Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Chiny' .
Znaleziono 208 wyników
-
Podczas dorocznej konferencji chińskiego przemysłu gier wideo, która odbyła się w Kantonie, zaprezentowano raport dotyczący wpływu państwowych regulacji ilość czasu, jaką najmłodsi mieszkańcy Państwa Środka spędzają przy online'owych grach wideo. Raport opisuje skutki wprowadzonych w połowie 2021 uregulowań, zgodnie z którymi operatorzy serwisów z grami wideo mogą oferować dostęp do nich osobom nieletnim jedynie w piątki, soboty, niedziele i święta w godzinach od 20 do 21. Jeszcze kilka lat temu media pełne były doniesień o problemach z uzależnieniem chińskich dzieci i młodzieży od gier wideo. Teraz, jak twierdzą przedstawiciele przemysłu, problem został w dużej mierze rozwiązany. Ze wspomnianego raportu wynika bowiem, że aż 70% młodych Chińczyków spędza przy grach online mniej niż 3 godziny w tygodniu. Ponadto 86% rodziców jest zadowolonych z wpływu nowych regulacji na ich dzieci. Zadowolenie to jest w pełni zrozumiałe. Tencent, lider na chińskim rynku gier poinformował, że ilość czasu, jaką łącznie przy grach wideo spędzają nieletni z Państwa Środka, spadła aż o 92%. Rządowe regulacje nie dotyczyły zresztą wyłącznie operatorów gier online. Spore ograniczenia nałożono na całą branżę. Na wydanie nowych gier trzeba mieć zgodę rządu, władze w Pekinie zakazały produkcji gier zawierających przemoc, wychwalających bogactwo czy zawierających treści związane z kultem celebrytów. Ograniczenia doprowadziły do tego, że w roku 2022 – po raz pierwszy od 2003 roku, od kiedy prowadzone są statystyki – doszło do skurczenia się chińskiego rynku gier wideo. Rynkowa wartość liderów rynku, jak Tencent Holdings czy NetEase Inc, spadła o ponad połowę. Tym bardziej, że pomiędzy sierpniem 2021, a marcem 2022 rząd nie zatwierdził żadnego nowego tytułu. Jednak w ciągu ostatnich miesiącach widać wyraźną zmianę. Władze wyraźnie poluzowały swoją politykę. W grudniu ubiegłego roku, po raz pierwszy od 18 miesięcy, na chiński rynek dopuszczono zagraniczne tytuły i to od razu 44. Analitycy spodziewają się, że w bieżącym roku władze w Pekinie zezwolą w sumie na sprzedaż 800–900 nowych tytułów gier. To natychmiast odbiło się na wycenie rynkowych liderów, których akcje w dużej mierze odrobiły straty z 2022 roku. Dane wskazują jednak, że chińska populacja graczy pozostała stabilna. Pomiędzy rokiem 2021 a 2022 zmniejszyła się ona jedynie o 0,33% i wynosi obecnie 664 miliony. W kontekście tak olbrzymiej liczby osób sięgających po gry wideo warto wspomnieć, że problem spędzania dużej ilości czasu przy elektronicznej rozrywce, czy wręcz uzależnień, wbrew pozorom wcale nie musi dotyczyć najmłodszych. Z badań przeprowadzonych przez firmę ExpressVPN wynika, że osoby w wieku 20–40 lat nie tylko częściej niż nastolatki grają w gry wideo, ale też odczuwają z nimi silniejszy związek emocjonalny. Z ankiety przeprowadzonej na 2000 graczy z USA i Wielkiej Brytanii wynika, że młodzi dorośli i nastolatki spędzają mniej czasu, niż osoby starsi. O ile bowiem wśród osób w wieku 30–40 lat do codziennego grania przyznało się 68% ankietowanych, to wśród dwudziestolatków odsetek ten wynosił 58%. Równie zaskakujący może być fakt, że choć osoby w wieku 46–55 lat rzadziej niż młodsi grają codziennie, to częściej zdarza im się zarywać noce przy grze. W tej grupie wiekowej jest też najwyższy odsetek osób, które spędzają na graniu więcej niż 24 godziny w tygodniu. « powrót do artykułu
-
- Chiny
- ograniczenie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chiny mają ambitne plany dotyczące Księżyca
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Inżynierowie NASA rozpoczęli naprawę miejsca wycieku wodoru i mają nadzieję, że misja Artemis I będzie mogła wystartować już 23 września. Podczas gdy Amerykanie, nie bez przeszkód, dokonują kolejnych kroków w dziedzinie podboju kosmosu, dystans do nich starają się nadrobić Chińczycy. Ich ambity program związany z Księżycem szybko posuwa się naprzód. Na rok 2024 zaplanowali misję Chang'e-6 i chcą, jako pierwsi w historii, przywieźć próbki z niewidocznej z Ziemi strony Srebrnego Globu. Państwo Środka ma podstawy do optymizmu. W 2019 roku w ramach misji Chang'e-4 przeprowadzili pierwsze w historii lądowanie na niewidocznej stronie Księżyca. Było to możliwe dzięki wcześniejszemu umieszczeniu satelity komunikacyjnego w punkcie L2 (punkcie Lagrange'a) systemu Ziemie-Księżyc. Satelita tan przekazywał sygnały między Chang'e-4 a Ziemią. Rok później z powodzeniem przeprowadzili misję Chang'e-5 w ramach której na Ziemię zostały przywiezione pierwsze od ponad 40 lat próbki materiału z Księżyca. Misja była bardzo skomplikowana. Wykorzystano podczas niej orbiter, lądownik, pojazd startujący z powierzchni Srebrnego Globu oraz kapsułę powracającą z próbkami na Ziemię. Pekin przeprowadził automatyczne dokowanie na orbicie Księżyca, dzięki czemu można było przetestować technologie potrzebne podczas planowanej przed końcem dekady misji załogowej na Srebrny Glob. Misja Chang'e-6 ma wyląować w Basenie Biegun Południowy - Aitken. To największy krater uderzeniowy. Jest tak wielki, że mogą znajdować się tam skały pochodzące z głębokości dziesiątków kilometrów. Ponadto przed trzema laty naukowcy z Baylor University zidentyfikowali pod kraterem tajemniczą masę. Może to być pozostałość po asteroidzie, której uderzenie utworzyło krater. Przywiezione stamtąd próbki mogłyby dać odpowiedzi na wiele pytań dotyczących ewolucji Srebrnego Globu. Również na rok 2024 zaplanowana jest misja Chang'e-7. Ma ona lądować w okolicy, w której może też w przyszłości lądować załogowa misja Artemis 3. Celem tej misji będzie badanie zacienionych kraterów, w którym może znajdować się zamarznięta woda. Trzy lata później na Księżycu ma lądować Chang'e-8. Będzie ona prowadziła eksperymenty związane z wykorzystaniem miejscowych zasobów przez przyszłe misje załogowe. Żeby spełnić te ambitne zamierzenia Chiny potrzebują potężniejszych rakiet. W planach jest przygotowanie statku kosmicnego złożonego z trzech stopni głównych rakiety Long March 5 i poprawienie wydajności silników. Ma powstać rakieta zdolna do zabrania w okolice Księżyca ładunku o masie 27 ton. To mniej więcej tyle, co obecne możliwości SLS wykorzystywanej w programie Artemis. Przed rokiem 2030 mają się odbyć dwa loty takiej rakiety. Jeśli jednak Chiny myślą o budowie infrastruktury na Księżycu, Państwo Środka będzie potrzebowało potrzebowało znacznie potężniejszego pojazdu kosmicznego. Long March 9 ma być w stanie zabrać w podróż do Księżyca 50 ton ładunku. Jej zbudowanie będzie wymagało od chińskich inżynierów dokonania olbrzymich postępów technologicznych oraz wzniesienia nowego kompleksu startowego. Amerykanie zapowiadają, że rakietę zdolną do wyniesienia na Księżyc ponad 46 ton ładunku będą mieli w roku 2026. Chińczycy na Długi Marsz 9 będą musieli poczekać jeszcze wiele lat, ale Państwo Środka szybko nadrabia zaległości. « powrót do artykułu -
Chiny doświadczają fali upałów, która ma olbrzymi wpływ na ludzi, rolnictwo i przemysł. Największe chińskie jezioro, zwykle pełne wody o tej porze roku, skurczyło się do 20% swojej powierzchni, upały niszczą uprawy, a z braku elektryczności zamykane są fabryki. Chiny doświadczają najdłuższej i najcieplejszej fali upałów od czasu, gdy w 1961 roku zaczęto dokonywać pomiarów w skali całego kraju. A historyk pogody, Maximiliano Herrera, twierdzi, że to najpotężniejsza fala upałów zanotowana gdziekolwiek na świecie. Rekordy ciepła zostały pobite w wielu miejscach Państwa Środka, jednak z największym problemem musieli zmagać się mieszkańcy 22-milionowego Chongqingu. Przed 8 dniami, 18 września, temperatura sięgnęła tam 45 stopni Celsjusza. Nigdy wcześniej, poza pustyniami prowincji Sinciang, nie notowano w Chinach tak wysokiej temperatury. Dotychczasowy chiński rekord ciepła wynosił 43,7 stopni Celsjusza. Co więcej, przez kolejne dwie doby temperatura w Chongqingu nie spadła poniżej 34,9 stopnia, co stanowi rekord sierpniowego minimum w Chinach. To, co dzieje się w Chinach, to połączenie najbardziej intensywnych i najbardziej długotrwałych upałów obejmujących olbrzymi obszar. Herrera, który monitoruje ekstrema temperaturowe na świecie mówi, że to bezprecedensowa sytuacja. Państwo Środka doświadcza suszy, przez którą spadły poziomy rzek, a 66 z nich całkowicie wyschło. Poziom wody w Jangcy jest w niektórych miejscach najniższy od 1865 roku, kiedy to zaczęto dokonywać regularnych pomiarów. Spadek poziomu rzek oznacza problemy z produkcją energii z hydroelektrowni. Dotknęło to szczególnie prowincji Syczuan, w której znajduje się Chongqing. Prowincja ta aż 80% energii pozyskuje z hydroelektrowni. Spadek produkcji energii oznaczał konieczność zamknięcia dziesiątek fabryk. Susza zniszczyła też kilkadziesiąt tysięcy hektarów upraw i uszkodziła kilkaset tysięcy. Wielu mieszkańców chroni się przed upałem w... tunelach metra. Niedobory energii z elektrowni wodnych to poważny długoterminowy problem. Chiny bardzo intensywnie rozwijają odnawialne źródła energii i mają ambitne plany redukcji emisji gazów cieplarnianych. Na długo zanim zaczęto inwestować w energetykę wiatrową i słoneczną, Chiny rozbudowały system mniejszy i większych elektrowni wodnych. Wiele firm pobudowało swoje zakłady w prowincji Syczuan, by korzystać z taniej energii z hydroelektrowni. Prowincja dotychczas mogła polegać na tym źródle energii tak bardzo, że jej nadmiar był wysyłany do innych regionów kraju. Teraz sytuacja uległa zmianie. Zmniejszenie produkcji z hydroelektrowni, które w ubiegłym roku dostarczyły Chinom aż 15% energii, spowodowało, że produkcję zwiększyły elektrownie węglowe. To zaś wiąże się ze zwiększeniem emisji gazów cieplarnianych, a zatem grozi dalszą destabilizacją klimatu. A to w wyniku tej właśnie destabilizacji Chiny doświadczają bezprecedensowej – trwającej już ponad 70 dni – fali upałów. Część specjalistów już wyraża obawy, że sytuację tę spróbują wykorzystać menedżerowie elektrowni węglowych, by przekonać władze do zmiany planów przekształcenia chińskiej energetyki w niskoemisyjną. Z drugiej jednak strony powtarzające się w ostatnich latach fale upałów i susze, przeplatane gwałtownymi powodziami, spowodowały, że w oficjalnej retoryce chińskich władz otwarcie zaczęto łączyć te zjawiska ze zmianami klimatu i antropogeniczną emisją gazów cieplarnianych. Władze Państwa Środka zapowiadają, że szczyt emisji dwutlenku węgla zostanie osiągnięty przed rokiem 2030, a później nastąpi jej spadek. Dlatego też Chiny są światowym liderem pod względem tempa przyłączania mocy z instalacji słonecznych i wiatrowych. W pierwszym kwartale bieżącego roku Chiny zainwestowały 4,3 miliarda dolarów w samą tylko energetykę słoneczną. To niemal 3-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Do roku 2025 Chiny chcą dwukrotnie zwiększyć produkcję energii ze Słońca i wiatru. Jeśli to się uda, to odnawialne źródła będą zapewniały Chinom 33% energii. « powrót do artykułu
-
Chiny planują przeprowadzenie testu obrony planetarnej. W 2026 roku chcą wystrzelić misję, w ramach której spróbują zmienić kurs asteroidy 2020 PN1. Z przedstawiony slajdów wynika, że rakieta Long March 3B wyniesie w przestrzeń kosmiczną impaktor i orbiter. Pierwsze z urządzeń uderzy w asteroidę, drugie zaś będzie obserwowało całe wydarzenie. Plan Chin jest podobny do misji DART wystrzelonej przez NASA w listopadzie ubiegłego roku. Już za 2 miesiące DART ma uderzyć w asteroidę Dimorphos (ok. 160 m średnicy) krążącą wokół większej asteroidy Didymos (ok. 780 m średnicy), a całe wydarzenie zarejestruje niewielki włoski satelita LICIACube, który stanowi część misji. Obecnie Ziemi nie zagraża żadna duża asteroida, której uderzenie mogłoby spowodować katastrofalne skutki. Specjaliści zajmujący się śledzeniem asteroid bliskich Ziemi są pewni, że tego typu niebezpieczeństwo nie będzie groziło nam przez najbliższych 100 lat. Jednak, jak widzimy, różne agencje kosmiczne już przygotowują się na taką ewentualność i pracują nad technologiami obrony naszej planety. Jednym z pomysłów na taką obronę jest rozbicie o powierzchnię asteroidy pojazdu, w wyniku czego asteroida – której trasa znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią – lekko zmieni kurs i ominie planetę. Takie działanie musi być przeprowadzone na wiele lat przed upadkiem takiej asteroidy na Ziemię, gdyż zmiana kursu w wyniku uderzenia impaktora będzie minimalna, potrzeba zatem dużo czasu, by odchylenie od kursu na tyle się powiększyło, byśmy uniknęli niebezpieczeństwa. Na szczęście naprawdę duże asteroidy potrafimy wykryć na wiele lat zanim znajdą się w pobliżu Ziemi. Technologia kinetycznego impaktora to jedno z proponowanych rozwiązań obrony Ziemi przed planetami. Więcej o programie ochrony Ziemi pisaliśmy w artykułach Znamy już ponad 10 000 NEO oraz Szef NASA zaleca modlitwę. Ostatnio zaś przeprowadzono wyliczenia, z których dowiadujemy się, że broń atomowa może uchronić Ziemię przed asteroidami. Jednak z innych badań wynika, że obronienie Ziemi będzie trudniejsze, niż dotychczas sądziliśmy. « powrót do artykułu
-
Cincinnati Art Museum poinformowało właśnie o niezwykłym odkryciu, jakiego w muzealnych zbiorach dokonała w ubiegłym roku kurator kolekcji wschodnioazjatyckiej, doktor Hou-mei Sung. Okazało się, że z pozoru zwykłe lustro z brązu z XVI wieku, po odpowiednim oświetleniu, odbija wizerunek Buddy otoczonego promieniami światła. Takie „magiczne lustra” po raz pierwszy wyprodukowano za czasów dynastii Han (202 p.n.e. – 220 n.e.). Przy odpowiednim oświetleniu lustra ujawniają napisy lub rysunki. To skarb narodowy Chin, a my mamy to szczęście, że jeden z tych rzadkich obiektów jest w Cincinnati, mówi doktor Sung. Niezwykły zabytek zostanie wystawiony na widok publiczny od 23 lipca. Odkryte w Cincinnati „magiczne lustro” ma z tyłu napis 南無阿彌陀佛. To imię Buddy Amitabha, czyli Buddy Nieograniczonego Światła. To Budda będący źródłem życia i światła. Trafiło do muzealnych zbiorów w 1961 roku. Do ubiegłego roku było niczym niewyróżniającym się zabytkiem w liczącej ponad 100 000 przedmiotów muzealnej kolekcji. Uważano, że powstało w Japonii. O jego odkryciu zdecydował przypadek. Muzeum planowało zorganizowanie wystawy dzieł sztuki z brązu. Doktor Sung, wiedząc o istnieniu „magicznego lustra” w zbiorach Metropolitan Museum, z czystej ciekawości postanowiła przeprowadzić testy. Wraz z konserwatorem oświetlili je i okazało się, że w odbitym świetle widać jakiś wzór. Wykorzystali więc silniejszy bardziej skoncentrowany strumień światła i zobaczyli Buddę. „Magiczne lustra” było bardzo trudno wytworzyć. Naukowcy do dzisiaj nie wiedzą dokładnie, jak przebiegał proces produkcyjny. Nic więc dziwnego, że w światowych muzeach znajdują się pojedyncze zabytki tego typu. W muzeum w Szanghaju znajdują się cztery niewielkie „magiczne lustra” z czasów dynastii Han, uznane za skarby narodowe Chin. Ponadto jedno buddyjskie magiczne lustro znajduje się w Muzeum Narodowym w Tokio i jedno w nowojorskim Metropolitan Museum of Art. Oba te lustra powstały w Japonii w epoce Edo (1603–1867). Wstępnie badania lustra z Cincinnati wskazują, że powstało ono w Chinach i jest starsze od luster japońskich. Od luster z Szanghaju różni się tym, że odbija ukryty rysunek. Tamte lustra bowiem, po oświetleniu z przodu ich wypolerowanej strony, w jakiś sposób odbijają wzór widoczny z tyłu lustra. Pani Sung już się cieszy na samą myśl, że do Cincinnati Art Museum zaczną przybywać eksperci z całego świata, chcący zbadać niezwykły zabytek. Jestem podekscytowana, gdyż dzięki temu będę mogła dowiedzieć się więcej o naszych zbiorach, mówi. « powrót do artykułu
-
W Chinach odkryto nieznaną kulturę sprzed 40 000 lat
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Na stanowisku Xiamabei z basenie Nihewan w północnych Chinach odkryto nieznaną dotychczas kulturę paleolitu. Pochodzi ona sprzed 40 000 lat i pozwoli nam lepiej zrozumieć zachodzący wówczas proces hybrydyzacji kulturowej i genetycznej pomiędzy H. sapiens a wcześniej obecnymi tam gatunkami człowieka. W basenie Nihewan znajduje się wiele stanowisk archeologicznych, datowanych od 2 milionów do 10 tysięcy lat temu. To jeden z najlepszych obszarów służących badaniu ewolucji kulturowej na północnym-Wschodzie Azji. Autorzy najnowszych badań znaleźli w Xiamabei unikatową kulturę, która jako pierwsza ze znanych kultur Azji Wschodniej przetwarzała ochrę i posługiwała się wyjątkowymi, podobnymi do ostrzy, kamiennymi narzędziami. Znaleziono tam też inne cechy tej kultury, które albo nie występują nigdzie indziej w Azji Północno-Wschodniej, albo tez są niezwykle rzadkie. Xiamabei rózni się od wszelkich innych stanowisk archeologicznych Chin nowatorskim zestawem cech, mówi Fa-Gang Wang z Instytutu Zabytków Kulturowych i Archeologi Prowincji Hebei. Zdolność ludzi do życia na północnych szerokościach, z ich zimnym środowiskiem i wyraźnie różnymi porami roku była prawdopodobnie możliwa dzięki ewolucji kulturowej, społecznej, ekonomicznej i symbolicznej. Odkrycie w Xiamabei pozwala nam lepiej zrozumieć te zjawiska i ich wpływ na możliwość migracji, dodaje Shixia Yang, badacz z Chińskiej Akademii Nauk i Instytutu Historii Człowieka im. Maxa Plancka. Jedną ze znaczących cech nowo odkrytej kultury jest szerokie stosowanie ochry. Naukowcy znaleźli artefakty wykorzystywane do przetwarzania dużej ilości tego pigmentu. Analizy wykazały, że do Xiamabei trafiały różne rodzaje ochry, a w procesie ich przetwarzania powstawały barwniki o różnych barwach i konsystencji. Znalezione na miejscu kamienne narzędzia różnią się od innych, jakie były w tym czasie wykorzystywane na północy Chin. Narzędzia z Xiamabei są niewielkie, połowa z nich ma długość mniejszą niż 20 milimetrów. Siedem narzędzi posiada rękojeść, a badania funkcjonalne oraz pozostałości materiału w tych narzędziach dowodzą, że były one wykorzystywane do wiercenia, skrobania skóry zwierzęcej, strugania oraz cięcia mięsa. Przedstawiciele tej kultury wytwarzali wyposażone w rękojeść narzędzia pozwalające na wykonywanie wielu różnych czynności. Świadczy to oo ich złożonych umiejętnościach technologicznych, których nie obserwujemy w przypadku ani starszych, ani nieco młodszych stanowisk archeologicznych. Co prawda w samym Xiamabei nie znaleziono ludzkich szczątków, jednak w okolicy tej na stanowisku Tianyuandong znaleziono szczątki H. sapiens pochodzące z tego samego okresu. Również H. sapiens zamieszkiwał nieco młodsze stanowiska Salkhit i jaskinię Zhoukoudian. Dlatego też naukowcy uważają, że i Xiamabei to stanowisko naszego gatunku. Obecność nowatorskiej technologii wytwarzania kamiennych narzędzi i przetwarzania ochry, ale brak sformalizowanych narzędzi z kości oraz ozdób, może świadczyć o tym, że w Xiamabei mamy do czynienia z przykładem wczesnej próby kolonizacji. Zdaniem autorów badań, odkrycie z Xiamabei nie pasuje do hipotezy o istnieniu ciągłego procesu kulturowej innowacji, który umożliwił H. sapiens wyjście z Afryki i opanowanie świata. Uważają oni, że z czasem będziemy znajdować mozaikę różnorodnych kultur, gdzie zobaczymy zarówno nowatorskiej rozwiązania, lokalne wynalazki i zastaną miejscową tradycję. Szczegóły badań zostały opublikowane w Nature. « powrót do artykułu -
