-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Sama obecność drapieżnika powoduje stres, który może zabić ważkę. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy drapieżnik nie jest w stanie dostać się do ofiary i jej zjeść. Sposób, w jaki ofiara reaguje na strach przed byciem zjedzoną, jest ważnym tematem w ekologii. W miarę jak dowiadujemy się coraz więcej o zwierzęcych reakcjach na stresujące warunki - bez względu na to, czy chodzi o obecność drapieżnika, czy strach spowodowany inną przyczyną naturalną lub działaniem człowieka - coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że stres zwiększa ryzyko zgonu, np. z powodu infekcji, które normalnie nie byłyby śmiertelne - opowiada prof. Locke Rowe z Uniwersytetu w Toronto. Rowe, prof. Marie-Josée Fortin i dr Shannon McCauley hodowali w akwariach larwy ważek Leucorrhinia intacta oraz polujące na nie zwierzęta. Drapieżniki i ofiary były od siebie oddzielone, tak więc larwy widziały i czuły zapach drapieżników, ale drapieżniki nie mogły się do nich dostać. Biolodzy zauważyli, że dzieląc habitat z drapieżnikami (rybami lub wodnymi owadami), większość L. intacta umierała. Wskaźnik przeżywalności larw mających kontakt z potencjalnymi "oprawcami" był 2,5-4,3 razy niższy niż w grupie kontrolnej. W drugim eksperymencie obumarło 11% larw próbujących przeobrazić się w postać dorosłą (imago). Wśród larw żyjących w akwarium bez ryb dotyczyło to tylko 2% populacji.
-
Cisco rozpoczęło sprzedaż sprzętowego modułu szyfrującego, przeznaczonego dla routera ISR G2. Urządzenie korzysta ze Suite B, czyli zestawu algorytmów przygotowanych przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) dla Pentagonu. VPN Internal Service Module pozwala menedżerom na określenie, które z algorytmów mają być używane do szyfrowania komunikacji pomiędzy ruterami wyposażonymi w ten moduł. Dodatkowa karta rozszerzeń jest w stanie obsłużyć przepływ danych z prędkością 1,2 gigabita na sekundę. Do zapewnienia integralności danych pomiędzy routerami wykorzystywany jest protokół SHA-2. Obecnie Cisco stara się o uzyskanie rządowego certyfikatu bezpieczeństwa dla swojego urządzenia. Ceny Cisco VPN Internal Service Module zaczynają się od 2000 dolarów.
-
- Suite B
- algorytm szyfrujący
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby w wieku powyżej 70 lat nadal mogą zostać dawcami nerki, nie ryzykując przy tym życia (Clinical Journal of the American Society Nephrology). Naukowcy podkreślają, że skorzystają na tym biorcy, którzy nie mogą liczyć na nerkę z innych źródeł. Niestety, narząd od starszego dawcy nie posłuży im tak długo, jak organ od młodszej żyjącej osoby. W czasach niedoborów narządów do transplantacji doktorzy Jonathan Berger i Dorry Segev postanowili sprawdzić, czy istnieje górna granica wieku donacji. I to zarówno ze względu na biorcę, jak i samego dawcę. Zespół analizował przypadki 219 zdrowych ludzi powyżej 70. r.ż., którzy oddali nerkę do przeszczepu i porównywał ich z również zdrowymi rówieśnikami, od których nie pobierano narządów. Sprawdzano, czy oddanie nerki i życie z tylko jedną zwiększało ryzyko zgonu. Analizy prowadzono też w grupie biorców. Porównywano działanie nerek u pacjentów z przeszczepionymi nerkami starszych dawców ze stanem nerek pobranych od żywych młodszych oraz zmarłych dawców. Okazało się, że w perspektywie roku, pięciu i dziesięciu lat ryzyko zgonu u starszych dawców nie wzrastało. Co więcej, wskaźnik śmiertelności w tej grupie był niższy niż w grupie seniorów niebędących dawcami. Wyliczono także, że nerki od starszych żywych dawców służyły biorcom krócej od narządów od młodszych dawców, wytrzymywały jednak tyle samo czasu, co nerki od dawców zmarłych.
-
- Dorry Segev
- Jonathan Berger
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przedstawiciele HP oświadczyli, że firma nadal będzie produkowała komputery osobiste. Przed dwoma miesiącami w mediach pojawiły się doniesienia, jakoby Personal Systems Group (PSG) miała zostać wydzielona z koncernu. HP obiektywnie oceniło strategiczne, finansowe i operacyjne wpływy wydzielenia PSG. Po analizach stało się jasne, że pozostawienie PSG będzie dobre dla klientów, partnerów, akcjonariuszy i pracowników HP. Razem z PSG jesteśmy z silniejsi - oświadczyła prezes firmy, Meg Whitman. Specjaliści analizujący skutki pozbycia się wydziału produkującego pecety stwierdzili, że jest on niezwykle głęboko zintegrowany z cała firmą, kluczowymi dla niej rynkami oraz całym systemem zaopatrzenia. Ma on też olbrzymie znaczenie dla portfolio i wartości firmy. Koszty pozbycia się PSG byłyby większe niż korzyści. Analityk Ezra Gottheil z Technology Business Research zauważa, że mimo iż dział produkcji pecetów przynosi mniejsze zyski niż inne działy HP, to jego wartość nie ogranicza się tylko do bezpośrednich korzyści finansowych, a ma też pozytywny wpływ na całą działalność firmy - od produkcji drukarek, poprzez usługi, po produkcję serwerów. Dowodem na prawdziwość tych stwierdzeń niech będzie chociażby zachowanie części klientów, którzy, gdy pojawiły się pogłoski o wydzieleniu PSG, zaczęli szukać innych dostawców i rozważali rezygnację z zakupu serwerów HP. Traktują oni bowiem HP jako miejsce, gdzie można kupić cały potrzebny im sprzęt. Rezygnacja z części oferty mogła więc skończyć się ucieczką klientów do tych firm, które zaoferują całościowe rozwiązania.
-
- komputer osobisty
- pecet
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ekspedycja bliżej odnalezienia ciała Francisa Drake'a
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Pat Croce, założyciel korsarskiego St. Augustine Pirate & Treasure Museum na Florydzie, twierdzi, że jest już blisko wydobycia ciała sir Francisa Drake'a, angielskiego korsarza, który w latach 1577-1580 odbył wyprawę dookoła świata. Na blogu Croce'a można przeczytać, że na dnie zatoki Portobelo w Panamie znaleziono wraki statków Elizabeth i Delight. Wkrótce po ich zatopieniu Drake zmarł na czerwonkę. Wszyscy mają nadzieję, że gdzieś w pobliżu znajduje się ołowiana trumna ze zwłokami awanturnika. Pirat zmarł w 1596 r. na morzu. Jego ciało w pełnym rynsztunku wyrzucono w ołowianej trumnie za burtę. Gdy u wybrzeży Panamy zlokalizowano 2 statki, spełniło się marzenie wielu historyków, zarówno akademików, jak i amatorów. Bodźcem do zorganizowania ekspedycji były odkrycia poczynione przez Croce'a podczas gromadzenia materiałów do książki o Drake'u dla dzieci. Założyciel muzeum zwrócił się z prośbą o pomoc do Trevora McEniry'ego, z którym wcześniej współpracował przy pozycji dot. Czarnobrodego, czyli Edwarda Teacha. Próbując odtworzyć losy floty i samego kapitana po wypłynięciu z Plymouth 28 sierpnia 1595 r., McEniry przeszukał zasoby British Library, Narodowego Muzeum Morskiego oraz Angielskich Archiwów Narodowych. Okazało się, że po tym jak siły Wielkiej Armady odparły atak Drake'a i zdobyły San Juan, dwa poważnie uszkodzone pirackie statki Elizabeth i Delight zostały zatopione przez własne załogi na wodach gdzieś na wschód od Panamy. Wkrótce potem Drake'a zmogła czerwonka; zmarł na okręcie flagowym Defiance. Urządzono mu pogrzeb morski. Biorąc pod uwagę wszystkie te informacje, należy zakładać, że trumna dowódcy oraz wraki Elizabeth i Delight znajdują się stosunkowo blisko siebie. Ekspedycja Pata Croce'a natrafiła na spalone belki Elizabeth i Delight. Teraz pozostaje czekać na kolejne odkrycia...-
- ekspedycja
- St. Augustine Pirate & Treasure Museum
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chirurdzy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa opracowali nową technikę operowania guzów ulokowanych u podstawy czaszki. Wykorzystywane są przy tym naturalne otwory ciała. Narzędzia są wprowadzane przez otwór znajdujący się za zębami trzonowymi, pomiędzy żuchwą a kośćmi policzkowymi. W artykule, który ukazał się w piśmie Laryngoscope, poinformowano, że takie operacje przeprowadzono już na siedmiu pacjentach. W porównaniu z tradycyjnymi metodami operowania nowa technika pozwala na szybszy powrót do zdrowia i wiąże się z mniejszą liczbą komplikacji. Ponadto nie powoduje żadnych widocznych blizn. Kofi Boahene, profesor specjalizujący się w chirurgii rekonstrukcyjnej i chirurgii głowy oraz szyi wpadł na pomysł nowej metody, gdy miał operować już wcześniej leczoną 20-letnią kobietę, u której nowy guz powstał głęboko u podstawy czaszki. Tradycyjna metoda zakłada wprowadzenie narzędzi przez twarz i usunięcie części kości, co może prowadzić do oszpecenia. Ponadto istnieje ryzyko uszkodzenia nerwów twarzy i związanej z tym długotrwałej hospitalizacji. Boahene chciał zaoszczędzić swojej pacjentce kolejnej tradycyjnej operacji. Oglądając model czaszki spojrzałem na ‚okno', które naturalnie tam występuje - ponad kością żuchwy i poniżej kości policzkowej i zdałem sobie sprawę, że jest to droga, której wcześniej nie rozważano przy tego typu zabiegach. W ubiegłym roku wspomniana kobieta stała się pierwszą osobą, u której przeprowadzono zabieg nowatorką techniką. Korzyści z jej zastosowania stały się od razu widoczne. Operacja trwała zaledwie dwie godziny, podczas gdy na tradycyjne procedury trzeba poświęcić 6 godzin. Ponadto pacjentka wróciła na uczelnię już następnego dnia, a na jej ciele nie było żadnych widocznych znaków operacji. W artykule opublikowanym w Laryngoscope dokładnie opisano sposób przeprowadzenia zabiegu u 3 osób. Nowa procedura jest znacznie prostsza, daje bardzo dobrą widoczność podstawy czaszki i, co nie jest bez znaczenia, jest tańsza od tradycyjnego podejścia. Boahene podkreśla jednak, że nie można jej zastosować u wszystkich. Osoby z bardzo dużymi guzami lub te, u których guz ulokował się wokół naczyń krwionośnych powinny być operowane tradycyjną metodą. W przyszłości uczony i jego zespół chcą wykorzystać robota chirurgicznego podczas operowania nową metodą. Ich zdaniem może to zapewnić jeszcze lepszą widoczność pola operacyjnego i jeszcze bardziej zmniejszyć niebezpieczeństwo wystąpienia komplikacji.
-
- operacja
- podstawa czaszki
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chroniąc się przed przejmującym chłodem arktycznych zim, renifery rozwinęły grubą okrywę włosową. Z jednej strony zapewnia im to doskonałą izolację przed chłodem i wiatrem, z drugiej jednak ogranicza możliwość chłodzenia podczas wysiłku. Chcąc sprawdzić, jak zwierzęta radzą sobie z tym problemem, biolodzy z Norwegii nauczyli je korzystać z bieżni. Dzięki temu odkryli, że stosują 3 strategie, w tym dwa rodzaje dyszenia. Sapanie z otwartym pyskiem pozwala przez pewien czas chłodzić mózg, później jednak włącza się selektywne oziębianie tego narządu. Arnoldus Blix i Lars Folkow z Uniwersytetu w Tromsø współpracowali z Larsem Walløe z Uniwersytetu w Oslo. Naukowcy ustalili, że renifery chłodzą się, wdychając duże ilości zimnego powietrza, a ciepło oddają, dysząc. Podczas eksperymentu panowie monitorowali temperaturę mózgu, tempo oddechu i przepływ krwi przez kilka głównych naczyń głowy. Nauczyli renifery, by kłusowały na bieżni z prędkością 9 km na godzinę w temperaturze od 10 do 30°C. Okazało się, że na początkowych etapach biegu tempo oddychania wzrastało z 7 do 260 oddechów na minutę. Wzrastał też napływ krwi do pyska. Wdychając zimne powietrze przez nos i odparowując wodę z błon śluzowych w zatokach (czyli dysząc z zamkniętym pyskiem), zwierzęta obniżały temperaturę krwi przed wysłaniem jej żyłą szyjną wewnętrzną do reszty organizmu, by schłodzić wytwarzające ciepło pracujące mięśnie. Po jakimś czasie renifery wystawiały mokry język. Język jest duży i dobrze unaczyniony. Nawilżanie sprzyja parowaniu, a więc rozpraszaniu ciepła - tłumaczy Blix. Strategia dyszenia jak pies sprawdzała się do momentu, kiedy temperatura mózgu rosła do krytycznych 39 stopni Celsjusza. Wtedy uruchamiany był wybiórczy mechanizm chłodzenia tego narządu: ostudzona żylna krew z nosa nie płynęła do ciała, ale prosto do głowy. Tam przemieszczała się siecią wymieniających ciepło naczyń, chłodząc krew tętniczą przeznaczoną dla mózgu. Blix przyznaje, że początkowo nie sądził, że 3. z opisanych strategii się sprawdzi. Tylko 2% pojemności oddechowej przechodzi [przecież] przez nos zwierzęcia dyszącego z otwartym pyskiem. By zmienić zdanie, wystarczyło obliczyć ilość powietrza wdychanego przez biegnącego renifera oraz uwzględnić niską temperaturę otoczenia. Szybko stało się jasne, że zwierzę aspiruje wystarczająco dużo chłodnego powietrza, aby skutecznie chłodzić mózg. Biolodzy zaobserwowali wcześniej podobną umiejętność u owiec i zastanawiali się, czy wszystkie kopytne potrafią selektywnie chłodzić swoje mózgi. Eksperymenty na reniferach uprawdopodobniają tę hipotezę.
-
- Arnoldus Blix
- parowanie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół profesora Aleksandra Wolszczana odkrył trzy nowe egzoplanety oraz tajemniczy obiekt. Naukowcy z Penn State University, korzystając z teleskopu Hobby-Eberly, odkryli planety krążące wokół gwiazd HD 240237, BD +48 738 oraz HD 96127. Jedna z tych masywnych, kończących swe życie gwiazd ma też towarzyszący jej niezidentyfikowany jeszcze obiekt. Nowo odkryte systemy planetarne są na dalszym etapie ewolucji niż Układ Słoneczny. Każda z ich gwiazd zwiększa swoją objętość i jest już czerwonym gigantem - umierającą gwiazdą, która wkrótce pożre znajdujące się zbyt blisko planety. Oczywiście podobny los spotka nasze Słońce, które stanie się czerwonym gigantem i prawdopodobnie wchłonie Ziemię, ale stanie się to nie wcześniej niż za 5 miliardów lat - powiedział Wolszczan. Naukowiec dodał, że wokół gwiazdy BD +48 738 krąży nie tylko planeta rozmiarów Jowisza, ale też drugi, tajemniczy obiekt. Zdaniem uczonych może to być inna planeta, gwiazda o niedużej masie lub, co byłoby najbardziej interesujące, brązowy karzeł. Będziemy obserwowali ten obiekt i mam nadzieję, że w ciągu kilku miesięcy go zidentyfikujemy - zapowiedział Wolszczan. Naukowiec nie wyklucza, że wspomniane gwiazdy miały bardziej rozbudowane systemy planetarne, ale planety i ich księżyce zostały już wchłonięte przez rozrastające się słońca. Interesujący jest fakt, że żadna z gwiazd nie ma planety, która znajdowałaby się w odległości mniejszej niż 0,6 jednostki astronomicznej, czyli 0,6 odległości Ziemi od Słońca. Może to wskazywać, że 0,6 j.a. to magiczna granica, której nieprzekroczenie skazuje planetę na pewną zagładę - mówi uczony. Obserwacja umierających systemów planetarnych pozwoli na przewidzenie losu czekającego Układ Słoneczny. Wybitny astronom popuszcza wodze fantazji. Za około 5 miliardów lat Słońce stanie się czerwonym gigantem i prawdopodobnie pochłonie wewnętrzne planety i ich księżyce. Jednak jeśli ludzkość nadal będzie zamieszkiwała Ziemię za 1-3 miliardów lat, może będzie rozważała przeprowadzkę na księżyc Jowisza, Europę. To obecnie lodowe pustkowie nienadające się do zamieszkania, ale gdy słońce zacznie się rozgrzewać i rozszerzać, na Ziemi będzie zbyt gorąco, a lód na Europie się roztopi i być może przez kilka miliardów lat księżyc będzie znajdował się w strefie zamieszkania, pokryty pięknymi oceanami. W skład zespołu, który odkrył planety wokół gwiazd HD 240237, BD +48 738 i HD 96127 wchodzili również Andrzej Niedzielski, Gracjan Maciejewski, Grzegorz Nowak, Monika Adamów i Paweł Zieliński z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. W styczniu przyszłego roku działające na Penn State University Center for Exoplanets and Habitable Worlds zorganizuje w Puerto Rico konferencję poświęconą planetom i umierającym gwiazdom. Odbędzie się ona dokładnie w 20. rocznicę odkrycia przez Aleksandra Wolszczana pierwszych planet pozasłonecznych.
-
- czerwony gigant
- egzoplaneta
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W osoczu krwi pytona tygrysiego występuje kombinacja kwasów tłuszczowych, która prowadzi do fizjologicznego wzrostu objętości serca. Wąż wykorzystuje to zjawisko do skuteczniejszego rozprowadzania związków odżywczych pojawiających się w organizmie po rzadkich posiłkach. Naukowcy uważają, że u ludzi można by je zaprzęgnąć do wzmocnienia mięśnia sercowego uszkodzonego przez zawał. Przerost mięśnia sercowego jest zazwyczaj kojarzony ze stanem chorobowym, np. nieleczonym nadciśnieniem. Często następuje bliznowacenie, co obniża zdolność kardiomiocytów do wchłaniania składników odżywczych. Pod wpływem wysiłku fizycznego u osoby uprawiającej sport wydziela się insulinopodobny czynnik wzrostu 1 (IGF-1), który powoduje, że serce powiększa się, by zaspokoić wyższe zapotrzebowanie na tlen. Warto nadmienić, że tego typu powiększenie nie wiąże się z bliznowaceniem. Jeśli w ramach treningu stosowane są odpowiednio intensywne wysiłki i trening trwa dostatecznie długo, w sercu mogą się rozwinąć zmiany morfologiczne. Dotyczą one objętości jam serca, grubości ścian itp. Mówimy wtedy o tzw. sercu sportowym czy wytrenowanym. Podobne zjawiska występują w organizmie pytona tygrysiego. Po posiłku jego serce niemal podwaja swoją wielkość. Wzrost wielkości nie ma jednak skutków ubocznych i jest odwracalny. Po jedzeniu we krwi pytona tygrysiego pojawiają się różne kwasy tłuszczowe. Leslie Leinwand z University of Colorado w Boulder podejrzewała, że to zapewne niektóre z nich prowadzą do fizjologicznego powiększenia serca. Jej zespół postanowił sprawdzić, czy wzbogacona krew zadziała tak samo na komórki innych zwierząt. Podczas eksperymentu w warunkach in vitro pokryto szczurze kardiomiocyty osoczem niedawno nakarmionego pytona. Okazało się, że wytwarzały one większe ilości IGF-1 i rozrastały się. Komórki skuteczniej radziły sobie z przetwarzaniem tłuszczów i miały szybszy metabolizm. Pod wpływem gadziej plazmy szczurze kardiomiocyty produkowały mniej czynnika jądrowego aktywowanych limfocytów T (ang. nuclear factor of activated T-cells), białka wytwarzanego przez serce w stanie stresu. Zaobserwowane efekty nie powinny dziwić w kontekście tego, co biolodzy stwierdzili wcześniej. Badając pytona zauważyli, że wzrostowi serca nie towarzyszy namnażanie komórek. Mimo wysokiego stężenia krążących lipidów, po posiłku u węża nie dochodzi do akumulacji trójglicerydów czy kwasów tłuszczowych. Zamiast tego silnemu pobudzeniu ulegają ścieżki transportu kwasów tłuszczowych i utleniania, rośnie też ekspresja i aktywność dysmutazy ponadtlenkowej - enzymu znanego z działania kardioochronnego. Próbując zidentyfikować kwasy tłuszczowe odpowiedzialne za korzystne efekty, Amerykanie wskazali 3 kandydatów. Przygotowany z nich koktajl wstrzykiwano zdrowym myszom oraz pytonom. Po tygodniu ich serca były powiększone, ale nie wykazywały symptomów bliznowacenia. W przyszłości Leinwand zamierza sprawdzić, czy zidentyfikowane kwasy z osocza pytona spowolnią obumieranie komórek w sercach myszy z chorobami serca.
-
- zawał
- fizjologiczny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Amerykańsko-szwedzki zespół naukowców złamał szyfr, nad którym specjaliści łamali sobie głowy przez kilka dziesięcioleci. Ukryty w uniwersyteckich archiwach Copiale Cipher to zapisany na 105 stronach manuskrypt zamknięty w zielono-złotych brokatowych oprawach. Po trzystu latach od powstania w końcu wiemy, jakie treści zapisali autorzy księgi. Dokument okazał się opisem rytuałów i poglądów politycznych tajnego XVIII-wiecznego towarzystwa działającego w Niemczech, którego członkowie byli zafascynowani oftalmologą i chirurgią oczu. Wydaje się jednak, że sami nie byli lekarzami specjalizującymi się w leczeniu oczu. To daje większe możliwości ludziom, którzy badają historię idei politycznych i historię tajnych stowarzyszeń. Historycy uważają, że tajne stowarzyszenia odgrywały znaczącą rolę w wielu rewolucjach, ale to wszystko trzeba zweryfikować. Ta działalność wywrotowa to jedna z przyczyn, dla których tyle dokumentów jest zaszyfrowanych - mówi Kevin Knight z University of Southern California. Aby rozszyfrować manuskrypt Knight i Beata Megyesi oraz Chiristiane Schaefer ze szwedzkiego Uniwersytetu w Uppsali najpierw przepisali liczący sobie 75 000 słów tekst tak, by jego znaki były rozpoznawalne dla komputera. Tekst składa się z dziwnych symboli oraz z liter greckich oraz rzymskich. Dodatkową trudnością był brak informacji o tym, w jakim języku spisano Copiale Cipher. Naukowcy najpierw wyizolowali greckie oraz rzymskie litery i na tej podstawie komputer miał dokonać próby złamania szyfru. Trwało to sporo czasu i zakończyło się całkowitym fiaskiem - mówi Knight. Po tym, jak komputer próbował złamać szyfr, korzystając z bazy danych 80 różnych języków, uczeni doszli do wniosku, że litery rzymskie dodano tylko po to, by zmylić ewentualne próby łamania tekstu. Naukowcy wyeliminowali rzymskie znaki i postawili hipotezę, że podobnie wyglądające symbole oznaczają tę samą literę lub grupę liter. Próby łamania przyniosły pierwszy sukces. Oczom ekspertów ukazały się niemieckie wyrazy oznaczające „ceremonia inicjacji" oraz „tajny rozdział". Dalsze prace pozwoliły na odczytanie całości tekstu. Uczeni chcą wykorzystać swoje oprogramowanie do złamania innych szyfrów. Być może uda im się odczytać listy Zodiaka, seryjnego mordercy, który nigdy nie został złamany. Na cel biorą też „Kryptosa", znajdującą się na terenie siedziby CIA rzeźbę z zaszyfrowanymi wiadomościami czy Manuskrypt Voynicha. Knight mówi jednak, że tak naprawdę największym problemem jest język potoczny. Uczony jest jednym z czołowych światowych ekspertów w dziedzinie automatycznego przekładu tekstów i mówi, że nauczenie komputera wykonywania dobrych tłumaczeń to najpoważniejsze wyzwanie, z jakim się zmaga. Knight wraz z Sujithem Ravim próbują podejść do automatycznych tłumaczeń jak do problemów kryptograficznych, stąd jego zainteresowanie tą właśnie tematyką. Copiale Cipher i jego tłumaczenie można obejrzeć w sieci.
-
Roboty wzorowane na muchołówkach amerykańskich mogą być zasilanie owadami. Powstały już dwa prototypy takich maszyn, które 1) wykorzystują spełniające funkcje mięśni jonowe kompozyty polimer-metal (ang. ionic polymeric metal composite, IPMC), nanoczujniki oraz nanosiłowniki albo 2) materiały z pamięcią kształtu. Jak tłumaczy autor pierwszego z badań Mohsen Shahinpoor z University of Maine, muchołówka chwyta owady za pomocą dwóch liści pułapkowych. Gdy zwabiona słodkim nektarem i czerwonym kolorem ofiara potrąci 2-krotnie jeden włosek lub dwa różne włoski w odstępie mniej niż 1/2 minuty, pułapka zamknie się w zaledwie 100 milisekund. Pod wpływem zgięcia włoska czuciowego generowane są potencjały czynnościowe (mamy do czynienia z bramkowanymi napięciem kanałami jonowymi). Pobudliwe są wszystkie komórki budujące klapy, co prawdopodobnie służy zwiększeniu prędkości przekazywania sygnału. Shahinpoor podkreśla, że sposób, w jaki liście pułapkowe zaginają się do środka, w dużym stopniu przypomina zachowanie IPMC w polu elektrycznym. Co więcej, mechanoelektryczne właściwości czuciowe IPMC są również niezwykle podobne do cech włosków muchołówki. Seung-Won Kim z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego (autor drugiego z badań) wykorzystał materiały z pamięcią kształtu, które przełączają się między dwoma stabilnymi kształtami, kiedy podziała się na nie siłą, wysoką temperaturą bądź prądem elektrycznym. Koreańczycy posłużyli się muszlą z włókna węglowego, a między jej klapami umieścili metalową sprężynę z pamięcią kształtu. Pod wpływem ciężaru owada sprężyna się nagle kurczy, a pułapka zamyka. Klapy ponownie się otwierają, gdy do sprężyny przyłoży się napięcie. Shahinpoor oparł się na sztucznych mięśniach z pokrytej złotymi elektrodami polimerowej membrany. Prąd płynący przez błonę powoduje, że wygina się ona w jedną stronę. Gdy zmieni się bieguny, a zatem kierunek przepływu prądu, membrana wygina się w odwrotną stronę. Samo wyginanie materiału także wytwarza napięcie, co Shahinpoor wykorzystał w czujnikach. Niewielkie napięcie powstałe po wylądowaniu owada uruchamia większe źródło prądowe. Dochodzi do sytuacji, że jeden z liści jest naelektryzowany ujemnie, a drugi dodatnio, a ponieważ przeciwne ładunki się przyciągają, klapy się zamykają. Warto przypomnieć, że w przeszłości skonstruowano już robota na owady i resztki organiczne. Jest to Ecorobot naukowców z Bristol Robotics Lab. Prace specjalistów z USA i Korei Południowej na pewno przydadzą się przy jego dalszym rozwijaniu.
-
- materiały z pamięcią kształtu
- IPMC
- (i 5 więcej)
-
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) wydało oficjalne stanowisko, w którym zaleca, by szczepionka przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV) była podawana również chłopcom. Dotychczasowe zalecenia mówiły o szczepieniu dziewcząt w wieku 10-11 lat, u których szczepionka ma zapobiegać rozwojowi raka szyjki macicy. Teraz CDC stwierdza, że należy szczepić też 10-, 11-letnich chłopców. Ma u nich zapobiegać kłykcinom kończystym (brodawkom wenerycznym) i rakowi odbytu. Niewykluczone, że chroni też przed nowotworami głowy i szyi. Ponadto jeśli mężczyzna nie będzie nosicielem wirusa brodawczaka, nie przekaże go kobiecie. W USA dwa z najbardziej rozpowszechnionych szczepów HPV - HPV 16 i HPV 18 - wywołują rocznie około 21 000 przypadków nowotworów. Co trzeci chory to mężczyzna. CDC zdecydowało się wydać nowe zalecenia, gdyż z jednej strony pojawiły się badania wskazujące, że szczepionka zapobiega kłykcinom kończystym, a z drugiej, gdyż tylko 23% dziewcząt w USA jest szczepionych przeciwko HPV. Szczepienie chłopców może poprawić sytuację zdrowotną populacji. Celem każdej szczepionki jest ochrona przed chorobą jeszcze przed ekspozycją na nią. Nie powinniśmy czekać z zapobieganiem chorobom przenoszonym drogą płciową do czasu, aż ludzie rozpoczynają życie seksualne - mówi doktor William Schaffner, szef wydziału medycyny prewencyjnej na Vanderbilt University.
-
Sony odkupi od Ericssona udziały w firmie SonyEricsson. W styczniu przyszłego roku producent telefonów komórkowych stanie się wyłączną własnością japońskiej firmy. Szwedzkie przedsiębiorstwo otrzyma od Sony 1,5 miliarda dolarów. Transakcja obejmie też własność intelektualną SonyEricssona. Firma SonyEricsson powstała w 2001 roku. Ostatnio jej rynkowe udziały spadły, plasując ją na 6. miejscu, za kanadyjskim Research In Motion. Sony ma nadzieję, że przejęcie całości przedsiębiorstwa pozwoli na poprawienie jego pozycji. W ciągu ostatnich 10 lat punkt ciężkości rynku urządzeń mobilnych przesunął się z prostych telefonów komórkowych na bogato wyposażone smartfony, które mają dostęp do internetu i jego zawartości. Nasza transakcja to logiczny krok, w którym wzięliśmy pod uwagę naturę tej zmiany i jej wpływ na rynek - czytamy w oświadczeniu Sony. Przedstawiciele japońskiego koncernu mówią, że dzięki temu będą mogli wdrożyć w życie „strategię czterech ekranów", zakładającą połączenie i wymianę treści pomiędzy telewizorami, laptopami, tabletami a smartfonami.
-
Mozilla opublikowała właśnie Firefoksa 7.0.1, w którym domyślną wyszukiwarką jest... microsoftowy Bing. To sygnał, że firma nie ma zamiaru zdawać się całkowicie na łaskę i niełaskę Google'a. Mozilla od wielu lat jest w dużej mierze zależna od Google'a. W roku 2008 aż 88% przychodów firmy stanowiły opłaty, jakie Google wnosił za uprzywilejowaną pozycję swojej wyszukiwarki w Firefoksie. Sygnałem ostrzegawczym dla Mozilli stało się stworzenie przez koncern Page'a i Brina przeglądarki Chrome. Program ten zdobywa coraz większą popularność i zaczyna zagrażać pozycji Firefoksa. Dotychczasowi partnerzy stali się rywalami, a wzrost rynkowych udziałów Chrome'a oznacza, że pozycja negocjacyjna Mozilli wobec Google'a słabnie. Z danych firmy Net Applications wynika, że do Firefoksa należy 22,5% rynku, a do Chrome'a 16,2%. W przyszłym miesiącu wygasa umowa, na podstawie której Google płaci Mozilli za uczynienie swojej wyszukiwarki domyślną. Co prawda nic obecnie nie wskazuje na to, by wyszukiwarkowy koncern miał zamiar odstąpić od umowy, można się jednak spodziewać, że zaoferuje Mozilli znacznie gorsze warunki niż dotychczas. Przedstawiciele Mozilli zdają sobie z tego sprawę i od dłuższego już czasu starają się dywersyfikować źródła dochodu. Finansowanie firmy ma jednak nadal pochodzić przede wszystkim z wyszukiwania. Wierzymy, że w przewidywalnej przyszłości umowy dotyczące wyszukiwania pozostaną ważnym źródłem dochodów - oświadczyli przedstawiciele Mozilli. W ubiegłym tygodniu Microsoft zarejestrował domenę firefoxwithbing.com. Firma zastrzega jednak, że nie licencjonuje ani nie zajmuje się dystrybucją Firefoksa. Ze swej strony Mozilla odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy premiera Firefoksa z domyślnym Bingiem zapowiada zmianę głównego źródła dochodów. Zacieśnienie współpracy pomiędzy Microsoftem a Mozillą mogłoby być korzystne dla obu firm. Mozilla zyskałaby dodatkowe źródło finansowania, a Microsoft mógłby liczyć na zwiększenie rynkowych udziałów wyszukiwarki Bing. Firefoksa z Bingiem pobierzemy wchodząc na witrynę firefoxwithbing.com, z której zostajemy przekierowani na serwery Mozilli.
-
Inżynierowie skonstruowali wiskozymetr, czyli urządzenie do badania lepkości różnych cieczy, np. keczupu i kosmetyków, które można włączyć do linii produkcyjnej. Jak tłumaczą wynalazcy z Uniwersytetu w Sheffield, wdrożona technologia pozwala monitorować w czasie rzeczywistym, jak lepkie składniki cieczy zmieniają się w trakcie poszczególnych etapów wytwarzania. Dzięki temu można zachować wszystkie pożądane parametry. Zakłady wytwarzające ciekłe produkty muszą wiedzieć, jak ciecze będą się zachowywać w różnych warunkach, ponieważ te rozmaite zachowania mogą wpłynąć na teksturę, smak, a nawet zapach produktu - tłumaczy dr Julia Rees. Lepkość większości cieczy zmienia się w różnych warunkach i projektanci często posługują się skomplikowanymi równaniami, które pozwalają wnioskować o charakterze tych zmian. Z nowo opracowanym systemem czujników, przez który ciecz po prostu przepływa, zadanie staje się o wiele prostsze. Na podstawie danych z czujników urządzenie wylicza zakres prawdopodobnych zachowań. Firmy pracujące nad nowymi produktami będą mogły włączyć urządzenie do procesu, co oznacza, że nie trzeba będzie pobierać próbek i przeprowadzać na nich kosztownych testów laboratoryjnych. Pozwoli to obniżyć koszty i zwiększyć wydajność produkcji. System będzie można skalować. Twórcy wspominają nawet o wersjach dla mikrochipów z kanalikami o średnicy ludzkiego włosa. Takie rozwiązanie sprawdzi się, gdy producenci czy naukowcy będą dysponować minimalną ilością cieczy (np. z próbek biologicznych). Ponieważ mikroreometr pracuje w czasie rzeczywistym, gdy zostaną wykryte wady produkcyjnie, nie będzie się marnować czasu, materiałów ani energii - podkreśla współpracownik Rees prof. Will Zimmerman. Zespół Rees stworzył na razie laboratoryjny prototyp. Trwają prace nad ulepszeniem technologii i uzyskaniem prototypu projektowego.
-
- proces produkcyjny
- kosmetyki
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zabito ostatniego nosorożca jawajskiego w Wietnamie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
WWF i Międzynarodowa Fundacja Nosorożca twierdzą, że prawdopodobnie kłusownicy zabili ostatniego nosorożca jawajskiego w Wietnamie (zwierzęciu odcięto róg). Kiedyś gatunek ten występował od Indonezji, przez południowo-wschodnią Azję, po Indie i Chiny. Dziś jest on klasyfikowany jako krytycznie zagrożony. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że w ogrodach zoologicznych nie hoduje się ani jednego osobnika Rhinoceros sondaicus. Specjaliści twierdzą, że raport nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ od 2008 r. w Wietnamie widziano zaledwie jednego nosorożca jawajskiego. To przykre, że mimo znacznych środków, jakie zainwestowano w ochronę wietnamskich nosorożców, wysiłki zmierzające do ocalenia tego wyjątkowego zwierzęcia nie powiodły się. Wietnam utracił część swojego naturalnego dziedzictwa - uważa Tran Thi Minh Hien z wietnamskiej filii WWF. Autorzy raportu pt. "Wyginięcie wietnamskiego nosorożca jawajskiego" twierdzą, że analizy genetyczne próbek kału, które zebrano w latach 2009-2010 na terenie Parku Narodowego Cat Tien, wykazały, że należały one do jednego osobnika. Tuż po zakończeniu spisu ekolodzy odkryli, że nosorożec został zabity. Wg nich, odpowiadają za to kłusownicy - zwierzę zostało postrzelone w nogę i odcięto mu róg. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody także opublikowała w tym roku raport, z którego wynika, że nosorożce białe z Afryki przeżywają ciężkie chwile, ponieważ znacznie wzrosła liczba zwierząt zabijanych przez kłusowników. Specjaliści twierdzą, że jest to skutkiem popytu ze strony producentów azjatyckich medykamentów. Wyróżnia się 3 podgatunki nosorożca jawajskiego, do dziś przetrwały 2 z nich. Okaz z Wietnamu reprezentował podgatunek Rhinoceros sondaicus annamiticus, który kiedyś zamieszkiwał Wietnam, Laos, Kambodżę i wschodnią Tajlandię. Drugi podgatunek Rhinoceros sondaicus sondaicus - niegdyś widywany od Tajlandii, przez Malezję, po Jawę i Sumatrę (Indonezja) - występuje dziś wyłącznie w Parku Narodowym Ujung Kulon na zachodnim krańcu Jawy. Osobnik wietnamski był ostatnim znanym przedstawicielem podgatunku Rhinoceros sondaicus annamiticus, a zarazem ostatnim nosorożcem jawajskim zamieszkującym kontynent. Na szczęście dla Rhinoceros sondaicus sondaicus sytuacja w Indonezji wygląda zgoła inaczej. Dzięki wspólnym wysiłkom władz rezerwatów i organizacji ds. ochrony nosorożców od 10 lat kłusownicy nie zabili ani jednego zwierzęcia.- 3 odpowiedzi
-
- WWF
- ostatni osobnik
- (i 5 więcej)
-
W sercu Krzemowej Doliny, symbolu komputeryzacji i nowoczesnych technologii, istnieje szkoła, w której nie znajdziemy ani jednego komputera. Swoje dzieci posyła tam prezes ds. technologicznych eBaya oraz pracownicy takich firm jak Google, Yahoo!, Apple czy HP. Waldorf School of Peninsula to jedna z około 160 szkół Waldorf w USA. W przeciwieństwie do trendów panujących w szkołach na całym świecie, szkoły Waldorf nie mają zamiaru wykorzystywać komputerów, a nawet zachęcają uczniów, by nie używali ich w domu. W szkole korzysta się z tradycyjnych materiałów - papieru, długopisów. Uczniowie uczą się też robienia na drutach i garncarstwa. Zgodnie z filozofią Waldorf School nauka ma być kreatywna, ma być związana z aktywnością fizyczną, doświadczaniem nowych rzeczy i interakcją z innymi ludźmi. Komputery, zdaniem nauczycieli i rodziców, posyłających dzieci do Waldorfa, upośledzają kreatywne myślenie, ograniczają ruch, interakcje pomiędzy ludźmi i źle wpływają na zdolność skupienia uwagi. Odrzucam stwierdzenie, że w szkole konieczna jest technologia. Pomysł, ze aplikacje na iPadzie lepiej nauczą moje dzieci czytania czy liczenia jest śmieszny - mówi 50-letni Alan Eagle, który jest odpowiedzialny w Google'u za komunikację najwyższych rangą menedżerów i m.in. pisze przemówienia dla Erica Schmidta. Jego 10-letnia córka nie wie, jak używać Google'a, a 13-letni syn dopiero się tego uczy. Aż 75% rodziców dzieci uczęszczających do Waldorf School of Peninsula ma ścisłe związki z przemysłem wysokich technologii. Jednak Eagle nie widzi w tym sprzeczności. Uważa, że na wszystko jest czas i miejsce. „Gdybym pracował w Miramaksie i robił świetne, artystyczne filmy dopuszczalne dla osób powyżej 17. roku życia, to nie chciałbym, żeby moje dzieci oglądały je przed ukończeniem 17 lat" - stwierdza. Eagle wspomina, że przed kilkoma dniami jego córka uczyła się operowania drutami. Dzięki nim nabędzie umiejętności rozwiązywania problemów, tworzenia wzorów, nauczy się liczenia i koordynacji. Długoterminowym celem nauki jest... własnoręczne wykonanie skarpetek. Jedną z metod nauki języków obcych jest synchronizacja mózgu i ciała - uczniowie powtarzają za nauczycielem zdania, rzucając jednocześnie do siebie piłką. O tym, czym są ułamki, dzieci nie dowiadują się z ekranu komputera, a samodzielnie kroją jabłka, ciastka i inne pożywienie na ósme, trzecie czy dwunaste części. Bezpośrednie porównanie osiągnięć osób uczących się metodami tradycyjnymi oraz używającymi w szkołach komputerów nie jest łatwe. Szkoły Waldorf, jako szkoły prywatne, nie mają obowiązku wykorzystywania ustandaryzowanych odgórnie opracowywanych testów umiejętności. Ich nauczyciele nie wykluczają, że dzieci z Waldorfa mogą gorzej wypaść w takich testach, gdyż nie trenują ich rozwiązywania, a same testy przygotowywane są pod kątem standardowych szkół. Jednak aż 94% osób, które ukończyły szkoły średnie Waldorf kontynuuje edukację w szkołach wyższych. Jak dowiadujemy się z reportażu w The New York Times, uczniowie podstawówek Waldorfa mają inny stosunek do nowoczesnej technologii niż ich rówieśnicy. Rzadko spędzają czas przed telewizorem, okazjonalnie korzystają z komputera w celach rozrywkowych i denerwuje ich, gdy ich rodzice, znajomi czy krewni poświęcają dużo uwagi urządzeniom, rozmawiając przez telefon czy grając w gry. Jak powiedział reporterowi 11-letni Aurad Kamkar, podczas wizyty u kuzynów nie mógł wytrzymać tego, że razem z czwórką innych dzieci musiał siedzieć przy konsoli i żadne z nich, zajęte grą, nie zwracało uwagi na innych. Dla 10-letniego Finna Heiliga, syna jednego z pracowników Google'a, nauka pisania na papierze ma dodatkową zaletę. Można na bieżąco śledzić swoje postępy. Można przypomnieć sobie, jak brzydkie pismo miało się w pierwszej klasie. Nie zrobi się tego na komputerze, bo tam wszystkie litery są takie same. A poza tym, jeśli umiesz pisać na papierze, to możesz pisać nawet jak woda zaleje komputer albo nie będzie prądu - stwierdza.
- 20 odpowiedzi
-
- Krzemowa Dolina
- edukacja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Picie kawy zmniejsza ryzyko raka podstawnokomórkowego skóry
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Spożycie kawy zmniejsza ryzyko raka podstawnokomórkowego skóry. Podejrzewa się, że odpowiada za to kofeina. Naukowcy sprawdzali, jak picie kawy wpływa na ryzyko wystąpienia raka podstawnokomórkowego (ang. basal cell carcinoma, BCC), czerniaka złośliwego oraz raka kolczystokomórkowego skóry (ang. squamous cell carcinoma, SCC). Okazało się, że związek między spożyciem kawy a spadkiem ryzyka wystąpił jedynie w przypadku BCC. Biorąc pod uwagę, że każdego roku w USA diagnozuje się niemal 1 mln nowych przypadków BCC, należy uznać, że składniki codziennej diety, nawet jeśli ich wpływ jest niewielki, mogą mieć ogromne znaczenie dla tzw. zdrowia publicznego - podkreśla dr Fengju Song. Zespół analizował dane zgromadzone w ramach Nurses' Health Study i Health Professionals Follow-Up Study. Pierwsze studium objęło 72.921 osób (ich losy śledzono przez 24 lata), drugie 39.976 (ich losy śledzono przez 22 lata). Akademicy odnotowali 25.480 przypadków nowotworów skóry: 22.786 raka podstawnokomórkowego, 1953 raka kolczystokomórkowego oraz 741 czerniaka. Wyliczono, że w porównaniu do osób spożywających mniej niż filiżankę kawy miesięcznie, kobiety, które piły ponad 3 filiżanki kawy dziennie, o 20% rzadziej zapadały na BCC, natomiast mężczyźni, którzy wypijali ponad 3 filiżanki czarnego naparu na dobę, chorowali o 9% rzadziej. Im więcej ktoś wypijał kawy, tym bardziej obniżało się ryzyko zachorowania na BCC. W przypadku kobiet z górnego kwintyla ryzyko wystąpienia raka podstawnokomórkowego spadało o 18%, a w przypadku mężczyzn o 13%. Song i inni byli zaskoczeni, że odwrotna zależność między spożyciem kawy a spadkiem zachorowalności wystąpiła tylko w przypadku BCC. Badania na zwierzętach sugerowały, że kawa wpływa na ogólniejsze ryzyko nowotworów skóry, ale analizy epidemiologiczne tego nie potwierdziły. Badania na myszach pokazały, że doustna lub aplikowana na skórę kofeina sprzyja eliminowaniu uszkodzonych przez promienie UV keratynocyty na drodze apoptozy i znacząco ogranicza rozwój SCC. Analizując dane populacyjne, nie natrafiliśmy jednak na odwrotną zależność między konsumpcją kawy a ryzykiem SCC - podsumowuje Song.-
- odwrotna zależność
- ryzyko
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najstarsze działające towarzystwo naukowe świata, brytyjskie Royal Society, które powstało w 1660 roku,, bezpłatnie udostępniło w sieci swój zbiór około 60 000 prac naukowych. Teraz każdy może zobaczyć, jak rozwijała się nauka w ciągu ostatnich kilkuset lat. Wśród ilustracji wykonanych przez Newtona czy Darwina znajdziemy informacje o uderzeniu piorunów w studentów czy przeczytamy opisy eksperymentalnych transfuzji krwi. W 1665 roku doktor Wallis z Oxfordu opisał wypadek dwóch studentów, którzy podczas podróży łódką zostali porażeni piorunem. Jeden zginął na miejscu, a drugi, wbity w muł, stracił pamięć. Wallis opisuje też wyniki sekcji zwłok zmarłego studenta. W tym samym roku francuski astronom Adrien Auzout pisał pracę o tym, jak widzą Ziemię meszkańcy Księżyca. Spekulował on, że ziemskie pożary lasów widać na Księżycu. W 1666 roku został członkiem Royal Society. Niedługo potem zaproponował budowę teleskopu o długości 305 metrów, który pozwoliłby obserwować zwierzęta zamieszkujące Księżyc. Z roku 1666 pochodzi opis transfuzji krwi u psów, jakiej dokonał Thomas Coxe. Informuje on, że zdrowemu psu przetoczył około 400 gramów kwi od psa chorego na nużycę. Zdrowy pies nie zachorował, a chory wyzdrowiał w ciągu 10 dni. Te i inne artykuły naukowe znajdziemy na stronach Royal Society.
- 5 odpowiedzi
-
- prace naukowe
- nauka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania nad związkiem pomiędzy reakcjami fizjologicznymi a poglądami politycznymi pokazują, że osoby o konserwatywnych poglądach są bardziej wrażliwe na obrazy budzące obrzydzenie. Profesorowie Kevin Smith i John Hibbing z University of Nebraska-Lincoln badali 27 kobiet i 23 mężczyzn. Wybrano ich spośród większej grupy osób, które wcześniej wypełniły kwestionariusze dotyczące poglądów politycznych. Badanym pokazywano obrazy zarówno neutralne lub przyjemne, jak i takie, które budzą obrzydzenie, jak np. usta pełne robaków. brzydkie rany, rozkawałkowane ciała. Jednocześnie mierzono fizjologiczną reakcję ich organizmów. Tak jak się spodziewano, osoby o konserwatywnych poglądach silniej reagowały na takie obrazy. To kolejny dowód potwierdzający tezę, że biologia odgrywa sporą rolę w poglądach politycznych. Już wcześniejsze badania wykazały, że np. osoby, które silniej reagują na obrazy związane z zagrożeniem, są częściej zwolennikami większego finansowania armii, kary śmierci czy też częściej popierają wojnę w Iraku. Właściwą interpretacją tych badań nie jest stwierdzenie, że biologia determinuje poglądy czy też, że poglądy determinują biologię. Do pewnego, nieznanego stopnia, to jaką opcję polityczną wybieramy jest zapisane w naszej fizjologii i ma to konsekwencje w polityce - mówią naukowcy. Zauważają przy tym, że wyniki ich badań mogą być trudne do przyjęcia przez wiele osób. Zwykle bowiem uważamy, że nasze wybory polityczne są świadome, logiczne i są właściwą odpowiedzią na problemy otaczającego nas świata. Niektórzy ludzie mogą zatem odrzucać stwierdzenie, że wyborów dokonuje za nich podświadomość i fizjologia.
- 1 odpowiedź
-
- obrzydzenie
- obraz
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ustalono, jak rośliny wyczuwają niedobór tlenu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Ludzie na całym świecie często tracą plony w wyniku okresowego zalania czy powodzi. Dzięki temu, że specjaliści opisali niedawno mechanizm wykorzystywany przez rośliny do wykrywania niskiego stężenia tlenu, uda się jednak być może stworzyć odmiany, które lepiej poradzą sobie pod wodą. Zespół z Uniwersytetu w Nottingham i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside odkrył, że gdy korzenie bądź pędy zostają zalane i spada poziom tlenu, czynniki transkrypcyjne (czyli białka odpowiedzialne za regulację aktywności różnych sekwencji DNA) stają się stabilne. Mogą zatem optymalizować reakcję rośliny na zmienione (trudne) warunki środowiskowe. Zidentyfikowaliśmy mechanizm, za pośrednictwem którego wyczuwany jest spadek stężenia tlenu. Kontroluje on kluczowe białka regulatorowe zwane czynnikami transkrypcyjnymi, które mogą włączać i wyłączać geny. Niezwykła budowa tych protein sprawia, że rozkładają się one przy normalnym poziomie tlenu, ale gdy dojdzie do jego spadku, stają się stabilne. Stabilność ta skutkuje zmianami w ekspresji genów i zwiększeniem szans na przeżycie w warunkach niedoboru O2 po zalaniu. Kiedy roślina odzyskuje dostęp do normalnego poziomu tlenu, białka się rozkładają - tłumaczy prof. Michael Holdsworth. Holdsworth nawiązał współpracę z prof. Julią Bailey-Serres z Kalifornii. Naukowcy mają nadzieję, że w najbliższym dziesięcioleciu uda im się przeprogramować mechanizm regulacji białkowej w roślinach uprawnych podatnych na uszkodzenia wywołane zalaniem. Nasze eksperymenty na rzeżuszniku pokazują, że manipulacja szlakiem wpływa na tolerancję stresu związanego z niedotlenieniem. Nie powodów, by przypuszczać, że wyników nie da się rozciągnąć na inne gatunki roślin - podkreśla Bailey-Serres.- 1 odpowiedź
-
Nokia zaprezentowała dwa pierwsze telefony z systemem Windows Phone. Smartfony Lumia 800 i Lumia 710 już w przyszłym miesiącu trafią do sklepów we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Hiszpanii i Holandii. Zwykle pomiędzy premierą a sprzedażą nowych urządzeń Nokii mijało więcej czasu. Projekt drożej Lumii 800 oparty jest na wcześniejszym smartfonie N9. Urządzenie korzysta z 3,7-calowego wyświetlacza dotykowego AMOLED o rozdzielczości 480x800. Wymiary smartfonu to 12,1x61,2x116,5 milimetrów, a waga - 142 gramy. Użytkownik Lumii 800 będzie mógł skorzystać tylko z 4 fizycznych klawiszy - przycisku do włączania telefonu, klawisza kamery oraz klawiszy do ustawiania głośności. Smartfon wyposażono w 16 gigabajtów pamięci (brak slotu na karty micro-SD), 8-megapikselową kamerę z soczewkami Carla Zeissa nagrywającą materiał w formacie HD. Smartfon wyposażono w łącze USB, Bluetooth, Wi-Fi i wejście słuchawkowe. Korzysta on z jednordzeniowego procesora Qualcomma taktowanego zegarem o częstotliwości 1400 MHz oraz baterii o pojemności 1450 mAh. Pozwala ona na prowadzenie rozmów w sieci 3G przez 9,5 godziny oraz 7-godzinne odtwarzanie materiału wideo. Skromniejszy Lumia 710 jest nieco lżejszy i mniejszy. Wyposażony został w 5-megapikselową kamerę, korzysta z wyświetlacza TFT i pamięci o pojemności 8 gigabajtów, którą za pomocą kart micro-SD można rozszerzyć do 24 GB. Nieco mniej pojemna bateria umożliwia prowadzenie rozmów przez 7,6 godziny lub oglądanie wideo przez 6 godzin.
- 3 odpowiedzi
-
- Windows Phone
- Lumia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z University of Cambridge zaobserwowali, że niektóre gatunki ptaków są zdolne do przeprowadzania skomplikowanych operacji umysłowych zwanych mentalną podróżą w czasie. Część ptaków zamieszkujących tropiki żywi się mrówkami, które w olbrzymich stadach podróżują przez las. Mrówki nie mają jednak z góry ustalonych terminów podróży. Różne mrowiska wyruszają w różnym czasie. Charakteryzują je zmienne wzorce okresów dużej i małej aktywności. Zauważono, że ptaki, szukając mrówek, odwiedzają ich tymczasowe „biwaki", by sprawdzić, która kolonia jest w ruchu. Z artykułu opublikowanego w Behavioural Ecology dowiadujemy się, że ptaki sprawdzają różne „biwaki", dzięki czemu unikają kolonii, które wykazują mniejszą aktywność. Badania wykazały, że sprawdzanie „biwaków" odbywa się pod koniec dnia, już po pożywieniu się mrówkami. Ptaki wykorzystują zdobyte informacje dopiero następnego dnia. To oznacza, że zwierzęta są zdolne do dokonania operacji polegającej na dostępie do informacji zapamiętanych w przeszłości (lokalizacja gniazda mrówek), by spełnić swoje potrzeby w przyszłości (następnego dnia będą potrzebowały pożywienia). Nazywa się to mentalną podróżą w czasie. Aby jej dokonać konieczne są dwa elementy: zdolność do zapamiętywania zdarzeń z przeszłości oraz zdolność do przewidzenia przyszłości i ułożenie planu działania. Jeszcze do niedawna sądzono, że podobne zdolności posiadają tylko ludzie. Gdy jednak zauważono, że podobnie postępują niektóre z krukowatych, rozpoczęto badania nad tym zagadnieniem. Już teraz wiemy, że obok krukowatych do mentalnych podróży w czasie zdolne są niektóre naczelne i, być może, szczury. Prowadzenie takich badań na zwierzętach nie jest jednak proste, gdyż naukowcy wciąż nie wiedzą, jak to robić bez wpływania na ich wyniki.
-
- podróż w czasie
- zdolności umysłowe
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Studium naukowców z Uniwersytetu Północnej Karoliny sugeruje, że najlepiej ograniczyć opalanie na dworze czy wizyty w solarium do godzin porannych. Ze względu na nasilenie procesów naprawy DNA w organizmie ekspozycja na promieniowanie ultrafioletowe poczyni wtedy najmniejsze szkody. Zwracając uwagę na działanie zegara biologicznego i rytmy dobowe, możemy więc zmniejszyć ryzyko nowotworów skóry. Amerykanie prowadzili badania na myszach. Stwierdzili, że w porównaniu do opalania popołudniem, ekspozycja na identyczną dawkę promieniowania UV rankiem zwiększa u gryzoni ryzyko nowotworu skóry aż o 500%. Dr Aziz Sancar tłumaczy, że choć u myszy i u ludzi występują 24-godzinne cykle, zegary biologiczne zwierząt prowadzących nocny i dzienny tryb życia mają odwrócone fazy. Oznacza to, że ludzie są najbardziej wrażliwi na szkodliwe działanie ultrafioletu po południu, a myszy o poranku. Sancar sądzi, że ze względu na wyniki uzyskane przez jego zespół przedstawiciele naszego gatunku zrobią najlepiej, opalając się głównie w godzinach przedpołudniowych. Przed kategorycznym sformułowaniem zaleceń konieczne jednak będą dalsze badania na ludziach. Skąd pomysł na najnowsze studium? Przed 2 laty Sancar zauważył, że poziom białka XPA (ang. xeroderma pigmentosum group A), które odpowiada za naprawę uszkodzonego DNA, zmienia się sinusoidalnie w ciągu doby. Zaczęto się więc zastanawiać, czy cykliczna natura enzymu ma wpływ na wystąpienie nowotworu skóry. W ramach eksperymentu dwie grupy myszy wystawiano na oddziaływanie promieni UV: jedną o godzinie 4, drugą o 16. Okazało się, że zwierzęta napromieniowywane gdy zdolności naprawy były ograniczone do minimum (rano), zapadały na nowotwory skóry szybciej i 5-krotnie częściej, w porównaniu do ekspozycji w godzinach najintensywniejszej naprawy DNA (po południu). W kolejnym etapie badań naukowcy z Północnej Karoliny zamierzają sprawdzić na skórze ludzkich ochotników, jak szybko zachodzi naprawa DNA o różnych porach i czy poranki są rzeczywiście bezpieczniejsze od godzin późniejszych.
-
Korzystając z systemu ultradźwiękowego, naukowcy z University of the Ryukyus odkryli największy jak dotąd fragment kadłuba, jaki pozostał po flocie mongolskiej, która w XIII wieku próbowała podbić Japonię. Prof. Yoshifumi Ikeda ujawnił w poniedziałek (24 października), że metr pod dnem morza w pobliżu wyspy Takashima w prefekturze Nagasaki zachowało się 12 m stępki, a także rzędy przymocowanych do niej desek o grubości 10 i szerokości 15-25 cm. Poszczególne deski miały od 1 do 6 m długości. W drugiej połowie XIII w. Imperium Mongolskie osiągnęło pod rządami Kubilaj-chana szczyt rozwoju terytorialnego. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Japończykach, którzy 2-krotnie odrzucili żądania uznania jego zwierzchnictwa. Skutkiem tego były mongolskie inwazje na Kraj Kwitnącej Wiśni w 1274 i 1281 roku. Pozostała po nich łódź, która miała, wg archeologów, ponad 20 metrów długości. Zespół ma nadzieję, że dzięki doskonale zachowanym fragmentom uda się pozyskać kluczowe informacje o atakach i technice morskiej owych czasów, zwłaszcza że do tej pory znano je głównie z dokumentów i rysunków oraz pomniejszych znalezisk w rodzaju kul armatnich i kamiennych kotwic. Wierzę, że będziemy w stanie dowiedzieć się więcej o ówczesnych umiejętnościach szkutniczych oraz o rzeczywistej wymianie, jaka miała wtedy miejsce na terenie wschodniej Azji - powiedział dziennikarzom Ikeda. Obie strony kilu były pomalowane białoszarą farbą. Deski utrzymywały się w miejscu dzięki gwoździom. Ku swej uciesze archeolodzy natrafili także na pozostałości grodzi. Na dnie jednostki i obok znaleziono ponad 300 cegieł (używanych kiedyś jako balast), kamienie pisarskie, chińską ceramikę z czasów północnej dynastii Song oraz broń wykorzystywaną za dynastii Yuan. Dzięki tym przedmiotom łódź powiązano z II inwazją mongolską z 1281 r. Kosuke Umazume, dyrektor Japońskiego Stowarzyszenia Badań Morskich, podkreśla, że to cud, że wrak był w tak dobrym stanie po tylu latach leżenia w wodzie. Naukowcy uważają, że przyczyniła się do tego ochronna warstwa piasku. Ikeda przypuszcza, że mongolskie jednostki próbowały się schronić w zatoczkach na północy Kiusiu przed tajfunem (nazwanym kamikadze, boski wiatr). Wrak jest tym, co pozostało po jednej z nich. Na fragment kadłuba natknięto się po raz pierwszy w zeszłym roku, ale wykopaliska w prawdziwym tego słowa znaczeniu rozpoczęły się dopiero 30 września br. Ikeda zastanawia się nad wystawieniem wraku na widok publiczny.
-
- Yoshifumi Ikeda
- Kubilaj-chan
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: