Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Im większy podpis, tym większe szanse, że prezes jest narcyzem. Prof. Charles Ham, Nicholas Seybert i Sean Wang z Uniwersytetu Karoliny Północnej (UNC) ustalili także, że szefowie z pokaźniejszymi podpisami z większym prawdopodobieństwem doprowadzają firmy do ruiny i mimo kiepskich wyników są często świetnie opłacani. Choć już wcześniej naukowcy badali ego dyrektorów poznawczych, oceniając np. wielkość ich fotografii w raportach rocznych, zespół z UNC jako pierwszy skoncentrował się na podpisach. Ustalono, że prezesi z największymi podpisami wydają się najbardziej skłonni do nadmiernego inwestowania w prace badawczo-rozwojowe lub kupowania dóbr. Amerykanie przeanalizowali 605 podpisów. W większości przypadków pozyskano je z raportów rocznych i prognoz firm z indeksu S&P 500. Za pomocą specjalnego oprogramowania generowano zakrywający je prostokąt i wyliczano powierzchnię. Standaryzowaliśmy miarę, dzieląc pole przez liczbę liter w podpisie - tłumaczy Wang. Zespół UNC bazował na wynikach wcześniejszych badań, które sugerowały, że przeważnie większy podpis oznacza bardziej rozbuchane ego. Naukowcy zastrzegali się jednak, że na rozmiar parafki mogą wpływać także inne czynniki. Zgodzili się z nimi specjaliści od narcyzmu, którzy podkreślili, że należy uwzględnić m.in. wysoką samoocenę i ekstrawersję, a te niejednokrotnie korzystnie wpływają na zarządzanie firmą. Właścicielem największego podpisu okazał się Timothy Koogle, pierwszy dyrektor wykonawczy Yahoo. Wg Wanga, idealnie pasuje on do modelu. Od 1997 do 2001 r. Yahoo nie wypłacało dywidendy i wysoko inwestowało, a jednocześnie Koogle był jednym z najlepiej opłacanych szefów w Dolinie Krzemowej. Mimo nie najlepszych wyników, "wielkoformatowcy" zarabiają o wiele lepiej od prezesów o małych podpisach. Ham, Seybert i Wang spekulują, że może to być wynik doprowadzonej do perfekcji ingracjacji albo wręcz przeciwnie - zawstydzania rad nadzorczych.
  2. Naukowcy z Rice University chcą zastosować w medycynie znane z boksu markowanie ciosu. Jedną z najstarszych sztuczek w walce jest markowanie ciosu, rozpraszasz przeciwnika jednym ciosem i zadajesz decydujące uderzenie z drugiej strony - mówi profesor José Onuchic z Center for Theoretical Biological Physics. Kombinowane terapie medyczne wykorzystują tę strategię na poziomie komórkowym - dodaje. Uczony ma na myśli pewien lek, który skutecznie zabija komórki nowotworowe i lekooporne bakterie. Okazało się bowiem, że działa on jeszcze skuteczniej w połączeniu z lekami wytwarzanymi z naturalnych toksyn. Łącząc leki, szczególnie te, które atakują różne części komórki, mamy nadzieję na zabicie komórek nowotworowych lub bakterii, a jednocześnie uniemożliwienie im nabycia oporności na leki - wyjaśnie Onuchic. Naukowiec wraz z Eshel Ben-Jacob i Patricią Jennings przeanalizował wyniki badań nad peptydami drobnoustrojowymi (AMP). Są one wytwarzane w organizmach wielu zwierząt i zwalczają bakterie. Mają kształt korkociągu i nie robią krzywdy komórkom gospodarza. Potrafią za to przebić i rozerwać ściany komórkowe bakterii Gram-ujemnych. Wśród tego typu patogenów znajdują się i takie mikroorganizmy, które są lekooporne, wywołują sepsę, zapalenie płuc i inne śmiertelne choroby. Już wcześniej wykazano, że AMP można oznaczyć molekułą, dzięki której peptyd rozpozna i zabije komórkę nowotworową. Uczeni obawiają się jednak, że komórki nowotworowe mogłyby zyskać oporność na działanie AMP. Obawa jest o tyle uzasadniona, że AMP są szeroko rozpowszechnione i wiadomo, iż część organizmów zawiera mutacje genetyczne pozwalające na uniknięcie ataku ze strony peptydów drobnoustrojowych. Już wcześniej badacze z MD Anderson stworzyli zmodyfikowane wersje AMP, KLAKLAK-2, a później, by jeszcze utrudnić obronę przed nimi, stworzyli D-KLAKLAK-2, czyli syntetyczną prawoskrętną wersję naturalnie lewoskrętnej AMP. Dowiedli, że syntetyk zabija bakterie Gram-ujemne, w tym i te oporne na działanie leków. Teraz zespół z Rice University sugeruje dodawanie D-KLAKLAK-2 do tradycyjnych lekarstw. Zdaniem naukowców, taki koktajl będzie znacznie bardziej skuteczny. Bakterie czy komórki nowotworowe zostaną "zmylone" różnymi metodami ataku i trudniej będzie im wypracować mechanizmy obronne. Natura jest mądrzejsza od nas. Wielokrotnie obserwowaliśmy, jak pozornie proste bakterie czy komórki nowotworowe wypracowywały metody obrony przed nowymi tworzonymi przez człowieka lekami. Czas, byśmy uznali je za zaawansowanych przeciwników. Powinniśmy zrobić to, co robi dobry bokser lub dowódca wojskowy w walce z poważnym przeciwnikiem - zaatakować wieloma skoordynowanymi uderzeniami różnego rodzaju - stwierdza Ben-Jacob.
  3. Japońscy naukowcy potwierdzili, że strzalik japoński (Todarodes pacificus) rzeczywiście wzbija się w powietrze. Jun Yamamoto z Hokkaido University ujawnia, że uciekając przed drapieżnikami, kałamarnica potrafi przelecieć w powietrzu ponad 30 m z prędkością 11,2 m/s. Przygotowując się do lotu, mięczak otwiera płaszcz, by nabrać wody, a następnie wypuszcza strumień pod wysokim ciśnieniem i rozkłada płetwy oraz błonę między ramionami. Przed zanurzeniem wszystkie rozczapierzone części ciała są składane. Yamamoto podkreśla, że anegdoty o latających kałamarnicach powtarzano od dawien dawna, ale nikt nie stwierdził, na jakiej zasadzie miałoby się to odbywać. Biolodzy z Kraju Kwitnącej Wiśni opisali mechanizm tego zachowania. W lipcu 2011 r. na północno-zachodnim Pacyfiku zespół podążał śladem ławicy ok. 100 strzalików. Gdy łódź badaczy się zbliżyła, zwierzęta poderwały się do lotu. Płetwy i błony między ramionami wytwarzają siłę nośną i stabilizują kałamarnice. Nasze odkrycia oznaczają, że nie powinniśmy dłużej uznawać, że strzaliki są wyłącznie istotami wodnymi. Jest wysoce prawdopodobne, że funkcjonują jako źródło pokarmu dla ptaków morskich.