Zmiana zwyczajów kulinarnych wśród Chińczyków i spożywanie większej ilości mięsa przyczynia się do 75 000 przedwczesnych zgonów z powodu zanieczyszczenia powietrza w Państwie Środka. Badania naukowców z University of Exeter są pierwszymi, w ramach których przeanalizowano, jak zmiany diety w Chinach w latach 1980–2010 wpłynęły na zwiększenie emisji amoniaku oraz jaki miało to wpływ na ludzkie zdrowie. W ciągu ostatnich 50 lat na całym świecie wzrosła produkcja mięsa, a do największych jej wzrostów doszło w Azji Wschodniej, szczególnie w Chinach. O ile dobrze znamy negatywne skutki zdrowotne wiążące się z rezygnacją z roślin na rzecz mięsa, to znacznie mniej wiemy o tym, jaki wpływ zmiana diety ma na środowisko naturalne i przez to na ludzkie zdrowie. Wiemy za to, że zawarty w powietrzu pył jest szkodliwy dla zdrowia oraz że amoniak (NH3) z gleby przedostaje się do powietrza i wchodzi w reakcje tworząc toksyczne składniki pyłu. Brytyjscy uczeni postanowili więc sprawdzić jak na zdrowie Chińczyków wpłynął zwiększony poziom amoniaku z nawozów i odchodów zwierząt hodowlanych. Naukowcy stwierdzili, że w latach 1980–2010 produkcja mięsa w Państwie Środka zwiększyła się o 433%, z 15 do 80 milionów ton. Jedynie niewielką część, czyli wzrost z 15 do 20 milionów ton można powiązać ze zwiększeniem się populacji. Pozostałych 60 milionów ton dodatkowej produkcji to skutek zmiany przyzwyczajeń dietetycznych Chińczyków. W tym samym czasie emisja NH3 wzrosła niemal dwukrotnie, z czego za 63% wzrostu odpowiada zmiana diety. Każdego roku z powodu zanieczyszczenia powietrza pyłem (PM) przedwcześnie umiera około 1,83 miliona Chińczyków. Na podstawie analizy danych uczeni stwierdzili, że 5% tych zgonów można przypisać zanieczyszczeniu powodowanemu zmianą diety, głównie zaś większym spożyciem mięsa. Naukowcy obliczyli też, że gdyby dieta przeciętnego Chińczyka była zgodna z Chinese Dietary Guideline 2016, które zaleca zmniejszenie konsumpcji mięsa, to emisja amoniaku byłaby o 2,1 miliona ton niższa, co pozwoliłoby uniknąć rocznie 74 805 zgonów. Jeden z badaczy, profesor Xiaoyu Yan, mówi: W latach 80. priorytetem chińskich władz było zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych ludności. Jednak obecnie, gdy problem niedożywienia został w Chinach znacząco zmniejszony, Chiny pilnie potrzebują bardziej zrównoważonych metod produkcji żywności. Obecne metody muszą zostać zmienione tak, by wywierały one mniej niekorzystny wpływ na ludzkie zdrowie i środowisko zarówno Chin jak i całego świata. Wykazaliśmy, że zmiana diety nie tylko przyczyni się do poprawy zdrowia poprzez zdrowsze odżywianie się, ale ma też niezwykle ważny pozytywny wpływ na środowisko naturalne oraz – za jego pośrednictwem – na ludzkie zdrowie, dodaje profesor Gavin Shaddick. Naukowcy zauważyli też, że różne grupy dochodowe w różny sposób odczuwają negatywne skutki zmiany diety na zawierającą więcej mięsa. O ile negatywne skutki zdrowotne konsumpcji mięsa spadają na tych, którzy na mięso mogą sobie pozwolić i jedzą go zbyt dużo, o tyle negatywne skutki jego produkcji – związane z zanieczyszczeniem środowiska – odczuwają przede wszystkim ubożsi mieszkańcy głównych regionów rolniczych, jak prowincje Hebei i Henan. Artykuł Dietary shifts can reduce premature deaths related to particulate matter pollution in China został opublikowany na łamach Nature Food. « powrót do artykułu
-
Wulkany wpływały na zmiany dynastii rządzących w Chinach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Autorzy interdyscyplinarnych badań dowodzą istnienia związku pomiędzy aktywnością wulkanów a upadkami chińskich dynastii na przestrzeni ostatnich 2000 lat. Erupcje wulkaniczne, które są dominującym w skali globalnej zewnętrznym czynnikiem prowadzącym do krótkoterminowych zmian klimatycznych, miały wpływ na dzieje Państwa Środka, stwierdzają naukowcy z Chin, USA, Szwajcarii, Niemiec i Irlandii. Uczeni wykorzystali zarówno rekonstrukcję aktywności wulkanicznej, jak i informacje o historii społecznej oraz politycznej Chin i stwierdzili, że w czasach dużych napięć społeczno-politycznych do upadku dynastii mogła przyczynić się już niewielka erupcja wulkaniczna, podczas gdy w przypadku braku takich napięć kres chińskiej dynastii mogła położyć duża erupcja. Wykazali również, że walki po upadku dynastii zwykle szybko wygasały, gdyż sam upadek był elementem koncepcji „boskiego mandatu”, na podstawie którego nowa dynastia mogła przejąć władzę, co ułatwiało szybsze przywrócenie porządku społecznego. Jako pierwsi dowiedliśmy, że upadki chińskich dynastii na przestrzeni ostatnich 2000 lat historii były bardziej prawdopodobne w latach następujących po erupcjach wulkanów. Jednak związek przyczynowo-skutkowy nie jest tak oczywisty, gdyż jeśli mieliśmy do czynienia z wojnami i konfliktami, to dynastie były bardziej podatne na upadek, wyjaśnia profesor Alan Robock z Rutgers University. Erupcje wulkaniczne, w zależności od ich siły, w krótkim terminie zmieniają klimat, powodując jego ochłodzenie. To zaś ma wpływ na produkcję rolną. Wpływ ochłodzenia klimatu również zwiększał prawdopodobieństwo pojawienia się konfliktów, co dodatkowo narażało dynastię na upadek, dodaje Robock. Chińskie dynastie posiadały boski mandat na rządzenie. Taki stan rzeczy był akceptowany i przez lud, i przez elity. Napięcia społeczne, konflikty, gorsze zbiory spowodowane chociażby ochłodzeniem się klimatu po erupcji wulkanicznej, mogły być postrzegane jako odebranie mandatu rządzącym. A wyłaniająca się z konfliktu kolejna dynastia mogła uspokoić nastroje społeczne, powołując się na przekazanie boskiego mandatu właśnie w jej ręce. Koncepcja boskiego mandatu została najsilniej wyartykułowana w czasie rządów dynastii Zhou (1046–256 p.n.e.). Co prawda jej znacznie i interpretacja zmieniały się w casie, ale utrzymała się ona przez tysiąclecia. Zgodnie z nią, rządzący, którzy nadużywali władzy lub zawiedli lud, narażali się na cofnięcie ich mandatu do rządzenia. To do pewnego stopnia mogło promować niestabilność, gdyż rywale do tronu, ludowi powstańcy, zbuntowani generałowie, gubernatorzy czy dynastie z sąsiednich państw mogli twierdzić, że ono im został przekazany mandat. Jednak twierdzenia takie nabierały szczególnej wagi, gdy zostały wsparte naturalnymi katastrofami – jak chłodniejsze lata po erupcji wulkanicznej, spadek plonów i związany z tym głód – będącymi jasnym dowodem na odwołanie mandatu dotychczas rządzących. Erupcje wulkaniczne mogły wiązać się nie tylko z gorszą pogodą, ale również z innymi znakami, jak spowodowane zapyleniem atmosfery zmiany kolorów czy jasności Słońca i Księżyca oraz pojawieniem się innych niespotykanych zjawisk atmosferycznych. Naukowcy na podstawie badań poziomu związków siarki w rdzeniach lodowych z Grenlandii i Antarktydy zrekonstruowali 156 eksplozywnych erupcji wulkanicznych, do jakich doszło w latach 1–1915. Przeanalizowali też dokumenty na temat 68 dynastii rządzących Chinami oraz zbadali konflikty, jakie w latach 850–1911 targały Państwem Środka. Za pomocą metod statystycznych dowiedli, że wybuchy wulkanów wpływały na historię Chin. Oczywiście na upadek dynastii składa się olbrzymia liczba czynników, dlatego też związki pomiędzy wulkanami a zmianą dynastii nie są oczywiste i łatwe do wychwycenia. Autorzy badań podkreślają, że np. ani wielka erupcja wulkanu Tambora z 1815 roku, ani wybuch Huaynaputina (1600 r.) czy Samalas (1257) nie wpłynęły na zmianę dynastii, a przynajmniej nie w statycznie prawdopodobnym okresie. Nawet olbrzymia erupcja, do której doszło w 626 roku na obszarach tropikalnych półkuli północnej, a która mogła być jedną z przyczyn upadku tureckiego kaganatu wschodniego, nie miała oczywistego wpływu na politykę dynastyczną Chin. Jednak, jak dowodzą autorzy badań, podczas prac nad historią Państwa Środka należy brać pod uwagę wybuchy wulkanów i ich wpływ na politykę wewnętrzną. Więcej na ten temat można przeczytać na łamach Nature Communications Earth & Environment, w artykule Volcanic climate impacts can act as ultimate and proximate causes of Chinese dynastic collapse. « powrót do artykułu -
Chińscy naukowcy ogłosili, że dotrzymali słowa danego w grudniu ubiegłego roku i ulepszyli swój układ optyczny tak, że przeprowadził kwantowe gaussowskie próbkowanie bozonu na macierzy 144x144. Tym samym potwierdzili, że ich komputer kwantowy osiągnął kwantową supremację, czyli jest w stanie wykonać obliczenia, których komputery klasyczne nie potrafią wykonać w rozsądnym czasie. O osiągnięciu kwantowej supremacji słyszeliśmy już kilkukrotnie. Tak na przykład twierdził Google w 2019 roku. Za każdym jednak razem specjaliści wysuwali zastrzeżenia, co do wykorzystanych algorytmów. Tym razem, jak zapewniają Chińczycy, takich zastrzeżeń nie będzie. Pracami uczonych z Narodowego Laboratorium Nauk Fizycznych na Chińskim Uniwersytecie Nauki i Technologii w Hefei kierował Jian-Wei Pan. Celem prac było zbudowanie komputera kwantowego, który obliczy prawdopodobieństwo wystąpienia danego wyniku na wyjściu w obwodzie kwantowym. Zadanie takie komputery klasyczne potrafią rozwiązać bez większych problemów, pod warunkiem jednak, że istnieje niewiele punktów wyjścia i wejścia takiego obwodu. Gdy jednak jest ich więcej, czas potrzebny do przeprowadzenia obliczeń za pomocą klasycznych komputerów staje się tak długi, że ich przeprowadzanie traci sens. Zespół przeprowadził gaussowskie próbkowanie bozonu (GBS). Na czym ono polega? Wyobraźmy sobie w tym miejscu układ optyczny z wieloma wejściami i wyjściami. Następnie wpuszczamy do niego pojedyncze fotony, które na swojej drodze do wyjścia napotykają różne komponenty optyczne, jak dzielniki wiązki czy lustra. Nasze zadanie obliczeniowe polega na tym, by określić, jakie fotony pojawią się na wyjściu. Taki układ możemy więc postrzegać jako matrycę dokonującą transformacji konfiguracji fotonów wpuszczonych na wejściu w konfigurację wyjściową. Określenie konfiguracji wyjściowej jest bardzo trudne nawet dla niewielkiej matrycy z rozdzielaczy i lusterek. Przy rosnącej liczbie punktów wejścia i wyjścia, określenie wyniku takiego eksperymentu jest niezwykle trudne. W grudniu ubiegłego roku Chińczycy wykorzystali GBS składający się ze 100 punktów wejścia i 100 punktów wyjścia. Informowali wówczas, że ich system przeprowadził obliczenia w ciągu około 200 sekund. Tymczasem chiński superkomputer Sunway TaihuLight, 4. najpotężniejszy wówczas komputer na świecie, potrzebowałby do wykonania takich obliczeń... około 2,5 miliarda lat. Po udanym eksperymencie naukowcy zapowiedzieli, że udało im się udoskonalić GBS na tyle, że przeprowadzą eksperymenty na matrycy 144x144. W 2021 roku nasza maszyna GBS będzie łatwiejsza w dostrojeniu, mniejsza i bardziej stabilna. Zaczynamy zastanawiać się nad jej wdrożeniem do celów praktycznych, mówili wówczas. Teraz dotrzymali złożonej obietnicy. Poinformowali, że przy matrycy 144x144 istnieje 1043 możliwych rozwiązań, a ich GBS dokonał obliczeń 1023 razy szybciej niż superkomputer. Tym samym, zapewniają, osiągnęli kwantową supremację. « powrót do artykułu
- 7 odpowiedzi
-
- Chiny
- kwantowa supremacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chiński prezydent Xi Jinping, przemawiając na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ zapowiedział, że jego kraj podejmie zdecydowane kroki w celu ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Chiny zapowiedziały, że pomogą też innym krajom. Będą wspierały rozwój projektów związanych z energią odnawialną i zaprzestaną budowy elektrowni węglowych w krajach rozwijających się. Chiny finansują obecnie wiele projektów infrastrukturalnych w krajach rozwijających się. To ich sposób na zwiększenie swoich wpływów i pozycji na świecie. Przy okazji w projektach tych bardzo często udział biorą chińskie firmy i chińscy pracownicy. Tam, gdzie w grę wchodzi infrastruktura energetyczna, Chiny bardzo często brały udział w projektach związanych z energetyką węglową. Z tego też względu na całym świecie buduje się lub planuje się budować wiele nowych elektrowni węglowych. To zaś rodzi pytania o możliwość ograniczenia przez ludzkość emisji węgla do atmosfery. Chiny już wcześniej zapowiedziały, że do końca bieżącej dekady osiągną szczyt swojej emisji, po którym zacznie ona spadać. Ponadto zobowiązały się, że do roku 2060 staną się krajem neutralnym pod względem emisji. Jednak obietnice te dotyczyły dotychczas wyłącznie samego Państwa Środka. Chińskie banki chętnie finansowały zaś budowę elektrowni węglowych w innych krajach. Teraz, po raz pierwszy, usłyszeliśmy, że chińska walka ze zmianami klimatu wyjdzie poza granice Chin. Podczas przemówienia prezydent Xi stwierdził: Chiny w większym stopniu będą pomagały krajom rozwijającym się w wykorzystaniu zielonej energii i energii niskoemisyjnej. Nie będziemy też budowali za granicą nowych elektrowni węglowych. Prezydent nie podał żadnych szczegółów, jeśli jednak Chiny rzeczywiście zaczną realizować swoje zapowiedzi, będzie to oznaczało, że ograniczona zostanie ekspansja elektrowni węglowych. Wiele krajów rozwijających się mogło dotychczas liczyć na chińską inicjatywę „Jeden pas, jedna droga”, w ramach której Państwo Środka finansowało budowę dróg, portów, kolei czy właśnie elektrowni węglowych. Tymczasem w pierwszej połowie 2021 roku, po raz pierwszy od wielu lat, nie sfinansowano żadnego nowego projektu związanego z energetyką węglową. Chiny to największy emitent gazów cieplarnianych, a ich gospodarka w dużym stopniu opiera się na energii z węgla. Dlatego też deklaracje i działania władz tego kraju są tak ważne. Dlatego też prezydenta Xi pochwalili zarówno Amerykanie, jak i Alok Sharma, szef COP26 UN Climate Change Conference, która w przyszłym tygodniu rozpocznie się w Szkocji. To jasna zapowiedź końca węgla. Z radością witam zapowiedź prezydenta Xi o zaprzestaniu finansowania energetyki węglowej za granicą. Było to przedmiotem naszych dyskusji podczas mojej wizyty w Chinach, napisał Sharma na Twitterze. « powrót do artykułu
-
- Chiny
- Xi Jinping
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chińscy archeolodzy pracujący na stanowisku Guanzhuang w prowincji Henan, gdzie w przeszłości istniało starożytne miasto, poinformowali o odkryciu najstarszego na świecie miejsca masowej produkcji monet. Znaleźli tam wykonane z brązu miniaturowe monety o kształcie przypominającym łopatę. Zdaniem specjalistów monety te były masowo wytwarzane w tym miejscu już 2600 lat temu. Archeolodzy znaleźli zarówno same monety jak i gliniane formy do ich odlewania. Datowanie radiowęglowe wykazało, że zorganizowana produkcja monet rozwinęła się tam w latach 640–550 przed Chrystusem. Tym samym mamy do czynienia z najstarszym dobrze datowanym miejscem wytwarzania ustandaryzowanych monet. Wynalezienie standardowych metalowych środków płatniczych stanowiło przełom w historii gospodarczej. Monety ułatwiały wymianę handlową i stały się nowym sposobem oceny bogactwa, prestiżu, znaczenia i potęgi. Już wcześniej wiedzieliśmy, że najstarsze monety wytwarzano w Chinach, Lidii i Indiach. Odkrycie z Guanzhuang wskazuje, że to na terenie Chin po raz pierwszy wytwarzano je masowo. Wiemy, że różne wersje monet w kształcie łopaty znajdowały się w obiegu na równinach środkowego i dolnego brzegu Rzeki Żółtej do roku 221 p.n.e., kiedy to zostały zniesione przez Pierwszego Cesarza Qin. Jednak pochodzenie i wczesna historia monet, zarówno chińskich jak i lidyjskich, pozostają przedmiotem sporów naukowych. Monety są bowiem znajdowane w kontekście ich obiegu lub przechowywania, a nie w kontekście produkcji. Dlatego też większość prac dotyczących ich pochodzenia opiera się w dużej mierze na stylistyce monet i istnieją spory np. co do ich klasyfikacji. Dotychczasowe hipotezy dotyczące początków produkcji monet w kształcie łopaty mówiły, że musiała się ona rozpocząć pomiędzy rokiem 700 a 500 przed naszą erą. Dotychczas najstarsze znane nam miejsce związane z produkcją monet znajdowało się w stolicy Lidii, Sardes. Datowane jest ono na lata 575–550 p.n.e. jednak było prawdopodobnie wykorzystywane do rafinacji złota używanego przy produkcji electrum. Ani w Anatolii, ani w Grecji nie zidentyfikowano żadnej mennicy pochodzącej sprzed 400 roku p.n.e. Badania w Guanzhuang trwają od 2011 roku. Obecnie wiemy, że znajdowało się tam miasto, które powstało około 800 r.p.n.e. i zostało opuszczone po roku 450 przed Chrystusem. Położone na skrzyżowaniu ważnych szlaków północ-południe i wschód-zachód kontrolowało komunikację pomiędzy Wangcheng, stolicą wschodniej dynastii Zhou, a równinami. Miasto znajdowało się w pobliżu ważnych portów umożliwiających przekroczenie Rzeki Żółtej, a w jego okolicach rozgrywały się w czasach Wschodniej Dynastii Zhou (770–256 p.n.e.) ważne bitwy o dominację nad równinami. W Guanzhuang odkryto duże centrum produkcyjne, a największym znajdującym się tam zakładem była manufaktura brązu. Na jej terenie zlokalizowano ponad 2000 dołów na odpady. Znaleziono w nich formy na monety oraz dwie ukończone monety. Na monetach tych, podobnie jak na najwcześniejszych znanych monetach tego typu, nie ma ani oznaczenia wartości, ani miejsca produkcji. Najnowsze odkrycie pokazuje też, że ważne jest rozważenie roli władzy w powstaniu systemu monetarnego. Niektórzy autorzy uważają, że powstanie pierwszych monet było oddolną inicjatywą kupców. Manufaktura w Guanzhuang znajdowała się obok południowej bramy, poza wewnętrznymi murami miasta. W murach wewnętrznych prawdopodobnie znajdowała się siedziba lokalnych władz. To oznacza, że władze co najmniej wiedziały o produkcji monet. Trudno jednak obecnie powiedzieć, skąd pochodziła inicjatywa ich produkcji. Mogła ją rozpocząć grupa kupców, władze lokalne lub rząd centralny. Niedawno informowaliśmy, że tajemnicze przedmioty z epoki brązu mogły być ustandaryzowanym środkiem wymiany handlowej oraz że system wag w epoce brązu był miarą zintegrowanego rynku od Mezopotamii po Wyspy Brytyjskie. « powrót do artykułu
-
W północno-zachodnich Chinach odkryto nowy gatunek wymarłego olbrzymiego krewniaka nosorożca. To właśnie takie zwierzęta – Indricotheriinae – były prawdopodobnie największymi ssakami, jakie chodziły po Ziemi. A odkryty właśnie Paraceratherium linxiaense był minimalnie mniejszy od Dzungariotherium orgosense, uznawanego za największego z nich wszystkich. Nowy gatunek został opisany przez Tao Denga i jego kolegów z Chińskiej Akademii Nauk, którzy w Basenie Linxia znaleźli czaszkę zwierzęcia w warstwie pochodzącej sprzed 26,5 miliona lat. Naukowcy poszukują tam szczątków wymarłych ssaków od lat 80. ubiegłego wieku. Paraceratherium linxiaense, podobnie jak inni przedstawiciele rodzaju Indricotheriinae miał długą szyję, smukłą czaszkę, dwa górne stożkowate siekacze. Prawdopodobnie żył na otwartych przestrzeniach i żywił się liśćmi z drzew. Nie posiadał rogu i bardziej przypominał konia. Głową mógł sięgać nawet wysokości 7 metrów, mów Deng. Chińscy naukowcy szacują, że P. linxiaense mógł ważyć nawet 21 ton, czyli tyle, co cztery duże słonie afrykańskie. Te zwierzęta mogły być większe niż jakikolwiek współcześnie żyjący ssak lądowe. Jedynie największe z mamutów być może były od nich większe, mówi Luke Holbrook z Rowan University. Przedstawiciele rodzaju Indricotheriinae zamieszkiwali głównie Azję, od Mongolii po Pakistan. Nieliczne szczątki znaleziono też na wschodzie Europy. « powrót do artykułu
-
W skałach w regionie Wuerhe w prowincji Xinjiang chińscy naukowcy znaleźli 114 odcisków kończyn dinozaurów. Badania wykazały, że to ślady pterozaurów, pozostawione przed 135 milionami lat. Wszystkie znajdowały się na powierzchni zaledwie 0,3 m2. Specjaliści z Instytutu Paleoantropologii i Paleontologii Kręgowców z Chińskiej Akademii nauk zidentyfikowali 57 odcisków kończyn górnych i 57 odcisków kończyn dolnych. Wskazuje to, że zwierzę poruszało się na czterech kończynach. Po przeanalizowaniu głównych cech morfologicznych odcisków, jak długość palców, uczeni stwierdzili, że nie nie należą one do żadnego z 15 znanych gatunków pterozaurów. Odkrywcy zaproponowali dla nowego gatunku nazwę Pteraichus wuerhoensis isp. nov. i datują go na wczesną kredę. Li Yang, główny autor badań, mówi, że nagromadzenie śladów i różna ich wielkość wskazuje, że zwierzęta w różnych wieku żyły stadach. W tym czasie region Wuerhe był pokryty wielkimi jeziorami. Pterozaury pozostawiły tu dużo śladów. Prawdopodobnie dlatego, że w jeziorach poszukiwały pożywienia, mówi uczony. « powrót do artykułu
-
Chiny przeprowadziły udane lądowanie łazika na powierzchni Marsa. Stały się tym samym drugim krajem w historii – po USA – któremu udała się ta trudna sztuka. Łazik Zhurong, nazwany tak od imienia boga ognia, jest częścią pierwszej samodzielnej chińskiej misji międzyplanetarnej Tianwen-1, która trafiła na orbitę Marsa w lutym bieżącego roku. Na razie Chińczycy nie ujawniają szczegółów lądowania. Wiemy, że stało się to w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego. Nie wiemy natomiast, jakie jest dokładnie miejsce lądowania. Misja Tianwen-1 wystartowała 23 lipca 2020 roku. Składa się ona z orbitera, lądownika i łazika. Wiemy, że Zhurong, który jest wielkości łazików Spirit i Opportunity, został wyposażony w kamery, georadar, laser oraz czujniki badające atmosferę i pole magnetyczne Marsa. Li Chunlai, jeden z głównych projektantów misji Tianwen-1 mówi, że jej celem jest nie tylko poszukiwanie obecnego lub dawnego życia na Marsie, ale też badanie jego ewolucji i poszukiwanie potencjalnych miejsc, w których mogliby osiedlić się ludzie. Lądowanie Zhuronga przebiegało podobnie, jak wcześniejsze lądowanie amerykańskich łazików. Wykorzystano osłonę termiczną, wyhamowującą opadający pojazd oraz spadochron, a także niewielkie silniki, które spowolniły pojazd w ostatnim etapie lądowania. Chiński łazik bezpiecznie wylądował w regionie Utopia Planitia i po kilkunastu minutach, po rozwinięciu paneli słonecznych, przesłał sygnał świadczący o udanym przybyciu na Czerwoną Planetę. Misja Tianwen-1 nie jest pierwszą chińską próbą dotarcia na Marsa. Wcześniej Państwo Środka usiłowało wysłać na orbitę Marsa pojazd Yinghuo-1. Stanowił on część nieudanej misji Fobos-Grunt z 2011 roku zorganizowanej wraz z Rosją. Chiny stały się drugim państwem w historii, które umieściły łazik na Marsie. Wcześniej NASA przeprowadziła udane lądowania 5 łazików. Poza USA i Chinami jedynym państwem, któremu udało się lądowanie na Marsie, jest ZSRR, jednak misja Mars 3 uległa awarii zaledwie kilka minut po wylądowaniu. Unia Europejska próbowała dwukrotnie posadowić obiekt na Marsie i dwa razy się jej nie udało. Z kolei pojazdy na orbicie Marsa umieściły dotychczas USA, ZSRR, UE, Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Chiny. « powrót do artykułu
-
Po dziesięcioleciach przygotowań Chiny wystrzeliły kluczowy element swojej przyszłej stacji kosmicznej – moduł serwisowy Tianhe. Wokół niego ma zostać zbudowana stacja, która pozwoli Chinom na stałą obecność człowieka w kosmosie. Państwo Środka zapowiada, że stacja będzie w pełni działała do końca 2022 roku. Moduł Tianhe (Harmonia niebios) ma długość 16,6 metra, maksymalna średnica to 4,2 metra, a zdatna dla astronautów przestrzeń wewnątrz to 50 m3. Z czasem zostaną do niego dołączone dwa mniejsze moduły laboratoryjne, nadając stacji kształ litery T z wystającymi zań panelami słonecznymi. Stacja Tiangong-3 (Niebiański Pałac) ma działać przez 10–15 lat. Będzie ona około 5-krotnie mniejsza od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wielkością podobna do radzieckiej Mir. Pierwsza załogowa misja na Tiangong 3 będzie miała miejsce już w czerwcu. Astronauci pozostaną na stacji przez trzy miesiące, w czasie których będą m.in. testowali systemy podtrzymywania życia. Wcześniej jednak, w drugiej połowie maja, do Tianhe zacumuje bezzałogowy pojazd dostawczy Tianzhou-2. Chiny po raz pierwszy poinformowały o zamiarze budowy własnej stacji kosmicznej w 1992 roku. W ciągu tych minionych 30 lat Państwo Środka rozwijało i testowało pojazdy Shenzhou i rakiety Długi Marsz na potrzeby lotów załogowych, opracowywano satelity Tianlian, technologie zbliżania i dokowania, tankowania w warunkach mikrograwitacji, rozwijano centrum kosmiczne w Wenchang. Pierwszy załogowy lot kosmiczny został przez Chiny zorganizowany w 2003 roku, 40 lat po pierwszym locie załogowym NASA. Jednak chiński program kosmiczny znacząco przyspiesza. Chiny chcą pokazać światu i własnemu społeczeństwu, że są pierwszoplanowym graczem na polu załogowych lotów kosmicznych i rozwijania najnowocześniejszych technologii kosmicznych, mówi profesor David Burbach z US Naval War College. Chiny już przed dekadą pokazały, że mają technologie potrzebne do budowy stacji. We wrześniu 2011 roku Państwo Środka wystrzeliło prototypowe laboratorium Tiangong 1. W listopadzie tego samego roku do laboratorium zadokował bezzałogowy pojazd Shenzhou 8, a w czerwcu 2012 Shenzhou 9 przywiózł trzech astronautów, którzy pozostali w laboratorium przez 2 tygodnie. Rok później w ramach misji Shenzhou 10 laboratorium odwiedziło kolejnych 3 astronautów. We wrześniu 2016 roku na orbitę trafiło laboratorium Tiangong 2, a w październiku przyleciało trzech astronautów, którzy pozostali w przestrzeni kosmicznej przez miesiąc. Z kolei w 2017 roku do Tiangong 2 trzykrotnie cumował bezzałogowy pojazd i odbywało się tankowanie laboratorium. W kwietniu 2018 roku laboratorium Tiangong 1 w sposób niekontrolowany weszło w atmosferę Ziemi i spłonęło w atmosferze nad Pacyfikiem. Lepiej powiodło się Chińczykom z Tinagong 2. Kontrolę nad laboratorium zachowali do końca i celowo wprowadzili je w atmosferę, w której spłonęło w lipcu 2019 roku. Mimo, że Tiangong 3 będzie znacznie mniejsza od ISS będzie intensywnie wykorzystywana do celów naukowych. Znajdzie się na niej 14 wewnętrznych stanowisk badawczych oraz ponad 50 zewnętrznych punktów dokujących, do którym można będzie podłączać instrumenty zbierające dane z przestrzeni kosmicznej. Nie wszystkie badania będą prowadzone wyłącznie przez Chińczyków. Już wiadomo, że 9 projektów badawczych będzie prowadzonych wspólnie przez Chiny oraz Biuro ds. Przestrzeni Kosmicznej ONZ. USA nie będą brały udziału w pracach na Tiangong. Ustawa z 2011 roku zakazuje NASA oraz Biuru Nauki i Technologii Białego Domu współpracy z Chinami w przestrzeni kosmicznej. Przyjęto ją w związku z obawami o bezpieczeństwo narodowe. Na wszelką tego typu współpracę zgodę musi wyrazić Kongres. Chiny zapowiadają też, że w 2024 roku wystrzelą teleskop kosmiczny. Ma on zostać umieszczony na podobnej orbicie co Tiangong, co ułatwi serwisowanie i tankowanie teleskopu. Nieco wyjaśnienia wymagają też podobnie dla nas brzmiące chińskie nazwy poszczególnych elementów programu kosmicznego. To Deng Xiaoping, twórca nowoczesnych Chin, zdecydował, że nazwy programów kosmicznych, wcześniej czerpane z rewolucyjnej przeszłości Chińskiej Republiki Ludowej, mają odnosić się do mitologii i religii. Mamy zatem program stacji kosmicznej o nazwie Tiangong (Niebiański pałac), pojazdy towarowe Tianzhou (Niebiański pojazd), główny moduł stacji Tiangong nazywa się Tianhe (Harmonia niebios), do którego zostaną dołączone moduły laboratoryjne Wentian (Podróż do niebios) i Mengtian (Marzenie o niebiosach), tworząc razem stację Tiangong 3. Z kolei wspomniany teleskop kosmiczny to Xuntian (Niebiański statek). Misje załogowe odbywają się zaś na pokładzie Boskiego statku, Shenzhou. O budowie własnej stacji kosmicznej mówi też Rosja. Tutaj jednak brak nawet decyzji na odpowiednim szczeblu. Tymczasem Międzynarodowa Stacja Kosmiczna starzeje się – liczy sobie już 20 lat – i nie wiadomo, jakie będą jej losy w dłuższej perspektywie. Rosja kilkukrotnie groziła wycofaniem się ze współpracy. Ostatnio jej przedstawiciele stwierdzili, że przestaną brać udział w pracach na ISS po 2025 roku, chociaż później łagodzili stanowisko. Z kolei Stany Zjednoczone, na których barkach ciąży największa część kosztów utrzymania ISS, przyjęły ustawę, zgodnie z którą Stacja ma działać do 2030 roku. « powrót do artykułu
-
- Chiny
- Tiangong 3
