Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft i Case Western Reserve University opublikowały niezwykle interesujący materiał wideo, pokazujący, jak wyobrażają sobie przyszłość edukacji medycznej. Widzimy na nim, jak dzięki HoloLens studenci medycyny uczą się anatomii. Razem z Case Western Reserve University opracowujemy paradygmaty, dzięki którym w przyszłości będzie odbywała się edukacja studentów. Wierzymy, że HoloLens to umożliwi - mówi Lorraine Bardeen z Microsoftu. Możesz wyodrębnić dowolny fragment anatomii i go pokazać. Możesz go przesuwać, możesz uczynić go przezroczystym, by zobaczyć otoczenie, to bardzo pomogło mi zrozumieć, jak działa układ krążenia - mówi student Satyam Ghodasara, który bierze udział w eksperymentach. W pewnym momencie znalazłem zastawkę aorty i po raz pierwszy widziałem ją w otoczeniu innych struktur anatomicznych. Można ją dzięki temu obejrzeć tak, jak jest to niewykonalne w prawdziwym sercu - dodaje. Osoby, które miały okazję korzystać z HoloLens podkreślają, że to, co widzimy na filmach różni się od rzeczywistego obrazu. Hologramy wyświetlane przez okulary pokazywane są w niewielkim okienku. Nie zajmują całej przestrzeni okularów. « powrót do artykułu
  2. By dostać się do nowych źródeł pokarmu, nicienie (Nematoda), w tym Caenorhabditis elegans, wykorzystują ślimaki i inne bezkręgowce. Nicienie są zależne od występujących okresowo, bardzo zmiennych środowisk, takich jak psujące się owoce. Muszą się liczyć z wahaniami temperatury i dostępności pokarmu, a także przeprowadzkami do nowych lokalizacji. Ponieważ mierzą zaledwie ok. milimetra i mają znikomą mobilność, niewiele wiadomo o tym, jak pokonują duże odległości do kolejnych kąsków. By to ustalić, naukowcy przeszukali ogrody i pryzmy kompostu i zebrali ponad 600 ślimaków trzonkoocznych oraz ponad 400 innych bezkręgowców, w tym pareczników, pająków, chrząszczy i szarańczowatych. Podczas sekcji i analiz mikroskopowych szukano nicieni, które mogły wykorzystać te zwierzęta jako środek transportu. Okazało się, że nicienie często występują u ślimaków i stonóg. Prawdopodobnie zasiedlają je podczas żerowania na rozkładającym się materiale roślinnym. Eksperymenty potwierdziły, że nicienie dotarły do przewodu pokarmowego ślimaków, rozmnożyły się tam i zostały wydalone razem z odchodami. Wydaje się, że nicienie wyewoluowały, by przeżyć w trudnym środowisku jelit trzonkoocznych, przez co przypominają symbionty, a nawet pasożyty - opowiada prof. Hinrich Schulenburg z Uniwersytetu Christiana-Albrechta w Kilonii. Oceniając zdolność nicieni do dostania się i utrzymania w jelicie trzonkoocznych, naukowcy wystawili 79 ślimaków na kontakt z niemal 2 milionami (1.185.000) oznakowanych fluorescencyjnie nicieni. Stwierdzono, że na różnych etapach cyklu życiowego były one w stanie opanować i przez krótki czas przetrwać w przewodzie pokarmowym bezkręgowców. Badając odchody, akademicy potwierdzili obecność żywych Nematoda. Jako że nicienie wytrzymywały w ekstremalnym środowisku nie więcej niż dobę, oznacza to, że podróż do nowego celu jest odbywana we wnętrznościach kolejnych ślimaków. Autorzy publikacji z pisma BMC Ecology ustalili, że przedstawiciele rodzaju Caenorhabditis wychodzą z tego bez szwanku, a u ślimaków nawet duża inwazja nie powoduje widocznych szkód. By stwierdzić, czy to na pewno nie pasożytnictwo, biolodzy muszą przyjrzeć się wpływowi nicieni na mikroflorę ślimaczych jelit. Zespół podejrzewa, że nicienie wykorzystują wilgoć, związaną z wytwarzanym przez ślimaki śluzem. W ich jelitach jest im zapewne jeszcze lepiej, bo mikrobiom może służyć jako źródło pokarmu. « powrót do artykułu
  3. Ilość energii geotermalnej pod Zachodnią Antarktyką jest zadziwiająco duża. Na tyle duża, że pomaga wyjaśnić niestabilność tamtejszej pokrywy lodowej. Profesor Andrew Fisher z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, który prowadzi badania, mówi, że sama energia geotermalna nie wyjaśnia szybkiego tempa utraty lodów w Zachodniej Antarktyce. Pokrywa lodowa rozwijała się i ewoluowała w towarzystwie tej energii, stanowi ona część systemu. Jednak jej obecność wyjaśnia, dlaczego lód jest tak niestabilny. Jeśli dodamy do tego globalne ocieplenie, to widzimy, jak szybko mogą zachodzić tam zmiany - mówi uczony. Ciepło z wnętrza Ziemi może też wyjaśniać obecność jezior pod pokrywą lodową oraz szybkie spływanie lodu do oceanu. Znajdująca się pod lodem woda działa jak lubrykant, który przyspiesza ruch lodowców. Fisher ostrzega jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków. Dotychczas przeprowadził on pomiary tylko w jednym miejscu, a przepływ ciepła prawdopodobnie waha się w różnych lokalizacjach. To pierwsze pomiary przepływu energii geotermalnej pod lodami Zachodniej Antarktyki. Nie wiemy zatem, w jaki sposób są zlokalizowane te gorące źródła. To region, w którym występuje aktywność wulkaniczna, zatem uzyskane przez nas wyniki mogą być spowodowane obecnością lokalnego źródła ciepła - podkreśla uczony. Zespół Fishera przewiercił się przez kilkaset metrów lodu i wpuścił specjalny próbnik, który wprowadzał na różne głębokości do osadów pod znajdującym się poniżej jeziorem. Dzięki pomiarom na różnych głębokościach uzyskano informacje dotyczące przepływu ciepła. Okazało się, że zmiany temperatury są tam bardzo duże – pięciokrotnie większe niż zwykle występujące na lądzie stałym. To oznacza, że dochodzi tam do dość dużej wymiany ciepła pomiędzy wnętrzem Ziemi a powierzchnią. Energia z wnętrza planety przyczynia się do topnienia lodowca od spodu. Współautor badań, profesor Sławomir Tułaczyk, wyjaśnia, że zbadanie geotermalnego przepływu