Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

kynio

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    237
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez kynio

  1. teraz wydało się dlaczego p.Kwaśniewski rządził przez dwie kadencje ;D
  2. Istnienie Obcych cywilizacji to raczej normalne zjawisko. Pytanie tylko czy już u nas byli? Z drugiej strony czy na pewno rozumiemy czym jest życie?
  3. no, proszę samolot będzie udawał szmatę ;D. ciekawe czy już nie jesteśmy otoczeni przez takie cudeńka (niekoniecznie ziemskiego pochodzenia) ?
  4. no, właśnie. do czego można wykorzystać tak cenne informacje? ;D
  5. kynio

    Zepsuty mózg gracza

    widzę, że tutaj każdy "uprawia swój ogródek" co to są te pola morfogenetyczne? przechowalnia dusz? pomysłowa sprawa .
  6. genialny pomysł! teraz proponuję "napakować" w/w torus "towarem", "rozbujać" go do odpowiedniej prędkości ("towar") i otrzymamy urządzenie unoszące się w powietrzu bez pobierania energii! trzeba tylko popracować nad tymi sekundami .
  7. widzisz, rzecz nie w tym jak sobie co nazwiemy, bo to są sprawy umowne, tylko jak je definiujemy. definicja zaś mówi o tym co rozumiemy przez dane pojęcie. ja nie dopuszczam w swoich rozważaniach możliwości istnienia obiektów o skończonych rozmiarach. cząstka taka powoduje same problemy. tutaj właśnie leży sedno różnicy interpretacyjnej. moje podejście opiera się na nieustannym ruchu, który wyjaśnia pochodzenie energii. sam chyba dostrzegasz różnicę w odbiorze, gdy ktoś mówi z czego co wynika? jeśli masz problem z wyobrażeniem sobie sposobu generowania danego koloru to możesz spróbować wyobrazić sobie go jako sferę, która posiada tylko powierzchnię. kolor, gdy zapełni już daną orbitę nie mogąc się już dalej rozwijać na niej, dokonuje skoku na następną (o ile ma taką możliwość). w miejscu, gdzie kolory się zmieniają pojawia się kwant grawitacji - zmienia się odległość (względna). na dobrą sprawę banalnie proste i logiczne. ale tylko pod warunkiem, że to nie są jakieś "kuleczki z ładunkiem". przy czym cała zapełniona orbita stanowi kwant energii, a cała przestrzeń pomiędzy kolorami to kwant grawitacji. jak widzisz trudno w tej sytuacji złapać grawiton ;D . widać też wyraźnie, że każdy następny kolor nie może zająć dowolnej orbity. co do czasu to rzeczywiście go nie trawię. nigdzie go nie widzę chociaż muszę przyznać, że czasami ( ;D ) aż się prosi o rację bytu. z mojego punktu widzenia to pojęcie pomocnicze. punkt odniesienia (i tutaj stanowi wymiar), który pozwala nam porównać zdarzenia (wielkości). taki wirtualny element, który w rzeczywistości nie istnieje, ale pozwala na dokonywanie porównań. czas jest w rzeczywistości pewnym umownym odcinkiem, który potrafimy zmierzyć. mamy zegarki, które opierają się na jednym znanym powszechnie i honorowanym wzorcu (wymiarze). tym niemniej ten wymiar jest wymiarem "sztucznym". my go skonstruowaliśmy. ustaliliśmy jego rozmiar -> długość. w przyrodzie ( ;D ) jednak nie występuje. książka to dobry pomysł. w żadnym innym temacie nie widziałem takiego zainteresowania.
