Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Badacze z IBM-a poinformowali na łamach Nature o dokonaniu przełomu, który zbliża nas do pojawienia się na rynku układów scalonych wykorzystujących węglowe nanorurki (CNT). Inżynierowie z laboratorium w Nowym Jorku opracowali technologię umieszczania dużej liczby tranzystorów CNT na pojedynczym układzie scalonym. Udało im się umieścić 10 000 takich tranzystorów. To o dwa rzędy wielkości więcej niż dotychczas. Współczesny procesor może zawierać nawet ponad miliard tranzystorów, więc wspomniane 10 000 nie wygląda imponująco. Jednak Błękitny Gigant podkreślił, że opracowanie tej technologii to olbrzymi krok naprzód, który pozwoli w przyszłości na zastosowanie węglowych tranzystorów w praktyce. Wykorzystanie węglowych nanorurek będzie w przyszłości niezbędne. Obecnie Intel produkuje układy scalone w technologii 22 nanometrów. Firma zapowiada, że w przyszłej dekadzie rozpocznie wykorzystywanie technologii poniżej 10 nanometrów. Przy tak daleko posuniętej miniaturyzacji nanorurki węglowe wydają się idealnym rozwiązaniem. Jednak praca z CNT jest trudna. Tranzystory krzemowe umieszcza się na układach scalonych korzystając z gotowych masek. Nanorurki muszą być znacznie bardziej precyzyjnie przytwierdzane do krzemowego podłoża. Ponadto CNT o właściwościach półprzewodzących są wymieszane w CNT o właściwościach metalicznych, co może prowadzić do błędów w pracy procesora. Konieczne jest zatem wcześniejsze oddzielenie obu rodzajów nanorurek. Badacze IBM-a rozwiązali oba problemy. Umieszczają nanorurki w specjalnym roztworze, który nie tylko w odpowiedni sposób wiąże CNT z podłożem, ale jednoczesnie eliminuje metaliczne nanorurki.
  2. Dwóch profesorów z Uniwersytetu Stanforda postanowiło sprawdzić, jakie korzyści gospodarcze przynoszą absolwenci tej uczelni. Wyniki są imponujące. Uczeni otrzymali 27 000 odpowiedzi na ankietę dotyczącą osób, które ukończyły uczelnię w ciągu ostatnich 80 lat. Z badań dowiadujemy się, że firmy założone lub prowadzone przez byłych studentów mają rocznie 2,7 biliona dolarów wpływów. W samej tylko branży IT absolwenci tej uczelni stworzyli 5,4 miliona miejsc pracy. Rzut oka na listę liderów biznesu, którzy opuścili mury uczelni pokazuje, że dane nie są przesadzone. Na Stanford University studiowali m.in. założyciele Google'a Sergey Brin i Larry Page, prezes Microsoftu Steve Ballmer, współzałożyciel PayPala Peter Thiel, założyciele Yahoo! Jerry Yang i David Filo, Reed Hastings prezes Netfliksa, znany inwestor Vinod Khosla czy też współzałożyciel serwisu LinkedIn Reid Hoffman. Jako, że Stanford znajduje się w pobliżu Doliny Krzemowej nie może dziwić, że znaczna część absolwentów jest z nią związana. Okazało się, że 25% studentów Stanforda, którzy uzyskali dyplom po roku 1990 i założyli firmy, na ich siedziby wybrali miejsca połozone nie dalej niż 20 mil (32 kilometry) od uczelni. Historia Stanforda i Doliny Krzemowej jest ze sobą związana. Na uniwersytecie kiełkują pomysły, kształci się tam przedsiębiorców, powstają przełomowe technologie, a to wszystko jest niezbędne do istnienia Doliny Krzemowej, która, z drugiej strony, wpływa na rozwój światowej gospodarki - mówi profesor Chuck Eesley. Uczony przypomina, że Stanford nie jest tu wyjątkiem. Inne czołowe uczelnie również mają czym się pochwalić. Eesley prowadził podobne badania z profesorem Edem Robertsem z MIT-u. Wykazały one, że przedsiębiorcy wychowani na MIT-cie notują roczne obroty rzędu 2 bilionów USD. Taki wynik to nie tylko efekt działania starszych firm z branży IT. Wiele nowo powstałych niewielkich firm ma w tym swój udział. Oczywiście wpływ najbardziej innowacyjnych przedsiębiorstw jest nieproporcjonalnie duży, ale 97% firm o których mówimy zatrudnia mniej niż 1000 pracowników. Firmy te stworzyły 1,7 miliona miejsc pracy, a ich obroty stanowią ponad połowę całej wymienionej kwoty - dodaje uczony.
  3. Wynalazcy nowej metody zmieniania barwy złota i innych metali wspominają o dotyku Midasa, ale biorąc pod uwagę fakt, że złoto może się tu stać zielone, powinni raczej mówić, że nie wszystko złoto, co się złoci... Zespół z Uniwersytetu w Southampton ustalił, że tworząc na powierzchni metalu wzory z wypukłościami lub zagłębieniami, zmienia się sposób, w jaki odbija ona i pochłania światło. W ten sposób można wpływać na postrzeganą barwę nie tylko złota, ale i srebra czy glinu. Ponieważ nie trzeba ich niczym pokrywać ani poddawać obróbce chemicznej, czyli np. galwanizować, metoda zapewnia wiele zarówno ekonomicznych, jak i ekologicznych korzyści. Wg Brytyjczyków, wynalazek można wykorzystać przy produkcji biżuterii, banknotów czy trudniejszych do podrobienia dokumentów. Nigdy wcześniej nie zmieniano w ten sposób koloru metalu - chwali się prof. Nikolay Zheludev. Kolor obiektów z otoczenia jest determinowany przez to, jak fale świetlne wchodzą z nimi w interakcje, np. przedmiot, który odbija fale czerwone, ale absorbuje niebieskie, będzie wyglądał na czerwony. Tę zasadę wykorzystaliśmy w naszym projekcie. Tworząc w metalu wzory o średnicy ok. 100 nanometrów, odkryliśmy, że możemy kontrolować, jaka długość fali świetlnej zostanie odbita, a jaka pochłonięta. Na etapie laboratoryjnym wytłaczanie wzorów realizuje się za pomocą trawienia jonowego, jednak po przemysłowym przeskalowaniu procesu można by skorzystać z nanoodciskania (naukowcy porównują to do produkcji płyt CD/DVD). Zespół Zheludeva złożył wniosek patentowy i prowadzi rozmowy z firmami, które miałyby pomóc w komercjalizacji techniki.
