Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Sądzimy, że to najstarsza znana gwiazda w całym znanym nam wszechświecie - powiedział podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego Howard Bond, astronom z Pennsylvania State University. Uczony mówił o gwieździe HD 140238, kŧóra znajduje się w odległości zaledwie 190 lat świetlnych od Słońca. Astronomowie badają tę gwiazdę od ponad 100 lat. Od dłuższego czasu wiedzą, że zawiera ona niemal wyłącznie wodór i hel, co wskazuje, że uformowała się na wczesnym etapie istnienia wszechświata, zanim został on wypełniony cięższymi pierwiastkami. Dotychczas nie wiadomo było jednak, ile lat może liczyć sobie gwiazda. Zespół Bonda najpierw wykorzystał 11 zestawów danych obserwacyjnych z lat 2003-2011, dzięki którym określił odległość gwiazdy od Słońca. Później zmierzono jej jasność. W obliczeniu wieku HD 140238 bardzo przydatny był fakt, że gwiazda znajduje się na tym etapie życia, w którym wypala wodór ze swojego wnętrza. To powoduje, że stopniowo przygasa, co jest bardzo dobrym wskaźnikiem wieku. Astronomowie ocenili wiek gwiazdy na 13,9 miliarda lat ±700 milionów. HD 140283 liczy sobie zatem co najmniej 13,2 miliarda lat. Jest prawdopodobnie starsza od dotychczasowej rekordzistki, HE 1523-0901, której wiek szacowano na 13,2 miliarda ±2 miliardy lat. Pierwsze gwiazdy nie zawierały pierwiastków cięższych niż hel. Ich okres życia wynosił prawdopodobnie zaledwie kilka milionów lat. Po tym czasie eksplodowały i wypełniły wszechświat cięższymi pierwiastkami. Zanim jednak powstała druga generacja gwiazd, a do niej właśnie należy HD 140283, która zawiera nieco cięższych pierwiastków, gaz z eksplozji pierwszych gwiazd musiał się ochłodzić. Wiek najstarszej ze znanych gwiazd wskazuje, że nastąpiło to bardzo szybko, druga generacja mogła powstać już w kilkadziesiąt milionów lat po pierwszej.
  2. Ściany domostw w Pompejach znaczyły liczne graffiti: niektóre wyryto w stiukach, inne wypisano węglem drzewnym. Okazuje się, że szczególnie poszukiwanymi miejscówkami były mury bogaczy. "Obecny pogląd jest taki, że każdy kandydat [w wyborach] mógł wybrać dowolną lokalizację i wymalować na ścianie swój przekaz. Skoro jednak fasady prywatnych budynków, a nawet chodniki naprzeciwko nich były utrzymywane i kontrolowane przez właściciela, pomysł, że wszystko jedno kto zawłaszczał sobie jakąś powierzchnię, wydaje się mało prawdopodobny" - uważa Eeva-Maria Vittanen z Uniwersytetu w Helsinkach. Vittanen twierdzi, że Pompeje były dosłownie upstrzone graffiti. Ludzie kopiowali cytaty z literatury, pozdrawiali przyjaciół, a czasem po prostu dokonywali obliczeń. Zespół Finki skoncentrował się jednak na reklamach politycznych. Naukowcy chcieli sprawdzić, gdzie kandydaci umieszczali swoje hasła - w pobliżu barów i w innych uczęszczanych rejonach czy raczej na ścianach prywatnych domostw. By zmniejszyć liczbę analizowanych przypadków, zespół uwzględniał przekazy z 3 regionów: dwóch dzielnic mieszkaniowych z przeciwnych stron miasta i jednego kwartału biznesowego. W sumie znajdowało się tu ponad 1000 graffiti, większość wykonano w 300-leciu poprzedzającym zniszczenie Pompejów. Jak podkreślają archeolodzy, przeważnie wiadomości były proste: wymieniano nazwisko i stanowisko, o które się ktoś ubiegał. Czasem pojawiały się lakoniczne stwierdzenia typu "dobry człowiek" lub "jest wart tego urzędu". Inną grupę stanowiły reklamy sponsorowane przez grupy wspierające kandydatów, np. bractwo kieszonkowców czy nocnych ochlapusów. Do jakich wniosków doszła ekipa Vittanen? Po pierwsze, politycy i przyszli urzędnicy łaknęli uwagi, stąd obecność wpisów wzdłuż uczęszczanych traktów. Po drugie i to nieco zaskoczyło archeologów, fasady domów bogaczy cieszyły się większą popularnością niż ściany barów i sklepów. Choć rezydencji było 3-krotnie mniej, 40% reklam wypisano właśnie na nich. Dlaczego? Wg Vittanen, nie chodziło o zdolność gromadzenia ludzi - barów nikt i nic nie było zapewne w stanie pobić - ale o wykształcenie. Czy goście szynków potrafili [bowiem] czytać i mogli głosować?
  3. Naukowcy z MIT-u opracowali nowy film polimerowy, który generuje prąd, bazując na parze wodnej. Po wchłonięciu niewielkich ilości wilgoci materiał zmienia kształt. Gdy woda odparowuje, fragment powierzchni powraca do pierwotnego kształtu, ale zawija się inny, przez co błona można się turlać po powierzchni w tę i we w tę jak fikająca rolka. Amerykanie uważają, że wykorzystując ten ruch, można by napędzać kończyny robotów czy zasilać mikro- i nanourzędzenia. Trzeba przyznać, że to świetna alternatywa dla często wymienianych baterii. Jesteśmy bardzo podekscytowani [możliwościami] nowego materiału. Spodziewamy się, że gdy osiągniemy większą wydajność w przekształcaniu energii mechanicznej w elektryczną, wynalazek znajdzie szersze zastosowanie - podkreśla prof. Robert Koch. Błonę uzyskano z połączenia 2 polimerów: polipirolu (PPy) i poliolu boranu. PPy tworzy macierz, a żelowaty poliol boranu absorbuje wodę. Zespół z MIT-u podkreśla, że próbując uzyskać filmy reagujące na wilgoć, dotąd naukowcy korzystali wyłącznie z polipirolu. Stosując 2 różne polimery, można [jednak] uzyskać dużo większe przesunięcie [zmianę konformacji], a więc większe siły - twierdzi dr Liang Guo. Kiedy 20-mikrometrowy film spoczywa na zawilgoconej powierzchni, dolna warstwa wchłania parę, sprawiając, że błona zaczyna odstawać. Kiedy spodnia warstwa wejdzie w kontakt z powietrzem, szybko uwalnia wilgoć, "sztuczny mięsień" zagina się ku przodowi i zaczyna się ruch w drugą stronę. Powtarzający się cykl pozwala przekształcić chemiczną energię gradientu wody w energię mechaniczną. Wynalazek bazuje więc na gradiencie wilgoci - różnicy potencjalnej energii chemicznej między regionami mokrymi i suchymi. Amerykanie wykazali, że 25-mg błona może unieść szkiełko podstawowe 380-krotnie cięższe od siebie samej lub przetransportować srebrne przewody, których waga 10-krotnie przewyższa jej własną. Nie potrzebuje dużych ilości wody. Wystarczy odrobina - podkreśla dr Mingming Ma. Przy materiałach reagujących na zmiany temperatury czy kwasowości trzeba było manipulować parametrami otoczenia. Tutaj wszystko dzieje się samo. W dodatku sztuczny mięsień sprawdza się nie tylko jako urządzenie wykonawcze, ale i generator. Zachwycając się potencjałem swego wynalazku, badacze z MIT-u ujawnili, że energię mechaniczną można by także konwertować w elektryczność, łącząc polimerowy film z piezoelektrykiem. Za pomocą takiego systemu dałoby się uzyskać moc rzędu 5,6 nanowata. Później wystarczyłoby dodać kondensator i gotowe...