  8. co? wymiękam przy Tobie ;D rzuć okiem na to: Opis, który przedstawiłem właściwie łączy teorię strun z TW. Teoria strun zakładała (chociaż dzisiaj zmienia zdanie), że podstawą istnienia jest jednowymiarowa struna, której drgania....itd. Einstein z kolei twierdził, że „towar” przemieszcza się z powodu zakrzywionej przestrzeni. te dwie teorie bardzo łatwo ze sobą połączymy jeśli uznamy, że struna to kolor (w rzeczy samej jeden wymiar), a zakrzywienie przestrzeni to miejsce, w którym kolor zmienia kolor czyli opisany przeze mnie grawiton (w rzeczy samej skrót przestrzeni -> zakrzywienie) i związane z tym konsekwencje zmiany odległości. Niby nic, a jak cieszy . Dirtymesucker zwróć uwagę na to, że ja definiuję pojęcia. mówię czym jest przestrzeń i czym jest energia. po co wciskasz energię w jakąś cząstkę, a później ją stamtąd wyjmujesz? co robisz z "pustą" cząstką? a jeśli "pusta cząstka" nie może istnieć to po co ją tworzysz? taki tunel, w porządku. nie mam w tej chwili nic przeciwko tunelowaniu. to rozsądne i bardzo praktyczne. ale cząstka? skończony rozmiar? po co Ci to? nie dostrzegasz paradoksów z tym związanych? przejrzyj to co napisałem. przemyśl, czy rzeczywiście widzisz gdzieś błąd? wskaż mi go. co Twoim zdaniem jest nie tak? widziałeś rozszczepione światło przepuszczone przez pryzmat? widziałeś prążki interferencyjne? te prążki to co to takiego Twoim zdaniem? fizykę po prostu lubię, ot tak, ale biologii musiałem się uczyć i wiem jak działają zmysły. twój organizm robi różne rzeczy żebyś mógł przeżyć. uwierz mi na słowo, że kolor postrzegamy nie tylko za pomocą oczu. piszesz, że dysponując odpowiednią ilością energii mogę rozerwać przestrzeń, ale nie piszesz czym jest ta ENERGIA. powiedz mi jakie są te cztery wymiary o których piszesz. czym one są. nie wystarczy powiedzieć: wymiar. ja napisałem, że wymiar to konkretny rozmiar -> długość koloru. mogę dzięki temu powiedzieć jaki rozmiar posiada obiekt, bo wskazuję punkt odniesienia. pomiędzy kolorami zawarłem grawitony, dzięki czemu związałem je ze sobą i powodując względne różnice odległości zagiąłem przestrzeń. gdzie się mylę? "kurczenie się" wymiarów możesz sobie wyobrazić jako zmianę kolorów. przecież napisałem, że każdy kolor jest inny. nie będę się kłócił o liczby, ale osobiście nie wierzę, że tylko 26 wymiarów (kolorów) tworzy rzeczywistość. moje oczy mają chyba większą rozdzielczość, a gdzie reszta? chociaż z drugiej strony patrząc, piszę te słowa korzystając z kilkudziesięciu klawiszy to może coś w tym jest ? piszesz o zamianie masy w energię, a ja już dawno napisałem, że masa wynika z połączenia dwóch miejsc za pomocą wspomnianej różnicy względnej odległości. energia i masa to jedno i to samo tyle tylko, że istnieje różnica odległości. zmieniasz odległość -> uwalniasz energię. nie ma zamiany czegoś na coś. żadna cząstka nie znika, bo nigdy jej nie było. było tylko takie wrażenie, bo odległość była inna niż tam, gdzie tego wrażenia nie było. bo nasze zmysły zbudowane są z tych samych różnic odległości. my tylko INTERPRETUJEMY. te "małe wibrujące struny" nie mogą "wibrować", bo niby jak? jak je zmusisz do wibracji? bo struna gitary drga to one też mogą? struna jest umocowana do gryfu i pudła. czego trzyma się struna materialna? próżni? niczego? przestrzeni? tylko mi nie mów, że sama w sobie jest po prostu sprężysta ;D . ja pojęcie struny traktuję jako przenośnię. w przypadku teorii strun przyjmuję, że fachowcy, którzy ją opracowywali "wyczuwali" temat ale nie umieli na dany moment rzeczy sprecyzować. teraz jeśli ktoś czyta te słowa, a zajmuje się tą teorią zawodowo niech się dobrze przyjrzy opisowi, a nie wątpię, że dostrzeże w nim realne szanse na połączenie grawitacji z "kwantówką". podziwiam Einsteina i wszystkich tych, którzy przyłożyli się do stworzenia teorii strun. teraz wystarczy je połączyć. :-*