  4. Ewolucja jest postrzegana jako seria przypadkowych zmian zachodzących w odpowiedzi na zmiany środowiskowe. Jednak naukowcy z Princeton University twierdzą, że ewolucję może napędzać prosty genetyczny wzorzec i że nie jest to proces całkowicie przypadkowy, zatem można przewidzieć, w jaki sposób się potoczy. Zespół profesora Petera Andolfatto opublikował w Science wyniki swoich badań, z których wynika, że wiedza o pewnych genach oraz o tym, w jaki sposób zewnętrzne warunki wpływają na proteiny kodowane przez te geny pozwala na przewidzenie przebiegu wzorców ewolucji. Czy ewolucja jest przewidywalna? W zaskakująco wysokim stopniu - tak - mówi Andolfatto. W skład jego zespołu wchodzili Ying Zhen, Matthew Aardema oraz Molly Schumer z Princeton oraz Edgar Medina z kolumbijskiego Universidad de los Andes. Naukowcy przebadali sekwencje DNA 29 daleko spokrewnionych gatunków owadów. To najszerzej zakrojone badania pojedynczej cechy ewolucyjnej. Okazało się, że 14 z badanych gatunków uzyskało w trakcie ewolucji niemal identyczną cechę, której pojawienie się było spowodowane pojedynczym czynnikiem - gatunki te żywiły się na roślinach, które wytwarzają kardenolidy, toksyny służące roślinom do obrony. Pomimo tego, że wspomniane gatunki oddzieliły się od siebie przed 300 milionami lat, to wszystkie doświadczyły niemal identycznej zmiany w pompie sodowo-potasowej. Wyewoluowała ona tak, że uzyskała oporność na kardenolidy. Naukowcy najpierw wyodrębnili wszystkie geny odpowiedzialne za ten proces, a później na tej podstawie przwidywali, w jaki sposób będą zachodziły zmiany w odpowiedzi na obecność kardenolidów. Andolfatto mówi, że dzięki tej technice można badać, w jaki sposób różne gatunki ewoluowały w odpowiedzi na czynniki zewnętrzne. Aby zastosować ją szerzej naukowcy będą musieli wiedzieć coś o genetycznych podstawach danej cechy ewolucyjnej i zbadać, jak ewoluowała ona w dużej grupie zwierząt w odpowiedzi na podobny czynnik zewnętrzny. Na przykład pompa sodowo-potasowa jest prawdopodobnie powiązana też z genami, które odpowiadają za tolerancję na sól. Badając zmiany w tej proteinie u odpowiednich organizmów możemy dowiedzieć się, w jaki sposób organizmy zareagowały bądź zareagują na zwiększające się zasolenie oceanów i słodkich wód - mówi Andolfatto. Wykazanie równoległej ewolucji nie u dwóch, ale u wielu gatunków roślinożernych owadów pokazuje, jak znaczące są to badania, gdyż jest niezwykle mało prawdopodbne, by takie zmiany zaszły przypadkiem - mówi Jianzhi Zhang z University of Michigan. Badania te dowodzą, że wspólny mechanizm molekularny jest używany przez różne gatunki owadów do obrony przed toksynami. A to sugeruje, że liczba potencjalnych sposobów obrony jest bardzo ograniczona - dodaje Zhang i przyznaje: tak, ewolucja jest do pewnego stopnia przewidywalna.
  5. Firma Cool Planet Energy Systems opracowała biopaliwo, którego produkcja kosztuje zaledwie 1,5 USD na galon (0,40 USD/litr). Paliwo wytwarzane jest z odpadów po produkcji rolniczej, nie konkuruje zatem z żywnością. Firma informuje, że jej biopaliwo jest obecnie testowane przez samochody Google'a. Nowe biopaliwo wytwarzane jest dzięki ściśnięciu odpadów roślinnych pomiędzy dwiema płytami, które umieszcza się w urządzeniu do frakcjonowania. Z odpadów wydobywa się gaz, który jest wychwytywany i zamieniany w procesie katalizy w płynne biopaliwo, które stanowi dodatek do tradycyjnych paliw. Google testuje mieszaninę składającą się z 5% biopaliwa i 95% benzyny. Osobne testy wykazały, że benzyna wymieszana z nowym biopaliwem spełnia wszelkie wymagania środowiskowe i emituje tyle samo szkodliwych substancji co 100-procentowa benzyna. Cool Planet podkreśla dwie dodatkowe - oprócz niskiej ceny - zalety swojego paliwa. Po pierwsze instalacja zdolna do produkcji 10 milionów galonów (ponad 37 milionów litrów) paliwa rocznie jest 100-krotnie mniejsza od tradycyjnej rafinerii. To oznacza, że takie niewielkie istalacje można budować w pobliżu miejsc, gdzie znajdują się źródła odpadów rolniczych lub w pobliżu rynków zbytu paliwa, co pozwala na zaoszczędzenie na transporcie. Po drugie, zdaniem Cool Planet Energy Systems, ich biopaliwo eliminuje węgiel z atmosfery. Produktem ubocznym z wytwarzania paliwa jest bowiem węgiel aktywny, który może zostać wykorzystany jako nawóz w rolnictwie. Technologia Cool Planet jest na tyle obiecująca, że w firmę zainwestowały już Google, BP, General Electric, NRG czy ConocoPhilips.
  6. Na stanowisku archeologicznym Tak'alik Ab'aj w Gwatemali odkryto grobowiec sprzed ponad 2 tys. lat. Archeolodzy podkreślają, że dzięki niemu będzie można lepiej poznać wczesny okres rozwoju cywilizacji Majów. Miguel Orrego ujawnił, że wyniki datowania radiowęglowego wskazują, że grobowiec zbudowano między 700 a 400 r. p.n.e. Dodał też, że to najstarszy jak dotąd pochówek z Tak'alik Ab'aj. Zespół natrafił na biżuterię z jadeitu, m.in. na naszyjnik z figurką człowieka z głową sępa. To ponoć istotna wskazówka odnośnie do pozycji zajmowanej przez zmarłego. Miał on być władcą - ajawem. Symbol nadaje pochówkowi wyższą rangę [oznaczał bowiem moc i wysoki status materialny]. Glif pokazuje, że mamy do czynienia z jednym z pierwszych zarządców Tak'alik Ab'aj. Podczas prowadzonych we wrześniu wykopalisk nie natrafiono na żadne kości (prawdopodobnie uległy one rozkładowi). Naukowcy nadali zmarłemu imię K'utz Chman, co w języku Majów mame oznacza "dziadek sęp". Był wielkim władcą. Zapełnił lukę między kulturami olmecką i majańską w Ameryce Środkowej. Historycy uważają, że mógł wprowadzić zwyczaje typowe dla Majów, np. budowania piramid czy rzeźbienia rodzin królewskich. Archeolodzy podkreślają, że dysponując bogatym zbiorem jadeitowych ozdób, będzie można określić, jak je wytwarzano i jak rozwijał się biżuteryjny handel.
