawą pól, jednak przybysze musieli przynieść ze sobą jakieś udoskonalenia, co wyjaśnia, dlaczego ich geny tak szeroko się rozprzestrzeniły. Musiało być ich bardzo dużo, albo mieli ze sobą nowe ziarna, co wyjaśnia sukces, jaki odnieśli - mówi Manica. Naukowcy od dawna spekulowali, że mogło dojść do migracji z Mezopotamii do Afryki Północnej, jednak euroazjatycka migracja do każdej badanej afrykańskiej populacji czy to Pigmejów Mbuti czy ludów Khoisan to wiadomość zaskakująca, mówi David Reich, genetyk z Uniwersytetu Harvarda. « powrót do artykułu
-
Miłośnik historii znalazł w okolicach Jerzwałdu i przekazał do muzeum zabytkowy miecz, pochodzący prawdopodobnie z IV wieku. Według archeologów może to być - unikatowy na ziemiach dawnych Bałtów - miecz typu spatha z późnego okresu wpływów rzymskich. Na cenny egzemplarz broni natrafił przy pomocy wykrywacza metalu Krzysztof Kępiński z klubu odkrywcy Towarzystwa Miłośników Ziemi Suskiej, które od kliku lat wzbogaca swoimi znaleziskami zbiory lokalnej izby historii oraz Muzeum Warmii i Mazur. Dobrze zachowany miecz o długości 95 cm leżał płytko pod ziemią. Kępiński powiedział PAP, że już przy pierwszych oględzinach zorientował się, że natrafił na coś ekstremalnie rzadkiego, bo cechy głowni wskazywały, że miecz może być starszy niż średniowieczny. Łatwo wyobrazić sobie emocje, jakie poczułem, gdy go zobaczyłem. Takie znaleziska są marzeniem każdego poszukiwacza skarbów. Można powiedzieć, że znalazłem swój 'złoty pociąg' - mówił. Znalazca zawiadomił o swoim odkryciu wojewódzkiego konserwatora zabytków, który przekazał je do Muzeum Warmii i Mazur. Jak wykazały wstępne oględziny, przeprowadzone przez Kacpra Martykę z działu archeologii tego muzeum, miecz nie ma cech charakterystycznych dla broni średniowiecznej. Muzealnicy określają jeszcze autentyczność znaleziska, które poddali zabiegom konserwatorskim. W ich ocenie wiele wskazuje na to, że broń pochodzi z ok. IV wieku, czyli z późnego okresu wpływów rzymskich. Jeśli potwierdzą się dotychczasowe przypuszczenia, odnaleziony k. Jerzwałdu egzemplarz broni należy wiązać z bardzo rzadkimi na dawnych ziemiach bałtyjskich mieczami typu spatha. Ich pierwowzór, o celtyckim jeszcze rodowodzie, rozpowszechnił się w ostatnich stuleciach przed Chrystusem jako broń jazdy rzymskiej, z czasem wykorzystywana również przez piechotę. Drogą kontaktów z Imperium Romanum znajomość długich obosiecznych mieczy i technik posługiwania się nimi przeniknęła także do świata barbarzyńskiego - na tereny północnej Europy. Podczas badań archeologicznych, prowadzonych kiedykolwiek między dolną Wisłą a Niemnem, natrafiono zaledwie na kilka egzemplarzy takiej broni - m.in. na cmentarzysku kurhanowym pod Suwałkami i w grobie wojownika na półwyspie Sambia. Miecz spod Jerzwałdu jest kolejnym cennym znaleziskiem w tej okolicy, na które natrafili członkowie klubu odkrywcy z Susza. Wcześniej za pomocą detektorów metali odnaleźli tam skupisko wczesnośredniowiecznych zabytków. Podczas przeprowadzonej latem tego roku przez Muzeum Warmii i Mazur ekspedycji archeologicznej k. Jerzwałdu wydobyto niemal tysiąc przedmiotów, w tym kilkanaście trzewików, czyli okuć pochew mieczy - tak dużej kolekcji tego typu nie miało dotychczas żadne muzeum w Polsce. Odkryto też grób ciałopalny z X-XI wieku. Archeolodzy przypuszczają, że natrafili na unikalną w świecie Bałtów Zachodnich osadę handlową związaną z legendarnym Truso - wikińskim portem, który istniał od VIII do XI wieku u ujścia Wisły. Położona na Jeziorakiem wieś Jerzwałd znana jest w Polsce głównie z tego, że przez wiele lat mieszkał tam pisarz Zbigniew Nienacki, autor popularnej serii książek o przygodach poszukiwacza skarbów Pana Samochodzika. « powrót do artykułu
