Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Dowody są jasne: natura ma problemy. A to znaczy, że i my mamy problemy, mówi Sandra Diaz, współprzewodnicząca Global Assessment Report on Biodiversity and Ecosystem Services. Dzisiaj w Paryżu ujawniono 40-stronicowe podsumowanie raportu na temat stanu całego ekosystemu Ziemi. Pełny raport będzie liczył prawdopodobnie ponad 1500 stron.

To pierwszy od 15 lat zbiorczy raport na temat stanu ziemskiej przyrody. Powstał on na podstawie około 15 000 prac naukowych. Zespół redakcyjny liczył 145 ekspertów z 50 krajów. Jest pierwszym raportem, w którym obok wiedzy naukowej zawarto dane i informacje dostarczone przez rdzennych mieszkańców różnych obszarów globu. Autorzy raportu mówią, że znaleźli przygniatające dowody, iż działalność człowieka doprowadziła do załamania ekosystemu. Główne grzechy naszego gatunku to wylesianie, nadmierny połów ryb, kłusownictwo, polowania dla mięsa, zmiany klimatyczne, zanieczyszczenia oraz rozprzestrzenianie gatunków inwazyjnych.

W 2017 roku odkryto nowy podgatunek orangutana, orangutana z Tapanuli. To najrzadsza małpa. Las deszczowy na północy Sumatry to dom dla ostatnich 800 przedstawicieli tego podgatunku. Młode zostają przy matce przez 10 lat. Tyle bowiem czasu muszą się od niej uczyć, by móc samodzielnie przetrwać. Obecnie urodzone młode mogą nigdy nie dożyć do samodzielności. Las w którym mieszkają jest wycinany pod uprawy palmy oleistej czy budowę kopalń. Olej palmowy jest kupowany przez polski i europejski przemysł spożywczy i kosmetyczny i trafia m.in. do ciastek. Kupując produkty zawierające ten składnik przyczyniamy się do likwidacji kolejnych gatunków roślin i zwierząt.

Raport przygotowany przez Intergovernmental Science-Policy Platform on Biodiversity and Ecosystem Services (IPBES) przynosi alarmujące wieści. Coraz większe obszary oceanów są martwe. W odległych częściach lasów tropikalnych panuje cisza, gdyż zanikły owady, a wraz z nimi zniknęły ptaki, obszary trawiaste pustynnieją. Ludzie doprowadzili do znaczących zmian na 75% obszarów lądu oraz 66% obszaru oceanów. Autorzy raportu doliczyli się już ponad 400 martwych stref na oceanach, a ich łączna powierzchnia jest niewiele mniejsza od powierzchni Polski.

Podkopujemy fundamenty naszej gospodarki, sposobu życia, bezpieczeństwa żywnościowego, zdrowia i jakości życia na całym świecie, mówi sir Robert Watson, przewodniczący IPBES. Moim największym zmartwieniem jest stan oceanów. Plastik, martwe strefy, nadmierne połowy, zakwaszenia wód... Naprawdę niszczymy oceany na wielką skalę.

Człowiek w całej swojej historii nie doświadczył tak wielkiego załamania ekosystemu. Zdaniem autorów raportu, obecnie zagrożonych wyginięciem jest około miliona gatunków roślin i zwierząt. Niektóre z nich mogą zniknąć w ciągu kilku dekad. Średnia liczebność gatunków w większości habitatów lądowych spadła od 1900 roku o 20%. Zagrożonych jest ponad 40% płazów, 33% koralowców i ponad 33% ssaków morskich. Mniej jasny jest stan owadów, ale wiemy, że co najmniej 10% gatunków jest zagrożonych. Od XVI wieku wyginęło co najmniej 680 gatunków kręgowców, a do roku 2016 z powierzchni ziemi zniknęło ponad 9% udomowionych ssaków wykorzystywanych jako źródła żywności pracy w rolnictwie. Co najmniej 1000 kolejnych gatunków takich ssaków jest zagrożonych.

Ekosystemy, gatunki, dzikie populacje, lokalne odmiany i gatunki udomowionych roślin i zwierząt stopniowo znikają. Utrzymująca nas sieć życia na Ziemi staje się coraz mniejsza i coraz bardziej dziurawa. Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie, mówi współautora badań profesor Josef Settle.

Działania naszego gatunku prowadzą do błyskawicznej degradacji Ziemi. Od 1970 roku wartość produkcji rolnej zwiększyła się o około 300%, zbiory włókna surowego wzrosły o 45%, a każdego roku ludzkość zużywa około 60 miliardów ton surowców odnawialnych i nieodnawialnych, to 2-krotnie więcej niż w roku 1980. Jednocześnie degradacja ziemi spowodowała spadek produktywności aż 23% globalnych upraw. Zanikanie owadów zapylających zagraża obszarom rolnym, na których uprawiane są co roku rośliny o łącznej wartości 577 miliardów USD. Z powodu degradacji obszarów przybrzeżnych nawet 300 milionów ludzi na świecie jest zagrożonych przez większą liczbą powodzi i huraganów. Przykładem niech będzie cyklon Nargis, który 11 lat temu zabił niemal 140 000 ludzi. Skutki cyklonu i następujących po nim powodzi byłyby znacznie mniejsze, gdyby wcześniej ludzie nie zniszczyli lasów namorzynowych, będących naturalną ochroną dla wybrzeża.

W 2015 roku aż 33% zasobów ryb było nadmiernie odławianych, 60% było odławianych na maksymalnym możliwym poziomie. Jedynie 7% połowów prowadzono tak, że populacja ma szansę się odrodzić.

Od 1992 roku powierzchnia obszarów miejskich zwiększyła się ponaddwukrotnie.

Od 1980 roku zanieczyszczenie plastikiem zwiększyło się 10-krotnie. Każdego roku do wód i gleb ludzie wypuszczają 300-400 milionów ton metali ciężkich, toksyn, rozpuszczalników i innych odpadów przemysłowych. Do tego należy dodać olbrzymią ilość nawozów sztucznych, które są głównymi odpowiedzialnymi za powstawanie oceanicznych martwych stref.

