Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Odpowiedzi dodane przez mikroos


  1. Nie żebym ja osobiście miał coś przeciwko, ale zjedzą Was w Internecie za frazę "wirus ożył" - formalnie rzecz biorąc, nie może powrócić do życia, bo nigdy nie był żywy ;)

     

    A mówiąc w swoim imieniu: im więcej wiemy o wirusach, tym bardziej moim zdaniem bezpodstawne staje się stwierdzenie, że wirusy nie są częścią świata ożywionego. Argument, że wymagają innych organizmów do reprodukcji, jest całkowicie chybiony - ludzie również ich potrzebują, podobnie jak każdy inny gatunek żyjący na Ziemi. Z kolei kryterium posiadania własnego aparatu replikacyjnego jest moim zdaniem całkowicie arbitralne i dlatego moim zdaniem niewystarczające, by na tej podstawie ferować jakiekolwiek wyroki.

     

    Biorąc pod uwagę, jak niesamowicie skuteczne są wirusy i jak niesamowicie radzą sobie w świecie ożywionym, mam szczerą nadzieję, że dorobią się miana "prawdziwych" organizmów :)


  2. Ach, uwielbiam te argumenty "z życia wzięte", którym przeczą wszelkie dane naukowe. I wielkie zdziwienie, że organizm w stanie stresu wywołanego głodem jest pobudzony - lektura pierwszego z brzegu podręcznika fizjologii człowieka wyjaśniłaby Tobie przyczyny tego zjawiska. Podpowiadam: to pobudzenie wcale nie jest dobrą oznaką; wprost przeciwnie, jest bezpośrednim przejawem dyskomfortu, w jakim znalazł się organizm, bo organizm bez powodu nie marnuje energii na podtrzymywanie stanu pobudzenia.

     

    Z kolei powszechny niedobór witaminy D3 i korzystny wpływ suplmentacji jest obiektywnym faktem, który z łatwością zweryfikujesz, jeżeli zdobędziesz się na odrobinę wysiłku i poczytanie choćby kilku publikacji na ten temat. I całkowicie nienaukowe i nieweryfikowalne "mnie się wydaje" niestety tego faktu nie zmienia.

     

     

    Tym razem naprawdę kończę.


  3. @astroboy - specjalnie na Twoje życzenie: jeżeli masz ochotę, podaj mi dowód (lub chociaż logiczną przesłankę) na to, że trwające kilka dni odcięcie podaży pożywienia zwiększy poziom wit. D3 dostępnej w organizmie - alternatywnie: że spadek ilości wit. D3 jest dla organizmu typowego uczestnika współczesnej cywilizacji (czytaj: człowieka cierpiącego na przewlekły niedobór wit. D3) korzystny.


  4. Na tych co mają dostęp, i tych co będą mieli.

    Segregowanie jest wtedy, kiedy czegoś komuś odmawiasz albo narzucasz mu, co mu wolno, a czego nie. A w tym przypadku nie odmawiasz nikomu dostępu do treści, tylko po prostu oferujesz dodatkową usługę tym, którzy są nią zainteresowani. To naprawdę maksymalnie przejrzysty i uczciwy układ, w dodatku całkowicie dobrowolny.

     

    Musimy zadać sobie pytanie czy partycypowanie w byciu odbiorcą reklam jest pretekstem do nagradzania?

    A dlaczego nie? Udostępniasz bezpłatną treść, poświęcasz swoj czas na jej opracowanie - czy to nie jest wystarczający powód, by czuć się uprawnionym do pobrania wynagrodzenia za ten wysiłek? I przede wszystkim: co jest złego w tym, że człowiek dobrowolnie decyduje się na udział w takiej transakcji? Czy naprawdę musisz zastępować mu jego własne sumienie?

     

    Swoją drogą, to jakiś koszmarny efekt rozwoju internetu - ludziom się wydaje, że ta treść powstała z powietrza i należy się każdemu za darmo.

     

    Poza tym zwróć uwagę, że to nie nadawcy reklam "nagradzają", a Mariusz i Ania. Dlatego moje zdanie jest, aby jeśli wprowadzać, to tylko na zasadzie opt-out, bez nagród, które mnie, jako uczestnika mailingu obrażałby

    Opt-out musisz zastosować, bo tego nakazuje prawo, więc ten postulat jest zbyteczny. A jeżeli chodzi o zapisywanie się - odbiorca decyzję zarówno o zapisaniu, jak i wypisaniu, podejmuje dobrowolnie - mam wrażenie, że umknęło Ci to, więc przypominam.