  4. Naukowcy pracujący pod kierunkiem René Hellera z niemieckiego Leibniz-Institut für Astrophysik Potsdam oraz Rory Barnesa z University of Washington uważają, że życie może istnieć nie tylko na egzoplanetach, ale również na krążących wokół nich egzoksiężycach. Jedynie niewielka część spośród znanych obecnie 854 planet pozasłonecznych to obiekty skaliste. Zdecydowaną większość stanowią nienadające się do zamieszkania gazowe giganty. Naukowcy zaczęli się więc zastanawiać, czy te nieprzyjazne obiekty mogą posiadać skaliste księżyce zdolne do podtrzymania życia. Oczywiście obecnie potrafimy co najwyżej wykrywać planety, nie znamy żadnych pozasłonecznych księżyców. Jednak nie ma najmniejszego powodu, by uważać, że nie istnieją. Warunki na pozasłonecznych księżycach prawdopodobnie znacznie różnią się od warunków panujących na egzoplanetach. Księżyce są związane z planetami, ich jedna połowa jest ciągle zwrócona w kierunku planety. Korzystają z dwóch źródeł światła - gwiazdy i planety. Podlegają też zaćmieniom, które mogą znacząco wpływać na ich klimat. Ktoś stojący na takim księżycu będzie doświadczał dnia i nocy w zupełnie inny sposób, niż doświadczamy ich na Ziemi. Na przykład zaćmienia będą powodowały całkowite ciemności w samo południe - mówi Heller. Zdaniem naukowców ważnym źródłem ciepła dla takiego księżyca będzie ogrzewanie pływowe, które może mieć decydujące znaczenie dla ewentualnego pojawienia się na nim życia. Księżyce znajdujące się zbyt blisko planety doświadczą katastrofalnego efektu cieplarnianego, który uniemożliwi utrzymanie życia. Naukowcy stworzyli też teoretyczny model, który pozwala obliczyć, jaka jest maksymalna odległość egzoksiężyca od egzoplanety, w której na księżycu może istnieć życie. Odległość tę nazwali "krawędzią zamieszkania". Istnieje też ekosfera dla egzoksiężyców. Jest ona po prostu inna niż ekosfera dla egzoplanet - zapewnia Barnes. Dla powstania życia na takim księżycu kluczowe są oświetlenie i ogrzewanie pływowe. Uczeni twierdzą, że ich praca przyda się już w najbliższej przyszłości. Teleskop Keplera został wyposażony w bardzo czułe urządzenia, które już teraz pozwalają mu na zarejestrowanie egzoksiężyców wielkości Ziemi czy Marsa. Od ubiegłego roku prowadzony jest projekt "Hunt for Exomoons with Kepler".
  5. Austriaccy freeganie, ludzie żywiący się produktami ze śmietników, mają własny reality show o gotowaniu Waste Cooking. Pomysłodawca i reżyser show David Gross z Salzburga po raz pierwszy zajrzał do kosza w styczniu 2012 r. Choć byłem przygotowany na duże ilości jedzenia, to, co zobaczyłem, odebrało mi mowę. Chcąc uświadomić ludziom, co naprawdę oznacza, że Austria marnuje rocznie 105 tys. ton pokarmu, połączył siły z kucharzami i innymi freeganami. W jednym z udzielonych wywiadów Gross powiedział, że dla niego pichcenie z odpadków jest "artywizmem". Podczas programu najczęściej pokazuje się grupę rowerzystów, którzy rozjeżdżają się we wszystkich kierunkach pod osłoną nocy, obierając azymut na kosze z odpadkami organicznymi. Wracają z torbami pełnymi wiktuałów (niektóre są nadal zapakowane), a na stanowisku kuchennym zorganizowanym na deptaku wiedeński bloger i instruktor gotowania Tobias Judmaier przygotowuje z nich prawdziwe frykasy. Gotowanie w miejscu publicznym to, oczywiście, nie przypadek. Wtedy łatwiej o degustatorów. Pierwszy odcinek niskobudżetowego show zadebiutował w Internecie w marcu ubiegłego roku. W grudniu na emisję zdecydowała się wiedeńska stacja telewizyjna Okto. Wystarczy rzucić okiem na witrynę projektu, by dowiedzieć się dla naszych aktywistów jedzenie jest kulturą, dlatego nie powinno się go wyrzucać, lecz gotować. Widniejące w lewym górnym rogu logo przypomina emblematy piratów: skrzyżowane sztućce kojarzą się z bronią białą, a kosz sugeruje, o co toczy się walka. Choć budżet grupy jest minimalny, trzeba przyznać, że przepisy nie są wcale minimalistyczne. Chętni mogą się zdecydować np. na marchwiowy dip z karmelizowaną cebulą i kminem rzymskim, makaron po azjatycku z pastą tahini czy zupę szparagową.
  6. Amazon uruchomił usługę AutoRip, dzięki której klienci, którzy kupili płyty CD mogą bezpłatnie skorzystać z cyfrowych wersji zakupionych utworów, przechowywanych w chmurze Amazona. Obecnie w kolekcji AutoRip znajduje się ponad 50 000 albumów. Kupując jeden z nich na nośniku CD, a o tym, że album jest dostępny też w ramach AutoRip informuje nas logo usługi wyświetlane podczas zakupu, otrzymujemy pliki MP3, które możemy odtwarzać na dowolnym urządzeniu. MP3 są dodawane do naszego konta w chmurze natychmiast, zatem zakupioną muzyką możemy cieszyć się jeszcze zanim trafi do nas płyta. Skorzystanie z chmury Amazona nie wymaga zakładania dodatkowego konta. Wystarczy wejść na stronę www.amazon.com/cloudplayer i zalogować się za pomocą tych samych danych co do serwisu Amazon.com. Obecną w CloudPlayerze muzykę możemy odtworzyć online lub pobrać ją w formie plików MP3. Co ciekawe, z AutoRip można skorzystać też w przypadku płyt, które kupiliśmy przed uruchomieniem tej usługi. Jeśli od roku 1998 do chwili obecnej kupiliśmy CD, które zostało właśnie włączone do kolekcji CloudPlayer, to utwory automatycznie załadują się do nasze konto w chmurze.