-
Zablokowanie receptorów pojedynczego typu może zahamować wyładowania neuronów związane z migreną. Podczas badań na szczurach naukowcy oceniali wpływ dwóch środków rozszerzających naczynia na określone receptory w mózgu. Akademicy zauważyli, że po podaniu jednego z nich, polipeptydu aktywującego przysadkową cyklazę adenylanową (ang. pituitary adenylate cyclase-activating polypeptide, PACAP), bezpośrednio do mózgu neurony z układu trójdzielno-autonomicznego zaczęły się wyładowywać częściej niż zwykle. W ten sposób u zwierząt odtworzono objawy migreny. Drugi ze związków rozszerzających naczynia nie aktywował tego samego receptora i nie wywoływał takich efektów jak PACAP. Wiele wskazuje więc na to, że receptor, z którym wiąże się PACAP (PAC1), stanie się celem przyszłych leków/terapii przeciwmigrenowych. Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wykazały, że u osób cierpiących na migrenę występuje podwyższony poziom polipeptydu aktywującego przysadkową cyklazę adenylanową. By zrozumieć migrenę, trzeba wiedzieć, jakie związki wykorzystuje mózg, by przekazać sygnał wywołujący ból - opowiada Peter Goadsby, neurolog z King's College London. Obecnie Goadsby i Simon Akerman z College'u Stomatologii Uniwersytetu Nowojorskiego wstrzykują do mózgu związek blokujący receptor PAC1. Okazuje się, że zmniejsza to stymulację czuciowych neuronów trójdzielnych. Jak podkreśla Goadsby, fakt, że blokując receptor PAC1, testowany związek zahamował również sygnały bólowe, stanowi kolejny dowód na to, że przyczyną migreny nie są wcale zmiany w aktywności naczyń krwionośnych. Warto też przypomnieć, że badania naukowców z College'u Medycyny Uniwersytetu Florydzkiego sprzed 2 lat wykazały, że rytm odczuwanego przez niektórych chorych pulsowania nie koreluje z tętnem. « powrót do artykułu
-
Z przyszłych wersji Windows 10 zniknie Panel sterowania. Obecnie ustawieniami tego systemu można zarządzać za pomocą Panelu sterowania oraz aplikacji Ustawienia. Takie rozwiązanie pojawiło się po raz pierwszy w Windows 8 i było krytykowane za niepotrzebne komplikowanie życia użytkownikom. W Windows 10 rozszerzono możliwości aplikacji Ustawienia, ale pozostawiono też Panel sterowania. Teraz Gabe Aul, menedżer microsoftowego zespołu Insider Program oraz starszy menedżer ds. programistycznych Brandon LeBlanc poinformowali, że już wkrótce Microsoft może w ogóle zrezygnować z Panelu sterowania na rzecz nowocześniejszej aplikacji Ustawienia. Aul stwierdził, że obecność dwóch podobnych mechanizmów wymaga dublowania kodu, jest bardziej złożona i zużywa więcej zasobów systemowych. Pojedynczy mechanizm będzie znacznie prostszy. Na razie nie wiadomo, kiedy z Windows 10 zniknie Panel sterowania. Dotychczas nie wszystkie obecne w nim mechanizmy zostały przeniesione do aplikacji. Możemy tylko przypuszczać, że gdy programiści Microsoftu poradzą sobie z problemem, koncern opublikuje poprawkę, w ramach której z Windows 10 zniknie Panel sterowania i pojawi się w nim w pełni funkcjonalna aplikacja Ustawienia. « powrót do artykułu
-