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na słynnym stanowisku Sanxingdui w prowincji Syczuan dokonano ważnego odkrycia. W ostatnim czasie znaleziono tam setki artefaktów sprzed ponad 3000 lat takich jak tajemnicza maska z brązu czy ponad 2-metrowa statua również wykonana z brązu. Odkrycia dopełniło najnowsze znalezisko – złota maska. Stanowisko Sanxingdui odkryto w 1929 roku. Intensywne prace wykopaliskowe są tam prowadzone od 1986 roku. W trakcie badań stwierdzono, że mamy tam do czynienia ze stanowiskiem ważnej kultury epoki brązu – Sanxingdui – i artefaktami datowanymi na XII-XI wiek przed naszą erą. Odkrycie Sanxingdui i innych stanowisk podważyło tradycyjną narrację historyczną, zgodnie z którą chińska cywilizacja rozprzestrzeniła się z centralnych równin wokół Rzeki ŻÓŁtej. Obecnie mówi się o wielu centrach, które stworzyły chińską cywilizację. Sanxingdui, pomimo trwających tam od dziesięcioleci prac wykopaliskowych, wciąż przynosi nowe odkrycia. Narodowa Administracja Dziedzictwa Kulturowego poinformowała, że pomiędzy listopadem 2019 roku, a majem 2020 znaleziono tam 6 nowych prostokątnych dołów ofiarnych o powierzchni od 3,5 do 19 metrów kwadratowych. W dołach tych mieszkańcy państwa Shu (XI w. p.n.e. – ok. 316 p.n.e.) składali ofiary niebiosom, Ziemi i swoim przodkom. Jak mówi Ran Honglin z Instytutu Badań Archeologicznych, odkrycie pokazuje, że cywilizacja Shu była odmienna od innych. Jest jednocześnie dowodem na różnorodność kultur, z których narodziły się Chiny. Wśród znalezionych artefaktów warto wymienić złote ozdoby w kształcie ptaków, złotą folię, malowane portrety, olbrzymią maskę z brązu, drzewo z brązu czy narzędzia z żadu. Najmniejszy ze wszystkich jest dół nr 5. Ale to właśnie w nim znaleziono większość złotych przedmiotów, w tym ceremonialną maskę ważącą około 280 gramów i w 84% wykonaną ze złota. Dno dołu pokrywały liczne złote liście. Są one bardzo cienkie i delikatne, a na podstawie ich rozmieszczenia eksperci wnioskują, że w przeszłości były one przymocowane do tkanin. Uwagę specjalistów zwracają przede wszystkim trzy niezwykłe przedmioty. Pierwszy z nich to ogromna maska z brązu. Jej wysokość to 66 cm, a szerokość aż 138 cm. Maska ma wielkie uszy, wystające oczy oraz wydatne usta. Niektórzy archeolodzy sądzą, że to przedstawienie Canconga, półlegendarnego założyciela królestwa Shu. Zdaniem innych specjalistów maska ma związek z bogiem smokiem, który ma podobnie wystające oczy. Między oczami maski widnieje prostokątny otwór. Być może umieszczano tam jakąś ozdobę. Kolejne niezwykłe znalezisko to niekompletna złota maska. Całość mogła ważyć nawet 500 gramów. Jeśli to prawda, jest to najcięższa złota maska znana z terenu Chin z tego okresu. Niektórzy archeolodzy zwracają uwagę na jej podobieństwo do złotej maski ze stanowiska Jinsha. To nie pierwszy obiekt z Sanxingdui, który jest podobny do obiektów z Jingsha, co rodzi pytania o związki pomiędzy tymi obiema cywilizacjami. Niewykluczone, że Jinsha było ostatnią fazą kultury Sanxingdui. W końcu należy wspomnieć o 262-centymetrowej figurze z brązu. To najstarsza na świecie figura przedstawiająca człowieka o rozmiarach zbliżonych do rzeczywistych. Ramiona figury są zgięte w pobliżu piersi, co może wskazywać, że coś na nich kładziono. Część specjalistów twierdzi, że przedstawia ona władcę królestwa Shu, zdaniem innych to przedstawienie kapłana i jednoczesna personifikacja boga. « powrót do artykułu
-
Użycie kosmetyków w Chinach ma długą historię. Jednak jej początki nie są jasne. Prawdopodobnie kosmetyki produkowane dla szerokiej klienteli pojawiły się w Okresie Wiosen i Jesieni (770–480 p.n.e.). Niewiele jednak wiadomo o wczesnych metodach ich wytwarzania i użycia. Nieco światła na ten temat mogą rzucić najnowsze badania chińsko-niemieckiego zespołu, których wyniki opublikowano na łamach pisma Archeometry. Badania dotyczące historii kosmetyków w Chinach opierają się niemal w całości na relacjach pisanych, z których wiele powstało znacznie później niż prawdopodobne początki przemysłu kosmetycznego. Ponadto metody produkcji często były trzymane w tajemnicy, zatem z przekazów pisemny nie możemy ich poznać. Naukowcy donoszą, że na stanowisku Liujiawa w grobie M49, w którym pochowano mężczyznę z klasy wyższej, znaleziono zapieczętowany pojemnik, w którym najprawdopodobniej znajdowały się kosmetyki. Stanowisko Liujiawa, południowym krańcu Wyżyny Lessowej, to miejsce, w którym w przeszłości istniała stolica państwa Rui, która istniała pomiędzy wczesnym a środkowym Okresem Wiosen i Jesieni. Multidyscyplinarny zespół naukowy z Uniwersytetu Chińskiej Akademii Nauk, Akademii Archeologii Shaanxi, Uniwerytetu Pekińskiego oraz Instytutu Historii Człowieka im. Maxa Plancka, przeprowadził specjalistyczne badania zawartości pojemnika. Wykorzystano m.in. techniki ATR-FTIR, XRD, SEM, analizę stabilnych izotopów i inne techniki. Badania wykazały, że wewnątrz znajduje się tłuszcz zwierząt przeżuwających wymieszany z monohydrokalcytem pochodzącym z miękkich osadów wapiennych (mleka wapiennego) z jaskiń. Autorzy badań stwierdzają, że mamy tutaj do czynienia z wczesnym przykładem produkcji kosmetyków na terenie Chin i – wraz z innymi podobnymi pojemnikami z taką zawartością pochodzącymi z tego samego okresu – dowodem na narodziny przemysłu kosmetycznego. Co więcej, wykorzystanie mleka wapiennego wskazuje na związek pomiędzy wczesnym taoizmem a produkcją kosmetyków na potrzeby arystokracji. Badacze, opierając się na przeprowadzonej przez siebie analizie oraz starożytnych tekstach z zaleceniami lekarzy stwierdzili, że badana przez nich substancja nie miała zastosowań medycznych, a była kremem upiększającym do twarzy. O ile wiemy, jest to najwcześniejszy znany przykład użycia tłuszczu przeżuwaczy jako nośnika kosmetyków, stwierdzają. Zauważają, że naczynie z brązu, w którym znaleziono kosmetyki, jest podobne do naczyń znajdowanych na dużym obszarze w grobach możnowładców. Naukowcy przypominają też, że historyczne dokumentu opisują praktyki wybielania twarzy za pomocą kremów (a mleko wapienne ma efekt wybielający) było źródłem dumy. Wybielanie twarzy pozwala ukryć defekty skóry, nadać jej jednolitego symetrycznego wyglądu skontrastowanego z czarnymi brwiami i włosami. Ponadto wybielanie ukrywa zmarszczki, nadając młodszego, piękniejszego i bardziej majestatycznego wyglądu, właściwego arystokracji, stwierdzają autorzy badań. Innym interesującym aspektem odkrycia jest samo znalezienie kosmetyków w grobie mężczyzny. Większość opisów dotyczących używania kosmetyków odnosi się do kobiet. Badania potwierdzają też, że moda na wybielanie twarzy datuje się przed okresu Qin (przed 221 p.n.e.) oraz że na wczesnym etapie rozwoju chiński przemysł kosmetyczny używał innych materiałów niż rozpowszechnione później kosmetyki bazujące na ołowiu. « powrót do artykułu
-
Chińscy naukowcy stworzyli pierwszą na świecie zintegrowaną kwantową sieć komunikacyjną, łącząc światłowody na Ziemi z dwoma satelitami. Dzięki temu byli w stanie przesłać klucz kwantowy przez cały kraj na łączną odległość 4600 kilometrów. O swoim osiągnięciu poinformowali na łamach Nature. Komunikacja kwantowa jest uznawana, przynajmniej teoretycznie, za niemożliwą do podsłuchania. Dlatego też jej pojawienia się z niecierpliwością oczekują firmy prywatne, wojsko czy instytucje państwowe. Głównym elementem bezpiecznej komunikacji kwantowej jest możliwość dystrybucji klucza kwantowego (QKD). Dotychczas udawało się go przesyłać na odległość kilkuset kilometrów. Jednym z ważnych osiągnięć technologii QKD była możliwość wykorzystania satelitów. Z QKD korzysta obecnie ponad 150 firm na ternie Chin. To rodzaj demonstracyjnej sieci, która dowodzi, że w przyszłości kwantowa komunikacja będzie nadawała się do pełnoprawnych praktycznych zastosowań. Może też powstać ogólnoświatowa sieć kwantowa, jeśli różne kraje połączą swoje sieci i powstaną standardowy sprzęt i protokoły do ich obsługi. Chińczycy intensywnie pracują nad rozwojem swojej sieci kwantowej i właśnie udowodnili, że klucz kwantowy klucz szyfrujący można przesyłać między stacjami naziemnymi a satelitami na odległość 4600 kilometrów i to w tempie 47,8 kilobitów na sekundę. To aż 40-krotnie szybciej niż dotychczas. Co więcej, wykorzystując technologię o nazwie twin-field QKD (TF-QKD) byli też w stanie przesłać klucz na odległość 500 km korzystając przy tym z samych światłowodów. Zespół z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Hefei, na którego czele stoją Jianwei Pan, Yuao Chen i Chengzhi Peng ma coraz bardziej ambitne plany. We współpracy z partnerami z Austrii, Włoch, Rosji i Kanady chcą rozbudowywać sieć w Chinach, rozwijać niewielkie tanie satelity wyspecjalizowane w dystrybucji kwantowych kluczy szyfrujących, pracować nad naziemnymi przekaźnikami, planują też budowę większych satelitów, dzięki którym możliwa stanie się nieprzerwana dystrybucja kwantowych kluczy szyfrujących na odległości liczone w dziesiątkach tysięcy kilometrów. « powrót do artykułu
- 3 odpowiedzi
-
- Chiny
- sieć kwantowa
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Chinach znaleziono wyrzeźbiony w skale 9-metrowy posąg Buddy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odkrycia dokonano pomiędzy dwoma blokami mieszkalnymi w dystrykcie Nan'an w Chongqingu. Ludzie, którzy mieszkają w okolicy od kilkudziesięciu lat nie mieli pojęcia o istnieniu posągu. Odkryto go ostatnio, podczas oczyszczania terenu ze śmieci i roślinności. Ze znalezionych w archiwach dokumentów wynika, że głowa posągu została zniszczona w latach 50., a świątynia Leizu, wybudowana w latach 1910–1940 została wyburzona w 1987 roku, a w 1990 roku na jej miejscu postawiono dwa bloki. W urzędowych dokumentach z lat 90. znalazł się zapisek, że posąg Buddy uznano za dziedzictwo kulturowe, jednak urzędnicy nie są w stanie powiedzieć, co zrobili, by go chronić. Posąg, wyrzeźbiony w klifie, przedstawia siedzącego Buddę trzymającego przed brzuchem skałę. Fragmenty zabytku są mocno uszkodzone. Kobieta, która mieszka w sąsiedztwie od 70 lat powiedziała mediom, że w latach 50. powiedziano jej, iż wewnątrz świątyni znajdował się posąg Buddy, ale jej samej wydaje się, że głowa posągu nigdy nie została wykonana. Prace nad rzeźbą przerwano, gdy w 1949 roku powstała Chińska Republika Ludowa, stwierdziła pani Deng. O samym posągu niewiele wiadomo. Spekulacje w internecie mówią, że może on pochodzić z czasów północnej dynastii Song, południowej dynastii Song lub dynastii Qing. W tej chwili nie można dać żadnej profesjonalnej odpowiedzi, powiedziała pracownica wydziału kultury Nan'an. Rozrzut dat jest imponujący. Północna dynastia Song rządziła bowiem w latach 960–1127, rządy dynastii południowej przypadają na lata 1127–1279, a Qing była ostatnią chińską dynastią, rządzącą Chinami w latach 1644–1912. « powrót do artykułu
-