  7. Elaine Petrof i Gregory Gloor z Kingston General Hospital w Ontario zareagowali na zastrzeżenia natury etycznej i proceduralnej, jakie wysuwa się pod adresem przeszczepów fekalnych. Skoro nie da się przeprowadzić randomizowanych badań, procedurę trzeba wdrożyć w ciągu kilku godzin od pobrania materiału, niekiedy trudno znaleźć właściwego dawcę, a w dodatku istnieje ryzyko wprowadzenia do organizmu pacjenta nie tylko korzystnych, ale i chorobotwórczych bakterii, czemu by nie sporządzić gotowej mieszanki do zaimplantowania? Kując żelazo póki gorące, naukowcy sporządzili koktajl gatunków bakterii ze zdrowego przewodu pokarmowego. Co ważne, wg tego przepisu można sporządzać kolejne porcje o identycznym składzie. W naszym szpitalu mieliśmy wiele przypadków nawracających zakażeń Clostridium difficile. Pacjenci ci przechodzili terapię fekalną i choć była skuteczna, postrzegaliśmy ją jako dość prymitywną i surową. Stąd pomysł, by ulepszyć metodę, zachowując naukową ideę, która leżała u jej podstaw. Substytut zdrowej flory jelitowej uzyskano dzięki pewnej 41-latce. Naukowcy wyizolowali od niej 62 gatunki bakterii. Eliminując wszystkie z najsłabszymi nawet oznakami antybiotykooporności, zachowali 33-elementowy zestaw. Petrof i Gloor odtworzyli proporcje, w jakich organizmy te występują w naszym przewodzie pokarmowym. Powstały w ten sposób koktajl można podawać w formie lewatywy. Dotąd akademicy przetestowali swoją procedurę na dwóch siedemdziesięciokilkuletnich kobietach. Jedna była hospitalizowana przez C. difficile aż przez 1,5 roku, a gdy podano jej substytut fekaliów, prawidłowa perystaltyka jelit powróciła po 10 dniach (bakterie zostały wyeliminowane). Druga pacjentka walczyła z 3. rzutem zakażenia; w jej przypadku powrót do zdrowia nastąpił jeszcze szybciej, bo po zaledwie 3 dniach. Badania Kanadyjczyków miały na razie pilotażowy charakter. By prawidłowo ocenić skuteczność niby-odchodów, należy zebrać większą próbę i wylosować pacjentów do grup z różnymi procedurami terapeutycznymi. Mając to na uwadze, Petrof i Gloor planują dłuższe studium na zwierzętach. Wspominają też o testowaniu na ludziach mieszanek bakteryjnych o innym składzie. "Ludzie są różni, niewykluczone więc, że optymalna dla nich mikstura także powinna być zindywidualizowana".
  8. Gdy przed dwoma laty na czele Nokii stanął Stephen Elop, który zapowiedział radykalne zmiany i podpisał umowę o współpracy z Microsoftem, wielu obserwatorów wieszczyło koniec przeżywającej poważne kłopoty fińskiej firmy. Jednak kasandryczne przepowiednie się nie sprawdziły. Elop poinformował właśnie, że po raz pierwszy od dłuższego czasu Nokia zanotowała zysk operacyjny. Wbrew przewidywaniom analityków, którzy prognozowali 10-procentową stratę, wstępne wyniki finansowe wskazują, że koncern może pochwalić się 2-procentowym zyskiem. Jego osiągnięcie stało się możliwe dzięki świetnej sprzedaży telefonów Lumia z systemem Windows Phone. W IV kwartale popyt na nie zwiększył się aż o 50%, a klienci byli głównie zainteresowani najbardziej zaawansowanym, i najdroższym, modelem Lumia 920. Rodzina Lumia pozwoliła fińskiemu koncernowi na rywalizowanie jak równy z równym z Samsungiem i Apple'em. Smartfony Lumia różnią się od dawnych urządzeń z Symbianem jak dzień od nocy. Myślę, że jesteśmy świadkami początku stałego wzrostu Nokii - mówi Francisco Jeronimo, analityk z IDC. Dla Nokii to jednak dopiero początek drogi. Firma przez lata była największym producentem telefonów komórkowych. Jej pozycją zachwiał w 2007 roku Apple, który zaczął sprzedaż iPhone'a. Przez kilka kolejnych lat udziały Nokii spadały, a jej wyniki finansowe pogarszały się. Obecnie do koncernu należy jedynie 4% światowego rynku smartfonów, co plasuje go na 10. pozycji. Dwaj najwięksi producenci tego typu urządzeń, Apple i Samsung, mają łącznie 50% rynku. Zdaniem analityka Neila Mawstona ze Strategy Analysis, udziały Nokii wzrosną do końca bieżącego roku do 6%. Mawston przypomina jednak, że koncernowi wciąż brakuje flagowego produktu, który mógłby przebić iPhone'a 5 czy Galaxy S III. Jednak mimo to finanse Nokii powinny się poprawiać. Elop wprowadził bowiem drastyczne oszczędności. Firma nie tylko zwolniła wielu pracowników, pozamykała fabryki, a nawet sprzedała swoją kwaterę główną. Jej pracownicy w podróże służbowe udają się klasą ekonomiczną, a na lotnisko jadą tym samym samochodem. Nawet kosztowne rozmowy telefoniczne zastąpiono internetowymi telekonferencjami. Część analityków przestrzega, że nic jeszcze nie jest przesądzone. Rynek smartfonów jest niezwykle konkurencyjny, a bieżący rok może być bardzo trudny dla Nokii. Firma nie powinna zasypiać gruszek w popiele, gdyż osiągnięcie zysków w przyszłości nie jest pewne. Widzą o tym także jej przedstawiciele, którzy nie wykluczają, że w pierwszym kwartale bieżącego roku koncern zanotuje 2-procentowy spadek sprzedaży. Inwestorzy są jednak pełni nadziei, o czym świadczy rosnący kurs akcji Nokii. W połowie lipca ubiegłego roku sprzedawano je po 1,69 USD. Obecnie są warte 4,45 dolara.
  9. Inżynierowie z Microsoft Research udostępnili materiał wideo prezentujący technologię IllumiRoom. Przeznaczona jest ona dla użytkowników konsoli Xbox i pozwala graczowi na "zanurzenie się" w świecie wideo. IllumiRoom korzysta z czujnika Kinect oraz projektora. Praca rozpoczyna się od wykonania skanu pomieszczenia, w którym znajduje się gracz. Gdy już Xbox wie, jaki jest kształt pokoju i rozmieszczenie mebli, wykorzystuje te informacje do stworzenia w nim wirtualnego świata. Projektor używany jest do rzutowania w pokoju obrazu z gry. Użytkownik widzi zatem główną część rozgrywki na ekranie monitora, a poza ekranem wyświetlane jest to, co się w nim nie mieści. Oczywiście rzutowanie obrazu można wykonać za pomocą prostego projektora, jednak jego sprzęgnięcie z czujnikiem Kinect dało niezwykłe efekty. W normalnych warunkach w umeblowanym pokoju rzutowany obraz zostałby mocno zaburzony. Jednak Kinect, tworząc trójwymiarową mapę pomieszczenia, umożliwia wyświetlenie obrazu bez zniekształceń. Dzięki Kinectowi, który określa też pozycję i wymiary monitora, projektor nie rzutuje obrazu na sam monitor, zatem nie zakłóca tego, co jest na nim wyświetlane. Inżynierowie Microsoftu zapewniają, że film został wykonany za pomocą istniejącego systemu IllumiRoom i nie zastosowano w nim żadnych tricków. Widzimy rzeczywisty obraz. Niestety, koncern nie zdradza kiedy i czy w ogóle IllumiRoom trafi do sprzedaży.