Szeroko używana funkcja skrótu SHA-1 ma odejść do lamusa w 2017 roku. Jednak niewykluczone, że stanie się to wcześniej, gdyż udowodniono, iż atak na tę funkcję jest tańszy, niż dotychczas sądzono. Grupa ekspertów wykazała, że wystarczy wydać 75 000 USD na wynajęcie odpowiednich mocy obliczeniowych w chmurze, by poznać treści zabezpieczone za pomocą SHA-1. Gdy w 2012 roku zdecydowano, że SHA-1 nie będzie używana po roku 2017 szacowano, iż wówczas złamanie skrótu będzie kosztowało 173 000 dolarów. Teraz, gdy dowiedziono, iż jest o 100 000 USD tańsze, stało się jasne, że o atak na tę funkcję mogą pokusić się dobrze wyposażone grupy cyberprzestępców. To z kolei może skłonić przemysł do szybszego porzucenia SHA-1. Nie jest to coś, czego się nie spodziewaliśmy - mówi znany ekspert Bruce Schneier. Producenci wszystkich głównych przeglądarek przestaną do roku 2017 akceptować SHA-1, a Microsoft uczyni to też w swoich innych produktach. Nową wiadomością jest tu jedynie fakt, że nasze wcześniejsze oceny kosztów ataku były błędne - stwierdza. Ataku dokonali Marc Stevens z holenderskiego Centrum Wiskunde & Informatica oraz Pierre Karpman i Thomas Peyrin z singapurskiego Uniwersytetu Technologicznego Nanyang. Do ataku wykorzytano klaster Kraken korzystający z 64 kart graficznych GTX 970 Nvidii. Atak trwał 10 dni, a w jego czasie udało się złamać pełne 80 cykli SHA. « powrót do artykułu
-
Zespół niespokojnych nóg związany z chorobami serca i nerek
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Zespół niespokojnych nóg (ZNN) jest powiązany z podwyższonym ryzykiem udaru, przedwczesnego zgonu, a także chorób serca i nerek. Wcześniejsze badania sugerowały takie związki, lecz Amerykanie zdobyli najmocniejsze jak dotąd dowody na istnienie opisywanego zjawiska. Zespół z Centrum Medycznego Veterans Affairs w Memphis, Centrum Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Tennessee oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine przeanalizował bazę danych ponad 3 mln weteranów. Spośród nich wybrano ok. 3700 byłych żołnierzy z ZNN. Później wybrano grupę kontrolną circa 3700 osób bez schorzenia; była ona dopasowana do pierwszej pod względem ponad 20 czynników demograficznych i klinicznych. Losy wszystkich śledzono przez ok. 8 lat. Naukowcy skupiali się szczególnie na udarach, chorobie niedokrwiennej serca, przewlekłej chorobie nerek oraz zgonach z jakiegokolwiek powodu. Okazało się, że w grupie z ZNN udar i choroba serca występowały 4 razy częściej, a choroba nerek 3-krotnie częściej. Prawdopodobieństwo, że chorzy z zespołem niespokojnych nóg umrą w okresie obserwacyjnym było o 88% wyższe. Autorzy publikacji z Journal of Sleep Research podkreślają, że studium nie wskazało na związki przyczynowo-skutkowe, lecz na korelacje. Niewykluczone więc, że ZNN może częściowo stanowić skutek innych schorzeń podstawowych. W grę wchodzi także komponent genetyczny: przypadłość, która może się pojawić w każdym wieku, często występuje u różnych członków rodziny. Dodatkowo powiązano z nią konkretne warianty genów. Zespół dr. Miklosa Z. Molnara z Uniwersytetu Tennessee wspomina o kilku hipotezach, za pomocą których można by wyjaśnić powiązania ZNN z gorszym stanem zdrowia. Już sam niedobór snu bezpośrednio skraca życie. Toruje też drogę chorobom serca, cukrzycy czy depresji. W większości przypadków zespołowi niespokojnych nóg towarzyszą okresowe ruchy kończyn w czasie snu (ang. periodic limb movement disorder, PLMD). Razem lub z osobna oba zaburzenia mogą wpływać na ciśnienie krwi i tętno. Powiązano je także ze stanem zapalnym, ale nie wiadomo, czy to przyczyna, czy skutek problemów ze snem. Amerykanie podkreślają, że przyszłe badania kliniczne powinny wykazać, czy skuteczne leczenie ZNN może powstrzymać chorobę serca, nerek i udar. « powrót do artykułu -
