Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags ' susza'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 11 results

  1. Imperium tybetańskie istniało w latach 618–877 i w szczytowym okresie swojej potęgi konkurowało o wpływy w Azji Środkowej z Chinami dynastii Tang i kalifatem Abbasydów. Upadło w ciągu zaledwie kilku dekad. Naukowcy szukający przyczyn jego rozpadu zwracali dotychczas uwagę przede wszystkim na czynniki społeczno-polityczne, jak konflikty pomiędzy bon, rdzenną religią Tybetu, a buddyzmem. Autorzy najnowszej pracy uważają, że zmiany klimatyczne przyspieszyły upadek państwa. Około 618 roku niewielka społeczność zamieszkująca środkowy bieg rzeki Yarlung Tsangpo zakończyła proces jednoczenia większości Tybetu. Powstało państwo, które z powodzeniem konkurowało i walczyło z Chinami dynastii Tang, sięgnęło północnych Indii, Pamiru i Hindukuszu, rzucając wyzwanie Abbasydom. Imperium kontrolowało międzynarodowe szlaki handlowe, a u szczytu potęgi, w 763 roku, jego wojska zdobyły Chang'an, stolicę Chin. Imperium obejmuje wówczas 4,6 miliona kilometrów kwadratowych i mieszka w nim 10 milionów ludzi. Jednak już na początku IX wieku państwo przeżywa poważne kłopoty. Rozpada się w ciągu kilku dziesięcioleci. Z chińskich źródeł dowiadujemy się, że przyczyną była rywalizacja pomiędzy generałami dowodzącymi pogranicznymi armiami. Wiemy też, że doszło do napięć pomiędzy wyznawcami buddyzmu, a tradycyjnej religii bon. Były one na tyle poważne, że w 843 buddyzm został zakazany. Przyjmuje się, że rozpad imperium nastąpił w 877 roku, do roku 889 na terenie Tybetu istniało wiele mniej lub bardziej niezależnych organizmów politycznych. Naukowcy z Chin i Kanady wykorzystali osady z jezior z zachodniej części Wyżyny Tybetańskiej i stwierdzili, że pomiędzy VII a IX wiekiem doszło do tak znacznych zmian klimatycznych, iż odegrały one kluczową rolę w upadku imperium tybetańskiego. Okres potęgi imperium, lata ok. 600 do 800, zbiega się bowiem z niezwykle ciepłym i wilgotnym okresem. Natomiast czas, gdy imperium upadało (800-877) był okresem poważnych susz. W osadach z jezior widać, że w tym czasie okrzemki typowe dla planktonu występującego w całej kolumnie wody zostały zastąpione przez okrzemki strefy dennej (bentalu). Świadczy to o wysychaniu jezior. Poważne susze w połączeniu ze zmniejszeniem zdolności targanego konfliktami społeczeństwa do dostosowania się do nowej rzeczywistości, mogły prowadzić do szybkiego spadku plonów, co z kolei napędzało konflikty i przyspieszyło upadek imperium. Chociaż upadek tego silnego imperium tłumaczy się często przyczynami religijnymi i politycznymi, nasze analizy pokazują, że pogarszające się warunki klimatyczne mogły upadek ten przyspieszyć, stwierdzają autorzy badań. « powrót do artykułu
  2. Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych poinformowała, że Wielkie Jezioro Słone osiągnęło w lipcu najmniejszą powierzchnię w udokumentowanej historii tego akwenu. A w ubiegłym tygodniu w południowej części jeziora poziom zasolenia sięgnął 18%. Taka sytuacja zagraża milionom ptaków wędrownych, gdyż południowa część jeziora ich kluczowym habitatem. Naukowcy ostrzegają, że bardzo ważnemu regionowi, w którym żerują ptaki, grozi całkowite załamanie. To zupełnie nieznana nam rzeczywistość. W ciągu tygodnia ptaki zniknęły z miejsc, gdzie zwykle były. Tydzień później wzdłuż brzegów leżały martwe muchówki. Z każdym tygodniem musieliśmy iść dalej, by dotrzeć do wody, mówi biochemik Bonnie Baxter z Westminster College, która dokumentuje zmiany w jeziorze. Wielkie Jezioro Słone zostało w 1959 roku przecięte na pół przez linię kolejową. Znacznie ograniczyła ona mieszanie się wody w jeziorze, przez co jego północna część, do której dopływa mniej źródeł słodkiej wody, stała się znacznie bardziej słona. Jej zasolenie sięga nawet 32%, mogą tam żyć tylko mikroorganizmy. Różnicę w zasoleniu widać nawet na zdjęciach satelitarnych. Obie części wyraźnie różnią się kolorem. W części południowej, zasilanej przez trzy rzeki, zasolenie wynosiło około 14%. Wynosiło, gdyż obecnie – w wyniku suszy – podniosło się do 18%. W części południowej żyją artemie (skorupiaki) oraz