Ludzie niszczą też przyrodę wprowadzając inwazyjne gatunki na nowe tereny. Autorzy raportu dysponowali szczegółowymi danymi dotyczącymi 21 krajów i okazało się, że od 1970 roku liczba gatunków inwazyjnych zwiększyła się w każdym z nich o około 70%.

Poważnym problemem są zmiany klimatu. Specjaliści ocenili, że 47% ssaków lądowych oraz niemal 25% zagrożonych gatunków ptaków może już odczuwać negatywne skutki tych zmian.

Autorzy raportu przygotowali też liczne scenariusze przyszłego rozwoju sytuacji. Wszystkie one – z wyjątkiem jednego – pokazują, że negatywne trendy będą kontynuowane po roku 2050. Ten jeden scenariusz, który pozwoli uratować ziemski ekosystem, a zatem pozwoli na zapewnienie dobrego poziomu życia jak największej liczbie ludzi, zakłada przeprowadzenie fundamentalnej przebudowy gospodarek i społeczeństw.

Zmiana ta wymaga rozsądnego zarządzania, zmiany przyzwyczajeń czy technologii produkcji. Przykładem niech będzie tutaj wspomniany już olej palmowy. Jego produkcja oznacza katastrofę ekologiczną w Azji. Wycinane są lasy tropikalne, zanikają kolejne gatunki. A wszystko po to, by odpowiedzieć na zapotrzebowanie konsumentów w Europie czy Ameryce Południowej, zajadających się przemysłowo produkowanymi słodyczami. Możliwe jest produkowanie słodyczy bez oleju palmowego, jednak firmy nie odczuwają presji ze strony konsumentów, nie widzą więc potrzeby zmiany technologii produkcji i dokonywania inwestycji.

Raport pokazuje też, że obszary zarządzane przez lokalne społeczności i rdzenną ludność są zwykle w lepszej kondycji niż obszary zarządzane przez państwa czy korporacje. Co najmniej 25% światowych lądów jest zarządzanych, używanych lub zajmowanych przez rdzenną ludność. Obszary te są w znacznie lepszej kondycji niż te, którymi zarządzają państwa i firmy. Jednak coraz częściej prawa tych społeczności są naruszane, a rządy poszczególnych państw nie biorą pod uwagę i nie szanują ich wiedzy. Autorzy raportu uważają, że lokalne społeczności będą kluczowym elementem transformacji, której musimy dokonać, jeśli do roku 2050 chcemy poprawić stan ziemskich ekosystemów.

Trudno jednak będzie zmusić rządy do przestrzegania praw rdzennych mieszkańców. Warto tutaj przytoczyć przykład Filipin, gdzie przed 40 laty rdzennym mieszkańcom udało się zablokować budowę zapór wodnych na rzece Chico. Obecnie budowy ruszyły i są prowadzone za chińskie pieniądze w ramach programu „Jeden pas i jedna droga”. Ten chiński „nowy Jedwabny Szlak” już w ubiegłym roku został nazwany najbardziej ryzykownym pod względem ekologicznym przedsięwzięciem w historii człowieka.

Z podsumowania raportu wynika jeden wniosek. Przyszłość nie będzie dla ludzkości dobra, jeśli już teraz nie zaczniemy działać. Nie ma dla nasz przyszłości bez zdrowego środowiska naturalnego, mówi Sandra Diaz.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość kremien

Zawsze staram sie szanowac przyrode w miare moich mozliwosci. Niektore rzeczy jednak sa mozliwe tylko, gdy ludzie dzialaja grupowo. Pytanie brzmi - w jaki sposob ja, oraz inni konsumenci mozemy w praktyce wywierac presje na producentow, zeby uzywac np papierowych opakowan, czy nie  dodawac wspomnianego oleju palmowego? 

Samo niekupowanie (co robie dotychczas) jest stosunkowo trudne i nie wydaje mi sie, zeby producenci jakos to zauwazali...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Eee tam, przejmujesz się? Przecież to tylko bzdety lewackich ekooszołomów finansowanych z Moskwy. No nie thikim?

A serio... małe szanse, żeby coś dało się zrobić w skali globalnej. Prawdopodobnie punkt krytyczny został już przekroczony, i to dosyć dawno, co najmniej 20 lat temu, a chybaj sporo wcześniej. Teraz już działa ogromna bezwładność systemu + syf, który już został zrobiony. W sumie to matma, uklady nielinowe, teoria katastrof i inne takie zabawki.

A co można? Kiedyś było takie fajne hasło, teraz już zapomniane: "myśl globalnie, działaj lokalnie" i w zasadzie tyle można, z tym, że teraz to już raczej tylko tyle, co krem pod oczy na gruźlicę - może trup będzie trochę ładniej wyglądał. Teraz nawet gdyby do tępych łbów "postępowców i rozwojowców" coś trafiło, może być za późno. "Piniendze panie, piniendze ważne". I tak dalej, i temu podobne.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
14 minut temu, ex nihilo napisał:

Przecież to tylko bzdety lewackich ekooszołomów finansowanych z Moskwy. No nie thikim?

Oj, nie wszyscy są finansowani z Moskwy. Niektórzy robią to nawet za darmo :) Tzn. podejrzewam że mają jakąś inną formę gratyfikacji za szerzenie tych bzdur. No nie ex nihilo?

