-
Liczba zawartości
37610 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Argentyna i Chile ewakuują obywateli z zasięgu wulkanu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Argentyna i Chile zarządziły ewakuację ok. 3 tys. osób z okolic wulkanu Copahue. Czerwony, najwyższy, stopień zagrożenia oznacza, że wybuch może nastąpić w każdej chwili. Chilijski minister spraw wewnętrznych Andres Chadwick powiedział na konferencji prasowej, że "czerwony alert wprowadzono, gdy monitoring wulkanu wskazał na wzrost aktywności sejsmicznej". Chilijski Sztab Zarządzania Kryzysowego szacuje, że trzeba ewakuować ok. 460 rodzin żyjących w promieniu 25 km od Copahue. Akcja potrwa prawie 2 dni, ale najprawdopodobniej trzeba ją będzie przełożyć z powodu silnych opadów deszczu. W Argentynie początkowo wprowadzono żółty alarm, ale dość szybko uznano, że stratowulkan stwarza jednak większe zagrożenie. Ewakuacja będzie polegać na przeniesieniu ok. 600 osób z Caviahue do Loncopue. Copahue wybuchł pod koniec zeszłego roku. Dwudziestego drugiego grudnia wyrzucił słup dymu i popiołu o wysokości 1,5 km. Odwołano wtedy loty nad południowymi Andami. -
Catherine La Farge z University of Alberta obaliła pogląd, że wszystkie szczątki roślinne odsłaniane przez cofający się lodowiec są pozbawione życia. Dotąd uznawano, że wzrost wegetacji w strefie marginalnej lodowca to wynik skolonizowania przez pobliskie współczesne rośliny. Kanadyjce udało się jednak ożywić mszaki zamrożone podczas Małej Epoki Lodowcowej (MEL). Za pomocą datowania radiowęglowego naukowcy wykazali, że rośliny odsłonięte przez cofający się lodowiec Teardrop z Wyspy Ellesmere'a mają od 400 do 600 lat. Podczas badań w terenie La Farge zauważyła, że populacje subglacjalne mają się naprawdę dobrze (niektóre wydawały się nawet odrastać). Dyrektorka Herbarium Roślin Zarodnikowych i studentka Krista Williams wybrały 24 próbki. Z 7 próbek powstało 11 hodowli, a z oryginalnego materiału zregenerowano aż 4 gatunki. La Farge twierdzi, że odrastanie mszaków z MEL zmienia nasze rozumienie lodowcowych ekosystemów. Zaczynamy je postrzegać jako biologiczne rezerwuary, które spełniają coraz ważniejszą rolę w dobie cofania się pokrywy lodowej. Wiemy, że mszaki mogą trwać w uśpieniu przez wiele lat (np. na pustyniach), [...] ale nikt się nie spodziewał, że odżyją po niemal 400 latach spędzonych pod lodowcem. Każda komórka mszaków może się sama przeprogramować, by zapoczątkować rozwój nowej rośliny. Mszaki są ekstremofilami - potrafią przeżyć w rejonach zbyt nieprzyjaznych dla innych roślin - dlatego odgrywają kluczową rolę w ustanawianiu, kolonizacji i podtrzymaniu polarnych ekosystemów. Wg autorów artykułu z pisma PNAS, najnowsze odkrycia odnoszą się do rejonów wiecznej zmarzliny z całego świata.
-
Tesla chce w ciągu 3-4 lat zaoferować tani samochód elektryczny. Obecnie firma produkuje pojazdy luksusowe, które są nieosiągalne dla przeciętnego klienta. Model S to świetny samochód, ale zbyt drogi dla większości ludzi. Jest też Nissan Leaf, który jest tani, ale niezbyt dobry - mówi dyrektor Tesli, Elon Musk. Dlatego też jego przedsiębiorstwo ma teraz skupić się na stworzeniu i sprzedaży dobrego, elektrycznego pojazdu. Zdaniem Muska samochód taki powinien powstać w ciągu 3-4 lat, kosztować mniej niż 40 000 USD i umożliwiać pokonanie około 320 kilometrów na pojedynczym ładowaniu akumulatorów. Niedawno Tesla Motors poinformowała, że po raz pierwszy zaczęła przynosić zyski. Co więcej, firma spłaciła - na dziewięć lat przed terminem - kilkusetmilionową rządową pożyczkę. Pojawiły się wówczas spekuklacje, że Teslę mogą przejąć wielkie koncerny samochodowe jak Daimler AG czy Toyota Motor Corp. Pierwszy z nich jest właścicielem 4,87 miliona akcji Tesli, a drugi 2,94 miliona. Elon Musk nie wyklucza, że w przyszłości Tesla zostanie przez kogoś przejęta, jednak, jego zdaniem nie będzie to firma z branży motoryzacyjnej. Tesla wydaje się zbyt droga dla innych koncernów samochodowych. Myślę, że propozycja przyjdzie spoza przemysłu motoryzacyjnego. To musi być kupiec z bardzo dużymi zasobami gotówki - mówi Musk i jako przykład takiej firmy podaje... Apple'a. Musk zapowiada jednocześnie, że w najbliższym czasie Tesla nie zmieni właściciela. Świat potrzebuje świetnego i taniego samochodu elektrycznego. Nie mam zamiaru sprzedawać firmy, niezależnie od tego, co będzie mi oferowane, dopóki nie wykonam tego zadania - stwierdził Musk.