  10. Jednym z najciekawszych urządzeń zaprezentowanych podczas tegorocznych targów CES był bez wątpienia PaperTab autorstwa Queen's University, Platic Logic i Intela. PaperTab to rodzaj elastycznego tabletu, który może składać się nawet z kilkunastu wyświetlaczy. Użytkownik może sterować PaperTab zarówno w tradycyjny sposób, dotykając powierzchni wyświetlacza, jak i zginając go. Dodatkowo poszczególne wyświetlacze mogą komunikować się pomiędzy sobą za pomocą dotyku. Użytkownik, mający do wyboru kilka czy kilkanaście wyświetlaczy, może łączyć je, by uzyskać jeden większy wyświetlacz, może część nieużywanych w danym momencie dokumentów czy aplikacji przesłać na leżące z boku wyświetlacze i zająć się np. edycją zdjęcia, a gdy już ją zakończy, wystarczy, że dotknie wyświetlaczem ze zdjęciem wyświetlacza z wcześniej przygotowanym dokumentem tekstowym, a zdjęcie zostanie wstawione do tekstu. Póżniej wystarczy dotknąć wyświetlacza z aplikacją pocztową, by dokument został wysłany e-mailem. Każdy z wyświetlaczy na bieżąco śledzi swoją pozycję względem innych oraz względem użytkownika. Urządzenia są bardzo wytrzymałe, nie trzeba zatem obchodzić się z nimi z przesadną ostrożnością. PaperTab korzysta z procesora Core i5 oraz wyświetlacza o przekątnej 10,7 cala. Poniższy film prezentuje możliwości nowatorskiego urządzenia.
  11. Naukowcy z Belgii, Francji i Kanady zbadali wewnętrzną strukturę odwłoka świetlikowatych. Odkryli, że ich oskórek ma specyficzną budowę, której się nie spodziewali. Gdy stworzyli podobną strukturę i umieścili ją w diodach okazało się, że urządzenia są o 1,5 raza bardziej wydajne i można z nich pozyskać o 55% światła więcej niż w LED-ach bez wspomnianej struktury. Świetlikowate wykorzystują specjalne komórki zwane fotocytami. Produkowane w nich światło przechodzi przez oskórek. Część światła zostaje rozproszona i odbita z powrotem, co je osłabia. Jednak okazało się, że u pewnych świetlikowatych oskórek ma kształt, który redukuje odbicia i wzmacnia światło. Jak mówią naukowcy, struktura przypomina klasyczny dach fabryki. Jest ząbkowany, poszczególne zęby oddalone są od siebie o 10 mikrometrów, a ich wysokość wynosi 3 mikrometry. Początkowo sądziliśmy, że najważniejsze są struktury w nanoskali, ale ku naszemu zdziwieniu okazało się, że dla pozyskania światła istotna jest większa skala - mówi Annick Bay, doktorantka z Belgii. W LED-ach występuje ten sam problem z wewnętrznymi odbiciami, dlatego też Bay i jej koledzy postanowili stworzyć sztuczny "dach fabryki" i sprawdzić, czy przyda się on w diodach. Jako, że LED-y wykonane są z materiału, który spowalnia światło bardziej niż oskórek, w sztucznej strukturze zęby miały szerokość i wysokość 5 mikrometrów. Zarówno symulacje komputerowe, jak i eksperymenty wykazały, że przy podświetleniu takiej struktury od dołu najjaśniej świecą jej brzegi. Naukowcy podkreślają, że wykorzystanie ich wynalazku nie wymaga zmian w już istniejących diodach. Odpowiednią strukturę można utworzyć na ich powierzchni za pomocą lasera. Nie trzeba zmieniać technik produkcyjnych. Wiele innych zespołów naukowych badało świetlikowate, by nauczyć się od nich czegoś przydatnego przy produkcji źródeł światła. Wszyscy jednak skupiali się na strukturach w skali nano. Bay i jej zespół podczas swoich badań wykorzystali świetlikowate z rodzaju Photruis, powszechnie zamieszkujące Amerykę Południową i USA. Młoda uczona zapowiada, że to nie koniec. Jej zdaniem wśród 2000 gatunków świetlikowatych są z pewnością takie, której jeszcze efektywniej pozyskują światło.
  12. Członkowie niewielkiej społeczności znajdującej się na północy prowincji Quebec nad Zatoką Hudsona proszą o pomoc w uwolnieniu kilkunastu orek, które ugrzęzły pod lodem. Zwierzęta zgromadziły się wokół niewielkiej przerębli, która zapewnia im dostęp do tlenu. Burmistrz miejscowości Inukjak, Peter Inukpuk, zwrócił się do rządu Kanady z prośba o jak najszybsze wysłanie lodołamacza. W odpowiedzi usłyszał od Departamentu Rybołówstwa i Oceanów, że rząd przyśle... urzędników, którzy ocenią sytuację. Urzędnicy mówią, że lodołamacze są zajęte gdzie indziej, a najbliższy z nich potrzebowałby 36 godzin by dotrzeć na miejsce. Na uwięzione orki myśliwi natknęli się we wtorek. Na wieść o zwierzętach mieszkańcy Inukjak przyjechali przyjrzeć się widowisku. Pojawił się nawet zainteresowany niedźwiedź polarny, który został zabity przez myśliwego. Mieszkańcy Inukjak nie mieli odpowiednich narzędzi, by pomóc orkom. Alarmują, że przerębel jest coraz mniejsza. Jej zniknięcie oznacza dla orek niechybną śmierć. Podczas zwołanego przez burmistrza spotkania mieszkańcy zdecydowali, że pomogą orkom. W tej chwili wyciągają z wody duże bloki lodu, próbują też poszerzyć przerębel. Uwięziona grupa znajduje się w odległości co najmniej 10 kilometrów od otwartego oceanu. W jej skład wchodzą 2 duże i 9 mniejszych zwierząt. Prawdopodobnie stanowią one jedną rodzinę. Podobna sytuacja miała miejsce w 1988 roku, gdy w okolicach miasta Barrow na Alasce lód uwięził trzy pływacze szare. Dwa z nich udało się uratować dzięki piłom łańcuchowym, rozmrażaczowi dostarczonemu przez firmę z Wisconsin i radzieckiemu lodołamaczowi. Teraz mieszkańcy Inukjak poprosili o pomoc tę samą firmę, która pomagała ratować wieloryby. Eksperci mówią, że orki zwykle przed zimą opuszczają północ. Christian Ramp, naukowiec z Mingan Island Cetacean Study mówi, że dotychczas nie widziano, by w styczniu zwierzęta te przebywał tak daleko na północy.
  13. Płody rekina bambusowego (Chiloscyllium punctatum) wykorzystują zmysł elektryczny, by zastygając w bezruchu, uniknąć ataku drapieżników. Naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Australii uważają, że ich odkrycie pomoże w opracowaniu skutecznych odstraszaczy rekinów. Na początku płody rozwijają się w dobrze zamkniętych kapsułach jajowych, które dzięki kolorom dopasowanym do otoczenia i wąsom wczepionym w roślinność spełniają wszelkie kryteria schronienia idealnego. W miarę wzrostu ryby kapsuła rozszczelnia się od dołu. Z jednej strony płód zyskuje więc dostęp do świata zewnętrznego i może zagarniać ogonem bogatą w tlen wodę, z drugiej jednak staje się zauważalny dla drapieżników. Ryan Kempster stwierdził, że rekiny bambusowe potrafią sobie z tym poradzić. Krótko po otwarciu kapsuły jajowej rozwija się bowiem u nich zmysł elektryczny. Badacz z antypodów zebrał kapsuły jajowe z akwarium i zeskrobał ich zewnętrzną warstwę (ekstrachorion). Umieszczając z tyłu źródło światła, mógł filmować ruchy płodów podczas wystawiania na oddziaływanie różnych pól elektrycznych. Kiedy pasowały one do parametrów oddechu przepływającego obok drapieżnika, embriony zastygały w bezruchu. Wstrzymywały nawet oddech. Owinięty wokół ciała ogon upodobniał je do małych kulek.
