Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Historyczna misja rozpoczęta. Kapsuła Dragon leci na Międzynarodową Stację Kosmiczną

Rekomendowane odpowiedzi

12 godzin temu, Astro napisał:

Co się dzieje z rakietą też, ale jakby coś nie tak, to się nie zdąży, bo kwestia dynamiki procesu.

historia uczy że scenariusze awaryjne są możliwe ale tylko w najmniej dynamicznych momentach misji. trzeba mieć czas żeby wyartykułować „Houston, mamy problem” a następnie setka rozgrzanych mózgów na ziemi musi mieć przynajmniej kilka godzin żeby coś wymyśleć i przegłosować najmniej głupie rozwiązanie.

Aż dziw bierze że tutaj nie wprowadza się SI i już na starcie nie ma bazy gotowych wszystkich scenariuszy awaryjnych nawet tych najbardziej absurdalnych. Jeśli komp potrafi ogarnąć wszystkie możliwe kombinacje szachowe to na takiej szachownicy też powinien się sprawdzić.

Chociaż lot na orbitę to już rutyna wiele razy testowana do której obsługi wystarczy mała część bramek logicznych starego kalkulatora. w Dragonie pewnie 99,99% mocy elektroniki idzie na te słodkie,cukierkowe  GUI, animacje, przeciąganie wskaźników na ekranie. To może się podobać widzowi, ale czy to coś wnosi? czy to jest ergonomiczne? czy to nie rozprasza uwagi na pierdołach?

Ja tam jestem starej daty mimo że siedzę w IT,. Zegary analogowe, a najlepiej tylko jeden i dobry silnik to jest klasa :) dlatego wole surowiznę taką jak sojuz. Ale oczywiście design to ostatnie na co patrzę, jeśli samochód z 3 LCD będzie bardziej funkcjonalny to nie odmówię takiego :)

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj jest fajny filmik na którym widać trochę więcej wyposażenia kapsuły i opowiadają jak wyglądał lot. Widać też ze mają tam sporo miejsca.

Mówili też, że do kontroli pojazdu podczas testów sterowania ręcznego wykorzystywali ekran dotykowy. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 1.06.2020 o 18:56, tempik napisał:

Czasami coś tapnie przy transmisji live żeby pokazać że jest ważny i dzięki niemu ta łajba płynie dalej. A w praktyce masa automatów robi robotę i jest zabezpieczona żeby niechcąco gapcio coś nie włączył. 

Normalnie jak bym się przeniósł w czasie do 1961 r. Też bożyszcze barów, prawdziwi piloci z programu X-15 darli łacha z pilotów z programu Mercury. Ci pierwsi przecież pilotowali statki w założeniu kosmiczne, ci drudzy tylko latali kapsułami, którym wcześniej latałyprzecież  małpy. Małpy.

O tych pierwszych nikt poza pasjonatami  dzisiaj nie pamięta, a o drugich...zresztą ci co mogli przenieśli się do NASA (Armstrong, Engle).

Ale tu nie chodzi o sławe. Wiesz dlaczego Sowieci byli w tyle w wyścigu na Księżyc? Min dlatego, że w końcówce lat 60-tych  ręcznie nie potrafili przeprowadzić nieco tylko bardziej skomplikowanych manewrów orbitalnych.

Już w 2 poł lat 60-tych dobrze wiedziano, że bez tych automatów nie ma szans na sensowną eksploracje Kosmosu. 

W dniu 1.06.2020 o 20:32, cyjanobakteria napisał:

Czy myśliwce.... dobrze wyglądają?

Zapominasz o starym powiedzeniu pilotów - "pieknie wygląda i dobrze lata". Zwykle się sprawdzało bo samoloty o ładnej linii zwykle dobrze latały (latają).

Ładny wygląd zwykle świadczy także o starannosci i konstruktorów i wykonawców. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, venator napisał:

Już w 2 poł lat 60-tych dobrze wiedziano, że bez tych automatów nie ma szans na sensowną eksploracje Kosmosu

Rosjanie jakoś dziwnie polegli na tej elektronice. Mają bombę wodorową a nie mają żadnego zaawansowanego procesora dla komputerów czy innej elektroniki

Godzinę temu, venator napisał:

Zapominasz o starym powiedzeniu pilotów - "pieknie wygląda i dobrze lata"

Piękne powiedzenie ale g..no warte. 

Z doświadczenia powiem że jak chcesz kupić maszynę do "latania" to zrób jazdę próbną! Też kiedyś myślałem że jak dany model podoba się wszystkim kolegom to jest to perfekcyjne DNA idealne pod każdym względem. Niestety... Jest słabe w terenie, drogie w eksploatacji, narywiste i męczące w długiej trasie. I uwaga! często na torze też jest rozczarowujące i "lata" słabiej od niewyróżniającego się estetycznie modelu.

Więc jak kupujesz samochód to nie patrz na ładne brewki nad światłami, ładny odcień lakieru i duży grill. Zrób jazdę testową i doceń to co ma pod warstwą karoserii :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, venator napisał:

Wiesz dlaczego Sowieci byli w tyle w wyścigu na Księżyc? Min dlatego, że w końcówce lat 60-tych  ręcznie nie potrafili przeprowadzić nieco tylko bardziej skomplikowanych manewrów orbitalnych.