-
Wydobywanie gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego wciąż budzi liczne kontrowersje. W Niemczech swoje obawy wyraził potężny przemysł piwowarski. Organizacja Brauer-Bund obawia się, że szczelinowanie może zanieczyścić studnie, z których browary czerpią wodę. W Niemczech istnieje około 1300 browarów, które produkują ponad 5000 marek piwa. To wielomiliardowy przemysł, który swoją pozycję zyskał m.in. dzięki liczącym sobie setki lat przepisom dotyczącym procesu warzenia piwa. Tymczasem rząd Niemiec chciałby uchwalenia ustawy zezwalającej na pozyskiwanie gazu łupkowego metodą szczelinowania. Ustawa miałaby dopuszczać wydobycie w jednych regionach, a zabraniać go tam, gdzie szczelinowanie miałoby wpływ na procesy tektoniczne lub groziło zanieczyszczeniem. Brauer-Bund zwraca jednak uwagę, że połowa browarów korzysta ze studni położonych na terenach, które nie byłyby objęte zakazem szczelinowania. Woda musi być czysta, a ponad połowa niemieckich browarów ma studnie poza obszarami, które zgodnie z nową ustawą będą chronione. Nie można być pewnym, że studnie te nie zostaną zanieczyszczone, dlatego też wzywamy rząd, by przeprowadzono więcej badań przed uchwaleniem ustawy o szczelinowaniu - mówią przedstawiciele piwowarów.
-
W przyszłym tygodniu, 3 czerwca, Foxconn i Mozilla zaprezentują nowy produkt z systemem operacyjnym Firefox. Obie firmy oficjalnie poinformują też o nawiązaniu współpracy. Wśród partnerów Mozilli zajmujących się Firefox OS znajdują się również Deutsche Telekom, Sprint, SingTel, LG, Huawei i inne firmy. Pierwszymi urządzeniami z systemem Firefox były telefony hiszpańskiej firmy GeeksPhones zaprezentowane w styczniu bieżącego roku. Dotychczas głównymi partnerami Foxconna były wielkie koncerny jak Apple, Hewlett-Packard czy Nokia. Jednak w ostatnim czasie ich sprzedaż słabnie, niewykluczone zatem, że Foxconn będzie chciał zająć się również sprzedażą detaliczną własnych produktów, a nie tylko produkować na zlecenie.
-
Po obejrzeniu filmu płyta wygląda i pachnie jak pizza
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Brazylijska filia sieci Domino's Pizza nawiązała współpracę z agencją reklamową Artplan. Po burzy mózgów zaprojektowano termowrażliwy tusz do drukowania na nośnikach DVD. Gdy czarna na początku płyta podgrzewa się w odtwarzaczu, na awersie pokazuje się pizza, która rozsiewa wokół pobudzający kubki smakowe zapach. Pojawiające się (i znikające) pizze wydrukowano na krążkach z 10 nowościami. Artplan wystawił płyty w 10 wypożyczalniach z Sao Paulo i Rio de Janeiro (klientów nie uprzedzono, że czekają ich dodatkowe atrakcje). Na podgrzanej płycie widać nie tylko pizzę, ale i napis: "Podobał ci się film? Z gorącą, przepyszną pizzą sieci Domino kolejny wyda ci się jeszcze lepszy". W Brazylii usługi streamingowe, takie jak Netflix czy iTunes, są relatywnie nowe, dlatego przeważnie korzystają z nich ludzie dobrze sytuowani. [Dodatkowo] nasze łącza szerokopasmowe nie są tak szybkie jak w USA, więc [stacjonarne] wypożyczalnie z filmami nadal działają [i mają się dobrze] - podkreśla dyrektor artystyczny Artplanu Diogo Barbosa. -
Wyniki 9-letniego studium prowadzone przez uczonych ze Służby Geologicznej Stanów Zjednoczonych są zatrważające. Przy obecnym tempie wymierania płazów już w ciągu 20 lat zwierzęta te mogą zniknąć z połowy zajmowanych przez siebie stanowisk. Uczeni badali 48 gatunków na 34 stanowiskach w całym kraju. Populacja płazów kurczy się w USA w tempie 3,7% na rok. Małe liczby przekładają się z czasem na dramatyczny spadek. Wiedzieliśmy, że płazy zmagają się z poważnymi problemami, ale tempo ich znikania zaskakuje nas i martwi - mówi Michael Adams, główny autor badań. Co gorsza, zwierzęta wymienione na międzynarodowej liście gatunków zagrożonych znikają najszybciej. W ich przypadku tempo wymierania wynosi średnio 11,6% rocznie. W przypadku gatunków obecnie niezagrożonych wynosi ono 2,7% rocznie. Płazy znikaja nawet na obszarach chronionych. Fakt, że wymierają one nawet na najlepiej chronionych terenach wydaje się potwierdzać teorię, że mamy do czynienia z ogólnoświatową przyczyną ich zanikania - mówi Adams. Naukowcy nie badali przyczyn wymierania. Te są bowiem dość dobrze poznane. Należą do nich utrata habitatów, zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie, pojawienie się gatunków inwazyjnych oraz grzybica.
