Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Odpowiedzi dodane przez mikroos


  1. O, nareszcie ktoś to zauważył :) To widać dość powszechnie, że facet idzie do przyjaciela-faceta nie wygadać się, a właśnie po rzeczową poradę albo konkretną pomoc (a więc po rozwiązanie, a nie wsparcie psychologiczne). Facet, jeśli chce sobie ulżyc, po prostu idzie się napić z najlepszymi kumplami i wprowadza jasny zakaz rozmawiania o problemie :P


  2. A poza tym Skoro wlamal sie do ONZ to nie wazne czy stare czy nowe sposoby, liczy sie rezultat koncowy.

    No właśnie nie do końca :) Jeżeli masz dziurę w betonowym płocie z drutem kolczastym i ktoś wlazł Tobie do domu, to winny jest nie płot jako taki, tylko Ty, bo go zaniedbałeś. I w tej sytuacji nie liczy się rezultat końcowy, bo nie mówi on nic o kunszcie złodzieja, tylko głupota właściciela domu, który mógł zamurować albo zastawić tę dziurę, ale tego nie zrobił.

     

    Zaznaczam: nie piszę tego z pozycji osoby znającej ten konkretny przypadek. Chodzi mi jedynie o zasadę, że włamanie włamaniu nierówne i sam fakt, że do niego doszło, jeszcze nie świadczy o wszystkim.


  3. Amerykanie stwierdzili, że najbardziej zagrożone dużym skokiem wagi są świeżo poślubione kobiety.

    Ha, zawsze to mówiłem! Facet upolowany, nie trzeba się tak starać, można się zapuścić. Samo życie :)

     

    Pozostaje jeszcze zbadać wpływ urodzenia dziecka - mam wrażenie, że nader często w czasie ciąży na początku zaczynają się wymówki "muszę teraz jeść za dwoje", potem "przytyłam o 9 kg, bo jestem/byłam w ciąży", a na koniec "no przecież mnie taką zaakceptowałeś", "już mnie nie kochasz?" albo "mam dziecko na głowie i nie mam czasu na jakieś siłownie!" :P Oczywiście są od tego chlubne wyjątki, ale w ogromnej części przypadków widzę właśnie takie zjawiska. Dobrze byłoby to zbadać - chętnie dowiedziałbym się, czy mam rację.


  4. Zachorowalność na nowotwory wzrasta, umieralność wzrasta, a Ty piszesz o wzroście skuteczności leczenia..

    Chyba będę musiał łopatologicznie...

     

    Jeżeli w roku A choruje 100 osób, z czego wyleczy się 50, a w roku B choruje 150, a wyleczy się 80, to - pomimo wzrostu LICZBY zgonów - ODSETEK osób wyleczonych wzrasta. A właśnie odsetek jest wartością kluczową, bo to on określa, jakie jest prawdopodobieństwo wyzdrowienia jednostki (i tym samym: jaka jest skuteczność terapii). W przeciwnym razie musiałbyś twierdzić, że Belgia to przy nas biedny kraj, bo ma niższy PKB...

     

    W dodatku chorzy, którzy umarli 5 lat i 5 dni po zakończeniu leczenia zostają uznawani za wyleczonych - sprytne manipulowanie statystykami.

    Ale jeśli porównasz OS, czyli całkowity czas przeżycia od diagnozy, to i tak jest coraz lepiej - przykro mi.

    kluczem do sukcesu jest umiejętnie połączenie wielu ziół i suplementów w jednej terapii - niektórzy badacze i lekarze zalecają wręcz łączenie chemioterapii z preparatami naturalnymi, gdyż takie połączenie może potęgować efekt antynowotworowy - jak chociażby wspomniane wcześniej polisacharydy, zielona herbata czy też Echinacea http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1193558/

    Problem w tym, że jest to poruszanie się po omacku, bo nikt nie zbadał dokładnie, jakie jest działanie takich mieszanek u ludzi. I to jest dopiero manipulacja.

     

    Na koniec bonus dla macintosha :) Przypomniałem sobie o tym ciekawym przypadku nowotworu u diabłów tasmańskich: http://en.wikipedia.org/wiki/Devil_facial_tumour_disease


  5. W jaki sposób chemioterapia uderza w przyczyny nowotworu? Ingeruje w ludzkie DNA ?

    W poprzednim poście twierdziłeś, że przyczyną nowotworów jest upośledzenie apoptozy. W tej chwili istnieje tymczasem już co najmniej kilka leków, które doprowadzają do apoptozy komórek nowotworowych.

    Czy mechanizm powstawania nowotworów został dogłębnie zbadany? Nie wydaje mi się.

    A czy ja gdzieś napisałem, że wszystkie są znane? Nie wydaje mi się. Napisałem jedynie, że niektóre z nich zostały zidentyfikowane i istnieją terapie celujące właśnie w te zjawiska.

    Fakty mówią same ze siebie: prawie 600 tys. amerykanów umiera rocznie na raka - ta liczba stale wzrasta.