  7. Kwasy omega-3 poprawiają pamięć roboczą młodych dorosłych. W studium akademików z Uniwersytetu w Pittsburghu wzięli udział kobiety i mężczyźni z różnych grup etnicznych w wieku 18-25 lat. Przed zobaczeniem danych powiedziałabym, że to niemożliwe, [...] ale w czasie eksperymentu odkryliśmy, że członkowie tej populacji mogą poprawić wydajność swojej pamięci roboczej, mimo że są właśnie w szczytowej formie - podkreśla prof. Bita Moghaddam. Zanim ochotnicy zaczęli półroczny maraton przyjmowania suplementów z kwasami omega-3, przeszli pozytonową tomografię emisyjną (PET) oraz badania krwi. Poproszono ich także o udział w teście pamięciowym N-back (zadanie polega na wciśnięciu klawisza z literą/cyfrą wyświetloną n-kroków przed aktualne demonstrowanym bodźcem). Szczególnie interesujące było to, że przedsuplementacyjny wynik w teście N-back był dodatnio skorelowany z poziomem kwasów omega-3 w osoczu - podkreśla Moghaddam. Ochotnicy przez 6 miesięcy zażywali Lovazę, suplement zaaprobowany przez FDA. Co miesiąc przeprowadzano z nimi rozmowy telefoniczne, ważnym elementem planu były także różnego rodzaju badania ambulatoryjne. Tyle wcześniejszych studiów dotyczyło starszych osób lub pacjentów z rozmaitymi jednostkami chorobowymi, podczas gdy tą grupą młodych nikt się nie interesował. Co zatem z najlepszymi okresami naszego funkcjonowania? Czy możemy pomóc mózgowi w pełni wykorzystać potencjał, zwyczajnie prowadząc zdrowy tryb życia? Ustaliliśmy, że tak właśnie jest - wyjaśnia prof. Matthew Muldoon. Amerykanie chcieli także wskazać mechanizm, za pośrednictwem którego kwasy omega-3 wywierają swój wpływ. Ponieważ wcześniejsze badania na gryzoniach sugerowały, że wyeliminowanie omega-3 z diety ogranicza ilość magazynowanej dopaminy oraz zmniejsza w prążkowiu zagęszczenie transportera amin katecholowych umiejscowionego w błonie pęcherzyków cytoplazmatycznych (ang. vesicular monoamine transporter 2, VMAT2), badacze z Pittsburgha zakładali, że za poprawę funkcjonowania poznawczego odpowiadały właśnie wzrosty VMAT2. Obrazowanie PET obaliło jednak tę hipotezę. Badania na zwierzętach, jakie są obecnie prowadzone w laboratorium Moghaddam, sugerują, że kwasy omega-3 wpływają na młodzież i młodych dorosłych inaczej niż na starsze osoby.
  8. Astronomowie, którzy w 1994 roku odkryli w gwiazdozbiorze Centaura promieniowanie gamma przypuszczali, że jego źródłem jest pulsar. Teraz naukowcy z niemieckiego Instytutu Maksa Plancka, pracujący pod kierunkiem Holgera Pletscha nie tylko potwierdzili, że mamy do czynienia z pulsarem. PSR J1311-3430 okazuje sie niezwykłym obiektem. Należy do klasy tzw. pulsarów milisekundowych, które charakteryzuje niezwykle duża prędkość obracania się. Pulsar wiruje z prędkością 390 obrotów na sekundę. Samo odkrycie pulsara emitującego promieniowanie gamma jest niezwykłym wydarzeniem. Potwierdzenie istnienia takiego obiektu wymaga niezwykłej precyzji. Astronomowie muszą poznać jego pozycję, częstotliwość obrotu oraz zmiany tej częstotliwości w czasie. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, jeśli pulsar jest częścią układu podwójnego - wówczas dochodzą jeszcze co najmniej trzy dodatkowe czynniki. A PSR J1311-3430 ma towarzysza. Jest on ogrzewany przez promieniowanie pulsara, co pozwoliło na jego dojrzenie przez teleskopy optyczne, a dzięki temu możliwe było wyliczenie parametrów i pozycji pulsara. Sygnały gamma z pulsara pozwoliły na określenie właściwości jego towarzysza. Wiadomo, że jest to obiekt mały i niezwykle gęsty. Jego masę obliczono na co najmniej ośmiokrotnie większą od masy Jowisza, jednak jego średnica nie przekracza 60% średnicy tej planety. Na tej podstawie wyliczono, że towarzysz pulsara jest mniej więcej 30-krotnie bardziej gęsty od Słońca. To prawdopodobnie pozostałości gwiazdy, która wcześniej obiegała pulsar. Pulsar zaczął wchłaniać materię gwiazdy, dzięki czemu obracał się coraz szybciej, a jego towarzysz zaczął się do niego zbliżać. Obecnie pozostałe jądro gwiazdy, składające się prawdopodobnie głównie z helu, jest podgrzewane przez promieniowanie pulsara i wyparowuje - mówi Holger Pletsch. Astronomowie nazywają takie pulsary "czarnymi wdowami", w analogii do pająków, których samice pożerają mniejszego samca po kopulacji. PSR J1311-3430 i jego towarzysz wykazują kilka niezwykłych właściwości. Obiegają wspólny środek ciężkości po niemal idealnie kołowej orbicie w czasie zaledwie 93 minut. To najszybszy obieg spośród wszystkich pulsarów w systemach podwójnych. Obiekty dzieli odległość 1,4 raza większa od odległości Ziemia-Księżyc. Pulsar porusza się po swojej orbicie z prędkością co najmniej 13 000 kilometrów na godzinę, a jego towarzysz pędzi z prędkością 2,8 miliona km/h.
  9. Największy na świecie biustonosz jest właśnie licytowany na eBayu (aukcja kończy się 28 października). Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na walkę z rakiem piersi. Przedstawiciele agencji Chillisauce wystawili na aukcję zarówno stanik, jak i certyfikat Księgi rekordów Guinnessa. O ile w zeszłym roku kluczowym wydarzeniem obchodów Dnia Świadomości Raka Piersi było zawieszenie różowej bielizny na ITV Tower w centrum Londynu, o tyle teraz wszyscy wiążą duże nadzieje z internetową aukcją. Licytacja rozpoczęła się od 500 funtów. Organizatorzy liczyli na ponad 1000 GPB i na pewno nie będą rozczarowani, bo już teraz dzięki ofertom 15 osób przekroczono granicę 2 tys. funtów. Na witrynie poświęconej rekordowemu stanikowi można przeczytać, że sam materiał, z którego go uszyto, waży 75 kg. Gdy doda się do tego sprzączki itp., masa wzrasta do 90 kg, a to odpowiednik 1800 zwykłych staników. Pracujący nad projektem przez miesiąc krawiec zużył 375 m2 lekkiego nylonu żeglarskiego. Biustonosz z miseczkami o głębokości, bagatela, 2,5 m nigdy by nie powstał, gdyby nie pomoc specjalistycznej firmy (Mike Putt i Synowie to jedyny producent żagli, jaki się jeszcze ostał w Londynie). Wg pomysłodawców akcji, coś, co zaistniało jako 29,6-m stanik, może się przekształcić w gigantyczny hamak, katapultę lub niebanalny ozdobnik modernistycznej posiadłości/budowli.
  10. Amazon rozpoczął rekrutację pracowników sezonowych, którzy pomogą w realizacji zamówień w czasie zbliżających się świąt. Koncern Bezosa ma zamiar zatrudnioć 50 000 osób. Obecnie na stałe w 40 centrach wysyłkowych firmy na terenie USA pracuje 20 000 osób. Przedsiębiorstwo oznajmiło, że tysiące osób, którzy znajdą pracę w sezonie świątecznych otrzymają po jego zakończeniu propozycje pracy na stałe. Amazon to ostatnia z wielkich amerykańskich firm, które przed świętami szukają pracowników sezonowych. Z danych firmy Challenger, Gray & Christmas, która specjalizuje się w poszukiwaniu pracowników na zastępstwo wynika, że pracę taką w okresie świątecznym znajdzie co najmniej 413 000 osób. Amazon wcale nie jest rekordzistą pod względem wielkości rekrutacji. Sklepy Macy's zatrudnią co najmniej 80 000 osób, kolejne 45 000 znajdzie pracę w Toys R Us, a sieć Kohl's poszukuje niemal 53 000 pracowników. Wszystko w oczekiwaniu na bardzo dobrą sprzedaż w czasie świąt. Niedawno Narodowa Federacja Sprzedawców Detalicznych poinformowała, że przewiduje, iż wartość sprzedaży podczas tegorocznych świąt będzie o 4,1% wyższa od wartości z roku ubiegłego. Z analiz wynika, że Amerykanie wydadzą 586 miliardów dolarów. Podczas obliczania sprzedaży w sezonie świątecznym bierze się pod uwagę sprzedaż detaliczną w listopadzie i grudniu, z wyjątkiem sprzedaży samochodów, paliw oraz obrotów restauracji.
  11. Rząd Holandii postanowił obciążyć obywateli dodatkowym podatkiem od sprzedaży komputerów, smartfonów, dysków twardych, urządzeń audio i wideo oraz dekoderów STB. Podatek będzie przeznaczony na wynagrodzenie twórcom strat poniesionych wskutek piractwa. Początkowo rząd był przeciwny takiemu podatkowi i miał zamiar uchwalić nowe przepisy o prawach autorskich. Jednak prace nad nimi przedłużają się, a tymczasem sąd orzekł, że jeśli rząd nie wprowadzi podatku, będzie musiał rekompensować artystom straty z już istniejącego budżetu. Nowy podatek zacznie obowiązywać od przyszłego roku. Osoby kupujące wymienione na wstępie urządzenia zostaną obciążone opłatą w wysokości do 5 euro. Będzie ona uzależniona od pojemności pamięci urządzenia. To nie jedyne zwycięstwo holenderskich przeciwników piractwa. Sąd w Hadze uznał właśnie, że firma XS Networks jest winna ułatwania naruszenia praw autorskich, gdyż odmówiła wyłączenia witryny SumoTorrent, o której wiedziała, iż narusza prawo.
  12. NASA i NOAA (Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery) poinformowały, że dziura ozonowa nad Antarktydą zmniejszyła się do rozmiarów niemal niespotykanych od 20 lat. Tylko raz w ciągu ostatnich dwóch dekad była ona mniejsza. W bieżącym roku dziura miała średnią powierzchnię 17,9 milionów kilometrów kwadratowych. To mniej więcej tyle co powierzchnia Rosji, Ukrainy i Polski. Nad Antarktydą dziura ozonowa formuje się we wrześniu i październiku,. Największa była 22 września, gdy osiągnęła powierzchnię 21,2 milona kilometrów kwadratowych, czyli tyle ile łączna powierzchnia USA, Kanady i Meksyku. Dotychczas największą dziurę zanotowano w 2000 roku, gdy osiągnęła ona powierzchnię 29,9 miliona kilometrów kwadratowych. Dziura ozonowa nad Antarktydą zaczęła pojawiać się na początku lat 80. ubiegłego wieku. Jej istnienie związane jest ze zniszczeniem warstwy ozonowej przez produkowane przez człowieka freony. Pomimo podpisania przed 25 laty międzynarodowej konwencji ograniczającej produkcję związków niszczących ozon, dziura nadal się formuje. Specjaliści uważają, że minie jeszcze około 10 lat zanim zanotujemy pierwsze sygnały odradzania się warstwy ozonowej nad Antarktydą. Zdaniem Paula Newmana, znanego badacza atmosfery z NASA, poziom ozonu nad Antarktydą powróci do poziomu z początków lat 80. XX wieku dopiero około roku 2060. Tegoroczny spadek rozmiarów dziury jest związany z ogrzaniem się stratosfery, nie jest zatem stałym trendem, a zależy od zmian pogody. Długi czas odradzania się warstwy ozonowej spowodowany jest m.in. przez długotrwałe pozostawanie szkodliwych substancji w atmosferze oraz przez ochładzanie się stratosfery. Ozon absorbuje promieniowanie ultrafioletowe, przyczyniając się do ocieplania stratosfery. Mniej ozonu oznacza mniejszą absorpcję UV i ochładzanie się stratosfery, co spowalnia odradzanie się warstwy ozonowej. Ponadto gazy cieplarniane, które przyczyniają się do ogrzewania powierzchni Ziemi powodują, że jest ono kompensowane ochładzaniem się stratosfery. Zjawisko takie przewidują zarówno modele klimatyczne jak i obserwacja atmosfery Wenus, która składa się w 96,5% z dwutlenku węgla powodującego występowanie na Wenus niezwykle wysokich temperatur. Jednocześnie stratosfera Wenus jest znacznie chłodniejsza od stratosfery Ziemi.
  13. Były student Uniwersytetu Stanowego Montany Ross Winton odkrył najrzadszą biedronkę w USA. Ze względu na niewielkie rozmiary (1 mm) początkowo myślał, że znalazł część ciała mrówki, potem zaczęło mu się wydawać, że owad nie ma głowy. Ostatecznie okazało się, że chrząszcz wciąga ją do tułowia jak żółw. Nie umiejąc zidentyfikować okazu, Winton zabrał go do profesora Michaela Ivie'ego, który szybko zorientował się, że 145 km od wydmowego stanowiska Wintona widział kiedyś w Idaho podobną samicę. Ponieważ entomolodzy z Canberry zajmują się rewizją taksonomii tej grupy, brązowy owad poleciał do Australii. Entomolodzy opisują nowe gatunki biedronkowatych, bazując na samcach, a odkrywcą unikatowego egzemplarza jest Winton, lecz w nazwie Allenius iviei uhonorowano ostatecznie jego mentora - prof. Ivie'ego. Ten ostatni domaga się zresztą, by oddać Wintonowi sprawiedliwość w nazwie zwyczajowej. To w 100% jego odkrycie. Sam zaprojektował studium, rozmieścił pułapki, sortował materiał i zorientował się, że nie ma do czynienia z piaskiem, a to niemałe osiągnięcie, biorąc pod uwagę rozmiary zwierzęcia i kolor ziaren piasku. Na razie poza parą z Idaho i Montany nie znaleziono innych okazów. Gatunek jest wyjątkowy nie tylko ze względu na małe gabaryty, ale również ze względu na fakt, że chowa głowę do cewki w tułowiu [...]. Z tego powodu dla A. iviei i innego gatunku znanego wyłącznie z Kalifornii Dolnej [Allenius californianus] utworzono nowy rodzaj. Winton przyznaje, że odkrycie było dziełem przypadku. Natknął się na swój skarb w 2009 r., badając, w jaki sposób wypas i ogień oddziałują na dynamikę owadzich społeczności z wydm na północnym wybrzeżu jeziora Red Rocks. Wg niego, gatunek normalnie bytuje w roślinności, a piasek stał się dla holotypowego egzemplarza śmiertelną pułapką...
