Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'bakterie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 147 wyników

  1. Naukowcy odkryli bakterie, które odżywiają się... naturalnym asfaltem i olejami ciężkimi. Dwadzieścia osiem tysięcy lat temu zostały uwięzione w złożu łupków bitumicznych Rancho La Brea. Jak tłumaczą badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside, dysponują enzymem umożliwiającym rozkładanie ropy naftowej (Applied and Environmental Microbiology). Takie enzymy to prawdziwa żyła złota. Można by je wykorzystać chociażby do usuwania skutków katastrof ekologicznych, tworzenia nowych leków czy produkcji paliw. Asfalt jest ekstremalnym i nieprzyjaznym życiu środowiskiem — podkreśla Jong-Shik Kim. Te organizmy potrafią przetrwać w mieszaninie olejów ciężkich, która zawiera wiele wysokotoksycznych substancji, zero wody i niewiele tlenu. Produktem ubocznym działalności niezwykłych bakterii jest metan. To na jego ślad natrafili naukowcy. Zobaczyli wydobywające się z gleby bąbelki gazu. Kim i Dave Crowley zsekwencjonowali genom mikroorganizmów. Wcześniej natrafiano już na ślad asfaltowych bakterii, ale nie udawało się wyekstrahować ich DNA [...]. Panowie zamrozili kawałek smoły w ciekłym azocie, a następnie sproszkowali go. Odsłonili w ten sposób bakterie i uzyskali do nich dostęp. Uznali, że zidentyfikowane bakterie to organizmy glebowe, schwytane tysiące lat temu w asfaltową pułapkę, albo zmienieni przez ewolucję mieszkańcy podziemnych zbiorników oleju.
  2. Żywica drzewna i woda nie mieszają się. Dlatego od dawna badacze zastanawiali się, w jaki sposób w kopalnej żywicy z okolic Morza Bałtyckiego, czyli bursztynie, pojawiły się krople wody ze złapanymi w pułapkę skorupiakami czy amebami. Teraz udało im się znaleźć odpowiedź na to pytanie (Proceedings of the National Academy of Sciences). Szefem naukowców był dr Alexander Schmidt z berlińskiego Muzeum Historii Naturalnej. Cofnęliśmy się w czasie do lasów bursztynotwórczych sprzed 40 mln lat. [Wyobraźmy sobie taką oto sytuację – przyp. red.]. Z prehistorycznych drzew iglastych skapuje dużo żywicy. Jedna z takich kropel napotyka na swej drodze bajoro i wpada do wody. W sadzawce pływają różne organizmy i jeden z nich przykleja się do powierzchni kleistej grudki. Próbując się uwolnić, zapada się coraz bardziej, aż w końcu umiera. Latem takie bajoro wysychało, a powódź nanosiła na dno lasu osady, które pozwalały na dobre zachowanie żywicy. Z biegiem czasu przekształcała się ona w bursztyn. Ze Schmidtem współpracował profesor David Dilcher z Florydzkiego Muzeum Historii Naturalnej. Panowie sądzą, że niektóre zwierzęta wodne umierały w wyniku zalania żywicą, a niektóre znajdowały się w kropli wody pochłoniętej przez wydzielinę drzewa. Podczas realizacji swoich badań Niemiec i Amerykanin obserwowali zwierzęta dostające się do żywicy we współczesnych lasach namorzynowych na wschód od Gainesville na Florydzie. Za pomocą piły odcinali z sosen kawałki kory, by w ten sposób spowodować wypływ żywicy. Gdy tylko krople spadły do wody, naukowcy zbierali je i sprawdzali pod mikroskopem o dużym powiększeniu, co znalazło się wewnątrz grudki. Okazało się, że w żywicy znaleźli się przedstawiciele całej miejscowej mikrofauny i flory, m.in.: roztocze, fragmenty roślin wodnych, niewielkie skorupiaki (małżoraczki), orzęski, a nawet bakterie i grzyby. Te ostatnie potrzebują wody, dlatego rozwijały się, dopóki kropla nie wyschła, a sama żywica ostatecznie nie stężała. Gdyby ją pozostawiono w bagnie, żywica mogłaby się kiedyś zamienić w bursztyn. Najpierw musiałby jednak spaść poziom wód, żeby maź wyschła. Schmidt podaje też kilka ciekawostek dotyczących bursztynów. Najstarszy okaz zawierający jakąś formę życia liczy sobie 220 mln lat, znaleziono go we włoskich Dolomitach. Najstarszy bursztyn z owadem ma "tylko" 130 mln lat i pochodzi z Libanu. Bursztyny wykorzystywane przy produkcji biżuterii są dużo młodsze, zazwyczaj datuje się je na okres między 50 a 15 mln lat temu.
  3. Flawonoidy są otrzymywanymi z roślin przeciwutleniaczami, które można wykorzystać do wielu celów: walki z nowotworami, otyłością, chorobami, a nawet oznakami starzenia się. Ostatnio naukowcom z Uniwersytetu w Buffalo udało się, po raz pierwszy skutecznie, zaprząc bakterie E. coli do ich wytwarzania. Dzięki naszym pracom nie tylko uzyskaliśmy sporo tych związków, ale także zmieniliśmy ich właściwości chemiczne – cieszy się Mattheos Koffas. Zróżnicowanie flawonoidów oznacza, że udało się uzyskać związki bardziej użyteczne dla ludzkiego organizmu od form naturalnych (Applied and Environmental Microbiology). Sztuczne produkowanie flawonoidów zawsze nastręczało trudności (w postaci braku czasu, miejsca i środków). Nawet wtedy, komórki roślinne umieszczano w dużych wannach. Z komórkami roślinnymi nie da się pracować tak łatwo jak z mikroorganizmami. Tymi pierwszymi trudno manipulować, wolno też rosną. Bakterie rosną szybciej i łatwiej poddają się zabiegom inżynieryjnym. Koffas zwrócił też uwagę na fakt, że jeśli zażywamy suplementy z tymi przeciwutleniaczami, większość cząsteczek jest rozkładana i wydalana z organizmu w krótkim czasie. Tymczasem przyszłe prace amerykańskiego zespołu mają się skoncentrować na zwiększeniu ich odporności na działanie enzymów trawiennych. Aby poradzić sobie z wszystkim opisanymi wyżej problemami, badacze rozpoczęli eksperymenty ze szczepem Escherichia coli, który wytwarza kilka rodzajów flawonoidów, w tym znajdowaną w miodzie pinocembrynę. Po umieszczeniu w genomie bakterii genów zwiększających wydajność wytwarzania przeciwutleniaczy, zmodyfikowane mikroorganizmy produkowały 11-krotnie więcej pinocembryny niż zwykłe E. coli. Chociaż należy to uznać za duży sukces, zakładom chemicznym zależy co najmniej na 100-krotnym zwiększeniu wydajności bakterii. Jednak już teraz metoda jest tańsza i przyjaźniejsza dla środowiska niż jej poprzedniczki.
  4. Teoria, że bakterie skracają ludzkie życie, została zakwestionowana przez wyniki najnowszych badań naukowców z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Wykazali oni, sterylne warunki nie zwiększają średniej długości życia. Wcześniej uważano, że reakcja układu odpornościowego wywoływana nawet przez nieszkodliwe bakterie przyspiesza starzenie się, przyczyniając się do zużywania energii życiowej. Teraz okazało się, że muszki owocowe hodowane w pozbawionym ich otoczeniu wcale nie przeżywają swoich "brudnych" pobratymców (Cell Metabolism). Biolodzy podkreślają, że eksperymentu tego nie można powtórzyć na organizmach wyższych, które potrzebują bakterii do prawidłowego funkcjonowania, m.in. trawienia. Wg nich, nadal można jednak odnieść wyniki uzyskane na owadach do badań nad starzeniem się ludzi. I u muszek owocowych, i u ludzi liczba bakterii żyjących na danym osobniku wzrasta z wiekiem. Reakcja na drobnoustroje także jest u tych dwóch gatunków podobna i zmniejsza się w miarę starzenia się. Być może nie ma to jednak nic wspólnego ze starzeniem się. Myślę, że ludzie po prostu przyjmują, że zwiększenie liczby bakterii u ludzi w jesieni życia musi być czymś złym. Tymczasem to nie musi być złe, ale tak się po prostu dzieje. Przed tymi badaniami nie rozumowałem w ten sposób – wyjaśnia szef eksperymentu, dr Steven Finkel. To niespodzianka. Mimo że muszki akumulowały tyle bakterii, a układ odpornościowy silnie na nie reagował, nie zmniejszało to długości ich życia. Pytanie powinno być sformułowane następująco: jeśli to nie bakterie skracają życie, to co? – dodaje inny członek zespołu badawczego dr John Tower. Naukowcy porównali 3 grupy muszek: 1) owady normalne (przez cały czas stykające się z bakteriami), 2) owady urodzone z jaj oczyszczonych antybiotykami, żyjące w sterylnych warunkach i przez całe życie jedzące dezynfekowany pokarm i 3) muszki wzrastające z bakteriami i jako dorosłe owady przeniesione do sterylnego środowiska. Pobierane w ciągu życia próbki wykazały, że muszki żyjące w sterylnym otoczeniu były wolne od bakterii, podczas gdy u owadów z 1. grupy w starszym wieku ich liczba dramatycznie wzrastała. Wszystkie żyły jednak podobnie długo: około 3 miesięcy.
  5. Prawidłowe mycie rąk zwykłym mydłem i wodą jest tak skuteczne, jak czyszczenie ich specjalnymi preparatami czy mydłami antybakteryjnymi. Dr Anthony Komaroff z Harvard Health Letter mówi, że badania wykazały, iż mycie rąk wodą i mydłem przez 15 sekund usuwa 90 procent bakterii. Wielu ludzi myje jednak dłonie za rzadko lub całkowicie je osusza. W wywiadzie telefonicznym 90% uczestniczących w sondażu Amerykanów przyznało, że umyłoby ręce po skorzystaniu z publicznej toalety. Kiedy jednak naukowcy obserwowali realne zachowania ludzi, okazało się, że postępuje tak tylko 75% mężczyzn i 90% kobiet. Komaroff twierdzi, że żele na bazie alkoholu mogą być doskonałą alternatywą dla mydła, ale ludzie nie wiedzą, jak ich prawidłowo używać. Trzeba wycisnąć na dłoń kilka "porcji" żelu i sprawdzić, czy pokrywa całą powierzchnię dłoni. Większość osób dobrze zajmuje się wnętrzem dłoni, problem pojawia się w przypadku wierzchniej strony palców i ręki. Kiedy w pobliżu nie ma bieżącej wody ani mydła, a przydałoby się zdezynfekować dłonie, żel alkoholowy jest najlepszym rozwiązaniem. Przydaje się na przykład w ciągu dnia, gdy kontaktujemy się (i podajemy rękę) z dużą liczbą osób.
  6. Naukowcy poinformowali, że udało im się zaobserwować jedną z najszybszych przemian ewolucyjnych, jakie kiedykolwiek miały miejsce. Dzięki niej tropikalne motyle Hypolimnas bolina uniknęły całkowitego wytępienia przez pasożytnicze bakterie. Sześć lat temu liczebność samców motyli zamieszkujących samoańskie wyspy Savaii i Upolu drastycznie spadła. Stanowiły one tylko 1% wszystkich osobników. Entomologów zaniepokoiła ta nierównowaga płci. Jednak do zeszłego roku, czyli w 5 lat, samcom udało się zwiększyć liczebność swoich szeregów i teraz stanowią one ok. 40% populacji. Naukowcy uważają, że osiągnęły to dzięki genom supresorowym, które kontrolują bakterie, a konkretnie α-proteobakterie, Wolbachia. Mikroorganizmy te są przekazywane przez matkę i do tej pory zabijały potomstwo płci męskiej jeszcze przed wylęgiem. Wolbachia zostały po raz pierwszy opisane w 1924 roku przez Hartiga i Wolbacha. Wtedy uznano je za riteksje (pałeczki). Bakterie, które należą do tego rodzaju, są naprawdę małe: mają od 0,5 do 1,5 mikrometra (μm). Odznaczają się owalnym, nieco wydłużonym kształtem. Żyją w cytoplazmie swoich gospodarzy i nie udało się ich wyhodować na pożywkach. Wolbachia wywołują tzw. plazmatyczną niezgodność. Doprowadza to do zaburzeń procesu kariogamii (zlewania się haploidalnych jąder komórek rozrodczych w diploidalne jądro zygoty) i zahamowania rozwoju tylko samców motyli. Podwyższoną śmiertelność samców rekompensuje podwyższona płodność samic, które zaczynają się rozmnażać na drodze dzieworództwa. System obrony przed bakteriami przyjmuje różną postać. Może on nie dopuszczać do śmierci samców na wczesnym etapie życia embrionalnego albo zwiększać liczbę genów odpowiedzialnych za determinację płci, przez co Wolbachia mają problem ze stwierdzeniem, czy mają do czynienia z samcem, czy z samicą. Wg naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, w kategoriach ewolucyjnych zmiana dokonała się właściwie w mgnieniu oka (Science). Zespół Sylvaina Charlata i Gregory'ego Hursta przeprowadzał pierwsze badania w 2001 roku. Anglicy wybrali się ponownie na Samoa w zeszłym roku, kiedy pojawiły się doniesienia o zwiększeniu populacji samców na Upolu. Odkryli wtedy, że liczba samców wyrównała się lub zbliżyła do liczebności samic. Entomolodzy nie wiedzą, czy gen odporności na działanie pasożytniczych bakterii pojawił się w wyniku mutacji, czy w wyniku krzyżowania się z motylami z Azji Południowowschodniej, które już wcześniej wykształciły taką cechę. Tak czy inaczej: to przykład błyskawicznego doboru naturalnego lepiej przystosowanych osobników.
  7. Nowe badania na myszach zasugerowały, że ludzie z wysokim poziomem cholesterolu są bardziej podatni na choroby odkleszczowe. Naukowcy infekowali gryzonie bakterią Anaplasma phagocytophilum, która wywołuje ludzką anaplazmozę granulocytarną (dawniej nazywaną erlichiozą). Ponieważ jej objawy przypominają grypę, często bywa nieprawidłowo diagnozowana. U chorych występują gorączka, silne bóle mięśni, stawów i głowy oraz dreszcze. U niektórych pacjentów obserwuje się powiększenie wątroby i/lub śledziony oraz węzłów chłonnych. Do końca 2004 roku w Europie potwierdzono 22 przypadki anaplazmozy, w tym tylko 3 w Polsce. Są to więc zachorowania sporadyczne. Zwiększoną liczbę zachorowań odnotowuje się natomiast w USA. U myszy, które genetycznie zmodyfikowano w taki sposób, by miały wyższy poziom cholesterolu i dodatkowo podawano im bogate w cholesterol pokarmy, odnotowano 10-krotnie więcej bakterii. Potwierdza to przypuszczenia, że Anaplasma phagocytophilum wykorzystują zasoby cholesterolu gospodarza jako podstawę własnego wyżywienia. Im więc wyższy poziom cholesterolu ma dana osoba, tym bardziej jest podatna na zachorowanie na anaplazmozę – podkreśla Yasuko Rikihisa, profesor nauk weterynaryjnych z Uniwersytetu Stanowego Ohio. U młodych i zdrowych ludzi prawdopodobnie nie rozwinie się poważna postać choroby, jednak z wiekiem działanie układu immunologicznego pogarsza się, a poziom cholesterolu wzrasta. Starsi ludzie znajdują się więc w większym niebezpieczeństwie, podobnie jak osoby z obniżoną odpornością (Journal of Infectious Diseases). Anaplazmoza atakuje granulocyty. Dzieje się tak, gdyż bakteria Anaplasma phagocytophilum się w nich namnaża. W eksperymentach Amerykanów wzięły udział dwie grupy myszy. W jednej zwierzęta nie miały apolipoproteiny E (ApoE), czyli białka odpowiedzialnego za podtrzymywanie prawidłowego poziomu cholesterolu we krwi. Przez mniej więcej miesiąc kilkorgu zwierzętom z każdej grupy podawano pokarmy obfitujące w cholesterol, podczas gdy dieta pozostałych zawierała normalne ilości tej substancji. Pod koniec eksperymentu część zwierząt zakażono Anaplasma phagocytophilum. Dziesięć dni po zainfekowaniu od każdej myszy pobrano próbkę krwi, a także wycinek śledziony i wątroby. Na podstawie liczebności bakterii w każdej z tkanek określono stopień zaawansowania choroby. Wytypowano właśnie te narządy, ponieważ filtrują one krew, a wątroba dodatkowo wytwarza i magazynuje cholesterol. Najwięcej bakterii (10 razy więcej niż u pozostałych) występowało u zmodyfikowanych genetycznie zwierząt, które zjadały dużo cholesterolu. U myszy pozbawionych apolipopeoteiny E, ale pozostawionych na zwykłej diecie, poziom cholesterolu mieścił się w granicach normy. Najwięcej bakterii występowało we krwi i śledzionie. W wątrobie myszy ze wszystkich grup ich liczebność była niewielka.
  8. Mit wody życia funkcjonuje w kulturach Zachodu i Wschodu od wieków. Teraz naukowcy twierdzą, że stworzyli wodę przyspieszającą gojenie, która zabija wirusy, bakterie i grzyby. Jest niemal tak samo skuteczna jak utleniacze, ale nie uszkadza ludzkiej tkanki. Superutlenionej wodzie nadano nazwę handlową Microcyn. W zeszłym tygodniu zaprezentowano ją na konferencji Global Healthcare w Monako. Okazało się, że rany u osób z cukrzycą, które leczono zarówno Microcynem, jak i antybiotykami, goiły się średnio w ciągu 43 dni, w porównaniu do 55 dni (prawie 2 tygodnie dłużej) w przypadku pacjentów traktowanych standardowo, a więc jodyną i antybiotykami. Kluczem do tajemnicy skuteczności superwody są aniony oksychlorkowe, które w szybkim tempie "dziurawią" ściany komórkowe patogenów, powodując ich śmierć. Ludzkie tkanki są bezpieczne, ponieważ tworzą trudniej dostępną macierz komórek — tłumaczył Hoji Alili, założyciel kalifornijskiej firmy Oculus, właściciela praw do nowego preparatu. Normalnie w wodzie występują cząsteczki wody (H2O), aniony hydroksylowe (OH-)oraz kationy wodoru (H+). Kiedy jednak weźmie się wodę destylowaną, zamontuje półprzepuszczalną błonę i zastosuje elektrolizę, zaczynają powstawać także różnego rodzaju jony oksychlorowe (tlenowo-chlorowe). To one zabijają patogeny, a w Microcynie jest ich znacznie mniej niż w wybielaczach. W skład tych ostatnich wchodzą ponadto nieco inne jony (w innych proporcjach), w tym większe ilości wysokoreaktywnego jonu podchlorynowego. Microcyn zawiera 300-krotnie mniej jonu podchlorynowego niż zwykły utleniacz, ale to właśnie on unieszkodliwia 10 szczepów bakterii odpornych na oddziaływanie utleniacza. Eileen Thatcher z Sonoma State University w Rohnert Park twierdzi, że być może w superutlenionej wodzie występują jakieś jony, których po prostu nie ma w utleniaczach. Lekarze, którzy zajmują się leczeniem ran, podkreślają, że gdy Microcyn rozpyli się na powierzchni skóry, tkana staje się zaróżowiona, co oznacza, że dociera tam więcej tlenu.
  9. Naukowiec i projektantka mody z USA skorzystali ze zdobyczy nanotechnologii i stworzyli ubrania, które niszczą wirusy, m.in. grypy, oraz oczyszczają powietrze. Eliminowane są więc zarówno czynniki biologiczne, jak i chemiczne. Dr Juan Hinestroza, inżynier chemik z Cornell University, współpracował z designerką Olivią Ong, która chciała uczynić z nanocząsteczek element swojej najnowszej linii ubrań. Projektantka twierdzi, że zainspirował ją smog unoszący się nad Los Angeles. Jest dużo zanieczyszczeń, dlatego pomyślałam, że można by połączyć technologię i ubrania, żeby im jakoś zapobiegać. Hinestroza zaprojektował osobisty układ oczyszczania powietrza. Zaprzągł do pracy cząsteczki metali, które są znacznie mniejsze od przekroju ludzkiego włosa. Przylegają one do materiału i potrafią zabijać konkretne wirusy i bakterie. Niektóre ubrania pokryto dodatkowo nanocząsteczkami odbijającymi fale świetlne o określonej długości, dzięki czemu uzyskiwany jest kolor. Teraz chemik pracuje nad ulepszeniem swojego wynalazku. Chciałby m.in., by nanocząstki mogły się przemieszczać po powierzchni tkaniny. Wtedy udałoby się uzyskać wrażenie zmieniającej się barwy. W takiej sytuacji mógłbyś pójść do biura w niebieskiej koszuli, a gdybyś nie chciał wracać do domu przed wieczornym przyjęciem, wszedłbyś po prostu w obszar oddziaływania pola elektrycznego [które poprzesuwałoby cząsteczki] i ciuch stałby się czarny. Na razie sprzedaż nowoczesnego materiału jest kwestią odległej przyszłości, ponieważ jego skrawek (0,84 m2) kosztuje 10 tysięcy dolarów.
  10. Jeśli uważasz, że często kupowane przez ciebie mleko ma posmak kartonu, a nie zachwalanego produktu prosto od krowy, obwiniaj za to jasne oświetlenie na dziale nabiału. Mleko przechowywane w przezroczystym opakowaniu w odległości kilku cali od fluorescencyjnego źródła światła ma zazwyczaj po 2 godzinach wykrywalną woń związaną z utlenianiem, a po 12 charakterystyczny nieświeży zapach — wyjaśnia Robert Marshall, profesor nauk o żywieniu z University of Missouri. Światło fluorescencyjne z działów nabiałowych powoduje, że mleko zaczyna wydzielać związaną z procesem utleniania niezbyt przyjemną woń, określaną przez niektórych ekspertów mianem "spalonej". Im bliżej i dłużej pojemnik z mlekiem stał w świetle, tym większe prawdopodobieństwo, że jego zapach ulegnie niekorzystnej zmianie. Utlenianie w znikomym stopniu wpływa na wartości odżywcze i zawartość bakterii. Światło jarzeniówek inaktywuje, czyli unieczynnia, jednak ryboflawinę (witaminę B2) oraz witaminę C. Najodporniejsze na przemiany jest mleko pełnotłuste. Dlaczego? Duża ilość tłuszczu zatrzymuje bowiem fale świetlne. Mleko w przezroczystych szklanych butelkach zaczyna szybciej nieładnie pachnieć niż napój przechowywany w transparentnych pojemnikach plastikowych czy kartonach. Kiedy kupujesz mleko, idź na tyły działu nabiałowego. Weź opakowanie przechowywane w ciemniejszym miejscu, nie z przodu półki — radzi Marshall.
  11. Australijscy naukowcy z Uniwersytetu w Queensland i browar Foster's nawiązali współpracę, której efektem jest wyprodukowanie czystej energii z pozostałej po warzeniu piwa zanieczyszczonej wody. Aby się to udało, do pracy zaprzęgnięto wykorzystujące cukier bakterie. Premiera nowej technologii miała miejsce w środę (2 maja). Akademicy otrzymali od stanowego rządu dotację w wysokości 115 tysięcy dolarów. Dzięki temu będą mogli zainstalować bakteryjne ogniwo paliwowe w browarze Grupy Foster's niedaleko Brisbane. Nowatorskie ogniwo paliwowe jest zasadniczo baterią, w której bakterie rozkładają rozpuszczalne w wodzie odpady pozostające po produkcji piwa, np. cukier, skrobię oraz alkohol. Bateria wytwarza energię elektryczną oraz czystą wodę – tłumaczy profesor Jurg Keller, specjalista ds. oczyszczania ścieków. Energia chemiczna wytwarzana przez bakterie jest przekształcana w energię elektryczną. Prawdziwa bateria będzie 250 razy większa od prototypu, który przeszedł 3-miesięczne testy w uniwersyteckim laboratorium. Dlaczego wybrano ścieki właśnie z browaru? Profesor Keller podkreśla, że są w dużym stopniu biodegradowalne i skoncentrowane, a to pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu urządzenia.Naukowiec wyjaśnia, że ogniwo wytwarza ok. 2 kilowatów mocy, co wystarcza do zasilania domowych sprzętów. Bateria w browarze w Brisbane zostanie uruchomiona we wrześniu. Być może podobne urządzenia znajdą zastosowanie w innych winiarniach i browarach Grupy Foster's.
  12. Damskie stanowisko pracy i okolice pokrywa 3-4 razy więcej bakterii niż biurko męskie. Naukowcy z University of Arizona odkryli, że na blatach bytuje 400 razy więcej bakterii niż na desce klozetowej w przeciętnej pracowniczej toalecie. Najlepszą wylęgarnię dla zarazków stanowi ciepły męski portfel. Czemu bakterie tak upodobały sobie stoły kobiet? Badacze przypuszczają, że powodem może być skłonność do chowania w szufladach różnego rodzaju przekąsek. Ostrzegają również, iż kosmetyki do makijażu i mleczka ułatwiają przemieszczanie się tych mikroorganizmów. Profesor Charles Gerba odkrył, że 75% pracownic przechowuje jedzenie w miejscu pracy. Byłem przekonany, że mężczyźni okażą się bardziej zaprzyjaźnieni z bakteriami. Ale to kobiety częściej kontaktują się z małymi dziećmi i trzymają w biurkach jedzenie. Zaskoczyła mnie jego ilość! Jeśli gdzieś panuje głód, biuro to pierwsze miejsce, gdzie należałoby szukać zapasów. Kolejnym problemem jest makijaż. Profesor Sally Bloomfield, szefowa International Scientific Forum on Home Hygiene, uspokaja, że ludzie nie powinni się zbytnio emocjonować opisanymi wyżej wynikami, gdyż większość wykrytych bakterii to nie mikroorganizmy chorobotwórcze. Istotna kwestia to nie obecność czy liczebność bakterii, lecz ich rodzaj. Jeśli jednak zostawiasz w szufladzie produkty, które powinny być przechowywane w domowej lodówce, prosisz się o kłopoty. Akademicy z Arizony pobrali wymazy ze 100 biur macierzystego uniwersytetu oraz w Nowym Jorku, Los Angeles, San Francisco, Oregonie i Waszyngtonie. W każdym biurze brano na cel 8 miejsc: telefon, blat, mysz komputerową, klawiaturę, długopis, dno i uchwyt szuflady. Badano też powierzchnię przedmiotów osobistych. Najgorzej wypadło, oczywiście, dno szuflady. Czytaj także: Komórka jak deska sedesowa
  13. Wiele osób zaskoczyły wyniki najnowszych badań, które udowodniły, że przeciętny telefon komórkowy zawiera więcej bakterii niż deska sedesowa. Badania zlecił detalista na rynku komórek, firma Dial-a-Phone. Z różnych przedmiotów codziennego użytku pobrano wymazy i zanalizowano w laboratorium ich skład bakteryjny. Ku zaskoczeniu naukowców na obudowie telefonu było więcej zanieczyszczeń niż na klamce w drzwiach, klawiaturze komputera, podeszwie butów, a nawet na desce sedesowej. Aby zmniejszyć liczbę obsiadających komórkę i klawiaturę chorobotwórczych bakterii, trzeba je regularnie czyścić i dezynfekować. Badanie potwierdziło obecność bakterii skórnych (m.in. gronkowca złocistego) na telefonie, klawiaturze, desce sedesowej i klamce. Na podeszwach znajdowały się dla odmiany bakterie z powietrza oraz gleby. Telefony komórkowe, podobnie jak wiele przedmiotów codziennego użytku, np. klawiatury komputerowe, stanowią schronienie dla bakterii. Ponieważ są przenośne, przechowuje się je w torebkach lub kieszeniach, często wyjmuje i przykłada blisko twarzy. Innymi słowy: wchodzą one w kontakt z większą liczbą części naszego ciała niż deska klozetowa — komentuje Joanne Verran, profesor mikrobiologii z Manchester Metropolitan University. Na telefonie znajduje się więcej bakterii skórnych niż na innych przedmiotach. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że ten typ bakterii namnaża się w wysokich temperaturach, a nasze komórki stanowią doskonałą wylęgarnię. Trzymamy je bezpieczne w cieple naszych kieszeni, torebek i aktówek. Drobnoustroje te są dla nas toksyczne i mogą wywoływać zakażenie, jeśli uda im się dostać do wnętrza organizmu.
  14. Nowe badanie naukowców z University of Leeds wykazało, że w określonych przypadkach zjedzenie łyżeczki cukru może zwiększyć efektywność działania leku. Od pewnego czasu wykorzystuje się bakterie i wirusy do dostarczania leków. Profesorowi Cardingowi udało się rozwiązać pewien ważny problem w bardzo prosty sposób: łyżeczka cukru włącza i wyłącza działanie drobnoustrojów. Kiedy pacjent chce się poddać farmakoterpii, "osładza sobie życie", kiedy chce ją zakończyć, po prostu przestaje jeść cukier. Obecne układy dostarczania leków przez bakterie i wirusy działają nieprzerwanie, a przy leczeniu wielu chorób korzystnie oddziałują tylko stężenia mieszczące się w wąskim przedziale. Wskutek tego terapia pogarsza jedynie stan zdrowia pacjenta. Dlatego tak istotna jest możliwość uzyskania kontroli nad tym, kiedy i w jakich ilościach podaje się lek. Wierzymy, że nasze odkrycie pozwoli ją uzyskać. Profesor Carding zmodyfikował biliony bakterii z ludzkiego przewodu pokarmowego w taki sposób, by wytwarzały czynnik wzrostu (ang. human growth factor). Miał on pomagać w naprawie uszkodzonej wyściółki jelit i dawać ulgę osobom z przewlekłym nieswoistym zapaleniem jelit. Bakterie zaczynały działać tylko w obecności ksylanu (jest to występujący w naturze — w korze drzew — węglowodan, a konkretnie pentozan). W pokarmach znajdują się jego niewielkie stężenia, dlatego chory miałby kontrolę nad procesem leczenia. Uruchamiałby go, łykając cukier w większych dawkach. Zespół Anglików pracuje już nad podobną metodą terapii raka jelita grubego. Bakterie produkowałyby w tym przypadku czynnik ograniczający wzrost guza.
  15. Gąbki i szczotki kuchenne mogą być rezerwuarami chorobotwórczych drobnoustrojów. Naukowcy mają na to jednak prostą radę: trzeba je włożyć do kuchenki mikrofalowej... Badacze nasączali kuchenne utensylia ściekami, w których znajdowały się bakterie, wirusy, pasożytnicze pierwotniaki oraz spory bakterii, w tym także formy przetrwalnikowe Bacillus cereus. Te ostatnie niezwykle skutecznie opierają się próbom usunięcia ciepłem, związkami chemicznymi czy promieniowaniem. Ustawiając mikrofalówkę na 2 minuty pracy na pełnej mocy, udało się zabić lub unieczynnić 99% patogenów. Po 4 minutach niszczono spory Bacillus cereus. Ludzie często wkładają gąbki i szczotki do zmywarki. Jeśli jednak chcą, by były rzeczywiście odkażone, a nie po prostu uprane, powinni użyć kuchenki mikrofalowej — tłumaczy Gabriel Bitton, profesor inżynierii środowiskowej na University of Florida (Journal of Environmental Health). Inne badania wykazały, że na gąbkach i ściereczkach do naczyń pozostają patogeny z surowych jajek, mięsa i pozostałych pokarmów. Wilgoć pomaga im przeżyć. Naukowcy sugerują, by przed włożeniem do mikrofalówki kuchenne przybory namoczyć. Podgrzewana przez urządzenie woda wydaje się spełniać ważną rolę w sterylizacji.
  16. Naukowcy amerykańscy stworzyli odporną na bakterie skórę. Uważa się, że pewnego dnia uratuje ona życie wielu poparzonym osobom. Po dodaniu do kultury tkankowej genetycznie zmodyfikowane komórki skóry zabijają więcej bakterii niż zwykłe komórki skóry. Badacze z University of Cincinnati mają nadzieję, że na początku bieżącego roku rozpoczną się testy kliniczne z udziałem zwierząt. Poparzenia zwiększają podatność skóry na zakażenie, ponieważ nie jest ona w stanie chronić się przed bakteriami tak samo skutecznie, jak zdrowa tkanka. Genetycznie zmodyfikowane komórki zwiększają szanse na przyjęcie się przeszczepów oraz zmniejszają zależność od antybiotyków. Jak zauważa szefowa badań, dr Dorothy Supp, wyhodowane substytuty skóry mają także swoje ograniczenia. [...] Ponieważ w czasie, kiedy decydują się losy przeszczepu, nie są połączone z krwioobiegiem, nie mają dostępu do antybiotyków czy przeciwciał układu odpornościowego, które pozwoliłyby zwalczyć zakażenie. W ten sposób stają się na nie bardziej podatne. Amerykanie zmienili genetycznie komórki w taki sposób, by wytwarzały więcej ludzkiej beta defensyny 4 (ang. human beta defensin 4, HBD4). Okazało się, że potrafią one zwalczyć więcej bakterii niż zwykłe komórki skóry. HBD4 należy do klasy białek występujących w całym organizmie, wchodzących w skład naturalnego systemu obrony. Działanie zmodyfikowanych komórek testowano na występujących powszechnie w szpitalach pałeczkach ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). Dr Supp uważa, że poleganie w mniejszym stopniu na antybiotykach zmniejszy zagrożenie ze strony wzrastającej lekooporności bakterii.
  17. Amerykańscy naukowcy postulują, że to, ile waży dany człowiek, zależy nie tylko od tego, co i w jakich ilościach zjada, ale także od tego, jak jest to potem trawione w jelitach. Okazało się, że otyłych i szczupłych ludzi (a także myszy) różni od siebie liczba występujących w przewodzie pokarmowym dwóch pożytecznych bakterii (Nature). Odkrycie to pomaga wyjaśnić, dlaczego niektóre osoby mają skłonność do tycia i opracować lepsze metody zapobiegania/leczenia nieprawidłowej wagi ciała. Flora bakteryjna naszych jelit powinna być brana pod uwagę przy próbach zrozumienia [i złożenia w całość — przyp. red.] elementów, które mogą wpływać na równowagę energetyczną oraz predysponować do otyłości — tłumaczy Jeffrey Gordon z Washington University of Medicine w Saint Louis. W jelitach występuje wiele bakterii, ale dla masy ciała najistotniejsze są dwa ich typy: Bacteroidetes oraz Firmicutes. U otyłych ludzi i myszy występuje mniej bakterii Bacteroidetes. Gdy jednak przez rok przestrzegali oni diety niskokalorycznej, Gordon zauważył, że ich liczebność w jelitach wzrosła. Ich liczebność wzrastała proporcjonalnie do spadku wagi.
  18. Jeżówka purpurowa (Echinacea purpurea) jest rośliną wieloletnią z Ameryki Północnej. Od lat wykorzystuje się ją w preparatach zapobiegających przeziębieniom lub skracającym czas trwania choroby. Dwoje naukowców z University of Arkansas, Jerald C. Foote i Laura Hill, zauważyło jednak, że powoduje ona namnażanie pewnych szczepów bakteryjnych w przewodzie pokarmowym. Piętnastu zdrowych dorosłych przez dziesięć dni przyjmowało suplementy. Po tym czasie zbadano florę bakteryjną ich jelit. Zwiększoną liczebność określonych mikroorganizmów odnotowano m.in. u osób z grupy wysokiego ryzyka zachorowania na raka okrężnicy. Jeden z wziętych pod uwagę szczepów bakterii beztlenowych (Bacteroides fragilis) może się przyczyniać do chorób zapalnych jelita oraz powodować biegunki. Na łamach Journal of Clinical Pharmacy and Therapeutics Amerykanie przekonują, że trzeba dalszych badań, aby sprecyzować, jakie składniki jeżówki wpływają na bakterie zasiedlające ludzki przewód pokarmowy.
  19. Chłodnie kominowe mogą być ewolucyjną wylęgarnią dla nowych chorób układu oddechowego. Wiele szczepów bakteryjnych, włącznie z tymi powodującymi chorobę legionistów, wyewoluowało razem z pełzakowatymi gospodarzami. Obecnie wydaje się, że wilgoć i ciepło, jakie panują w chłodniach kominowych zakładów przemysłowych i energetycznych, stwarzają idealne warunki do rozwoju bakterii i pełzaków (ameb, czyli rodzaju pierwotniaków). Zwiększa się ryzyko powstania nowych szczepów patogennych bakterii. Sharon Berk z politechniki stanu Tennessee w Cookeville i jej zespół odkryli, że ameby z chłodni kominowych są 16 razy częściej gospodarzami dla bakterii niż pełzaki z jezior i sadzawek. Podejrzewaliśmy, że tak jest, a teraz nasze przypuszczenia się potwierdziły — zauważa Jeffrey Cirillo, mikrobiolog z Texas A&M University. Badania genetyczne pozwoliły zidentyfikować kilka nieznanych wcześniej szczepów bakterii, włącznie z podobnymi do wywołujących chorobę legionistów Legionella pneumophila. Berk sugeruje, że nie odkryto ich wcześniej, ponieważ wiele z tych bakterii nie może być hodowanych poza organizmami swoich gospodarzy, a więc ameb. Przyczyny do 50% przypadków zapalenia płuc nie są znane, a Berk i współpracownicy uważają, że chłodnie kominowe mogą być jednym ze źródeł patogenów, gdyż przyczyniają się do wytworzenia areozoli i pozwalają im się przenosić na spore odległości. Crillo sądzi, że urządzenia te powinny być monitorowane pod kątem zagrożenia bakteriologicznego.
  20. W przyszłym roku do sklepów trafi najprawdopodobniej guma do żucia zawierająca dobre bakterie, które pomagają zapobiegać próchnicy. Próchnica jest powodowana m.in. przez bakterie ze szczepu Streptococcus mutans. Przywierają one do powierzchni zębów i wydzielają kwas uszkadzający szkliwo. Nowa guma do żucia zawiera bakterie Lactobacillus, występujące w jogurtach z żywymi kulturami bakteryjnymi. Łączą się one z próchnicotwórczymi bakterami, zapobiegając ich przywieraniu do powierzchni zębów. Niemiecka firma BASF, która produkuje gumy we współpracy z OrganoBalance, twierdzi, że ich produkt wywołuje 50-krotny spadek liczby szkodliwych bakterii w jamie ustnej. Stefan Marcinkowski, dyrektor wykonawczy BASF, zaznacza, że guma była testowana na wielu osobach i zademonstrowano jej zdolność do znaczącego redukowania liczby bakterii. Ta sama firma opracowała także dezodoranty hamujące aktywność bakterii rozkładających pot (to ich działanie prowadzi do powstania nieprzyjemnego zapachu). Wiele z obecnych na rynku gum zawiera sztuczną substancję słodzącą ksylitol, która zapobiega przywieraniu bakterii do zębów.
  21. Badacze z amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (US Centers for Disease Control and Prevention; CDC) ostrzegają przed jedzeniem melonów cantalupa (zwanych też po prostu kantalupami). Według nich, od 1973 roku owoce te odpowiadają za 28 fal zatruć pokarmowych w USA i Kanadzie, podczas których zachorowało 1600 osób, a 2 zmarły. Sześćdziesiąt osiem procent zachorowań miało miejsce w ostatniej dekadzie, a dominowała salmonelloza (Epidemiology and Infection). Rzeczywista liczba przypadków może być o wiele wyższa, ponieważ nie ma danych o części z nich — twierdzą badacze. Owoce i warzywa są obecnie głównym źródłem zakażeń, tak jak kiedyś zwykło się obwiniać mięso — mówi Christopher Braden, epidemiolog z CDC. Braden obwinia za ten stan rzeczy rozwój międzynarodowego handlu. Wskutek tego kantalupy są dostępne przez cały rok, a nie tylko sezonowo. Może być też tak, że ludzie po prostu jedzą więcej takich melonów. Kantalupy mają szorstką skórkę, którą trudno dokładnie umyć. Po przecięciu bakterie ze skórki dostają się do miąższu. Agencja ds. Żywności i Leków zaleca, by unikać owoców ze skazami i oczyszczać skórkę przed pokrojeniem w plastry.
  22. My, ludzie, możemy mieć więcej wspólnego z bakterią Escherichia coli, niż nam się wydaje. Amerykańscy naukowcy z Berkeley zademonstrowali bowiem, że replikacja DNA jest uruchamiana w ten sam sposób, bez względu na to, czy badanym organizmem jest bakteria właściwa, archeowiec czy tzw. jądrowiec (archeowce są organizmami jednokomórkowymi; kiedyś uważano, że są starsze od bakterii, ale okazało się, iż ewoluowały one równolegle; jądrowce, nazywane inaczej eukariontami, to organizmy wielokomórkowe). Badacze zidentyfikowali tę samą działającą strukturę zarówno w próbkach eukariotycznych (pochodzących od muszki owocowej), jak i bakteryjnych (pobranych od E. coli). Opisali ją jako spiralną strukturę, należącą do większej rodziny białek AAA+. Wcześniejsze badania wykazały obecność białek AAA+ w replikacji archeowców. Naukowcy wysnuli więc wniosek, że takie rozwiązanie powstało w toku ewolucji bardzo dawno temu, zanim jeszcze powstały trzy równoległe domeny: 1) bakterie (Bacteria), 2) archeowce (Archea) oraz 3) jądrowce (Eucarya). Eva Nogales, biofizyk biorąca udział w eksperymentach z muszkami owocowymi, podkreśla, że zdolność komórki do wiernego replikowania DNA w określonym czasie jest niezbędna dla przeżycia. Pomimo dziesięcioleci badania, strukturalne i molekularne podstawy inicjacji kopiowania DNA oraz stopień ewolucyjnego "zakonserwowania" tych mechanizmów były źle definiowane i gorąco nad nimi debatowano. Biochemik i biolog strukturalny James Berger był zaangażowany w oba badania. Jego zespół odkrył, że gdy białko DnaA zwiąże się z ATP (adenozynotrójfosforanem), wymusza to na białkach AAA+ zmianę kształtu (z pierścieniowego na prawoskrętną spiralę). Helisa DNA okręca się wokół spirali i ulega deformacji. W ten sposób rozpoczyna się proces rozdzielania DNA na dwie oddzielne nici. W badaniu muszek owocowych naukowcy odkryli ten sam mechanizm. Mimo że od pewnego czasu było wiadomo, że u eukariontów białka ORC (ang. origin recognition complex) inicjują replikację, niewiele umiano powiedzieć o budowie samego inicjatora. Obecnie, dzięki wykorzystaniu mikroskopu elektronowego, zaobserwowano, że po połączeniu z ATP kompleks białek ORC tworzy helisę, bardzo podobną do tej odkrytej w studium E. coli. Mimo że nie zaobserwowano okręcania się DNA wokół ORC, podobieństwa w budowie, które można bez trudu zauważyć, sugerują duże podobieństwa mechaniczne tych dwóch procesów. Specjalizacja w zakresie replikacji DNA zaszła wiele lat temu — konkluduje Nogales. Przez miliony lat do zasadniczego mechanizmu ewolucja dodała tylko ozdobniki. Wyniki obu badań zostaną opublikowane w sierpniu w Nature Structural and Molecular Biology.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...