    Fakty mówią same za siebie: skuteczność leczenia wzrasta, podobnie odsetek ludzi przeżywających określony okres po zachorowaniu.

    [ pomijam 5 letni okres przeżycia].

    Czyli pomijasz prawdopodobnie najskuteczniejszy i najbardziej obiektywny parametr :P

    Poza tym nigdy nie powiedziałem, że czosnek jest cudownym remedium na raka - odniosłem się jedynie do tego toksyczności w kontekście chemioterapii.

    Widzisz, tak naprawdę znam te badania doskonale i nie tak dawno pisałem na ich temat dość obszerną pracę. Problem w tym, że (nie licząc polisacharydu K, który jest jedną z niewielu substancji zbadanych dość dobrze na ludziach) nie ma żadnych dowodów na skuteczność tego typu środków. Dostępne są jedynie bardzo obiecujące wyniki z badań in vitro i szczątkowe wyniki z badań na zwierzętach - to wciąż za mało, by twierdzić, że zadziałają u ludzi. Tymczasem obiektywne dowody na działanie nowoczesnych chemoterapeutyków jak najbardziej istnieją.

     

    Jeśli natomiast chodzi o połączenie chemii z czosnkiem, to niestety prawda jest taka, że chemia często ma realną szansę wyleczyć, a czosnek nie (a przynajmniej nie ma na to obecnie dowodów). Jeżeli więc jedną z dwóch substancji musisz odstawić, bo się ze sobą gryzą, to lepiej chyba tymczasowo odstawić tę mniej skuteczną, nie sądzisz? Przypominam też, że o to rozbija się cała dyskusja, która zaczyna się rozwlekać do absurdalnych rozmiarów.

    w tej optyce leczenie jest kompleksowe, kombinowane: zmiana stylu życia, dieta, czynników środowiskowych, cała gama ziół i suplementów, przejście świadomości na inny poziom.

    I z tym się w dużej mierze zgadzam. Problem w tym, że większość suplementów nie ma udowodnionej skuteczności, więc moim zdaniem nie jesteś uprawniony by twierdzić, że działają i mogą pomagać.

    Moim zdaniem alternatywa istnieje i może być z powodzeniem stosowana o ile lekarze i zespoły badawcze będę chciały zgłębić ten temat - no chyba, że komuś jest to nie na rękę  :)

    Tu się zgadzam, że warto byłoby je zbadać. Proszę, wróć jednak do swojego pierwszego postu - wniosek z niego jest z grubsza taki, że lepiej zrezygnować z chemoterapii, niż z czosnku. Moim zdaniem nie masz racji.

     

    Co do badań klinicznych nad suplementami - nikt przecież nie broni ich badać. Potrzebny jest jednak sponsor - nie wskazuj więc na zespoły badawcze, a raczej na firmy, które nie chcą suplementów badać, bo to one są odpowiedzialne za zlecanie badań klinicznych.

     

     

    @macintosh

     

    W czystej teorii jest to możliwe, ale skrajnie mało prawdopodobne. Teoretycznie komórki nowotworowe mogłyby przenieść się np. pomiędzy bliźniakami jednojajowymi, tak samo jak możliwy jest pomiędzy nimi przeszczep zdrowej tkanki. Teoretycznie istnieje też możliwość przeszczepienia nowotworu osobie o głęboko upośledzonej odporności, która nie odrzuciłaby takiej tkanki. Jest to jednak rozważanie czysto teoretyczne - w praktyce organizm ma mechanizmy obrony przed obcą tkanką. Są to dokładnie te same mechanizmy, które odpowiadają za odrzucanie przeszczepu zdrowych tkanek.


  6. Masz na myśli cytostatyki? czy istnieje bezpieczna chemioterapia , która nie osłabia układu immunologicznego i nie wywołuje poważnych skutków ubocznych?

    Chemoterapeutyk to nie to samo, co cytostatyk. Poza tym nowoczesne cytostatyki są bez porównania bezpieczniejsze niż środki stosowane jeszcze 10 czy 20 lat temu. Pamiętaj też, że kiedy cierpisz na śmiertelną chorobę, nie masz dużego wyboru i wybrzydzanie w tej sytuacji jest zgoła niepoważne - z dwojga złego lepsza toksyczna terapia niż czosnek, który nie wyleczy na pewno (uprzedzając ewentualną odpowiedź: jeśli twierdzisz, że jest inaczej, to proszę udowodnij to na podstawie autoryzowanych badań klinicznych).

    A owe domieszki - jak je raczyłeś nazwać - są naturalne i bezpieczne dla organizmu w dodatku wzmacniają odpowiedź układu odpornościowego.

    Ale nie leczą nowotworu, więc prędzej czy później terapia samymi domieszkami spowoduje zgon.

    Skuteczność niektórych z nich jest dyskusyjna, ale z całą pewnością nie szkodzą - zgodnie z zasadą Primum non nocere.