  14. W związku z manipulowaniem przez chińskie władze podażą metali ziem rzadkich amerykański Departament Energii postanowił stworzyć laboratorium, którego zadaniem będzie rozwiązanie problemu niedoboru tych surowców. DoE przyznał Ames Laboratory grant w wysokości 120 milionów dolarów na stworzenie Energy Innovation Hub. Ma on doprowadzić do powstania Critical Materials Institute (CMI), w ramach którego będą pracowali specjaliści zatrudnieni obecnie w różnych laboratoriach należących do DoE oraz eksperci z sektora prywatnego. W CMI powstaną technologie pozwalające z jednej strony na lepsze wykorzystanie tych metali ziem rzadkich, które można wyprodukować w USA, a z drugiej - umożliwiające wyeliminowania zapotrzebowania na materiały, których dostawy mogą podlegać zakłóceniom. Do partnerstwa w ramach CMI przystąpiły już Idaho National Laboratory, Lawrence Livermore National Laboratory, Oak Ridge National Laboratory, uniwersytety Brown, Purdue, Rutgers, California-Davis, Iowa State, Colorado School of Mines oraz Florida Industrial and Phosphate Research Institute. Partnerzy prywatni to m.in. General Electric, OLI Systems, SpinTek Filtration, Advanced Recovery, Cytec, Molycorp i Simbol Materials. CMI będzie skupiało się na czterech głównych głównych obszarach badań. Jednym z nich będzie dywersyfikacja źródeł zaopatrzenia, czyli praca nad technologiami pozwalającymi na użycie źródeł metali, których wykorzystanie jest obecnie nieopłacalne oraz wykorzystanie nieużywanych obecnie półproduktów czy materiałów podobnych. Drugi to prace nad stworzeniem zastępników dla materiałów zawierających metale ziem rzadkich. CMI ma też opracować metody ponownego wykorzystania i recyklingu krytycznych materiałów, a także prowadzić interdyscyplinarne badania nad wpływem na środowisko i cyklem życia materiałów, które będą powstawały w CMI oraz opracowywać nowe rozwiązania naukowe i inzynieryjne.
  15. Krótkie przerwy mają zaskakująco duży wpływ na zdolność dokładnego dokończenia zadania. Podczas studium z udziałem 300 ochotników naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Michigan zauważyli, że po wybiciu z rytmu na zaledwie 3 s wskaźnik błędów popełnianych przy wykonaniu zadania na komputerze podwajał się. Badani mieli wykonać serię czynności. Naciskając klawisz, należało np. stwierdzić, czy wyświetlana litera znajduje się bliżej początku czy końca alfabetu. Czasami psycholodzy przerywali eksperyment, prosząc, by przed powrotem do oryginalnego zadania wpisać 2 litery, co zajmowało ok. 2,8 s. Okazało się, że w takich okolicznościach kolejność była mylona 2-krotnie częściej niż w warunkach kontrolnych. Jak podkreśla Erik Altmann, przerwy nie trwały dłużej od pojedynczego podetapu czynności, co oznacza, że przyczyną błędów nie był czas. Chodziło raczej o przymusowe przenoszenie uwagi z jednego zadania na drugie. By ograniczyć szkodliwość tego zjawiska w zawodach, gdzie błędy pozostają szczególne kosztowne, przed rozpoczęciem krytycznej fazy procesu warto przynajmniej wyłączyć wszystkie komórki.
  16. Na Georgii Południowej, która leży niedaleko południowego koła podbiegunowego, planowany jest odstrzał wszystkich reniferów. Zajmą się nim Lapończycy. Zadeptując tutejsze rośliny, renifery przyczyniają się do erozji. Niszcząc gniazda i habitat, nieproszeni goście szkodzą też ptakom, m.in. pingwinom królewskim. Normalnie Rangifer tarandus zamieszkują arktyczną tundrę i lasotundrę Eurazji i Ameryki Północnej. W rejonach subantarktycznych znalazły się przez Norwegów, którzy podczas polowań na wieloryby chcieli jeść świeże mięso. W 1911 r. myśliwi wzięli ze sobą stado składające się z 10 osobników. Teraz liczba reniferów na Georgii Południowej sięga 3 tys. Poczynaniami Lapończyków ma kierować Reidar Andersen z Direktoratet for naturforvaltning. Mięso zwierząt zostanie sprzedane na Falklandach. Renifery nie są jedynym gatunkiem inwazyjnym na Georgii Południowej. O wiele groźniejsze wydają się szczury, które w XVIII i XIX w. przybyły na wyspę na statkach. Zgodnie z planem, od lutego naukowcy będą rozrzucać trutkę na terenie o powierzchni 580 km kwadratowych. Po sukcesie pilotażowego programu z 2011 r. liczą na to, że uda się zmniejszyć liczebność 200-mln obecnie populacji gryzoni. Szczury nie mają na Georgii Południowej naturalnych wrogów. Co gorsza, żywią się jajami i pisklętami 2 endemicznych ptaków: świergotka antarktycznego (Anthus antarcticus) i Anas georgica georgica.
  17. Amerykańskie Federalna Komisja Handlu oraz Departament Sprawiedliwości wydały wspólne oświadczenie dotyczące sposobu rozstrzygania sporów patentowych. Zdaniem obu urzędów właściciele patentów opisujących podstawowe technologie, takie które umożliwiają kompatybilność pomiędzy różnym sprzętem, tylko w wyjątkowych przypadkach powinni uzyskiwać zakaz sprzedaży urządzeń naruszających ich prawa patentowe. FTC i DoJ uważają, że w większości tego typu sporów patentowych powinny być nakładane kary finansowe, a nie zakazy sprzedaży. Procesy o podstawowe patenty stały się na całym świecie jednymi z najważniejszych tego typu sporów od kiedy w 2010 roku Apple rozpoczął ofensywę prawną przeciwko Androidowi. W takie procesy zaangażowanych jest coraz więcej potężnych firm decydujących o współczenym rynku IT. Biorą w nich udział m.in. wspomiane już Apple, Samsung, HTC, Microsoft czy Motorola. W związku z takim właśnie rozwojem sytuacji FTC i DoJ wydały swoje oświadczenie, w którym zwracają się też do amerykańskiej Komisji Handlu Międzynarodowego (USITC). USITC może stwierdzić, po wzięciu pod uwagę interesu społecznego, że wydawanie zakazów sprzedaży jest niewłaściwe - czytamy w oświadczeniu. Powyższe oświadczenie to jedynie stanowisko administracji, które sądy mogą brać pod uwagę. Nie jest ono jednak dla nich wiążące.