    Rozumiem, że to także jednocześnie żart, bo przecież czytać ten wątek raczej potrafią. :P Taka tajemnica poliszynela.

    OK, czyli mamy dwie grupy:

     

    1. Tych, którzy nie wiedzą, zatem nic nie stracili

    2. Tych, którzy wiedzą, ale nie skorzystali - oni również nic nie stracili

     

    I gdzie tu szkoda dla kogokolwiek?

     

    W kwestii automatyzacji publikowania: wystarczy skorzystać np. z NetworkedBlogs albo IFTTT. Oba narzędzia są dziecinnie proste w użyciu, same pobierają treści z RSS-a (który już działa) i publikują je na wybranych profilach.

     

     

    EDIT: Mariusz - nie powiedziałem o publikowaniu całych artykułów, tylko krótkich fragmentów, które zachęcałyby do wejścia na Waszą stronę. Przecież dla Was jako emitentów reklamy szansa na zysk pojawia się WYŁĄCZNIE po wejściu na Waszą stronę - profil facebookowy sam w sobie przynosi Wam zerowy przychód.


  5. Jaka segregacja? Jakich lepszych i gorszych? Przecież nikt nie będzie nikomu zabraniał zapisywania się na newsletter i nikt nie będzie karany za brak uczestnictwa w newsletterze, tylko właśnie wynagradzany za to, że się na niego zapisze. Każdy sam sobie wybiera, z której opcji chce skorzystać, więc nie ma podstaw, by czuł się gorszy.

     

    A mówiąc nieco cynicznie: nie-newsletterowcy przecież i tak się nie dowiedzą, że coś ich omija... ;)

     

    Codzienny newsletter na szczęście i tak jest niewykonalny ze względu na czas potrzebny na jego porządne przygotowanie, poza tym KW mimo wszystko nie generuje aż takiej ilości wartościowej treści, żeby codziennie sklecić z tego wybór najlepszych artykułów. Dlatego takie rozwiązanie i tak odpada z przyczyn leżących po stronie KW, o komforcie użytkowników nie wspominając.

     

    Dziwi mnie też nieco, że Ania i Mariusz nie zdecydowali się pochwalić się szerszemu gronu odbiorców, że powstała aplikacja na Androida. Powiem szczerze, że gdyby ktoś zrobił mi taki prezent, chwaliłbym się tym na każdym kroku - po pierwsze dlatego, że to fajny sposób na zdobycie przywiązanych użytkowników, a po drugie jest to "społeczny dowód słuszności" Kopalni, skoro ktoś za darmo i z własnej woli zdecydował się coś dla niej zrobić.

     

    Nie do końca rozumiem też, dlaczego informacja o nowych notkach nie jest wysyłana w świat wszystkimi kanałami (o czym zresztą rozmawiałem już jakiś czas temu z Anią i Mariuszem). Zdjęcie, tytuł i krótki lead spokojnie można zamieścić na Facebooku, a zainteresowani odbiorcy wejdą na stronę - wszyscy wygrywają! Analogicznie na Twitterze można umieścić ilustrację do artykułu plus tytuł - ze swoich doświadczeń z blogowania mogę powiedzieć, że to po prostu działa i kieruje na stronę bardzo wartościowych użytkowników.


  6. Wg mojej wiedzy problem z tabletkami polega na "kontekście", w jakim są podawane.

     

    Naturalne witaminy są podawane w formie mocno rozcieńczonej, zmieszanej m.in. z błonnikiem (który fizycznie utrudnia wchłanianie, ale jednocześnie, paradoksalnie, może je ułatwiać, bo rozciąga ten proces w czasie) czy z ogólną masą pokarmową. Tabletka tymczasem błyskawicznie przechodzi przez przewód pokarmowy, zatem musi uwalniać substancje aktywne szybko, bo tylko w ten sposób zdąży je uwolnić zanim zostanie częścią masy kałowej.

     

    Efekt tego jest taki, że witaminy czy inne składniki uwolnione z tabletek po prostu zapychają jelitowe białka transportowe, które zwyczajnie nie nadażają z ich wchłanianiem do krwioobiegu. Ewolucyjnie nigdy nie potrzebowaliśmy przeciez aż tak wydajnego systemu transporterów, bo do połowy XX wieku organizmy ludzi nie miały styku z tak silnie stężonymi witaminami.