Adobe pracuje nad technologią, która automatycznie usunie z wykonanych zdjęć zabytków samochody czy turystów. Technologia ta będzie analizowała serię zdjęć czy film wideo i na tej podstawie określi, które elementy obrazu są stałe, a które przypadkiem się na nim znalazły. Dzięki temu użytkownik smartfonu będzie mógł wykonać zdjęcie i łatwo usunąć z nich przypadkowe osoby zasłaniające część zabytku czy krajobrazu. Pod warunkiem, oczywiście, że będą się one poruszały. Samochód zaparkowany na tle zabytku nie zostanie usunięty, gdyż algorytm uzna go za stałą część obrazu. Nową technologię zaprezentowano podczas konferencji Adobe MAX 2015. Nie była to jedyna ciekawa rzecz powstająca obecnie w laboratoriach Adobe. Warto wspomnieć też o technologii portretu 3D, która rozpoznaje na fotografii cechy charakterystyczne twarzy i tworzy z niej cyfrową wersję trójwymiarowej rzeźby głowy czy też o narzędziu, które rozpoznaje na zdjęciu niepotrzebne/rozpraszające uwagę elementy i pozwala usunąć je za pomocą zwykłego suwaka. Najpierw znikają te, które uznano za najmniej potrzebne. Inne interesujące narzędzie powstaje w ramach Project Dollhouse, którego celem jest stworzenie algorytmu rozpoznającego perspektywę i pozwalającemu na dorysowanie do obrazu elementów ją uwzględniających. Przydatnym narzędziem będzie też DeepFont, które na podstawie wyglądu rozpoznaje fonty, dzięki czemu możemy użyć konkretnej czcionki nie znając jej nazwy. « powrót do artykułu
-
Chiński serwis Alibaba uruchomił swoje drugie centrum bazodanowe w Dolinie Krzemowej. Jest ono częścią chmury obliczeniowej AliCloud. Klienci chińskiego giganta mogą już korzystać z 10 różnych usług, w tym Elastic Compute Service czyli wynajęcie skalowalnej mocy obliczeniowej czy Analytic Database Service, dzięki któremu zyskują dostęp do wysoce wydajnych procesów analitycznych. W bieżącym roku Alibaba zapowiadała, że ma zamiar zainwestować miliard dolarów w rozwój chmury obliczeniowej. Pierwsze amerykańskie centrum bazodanowe firma otworzyła w Dolinie Krzemowej już w marcu. Uruchamiając nowe centrum firma oświadczyła, że ma ono służyć klientom z Zachodniego Wybrzeża przez najbliższe 3-5 lat. Obecnie głównym celem Alibaby są chińskie firmy działające w USA, jednak w przyszłości koncern chce również zdobywać amerykańskich klientów. Nowe centrum bazodanowe to dziewiąta tego typu instalacja Alibaby. Pozostałe znajdują się w Singapurze, Chinach i Hongkongu. Przedsiębiorstwo ma zamiar zbudować też centra bazodanowe w Europie i na Bliskim Wschodzie. « powrót do artykułu
-
Przeciwutleniacze przyspieszają przerzutowanie czerniaka
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Przeciwutleniacze sprawiają, że czerniak złośliwy 2-krotnie szybciej tworzy przerzuty - twierdzą naukowcy z Sahlgrenska Academy. Ustalenia Szwedów stanowią poparcie dla wcześniejszych studiów, które pokazały, że przeciwutleniacze przyspieszają postępy nowotworów płuc. Prof. Martin Bergö uważa, że osoby z chorobą nowotworową lub znajdujące się w grupie ryzyka powinny unikać suplementów zawierających przeciwutleniacze. Wg niego, ich przyjmowanie może uaktywniać rozwój małych guzów lub zmian przednowotworowych. W zeszłym roku zespół z Sahlgrenska Academy Uniwersytetu w Göteborgu wykazał, że przeciwutleniacze przyspieszają rozwój nowotworu płuc. U myszy, którym podawano przeciwutleniacze, guzy były większe i 3 razy liczniejsze. Takie gryzonie umierały także 2 razy szybciej. Wyniki potwierdzono w czasie eksperymentów z ludzkimi komórkami raka płuc. Udało się nawet zidentyfikować mechanizm tego zjawiska. Kiedy przeciwutleniacz atakuje reaktywne formy tlenu, dezaktywowane jest białko p53, które ma neutralizujący wpływ na guzy. Pod jego nieobecność guzy rosną szybciej i są bardziej agresywne. Ze względu na dobrze znany fakt, że wolne rodniki wywołują nowotwory, naukowcy zakładali, że przeciwutleniacze, które je niszczą, chronią przed tymi chorobami. Ponieważ badania Szwedów nad nowotworami płuc podały to w wątpliwość, wzbudziły spore zainteresowanie. Najnowsze studia nad czerniakiem wykazały, że przeciwutleniacze 2-krotnie przyspieszają jego przerzutowanie. W odróżnieniu od badań nad nowotworami płuc, nie zaobserwowano wpływu na guz pierwotny, ale przeciwutleniacze zwiększały zdolność komórek guza do metastazji, a to poważniejszy problem, bo [to] przerzuty stanowią przyczynę zgonu. Pierwotny guz nie jest groźny per se i jest zazwyczaj usuwany - wyjaśnia Bergö. Akademicy przez ok. 80 dni podawali myszom z czerniakiem acetylocysteinę. Okazało się, że w ich przypadku liczba guzów, które rozprzestrzeniły się do węzłów chłonnych, była 2 razy wyższa (w porównaniu do gryzoni niezażywających przeciwutleniacza). Dodatkowo zespół zauważył, że w hodowlach ludzkich komórek czerniaka, do których dodano acetylocysteinę i witaminę E, zwiększała się zdolność do rozprzestrzeniania. Rola przeciwutleniaczy w przebiegu chorób nowotworowych ma w przypadku czerniaka szczególne znaczenie. Nie chodzi przy tym wyłącznie o wrażliwość komórek czerniaka na wolne rodniki, ale o fakt, że stykają się one z przeciwutleniaczami o pochodzeniu innym niż dietetyczne. Balsamy, w tym te do opalania, zawierają czasem beta-karoten lub witaminę E. Potencjalnie mogą one wpłynąć na komórki czerniaka złośliwego w ten sam sposób jak suplementy. Obecnie trwają zresztą badania nad wpływem przeciwutleniaczy z kosmetyków na przebieg czerniaka. Testujemy, czy przeciwutleniacze nałożone u myszy bezpośrednio na komórki czerniaka przyspieszają rozwój nowotworu tak jak ich dietetyczne odpowiedniki. Bergö podkreśla, że konieczne są dodatkowe badania, które uwzględnią inne rodzaje nowotworów i przeciwutleniaczy. « powrót do artykułu -
W Chinach odkryto rzadki grobowiec w kształcie żółwia
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Kopiąc w kwietniu br. fundamenty pod budowę swojego domu, mieszkaniec wioski Shangzhuang w prowincji Shanxi w Chinach odkrył rzadki ceglany grobowiec w kształcie żółwia sprzed ok. 800 lat. Jak twierdzi Bai Shuzhang z miejscowego Instytutu Archeologii, wysoki na 4 m grobowiec wybudowano w środkowym bądź późnym okresie panowania dynastii Jin (1115-1234). W centrum znajduje się 8-kątna komora grobowa, otoczona od północy, północnego wschodu i zachodu, a także południowego wschodu i zachodu 5 małymi pomieszczeniami. Na siedmiu ścianach znajduje się 21 płaskorzeźb (po 3 na ścianę). Przedstawiają one legendy nt. dobrych synów. Analiza szczątków ludzkich pokazała, że pochowano tu kilka pokoleń. Bai tłumaczy, że kształt grobowca i rzeźby mają zasadnicze znaczenie dla zrozumienia tradycji pogrzebowych z czasów dynastii Jin. « powrót do artykułu -
Mieszkańcy ponad 20 krajów na świecie zostali zaatakowani przez szkodliwy kod z rodziny Kernoge. Kod atakuje system Android i przejmuje nad nim kontrolę. Zdaniem ekspertów Kernoge pochodzi z Chin. Złośliwe oprogramowanie udaje popularne aplikacje, jak Kalkulator, Talking Tom 3 czy Smart Touch i jest umieszczany w sklepach firm trzecich. Infekcja przebiega dość typowo. Po zainstalowaniu rzekomej aplikacji, szkodliwy kod wyświetla reklamy i stara się uzyskać dostęp na prawach administratora. Gdy mu się to uda, poszukuje zainstalowanego oprogramowania antywirusowego i je wyłącza lub odinstalowuje. Jeden z ekspertów stwierdził, że mamy tutaj do czynienia z pierwszym przypadkiem adware'u, który stara się usunąć z urządzenia program antywirusowy. Twórcy szkodliwego kodu włożyli wiele wysiłku, by go ukryć. Jest on chroniony przez co najmniej trzy warstwy szyfrowania. Podczas instalacji szkodliwy kod prosi o umożliwienie mu dostępu do różnych części smartfona, z których sam może uzyskać dostęp administracyjny. Jednym z takich elementów jest aparat fotograficzny. Po uzyskaniu dostępu wyszukuje błędy w bibliotekach obsługujących aparat i uzyskuje dostęp na prawach administratora. Eksperci ostrzegają też, że jedna ze szkodliwych aplikacji z rodziny Kernoge została przygotowana przez programistę, którego inne aplikacje są obecne w sklepie Google Play. « powrót do artykułu
-
Książę Al-Walid bin Talal, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, zwiększył swoje udziały w Twitterze. Obecnie do saudyjskiego arystokraty należy 5,17% serwisu społecznościowego. Jest on więc drugim, po współzałożycielu serwisu Evanie Williamsie, największym udziałowcem Twittera. Po raz pierwszy książę zainwestował w Twittera z 2011 roku, zanim jeszcze firma weszła na giełdę. Wówczas kupił 3% udziałów. Obecnie posiada 35 milionów akcji o łącznej wartości 1 miliarda dolarów. Bezpośrednią własnością Al-Walida jest 30 milionów akcji, a pozostałe 5 milionów posiada należący doń Kingdom Holding Company. W czerwcu bieżącego roku książę wypowiadał się krytycznie o zarządzie Twittera i sprzeciwiał się powołaniu Jacka Dorseya na dyrektora wykonawczego firmy. Teraz najwyraźniej zmienił zdanie i kupił dodatkowe udziały w Twitterze kilka dni po tym, jak Dorsey został CEO. Al-Walid, mimo że jest jednym z największych i najwcześniejszych inwestorów, nie używa Twittera zbyt intensywnie. Ma konto obserwowane przez ponad 3 miliony osób, ale od 2013 roku zamieścił jedynie 171 wypowiedzi. « powrót do artykułu
-
Pod koniec września rozpoczęła się budowa 1. podwodnego kościoła
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Grupa Rosjan rozpoczyna budowę pierwszego podwodnego kościoła na świecie. Cerkiew ma się znajdować 200 m od przylądka Fiołent. Ostatnio nurkowie osadzili na dnie trzymetrowy krzyż stylizowany na kotwicę. Nad projektem i wystrojem cerkwi pod wezwaniem św. Mikołaja, patrona żeglarzy i marynarzy, czuwają architekci. Jak podaje serwis Krym.Realii, budowa ma być finansowana po części przez klub motocyklowy Nocne Wilki, a po części przez Patriarchat Moskwy i Całej Rusi. Podwodny kościół będzie wyglądać jak zwykły kościół. Znajdą się tam ikony, najprawdopodobniej w postaci reliefów [wł. basso rilievo] ze stali nierdzewnej bądź kamienia - opowiada RIA Novosti inicjator przedsięwzięcia Archimandrite Tikhon. Przed nastaniem chłodów nurkowie chcą jeszcze zamontować stół i świeczniki. Ponieważ położenie krzyża zostanie zaznaczone na mapie, turyści będą mogli tu łatwo trafić. W przyszłości stanowisko ma spełniać zarówno funkcje świątyni, jak i muzeum historii Krymu. Planowane są wystawy amunicji i statków wojskowych z czasów wojny krymskiej i walk Wehrmachtu z armią radziecką podczas II wojny światowej. Jako że na postępy może wpłynąć wiele czynników, nie podano daty ukończenia przedsięwzięcia. « powrót do artykułu