    "Primum non nocere" nie oznacza w praktyce "nie powoduj działań niepożądanych", tylko "nie powoduj cierpienia większego niż spodziewana korzyść". Jeżeli więc lek jest toksyczny, ale ostatecznie prowadzi do usunięcia śmiertelnej choroby, to nie dochodzi do złamania tej zasady.

    Poza tym chemioterapeutyk jest lekiem tylko z nazwy, gdyż z założenia walczy ze skutkiem choroby, a nie z jej przyczyną, którą jak wiadomo jest zaburzony mechanizm apoptozy.

    Przyczyn nowotworów na poziomie molekularnym może być co najmniej kilkanaście i coraz więcej form chemoterapii uderza właśnie w nie.

    Współczesne 'leczenie' nowotworów można porównać do zwalczania Wietkongu za pomocą napalmu..

    Zabrakło mi pieśni pochwalnej ku czci leczenia ludzi gnojówką, okładami z kapusty i witaminą C :) Bo generalnie łatwo jest marudzić, ale przedstawić alternatywę jakby trudniej, co?


  7. Teraz patrzy się biznesowo na wszystko. Jak na wszystkim zarobić, wszak zysk najważniejszy.

    No tak, przecież to skandal, że firma chce zarobić ???

    (...Agora się ogłasza: (...)Rozumiem że przez te 5 lat przewinęło się 20 stażystów i jednak żaden nie był wystarczająco dobry.

    To ciekawe, bo osobiście znam osobę, która po stażu została w Agorze na stałe zarabia świetne pieniądze, i drugą, która prowadzi z Agorą stałą współpracę, również zarabiając przy tym bardzo przyzwoicie. Z kolei jak patrzę na poziom artykułów w lokalnej Wyborczej, pisanych niemal na pewno właśnie przez stażystów (tak wnioskuję po rotacji nazwisk w nagłówkach), to nie dziwi mnie, że nikt nie chciał ich przyjąć nawet na pismaka zajmującego się tematą dziur w moście. Powtarzam więc jeszcze raz: jeśli pracownik naprawdę jest dobry, to zostaje przyjęty, bo firmie zwyczajnie się to opłaca.

    Inne przykłady, gdy nie zatrudniali człowieka, ze względów ekonomicznych opowiadali mi kumple pracujący w różnych firmach. Jest tylko ciągły nabór prowadzony na świeżych i naiwnych. Bo nie mają innego wyboru.

    A może po prostu pokończyli byle jakie szkoły, nauczyli się byle czego i nadają się do byle czego?

    1. Bo miałem tam kasę za pracę. 2. Nawet o tym nie wiedziałem, że można iść.

    Cóż, jeśli nie zrobiłeś nawet rozeznania na rynku w kwestii możliwości dokształcania się, to nie jestem pewny,czy system jest tu winny.

    "Innym się udało, to znaczy komu się udało, i ile wynosi ten procent w całym społeczeństwie.

    Ale dlaczego chcesz równać w dół? Patrz zawsze na to, ile można osiągnąć, bo naprawdę da się. Zupełnie szczerze polecam wziąć się w pierwszej kolejności za siebie i za swoje możliwości, a potem martwić się tym, jaki jest odsetek bezrobotnych w kraju.

    Mógłbym również zapytać ile procent ze stażu idzie do firmy, może z 10% ?

    Nawet jeśli jest to 10%, to na pewno jeśli ktoś jest jednym z tych 10% najlepszych, znajdzie sobie pracę. Ci przeciętin mogą dziękować tylko sobie.

    Wybitnie dobrze, że ludzie pokształceni pracują na zmywaku

    Ogromna większość tych "wykształconych", przynajmniej wśród moich znajomych, miała pokończone studia totalnie nieprzystające do potrzeb rynku pracy albo kończyli je z wynikami bardzo średnimi. Za to ci, którzy świadomie wybrali dobre kierunki i przykładali się do pracy, w większości znaleźli dobrą pracę jeszcze w czasie studiów. Ale nawet ci, którzy wyjechali, są dowodem na to, że jak się chce, to się da, tylko trzeba się wziąć za siebie i działać.

    Byłem na stażu w jednej firmie od grudnia do lutego. Niestety, jak się okazało nie potrzebowali mnie dalej.

    I oczywiście jesteś święcie przekonany, że byłeś wybitnie dobry, a zła firma świadomie i z własnej woli odrzuciła perłę i wybrała kolejnego stażystę? I oczywiście tylko firma jest zła?

    Prosiłbym byś mnie nie rozliczał z mojego życia.

    Ale ale, to Ty poruszasz ciągle przykłady ze swojego życia. Zresztą ja Ciebie nie rozliczam - jesteś kowalem własnego losu i co z nim robisz, to wyłącznie Twój wybór.

    Znam wielu ludzi którzy zapierdzielają na 200% i .. z tego mają.

    "Zapierdzielać na 200%" nie oznacza jeszcze "mieć wartość podwójnej średniej krajowej". Właśnie dlatego tak ważne jest wykształcenie, które sprawi, że będziesz miał unikalne umiejętności, które przyniosą firmie zyski i sprawią, że to sama firma będzie chciała daną osobę zatrzymać.