  9. ale mieszasz wyjaśnij mi jak rozerwiesz "tkankę przestrzeni". czym z Twojego punktu widzenia jest przestrzeń? co rozumiesz przez pojęcie "wszechświat równoległy"? co oznacza "przestrzeń wielokrotnie połączona"? co oznacza "skondensowana energia"? czym jest cząstka, a czym jest fala i jak te składniki łączysz? skąd wziąłeś 10 wymiarów i co rozumiesz przez pojęcie "wymiar"? co to jest "fałszywa próżnia"? zdefiniuj te pojęcia to pogadamy
  10. kynio

    Korkowanie hamulcem

    dobrym rozwiązaniem (którego raczej nie dożyję ;D) byłoby przeniesienie kontroli ruchu do systemu komputerowego. początki już mamy (gps). szkoda tylko, że u nas nie działa system informacji o utrudnieniach w ruchu. może nie trzeba oddawać całej kontroli systemowi, ale jak patrzę na stale zwiększający się ruch to ogarnia mnie przerażenie. sam dużo jeżdżę i wyraźnie widzę, że jest coraz gorzej. opisana "fala" jest jak najbardziej rzeczywistym zjawiskiem. jadę przez pół godziny w katastrofalnym korku, by na jego końcu ujrzeć praktycznie pustą drogę. nagle ni stąd ni zowąd samochody zaczynają przyśpieszać. żadnego wypadku czy czegoś w tym rodzaju. po prostu ktoś przyhamował, za nim następny już mocniej itd. Apokalipsa
  11. Postaram się odnieść do pytań, tym bardziej, że dostrzegam pewne subtelne różnice interpretacyjne, które utrudniają pełne zrozumienie zasadniczej idei . Otóż, głównym założeniem teorii jest byt jednej i tylko jednej substancji tworzącej istnienie. Ta substancja to przestrzeń. Geneza: istnienie oznacza coś, nic oznacza nic. Przy czym nic oznacza w szczególności brak miejsca (kupuję ten wskaźnik ) -> przestrzeni. Miejsce bowiem to coś. Miejsce charakteryzuje się tym, że posiada rozmiar. Możemy mówić o istnieniu ponieważ możemy określić wielkość tegoż bytu. Brak rozmiaru to brak istnienia. Nie może istnieć obiekt, który nie posiada rozmiaru -> zatem rozmiar punktowy nie wchodzi w grę. Można rzecz rozważyć „od początku”. Jeśli „na początku” było NIC to znaczy, że nie istniało też miejsce -> przestrzeń. Nic oznacza bowiem nic „totalne”, a nie jak się powszechnie uważa „pustą przestrzeń”. Stąd nieporozumienie co do istoty przestrzeni. Przestrzeń to nie „pustka”, w której można coś umieścić (np. jakąś cząstkę) tylko to rzeczywista wielkość rzeczywistego bytu. Na czym polega nieskończoność przestrzeni? Oczywiście rzecz nie w tym, że przestrzeń jest niewiarygodnie wielka tylko w tym, że nieustannie zwiększa rozmiar. Tym samym jest -> dosłownie nieskończona. Zachodzi proces, którego skutkiem jest zmiana rozmiaru przestrzeni. To jedyny rzeczywisty ruch jaki ma miejsce. Oczywiście to właśnie ten ruch jest energią wszechświata. Ustalenie wielkości elementarnej zmiany (kwantu) polegałoby na ustaleniu wielkości (najmniejszej?) o jaką przestrzeń zwiększa rozmiar. Mógłbym potraktować kolor fotonu jako podstawowy kwant energii. Aby określić rozmiar tego kwantu należy ustalić punkt odniesienia. A jak ustalić punkt odniesienia? Moglibyśmy przyjąć jakiś inny rozmiar. Czas? Sekundę jednak mogę dzielić w nieskończoność (summa summarum sekunda to odległość). Błędne koło :-\. Ustalenie rozmiaru najmniejszej jednostki, z której zbudowane są pozostałe implikuje skończoność. Skończoność oznacza brak ruchu -> brak energii -> brak istnienia. (Nie da się umieścić jakiejś cząstki o skończonych rozmiarach w przestrzeni, bo w tym celu należałoby rozerwać przestrzeń. Nawet, gdyby już ją rozerwać to cząstka owa „wylądowałaby” w niczym. Poza tym jak wyjaśnić „przenoszenie energii” za pomocą cząstki? Foton to nie łopata, a energia to nie piach. Ale o tym chyba już pisałem 8)). Z tego powodu nigdy nie ustalimy jak wyglądał wszechświat „w chwilę później”, bo nie wiemy o którą chwilę chodzi. Możemy jednak ustalić -> postęp rozwoju. Dlaczego może zaistnieć obiekt? Dlatego, że gdy przestrzeń dotrze do miejsca, w którym znajduje się już przestrzeń to nie może w tym miejscu się pojawić. Musi zatem zająć inne miejsce niż by zajęła w przypadku, gdyby miejsce było wolne. W miejscu „spotkania” pojawia się kwant grawitacji. Jaki ma rozmiar? Ten rozmiar można by opisać jako różnicę odległości. Odległości jaką pokonałaby przestrzeń, gdyby mogła. Kwant grawitacji ma zatem wielkość ujemną (naturalnie względną to nie jest ujemna energia). Obok