Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1331
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez darekp

  1. Użyłem skrótu myślowego, miałem na myśli komunikacja & podróże. Zainspirowały mnie nazwy takie jak "komunikacja miejska" albo Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej (PKS) OK, proponuję parę oszacowań. Przyjmijmy dla uproszczenia, że wynaleziono napęd pozwalający rozpędzać się do prędkości podświetlnych i na dodatek odkryto źródło nieograniczonej energii (bardzo optymistyczne założenia ). W takim razie proponuję wybrać sie w podróż kosmiczną całą Ziemią (a co!). Zauważmy, że statek kosmiczny będzie się rozpędzał do prędkości podświetlnej mniej więcej rok. Bo żeby ludziom na jego pokładzie dobrze się żyło, optymalnie byłoby nadać mu przyspieszenie 1g = 9.81 m/s^2. Wtedy nie trzeba by się martwić o wytwarzanie sztucznej grawitacji. Z przyspieszeniem 1g wg dynamiki newtonowskiej żeby rozpędzić się do c trzeba by 300 000 000 / (24 * 60 * 60 *9,81) = 354 dni. Oczywiście należałoby to liczyć w oparciu o teorię względności, ale większość czasu tego przyspieszania będzie z prędkościami nierelatywistycznymi, więc jako oszacowanie może być. Kuli ziemskiej raczej nie da się przyspieszać przyspieszeniem 1g (to oznaczałoby wytworzenie w niektórych miejscach nieważkości) więc raczej trzeba by ją napędzać ciągiem np. 1/100g - przypuszczam że większe przyspieszenie mogłoby wpływać na rozkład naprężeń w skorupie ziemskiej i nie ma co ryzykować jakichś wybuchów wulkanów lub tp. Czyli kulę ziemską trzeba by rozpędzać ostrożnie przez kilka-kilkadziesiąt lat i trzeba pamiętać jeszcze, że drugie tyle potrzeba na wyhamowanie gdy doleci się do jakiegoś ciekawego miejsca. Czyli pewnie w praktyce dałoby się rozpędzić Ziemię do 1/10c, no góra 1/2c. Można by więc lecieć Ziemią z tą prędkością 1/10c-1/2c i równocześnie zwiedzać szybkimi podświetlnymi statkami mijane po drodze układy gwiezdne - w skrócie będę te statki nazywał rangerami (niedawno oglądałem InterStellar i mi zostało w pamięci:)). Rangery mogłyby podróżować z prędkością bliską 1c, ale potrzebowałyby roku na rozpędzanie i roku na hamowanie - to dawałoby średnią prędkość 1/2 c podczas rozpędzania i hamowania (dalej wg Newtona), więc na przebycie x lat świetlnych (x >= 2) ranger potrzebowałby czasu (x + 1) lat - o rok więcej niż światło. Gdyby rangery oddalały się max na 50 lat świetlnych od Ziemi, można by penetrować cylinder o promieniu 100 lat świetlnych wokół toru lotu planety. Czyli w ciągu 100 lat lotu dałoby się zbadać obszar przestrzeni o objętości od 100*100*10 do 100*100*50 lat świetlnych sześciennych (przybliżam prostopadłościanami). Czyli od 100 tyś do 500 tyś ly^3. W takiej objętości może być jakieś 800 do 4000 gwiazd - przyjąłem średni odstęp między gwiazdami wynoszący 5 lat świetlnych (to i tak dość korzystne dla Ciebie oszacowanie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwiazdy_po%C5%82o%C5%BCone_najbli%C5%BCej_Ziemi) Czyli 800-4000 gwiazd w ciągu 100 lat intensywnych badań (wykraczających poza to co proponujesz). Dalej zależy od tego w co kto wierzy, jakie są szanse, że wśród tych 800-4000 gwiazd znajdzie się jakaś z planetą na której jest obca cywilizacja. Moim zdaniem takie sobie. A przyjąłem założenia bardzo korzystne dla Twojej koncepcji. Czyli szału raczej nie ma, ale na upartego chyba można próbować, ciekawe co by było gdyby np. przyjąć bardziej realistyczne założenia dot. źródeł energii. Oczywiście technika też musiałaby być "ciutek" bardziej zaawansowana niż współczesna. Z tym co mamy obecnie nie ma co próbować.
  2. Dla mnie też. Dlatego nie wierzę w jakieś plany komunikowania się z innymi cywilizacjami za pomocą radia, albo latanie gdzieś tam statkami z prędkością podświetlną. Za bardzo toto nieefektywne (delikatnie mówiąc). A więc albo w przyszłości odkryjemy jakieś nowe prawa fizyki, które umożliwią realną komunikację na odległości międzygwiezdne/międzygalaktyczne, albo będziemy siedzieli przykuci do Ziemi na zawsze. Druga opcja IMHO odpada - bo to byłaby 100 %-towa zawartośc wacka w wack.. tj. chciałem powiedzieć we Wszechświecie;) Zostaje pierwsza, czyli klimaty (tak z grubsza przynajmniej) w stylu "Kontaktu" czy "Interstellar". Thikim, myślę, że WhizzKidowi chodziło raczej o coś takiego, jak napisałem powyżej. No nie wiem, mam wrażenie, że tworzysz jakąś nową matematykę . Dowód to dowód, coś twardego i niepodważalnego. Tak zawsze było w matematyce i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nawet w filmach hollywoodzkich gdy sędzia mówi "proszę przedstawić dowód rzeczowy numer 5", to ktoś wyciąga pistolet z odciskami palców zapakowany w foliową torebkę i nie ma dyskusji, że wg jednej interpretacji to jest pistolet, a wg innej nie, albo głosowania czy tam są odciski palców, czy ich nie ma. No chyba, że myślisz o tzw. "dowodach" filozoficznych, tam rzeczywiście można uważać za dowód, co tylko się komu żywnie podoba.
  3. Z mojej strony pełna zgoda. Jedyne co wiemy, to że życie na Ziemi pojawiło się stosunkowo szybko po ostygnięciu planet, natomiast później długo ewoluowało i jakoś nie wykształciło więcej gatunków inteligentnych oprócz homo sapiens (plus ew. najbliżsi krewniacy). A długo przed nami żyły dinozaury, w morzach żyły głowonogi, nie tylko bardzo inteligentne ale jeszcze wyposażone w chwytne ramiona, jak znalazł do posługiwania się narzędziami. Delfiny mają pecha, bo budowa anatomiczna nie pozwala im na używanie narzędzi, ale jakieś wydry czy bobry już nie mają tej wady, wydry używają kamieni do rozłupywania małży, a bobry budują tamy. Więc dlaczego ta inteligencja typu ludzkiego pojawiła się tylko raz na naszej planecie? Na wyczucie inteligencja jest ewolucyjnie opłacalna, więc coś tu wymaga wyjaśnienia. Nawet w naszych genach jest coś takiego, że nie bardzo szanujemy uczonych. Władza i pieniądze są sexy, uczony jest w najlepszym radzie postrzegany jako nieszkodliwy dziwak pokroju Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" nie nadający się do celów "rozpłodowych". Ta sprawa wymaga jakiegoś pogłębionego wyjaśnienia. Którego obecnie pewnie nie znamy (nauka nie zna) (?) EDIT: I jeszcze w obrębie samego gatunku homo sapiens większość kultur tak jakby zatrzymywała się na różnych etapach rozwoju, np. Indianie amazońscy gdzieś w epoce kamiennej, Chińczycy sporo dalej - ale kompasu, prochu i latawców, które znali, nie umieli wykorzystać, myśmy niby zaszli najdalej (ale nie wiadomo jak będzie w przyszłości).
  4. Jest jeszcze taka jakby "opcja pośrednia" - porywanie kobiet z innego plemienia;). Wg Cejrowskiego dość często praktykowana m. in. przez Indian z Amazonii (z tego co pamiętam z jego książek)
  5. Oj nie mają się, ale skoro już na to zeszłą dyskusja, to jeszcze dorzucę od siebie że insert dużej ilości danych do bazy danych najlepiej robić wielowątkowo, jeśli zależy na wydajności. Z testów nam wychodziło, że optymalna liczba wątków to 4 (czyli więcej niż u Pogo ). Przy dwóch wątkach wychodziła niemal dwa razy większa wydajność, później już nie rosła tak szybko, powyżej czterech zysk był już praktycznie niewidoczny. Używaliśmy C#, MS SQL Serwera i SqlBulkCopy. Inna sprawa, że nie w pełni wiadomo na jakim środowisku, bo uruchamialiśmy na maszynach wirtualnych i nie dało się wydobyć od administratorów, czy one siedzą na tym samym serwerze fizycznym, czy na różnych. A pod C++ Buliderem, też zdarzyło mi się popełnić kod wielowątkowy, gdy trzeba było wyświetlać wyniki jakiegoś długo wykonującego się zapytania bez blokowania interfejsu użytkownika (w sumie taki jakby Ajax z epoki przedinternetowej) )
  6. darekp

    Powrót żarówki?

    To trochę jest też tak, że nie musimy jakoś rygorystycznie przestrzegać pierwotnego znaczenia, w języku raczej się liczy, żeby nazwa była łatwo rozpoznawalna i wygodna w użyciu. Np. "samochód" to nie test ot co "samo chodzi" tylko "samo jeździ", a polska nazwa "rower" wzięła się od angielskiego producenta pojazdów Rover więc... Gdyby być purystą językowym, to nawet nie dałoby się "zapalić światła" w pokoju. Fotony nie wchodzą w reakcje chemiczne z tlenem
  7. darekp

    Powrót żarówki?

    I super by było, szkoda tylko, że nie podano jaki indeks renderowania mają te nowe MIT-owskie żarówki. Domyślam się, że gdzieś pomiędzy 80 a 100, ale czy dostatecznie blisko 100?
  8. Radar, problem w tym, że w Polsce wszyscy są biedni w porównaniu z mieszkańcami Europy Zachodniej czy USA (no, z wyjątkiem jakichś Gudzowatych, Solorzy itd.). Więc biedni będą najpierw wpłacać pieniądze do państwowej kasy po to by je potem odebrać pomniejszone o wynagrodzenie dla tych, którzy "przesuwają". A oprócz tego dojdzie seria trudnych do przewidzenia skutków społecznych. Na przykład może się okazać, że sprzedawcy artykułów dziecięcych podniosą ceny -wiedząc, że kupujący mają o te 500 zł więcej - i ulga trafi w ręce sprzedawców (za minionej epoki zwanych "spekulantami"). Albo część pieniędzy trafi w ręce osób które na to nie zasługują, np. alkoholików, którzy wszystko przepiją (tak, tak przepiją pieniądze zarobione przez tego ciężko pracującego za najniższą krajową uczciwego obywatela). Dokładnie nie potrafię przewidzieć jakie będą konsekwencje, za cienki jestem, ale gdyby było tak jak piszesz, to w ubiegłym wieku wygrałaby któraś z form socjalizmu, których wtedy namiętnie próbowano. Jak dla mnie to kwestia wytworzenia zamkniętego ekosystemu wygląda na jedną z najtrudniejszych. Nie mówię, że się na tym znam, ale czemu nikt nie przeprowadził odpowiedniego doświadczenia na Ziemi? Wziąć jakąś szklarnię (czy też układ szklarni), szczelnie odizolować od otoczenia, żeby nawet wymiany powietrza nie było, żyć z tego co w tej szklarni wyrośnie (plus parę kur itp.), nawozić odchodam? Mars Society przeprowadza różne symulacje, takiej chyba nie robiło. Za czasów "zimnej wojny" budowano podziemne schrony atomowe wykute w skale, zdolne przetrzymać nawet wybuch bomby atomowej bezpośrednio nad schronem (oczywiście były to schrony dla "wybrańców"), stąd tylko krok do pomysłu, żeby tam zrobić szklarnię ze sztucznym oświetleniem i ekosystem pozwalający przetrwać ludziom pod ziemią kilkudziesięcioletni okres skażenia popromiennego po wojnie atomowej., Gdyby takie próby podejmowano, to pewnie dziś wiedzielibyśmy o tym. Najprawdopodobniej nikt nawet nie próbował, bo fachowcy z góry potrafili ocenić, że taki eksperyment nie wypali. Inne problemy to CHYBA raczej kwestia wyłożenia dużych pieniędzy (o jeden czy dwa a może i więcej rzędów wielkości większych od tego co obecnie ludzkość wydaje na badania kosmiczne). Przynajmniej tak na wyczucie mi się wydaje.
  9. W sumie trudno powiedzieć, za mało się znam. Czegoś tam się używa od czasu do czasu w sondach kosmicznych, ale tutaj byłby potrzebny reaktor o mocy pozwalającej zasilić powiedzmy małe miasteczko. Kilka lat temu były plany produkcji takich małych reaktorów jądrowych http://kopalniawiedzy.pl/reaktor-jadrowy-Hyperion-Hydride-Reactor-4S-Toshiba,6105 (pasowalyby "jak ulał") tylko że jakoś nie słychać, żeby te plany udało się zrealizować w praktyce Ciągle słychać, że władza kombinuje, jakie by tu nowe podatki wprowadzić, żeby sfinansować tę reformę "500 zł". Obawiam się, że to będzie jakoś tak, że żeby Nowak mógł odebrać swoje 500 zł ulgi, będzie musiał zapłacić np. 550 zł w podatkach i wyższych cenach, a jeszcze dodatkowo nie mający dzieci Kowalski poniesie jakieś drugie 50 zł dodatkowych kosztów (kwoty przykładowe). Przy czym z tej kwoty 50 + 50 zł którą "zeżre" państwo np. 3-4 złote to będą łatwe do policzenia koszty pracy urzędników, przelewów itp. elementów funkcjonowania systemu, a reszta to będą koszty nieuchwytne związane z tym, że przepisy staną się bardziej skomplikowane, ludziom będzie się mniej chciało coś tam robić, więcej osób będzie kombinować zamiast pracować, część wyemigruje itd. itp. ZUS chwali się, że koszty jego funkcjonowania w przeliczeniu na jednego emeryta są b. małe, z tego co pamiętam jakiś niewielki ułamek procenta, ale czy rzeczywiście jego szkodliwość ogranicza się do tego ułamka procenta? .
  10. Sceptycyzmu było już sporo w komentarzach ale dorzucę jeszcze trochę od siebie: W praktyce pewnie tylko/głównie jądrowa. Łazik Opportunity przejechał na panelach słonecznych trochę ponad 40 km w ciągu ok. dziesięciu lat. Gdyby panele były naprawdę wydajne, to nie byłoby problemu ze skonstruowaniem pojazdu zdolnego przebyć kilkadziesiąt - kilkaset kilometrów dziennie. A wysłać na Marsa reaktor jądrowy to już pewien problem - reaktory są duże, ciężkie i jeszcze potrzebują wodę w stanie płynnym do swojego działania. Koszt pewnie za duży o jakieś jedno lub dwa zera na końcu w porównaniu z tym co byliby skłonni wyasygnować możni tego świata Tja, ISS ma masę 400 ton, a Ty, Thikim, myślisz o czymś znacznie większym (pewnie znów lekko licząc 1-2 rzędy wielkości pod względem masy) Trzeba by stworzyć cały zamknięty ekosystem w tych korytarzach. Na Ziemi chyba nikt tego nie zrobił w warunkach laboratoryjnych. Wg starego powiedzenia, nawet pszczoły są niezbędne i bez nich ludzkość byłaby "kaput" I ciekawe, czy tym kolonistom mieszkającym od kilkuset lat na Marsie chciałoby się kiedykolwiek wracać na Ziemię, gdzie ciążenie jest 3-krotnie większe.
  11. Ale właściwie co w tym złego? Niech tzw. "myśliwi" (ja bym tu użył innego określenia, ale mniejsza z tym) polują sobie na lwy hodowlane a te żyjące dziko w przyrodzie zostawią w spokoju. Oczywiście można się rozczulać nad tymi zwierzętami hodowlanymi, że są przeznaczone na śmierć z ręki człowieka itd. itp., ale nikt jakoś nie rozczula się nad świniami hodowanymi na rzeź, więc nad lwami chyba też nie ma co(?)
  12. Ja tam co prawda w roku 1970 (rok rozpoczęcia produkcji PDP-11) jeszcze posiadywałem na nocniku, więc może tu zostanę przez niektórych za "smarkacza", ale pozwolę sobie mimo wszystko zauważyć, że ciężko się dyskutuje o czymś czego nie zbudowano (inny przykład to chociażby magnokrafty). A co do AI to jest w gruncie rzeczy tak, że słyszymy głównie zapowiedzi, że niebawem - tj. za jakieś 20-30 lat - cel zostanie osiągnięty. Oczywiście są jakieś "podróbki" czy też "namiastki" AI i one bywają do czegoś tam używane i może nawet kiedyś w przyszłości wystarczą do sprawnego sterowania pojazdami kroczącymi, ale to jest jakby inna sprawa. Ta "prawdziwa" AI zdolna do konkurowania z inteligencją ludzką to jest rzecz trudna nawet do zdefiniowania - nie mamy nawet porządnej definicji inteligencji ludzkiej - a co tu dopiero mówić o implementacji? Może być tak jak uważa R. Penrose, że jej się nie da zaimplementować w oparciu o znane nam prawa fizyczne. Jeśli się bawić we wspominki z ubiegłego wieku, to: 1) sam się serdecznie ubawiłem, gdy gdzieś koło 1987 roku w pewnej książce o Prologu wyczytałem, że Japończycy zamierzają - przy pomocy tegoż Prologu - stworzyć AI w ciągu nie więcej niż 30 lat (zostały im dwa lata, zdążą?) 2) pamiętam z czasów studenckich wykład jednego z lepszych polskich specjalistów od sieci neuronowych, na którym on otwarcie powiedział, że jego zdaniem sieci neuronowe nie wystarczą do stworzenia AI, że jak się w to głębiej wejdzie, to się czuje, że brakuje jakiegoś istotnego elementu/elementów 3) pamiętam salwę śmiechu, gdy na jakimś wykładzie ze złożoności obliczeniowej gdy padł komentarz na temat AI, cytuję "A, to jeszcze bardziej nierozstrzygalne, niż P=NP" Więc...
  13. Hm, transporter opancerzony nie poradzi sobie raczej w lesie (musiałby przewracać po kolei wszystkie drzewa na swojej drodze). Albo w górach. Ale ta sytuacja to chyba w gruncie rzeczy jest jeden z przykładów jak mało jeszcze potrafimy. Taki AlphaDog nie dorównuje swojemu biologicznemu odpowiednikowi o nazwie Kóń (podobny udźwig, ale za to cichszy, tańszy w eksploatacji, chodzi na biopaliwo i samonaprawialny w pewnym zakresie ). Podniecamy się, że rakieta wylądowała pionowo, a w takiej misji na Marsa trzeba, żeby jeszcze wystartowała - albo wylądowała z drugim członem założonym na czubku. W dziedzinie AI nadal bieda, nawet tutaj widać, że algorytm poruszania nogami AlphaDoga nie dorównuje algorytmowi wyżej wzmiankowanego "Kónia" itd. Tak mi się przynajmniej skojarzyło. I chyba w gruncie rzeczy przyczyny są jakieś głębsze, to nie jest tak, że wystarczy te nasze wynalazki tylko trochę poprawić, ulepszyć. Może w przypadku AlphaDoga tego tak bardzo nie widać, ale w przypadku AI chyba widać. Albo - jeszcze wracając do planów lotu ludzi na Marsa - można sobie uświadomić, że żeby on miał sens, trzeba by najpierw wysłać jakieś roboty, które wykopią w marsjańskiej ziemi/jaskiniach pomieszczenia mieszkalne dla tych ludzi takie, żeby mogli w nich żyć ponad rok. A jak do tej pory udało się wysłać tylko kilka łazików, z których najcięższy ważył zdaje się mniej więcej tyle co nieduży samochód osobowy i które z ledwością pełzały po powierzchni planety. Czyli znów - spora luka między wyobrażeniami i marzeniami, a tym co realnie zrobiono.
  14. Wszystko widać na tym świecie jest względne, bo dla mnie nie jest drażniące, a wręcz przeciwnie - pomaga przetrwać najgorszy okres w roku - kiedy jest zimno i ciemno naraz (bardzo nieprzyjemna dla mnie sytuacja). Pozwala chociaż trochę "psychicznie" ocieplić przestrzeń. Jaki z tego wniosek, nie wiem
  15. Wiem, że OT, ale zawsze zdumiewała mnie logika tej historii: grupa rebeliantów ZA KARĘ zostaje skazana na WIECZNE ŻYCIE i MŁODOŚĆ z opcją dybania na siebie i wzajemnego ucinania sobie (bynajmniej nie drzemki). Ten, który ZABIJE wszystkich, W NAGRODĘ będzie mógł się zestarzeć i UMRZEĆ. Ja bym na ich miejscu się zbuntował po raz drugi i dogadał z pozostałymi, że nie będziemy sobie niczego ucinać
  16. E tam, mają lepiej rozwinięty multitasking, ale to oczywiście też ma swój koszt (wiadomo - ograniczone zasoby)
  17. Czyli powoli z tej pseudo-religii, a dokładniej parodii religii robi się prawdziwa religia. Widziałem kiedyś w TV, jak reporter zaczepił "wyznawcę" Latającego Potwora Spagetti, wtedy ten człowiek zaczął mówić jakieś ogólniki o pokoju na świecie czy czymś w podobnych klimatach. Prawie jak jakiś kaznodzieja. Ot, psychologia
  18. Ano, racja, bardzo klasyczny, praktykowany od tysięcy lat: http://www.dymarki.com/pl/strona-glowna/badania/tajniki-starozytnego-wytopu,,26.html I nawet w trakcie tego procesu powstawało coś, co łatwo dałoby się przerobić na proszek ("Gąbczasta łupka żelazna, tworząca się z mikroskopijnej wielkości krupinek wyredukowanego żelaza...") Tylko że z wydajnością jest nie bardzo, żeby uzyskać dwadzieścia parę kilogramów zanieczyszczonej łupki trzeba było spalić 250-300 kg węgla. Proporcja 1:10.
  19. Z tego co rozumiem to ta koncepcja zakłada, że metal byłby używany w jakimś takim "obiegu zamkniętym", tj. te silniki o zewnętrznym spalaniu magazynowałyby tlenki powstałe podczas spalania w jakimś zbiorniku i potem w jakiejś elektrowni/fabryce/elektrownio-fabryce byłyby one z powrotem rozkładane na metal i tlen.
  20. Co do wątpliwości, czy pył da się zapalić, to obstawiałbym, że każdy (no, może z wyjątkiem jakichś bardzo specyficznych sytuacji) materiał utlenialny dostatecznie drobno zmielony jest łatwopalny, bo im mniejsze ziarno pyłu tym korzystniejszy stosunek powierzchni do masy, a więc łatwiejsze utlenianie. Zresztą każdy słyszał choć raz o wybuchu pyłu węglowego - a spróbujcie zapalić np. zapalniczką grudę węgla kamiennego. Gdy zacząlem w Google wpisywać hasło "wybuch pyłu", to wyszukiwarka zaczęła podpowiadać jeszcze wybuch pyłu drzewnego, a nawet mącznego/zbożowego. No i termit (Kaytech już napisał ) Oczywiście zgoda, że wykorzystanie metalu zamiast paliw kopalnych musiałoby polegać na tym, ze w jakiejś "eko" elektrowni - albo jądrowej, mi się wydaje, ze to bardziej realna alternatywa - byłby wytwarzany proszek metalowy, a potem wykorzystywany jako paliwo np. w transporcie (i to raczej nie w samochodach osobowych, bo silniki wykorzystujące takie paliwo byłyby chyba duże, skomplikowane pod względem konstrukcji i ciężkie). I trudno uwierzyć, że dałoby się w opłacalny sposób produkować taki proszek. Ale jest IMHO jedna poważna zaleta, że wytwarzanie pyłu mogłoby się odbywać w jakiejś wielgachnej skomplikowanej fabryce, a potem transport i magazynowanie paliwa byłoby względnie łatwe - inaczej niż w przypadku wodoru (ławo uciekającego z pojemników) i akumulatorów elektrycznych (stosunkowo mała ilość energii możliwa do zmagazynowania w jednym kilogramie). Mamy mocno pod górkę przy produkcji - być moze tak bardzo, że to jest utopia - a potem już raczej "z górki". Pewnie o to chodziło pomysłodawcom(?)
  21. Ja w tym temacie wiem tylko to co było w szkole na chemii, czyli, że część / większość metali - w tym żelazo - da się utlenić. I kojarzy mi się skądś (nie pamiętam skąd ani czy na pewno dobrze pamiętam), że taki sproszkowany metal potrafi spalać się bardzo gwałtownie (wręcz wybuchowo) - było na chemii takie doświadczenie ze spalaniem magnezu, chyba wszyscy je mieli? Więc dla mnie - laika w tej dziedzinie - wygląda to na pomysł wart zbadania. Na pewno paliwo w postaci sproszkowanego metalu łatwiej przechowywać niż np. wodór. Po spaleniu dostaje się ciało stałe więc teoretycznie - nie wiem czy w praktyce też, to dwie różne sprawy;) - łatwiej wychwycić spaliny w celu odzyskania metalu. Problem pewnie tylko w tym, jak taki tlenek żelaza przerobić z powrotem na żelazo.I to najlepiej w postaci od razu pyłu, bo sproszkować metalową sztabkę, to pewnie duży wydatek energetyczny i może uczynić cały proces nieopłacalnym(?) P.S. Silniki o spalaniu zewnetrznym (https://pl.wikipedia.org/wiki/Silnik_o_spalaniu_zewn%C4%99trznym) to m. in. turbina parowa, turbiny wykorzystuje się chyba w elektrowniach atomowych. Ale rzeczywiście ta terminologia jakaś taka jakby trochę podejrzana (chociaż ja się na tym nie znam).
  22. Ja kiedyś w czasach studenckich musiałem poznać treść jakiejś książki (fachowej - głównie wzory), która była po francusku. Więc robiłem właśnie tak - słownik francusko-polski do ręki i tłumaczenie słowo po słowie, po przysiedzeniu fałdów i nauczeniu się iluś tam niezbędnych słów kluczowych dało się zrozumieć o co w tej książce z grubsza chodzi. I w tym zakresie zgoda - taki translator jest wygodniejszy niż gruba książka-słownik. I właściwie na tym koniec. Bo bardziej zaawansowane rozmowy z tubylcami to tak jak pisze WhizzKid - nie wchodzą w grę. A już zwłaszcza pociąganie za spust w oparciu o to, co przetłumaczyła maszyna. Ja tam bym robił w gacie, gdybym miał w oparciu o taką "rozmowę" wejść do piwnicy i spotkać się (albo nie) z rebeliantami. A co jeśli wszyscy tubylcy pokazują mi zgodnie ten sam kierunek, oprócz jednego, który się wyrywa i krzyczy do mnie coś czego translator nie potrafi przetłumaczyć? A reszta stara się go zagłuszyć? Podwójny pampers na tyłek? Japończycy podobno nie mają w swoim słowniku "nie" (nie wiem, jak to działa w praktyce) potrafi taki translator wyłapać "zawoalowaną odmowę" Japończyka, która pozornie brzmi jak zgoda? Hm, ale żeby dobrze zrozumieć "KUR..." to trzeba też dobrze znać cały kontekst wypowiedzi: IMHO ujdzie - wygodniejsze od wertowania słownika francusko-polskiego Gdybym był tubylcem i w oparciu o to, co żołnierz wypluwa ze swojej "szczekaczki" (zwłaszcza jeśli to jest "FUC.." albo "KUR..") miał podjąć decyzję, czy jakieś zabłąkane widły powinny wyskoczyć zza węgła i dziabnąć żołnierza, to pewnie profilaktycznie wolałbym zawsze pomagać widłom:)) Na wszelki wypadek )
  23. @Flaku Tutaj słowo "znajdzie" jest trochę niejednoznaczne, bo czy "znaleźć" oznacza "zobaczyć przez teleskop", czy też raczej "wykopać i wziąć wziąć do ręki (albo w łapę robota / zapakować do jakiegoś pojemnika itp.)"? Mi się wydaje, że tu chodzi o to drugie znaczenie, bo jeśli by się trzymać pierwszego, to co za problem zobaczyć całą asteroidę przez teleskop i ogłosić, że ją "znalazłem" i wszystko co jest na niej należy do mnie.
  24. Sorry za OT, ale czy można zapytać, co to za pani Iwonka, która powiedziała, co powiedziała i w jakim to było kontekście? Bo tekst "jest tak jak powinno być" kojarzy mi się jedynie z i Google też niczego innego nie znajduje, a ja mało oglądam telewizję, konta na FB nie mam i zdaje się przegapiłem jakiś "fakt medialny"? Bo w powstaniu tekstu piosenki Zakopowera raczej żadna p. Iwonka palców (ozora) nie maczała, tylko panowie: Bartosz, Sebastian i może ew,. Mateusz?
  25. Jajcenty, jeśli wolisz bez kultury, to można i bez kultury: https://www.youtube.com/watch?v=ErKNGvgeO00#t=52m42s Tylko że nawet na tym przykładzie widać, że to CHYBA jest niespecjalnie opłacalne ewolucyjnie - wydatki energetyczne na walkę, straty w ludziach itp. ;-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...