Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'reklama' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 60 wyników

  1. Pomimo, że microsoftowy Bing to najmniej popularna z "Wielkiej Trójki" wyszukiwarek, okazuje się, że jest ona znacznie lepszym medium reklamowym, niż jej główni konkurenci - Yahoo! i Google. Jednak i tak całą "Wielką Trójkę" na głowę bije AOL. Firma Chitika dostarcza dane dotyczące efektywności wyszukiwarek jako medium reklamowego. Obecnie wyszukiwarki zarabiają nie na samym wyświetlaniu reklam, ale na kliknięciach w nie. Wskaźnikiem efektywności jest tutaj wartość CTR (click-through rate), która pokazuje, jaki procent wyświetleń reklamy kończy się kliknięciem. Z danych Chitiki wynika, że wartość ta dla Binga ciągle rośnie. W lipcu CTR wyszukiwarki Microsoftu był o 50% lepszy niż CTR Google'a. Obecnie jest ona aż o 77% lepsza. Jeszcze lepiej radzą sobie Ask (CTR o 79% wyższe niż Google'a) oraz AOL (154% lepiej). W okresie badanym przez Chitikę Google wyświetlił 113.332.938 reklam i zanotował 1.115.452 kliknięcia, co daje CTR na poziomie 0,98%. W tym samym czasie na 9.972.035 wyświetleń Yahoo! zanotowało 136.506 kliknięć (CTR 1,37%), Bing pokazał użytkownikom 7.741.724 reklam notując 134.536 kliknięć (CTR 1,74%). Rekordzistą pozostaje AOL z 42.597 kliknięciami na 1.706.858 wyświetleń z CTR 2,50%. Jak zauważył Daniel Ruby, dyrektor Chitiki, najbardziej cennym pod względem finansowym użytkownikiem jest osoba przekierowana właśnie z AOL.
  2. Magnat prasowy Rupert Murdoch, który chce doprowadzić do tego, by znaczna część profesjonalnie tworzonych treści w Sieci była płatna, coraz ostrzej wypowada się o praktykach Google'a. Poważnie zastanawia się on nad zablokowaniem Google'owi możliwości przeszukiwania witryn należących do jego koncernu medialnego, nazywając wyszukiwarki złodziejami treści i pasożytami. Murdoch, właściciel wielu gazet, serwisów internetowych, stacji radiowych i telewizyjnych, został zapytany przez dziennikarzy Sky News Australia - której zresztą jest współwłaścicielem - dlaczego po prostu nie zablokuje Google'owi możliwości przeszukiwania należących do siebie witryn. Murdoch stwierdził: Myślę, że to zrobimy, gdy tylko zaczniemy pobierać opłaty. Przypomniał, że część treści w prestiżowym The Wall Street Journal jest już płatna. Użytkownik może zobaczyć pierwszy paragraf i ma możliwość kupna reszty interesującego go artykułu. Nie wiadomo, od kiedy Murdoch chciałby pobierać opłaty za należące doń treści. Początkowo wspominał o roku 2010, ale ostatnio zaczął wycofywać się z tej daty. Miliarder nie obawia się też, że zablokowanie wyszukiwarki odbije się negatywnie na jego witrynach. Jaka jest korzyść z przypadkowego odwiedzającego? On nie stanie się lojalnym czytelnikiem - mówi. Murdoch nie wierzy, by udało się zarobić na reklamie. Jego zdaniem jest zbyt mało reklamodawców i zbyt wiele witryn. Dlatego też stwierdził, że woli mieć mniej czytelników, ale takich, którzy będą płacili, niż więcej i polegać tylko na wpływach z reklam.
  3. Przyjęty wczoraj Telecoms Package już budzi spory interpretacyjne. Tym razem chodzi o umieszczanie "ciasteczek" w komputerze internauty. "Ciasteczka" (cookies) to niewielkie pliki tekstowe, które są wgrywane na nasze komputery przez wiele witryn. Dzięki nim przy kolejnej wizycie witryna potrafi nas zidentyfikować i np. nie wyświetli reklam, które już widzieliśmy, przywita nas w spersonalizowany sposób czy zaprezentuje towary, które prawdopodobnie nas interesują. Zapisy z Telecoms Package dotyczące cookies budziły spore wątpliwości, gdyż mogło z nich wynikać, że cookies zostaną w praktyce zabronione, co utrudniłoby życie zarówno internautom, jak i witrynom. W uchwalonych przepisach rzeczywiście stwierdzono, że cookies mogą być przechowywane na komputerze użytkownika lub z niego odczytywane tylko wtedy, gdy "użytkownik wyraził na to zgodę na podstawie otrzymanej jasnej zwięzłej informacji". Od zasady tej przewidziano jednak wyjątek. Cookies można umieścić tam, gdzie jest to "oczywiście niezbędne" na potrzeby usługi, której otrzymania użytkownik się domaga. Organizacje skupiające wydawców reklam orzekły zatem, że przepisy te oznaczają, iż reklamy mogą pozostawiać cookies na komputerach użytkowników, gdyż o zgodzie bądź jej braku na ich otrzymywanie użytkownik informuje poprzez ustawienia przeglądarki. "Telecom Package zwiększa bezpieczeństwo i prywatność użytkowników. Nowe przepisy dają prawo do zarządzania ciasteczkami w przeglądarkach i innych aplikacjach" - oświadczają Interactive Advertising Bureau oraz European Publishers' Council. W Telecoms Package znalazł się bowiem następujący zapis: "Tam, gdzie jest to technicznie możliwe i efektywne, w zgodzie z odpowiednimi przepisami Dyrektywy o ochronie danych, zgoda użytkownika może być wyrażona poprzez odpowiednie ustawienia przeglądarki bądź innej aplikacji". To, zdaniem organizacji wydawców reklam, jasno wskazuje, że mają rację. Nie wiadomo jednak, jak przepisy będą interpretowali eurourzędnicy. Viviane Reding, komisarz ds. społeczństwa informacyjnego, stwierdziła, że zapisy powstały po to, by pozwolić na umieszczanie bez pytania użytkownika "cookies technicznych", ale by "cookies szpiegowskie" wymagały wcześniejszej zgody. Nie wiadomo jednak, co ma oznaczać termin "cookies szpiegowskie".
  4. Grupa europejskich i amerykańskich specjalistów odkryła niezgodną z intuicją zależność pomiędzy reklamą a przemocą w grze. Okazało się, że reklama w grze pełnej przemocy jest lepiej zapamiętywana, niż w grze, gdzie przemocy nie ma. Nawet, jeśli jest krócej wyświetlana. To zjawisko niezgodne z tym, co dotychczas wiadomo, gdyż niejednokrotnie zauważono, że w przypadku telewizji pokazywana przemoc osłabia zapamiętywanie reklamy. Naukowcy stworzyli prostą grę, wyścigi samochodowe, która miała pomóc im w zbadaniu wpływu reklamy na grających. W czasie gry pojawiają się nieprzeszkadzające reklamy - są widoczne na ścianach budynków czy przydrożnych bilboardach. Kamera bada ruchy gałki ocznej a po zakończeniu gry użytkownicy proszeni są o wypisanie marek, które były reklamowane. Naukowcy zauważyli, że jeśli celem gry było tylko i wyłącznie ściganie się, użytkownicy zapamiętali znacząco mniej reklamowanych marek niż wówczas, gdy ich zadaniem było również rozjeżdżanie przechodniów. Znaczenie takich badań jest niezwykle istotne, gdyż rynek reklamy w grach szybko się rozwija. W bieżącym roku osiągnie on wartość 886 milionów dolarów, a w 2013 roku będzie warty 1,4 miliarda USD. Twórcy gier zaczynają myśleć o udostępnianiu ich bezpłatnie, w zamian właśnie za oglądanie reklam. Jednak rynek nie jest jeszcze na tyle dojrzały, o czym świadczy przykład id Software, które niedawno ogłosiło, że dostęp do Quake Live będzie płatny, gdyż wpływy z reklam są niesatysfakcjonujące. Jedna z przeszkód, na które napotykają twórcy gier z reklamami jest trudność w umieszczeniu ich tak, by nie przeszkadzały w graniu. Ładowanie się reklam podczas gry w Sieci dodatkowo obciąża łącze i może odebrać całą przyjemność z rozgrywki. Jest to o tyle istotny problem, że obecny model sprzedaży reklam w grze opiera się na sprzedawaniu liczby wyświetleń. A więc reklamy muszą być na bieżąco ładowane i zliczane w czasie gry. Dotychczas skuteczność takiej reklamy badano śledząc rozkład geograficzny graczy oraz prowadząc wśród nich ankiety. Eksperyment przeprowadzony przez europejsko-amerykański zespół pokazują skuteczność reklam z zupełnie innej perspektywy. Ich wyniki nie są jednak zbytnim pocieszeniem dla reklamodawców. Inne badania tego samego zespołu sugerują bowiem, że przemoc może negatywnie wpływać na odbiór marki.
  5. Microsoft stara się o uzyskanie patentu na połączenie reklam i techniki CAPTCHA. Koncern złożył wniosek patentowy już w lutym 2008 roku. Został on upubliczniony przed dwoma tygodniami. Z CAPTCHA, systemu umożliwiającego odróżnienie człowieka od komputera, korzysta bardzo dużo witryn internetowych. Technika ta polega na rozpoznawaniu wyrazów bądź innych ciągów znaków i ich wpisaniu w odpowiednie pole. Dopiero po prawidłowym przejściu tego testu możliwe jest np. zarejestrowanie się w danym serwisie. Microsoft wpadł na pomysł, by połączyć CAPTCHA z reklamą. Użytkownicy są przyzwyczajeni do reklamy i generalnie są w stanie rozpoznać jej zawartość czy przesłanie - czytamy we wniosku patentowym Microsoftu. Koncern chce, by w roli tekstu do rozpoznania występowała reklama. Wówczas użytkownik musiałby prawidłowo odszyfrować i wpisać w odpowiednie pole nie ciąg przypadkowych znaków, a np. hasło reklamowe czy musiałby rozpoznać reklamowany produkt. W reklamie bazującej na CAPTCHA można by wykorzystać najróżniejsze materiały - zdjęcia, tekst, kolory, hasła itp. itd. Koncepcje wykorzystania CAPTCHA w reklamie pojawiły się jednak prawdopodobnie już 2005 roku. Podobno na niektórych blogach czy grupach dyskusyjnych użytkownicy rozważali możliwość umieszczenia w CAPTCHA sloganów reklamowych czy znaków firmowych. Nie wiadomo, czy fakt pojawiania się już wcześniej tego typu pomysłów wpłynie na decyzje Urzędu Patentowego. Rzecznik Microsoftu, pytany o opinię, stwierdził, że jego firma nie komentuje procesu rozpatrywania złożonych przez nią patentów. Dodał, że nie jest niczym niezwykłym istnienie wielu patentów opisujących podobne rozwiązania.
  6. W 2007 r. pojawiły się doniesienia o opracowaniu elektronicznego papieru, który pozwala na wyświetlenie filmu wideo wysokiej jakości. Dwa lata później tego typu technologia debiutuje w prasie. Już we wrześniu w wybranych egzemplarzach amerykańskiego magazynu Entertainment Weekly będzie można zobaczyć poruszające się reklamy napojów Pepsi oraz klipy zachwalające nowe programy telewizji CBS. Spoty pojawią się na cienkich ekranach wielkości wyświetlacza w telefonie komórkowym. Są one zaprogramowane w taki sposób, by odtwarzanie rozpoczęło się, gdy czytelnik dotrze do strony, na której zostały umieszczone - mechanizm aktywacji przypomina rozwiązanie znane z grających kartek z życzeniami. Po załadowaniu filmików pojawia się krótki wstęp z aktorami z komedii The Big Bang Theory, którzy wyjaśniają, jak posługiwać się odtwarzaczem. Po naciśnięciu któregoś z 5 guzików uruchamia się inny plik. Technologię stworzyła firma Americhip. Plastikowy wyświetlacz ma 2,7 mm grubości, mierzy 2 na 1,5 cala i może przechowywać do 40 min nagrania wideo. Żywotność baterii wynosi 70 min, da się je jednak załadować za pośrednictwem minizłącza USB. Dwustronicowe reklamy zagoszczą 18 września w wydaniu Entertainment Weekly dla Nowego Jorku i Los Angeles. Nie ujwaniono, w ilu dokładnie kopiach się znajdą i jaki jest dodatkowy koszt umieszczenia reklamy wideo w magazynie. Muszą być jednak one droższe od form tradycyjnych, ponieważ z pewnością zapamięta je większość odbiorców.
  7. Brazylijska organizacja ekologiczna SOS Mata Atlântica rozpoczęła nową kampanię reklamową, zachęcającą do oszczędzania wody przez siusianie pod prysznicem. Spot można zobaczyć w niektórych stacjach telewizyjnych. Rzeczniczka SOS Adriana Kfouri tłumaczy, że kampania ma w humorystyczny sposób zachęcić do rzadszego spłukiwania wody w toalecie. Gdyby to robić jeden raz dziennie rzadziej, rocznie udałoby się oszczędzić 4380 l H2O. W reklamie społecznej utrzymanej w konwencji bajki animowanej pojawia się wiele postaci: sportowcy, np. koszykarz, duch, zwierzęta, m.in. żaba, obcy, King Kong, niepełnosprawni na wózku, artyści cyrkowi oraz Indianin. Wszyscy bez wyjątku załatwiają potrzeby fizjologiczne pod prysznicem. Na tle skocznej muzyki opowiada o tym chór dziecięcych głosów. Historia kończy się apelem: "Siusiaj pod prysznicem! Ocal atlantycki las deszczowy!".
  8. Microsoft wydał oficjalny komunikat, w którym ogłosił podpisanie umowy z Yahoo!. Porozumienie zakłada, że Yahoo! będzie korzystało z wyszukiwarki Microsoftu, a w zamian portal będzie jedynym sprzedawcą reklam ukazujących się przy wynikach wyszukiwania na witrynach obu firm. Z komunikatu jednoznacznie wynika, że celem obu firm jest konkurowanie z rynkowym liderem - Google'em. Czytamy w nim: Umowa przewiduje połączenie zasobów wyszukiwarkowych Yahoo! i Microsoftu. Dzięki pojawieniu się alternatywy, reklamodawcy nie będą musieli całkowicie polegać na firmie, która zdominowała ponad 70% rynku wyszukiwania. Dołączenie zasobów Yahoo! pozwoli wyszukiwarce Microsoftu osiągnąć rozmiar i skalę konieczną do zapewnienia konkurencyjności i innowacyjności na rynku, co będzie korzystne zarówno dla konsumentów jak i dla reklamodawców. Microsoft przedstawił tez kluczowe punkty umowy: - została ona zawarta na 10 lat, - Microsoft nabywa na okres 10 lat wyłączną licencję na technologie wyszukiwarkowe Yahoo i ma prawo zintegrować je ze swoimi technologiami, - microsoftowy Bing będzie jedyną wyszukiwarką używaną na witrynach Yahoo!, a portal ma prawo do wykorzystywania swoich technologii na innych obszarach, - Yahoo! staje się jedynym sprzedawcą reklam w wyszukiwarkach na witrynach obu firm. Reklamy będą umieszczane za pomocą microsoftowej platformy AdCenter, a ceny za ich wyświetlanie będą ustalane przez automatyczny system aukcyjny, - każda z firm na własną rękę zajmuje się sprzedażą innych reklam niż reklama w wyszukiwarkach i utrzymuje własne wydziały sprzedaży, - Microsoft płaci Yahoo! za przekierowanie ruchu z witryn tej firmy do wyszukiwarki. Przez pierwsze 5 lat opłata będzie wynosiła 88% dochodów z reklamy, - przez pierwsze 18 miesięcy Microsoft zagwarantuje Yahoo! osiąganie w każdym kraju określonego poziomu wpływów, - w celu ochrony prywatności konsumentów, obie firmy mogą wymieniać dane o użytkownikach tylko w takim zakresie jaki jest konieczny do zarządzania wyszukiwarką i jej ulepszania. Wymiana danych o zapytaniach kierowanych do wyszukiwarki jest zakazana. Porozumienie tworzy realną alternatywę dla Google'a. Ani Yahoo!, ani Microsoft nie były dotychczas w stanie zagrozić pozycji koncernu Page'a i Brina, który w samych Stanach Zjednoczonych posiada około 65% rynku wyszukiwarek. Yahoo! i Microsoft mogą mieć w sumie około 30% tego rynku, co stanowi dobry punkt wyjścia do rozpoczęcia walki o rynek z liderem. Rezygnacja przez Yahoo! z własnej wyszukiwarki pozwoli portalowi zaoszczędzić setki milionów dolarów, microsoftowy Bing stanie się numerem 2. na rynku wyszukiwarek. Ponadto Yahoo! będzie mogło liczyć na spory zastrzyk gotówki z reklam. Umowa dotyczy tylko i wyłącznie wyszukiwarki oraz reklam w niej wyświetlanych. Wszelkie inne zasoby obu firm pozostają rozdzielone. Koncerny mają nadzieję, że urzędy antymonopolowe zaakceptują umowę na początku 2010 roku. Jej sfinalizowanie ma potrwać 2 lata.
  9. Reklamując jedzenie, warto odwoływać się nie tylko do smaku, ale do wszystkich zmysłów. Spot będzie wtedy skuteczniejszy, a i sam produkt zyska przychylniejsze oceny (Journal of Consumer Research). Ryan S. Elder i Aradhna Krishna z University of Michigan zademonstrowali, że posłużenie się innymi zmysłami nasila wrażenia smakowe. Ponieważ smak jest efektem współpracy wielu zmysłów – zapachu, tekstury, wzroku i dźwięku – reklamy powołujące się na nie silniej wpłyną na smak niż reklamy wspominające wyłącznie o smaku. W ramach eksperymentu ochotników losowo przydzielono do jednej z dwóch grup. Każda oglądała inny spot. Jeden "zaprzęgał" do pracy wiele zmysłów, dlatego gumę do żucia zachwalano następującym hasłem: "pobudza twoje zmysły". Drugi polegał jedynie na smaku, stąd slogan "długo utrzymujący się smak". Po spróbowaniu gumy badani spisywali skojarzenia, które im przyszły do głowy i oceniali smak. Reklama multisensoryczna prowadziła do bardziej pozytywnych skojarzeń zmysłowych, co z kolei w większym stopniu wzmagało wrażenia smakowe niż spot angażujący jeden kanał zmysłowy. Różnice w obrębie skojarzeń pociągały za sobą różnice w smaku. Wyniki powtórzyły się w przypadku chipsów ziemniaczanych i popcornu. Amerykanie podkreślają, że ich obserwacje są istotne zarówno dla reklamodawców oraz domów mediowych, jak i dla restauratorów. Odpowiednie skonstruowanie karty dań może bowiem znacznie zmienić doznania klientów. Co więcej, projektanci opakowań na żywność również mogą dorzucić swoje trzy grosze. Umieszczając na nich więcej danych odwołujących się do różnych zmysłów, wpłyną na postrzeganie produktu.
  10. Kryzys dotyka również Internetu. Jak podaje Interactive Advertising Bureau, po raz pierwszy od siedmiu lat internetowa branża reklamowa zanotowała spadek przychodów rok do roku. W pierwszym kwartale 2009 przychody zmniejszyły się o 5 procent, w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego i wyniosły 5,5 miliarda dolarów. Oznak kryzysu jest więcej. Wiele firm internetowych oraz z branży mediów, które jeszcze niedawno kupowały innowacyjne nowopowstające przedsiębiorstwa, teraz, w ramach obniżania kosztów, chce się ich pozbyć. Fundusze inwestycyjne i inwestorzy indywidualni, specjalizujący się w przejmowaniu małych przedsiębiorstw, rozwijaniu ich i sprzedaży z zyskiem, mówią, że wkrótce na rynku czeka nas wysyp ofert. W najbliższym czasie powinniśmy być świadkami wielu sprzedaży i wydzielania z większych firm mniejszych podmiotów, celem pozbycia się ich. Niedawno eBay zapowiedział wydzielanie Skype'a, Yahoo! zaczyna zamykać niedochodowe wydziały, jak np. Geocities, Tim Warner ma zamiar pozbyć się AOL. Z podobnymi zjawiskami mieliśmy do czynienia na początku bieżącego stulecia, gdy pękła bańka dotcomowa. Także i wtedy wielki firmy pozbywały się części aktywów, których nie chciały utrzymywać. Mike Kwatinetz, inwestor z Azure Capital Partners, mówi, że firmy internetowe często popełniają taki błąd, iż kupują start-upy nie patrząc na to, jak ich profil pasuje do profilu firmy. Przedsiębiorstwa muszą mieć strategię... Nie można kupować firmy tylko dlatego, że się nam ona podoba - mówi. Analityk Jeffrey Lindsay z Bernstein Research wyjaśnia, dlaczego nawet największe firmy podejmują błędne decyzje. Z jednej strony dysponują olbrzymimi zasobami gotówki i mają niewielkie długi, fundusze inwestycyjne potrafią dobrze zachwalać swój towar, a takie nazwy jak Twitter czy Facebook działają na wyobraźnię. Dają się skusić, a to przepis na katastrofę - mówi Lindsay i wymienia takie, nietrafione jego zdaniem zakupy, jak nabycie Flickra przez Yahoo!, YouTube'a przez Google'a czy ICQ, Netscape'a i Bebo przez AOL. Wcześniej czy później serwisy te albo zostaną sprzedane, albo zamknięte, gdyż ciągle tylko przynoszą straty.
  11. Peel and Taste to nowa metoda reklamowania napojów i produktów spożywczych. Cieniutkie listki przypominają gumę do żucia lub paski odświeżające oddech. Są pakowane w przezroczystą folię. Wystarczy wziąć je do ust, by poczuć, jak smakuje interesujące nas piwo czy debiutująca marka chipsów. Jednorazowe opakowanie gwarantuje zachowanie smaku oraz sterylności. Producent Peel 'n Taste – firma First Flavor - zapewnia, że paski wywrą niezapomniane wrażenie zarówno na dotychczasowych, jak i potencjalnych klientach marki, podczas gdy reklama wizualna może co najwyżej zachęcić do kupienia czegoś po raz pierwszy. Jeśli jednak smak nie przypadnie klientowi do gustu, ze związku nici... Nie da się też ukryć, że taki sposób reklamowania jest tańszy, wygodniejszy i bardziej oryginalny od tradycyjnych darmowych próbek czy akcji promocyjnych w sklepach. Za pośrednictwem pasków zachwalano już wiele produktów, m.in. rum z nutą limetki w tle oraz pastę wybielającą, która miała smakować o niebo lepiej od towarów oferowanych przez konkurencję.
  12. Należący do Google'a YouTube jest tak popularny, iż stał się drugą najchętniej odwiedzaną wyszukiwarką na świecie. O ile jednak wiadomo ile zarabia Google - giełdowa spółka ma obowiązek publikowania danych na temat swoich finansów - to o księgach YouTube'a nie można dowiedzieć się niczego. Spancer Wang, analityk banku Credit Suisse uważa, że w bieżącym roku YouTube zanotuje stratę w wysokości 470 milionów dolarów. To olbrzymia kwota, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż dwa i pół roku temu Google zapłacił za serwis 1,65 miliarda USD, to kosztował go on znacznie więcej, niż pierwotna cena zakupu. Wang uważa, że jak dotychczas nie udaje się sprzedać wystarczającej liczby reklam na YouTube, a koszty lawinowo rosną wraz z rosnącą popularnością serwisu. Analityk twierdzi, że problem ze sprzedażą reklam nie ma nic wspólnego z kryzysem finansowym. Jego zdaniem amatorskie produkcje internautów prezentowane w YouTube nie są atrakcyjne dla reklamodawców.
  13. Niedawno Steve Ballmer publicznie stwierdził, że klienci Apple'a płacą za komputery tej firmy średnio o 500 dolarów więcej niż wynosi rynkowa wartość analogicznego sprzętu. Teraz tę różnicę w cenie postanowiono wykorzystać do kolejnych reklam, będących odpowiedzią na kampanie "I'm a Mac". Microsoft wynajął firmę reklamową Crispin Porter + Boguksy, która z kolei wyszukała w okolicach Los Angeles osoby, mające zamiar kupić komputer. Osobom tym powiedziano, że chodzi o badania rynku i zaoferowano im od 700 do 2000 dolarów na zakup komputera. Po jego kupnie mogli zatrzymać resztę. Właśnie pojawiła się pierwsza reklama z serii. Widzimy w niej kobietę imieniem Lauren, której obiecano 1000 dolarów. Chciała ona kupić notebooka z 17-calowym ekranem i wygodną klawiaturą. Udała się do sklepu Apple'a by szybko wyjść rozczarowana - w ofercie był tylko jeden notebook kosztujący mniej niż 1000 USD. Za 999 dolarów mogła kupić MacBooka z 13-calowym wyświetlaczem. Zdegustowana Lauren mówi Nie jestem wystarczająco cool, by kupić Maka. W końcu w sklepie Best Buy kupuje notebooka HP Pavilion z 17-calowym wyświetlaczem za 700 dolarów. Po dokupieniu drukarki cały rachunek wynosi 900 USD i Lauren odchodzi z komputerem oraz dodatkowymi 100 dolarami. Stwierdza: Jestem PC i mam to, co chciałam. Maszyny Apple'a są wciąż drogie, a firma zdaje się nie przejmować wynikami sprzedaży. W lutym zanotowało 16-procentowy spadek liczby sprzedanych laptopów i komputerów biurkowych, podczas gdy cały rynek PC zanotował wzrost.
  14. Chociaż bloki reklamowe są dla większości telewidzów denerwujące, okazuje się, że zdecydowanie nie doceniamy ich roli. I nie chodzi tu o wskazówki, które towary kupić ani o wrażenia estetyczne. Liczne badania psychologiczne wykazały, że to spoty powodują, że wyżej oceniamy przerywany nimi program. Leif Nelson z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego oraz Tom Meyvis i Jeff Galak z Uniwersytetu Nowojorskiego stwierdzili, że choć ludzie tego nie zauważają, nawet przy najlepszej komedii czy najbardziej interesującym filmie sensacyjnym przyjemność czerpana z ich oglądania staje się z czasem coraz mniejsza. Gdy jednak pojawia się reklama, zostaje przerwany proces adaptacji i możliwe jest przywrócenie pierwotnego poziomu "rozrywkowości". Nie ma przy tym znaczenia, czy spot był zabawny lub nowatorski, czyli po prostu dobry. Ważne, że w ogóle był. Amerykanie podkreślają, że efekt ten jest ograniczony w przypadku osób, które adaptują się wolniej bądź słabiej oraz w odniesieniu do programów, które nie prowadzą do przywykania (habituacji), ponieważ obfitują, dajmy na to, w nagłe zwroty akcji. Nelson śmieje się, że gdy opowiada o swoich wnioskach, słuchacze patrzą na niego z niedowierzaniem. Jakiś czas temu psycholodzy przeprowadzili ciekawy eksperyment. Poprosili 87 studentów o obejrzenie odcinka sitcomu Taksówka. Połowa badanych zapoznała się z oryginalną wersją, którą można było zobaczyć na srebrnym ekranie: z reklamami sklepu jubilerskiego, kancelarii prawnej itp. Reszta oglądała serial komediowy ogołocony ze spotów. Po zakończeniu seansu ochotnicy mieli ocenić na 11-punktowej skali, jak bardzo podobał im się film. Proszono ich także o porównanie wrażeń z innym doskonale znanym sitcomem Szczęśliwe dni. Okazało się, że osoby, które oglądały Taksówkę bez reklam, wolały Szczęśliwe dni, jednak studenci zaznajomieni z ofertą naszyjników i usługami adwokatów wyżej oceniali "swój" serial. Opisane zjawisko nie ogranicza się wyłącznie do telewizji. Przerywanie masażu również spotęguje błogostan. Jeśli jednak doświadczenie jest nieprzyjemne, np. w uszach dźwięczy nam szum odkurzacza czy stukot młota pneumatycznego, niepożądane odczucia też się nasilą. Nelson, Meyvis i Galak posuwają się nawet do tego, by twierdzić, że komercyjna telewizja wyewoluowała, by zwiększyć przyjemność odbiorców. Psychologiczne trio utrzymuje, że nawet jeśli ludzie nagrywają swoje ulubione programy, robią sobie przerwy na picie, jedzenie lub rozmowę telefoniczną. Kontrolowane wstawki mogą zatem stanowić rodzaj obopólnego interesu. Niezależni specjaliści podkreślają, że rzadko kto jest w pełni świadomy, co go naprawdę uszczęśliwia, tym bardziej że zmienia się to w zależności od sytuacji i czasu. To dlatego porcjujemy sobie codzienne "głaski"...
  15. Microsoft nadal ociepla swój wizerunek. Po reklamach z Billem Gatesem kupującym buty i zatrudnieniu popularnego komika Jerry'ego Seinfelda, przyszedł czas na czteroipółletnią Kylie. Zatrudnienie w reklamie dziecka ma pokazać, jak proste jest używanie narzędzi Microsoftu. Na koniec dowiadujemy się, że Kylie "jest pecetem i ma cztery i pół roku". To wyraźne odniesienie do słynnej kampanii "I'm Mac" Apple'a.
  16. Ukazał się pierwszy klip reklamowy stworzony w ramach wartego 300 milionów dolarów programu rozpropagowania systemu Windows Vista. Co ciekawe, nie ma w nim ani słowa o Viście. Widzimy w nim komika Jerry'ego Seinfelda, który w centrum handlowym, w sklepie z tanimi butami, spotyka Billa Gatesa. Panowie zaczynają rozmawiać o najróżniejszych sprawach, w tym o zaletach brania prysznica w ubraniu, ale nie wspominają o Viście. Spostrzegawczy widzowie zauważą też, że w pewnym momencie pojawia się słynne zdjęcie Gatesa z czasów, gdy jako nastolatek został zatrzymany przez policję. Wydaje się, że reklama ma za zadanie nie tyle wypromować Vistę, co poprawić wizerunek Microsoftu. Dlatego też widzimy w nim Billa Gatesa, który opuścił przecież Microsoft, ale jest jego symbolem. Co więcej, multimiliardera spotykamy w zwykłej, codziennej sytuacji, a całości smaczku dodaje wynajęcie Seinfelda.
  17. W The Wall Street Journal ukazał się artykuł, z którego możemy dowiedzieć się o jednym z największych błędów popełnionych przez Microsoft. Gdyby Bill Gates i Steven Ballmer wykazali nieco więcej cierpliwości i wiary, Microsoft mógłby dzisiaj być potęgą na rynku internetowej reklamy. W 1999 roku w koncernie z Redmond narodził się pomysł bardzo podobny do tego, na którym karierę zrobiło Google - połączenie wyników wyszukiwania z reklamami. System o nazwie Keywords został uruchomiony w 2000 roku. Zaczęli zapisywać się do niego pierwsi reklamodawcy. Jednak już po dwóch miesiącach program przerwano i zarzucono. Jednym z powodów była obawa, że Keywords spowoduje, iż na znaczeniu stracą inne źródła dochodów Microsoftu. Kolejna szansa pojawiła się w 2003 roku, gdy część menedżerów zaproponowała kupno odnoszącej sukcesy firmy Overture, pioniera na rynku reklamy w wyszukiwarkach. Ballmer i Gates sprzeciwili się temu pomysłowi. Te błędy zemściły się. Microsoft, który odnosi olbrzymie sukcesy na rynku oprogramowania, wyraźnie nie ma pomysłu na wykorzystanie Internetu do zarabiania pieniędzy. A nie są one małe. Analitycy szacują, że w 2008 roku Google zarobiło 5 miliardów dolarów, z czego zdecydowana większość pochodzi z reklamy internetowej. Co prawda Microsoft zarabia rocznie kilkukrotnie więcej pieniędzy, w 2007 roku zysk netto koncernu przekroczył 14 miliardów USD, jednak już samo porównanie rynkowej kapitalizacji obu firm wskazuje, jak dobre perspektywy ma Google. Koncern Page'a i Brina jest wyceniany obecnie na ponad 94 miliardy USD, a Microsoft na 175 miliardów. Do Google'a należy obecnie 73,5% rynku internetowej reklamy, który w 2009 roku ma być wart ponad 12 miliardów USD. Udziały Microsoftu nie przekraczają 10% tego rynku. W rozmowie z dziennikarzami WSJ Steve Ballmer uznał, że porzucenie Keywords było jego największym błędem i przyznał, że ciągle myśli o tym, by historia się nie powtórzyła. Największe błędy popełniałem tam, gdzie byłem niecierpliwy. A skoro nie mieliśmy doświadczenia w jakimś przedsięwzięciu, to powinniśmy być cierpliwi. Jeśli konsekwentnie realizowalibyśmy pomysły, które mieliśmy w 1999 roku, obecnie prawdopodobnie liczylibyśmy się na rynku reklamy internetowej - stwierdził.
  18. MTV i MySpace przetestowały technologię, która umożliwia właścicielom materiałów wideo umieszczonych nielegalnie w Sieci na zarabianie na nich. To powinno ułatwić rozwój serwisów takich jak MySpace czy YouTube. Właściciele praw do materiałów nielegalnie zamieszczanych w tych serwisach od dawna oskarżają je, że tak naprawdę nie zależy im na walce z piractwem, gdyż na tym piractwie zarabiają. Firma Auditude opracowała technologię, która identyfikuje pirackie materiały i umieszcza w nich reklamy, a dochody z nich zasilają konto właściciela treści. Podczas testów oprogramowanie kalifornijskiej firmy monitorowało programy nadawane przez MTV i sprawdzało, czy nie zostały one umieszczone w serwisie MySpace. Jeśli wykryło taki nielegalny klip, zamieszczało w nim półprzezroczystą reklamę, zajmującą około 30% okienka z filmem. Reklama informowała o prawach autorskich oraz wyświetlała odnośnik do miejsca, gdzie można zobaczyć klip w rozdzielczości HD i kupić np. cały odcinek oglądanego serialu. Sam format reklamy zapewne się zmieni po pierwszych testach, które będą miały na celu zbadanie jej skuteczności i reakcji użytkowników. YouTube już w ubiegłym roku zastosowało nieco podobne rozwiązanie, czyli program, który potrafi wyszukać i usunąć materiały chronione prawem autorskim lub też dodać do nich reklamę. Jednak technologia YouTube działa tylko wówczas, gdy właściciel praw do dzieła wskaże konkretny klip, który ma być wyszukany. Siłą oprogramowania Auditude jest to, że samodzielnie analizuje emitowane w telewizji programy i porównuje je z zawartością MySpace'a. Może, oczywiście, wyszukiwać też archiwalne, nieemitowane nagrania. Analitycy zwracają uwagę, że oba wielkie serwisy - YouTube i MySpace - inwestują w technologie, które wyszukują piracką zawartość i umieszczają w niej reklamy. Może to oznaczać, że walka z online'owym piractwem, polegająca na usuwaniu chronionej prawem zawartości, nie sprawdziła się.
  19. Prestiżowe pismo Max Planck Forschung chciało ozdobić okładkę numeru z raportem na temat Chin jakimś klasycznym tekstem. Wygląda jednak na to, że żaden z wydawców ani grafików nie znał języka chińskiego, bo zamiast poematu zamieszczono reklamę... domu publicznego. Wykorzystany fragment pochodził z ulotki zachwalającej striptiz w wykonaniu gorących gospodyń domowych. Wykorzystanie tradycyjnych chińskich znaków i odniesienia do północnych Chin kontynentalnych wskazują, że ulotka powstała najprawdopodobniej w Hongkongu lub Makau. Jej autor rozpływał się nad kokieterią i urokiem pięknych jak nefryt pań, które odstawią burleskę dla szlachetnego gościa. Przedstawiciele Instytutu Maxa Plancka szybko przyznali się do błędu, nadmieniając jednocześnie, że okładkę konsultowano z niemieckim sinologiem. Wg nich, okazało się, że zamieszczony tekst ma ukryte znaczenie, które nie od razu objawia się osobie nieobeznanej z chińskim. Naprawdę nie chcieliśmy obrazić ani zakłopotać naszych chińskich czytelników. Na szczęście większość mieszkańców Państwa Środka zareagowała na wpadkę niemieckich naukowców sporym rozbawieniem, choć nie zabrakło też głosów krytyki. Internauci posądzali ich bowiem o celowe działanie, nie podobało im się też traktowanie chińskich znaków jak dekoracji.
  20. Konsument z większą wiedzą na temat pewnego rodzaju produktów bardziej je ceni, gdy przed spotem, w którym się one pojawiają, obejrzy reklamę kojarzoną z bogactwem (Journal of Consumer Research). Myungwoo Nam ze szkoły biznesu INSEAD w Sinagapurze i Brian Sternthal z Northwestern University chytrze zaplanowali przebieg eksperymentu. Najpierw wolontariusze oglądali reklamy ubrań Armaniego i zegarków Rolex (kojarzonych z wysokim statusem materialnym) lub ich odpowiedników marek Old Navy i Timex (niski status materialny). Potem wszystkim wyświetlono spot Hondy Civic. Zadanie ochotników polegało na ocenie samochodu. Konsumenci ze sporą wiedzą motoryzacyjną oceniali Hondę korzystniej po obejrzeniu reklam Armaniego i Roleksa niż Old Navy i Timeksa. Z drugiej strony, mniej uświadomieni konsumenci oceniali markę docelową gorzej. Psycholodzy zaznaczają, że ich spostrzeżenia pokrywają się z wynikami eksperymentów z wykorzystaniem fikcyjnych marek sprzętu stereo oraz detergentów. Wnioski międzynarodowego zespołu są bardzo istotne, ponieważ uzmysławiają producentom, jak ich produkty mogą być postrzegane przez potencjalnych nabywców, którzy codziennie widzą je w najprzeróżniejszych kontekstach. Ważne są zatem nie tylko jakość i idea samego spotu z samochodem, perfumami czy kaszą, ale również to, co konsumenci zobaczą chwilę wcześniej. Producentowi pozostaje więc mieć nadzieję, że nadawca reklamy pozwoli mu wpływać na kolejność prezentowania spotów.
  21. David Perry, autor takich gier jak Enter the Matrix, Earthworm Jim i Messiah twierdzi, że w przyszłości przemysł gier komputerowych czeka olbrzymia zmiana. Jego zdaniem gry będą udostępniane za darmo. Perry uważa, że to jedyny sposób na skuteczną walkę z piractwem. Taki model dobrze sprawdza się w Azji, gdzie piraci nie zajmują się łamaniem zabezpieczeń darmowych gier, gdyż jest to nieopłacalne. Producenci gier będą zarabiali na sprzedaży wykorzystywanych w grach przedmiotów. Oczywiście będą mogli też umieścić w grach reklamy, za które otrzymają dodatkowe pieniądze.
  22. Po obejrzeniu telewizyjnej reklamy żywności dzieci zjadają więcej, a porcje maluchów z nadwagą czy otyłych zwiększają się o ponad 100%! Badacze z Uniwersytetu w Liverpoolu zaprezentowali 60 dzieci w wieku od 9 do 11 lat serię spotów reklamowych dotyczących zabawek lub produktów spożywczych, po których emitowano bajkę animowaną. U wszystkich brzdąców, które widziały reklamy jedzenia, zwiększała się ilość pochłanianego pokarmu. Największy wpływ reklamy jedzenia wywierały, niestety, na dzieci otyłe. Po ich obejrzeniu zjadały one porcję pokarmu powiększoną o 134%. Milusińscy z nadwagą dodawali do swojego przeciętnego posiłku drugie tyle (101%). Najbardziej uodpornione na działanie spotów z chipsami, batonikami i nowym bekonem były dzieci o wadze ciała mieszczącej się w granicach normy (wzrost porcji o 84%). Nasze badanie potwierdza, że reklamy produktów spożywczych mają pogłębiony wpływ na zwyczaje jedzeniowe wszystkich dzieci, podwajając wielkość porcji — powiedział dr Jason Halford, dyrektor uniwersyteckiego Kissileff Human Ingestive Behaviour Laboratory. Co szczególnie interesujące, studium zasugerowało istnienie silnego związku między wagą a skłonnością do przejadania się. Masa ciała wpływała również na preferencje pokarmowe. Gdy maluchom dawano do wyboru produkty wysoko- i niskotłuszczowe, te otyłe konsekwentnie wybierały najtłustszą czekoladę, ale już dzieci z nadwagą decydowały się albo na czekoladę, albo na żelki zawierające mniej tłuszczów. Mając powyższe na uwadze, warto chyba zjadać rodzinne posiłki przy stole i wyłączyć telewizor. Znajdziemy wtedy czas na wzajemne kontakty i zyskamy szansę na utrzymanie wagi na stałym poziomie.
  23. Brytyjscy astronomowie ze słynnego obserwatorium Jodrell Bank w Cheshire postanowili w nietypowy sposób zdobyć pieniądze na dalszą działalność. Wyślą oni pierwszy przekaz reklamowy skierowany do... obcych. Reklama firmy Doritos będzie "wystrzelona" w kierunku gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy z centrum EISCAT na Svalbardzie. Reklama zostanie wysłana z działającego w paśmie 500 MHz Ultra High Frequency Radar, który na co dzień jest wykorzystywany do badań atmosferycznych oraz obserwacji zorzy polarnej.
  24. Drogi reklamodawco, jeśli chcesz, by telewidz zapamiętał markę twoich towarów, unikaj nadawania spotów podczas programów naszpikowanych seksem. Okazuje się bowiem, że przy takim kontekście ludzie dużo rzadziej potrafią sobie przypomnieć, co było reklamowane, niż przy programie neutralnym. Ellie Parker i Adrian Furnham z Wydziału Psychologii Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego zauważyli także, że mężczyźni lepiej zapamiętywali reklamy z obrazami o charakterze erotycznym, podczas gdy na kobiety działały one odstraszająco (Applied Cognitive Psychology). W eksperymencie wzięło udział 60 osób: 30 pań i 30 panów. Mieli oni od 18 do 31 lat, a średnia wieku wynosiła 21 lat. Podzielono ich na 4 grupy. Pierwsza oglądała jeden ewidentnie erotyczny odcinek serialu Seks w wielkim mieście. W dodatku w przerwach reklamowych nadawano erotyczne spoty. Druga grupa oglądała ten sam odcinek, ale z neutralnymi reklamami. Kolejne dwie grupy oglądały odcinek Zwariowanego świata Malcolma, bez odniesień do seksu, który przeplatano erotycznymi bądź neutralnymi reklamami. Fakt, że przypominanie sobie reklam było utrudniane przez seksualny charakter programu, sugeruje, iż jest w nim coś szczególnie angażującego lub rozpraszającego. Interesujące, że to samo tyczy się treści agresywnych — tłumaczy Furnham. Seks wydaje się niekorzystnie wpływać na zdolność kobiet do przypominania sobie spotów. Tylko w stosunku do mężczyzn erotyka stanowi skuteczne narzędzie reklamowe.
  25. Trzej naukowcy z Northwestern University zademonstrowali, w jaki sposób można manipulować właściwościami reklamy, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że klienci wybiorą określony produkt. Wyniki eksperymentu Ryana Hamiltona, Jiewena Honga oraz Alexandra Cherneva stoją w sprzeczności z modelami ekonomicznymi, zgodnie z którymi wybory konsumenckie bazują na stałych preferencjach i nie powinny na nie wpływać pośledniejsze (oceniane jako gorsze) alternatywy. Amerykanie pokazali, jak grupowanie produktów o podobnych właściwościach może pozwolić zaistnieć opcjom niepodobnym do nich. Weźmy jako przykład dwie kanapy. Kanapa A ma miękkie poduszki, sofa B jest trwalsza, odporniejsza na uszkodzenie. Mebel A wybiera mniejszość, bo 42,3% badanych. Gdy jednak do kanap A i B dodamy trzy inne sofy, wszystkie z twardszymi poduszkami, preferencje dla mięciutkiej kanapy A wzrastają aż do 77,4% (Journal of Consumer Research). Jak widać, ważny jest nie tylko sam produkt, ale jego otoczenie i zestawienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...