Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Popularny pogląd mówi, że ssaki osiągnęły sukces ewolucyjny dzięki zagładzie dinozaurów. Zgodnie z tradycyjnym poglądem, ssaki zostały przytłoczone sukcesem dinozaurów i nie były znaczącą grupą dopóki nie wymarły dinozaury. Nasze badania dowodzą, że ssaki żyworodne intensywnie różnicowały się przed wyginięciem dinozaurów - mówi doktorant David Grossnickle z University of Chicago. Dotychczasowe hipotezy dotyczące ewolucji ssaków opierały się na skamieniałościach, które nie wykazywały dużego zróżnicowania. Z czasem odnajdowano jednak coraz więcej skamieniałości, zwiększał się więc materiał do badań. Grossnickle i Elis Newham z University of Southampton przeanalizowali zęby trzonowe setek wczesnych ssaków. Odkryli, że przed wyginięciem dinozaurów ssaki charakteryzowały się dużym zróżnicowaniem zębów, co oznacza, iż różniły się też dietą. Do różnicowania się ssaków na dużą skalę doszło 10-20 milionów lat przed wyginięciem dinozaurów. Co więcej, wyginięcie dinozaurów nie było dla ssaków idealnym momentem dla przejęcia władzy nad Ziemią. Okazało się bowiem, że gdy ginęły dinozaury doszło też do wyginięcia wielu ssaków, przede wszystkim tych, które miały wąsko wyspecjalizowaną dietę. Spodziewałem się, że wkrótce po wyginięciu dinozaurów zwiększyła się różnorodność ssaków. Spadek różnorodności był zaskakujący. Nie pasuje to do tradycyjnego punktu widzenia - mówi Grossnickle. Naukowcy nie wiedzą, dlaczego ssaki różnicowały się tak mocno jeszcze przed wyginięciem dinozaurów. Grossnickle zauważa, że do tego różnicowania się zbiega się w czasie z rozpowszechnieniem się na Ziemi roślin okrytonasiennych. Nie wiemy tego na pewno, jednak rośliny te mogły dostarczyć ssakom nowych nasion i owoców, a jeśli rośliny ewoluowały wspólnie z zapylającymi je owadami, to owady te mogły być kolejnym źródłem pożywienia wczesnych ssaków - stwierdza uczony. Zauważa on jeszcze jedno interesujące zjawisko. Ostatnio w środowisku naukowym toczy się debata dotyczące możliwego wymierania dinozaurów jeszcze przed uderzeniem asteroidy. Jeśli wierzymy, że dinozaury wymierały zanim asteroida uderzyła, to działo się to w czasie, gdy ssaki się rozpowszechniały - dodaje Grossnickle. « powrót do artykułu
  2. Hiszpański Komitet Badań Naukowych (Consejo Superior de Investigaciones Científicas, CSIC) zaprezentował pierwszy na świecie egzoszkielet dla dzieci z rdzeniowym zanikiem mięśni. Ważący 12 kg aparat wykonano z aluminium i tytanu. Ma pomóc małym pacjentom w chodzeniu. Czasem po raz pierwszy. Naukowcy podkreślają, że można go także wykorzystać do fizjoterapii w szpitalach. Technologia została opatentowana przez CSIC i Marsi Bionics. Egzoszkielet znajduje się na etapie badań przedklinicznych. Składa się z regulowanych ortez, które dopasowuje się do długości nóg i tułowia dziecka. W miejscu stawów znajdują się silniczki naśladujące ludzkie mięśnie. Zapewniają one wytrzymałość konieczną do stania i chodzenia. Projektanci pomyśleli także o czujnikach, kontrolerze ruchów oraz baterii z czasem działania wynoszącym 5 godzin. Jedną z największych trudności związanych z opracowywaniem pediatrycznego egzoszkieletu [...] jest fakt, że objawy chorób nerwowo-mięśniowych, takich jak rdzeniowy zanik mięśni, zmieniają się z czasem [...]. Kluczowe jest więc dysponowanie sprzętem, który będzie w stanie niezależnie przystosowywać się do tych zmian. Nasz model obejmuje inteligentne stawy, które automatycznie modyfikują sztywność urządzenia [...] - podkreśla Elena García z Madryckiej Politechniki. Egzoszkielet jest przeznaczony dla dzieci w wieku 3-14 lat. Ponieważ w każdej nodze znajduje się 5 silniczków, a każdy potrzebuje miejsca do działania, długości ortezy nie można zmniejszać w nieskończoność. Ze względu na nieprzewidywalność niekontrolowanych ruchów ciała młodszych dzieci naukowcy zdecydowali się też ustalić dolną granicę wieku użytkowników. García dodaje, że w przypadku innych schorzeń, w których nie ma problemów ze stawami, nie trzeba tylu silniczków, można więc zbudować mniejszą ramę. Za pomocą urządzenia Hiszpanie chcą pomóc pacjentom w chodzeniu i zapobiec m.in. bocznemu skrzywieniu kręgosłupa. « powrót do artykułu
  3. Gdy napotykamy problem, wymagający współpracy z innymi, kobiety i mężczyźni różnie do niego podchodzą. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda odkryli, że różnice te znajdują swoje odbicie w aktywności mózgu. Wcześniejsze badania behawioralne wykazały, że kobiety bardziej angażują się we współpracę, gdy są obserwowane przez inne kobiety. Z kolei mężczyźni zwykle lepiej współpracują w dużej grupie. Ponadto para mężczyzn lepiej ze sobą współpracuje niż para kobiet, ale w parze mieszanej to kobieta bardziej angażuje się we współpracę. Dotychczas różne teorie próbowały wyjaśnić, skąd biorą się różnice płciowe we współpracy, jednak niewiele było wiadomo o stronie neurologicznej tego zagadnienia. Większość informacji mieliśmy z bardzo sterylnych badań MRI pojedynczych osób - mówi Joseph Baker, główny autor nowych badań. Naukowcy, chcąc się dowiedzieć, co dzieje się w mózgu osoby współpracującej, postanowili skanować osoby rzeczywiście współpracujące, a nie tylko myślące o współpracy z innymi. Wykorzystali technikę hiperskanningu, czyli jednoczesnego skanowania mózgów dwóch osób wchodzących w interakcję. Ponadto nie użyto rezonansu magnetycznego, który wymaga od badanych nieruchomego leżenia, ale wykorzystano spektroskopię w bliskiej podczerwieni (NIRS). To technologia badająca mózg za pomocą czujników przyczepionych do głowy, co pozwala na przyjęcie pionowej postawy ciała i bardziej naturalne zachowanie. W badaniu wzięły udział 222 osoby, które połączono w pary. Składały się one z osób tej samej płci lub różnej płci. Pary siedziały naprzeciwko siebie przed monitorami komputerowymi. Partnerzy widzieli się,nie mogli jednak do siebie mówić. Zadaniem badanych było wciśnięcie guzika za każdym razem, gdy widoczne na ekranie koło zmieniło kolor. Cel - jednoczesne wciśnięcie guzika z partnerem. Po każdej próbie badanych informowano, kto z nich wcisnął przycisk wcześniej, a kto później. Partnerzy mieli 40 prób, by jak najbardziej skrócić różnicę czasu wynikającą z naciskania przez nich guzika. Analiza wyników wykazała, że pary mężczyzna-mężczyzna współpracowały lepiej niż pary kobieta-kobieta i czas pomiędzy naciśnięciami obu panów był krótszy niż w przypadku pań. Aktywność mózgów w parach jednopłciowych była bardzo zsynchronizowana. U par jednopłciowych zwiększona koherencja była związana z lepszymi wynikami testu. Jednak lokalizacja koherencji różniła się pomiędzy parami mężczyzna-mężczyzna a kobieta-kobieta. Ku zdumieniu naukowców okazało się, że pary mężczyzna-kobieta osiągnęły równie dobre wyniki jak pary mężczyzna-mężczyzna, chociaż w parach tych nie zachodziła koherencja. Jako, że mózgi kobiet i mężczyzn pracują w różny sposób i wykazywały różne wzorce aktywności w czasie badania, konieczne jest przeprowadzenie kolejnych testów, by wyjaśnić, w jaki sposób, pomimo tych różnic, osiągnięto tak dobre wyniki. Sam Baker mówi, że zaprojektowane przezeń badania, były bardziej badaniami opisowymi, a nie wyjaśniającymi zagadnienie współpracy na poziomie neurologicznym. Z pewnością nie pokazują one wszystkich aspektów współpracy - stwierdza uczony i dodaje, że mogą istnieć takie rodzaje współpracy, w których pary kobieta-kobieta będą lepsze od par męskich. Naukowcy zauważają też, że nie oceniali aktywności we wszystkich częściach mózgu. Być może koherencja pomiędzy mózgami badanych występuje również w innych obszarach, które nie były monitorowane. Tego typu badania nie tylko mogą zwiększyć naszą wiedzę na temat ewolucji człowieka i rozwoju społeczeństw, ale również pomóc w leczeniu różnych chorób. Istnieją schorzenia, takie jak autyzm, które powodują, że ludzie mają problemy z interakcjami społecznymi. Mamy nadzieję, że zdobędziemy informacje, które pozwolą na opracowanie lepszych metod leczenia - dodaje Baker. « powrót do artykułu
  4. Należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej LISA Pathfinder rozpoczął niezwykle precyzyjne testy mające na celu zbudowanie w przestrzeni kosmicznej urządzenia do badania fal grawitacyjnych. W odległości 1,5 miliona kilometrów od Ziemi, w punkcie libracyjnym L1, stworzono idealne środowisko do prowadzenia takich badań. To właśnie tam, wewnątrz pojazdu LISA Pathfinder zwolniono dwa niewielkie sześciany - masy testowe - o boku 4,6 centymetra każdy, które są oddalone od siebie o 3,8 centymetra. Zbudowane ze złota i platyny, osiągnęły niemal idealną pozycję względem siebie. Na oba obiekty, znajdujące się na orbicie wokół Słońca, oddziałuje niemal wyłącznie siła grawitacji. Siła wszystkich innych oddziaływań, czy to promieniowania kosmicznego czy pól magnetycznych - nie jest większa od wagi wirusa. Sześciany swobodnie unoszą się we wnętrzu pojazdu nie dotykając żadnego z jego elementów. Celem prowadzonych testów jest sprawdzenie technologii ustabilizowania masy obiektów i utrzymanie ich w pożądanej odległości względem siebie. Oba urządzenia dzieli niewielka odległość, jednak jest to wstęp do badań, których celem jest stworzenie wykrywacza fal grawitacyjnych, którego każdy z 3 elementów będzie oddalony o milion kilometrów od dwóch pozostałych. Proponowaną dla przyszłej misji odległość liczoną w milionach kilometrów przeskalowaliśmy do mniej niż 4 centymetrów, dzięki czemu możemy przetestować i zrozumieć wszelkie zjawiska, które mogą wpłynąć na badania, zaburzyć masy obiektów i ukryć obecność fal grawitacyjnych - mówi Paul McNamara, główny naukowiec projektu LISA Pathfinder. Otwieramy drzwi dla przyszłych misji podobnych do LISA. Technologia, której potrzebujemy, by takie misje wykonać, nie należy już do dziedziny magii. To rzeczywistość - dodaje uczony. Odległość pomiędzy wspomnianymi sześcianami jest monitorowana za pomocą laserów. Jesteśmy w stanie zmierzyć odległość pomiędzy nimi z precyzją sięgającą średnicy pojedynczego atomu - mówi Gerhard Heinzel z Instytutu Fizyki Grawitacji im. Maksa Plancka. Precyzja już osiągnięta podczas eksperymentu LISA Pathfinder dowodzi, że możliwe jest wybudowanie planowanego wielkiego wykrywacza fal grawitacyjnych. Urządzenie takie będzie zdolne do rejestrowania fal grawitacyjnych powstających wskutek łączenia się czarnych dziur w odległych częściach wszechświata. Oba wykrywacze fal grawitacyjnych są odizolowane od środowiska zewnętrznego, dzięki czemu - przynajmniej w założeniu - mają na nie działać wyłącznie fale grawitacyjne, a ich oddziaływanie ma zostać wykryte. Obecnie pozycja obu sześcianów jest najbardziej zaburzana przez molekuły ziemskiej atmosfery znajdujące się jeszcze wewnątrz LISA Pathfinder. Są one stopniowo usuwane. « powrót do artykułu
  5. Chińczycy pracują nad nieinwazyjnym testem wydychanego powietrza, który ograniczy przypadki niepotrzebnego przepisywania antybiotyków, a więc i problem lekooporności. Naukowcy z Zhejiang University skupili się na pacjentach z zapaleniem płuc związanym z mechaniczną wentylacją (ang. ventilator-associated pneumonia, VAP) z oddziału intensywnej opieki medycznej. W tym przypadku odróżnienie zakażenia zagrażającego życiu od zwykłej kolonizacji ma krytyczne znaczenie. By potwierdzić, że pacjenci mają bakteryjną infekcję dróg oddechowych, obecnie lekarze muszą pobrać różne próbki (krwi i plwociny), a w przypadku zapalenia płuc - wykonać prześwietlenie klatki piersiowej - wyjaśnia Kejing Ying. W pilotażowym badaniu uwzględniono 20 chorych z VAP wywołanym Gram-ujemnymi bakteriami Acinetobacter baumannii, 20 wentylowanych osób z kolonizacją dolnych dróg oddechowych przez A. baumannii oraz 20 wentylowanych pacjentów z zaburzeniami neurologicznymi, ale bez zapalenia płuc (grupa kontrolna). Chińczycy prowadzili też eksperyment in vitro z klinicznymi izolatami szczepów A. baumannii. Autorzy publikacji z Journal of Breath Research zastosowali różne metody, w tym zatężanie adsorpcyjne i chromatografię gazową ze spektrometrią mas (GC-MS). Akademicy sądzą, że wybrane profile wydychanych bakteriopochodnych lotnych związków organicznych (VOC) można tak zaadaptować, by skutecznie różnicować obecność i brak A. baumannii w dolnych drogach oddechowych, a także zakażenie i kolonizację tymi mikroorganizmami. Wyzwaniem, z którym musimy się zmierzyć, jest fakt, że w przypadku wielu VOCs nie można mówić o unikatowości dla danego patogenu. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z Berkeley Lab i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley wykazali, że miedź odgrywa kluczową rolę w metabolizmie tłuszczu. W ostatnim dziesięcioleciu w coraz większym stopniu interesowano się funkcjami biologicznymi miedzi. Wiadomo już, że jest ona potrzebna do powstawania czerwonych krwinek, wchłaniania żelaza, rozwoju tkanki łącznej i wspierania układu odpornościowego. Odkryliśmy, że miedź [...] działa jak regulator: im więcej jej jest, tym więcej tłuszczu ulega rozkładowi. Uważamy, że warto zbadać, czy niedobór Cu wiąże się z otyłością i powikłaniami otyłości - podkreśla prof. Chris Chang. Chang uważa, że miedź można potencjalnie wykorzystać do odtworzenia naturalnych sposobów spalania tłuszczu. Duże jej ilości występują w zielonych warzywach liściastych, grzybach, orzechach i roślinach strączkowych. Organizm nie potrafi sam wytworzyć miedzi, musimy ją więc pozyskać z pokarmów. W typowej amerykańskiej diecie nie ma wielu zielonych warzyw liściastych, lecz azjatycka zawiera więcej produktów obfitujących w ten mikroelement. Profesor przestrzega jednak przed zażywaniem suplementów miedzi. Jej nadmiar może bowiem prowadzić do nierównowagi z innymi niezbędnymi minerałami, np. cynkiem. Amerykanie odkryli rolę miedzi w metabolizmie tłuszczu, prowadząc eksperymenty na myszach z mutacją genetyczną, u których miedź gromadziła się w wątrobie (chorobą Wilsona). Okazało się, że u myszy z chorobą Wilsona w wątrobie występował niższy poziom lipidów. Naukowcy zauważyli także, że w ich białej tkance tłuszczowej stężenie miedzi było niższe, zaś same depozyty tłuszczu większe. Kiedy gryzoniom podawano izoprenalinę, która wywołuje zależny od szlaku cyklicznego adenozyno-3',5'-monofosforanu (cAMP) rozkład trójglicerydu do kwasów tłuszczowych i glicerolu (lipolizę), u myszy z chorobą Wilsona aktywność związana z rozkładem tłuszczów była niższa. By dokładniej ustalić, w jaki sposób miedź wpływa na lipolizę, naukowcy uciekli się do hodowli komórkowych. Do oceny poziomu miedzi w tkance tłuszczowej wykorzystali spektrometrię mas sprzężoną z plazmą wzbudzaną indukcyjnie (ang. Inductively Coupled Plasma – Mass Spectrometry, ICP-MS). Stwierdzono, że miedź wiąże się z fosfodiesterazą 3 (ang. phosphodiesterase 3, PDE3); PDE3 wiąże się zwykle z cAMP, nie pozwalając mu na aktywację enzymów w komórkach tłuszczowych (lipaz). Kiedy miedź zwiąże się z fosfodiesterazą, działa jak hamulec. Stąd dodatnia korelacja z lipolizą. Pewne wskazówki świadczące o związkach miedzi z metabolizmem tłuszczów dostrzegli już wcześniej hodowcy zwierząt. Stwierdzono, że poziom miedzi w paszy oddziałuje na zawartość tłuszczu w mięsie. Wzmianki na ten temat występowały w literaturze rolniczej, ale nie wiadomo było, jaki mechanizm biochemiczny łączy miedź i tłuszcz. « powrót do artykułu
  7. Strzelczyki wielkie (Toxotes chatareus) potrafią rozróżniać ludzkie twarze. To pierwszy przypadek, kiedy taką umiejętność zidentyfikowano u ryb. Zespół z Uniwersytetu w Oksfordzie i Uniwersytetu Queensland wykazał, że strzelczyki są w stanie nauczyć się rozpoznawać ludzkie twarze z dużą trafnością. Wyniki badania ukazały się w piśmie Scientific Reports. Umiejętność odróżniania dużej liczby ludzkich twarzy to zaskakująco trudne zadanie. Głównie dlatego, że we wszystkich występują te same podstawowe cechy. Wszystkie mają nad nosem i ustami dwoje oczu, dlatego by kogoś odróżnić, trzeba zidentyfikować szczególiki wyglądu. [...] Dywagowano, że zadanie jest tak trudne, że mogą sobie z nim poradzić wyłącznie [...] naczelne. Fakt, że w ludzkim mózgu występuje wyspecjalizowany region do rozpoznawania twarzy, sugeruje, że w samych twarzach jest coś specjalnego. By przetestować ten pomysł, chcieliśmy sprawdzić, czy inne zwierzę z mniejszym i prostszym mózgiem, w przypadku którego nie ma ewolucyjnej potrzeby rozpoznawania ludzkich fizjonomii, nadal będzie w stanie to zrobić - opowiada dr Cait Newport. Międzynarodowy zespół wykazał, że strzelczyki, u których nie występuje złożona kora wzrokowa naczelnych, potrafią rozpoznać jedną konkretną twarz w serii nawet 44 nowych. Podczas badania rybom pokazywano najpierw 2 zdjęcia twarzy i uczono wybierania jednej z nich za pomocą wystrzelenia strumienia wody. Później T. chatareus pokazywano wyuczoną twarz z serią nowych fizjonomii. Okazało się, że strzelczyki umiały dokonać poprawnego wyboru. Udawało im się to nawet wtedy, gdy biolodzy kontrolowali oczywiste i ważne cechy, takie jak kształt głowy i kolor. Ryby osiągały bardzo wysoką trafność. W pierwszym eksperymencie, gdy należało odróżnić poznaną wcześniej twarz od 44 nowych, średnia szczytowa wydajność wynosiła 81%. W drugim, kiedy ujednolicano takie cechy jak jasność i kolor, sięgała zaś 86%. Ryby mają prostszy mózg niż ludzie. W ogóle nie występuje w nim region odpowiedzialny za rozpoznawanie twarzy. Mimo to wiele ryb demonstruje imponujące zachowania wzrokowe [...]. Strzelczyki są tropikalnymi rybami, które plują strumieniem wody, by strącić owady ze zwisających gałęzi. Nad akwarium umieściliśmy monitor komputerowy, na którym wyświetlaliśmy zdjęcia twarzy. Nauczyliśmy ryby, by pluły na jedną z nich. Gdy zwierzę opanowało tę sztuczkę, pokazywaliśmy znaną twarz oraz serię nowych. We wszystkich przypadkach ryby celowały w wyuczoną twarz, udowadniając, że umieją ją odróżnić. Udawało im się to nawet przy potencjalnie trudniejszym zadaniu, kiedy twarze były czarno-białe i miały jednakowy owalny kształt. Wskazuje to, że złożone mózgi nie są konieczne do rozpoznania ludzkiej twarzy. Nasz gatunek mieć specjalny region mózgu, by bardzo szybko przetwarzać sporą liczbę twarzy lub by wykonywać to zadanie w szerokiej gamie warunków. « powrót do artykułu
  8. W jednym z ostatnich dziewiczych lasów Malezji, Maliau Basin Conservation Area zwanym też Sabah's Lost World, znaleziono najwyższe drzewo tropików. Gigant o wysokości 89,5 metra to Shorea faguetiana, znana miłośnikom Minecrafta jako Yellow Meranti. Drzewo zostało odkryte przez Davida Coomesa z University of Cambridge i jego kolegów. Zauważono je dzięki lotniczemu skanowaniu laserowemu, którego celem było zbadanie bioróżnorodności okolicy. Zmierzenie wysokości drzewa nie było łatwe. Lokalny wspinacz, który wszedł z taśmą pomiarową na czubek drzewa przysłał SMS-a, że nie ma czasu, by wykonać dobre zdjęcia, gdyż wokół krąży orzeł, który próbuje go atakować, jest też dużo dzikich pszczół. Zmierzone drzewo jest o 1,2 metra wyższe niż poprzedni posiadacz tytułu najwyższego drzewa tropików. Najwyższym drzewem na świecie jest natomiast 115-metrowa sekwoja z Kalifornii. Specjaliści nie wiedza, dlaczego w regionach o temperaturze bardziej umiarkowanej rosną wyższe drzewa niż w tropikach. Gatunek Shorea faguetiana jest krytycznie zagrożony. Podobnie zresztą jak większość przedstawicieli rodzaju Shorea. Jeden gatunek już wyginął, 102 są krytycznie zagrożone, 34 uznano za zagrożone, narażone są 3 gatunki, a co do 6 nie ma obecnie obaw o ich przetrwanie. Brakuje odpowiednich danych, by ocenić status 2 kolejnych gatunków, a około 48 jeszcze nie oceniono. Shorea faguetiana jest zagrożona wskutek działalności człowieka. Olbrzymie połacie lasu są wycinane pod uprawy palmy olejowej, a olej palmowy jest powszechnie stosowany np. w przemyśle cukierniczym. « powrót do artykułu
  9. James Spotila z Drexler University i jego koledzy uważają, że zagrożeniem dla pandy wielkiej nie jest brak pożywienia. Spotila brał udział w dużych międzynarodowych badaniach w Chengdu Research Base, gdzie przebywa około 150 pand. Okazało się, że metabolizm tych zwierząt jest nieco mniejszy niż przypuszczano. Uczeni wyliczyli, że panda potrzebuje każdego dnia 13-15 kilogramów bambusa, by przeżyć. Naukowcy uważają, że obecne zasoby bambusa są wystarczające, by utrzymać populację pandy wielkiej. Oczywiście może się to zmienić wraz z postępującym globalnym ociepleniem, ale to nie brak pożywienia zagraża pandzie. Jednym z głównych problemów są same wysokie temperatury. Specjaliści zauważyli, że pandy doświadczają stresu, gdy temperatura otoczenia przekracza 25 stopni Celsjusza. Żeby być zdrowe, muszą żyć w niższych temperaturach. Latem w środowisku naturalnym szukają miejsc o chłodniejszym mikroklimacie i wędrują na wyżej położone tereny - mówi Spotila. Niekontrolowane globalne ocieplenie może zniweczyć dziesiątki lat pracy, jakie Chiny poświęciły, by uratować pandę - dodaje uczony. « powrót do artykułu
  10. Dwudziestoośmioletni Chino Kim wynalazł okulary Screeners, które stają się matowe, ilekroć spojrzy się na ekran jakiegoś urządzenia. To jego sposób na walkę z uzależnieniem od współczesnych technologii. Jestem zmęczony owładniętą obsesją wirusowości i monetyzacji kulturą techniczną głównego nurtu, która próbuje na jak najdłuższy czas zapanować nad naszym spojrzeniem. Czuję się jak Alex z "Mechanicznej pomarańczy" [Anthony'ego Burgessa], którego oczy przytrzymywano metalowymi szczypczykami, aby nie można ich było zamknąć. W soczewkach okularów Screeners wykorzystano inteligentny film - matowy plastik. Po przyłożeniu napięcia staje się on przezroczysty. Umieszczona na głowie użytkownika kamera sieciowa przekazuje obrazy do splotowej sieci neuronowej (ang. Convolutional Neural Networks, CNN), która przetwarza dane i stwierdza, na co on patrzy. Później są one przekazywane do Wekinatora. By zoptymalizować odpowiedź programu, prowadzi się trening na różnych ekranach. Jeśli kamera "zobaczy" jakiś ekran, uruchomi Arduino i odetnie dopływ prądu do okularów [...]. Kim wpadł na pomysł okularów po kursie Uczenia Maszynowego dla Artystów. Zacząłem myśleć o maszynie, która potrafi się rozpoznać i wykorzystać odkrytą właśnie inteligencję do ocalenia ludzi przed samą sobą. Trochę jak Gizmo z filmu o gremlinach. [W ten sposób] zwalczam syndrom widzenia komputerowego za pomocą widzenia komputerowego [rozpoznawania obrazu]. « powrót do artykułu
  11. Naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu, że związany z globalnym ociepleniem wzrost temperatur ma negatywny wpływ na wzrost roślin. Teraz doktorant z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie wykazał, że wzrosty temperatury otoczenia sprawiają, że kwiaty produkują mniej lotnych związków zapachowych. Alon Can'ani podkreśla, że zmiana globalnego klimatu zaburza łączącą rośliny i zapylaczy relację mutualistyczną. Pracując w laboratorium prof. Alexandra Vainsteina, doktorant odkrył, że przy podwyższonej temperaturze kwiaty petunii produkują i emitują znacznie mniej związków zapachowych. Wykazałem, że rosnące temperatury otoczenia prowadzą do ograniczenia zapachu bazującego na fenylopropanoidach u 2 odmian petunii ogrodowej (Petunia×hybrida) - P720 i Blue Spark. Aklimatyzację prowadzono w 22/16 lub 28/22°C (dzień/noc). Okazało się, że miało to związek z zahamowaniem ekspresji i aktywności białek ułatwiających biosyntezę tych związków. Młody Izraelczyk zademonstrował metodę obejścia tego zjawiska za pomocą ekspresji genu PAP1 rzodkiewnika pospolitego (Arabidopsis thaliana), która wzmaga produkcję zapachu bez względu na temperaturę otoczenia. Can'ani opisał też pierwszy gen spełniający funkcję bezpośredniego regulatora emisji woni (PH4). Po zahamowaniu jego ekspresji kwiaty petunii nie wydzielały zapachu, ale nadal wytwarzały wonne związki. Obecnie doktorant bada reakcję glikozylacji, w ramach której kwiaty przyłączają do cząsteczek związków zapachowy węglowodany, przez co są one utrzymywane w stanie nielotnym. « powrót do artykułu
  12. Rosyjskie władze aresztowały 50 osób związanych z trojanem Lurk, który w ciągu ostatnich lat ukradł 45 milionów dolarów. To najwkększa akcja aresztowania cyberprzestępców w historii Rosji. Lurk został po raz pierwszy odkryty w 2011 roku przez firmę Kaspersky Lab. Szkodliwy kod atakował przedsiębiorstwa oraz instytucje finansowe. Trojan jest elastyczny, można go wykorzystywać w różnego typu ataków. Przestępcy zainfekowali wiele witryn, za pośrednictwem których zarażali internautów. Na zarażone komputery wgrywano kolejny szkodliwy kod i kradziono pieniądze ofiar. Od samego początku władzom w śledztwie pomagali eksperci z Kaspersky Lab. Mówią oni, że z czasem Lurk stawał się coraz groźniejszy. Początkowo atakował firmy i użytkowników indywidualnych, ale 1,5 roku temu zaczął atakować też banki. Pracownicy Kaspersky'ego dość szybko zauważyli, że za oprogramowaniem stoi rosyjska grupa przestępcza. Z czasem, dzięki analizie oprogramowania oraz identyfikacji komputerów i serwerów wykorzystywanych przez cyberprzestępców, udało się zdobyć dowody i dotrzeć do konkretnych osób. « powrót do artykułu
  13. Izraelska firma General Robotics stworzyła niewielkiego Taktycznego Robota Bojowego "Dogo". Urządzenie potrafi wspinać się po schodach, poruszać po trudnym terenie i ostrzeliwać cele za pomocą pistoletu Glock. Maszyna ma do dyspozycji 14 pocisków. "Dogo" został wyposażony w osiem kamer, które zapewniają jego operatorowi widok 360 stopni, a akumulatory pozwalają mu na pracę od 2 do 5 godzin. Jak zapewniają twórcy robota, po krótkim szkoleniu jego operator jest w stanie sterować maszyną i oddać 5 strzałów w ciągu 2 sekund. Robota wyposażono też w gaz pieprzowy oraz urządzenie emitujące światło, które tymczasowo oślepia człowieka stojącego w odległości 5-10 metrów od robota. Dogo powstał przede wszystkim z myślą o wykorzystaniu go przez jednostki specjalne oraz jako urządzenie wspierające piechotę w czasie walk w mieście. « powrót do artykułu
  14. Szkielet datowany na XVII w. ze śladami trepanacji czaszki znaleziono w Poznaniu w trakcie prac wykopaliskowych przed urzędem miasta. Według specjalistów może to być ślad jednego z pierwszych takich zabiegów w Europie Środkowej. Niewątpliwie jest to pośmiertne odsłonięcie czaszki. Widać nawet w przekroju tejże czaszki, że ją przepiłowano, że prawdopodobnie wydobyto z niej mózg [...]. To znalezisko na pewno może być porównywalne z najwcześniejszymi tego typu zabiegami w Polsce, które datowane są na 1613 rok. Można też powiedzieć, że wówczas Poznań był w awangardzie nowoczesnej medycyny – powiedział PAP w piątek kierujący wykopaliskami dr Marcin Ignaczak. Szkielet został odkryty w drugiej warstwie pochówków w obrębie Kolegiaty św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Te pochówki są przez nas datowane na bardzo stare ponieważ wcześniejsze nawarstwienia wskazywały, że mamy do czynienia z XVII-wiecznymi pochówkami, a te są siłą rzeczy jeszcze starsze – podkreślił. Wiele wskazuje na to, że chronologia tego szkieletu to XVI, połowa XVII wieku. Przypuszczamy, że ten szkielet może być jednak współczesny czasom, kiedy w kolegiacie pochowano m.in. jednego z najsłynniejszych poznańskich medyków Józefa Strusia i - na razie ostrożnie - ale przypuszczamy, że to nawet on mógł dokonać autopsji na tym właśnie nieboszczyku – dodał. Ignaczak zaznaczył, że odkrycie jest niezwykłe też z tego względu, że mimo iż w tamtych czasach przeprowadzano sekcje zwłok, to raczej na bezimiennych zmarłych. Ten szkielet został odkryty w trumnie, wewnątrz kolegiaty, co sugeruje, że został tam pochowany ktoś znaczny. W tej chwili właśnie odpowiedź, dlaczego akurat na tym nieboszczyku przeprowadzono ten zabieg, jest dla nas największym problemem. Łatwo sobie też wyobrazić, że w tamtych czasach przeprowadzanie autopsji nie było rzeczą codzienną, bo medycyna też wtedy raczkowała – wyjaśnił archeolog. Jak dodał, na początku przyszłego tygodnia powinna być znana obszerniejsza wypowiedź antropologów. Po dalszych badaniach, ekspertyzach antropologicznych dowiemy się też więcej o tym człowieku; o jego stanie zdrowia, przebytych chorobach, o tym, jak wyglądał. Spróbujemy też oczywiście zbadać DNA – podkreślił Ignaczak. Po oględzinach szkieletu tezę o przeprowadzonej w pierwszej połowie XVII w. pośmiertnej autopsji w Poznaniu wstępnie potwierdził też prof. Janusz Piontek z Instytutu Antropologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Wykopaliska na poznańskim placu kolegiackim trwają od połowy kwietnia. Zakończenie prac wstępnie planowane jest na lipiec tego roku. « powrót do artykułu
  15. Dell zapewnia, że zbudowany przezeń superkomputer, który pokazano właśnie w RPA to najszybsza maszyna na Czarnym Lądzie. System Lengau korzysta z 40 000 rdzeni obliczeniowych, a jego wydajność wynosi 1 petaflops. Stanął on w siedzibie Council for Scientific and Industrial Research (CSIR) w Kapsztadzie. Nowa maszyna jest znacznie bardziej wydajna od poprzedniego superkomputera CSIR, Tsessebe, którego początkowa wydajność została zwiększona z 24,9 do 64,44 teraflopsów. Mimo większej wydajności Lengau zajmuje mniej miejsca niż jego poprzednik. Nowy superkomputer mieści się w 19 szafach, w których znajduje się 1039 serwerów Dell PowerEdge z procesorami Intel Xeon. Większośc z nich to maszyny PowerEdge C6320s. Znalazły się wśród nich też 24 maszyny R630s oraz 5 R930s. Całkowita pojemność przestrzeni dyskowej maszyny wynosi 5 petabajtów. Wykorzystuje ona 16 przełączników Dell PowerVault MD3460s, Mellanox EDR InfiniBand o maksymalnej prędkości 56 GB/s oraz oprogramowanie Bright Cluster Management. Serwery C6320s zapewniają odpowiednią wydajność przy zadaniach wymagających intensywnych obliczeń, od badań nad dynamiką płynów po badania genetyczne. Z kolei maszyny R930s używane są przy zadaniach bardzo obciążających pamięć, a serwery R630s we współpracy z PowerVault dbają o odpowiednią wydajność systemu składowania danych. « powrót do artykułu
  16. Badacze z Rice University odkryli związek między stresem a cukrzycą. Łańcuch metaboliczny rozpoczyna się od słabego hamowania, czyli problemów z kontrolą uwagową. Słaba kontrola uwagowa sprawia, że dana osoba jest podatna na pokusy lub rozpraszające informacje, obiekty czy myśli. Wcześniejsze badania wykazały zaś, że taka podatność może prowadzić do częstszego lęku, ten zaś aktywuje szlak metaboliczny odpowiedzialny za produkcję cytokin prozapalnych, w tym interleukiny 6 (IL-6). Amerykanie wzięli pod uwagę wyniki testów poznawczych mierzących kontrolę uwagową oraz poziomy glukozy oraz IL-6 u ponad 800 dorosłych. IL-6 jest wytwarzana, by stymulować odpowiedź zapalną. Stanowi też biomarker ostrego i przewlekłego stresu. Oprócz tego wiąże się z większym prawdopodobieństwem cukrzycy i wysokiego poziomu glukozy. Analiza wykazała, że właśnie wskutek działania szlaku z IL-6 osoby z niskim hamowaniem częściej miały cukrzycę niż ludzie z wysokim hamowaniem (kontrolą uwagową). Rezultaty nie miały związku z wynikami innych testów poznawczych, mierzących pamięć czy zdolność rozwiązywania problemów. Naukowcy od lat podejrzewali, że istnieje związek między lękiem a złym stanem zdrowia, jednak, jak mówi dr Kyle Murdock, nikt nie opisał szczegółów odpowiedzialnego za to szlaku biologicznego. Literatura przedmiotu pokazuje, że osoby ze słabym hamowaniem z większym prawdopodobieństwem doświadczają stresujących myśli i mają większe problemy z oderwaniem od nich uwagi. To sprawiło, że zacząłem się zastanawiać, czy szlak wyzwolony stresem może łączyć hamowanie ze stanem zapalnym i chorobami, którymi się interesujemy, np. cukrzycą. Wiele badań pokazuje, że gdy ktoś jest zestresowany, zalękniony czy depresyjny, nasila się stan zapalny. Nową częścią naszego studium było wskazanie szlaku prowadzącego od hamowania, przez lęk, po stan zapalny i wreszcie cukrzycę. Dane analizowane przez zespół z Rice pochodziły z National Survey of Midlife Development in the United States (MIDUS). Z 1255 dorosłych w średnim wieku, których zdolności poznawcze testowano w odstępie 2 lat, u ponad 800 zbadano też próbki krwi, by określić stężenie glukozy oraz IL-6. Akademicy stwierdzili, że opisany szlak działa wyłącznie w jednym kierunku. Nigdy bowiem stan zapalny nie wpływał na hamowanie. Murdock podkreśla, że u chorych z cukrzycą występuje pętla przyczynowo-skutkowa. Osoby, które są bardziej lękowe, częściej unikają leczenia i uciekają się do nieprzystosowawczych strategii, takich jak palenie czy niezdrowa dieta, co jeszcze bardziej podnosi poziom cukru we krwi [...]. To efekt kuli śnieżnej [...]. Autorzy publikacji z pisma Psychoneuroendocrinology sporządzili listę potencjalnych interwencji. Wymieniają np. terapię poznawczą opartą na uważności, terapię poznawczo-behawioralną czy leki przeciwzapalne. Badania pokazują, że ludzie, którzy praktykują uważność, z czasem wypadają coraz lepiej w testach hamowania - opowiada Murdock. Mocno wierzę, że podejścia bazujące na uważności są z wielu powodów świetnym pomysłem. To nie znaczy, że leki, które sprzyjają hamowaniu, takie jak stymulanty, nie powinny być brane pod uwagę. Po prostu połączenie jednego z drugim może być naprawdę pomocne - podsumowuje Christopher Fagundes. « powrót do artykułu
  17. Amerykański rząd jest bliski wydania zgody na rozpoczęcie pierwszej prywatnej misji badawczej na Księżyc. Firma Moon Express chce w przyszłym roku roku wysłać na Srebrny Glob lądownik MX-1. Celem misji miałoby być lądowanie oraz przeprowadzenie serii analiz, które w przyszłości mogą zostać wykorzystane przez firmę do zawiezienia na Księżyc kolejnych ładunków. Jeśli rzeczywiście Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) wyda zgodę, będzie to pierwsza w historii prywatna misja poza orbitą okołoziemską. FAA jest odpowiedzialna za zatwierdzanie wszystkich komercyjnych startów rakiet z terenu USA. Jako pierwszy informację o zamiarach Agencji podał The Wall Street Journal. Zanim decyzja zostanie podana do publicznej wiadomości miną jeszcze tygodnie lub miesiące, jednak przedstawiciele Moon Express powiedzieli dziennikarzom, że są bardzo optymistycznie nastawieni. Urzędnicy FAA mówią jedynie, że wciąż trwają odpowiednie procedury. Lądownik MX-1 to niewielkie urządzenie, którego zadaniem jest pobranie próbek księżycowego gruntu i powrót z nimi na Ziemię. Firmę Moon Express szczególnie interesują metale z grupy platynowców (ruten, rod, pallad, osm, iryd, platyna), metale ziem rzadkich oraz hel-3. Jeśli Moon Express dopnie swego i zorganizuje misjęna Księżyc, musi w jej trakcie przestrzegać Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej, co oznacza, że nie może rościć sobie pretensji terytorialnych, a w czasie prowadzonych badań musi uważać, by nie zanieczyścić pozaziemskiego środowiska materiałem z Ziemi, a środowiska ziemskiego materiałem z kosmosu. « powrót do artykułu
  18. W latach 40. i 50. ubiegłego wieku Stany Zjednoczone przeprowadziły niemal 200 próbnych eksplozji nuklearnych. Jednym z głównym poligonów atomowych USA były w tym czasie Wyspy Marshalla. To na nich odbyło się 67 testów. Teraz, 60 lat po ostatnich testach, niektóre z opuszczonych wysp można ponownie zasiedlić. Grupa naukowców postanowiła sprawdzić poziom radioaktywności na wyspach i porównać go z poziomem aktywności w nowojorskim Central Parku. Okazało się, że na 5 z 6 miejsc, na których prowadzono testy, poziom aktywności znajduje się znacznie poniżej 100 miliremów na rok. Średnia radioaktywność na każdej z wysp to mniej niż 40 miliremów/rok. Z kolei na Atolu Bikini radioaktywność wynosi 184 miliremy na rok. Tymczasem radioaktywność w Central Parku sięga... 100 miliremów na rok. Jest to prawdopodobnie spowodowane obecnością tam złóż granitu. Badania, których wyniki opublikowano w Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) dają nadzieję mieszkańcom pozostałych wysp archipelagu, które są coraz bardziej zatłoczone. Zanim jednak ludzie dostaną zgodę na osiedlanie się na terenie byłego poligonu atomowego konieczne jest zbadanie jeszcze innych zagrożeń. Naukowcy chcą m.in. sprawdzić, jaką dawkę promieniowania wchłoną mieszkańcy wysp z pożywieniem czy wodą. « powrót do artykułu
  19. Prof. Zoltan Sarnyai z Uniwersytetu Jamesa Cooka przeprowadził pierwszą metaanalizę, która miała pozwolić porównać stężenie hormonu stresu kortyzolu po przebudzeniu, czyli kortyzolową odpowiedź na przebudzenie (ang. cortisol awakening response, CAR), z etapami schizofrenii. CAR opisano po raz pierwszy w 1995 roku. Polega ona na nagłym wzroście (o 50-160% od poziomu wyjściowego) stężeń kortyzolu we krwi w ciągu 30 minut od przebudzenia. Odpowiedź jest w pewnej mierze uwarunkowana genetycznie. Na schizofrenię zapadnie tylko ok. 20-30% osób kwalifikowanych do grupy wysokiego ryzyka z powodu obrazu klinicznego albo rodzinnej historii chorób. Kortyzol może pomóc w ich wczesnej identyfikacji. Australijczycy przeanalizowali wyniki 11 badań. Sporządzony na tej podstawie raport ukazał się w piśmie Neuroscience & Biobehavioral Reviews. Okazało się, że CAR chorych jest inna niż odpowiedź kortyzolowa zdrowych osób. Jeden ze współautorów studium, dr Maximus Berger, podkreśla, że naukowcy od dawna przypuszczali, że kortyzol odgrywa ważną rolę w zaburzeniach psychicznych, ale dotąd uzyskiwano sprzeczne wyniki. Potrafiliśmy wykazać, że pacjenci z psychozą nie są w stanie produkować kortyzolu po przebudzeniu. Odkryliśmy to nawet u osób z niedawnym początkiem choroby - opowiada Berger. Pewne dowody sugerowały nawet, że u ludzi z grupy wysokiego ryzyka, u których rozwinie się później psychoza, zmiany dot. kortyzolu występują jeszcze przed początkiem choroby. Dr Sarnyai przypomina, że niska wartość CAR to wskaźnik ryzyka także innych przewlekłych chorób. Powiązano ją np. z układową odpowiedzią zapalną i zmianami mikrobiomu. « powrót do artykułu
  20. Wstępne testy kliniczne dowiodły, że ubieralna "sztuczna nerka" może sprawdzić się w roli urządzenia do dializy. Podczas testów zauważono pewne problemy techniczne, które należy przezwyciężyć, zanim nowa technologia się upowszechni. Konwencjonalna dializa u osób chorych na ostrą niewydolność nerek wymaga zwykle odbycia trzech sesji dializ przy stacjonarnym urządzeniu. Taki tryb leczeni znacznie ogranicza chorego. Ubieralne przenośne urządzenie dawałoby pacjentowi nie tylko większą swobodę, ale pozwalałoby planować dializy znacznie bardziej elastycznie. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała zgodę na przeprowadzenie testów nowego przenośnego urządzenia. W badaniach, które odbyły się jesienią ubiegłego roku w Centrum Medycznym University of Washington wzięło udział 7 pacjentów. Byli oni dializowano nawet do 24 godzin. Celem testów było sprawdzenie bezpieczeństwa i wydajności urządzenia. Naukowcy chcieli też dowiedzieć się od pacjentów, jak odbierają tego typu dializy w porównaniu z dializami standardowymi. Badania wykazały, że nowe urządzenie efektywnie oczyszcza krew z takich produktów przemiany materii jak mocznik, kreatynina, fosfor, usuwa też nadmiar wody i soli. To jednak nie wszystko. Pacjenci poddawani standardowym dializom muszą przestrzegać specjalnej diety. U osób, które używały Wearable Artificial Kidney elektrolity, takie jak sód i potas oraz płyny ustrojowe, pozostawały w normie, nawet jeśli nie przestrzegały one specjalnej diety. Stwierdzono również, że pacjenci dobrze tolerują urządzenie, nie wystąpiły u nich żadne poważne skutki uboczne, a układ krążenia pracował u wszystkich stabilnie przez cały czas. Testy przerwano po siódmym pacjencie, gdyż wystąpiły problemy techniczne z urządzeniem. W roztworze do dializy pojawiło się zbyt dużo dwutlenku węgla, co spowodowało zaburzenia w stosunku przepływającej przez urządzenie krwi i roztworu. Raport techniczny, który powstał po testach, wskazuje, że przed rozpoczęciem kolejnych, długoterminowych, testów Wearable Artificial Kidney, konieczne jest takie przeprojektowanie urządzenia, by było ono bardziej bezpieczne i pracowało bardziej stabilnie. Wskazano jednak, że wstępny test dowodzi, iż możliwe jest opracowanie przenośnego ubieralnego urządzenia do dializowania. Pacjenci, pytani o doświadczenia związane z nowym urządzeniem, bardzo sobie je chwalili i oceniali wyżej, niż urządzenia stacjonarne. Tego można się było spodziewać, gdyż już z wcześniejszych badań wiadomo, że osoby dializowane i ich rodziny bardziej cenią sobie dializy przeprowadzane w domu oraz taki sposób dializowania, który daje im większą swobodę. Wynalazcą nowatorskiego urządzenia dializującego jest doktor Victor Gura z Cedar-Sinai Medical Center, który jest równocześnie dyrektorem ds. medycznych w firmie Blood Purification Technologies. « powrót do artykułu
  21. W ubiegłym roku, po raz pierwszy w historii, kraje rozwijające się wydały na odnawialne źródła energii (OZE) więcej, niż kraje bogate. Z raportu Renewables Global Status dowiadujemy się, że rok 2015 był rekordowy pod względem wydatków. Wartość globalnych inwestycji w OZE była ponaddwukrotnie większa niż wydatki na nowe siłownie węglowe i gazowe. W porównaniu z rokiem 2014 wartość inwestycji na OZE wzrosła o 5% i wyniosła w sumie 286 miliardów dolarów. Najwięcej w zieloną energię zainwestowały Chiny, których wydatki stanowiły ponad 33% wydatków światowych. Znaczne wzrosty wartości inwestycji zanotowano też w Indiach, RPA, Meksyku i Chile. W sumie na całym świecie do sieci podłączono 147 GW mocy ze źródeł odnawialnych, to tyle ile mocy generuje obecnie cała Afryka. Już w 2014 roku w skali całego globu OZE zapewniały 19,2% energii trafiających do konsumenta indywidualnego. "Źródła odnawialne weszły do mainstreamu światowej energetyki. We wszystkich regionach świata rośnie rynek zarówno scentralizowanych jak i rozproszonych odnawialnych źródeł energii" - czytamy we wspomnianym raporcie. Jego autorzy zauważają, że najwięcej pieniędzy zinwestowano w energetykę słoneczną i wiatrową, podczas gdy zmniejszają się inwestycje w hydroenergetykę i biopaliwa. Słabo rozwija się też rynek alternatywnych paliw dla transportu. Zwiększone inwestycje przyczyniają się też do powstawania nowych miejsc pracy. W 2015 roku w pośrednio i bezpośrednio w sektorze energetyki odnawialnej - z wyjątkiem dużych projektów hydroenergetycznych - pracowało 8,1 miliona osób. Najwięcej znich w Chinach, Brazylii, USA oraz Indiach. « powrót do artykułu
  22. Grupa naukowców i dermatologów przygląda się roli gruczołów potowych w regeneracji skóry. Okazuje się, że ich odnawiająca funkcja zmniejsza się z wiekiem. W ramach studium Amerykanie porównali skórę 18 seniorów i 18 młodych dorosłych. Sprawdzali, jak skóra goi się po urazie. Rana była mniejsza od średnicy gumki z ołówka i zadawano ją w miejscowym znieczuleniu. Jako pierwsi zidentyfikowaliśmy mechanizmy komórkowe zmienionej naprawy ran skóry u starszych pacjentów - chwali się dr Laure Rittié z Wydziału Dermatologii Uniwersytetu Michigan. Naukowcy ustalili już, że zlokalizowane na całym ciele gruczoły potowe są ważne dla zamykania ran. Są głównym źródłem nowych komórek, które zastępują komórki utracone w wyniku urazu. Odkrycie to zrodziło jednak kolejne pytania. Ponieważ starsi ludzie pocą się mniej niż młodzi, skupiliśmy się na leczniczej funkcji gruczołów potowych. Stwierdzono, że u starszych ludzi gruczoły potowe wnosiły mniej komórek, w dodatku nie przylegały one do siebie zbyt mocno. Generalnie mniejsza liczba luźniej rozmieszczonych komórek oznacza opóźnienie zamknięcie rany i cieńszy odnowiony naskórek. Naukowcy podkreślają, że nie chodzi o to, że gruczoły potowe seniorów są mniej aktywne. To raczej struktury skóry nie potrafią już odpowiednio wspierać nowo powstających komórek. Autorzy publikacji z pisma Aging Cell ujawniają, że różnice w gojeniu starej i młodej skóry były widoczne już od samego początku. Do opisywanych odkryć nie mogło dojść w badaniach na zwierzętach, bo [...] one nie pocą się jak my - zaznacza dr Gary Fisher. Studium pokazuje, że słabe gojenie oraz zmarszczki i zwisanie starzejącej się skóry dzielą podobne mechanizmy. Przewlekła ekspozycja słoneczna [...] uszkadza struktury skóry, które normalnie wspierają gruczoły potowe. To kolejny powód, dla którego warto używać filtrów - podsumowuje Rittié. « powrót do artykułu
  23. Sławni ludzie często pojawiają się w reklamach, a ich obecność wpływa na popularność reklamowanych produktów- szczególnie wśród dzieci i młodzieży. Badacze w Uniwersytetu w Nowym Joru (NYU) przeprowadzili pierwsze rygorystyczne badania, podczas których przeprowadzili analizę wartości odżywczych produktów reklamowanych przez znanych muzyków. Na czele grupy badawczej stała profesor Marie Bragg, której zespół przed trzema laty wykonał podobną analizę odnośnie gwiazd sportu i reklamowanych przez nie żywności. Najnowsze badania wykazały, że większość żywności reklamowanej przez znanych muzyków to produkty szkodliwe dla zdrowia. Muzycy najczęściej reklamują napoje gazowane i inne słodzone napoje, fast foody oraz słodycze. W żadnym z analizowanych przypadków nie reklamowali warzyw bądź owoców, a w tylko w jednym - pistacje, które można uznać za zdrowe pożywienie. W naszym kraju mamy do czynienia z epidemią otyłości wśród dzieci i młodzieży. Ważnym jest więc pokazać, jak koncerny spożywcze wykorzystują osoby popularne wśród młodych ludzi do reklamowania swoich niezdrowych produktów. Już wcześniejsze badania wykazały, że reklamy żywności prowadzą do nadmiernego jej spożycia, a firmy na są tylko reklamę kierowaną do młodych ludzi wydają rocznie 1,8 miliarda dolarów - mówi profesor Bragg. Naukowcy najpierw przystąpili do zidentyfikowania najpopularniejszych muzyków. W tym celu przeanalizowali ranking "Hot 100" z Billboard Magazine z lat 2013-2014 i zweryfikowali popularność wykonawców przeglądając listę zwycięzców Teen Choice Award oraz policzyli, ile razy w serwisie YouTube obejrzano filmy z artystami reklamującymi żywność i napoje niealkoholowe. Następnie za pomocą bazy danych AdScope skatalogowali wszystkie reklamy z lat 2000-2014, włączając w to reklamy, jakie pojawiły się w telewizji, radio oraz w druku. Do reklam zaliczono też pojawienie się muzyka na koncercie sponsorowanym przez daną markę. Po szczegółowym przeanalizowaniu danych naukowcy stwierdzili, że 65 ze 163 najpopularniejszych gwiazd muzyki było związanych z 57 różnymi markami żywności i napojów. Żywność i napoje niealkoholowe stanowiły drugą co do popularności grupę reklamowanych przez nie produktów. Jej reklamy stanowiły 18% całości, a same produkty stanowiły aż 26% koszyka produktów kupowanych przez konsumentów. Po analizie wartości odżywczych reklamowanych produktów stwierdzono, że 81% z nich należy do kategorii "ubogie w składniki odżywcze". Wśród napojów aż 71% stanowiły napoje sztucznie słodzone. Amerykańska Narodowa Akademia Medycyny ocenia, że przeciętne dziecko w USA ogląda każdego roku 4700, a przeciętny nastolatek aż 5900 reklam żywności i napojów skierowanych do młodych ludzi. Wiadomo też, że pojawienie się w reklamie znanej osoby powoduje, iż chętniej po reklamowany produkt sięgamy. "Celebryci często dostają miliony dolarów za zagranie w reklamie, a to oznacza, iż według koncernów spożywczych odgrywają oni kluczową rolę w promocji produktów" - mówi Bragg. « powrót do artykułu
  24. Naukowcy z Lineberger Comprehensive Cancer Center Uniwersytetu Północnej Karoliny odkryli bakterie w górnej części żeńskiego układu rozrodczego. Wcześniej sądzono, że jest to jałowe środowisko. Amerykanie znaleźli bakterie w jajnikach i jajowodach. Zorientowawszy się, że u kobiet z rakiem jajnika skład tutejszej mikroflory jest inny, naukowcy zastanawiają się, czy może ona odgrywać jakąś rolę w rozwoju lub postępach choroby. To miejsce zasadnicze dla początków życia - nie spodziewasz się [więc], że roi się tu od bakterii. Skoro jednak bakterie występują w kominach na dnie oceanów, czemu miałoby ich nie być w jajowodach? Nasze badanie-dowód istnienia zasady wykazało, że górna część żeńskiego układu rozrodczego nie jest, oczywiście, pełna bakterii, ale na pewno tam one występują - podkreśla dr Wendy R. Brewster. By sprawdzić, czy w górnej części żeńskiego układu rozrodczego występują bakterie, naukowcy pozyskali próbki od 25 kobiet z rakiem bądź bez, które przeszły operację usunięcia macicy, jajowodów lub jajników. By stwierdzić, jakie bakterie ewentualnie występują, posłużono się sekwencjonowaniem genetycznym. Okazało się, że w jajnikach i jajowodach występują inne rodzaje bakterii. Wykryto także różnice w typach bakterii pacjentek z i bez nabłonkowego raka jajnika. Dr Temitope O. Keku podkreśla, że szczepy chorych z rakiem są bardziej patogenne. Amerykanie podkreślają, że uzyskano graniczną istotność statystyczną, dlatego należy raczej mówić o trendzie. Potrzeba dalszych badań, by stwierdzić, czy zmiany w zakresie typów bakterii i innych organizmów w jajnikach/jajowodach poprzedzają rozwój raka. Teraz, gdy wiemy, że te organizmy tam są i że w różnych częściach żeńskiego układu rozrodczego występują inne organizmy, chcielibyśmy się dowiedzieć, czy wpływają one na zachorowanie na raka, czy nie [...] i czy posiadanie organizmów danego rodzaju oznacza lepsze prognozy - podsumowuje Brewster. Ponieważ naukowcy szukają metod wczesnego wykrywania raka jajnika, to gdyby potwierdziło się, że profil bakteryjny wiąże się z jego rozwojem, można by się posłużyć mikrobiomem innych okolic, np. pochwy czy jelita grubego, jako narzędziem przesiewowym. « powrót do artykułu
  25. U ryb hodowanych, by były bardziej zuchwałe bądź nieśmiałe, występują charakterystyczne zmiany w wyglądzie i zachowaniu, co sugeruje, że zmiany osobowościowe wpływają na inne, pozornie niezwiązane cechy. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny przekonują, że ich wyniki mogą się przydać w hodowli zwierząt, zwalczaniu szkodników czy badaniach złożonych ludzkich zachowań. Danio pręgowane, które hodowano tak, by były zuchwałe (oceniano to na podstawie krótszego czasu znieruchomienia po umieszczeniu w nowym otoczeniu), miały bardziej opływowe kształty i po przestraszeniu szybciej pływały. Złożone zachowania, takie jak te nazywane przez nas osobowością lub temperamentem, mogą być związane - skorelowane genetycznie - z innymi cechami, dotąd uznawanymi za niezależne od nich: z kształtem ciała czy zdolnościami pływackimi - opowiada prof. Brian Langerhans. W ramach studium wykorzystano 2 linie ryb. W jednej rozmnażano śmiałe osobniki, które po znalezieniu w nowym otoczeniu zastygały maksymalnie na 50 s, a w drugiej ryby nieśmiałe, które zastygały na ponad 3 minuty. Po zaledwie kilku pokoleniach naukowcy zaobserwowali ciekawe zjawiska towarzyszące. Chodziło nie tylko o zachowanie, ale i o wygląd. Zuchwałe danio miały bardziej wydłużone ciała z pokaźniejszym regionem ogonowym, a czasie reakcji zaskoczenia osiągały większą prędkość i przyspieszenie. Ryby nieśmiałe miały mniej opływowe kształty i wykazywały wolniejsze reakcje zaskoczenia. Sądzimy, że korelację między osobowością i lokomocją może wyjaśniać plejotropowość, czyli gen wpływający na więcej niż jedną cechę fenotypową. Z drugiej strony korelacja między osobowością i kształtem ciała wydaje się odzwierciedlać nierównowagę sprzężeń [czyli nieprzypadkowe skojarzenie alleli w sprzężonych loci]. To oznacza, że opisywane cechy zawdzięczają korelację działającemu okresowo doborowi naturalnemu, kształtującemu kombinację [paru] właściwości. Bycie zuchwałym i smukłym może pomagać danio pręgowanym przeżyć do dorosłości lub spółkować z większymi sukcesami, co generuje ryby wykazujące te cechy/geny. Langerhans podkreśla, że jego laboratorium chce zrozumieć, jak organizmy ewoluują zintegrowane zestawy cech. To jedno z pierwszych badań łączących wariancję osobowości z innymi rodzajami cech i sądzę, że w nadchodzących latach pojawi się ich o wiele więcej. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...