BTW. Zdaje się w tym roku mija 30 rocznica naukowych wyliczeń że za 30 lat - nie będzie się dało żyć na planecie Ziemi :)
A pamiętasz ex nihilo dziurę ozonową i jak mieliśmy już umrzeć w męczarniach?
Gdzie ta dziura ozonowa jest?
Ludzie pokonali ograniczając emisję freonów? To był w sumie dobry pomysł ale g... dał. Dziurę ozonową załatało .... globalne ocieplenie :D

 

1. Tu zginiemy w 2040:

https://www.antyradio.pl/Adrenalina/Archiwum-Tajemnic/Komputer-przepowiedzial-date-konca-swiata-Kiedy-zycie-na-Ziemi-przestanie-istniec-24859

Cytat

Przez lata komputer prowadził obserwacje i nieustannie monitorował stan naszej planety. W sierpniu 2018 roku naukowcy ujawnili, że według jego obliczeń ziemska zagłada może nastąpić już w 2040 roku.
Więcej: https://www.antyradio.pl/Adrenalina/Archiwum-Tajemnic/Komputer-przepowiedzial-date-konca-swiata-Kiedy-zycie-na-Ziemi-przestanie-istniec-24859

2. Tu w sumie nawet wcześniej:
https://forsal.pl/artykuly/1387497,ekologiczny-apartheid-ludzkosci-nie-oplaca-sie-nie-wyginac-wywiad.html

Cytat

Obecnie klimatolodzy i badacze środowiska mówią już o najbliższych dwóch dekadach.

3. 2050:
http://wyborcza.pl/7,75400,23136109,oto-jak-ludzkosc-przetrwala-koniec-swiata.html

Cytat

Według ich wyliczeń, do 2050 roku mało który mężczyzna będzie w stanie spłodzić dziecko.

4. 2100
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1683578,1,do-2100-roku-zginie-okolo-80-proc-ludzkosci-jak-bedzie-wygladal-koniec-swiata.read

Cytat

Do 2100 roku zginie około 80 proc. ludzkości.

Są też wcześniejsze daty że ludzkość wyginie albo czeka ją tragedia.
Czym to się różni od przepowiedni o końcu świata? :)

 

Nie żebym nie lubił czystego powietrza, wody itd. Lubię.
Ale dopóki podmiotem tego jest człowiek.
A ekologom się już popierniczyło i są gotowi dla czystego powietrza pozbyć się ludzi.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, thikim napisał:

Ale dopóki podmiotem tego jest człowiek.

Podmiotem tego jest człowiek? Który człowiek? jaki człowiek? Ten, który na piechotę 1000 km przez pustynię do obozu zapier... bo u niego wszystko wyschło, a w obozie (może!) na 200 g ziarna i pół litra wody dziennie się załapie? Widziałem jak idą. Nie wszyscy dojdą. Czy ten, który studolarówkami d. sobie podciera na złotym sraczu siedząc? A może ten, który pierdoły ciśnie, że "to wszystko dla dobra człowieka"? Z mównicy takiej lub innej albo ambony jakiejś? I tak dalej, bo klawiatury mi szkoda (ekooszołomstwo).
Hmm...?

Zastanów się co piszesz, bo wygląda mi na to, że jakaś durna idea Ci rozum przymula.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@thikim chciałbym wierzyć że jesteś tylko trollem, ale obawiam się że naprawdę wierzysz w to co mówisz.

Dobrze że wiele osób zdało sobie sprawę co się dzieje z naszym ekosystemem. Jeszcze jest szansa. Przykre że wielu wciąż woli zaprzeczać. Nie wiem jaka w tym przyczyna. Strach przed braniem odpowiedzialności? Brak odwagi do przyznania się do błędów? Może zaprzeczanie dla spokoju ducha? W każdym razie wszystkie argumenty zostały już wypowiedziane. Ci którzy pomimo zapoznania się z dowodami wciąż wątpią w zbliżającą się katastrofę, wywołaną działaniami człowieka, przypominają w swojej upartości płaskoziemców.

 

Co powinniśmy robić żeby się uratować? Możemy zmienić swoje przyzwyczajenia. Świadome wybieranie produktów ma znaczenie. Może warto przemyśleć jeszcze raz czy wszystko czego używamy jest nam potrzebne do szczęścia. Myślę że rozpieściliśmy siebie samych i pora się ogarnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście część ludzi zdało sobie już sprawę, że nie prawiąc morały zmieni się przyzwyczajenia człowieka, tylko sprawiając, że bardziej ekologiczny/etyczny/rozważny wybór staje się także najwygodniejszym, czasem dającym większy prestiż, czasem tańszym. Na rozsądek ludzkości nie można liczyć, ale na proste instynkty zawsze i na to stawia coraz większa część poważnych działaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Daniel O'Really napisał:

bardziej ekologiczny/etyczny/rozważny wybór staje się także najwygodniejszym, czasem dającym większy prestiż, czasem tańszym

Tak, tyle że 90% nie ma żadnego wyboru, nawet gdyby wybierać umieli i chcieli. I tym jest i będzie wciskane to, na czym najłatwiej i najszybciej można zarobić.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, thikim napisał:

Nie żebym nie lubił czystego powietrza, wody itd. Lubię.
Ale dopóki podmiotem tego jest człowiek.
 

lol

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS do poprzedniego, bo czas edycji...:

To zresztą jest tylko część problemu. Są też różne inwestycje wielkoskalowe, na które zwykli ludzie nie mają praktycznie żadnego wpływu. A do tego dochodzi przeludnienie, które powoduje, że niszczone jest środowisko, bo przecież coś jeść trzeba. I nie tylko jeść, ale też zarobić na podatki i inne takie (pomijam już inne sprawy, na które trzeba czy "trzeba" zarobić).

Racjonalny wybór, ok., ale ten wybór musi być możliwy i musi być odpowiednia świadomość. A do tego w skali świata baaaardzo daleko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, gooostaw napisał:

thikim chciałbym wierzyć że jesteś tylko trollem, ale obawiam się że naprawdę wierzysz w to co mówisz.

po prostu plecie to, co nakazała wyznawana przez niego partia, z której oddelegowany "prezydent" kpi z żarówek energooszczędnych.:angry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, 3grosze napisał:

po prostu plecie to, co nakazała wyznawana przez niego partia

Tylko która partia? Bo komuchy dokładnie takie same teksty naiwnym pociskali :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 Przeciwpołożna do mańkutowej, czyli srańkutowa. Skrajniaki to dziwaki.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mentalność ludzka chyba nie daje szans na dobrą przyszłość. Niektórzy tutaj pewnie jeszcze pamiętają jak dba się o coś co  jest wspólne. Więc na racjonalne,globalne działania nie ma co liczyć. 

12 godzin temu, thikim napisał:

Zdaje się w tym roku mija 30 rocznica naukowych wyliczeń że za 30 lat - nie będzie się dało żyć na planecie Ziemi

tutaj racja, ludzie są jak szczury, odporne na zmiany i wyginą na samym końcu jak już pozżerają się nawzajem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, tempik napisał:

Mentalność ludzka chyba nie daje szans na dobrą przyszłość.

Co do mentalności jest nadzieja: w tym wątku, do tej pory stosunek normalsów do dziwaków 7:1. Choć dziwak pewnie powie, że odnosi zwycięstwo 1:7 ( w oryginale 1:27).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Nie, nie twierdzę że wygrywam - chociaż w Waszym alternatywnym świecie pewnie jak napisałem że nie wygrywam to myślę że wygrywam :D
Uważam się za mniejszość.

Insynuowanie mi tego że popieram partię rządzącą - podczas gdy wielokrotnie pisałem o tym że popieram Korwina, obecnie Gwiazdowskiego - jest ordynarnym kłamstwem świadczącym o tym jak nisko upadli niektórzy moi rozmówcy. Albo w jakim alternatywnym świecie żyją według reguły: kto nie z nami ten przeciw nam.
Z pewnością wytłumaczą to zaraz na zasadzie: wiemy lepiej kogo popierasz niż Ty. To jest ten poziom myślenia.

Ale jest jednak nadzieja. Bo chociaż mogę być w mniejszości, to świat toczy się według moich reguł :)

Zaprzeczycie?
Jeśli nie zaprzeczycie to chociaż podejmijcie próbę wyjaśnienia - czemu tak jest. 3grosze i kilku innych nie podoła - bo nie są w stanie dyskusji bez odniesienia do bieżącej polityki (np. 1:27) prowadzić. Ale myślę że parę osób jednak może dać radę :)

2 godziny temu, tempik napisał:

Niektórzy tutaj pewnie jeszcze pamiętają jak dba się o coś co  jest wspólne

Dlaczego niektórzy? Według wyliczeń 3grosze: wygrywacie 7 do 1 :D
Odpowiadając na poziomie 3grosze: wygląda na to że zwolennicy mordowania miesiącami dinozaurów wygrają wybory tak gdzieś z 85 % poparciem :D

BTW. Jest jeszcze jednak zadziwiająca sprawa. Jak prześledzić środowisko naukowców to chyba się zgodzicie że są oni dość proekologicznym środowiskiem.
Ciekawa jest jednak sprawa że jak zobaczą pieniądze na horyzoncie to działają jednak zgodnie z moimi regułami.
Skąd ten rozdźwięk między: poglądami a działaniami?

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja troszkę zmienię tor dyskusji z walki skrajności - proekolodzy vs denialiści i wprowadzę odrobinę sceptycyzmu  :P Nie mam podstaw do odrzucania dowodów naukowych odnośnie zmian klimatu, więc zgadzam się z nimi. Rozumiem jak negatywny wpływ mają te zmiany na człowieka - brak wody i pożywienia (jako konsekwencja niewydolności upraw zw. z wzrostem temperatur etc. etc.) oraz wiele innych. Natomiast jedna myśl nie daje mi spokoju - wymieranie gatunków. Rozumiem, że jest to pewien marker zmian klimatu, ale nie rozumiem jakie to ma znaczenie dla ludzi poza sferą nazwijmy to estetyczną (ludzie lubią lub nawet kochają zwierzęta). Przecież gatunki, z tego co wiem wymierają milionami non stop. Może teraz więcej wymiera, nie wiem, ale nawet jeśli - to jaki to ma wpływ na człowieka poza tą sferą estetyczną (dla niektórych etyczną, ale w indywidualne wierzenia nie wnikajmy)? 

18 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Ekosystemy, gatunki, dzikie populacje, lokalne odmiany i gatunki udomowionych roślin i zwierząt stopniowo znikają. Utrzymująca nas sieć życia na Ziemi staje się coraz mniejsza i coraz bardziej dziurawa. Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie, mówi współautora badań profesor Josef Settle.

To zdanie mnie nie przekonuje... "Utrzymująca nas sieć życia" ? Przecież mamy hodowle i rolnictwo... Albo czegoś nie rozumiem (co jest bardzo możliwe) albo ochrona zwierząt jest hurtem przemycana z realnym zagrożeniem dla ludzkości (zmiany klimatu) przez co obniża się wiarygodność takiego raportu (pseudoinformowanie) - na szkodę ludzkości. 

Nie twierdzę że nie warto chronić zagrożonych gatunków, a jedynie, że być może, niesłusznie sugeruje się że wymieranie (lub wzmożone wymieranie/wspomagane przez człowieka) gatunków ma bezpośredni wpływ na dobrostan ludzkości (a nie że jest konsekwencją/markerem zmian klimatu które to mają bezpośredni wpływ na ten dobrostan). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

@thikim 
W co wygrywasz? To nie jest gra. Jakie reguły? Świat nie toczy się według Twoich reguł. Bawisz się w erystykę, ale zapominasz o prawdzie. Świat toczy się według praw fizyki, które starasz się ignorować.

@Warai Otoko
Może coś w tym być. Pewnie byli byśmy w stanie przeżyć bez natury. Można zastąpić wszystkie gatunki przemysłem i organizmami zaprojektowanymi genetycznie dla naszych potrzeb. To dopiero była by odpowiedzialność. Chyba jednak większość z nas czerpie tak wielką przyjemność z różnorodności natury i efektów ewolucji że łatwo nie podejmiemy takiej decyzji. Zawsze wyobrażałem sobie że w przyszłości raczej zamienimy większość powierzchni Ziemi w rezerwat, a w eksperymenty będziemy bawili się na innych planetach i w przestrzeni kosmicznej. Mam nadzieję że właśnie tak się stanie.

Edytowane przez gooostaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, thikim napisał:

świat toczy się według moich reguł

No tak... i dlatego efekty są jakie są, czyli syf robi się coraz gorszy.
 

8 minut temu, Warai Otoko napisał:

Nie twierdzę że nie warto chronić zagrożonych gatunków, a jedynie, że być może, niesłusznie sugeruje się że wymieranie (lub wzmożone wymieranie/wspomagane przez człowieka) gatunków ma bezpośredni wpływ na dobrostan ludzkości (a nie że jest konsekwencją/markerem zmian klimatu które to mają bezpośredni wpływ na ten dobrostan).

Układ "człowiek/środowisko" to całość, nierozerwalna. Bardzo skomplikowana sieć powiązań, o których niewiele jeszcze wiemy. A grzebiemy w tym jak głupi Kazio kijkiem w gównie...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, ex nihilo napisał:

Układ "człowiek/środowisko" to całość, nierozerwalna. Bardzo skomplikowana sieć powiązań, o których niewiele jeszcze wiemy. A grzebiemy w tym jak głupi Kazio kijkiem w gównie...

No to skoro nie wiemy to chyba troszkę się zagalopowali w tym raporcie - bo tam piszą że tak jakby dokładnie wiedzieli ;P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Dotychczasowe skutki tego grzebania są znane - śmierdzi coraz bardziej. A co dalej?

Na brzegu Oceanu Lodowatego siedzi Czukcza i coś piłuje. Podchodzi turysta i widzi, że Czukcza piłuje bombę, atomową...
- Co ty robisz Czukcza! Przecież to bomba!. Może wybuchnąć!
- Eee nie szkodzi... - Czukcza pokazuje za siebie - tam mam drugą...

Drugiej Ziemi nie ma, i raczej długo nie będzie.

A poza tym, Homo sapiens to taki francowaty gatunek, który uznał, że jest panem świata i wszystko mu wolno. Też niszczyć i mordować.
 

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, thikim napisał:

Ale jest jednak nadzieja. Bo chociaż mogę być w mniejszości, to świat toczy się według moich reguł

Tak. I to źle. To mnie boli. Kochamy zwierzątka i przyrodę, ale nie za cenę obniżenia poziomu życia. Bardzo niewiele osób zechce wrócić stanu równowagi postulowanego przez  @ex nihilo czyli łowiectwa i zbieractwa, zresztą szybko by się rozmyślili po zakosztowaniu tej przyjemności. Prędzej prawnie obligatoryjny stanie się weganizm. Osobiście uważam (za niektórymi ekoszaleńcami), że jest nas 6-7 razy za dużo. Nie trzeba zaraz eksterminować. Podniesienie poziomu życia paradoksalnie zmniejsza liczność. Na początek wyzerować przyrost i trochę poczekać.

edit: Aha, no i natychmiast i całkowicie zakazać jednorazowego plastiku. Od roku golę się zwykłą maszynką na żyletki. Nie wiem jak to wygląda od strony emisji, ale plastiku wyrzucam mniej.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, Warai Otoko napisał:

Natomiast jedna myśl nie daje mi spokoju - wymieranie gatunków. Rozumiem, że jest to pewien marker zmian klimatu, ale nie rozumiem jakie to ma znaczenie dla ludzi poza sferą nazwijmy to estetyczną (ludzie lubią lub nawet kochają zwierzęta). Przecież gatunki, z tego co wiem wymierają milionami non stop

Patrząc utylitarnie, to zakłócenie łańcuchów troficznych: KAŻDY wyżej zorganizowany gatunek na Ziemi jest ściśle związany z gatunkiem podległym, zależnym, lub współzależnym. Jednego zabraknie, reszta się posypie. Nie do oszacowania to.

Bez człowieka też wymierały. Wymierały, ale ich naturalne ustępowanie (zmniejszająca się rozrodczość) przebiegało na tyle wolno, że ewolucja miała czas.

Patrząc humanitarnie: szybkie wymieranie to umieranie przez głód i choroby. Na mnie to działa, na thikima (and &) nie.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, 3grosze napisał:

Patrząc utylitarnie, to zakłócenie łańcuchów troficznych: KAŻDY wyżej zorganizowany gatunek na Ziemi jest ściśle związany z gatunkiem podległym, zależnym, lub współzależnym. Jednego zabraknie, reszta się posypie. Nie do oszacowania to.

To brzmi dla mnie jak hipoteza... Nie przekonuje mnie (bez dowodów naukowych lub chociaż jakiejś silnej argumentacji), żeby wymarcie orangutanów z Tapanuli miało spowodować posypanie się jakiegoś ekosystemu (ale jego modyfikację na pewno), a już na pewno nie przekonuje mnie żeby miało to spowodować pogorszenie się jakości życia człowieka. Nawet jeśli jest jakaś zależność pomiędzy nami a niektórymi gatunkami (np. zapylaczami?) to pytanie - jakie to gatunki konkretnie i jak silna jest ta zależność, lub jej wpływ nazwijmy to krytyczny dla istnienia ludzkości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2023 roku średnia temperatura była niemal o 1,5 stopnia wyższa od średniej sprzed rewolucji przemysłowej. Jednak naukowcy próbujący wyjaśnić ten wzrost, mają kłopoty z określeniem jego przyczyn. Gdy bowiem biorą pod uwagę emisję gazów cieplarnianych, zjawisko El Niño czy wpływ erupcji wulkanicznych, wciąż niewyjaśnione pozostaje około 0,2 stopnia wzrostu. Uczeni z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera (AWI) zaproponowali na łamach Science wyjaśnienie tego zjawiska. Według nich te brakujące 0,2 stopnia to skutek zmniejszającego się albedo – zdolności do odbijania światła – Ziemi.
      Uczeni z AWI, we współpracy ze specjalistami od modelowania klimatu z European Centre for Medium-Range Weather Forecasts (ECMWF), przeanalizowali dane satelitarne z NASA oraz ponownie przyjrzeli się danym ECMWF. Niektóre z nich pochodziły nawet z roku 1940. Na ich podstawie sprawdzili jak przez ostatnie dziesięciolecia zmieniał się globalny budżet energetyczny oraz pokrywa chmur na różnych wysokościach. Zarówno w danych NASA, jak i ECMWF, rok 2023 wyróżniał się jako ten o najniższym albedo planetarnym. Od lat obserwujemy niewielki spadek albedo. Ale dane pokazują, że w 2023 roku albedo było najniższe od co najmniej roku 1940, mówi doktor Thomas Rackow.
      Zmniejszanie się albedo Ziemi naukowcy obserwują od lat 70. Częściowo za zjawisko to odpowiadało zmniejszanie się pokrywy lodowej oraz ilości lodu pływającego w Arktyce. Mniej śniegu i lodu oznacza, że mniej promieniowania słonecznego jest odbijane przez Ziemię. Od 2016 roku efekt ten został wzmocniony przez zmniejszanie się zasięgu lodu pływającego w Antarktyce. Jednak nasze analizy pokazywały, że spadek albedo w regionach polarnych odpowiada jedynie za 15% całkowitego spadku albedo, dodaje doktor Helge Goessling. Albedo zmniejszyło się też jednak w innych regionach planety i gdy naukowcy wprowadzili dane do modeli budżetu energetycznego stwierdzili, że gdyby nie spadek albedo od grudnia 2020, to średni temperatury w roku 2023 byłyby o 0,23 stopnie Celsjusza niższe.
      Na zmniejszenie albedo wpłynął przede wszystkim zanik nisko położonych chmur z północnych średnich szerokości geograficznych i z tropików. Szczególnie silnie zjawisko to zaznaczyło się na Atlantyku, co wyjaśniałoby, dlaczego był on tak niezwykle gorący. Pokrywa chmur na średnich i dużych wysokościach nie uległa zmianie lub zmieniła się nieznacznie.
      Chmury na wszystkich wysokościach odbijają światło słoneczne, przyczyniając się do ochłodzenia planety. Jednak te, które znajdują się w wysokich, chłodnych warstwach atmosfery, tworzą rodzaj otuliny, który zapobiega ucieczce w przestrzeń kosmiczną ciepła wypromieniowywanego przez Ziemię. Zatem utrata chmur położonych niżej oznacza, że tracimy część efektu chłodzącego, wpływ ocieplający chmur pozostaje.
      Rodzi się więc pytanie, dlaczego niżej położone chmury zanikły. Częściowo przyczyną może być mniejsza antropogeniczna emisja aerozoli, szczególnie z powodu narzucenia bardziej restrykcyjnych norm na paliwo używane przez statki. Aerozole z jednej strony biorą udział w tworzeniu się chmur, z drugiej zaś – same odbijają promieniowanie słoneczne. Jednak badacze uważają, że czystsze powietrze to nie wszystko i mamy do czynienia z bardziej niepokojącym zjawiskiem.
      Ich zdaniem to sama zwiększająca się temperatura powoduje, że na mniejszych wysokościach formuje się mniej chmur. Jeśli zaś znaczna część spadku albedo to – jak pokazują niektóre modele klimatyczne – skutek sprzężenia zwrotnego pomiędzy globalnym ociepleniem a nisko położonymi chmurami, to w przyszłości powinniśmy spodziewać się jeszcze bardziej intensywnego ocieplenia. Średnia temperatura na Ziemi może przekroczyć granicę wzrostu o 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową wcześniej, niż sądziliśmy, dodaje Goessling.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Woda z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma podobny stosunek deuteru i wodoru, co woda w ziemskich oceanach, poinformował międzynarodowy zespół naukowy, pracujący pod kierunkiem Kathleen E. Mandt z NASA. To zaś ponownie otwiera dyskusję na temat roli komet rodziny Jowisza w dostarczeniu wody na Ziemię. Uzyskane właśnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, jednak naukowcy stwierdzili, że wcześniejsza interpretacja wyników badań wykonanych przez satelity została zafałszowana przez pył z komety.
      W gazie i pyle, z którego uformowała się Ziemia, mogło znajdować się nieco wody, jednak większość z niej została odparowana przez Słońce. Teraz, po 4,6 miliarda lat, Ziemia jest pełna wody, a naukowcy wciąż się nad jej pochodzeniem. Mamy silne dowody wskazujące na to, że została ona przyniesiona przez asteroidy. Jednak wciąż sporna pozostaje rola komet. W ciągu kilku ostatnich dekad badania komet jowiszowych – które zawierają materiał z wczesnych etapów istnienia Układu Słonecznego i powstały poza orbitą Saturna – wykazywały silny związek pomiędzy zawartą w nich wodą, a wodą na Ziemi.
      Związek ten wynikał z podobnego stosunek deuteru do wodoru. To właśnie na jego podstawie można stwierdzić, czy woda występująca na dwóch ciałach niebieskich jest podobna, czy też nie. Woda zawierająca więcej deuteru powstaje w środowisku zimnym, dalej od Słońca. Zatem ta na kometach jest mniej podobna do ziemskiej wody niż ta na asteroidach. Jednak prowadzone przez dekady badania pary wodnej z komet jowiszowych pokazywały podobieństwa do wody na Ziemi. Dlatego też naukowcy zaczęli postrzegać te komety jako ważne źródło wody na Ziemi.
      Jednak w 2014 roku przekonanie takie legło w gruzach. Wtedy to misja Rosetta, wysłana do 67P/Czuriumow-Gierasimienko przez Europejską Agencję Kosmiczną, dostarczyła unikatowych danych na temat komety. A analizujący je naukowcy zauważyli, że stosunek deuteru do wodoru jest na niej największy ze wszystkich zbadanych komet i trzykrotnie większy niż w wodzie ziemskiej. To było olbrzymie zaskoczenie, które skłoniło nas do przemyślenia wszystkiego, mówi Mandt.
      Pracujący pod jej kierunkiem zespół specjalistów z USA, Francji i Szwajcarii, w tym uczonych, którzy brali udział w misji Rosetta, jako pierwszy przeanalizował wszystkie 16 000 pomiarów wykonanych podczas europejskiej misji. Naukowcy chcieli zrozumieć, jakie procesy fizyczne powodują zmienność stosunku deuteru do wodoru w wodzie z komet. Badania laboratoryjne, obserwacje komet i analizy statystyczne wykazały, że pył z komet może wpływać na odczyty. Byłam ciekawa, czy znajdziemy dowody na to, że podobne zjawisko miało miejsce podczas badań 67P. I okazało się, że to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy wysuwa się jakąś hipotezę i ona całkowicie się sprawdza, mówi Mandt.
      Naukowcy znaleźli wyraźny związek pomiędzy pomiarami ilości deuteru w warkoczu 67P a ilością pyłu wokół pojazdu Rosetta. To wskazywało, że część odczytów może nie być reprezentatywna dla składu komety.
      Gdy kometa zbliża się do Słońca, jej powierzchnia ogrzewa się i z powierzchni wydobywa się gaz oraz pył. Ziarna pyłu zawierają zamarzniętą wodę. Nowe badania sugerują, że woda zawierająca więcej deuteru łatwiej przylega do pyłu, niż woda jaką spotykamy na Ziemi. Gdy lód z takich ziaren pyłu jest uwalniany do warkocza komety, może powodować, że wygląda to tak, jakby woda z komety zawierała więcej deuteru niż w rzeczywistości.
      Rosetta krążyła w odległości 10–30 kilometrów od głowy komety. Mandt i jej zespół zauważyli, że do przeprowadzenia prawidłowych pomiarów składu wody z komety konieczne jest, by uwolnione do warkocza ziarna pyłu zdążyły wyschnąć. Pozbywają się one wody dopiero w odległości co najmniej 120 kilometrów od głowy komety.
      Odkrycie ma duże znaczenie nie tylko dla zrozumienia roli komet jako źródła wody na Ziemi,a le też do lepszego zrozumienia przyszłych i przeszłych badań. To świetna okazja by jeszcze raz przyjrzeć się obserwacjom z przeszłości i lepiej przygotować się do przyszłych badań, mówi Mandt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku La Prele w Wyoming (USA), gdzie paleolityczni mieszkańcy Ameryki Północnej zabili mamuta lub pożywili się na znalezionym martwym zwierzęciu, archeolodzy dokonali kolejnego interesującego odkrycia. Jak donoszą na łamach PLOS ONE stanowy archeolog Spencer Pelton i jego koledzy z University of Wyoming, już wtedy wcześni mieszkańcy kontynentu wytwarzali igły z dziurką. Były one robione z kości lisów, zajęcy lub królików, rysi, pum, być może też wymarłego miracinonyksa (amerykańskiego geparda).
      Nasze badania są pierwszymi, w trakcie których zidentyfikowaliśmy gatunki, z których Paleoindianie wytwarzali igły z dziurką. To silny dowód na wytwarzanie ze skór szytych ubrań. To właśnie takie ubrania były jednym z tych osiągnięć, które umożliwiły naszym przodkom rozprzestrzenienie się na północnych szerokościach geograficznych i kolonizację obu Ameryk, stwierdzili badacze.
      Przed 13 000 lat na stanowisku La Prele w hrabstwie Converse Homo sapiens zabił lub znalazł martwego niemal dorosłego mamuta. Już wcześniej zespół profesora Todda Surovella zalazł tam najstarszy w Amerykach koralik. Został wykonany z zajęczej kości.
      Zidentyfikowanie gatunków, z kości których wykonano koralik czy znalezione obecnie 32 fragmenty igieł, było możliwe dzięki badaniom zooarchelogicznym z wykorzystaniem spektrometrii mas. Z kości wydobyto kolagen, a następnie zbadano jego skład chemiczny i przypasowano do gatunków.
      Pomimo tego, że kościane igły są niezwykle ważnym elementem badań nad rozprzestrzenianiem się człowieka współczesnego po świecie, nikomu dotychczas nie udało się zidentyfikować materiału, z którego były wykonane, przez co nasze zrozumienie tej ważnej innowacji kulturowej było niepełne, zauważają autorzy badań. O tym, że ludzie prawdopodobnie musieli używać szytych ubrań, by przetrwać na północy kuli ziemskiej, wiadomo od dawna. Jednak mamy bardzo miało dowodów na istnienie takich ubrań. Istnieją za to dowody pośrednie, chociażby w postaci igieł z kości.
      Zdaniem naukowców, zwierzęta, z których ciał wykonywano igły, prawdopodobnie były łapane w pułapki i w tym przypadku wcale nie musiało chodzić o zdobywanie pożywienia. Nasze badania przypominają, że łowcy wykorzystują zwierzęta w bardzo różnych celach, a znalezienie kości na stanowisku archeologicznym wcale nie musi oznaczać, że zwierzę zjedzono, dodają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2000 roku w pobliżu miasta Pampore w Indiach znaleziono sfosylizowane szczątki trzech słoniowatych. Przed tygodniem naukowcy opublikowali dwa artykuły, z których dowiadujemy się, że mamy tutaj do czynienia z najstarszymi na subkontynencie indyjskim śladami dzielenia mięsa zwierząt przez ludzi.
      Wspomniane słoniowate żyły 300–400 tysięcy lat temu i należały do wymarłego rodzaju Palaeoloxodon, którego przedstawiciele byli dwukrotnie bardziej masywni od współczesnych słoni afrykańskich. Dotychczas tylko raz znaleziono kości tego gatunku rodzaju Palaeoloxodon. Szczątki odkryte w 2000 roku są znacznie bardziej kompletne.
      Zwierzęta zmarły w pobliżu rzeki w dolinie Kaszmir. Wkrótce po śmierci ich szczątki i 87 kamiennych narzędzi wykonanych przez przodka człowieka, zostały przykryte osadami, co pozwoliło zachować je do dnia dzisiejszego. W jednym ze wspomnianych artykułów badacze opisują, jak odkryli wióry z kości, co wskazuje, że ludzie rozbili kości, by pozyskać z nich szpik. W drugim opisano same kości oraz gatunek, do którego należały.
      To jednak zjadł słonie? Tego nie wiemy. Dotychczas na subkontynencie indyjskim skamieniałe szczątki hominina odkryto tylko w jednym miejscu. Znaleziono je w 1982 roku i naukowcy do dzisiaj nie mogą się zgodzić, do jakiego gatunku należał człowiek z Narmada. Pewne jest, że wykazuje on cechy typowe dla starszych i młodszych gatunków homininow, co sugeruje, że na subkontynencie dochodziło do mieszania gatunków i musiał on odgrywać ważną rolę we wczesnym rozprzestrzenianiu się człowieka.
      Teraz dowiedzieliśmy się, że mieszkańcy Indii środkowego plejstocenu – niezależnie od tego, kim byli – jedli słonie. Kamienne narzędzia, które prawdopodobnie wykorzystali do pozyskania szpiku, zostały wykonane z bazaltu, który nie występuje w okolicy znalezienia szczątków. Paleontolodzy sądzą, że surowy materiał został przyniesiony z zewnątrz, a narzędzia wykonano na miejscu.
      Odkrycie ma duże znaczenie dla lepszego zrozumienia obecności człowieka na subkontynencie. Dotychczas najstarsze dowody na dzielenie mięsa zwierzęcego nie były starsze niż 10 tysięcy lat. Być może nie przyglądano się temu zbyt szczegółowo, albo szukano w nieodpowiednich miejscach. Jednak dotychczas nie mieliśmy żadnych dowodów, by ludzie żywili się dużymi zwierzętami na terenie Indii, mówi jeden z badaczy, Advait Jukar, kurator zbiorów paleontologii kręgowców we Florida Museum of Natural History.
      Trzeba tutaj podkreślić, że o ile mamy dowody, iż ludzie pożywiali się na słoniach, to brak dowodów, by je upolowali. Niewykluczone, że zwierzęta zmarły z przyczyna naturalnych, a ludzie je po prostu znaleźli i skorzystali z okazji.
      Wśród skamieniałości znajduje się najbardziej kompletna czaszka gatunku Palaeoloxodon turkmenicus. Jego szczątki znaleziono wcześniej tylko raz. W 1955 roku w Turkmenistanie odkryto fragment czaszki. Wyglądał on inaczej niż czaszki innych Palaeoloxodon, ale nie był na tyle duży, by jednoznacznie stwierdzić, że należy do osobnego gatunku. Problem z rodzajem Palaeoloxodon jest taki, że zęby poszczególnych gatunków są niemal identyczne. Jeśli więc znajdziesz pojedynczy ząb, nie wiesz, do jakiego gatunku należał. Trzeba przyglądać się czaszkom, mówi Jukar.
      Na szczęście w przypadku skamieniałości z Pampore zachowały się kości gnykowe. Są one bardzo delikatne, ale różne u różnych gatunków, dzięki czemu są przydatnym narzędziem do określania przynależności gatunkowej szczątków.
      Zdaniem Jukara, skoro ludzie jedzą mięso od milionów lat, powinniśmy znaleźć więcej szczątków o tym świadczących. Trzeba lepiej poszukać. Oraz zbierać dosłownie wszystko. W przeszłości kolekcjonowano tylko czaszki i kości kończyn. Nie zbierano połamanych kości, które mogły nosić ślady działania ludzi, mówi Jukar.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze do niedawna naukowcy potrafili określi miejsce pochodzenia jedynie 6% meteorytów znalezionych na Ziemi. Teraz naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), Europejskiego Obserwatorium Południowego i czeskiego Uniwersytetu Karola wykazali, że 70% wszystkich znalezionych na naszej planecie meteorytów pochodzi z trzech młodych rodzin asteroid.
      Rodziny te to wyniki trzech zderzeń, do których doszło w głównym pasie asteroid 5,8, 7,5 oraz 40 milionów lat temu. Badacze określili też źródło innych meteorytów, dzięki czemu możemy teraz zidentyfikować miejsce pochodzenia ponad 90% skał, które z kosmosu spadły na Ziemię. Wyniki badań zostały opublikowane w trzech artykułach. Jeden ukazał się łamach Astronomy and Astrophysics, a dwa kolejne na łamach Nature.
      Wspomniane rodziny asteroid to – od najmłodszej do najstarszej – Karin, Koronis i Massalia. Wyróżnia się Massalia, która jest źródłem 37% meteorytów. Dotychczas na Ziemi odnaleziono podczas 700 000 okruchów z kosmosu. Jedynie 6% z nich zidentyfikowano jako achondryty pochodzące z Księżyca, Marsa lub Westy, jednego z największych asteroid głównego pasa. Źródło pozostałych 94%, z których większość do chondryty, pozostawało nieznane.
      Jak to jednak możliwe, że źródłem większości znalezionych meteorytów są młode rodziny asteroid? Autorzy badań wyjaśniają, że rodziny takie charakteryzują się dużą liczbą niewielkich fragmentów powstałych w wyniku niedawnych kolizji. Ta obfitość zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych zderzeń, co w połączeniu z duża mobilnością tych szczątków, powoduje, że mogą zostać wyrzucone z głównego pasa asteroid, a część z nich poleci w kierunku Ziemi. Starsze rodziny asteroid nie są tak liczne. Przez wiele milionów lat mniejsze fragmenty, ale na tyle duże, że mogłyby spaść na Ziemię, zniknęły w wyniku kolejnych zderzeń i ucieczki z pasa asteroid.
      Określenie pochodzenia większości meteorytów było możliwe dzięki teleskopowym badaniom składu większości rodzin asteroid w głównym pasie oraz zaawansowanymi symulacjami komputerowymi, podczas których badano dynamikę tych rodzin.
      Autorzy badań określili też pochodzenie wielkich asteroid, takich jak Ryugu czy Bennu. Okazało się, że pochodzą one od tego samego przodka co rodzina asteroid Polana.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...