-
Suplement ograniczy śmiertelność z powodu niewydolności serca?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Suplement diety ubichinon (koenzym Q) znacząco zmniejsza ryzyko zgonu u pacjentów z niewydolnością serca. Naukowcy z Centrum Serca Kopenhaskiego Szpitala Uniwersyteckiego zaprezentowali wyniki swoich badań na konferencji w Lizbonie. W studium uwzględniono 420 pacjentów z Europy, Azji oraz Australii. Części podano ubichinon, a reszcie placebo. Losy ochotników śledzono przez 2 lata. Okazało się, że koenzym Q o połowę zmniejszał ryzyko poważnego zdarzenia sercowo-naczyniowego (np. hospitalizacji wskutek pogorszenia niewydolności) i nagłej śmierci. W grupie ubichinonowej incydenty takie wystąpiły u 14%, a w grupie placebo aż u 25% chorych. Koenzym Q obniżał też ryzyko zgonu z jakiegokolwiek powodu: o ile u zażywających placebo śmiertelność sięgała 17%, o tyle u osób korzystających z dobrodziejstw suplementu wynosiła ona zaledwie 9%. Koenzym Q jest pierwszą substancją zwiększającą przeżycie w przebiegu niewydolności serca od czasu wprowadzenia ponad dekadę temu inhibitorów konwertazy angiotensyny i β-blokerów - podkreśla prof. Svend Aage Mortensen. Ubichinon jest silnym przeciwutleniaczem lipofilowym. Niestety, jego stężenie w mięśniu sercowym osób z niewydolnością serca spada, a niedobór pogłębia się w miarę postępów choroby. Leczenie statynami doprowadza co prawda do spadku poziomu cholesterolu we krwi, ale jednocześnie jeszcze bardziej obniża stężenie koenzymu Q (hamowanie reduktazy 3-hydroksy-3-metyloglutarylo-koenzymu - HMG-CoA - skutkuje nie tylko ograniczeniem syntezy cholesterolu, ale i stężeń pośrednich metabolitów tego szlaku, w tym będącego prekursorem koenzymu Q pirofosforanu geranylogeranylu). Suplementacja koenzymem Q koryguje niedobory i eliminuje metaboliczne błędne koło - tzw. efekt wygłodniałego energetycznie serca. Dzieje się tak, bo ubichinon warunkuje wytwarzanie oraz wykorzystanie wysokoenergetycznych związków fosforanowych. Prof. Mortensen przestrzega przed huraoptymizmem i działaniem na własną rękę. Przed opracowaniem szczegółowego planu działania należy bowiem ocenić wpływ koenzymu Q na inne leki, np. antykoagulanty. -
Najnowsze australijskie badania wykazały, że w przewodach pokarmowych rozmnażanych w niewoli zagrożonych skalniaków szczotkoogonowych (Petrogale penicillata) występują bakterie z genami lekooporności. Wypuszczenie tych zwierząt mogłoby doprowadzić do rozpowszechnienia genów antybiotykooporności w dzikiej populacji. Zespół Michelle Power z Macquarie University zbadał odchody skalniaków z programu odtworzenia gatunku. W blisko połowie próbek zidentyfikowano geny oporności na streptomycynę, spektynomycynę i trimetoprym. Co istotne, nie wykryto ich w 5 dzikich populacjach z Nowej Południowej Walii. Nie wiadomo, w jaki sposób dostały się one do genomu flory jelitowej zwierząt, ale [ponieważ w niektórych przypadkach hodowla trwała nawet 4 lata], wydaje się, że wektorów należy poszukiwać w wodzie i pożywieniu. Wcześniejsze studia zademonstrowały, że bliskość ludzi zwiększa prawdopodobieństwo kontaktu z genami lekooporności i organizmami, które je przenoszą. Antybiotykooporne bakterie wykryto m.in. u szympansów z Ugandy, delfinów butlonosych oraz różnych ryb czy ptaków. Uzyskane wyniki unaoczniają, że przed wypuszczeniem na wolność zwierzęta należy dokładnie badać. Trzeba też próbować zrozumieć, co dzieje się [w organizmie zagrożonego wyginięciem zwierzęcia] na poziomie mikrobiologicznym.
-
Zdaniem autorów studium opublikowanego w Nature Geoscience, w kraterach na Księżycu mogą znajdować się minerały przyniesione przez asteroidy, a nie, jak się powszechnie uważa, minerały obecne we wnętrzu Księżyca i odsłonięte wskutek upadku asteroid. Naukowcy od dawna sądza, że asteroidy wyparowują po uderzeniu z takimi ciałami jak Księżyc. Autorzy wspomnianego studium twierdzą, że fakt, iż w kraterach spotykamy oliwin czy spinel, a minerałów tych nie ma na powierzchni, świadczy nie o tym, iż zostały one odsłonięte wskutek uderzenia, a że zostały przyniesione przez asteroidę. Grupa uczonych z USA i Chin przeprowadziła symulacje formowania się kraterów Księżyca. Wynika z nich, że asteroida może przetrwać uderzenie o prędkości mniejszej niż 12 km/s. Uważamy,że niektóre niezwykłe minerały znajdujące się w wielu księżycowych kraterach uderzeniowych mogą pochodzić z zewnątrz - napisali autorzy badań. Ich wnioski zgadzają się z wynikami wcześniejszych badań, których autorzy twierdzili, że kratery nie są na tyle duże, by odsłonić wnętrze Księżyca. To również ostrzeżenie dla specjalistów, by nie wnioskowali o budowie Księżyca na podstawie danych z kraterów. Oliwin może nie być głównym składnikiem wnętrza - mówi Jay Melosh z Purdu University.
-
Uczeni z San Diego State University odkryli nowy nieznany dotychczas mechanizm odpornościowy obecny u człowieka i zwierząt. Grupa pracująca pod kierunkiem Jeremy'ego Barra stwierdziła, że w śluzie występującym w organach wewnętrznych żyją bakteriofagi, których zadaniem jest obrona organizmu przed infekcjami. Naukowcy pobrali próbki śluzu od wielu zwierząt - od ukwiałów poprzez myszy aż po człowieka i stwierdzili, że u każdego z tych organizmów istnieje warstwa bakteriofagów przyczepionych do śluzu. Wyizolowane bakteriofagi umieszczono na tkance produkującej śluz i zaobserwowano, że łączą się one z cukrami w śluzie, dzięki czemu mogą się do niego przyczepić. Mikroorganizmy potraktowano następnie bakteriami E-coli. Wirusy zaatakowały i zabiły bakterie. Uczeni, by potwierdzić swoje obserwacje, nałożyli E-coli na pokryte bakteriofagami komórki nieprodukujące śluzu. Skala infekcji była wówczas znacznie większa. Tam, gdzie nie było śluzu zginęło trzykrotnie więcej komórek. Barr i jego zespół zaproponowali, by BAM (Bacteriophage Adherence to Mucus - przyleganie bakteriofagów do śluzu) uznać za nowy mechanizm odpornościowy. Naukowcy z San Diego mówią, że organizm korzysta z obecnych w środowiku bakteriofagów, tworzy korzystne warunki, dzięki którym mogą przyczepiać się do śluzu i chronić go przed infekcjami. Nasze badania można odnieść do każdej powierzchni pokrytej śluzem. Uważamy, że BAM wpływa na zapobieganie i lecznie chorób w organach, w których jest obecny śluz, takich jak płuca czy jelita, może być wykorzystany w terapii z użyciem bakteriofagów, a może nawet bezpośrednio współpracować z układem odpornościowym.
-
Wspinanie doprowadziło do wykształcenia dwunożności?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Wg archeologów z University of York, do zejścia z drzew i poruszania się na dwóch nogach zmusił naszych przodków trudny teren. W pliocenie krajobraz wschodniej i południowej Afryki kształtowały wulkany i ruchy płyt tektonicznych. Wąwozy i wychodnie zapewniały co prawda schronienie oraz ułatwiały zastawianie pułapek, ale wymagały także wspinania w pozycji wyprostowanej. Przypomnijmy, że autorzy wcześniejszych teorii nt. początków ludzkiej dwunożności wspominali raczej o 1) zmianie klimatu i przerzedzeniu drzew, 2) ułatwianiu przenoszenia cennych dóbr czy 3) walki o samice. Nasze badanie pokazuje, że dwunożność rozwinęła się raczej w odpowiedzi na ukształtowanie terenu niż pod wpływem sterowanych klimatem zmian w wegetacji. Rozczłonkowany teren zapewniał korzyści w postaci schronienia i pokarmu, ale motywował również do poprawienia zdolności lokomotorycznych przez wspinanie, balansowanie, pełzanie i prześlizgiwanie się nad szczelinami. [Jak można zauważyć], wszystkie wymienione typy ruchów zachęcają do przyjęcia wyprostowanej postawy - opowiada dr Isabelle Winder. Szkieletowe przystosowania do biegania rozwinęły się, gdy poszukując ofiar i nowych rewirów, hominidy zaczęły eksplorować płaskie równiny. Uwolnione ręce mogły ewoluować w kierunku posługiwania się narzędziami. Wg Winder, zróżnicowany teren przyczynił się do zaawansowania zdolności poznawczo-społecznych, w tym wyobraźni/orientacji przestrzennej czy komunikacji. -
Google zakończył działania Street View Trekker na Galapagos. Dzięki grupie osób, które wędrowały po Galapagos z 18-kilogramowymi plecakami będziemy mieli możliwość oglądania wysp w Google Street View. Na Trekker składa się głowica z piętnastoma 5-megapikselowymi aparatami, system amortyzujący wstrząsy, GPS oraz system przechowywania danych i akumulatory. Street View Trekker zadebiutował w październiku ubiegłego roku, gdy za jego pomocą wykonano fotografie w Wielkim Kanionie Kolorado. Projekt na Galapagos to wspólne dzieło Google'a i Charles Darwin Foundation. Fotografie z wysp zostaną udostępnione w sieci jeszcze w bieżącym roku.
-
Piętnowanie 'niecywilizowanych zachowań' na mikroblogach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
W piątek na jednym z mikroblogów opublikowano zdjęcie z graffiti wykonanym w kompleksie świątynnym w Luksorze. Widniał na nim napis "Ding Jinhao tu był". Zbulwersowani internauci błyskawicznie zidentyfikowali nastoletniego wandala z Chin i opublikowali w Sieci datę jego urodzenia oraz adres szkoły (później witrynę podstawówki zaatakowali nawet hakerzy). Wywołana do tablicy matka chłopca zaczęła rozmawiać z mediami, przepraszając zarówno Egipcjan, jak i zainteresowanych sprawą Chińczyków. W wywiadzie udzielonym gazecie Modern Express wyznała, że jej syn, obecnie uczeń szkoły średniej w Nankinie, wykonał graffiti, gdy był młodszy. Dzisiaj ma już ponoć świadomość naganności swojego czynu. Ojciec Ding Jinhao prosi o wyrozumiałość dla syna, który nie potrafi sobie poradzić z narastającą presją społeczną. Opisana sprawa obrazuje pewien coraz popularniejszy w Państwie Środka trend. Na mikroblogach upublicznia się tu prywatne dane osób, których zachowanie jest postrzegane jako niewłaściwe. Dotyczy to zarówno zwykłych obywateli, jak i urzędników. -
Związek zawodowy Verdi wezwał pracowników Amazona w centrum logistycznym w Lipsku do rozpoczęcia strajku. Związek poinformował, że podobny strajk odbył się 14 maja w Bad Hersfeld (strajkowało tam 600 osób) i w Lipsku (do strajku przystąpiło 300 osób). Związkowcom nie podoba się, że Amazon nie chce podpisać porozumienia zbiorowego, które dawałoby pracownikom podobne przywileje, jakie mają ich koledzy zatrudnieni w innych firmach wysyłkowych i u sprzedawców detalicznych. Verdi domaga się, by Amazon podniósł godzinowe wynagrodzenie oraz więcej płacił za pracę w nocy. Związkowcy chcą, by najniższa płaca w Amazonie wynosiła 14 euro za godzinę. Obecnie Amazon płaci 9,30 euro. Koncern twierdzi, że jego pracownicy zarabiają więcej niż pracownicy większości firm logistycznych w Niemczech. Jest też skłonny do negocjacji ale obecnie nie widzi żadnych szans na porozumienie. Amazon zatrudnia w Niemczech około 9000 osób.
-
W ostatni weekend na jednej z niemieckich aukcji sprzedano działający komputer Apple I za rekrodową kwotę 671 400 dolarów. Anonimowy kupiec z Dalekiego Wschodu zdecydował się zapłacić tyle za maszynę z 1976 roku. Kupno tak wiekowego, ale wciąż działającego komputera Apple'a może być dobrą inwestycją. Specjaliści uważają, że na świecie pozostało mniej niż 10 takich maszyn. Ich ceny zaczęły ostatnio szybko rosnąć. Jesienią ubiegłego roku, również w Niemczech, sprzedano ten sam model za 640 000 dolarów. Kilka miesięcy wcześniej, bo w czerwcu, komputer Apple I został kupiony "zaledwie" za 374 500 USD. Pierwszym właścicielem właśnie sprzedanej maszyny był 84-letni Fred Hatfield z Nowego Orleanu. Na dowód pokazał dziennikarzom list, który otrzymał od Steve'a Jobsa w 1978 roku. W liście tym Jobs odnosił do słów Hatfielda, który skarżył się na małą liczbę oprogramowania dla Apple'a I. Jobs zaoferował mu wymianę komputera na Apple II i dołączył czek na 400 dolarów. Mężczyzna najwyraźniej nie skorzystał z oferty. Przed kilkoma tygodniami zgłosił się do niego młody człowiek i odkupił niedziałający komputer za 40 000 USD. Kupiec dokonał napraw i poprosił Steve'a Wozniaka o złożenie podpisu na obudowie komputera. Hatfield, gdy dowiedział się, za jaką kwotę sprzedano maszynę, stwierdził: Mój Boże. Życzę mu wszystkiego najlepszego. To on naprawił komputer i znalazł sposób na tak znaczne podniesienie jego ceny. Jak widać, jest w tym bardzo dobry.
-
Masaru Kanekiyo i Gary Nabel stworzyli nowy rodzaj szczepionki przeciwko grypie. Wykorzystali 2 białka, które zmieszane we właściwych proporcjach, tworzą samoorganizujące się fałszywe wirusy. Układ odpornościowy trenuje na nich reakcję przeciwko szerszej niż przy dotychczasowych rozwiązaniach gamie wirusów. Naukowcy posłużyli się hemoaglutyniną (HA), enzymem glikoproteinowym występującym na powierzchni kapsydu wirusów grypy, oraz ferrytyną, białkiem kompleksującym jony żelaza Fe3+ (co istotne, jego cząsteczki wykazują tendencję do tworzenia sferoidalnych klastrów). Sukcesem okazało się rozwiązanie z 24 cząsteczkami ferrytyny i 24 cząsteczkami hemoaglutyniny. Te pierwsze uformowały sferę-rdzeń, a drugie osiem 3-częściowych kolców (cząsteczki HA ustawiły się równolegle do siebie, tworząc strukturę o kształcie cylindra). Co istotne w sferze powstały pory, których średnica idealnie pokrywała się z przekrojem kolców - i tu, i tu wymiar oszacowano na 28 angstremów. W ten sposób światło dzienne ujrzała struktura do złudzenia przypominająca naturalne wirusy grypy. Co istotne, po wstrzyknięciu nanocząstek u myszy miano przeciwciał było 34-, a u fretek 10-krotnie wyższe niż po zastosowaniu zwykłej szczepionki. Wg Nabla, dzieje się tak, bo cząsteczki HA są na powierzchni sztucznych wirusów upakowane nieco gęściej, dlatego nie udaje im się schować między innymi białkami kapsydu. Układowi odpornościowemu łatwiej je wypatrzeć. Choć Kanekiyo uzyskał pierwsze nanocząstki, wykorzystując HA z wirusa H1N1 sprzed 14 lat, nowa szczepionka zabezpieczała fretki przed wieloma innymi odmianami H1N1, w tym przed formą z 2007 r. Oznacza to, że samoorganizujące się niby-wirusy chronią również przed przyszłymi szczepami. Naukowcy tłumaczą, że szerokie spektrum zabezpieczania bierze się stąd, że nanocząstki łączą się z 2 miejscami na powierzchni HA, które da się wyodrębnić u wielu odmian wirusa grypy. Jedno z nich znajduje się na głowie białka. Presja wywierana na różne części wirusa jest czymś bardzo dobrym. Tradycyjne szczepionki tak nie działają. Autorom artykułu z Nature zależy na obniżeniu kosztów produkcji niby-wirusów. Zespół chciałby również opracować analogiczne szczepionki przeciwko HIV i herpeswirusom.
-
Hormon łożyskowy wpływa na ryzyko depresji poporodowej
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Mierzenie poziomu łożyskowej kortykoliberyny (ang. placental corticotropin-releasing hormone, pCRH) mogłoby pomóc we wskazaniu kobiet z grupy podwyższonego ryzyka depresji poporodowej. Na razie badania zespołu Laury Glynn z Chapman University wskazują wyłącznie na korelację, nie na związek przyczynowo-skutkowy, dlatego trzeba jeszcze sprawdzić, z jakim mechanizmem mamy w ogóle do czynienia. Jak tłumaczy Glynn, w trakcie ciąży łożysko wydziela zmienne ilości pCRH. Tuż przed porodem poziom hormonu ostro wzrasta. Naukowcy sądzą, że pCRH wpływa na moment rozpoczęcia akcji porodowej, dlatego nazywa się go zegarem łożyskowym. Kobiety rodzące przedwcześnie mają wyższe stężenia pCRH niż ciężarne, u których rozwiązanie następuje w terminie. Amerykanie mierzyli poziom pCRH u 170 kobiet w 15., 19., 25., 31. i 36. tygodniu ciąży. Psycholodzy oceniali też nasilenie objawów depresyjnych 3 i 6 miesięcy po porodzie. Okazało się, że panie, u których w okolicach połowy ciąży (25. tyg.) stężenie łożyskowej kortykoliberyny było wysokie, trzy miesiące po porodzie częściej cierpiały na depresję. Zespół nie natrafił na istotny statystycznie związek między poziomem pCRH a depresją 6 miesięcy po rozwiązaniu. Dysponując taką wiedzą, można identyfikować kobiety z grupy ryzyka jeszcze przed urodzeniem dziecka. Interweniując na wczesnym etapie, eliminowałoby się negatywny wpływ obniżonego nastoju matki na rozwój niemowlęcia. Glynn nie wie, czemu poziom pCRH pozwala wnioskować o ryzyku depresji poporodowej, ale podejrzewa, że układ hormonalny pewnych kobiet dłużej dochodzi do przedciążowego stanu. Biorąc pod uwagę fakt, że stężenie pCRH w ciąży ma jakiś związek z nastrojem 3 miesiące, ale już nie pół roku po porodzie, nie da się wykluczyć, że wczesna i późna forma depresji poporodowej mają po prostu inne podłoże. -
Z kry dryfującej po jeziorze polodowcowym Fjallsárlón uratowano przed paroma dniami amerykańskich turystów, którzy urządzili sobie nietypowy piknik pod chmurką. Jak ujawnił Páll Sigurður Vignisson z ekipy ratowniczej, niepoprawni romantycy rozstawili krzesła i stół i już zabierali się do jedzenia kolacji, gdy plany zrujnował im silny podmuch wiatru. Jednemu z turystów udało się w porę zeskoczyć z kry i zadzwonić pod numer alarmowy, reszta musiała jednak odsiedzieć swoje 10 m od brzegu. Choć gdy przybyliśmy na miejsce, zastaliśmy dość komiczny widok, w rzeczywistości sytuacja "rozbitków" była nie do pozazdroszczenia, bo nigdy nie wiadomo, jak lód się zachowa, czy i kiedy się przewróci.
-
Kaiba Gionfriddo, syn April i Briana, urodził się z poważną wadą układu oddechowego. Jego zapadające się oskrzela blokowały dostęp powietrza do płuc. Dlatego też dziecko było podłączone do respiratora, a niektórzy nie dawali mu dużych szans na przeżycie. Na szczęście lekarze Kaiby skontaktowali się z profesor Glenn Green z University of Michigan, która wraz z profesorem Scottem Hollisterem pracowała nad urządzeniem, które mogło pomóc Kaibie. Dwójka uczonych szybko uzyskała nadzwyczajną zgodę FDA (Food and Drug Administration) na stworzenie z polikaprolaktonu samowchłanialnego stentu usztywniającego tchawicę i wszycie go dziecku. Na początku lutego 2012 roku biopolimer został przymocowany do dróg oddechowych Kaiby. To było niesamowite. Jak tylko stent trafił na swoje miejsce, płuca po raz pierwszy zaczęły normalnie pracować i wiedzieliśmy, że wszystko będzie w porządku - mówi profesor Green. Stent powstał na podstawie zdjęć tchawicy chłopca wykonanych za pomocą tomografu komputerowego. Zdjęcia zostały przesłane do obróbki komputerowej, a samą produkcją zajęła się drukarka 3D. Kaiba został odłączony od respiratora po 21 dniach od operacji i od tamtej pory nie miał żadnych problemów z oddychaniem. Usztywniający stent jest powoli absorbowany przez jego organizm i zniknie w ciągu 3 lat. Materiał, którego użyliśmy, bardzo dobrze nadaje się do tego celu. Tchawica potrzebuje 2-3 lat na przebudowanie się i uzdrowienie. Mniej więcej tyle materiał ten rozpuszcza się w ciele - mówi Hollister. Przypadek Kaiby to niewątpliwie największe osiągnięcie mojej kariery naukowej. Stworzenie czegoś, co może zostać użyte przez chirurga do uratowania życia człowieka to niesamowite uczucie - dodaje. Historia Kaiby pokazuje, że już teraz możliwe jest wykorzystanie druku 3D do produkcji indywidualnych protez ratujących życie. Ostra tracheobronchomalacja, na którą cierpi Kaiba, jest rzadką przypadłością. W USA z chorobą tą rodzi się jedno na 2200 dzieci i większość z nich wyrasta z niej w wieku 2-3 lat. Około 10% z tej liczby to przypadki ostre, gdy zagrożone jest życie dziecka. Często tracheobroncholamacja jest błędnie diagnozowana jako astma, która nie poddaje się leczeniu. Zwykłe przeziębienie może spowodować, że maluch przestanie oddychać. W przypadku Kaiby do zatrzymania oddechu doszło gdy miał 6 tygodni i był z rodzicami w restauracji. Od tamtej chwili oddech dziecka zatrzymywał się codziennie. Nawet przy zastosowaniu najlepszego dostępnego leczenia ciągle miał epizody braku oddychania. Mógł w każdej chwili umrzeć. Lekarza z Ohio wiedzieli, że jedynym ratunkiem dla niego jest urządzenie, nad którym właśnie pracujemy. Ostra tracheobroncholamacja od lat była przedmiotem mojej troski. Widziałam dzieci, które na nią umierały. Stworzenie działającego urządzenia to duże osiągnięcie, dające nadzieję takim dzieciom - mówi Green.
-
Naukowcy z Uniwersytetu w Chester, którzy opracowali pierwszy test genetyczny do identyfikowania czystych żbików szkockich (Felis silvestris grampia), ostrzegają, że jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania, podgatunek ten wyginie w ciągu 12-24 miesięcy. Do tej pory nie było sposobu, by definitywnie stwierdzić, czy dany osobnik jest czystym F. silvestris grampia, czy hybrydą. Teraz zespół doktora Paula O'Donoghue'a zaprezentował test próbki krwi, podczas którego skanuje się 63 tys. genów. Później wyniki uzyskane dla danego kota porównuje się ze wzorcem czystego żbika szkockiego. Dysponując takim zapleczem, biolodzy stwierdzili, że pozostało mniej niż 100 czystych dzikich żbików. Test jest owocem 2 lat żmudnych prac. Akademicy z Chester współpracowali z analitykami z FIOS Genomics z Edynburga. Największym wyzwaniem było znalezienie próbek referencyjnych czystych żbików szkockich. Przy pomocy dr. Andrew Kitchenera, kuratora z Narodowego Muzeum Szkocji, O'Donoghue przejrzał setki okazów z Muzeów Historii Naturalnej w Edynburgu i Londynie. W ten sposób udało się dotrzeć do osobników, które nie nosiły śladów hybrydyzacji. W odróżnieniu od wcześniejszych badań nad genetyką żbików, próbkami referencyjnymi stały się wyłącznie próbki pobrane od czystych [podgatunkowo] kotów. To najlepsze istniejące okazy, które żyły na przestrzeni ostatnich 140 lat. Naukowcy planują przeskanować wszystkie trzymane w niewoli żbiki. O'Donoghue nawiązał w tym celu współpracę z Neville'em Buckiem z Aspinall Foundation, który odpowiada za prowadzenie księgi hodowlanej F. silvestris grampia. Każdy zidentyfikowany czysty kot będzie na wagę złota. Buck apeluje do prywatnych hodowców, by pomogli w znalezieniu najczystszego z czystych żbików. Jeśli jesteś prawdziwym pasjonatem, docenisz potrzebę utrzymania zdrowej i zróżnicowanej genetycznie populacji. Można to osiągnąć [wyłącznie] dzięki dobrej współpracy [...]. Doktorowi O'Donoghue jako jedynemu na świecie wydano licencję na wyłapywanie żbików i pobieranie ich krwi. Przez 3 lata naukowiec pracował w zachodnim Highlands. Jeśli fundusze na to pozwolą, zakres badań zostanie rozszerzony. Specjaliści podkreślają, że żbiki można ocalić wyłącznie przez umieszczenie na chronionym obszarze (rezerwat wolny od zdziczałych i skrzyżowanych osobników powstaje właśnie w zachodnim Highlands) lub zorganizowanie programu reprodukcyjnego z prawdziwego zdarzenia.
-
Federalna Komisja Handlu (FTC) rozpoczyna kolejne śledztwo w sprawie praktyk biznesowych Google'a. Nowe śledztwo rozpoczęto kilka miesięcy po tym, jak FTC i Google zawarły ugodę dotyczącą śledztwa poprzedniego. W jej ramach Google ma zmienić niektóre aspekty swoich działań związanych z rynkiem wyszukiwarek. Teraz FTC chce sprawdzić doniesienia, jakoby Google wykorzystywał swą pozycję na rynku reklamowym do wywierania nacisków na swoich klientów, by ci korzystali także z innych usług wyszukiwarkowego giganta. Śledztwo skupi się na narzędziach, jakie Google nabył w 2007 roku wraz z kupnem firmy DoubleClick. Na postępowanie Google'a skarżą się konkurencyjne firmy. Google prowadzi obecnie negocjacje z Komisją Europejską w sprawie domniemanych naduzyć i oferuje zmianę części ze swoich działań. Ponadto kanadyjskie Biuro Konkurencji przygotowuje się do otwarcia śledztwa ws. praktyk Google'a na rynku wyszukiwarek.
-
Rzadko spotykane białe tygrysy występują obecnie głównie w ogrodach zoologicznych. Jak się okazuje, ich jasne wybarwienie futra jest spowodowane zmianą w pojedynczym genie. Shu-Jin Luo i jego koledzy z Uniwersytetu w Pekinie opracowują program zachowania w zdrowiu trzymanej w niewoli populacji Naukowcy postanowili dowiedzieć się, jaki czynnik wpływa na niezwykłe białe umaszczenie kotów. Przeprowadzili badania genetyczne 16 białych i pomarańczowych tygrysów z Chimelong Safari Park. Wykazali, że za ubarwienie tygrysów odpowiada gen SLC45A2, o którym wiadomo, że jest odpowiedzialny za barwę wielu innych zwierząt, w tym ryb czy koni. Okazało się, że u białych tygrysów gen ten zapobiega syntezie przede wszystkim czerwonych i żółtych barwników, a nie ma wpływu na czarny. To wyjaśnia, dlaczego białe tygrysy zachowują charakterystyczne dla swojego gatunku paski. U białych tygrysów czasem dochodzi do pojawienia się wad fizycznych, takich jak np. zez. Ale, zdaniem Luo, odpowiedzialni za to są ludzie, którzy niewłaściwie rozmnażają te zwierzęta w niewoli.
-
Lekarze, biolodzy i fizycy z Instytutu Fizyki Pozaziemskiej Maksa Plancka jako pierwsi wykazali istnienie synergetycznego efektu wykorzystania zimnej plazmy i chemioterapii przy zwalczaniu agresywnych guzów mózgu. Testy laboratoryjne wykazały, że proliferacja komórek glejaka zostaje zatrzymana, a nawet oporne na leczenie populacje komórek zaczynają poddawać się chemioterapii jeśli wcześniej zostały potraktowane zimną plazmą. Glejak jest źle rokującym nowotworem. Średnia przeżycia przy podjęciu terapii wynosi zaledwie kilkanaście miesięcy. Niewielki odsetek pacjentów żyje dłużej niż 3 lata. Standardowa terapia polega na chirurgicznym usunięciu guza oraz chemio- i radioterapii. Jednak nawet jeśli początkowo leczenie daje dobre efekty istnieje duże prawdopodobieństwo nawrotu nowotworu. W przypadku wielu pacjentów leczenie jest nieskuteczne, bo guzy mózgu zawierają populacje komórek, na które chemioterapia nie działa. Chcieliśmy więc sprawdzić, czy zimna plazma będzie skuteczna w walce z opornymi komórkami - i to rzeczywiście zadziałało! - mówi Julia Zimmermann. Naukowcy hodowali komórki glejaka na płytkach i poddawali je różnym rodzajom leczenia. Wykazali przy tym, że zarówno w przypadku linii opornych jak i nieopornych na leczenie, kombinacja zimnej plazmy i chemioterapii była bardziej skuteczna niż samo tylko wykorzystanie leków. Najlepszy wynik uzyskano przy wstępnym traktowaniu komórek plazmą przez 120 sekund. Uczeni odkryli, że zimna plazma zatrzymuje cykl życiowy komórki i uniemożliwia jej podział. Oczywiście minie wiele lat, zanim ewentualnie zimna plazma będzie wykorzystywana w szpitalach do leczenia glejaka. Jednak uczyniono pierwszy niezwykle ważny krok. Jest on tym bardziej istotny, że aż 40% pacjentów w ogóle nie reaguje na chemioterapię.
-
Duet niemieckich naukowców opisał filipińską mrówkę o bardzo dziwnym ubarwieniu. Przez głowę robotnic i królowych Cardiocondyla pirata przebiegają ciemne pasy, które do złudzenia przypominają przepaskę piratów (stąd zresztą wzięła się nazwa). Słaby wzrok (robotnice i samce mają w oku zaledwie 50-60 omatidiów), poleganie przede wszystkim na wskazówkach chemicznych i dotykowych oraz spółkowanie w ciemności gniazda wykluczają jedną z najbardziej oczywistych hipotez, że ciemne plamy funkcjonują jako intraspecyficzne sygnały rozpoznawcze - twierdzi Sabine Frohschammer z Uniwersytetu w Ratyzbonie. Po co zatem mrówkom motywy korsarskie? Myrmekolodzy dywagują, że może chodzić o rozpraszanie drapieżników. Naprzemienne rozmieszczenie ciemnych i przezroczystych części ciała prowadzi do rozmywania kształtów. Przezroczysty stylik może zaś sprawiać wrażenie, że przód i tył mrówki są oddzielnymi obiektami. Frohschammer i Bernhard Seifert przenieśli do laboratorium kolonię z 3 królowymi, 15 robotnicami i potomstwem. Z drugiej kolonii pobrano tylko próbkę, którą zakonserwowano w alkoholu etylowym. Translokowana kolonia się rozmnożyła, ale wszystkie osobniki zmarły, dlatego nie przeprowadzono długoterminowych obserwacji cyklu życiowego tego gatunku. Przyjrzawszy się sytuacji spokrewnionych Cardiocondyla z regionu indomalajskiego, Niemcy podejrzewają, że samce C. pirata są wyłącznie ergatoidalne (podobne do robotnic i bezskrzydłe), długowieczne i zawsze spółkują w gnieździe, próbując zabić rywali za pomocą sierpowatych żuwaczek. Ciemna przepaska występuje zarówno u robotnic, jak i u królowych. U samców ciemna jest tylko okolica oczu, reszta ciała ma zaś jasnożółtą barwę.