     

    Co do norm (a dokładniej: wartości referencyjnych): to, o czym piszesz, tylko potwiedza, jak niewiele wiemy na ten temat. Wiele z tych wartości zostało ustalonych kilkadziesiąt lat temu, a samo pojęcie niedoboru jest bardzo względne - bo tak naprawdę czym jest niedobór? Czy o niedoborze możemy mówić dopiero wtedy, kiedy pojawia się jednoznacznie szkodliwy efekt, czy może już wtedy, kiedy funkcjonowanie organizmu przestaje być idealne? Czy (tu stawiam pytanie, niczego nie orzekam) wzrost ryzyka choroby przewlekłej o 10% przy jednoczesnym zachowaniu idealnego stanu zdrowia "tu i teraz" to już niedobór, czy może tylko stan suboptymalny, a może właściwie wszystko jest ok, a wzrost o 10% jest całkowicie akceptowalny? Granice są tak płynne, że nie wiemy nawet jednoznacznie, czym jest w ogóle niedobór, a co tu dopiero mówić o wyznaczaniu granic normy określonych ilościowo.

     

    @astroboy - to nie tak. Po prostu nauczyłem się rozpoznawać, kiedy dyskusja przestaje dawać szanse na wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków, a staje się zwykłym kopaniem po kostkach, które średnio mnie bawi.


  7. Jako fizyk znasz zapewne prawo zachowania masy. Jeżeli nowych dostaw nie przyjmujesz z zewnątrz, a zużycie wciąż zachodzi, to nie ma innej możliwości niż spadek łącznej ilości znajdującej się w obiegu. I to, co Ty odczuwasz, nie ma tu nic do rzeczy.

     

    Ale tak jak mówiłem: jeżeli znasz sposób na obejście tego, tym bardziej to zgłoś - wygląda na to, że masz jednocześnie szansę na Nobla z fizyki za podważenie PZM.


  8. Nie wiem, co zrobiłeś swojej wątrobie. Ale współczuję.

    Słabe to było. Ale jeżeli masz sposób na endogenne wytwarzanie wit. A lub D3 w organizmie obciążonym ich niedoborem (który jest normą we współczesnej cywilizacji), koniecznie to zgłoś - masz sporą szansę na publikację w Nature.


  9. Wcale nie jem, i jakoś nie odczuwam spowalniania metabolizmu.

    Spowolnienie metabolizmu jest faktem, nie odczuciem.

    Snu też wystarcza znacznie mniej.

    To akurat nie dziwi - organizm mniej robi, więc mniej się męczy, więc mniej snu potrzebuje.

    Nie zapraszam dziewczym w takim czasie. ;)

    O, czyżby brak sił się udzielał? ;)

    Jakoś wątpię. Mamy coś, co nazywa się WĄTROBĄ (taki tam magazyn...).

    Jak masz niedobór, to masz niedobór. Z pustego i Salomon nie naleje.


  10. Wydaje mi się, że proste rozwiązanie istnieje i że właśnie takie zaproponowałem. Natomiast jest rzeczą naturalną, że każda z grup ma swoje ambicje (bo przecież o ambicje tu chodzi, a nie o rzeczywistą ochronę dóbr kultury czy nauki), i to one stoją tu na przekodzie.


  11. przeciętny Polak (w moim wieku) nosi w sobie ze trzy kilogramy czegoś, co nie powinno w nim być - nie wchodźmy może w szczególy owego syfu. Głodówka, jak widzę doskonale wiesz, to wydala

    Czyli że jak: zbierasz to przez np. 40 lat i wierzysz, że w 3 dni obniżysz zawartość tego czegoś w mierzalny sposób? Mocno w to wątpię.

     

    Zwróć też uwagę, że głodówka spowalnia metabolizm. Jesz zatem coraz mniej, ale wydalasz także coraz mniej, za to z powietrza i wody pochłaniasz tyle samo co zawsze. Słaby układ.

     

    nie można jej 'przedawkować'. :)

    Wprost przeciwnie. Witamin rozpuszczalnych w tłuszczach już teraz większość z nas przyjmuje za mało, więc nadużywanie głodówki może poważnie zaszkodzić.