  14. Komisja Europejska dała Luksemburgowi 30 dni na podniesienie podatku VAT na usługi elektroniczne z obecnych 3 do 15 procent. Z niskiego VAT-u w Luksemburgu korzystają m.in. Amazon, Skype i Netflix, które zarejestrowały w tym kraju swoje oddziały. Dzięki temu mogą sprzedawać swoje usługi i towary taniej, niż wówczas, gdyby były zarejestrowane w krajach o wyższej stawce VAT. Nie podoba się to eurourzędnikom, którzy postawili Luksemburgowi ultimatum. Dzięki niższemu podatkowi VAT Luksemburg przyciągnął wielu inwestorów. W podobnej sytuacji znajduje się Francja, w której obowiązuje 7-procentowy VAT na usługi elektroniczne. Komisja Europejska twierdzi, że działania Francji i Luksemburga są niezgodne z prawem Unii oraz że stanowią nieuczciwą konkurencję wobec lokalnych wydawców książek papierowych, którzy np. w Wielkiej Brytanii płacą 20% VAT. Tymczasem Amazon, sprzedając Brytyjczykom książki elektroniczne, płaci 3% VAT Luksemburgowi. Francja i Luksemburg będą broniły się mówiąc, że unijne przepisy o stawce VAT pozwalają wydawcom tradycyjnych książek stosować preferencyjną stawkę obowiązującą w danym kraju, podaczas gdy książki elektroniczne zostały obłożone wyższą obowiązującą w danym kraju stawką.
  15. Po raz pierwszy w historii chirurgii estetycznej specjaliści posłużyli się silikonowym implantem brody, by nadać jądrom symetryczny wygląd. Fernando Ugarte z Universidad Nacional Autónoma de México, główny autor artykułu, który ukazał się w Journal of Sexual Medicine,przekonuje, że to dobre rozwiązanie dla rzesz niezadowolonych z rozmiaru jąder. Czterdziestopięciolatka operowano z powodu prawostronnego wnętrostwa. Meksykańscy lekarze najpierw usunęli niefunkcjonujące jądro, a później wszczepili implant. W porównaniu do niego, lewe jądro pacjenta wyglądało na sporo mniejsze. Operowany zmagał się z problemami dotyczącymi obrazu ciała, zdiagnozowano u niego nawet dysmorfofobię. Ostatecznie w 2011 r. przeprowadzono kolejny zabieg. Nacięto pachwinę i między lewym jądrem a warstwami tkanki umieszczono implant o grubości 6 mm. Mniej więcej miesiąc później mężczyzna wznowił współżycie. Ugarte podkreśla, że procedura jest bezpieczna (nie zmniejsza płodności ani nie zaburza funkcjonowania seksualnego), bo nie obejmuje samego jądra. W ciągu roku zoperowano kolejne 2 osoby. Meksykanin dodaje, że do chirurgów zgłasza się coraz więcej niezadowolonych ze swojego wyglądu mężczyzn. W magazynach ukazują się reklamy i porady dotyczące powiększania prącia, jednak teraz pacjenci chcą mieć nie tylko większego penisa, ale i jądra.
  16. Serwis The Register donosi, że Microsoft prawdopodobnie nie przygotuje drugiego Service Packa dla Windows 7. Dziennikarze, powołujący się na źródła bliskie zespołowi odpowiedzialnemu za Service Packi mówią, że skoro SP2 dla Windows 7 nie ukazał się przed premierą Windows 8, to już prawdopodobnie nie zostanie przygotowany. Dotychczas Microsoft udostępniał SP2 dla najnowszego OS-u przed premierą jego następcy. Service Packi zawierają wszystkie wcześniej opublikowane poprawki, mogą zawierać też nowe funkcje, aktualizacje i sterowniki. Jego brak odczują przede wszystkim firmy, które dysponują tysiącami komputerów. Administratorzy takich sieci często nie instalują comiesięcznych poprawek, ale czekają właśnie na SP, by za jednym razem zainstalować wszystko, co konieczne. Teraz będą musieli polegać na tradycyjnych poprawkach. Podstawowe wsparcie techniczne dla Windows 7, w ramach którego przecięty użytkownik otrzymuje poprawki dotyczące bezpieczeństwa i niezwiązane z bezpieczeństwem, zakończy się w styczniu 2015 roku. Dodatkowe wsparcie techniczne, czyli bezpłatne poprawki dotyczące bezpieczeństwa, zakończy się w styczniu 2020 roku.
  17. W czerwcu bieżącego roku Microsoft wywołał spore poruszenie prezentując własny tablet Surface. Od kilku miesięcy analitycy i obeserwatorzy rynku IT zastanawiają się, jak urządzenie to wpłynie na stosunki koncernu z Redmond z jego dotychczasowymi partnerami, dla których będzie stanowiło konkurencję. Wszystko jednak wskazuje na to, że Microsoft postanowił - przynajmniej częściowo - zmienić model biznesowy. Czy mamy zamiar produkować więcej sprzętu? Oczywiście, że tak - powiedział Steve Ballmer w wywiadzie dla BBC. Komentarz Ballmera ukazał się na dzień przed oficjalną premierą Windows 8 i rozpoczęciem sprzedaży Surface'a. Staje się coraz bardziej oczywiste, że jesteśmy świadkami poważnej zmiany w strategii Microsoftu spowodowanej zmianami na całym rynku IT. Firma analityczna Forrester ocenia, że zanim pojawiły się smartfony system Windows był używany na 95% osobistych urządzeń obliczeniowych. Obecnie jest on wykorzystywany na 30% urządzeń. Microsoft nie jest już jedynym dużym graczem na rynku systemów operacyjnych i sytuacji tej nie zmienił chwalony Windows 7. Stąd też zapewne wynikają podjęte ostatnio dwa radykalne kroki - decyzja o całkowitej zmianie interfejsu użytkownika w systemie Windows 8 oraz wyprodukowanie Surface'a i zapowiedź bardziej zdecydowanego wejścia na rynek producentów sprzętu. Niektórzy analitycy sądzą, że Microsoft ma zamiar produkować własne smartfony. Co prawda taki ruch osłabiłby pozycję Nokii, jednak z drugiej strony koncern z Redmond nie może dopuścić do tego, by cała jego strategia dotycząca zaistnienia na rynku urządzeń przenośnych była zależna tylko od powodzenia Nokii i zawaliła się, jeśli fińska firma nie odniesie sukcesu. Produkcja własnego sprzętu pozwoli Microsoftowi wyznaczyć standardy dla urządzeń wykorzystujących Windows 8 i kolejne edycje OS-u, da mu lepszą kontrolę nad rynkiem i ułatwi spopularyzowanie nowego systemu operacyjnego. Z drugiej jednak strony może poróżnić Microsoft z jego dotychczasowymi partnerami, a ewentualne niepowodzenie na rynku sprzętu skończy się co najmniej porażką wizerunkową koncernu.