  18. Po raz pierwszy w czasach nowożytnych ktoś pokusił się o odtworzenie fryzury westalek seni crines. Janet Stephens przedstawiła swoje dokonania w tej dziedzinie na dorocznej sesji Amerykańskiego Instytutu Archeologicznego. Seni crines symbolizowała czystość, a w starożytnych tekstach nazywano ją najstarszym uczesaniem Rzymu. Przygoda Stephens z seni crines rozpoczęła się przez przypadek od wizyty w Muzeum Sztuki Waltersa w Baltimore. Zainspirowana wystawianym tam popiersiem Amerykanka postanowiła odtworzyć fryzurę w domu. Jej wysiłki spełzły na niczym i to właśnie ta porażka stanowiła zarzewie 7-letnich badań. W międzyczasie Stephens opublikowała w Roman Archaeology artykuł nt. uczesań w Cesarstwie Rzymskim. Seni crines wciąż pozostawała jednak wyzwaniem, bo pokrywała większość powierzchni głowy, a na rzeźbach i innych dziełach sztuki detale były często przysłonięte. Problemy były w tej sytuacji czymś naturalnym, bo ceremonialne nakrycie głowy westalek składało się z wielu warstw. Prostokątny welon z czerwoną lamówką (suffibulum) mocowano na piersi za pomocą broszy (fibula). Pod chustą znajdowała się opaska (infula). Z przodu widać zaś było vittę, składającą się z utrzymujących fryzurę w całości wstążek i sznurków. Stephens dotarła do zaledwie 2 artefaktów [popiersi westalek], które pokazywały uczesanie wystarczająco szczegółowo, by spróbować odtworzyć jego konstrukcję. Ostatecznie bazowała na marmurowej rzeźbie z Galerii Uffizi. Podczas pokazu na sympozjum używano wyłącznie narzędzi z epoki: grzebienia, szpilek do włosów, sznurka (vitta) oraz spinek. W układaniu Stephens pomagała sobie wodą. Włosy na czubku głowy podzieliła na 3 podwójne sekcje (tutaj przydały się przytrzymujące szpilki). Zaplatanie warkoczyków rozpoczęła od środkowych segmentów. Później przyszła kolej na włosy z potylicy. Archeolog fryzur połączyła też na krzyż włosy spod warkoczyków potylicznych i z tylnego panelu. Następnie owinęła wokół sznura pasma z przednich "kwartałów" - linii włosów - a następnie związała sznurek na karku, posługując się węzłem prostym. Na końcu zrobiła 7. warkocz - wykorzystała włosy wiszące pod lewym uchem po opleceniu wokół vitty i po osiągnięciu odpowiedniej długości przeciągnęła warkocz za węzeł. Tam dołączyła włosy zwisające z prawej części sznura. Znów utworzyła 3 pasma i splotła je na całej długości. Na tym etapie z głowy zwisały luźne warkoczyki. By fryzura stała się spójną całością, Stephens musiała unieść i przytrzymać 7. warkoczyk, a następnie pozahaczać pary warkoczyków z tyłu głowy. Później złączyła je wszystkie na czubku głowy węzłem prostym, a węzeł zabezpieczyła szpilką. Siódmy warkocz owinęła wokół palca i wepchnęła pod zbitą warstwę na potylicy. Amerykanka założyła modelce opaskę (infula) i połączyła ją z suffibulum za pomocą spinki. Zawinęła brzeg tkaniny przy twarzy i przyczepiła rogi broszą do tuniki. Praca nad fryzurą zajęła Stephens ok. 40 min, jednak jak zaznacza archeolog fryzur, westalki pomagały zapewne niewolnice. Gdyby zaplataniem warkoczyków zajmowało się kilka osób, seni crines powstałaby po niespełna kwadransie. Na oficjalnym kanale Stephens na YouTube'ie można zobaczyć inne starożytne uczesania, np. Faustyny Młodszej czy cesarzowej Pompei Plotyny.
  19. Sąd w Kuwejcie skazał na karę więzienia kolejnego użytkownika Twittera. Ayyad al-Harbi, którego wpisy czyta ponad 13 000 osób, spędzi w więzieniu dwa lata za krytykowanie rządu i głowy państwa. Prawnik mężczyzny zapowiedział apelację i wyraził zdumienie wyrokiem. Zaskoczyło nas to, gdyż Kuwejt zawsze był znany zarówno na forum międzynarodowym jak i w świecie arabskim jako kraj demokratyczny. Ludzie są przyzwyczajeni do demokracji, a tu nagle konstytucja została podważona. Dwa dni wcześniej sąd wymierzył karę 2 lat więzienia Rashidowi Salehowi al-Anziemu. Mężczyzna został ukarany za wpis, który uderzał w prawa i pozycję emira. W związku z zaskakującymi wyrokami amerykański Departament Stanu wydał oświadczenie, w którym wzywa władze Kuwejtu do przestrzegania wolności słowa. Kuwejt pozytywnie wyróżnia się na tle innych krajów arabskich. Innowiercy nie są tam prześladowani przez władze, obywatele mają m.in. prawo do demonstracji, które zresztą często się odbywają. Zwykle jednak są to lokalne protesty, dotyczące lokalnych spraw. Jednak od pewnego czasu w kraju odbywają się demonstracje przeciwko decyzji emira, który niedawno wykorzystał swoją władzę do zmiany systemu wyborczego.
  20. Fizyk z University of Arizona, Andrei Lebed, wywołał poruszenie wśród specjalistów ogłaszając, że równanie E=mc2 nie zawsze jest prawdziwe. Swoją obrazoburczą hipotezę wygłosił latem ubiegłego roku podczas Marcel Grossman Meeting. To odbywająca się co trzy lata międzynarodowa konferencja dotycząca teoretycznej i eksperymentalnej strony ogólnej teorii względności oraz teorii dotyczących astrofizyki i efektów relatywistycznych. Artykuł Lebeda ukaże się w lutym w materiałach pokonferencyjnych, tymczasem uczony zaproponował sceptykom, by samodzielnie dokonali obliczeń i wymyślił eksperyment, który pozwoli na zweryfikowanie jego twierdzeń. W swojej hipotezie Lebed wychodzi od koncepcji masy. Podstawą teorii względności jest niemożność rozróżnienia masy grawitacyjnej od masy bezwładnej. Są one równe i jest to powszechnie przyjęty paradygmat, wprowadzony po raz pierwszy do fizyki przez Galileusza. Z moich obliczeń wynika, że istnieje pewne małe prawdopodobieństwo, że równość pomiędzy tymi masami może zostać zachwiana - mówi Lebed. Jego zdaniem jeśli wystarczająco wiele razy zmierzymy masę obiektu kwantowego, np. atomu wodoru, to część wyników będzie różna od ich większości, co oznacza zaburzenie równania E=mc2. Zaburzenie takie można wyjaśnić tylko wówczas, gdy masa grawitacyjna i masa bezwładna nie będą równe. Większość fizyków się z tym nie zgadza, gdyż uważaja, że masa grawitacyjna jest równa masie bezwładnej. Sądzę jednak, że zgodnie z pewnym efektem kwantowym opisanym ogólną teorią względności, w pewnych warukach masa grawitacyjna i masa bezwładna mogą być różne. O ile mi wiadomo, nikt wcześniej nie wygłosił takiego poglądu - mówi Lebed. Z wyliczeń Lebeda wynika, że o ile równanie E=mc2 jest zawsze prawdziwe dla masy bezwładnej, to może być czasem nieprawdziwe dla masy grawitacyjnej. A to prawdopodobnie oznacza, że masa grawitacyjna nie jest tym samym co masa bezwładna - mówi fizyk. Zgodnie z ogólną teorią względności grawitacja to skutek zagięcia czasoprzestrzeni przez materię. Im większa masa materii, tym silniejsze oddziaływanie grawitacyjne. Przestrzeń jest pozaginana i jeśli przesuwasz masę w przestrzeni, zagięcie zaburza ruch - mówi Lebed. To właśnie zagięcie jest jego zdaniem tym, co czyni masę grawitacyjną różną od masy bezwładnej. Lebed proponuje, by przetestować jego twierdzenie, mierząc masę atomów wodoru. Elektron, krążący wokół jądra atomu wodoru, może w pewnych warunkach wchodzić na wyższy poziom energetyczny, który możemy wyobrazić sobie jako orbitę znajdującą się dalej od jądra niż zwykła orbita. Po krótkim czasie elektron powróci na niższy poziom energetyczny, czyli spadnie na niższą orbitę. Zgodnie z równaniem E=mc2 masa atomu wodoru będzie zmieniała się wraz ze zmianą poziomu energetycznego. Co się jednak stanie, gdy odsuniemy atom od pola grawitacyjnego Ziemi tam, gdzie przestrzeń nie jest zagięta? Zdaniem Lebeda elektron nie będzie mógł przeskoczyć na wyższy poziom energetyczny. Nie wpłynie nań zakrzywienie przestrzeni - mówi naukowiec. Wtedy możemy przesunąć go bliżej pola grawitacyjnego Ziemi gdzie, z powodu zakrzywienia przestrzeni, istnieje prawdopodobieństwo przeskoczenia na wyższy poziom energetyczny i zmiany masy atomu - stwierdza. Dotychczas robiono badania poziomów energetycznych na Ziemi, ale to nam nic nie daje, gdyż zagięcie przestrzeni jest ciągle takie samo. Nie brano jednak pod uwagę tego, że elektron może zmieniać poziom energetyczny dlatego, że jest zaburzany zagięciem - mówi Lebed. Jego zdaniem odpowiedni eksperyment można przeprowadzić w dość prosty sposób. Uczony proponuje wysłanie w przestrzeń kosmiczną sondy wyposażonej w zbiornik z wodorem oraz fotodetektor. Wystarczy ją oddalić od planety na odległość 2-3 promieni Ziemi, a następnie nakazać sondzie powrót. Lebed uważa, że jeśli jego teoria jest prawdziwa, to po zbliżeniu się zbiornika z wodorem do Ziemi fotodetektor zarejestruje emisję fotonów przez atomy wodoru. Pojawianie się fotonów będzie świadczyło o zmianie poziomu energetycznego. Lebed uważa, że jego propozycja to pierwsza próba eksperymentalnego sprawdzenia teorii wszystkiego. Teoria ta próbuje opisać wszystkie zjawiska fizyczne, a jej główną słabością jest fakt, że dotychczas nie udało się przeprowadzić żadnego eksperymentu łączącego mechanikę kwantową z teorią grawitacji. Eksperyment Lebeda ma być pierwszą tego typu próbą.
  21. Naukowcy z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbii odkryli, że leptyna, hormon wytwarzany głównie przez podskórną białą tkankę tłuszczową i sygnalizujący sytość, reguluje również średnicę dróg oddechowych. Nasze studium rozpoczęło się od spostrzeżenia, że zarówno otyłość, jak i anoreksja mogą prowadzić do astmy. Zaczęliśmy przez to podejrzewać, że musi istnieć sygnał generowany przez komórki tłuszczowe, który w jakiś sposób wpływa na płuca. Najlepszą kandydatką wydawała się adipocytopochodna leptyna, białko krążące we krwi i docierające z nią do mózgu - tłumaczy dr Gerard Karsenty. Co istotne, u osób otyłych rozwija się często leptynooporność, akademicy uważają też, że zaburzenia wydzielania tego białka spełniają ważną rolę w etiologii jadłowstrętu psychicznego. Wiedząc, że otyłość może prowadzić do zwężenia oskrzeli i że jej rozwój u pacjentów z astmą nasila problemy z oddychaniem oraz utrudnia leczenie, zespół Karsenty'ego postanowił zbadać genetyczne i molekularne postawy zaobserwowanego związku. Podczas eksperymentów na myszach Amerykanie wykazali, że nienormalnie wysoka lub niska waga prowadzi do zwężenia oskrzeli i pogorszenia funkcji płuc. Później zademonstrowali, że leptyna zwiększa średnicę dróg oddechowych, hamując aktywność przywspółczulnego układu nerwowego. Regulacja średnicy dróg oddechowych zachodzi niezależnie od lokalnego stanu zapalnego oskrzeli; kiedy otyłym astmatycznym myszom podano substancję nasilającą stan zapalny płuc i przez 4 dni dostarczano mózgowi leptynę, okazało się, że drogi oddechowe się rozszerzyły, a płuca zaczęły działać prawidłowo, choć stan zapalny nadal się utrzymywał. Gdy gryzoniom aplikowano leki obniżające napięcie układu przywspółczulnego, po kilku dniach astma także ustąpiła. Terapeutyczny wniosek jest taki, że być może uda się skorygować astmę u otyłych pacjentów, hamując sygnalizację przywspółczulną i nasilając w ten sposób wpływ leptyny.
  22. Lingwiści z Drexler University i George Mason University pokazali, że nawet 80% użytkowników podziemnych forów, na których spotykają się cyberprzestępcy, można zidentyfikować dzięki analizie stylu wypowiedzi. Użycie wyrazów funkcyjnych jest specyficzne dla każdego piszącego. Jeśli nawet jesteś autorem pracy doktorskiej, to zapewne używasz w niej wyrazów funkcyjnych w taki sam sposób, jak na forach i czatach - powiedziała Sadia Afroz podczas odbywającego się w Niemczech 29C3 Chaos Communication Congress. Opracowana przez lingwistów technika może posłużyć do śledzenia konkretnych użytkowników na różnych forach i czatach, co w konsekwencji może doprowadzić do ujawnienia ich tożsamości. Pozwala ona też na porównanie wypowiedzi z internetu np. z pracami naukowymi, przez co umożliwia zidentyfikowanie uczonych angażujących się w nielegalną działalność. Lingwistyczne narzędzia można wykorzystać również do identyfikacji właścicieli botnetów czy twórców szkodliwego oprogramowania. Wspomniana technika ma jednak poważne ograniczenie. Analizę można przeprowadzić tylko w przypadku osób, które w swoich wpisach użyły co najmniej 5000 wyrazów (narzędzia, które zaprezentowano przyjmują za dolną granicę 6500 wyrazów). Niewiele osób jest aż tak aktywnych na podziemnych forach. Ponadto, aby dokonać wstępnej analizy stylu wypowiedzi, narzędzia muszą otrzymać teksty podzielone wcześniej ze względu na tematykę. Wypowiedzi dotyczące np. technik włamań czy handlu ukradzionymi numerami kart płatniczych muszą być oddzielone od zwykłych wypowiedzi na codzienne tematy. Taki podział ułatwia maszynie uczenie się. Obecnie najskuteczniejsza analiza jest przeprowadzana w języku angielskim. To tam można uzyskać 80% pewność identyfikacji. W innych językach uzyskano 66-procentową pewność. Można jednak wykorzystać automatyczne translatory. Naukowcy sądzą, że w miarę udoskonalania narzędzia, identyfikacja będzie łatwiejsza i bardziej pewna. Twórcy lingwistycznych narzędzi analitycznych podkreślają, że nie powstały one po to, by kogokolwiek łapać, a by pokazać, iż tego typu analiza jest możliwa. Dlatego też, mimo zainteresowania ich pracą ze strony rządów i organów ścigania, udostępnili dwa narzędzia, która pomagają w zmianie stylu pisania. Jedno z nich to Anonymouth, które na podstawie 500-wyrazowej próbki pokaże użytkownikowi cechy charakterystyczne dla jego stylu wypowiedzi, a drugie - JStylo - to silnik (engine), który wspomaga Anonymouth w nauce stylu użytkownika.
  23. Astronomowie zauważyli pierwszą "kość" Drogi Mlecznej. Odkrycie tej nowej struktury, chociaż trudno nazwać je niespodziewanym, jest bardzo istotne, gdyż obserwowanie kształtu naszej galaktyki jest trudne. Znajdujemy się przecież w jej wnętrzu. Droga Mleczna to galaktyka spiralna. Składa się z centralnej poprzeczki i kilku spiralnych ramion. Astronomowie z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) jako pierwsi zauważyli długą wąską strukturę gazu i pyłu, którą nazwali "kością". Po raz pierwszy obserwujemy tak delikatną strukturę galaktycznego szkieletu - stwierdziła Alyssa Goodman podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego. Takie "kości" obserwowano już w innych galaktykach spiralnych. Rozciągają się one pomiędzy ramionami i są znacznie mniej masywne niż same ramiona. Na "kość" Drogi Mlecznej natrafiono podczas obserwacji chmury pyłu o nazwie "Nessie". Centralną część "Nessie" odkrył w 2010 roku James Jackson z Boston University i nazwał ją na cześć potwora z Loch Ness. Teraz zespół Goodman stwierdził, że "Nessie" jest co najmniej 2-krotnie, a prawdopodobnie 8-krotnie dłuższa niż wykazały szacunki Jacksona. Bliższe obserwacje dowodzą, że "Nessie" ma długość ponad 300 lat świetlnych, a jej szerokość wynosi zaledwie 1-2 lat. Zawiera około 100 000 razy więcej materiału niż Słońce. Goodman, porównując strukturę do ludzkiego szkieletu stwierdziła, że "Nessie" jest bardziej jak kość strzałkowa niż kość piszczelowa. Możliwe, że Nessie znajduje się wewnątrz ramienia, albo że łączy jakieś większe spiralne struktury. Mamy nadzieję, że my i inni astronomowie znajdziemy więcej takich struktur i stworzymy trójwymiarową mapę szkieletu Drogi Mlecznej - dodała uczona.
  24. Archiwiści nowojorskiego Wydziału Pożarnictwa ujawnili film, który może być pierwszym nagraniem zrealizowanym za pomocą kamery zamontowanej na tablicy rozdzielczej. Kamera trafiła do samochodu naczelnika Johna Kenlona. Przemieszczał się on z Brooklynu do pożaru składu przy 123. Wschodniej. Z podpisów wynika, że do zdarzenia doszło 24 kwietnia 1926 r. Ze względu na, jak to ujęto, straszne korki, czasem auto musiało wjeżdżać na chodnik. Dotarcie do celu zajęło 20 min, umiejętny montaż sprawił jednak, że dokument ogląda się jak film akcji. Ponad 10-minutowe nagranie, z którego wycięto rajd Kenlona, utrwala przebieg całego alarmu ogniowego - od uruchomienia urządzenia na ulicy, przez działania manhattańskiego biura telegraficznego, po akcję gaśniczą konkretnego oddziału strażackiego. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy film ujrzał światło dzienne w 2009 r., ale wtedy przeszedł właściwie bez echa. Teraz rozpisują się o nim media z całego świata. Dodatkowo o ile obecnie blogerzy i dziennikarze twierdzą, że źródłem materiału są archiwa FDNY (Fire Department of New York), o tyle przed 4 laty wspominano o Archiwach Prelingera.
  25. Dzięki danym z należącego do NASA Teleskopu Kosmicznego Spitzera oraz będącego własnością ESA (Europejska Agencja Kosmiczna) Obserwatorium Kosmicznego Herschela, astronomowie odkryli wokół gwiazdy Wega strukturę, która prawdopodobnie jest wielkim pasem asteroid. Wega, druga najjaśniejsza gwiazda półkuli północnej, jest zatem podobna pod tym względem do Fomalhauta, drugiej najjaśniejszej gwiazdy półkuli południowej. Obie posiadają - tak jak i Słońce - wewnątrzny gorący i zewnątrzny zimny pas asteroid. Pomiędzy oboma pasami znajduje się wolna przestrzeń, a uzyskane wyniki sugerują, że istnieje ona, gdyż krążą tam liczne planety. To odkrycie jest kolejnym potwierdzeniem ostatnich spostrzeżeń mówiących, że systemy składające się z wielu planet są czymś powszechnym - mówi Kate Su z University of Arizona, która przedstawiała wyniki najnowszych badań podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego. Wega i Fomalhaut wykazują więcej podobieństw niż tylko obecność pasów asteroid. Obie znajdują się w odległości około 25 lat świetlnych od Ziemi, obie są mniej więcej dwukrotnie większe od Słońca i są od niego cieplejsze, co w przypadku obu gwiazd objawia się widocznym niebieskim kolorem. Wiek obu oceniono na około 400 milionów lat, chociaż Wega jest prawdopodobnie starsza, bliżej jej do 600 milionów. Pasy asteroid wokół obu gwiazd są znacznie gęstsze niż pas Kuipera. Dzieje się tak dlatego, iż Wega i Fomalhaut są znacznie młodsze od Słońca, więc "czyszczenie" pasów z materiału trwa znacznie krócej. Ponadto oba systemy uformowały się ze znacznie gęstszej chmury gazu i pyłu niż Układ Słoneczny. W przypadku obu gwiazd pasy wewnętrzne znajdują się w odległości 1/10 odległości pasa Kuipera od gwiazdy, a pasy zewnętrzne - w odległości 10-krotnie większej niż dystans pomiędzy pasem Kuipera z Słońcem. To pozostawia wystarczająco dużo miejsca na wiele planet wielkości Jowisza i mniejszych. Astronomowie wierzą, ża wkrótce dostrzeżemy planety krążące wokół Wegi i Fomalhauta. Nowe urządzenia, takie takie Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, powinny odnaleźć te planety - mówi Karl Stapelfeldt kierujący Laboratoroim Astofizyki Gwiazd i Egzoplanet w Goddard Space Flight Center. Ostatnio pojawiła się teoria, zgodnie z którą obecność pasa asteroid jest niezbędna do pojawienia się życia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...