    Mógłbyś mi powiedzieć kiedy ze mną ten temat poruszałeś, może podeprzeć przykładem, bo prawdę mówiąc nie przypominam sobie tego. Możliwe że z kimś innym rozmawiałeś i uczepiłeś się mnie.

    http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php/topic,5709.msg22292.html#msg22292 - wystarczy? Wypowiedź jest sprzed niemal 3 lat.

    Jeżeli umieszczasz mi jakieś linki, to niech będą w języku polskim i konkretne rzeczy a nie stronę, z której nic nie rozumiem.O_o

    Ojej, czyli nie znamy angielskiego nawet w stopniu pozwalającym na czytanie, ale oczekujemy pracy w najlepszej firmie? Wybacz, tym razem musiałem być złośliwy, bo aż mnie w oczy zakłuło...

    Tobie niewątpliwie jest lepiej.

    Zgadza się, bo wypracowałem to sobie. Podobnie jak praktycznie wszystkim w mojej rodzinie - warunków finansowych też nie mieliśmy, ale od dzieciaka wpajano nam, że edukacja (zarówno szkolna, jak i zawodowa) to podstawa.

    Oczywiście, że średnia pensja wzrasta. "Średnia" zawsze jest dobra. Problemem jest coraz większe rozwarstwienie społeczne i coraz większa ilość ludzi popadająca w nędze.

    Ale nie patrz znowu na społeczeństwo, tylko patrz na siebie! Masz szansę, tylko ona Tobie wiecznie ucieka!

    W szkole mnie uczyli, że wskaźniki gospodarcze w żaden sposób nie pokrywają się z jakością życia, np. dodatni wskaźnik PKB, nie przekłada się np na HDI.

    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/5d/UN_Human_Development_Report_2010_1.PNG/800px-UN_Human_Development_Report_2010_1.PNG - hmmm, ja tam jednak pewną korelację widzę choćby z mapy...

    -zamykanie szkół publicznych w mniejszych miejscowościach,

    No ba, bo wiejskie szkoły miały przecież taki wybitny poziom!

    -rozkradanie OFE,

    A co do ma wspólnego z DZISIEJSZYM rynkiem? Zgadzam się, że przedstawiasz skandaliczną sytuację, ale OFE będzie ważne za 40 lat, a nie dziś!

    -lawinowo zwiększające się zadłużenie (Dług Publiczny),

    Wcale nie tak lawinowo i wcale nie szybciej niż w innych krajach.

    -wysprzedawania państwowych przedsiębiorstw w celu pokrycia zadłużenia państwa,

    Prywatyzacja w ostatnich latach wcale nie zachodzi tak intensywnie, poza tym wiele z tych przedsiębiorstw zarobi dla państwa więcej dzięki podatkom.

    -ciągłe cięcia na NFZ, coraz dłuższe kolejki do szpitali, coraz dłuższy termin oczekiwania na cokolwiek, coraz większe zadłużenie szpitali, przed sylwestrem z miesiąc dzwoniłem dla kolegi po karetkę, czekałem prawie godzinę,

    I jaki to ma związek z Twoimi szasami na rynku pracy? Poza tym wydatki na ochronę zdrowia mimo wszystko wzrastają.

    dla biednych (tych z rozwarstwienia) niewspółmierne podwyżki do rosnących cen

    Pytanie, dlaczego ci biedni nie podejmują realnych działań na rzecz przeskoczenia do wyższej klasy.

    -prawie 12% bezrobocia,

    Z czego ogromna rzesza tych bezrobotnych zarabia na lewo albo tylko chodzi po zaświadczenia, a jeszcze kolejna grupa pracuje za granicą i chce mieć tanie ubezpieczenie zdrowotne.

    -coraz więcej śmieciowych umów o pracę (obecnie jakieś 40% wśród młodych ludzi pracujących)

    Z dobrym pracownikiem podpiszą taką umowę, żeby i on był zadowolony - ale oczywiście prościej jest zawsze równać w dół.

    -60% pracowników wykonuje zadania nienależące do ich obowiązków i sprzeczne z umową (dane CBOS)

    A ilu w ogóle próbowało z tym walczyć? Z samych odszkodowań mieliby dobrą kasę.

    -starzejące się społeczeństwo i efekty, które odczujemy w najbliższych latach (emerytury)

    I pewnie winny jest Tusk? :)

    -ok 70% Polaków jest niezadowolonych z sytuacji gospodarczej w kraju (TNS OBOP)

    Polacy zawsze na wszystko kochają narzekać, byle tylko nic nie robić :P

    -ogromne ceny za przedszkola i brak przedszkoli

    Ale oczywiście robienie dzieci bez pomyślunku o przyszłości jest super?

    -wysiedlanie rodzin i powstawanie osiedli kontenerowych

    No ba, to skandal że nie dostają nic za darmo!