  18. Jeśli śpiąca osoba jest wystawiana na oddziaływanie zapachów kojarzonych z nieprzyjemnymi zdarzeniami, może się pozbyć negatywnych emocji, tak że sugestia/bodziec już ich na jawie nie wywoła. Katherina Hauner i Jay Gottfried z Northwestern University demonstrowali ochotnikom 4 zdjęcia twarzy i serię obojętnych zapachów, np. mięty. Przy wyświetlaniu jednej z fizjonomii badanych boleśnie porażano prądem. Później Amerykanie mierzyli zmiany w przewodnictwie skóry (przez pocenie rośnie ono wraz ze stresem). Okazało się, że ilekroć pojawiała się twarz kojarzona z porażeniem, następował wzrost tego parametru. W kolejnym etapie eksperymentu połowa wolontariuszy położyła się spać, a naukowcy rozpylali różne ilości zapachu prezentowanego równocześnie z "elektryczną" twarzą. Następnego dnia ludzie ci w mniejszym stopniu obawiali się bodźca, a największe spadki w zakresie nasilenia emocji obserwowano u jednostek, które zetknęły się z najwyższymi stężeniami woni. Badania obrazowe mózgu potwierdziły, że po sennej ekspozycji aktywność rejonów związanych z pamięcią i strachem spadała. Reszta ochotników także stykała się z zapachem skojarzonym z feralną twarzą; w ich przypadku wszystko odbywało się jednak na jawie. Jak ujawniają psycholodzy, zaszło tutaj odwrotne zjawisko - osoby wystawiane na oddziaływanie większej ilości zapachu bały się bardziej. Gottfried i Hauner uważają, że technikę będzie można wykorzystać w leczeniu zespołu stresu pourazowego. Traumatyczne wspomnienie kojarzono by z jakimś zapachem, a nocą wdrażano by aromaterapię. W przyszłości Amerykanie zamierzają sprawdzić, z którą z faz snu - REM czy NREM - łączy się zaobserwowany fenomen. Podstawową kwestią wydaje się, oczywiście, wyjaśnienie, za pośrednictwem jakiego mechanizmu dochodzi do odłączenia strachu od konkretnego obrazu.
  19. Omar Saleh i Deborah Fygenson z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara stworzyli żel z DNA, który reaguje na bodziec w sposób podobny do reakcji komórki. Żel wykazuje aktywne mechaniczne właściwości, dzięki którym w odpowiedzi na molekuły ATP generuje siły prowadzące do zmian kształtu i elastyczności - mówi profesor Saleh. Wspomniany żel ma zaledwie 10 mikrometrów szerokości, jest zatem rozmiarów komórki eukariotycznej. Zawiera on w sobie sztywne nanorurki DNA połączone w dłuższą, elastyczną strukturę, która działa jak szkielet umożliwiający ruch. DNA pozwala na kontrolowanie architektury systemu. Całość jest niezwykle interesująca, bo możemy zbudować nanorusztowania zgodne z projektem - stwierdziła profesor Fygenson. Użycie DNA pozwala na kontrolowanie elastyczności nanorurki, a odpowiednie zaprojektowanie połączeń umożliwia określenie, w jaki sposób żel będzie reagował na bodziec. Naukowcy wykorzystali bakteryjne białko motoryczne FtsK50C, dzięki czemu żel reaguje tak, jak cytoszkielet reaguje na miozynę - rozszerzając się i kurcząc. Ten nowy materiał pozwoli nam na kontrolowane badanie mechaniki aktywnego żelu, dzieki czemu dowiemy się więcej o tym, jak działa cytoszkielet - cieszy się Saleh. Żel zbudowany z DNA i korzystający z ATP porusza się szybciej i z większą siłą niż wytwarzane wcześniej żele korzystające z polimerów. Nowy żel przyda się nie tylko do badań nad komórkami. Niewykluczone, że zostanie wykorzystany do stworzenia sztucznych mięśni, inteligentnych materiałów czy w nanotechnologii opartej na DNA.
  20. Naukowcy postanowili docenić żarliwą obronę równości i prawa do zindywidualizowanego wyrażania siebie w wydaniu Lady Gagi, nazywając na jej cześć rodzaj paproci z Ameryki Południowej, Środkowej oraz Teksasu i Arizony. Co ciekawe, na pewnym etapie swojego życia, a konkretnie będąc gametofitem, przedstawiciele rodzaju Gaga, a jest ich 19, bardzo przypominają jeden ze słynnych kostiumów piosenkarki - chodzi o sercowaty model z kolekcji Privé Armaniego. Naukowcy z Duke University zauważają także, że wybór nazwy był podyktowany występowaniem w kodzie genetycznym paproci sekwencji GAGA. Dwa gatunki z rodzaju Gaga są nowe dla nauki: 1) Gaga germanotta występuje w Kostaryce (drugi człon nazwy to nazwisko wokalistki), a 2) Gaga monstraparva w Meksyku (monstra parva, dosł. niewielkie potwory, to ukłon w stronę fanów artystki, nazywanych przez nią właśnie małymi potworami). Pozostałe zostały przeklasyfikowane przez zespół prof. Kathleen Pryer. Na podstawie wyglądu mylnie zaliczano je do rodzaju Cheilanthes, lecz gdy Fay-Wei Li przeanalizował DNA, okazało się, że zasługują na własną jednostkę taksonomiczną. Dotąd celebryci mogli się pochwalić wyłącznie nazwami gatunków (warto wymienić choćby lemura Johna Cleese'a czy pasożytniczego skorupiaka Boba Marleya), Gaga jako pierwsza stała się twarzą całego rodzaju. Ogarnięta gagomanią ekipa dodaje, że paprocie z nowego rodzaju są jednakozarodnikowe.