kwantu grawitacji pojawia się kwant koloru, którego wielkość jest wartością wyrażającą wielkość postępu. A zatem kolor kolorowi nie jest równy. Kwanty energii są różne. Tak zwane „siły” to nic innego jak odległości dzielące poszczególne „skoki koloru”. Dlatego dozwolone są tylko określone pozycje (odległości), bo koloru nie da się dzielić dowolnie. Na przykładzie stałej Diraca widać jednak wyraźnie brak precyzji. Nie żebym kwestionował samą wielkość. Chodzi mi o to, że używając w obliczeniach liczby „pi” zakłada się nieskończoność. Wielkość zatem z definicji jest przybliżona, a nie skończona. Sama liczba „pi” jest liczbą ze wszech miar naturalną i unaocznia nieskończoność. Bardzo ją za to lubię. Tutaj „wtrącę” skąd pomysł na możliwość przechodzenia fotonu przez obie szczeliny równocześnie. Mam na myśli interferowanie pojedynczego fotonu wyemitowanego w kierunku dwóch szczelin. W przypadku „masówki” jasne jest, że można ustalić prawdopodobieństwo tego, „który przejdzie przez którą”. W przypadku pojedynczego fotonu nie chodzi mi o to, przez którą szczelinę przeszedł tylko dlaczego interferuje po drugiej stronie? Skąd po drugiej stronie biorą się dwa źródła fali? Gdyby foton był cząstką o skończonych rozmiarach -> musiałby przejść tylko przez jedną szczelinę. Ale ja uważam, że foton to obiekt o rozmiarze nieskończonym. Dlatego -> mogę liczyć prawdopodobieństwo tak jakby było ich więcej. W dalszym ciągu jakiś procent fotonu przechodzi przez jedną szczelinę, a pozostała część przez drugą. Jest jednak pewna sprawa, która prowokuje rozmaite domysły. Symetria. Gdyby wszechświat powstał tak jak się to opisuje czyli w wyniku eksplozji materii z punktowych rozmiarów przestrzeni albo jeśli powstał w wyniku rozwoju przestrzeni z nomen-omen punktowych rozmiarów przestrzeni to jego rozwój powinien przebiegać symetrycznie. Sam rozwój przestrzeni czy materii nie mógłby doprowadzić do powstania dużej ilości „drobnych” ciał. Niezależnie od tego jakiej „substancji” użyjemy do budowy, w efekcie otrzymamy jeden duży obiekt, którego budowa jest symetryczna. Będzie miała charakter kwantowy, bo przecież sama w sobie musi zostać związana, ale to będzie -> jeden obiekt. Skąd zatem taka różnorodność? Wszechświat wygląda na rozbity, złamany. Co doprowadziło do takiego stanu? Na pewno nic z „wewnątrz”. Wygląda na to, że nasz wszechświat coś „potrąciło”. Coś dużo większego. I to na dodatek w niejednym miejscu. To mi wygląda na budowę „szkatułkową”. 8)
  12. Sebaci, rozejrzyj się . a co by powiedział prezes znanej firmy o prezesie nieznanej firmy, która tworzy właśnie produkt konkurencyjny? ;D
  13. Myślę, że w kontekście powyższego widać wyraźnie jak wygląda „połączenie” świata kwantowego ze światem makro. Oddziaływanie pomiędzy kolorami przebiega na zasadzie „kolor widzi kolor”. Wszystkie „siły” to konsekwencja różnicy odległości jaka pojawia się pomiędzy poszczególnymi kolorami. Przy czym kolor grawitacji to brak koloru(a zatem brak rozmiaru). Przestrzeń nie zajmuje tego miejsca. Tutaj warto zwrócić uwagę na fakt, że nic to również brak miejsca, a zatem odległość pomiędzy kolorami(miejscami) ulega zmianie. Zasadniczo każdy kolor to kwant energii. Tym samym definiując energię i wymiar otrzymuję jednostkę miary. Aby opisać jakikolwiek obiekt musielibyśmy opisać jego wielkość we wszystkich kolorach (ile danego koloru znajduje się w określonym miejscu. Coś jest bardziej niebieskie, coś jest twardsze, coś jest cieplejsze, itd.) Nie postrzegamy jednak wszystkich kolorów chociaż z nimi oddziałujemy. Przy czym postrzeganie kolorów to nie tylko ich postrzeganie za pomocą oczu. Dotykając przedmiotów oddziałujemy kolorem, z którego zbudowana jest dłoń na kolor, z którego zbudowany jest przedmiot. Nasze oczy oddziałują z pewnym zakresem koloru (podobnie jak dłoń). Inne receptory oddziałują z innym zakresem. Ktoś kto myśli, że kolor można postrzec tylko za pomocą oczu grubo się myli . Dobrym przykładem niech będzie „widzenie” ciepła przez skórę. Jak widać ta teoria ukazuje przy okazji inne ciekawostki z wydawać by się mogło już znanych dziedzin życia. 8) Dzisiaj z uśmiechem wspominamy czasy, gdy człowiek wyobrażał sobie Ziemię jako płaski obszar unoszony przez jakieś zwierzę. Ciekaw jestem ile jeszcze musi upłynąć czasu, gdy z takim samym uśmiechem politowania : ludzkość wspominać będzie czasy, gdy powszechnie uważano, iż Ziemia jest okrągła (bo przecież z satelity widać). Każda epoka posiada swoje własne słabości, których nigdy nie dostrzega. Wesołych Świąt! :-*
  14. świetnie, że zwróciłeś uwagę na wymiary. to bardzo istotna sprawa. nie jestem w stanie wszystkiego napisać w jednym zdaniu i dlatego dobrze, gdy ktoś na coś zwraca uwagę, bo wówczas można się na tym skupić. foton moim zdaniem nie jest obiektem ani trójwymiarowym ani pięciowymiarowym. miałem zamiar dopisać tekst nieco później, bo jest trochę bieganiny, a staram się tworzyć opis możliwie spójny, ale skoro już zacząłem to chociaż zaznaczę, że istnienia obiektów już z samej natury nie da się opisać w trzech czy pięciu wymiarach. rzućmy okiem: punkt to cień struny, struna to cień membrany, membrana to cień kuli, kula to cień..... no właśnie, czego? do tego miejsca zdawałoby się, że wszystko gra. mamy trójwymiarową kulę i dalej praktycznie nie możemy wyobrazić sobie już nic. są "specjaliści", którzy "tworzą" czterowymiarowe obiekty, ale czy ktoś je widział? czy ktoś potrafi wyobrazić sobie taki tesserakt (czy jak go tam zwą). rzecz w tym, że mówiąc o trójwymiarowej kuli wyobrażamy sobie bryłę idealną, tzn. taką, której każdy punkt jej powierzchni leży w takiej samej odległości od środka. tymczasem to nieprawda. żaden punkt jej powierzchni nie leży w takiej samej odległości od środka. ba, nie jesteśmy w stanie ustalić położenia praktycznie żadnego punktu tejże kuli ze skończoną dokładnością. przyjrzyjmy się fotonowi. czy każdy foton jest jednakowy? i czy każdy foton porusza się z prędkością światła? co do drugiego pytania wątpliwości raczej nie ma. co do pierwszego są. gdy mówimy o "energii" fotonu to co mamy na myśli? zgodnie z moją definicją energii energia fotonu to jego ruch. ustalmy, że ruch decydujący o istnieniu fotonu jest jego ruchem "wewnętrznym". w końcu skoro istnieje i "migota" to oznacza, że porusza się "sam w sobie". widzimy jednak wyraźnie, że foton o wyższej energii ma inny k o l o r. czym zatem jest kolor? czy skoro energia to ruch, a foton posiada różne "energie", to czy nie oznacza to, że "wewnętrzne" prędkości fotonów (te, która stanowią o ich istnieniu) są różne? czym w rzeczy samej są "prędkości wewnętrzne"? to wielkości decydujące o rozmiarze. czy zatem rozmiar koloru może być traktowany jako wymiar przestrzeni? jeśli potraktujemy kolor jako punkt odniesienia to raczej tak. ile zatem mamy wymiarów? dużo. każdy obiekt istnieje zatem w wielu wymiarach. kolejne wymiary "uściślające" głębię (czyli precyzyjny kształt obiektu) to kolory. a jak powstały cząstki elementarne? ja póki co nie kwestionuję teorii Big-Bangu. to co kwestionuję to wyłącznie istnienie elementów o skończonych rozmiarach 8). wyjaśniam jak można logicznie wytłumaczyć istnienie otaczającej nas rzeczywistości. jestem pewien, że przy pomocy cząstki o skończonych rozmiarach nikt tego nie dokona. nie stworzyłem opisu "pod swoje potrzeby". nikt mi za to nie zapłaci więc po co się wysilać? ja po prostu chcę wiedzieć KIM jestem, a może CZYM jestem. taką mam naturę, lubię wiedzieć 8) jest jeszcze jedna rzecz, której istnienie kwestionuję. to czas. i to nie dlatego, że lubię się przekomarzać tylko dlatego, że za żadną cholerę nie mogę go nigdzie dojrzeć. widzę przestrzeń, widzę jej ruch, ale nie widzę czasu, ot co :-[. żeby podróżować w czasie trzeba mieć czas. skoro nie ma czasu nie ma podróży w czasie. zresztą nawet, gdyby ktoś chciał zmienić kierunek lub prędkość upływu czasu (gdyby był) to tak naprawdę musiałby zmienić prędkość zdarzeń. taka lokalna zmiana nie przeniesie nas "do tyłu" czy "do przodu" w stosunku do pozostałych zmian, które przecież już zaszły i jesteśmy ich konsekwencją czy też dopiero zajdą i nas jeszcze nie "stworzyły".
  15. Myślę, że rozsądnie będzie jeśli na początku przytoczę skrót opisu. Umożliwi to szybkie zapoznanie się z główną ideą choć nie gwarantuje pełnego zrozumienia (coś za coś). Otóż, w założeniu każdej teorii usiłującej opisać rzeczywistość musi zostać uwzględniony podstawowy „element budowlany”. Ponadto musi zostać uwzględniony sposób łączenia tego elementu w zależności. Mój „element budowlany” to miejsce, obszar przestrzeni, zdolny do zmiany rozmiaru. Przy czym zmiana rozmiaru nie polega wyłącznie na zwiększaniu tegoż, ale również na zmniejszaniu czyli zapadaniu. Całe zjawisko zachodzi z prędkością właściwą dla danego wszechświata (nasz wszechświat nie jest jedynym jaki istnieje). Jesteśmy częścią dużo większej „inwestycji”. Z praktycznego punktu widzenia „inwestycji” o rozmiarach nieskończonych. Istnienie naszego wszechświata wyznacza prędkość światła. Przy czym prędkość światła to prędkość z jaką nasz wszechświat porusza się. Każdy obiekt w naszym wszechświecie istnieje z prędkością światła. Jeśli wezmę pod rozwagę np. foton to stwierdzę, że to miejsce, które „dogoniło” granicę wyznaczającą swój własny koniec. Szybciej już się nie da. W rzeczy samej, foton nie może „przeskoczyć” granicy, która stanowi maksymalną prędkość ruchu przestrzeni. „Nasza” przestrzeń właśnie tak szybko porusza się jak szybko porusza się foton. Zakładam, że każdy element, który nie posiada masy (w naszym wszechświecie) jest elementem podstawowym. Skoro mamy już budulec to pozostaje ustalić zasadę, która umożliwi połączenie takich obiektów w układ zależny. Sprawa jest nad podziw prosta. Wyobraźmy sobie dwa obiekty, które rosną z prędkością światła, a tym samym ich granice zaczynają się do siebie zbliżać. (przypuśćmy, że zdarzenie ma miejsce we wczesnym „dzieciństwie” naszego wszechświata) Co się stanie, gdy granice obiektów dotrą do siebie wzajemnie? Prędkości sumują się. Przestrzeń w tym właśnie miejscu nie może się już rozszerzać. Jeśli nawet rozszerza się w dalszym ciągu to nie jesteśmy w stanie tego zaobserwować. Z naszego punktu widzenia w tym właśnie miejscu dochodzi do zapadania się przestrzeni. W tym miejscu prędkość światła została przekroczona. Powstała czarna dziura(no powiedzmy - dziurka). W rzeczy samej powstał nowy obiekt (nie o dziurkę tu chodzi tylko o powiązanie dwóch miejsc przy pomocy „dziurki”) o nowych właściwościach. Ten nowy obiekt nie może już poruszać się z prędkością światła. Przyczyną jest „balast” jaki stanowi dodatkowy element. Cały nowo powstały obiekt uległ skróceniu względnemu, bowiem pozostała część wszechświata rozszerza się z dawną prędkością. Tym niemniej wewnętrzna prędkość nowego obiektu jest w dalszym ciągu prędkością światła. Trik tkwi w tym, że z prędkością światła generowana jest również masa obiektu, stąd opóźnienie(bezwładność). Nowo powstały obiekt rośnie bowiem w dwie strony. Naprzemiennie próbuje się rozszerzyć i zapaść. Tę „naprzemienność” obserwujemy w postaci migotania. Mówi się o drganiu struny, ale to właśnie „migotanie” jest moim zdaniem poprawnym określeniem. Prędkość światła w jasność to rozszerzanie (obserwujemy efekt cząstki). Prędkość światła w ciemność to zapadanie (obserwujemy efekt grawitacji). Wzór na energię jak widać pozostaje w mocy . Z powyższego wynika, że wiązanie następuje na skutek względnej zmiany rozmiaru przestrzeni. Coś takiego jak grawiton czy jakiekolwiek inne cząstki mające rzekomo „przenosić” oddziaływanie to nie są żadne cząstki tylko zmiana rozmiaru przestrzeni pomiędzy oddziałującymi ze sobą miejscami. Nie istnieje taka substancja jak „siła”. Ruch cząstek jest ruchem pozornym. To co obserwujemy to różnice odległości. Rzecz się nieustannie zmienia stąd wrażenie istnienia i ruchu cząstek. Prawdziwym ruchem jest wyłącznie ruch przestrzeni. Ten właśnie ruch to energia. Mówiąc prostymi słowy: wszystko „rośnie” ale nie wszystko rośnie jednakowo. Grawiton to w swej istocie maleńka czarna dziura. To „skrót” przestrzeni. Einstein miał wyczucie z tym zagięciem. Tyle tylko, że to nie jest zagięcie, a zapadnięcie, skrócenie. A działa dlatego, bo wszystko co istnieje to wyłącznie przestrzeń. Dzięki takiej konstrukcji wręcz narzuca się skrócenie Lorenza. To oczywistość. Obiekt „związany” generuje masę, która go spowalnia i tym samym skraca. Taki obiekt nigdy nie osiągnie maksymalnej prędkości. Wystarczy jednak „uwolnić” z niego pojedynczy foton (albo „rozpylić” na fotony) i rzecz się zmienia Myślę, że „z grubsza” naświetliłem swoje wyobrażenie rzeczywistości. „Z grubsza”, bo przecież wspomniałem o tym, że nasz wszechświat moim zdaniem nie jest jedynym wszechświatem, a częścią większej całości. Co do zawartego powyżej opisu mogę powiedzieć, że o jego poprawności jestem przekonany. Jakiekolwiek zdarzenie rozważam pokrywa się z opisem. Doświadczenie Younga jest proste do wyjaśnienia: foton nie jest „pojedynczą cząstką” tylko miejscem. Nie da się ustalić ze skończoną dokładnością „punktu centralnego” tego miejsca. Dlatego foton potrafi przemieszczać się przez dwie szczeliny równocześnie. Obszar wyznaczający rozmiar granicy fotonu jest „rozmyty”. Ta „cząstka” nie ma końca. Czytałem, że nasi naukowcy „zobaczyli” foton. Podali nawet rozmiar i opisali kształt. Ja myślę, że to co postrzegamy wygląda tak jak wygląda ponieważ sami oddziałujemy z obserwowanym obiektem. Obiekt oddziałuje również z przyrządami badawczymi, które nie pochodzą przecież z innego wszechświata (człowiek jako obiekt nie jest w tym przypadku uprzywilejowany). Aby ustalić bezwzględny wizerunek trzeba „wyjść z siebie i stanąć obok” ;D. To oczywiście „skrót” myślowy. Temat jak wspomniałem to „kobyła”. Polemizować można i pewnie trzeba. Na dzień dzisiejszy sam muszę się krytykować i szukać słabych punktów. Chętnie więc „posłucham” jak ten pomysł widzi ktoś, kto jak zdążyłem się zorientować zna się na rzeczy.
  16. No to powodzenia Naiwny jesteś. Nauka ma to do siebie, że nigdy się nie kończy, nigdy nie dojdziemy do granic poznania naszego wszechświata, nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. Nauka jest dla nas praktycznie nieskończona - zupełnie jak ten twój wszechświat. dzięki za dodanie otuchy Sebaci ;D obiecuję, że jutro coś wkleję. tylko do tego czasu nie rozpisujcie się za bardzo, bo nie będę wiedział na które pytanie odpowiedzieć . temat jest typowym przykładem "kobyły" i próbuję go jakoś przykroić, żeby nie było nudno. z drugiej strony, żeby cokolwiek zrozumieć nie mogę rzeczy ująć w dwóch zdaniach. cierpliwości. B)
  17. przyjmuję zaproszenie do moim zdaniem najciekawszego tematu jaki można sobie wyobrazić . opisać wszechświat! to nie lada wyzwanie, ale mam wrażenie, że opis jest w zasięgu ręki. temat jednak jest dość obszerny i proponuję rozważyć rzecz spokojnie, krok po kroku. zwykle jest tak, że tego typu rozważaniom towarzyszą emocje związane z obroną takich czy innych przekonań. dlatego proszę ewentualnych oponentów o zajmowanie zrównoważonego stanowiska
  18. jakkolwiek by nie patrzył, trzeba mieć dobrze spapraną świadomość, żeby poświęcać własne potomstwo w imię "wyższych" celów.
  19. szykują też nowe monitory oparte na tej technologii, więc wstrzymaj się z zakupem
  20. może lepiej się dogadać i nie produkować broni masowej zagłady?
  21. kynio

    ATA szuka kosmitów

    A czym jest energia? Przecież skoro istnieje (a wiadomo, że istnieje), to musi posiadać jakąś postać. Ja cały czas twierdzę, że materia (a w fizyce właściwie wszystko jest materią, może z wyjątkiem przestrzeni i czasu) to manifestacja stanu energetycznego (przestrzeni). Z tego powodu jest oczywistością możliwość zmiany tego stanu (przykład wyprodukowanego fotonu) na inny stan, o czym zresztą nieustannie wspominam. Podałem przykład jako dowód poprawności rozumowania. Energia natomiast to ruch. Jakkolwiek byś spojrzał, z energią zawsze związany jest ruch. Możemy ten ruch ?związać? w niewielkiej (relatywnie) przestrzeni, ale nigdy energia nie będzie bezruchem. Z bezruchu nic nie wynika. Nie można zakładać, że ruch ?umocowany? jest w bezruchu (wynika z bezruchu). To bezsens. Ten ruch natomiast to zmiana wielkości przestrzeni, licząc początek w każdym punkcie. Efekt ruchu fali elektromagnetycznej jest wynikiem przemieszczającej się zmiany wielkości przestrzeni. Przy czym kolejne obszary zmieniają swe rozmiary jako skutek reakcji na zmiany zachodzące w innym miejscu (stan splątany ? o czym już pisałem). Każdy efekt polegający na zmianie położenia obiektu (foton to obiekt) podlega tej samej zasadzie. ?Wizualnie? mógłbym przedstawić to w taki sposób, że każdy punkt przestrzeni trzyma ?za rękę? każdy punkt przestrzeni. Żaden ośrodek nie jest już potrzebny. Ośrodkiem zmian jest sama przestrzeń, bo to przecież ona się zmienia. Kiedy już raz doszło do zmiany, to w konsekwencji stopień komplikacji zależności wtedy zaistniałej trwa do chwili obecnej. Myślę, że jeśli bez problemu akceptujesz powstanie wszechświata z obszaru wielkości punktu matematycznego, to bez najmniejszego kłopotu możesz wyobrazić sobie wszechświat, którego kształt nadaje lokalny kształt przestrzeni. Sam dopuszczasz, że przestrzeń może być pofałdowana. Problem z ?fałdami? polega jednak na tym, że te ?fałdy? gdzieś się muszą mieścić. No, bo co jest pomiędzy ?fałdami?? :-\ I jest jeszcze jeden problem z ?materialnym? elementem podstawowym. Otóż, jeśli zechcemy ?wcisnąć? taki obiekt w przestrzeń, to musimy ją rozerwać. W rzeczy samej, przemieszczanie takiego ?obiektu? w przestrzeni, wiązałoby się z nieustannym jej rozrywaniem. Jak sam wspomniałeś, energia potrzebna do takiego zabiegu jest pokaźna. Tymczasem ruch w przestrzeni na moje oko odbywa się stosunkowo sprawnie. B) a, co do egzotycznej materii o ujemnej energii to poddaję się nie narzekam na brak wyobraźni, ale to mnie przerasta
  22. kynio

    ATA szuka kosmitów

    nasz świat jest jak najbardziej realny. nie jest istotne co go tworzy, tylko to, że możemy odczuwać jego istnienie. obawiam się jednak, że nie istnieją żadne inne światy :-\ tym niemniej stopień komplikacji tego, który istnieje, jego wielkość(przede wszystkim wielkość) implikuje złożoność prowadzącą do istnienia światów w światach. mówiąc językiem komputerowym: każdy z nas jest programem operacyjnym w świecie nad którym roztacza swą władzę. coś jak win. na dos.
  23. kynio

    ATA szuka kosmitów

    osobiście nie sądzę, abym dożył chwili realizacji pomysłu ;D tu trzeba technologii. póki co Amerykanom udało się skonstruować pojedynczy foton z, jak mówią - "energii" więc, jak widać, coś w tym jest myślę jednak, że takim bezpośrednim dowodem na poprawność interpretacji jest http://free.polbox.pl/d/danosm/lab/lorentz.html nie jestem pewien czy się nie powtarzam, ale właśnie zjawisko relatywistyki onaocznia(genialny wyraz ) zmianę rozmiaru w zależności od prędkości względem ukladu odniesienia. przecież, skoro wierzy się bez oporów, że rzeczywiście do takiej zmiany dochodzi, to nie widzę powodu, aby nie wierzyć, że cały czas zmieniamy swe rozmiary :-*(choćby z tego powodu, że jakby nie patrzył zawsze poruszamy się z jakąś prędkością, a układ odniesienia może być dowolny). podobno wiara czyni cuda ;D a, co do grzybków, to istnieje pogląd, że goście po grzybkach są w trakcie kontaktu z obcymi ;D ;D ;D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...