Polegli przez to https://pl.wikipedia.org/wiki/N1 przede wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minutes ago, ex nihilo said:
3 hours ago, venator said:

Wiesz dlaczego Sowieci byli w tyle w wyścigu na Księżyc? Min dlatego, że w końcówce lat 60-tych  ręcznie nie potrafili przeprowadzić nieco tylko bardziej skomplikowanych manewrów orbitalnych.

Polegli przez to https://pl.wikipedia.org/wiki/N1 przede wszystkim.

Oba tematy są powiązane, w N1 trzeba było kontrolować 30 silników, a przy dużych drganiach nie jest to proste. Półprzewodniki ułatwiają sprawę, ale w tamtych czasach tyle silnikiów raczej nie dało się opanować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom, ruska elektronika wojskowa i kosmiczna była wtedy bardzo solidna, częściowo na japońskiej licencji i kradzionych patentach. Złota, platyny i palladu nie żałowali. W tym przypadku problemem była sama konstrukcja rakiety. Zresztą w tym przypadku zadziałała reguła "jak wygląda, to tak lata". Wystarczy porównać pokraczną N1 z Saturnem. Inna sprawa, że techniki wojskowej i kosmicznej nie powinno się oglądać z bliska, bo wtedy wrażenia mogą być całkiem inne i bardzo mylące :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, tempik napisał:

Jeśli komp potrafi ogarnąć wszystkie możliwe kombinacje szachowe to na takiej szachownicy też powinien się sprawdzić.

Od kiedy? Cała gra w szachy to pozbywanie się "nierokujących" gałęzi z drzewa rozgrywki, nikt nie jest w stanie policzyć wszystkich ruchów. Udało się to niedawno w warcabach, ale w szachach nie uda się nigdy.

15 godzin temu, tempik napisał:

To może się podobać widzowi, ale czy to coś wnosi? czy to jest ergonomiczne? czy to nie rozprasza uwagi na pierdołach?

Do momentu jak starcza uwagi na obsługę zwieraczy jest ok.

6 godzin temu, tempik napisał:

Mają bombę wodorową a nie mają żadnego zaawansowanego procesora dla komputerów czy innej elektroniki

Mają E2k.

3 godziny temu, ex nihilo napisał:

Wbrew pozorom, ruska elektronika wojskowa i kosmiczna była wtedy bardzo solidna, częściowo na japońskiej licencji i kradzionych patentach.

Przede wszystkim faby do mikroprocesorów to nie był aż taki hi-tech jak dzisiaj. Fabryka kosztowała kilkanaście milionów dolarów. Do swojego upadku ZSRR nie był w komercyjnej elektronice zacofany bardzej niż 5-7 lat, to nie jest aż tak wiele. A w wielu dziedzinach nauki i techniki przodował. Degeneracja to lata 90.

 

6 godzin temu, tempik napisał:

Więc jak kupujesz samochód to nie patrz na ładne brewki nad światłami, ładny odcień lakieru i duży grill. Zrób jazdę testową i doceń to co ma pod warstwą karoserii :D

 

W przypadku samolotów wszystko co istotnie jest widoczne (aerodynamika). Ale nad samym powiedzeniem warto by się zastanowić jaką głębię w sobie skrywa, czy chodzi o podświadomą analizę tego co ma dobry samolot, przypadkową zbieżność z powodu ewolucji samolotów do obłych, gładkich (niemalże zwierzęcych) kształtów, czy też konstruktor który ma defekt w postaci braku estetyki nie jest w stanie wyprodukować "elegancji technicznej"?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 1.06.2020 o 08:11, tempik napisał:

Poszycie? niesymetrycznie rozmieszczone nity!, jakieś rysy,bruzdy, masakra! jakbym nie oglądał tego na oficjalnym kanale NASA to rękę dałbym sobie uciąć że to jakiś model z plasteliny zrobiony przez nastolatka.

Możesz dać linka z timestampem gdzie to widziałeś? Przyglądnąłem się temu, ale nie zauważyłem aż tak dużych problemów. Rzeczywiście nity wyglądają niedbale zaszpachlowane, jeden spaw wyglądał dziwnie, ale to może być zaprojektowane tak z jakichś względów. Gra światła uniemożliwia stwierdzenie, dla mnie poszycie wygląda na trochę odkształcone miejscami, ale trzeba pamiętać, że dostało tęgi łomot przy przechodzeniu przez atmosferę :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Jajcenty napisał:

Możesz dać linka z timestampem gdzie to widziałeś?

chociażby tutaj:

15:54

 

wiem że biały kolor i światło słoneczne jak prosto ze spawarki trochę przekłamują na ale ta czerwona uszczelka? wygląda jak gumka na weku z bardzo starymi ogórami :D pofalowana i napęczniała. te spawy i deformacje wkoło tego otworu też wyglądają słabo. pozostałe, proste spawy też dziwaczne, jeden wypukły, drugi wklęsły, trzeci płaski.

wiem że marudzę jak teoretyczny kupiec w komisie samochodowym który tylko narzeka mimo że nie miał zamiaru kupić nie bitego egzemplarza i ogólnie okazji życia :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Astro napisał:

Ja nie wiem czy czy to masakra, czy design i feature. ;)
Poważniej, to owe toto niewielkich przyspieszeń już doznaje, zwłaszcza że ośrodka, który mógłby mieć wpływ już niewiele

to raczej oczywiste, że  to tylko mało istotne detale i wszystko jest(chyba) dobrze wytrzymałościowo wyliczone i zrobione. Tylko uświadamiam Venator, że nie musi dobrze wyglądać żeby dobrze latało. I że jest jeszcze duży potencjał do doskonalenia wyglądu. I trzeba się spieszyć bo kanony piękna zmienne są :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 3.06.2020 o 18:53, tempik napisał:

Więc jak kupujesz samochód to nie patrz na ładne brewki nad światłami, ładny odcień lakieru i duży grill. Zrób jazdę testową i doceń to co ma pod warstwą karoserii :D

 

Ja o kaszy a Ty o ziemniakach .;)

Piloci mają jeszcze jedno powiedzenie: "Śmigłowce nie mogą latać - są tak brzydkie, że ziemia je odpycha" :)

I co Ty na to? ;)

Ale poważniej:

W dniu 3.06.2020 o 21:22, ex nihilo napisał:

Wbrew pozorom, ruska elektronika wojskowa i kosmiczna była wtedy bardzo solidna, częściowo na japońskiej licencji i kradzionych patentach. Złota, platyny i palladu nie żałowali. W tym przypadku problemem była sama konstrukcja rakiety. Zresztą w tym przypadku zadziałała reguła "jak wygląda, to tak lata". Wystarczy porównać pokraczną N1 z Saturnem. Inna sprawa, że techniki wojskowej i kosmicznej nie powinno się oglądać z bliska, bo wtedy wrażenia mogą być całkiem inne i bardzo mylące :D

 

W dniu 3.06.2020 o 19:58, ex nihilo napisał:

Polegli przez to https://pl.wikipedia.org/wiki/N1 przede wszystkim.

 

Przyczyn była cała masa, a nie tylko jedna rakieta. Wypunktowano  te przyczyny w ZSRR  już  23 grudnia 1968 r.  na kryzysowym spotkaniu po sukcesie Apollo 8. Głos zabrał Dmitrij Ustinov, kierownik radzieckiego programu rakietowego. Za główny powód porażki (w 1968 r. już zdawali sobie sprawę że przegrali) uznał fakt, że przy radzieckim programie pracowało 500 tyś ludzi a przy Apollo - 1,5 mln. Drugi, wg Ustinova powód to fakt centralizacji amerykanskiego programu wokół jednego podmiotu - NASA. To było przeciweństwo radzieckiego podejścia - towarzyskiej współpracy wielu podmiotów. Na spotkaniu osiągnięto konsensus, z którego wynikało, że lądowanie radzieckiego cżłowieka na Księżycu zajmie 4-5 lat. 

Ten konsensus podsumował wówczas Mikołaj Piljugin, główny konstruktor systemu sterowania N1 - "kogo to będzie wówczas obchodzić. Amerykanie już tam będą!"

Radziecka elektronika może była i dobra a jednak system cumowniczy "Kontakt"  Soyuza ŁOK  był relatywnie prosty, pasywny i nie wymagającyh wielkiej precyzji. Za to wymagał spaceru kosmicznego pomiędzy Soyuzem a lądownikem księżycowym  i z powrotem. Dodatkowa komplikacja i ryzyko, które akurat obciążało załogę. 

Tymczasem Amerykanie już w 1966 r. podaczas lotu Gemini 8 dokonali pierwszego udanego dokowania statków na orbicie. Oczywiście dużo było ręcznego sterowania, co jest zresztą amerykańską tradycją. Ale bez pierwszego w historii (chyba pierwszego) kosmicznego komputera nawigacyjnego, nie wiem czy w ogóle było możliwe. Bestia wyprodukowana przez IBM miała niecałe 20 kB ale to wystarczyło. Separacja pomiędzy Gemini a Ageną wynosiła 24 km a odległośc kątowa 130 st a mimo to połączenie obu obiektów było bardzo precyzyjne. Komp dokonywał całej masy obliczeń mając dane wyjściowe z radarowego pomiaru odległości doku cumowniczego Ageny.Dodatkowo  wspomagał sterowanie statkiem  Ogromne ułatwienie.

Ludzie radzieccy też zdawali sobie sprawę z wagi elektroniki -tak dobrze, że strawili trzy lata na dyskusję czy kapsuły mają być całkowice zaumatyzowane czy jednak sterowane również ręcznie (wygrałą druga opcja). Tymczasem Amerykanie zdobywali wtedy  doświadczenia w programie Gemini-Apollo. 

U Amerykanów absolutny priorytet miał Księżyc, u Sowietów czerwony Księżyc musiał walczyć z ciężką orbitalną stacją wojskową przy budżecie 1/10 tego co w NASA.

Być może gdyby żył Korolow a Chruszczow nie został odsunięty od władzy,  to radziecki człowiek jako pierwszy przedstawiciel Ziemi,  zatknąłby czerwony sztandar w księżycowy grunt. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, tempik napisał:

wiem że biały kolor i światło słoneczne jak prosto ze spawarki trochę przekłamują na ale ta czerwona uszczelka? wygląda jak gumka na weku z bardzo starymi ogórami :D pofalowana i napęczniała. te spawy i deformacje wkoło tego otworu też wyglądają słabo. pozostałe, proste spawy też dziwaczne, jeden wypukły, drugi wklęsły, trzeci płaski.

A se obejrzałem, chociaż mniej więcej wiem, jak takie rzeczy wyglądają. I tak: uszczelka - zauważ, że ona jest już po użyciu, a sens uszczelki jest taki, że ma się pod naciskiem odkształcać... no i to zrobiła. Ale na pocieszenie - przed użyciem wyglądała pewnie jeszcze paskudniej, bo to chyba jakiś silikon ręcznym ustrojstwem wyciskany. To produkcja jednostkowa i raczej nie robią tego programowane roboty. "Spawy" - to raczej nie spawy, a zgrzewy, które z natury swojej tak wyglądają, bo metal się odkształca przy zgrzewaniu i nikt nie będzie wyrzucał skorupy za setki tysięcy baksów tylko dlatego, że jeden zgrzew tak się odkształcił, a drugi trochę inaczej. Też zresztą ręczną zgrzewarką pewnie robione. A co gorsze jeszcze - blachy pewnie były drewnianym albo gumowym młotkiem doklepywane coby kształt uformować i zwykłymi nożycami do blachy docinane... całkiem tak samo, jak robi to u mnie na wsi w stodole Kazik, który szroty z Reichu na giełdę picuje. Tyle, że Kazik robi to ładniej i lepiej maluje, bo jak nie kupią, to on nie zarobi  ;) Itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, ex nihilo napisał:

Ale na pocieszenie - przed użyciem wyglądała pewnie jeszcze paskudniej, bo to chyba jakiś silikon ręcznym ustrojstwem wyciskany. To produkcja jednostkowa i raczej nie robią tego programowane roboty.

Ha! czyli nie ma co się śmiać z Ruskich bo Jankesi też robią rękodzieło, w tej samej technologii "Gniotsja, nie łamiotsja", a że zgniły kapitalizm wysysają z mlekiem matki to każdy produkt ładnie opakowują zgodnie z religią marketingu.

A co do uszczelki, to kto jak kto ale Jankesi powinni mieć nadal traumę. Dalej nie mogę pojąć czemu w sprzęcie za miliardy nikt nie wymienił marnego oringa za 10$, o którym było wiadomo że ze złej mieszanki był zrobiony! i można było bez problemu dobrać mieszankę na której nawet syberyjski mróz nie będzie robił wrażenia. Do tego po każdej misji wszystko było zdzierane do żywej blachy, składane na nowo,malowane itd. a jednak... dobrze żarło a zdechło.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feynman opisał w raporcie, że największym problemem w programie wahadłowców była przerośnięta administracja i problemy z komunikacja na poszczególnych szczeblach zarządzania. Pracownicy zgłaszali różne problemy, oraz mieli dużo pomysłów racjonalizatorskich ale niestety wszystko przepadało gdzieś po drodze miedzy inżynierem który faktycznie wykonywał pracę a osobami decyzyjnymi.

Co do obróbki wykończeń w dragonie, to wydaje mi se że ich jakość wynika z procesów technologicznych, pewnie spawy musza mieć pewne parametry a ich obróbka jest niedozwolona, ze względu na ewentualne osłabienie materiału a maskowanie niewskazane ze względu na masę. Uszczelka to chyba raczej jest jakaś masa uszczelniająca a nie o-ring i pewnie wymieniana będzie każdym locie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 4.06.2020 o 13:55, Astro napisał:

Nic tak pięknie nie wyglądało jak Zero

Większość Japończyków (i ich propaganda) kochało Ki-43 Hayabusa. Nawet nie zdawali sobie sprawy z "mitu Zero" na zachodzie.

W dniu 4.06.2020 o 13:55, Astro napisał:

bo wszyscy zapewne wiemy ile czasu i środków zajęło "lepszemu" przemysłowi zmierzenie się z czymś właściwie "papierowym"...

Technicznie rzecz ujmując - zero. Już P-40 lał Zero jak chciał, o ile tylko chciał dobrze :) - czyli albo walcząc energetycznie albo wcale. To co początkowo gubiło pilotów alianckich to nieznajomość możliwości przeciwnika, a zwłaszcza tricku w którym Zero mogło uciekając w górę wejść na ogon podążającemu za nim samolotowi. Wildcat to też był samolot co zasadniczo równorzędny, jeśli tylko nie wdawał się w walkę kołową.

 

2 godziny temu, dexx napisał:

Feynman opisał w raporcie, że największym problemem w programie wahadłowców była przerośnięta administracja i problemy z komunikacja na poszczególnych szczeblach zarządzania.