  12. Maile czysto reklamowe, pozbawione treści jako takiej, wysyłane do użytkowników z bazy KW to rażące naruszenie prywatności (mówię w kategoriach etycznych, a nie prawnych: nawet jeżeli teoretycznie ktoś wyraża na to zgodę, nie oznacza to, że jest to pożądane) - nikt o zdrowych zmysłach nie zgodzi się na takie rozwiązanie, a już na pewno na dłuższą metę nie przysporzyloby ono Kopalni miłośników.

     

    Pozostaje też kwestia treści wysyłanych reklam: czy A&M mieliby powierzyć dane np. kilku tysięcy osób i zaufać w ciemno reklamodawcy, kiedy istnieje ryzyko, że do odbiorców trafią maile o całkowicie niepożądanej treści? Moim zdaniem byłoby to po prostu nieodpowiedzialne, a jeden fałszywy ruch mógłby raz na zawsze pogrzebać wiarygodność budowaną przez wiele lat.


  13. A czy nie moglibyście zrobić tak, żeby np. co weekend wysyłać mailem przegląd najciekawszych artykułów z minionego tygodnia, żeby użytkownik mógł je sobie przeczytać przy niedzielnej jajecznicy?

     

    Nie ukrywam, że ostatnio nie mam głowy, żeby codziennie przypominać sobie o zaglądaniu na KW. A taki mail, nawet z jedną czy dwiema reklamami, byłby dla mnie jak najbardziej do przełknięcia. Dla Was byłaby to odrobina dodatkowej pracy, za to mielibyście możliwość ponownego zainteresowania uśpionych użytkowników, którzy albo o Was zapomnieli, albo po prostu nie mają czasu, żeby codziennie tu zaglądać.

     

    Z drugiej strony: nie liczcie na to, że ktokolwiek za darmo zgodzi się na przesyłanie mu reklam, ani że zdecyduje się na ściślejszą współpracę z Wami, jeżeli nie otrzyma w zamian nic ponad to, co może znaleźć poprzez proste wejście na stronę. Natomiast uczciwy układ: wysokiej jakości treść (w tym jesteście przecież doskonali), w tym np. treść dostępna wyłącznie dla subskrybentów (lub przynajmniej "przefiltrowana" tak, aby użytkownik dostał naprawdę to, co najlepsze), w zamian za nienachalną reklamę jest moim zadaniem jak najbardziej do przyjęcia.

     

    Aniu, Mariuszu - dajcie znać na priv, gdybyście potrzebowali pomocy. Pomysły zawsze się znajdą ;)


  14. Rozumiem opór, ale co stoi na przeszkodzie, by sztaby powierzyć archeologom np. na rok w celu gruntownego przebadania, a następnie oddać fizykom?

     

    Proste rozwiązania naprawdę są najlepsze.


  15. Wielkiego zaskoczenia nie ma, bo wymienione składniki są od dawna znane jako środki o potencjalnym działaniu przeciwrakowym. Cieszy jednak potwierdzenie tych przypuszczeń!

     

    Do rozwiązania pozostaje problem biodostępności części z tych substancji. O ile bowiem podanie ich w hodowli to żaden problem, ich wchłanianie z przewodu pokarmowego zachodzi dość opornie. Skoro jednak wiadomo, że koktajl działa, tym bardziej warto zająć się jego odpowiednim dostosowaniem do potrzeb terapii ;)


  16. Jest jeden problem.

     

    Odporność tego materiału na zmiany temperatury będzie prawdopodobnie bardzo mała. Brak jakichkolwiek bocznych odgałęzień sprawi, że pojedyncza nić nie będzie mogła w żaden sposób ustabilizować się w oparciu o inne obiekty. Podobnie rzecz się ma w przypadku polietylenu: brak bocznych odgałęzień sprawia, że jest niezwykle wrażliwy na podgrzewanie, podczas gdy np. polipropylen i PTFE radzą sobie z wysokimi temperaturami znacznie lepiej.

     

    Oczywiście to nie przekreśla hipotetycznego karbinu jako materiału konstrukcyjnego, ale mocno ogranicza jego zastosowanie.