pewien rodzaj muchówek. Zwierzęta te żywią się cyjanobakteriami i innymi mikroorganizmami. Do tej części jeziora masowo przybywają ptaki, by zakładać gniazda i odpoczywać w czasie migracji. Naukowcy obawiają się teraz o los tych ptaków. Już w lipcu wycofujące się wody jeziora odsłoniły wiele mikrobialitów. To struktury tworzone przez społeczności mikroorganizmów chwytających i wiążących osady. Muchówki składają jaja na powierzchni wody, a larwy płyną do mikrobialitów i tam się przekształcają. Utrata mikrobialitów zagraża populacji muchówek, którymi żywią się ptaki. Teraz dodatkowym problemem jest wysokie zasolenie wód. Badania laboratoryjne wykazały, że gdy stężenie soli przekroczy 17% cyjanobakterie zaczynają wymierać. To zaś zagraża tym cyjanobakteriom, które wciąż są zanurzone. Zagłada grozi zatem podstawom łańcucha pokarmowego. Naukowcy obawiają się, że zaczną masowo ginąć artemie. Wysychające jezioro stanowi też zagrożenie dla ludzi. Część jego osadów zawiera dość duże stężenie metali ciężkich. Wiatr może roznosić te zanieczyszczenia po okolicy, w której żyje około miliona osób. W latach 80. Wielkie Jezioro Słone osiągnęło rekordową powierzchnię 8500 km2. W lipcu bieżącego roku była ona rekordowo mała – 2460 km2. « powrót do artykułu
  3. Chiny doświadczają fali upałów, która ma olbrzymi wpływ na ludzi, rolnictwo i przemysł. Największe chińskie jezioro, zwykle pełne wody o tej porze roku, skurczyło się do 20% swojej powierzchni, upały niszczą uprawy, a z braku elektryczności zamykane są fabryki. Chiny doświadczają najdłuższej i najcieplejszej fali upałów od czasu, gdy w 1961 roku zaczęto dokonywać pomiarów w skali całego kraju. A historyk pogody, Maximiliano Herrera, twierdzi, że to najpotężniejsza fala upałów zanotowana gdziekolwiek na świecie. Rekordy ciepła zostały pobite w wielu miejscach Państwa Środka, jednak z największym problemem musieli zmagać się mieszkańcy 22-milionowego Chongqingu. Przed 8 dniami, 18 września, temperatura sięgnęła tam 45 stopni Celsjusza. Nigdy wcześniej, poza pustyniami prowincji Sinciang, nie notowano w Chinach tak wysokiej temperatury. Dotychczasowy chiński rekord ciepła wynosił 43,7 stopni Celsjusza. Co więcej, przez kolejne dwie doby temperatura w Chongqingu nie spadła poniżej 34,9 stopnia, co stanowi rekord sierpniowego minimum w Chinach. To, co dzieje się w Chinach, to połączenie najbardziej intensywnych i najbardziej długotrwałych upałów obejmujących olbrzymi obszar. Herrera, który monitoruje ekstrema temperaturowe na świecie mówi, że to bezprecedensowa sytuacja. Państwo Środka doświadcza suszy, przez którą spadły poziomy rzek, a 66 z nich całkowicie wyschło. Poziom wody w Jangcy jest w niektórych miejscach najniższy od 1865 roku, kiedy to zaczęto dokonywać regularnych pomiarów. Spadek poziomu rzek oznacza problemy z produkcją energii z hydroelektrowni. Dotknęło to szczególnie prowincji Syczuan, w której znajduje się Chongqing. Prowincja ta aż 80% energii pozyskuje z hydroelektrowni. Spadek produkcji energii oznaczał konieczność zamknięcia dziesiątek fabryk. Susza zniszczyła też kilkadziesiąt tysięcy hektarów upraw i uszkodziła kilkaset tysięcy. Wielu mieszkańców chroni się przed upałem w... tunelach metra. Niedobory energii z elektrowni wodnych to poważny długoterminowy problem. Chiny bardzo intensywnie rozwijają odnawialne źródła energii i mają ambitne plany redukcji emisji gazów cieplarnianych. Na długo zanim zaczęto inwestować w energetykę wiatrową i słoneczną, Chiny rozbudowały system mniejszy i większych elektrowni wodnych. Wiele firm pobudowało swoje zakłady w prowincji Syczuan, by korzystać z taniej energii z hydroelektrowni. Prowincja dotychczas mogła polegać na tym źródle energii tak bardzo, że jej nadmiar był wysyłany do innych regionów kraju. Teraz sytuacja uległa zmianie. Zmniejszenie produkcji z hydroelektrowni, które w ubiegłym roku dostarczyły Chinom aż 15% energii, spowodowało, że produkcję zwiększyły elektrownie węglowe. To zaś wiąże się ze zwiększeniem emisji gazów cieplarnianych, a zatem grozi dalszą destabilizacją klimatu. A to w wyniku tej właśnie destabilizacji Chiny doświadczają bezprecedensowej – trwającej już ponad 70 