  4. American Express wprowadza usługę umożliwiającą dokonywanie zakupów na Twitterze. Wybrany towar można będzie zamówić pozostawając odpowiedni wpis. Technologia Amex Sync pozwala użytkownikom kart American Express na zsynchronizowanie ich z Twitterem. Można to zrobić łącząc się z sync.americanexpress.com/twitter i dodając tam dane o swojej karcie. Później wystarczy np. wpisać #BuyAmexGiftCard25, by nabyć za 15 USD kartę pozwalającą na dokonanie zakupów o wartości 25 dolarów. W ciągu 15 minut na koncie użytkownika w zakładce @Connect pojawi się prośba o potwierdzenie i jeśli użytkownik odpisze, transakcja zostanie zrealizowana. Od jutra na koncie @AmericanExpress w zakładce "ulubione" będą pojawiały się produkty, które można zakupić za pośrednictwem Twittera. Znajdą się wśród nich np. Kindle Fire HD za 150 dolarów czy konsola Xbox 360 4GB z trzymiesięczną subskrypcją usługi Xbox Live za 180 dolarów. Z czasem będzie dodawanych coraz więcej produktów. Amex Sync to odmiana usługi Card Sync, która wystartowała w ubiegłym roku. American Express informuje, że w przyszłości podobna technologia może trafić też do innych serwisów społecznościowych.
  5. SETI Institute zachęca internautów do wzięcia udziału w głosowaniu na nazwy dla dwóch księżyców Plutona. Odkryte w 2011 i 2012 r. przez Teleskop Hubble'a, na razie funkcjonują jako P4 i P5. Wcześniej wszystkie księżyce Plutona otrzymywały mitologiczne imiona, w dodatku związane z Hadesem i podziemnym światem umarłych (Charon, Hydra i Nyks), dlatego teraz świeckiej tradycji ma się stać zadość. Twórcy witryny Pluto Rocks proponują 12 własnych typów, ale są też otwarci na dobrze uzasadnione propozycje uczestników wydarzenia. Głosowanie trwa do 25 lutego. Na początku ułożonej alfabetycznie listy naukowców znalazł się Acheron - uosobienie rzeki w Hadesie. Na drugiej pozycji umieszczono erynię Alekto, a dalej Cerbera (3-głowego psa strzegącego wejścia do świata zmarłych), uosabiającego ciemność podziemną Ereba, Eurydykę, Herkulesa i Hypnosa. W drugiej połowie zestawienia umieszczono dwie z pięciu rzek Hadesu - Lete oraz Styks. Ponieważ ktoś powinien dotrzymywać towarzystwa Eurydyce i Hadesowi, pomyślano o Orfeuszu i Persefonie. Dopełnieniem zestawienia jest "waluta" podziemia - obol. Ostatecznego wyboru nazw (w poniedziałek rano prowadził ponoć Styks) dokona zespół Marka Showaltera, który odkrył 2 miniksiężyce. Później powinny one zostać zatwierdzone przez Międzynarodową Unię Astronomiczną.
  6. Firma Raytheon opracowała oprogramowanie analityczne o nazwie Rapid Information Overlay Technology (RIOT). Jego zadaniem jest zbieranie i analizowanie informacji znajdujących się na Facebooku, Twitterze i ForuSquare. Dzięki RIOT można dowiedzieć się, gdzie i kiedy dana osoba przebywała, zebrać fotografie, na których się znajduje, określić jej powiązania społeczne, a nawet - co najważniejsze - spróbować przewidzieć jej przyszłe działania. RIOT-owi w pracy bardzo pomaga rosnąca liczba połączeń z internetem wykonywanych za pomocą urządzeń przenośnych. Zdobycie informacji o lokalizacji takiego urządzenia jest jednoznaczne ze zdobyciem informacji o miejscu pobytu jego właściciela. Na dostępnym w sieci materiale wideo pracownik Raytheona, Brian Urch, pokazuje, w jaki sposób działa RIOT. Prezentuje jego możliwości na przykładzie jednego z pracowników firmy. Najbardziej interesująca jest ostatnia część prezentacji, gdy próbuje się dowiedzieć, co w przyszłości będzie robił wspomniany pracownik. Na podstawie zebranych danych RIOT stwierdza, że za kilka miesięcy zacznie regularnie odwiedzać siłownię. Wskazuje na dni tygodnia i godziny, kiedy to z największym prawdopodobieństwem będzie można tam zastać obserwowanego. Jeśli więc chcemy zatrzymać Nicka lub zdobyć jego laptopa, to najlepiej wybrać się na siłownię o 6 rano w poniedziałek - mówi Urch. Raytheon twierdzi, że RIOT to jedynie oprogramowanie prototypowe. Firma nikomu go nie sprzedała. Prawdopodobnie w kwietniu ubiegłego roku zostało ono zaprezentowane rządowi USA. Zdaniem Guardiana, który opublikował wideo prezentujące możliwości RIOT-a, Raytheon ma prawo, bez rządowej autoryzacji, sprzedać swój program większości klientów. Administracja prezydenta Obamy chce przeznaczyć 200 milionów dolarów na projekty związane ze zbieraniem i analizą dużych ilości danych. Film z prezentacją RIOT-a można obejrzeć w serwisie YouTube.
  7. Naukowcy z Uniwersytetu w Ulm uzyskali szalkę Petriego pokrytą nanokrystalicznym diamentem. Ponieważ jest ona bardziej biokompatybilna od zwykłych szalek z polistyrenu, Niemcy uważają, że znajdzie zastosowanie w eksperymentach in vitro. Pesymiści twierdzą jednak, że na przeszkodzie stanie wysoka cena... Julius Richard Petri wymyślił szalkę w 1877 r. podczas pracy z Robertem Kochem. Na początku produkowano ją ze szkła, później popularniejszy stał się polistyren. Przez wiele lat specjaliści sądzili, że to biowytrzymały materiał, który nie zmienia się w kontakcie z hodowlami komórek. Dr Andrei Sommer zastosował nanotwardościomierz (ang. nanoindenter) i wykazał, że to nieprawda, bo w zetknięciu z roztworem wodnym powierzchnia na dnie szalki ulega znaczącemu rozmiękczeniu i tworzy się nanowarstwa reaktywnych form tlenu (RFT). RFT mogą być cząsteczkami (jak np. nadtlenek wodoru), rodnikami lub jonami. Utleniają one lipidy i dezaktywują enzymy, co prowadzi do uszkodzenia komórek. Sommer podkreśla, że problem da się rozwiązać za pomocą szalki ze szkła kwarcowego, pokrytego warstwą biokompatybilnego nanodiamentu. Jako że zapłodnienia in vitro prowadzi się najczęściej w polistyrenowych naczyniach, uszkodzenia komórek rozrodczych mogą być poważne. Podczas mikroiniekcji plemnika do komórki jajowej usuwa się komórki wzgórka jajonośnego, czyli warstwę chroniącą przed RFT, co jeszcze zwiększa stopień zagrożenia. Wg badaczy, RFT stwierdzane w czasie procedury sztucznego zapłodnienia pochodzą z procesów metabolicznych, produktów rozpadu oraz mikrootoczenia. Odpowiadając na zarzuty dotyczące kosztowności nanodiamentów, Sommer twierdzi, że równie dobrze, przynajmniej na razie, można pokrywać polistyren dodatkową warstwą, uzyskując hybrydową (np. kopolimerową) szalkę Petriego.
  8. Sejsmolog Michael Thorne z University of Utah uważa, że zaobserwował początki rodzącej się największej erupcji wulkanicznej w dziejach Ziemi. Być może odkryliśmy początek jednej z tych olbrzymich erupcji, które, jeśli do nich dojdzie, mogą spowodować olbrzymie zniszczenia na Ziemi - stwierdził uczony. Dodaje przy tym, że nie powinniśmy odwoływać swoich planów. Do erupcji może bowiem dojść za 100-200 milionów lat. Wyniki badań profesora Thorne'a ukażą się w bieżącym tygodniu w piśmie Earth and Planetery Science Letters. Dowiemy się z niego o dwóch lub więcej skupiskach skał wielkości kontynentów, które znajdują się na głębokości około 2900 kilometrów pod dnem Pacyfiku. Skupiska zderzają się właśnie ze sobą, co prowadzi do powstania obszaru częściowo stopionych skał wielkości około 190 000 km2. Takie zjawiska były w przeszłości zaczątkiem gigantycznych erupcji wulkanicznych, jak ta sprzed 2 milionów lat, podczas której cała Ameryka Północna została pokryta pyłem i powstała Kaldera Yellowstone. Ta jedna z dwóch największych na świecie kalder wulkanicznych ma wymiary 55 x 72 kilometry. Z kolei gigantyczne wypływy lawy tworzą tzw. plateau bazaltowe, jak np. liczące sobie 2 miliony kilometrów powierzchni i nawet 30 km grubości Ontong Java Plateau. Powstanie tego plateau wiąże się z masowym wymieraniem organizmów morskich. Naukowcy od początków lat 90. ubiegłego wieku wiedzą o istnieniu dwóch wielkich "stosów termochemicznych" wielkości kontynentu. To tzw. LLSVP (Large Low Shear Velocity Provinces), nazwane tak, gdyż fale sejsmiczne zwalniają w nich. Jeden znajduje się pod Afryką, drugi odkryto na Pacyfiku. Na krawędziach LLSVP istnieją jeszcze inne struktury, zwane ULVZ (Ultra Low Velocity Zones). Sposób, w jaki spowalniają fale sejsmiczne sugeruje, że to struktury gąbczaste, częściowo stopione. Profesor Thorne i jego zespół odkryli, że LLSVP pod Pacyfikiem to wynik kolizji dwóch lub więcej LLSVP. Tworzą one pojedynczą strukturę o szerokości około 5800 kilometrów, rozciągającą się od Australii niemalże do Ameryki Południowej. Symulacje komputerowe wykazały że takie kolizje mogą być najwcześniejszymi oznakami zbliżającej się masowej erupcji. Uczeni podczas swoich obserwacji wykorzystali 4221 zapisów pochodzących z setek sejsmografów rozmieszczonych na całym świecie. Wykryli dzięki temu 51 trzęsień ziemi, które miały miejsce na głębokości większej niż 100 kilometrów pod powierzchnią. Następnie wykorzystali zapisy zmiany prędkości fal sejsmicznych do zbadania zmian w strukturach skał. Tak zebrane informacje poddano trwającym 200 dni symulacjom na superkomputerze. Testowano setki różnych możliwych kształtów stosów skał, aż w końcu odnaleziono ten, który najlepiej wyjaśniał zaobserwowane wzorce rozchodzenia się fal sejsmicznych. Stąd wiadomo, że istnieją co najmniej dwa zderzające się ze sobą LLSVP. Moje badania mogą być pierwszymi, które dowodzą, że te stosy się poruszają. Ludzie, którzy wcześniej je badali, sugerowali taką możliwość. Znajdują się one bowiem na powierzchni jądra i są poruszane przez zachodzące powyżej w płaszczu zjawiska, takie jak np. subdukcja. Poruszają się po jądrze tak, jak płyty kontynentalne po powierzchni - stwierdził uczony. Co więcej ULVZ istniejące na krawędziach LLSVP połączyły się, tworząc największą znaną strukturę tego typu. Ma ona grubość 9-16 kilometrów, jej szerokość i długość to 240 x 800 km. Jest ona 10-krotnie większa od innych znanych ULVZ. I to właśnie ona może być zapowiedzą przyszłej gigantycznej erupcji wulkanicznej.
  9. Potwierdzają się wcześniejsze informacje, jakoby Microsoft pracował nad projektem o nazwie "Blue". Mary Jo Foley ze ZDNet, która od lat specjalizuje się w zagadnieniach związanych z Microsoftem, informuje, iż "Blue" pojawi się na przełomie lata i jesieni. Z informacji, jakie zdobyła Foley, wynika, że "Blue" ma być serią aktualizacji platform Windows Phone, Windows Services i Windows Server. Pojawienie się Blue będzie oznaczało poważne zmiany w sposobie aktualizowania platform Microsoftu. Dotychczas każdy z zespołów pracujących nad różnymi platformami publikował co 2-3 lata ich duże wersje. Teraz co roku mają ukazywać się wersje przejściowe, a zespoły będą musiały tak skoordynować swoją pracę, by były one dostępne mniej więcej w tym samym czasie. Największym wyzwaniem jest udostępnianie w ten sposób klienckiego Windows. Dotychczas Microsoft przygotowywał duże wersje, udostępniał je producentom OEM, ci z kolei mieli kilka miesięcy na przeprowadzenie testów, zgłoszenie poprawek i przygotowanie się do premiery Windows. Teraz mniejsze wersje przejściowe będą co roku trafiały bezpośrednio do rąk klientów prawdopodobnie za pośrednictwem Windows Store. Mary Jo nie udało się dowiedzieć, jakie konkretnie zmiany zaoferuje Blue. Prawdopodobnie zobaczymy zmiany w interfejsie użytkownika, narzędziach developerskich, pojawią się nowe wersje IE, Maila, Calendara, Binga i innych narzędzi. Wprowadzone zostaną też zmiany w jądrze i sterownikach, które mają wydłużyć czas pracy na bateriach i poprawić wydajność systemu. Priorytetem będzie jednak zapewnienie kompatybilności wstecz, zatem wszelkie zmiany będą wykonywane z jej uwzględnieniem.
  10. Analizując zwyczaje żywieniowe 1918 dorosłych Francuzów oraz ich wpływ na środowisko, naukowcy zauważyli, że choć przy uprawie warzyw i owoców powstaje mniej gazów cieplarnianych niż przy hodowli zwierząt, osoby przestrzegające zasadniczo wegetariańskiej diety spożywają więcej pokarmów, przez co ich wpływ na środowisko wzrasta. Kiedy zdrowo się odżywiasz, musisz jeść dużo niskokalorycznych produktów - tłumaczy Nicole Darmon z Institut national de la recherche agronomique (INRA). Wg autorów raportu z The American Journal of Clinical Nutrition, produkcja żywności odpowiada za 15-30% emisji gazów cieplarnianych w krajach rozwiniętych. By przetestować hipotezę, że zmiana diety na roślinną byłaby korzystna nie tylko dla zdrowia, ale i dla naszej planety, zespół Darmon przeanalizował dzienniczki dietetyczne 1918 uczestników Individual and National Survey on Food Consumption. Prowadzono je przez tydzień w latach 2006-07. Akademicy zidentyfikowali 391 najczęściej spożywanych pokarmów, a następnie sprawdzili w bazie danych, ile gramów dwutlenku węgla powstaje przy produkcji 100 g produktu. Pod uwagę wzięto wszystkie etapy "cyklu życiowego" artykułu, łącznie ze sposobem przygotowania w kuchni. Pominięto tylko etap transportu ze sklepu do domu. Okazało się, że na 100 g mięsa przypadało 1600 g CO2, a to ponad 14 razy więcej niż w przypadku owoców czy warzyw oraz ok. 2,5 razy więcej niż dla ryb, drobiu czy jaj. Gdy naukowcy przeanalizowali emisję dwutlenku węgla w przeliczeniu na 100 kilokalorii produktu, z emisją rzędu 857 g CO2 mięso nadal znajdowało się co prawda na pierwszym miejscu, lecz od warzyw i owoców nie dzieliła go już taka przepaść jak wcześniej. Z 14 razy różnica spadła bowiem do ok. 3 razy. Francuzi zauważyli, że gdy wzięło się pod uwagę ilość gazu cieplarnianego na 100 kcal, warzywa i owoce dorównywały drobiowi czy jajom, wypadały za to gorzej od produktów bogatych w skrobię, słodyczy, słonych przekąsek, nabiału oraz tłuszczów. Zespół Darmon stwierdził, że przy diecie najkorzystniejszej zdrowotnie - obfitującej w ryby, warzywa i owoce - emisja CO2 jest taka sama, jeśli nie większa, co przy niezdrowej diecie obejmującej sól i słodycze.
  11. Klienci w ciągu kilku godzin wykupili wszystkie 128-gigabajtowe tablety Surface Windows 8 Pro. Microsoft potwierdził, że obecnie tabletu nie ma w online'owych sklepach Best Buy, Staples, ani w jego własnym sklepie. Duże zainsteresowanie tabletem może być o tyle zaskakujące, że urządzenie kosztowało aż 1000 dolarów. Sukces może być tym większy, że Surface RT, czyli tablet z procesorem ARM i systemem Windows RT nie cieszył się zbyt dużym wzięciem. Oczywiście trzeba też wziąć pod uwagę, że nie wiemy, ile urządzeń było dostępnych w sprzedaży. Wydaje się jednak, że klienci zwrócili uwagę na pojawiające się w internecie informacje dotyczące tabletu. Wersja wyposażona w 64 gigabajty pamięci była często krytykowana za to, że dla użytkownika pozostaje około 29 gigabajtów. W wersji 128-gigabajtowej użytkownik ma do dyspozycji wyraźnie więcej przestrzeni, bo 89 GB. Microsoft zapewnia, że postara się jak najszybciej uzupełnić zapasy w sklepach. Tymczasem już za trzy dni, 14 lutego, Surface Pro zadebiutuje w wielu krajach Europy Zachodniej. Najbliższe miesiące pokażą, czy Pro będzie sprzedawał się lepiej niż RT.
  12. Największy trzymany w niewoli krokodyl świata nie żyje. Władze południowofilipińskiego miasta Bunawan zamierzają urządzić uroczystość pogrzebową, a następnie zakonserwować ciało gada. Dzięki temu tłumy turystów nadal ożywiałyby lokalną gospodarkę. Zgon stwierdzono w niedzielę, kilka godzin po tym, jak krokodyl różańcowy wypłynął brzuchem do góry w sadzawce ekoparku. W wywiadach udzielonych filipińskiej prasie burmistrz Edwin Elorde przyznał, że zwierzę nie chciało jeść już od miesiąca. Personel zauważył także wzdęcie brzucha oraz zmieniony kolor odchodów. Miejscowy weterynarz podejrzewa, że krokodyl źle zniósł nieprzystające do pory roku chłody, jednak takie wyjaśnienie jest zbyt ogólnikowe, dlatego już w poniedziałek eksperci mają przeprowadzić sekcję zwłok Lolonga (zwierzę ochrzczono tak na cześć urzędnika ds. ochrony środowiska, który zmarł na zawał w czasie polowania na gada). Lolong został schwytany we wrześniu 2011 r. Ponad 50-letnie zwierzę szybko stało się symbolem bioróżnorodności bagien prowincji Agusan del Sur. Przy wadze 1075 kg ludojad mierzył 6,17 m. Nieco ponad rok temu został wpisany do Księgi rekordów Guinnessa. Dziękując bóstwom za sławę i inne dary związane z krokodylem, mieszkańcy Bunawanu planują plemienną uroczystość z ofiarami z kur i świń. Chrześcijanie chcą się pomodlić za Lolonga przed autopsją.
  13. Naukowcy z Politechniki Północnozachodniej z Xi'an donoszą o bardzo obiecujących wynikach testów "niemożliwego" relatywistycznego silnika eletromagnetycznego. Urządzenie EmDrive, którego pomysłodawcą jest brytyjski naukowiec Roger Shawyer, zostało powszechnie odrzucone, jako niezgodne z zasadami fizyki, a tym samym niemożliwe do wykonania. Shawyer, by zweryfikować swoją teorię - o której pisaliśmy przed kilku laty - zbudował nawet w 2003 roku prototypowy silnik. Został jednak skrytykowany, mimo iż jego przeciwnicy nie zbadali silnika. Chińczycy zainteresowali się projektem Shawyera w 2008 roku. Najpierw przeprowadzili analizę twierdzeń Brytyjczyka pod kątem teorii kwantowej i stwierdzili, że jego rozważania są prawidłowe i można uzyskać dodatni ciąg. W 2010 roku poinformowali o otrzymaniu pierwszych pozytywnych wyników eksperymentów. W swoim ostatnim artykule, opublikowanym na łamach Acta Physica Sinica, zespół profesor Yang Juan poinformował, że z kilku kilowatów mocy uzyskano ciąg rzędu 720 mN (ok. 72 gramy). To pozornie niewiele, jednak trzeba pamiętać, że wspomniany silnik ma być używany w przestrzeni kosmicznej. A tam nawet niewielki ciąg daje dobre wyniki. Dość wspomnieć, że wykorzystywany w satelitach zaawansowany silnik Boeinga XIPS, który do uzyskania ciągu wykorzystuje rozpędzane do dużej prędkości jony ksenonu, generuje ponadczterokrotnie mniejszy ciąg, zużywając przy tym dwukrotnie więcej mocy. XIPS wykorzystywany jest w roli silnika manewrowego satelitów. Służy do korekty lub zmiany ich orbit. Co istotne, silnik Boeinga waży więcej niż EmDrive, a paliwo do niego może być cięższe od samego silnika. Olbrzymią zaletą EmDrive jest fakt, że nie wymaga paliwa. A ono może stanowić nawet połowę wagi satelity geostacjonarnego. Jeśli zatem EmDrive kiedykolwiek zostanie wykorzystany, to już przy samym starcie pozwoli na zaoszczędzenie co najmniej połowy kosztów wyniesienia satelity na orbitę. Warto tutaj wspomnieć też, że Shawyer uważa, iż jego silnik o mocy nie większej niż uzyskana przez Chińczyków może posłużyć do korekty położenia Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jego zastosowanie na ISS oznaczałoby możliwość zrezygnowania z kosztownych operacji zapewniania stacji paliwa. Shawyer widzi jednak przyszłość swojego silnika w znacznie bardziej ambitnych zastosowaniach. Brytyjczyk zauważa, że jego ciąg jest zależny od wartości Q, która opisuje, jak dobrze fala elektromagnetyczna jest odbijana w falowodzie. Naukowiec uważa, że jeśli w falowodzie zostaną wykorzystane nadprzewodniki, to wartość Q, a zatem i ciąg, wzrosną kilkanaście tysięcy razy. To może oznaczać, że z kilowata energii uzyskane zostanie 1000 kg ciągu. Taki napęd mógłby służyć do wystrzeliwania pojazdów kosmicznych. Shawyer twierdzi, że protypowy nadprzewodzący napęd mógłby powstać do 2016 roku. To jednak dość optymistyczne założenie, zważywszy na fakt, iż teoria Shawyera nadal nie jest uznawana, więc nie ma on funduszy na kontynuowanie swoich prac. Tymczasem profesor Yang Juan twierdzi, że dopiero w bieżącym roku poznamy jakiekolwiek szczegóły dotyczące chińskiego prototypu. Niewykluczone jednak, że chiński silnik zostanie zaprezentowany na międzynarodowej konferencji. Jeśli tak się stanie i urządzenie rzeczywiście działa, nie powinno być problemów z finansowaniem prac nad nim.
  14. Zespół Fàtimy Bosch z Universitat Autònoma de Barcelona (UAB) wykazał, że można wyleczyć cukrzycę typu 1. u dużych zwierząt za pomocą pojedynczej sesji terapii genowej. Podczas studium dorosłe psy powracały do zdrowia. W niektórych przypadkach monitoring prowadzono przez ponad 4 lata, ale nawet wtedy nie stwierdzano nawrotu objawów. Terapia jest minimalnie inwazyjna. Podczas sesji wykonuje się serię domięśniowych zastrzyków w tylne łapy, wprowadzając w ten sposób do organizmu wektory terapii genowej. Celem jest uzyskanie ekspresji 2 genów: insuliny i glukokinazy (enzymu katalizującego reakcję fosforylowania glukozy do glukozo-6-fosforanu). Kiedy oba geny działają jednocześnie, funkcjonują jak czujnik glukozy, który automatycznie reguluje wychwyt glukozy z krwi. W terapii zespołu Bosch wykorzystuje się nośniki bazujące na wirusach zależnych od adenowirusów (ang. Adeno-associated virus, AAV). Warto dodać, że wektory AAV mają kilka plusów. Z pewnością należą do nich długotrwała ekspresja transgenu oraz brak toksyczności. Psy poddane terapii genowej dobrze sobie radziły z kontrolą poziomu glukozy zarówno na czczo, jak i po posiłku (rezultaty były lepsze niż przy codziennych zastrzykach z insuliny). Co istotne, epizody niedocukrzenia nie występowały nawet po ćwiczeniach. Cztery lata po zabiegu u czworonogów nie stwierdzano powikłań cukrzycy. To pierwsze studium, w ramach którego udało się długoterminowo kontrolować cukrzycę u dużych zwierząt (wcześniej ten sam zespół skutecznie przetestował swoją terapię na myszach). Poza normoglikemią u psów stwierdzano prawidłowy poziom białek glikozylowanych.
  15. Rosyjski Yandex wyprzedził w grudniu Binga i stał się 4. największą wyszukiwarką na świecie. Z danych Search Engine Watch dowiadujemy się, że internauci zadali Yandeksowi w grudniu 4,844 miliarda zapytań. Bing musiał przetworzyć 4,477 miliarda zapytań. Do lidera rynku, Google'a, trafiło 114,73 miliarda zapytań (65,2%). Na odłegłym drugim miejscu znajdziemy chińską Baidu 14,5 miliarda (8,2%), a na trzecim Yahoo! z 8,63 miliardami zapytań (4,9%). Jako, że Yahoo! korzysta z bazy danych Binga, sytuacja microsoftowej wyszukiwarki wygląda nieco lepiej po dodaniu doń rynkowych udziałów Yahoo!. Search Engine Watch informuje, że Yandex przegonił Binga już w listopadzie, ale różnica była tak niewielka, iż mieściła się w granicach błędu statystycznego. Większym problemem dla Microsoftu może być fakt, że jedynymi wyszukiwarkami, które od grudnia 2011 zanotowały wzrost liczby zapytań były Baidu (o 13%) i Yandex (o 27,8%). Zapytania do innych wyszukiwarek spadły o 4,6%. Widać też wyraźny wzrost liczby internautów w Rosji, natomiast w krajach Zachodu, które są głównym rynkiem dla Microsoftu, widać spowolnienie.
  16. Naukowcy z Uniwersytetu w Granadzie wykazali, że istnieje bezpośredni związek między obecnością w organizmie stałych zanieczyszczeń organicznych (ang. Persistent Organic Pollutants, POPs) a rozwojem cukrzycy typu 2. Ponieważ pestycydy z pokarmów, wody i powietrza akumulują się w tkance tłuszczowej (zatem im więcej tłuszczu, tym wyższe stężenie POPs), także i w ten sposób można próbować tłumaczyć, czemu otyli z większym prawdopodobieństwem zapadają na tę chorobę cywilizacyjną. W modelach, w których wzięto poprawkę na pochodzenie tkanki tłuszczowej, płeć, wiek i wskaźnik masy ciała, tercyle 2. i 3. stężenia p,p'-DDE były dodatnio związane z ryzykiem cukrzycy (następował, odpowiednio, 3,6- i 4,4-krotny wzrost ryzyka). Ryzyko cukrzycy było również związane z ekspozycją na beta-heksachloocykloheksan (beta-HCH). W ramach studium naukowcy analizowali stężenie 3 pestycydów chloroorganicznych i 3 bifenyli polichlorowanychw tkance tłuszczowej oraz surowicy 386 dorosłych, przyjętych do szpitali św. Cecyliusza w Granadzie i św. Anny w Motril. Pacjenci przechodzili nieonkologiczne operacje. Pozostałości stałych zanieczyszczeń organicznych analizowano, wykorzystując chromatografię gazową-tandemową spektrometrię mas (GC-MS/MS). Dane nt. stylu życia, zwyczajów żywieniowych i statusu zdrowotnego uzyskiwano w czasie wywiadów i z dokumentacji klinicznej. Jak tłumaczy Pedro Arrebola, tkanka tłuszczowa może magazynować potencjalnie szkodliwe substancje, w związku z czym stężenie POPs w tłuszczu staje się użytecznym markerem wystawienia na oddziaływanie tego typu związków. Mechanizm, za pośrednictwem którego POPs zwiększają ryzyko cukrzycy, pozostaje nieznany, ale pewni badacze sugerowali, że penetrując receptory estrogenowe w tkankach związanych z metabolizmem cukrów, stałe zanieczyszczenia organiczne mogą wywoływać reakcję immunologiczną.
  17. Choć metalowa rzeźba butelki, którą zainstalowano przed 13 laty, by uczcić 100-lecie istnienia lokalnej gorzelni, stała się znakiem firmowym miasta Głazow w Udmurcji, w zeszłym tygodniu zniknęła ona z cokołu. Usunięto ją, by uniknąć ewentualnych oskarżeń o nielegalną reklamę alkoholu. Początkowo wydawało się, że pomnik zdetronizowały władze miejscowości, później jednak w sprawie wypowiedziała się dyrekcja gorzelni. Pomnik butelki można uznać za reklamę naszych produktów. Z tego powodu zdecydowaliśmy się na jego usunięcie [i przeniesienie do siedziby firmy] - wyjaśnia szef działu prawnego Dmitrij Pozdjejew. Niepokój dyrekcji destylarni Głazowski wziął się stąd, że w lipcu zeszłego roku Władimir Putin podpisał zakaz reklamowania alkoholu.
  18. Światowej sławy pianista Richard Clayderman zagrał ostatnio prywatny koncert w londyńskim zoo. Jego muzyka miała wprowadzić w miłosny nastrój narażone na wyginięcie żółwie słoniowe (Chelonoidis nigra). Instrument ustawiono na wybiegu 70-letniego Dirka i trzech jego towarzyszek: 13-letniej Dolores oraz 17-letnich Dolly i Polly. Muzyka z ostatniego albumu Francuza Romantique nie wywarła na gadach większego wrażenia. Clayderman zagrał więc swoje wersje Ballady dla Adeline (Ballade pour Adeline) oraz Rydwanów ognia (Chariots of Fire) Vangelisa. Niestety, nawet hity nie poruszyły opornych kochanków, którzy reagowali wyłącznie na podrzucaną przez opiekuna marchewkę. Clayderman zgodził się na eksperyment, mając na uwadze swojego goldena. Pies lubi się kłaść przy pianinie, gdy jego pan gra. Jak widać, muzyka łagodzi obyczaje, ale nie żółwie...
  19. Naukowcy z Nowej Zelandii i Australii zauważyli, że wymiana kulturowa pomiędzy różnymi populacjami ludzkimi przebiega czasem znacznie wolniej niż wymiana genów. Z artykułu w Proceedings of the Royal Society B dowiadujemy się, że badana popularna opowieść ludowa przemieszczała się pomiędzy grupami znacznie wolniej niż dochodziło do wymiany genów. Jedną z rozpowszechnionych opowieści ludowych jest historia dwóch dziewcząt, jednej miłej, drugiej niemiłej. Pierwsza z nich jest miła dla wszystkich ludzi, których spotyka, za co na końcu otrzymuje podarunki ze złota. Druga jest niemiła i otrzymuje pudełko z wężami. Istnieje bardzo wiele wersji tej historii. Występują w nich dwaj chłopcy czy np. kobiety z różnych klas społecznych. Jednak morał opowieści zawsze jest taki sam. Badacze z antypodów wzięli na warsztat 700 wariantów tej opowieści rozpowszechnionych w całej Europie wśród ludzi posługujących się 31 językami. Porównali dane genetyczne osób żyjących w różnych kręgach kulturowych z różnymi wersjami wspomnianej historii. Odkryli dzięki temu, że ludzie, którzy żyją blisko siebie, ale należą do różnych obszarów kulturowych są 10-krotnie bardziej skłonni do zawierania związków i posiadania wspólnych dzieci, niż do przyjęcia obcej sobie wersji opowieści ludowej. To oznacza, zdaniem badaczy, że asymilacja kulturowa, szczególnie tam, gdzie występują też różnice językowe, zachodzi znacznie wolniej niż wymiana genów. Uczeni stwierdzili, że we współczesnej Europie różnice genetyczne są niewielkie, co wskazuje na aktywne mieszanie się genów. Jednocześnie wiele krajów Europy było w stanie zachować swoje unikatowe cechy kulturowe. Różnice językowe nie są jednak główną przyczyną tak powolnej wymiany kulturowej. Okazało się bowiem, że ludzie, którzy żyją blisko siebie i mówią tym samym językiem, znają różne wersje tej samej opowieści, co wskazuje, iż przynajmniej na niektórych obszarach w grę wchodzą też inne czynniki.
  20. Firma Fujifilm opracowała rekordowo wydajny materiał termoelektryczny,. Podczas konferencji Nenotech 2013 przeprowadzono prezentację, podczas której położenie ludzkiej dłoni na urządzeniu pokrytym wspomnianym materiałem wystarczyło do napędzenia samochodziku na torze wyścigowym. Japoński materiał pozwala na pozyskanie kilkunastu miliwatów z różnicy temperatur wynoszących 1 stopień Celsjusza. Materiały termoelektryczne generują energię dzięki różnicy temperatur, jaka istnieje po obu ich stronach. W czasie wspomnianego pokazu z jednej strony materiału mieliśmy przyłożoną dłoń, a z drugiej - temperaturę sali, w której odbywał się pokaz. Nowy materiał to organiczny polimer, który może być produkowany technologią druku na rolce. Został on opracowany we współpracy z Narodowym Instytutem Zaawansowanej Nauki i Technologii Przemysłowej (AIST). Fujifilm nie zdradza szczegółów swojego wynalazku. Firma ma nadzieję, że jej polimer znajdzie zastosowanie np. w medycynie, gdzie po przyczepieniu do ciała pacjenta będzie mógł zasilać implanty.
  21. Podczas badań nad chorobą Alzheimera zespół z Uniwersytetu w Leeds zidentyfikował proces, dzięki któremu skupiska wadliwych białek wczepiają się w neurony, prowadząc do ich obumierania. Co ważniejsze, naukowcy stwierdzili, że szlak można przerwać za pomocą substancji z zielonej herbaty (galusanu epigallokatechiny, EGCG) i czerwonego wina (resweratrolu). To ważny krok na drodze do zrozumienia przyczyn i postępów choroby Alzheimera. Pokutuje błędne przekonanie, że alzheimer to naturalna część procesu starzenia, tymczasem to choroba, którą, jak sądzimy, będzie można ostatecznie wyleczyć, znajdując nowe cele dla farmaceutyków [...] - twierdzi prof. Nigel Hooper. W mózgach osób z alzheimeryzmem powstaje białko o niewłaściwej konformacji (beta-amyloid), które zbiera się, tworząc toksyczne, lepkie grudki o różnych kształtach. Grudki przytwierdzają się do powierzchni neuronów, wykorzystując do tego priony. Zaburza to działanie komórek nerwowych, a następnie prowadzi do ich obumierania. Chcieliśmy sprawdzić, czy precyzyjny kształt grudek amyloidowych jest niezbędny, by mogły się one związać z receptorami prionowymi [...] - wyjaśnia dr Jo Rushworth. Zespół uformował grudki amyloidowe w probówce, a następnie zmieszał je z ludzkimi i zwierzęcymi komórkami mózgowymi. Kiedy dodaliśmy ekstrakty z czerwonego wina i zielonej herbaty, które wg ostatnich badań, potrafią zmienić układ białek amyloidowych, kule przestały szkodzić neuronom. Widzieliśmy, że działo się tak przez zmianę kształtu i niemożność związania z prionami/zaburzenia działania komórek - wyjaśnia Hooper. Jako pierwsi wykazaliśmy również, że gdy grudka beta-amyloidu przywrze do prionu, uruchamia to produkcję jeszcze większych ilości amyloidu. Tak właśnie zamyka się śmiertelne błędne koło. W najbliższej przyszłości Brytyjczycy zamierzają sprawdzić, w jaki sposób interakcja amyloid-prion zabija neurony.
  22. Analiza zabezpieczeń przed szkodliwym wpływem środowiska w chińskich muzeach archeologicznych skłoniła naukowców do sformułowania ulepszonych zaleceń. Wg nich, terakotową armię oraz inne nieprzesuwalne artefakty z obiektów obejmujących duże otwarte przestrzenie należałoby chronić m.in. kurtynami powietrznymi. W ten sposób odtwarzano by prymitywne warunki, z jakich archeolodzy je wydobyli. Zespół ZhaoLina Gu podkreśla, że czynniki środowiskowe doprowadziły do zniszczenia wielu z ponad 1500 nieodkopanych artefaktów. Autorzy studium zalecają wprowadzenie nowych zabezpieczeń, np. kurtyn powietrznych, które przedmuchiwałyby przestrzeń, aby oddzielić figury z Muzeum Terakotowej Armii Pierwszego Cesarza Qin od środowiska zewnętrznego. Powietrze utrzymywałoby zanieczyszczenia i ciepło z dala od wnętrza krypt. Naukowcy proponują również, aby uciec się do warstwy zimnego powietrza, które zaległoby na dnie dołów, tworząc ochronną warstwę wokół rzeźb. Drobne z pozoru modyfikacje mogą wiele zmienić, zwłaszcza że dotąd systemy kontroli warunków środowiskowych w muzeach często dostosowywano raczej do potrzeb zwiedzających, a nie abiotycznych zabytków.
  23. Usunięcie ze środowiska głównego drapieżnika prowadzi do tak dramatyczych zmian, że samo jego przywrócenie nie jest jednoznaczne z odzyskaniem wcześniejszych warunków środowiskowych. Naukowcy z Colorado State University (CSU) dowodzą, że do zmiany warunków hydrologicznych w Parku Narodowym Yellowstone nie wystarczy powrót wilka na te tereny. Wilki zostały wytępione przez ludzi i na terenie Parku nie było ich przez 70 lat. Wywołało to zmiany, które wzmocniły negatywne efekty braku głównego drapieżnika. Główny drapieżnik z jednej strony ogranicza liczebność roślinożerców i mniejszych drapieżników, z drugiej, poprzez tzw. "ekologię strachu", modyfikuje ich zachowania. Brak wilków spowodował poważne zmiany w hydrologii Parku Yellowstone, gdyż pozbawione naturalnej kontroli łosie zdewastowały populacje rosnących nad strumieniami wierzb. To z kolei pozbawiło żyjące w nich bobry pożywienia i budulca. Zwierzęta, które dzięki swoim tamom przez tysiące lat modyfikowały strumienie, nagle zniknęły, co pociągnęło za sobą dramatyczne zmiany. Zniknęły rozlewiska powstające wskutek działalności bobrów, obniżył się poziom wody, co odbiło się na pozostałych wierzbach. Ponadto bez bobrów i ich tam wiele strumieni zaczęło płynąć szybciej, wyżłobiło głębsze koryta i przestało wylewać, co miało negatywny wpływ na rośliny zależne od wylewów. Wytępienie wilków doprowadziło, jak widzimy, do gwałtownych zmian w ekosystemach nadbrzeżnych. Zostały one zdominowane przez roślinożerców, którzy przetrzebili populacje wierzb i spowodowali, że rośliny te są niższe, zniknęły bobry i zaszedł cały szereg niekorzystnych zmian. Wilki reintrodukowano w Yellowstone w 1995 roku. W ciągu kolejnych 15 lat zabserwowano spadek populacji łosi o 70% i zmiany w szacie roślinnej. Naukowcy sugerowali, że wprowadzenie wilka przyczyniło się do odrodzenia ekosystemu. Jednak uczeni z CSU, na podstawie 10-letnich obserwacji, podkreślają, że nie wystarczy wytępić, a później wprowadzić wilka. To nie jest prosty efekt włączania i wyłączania - mówi Kristin Marshall. Ich zdaniem samo odrodzenie wierzb nie wystarcza, gdyż zaszły negatywne zmiany, które nie zostaną odwrócone reintrodukcją wilka. Uczeni uważają, że konieczne jest również przywrócenie warunków jakie panowały przed zniknięciem bobrów. Uczeni ogrodzili niewielki obszar parku, by chronić wierzby przed łosiami oraz stworzyli sztuczne tamy, mające symulować zmiany powodowane przez bobry. Po 10 latach porównali swój obszar z innymi. Dowiedli, że sama ochrona wierzb nie wystarcza. To, czy łosie mają dostęp do drzew, nie miało żadnego wpływu na produkcję biomasy przez drzewa. Jednak tam, gdzie zasymulowano działalność bobrów, zauważono, iż drzewa rosną wyraźnie wyższe i produkują więcej biomasy. Drzewa z obszarów ogrodzonych i ze sztucznymi tamami były o 50% wyższe i miały o 90% więcej biomasy, niż drzewa z obszarów ogrodzonych, ale bez tam. Utrata wilka spowodowała utratę bobra i wierzb. Nasz eksperyment pokazał, że nie można przywrócić bobra bez wierzb i nie można przywrócić wierzb bez bobra - mówi Thompson Hobbs. Badania te pokazują, że długoterminowe eksperymenty ekologiczne są ważne dla zrozumienia całej kaskady interakcji pomiędzy gatunkami poprzez łańcuch pokarmowy. Ich wyniki mają natychmiastowy praktyczny wpływ na sposoby przywrócenia i ochrony ekosystemów takich jak Yellowstone - stwierdził Alan Tessier z Narodowej Fundacji Nauki, która finansowała badania.
  24. Brytyjskie agencje wywiadowcze chcą zainstalować w sieciach teleinformatycznych urządzenia, monitorujące niemal cały odbywający się w nich ruch. Urządzenia, które w raporcie nazwano "próbnikami", będą rejestrowały całą aktywność obywateli Zjednoczonego Królestwa - od korzystania z witryn społecznościowych i serwisów pornograficznych po rozmowy na Skype. Służby utrzymują, że tego typu nadzór jest potrzebny do zwalczania terroryzmu i innych niebezpiecznych przestępstw. Władze zapewniają, że nie będzie monitorowana treść komunikacji. Zapisywane będą np. informacje kto do kogo i w jaki sposób wysłał e-maila, kto go odebrał itp. Wspomniane "próbniki" mają ułatwić pracę agencjom wywiadowczym. Amerykańscy operatorzy serwisów, z których korzystają Brytyjczycy, mogą nie chcieć udostępniać informacji brytyjskim służbom. Stąd też pomysł zainstalowania urządzeń, które zarejestrują dane jeszcze zanim opuszczą one brytyjskie sieci.
  25. Wg neurologów, migrenie można zapobiegać za pomocą stymulatora nerwu nadoczodołowego. Pacjent powinien go nosić przez 20 min dziennie. W studium wzięło udział 67 ochotników. Średnio w ciągu 30 dni przechodzili oni 4 ataki migreny. Najpierw prowadzono miesięczny monitoring bez terapii. Później przeprowadzono losowanie do 2 grup. Jedna przez 3 miesiące codziennie przechodziła 20-minutową stymulację. W drugiej (kontrolnej) badani nosili co prawda aparat, ale podawane impulsy były zbyt słabe, by wywołać jakikolwiek efekt. Okazało się, że w porównaniu do początkowego okresu referencyjnego, w 3. miesiącu eksperymentu u osób poddawanych rzeczywistej stymulacji wystąpiło mniej dni z migrenami. Liczba dni z bólem głowy zmniejszyła się średnio z 6,9 do 4,8 miesięcznie. W grupie kontrolnej nie nastąpiła żadna zmiana. Szukając osób, u których spadek liczby dni z migrenami w miesiącu był 50-proc. lub większy, naukowcy stwierdzili, że stanowiły one 38% grupy z prawdziwą stymulacją i 12% grupy kontrolnej. Co ważne, stymulacja nie powodowała efektów ubocznych. Dr Jean Schoenen z Uniwersytetu w Liège jest bardzo podekscytowany uzyskanymi wynikami. Udało się bowiem zademonstrować, że nieszkodliwe urządzenie zapewnia podobne korzyści jak obarczone skutkami ubocznymi leki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...