  21. Za pomocą elektrod czasowo wszczepianych do mózgu pacjenta specjaliści z Uniwersytetu Stanforda wskazali 2 skupiska neuronów, które odgrywają kluczową rolę w postrzeganiu twarzy. Odkrycia Amerykanów mogą zostać wykorzystane w terapii prozopagnozji, czyli ślepoty twarzy. Podczas badań zastosowano łagodną stymulację elektryczną dwóch klastrów w obrębie zakrętu wrzecionowatego (dzieliła je odległość ok. 1,2 cm). Procedura ta natychmiastowo zaburzała zdolność rozpoznawania twarzy, podczas gdy pacjent bez problemu postrzegał inne części ciała oraz obiekty nieożywione. Po prostu zmieniłeś się w kogoś innego. Twoja twarz uległa metamorfozie - opowiadał badany eksperymentatorowi. W 2010 r. dr Kalanit Grill-Spector i Kevin Weiner zauważyli, że w zakręcie wrzecionowatym występują 2 skupiska neuronów - pFus i mFus - które reagują silniej na twarze niż na ręce, nogi, samochody, gitary, kwiaty czy budynki. Możemy się wiele nauczyć o działaniu różnych części mózgu, odnosząc zaburzenia do miejsc uszkodzenia. Niestety, u poszczególnych pacjentów zakres urazu bywa bardzo różny, w dodatku często nie jest on ograniczony do zakrętu wrzecionowatego. W takiej sytuacji trudno przypisać dany deficyt konkretnemu rejonowi. Korzystając z pomocy jednego z pacjentów uniwersyteckiej kliniki Rona Blackwella, naukowcy mogli ominąć wiele z zasygnalizowanych przeszkód. Mężczyzna przeleżał tydzień w łóżku, podczas gdy neurolodzy monitorowali za pomocą elektrod rejon mózgu, od którego, wg nich, rozpoczynały się napady padaczki. Blackwell chorował na epilepsję od 11. r.ż. Chorobę udawało się kontrolować farmakologicznie do 2010 r., ale potem terapia zaczęła zawodzić. Ognisko padaczkowe wykrywa się, przeprowadzając kraniotomię (usuwając część czaszki) i umieszczając na powierzchni kory bądź wewnątrz mózgu elektrody. Wcześniej przez kilka dni pacjentowi nie podaje się leków. Gdy zaczyna się atak, można wyznaczyć jego ognisko. Dzięki temu chirurdzy usuwają później minimalną ilość tkanki. Bazując na wcześniej zebranych danych, lekarze ze Stanford Hospital wiedzieli, że w przypadku Blackwella elektrody należy umieścić w rejonie obejmującym zakręt wrzecionowaty. Poza elektrokortykografią, która stanowi rodzaj elektroencefalografii, przeprowadzono również badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI) oraz stymulację elektryczną. Stymulacja elektryczna wymaga przepływu prądu pomiędzy elektrodami oddalonymi o 1 cm. pFus i mFus, obejmujące razem ok. 1/4 powierzchni zakrętu wrzecionowatego, dzieli właśnie taki mniej więcej dystans, a szczęśliwym trafem 2 z elektrod umieszczono tuż nad centrami anatomicznymi klastrów Blackwella. Gdy jednocześnie pobudzano oba miejsca, chory donosił o zniekształceniu twarzy naukowca (jego twarz miała się rozpływać, a cechy charakterystyczne zanikały). Po zakończeniu stymulacji wszystko wracało do normy. Ani fałszywa stymulacja, ani pobudzanie sąsiednich obszarów w żaden sposób nie wpływały na postrzeganie twarzy. Amerykanie zidentyfikowali ognisko padaczkowe Blackwella, ale nie zdecydowali się go usunąć ze względu na bliskość struktur o kluczowym znaczeniu. Co ciekawe, po usunięciu elektrod leki zaczęły ponownie działać...
  22. Amerykańskie biuro patentowe (USPTO) unieważniło jeden z patentów, dzięki któremu Apple uzyskał wyrok nakazujący Samsungowi wypłatę ponad miliarda dolarów odszkodowania. Patent opisuje sposób manipulowania obiektami na ekranie dotykowym. Polega on na tym, że po zwolnieniu palca, którym przesunęliśmy obiekt poza krawędź ekranu, dokument automatycznie powróci na swoje pierwotne miejsce. Wygląda to tak, jakby przesuwany dokument był przyczepiony do gumowej liny. Wniosek o ponowne sprawdzenie spornego patentu został złozony pod koniec maja bieżącego roku. Florian Mueller, znany specjalista z zakresu prawa patentowego mówi, że USPTO podjęło właściwą decyzję. Nie dziwi mnie, że patent ten budzi wątpliwości. Pisząc o procesie w Monachium zauważyłem, że opisywana w nim technika to świetna rzecz z punktu widzenia psychologii użytkownika interfejsu, ale od strony technologicznej nie jest niczym niezwykłym. Opracowanie tej techniki nie wymaga żadnej zaawansowanej wiedzy. To po prostu rysowanie prostokątów. Samsung już poinformował sędzię Lucy Koh, która wydała wspomniany wcześniej wyrok, o unieważnieniu patentu. Jeśli Apple nie odwoła się skutecznie od decyzji USPTO koreańska firma będzie miała okazję, by zwrócić się do sądu o ponowne rozpatrzenie sprawy. Niewykluczone, że spróbuje podważyć inne patenty, za naruszenie których została skazana.
  23. Lekki niedobór snu (częściowa deprywacja) prowadzi do zaburzenia równowagi energetycznej, a w konsekwencji do tycia. Zespół dr Sharon M. Nickols-Richardson z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii analizował wyniki badań z lat 1996-2011. Naukowcy sporządzili zestaw porównawczych tabel, w których uwzględniono różne parametry z poszczególnych studiów: 1) populację, 2) metodologię, 3) wydatkowanie energii, 4) pobór energii, a także 5) poziomy greliny, leptyny, insuliny, kortyzolu i glukozy. Okazało się, że u osób śpiących za krótko zmniejszała się wrażliwość na insulinę. Dochodziło też do 2 ważnych modyfikacji: stężenie greliny (wywołującego uczucie głodu hormonu produkowanego w żołądku) wzrastało, a leptyny (hamującego apetyt hormonu wytwarzanego przez adipocyty) spadało. Nickols-Richardson sądzi, że w połączeniu ze skutkami częściowego pozbawienia snu dieta niskokaloryczna może prowadzić do dalszego wzrostu poziomu greliny i spadku stężenia leptyny, nasilając w ten sposób głód. Autorzy artykułu, który ukazał się w Journal of the Academy of Nutrition and Dietetics, apelują o badania nad wpływem deprywacji sennej na skład ciała i wykorzystanie substratów. Wg nich, układając program odchudzania, należy uwzględnić nie tylko zmiany w stylu życia, a więc odpowiednią dietę i ruch, ale także wzorce snu pacjenta.
  24. Dno Oceanu Arktycznego jest coraz bardziej zanieczyszczone plastikowymi śmieciami. W piśmie Marine Pollution Bulletin doktor Melanie Bergman informuje o tym, co zauważyła na licznych fotografiach naukowych. Doktor Bergman jest biologiem specjalizującym się w badaniu głębokich partii oceanów. Pracuje w niemieckim Instytucie badań polarnych i morskich im. Alfreda Wegenera. Instytut posiada własne obserwatorium HAUSGARTEN znajdujące się w cieśninie Fram, pomiędzy Grenlandią a Spitsbergenem. Doktor Bergmann analizowała 2100 fotografii dna morskiego wykonanych w 2011 roku pobliżu HAUSGARTEN. Fotografie, które pozwalają na badanie zmian w bioróżnorodności, wykonywane są przez OFOS (Ocean Floor Observation System) na głębokości 2500 metrów. Aparaty OFOS umieszczone są 1,5 metra nad dnem i wykonują zdjęcia co 30 sekund. Pani doktor odniosła wrażenie, że na nowych zdjęciach widać więcej plastikowych śmieci niż na fotografiach z wcześniejszych lat. Dlatego też postanowiła przejrzeć zdjęcia z lat 2002, 2004, 2007, 2008 i porównać je z nowymi fotografiami. Śmieci można zauważyć na 1% zdjęć z 2002 roku. Jest to głównie plastik. Na fotografiach z 2011 roku śmieci są na 2% zdjęć - mówi uczona. Pozornie te 2% to niewiele, musimy jednak pamiętać, że Ocean Arktyczny to jeden z najmniej dostępnych obszarów na Ziemi. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że ilość odpadów znalezionych na dnie Oceanu Arktycznego jest większa niż ilość zauważona w głębokim kanionie znajdującym się na dnie w pobliżu Lizbony. Tymczasem najnowsze badania wskazują, że w kanionach dochodzi do większej akumulacji śmieci niż na otwartych przestrzeniach dna morskiego. Doktor Bergmann nie jest obecnie w stanie zidentyfikować źródła odpadków. Jednak prawdopodobnie większe zanieczyszczenie dna ma związek z globalnym ociepleniem. Lód działa jak bariera, która nie dopuszcza do opadania na powierzchnię wody odpadków przywiewanych z lądu. Ponadto wraz ze zmniejszającą się powierzchnią lodu rośnie liczba statków pojawiających się na Oceanie Arktycznym. Na wodach okalających Spitsbergen pojawia się obecnie 3-krotnie więcej prywatnych jachtów i 36-krotnie więcej łodzi rybackich niż przed rokiem 2007 - mówi doktor Bergmann. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że odpadki pochodzą głównie z kutrów rybackich. Coroczne sprzątanie plaż Spitsbergenu pokazuje, że większość znajdowanych tam śmieci zostało wyrzuconych przez rybaków. Odpady, które leżą na dnie, znikają z naszych oczu, ale to nie oznacza, że problem nie istnieje. Niemal 70% plastikowych odpadków, które zauważyliśmy, weszło w kontakt z organizmami żyjącymi na dużych głębkokościach. Widzieliśmy plastikowe torby owinięte wokół gąbek. ukwiały zasiedlające kawałki plastiku czy lin, kartony i butelki po piwie kolonizowane przez liliowce - mówi Bergmann. Gdy gąbki i podobne im organizmy zetkną się z plastikiem łatwo może dojść do uszkodzeń ich ciała. W konsekwencji będą gorzej się odżywiały, rosły i rozmnażały. Niewykluczone, że rana może też utrudnić oddychanie. Ponadto trzeba pamiętać, że tworzywa sztuczne są pełne toksycznych dodatków, które mogą prowadzić do zatruć. Doktor Bergmann przypomina też, że wcześniejsze badania wykazały, iż leżąca na dnie plastikowa torba utrudnia wymianę gazów, przez co obszar, który przykrywa, staje się strefą beztlenową, niedostępną dla większości organizmów. Z drugiej strony odpadki stanową twarde podłoże i mogą zostać skolonizowane przez gatunki, które wcześniej nie znajdowały odpowiednich warunków do osiedlenia się. To oznacza, że w śmieci mogą zmienić rozmieszczenie gatunków i wpływać na bioróżnorodność - zauważa Bergmann. Niemiecka uczona chce w związku z tym rozpocząć szeroko zakrojone badania nad wpływem odpadków zalegających dno oceanu na środowisko naturalne. Dotychczas naukowcy koncentrowali się na badaniach mikroodpadków, plastikowej zawiesiny powstałej po rozłożeniu się śmieci pływających na powierzchni wody. Taka zawiesina może być m.in wchłaniana przez organizmy morskie, które później trafiają na nasze stoły. Tymczasem odpadki zalegające dno stanowią - jak się okazuje - coraz większe zagrożenie. Problem jest tym poważniejszy, że na dno nie dociera światło, panuje tam niska temperatura, a woda jest nieruchoma. Plastik nie ulega tam tak szybkiemu rozkładowi jak na powierzchni i może zalegać przez wieki.
  25. W przypadku niektórych ludzi depresja może być wynikiem "alergii" na stres. Podczas eksperymentów myszy, których układ odpornościowy reagował na stres nadprodukcją interleukiny-6 (IL-6), częściej zapadały na mysią wersję depresji niż osobniki ze spokojniejszym układem immunologicznym. Naukowcy z Mount Sinai Medical Center podkreślają, że u osób z depresją poziom tej cytokiny prozapalnej również jest podwyższony. Istnieje podgrupa pacjentów z zaburzeniami nastroju, którzy wykazują nadmierną reakcję zapalną na stres i to prawdopodobnie prowadzi do objawów depresji - twierdzi dr Georgia Hodes. Można wskazać pewne analogie do alergii. Niegroźny w rzeczywistości czynnik [w tym przypadku łagodny stres] jest przez organizm postrzegany jako niebezpieczny, stąd masywna odpowiedź immunologiczna. Amerykanka podkreśla, że niektóre objawy depresji - brak energii, utrata apetytu - również odzwierciedlają to, co dzieje się w przebiegu choroby fizycznej. W przeszłości ustalono, że we krwi osób z depresją oporną na leczenie występują podwyższone stężenia IL-6. Ponieważ nie było jednak wiadomo, czy to skutek, czy przyczyna zaburzenia, zespół Hodes organizował spotkanie myszy z większymi i starszymi samcami. Tuż po nim mierzono poziom interleukiny-6 (kontakty nie należały do miłych, bo młodsze osobniki często padały ofiarą przemocy). Akademicy z Mount Sinai powtarzali procedurę przez 10 dni. Potem umieszczali młode gryzonie w pustej klatce i mierzyli, ile czasu spędzają na jej badaniu. Na koniec dokładali kolejnego agresywnego osobnika i znowu sprawdzali, jak długo myszy się z nim zapoznają. Zdrowe myszy byłyby zainteresowane towarzyszem, ale u większości zwierząt objętych modelem porażki w konfrontacji społecznej (ang. social defeat) pojawiało się wycofanie świadczące o depresji. W dodatku nie piły one słodzonej wody; normalnie myszy ją uwielbiają. Reakcja na ostatnie spotkanie z agresorem zależała od zmierzonego na początku poziomu IL-6. Jeśli pierwsza demonstracja skutkowała ostrym wzrostem stężenia interleukiny, dany gryzoń chował się po kątach. Gdy układ odpornościowy zadziałał wtedy spokojniej, mysz badała nowego towarzysza. Kiedy naukowcy podali lek blokujący działanie IL-6 (interleukina nie mogła się dostać do mózgu), zwierzęta nie wykazywały podatności na stresor. Uprzednio nie znaleziono dowodów na to, by IL-6 była produkowana w badanych rejonach mózgu, stąd wniosek, że jest ona wydzielana przez obwodowy układ odpornościowy. Aby upewnić się, że chodzi o układ odpornościowy, Amerykanie poddali zdrowo reagujące myszy naświetlaniu, niszcząc w ten sposób ich szpik kostny, i wszczepili im szpik myszy nadwrażliwych. Okazało się, że zaczęły się one zachowywać jak "uczuleni na stres" pobratymcy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...