  17. Ludzie też nie mają nic wspólnego z rozsądkiem i nadużywają często używki.

    1. Jeżeli będą chcieli sięgnąć po używki, to i tak je zdobędą.

    2. Jeżeli używki będą legalne, to ludzie rozsądni i tak nie będą chcieli z nich korzystać.

    3. Jeżeli już państwo chce zabraniać używek, to niech uwolni się od hipokryzji i zacznie od najbardziej szkodliwej społecznie, czyli wysokoprocentowego alkoholu.


  18. Tylko wtedy, kiedy komuś jest wygodnie tak twierdzić :) Równie dobrze można stwierdzić, że mogłoby być 5 standardów sygnalizacji, a i tak byłoby bezpiecznie - mało tego, nikt nie jest w stanie udowodnić bez testów, że byłoby inaczej! :)

     

    Poza tym: po co komu normy bezpieczeństwa - przecież to rynek powinien decydować, czy ludzie chcą kupować bezpieczne tostery czy przenośne urządzenia do rażenia użytkownika prądem, i nikt nie powinien być zmuszany do produkowania bezpiecznych urządzeń :)

     

     

    BTW przez wzgląd na dziennikarską rzetelność sugeruję poprawienie tytułu notki. Nie ma żadnego planu wprowadzenia zakazu stosowania Lightning!


  19. >> Czyżby (...) wprowadzenie np. 4 standardów wtyczek pod 230 V, 3 różnych systemów sygnalizacji świetlnej albo 4 niekompatybilnych ze sobą internetów sprzyjało postępowi?

    Przeważnie tak

    1) Przypuszczam, że na przełomie XiX/XX wieku było wiele różnych standardów wtyczek, w końcu przyjęło się to, co mamy (ale Brytyjczycy ponoć mają jakieś inne wtyczki,

    a Amerykanie inne napięcie w gniazdkach i jakoś katastrofy z tego powodu nie ma).

    Ale przyznasz chyba, że do USA jeździsz rzadziej niż do rodziny, i fajnie byłoby mieć mozliwość podładowania telefonu bez konieczności zabierania ze sobą ładowarki? Jeden standard ładowania w niczym nie zaszkodzi producentom, postępu nie zatrzyma ani trochę (bo nikt nie zabrania stosowania innych złącz obok microUSB), a ilość śmieci spadnie i przy okazji ludziom będzie wygodniej.

    2) "3 różnych systemów sygnalizacji świetlnej"

    OK, tu zgoda, byłby chaos na ulicach. Ale z drugiej strony niewielkie modyfikacje może by się przydały. W niektórych miastach wprowadzono obok sygnalizacji liczniki wyświetlające

    ile czasu pozostało do zmiany światła z czerwonego na zielone i to jest b. dobra zmiana. Więc nie da się wykluczyć, że drobna modyfikacja wymyślona przez Apple byłaby korzystna (tak sobie gdybam).

    OK, ale to jest dodanie funkcjonalności, a nie zastąpienie jednego standardu drugim. Różnica jest zasadnicza.

    Powinien zadecydować rynek/konsument.

    Konsument zdecydowanie wolałby mieć jedną wtyczkę. Jakoś nie sądzę, żeby ludzie się cieszyli, że Apple nie stosuje microUSB.

    po jakimś czasie wygrałby ten najlepszy i o to właśnie chodzi (żeby była konkurencja).

    Na dobrą sprawę microUSB także wygrało, bo wybrał je panel ekspertów, kierując się m.in. rynkową popularnością, ale także możliwością rozszerzania funkcjonalności złącza. Chyba nie będziesz próbował przekonywać, że fajne były czasy, kiedy nawet w obrębie oferty jednego producenta zdarzały się 2-3 standardy złącza ładowarki? :-)

    Ustanowienie standardu to jedno, a narzucanie obowiązku to drugie.

    A rosnąca ilość śmieci to trzecie - i jakoś każdy się oburza, kiedy trzeba płacić podatek za ich przyszłą utylizację.

    Standardy są i powinny być nieobowiązkowe. Kto chce, stosuje na własny koszt i ryzyko, kto nie chce - nie stosuje.

    W takim razie zlikwidujmy też normy bezpieczeństwa, bo i po co nam one? Albo wprowadźmy różne systemy oznakowania ulic - to dopiero byłyby jaja :)

    istnieje zagrożenie, że UE zabroni Apple'owi stosowania własnych rozwiązań

    Staranne naciągnie faktów, niestety w porę wyłapane ;)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...