Największym problemem w programie wahadłowców była sama koncepcja wahadłowców, będąca efektem czegoś co można określić jako "cult cargo engineering":
Jeśli tylko zrobimy rakietę wyglądającą jak samolot, to na pewno osiągniemy parametry bezpieczeństwa i niezawodność jaką osiąga się w lotnictwie :P
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, Astro napisał:

Wytrenowanie astronautów, żeby trzymali łapy z daleka, trzymali na wodzy zwieracze i odruchy wymiotne kosztuje również sporo (czas to pieniądz jak mawiają).

Dlatego zastosowano ekrany dotykowe. Zajmują ręce i łatwo się je zmywa :P

51 minut temu, Astro napisał:

na usprawiedliwienie dodam, że "środki ludzkie" i materiałowe (statystyka) jednak wliczamy.

No to Zero zabiło więcej swoich pilotów niż jakikolwiek aliancki myśliwiec (swoich). Całkowity brak opancerzenia i samozasklepiających się zbiorników paliwa. Oczywiście wpisywało się to w filozofię Japończyków nie zabierających nawet spadochronów (no bo po co pilotowi spadochron jak nie ma płyty pancernej za plecami :P ), ale było idiotyczne: można śmiało przyjąć że japońscy piloci byli najdrożsi na świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Astro napisał:

W warunkach mikrograwitacji niekoniecznie. Nie polecam atomizera, a nawet zwykłej szmatki.

Po powrocie. W końcu Dragon to kapsuła wielorazowego użytku. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fantastyczna synchronizacja... po kilkudziesięciu kilometrach lotu i wielu manewrach.
Tu:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,26009678,wybuchy-duzo-wybuchow-pierwsza-dekada-najwazniejszej-rakiety.html
trochę ciekawostek związanych ze SpaceX i Falconami.
A tu coś z Rosji:
http://kosmonautyka.pl/zil-2906

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ZILa kojarzę z filmu, którzy widziałem po raz pierwszy chyba z 10 lat temu. Muzyka tworzy niezły klimat rodem z Resident Evil. Stare video z czasów, kiedy YT był jeszcze w powijakach ;)

Rosjanie, trzeba im przyznać, offroad mają dosyć ciężki. Druga część z tej samej, starej serii ze sprzętem po szyby w błocie ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Trochę nie na temat, ale bardzo dobre wideo ze startu Falcon Heavy w 2018 :)

to zobacz to:

od 13 sec

produkt cukierniczy z KRLD połyka amerykańskiego TWIXa na śniadanie :) więc w propagandzie i marketingu dużo jeszcze da się poprawić.

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apropos batoników, wyraźnie widać, że filmy z KRLD były nagrane co najmniej kilkanaście kilogramów temu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA zaprezentowała pierwsze zdjęcia pełnowymiarowego prototypu sześciu teleskopów, które w przyszłej dekadzie rozpoczną pracę w kosmicznym wykrywaczu fal grawitacyjnych. Budowane przez ekspertów z NASA teleskopy to niezwykle ważne elementy misji LISA (Laser Interferometer Space Antenna), przygotowywanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
      W skład misji LISA będą wchodziły trzy pojazdy kosmiczne, a na pokładzie każdego z nich znajdą się po dwa teleskopy NASA. W 2015 roku ESA wystrzeliła misję LISA Pathfinder, która przetestowała technologie potrzebne do stworzenia misji LISA. Kosmiczny wykrywacz fal grawitacyjnych ma rozpocząć pracę w 2035 roku.
      LISA będzie składała się z trzech satelitów, tworzących w przestrzeni kosmicznej trójkąt równoboczny. Każdy z jego boków będzie miał długość 2,5 miliona kilometrów. Na pokładzie każdego z pojazdów znajdą się po dwa identyczne teleskopy, przez które do sąsiednich satelitów wysyłany będzie impuls z lasera pracującego w podczerwieni. Promień będzie trafiał w swobodnie unoszące się na pokładzie każdego satelity pokryte złotem kostki ze złota i platyny o boku 46 mm. Teleskopy będą odbierały światło odbite od kostek i w ten sposób, z dokładnością do pikometrów – bilionowych części metra – określą odległość pomiędzy trzema satelitami. Pojazdy będą umieszczone w takim miejscu przestrzeni kosmicznej, że na kostki nie będzie mogło wpływać nic oprócz fal grawitacyjnych. Zatem wszelkie zmiany odległości będą świadczyły o tym, że przez pojazdy przeszła fala grawitacyjna. Każdy z pojazdów będzie miał na pokładzie dwa teleskopy, dwa lasery i dwie kostki.
      Formacja trzech pojazdów kosmicznych zostanie umieszczona na podobnej do ziemskiej orbicie wokół Słońca. Będzie podążała za naszą planetą w średniej odległości 50 milionów kilometrów. Zasada działania LISA bazuje na interferometrii laserowej, jest więc podobna do tego, jak działają ziemskie obserwatoria fal grawitacyjnych, takie jak np. opisywane przez nas LIGO. Po co więc budowanie wykrywaczy w kosmosie, skoro odpowiednie urządzenia istnieją na Ziemi?
      Im dłuższe ramiona wykrywacza, tym jest on bardziej czuły na fale grawitacyjne o długim okresie. Maksymalna czułość LIGO, którego ramiona mają długość 4 km, przypada na zakres 500 Hz. Tymczasem w przypadku LISY będzie to zakres 0,12 Hz. Kosmiczny interferometr będzie więc uzupełnienie urządzeń, które posiadamy na Ziemi, pozwoli rejestrować fale grawitacyjne, których ziemskie urządzenia nie zauważą.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy doszło do nieudanego wystrzelenia satelitów z konstelacji Starlink. W wyniku awarii satelity znalazły się na bardzo niskiej orbicie i wkrótce spłoną w atmosferze. Firma SpaceX zapewnia, że nie stanowią one zagrożenia. Pierwsze Starlinki trafiły na orbitę w 2019 roku. Obecnie konstelacja składa się z ponad 6000 niewielkich satelitów znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO).
      Dwadzieścia satelitów Starlink zostało wystrzelonych przed 4 dniami na pokładzie rakiety Falcon 9 z Vandenberg Space Force Base. Pierwszy stopień rakiety spisał się bez zarzutu, wynosząc na orbitę drugi stopień i satelity. Następnie oddzielił się od nich i z powodzeniem wylądował. Było to już 329. udane lądowanie rakiety nośnej przeprowadzone przez SpaceX.
      Pierwsze uruchomienie silników 2. stopnia przebiegło zgodnie z planem, jednak pojawił się wyciek ciekłego tlenu. W związku z tym silnik Merlin, który miał wynieść satelity na prawidłową orbitę, nie spełnił swojego zadania.
      Co prawda satelity zostały prawidłowo zwolnione, ale znajdują się na orbicie o dużym mimośrodzie, która w najniższym punkcie znajduje się zaledwie 135 kilometrów nad Ziemią. To ponaddwukrotnie niżej, niż powinny się znaleźć. Na tej wysokości pojazdy doświadczają znacznego tarcia o atmosferę, przez co z każdym obiegiem tracą 5 kilometrów wysokości w apogeum (najwyższym punkcie orbity). Oddziaływanie atmosfery na satelity jest tak silne, że ich silniki nie poradzą sobie z wyniesieniem pojazdów na prawidłową orbitę. Dlatego wkrótce satelity wejdą w atmosferę i w niej spłoną.
      SpaceX oświadczyła, że nie zagrażają one ani innym satelitom, ani ludziom na Ziemi. To przypomina nam, jak wymagające technicznie są loty w kosmos. Dotychczas przeprowadziliśmy 364 udane starty rakiet Falcon – które bezpiecznie dostarczały astronautów, ładunki i tysiące satelitów Starlink na orbitę – co czyni z rodziny Falcon jedną z najlepszych serii rakiet nośnych w historii, czytamy w firmowym oświadczeniu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za nieco ponad tydzień wystartuje misja Psyche, która ma za zadanie zbadanie pochodzenia jąder planetarnych. Celem misji jest asteroida 16 Psyche, najbardziej masywna asteroida typu M, która w przeszłości – jak sądzą naukowcy – była jądrem protoplanety. Jej badanie to główny cel misji, jednak przy okazji NASA chce przetestować technologię, z którą eksperci nie potrafią poradzić sobie od dziesięcioleci – przesyłanie w przestrzeni kosmicznej danych za pomocą lasera.
      Ludzkość planuje wysłanie w dalsze części przestrzeni kosmicznej więcej misji niż kiedykolwiek. Misje te powinny zebrać olbrzymią ilość danych, w tym obrazy i materiały wideo o wysokiej rozdzielczości. Jak jednak przesłać te dane na Ziemię? Obecnie wykorzystuje się transmisję radiową. Fale radiowe mają częstotliwość od 3 Hz do 3 THz. Tymczasem częstotliwość lasera podczerwonego sięga 300 THz, zatem transmisja z jego użyciem byłaby nawet 100-krotnie szybsza. Dlatego też naukowcy od dawna próbują wykorzystać lasery do łączności z pojazdami znajdującymi się poza Ziemią.
      Olbrzymią zaletą komunikacji laserowej, obok olbrzymiej pojemności, jest fakt, że wszystkie potrzebne elementy są niewielkie i ulegają ciągłej miniaturyzacji. A ma to olbrzymie znaczenie zarówno przy projektowaniu pojazdów wysyłanych w przestrzeń kosmiczną, jak i stacji nadawczo-odbiorczych na Ziemi. Znacznie łatwiej jest umieścić w pojeździe kosmicznym niewielkie elementy do komunikacji laserowej, niż podzespoły do komunikacji radiowej, w tym olbrzymie anteny.
      Gdyby jednak było to tak proste, to od dawna posługiwalibyśmy się laserami odbierając i wysyłając dane do pojazdów poza Ziemią. Tymczasem inżynierowie od dziesięcioleci próbują stworzyć system skutecznej komunikacji laserowej i wciąż im się to nie udało. Już w 1965 roku astronauci z misji Gemini VII próbowali wysłać z orbity sygnał za pomocą ręcznego 3-kilogramowego lasera. Próbę podjęto na długo zanim w ogóle istniały skuteczne systemy komunikacji laserowej. Późniejsze próby były bardziej udane. W 2013 roku przesłano dane pomiędzy satelitą LADEE, znajdującym się na orbicie Księżyca, a Ziemią. Przeprowadzono udane próby pomiędzy Ziemią a pojazdami na orbicie geosynchronicznej, a w bieżącym roku planowany jest test z wykorzystanim Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Psyche będzie pierwszą misją, w przypadku której komunikacja laserowa będzie testowana za pomocą pojazdu znajdującego się w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej.
      Psyche będzie korzystała ze standardowego systemu komunikacji radiowej. Na pokładzie ma cztery anteny, w tym 2-metrową antenę kierunkową. Na potrzeby eksperymentu pojazd wyposażono w zestaw DSOC (Deep Space Optical Communications). W jego skład wchodzi laser podczerwony, spełniający rolę nadajnika, oraz zliczająca fotony kamera podłączona do 22-centymetrowego teleskopu optycznego, działająca jak odbiornik. Całość zawiera matrycę detektora składającą się z nadprzewodzących kabli działających w temperaturach kriogenicznych. Dzięki nim możliwe jest niezwykle precyzyjne zliczanie fotonów i określanie czasu ich odbioru z dokładnością większa niż nanosekunda. To właśnie w fotonach, a konkretnie w czasie ich przybycia do odbiornika, zakodowana będzie informacja. Taki system, mimo iż skomplikowany, jest mniejszy i lżejszy niż odbiornik radiowy. A to oznacza chociażby mniejsze koszty wystrzelenia pojazdu. Również mniejsze może być instalacja naziemna. Obecnie do komunikacji z misjami kosmicznymi NASA korzysta z Deep Space Network, zestawu 70-metrowych anten, które są drogie w budowie i utrzymaniu.
      Komunikacja laserowa ma wiele zalet, ale nie jest pozbawiona wad. Promieniowanie podczerwone jest łatwo blokowane przez chmury i czy dym. Mimo tych trudności, NASA nie rezygnuje z prób. System do nadawania i odbierania laserowych sygnałów ma znaleźć się na pokładzie misji Artemis II, która zabierze ludzi poza orbitę Księżyca. Jeśli się sprawdzi, będziemy mogli na żywo obserwować to wydarzenie w kolorze i rozdzielczości 4K.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Systemy podtrzymywania życia, woda, żywność, habitaty, instrumenty naukowe i wiele innych elementów będzie niezbędnych do przeprowadzenia załogowej misji na Marsa. Jednym z najważniejszych z nich są systemy produkcji energii. Te obecnie stosowane w misjach kosmicznych są albo niebezpieczne – wykorzystują rozpad pierwiastków promieniotwórczych – albo też niestabilne wraz ze zmianami pór dnia i roku, bo korzystają z energii słonecznej.
      Wybór miejsca lądowania każdej z misji marsjańskich to skomplikowany proces. Eksperci muszą bowiem określić miejsca, których zbadanie może przynieść jak najwięcej korzyści i w których w ogóle da się wylądować. W przypadku misji załogowych sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje, gdyż dodatkowo będą musiały być to miejsca najlepiej nadające się do życia, np. takie, w których można pozyskać wodę.
      Grupa naukowców pracujących pod kierunkiem Victorii Hartwick z NASA wykorzystała najnowsze modele klimatyczne Marsa do przeanalizowania potencjału produkcji energii z wiatru na Czerwonej Planecie. Dotychczas podczas rozważań nad produkcją energii na Marsie nie brano pod uwagę atmosfery. Jest ona bowiem bardzo rzadka w porównaniu z atmosferą Ziemi.
      Ku swojemu zdumieniu naukowcy zauważyli, że pomimo rzadkiej marsjańskiej atmosfery wiejące tam wiatry są na tyle silne, by zapewnić produkcję energii na dużych obszarach Marsa.
      Badacze odkryli, że w niektórych proponowanych miejscach lądowania prędkość wiatru jest wystarczająca, by stanowił on jedyne lub uzupełniające – wraz z energią słoneczną bądź jądrową – źródło energii. Pewne regiony Marsa są pod tym względem obiecujące, a inne – interesujące z naukowego punktu widzenia – należałoby wykluczyć biorąc pod uwagę jedynie potencjał energii wiatrowej lub słonecznej. Okazało się jednak, że energia z wiatru może kompensować dobową i sezonową zmienność produkcji energii słonecznej, szczególnie na średnich szerokościach geograficznych czy podczas regionalnych burz piaskowych. Co zaś najważniejsze, proponowane turbiny wiatrowe zapewnią znacznie bardziej stabilne źródło energii po połączeniu ich z ogniwami fotowoltaicznymi.
      Naukowcy przeanalizowali hipotetyczny system, w którym wykorzystane zostają panele słoneczne oraz turbina Enercon E33. To średniej wielkości komercyjny system o średnicy wirnika wynoszącej 33 metry. Na Ziemi może ona dostarczyć 330 kW mocy. Z analiz wynika, że na Marsie dostarczałaby średnio 10 kW.
      Obecnie szacuje się, że 6-osobowa misja załogowa będzie potrzebowała na Marsie minimum 24 kW mocy. Jeśli wykorzystamy wyłącznie ogniwa słoneczne, produkcja energii na potrzeby takiej misji będzie większa od minimum tylko przez 40% czasu. Jeśli zaś dodamy turbinę wiatrową, to odsetek ten wzrośnie do 60–90 procent na znacznych obszarach Marsa. Połączenie wykorzystania energii słonecznej i wiatrowej mogłoby pozwolić na przeprowadzenie misji załogowej na tych obszarach Czerwonej Planety, które wykluczono ze względu na słabą obecność promieniowania słonecznego. Te regiony to np. obszary polarne, które są interesujące z naukowego punktu widzenia i zawierają wodę.
      Autorzy badań zachęcają do prowadzenia prac nad przystosowaniem turbin wiatrowych do pracy w warunkach marsjańskich. Tym bardziej, że wykorzystanie wiatru może wpłynąć na produkcję energii w wielu miejscach przestrzeni kosmicznej. Hartwick mówi, że jest szczególnie zainteresowana potencjałem produkcji energii z wiatru w takich miejscach jak Tytan, księżyc Saturna, który posiada gęstą atmosferę, ale jest zimny. Odpowiedź na tego typu pytania będzie jednak wymagała przeprowadzenia wielu badań interdyscyplinarnych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Centrum Badań Kosmicznych PAN zakończyła się budowa modelu inżynierskiego instrumentu GLOWS (GLObal solar Wind Structure). GLOWS to fotometr, który będzie liczył fotony odpowiadające długości fali promieniowania Lyman-α (121,56 nm). Zostanie on zainstalowany na pokładzie sondy kosmicznej IMAP (The Interstellar Mapping and Acceleration Probe), która rozpocznie swoją misję w 2025 roku.
      Sonda IMAP zostanie umieszczona w punkcie libracyjnym L1 i stamtąd będzie badała przyspieszenie cząstek pochodzących z heliosfery oraz interakcję wiatru słonecznego z lokalnym medium. Dane będą przesyłane na Ziemię w czasie rzeczywistym i posłużą do prognozowania pogody kosmicznej.
      Polski GLOWS będzie jednym z 10 instrumentów naukowych znajdujących się na pokładzie IMAP. Jego oś optyczna będzie odchylona o 75 stopni od osi obrotu satelity. Wraz z obrotem IMAP GLOWS będzie skanował okrąg, który codziennie będzie się przesuwał wraz ze zmianą orientacji całego IMAP. W ramach przygotowania eksperymentu zaprojektowaliśmy cały przyrząd: układ optyczny, elektronikę, system zasilania elektrycznego, oprogramowanie do zbierania danych na pokładzie i ich transmisji na Ziemię oraz koncepcję systemu przetwarzania danych na Ziemi, informuje profesor Maciej Bzowski, szef zespołu GLOWS.
      Zbudowaliśmy komputerowy model poświaty heliosferycznej, zbadaliśmy tło pozaheliosferyczne oczekiwane w eksperymencie, zidentyfikowaliśmy i wprowadziliśmy do modelu znane źródła astrofizyczne promieniowania Lyman-alfa, zbudowaliśmy listę gwiazd, które posłużą do kalibracji przyrządu. Zbudowaliśmy też prototyp GLOWS i uruchomiliśmy go w warunkach laboratoryjnych. Wreszcie sprawdziliśmy, że przyrząd widzi promieniowanie Lyman-alfa, które ma obserwować w kosmosie. Oznacza to, że zarejestrowaliśmy pierwsze światło, dodaje uczony.
      GLOS to pierwszy całkowicie polski instrument i eksperyment przygotowany na misję NASA. Otrzymaliśmy możliwość zarówno zaplanowania eksperymentu, zbudowania absolutnie własnego przyrządu i śledzenia rejestrowanych przez niego danych. Sądzę też, że jako pierwsi będziemy mogli przedstawić własne wyniki tych unikatowych pomiarów. Jesteśmy przekonani, że wkrótce po tym przedstawimy na forum międzynarodowym potwierdzenie naszych teorii które, były inspiracją tego kluczowego eksperymentu, podkreśliła profesor Iwona Stanisławska, dyrektor CBK PAN.
      Przed trzema miesiącami dokonano Critical Design Review instrumentu. Obok Polaków wzięli w nim udział m.in. eksperci z NASA, Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Southwest Research Institute. Przegląd wypadł pomyślnie, co oznacza, że wydano zgodę na rozpoczęcie budowy właściwego urządzenia, które poleci w kosmos.
      Prace przy GLOWS pozwalają naszym naukowcom zdobyć cenne doświadczenie i umiejętności. Mogą one skutkować otwarciem w Polsce nowych perspektyw badawczych. Obserwacje satelitarne w zakresie UV to wciąż nowatorska i przyszłościowa dziedzina badań kosmosu. Unikatowe doświadczenia i bardzo specjalistyczna infrastruktura techniczna, w obu przypadkach zdobyte w trakcie realizacji GLOWS, stanowią doskonałą podstawę do realizacji w Polsce przyszłych misji satelitarnych. Tym bardziej, że obserwacje w zakresie UV proponuje szereg ważnych ośrodków naukowych, również polskich, wyjaśnia doktor habilitowany Piotr Orleański, zastępca dyrektora CBK PAN ds. rozwoju technologii.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...