dni – fali upałów. Część specjalistów już wyraża obawy, że sytuację tę spróbują wykorzystać menedżerowie elektrowni węglowych, by przekonać władze do zmiany planów przekształcenia chińskiej energetyki w niskoemisyjną. Z drugiej jednak strony powtarzające się w ostatnich latach fale upałów i susze, przeplatane gwałtownymi powodziami, spowodowały, że w oficjalnej retoryce chińskich władz otwarcie zaczęto łączyć te zjawiska ze zmianami klimatu i antropogeniczną emisją gazów cieplarnianych. Władze Państwa Środka zapowiadają, że szczyt emisji dwutlenku węgla zostanie osiągnięty przed rokiem 2030, a później nastąpi jej spadek. Dlatego też Chiny są światowym liderem pod względem tempa przyłączania mocy z instalacji słonecznych i wiatrowych. W pierwszym kwartale bieżącego roku Chiny zainwestowały 4,3 miliarda dolarów w samą tylko energetykę słoneczną. To niemal 3-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Do roku 2025 Chiny chcą dwukrotnie zwiększyć produkcję energii ze Słońca i wiatru. Jeśli to się uda, to odnawialne źródła będą zapewniały Chinom 33% energii. « powrót do artykułu
  4. Mimo wysiłków podejmowanych przez stan Kalifornia, który w drzewach widzi jeden ze sposobów ochrony przed globalnym ociepleniem, tamtejsze lasy zanikają. Badania prowadzone przez University of California w Irvine wskazują, że coraz więcej lasów ginie w wyniku pożarów, a coraz mniej drzew uzupełnia ubytki. Lasy nie radzą sobie z tymi wielkimi pożarami. W ciągu ostatnich 4 dekad doszło do wielkich zmian, mówi współautor badań profesor James Randerson. Z analiz wynika bowiem, że od 1985 roku powierzchnia lasów w Kalifornii zmniejszyła się o 6,7%. Głównymi przyczynami spadku powierzchni leśnej są wielkie pożary, susze oraz wycinka. Naukowcy przeanalizowali dane satelitarne dostarczone przez misję Landsat w latach 1985–2021. Wynika z nich, że najgorsza sytuacja panuje Kalifornii Południowej, gdzie w badanym okresie doszło do 14-procentowego spadku pokrywy leśnej. Wydaje się, że na południu spada zdolność lasów do odradzania się. Jednocześnie obserwujemy zwiększanie się obszarów porośniętych trawami i krzewami, co może zwiastować stałą zmianę ekosystemu, dodaje doktor Jonathan Wang. Skala i tempo zanikania lasów zależy od regionu. W Sierra Nevada pokrywa leśna pozostawała dość stabilna do 2010 roku, następnie zaś zaczęła gwałtownie się zmniejszać. W ciągu dekady region ten stracił aż 8,8% lasów, a ich zanikanie zbiegło się z ciężką suszą z lat 2012–2015 i jednymi z największych pożarów w historii stanu. Na szczęście na północy zaobserwowano odradzanie się drzew na wielu obszarach, prawdopodobnie dlatego, że jest tam chłodniej i więcej pada. Jednak mimo to skutki wielkich pożarów sprzed lat wciąż są wyraźnie widoczne. Zmniejszenie pokrywy leśnej zmniejszyło też zdolność stanu do wycofywania z atmosfery węgla, który Kalifornia emituje. Naukowcy chcą też lepiej zrozumieć, jak zmiany w ilości lasów wpływają na stanowe zasoby wody pitnej oraz na kolejne pożary. « powrót do artykułu
  5. Pierwsza połowa VI wieku to na terenie Arabii okres olbrzymich niepokojów. Rozpada się najpotężniejsze z tamtejszych państw, królestwo Himajrytów, co pociąga za sobą kolejne zmiany prowadzące do rozpadu innych organizmów politycznych i społecznych. Sto lat później pojawia się islam, który od tamtej pory odgrywa dominującą rolę w tej części świata. Najnowsze dane paleoklimatyczne wskazują, że w VI wieku Arabia doświadczyła bezprecedensowej suszy, a jej szczyt przypadł na lata ok. 500 – 530. Zdaniem uczonych z USA, Szwajcarii i Chin to susza przyczyniła się do upadku Himajrytów i dała impuls do zmian, które skutkowały pojawieniem się islamu. Himajryci wchodzą do pisanej historii świata pod koniec I wieku p.n.e. W drugiej połowie III wieku zajęli m.in. królestwo Saby, a kilkadziesiąt lat później stali się dominującą siłą na południu Arabii. I pozostali nią do ok. 525 roku. Od tamtej pory królestwo Himajrytów stopniowo chyliło się ku upadkowi, aż w końcu w 575 roku Persowie zajęli południe Arabii. Upadek królestwa Himajrytów wyznacza koniec trwającego 1400 lat okresu preislamskiego w historii Półwyspu Arabskiego. Naukowcy do dzisiaj spierają się o przyczyny upadku ich państwa. Okres jego słabnięcia charakteryzują chaos polityczny, zmiany społeczno-gospodarcze, zmiany wzorców demografii i osadnictwa oraz upadek systemów irygacyjnych. Zajęcie terenów Himajrytów przez królestwo Aksum (dzisiejszą Etiopię) oraz częste interwencje wojskowe Bizancjum i imperium Sasanidów dodatkowo zwiększały chaos i napędzały zmiany społeczne, ekonomiczne i polityczne przez cały VI wiek. Dotychczas w debatach nad przyczynami tych zmian, zwykle pomijano kwestie środowiskowe, gdyż brak było precyzyjnych danych paleoklimatycznych o wysokiej rozdzielczości. Dominik Feitmann z Uniwersytetu w Bazylei, John Haldon z Princeton University, Hai Cheng z Chińskiej Akademii Nauk i ich zespół zbadali stalagmit z jaskini Hoti w północnym Omanie. O opadach w tym regionie, podobnie jak w większości Arabii, decyduje to, co dzieje się nad Morzem Śródziemnym. Roczny poziom opadów wynosi, w zależności od regionu, od 50 do 255 milimetrów, a pada zimą, wiosną i latem. Badany stalagmit rósł przez 2650 lat w tempie ponad 0,2 mm rocznie. Pozwala on na zbadanie izotopów tlenu 18O oraz węgla 13C z dokładnością do około 2 lat. Naukowców interesowały te właśnie izotopy, gdyż ich zawartość w stalagmicie wskazuje zarówno na zmiany w poziomie opadów, jak i wilgotności. Badania pokazały, że na przestrzeni ostatnich około 2600 lat w regionie dochodziło do znacznych wahań opadów i wilgotności, ale wyraźnie wyróżniały się dwa okresy długotrwale niższej wilgotności. Były to lata od ok. 250 p.n.e. do 25 n.e. oraz od ok. roku 480 do 1400. Największe minimum wilgotności trwało od ok. 520 do 532 roku, z najsilniejszą suszą przypadającą na rok 523 +/- 30 lat. Zapis w stalagmicie pokrywa się z wynikami uzyskanymi z osadów jeziornych w Iranie czy Morzu Martwym oraz z przekazami historycznymi dotyczącymi Jerozolimy. Wszystkie te badania wskazują, że około 480 roku musiało nastąpić przesunięcie na północ burz formujących się nad wschodnimi obszarami Morza Śródziemnego. W wyniku tego Żyżny Półksiężyc oraz Arabia zaczęły otrzymywać znacznie mniej opadów. Na początku VI w. Arabii miało miejsce minimum opadów, z katastrofalnymi suszami w pierwszych trzech dekadach stulecia. Zbieżność pomiędzy szczytowym okresem susz na południu Arabii a upadkiem władzy Himajrytów wskazuje na możliwy związek przyczynowo-skutkowy. Królestwo Himajrytów, z ich scentralizowanym systemem władzy królewskiej i podporządkowanymi mu lokalnymi klanami, było dominującą siłą na południu i w centrum Arabii. Co prawda ważną rolę w gospodarce państwa odgrywały wonności oraz metale, to podstawą ekonomii było rolnictwo. Widać to na przykład po szeroko rozpowszechnionych tarasowych polach uprawnych na wyżynach, licznych systemach irygacyjnych na granicach pustyni oraz szerokim rozpowszechnieniu się urządzeń hydraulicznych pomiędzy I a IV wiekiem. Jednym z symboli władzy Himajrytów były zapory wodne. Z inskrypcji wiemy, że były one instrumentem utrzymania i poszerzania władzy. Zapory i tarasy służyły gromadzeniu wody opadowej i jej odpowiedniemu kierowaniu, gdyż woda była najbardziej ograniczonym zasobem rolniczym. Od strukturalnej integralności całego systemu irygacyjnego na wyżynach zależało powodzenie upraw. Zapory wymagały ciągłego nadzoru i napraw, do tego zaś była potrzebna dobrze zorganizowana siła robocze i stabilna struktura społeczna, czytamy w pracy Droughts and societal change: The environmental context for the emergence of Islam in late Antique Arabia. Stabilność społeczeństwa i władzy zależały od produkcji rolnej. Ta z kolei była uzależniona od odpowiedniego zarządzania wodą, szczególnie w porach suchych. Królestwo Himajrytów było więc uzależnione od dwóch pór deszczowych, wiosennej i letniej, oraz wrażliwe na susze. Gdy więc na przełomie V i VI wieku pojawiły się potężne susze, władza Himajrytów zaczęła się chwiać. Narastały konflikty wewnętrzne, co osłabiło królestwo, a z tego korzystali wrogowie zewnętrzni, jak królestwo Aksum, które z Himajrytami rywalizowało o kontrolę nad szlakami handlowymi na wybrzeżach Morza Czerwonego i Arabskiego. Wewnętrzne konflikty wśród elit Himajrytów, częściowo związane z przynależnością religijną – część elit wyznawała judaizm, część chrześcijaństwo – doprowadziły do podporządkowania ich państwa Aksum. Himajryci na krótko odzyskali niezależność – co zbiegło się w czasie z krótkotrwałym okresem wzrostu opadów – jednak trwało to zaledwie kilkadziesiąt lat. W czasie tych kilku dekad doszło do migracji ludności z regionu, która uciekając przed suszą przenosiła się na tereny dzisiejszych Syrii, Iraku oraz Jemenu. Himajryci nie byli też w stanie utrzymać zapór. Około 570 roku Persowie uzależnili od siebie Himajrytów, 10 lat później królestwo się załamało, a ok. 600 roku przestało istnieć. Zmiany społeczne, polityczne i gospodarcze zapoczątkowane wielką suszą, upadek najsilniejszego z regionalnych organizmów politycznych, przyczyniły się do wzrostu znaczenia lokalnych centrów pielgrzymkowych i gospodarczych. W tym czasie na znaczeniu zyskuje m.in. Mekka. Jednocześnie Arabia znajduje się pod ciągłą presją polityczną i wojskową sąsiadów. To nie tylko chrześcijańskie królestwo Aksum, ale przede wszystkim Bizancjum i Persja, które bez przerwy interweniują w regionie, próbując rozszerzać tam swoje wpływy polityczne, wojskowe, ale też kulturowe i religijne. To zaś rodzi wśród miejscowej ludności coraz większą wrogość i chęć poszukiwania własnej tożsamości. Słabnące i w końcu upadające państwo Himajrytów nie jest w stanie tej tożsamości zaoferować, a jego zniknięcie tworzy pustkę, która musi być zapełniona. Stopniowy upadek i rozpad państwa Himajrytów były kluczowymi elementami społeczno-ekonomicznej, politycznej i religijno-kulturowej zmiany w Arabii, która doprowadziła do pojawienia się nowych ruchów religijnych i przywódców koncentrujących się wokół wierzeń monoteistycznych. Jednym z nich był islam. Wyzwaniem, przed którym islam stanął, było zjednoczenie półwyspu w warunkach rywalizacji zarówno z konkurencyjnymi ruchami, jak i z plemionami, które przyjęły judaizm lub były wrogie plemieniu Kurajszytów, z którego wywodził się Mahomet – stwierdzają autorzy badań. « powrót do artykułu
  6. Osadnicy ze Skandynawii żyli na południu Grenlandii przez ponad 450 lat. Nagle, w XV wieku całe osadnictwo zniknęło. Naukowcy wymieniali wiele możliwych przyczyn tego zjawiska, od spadających temperatur przez zarazę po złe zarządzanie zasobami. Teraz odkryto dodatkowy czynnik, którzy mógł spowodować porzucenie grenlandzkich osad – suszę. Według islandzkich sag około roku 985 Eryk Rudy popłynął za zachód i zapoczątkował osadnictwo na południu Grenlandii. W szczytowym okresie rozwoju miało tam żyć około 3000 rolników. Boyang Zhao, paleoklimatolog z University of Massachusetts, chciał dowiedzieć się, z jakim klimatem mieli do czynienia osadnicy w latach 985–1450. Zhao i jego zespół przeanalizowali osady z dna Jeziora 578 na południu Grenlandii, w rejonie znanym jako Osiedle Wschodnie. Przy jeziorze znajdują się szczątki dawnej farmy, a na całym tym obszarze istniały największe farmy Osiedla Wschodniego. Osiedle Wschodnie powstało w 985 roku. Rozprzestrzeniło się ono na okolice fiordów na południe i południowy-zachód od dzisiejszego Narsarsuaq. Osadnicy utrzymywali się głównie dzięki hodowli zwierząt, a szacowana populacja w tamtych okolicach sięgnęła w szczycie 2000 osób. Już w ubiegłym roku uczeni wykazali, że biochemia bakterii z jeziornych osadów zmieniała się w reakcji na temperatury. Teraz datowali poszczególne mikroorganizmy, by odtworzyć przeszłe temperatury. Mimo, że się one zmieniały, naukowcy nie zauważyli długotrwałego trendu spadku temperatur. Gdy zobaczyłem wyniki, byłem zdziwiony, mówi Zhao. Od dawna bowiem mówiono, że główną przyczyną porzucenia osad był spadek temperatur, który znacząco utrudniał hodowlę zwierząt, co z kolei wymusiło wyprowadzkę rolników z Grenlandii. Uczeni przyjrzeli się więc izotopom wodoru obecnym w szczątkach roślin w osadach dennych jeziora. Gdy jest sucho i rośliny tracą wodę, w ich liściach pojawia się więcej deuteru. I mierząc właśnie poziom tego izotopu naukowcy odkryli, że w czasie nordyckiego osadnictwa, klimat Grenlandii stawał się coraz bardziej suchy. Cały region doświadczał coraz większej suszy, której szczyt przypadł na XVI wiek. W suchym klimacie doszło do znacznego zredukowania ilości dostępnej trawy, która była niezbędna do utrzymania stad zwierząt, szczególnie w czasie zimy. To zaś zbiega się ze zmianą diety u osadników. Doszliśmy do wniosku, że coraz bardziej suchy klimat odegrał większą rolę w opuszczeniu Osiedla Wschodniego niż zmiany temperatury, czytamy w artykule opublikowanym na łamach Science Advances. Trzeba też zauważyć, że osadnicy próbowali dostosować się do zmieniających się warunków. Mamy dowody, że w coraz większym stopniu polegali na rybach i owocach morza. Niewykluczone też, że do upadku osad mogło przyczynić się jedno ze źródeł ich bogactwa, kły morsów. Osadnicy podejmowali niebezpieczne podróże na północ, by polować na morsy i sprzedawać ich kły na europejskich rynkach. Kły były źródłem bogactwa elit z Grenlandii. Jednak odciąganie części osadników od bezpośrednich prac przy pozyskiwaniu żywności mogło, w coraz bardziej pogarszających się warunkach, przyczynić się do upadku osadnictwa. « powrót do artykułu
  7. Najbardziej zagrożone suszą są rzeki spływające do środkowej Odry i Wisły. Wysychające warstwy gleby spowodują dalsze pustynnienie obszarów na Kujawach, Pomorzu, w Wielkopolsce i na Lubelszczyźnie. To wynik braku opadów i wyższych temperatur – poinformował hydrolog i rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski. Od 2015 r. z krótką przerwą na zeszły rok, mieliśmy do czynienia z permanentną suszą. W tym roku po dosyć wilgotnym lutym, kiedy spadło łącznie 113 proc. normy w całym kraju, wydawało się, że problem suszy może być mniejszy, ale od 25 lutego jest bezwietrza i bezdeszczowa, słoneczna pogoda. W większej części kraju, oprócz Polski południowej, południowo-wschodniej i częściowo wschodniej, nie było deszczu. Dodatkowo stosunkowo wysokie temperatury w dzień powodowały większe parowanie, co spowodowało, że sytuacja staje się z dnia na dzień coraz gorsza – powiedział Walijewski. W ocenie hydrologa już mamy do czynienia z pierwszymi symptomami suszy meteorologicznej. O zjawisku tym mówimy wówczas, kiedy przez przynajmniej 20 dni występuje brak opadów, bądź jest ich niedobór – wyjaśnił. To przekłada się na coraz mniejszą wilgotność gleby. We wschodnich województwach – w lubelskim, częściowo podkarpackim, ale także w centrum, czyli w woj. mazowieckim, oraz na zachodzie lubuskiego, Wielkopolski i zachodniopomorskiego, w wierzchniej warstwie gleby (do 7 cm) wilgotność spada poniżej 45 proc. To pierwsza oznaka problemów dla rolników, bo przesusza się wierzchnia warstwa gleby – wskazał Walijewski. We wschodniej części kraju, w głębszej warstwie gleby (od 8 do 28 cm) wilgotność jest poniżej 50-45 proc. Sytuacja się pogorszy, bo w następnych dniach wyż sprawi, że niedobór opadów będzie przynajmniej do 24 marca. Później ok. 25-26 marca mogą pojawić się niewielkie deszcze, jednak nie zmieni to faktu, że marzec będzie w całym kraju z opadami poniżej normy – oznajmił. Obecnie stan wód na rzekach osiąga przeważnie poziom średni, ale pojawia się coraz więcej rzek z niskim poziomem. Do tego brak wody z topniejących śniegów sprawia, że przed nami tendencja spadkowa – dodał. Najbardziej zagrożone suszą są rzeki na Niżu Polskim i dorzecza Odry, szczególnie zlewnia Warty i środkowej Odry, a także wszystkie rzeki, które spływają do środkowej Wisły. Wody w Polsce będzie coraz mniej. Są takie prognozy, że do 2040 r. w niektórych miejscach naszego dostępność wody pitnej może się zmniejszyć nawet o ok. 30 proc. – powiedział rzecznik IMGW. Zwrócił uwagę, że w centralnej części kraju, np. w Płocku roczny niedobór opadów notowany jest od 2010 r. Co roku było mniej opadów i w sumie ich deficyt wynosi ok. 600 mm. To tak, jakby przez cały rok w ogóle nie padało – wyjaśnił. W innych rejonach Polski, na Kujawach, Pomorzu, w Wielkopolsce, na Lubelszczyźnie, a nawet w niektórych miejscach na Mazurach są również są niedobory wody. Te obszary pustynnieją. W ostatnich 4–5 latach coraz częściej obserwowane są burze pyłowe. Dwa lata temu w Lubelskiem czarnoziemy zostały bardzo mocno przesuszone, a następnie silny wiatr spowodował burze piaskowe. Unoszący się pył było widać wyraźnie nawet na zdjęciach satelitarnych – powiedział Walijewski. Podkreślił, że to zjawisko będzie się pogłębiało. « powrót do artykułu
  8. Tysiące pielgrzymów przybywają do centralnej Tajlandii, by odwiedzić świątynię odsłoniętą przez wodę i pomodlić się do posągu Buddy. W wyniku długotrwałej suszy w sztucznym zbiorniku wodnym pozostało tylko 3% wody i na powierzchnię wynurzyła się świątynia Wat Nong Bua Yai. Świątynia była w przeszłości centrum życia lokalnej społeczności. Odbywały się tam modlitwy, festiwale, prowadzono działalność edukacyjną, służyła jako centrum spotkań i rozrywki. Została ona zalana. Z wody wyłoniły się też pozostałości setek domów okolicznych wsi, które zostały przeniesione. Teraz do świątyni udały się setki osób, które oddają cześć bezgłowemu posągowi Buddy o wysokości 4 metrów. Zwykle świątyni nie widać. Żadna jej część nie wystaje znad wody. Została odsłonięta przez suszę. Zbiornik, w którym się znajduje,ma pojemność 960 milionów metrów sześciennych i służy nawadnianiu 526 000 hektarów upraw w czterech prowincjach. Susza spowodowała, że zasila on jedynie 1214 hektarów w jednej prowincji. Tajlandia przeżywa obecnie największą suszę od dziesięcioleci, a poziom wód w zbiornikach jest znacznie poniżej średnich miesięcznych, a poziom Mekongu jest najniższy od ponad 100 lat. Wszystko to w czasie sezonu monsunów, najbardziej wilgotnej pory roku w Azji Południowo-Wschodniej. Susza dotknęła przede wszystkim rolników uprawiających ryż. W maju, gdy nadeszła pora jego sadzenia, rząd Tajlandii zaapelował do rolników, by wstrzymali się z sadzeniem w oczekiwaniu na opady. Nadeszły one późno i było ich bardzo mało. Od tamtej pory rząd zasiewa chmury by wywołać opady i chociaż trochę pomóc rolnikom. Zdaniem ONZ obszar suszy będzie się zmieniał i powiększał. Należy się spodziewać, że w przyszłości będzie coraz gorzej. « powrót do artykułu
  9. Z pracy The Role of Diet in Resilence and Vulnerability to Climate Change among Early Agricultural Communities in the Maya Lowlands opublikowanej w Current Anthropology dowiadujemy się, że do upadku cywilizacji Majów mogło przyczynić się coraz większe zamiłowanie majańskiej elity do... kukurydzy. Rozrastanie się populacji oraz antropogeniczna degradacja środowiska spowodowana intensyfikacją rolnictwa w połączeniu z preferowaniem konkretnego rodzaju żywności doprowadziły do mniejszej elastyczności i mniej powstania mniej odpornego systemu. Jeśli zrozumiemy, jakie czynniki wpływają na elastyczność systemu, będziemy mogli zapobiec potencjalnym nagłym dramatycznym zmianom w świecie współczesnym, napisała jedna z autorek badań, Claire Ebert. Naukowcy zbadali szczątki 50 Majów pochodzących z Cahal Pech i okolic. Badanie radiowęglowe wykazało, że część pochówków odbyła się w latach 735–400 (okres preklasyczny) przed Chrystusem, a część pochodzi z lat 800–850 koniec okresu klasyczny) naszej ery. Dzięki badaniom stabilnych izotopów węgla i azotu w kościach udało się odtworzyć dietę każdej z tych osób oraz jej zmiany w czasie. Naukowców szczególnie interesowały rośliny korzystające z fotosyntezy C4 (cykl Hatcha-Slacka), w tym kukurydza. Okazało się, że w epoce preklasycznej i wczesnej klasycznej zarówno elity jak i poddani spożywali zróżnicowaną dietę. Oprócz kukurydzy często spożywali dzikie rośliny oraz mięso upolowanych zwierząt. Zdaniem Ebert to właśnie ta zróżnicowana dieta zapewniła społeczności Cahal Pech przetrwanie podczas wielkiej suszy, która dotknęła zamieszkane przez Majów niziny w latach 300–100 przed naszą erą. Z czasem jednak sytuacja uległa zmianie. Do czasów końca okresu klasycznego (750–900 po Chrystusie) populacja Majów się rozrosła, a wraz z nią pogłębiły się i wzmocniły podziały społeczne. Jednocześnie zintensyfikowano uprawę rolną, a Majowie w coraz większym stopniu polegali na uprawie kukurydzy. Ebert i jej koledzy zauważyli, że im bliżej Cahal Pech, a więc im bliżej centrum zamieszkanego przez elity, pochowano badane szczątki, tym większe spożycie kukurydzy. Wyniki naszych badań ujawniły wzorzec wysoce wyspecjalizowanych stabilnych izotopów węgla i azotu w kościach przedstawicieli elity pochodzących z późnego okresu klasycznego. Wzorzec ten odpowiada hiperspecjalistycznej diecie bazującej na kukurydzy, którą stosowano do samego końca, do opuszczenia tego miejsca. Naukowcy wysunęli przypuszczenie, że to właśnie oparcie diety na kukurydzy, która nie jest odporna na suszę, przyczyniło się do upadku Cahal Pech gdy pod koniec okresu klasyczego nastąpiła kolejna susza. « powrót do artykułu
  10. Grzechotniki i inne jadowite węże częściej kąsają w latach deszczowych niż w okresach suszy. Caleb Phillips z Uniwersytetu Kolorado w Boulder i Grant Lipman ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda analizowali dane z 20 lat, dotyczące ukąszeń przez węże w Kalifornii. Wyniki przeczą popularnej teorii, że susza może zwiększać liczbę ugryzień, bo gady wypełzają na otwarte tereny, gdzie prawdopodobieństwo napotkania człowieka jest większe. Zamiast tego okazało się, że w 58 kalifornijskich hrabstwach na każdy 10% wzrost opadów w ostatnich 18 miesiącach przypadał 3,9% wzrost liczby przypadków ukąszeń przez węże. Naukowcy podkreślają, że wzorce klimatyczne zachodniej części USA ulegają zmianie, dlatego np. planując dostawy surowicy czy zakładanie centrów kontroli, warto wziąć najnowsze ustalenia pod uwagę. Phillips i inni podejrzewają, że powodem zwiększenia liczby ukąszeń przez węże w latach mokrych jest pokarm. Gdy dużo pada, rozrastają się populacje myszy i innych gryzoni, a te są podstawowym źródłem pokarmu grzechotników. To zaś przekłada się na liczebność samych węży i częstość ugryzień. Akademicy dodają, że chcieliby sprawdzić, czy podobne trendy występują poza Kalifornią. W Kolorado żyją np. 3 spokrewnione jadowite gatunki: grzechotnik preriowy, massasauga oraz Crotalus oreganus. Choć ich ugryzienia rzadko bywają śmiertelne dla ludzi, tragedie się zdarzają. Dan Hohs, triathlonista z tego stanu, zmarł w 2017 r. właśnie w wyniku ukąszenia grzechotnika. Specjaliści zastanawiają się, jak zmiana klimatu może wpłynąć na częstotliwość spotkań węży i ludzi. Z tego powodu autorzy publikacji z pisma Clinical Toxicology przejrzeli 5365 przypadków ukąszeń przez grzechotniki (zostały one odnotowane przez California Poison Control System w latach 1997-2017). Zestawiano je z innymi informacjami, np. danymi klimatycznymi NASA i dot. suszy z National Drought Mitigation Center. Okazało się, że gdy w kalifornijskich hrabstwach była susza, liczba ukąszeń prze węże spadała. Liczba incydentów osiągnęła rekordowo niski poziom w 2015 i 2016 r., gdy Kalifornia znajdowała się w samym środku historycznej posuchy. « powrót do artykułu
  11. Tropikalne lasy deszczowe odgrywają kluczową rolę w globalnym systemie klimatycznym (są największym lądowym pochłaniaczem CO2). Ponieważ zajmują dużą powierzchnię i są produktywne przez cały rok, mają też olbrzymi wpływ na globalny cykl obiegu węgla. Choć w ostatnich latach zlewnię Amazonki nawiedziły ciężkie susze, czynniki wpływające na wrażliwość lasu deszczowego na suszę nie są zbyt dobrze poznane. W najnowszym studium prof. Pierre Gentine z Uniwersytetu Columbia wykazał, że fotosynteza w wysokich lasach amazońskich (o wysokości powyżej 30 m) jest 3-krotnie mniej wrażliwa na zmienność opadów niż w lasach nieprzekraczających 20 m. Wyższe lasy okazały się starsze. Miały też większą biomasę i głębsze systemy korzeniowe, które dając dostęp do wilgoci zgromadzonej w niższych warstwach gleby, zapewniały większą odporność na suszę. Choć starsze i wyższe lasy wykazują mniejszą wrażliwość na zmienność opadów (susze), silniej reagują na fluktuacje temperatury i wilgotności powietrza, a te będą narastać wraz ze zmianą klimatu. Nasze badania pokazują, że las amazoński nie reaguje jednorodnie [...]. Podczas badań zespół Gentine'a posłużył się zdalną obserwacją fluorescencji chlorofilu (fluorescencja chlorofilu służy do usuwania nadmiaru pochłoniętej energii świetlnej). Amerykanie zbierali też dane nt. opadów, niedosytu wilgotności, a także wysokości drzew. Oprócz tego szacowali wiek lasu i biomasę nadziemnej części drzew. Autorzy publikacji z pisma Nature Geoscience podkreślają, że uzyskane wyniki pokazują, że np. wylesienie może zwiększyć wrażliwość lasów na suszę (drzewostany staną się wtedy bowiem młodsze). « powrót do artykułu
×
×
  • Create New...