energii jest bardzo istotne z punktu widzenia badań nad Zachodnią Antarktyką. Ważne jest, byśmy znali te dane, gdyż dzięki temu będziemy mogli dokładnie szacować, w jaki sposób pokrywa lodowa Zachodniej Antarktyki będzie zachowywała się w przyszłości, jak duża część ulegnie stopnieniu, jak szybko lód będzie spływał do oceanu i jaki wpływ będzie miał na jego poziom. Od wielu lat czekałem na okazję, by bezpośrednio zmierzyć przepływ energii w tym miejscu. Pokrywa lodowa Zachodniej Antarktyki od dawna jest uważana za mniej stabilną od większej Wschodniej Antarktyki. Dzieje się tak, gdyż znaczna jej część spoczywa na lądzie położonym poniżej poziomu oceanu, a jej krawędzie unoszą się na wodzie. Lód obmywany jest więc przez ogrzewające się wody oceanu, a teraz wiemy, że dodatkowo jest podgrzewany przez energię geoermalną. W miejscu pomiaru stwierdzono, że gęstość strumienia ciepła wynosi 285 miliwatów na metr kwadratowy. W samym lodzie wartość ta wynosi 105 miliwatów na metr kwadratowy. Dzięki obu tym wartościom naukowcy wyliczyli, że lód w tym miejscu roztapia się w tempie około 1,26 cm rocznie. « powrót do artykułu
  4. Pandy są w stanie przeżyć na diecie składającej się niemal wyłącznie z bambusa dzięki zestawowi energooszczędnych cech, w tym niedoczynności tarczycy. Zespół Yongganga Nie z Instytutu Zoologii Chińskiej Akademii Nauk badał dzienne wydatki energetyczne (ang. daily energy expenditure, DEE) 5 pand żyjących w niewoli i 3 dzikich osobników. Okazało się, że DEE pand wynosiło zaledwie 38% średniej dla ssaka lądowego podobnej wielkości. Naukowcy stwierdzili, że DEE pand są znacznie niższe niż DEE koali i bardziej przypominają wartości występujące u leniwców trójpalczastych (Bradypodidae). W publikacji z pisma Science zespół podaje, że uśrednione DEE 8 osobników wynosiło 5,2 MJ (megadżula) na dobę, czyli zaledwie 37,7% spodziewanej wartości (13,8 MJ/dobę). Gdy uwzględniono wyłącznie 3 dzikie pandy, średnia wynosiła 6,2 MJ/dobę, a więc 45% wartości dla ssaka o zbliżonych gabarytach. Naukowcy wykorzystali lokalizatory GPS i zauważyli, że pandy wielkie są o wiele mniej aktywne od innych niedźwiedziowatych. Później okazało się, że bardzo niskie wydatkowanie energii to skutek pomniejszenia wielu narządów (mózgu, wątroby i nerek). Co istotne, stężenie hormonów tarczycy stanowiło zaledwie ułamek ssaczej normy; naukowcy porównują je do poziomów stwierdzanych u hibernującego niedźwiedzia brunatnego. Jak wyliczyli akademicy, uśrednione stężenie krążącej tyroksyny i trójjodotyroniny wynosiło, odpowiednio, 46,9 i 64% poziomu spodziewanego dla ssaka łożyskowego analogicznej wielkości. Nie i inni podkreślają, że niskie poziomy T4 i T3 może wyjaśnić unikatową dla pand mutacjaą genu DUOX2 (gen DUOX2 koduje oksydazę NADPH, która generuje H2O2 niezbędną do aktywności peroksydazy tarczycowej; co istotne, u ludzi mutacje w obrębie genu DUOX2 obserwuje się u pacjentów z wrodzoną niewydolnością tarczycy). « powrót do artykułu
  5. Za pomocą ultradźwięków o niskiej intensywności można o jedną trzecią skrócić czas gojenia wrzodów skóry i odleżyn. Naukowcy z Wydziału Nauk Biomedycznych Uniwersytetu w Sheffield odkryli, że wywoływane przez ultradźwięki drgania wpływają na komórki ran, stymulując i przyspieszając gojenie. Autorzy publikacji z Journal of Investigative Dermatology podkreślają, że terapia ultradźwiękami zmniejsza ryzyko zakażenia ran i jest szczególnie skuteczna w przypadku diabetyków i seniorów. Brytyjczycy przypominają, że owrzodzenia, zwłaszcza stopy, występują u ok. 1/4 pacjentów z cukrzycą. Owrzodzenie skóry sprawia ogromny ból. Często jedynym rozwiązaniem jest amputacja. Zastosowanie ultradźwięków budzi komórki i stymuluje normalny proces leczenia. Ponieważ chodzi o zwykłe przyspieszenie normalnego procesu, nie ma efektów ubocznych, które występują często w przypadku farmakoterapii - zaznacza dr Mark Bass. Jak dodaje Bass, gdy już udowodniono skuteczność ultradźwiękowego rozwiązania, teraz przyszedł czas na dostrojenie/ulepszenie wykorzystywanego sygnału. Specjalista uważa, że przez wzgląd na relatywnie niskie ryzyko stosowania ultradźwięków można się spodziewać, że w ciągu 3-4 lat metoda znajdzie zastosowanie kliniczne. « powrót do artykułu
  6. Kolejny amerykański myśliwy uniknie kary za zabicie przedstawiciela chronionego gatunku. Obrońcy przyrody oprotestowali decyzję, zgodnie z którą myśliwy nie zostanie ukarany za zabicie wilczycy „Echo”. Zwierzę zyskało międzynarodowy rozgłos jesienią ubiegłego roku, gdyż był to pierwszy od 70 lat wilk, który pojawił się w Wielkim Kanionie. Teraz wilk został zabity. W większości amerykańskich stanów wilki są chronione, a ich odstrzał wymaga uzyskania specjalnej zgody. Wspomniany myśliwy twierdzi, że pomylił wilka z kojotem i dlatego go zabił US Fish and Wildlife Service, Utah Division of Wildlife Resources oraz Departament sprawiedliwości uznały, że wspominany myśliwy nie złamał prawa, gdyż zabił zwierzę przypadkiem. Obrońcy przyrody krytykują takie stawianie sprawy. Zauważają, że jest niemal niemożliwe udowodnienie komuś, że celowo zabił chronione zwierzę, wystarczy więc, że sprawca oświadczy, iż zrobił to przypadkiem czy przez pomyłkę, a uniknie kary. To z kolei naraża wiele chronionych gatunków na niebezpieczeństwo. To nie pierwszy w ostatnim czasie podobny przypadek. W kwietniu myśliwy zabił w Kolorado pierwszego wilka, który pojawił się w tym stanie od 6 lat. Również i w tym przypadku myśliwy stwierdził, że się pomylił. « powrót do artykułu
  7. Wyciąg z czosnku może być skuteczną bronią przeciw wielolekoopornym bakteriom, powodującym zakażenia układu moczowego. Badania przeprowadzone w Instytucie Technologii i Nauki im. G.D. Birli wykazały, że nawet surowe wyciągi [czosnku] wykazywały dobrą aktywność w stosunku do opornych szczepów, w przypadku których antybiotykoterapia przynosiła ograniczony lub nie dawała żadnego skutku. Co roku zakażenia układu moczowego są diagnozowane u ok. 150 mln ludzi, a cała terapia kosztuje miliardy dolarów. Mimo że choroby te nadal leczy się antybiotykami, rozwijająca się antybiotykooporność skłania nas do zwrócenia się w przeszłość, do tradycyjnych leków lub produktów ziołowych, które mogą nam zapewnić właściwe/akceptowalne rozwiązania. Podczas eksperymentów naukowcy z Indii odkryli, że duży stopień oporności na antybiotyki wykazywało 56% ze 166 szczepów bakteryjnych izolowanych z moczu osób z zakażeniami układu moczowego. Co jednak istotne, aż 82% lekoopornych bakterii wykazywało wrażliwość na surowy wodny ekstrakt czosnku zwyczajnego. Autorzy publikacji z Pertanika Journal of Tropical Agricultural Science podejrzewają, że czosnek może się również sprawdzić w leczeniu innych zakażeń bakteryjnych. Najpierw trzeba jednak określić bardziej szczegółowo biodostępność, skutki uboczne i właściwości farmakokinetyczne. « powrót do artykułu
  8. Od 10 lipca przeglądarka Chrome blokuje najbardziej znane witryny z torrentami. Jej twórcy postanowili wprowadzić tego typu mechanizm, gdyż uznali, że witryny takie mogą zawierać szkodliwe oprogramowanie. Gdy spróbujemy za pomocą Chrome'a połączyć się z blokowaną witryną, połączenie zostanie przerwane, a na ekranie wyświetli się komunikat ostrzegający, że witryna zawiera szkodliwe oprogramowanie, a napastnicy mogą zainstalować na naszym komputerze programy, które nam zaszkodzą. Wśród blokowanych witryn są m.in. Torrentz, KickassTorrents, ExtraTorrent i RARBAG. Z wieloma innymi witrynami można się jednak połączyć. Te zaś, które są blokowane przez Chrome'a można odwiedzać za pomocą innych przeglądarek. Nie wiadomo, dlaczego Google zdecydował się blokować część witryn z torrentami. « powrót do artykułu
  9. Zaledwie przed miesiącem pojawiły się spekulacje, jakoby kanadyjska BlackBerry miała zamiar produkować smartfony z Androidem, a przedsiębiorstwo znowu dolało oliwy do ognia. Firma kupiła domeny AndroidSecured.com oraz AndroidSecured.net. To jeszcze bardziej wzmogło plotki o zamiarze wykorzystania systemu Google'a przez kanadyjskiego producenta. Tymczasem szef BlackBerry John Chen jeszcze niedawno odmawiał potwierdzenia, czy kierowana przezeń firma będzie korzystała z Androida. Stwierdzil jednak, że byłoby to możliwe tylko wówczas, gdyby udało się zabezpieczyć Androida. Niewykluczone zatem, że BlackBerry pracuje nad własną, bezpieczną wersją Androida i rzeczywiście ma zamiar oferować w przyszłości smartfony z tym systemem. « powrót do artykułu
  10. Analiza trzech dekad badań nad historycznym topieniem się lodu z biegunów pokazuje, że w ciągu ostatnich 3 milionów lat poziom oceanów wielokrotnie był wyższy o co najmniej 6 metrów od obecnego poziomu. Naukowcy zwracają uwagę, że do tak wielkiego wzrostu poziomu oceanów wystarczyło, by średnia globalna temperatura wzrosła o 1-2 stopni Celsjusza. Badania wykazały, że lody Grenlandii i Antarktyki w znaczącym stopniu przyczyniały się do wzrostu poziomu oceanów ponad poziom obecny. Dzisiejsze stężenie atmosferycznego dwutlenku węgla jest takie, jak przed trzema milionami lat, gdy poziom oceanów był o co najmniej 6 metrów wyższy - mówi współautor badań Anders Carslon z Oregon State Univesrity. Musi minąć trochę czasu, zanim globalne ocieplenie znacząco zredukuje pokrywy lodowe, jednak proces ten nie trwa wiecznie. Istnieją dowody wskazujące, że prawdopodobnie się on już rozpoczął - dodaje uczony. Drugi z autorów badań, Peter Clark, uważa, że jesteśmy skazani na pewien wzrost poziomu oceanów. Poziom dwutlenku węgla ciągle rośnie, wkraczamy więc na niezbadane terytorium. To, czego nie znamy, to ramy czasowe w jakich proces ten będzie zachodził. Zanim doświadczymy pełnych skutków topnienia pokryw lodowych może minąć wiele stuleci lub kilka tysiącleci - mówi Clark. Najbardziej niepokojący jest fakt, że stosunkowo niewielkie zmiany temperatury mogą spowodować duże zmiany w poziomie oceanów. Wspomniane to tylko pozornie niewiele. Dla setek milionów ludzi mieszkających w nadbrzeżnych miastach i miejscowościach taki wzrost oznacza katastrofę. Takie metropolie jak Miami, Tokio, Dhaka czy Singapur mogą znacząco ucierpieć wskutek wzrostu poziomu oceanów. Wpływ wzrostu poziomu oceanów jest większy niż wydawałoby się po samym tylko podniesieniu się wody. Oznacza on bowiem większy wpływ sztormów na miasta, większą erozję, większe podtopienia - mówi Carlson. « powrót do artykułu
  11. Kwas retinowy, metabolit witaminy A, naprowadza na cel 2 z 3 typów komórek odporności wrodzonej (ang. innate lymphoid cells, ILCs) rezydujących w jelicie. Wiadomo, że niedobory witaminy A prowadzą do zwiększonej podatności na choroby i niskiej liczebności komórek odpornościowych w barierze śluzówkowej przewodu pokarmowego. Chcieliśmy określić, jaką dokładnie rolę odgrywa witamina A dla układu odpornościowego oraz jak wpływa na komórki i procesy biologiczne. Im więcej wiemy o szczegółach działania układu odpornościowego, tym lepiej możemy zaprojektować leczenie zakażeń, a także chorób autoimmunologicznych i zapalnych - podkreśla Chang Kim z Purdue University. Komórki wrodzonego układu odpornościowego powstają w szpiku kostnym. Przed dotarciem do docelowej tkanki barierowej trafiają do węzłów chłonnych. To tam kwas retinowy aktywuje receptory 2 typów komórek odporności wrodzonej (ILC1 i ILC3), które zaczynają działać jak urządzenie naprowadzające na jelito (ILC2 nabywa naprowadzające receptory już podczas rozwoju w szpiku kostnym i bezpośrednio kieruje się do przewodu pokarmowego). Innymi słowy, kwas retinowy wytwarzany przez komórki dendrytyczne śluzówki reguluje ekspresję integryny alfa4beta7 (tzw. "receptora nakierowującego na jelito") oraz receptorów CCR9 chemokin jelita. "To ważne, by te komórki skupiały się w barierze śluzówkowej, a nie rozpraszały się po całym organizmie, bo tkanki te są bramą dla wielu zakażeń powodowanych przez bakterie, wirusy i pasożyty. Teraz, gdy opisaliśmy system migracji ILCs, możemy nimi manipulować, by sprawdzić, co zmienia ich zachowanie i funkcje". To interesujące, że komórki odporności wrodzonej i nabytej [limfocyty T] dzielą pośredniczony przez witaminę A szlak regulacji migracji. Istnieją jednak różnice i unikatowe programy, które odpowiadają za migrację różnych typów, a nawet podtypów komórek. Kim dodaje, że podobną rolę spełnia witamina D, która z kolei kieruje komórki odpornościowe do skóry. Wszyscy wiemy, że to, co jemy, ma znaczący wpływ na nasze zdrowie i odporność. Choć istnieją inne ważne regulatory funkcji immunologicznych, rola spełniana przez witaminy jest ważna. Coraz więcej naukowców zajmuje się ich działaniem na poziomie molekularnym. « powrót do artykułu
  12. Naukowcy z Univeristy of East Anglia (UEA) i Universitat Pompeu Fabra zdołali opracować sposób na bezpieczne użycie medycznej marihuany. Ich metoda na razie działa na myszach, ale uczeni mają nadzieję, że uda się ją zastosować u ludzi. Badania przeprowadził ten sam zespół, który stwierdził, że THC, główny psychoaktywny składnik marihuany, spowalnia wzrost guzów nowotworowych. Z nowych badań wynika, że THC działa zarówno na receptor kannabinoidowy jak i receptor serotoniny. Gdy uda się zablokować ten drugi THC wciąż wykazuje pożyteczne właściwości – jak zmniejszanie bólu – ale nie występuje efekt uboczny w postaci zaburzeń pamięci. Doktor Peter McCormick z Wydziału Farmacji UEA mówi: THC, główny aktywny składnik marihuany, ma szerokie zastosowanie medyczne, redukuje ból i mdłości. Nasze wcześniejsze badania pokazały, że może zmniejszać guzy nowotworowe. Niestety, wiadomo również, że powoduje wiele efektów ubocznych, jak zaburzenia pamięci, niepokój i prowadzi do uzależnienia. Świat medyczny jest bardzo zainteresowany szczegółowym mechanizmem działania THC na poziomie molekularnym. Jego poznanie pozwoliłoby na wykorzystanie pozytywnych efektów THC i uniknięcie skutków ubocznych. Nasze najnowsze badania pokazują, w jaki sposób można oddzielić niektóre pozytywne efekty THC od negatywnych. Naukowcy podczas eksperymentów na myszach odkryli, że zablokowanie receptora serotoniny 5HT2AR zmniejsza niektóre negatywne skutki używania THC, takie jak zaburzenia pamięci. Jednocześnie zablokowanie tego receptora nie ma wpływu na inne, pozytywne, skutki działania THC. Naukowcy ostrzegają, że pacjenci nie powinni samodzielnie zażywać kannabinoidów w celach medycznych. Mają nadzieję, że w przyszłości pojawią się syntetyczne bezpieczne alternatywy dla THC. « powrót do artykułu
  13. Nepenthes hemsleyana, dzbanecznik endemiczny dla Borneo, komunikuje się z nietoperzami za pomocą specjalnych struktur, które odbijają emitowane przez ssaki ultradźwięki. Dzięki tym strukturom rośliny wyróżniają się akustycznie z tła, dlatego nietoperze łatwo je znajdują. Co więcej, ssaki potrafią odróżnić swoich partnerów od innych roślin, które mają podobną budowę, ale nie dysponują elementami odbijającymi dźwięki - wyjaśnia Michael Schöner z Uniwersytetu im. Ernsta Moritza Arndta w Greifswaldzie. Schöner, Gerald Kerth i zespół odkryli, że nietoperze załatwiają się w pobliżu dzbaneczników, dzięki czemu są one świetnie nawożone. Gdy ssak dotrze do rośliny, sadowi się na górze, z dala od soków trawiennych i odpoczywa. Zastanawiając się, w jaki sposób N. hemsleyana tak skutecznie przyciąga uwagę przelatujących nietoperzy, autorzy publikacji z pisma Current Biology zaczęli przyglądać się ultradźwiękom. By ocenić współczynnik odbicia akustycznego dzbanecznika z różnych pozycji i kątów, posłużyli się sztuczną głową nietoperza, która emituje i nagrywa ultradźwięki. Naukowcy odkryli silne echo z okolicy tylnych ścian dzbanka (wydłużonej nasady wieczka). W czasie późniejszych eksperymentów nietoperze łatwiej znajdowały częściowo ukryte dzbaneczniki, gdy miały one niezmodyfikowane elementy odbijające ultradźwięki. Okazało się także, że częściej wybierały takie rośliny do gniazdowania. Jak zauważa Schöner, N. hemsleyana zredukował wiele cech wabiących owady, ale przejawia też cechy wabiące inny gatunek, który zapewnia dzbanecznikowi składniki odżywcze i nie ulega przy tym strawieniu. « powrót do artykułu
  14. Erupcje wulkanów wpływają na zmienność klimatu. Ocena tego wpływu jest jednak trudna, gdyż brakuje nam zarówno odpowiedniej ilości danych z rdzeni lodowych, które pozwalają na ocenę erupcji, jak i danych z pierścieni drzew, pozwalających ocenić temperatury. W piśmie Nature opublikowano właśnie wyniki prac naukowców z wielu instytucji międzynarodowych, którzy pracowali pod kierunkiem swoich kolegów z Desert Research Institute. Uczeni ocenili wpływ niemal 300 erupcji wulkanów, które miały miejsce od czasów Republiki Rzymskiej do dnia dzisiejszego Za pomocą nowych danych wykazaliśmy, że wielkie erupcje w tropikach i na dużych szerokościach geograficznych były dominującą przyczyną zmienności klimatu w ciągu ostatnich 2500 lat. Odpowiadały one za liczne niezwykle zimne lata - mówi główny autor badań, doktor Michael Sigl. Obniżenie temperatury było spowodowane przez wielkie ilości związków siarki, które wydostawały się z wulkanów i odbijały promienie słoneczne - dodaje uczony. Naukowcy wykazali, że 15 z 16 najchłodniejszych okresów letnich, jakie wystąpiły w latach 500 p.n.e. - 1000 n.e. miało miejsce po wybuchach wulkanów. Cztery z nich nastąpiły krótko po największych wybuchach w historii. W pracach brali udział naukowcy z USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemiec, Danii i Szwecji. Byli to geolodzy, specjaliści zajmujący się Słońcem, klimatem, przestrzenią kosmiczną oraz historycy. Przeanalizowano ponad 20 rdzeni lodowych z Grenlandii i Antarktyki oraz pierścienie drzew. Na potrzeby datowania opracowano nowe algorytmy statystyczne. W datowaniu posłużono się też znanymi z zapisków historycznych wydarzeniami kosmicznymi, których ślady pozostały w rdzeniach. To pozwoliło na dokładne datowanie. Naukowcy dowiedzieli się przy okazji, że dla naszej ery dotychczasowe datowanie z rdzeni lodowych było niedokładne o 5-10 lat. Biorący udział w badaniach historycy przetłumaczyli i zinterpretowali dokumenty pochodzące z Chin, Babilonu i Europy, z których najwcześniejsze były datowane na rok 254 przed Chrystusem. Badania wykazały też, że do największych wahań klimatu dochodziło – jak łatwo się domyślić – jeśli nastąpiły po sobie dwie lub więcej dużych erupcji. Przy okazji badań udało się rozwiązać zagadkę jednego z największych zaburzeń klimatycznych w ostatnich tysiącleciach. W marcu 536 roku nad Morzem Śródziemnym pojawiła się tajemnicza chmura pyłu i pozostawała w powietrzu przez 18 miesięcy. Teraz wiemy, że był to wynik olbrzymiej erupcji wulkanicznej na półkuli północnej. Doszło do obniżenia się temperatur, a sytuację pogorszyła kolejna potężna erupcja, która nastąpiła 4 lata później gdzieś w tropikach. Na całej półkuli północnej nastąpiło wielkie obniżenie temperatur w miesiącach letnich. Niezwykła sytuacja trwała aż przez 15 lat, powodując spadek plonów i wywołując głód. Niewykluczone, że to zaburzenie klimatyczne przyczyniło się do wybuchu dżumy Justyniana, która zdziesiątkowała ludność Europy. « powrót do artykułu
  15. W ciągu ostatnich 30 lat znacząco wzrosła liczba gwałtownych opadów. O ile jeszcze przed rokiem 1980 wielodekadowe zmiany we wzorcu takich opadów można było wyjaśnić naturalną zmiennością klimatu, to później – zdaniem naukowców z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem – pojawia się coraz więcej nieprzewidywanych ciężkich opadów. Niemieccy naukowcy stwierdzili, że wzrost ten jest zbieżny z rosnącymi temperaturami. Wydaje się, że to one powodują pojawianie się bardzo gwałtownych krótkotrwałych opadów, które przynoszą nagłe powodzie. Przykładami takich opadów mogą być te z Pakistanu z 2010 roku. W ich wyniku zginęły setki ludzi i pojawiła się epidemia cholery. Powodzie wywołane gwałtownymi deszczami nawiedziły też w 2010 roku Teksas, z w Niemczech od 1997 roku wystąpiły już trzy „powodzie stulecia”. W każdym z tych przypadków deszcz, który spadł w ciągu jednego dnia, pobił lokalne rekordy. I pomimo tego, że zjawiska takie są powodowane wieloma czynnikami, to jednoznacznie widać trend wzrostowy - mówi główny autor badań, Jascha Lehmann. Naukowcy przeprowadzili zaawansowaną analizę statystyczną danych z lat 1901-2010 zebranych przez tysiące stacji pogodowych na całym świecie. Stwierdzili, że w latach 1980-2010 takich gwałtownych niebezpiecznych opadów było o 12% więcej niż wystąpiłoby bez globalnego ocieplenia. Występowanie takiego zjawiska jest zależne od regionu globu. Najbardziej cierpi Azja Południowo-Wschodnia, gdzie liczba rekordowo gwałtownych opadów zwiększyła się o 56%. W Europie zanotowano 31-procentowy wzrost, a w USA – 24%. Z kolei w regionie Morza Śródziemnego doszło do 27-procentowego zmniejszenia się gwałtownych opadów, a na zachodzie USA ich liczba spadła o 21%.Oba regiony narażone są na poważne susze. Analiza statystyczna, a taką wykonali Niemcy, nie pokazuje związków przyczynowo-skutkowych, jednak te można wysunąć na podstawie naszej obecnej wiedzy na temat opadów. Im cieplej, tym więcej wilgotności może być przechowywane w powietrzu. W końcu jednak ta wilgoć musi zostać uwolniona. Pojawiają się opady. Naukowcy wykazali, że obserwowany wzrost gwałtownych opadów jest zgodny ze zmianami termodynamicznymi zachodzącymi w ogrzewającej się atmosferze. W ciągu ostatnich 30 lat co 10. rekordowy opad można wyjaśnić tylko wtedy, gdy pod uwagę weźmie się długotrwały trend ocieplania się klimatu. Dla ostatniego badanego roku – 2010 – wyjaśnienia takiego wymaga już 25% rekordowych opadów - mówi współautor badań Dim Coumou. « powrót do artykułu
  16. Fadi Chehade, prezydent ICANN, organizacja odpowiedzialnej za nadzór nad internetem, poinformował, że ciało to stanie się w pełni niezależne w połowie przyszłego roku. Obecnie ICANN podlega nadzorowi rządu USA. Początkowo uniezależnienie się ICANN-u planowano na bieżący rok, jednak moment ten opóźniono o 12 miesięcy, by zebrać opinie od społeczności międzynarodowej oraz by ruch taki zatwierdziły rząd USA i Kongres. Chehade stwierdził, że rządy na całym świecie coraz bardziej przychylnie odnoszą się do nowego modelu funkcjonowania ICANN. Jako, że internet ma wiele centrów, musi być zarządzany z wielu centrów. Same rządy, biznes czy użytkownicy prywatni nie są w stanie tego robić, nie mogą określać drogi rozwoju internetu i wdrażać swoich pomysłów, gdyż internet jest ponadnarodowy - mówił Chehade podczas spotkania z członkami Kongresu. W marcu 2014 roku rząd USA ogłosił szczegółowy plan wycofywania się z ICANN i całkowitej prywatyzacji tej organizacji. Głosy mówiące o tym, że ICANN nie powinien znajdować się pod nadzorem żadnego rządu pojawiły się już w 1998 roku, kiedy to organizacja została utworzona. Powstała jako prywatna organizacja non-profit w celu przejęcia od rządu USA nadzoru nad techniczną stroną Internetu. Gdy ICANN stanie się całkowicie niezależny nie powstanie żadna instytucja, która stałaby nad nim. Zostaną jednak określone takie zasady funkcjonowania, które zapewnią, że podstawowe wartości organizacji będą zachowane. Oznacza to na przykład, że zwykłą większością głosów nie będzie można zmienić pewnych kluczowych funkcji zarządzania internetem. Chehade porównał to z zasadami określającymi zmiany w Konstytucji USA, gdzie do zmiany ustawy zasadniczej nie wystarcza większość w Kongresie. Niektóre z zasad, jakimi się kierujemy, powinny być święte, nienaruszalne. Jeśli chce się je zmienić, to musi się na to zgodzić więcej niż zaledwie 16 członków Rady Dyrektorów - powiedział Chehade. « powrót do artykułu
  17. Około 2 tygodni temu w Chinach skonfiskowano ponad 100 tys. ton mięsa sprzed 30-40 lat o wartości 3 mld juanów, czyli ok. 484 mln dolarów. Były wśród nich świńskie gicze z lat 70. i kurze skrzydełka z lat 80. XX w. W związku ze sprawą władze zajęły się 20 gangami. Aresztowano 22 osoby, w tym 2 mafijnych bossów. Yang Bao, zastępca dyrektora biura celnego w Czangszy, wyjaśnia, że przemycane w większości z USA mięso nie zostało poddane inspekcji sanitarnej ani kwarantannie. Przewożono je w niebędących chłodniami ciężarówkach przez Hongkong i Wietnam. Po dotarciu na miejsce, już całkowicie rozmrożone, rozprowadzano po wszystkich prowincjach. Jak wyjaśnia celnik, może ono stanowić źródło ptasiej grypy, pryszczycy i gąbczastej encefalopatii bydła. Bao twierdzi, że głównymi polami walki są 4 rejony: prowincje Hunan, Guangdong i Junnan oraz Region Autonomiczny Kuangsi-Czuang. Mimo zapowiadanych skoncentrowanych działań na rzecz bezpieczeństwa i zdrowia konsumentów, mało prawdopodobne, by proceder dało się ukrócić. Wtajemniczeni wyjaśniają bowiem, że przechowanie przez rok tony przeterminowanego mięsa kosztuje zaledwie 17 juanów (2,74 dol.), co daje handlarzom ogromne zyski. Dodatkową zachętą jest zapewniana przez gangi kompleksowa obsługa: znalezienie dostawców, a także załatwienie odprawy celnej i transportu. Chętnych na psujące się mięso nie brakuje. Skupują je głównie restauratorzy z małych miejscowości, którzy wykorzystują słabości miejscowej kontroli sanitarnej. Choć trudno w to uwierzyć, odpowiednio przyrządzonego zepsutego mięsa nie da się ponoć wyczuć. Uważa się, że rokrocznie nieświadomi konsumenci zjadają co najmniej 2 mln t wołowiny sprzed kilkudziesięciu lat. « powrót do artykułu
  18. Po 15 latach pomiarów i 8 latach obliczeń oraz sprawdzania błędów naukowcy pracujący przy projektach H1 i ZEUS opublikowali najbardziej precyzyjne informacje dotyczące wewnętrznej struktury i zachowania protonu. Dane, które posłużyły do analizy, pochodziły z ponad miliarda zderzeń protonów z elektronami oraz pozytonami, wykonanych w latach 1992-2007 w akceleratorze HERA. W ich analizie brało udział około 300 specjalistów z 70 instytucji naukowych. To kulminacja programu HERA. Nasze badania przez długi czas będą najbardziej precyzyjnym obrazem protonu. Są one istotne nie tylko dla zrozumienia podstawowych właściwości materii, ale będą stanowiły też bazę dla ekspertów pracujących przy zderzaczach protonów, takich jak LHC w CERN-ie - mówi Joachim Mnich, dyrektor laboratorium DESY (Niemiecki Synchrotron Elektronowy) w Hamburgu. Jednym z rezultatów przeprowadzonych badań jest potwierdzenie teorii zwanej chromodynamiką kwantową (QCD). Naukowcy stwierdzili, że struktura protonu staje się tym bardziej dynamiczna, w z im większą energią prowadzone są badania protonu. Dowiedziono też, że Model Standardowy właściwie przewiduje unifikację oddziaływań słabych i elektromagnetycznych przy dużych energiach. Przy małych energiach siła elektromagnetyczna jest znacznie potężniejsza niż oddziaływania słabe. Teoretycy przewidują jednak, że obie te siły są tak naprawdę jedną, co może przecierać drogę do zunifikowania wszystkich czterech sił występujących we wszechświecie. Dzięki eksperymentowi HERA udało się zidentyfikować obie siły pod kątem ich nośnika, którym dla siły elektromagnetycznej jest foton, a dla oddziaływań słabych – bozony Z i W. Przy dużych energiach obie siły zachowują się identycznie, co potwierdza teorię oddziaływań elektrosłabych, czyli teorię małej unifikacji. Przeprowadzone badania nie wyjaśniają jednak wszystkich zagadek związanych z Modelem Standardowym. Kwantowa chromodynamika nie wyjaśnia wszystkich wyników pomiarów, jakie uzyskaliśmy przy transferze niskich energii pomiędzy protonem a elektronem. To coś, na co teoretycy i fenomenolodzy powinni w przyszłości zwrócić szczególną uwagę - mówi Matthew Wing z University College London. « powrót do artykułu
  19. Zabierając do sklepu torbę wielokrotnego użytku, ludzie kupują więcej ekologicznych, ale i śmieciowych produktów. Klienci sklepów spożywczych, którzy biorą ze sobą własną torbę, kupują towary organiczne i inne zdrowe pokarmy. Zachowując się w odpowiedzialny ekologicznie sposób, czują się jednak cnotliwi, przez co łatwo przekonują się, że w nagrodę powinni sobie sprawić przyjemność w postaci ciastek, chipsów czy innych produktów z dużą ilością tłuszczu, soli albo cukru - wyjaśniają Uma R. Karmarkar z Uniwersytetu Harvarda i Bryan Bollinger z Duke University. Między majem 2005 a marcem 2007 r. psycholodzy zbierali dane dotyczące właścicieli kart lojalnościowych pewnej kalifornijskiej sieci. Porównywali listę zakupów tych samych osób w sytuacji, gdy brały i nie brały ze sobą własnej torby. Dane pochodziły z jednego sklepu. Dodatkowo rekrutowano ochotników online. Losowano ich do 2 grup: jedna zabierała na zakupy torbę, a druga nie. Po zaprezentowaniu pewnego scenariusza i planu sklepu należało wskazać 10 najbardziej prawdopodobnych zakupów. Ustalono, że gdy badani mieli własne torby, byli bardziej skłonni kupować zarówno ekologiczne, jak i niezdrowe pokarmy. Obie tendencje traciły na sile, gdy klienci mieli małe dzieci. Wg Amerykanów, ludzie musieli wtedy równoważyć własne preferencje i motywację wynikającą z roli rodzica. « powrót do artykułu
  20. Zdolność do szczegółowego wyobrażania sobie zapachów jest większa u otyłych dorosłych. Wcześniejsze badania wykazały, że zachcianki pokarmowe częściej występują u otyłych osób, a zgodnie z teorią Davida Kavanagha, intensywność zachcianek wiąże się z jaskrawością mentalnych obrazów pokarmu, dlatego zespół z Uniwersytetu Yale zastanawiał się, czy można połączyć jedno z drugim i stwierdzić, że jednostki z dużą wyobraźnia zapachową częściej zmagają się z otyłością. W ramach studium 25 osób wypełniało 3 kwestionariusze, które dotyczyły jaskrawości wyobrażeń wzrokowych, zapachowych i pokarmowych. W każdym pytaniu polecano, by wyobrazić sobie konkretny scenariusz i ocenić jego żywość na skali od 1 do 5. Jak wyjaśnia dr Barkha Patel, ludzie mieli np. ocenić zdolność do wyobrażenia sobie zapachu używanego mydła bądź szamponu. Okazało się, że osoby z wyższym wskaźnikiem masy ciała (BMI) rzeczywiście tworzyły bardziej żywe mentalne obrazy zapachów i pokarmów. Amerykanie podkreślają, że ze wszystkich uwzględnionych miar wyobrażenia zapachowe były najlepszym prognostykiem czyjegoś BMI. Otyli lepiej potrafili wyobrażać sobie zapachy, zarówno pokarmów, jak i niespożywcze. By zweryfikować swoje spostrzeżenia, Patel i inni powtórzyli eksperyment z kolejną 57-osobową grupą. Wyniki były takie same. Większa zdolność do wyobrażania sobie zapachów może intensyfikować zachcianki [w ten sposób są one stymulowane i podtrzymywane], co z kolei nasila konsumpcję. Niewykluczone jednak, że zdolność wyobrażania da się zaburzyć w prosty sposób, np. udając się spacer. Patel i inni sądzą, że w ramach przyszłych badań jaskrawość wyobrażeń powinno się mierzyć bezpośrednio, a nie za pomocą samoopisu. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy z Fermi National Accelerator Laboratory poinformowali o uzyskaniu najpotężniejszej w dziejach wiązki cząstek. Będzie ona służyła do badania neutrin. Eksperci nie mają oczywiście ustanawiać rekordów dla samych rekordów. Im większa moc wiązki, czyli im więcej cząstek można w niej upakować, tym większa szansa na zarejestrowanie obecności neutrin. Ustanowiony właśnie światowy rekord mocy wiązki wynosi 521 kilowatów. Dla porównania, w CERNie neutrino bada się za pomocą wiązek o mocy większej niż 400 kW. Eksperci z Fermilab nie mają jednak zamiaru poprzestać na obecnym osiągnięciu. W najbliższych latach chcą zwiększać moc wiązki, najpierw do 700 kW, a po udoskonaleniu akceleratorów chcą w nadchodzącej dekadzie osiągnąć moc 1 MW. Mamy najpotężniejszą na świecie wiązkę do badania neutrin i będziemy zwiększać jej moc - mówi Ioanis Kourbanis, szef Main Injector Department w Fermilab. Na zwiększeniu wiązki skorzysta ponad 1000 fizyków z całego świata, którzy korzystają z amerykańskiego laboratorium podczas badań neutrin i mionów. W laboratoriach wytwarza się neutrina za pomocą wiązki cząstek, zwykle protonów, które zderza się z celem. Podczas zderzenia powinny powstawać neutrina, które zostają wykryte przez specjalne czujniki. Neutrina rzadko udaje się wykryć, gdyż słabo reagują z materią. Dlatego tak ważne jest uzyskanie wiązki o jak największej energii. Mieści się w niej bowiem więcej cząstek, po zderzeniu powstaje więcej neutrin, jest zatem większa szansa na zarejestrowanie któregoś z nich. Obecnie w Fermilab prowadzone są cztery eksperymenty, których celem jest badanie neutrin: MicroBooNE, MINERvA, MINOS+ oraz - największy na świecie - NOvA. Niewykluczone też, że Fermilab stanie się kluczowym elementem proponowanego największego na świecie eksperymentu o nazwie Deep Underground Neutrino Experiment (DUNE), którego celem będzie odpowiedź na pytanie o masy i właściwości każedego z zapachów neutrin oraz o to, jaką rolę odgrywa neutrino w ewolucji wszechświata. Uzyskany w Fermilab wynik jest fantastyczny. W dziedzinie, którą się zajmujemy, moc wiązki decyduje o wszystkim. Możliwości Fermilab tylko zwiększają zaufanie społeczności międzynarodowej do USA jako miejsca, w którym będą prowadzone przyszłe międzynarodowe eksperymenty dotyczące neutrin - mówi MarkThomson z University of Cambridge, rzecznik prasowy DUNE. W Fermilab od czterech lat trwają intensywne prace nad zwiększeniem możliwości tamtejszych akceleratorów. W przyszłym roku Main Injector ma osiągnąć moc niemal dwukrotnie większą niż ta z czasów Tevatronu. « powrót do artykułu
  22. Amerykańscy naukowcy odkryli, że u pacjentów, którzy doznali poważnych oparzeń, dochodzi do istotnej zmiany mikroflory jelit (dysbiozy). Następuje duży wzrost liczebności potencjalnie szkodliwych enterobakterii (Enterobacteriaceae) przy jednoczesnym spadku liczebności bakterii, które zwykle kontrolują przedstawicieli tej rodziny. Wiele wskazuje więc na to, że poparzone osoby skorzystałyby na suplementacji probiotykami. Dr Mashkoor Choudhry z Uniwersytetu Loyoli w Chicago uważa, że wyniki jego najnowszych badań mogą się też odnosić do innych pacjentów z urazami, np. pourazowym uszkodzeniem mózgu (ang. traumatic brain injury). Zespół badał próbki kału 4 poważnie poparzonych osób, leczonych w Ośrodku Oparzeń Centrum Medycznego Uniwersytetu Loyoli. Pobrano je 5-17 dni od poparzenia. Mikrobiomy tych pacjentów porównywano z mikrobiomami grupy kontrolnej, czyli 8 osób z łagodnymi oparzeniami. Okazało się, że u poważnie poparzonych Enterobacteriaceae stanowiły przeciętnie 31,9% mikroflory jelit, podczas gdy w grupie kontrolnej tylko 0,5%. Warto przypomnieć, że do Enterobacteriaceae należą m.in. pałeczki okrężnicy (Escherichia coli) czy pałeczki z rodzaju Salmonella. Choudhry podejrzewa, że nierównowaga bakteryjna może się przyczyniać do sepsy oraz innych zakaźnych powikłań, które odpowiadają za 75% zgonów pacjentów z poważnymi oparzeniami. Prawdopodobnie dysbioza zwiększa przepuszczalność ścian jelita, umożliwiając patogenom przenikanie do krwiobiegu. Dr Richard Kennedy, współautor studium, uważa, że uraz zapoczątkowuje błędne koło. W odpowiedzi na niego układ odpornościowy wdraża reakcję zapalną, która zaburza równowagę w obrębie mikrobiomu. Ponieważ przez to odpowiedź zapalna się nasila, dysbioza jeszcze bardziej się pogłębia. Choudhry zaznacza, że w ramach przyszłych badań należy rozstrzygnąć, czy probiotyki odtwarzają prawidłowy mikrobiom, zmniejszając tym samym ryzyko posocznicy itp. « powrót do artykułu
  23. Microsoft ogłosił, że odpisze z ksiąg rachunkowych całą wartość wydziału produkcji telefonów komórkowych, który kupił od Nokii oraz zwolni nawet 7800 osób. Większość z tych, którzy stracą pracę, zajmuje się właśnie telefonami. Koncern już w ubiegłym roku ogłosił zwolnienie 18 000 pracowników, z czego połowa to byli pracownicy Nokii. Zmiany oznaczają prawdopodobnie, że koncern porzucił zamiar budowy osobnego wydziału zajmującego się biznesem na rynku telefonii komórkowej. Firma wyjaśnia, że przyczyną takich decyzji są prognozy, zgodnie z którymi smartfony Microsoftu nie zdobędą znaczących udziałów w rynku. Satya Nadella, dyrektor wykonawczy firmy, wyjaśnił, że koncern ma zamiar skoncentrować się na rozbudowie ekosystemu Windows tak, by zawierał on m.in. własne urządzenia Microsoftu. Zwolnienia powinny zostać zakończone jeszcze w bieżącym roku. Microsoft zapowiada, że szczegóły planu ujawni 21 lipca. « powrót do artykułu
  24. Microsoft zdradził, że użytkownicy Windows 10 będą przez 2 do 4 lat otrzymywali bezpłatne aktualizacje systemu operacyjnego. Informacje na ten temat pojawiły się w formie prezentacji Power Pointa na witrynie dla inwestorów. Microsoft już w styczniu oficjalnie stwierdził, że bezpłatne aktualizacje Windows 10 będą uzależnione od „wspieranego czasu życia urządzenia”. Aktualizacje takie, w których znajdą się m.in. nowe narzędzia czy zmiany w interfejsie to kluczowy element nowej strategii koncernu z Redmond, który chce pracować w modelu SaaS (Software as a Service). Na jednym ze slajdów Power Pointa znalazło się stwierdzenie, że wraz z debiutem Windows 10 Microsoft będzie z czasem dostarczał nowe narzędzia i funkcje. We wspieranym czasie życia urządzenia będziemy dostarczali najnowsze wersje. Myślimy o tym jako o Windows as a Service – ciągłych aktualizacjach w czasie. Microsoft stwierdza również, że okres przez jaki będą dostarczane bezpłatne aktualizacje będzie uzależniony od „rodzaju klienta”. Nie wiadomo, co nastąpi po okresie bezpłatnych aktualizacji, czy koncern ma zamiar pobierać za nie opłaty, czy w ogóle przestanie je dostarczać czy też w tym czasie opublikuje kolejną wersję OS-u. « powrót do artykułu
  25. Astronomowie z Open University odkryli pierwszy znany układ składający się z pięciu gwiazd, w skład którego wchodzą dwie gwiazdy podwójne. Mimo tego, że prawdopodobnie aż 30% gwiazd występuje w układach wielokrotnych, to systemy składające się z pięciu gwiazd są wielką rzadkością. System został pierwotnie zarejestrowany i zarchiwizowany przez projekt SuperWASP (Wide Angle Search for Planets). Dopiero analiza danych ujawniła, że zanotowano coś interesującego. Początkowo specjaliści zauważyli, że w 1SWASP J093010.78+566859.5 znajduje się układ podwójny kontaktowy. To układ podwójny, w których gwiazdy znajdują się tak blisko siebie, że ich zewnętrzne warstwy stykają się ze sobą w punkcie L1. Między takimi gwiazdami zachodzi ciągła wymiana materii. Zaobserwowany system okazał się wyjątkowy, gdyż czas obiegu obu gwiazd wokół siebie wynosił mniej niż 6 godzin. Później naukowcy zauważyli jeszcze niespodziewane dodatkowe spadki jasności gwiazd i odkryli, że w pobliżu znajduje się kolejny układ podwójny. Tym razem gwiazdy są oddalone od siebie na odległość około 3 milionów kilometrów, czyli dwukrotnie więcej niż wynosi średnica Słońca. Gwiazdy te obiegają się w ciągu 1 i 1/3 doby. Oba układy podwójne są od siebie oddalone o około 21 miliardów kilometrów. Gdy naukowcy przystąpili do szczegółowych badań widm obu układów odkryli piątą gwiazdę znajdującą się w odległości około 2 miliardów kilometrów od drugiego z układów. Jej obecność prawdopodobnie nie powoduje zaćmień żadnego z układów. Badacze z Open University potwierdzili, że wszystkie pięć gwiazd jest ze sobą grawitacyjnie powiązanych. System znajduje się w odległości około 250 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. Wszystkie gwiazdy układu są prawdopodobnie mniejsze i chłodniejsze od Słońca, jednak cały układ jest na tyle jasny, że można go obserwować przez amatorskie teleskopy i dostrzec zaćmienia. Bardzo interesującym odkryciem jest spostrzeżenie, że orbity obu gwiazd podwójnych znajdują się na tej samej płaszczyźnie. Może to wskazywać, że powstały one z tego samego dysku protoplanetarnego. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...