    -rosnąca liczba ludzi zadłużających się w bankach by przeżyć, mający problem ze spłatą: ok. 2,1 mln Polaków (InfoDług)
    Aaa to już ich własny problem, że się zadłużyli... Jak to mawiają, "dobry zwyczaj: nie pożyczaj".
    -największa ilość ubóstwa wśród dzieci ze wszystkich krajów Europy - ok. 2 mln (dane OECD)

    W kraju 40-milionowym, dodajmy. Jak spojrzysz na odsetek, nie jest aż tak znowu źle.

    -cięcia na stypendiach dla studentów

    Ale ci uczący się najlepiej ciągle dostają kasę. Zresztą większość studentów i tak wybiera kierunki, po których realnuyh szans na pracę nie mają, więc brak stypendiów tylko im pomoże, bo skłoni ich do szukania realnych perspektyw.

    Zapraszam do Warszawy. Jakoś tego nie widzę...

    Może spróbuj uczciwie sam sobie odpowiedzieć (ja nie oczekuję tej odpowiedzi, rzucam jedynie temat do rozmyślań w tonie absolutnie neutralnym), jakie masz realne kwalifikacje, jaką masz praktykę, jakie masz wykształcenie i umiejętności - a potem zastanów się, czy to na pewno Warszawa jest zła, czy może jednak Ty nie do końca się sprawdzasz. Znam mnóstwo osób, które pokończyły dobre szkoły, po czym trafiły do Warszawy i tłuką tu naprawdę dobre pieniądze, więc z pewnością da się.

    Czyżby Human Resources?

    Przykro mi, nie trafiłeś.

    Ot by zrobić prawo jazdy, czy jakiś kurs, trzeba mieć na to pieniądze.

    Nie do końca. Urzędy pracy dofinansowują albo nawet sponsorują takie kursy. No ale znów: trzeba się rozejrzeć na rynku i zorientować, jak się sprawy mają.

    Czyli teraz już nie mam szans?

    Masz zawsze, bo proces edukacji nie powinien kończyć się nigdy. Pytanie, czy coś z tym zrobisz - ale to już zależy wyłącznie od Ciebie.

    Nie żyjesz tutaj w Warszawie, nie wiesz jak to jest.

    Ale znam dziesiątki przykładów na to, że da się.

    Nie masz prawa, bo nie jesteś mną.

    Ale kolejny już raz zgłaszasz się z tymi samymi pretensjami, a mam wrażenie, że niewiele tak naprawdę robisz, żeby zwiększyć swoje szanse.

    Oj nie, napisałeś wiele razy "mieć łeb na karku". Sam trzymasz się ścisłych pojęć, więc proszę wyjaśnij i to. Bo "mieć łeb na karku" nie wyjaśnia absolutnie niczego.

    Ach, ja o tym piszę cały czas w tym wątku! Edukacja, edukacja, edukacja! Proponuję zacząć od angielskiego w stopniu choćby komunikatywnym (kursów w internecie jest multum, urzędy pracy także oferują dotacje) i od porządnego CV z listem motywacyjnym. Wiele innych porad, które moim zdaniem się sprawdzają, napisałem już wcześniej.


  8. Bo nawet o nich nie wie, a wielu po prostu wstyd jest prosić.

    Czekaj - wstyd prosić o pomoc w organizacji pomocowej, a nie wstyd żebrać? Coś mi tu nie gra. Poza tym, o ile mi wiadomo, ogromna większość starszych Polaków to zadeklarowani katolicy - jakim cudem nie wiedzą nic o Caritas?

    Co do Caritasa, to miałem sam z nim ciekawe przejście Owszem z Caritasu ci dadzą, jeżeli jesteś bezwzględnie im posłuszny.

    No tak, bezczelność - skoro dają coś za darmo, to przecież powinni też dawać pełną wolność w kwestii wykorzystania tej pomocy!

    Jednak nie podoba mi się fakt, że przyjmuje się ludzi na darmowe starze, obiecując przedłużenie umowy, a potem i tak ich wyrzuca po skończonym stażu.

    Najwidoczniej byli zbyt słabi - niech sami sobie dziękują. Solidnego pracownika sama firma chce zatrzymać!

    Jest to po prostu niewolnicze wykorzystywanie człowieka do pracy.

    Niewolnictwo z definicji oznacza zaprzęgnięcie kogoś do roboty bez jego zgody. Mogę się mylić, ale na staże ludzie przychodzą dobrowolnie.

    Szedłem na studia z przeświadczeniem (chyba jak większość) że mi to coś da. Dzisiaj żałuje że zmarnowałem kilka lat na coś, co mi w zasadzie gówno dało.

    A zaraz potem przyznajesz, że zamiast odbyć praktyki zawodowe, wybrałeś fundację. Wnioski nasuwają się same.

    Obecnie chyba bym poszedł do zawodówki albo technikum, bo tam jest bardziej wartościowa wiedza i nabywa się umiejętności.

    I tu się zgadzam, bo wykształcenie tego typu świetnie pasuje do dzisiejszego rynku. Na szczęście nie wszystko jest dla Ciebie stracone - zawsze możesz przyjąć się na ucznia choćby na budowie albo wyrobić sobie prawo jazdy na pojazdy specjalne (ładowarki, spycharki itd.) - wszystko w Twoich rękach.

    Większym problemem jest bezcelowa i głupia edukacja.

    Zgoda, ale nie wolno się nią usprawiedliwiać - skoro innym się udało, to i Ty możesz, trzeba tylko naprawdę chcieć i się postarać.

    Większość wiedzy z podstawówki również do niczego absolutnie mi nie służy.

    Bo podstawówka nie ma zapewniać wiedzy, a raczej stymulować ciekawość świata (co - tu się zgadzam - wychodzi różnie).

    Poprawa. Największym problemem jest obecna edukacja.

    Być może, ale pomimo takich uwarunkować Polacy radzą sobie wybitnie dobrze nie tylko na własnym rynku, ale także za granicą. Tak więc można, ale trzeba się wziąć ostro do roboty, zamiast siedzieć i biadolić...

    To tak, jak kiedyś miałem robić jako doradca finansowy. Trzy miesiące później wybuchł kryzys.

    Kryzys wybuchł 2-3 lata temu. Co zrobiłeś od tego czasu, żeby poprawić swój los? Praktyk na przykład, jak sam przyznałeś, nie odbyłeś w ogóle.

    Nie wierze, gdyby to było realne, to dzisiaj większość ludzi by nie musiała pracować, i wszyscy byli byśmy milionerami ;)

    Gdyby Polacy zmienili nieco nastawienie do pracy, cała gospodarka by na tym skorzytała, więc na dobrą sprawę wszystkim byłoby nieco lżej w życiu. Ale nie patrz na wszystkich, zacznij od siebie - jak inni zobaczą, że się da, to może zaczną Tobie zazdrościć i też wezmą się za siebie ;) Myśl globalnie, działaj lokalnie ;)

    5 lat temu nikt o tym nie myślał, po prostu takie były czasy.

    A dziś mamy rok 2011, a ja poruszałem z Tobą temat praktyk dobre 2-3 lata temu - ile praktyk odbyłeś od tego czasu? :)

    Dziś to nie wystarczy, nie chce mi się w to wierzyć. Udowodnij to.

    http://www.pubmed.com - przejrzyj sobie choćby publikacje z hasłem "cancer" w tle i zobacz, ile nazwisk Polaków jest na liście autorów. Albo poczytaj newsy na KW, ile pojawia się polskich nazwisk. Średnia pensja w kraju też wzrasta, więc - jak widać - mimo narzekań jest coraz lepiej, a gospodarka się rozwija. Tyle, że to byli ludzie, którzy wzięli los w swoje ręce i zaczęli działać. W Warszawie widać to jak nigdzie indziej w Polsce.

    Co wybrałeś? Pytam z ciekawości :P

    To w ogóle nie jest ważne dla tej dyskusji.

    Myślałem, że chociaż za 1,5 - 2k będę miał pracę (na początek), a nie będę marnował czas jeżdżąc na rozmowy rekrutacyjne, by w końcu łaskawie do mnie nie oddzwonili.

    A korzystałeś może chociaż z usługi doradcy w urzędzie pracy, choćby w kwestii tak banalnej jak napisanie nowoczesnego CV z porządnym listem motywacyjnym? To są naprawdę drobiazgi, ale robią kolosalną różnicę - z doświadczenia zapewniam, bo miałem okazję przeglądać kilkadziesiąt listów motywacyjnych trafiających do mojej firmy i zapewniam Cię, że do niektórych osób uprzedzasz się z góry na podstawie samego wyglądu CV.

    Podałeś akurat jedyny skrajny przykład z drugiej strony.

    A Ty równie radykalny z drugiej, ale Twoje przykłady są oczywiście lepsze :) Poza tym nie patrz uparcie na średnią i nie usprawiedliwiaj siebie poziomem całego społeczeństwa! Spróbuj wziąć się za siebie i zadbać najpierw o to, żebyś Ty był jak najlepszy.

    Wybacz, ale to co tutaj napisałeś, po prostu wali mi sponsorowanym artykułem i propagandą z jakiegoś portalu z pracą.

    No tak, przecież oczywistym kłamstwem jest, że praktyka zawodowa zwiększa Twoje szanse na zatrudnienie ;) Zdobywanie wykształcenia dostosowanego do rynku pracy to także bujda stworzona przez Żydów, big pharmę i cyklistów :P

    Piszesz ogólnikiem, co to dla ciebie znaczy: "mieć łeb na karku i pracować dobrze".

    Pisałem o tym wiele razy choćby w tym wątku. Do całości dorzucę choćby nauczenie się autoprezentacji, negocjacji i wiązania eleganckiego węzła na krawacie ;)

    By w ogóle się wykazać, trzeba dostać szanse.

    Szanse miałeś przez 5 lat studiów, ale wybrałeś fundację.

    Mam prośbę, nie buzuj się na to co piszę, tylko zastanów i postaraj jak najszerzej odpisać, wytłumaczyć podając przykłady.

    Tomku, cały czas konsekwentnie piszę o problemach, a nie o osobach - to po pierwsze. Po drugie - nie buzuję, a wręcz przeciwnie: staram się pisać w formie motywującej, bo naprawdę da się! Ale popatrz na to w inny sposób (tym razem będzie mała wycieczka osobista): temat praktyk tłukę na tym forum od dobrych 3 lat i za każdym razem podkreślam, że bez tego nie ma nic, co zresztą potwierdził choćby LuckyOne, który dziś jest doktorantem i z tego co wiem, już teraz odnosi sukcesy. A Ty ciągle od tych paru lat powtarzasz, że jest źle i że nie masz szans. Chyba mam prawo nieco zacząć się irytować? ;)

    albo się przeprowadzić.

    W Polsce to ciągle utopia, niestety. Przeprowadzka za pracą praktycznie nie istnieje dla ludzi jako opcja. Miejmy nadzieję, że wyjazdy na saksy czegoś ludzi nauczą i że zacznie się ta sytuacja zmieniać.

    Miasto zarabia jeśli jest tam kapitał (złoża naturalne, historia, fabryka).

    Dodałbym jeszcze: wiedza, wiara w siebie, kreatywność. Te przymioty pozwalają stworzyć kapitał z niczego.


  9. Nie gnębię nikogo. Widzę jedynie powtarzające się wmawianie ludziom czegoś, co nie ma żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.

     

    Zwróć też proszę uwagę na to, że zadałem w tym wątku kilka bardzo konkretnych i merytorycznych pytań, ale nie otrzymałem na nie odpowiedzi. Każdy mój zarzut bardzo wyraźnie odnosił się też do teorii Irka i jej sprawdzalności, a nie bezpośrednio do jego osoby czy charakteru.


  10. Jeżeli się nie ma na jedzenie, to nie wiem czy najgorsze. Osiemdziesięcioletni człowiek raczej nie pójdzie do pracy.

    Na całe szczęście mamy jeszcze w Polsce ogrom organizacji pomocowych, ale wielu ludzi najwidoczniej nie chce z nich skorzystać. Jak na ironię, wielu z tych bardzo biednych emerytów woli też dać kasę na mendę z Torunia zamiast przeznaczyć je na siebie, a wielu innych woli zafundować nową inwestycję mendy z Torunia w spa zamiast przeznaczyć tę samą kasę na organizacje pomocowe, jak choćby Caritas (też kościelny, a mimo to jakby nieco inny...)

    Powinna to być realna perspektywa dla człowieka młodego.

    Ależ jest! Tyle, że trzeba na to zapracować, edukować się, szukać pracy, nierzadko poświęcać się. A u nas ludzie mają żądania rodem z zachodniej Europy, ale nastawienie do pracy i samokształcenia (nauka nie kończy się w momencie ukończenia studiów!!!) jeszcze rodem z PRL-u. I tu jest największy problem.

    Pół miliona złotych jest realną perspektywą dla malej ilości ludzi.

    Wprost przeciwnie - odsyłam jeszcze raz do hasła procenta składanego.

    Z drugiej strony chcesz do 35 roku życia z rodzicami mieszkać?

    Nie muszę. Nie pochodzę z zamożnej rodziny, a mimo to uczyłem się od dziecka pracy i odpowiedzialności, co zaowocowało nienajgorszymi studiami (i opłacaniem studenckiego mieszkania), a dziś - dobrą pracą. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że własną pracą i bez znajomości (chyba, że tych wyrobionych czystą pracą - ale takie znajomości wręcz pochwalam) zaczynam się czegoś dorabiać.

    Podobno średnia Europejska to 10 lat mniej.

    A we Włoszech jest to jeszcze 10 lat więcej niż u nas. I co, Włochy to biedny kraj?

    Masz rację. Trzeba mieć w tym jednak, jak sam podkreśliłeś szczęście i trafić na uczciwych ludzi.
    Albo mieć łeb na karku.
    W większości firm naprawdę wykorzystują ludzi przychodzących za darmo pracować, kusząc etatem "jak się sprawdzi".

    I dlatego trzeba mieć łeb na karku albo pracować na tyle dobrze, żeby to firmie opłacało się starać o Ciebie :) Ale tu znów wracam do pracowitości i zdobywania praktyki.

    Zapytam inaczej, zrobiłeś w końcu ten doktorat?

    Nie, bo ostatecznie wybrałem inną drogę - i dziś naprawdę tego nie żałuję.

    Co do reszty w 100% się zgodzę, jak trafisz na fajnych ludzi, chociażby w pracy i zapierdzielasz na 200% to docenią cię ludzie i będziesz miał z tego profity.

    A na co liczyłeś? Że skończysz Wyższą Szkołę Gier i Zabaw z wynikiem średnim, a potem - pomimo zerowej praktyki - trafisz do najlepszej firmy w branży i będziesz siedział za biurkiem z kubkiem w ręku, a na koncie samo będzie przybywało? :P No błagam :)

    Co do uczelni obecnie uważam, że nauka jako taka staje się zbędna. Zastanawiam się gdzie w tym wszystkim jest haczyk. Dzisiaj liczą się kursy i umiejętności. Niestety uczelnie nie uczą, raczej dają wykłady i to z nieprzydatnych, bezwartościowych rzeczy. Czym jest wiedza niepoparta działaniem?

    A ile miesięcy praktyk zawodowych odbyłeś do tej pory po 18. roku życia z własnej inicjatywy?


  11. Czy go wyleczyli, będzie wiadomo najwcześniej za 5 lat od zaniku objawów choroby w wynikach badań. Odporności na inne nowotwory nie będzie miał na 99%. Antygeny nie powinny spowodować zwiększenia masy nowotworu, ale organizm traktuje je jak ciało obce i atakuje - w związku z tym stan zapalny i pogorszenie samopoczucia mogły być potężne.


  12. Znam jednak starszych (i nie tylko starszych!) ludzi którzy biorą kredyt w banku, bo nie starcza na doczesne życie.

    Przypuszczam, że mówisz o pożyczkach - kredytów osobom starszym się z zasady nie udziela (a różnica pomiędzy kredytem a pożyczką jest ogromna - warto doczytać, mówię to bez złośliwości). Z drugiej jednak strony rozumiem dramat tych osób, ale zadłużanie się, gdy ma się świadomość braku środków na spłatę tegoż zadłużenia, to mimo wszystko najgorsze możliwe rozwiązanie.

    To samo dotyczy mieszkań, jaki wybór ma młody człowiek, który powinien mieć szansę usamodzielnienia się bez stawania się niewolnikiem banku na 35 lat.

    A co to znaczy: "powinien mieć"? Zarobić nie łaska? "Powinien mieć" tylko to, na co sobie zasłużył albo zarobił - a jak nie ma, to niech kombinuje, myśli i się kształci, a lepszą pracę znajdzie na pewno, o ile będzie przedstawiał wartość dla tej czy innej firmy.

     

    BTW polecam lekturę na temat procenta składanego: http://www.edukacjakonsumencka.pl/oszczedzanie/45-oszczedzanie/116-procent-skladany. Naprawdę ogromna wiekszość ludzi jest w stanie sobie pozwolić na zakup mieszkania w wieku tych 35 lat, o ile tylko zostanie wychowana przez odpowiedzialnych rodziców.

     

    U nas promuje się lenistwo i ukazuje że bardziej się opłaca cwaniakować, kraść, byle nie pracować uczciwe, bo i tak ci skarbówka zabierze.

    To jest osobna kwestia i tu pełna zgoda. Polski system nie rozpieszcza, ale po swoim otoczeniu (kto wie - może miałem szczęście, a może faktycznie tak jest?) widzę, że ciężka praca i dokształcanie się prędzej czy później zwracają się z nawiązką. Konieczne jest jednak to, żeby zawsze robić coś ponad minimum, czasem nawet za darmo, nawet jeśli czasami ten czy inny nazwie to frajerstwem. Jeśli ma się łeb na karku, prędzej czy później ktoś to zauważy i wynagrodzi.

     

    Problem w tym, że rzeczywistość pokazuje, że jakieś 95% studentów w tym smutnym kraju nie stara się o solidne praktyki w trakcie studiów, a potem robią tytuł magazyniera i w pierwszej pracy żądają 3K na rękę, bo przecież mają wyższe... Do ludzi nie dociera, że formalne wykształcenie jest nic niewarte, jeśli nie jest poparte a) łbem na karku :) odpowiedzialnością c) pracowitością d) pomysłem na siebie (kolejność przypadkowa). W końcu usiąść na d... i marudzić jest w tym kraju zawsze łatwiej.


  13. Uzyskano w ten sposób swoisty "efekt kuli śniegowej" (im skuteczniejsza jest terapia, tym bardziej wzrasta jej skuteczność), ale jednocześnie zapewniono automatyczne wyciszenie reakcji immunologicznej po wyniszczeniu komórek białaczkowych.

    Ktoś miał głowę, żeby coś takiego zaprojektować... Genialny pomysł!

    Podczas eksperymentów średnio u każdego pacjenta zlikwidowaliśmy niemal kilogram masy nowotworowej

    o_O


  14. Pytanie brzmi, kiedy byłaby podawana taka szczepionka. Jeżeli jeszcze przed zachorowaniem, to istnieje ogromna szansa, że nawet przy immunosupresji uda się pobudzić komórki pamięci i wywołać odporność. Jeżeli miałaby być podawana dopiero u chorych, wówczas faktycznie całość się komplikuje. Mimo wszystko jednak lepiej mieć coś niż nic...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...