Chiny prawdopodobnie przeprowadziły w tajemnicy testy pojazdu kosmicznego wielokrotnego użytku. Eksperci interesujący się chińskim programem kosmicznym zauważyli, że rankiem 4 września w okolicach kosmodromu Jiuquan na Pustyni Gobi obowiązywały ograniczenia w ruchu powietrznym. Uznali, że mimo braku wcześniejszych zapowiedzi, chiny wystrzeliły rakietę Długi Marsz 2F. Po jakimś czasie agencja Xinhua potwierdziła, że start miał miejsce, a na pokładzie rakiety znajdował się eksperymentalny pojazd wielokrotnego użytku, który miał przetestować w czasie lotu technologie wielokrotnego użytku przydatne podczas pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Dwa dni później, 6 września, agencja poinformowała, że pojazd bezpiecznie wylądował. Udostępnione dotychczas dane wskazują, że pojazd wprowadzono na orbitę na wysokości 550 kilometrów. To podobna wysokość, na jakiej odbywały się dotychczasowe chińskie lody załogowe. Chiny trzymają jednak większość informacji w tajemnicy. Nie wiemy, jak duży był pojazd, co robił na orbicie ani jak długo jest w stanie na niej przebywać. Wiadomo, że Chiny od co najmniej dekady pracują nad technologią jakiegoś rodzaju samolotu kosmicznego. W 2017 zapowiedziano, że testowy lot takiego pojazdu może odbyć się w roku 2020. Dotrzymanie terminów zaskoczyło ekspertów. Chińczycy mogli rzeczywiście zrealizować swoje plany gdyż, jak mówi Andrew Jones, dziennikarz interesujący się chińskim programem kosmicznym, ostatnio zmodyfikowano stanowisko startowe i pojawiły się plakietki misji z potencjalnym wizerunkiem nowego pojazdu. Jean Deville, analityk zajmujący się chińskim programem kosmicznym, mówi, że samolot kosmiczny mógłby w znacznym stopniu wspomóc chiński program i plany budowy stacji kosmicznej. Pojazd wielokrotnego użytku byłby bardzo przydatny, tym bardziej, gdyby był to właśnie samolot, gdzie przyspieszenia mogłyby być znacznie mniejsze niż w np. w promach kosmicznych, zatem łatwiejsze do zniesienia dla astronautów. Inna możliwość jest taka, że chiński pojazd bardziej przypomina tajny amerykański X-37B, niewielki bezzałogowy prom kosmiczny, który odbył dotychczas kilka tajnych misji, pozostając na orbicie przez wiele miesięcy. Niezależnie jednak od tego, co naprawdę Chińczycy wystrzelili, wskazuje to na zwiększające się możliwości Państwa Środka. « powrót do artykułu
-
- Chiny
- pojazd kosmiczny
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pierwsza chińska misja na Marsa właśnie wystartowała
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Chiny rozpoczęły pierwszą samodzielnie zorganizowaną misję marsjańską. Tianwen-1 wystartowała na pokładzie rakiety Długi Marsz 5 Y-4 z Centrum Kosmicznego Wenchang na wyspie Hainan. W lutym przyszłego roku ma ona dotrzeć do Marsa i umieścić tam łazik, który będzie pracował przez 90 dni. Chiny są więc drugim krajem, po Zjednoczonych Emiratach Arabskich, który w bieżącym miesiącu wysłał misję na Marsa. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Chiny będą pierwszym państwem, które podczas pierwszej misji na Marsa umieściło tam orbiter i lądownik. Rzecznik misji, Liu Tongjie, mówi, że poważne wyzwania dopiero przed Tianwen-1. Gdy przybędziemy w pobliże Marsa, krytycznym momentem będzie wyhamowanie. Jeśli proces ten nie zostanie przeprowadzony prawidłowo, albo nie będzie wystarczająco precyzyjny, grawitacja Marsa nie przechwyci pojazdu, stwierdza. Pojazd z łazikiem na pokładzie ma wejść na orbitę Marsa i pozostać na niej przez 2,5 miesiąca, a następnie podejmie próbę lądowania. Chiny już w 2011 roku próbowały wysłać swój pojazd na Marsa. Państwo Środka wzięło wówczas udział w rosyjskiej misji Fobos-Grunt. Rosyjska rakieta nie weszła jednak na orbitę i rozpadła się nad Pacyfikiem. Przed kilkoma dniami swój pojazd w kierunku Marsa wysłały też Zjednoczone Emiraty Arabskie. W bieżącym roku odbędzie się też amerykańska misja Mars 2020, w ramach której USA chcą posadowić na Marsie łazik Perseverance, najcięższy obiekt, jak człowiek wysłał na Czerwoną Planetę. Czwarta z tegorocznych zapowiadanych misji, europejsko-rosyjska ExoMars została odłożona o dwa lata z powodu koronawirusa i problemów technicznych. « powrót do artykułu -
Chiny plasują się na pierwszej pozycji wśród 33 ze 137 obszarów badawczych, wynika z raportu „Research Fronts 2019” [PDF], opublikowanego przez Instytuty Nauki i Rozwoju Chińskiej Akademii Nauk, Narodową Bibliotekę Nauki Chińskiej Akademii Nauk oraz firmę Clarivate Analytics. W raporcie tym w 10 szeroko pojętych obszarach nauki zidentyfikowano 137 obszarów badawczych. Znalazło się wśród nich po 10 najbardziej aktywnych obszarów badawczych z każdego obszaru nauki, zatem mamy 100 najbardziej aktywnych obszarów badawczych, oraz 37 nowych obszarów badawczych. Analiza wykazała, że wśród 10 obszarów nauki USA dominują na 7, a Chiny na 3. Obszarami, na których Stany Zjednoczone mają przewagę są: nauki rolnicze oraz dotyczące roślin i zwierząt; nauki o Ziemi (m.in. geologia, geofizyka, klimatologia czy fizyka atmosfery); medycyna kliniczna; nauki biologiczne (zaliczono tutaj nauki zajmujące się opracowywaniem nowych leków, starzeniem się, genetykę czy badania nad lekoopornością); fizyka, astronomia i astrofizyka; ekonomia, psychologia oraz inne nauki społeczne. Z kolei obszary dominacji Chin to ekologia i nauki środowiskowe, w tym i badania nad wpływem zanieczyszczenia środowiska na ludzkie zdrowie; chemia i nauki materiałowe oraz matematyka, informatyka i inżynieria. Te trzy obszary nauki są ściśle powiązane w wymogami dotyczącymi wzrostu gospodarczego Chin, a ich jakość świadczy o innowacyjności Chin, mówi Pan Jiaofeng z Chińskiej Akademii Nauk. Autorzy raportu przyznają jednocześnie, że Chiny pozostają znacząco w tyle za USA w dziedzinie medycyny klinicznej oraz astronomii i astrofizyki. Ponadto, pomimo że w dziedzinie fizyki, biologii, nauk o Ziemi oraz nauk społecznych jak ekonomia czy psychologia, uplasowały się na drugim miejscu, to i tak dzieli je spory dystans od USA. Profesor Leng Fuhai z Chińskiej Akademii Nauk zauważa, że USA są generalnie bardzo silne i mają duże możliwości na większości najważniejszych obszarów badawczych, natomiast Chiny dobrze sobie radzą na kilku obszarach, ale wyraźnie odstają w innych. W raporcie kilkukrotnie wspomniano osiągnięcia polskich naukowców. Dotyczy to tych dziedzin, w których ich osiągnięcia zaliczono do pierwszej światowej dziesiątki. I tak na obszarze badawczym „Fosfor, zanieczyszczenia i ryzyko dla zdrowia związane z zakwitami sinic" Polska uplasowała się na 9. pozycji, na równi z Francją. Żadna nasza uczelnia się tutaj jednak nie wyróżniła. Kolejny obszar, na którym wspomniano Polskę to... "Zanieczyszczenie i czynniki ryzyka środowiskowego związane z metalami ciężkimi w głównych złożach mineralnych Chin". To niszowy temat, który, co oczywiste, interesuje przede wszystkim Chińczyków. Tutaj znaleźliśmy się w dużej grupie krajów, w których pojawiła się 1 ważna praca naukowa na ten temat. Bardzo dobrze – bo na pierwszym miejscu – wypadł nasz kraj na polu o nazwie „Ocena efektywności i bezpieczeństwa biopodobnych infliksymabu". W naszym kraju powstało najwięcej kluczowych prac naukowych na ten temat, a wśród najlepszych światowych instytucji zajmujących się tym problemem wymieniono Med Pro Familia, Uniwersytet Medyczny w Poznaniu i Poznański Ośrodek Medyczny NOVAMED. Do raportu dodano też analizę zatytułowaną „2019 Research Fronts: Active Fields, Leading Countries” [PDF], w której wyliczono i porównano zbiorcze osiągnięcia krajów na wszystkich 137 frontach badawczych. W stworzonym w ten sposób rankingu Research Leadership Index wyliczono punkty dla 20 najsilniejszych pod względem naukowym krajów świata. Są to: USA (204,89 pkt.), Chiny (139,68), Wielka Brytania (80,85), Niemcy (67,52), Francja (46,30), Włochy (39,42), Kanada (39,25), Australia (35,27), Holandia (33,80), Japonia (33,15), Hiszpania (28,20), Szwajcaria (24,81), Korea Południowa (21,75), Indie (20,74), Szwecja (17,54), Belgia (14,83), Dania (13,91), Austria (12,75), Arabia Saudyjska (12,01) oraz Brazylia (11,52). « powrót do artykułu
-
W północnych Chinach pojawiły się jedne z pierwszych wysoko zorganizowanych społeczności, których podstawę utrzymania stanowiła uprawa prosa. Specjaliści wyróżniają dwa główne centra tych upraw – baseny Rzeki Źółtej (Huang He) oraz Xiliao He (Zachodniej Rzeki Liao). Chcąc poznać historię genetyczną tych ludów dokonali porównania 55 genomów sprzed 7500–1500 lat z basenów Rzeki Żółtej, Xiliao He oraz Amuru. Okazało się, że ludność regionu Amuru charakteryzowała stabilność genetyczna, podczas gdy skład genetyczny ludzi znak Rzeki Żółtej i Zachodniej Liao znacząco się zmieniał. Zaobserwowano, że populacja basenu Rzeki Żółtej wykazuje z czasem monotoniczne zwiększanie się podobieństwa genetycznego z dzisiejszymi mieszkańcami południowych Chin i Azji Południowo-Wschodniej. Z kolei w basenie Xiliao He intensyfikacja rolnictwa w późnym neolicie jest skorelowana z rosnącym pokrewieństwem z ludnością basenu Rzeki Żółtej, a rozpowszechnienie się gospodarki pasterskiej w epoce brązu koreluje z coraz większym pokrewieństwem z ludami zamieszkującym basen Amuru. Wyniki badań wskazują na istnienie związku pomiędzy zmianami gospodarczymi a składem genetycznym ludności i każą przemyśleć poglądy na temat śladów językowych migracji. Chiny to drugie, po Bliskim Wschodzie, centrum udomowienia zbóż przez człowieka. Na północy, którą rozumiemy tutaj jako region obejmujący środkową i dolną część basenu Rzeki Żółtej aż po basen Zachodniej Rzeki Liao, udomowiono proso zwyczajne (Panicum miliaceum) oraz włośnicę ber (Setaria italica – proso włoskie), rośliny te były uprawiane już 6000 lat przed naszą erą. Z czasem rozpowszechniły się na całą Eurazję. Proso aż do XVII wieku było jednym z podstawowych produktów spożywczych w Azji północno-wschodniej. Zarówno basen Rzeki Żółtej jak i Zachodniej Rzeki Liao znane są z bogactwa kultur opierających swoją egzystencję na prosie. Już w środkowym neolicie istniały też pierwsze złożone społeczności. W basenie Xiliao He była to kultura Hongshan (4500–3000 p.n.e.), a w basenie Huang He – kultura Yangshao (5000–3000 p.n.e.). W basenie Rzeki Żółtej już w tym czasie uprawa zbóż stanowiła podstawę egzystencji ludności. Jednak odmienne procesy zachodziły w basenie Zachodniej Rzeki Liao. Tam widoczne są zmiany powiązane zarówno z wpływami kulturowymi, jak i ze zmianami klimatu. Na przykład udział prosa w diecie stopniowo rósł tam od czasów kultury Xinglongwa (ok. 6000 p.n.e.) aż po czasy dolnej kultury Xiajiadian (2200–1600 p.Chr.). Jednak w czasach górnej kultury Xiajiadian (1000–600 p.n.e.) doszło do zmiany gospodarki na pasterską. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że region Xiliao He ma bezpośredni kontakt z basenem Amuru, gdzie ludzie polegali głównie na polowaniu, rybołówstwie i hodowli zwierząt, a w znacznie mniejszym stopniu uprawiali takie rośliny jak proso, jęczmień i rośliny strączkowe. Dla naukowców zagadkę stanowiło, czy i do jakiego stopnia dochodziło do kontaktów pomiędzy ludnością z basenów Huang He i Xiliao He oraz jak takie kontakty mogły wpłynąć na rozprzestrzenianie się uprawy prosa. Dopiero teraz zespół naukowcy z Uniwersytetu Jilin, Instytutu Historii Człowieka im. Maxa Plancka, Uniwersytetu w Wuhan, Instytutu Archeologii Chińskiej Akademii Nauk oraz innych instytucji naukowych z Chin i Korei przeprowadził analizę 55 genomów ludzi, którzy żyli w północnych Chinach od czasów środkowego neolitu. Analizowano genomy osób, które od ok. 5500 p.n.e. do ok. 250 r. n.e. żyły na terenach obejmujących baseny Amuru, Rzeki Żółtej, Zachodniej Rzeki Liao, prowincji Shaanxi i Mongolii Wewnętrznej. Badania obejmowały zatem 6 tysiącleci i obszar długości około 2300 kilometrów z północy na południe. W przeciwieństwie do długoterminowej stabilności genetycznej ludności z basenu Amuru, która polegała ograniczonej produkcji własnej żywności, obserwujemy częste zmiany genetyczne w dwóch centrach złożonych społeczności uprawiających proso w północnych Chinach – basenie Rzeki Żółtej i Zachodniej Rzeki Liao. W basenie Xiliao He profil genetyczny zmieniał się w czasie wraz ze zmianami w sposobie gospodarowania. Na przykład wzrost udziału prosa w diecie, do jakiego doszło pomiędzy środkowym a późnym neolitem, jest powiązany z większym pokrewieństwem genetycznym ludności z basenu Rzeki Żółtej z ludnością późnego neolitu basenu Xiliao He. Z kolei częściowe przejście na gospodarkę pasterską w górnej kulturze Xiajiadian epoki brązu jest związane z mniejszym pokrewieństwem z ludnością basenu Huang He. W środkowym neolicie obserwujemy gwałtowną zmianę profilu genetycznego ludności basenu Xiliao He, który zmienił się z pokrewnego ludności Rzeki Żółtej na pokrewny mieszkańcom basenu Amuru. Niewykluczone, że taki rozkład genetyczny przetrwał w basenie Xiliao He w epoce brązu i żelaza, jednak brak na to wystarczających dowodów. Zmiana profilu genetycznego ludności basenu Rzeki Żółtej, do jakiego doszło pomiędzy środkowym a późnym neolitem, zbiegła się z intensyfikacją uprawy ryżu na równinie centralnej. Sugeruje to, że do zmiany gospodarowania doszło w wyniku migracji, czytamy w artykule opublikowanym na łamach Nature. « powrót do artykułu
-
Wiek XVII był bardzo niespokojnym okresem w historii Chin. Przez ponad pół wieku w całym kraju trwały poważne niepokoje, które w 1644 roku doprowadziły do upadku dynastii Ming. Jednak Mingowie nie poddali się bez walki. Jednym z wielu buntowników, przeciwko którym walczyli był Zhang Xianzhong, przywódca trwającego kilkanaście lat powstania chłopskiego. W 1644 roku siły Xianzhonga zdobyły Chengdu w prowincji Syczuan i ogłoszono tam powstanie Królestwa Wielkiego Zachodu (Królestwo Daxi). Mimo, że w tym czasie siły innego buntownika zdobyły Pekin i zmusiły ostatniego cesarza Mingów do samobójstwa, na prowincji lojaliści wciąż mieli silną pozycję. Po zaledwie dwóch latach najazd Mandżurów zmusił Xianzhonga do opuszczenia Chengdu i niedługo potem uległ on pod Jiangkou siłom generała Yan Zhana, który pozostawał wierny Mingom. W bitwie zatonęło ponoć 1000 okrętów Xianzhonga. Buntownik zginął rok później z rąk żołnierzy nowej dynastii, Qing. Po śmierci Xianzhonga narodziła się legenda o olbrzymich skarbach, które albo ukrył on na miejscu bitwy pod Jiangkou, albo też zatonęły one wraz z flotą. Legenda wzmacniana była okazjonalnymi znaleziskami pojedynczych skarbów, do jakich doszło w latach 20. XX wieku. W 2015 roku chińska policja w toku kilku śledztw odzyskała liczne zabytki nielegalnie wydobyte z dna rzeki. Chińscy archeolodzy postanowili więc zbadać teren bitwy i w styczniu 2016 roku, gdy stan wody jest niski, przystąpili do pracy. Po wiekach okazało się, że skarb rzeczywiście istnieje. Prace, prowadzone na przełomie zimy i wiosny, w sezonach 2017 i 2018 zakończyły się olbrzymim sukcesem. Znaleziono 42 000 artefaktów, w tym złote i srebrne misy, monety, biżuterię i broń. Ponad 1000 artefaktów było bezpośrednio powiązanych z Królestwiem Daxi, z którego dotychczas mamy niewiele zabytków. Są wśród nich m.in. srebrne sztabki z zaznaczonym rokiem, wagą, sposobem użycia i podatkiem, jaki został za ich pomocą opłacony. To pozwala na odtworzenie systemu podatkowego Królestwa Daxi, a złote i srebrne monety, na których widzimy nazwiska zwycięskich dowódców wojskowych wiernych Xianzhongowi, to bezcenne źródło wiedzy na temat systemu wojskowego tego państwa. Prace na miejscu bitwy nadal są prowadzone, a w bieżącym roku dokonano wyjątkowego odkrycia. W sezonie wykopaliskowym trwającym od stycznia do kwietnia 2020 roku archeolodzy wydobyli ponad 10 000 artefaktów. Był wśród nich ten najważniejszy – kwadratowa złota pieczęć z guzem w kształcie żółwia, która najprawdopodobniej należała do następcy tronu dynastii Ming. To jedyny taki zabytek, jaki kiedykolwiek znaleziono w Chinach. Pieczęć to kwadrat o boku 10 centymetrów i grubości 3 centymetrów. Jest ona wykonana z 95% złota. Widoczny jest na niej napis „Shu Shi Zi Bao”. „Shu” to alternatywna nazwa Syczuanu, a „Shi Zi” oznacza pierwszego syna w linii następców tronu, zaś „Bao” oznacza „skarb”. Zdaniem ekspertów, napis wskazuje, że pieczęć należała następców tronu dynastii Ming, która rządziła Chinami w latach 1386–1644. Najwyraźniej w czasie powstania chłopskiego pieczęć trafiła do buntowników i wpadła w ręce Zhang Xianzhonga. Znaleziona pieczęć jest rozbita na cztery części. Archeolodzy sądzą, że jej zniszczenie miało symbolizować koniec dynastii Ming. Dynastia Ming była ostatnią dynastią rdzennych chińczyków Han. Po niej nastała mandżurska dynastia Qing, która rządziła państwem środka do 1912 roku. « powrót do artykułu
-
Chiny budują największy w Azji radioteleskop z ruchomą czaszą. Gigant o średnicy 70 metrów ma służyć komunikacji z pierwszą chińską misją marsjańską, która ma wystartować jeszcze w bieżącym roku. To będzie kluczowy element, dzięki któremu odbierzemy dane wysyłane przez marsjański próbnik. Będzie on się znajdował nawet 400 milionów kilometrów od Ziemi, a przesyłane przez niego sygnały będą bardzo słabe, mówi Li Chunlai, zastępca głównego projektanta pierwszej chińskiej misji marsjańskiej. Chiny mają już za sobą kilka udanych misji bezzałogowych na Księżyc. Teraz chcą sięgnąć dalej w przestrzeń kosmiczną. Jednak misja na Marsa to zupełnie inny poziom trudności. Dotychczas ludzkość usiłowała przeprowadzić łącznie 57 marsjańskich misji. W pełni udało się 28 z nich. NASA przeprowadziła 21 w pełni udanych misji, ZSRR/Rosja ma na koncie 4 takie misje (w tym jedną wspólną z UE), a Unia Europejska może pochwalić się 3 udanymi misjami (w tym jedną wspólną z Rosją), a Indie – 1. Obecnie na Marsie i jego orbicie prowadzonych jest 8 misji, w tym 1 europejska, 1 europejsko-rosyjska, 1 indyjska i 5 amerykańskich. Z kolei w lipcu bieżącego roku mają wystartować misje Mars 2020 (USA), Tianwen-1 (Chiny), Hope Mars Mission (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Budowa teleskopu rozpoczęła się w okręgu Wuqing na północny Chin, październiku 2018 roku i ma być ukończona w bieżącym roku. Największym na świecie w pełni sterowalnym radioteleskopem jest 100-metrowy Green Bank Telescope w Wirginii Zachodniej. To teleskop naukowy, o bardzo dużych możliwościach technicznych. Chińska misja marsjańska Tianwen-1 stawia sobie niezwykle ambitne cele. Jej nazwa pochodzi od poematu „Tianwen” (Pytania do Niebios) autorstwa Qu Yuana, jednego z najwybitniejszych poetów starożytnych Chin, który żył w IV-III wieku przed naszą erą. Chiny postawiły sobie niezwykle ambitne zadanie. Już podczas swojej pierwszej w pełni samodzielnej misji chcą posadowić lądownik na powierzchni Marsa. Warto tutaj przypomnieć, że nawet NASA, która jako jedyna agencja kosmiczna potrafi przeprowadzić lądowanie na Czerwonej Planecie, nie próbowała zrobić tego przy okazji pierwszej misji. Amerykanie po raz pierwszy wysłali pojazd w pobliże Marsa w 1964 roku, a pierwsze lądowanie przeprowadzili w 1975 roku. Pierwszą chińską próbą wysłania pojazdu w pobliże Marsa była misja Yinghuo-1. W 2011 roku w ramach rosyjskiej misji Fobos-Grunt Chiny próbowały wysłać orbiter w pobliże Czerwonej Planety. Fobos-Grunt zakończyła się spektakularną porażką. Od tamtej pory ani Rosja, ani Chiny nie podjęły samodzielnej misji marsjańskiej. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- Chiny
- radioteleskop z ruchomą czaszą
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: