Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. O tym, że Google jest olbrzymią firmą, wie każdy. Jednak jak wielka to korporacja mogliśmy naocznie przekonać się przed trzema dniami, gdy o godzinie 13:37 polskiego czasu serwisy giganta były niedostępne. Awaria trwała niezwykle krótko, od 1 do 5 minut. W tym czasie nie moża było się połączyć z YouTube, Gmailem czy wyszukiwarką. Ta krótka chwila wystarczyła jednak, by ruch w całym światowym internecie spadł aż o 40%. Dotychczas nie wiadomo, co spowodowało problemy. Jednak tymczasowy brak dostępu do usług koncernu Page'a i Brina zachwiał internetem. Nietrudno wyborazić sobie, co by się stało, gdyby serwisy Google'a były niedostępne przez kilka godzin lub dni. Olbrzymie straty poniósłby nie tylko wyszukiwarkowy gigant, ale wiele innych przedsiębiorstw.
  2. Giulio Magli z Politechniki w Mediolanie uważa, że najstarsza znana nam świątynia świata - turecka Göbekli Tepe - była miejscem kultu Syriusza. Ten najjaśnieszy, po Księżycu, Wenus i Jowiszu, obiekt nocnego nieba, pojawił się na nieboskłonie mniej więcej w czasie, w którym powstała świątynia. Göbekli Tepe liczy sobie około 11 000 lat. Jak wiemy, oś Ziemi zmienia się w czasie, co powoduje, że niebo nie wygląda zawsze tak samo. Gdy oś zmieni położenie część gwiazd skryje się za horyzontem i ludzie zobaczą je ponownie wiele tysięcy lat później. Magli, próbując rozwiązać zagadkę tureckiej świątyni, przeprowadził symulacje nieba z okresu, kiedy powstawała. Wykazały one, że Syriusz, który jest obecnie widoczny niemal na całej kuli ziemskiej, około roku 9300 p.n.e. po raz pierwszy pojawił sie oczom ludzi zamieszkujących tereny w pobliżu Göbekli Tepe. Stąd ekspert wysnuł wniosek, że świątynia powstała, by uczcić narodziny Syriusza i obserwować jego wędrówkę po niebie. Göbekli Tepe składa się z co najmniej 20 kamiennych kręgów, dotychczas jednal odsłonięto kilka z nich. Każdy krąg jest otoczonym pierścieniem dużych kamiennych słupów w kształcie litery T, z których każdy został ozdobiony wizerunkiem dziekiego zwierzęcia. W środku każdego z pierścieni stoją dwa megality. Magli, wykorzystując mapy Göbekli Tepe i zdjęcia satelitarne okolicy wyrysował teoretyczną linię biegnącą od obserwatora, pomiędzy megalitami do Syriusza. Okazało się, że trzy z odkopanych pierścieni pozwoliłyby obserwatorowi określić pozycję Syriusza w latach 9100, 8750 i 9300. Naukowiec podkreśla, że uzyskane przez niego wyniki są wstępne. Ma zamiar przeprowadzić dokładniejsze obserwacja i badania za pomocą teodolitu. Ponadto, przypomina że nieznana jest kolejność budowy poszczególnych pierścieni, trudno zatem powiedzieć, czy rzeczywiście "podążały" one za Syriuszem. Jens Notroff z Niemieckiego Instytutu Archeologicznego przypomina, że wciąż trwają dyskusje, czy Göbekli Tepe była zadaszona czy też nie. Jeśli dalsze wykopaliska dowiodą, że świątynia miała dach, teorie o wykorzystywaniu jej w roli obserwatorium będą trudne do utrzymania. Przed dwoma laty opisywaliśmy zupełnie inną teorię dotyczącą Göbekli Tepe.
  3. Renato i Nicole Benderowie sfilmowali pływającego i nurkującego szympansa oraz orangutana. Małpy wielokrotnie pokonywały dystans co najmniej paru metrów i w odróżnieniu od wykorzystujących styl pieska innych naczelnych, wykonywały ruchy typowe dla żabki. W wodzie szympansy, orangutany czy goryle często toną, podczas gdy ludzie potrafią nauczyć się pływać i czerpią z tego przyjemność. Przeanalizowawszy przypadki 2 przedstawicieli gatunków Pan troglodytes i Pongo pygmaeus z USA, Renato, doktorant z University of the Witwatersrand, i Nicole, epidemiolog z Uniwersytetu w Bernie, stwierdzili jednak, że przynajmniej w niektórych przypadkach wcale nie różnimy się od siebie aż tak bardzo... Byliśmy skrajnie zaskoczeni, gdy [10-letni obecnie] szympans Cooper wielokrotnie nurkował w basenie w Missouri i wydawał się czuć bardzo komfortowo - opowiada Renato. Aby zapobiec utonięciu szympansa, naukowcy rozciągnęli nad najgłębszą częścią basenu 2 liny. Cooper od razu się nimi zainteresował i po zaledwie kilku minutach zaczął nurkować na 2 m, by wyłowić z dna różne obiekty. To bardzo zaskakujące zachowanie u zwierzęcia, które ponoć bardzo boi się wody. Kilka tygodni później Cooper zaczął pływać po powierzchni. W prywatnym zoo w Karolinie Południowej nagrano film z rówieśnikiem Coopera - orangutanem Suryią. On także nurkuje i potrafi przypłynąć do 12 m. Naukowcy zaobserwowali, że Cooper porusza tylnymi łapami synchronicznie, a Suryia naprzemiennie. Wg autorów artykułu z American Journal of Physical Anthropology, styl na żabkę może być pokłosiem przystosowania (behawioralnego, anatomicznego i neuromotorycznego) do nadrzewnego trybu życia. Większość ssaków instynktownie przemieszcza się pieskiem, ale człowiekowate, w tym Homo sapiens sapiens, muszą się uczyć pływać. Żyjący na drzewach przodkowie mieli mniej okazji, by poruszać się po lądzie i napotkać zbiorniki wodne, co osłabiło presję selekcyjną odpowiadającą za podtrzymanie zdolności instynktownego pływania. Wskutek tego pojawiły się alternatywne strategie pokonywania małych rzek - np. brodzenie w pozycji wyprostowanej albo korzystanie z naturalnych mostów. Benderowie podkreślają, że choć inne aspekty zachowania człowiekowatych badano drobiazgowo, dotąd nie opisano naukowo ich dokonań w zakresie pływania, o filmowaniu nie wspominając. Cooper przebywa wśród ludzi, odkąd skończył 2,5 roku. Zajmują się nim Jill i Brad Maldenowie z Missouri. W wieku 4 lat, bawiąc się z opiekunami, szympans zaczął zanurzać głowę - najpierw w wannie, później w płytkiej części basenu. Nie wiedząc o podatności na utonięcie, Maldenowie pozwalali Cooperowi na baraszkowanie w przydomowym basenie, a małpa kontynuowała swoje "praktyki". Materiał zebrany przez Benderów składa się z własnych obserwacji i nagrań, a także z filmów Maldenów. Podczas wywiadów para badaczy dowiedziała się, że w sierpniu 2010 r. Cooper ważył 36 kg. Suryia to mieszkaniec T.I.G.E.R.S. (The Institute for Greatly Endangered and Rare Species). W sierpniu 2010 r. orangutan ważył ok. 38 kg. W wieku 7 miesięcy był codziennie kąpany. Gdy Suryia skończył 3 lata, latem zachęcano go do poznawania płytszych i głębszych części basenu (początkowo w kamizelce ratunkowej). Trenowano go w pływaniu i nurkowaniu. Także w tym przypadku prowadzono obserwacje i analizowano filmy wideo. Dużo danych uzyskano podczas rozmów z właścicielem małpy Bhagavanem Antle'em oraz trenerem z T.I.G.E.R.S. - Robertem Johnsonem.
  4. CIA ujawniła 355-stronicowy raport z tajnymi dokumentami dotyczącymi Area 51. Miłośnicy UFO będą zawiedzeni - nad pustynią w Nevadzie nie latali obcy. Latały za to samoloty szpiegowskie U-2, które tam rozwijano i testowano. Gdy w 1955 roku nad Area 51 zaczęły latać U-2, wzbijały się one w powietrze na większą wysokość niż jakikolwiek inny samolot szpiegowski. Osiągały pułap ponad 18 000 metrów. Ludzie, którzy widzieli wysoko nad sobą błyszczące w słońcu samoloty, nie wiedzieli, z czym mają do czynienia. Niektórzy z nich uznali, że widzą UFO. Z opublikowanego właśnie raportu pt. The Central Intelligence Agency and Overhead Reconnaissance: The U-2 and OXCART Programs, 1954-1974 dowiadujemy się, że w ciągu 20 lat nad Nevadą testowano wiele samolotów szpiegowskich, a najbardziej znany z nich to właśnie U-2. Obszar znany jako Area 51 był nazywany w żargonie CIA "The Ranch", "Paradise Ranch" i "Watertown Strip". Specjaliści pracujący nad samolotami szpiegowskimi wiedzieli, że muszą one być lekkie, by osiągnąć pułap chroniący je przed przechwyceniem oraz zabierać dużo paliwa, by móc latać pomiędzy kontynentami. Aby osiągnąć oba założone cele należało całkowicie zmienić wygląd skrzydeł, ogona i podwozia samolotu. Przez to U-2 nie przypominał on żadnego innego statku powierznego. Jeśli U-2 znajdował się w pobliżu samolotu pasażerskiego, to jego srebrne skrzydła tak mocno odbijały światło słoneczne, że pilot znajdującego się 12 kilometrów niżej samolotu rejsowego, widział ognisty obiekt - czytamy w raporcie. Jak dowiadujemy się z odtajnionych dokumentów U-2 i późniejsze loty w ramach projektu OXCART odpowiadają za ponad połowę raportów o UFO z późnych lat 50. i większości lat 60.
  5. Dzięki borsukowi, który w odpowiednim miejscu wykopał swoją norę, natrafiono m.in. na pochówki 2 słowiańskich wodzów. Do przypadkowego, ale istotnego odkrycia doszło na farmie w Stolpe w Brandenburgii. Jesienią zeszłego roku właściciele ziemi, Lars Wilhelm i Hendrikje Ring, rozglądali się za właściwym miejscem do zaprezentowania wykonanych przez siebie rzeźb. Traf chciał, że artyści będący jednocześnie archeologami amatorami wybrali lokalizację w pobliżu borsuczej jamy. W pewnym momencie ujrzeli kość z ludzkiej miednicy. Nie byliśmy specjalnie zaskoczeni, bo w latach 60. XX w. po drugiej stronie drogi znaleziono całe pole starych grobów. Wprowadziliśmy do jamy aparat i zdalnie zrobiliśmy kilka zdjęć. [...] Po wydobyciu biżuterii zawiadomiliśmy władze - opowiada Ring. Archeolodzy dotarli w sumie do 8 grobów z pierwszej połowy XII w. Dwa należały do słowiańskich wodzów. Dotąd w Brandenburgii nie znajdowano takich pochówków, dlatego to [naprawdę] ważne odkrycie - zaznacza Thomas Kersting z Brandenburskiego Wydziału Ochrony Zabytków. W nogach szkieletów przywódców umieszczono misy z brązu. To wskazywało na przynależność do elity. Naczynia służyły bowiem do mycia rąk przed posiłkiem [...]. Uwagę badaczy przykuła ozdobna klamra do paska. Miała kształt omegi, a na każdym z jej końców znajdowała się głowa węża. Jeden ze szkieletów zachował się szczególnie dobrze. Na kościach, m.in. na czaszce, widać liczne ślady po pchnięciach mieczem i kopią, wiadomo więc, że zmarły był wojownikiem. Wygojone złamanie sugeruje, że mężczyzna spadł kiedyś z konia. W momencie śmierci miał ok. 40 lat, ale nie wiadomo, jaka była przyczyna zgonu. U boku walecznego zawadiaki umieszczono prawie metrowy obosieczny miecz. Archeolodzy dodają, że wyjątkowość pochówku polega również na tym, że choć duża część mieszkańców tego rejonu zdążyła już przejść na chrześcijaństwo, miał on charakter pogański. Specjaliści sądzą, że miecz drugiego z wodzów zabrano. Wg nich, może to świadczyć o rozpadaniu się dawnego porządku społecznego i schyłku władzy Słowian. Skoro ktoś zdecydował się [...] otworzyć grób i zabrać miecz mimo dobrej widoczności z zamku, to znak, że działo się coś niedobrego. Obok leżał szkielet kobiety, zapewne żony wodza. W jej ustach znajdowała się moneta. W przyszłym miesiącu w muzeum z Brandenburg an der Havel zadebiutuje wystawa "borsuczych" artefaktów.
  6. Organizacje broniące praw konsumentów i prywatności są zaskoczone oficjalnym stanowiskiem Google'a dotyczącym prywatności poczty elektronicznej. W toczącej się sądowej sprawie Google złożył właśnie dokument, w którym czytamy: Wszyscy użytkownicy poczty elektronicznej muszą spodziewać się, że będzie ona automatycznie przetwarzana. Tak, jak nadawca listu do swojego biznesowego partnera nie może być dziwiony faktem, że otworzy go sekretarka, tak też użytkownik poczty elektronicznej nie może być zdziwiony tym, że odbiorca (dostawca poczty) będzie go przetwarzał. W rzeczywistości nadawca nie ma żadnych podstaw, by spodziewać się prywatności informacji, którą dobrowolnie przekazał stronie trzeciej. Nie od dzisiaj wiadomo, że Google skanuje Gmaila pod kątem poszukiwania słów kluczowych i na tej podstawie wyświetla użytkownikowi reklamę. Osoby używające Gmaila zgadzają się na takie praktyki. Jednak Google skanuje też korespondencję osób, które nigdy się na to nie zgadzały - automaty przeglądają listy wysłane przez użytkowników innych serwisów pocztowych na konta w Gmailu. Google, jak widzimy, próbuje argumentować, że pełni rolę odbiorcy i sekretarki osoby, do której list jest kierowany. To zaskakujące stanowisko. John Simpson, odpowiedzialny za prywatność w projekcie Consumer Watchdog komentuje: Google używa niewłaściwej analogii. Wysłanie e-maile to jak przekazanie listu tradycyjnej poczcie. Spodziewam się, że poczta, w oparciu o adres na koperci, dostarczy ten list. Nie spodziewam się natomiast, że poczta otworzy mój list i go przeczyta. [...] Google przyznało w końcu, że nie dba o prywatność. Ludzie powinni na serio wziąć słowa samego Google'a - jeśli zależy ci na prywatności e-maili, nie używaj Gmaila. Przed Sądem Okręgowym dla Północnego Okręgu Kalifornii toczy się właśnie pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Przewodniczy znana skądinąd sędzia Lucy Koh. Przedstawiciel pozywających, Mike Slocumb, stwierdził w pozwie: Miliony ludzi nie wiedzą, że codziennie i od lat Google systematycznie i celowo przekracza cienką linię prywatności, czyta prywatne e-maile zawierające informacje, których nie chcemy nikomu ujawniać, by zdobyć i wykorzystywać cenne informacje. Koncern został oskarżony o naruszenie kalifornijskiego prawa o podsłuchach, które wymaga, by obie strony komunikacji wiedziały, że jest ona rejestrowana. Pozew złożono na długo przed ujawnieniem przez Edwarda Snowdena istnienia PRISM. Skandal wokół NSA i wzmożne zainteresowanie mediów ujawniły, że wiele instytucji państwowych oraz firm codziennie śledzi to, co robimy w internecie. Wszystkie one twierdzą, że działają zgodnie z prawem i w naszym interesie.
  7. Haim, osioł po przejściach z Centrum Zoologicznego Ramat Gan w Tel Awiwie, dostał ostatnio terapeutyczne spodnie, które mają pomóc w wygojeniu ran na nogach. Zanim zwierzę przybyło do parku, było wiązane za pomocą drutu kolczastego za domem właściciela. Unieruchomiony osioł nie mógł uciekać, padał więc ofiarą przemocy. Przebywając w największym rezerwacie dla zwierząt na Środkowym Wschodzie, Haim stopniowo odzyskiwał wiarę w ludzi, jednak jego stan fizyczny nadal pozostawiał wiele do życzenia. Działo się tak głównie przez muchy, które upodobały sobie odsłoniętą skórę nóg. Pokąsany Haim drapał się i wygryzał, a powstające rany ściągały jeszcze więcej owadów. Codzienne zmienianie mocowanych taśmą medyczną skarpet nie było dobrym wyjściem, bo uszkadzało skórę, dlatego opiekunki Becca Rivkin i Shira Inbar-Danin postanowiły przetestować inne rozwiązanie - spodnie. Spodnie trzymają się na barkach dzięki szelkom i składają się z 2 warstw: rozciągliwej wewnętrznej i sztywniejszej zewnętrznej (ta ostatnia jest muchoodporna). Panie podkreślają, że gdy Haim dostanie spodnie również na tylne nogi, futro powinno szybko odrosnąć...
  8. Przeprowadzony przez NSA tajny audyt dowodzi, że każdego roku Agencja łamie prawo tysiące razy. Od czasu, gdy w 2008 Kongres rozszerzył uprawnienia NSA dotyczące zakładania podsłuchów, prawo było nagminnie łamane. W raporcie uwzględniono zarówno przypadkowe złamanie przepisów, gdy wskutek błędów typograficznych przechwycono komunikację na terenie USA, jak i ciężkie celowe naruszenie prawa. Co więcej, NSA próbowała ukrywać fakt, że nagminnie łamie prawo. W jednym z dokumentów instruowano pracowników, by w raportach dla Departamentu Sprawiedliwości i Biura Dyrektora Wywiadu nie opisywali szczegółów, w innym czytamy, że NSA świadomie zdecydowała się nie informować o naruszeniach prawa. Na przykład w 2008 roku wskutek błędu programistycznego system pomylił numer kierunkowy Egiptu (20) z Waszyngtonem (202) i przechwycił "olbrzymią liczbę" połączeń ze stolicy USA. Zdecydowano wówczas, że osoby nadzorujące działania NSA nie zostaną o tym poinformowane. W innym przypadku NSA poinformowała Foreign Intelligence Surveillance Court (FISC) o nowej metodzie zbierania danych dopiero po wielu miesiącach jej wykorzystywania. FISC uznał ją za sprzeczną z konstytucją. The Washington Post otrzymał od Edwarda Snowdena dokumenty audytu NSA datowane na maj 2012 roku. Wynika z nich, że w poprzedzających 12 miesiącach w NSA miało miejsce 2776 przypadków nieautoryzowanego zbierania, przechowywania, dostępu i dystrybucji danych z chronionej prawem komunikacji. Większość z tych naruszeń była przypadkowa, jednak dochodziło też do celowego lekceważenia wyroków sądowych i przepisów prawa. W jednym z najpoważniejszych takich przypadków pracownicy NSA zlekceważyli wyrok sądu i uzyskali nieautoryzowany dostęp do danych ponad 3000 obywateli USA i posiadaczy zielonej karty. Warto przy tym zauważyć, że wspomniany audyt obejmuje jedynie naruszenia, do których doszło w kwaterze głównej NSA oraz w biurach położonych w obrębie Waszyngtonu. Trzech anonimowych urzędników stwierdziło, że gdyby wziąć pod uwagę inne biura i centra zbierania informacji, to liczba naruszeń byłaby wielokrotnie wyższa. W 2009 roku po serii skandali wokół działań NSA postanowiono czterokrotnie zwiększyć liczbę osób nadzorujących działania pracowników Agencji. Mimo to wiadomo, że w roku 2011 i na początku 2012 liczba naruszeń prawa wzrosła. NSA odmówiło odpowiedzi na pytanie, czy i w ubiegłym roku zanotowano wzrost. Autorzy audytu przyznają, że na razie niemożliwe jest uniknięcie pewnego rodzaju naruszeń prawa. Obecnie wykorzystywana przez NSA technologia nie pozwala na natychmiastowe stwierdzenie, czy podsłuchiwany telefon komórkowy nie znalazł się na terenie USA. Prezes FISC, sędzia Reggie Walton, który jeszcze niedawno ostro reagował na sugestie, jakoby sąd był tylko listkiem figowym służącym do akceptowania wszelkich działań NSA, przyznał, że ani on ani inni sędziowie nie mają żadnych narzędzi kontrolnych. Mogą polegać tylko na tym, co mówi im NSA. Jeszcze w lipcu prezydent Obama, zapowiadając większą przejrzystość, mówił, że niezależni sędziowie są właśnie po to, by patrzeć rządowi na ręce i zapewniał, że tak samo wygląda to w przypadku FISC. Prezydent nie wspomniał jedynie o tym, że działania cywilnych organów administracji są jawne, zatem sądy rzeczywiście mają dostęp do informacji i mogą sprawować funkcję kontrolną. Działania NSA są tajne, więc FISC musi polegać tylko na tych informacjach, które mu NSA przekaże.
  9. Pixelate to gra wzorowana na Guitar Hero. Siedzący lub stojący naprzeciw siebie ochotnicy ścigają się, kto w ciągu minuty zje we właściwej kolejności najwięcej owoców. Wbudowany w stół cyfrowy interfejs pokazuje, po jaki pokarm sięgnąć i kiedy. Jak tłumaczą twórcy gry, Sures Kumar i Lana Z. Porter z Królewskiego College'u Sztuki (Royal College of Art) w Londynie, wiadomo, czy gracz sięgnął po porcję właściwego owocu, bo stanowiące część wyposażenia widelce mierzą oporność. Choć zaprezentowany na uczelni prototyp wykorzystywał marchew, ziemniaki, banany i truskawki, to do ulepszonej wersji Pixelate wybrano kiwi, suszone figi i truskawki. Młodzi projektanci podkreślają, że ich gra może pomóc zachęcić dzieci do jedzenia owoców. Sugerują także, że to dobry sposób prowadzenia edukacji żywieniowej osób w różnym wieku. Pracując nad Pixelate, studenci zastosowali platformę Arduino oraz zestaw narzędzi programistycznych openFrameworks.
  10. Po miesiącach badań i analiz NASA uznała, że najbardziej znany łowca planet - Teleskop Keplera - uległ awarii, której nie da się naprawić. Eksperci zastanawiają się, jakie badania naukowe mógłby Teleskop prowadzić w swoim obecnym stanie. W maju bieżącego roku informowaliśmy, że w urządzeniu zepsuło się drugie z czterech kół zamachowych pozwalających na precyzyjne sterowanie teleskopem. Pierwsze koło uległo awarii w połowie 2012 roku, jednak Kepler pracował normalnie. Teraz, po zepsuciu się drugiego koła niemożliwe jest tak precyzyjne ustawianie teleskopu, by mógł on nadal spełniać swoje podstawowe zadanie, czyli wykrywać planety pozasłoneczne. Kepler, który w przestrzeń kosmiczną trafił w 2009 roku, zakończył swoją podstawową misję w listopadzie 2012 roku. NASA zdecydowała wówczas o przedłużeniu misji teleskopu o kolejne 4 lata. Niedługo później zawiodło drugie koło zamachowe. Obecnie Teleskop Keplera znajduje się w trybie Point Rest State. Wykorzystuje w nim silniki do kontrolowania swojej pozycji, zużywając przy tym minimalne ilości paliwa. Teleskop może pracować tak długo, dopóki nie wyczerpie mu się paliwo. W Point Rest State paliwa wystarczy mu na całe lata, nic więc dziwnego, że NASA nie chce spisywać zasłużonego urządzenia na straty i szuka dla niego nowych zadań. Dotychczas Kepler odkrył 135 planet pozasłonecznych, w tym liczne superZiemie znajdujące się w ekosferze, oraz ponad 3500 kandydatów na planety. Znalazł też ponad 2000 systemów gwiazd podwójnych. Analiza danych dostarczonych przez Teleskop Keplera będzie trwała całymi latami i można spodziewać się odkrycia kolejnych setek, a może tysięcy planet. Wielokrotnie informowaliśmy o odkryciach Keplera.
  11. Amerykańscy naukowcy odkryli związek - filastatynę - który nie dopuszczając, by komórki bielnika białego (Candida albicans) przywierały do powierzchni, blokuje pierwszy etap infekcji. Po przejrzeniu 30 tys. związków badacze z Worcester Polytechnic Institute (WPI) oraz Szkoły Medycznej University of Massachusetts stwierdzili, że filastatyna zapobiega przywieraniu C. albicans zarówno do ludzkich komórek, jak i polistyrenu - polimeru wykorzystywanego w wielu urządzeniach medycznych. [...] Unikatowość filastatyny polega na upośledzeniu adhezji grzyba do nieczynnych powierzchni i do hodowlanych ludzkich komórek nabłonkowych. Grzyby mogą się dostawać do organizmu za pośrednictwem cewników, wkłuć centralnych, rozruszników czy protez stawów. Bardziej narażeni są ludzie z obniżoną odpornością. Ponieważ brakuje skutecznych leków przeciwko mykopatogenom, śmiertelność grzybiczych zakażeń układowych jest wysoka (30-50-proc.). Zazwyczaj zakażenie krwi C. albicans lub podobnym patogenem rozpoczyna się od przywarcia grzybów do powierzchni, np. cewnika albo komórek nabłonka jamy ustnej. Gdy powstanie biofilm, jajowato ukształtowane komórki drożdżaków (formy pączkujące) przekształcają się w inwazyjną postać strzępkową. Podczas eksperymentów wykazano, że filastatyna znacząco ogranicza zarówno przywieranie, jak i filamentację (stąd zresztą pochodzi jej nazwa). W kolejnym etapie studium naukowcy sprawdzali, jak filastatyna wpływa na grzyby, które już przywarły do polistyrenowych ścianek. Gdy związek dodano do hodowli, wiele komórek bielnika odpadło. Hamujące oddziaływania filastatyny testowano jeszcze na ludzkich komórkach płuc, mysich komórkach pochwy oraz nicieniach Caenorhabditis elegans. We wszystkich przypadkach mała cząsteczka spełniała funkcje ochronne. Nie była przy tym toksyczna dla tkanek gospodarza. Prowadzone obecnie badania mają ujawnić, za pośrednictwem jakich mechanizmów molekularnych filastatyna nie dopuszcza do przywierania i filamentacji. Musimy znaleźć cel tej cząsteczki - podsumowuje prof. Reeta Rao z WPI.
  12. Malejąca kaloryczność posiłków w ciągu dnia to klucz do spadku insulinooporności, a w konsekwencji stężenia testosteronu u ważących prawidłowo kobiet z zespołem wielotorbielowatych jajników (ang. polycystic ovary syndrome, PCOS). U kobiet z PCOS nadmiar insuliny stymuluje jajniki do produkowania testosteronu, upośledzając w ten sposób płodność. Prof. Daniela Jakubowicz z Uniwersytetu w Tel Awiwie zauważa, że w wielu przypadkach terapie są przeznaczone dla pacjentek z nadmierną wagą. By zadbać o chore z prawidłowym BMI, Izraelczycy przetestowali, jak sprawdzi się w ich przypadku plan posiłków przewidujący większe śniadanie i mniej obfitą kolację (w ramach wcześniejszego studium zespół wykazał, że takie rozwiązanie pozwala obniżyć poziom insuliny, glukozy oraz trójglicerydów). W eksperymencie uwzględniono 60 kobiet z PCOS i prawidłowym BMI. Naukowcy przeprowadzili losowanie do 2 grup. Wszystkie panie spożywały identyczne pokarmy, konsumując 1800 kcal na dobę. Różnica polegała na tym, że przedstawicielki pierwszej grupy zaczynały dzień od kalorycznego śniadania (983 kcal), później zjadały średnio kaloryczny obiad (645 kcal), a na końcu zaspokajały wieczorny głód lekką kolacją (190 kcal), a panie z drugiej stosowały odwrócony schemat ze 190-kcal śniadaniem, identycznie kalorycznym lunchem i 983-kcal kolacją. Po 3 miesiącach ochotniczki badano pod kątem stężenia insuliny, glukozy, testosteronu, przyglądano się też menstruacjom oraz owulacji. U kobiet raczących się dużymi śniadaniami doszło do 56-proc. spadku insulinooporności i 50-proc. spadku poziomu testosteronu. W konsekwencji do końca studium odnotowano 50-proc. wzrost wskaźnika owulacji (mierzono go, biorąc pod uwagę poziom progesteronu). Jakubowicz twierdzi, że naturalna metoda mogłaby także wpływać na objawy związane z zespołem, np. nadmierne owłosienie, przetłuszczanie i wypadanie włosów oraz trądzik. Istotnym aspektem interwencji byłoby także zapobieganie cukrzycy typu 2.
  13. Niklas Roy wpadł na pomysł, by znaki informujące, że dany lokal jest do wynajęcia, podążały za przechodniami, przyciągając ich uwagę. Reklama przemieszcza się dzięki programowi do wykrywania ruchu. Niektórzy próbują przechytrzyć instalację, okazuje się jednak, że nie pomaga nawet chodzenie na czworakach - tabliczka i tak podąża za człowiekiem. Wg Kanadyjczyka, interaktywne rozwiązanie ma zwiększyć świadomość zmian zachodzących w otoczeniu. Roy skonstruował dynamiczne tabliczki, gdy uświadomił sobie, że w Sherbrook opustoszało wiele sklepów. Znaki "For rent" (na wynajem) wisiały w oknach wystawowych już od jakiegoś czasu, ale nikt ich nie zauważał.
  14. Niewykluczone, że Bradley Manning, żołnierz, którzy przekazał WikiLeaks olbrzymią ilość tajnych informacji, będzie zeznawał przed sądem. Dotychczas oskarżony zachowywał milczenie, a dzisiaj może być ostatni dzień przedstawiania dowodów przez obronę. Możliwe też, że obrona Manninga odczyta jego oświadczenie. Dotychczasowy przebieg procesu był dla oskarżonego korzystny. Sędzia Denise Lind uznała, że nie popełnił on najpoważniejszego z zarzucanych mu czynów - pomocy wrogowi - i zgodziła się na połączenie różnych zarzutów, dzięki czemu maksymalny grożący Manningowi wymiar kary zmniejszył się ze 136 do 90 lat więzienia. To może sugerowac, że sędzia nie ma zamiaru wydać najsurowszego wyroku. Ponadto to sędzia decyduje, w jaki sposób Manning odbędzie karę - czy kary więzienia za poszczególne czyny będzie odbywał jednocześnie czy następująco po sobie. Proces Manninga odbywa się przed sądem wojskowym typu ogólnego, co automatycznie daje mu prawo do apelacji.
  15. Analitycy Gartnera poinformowali, że w II kwartale bieżącego roku po raz pierwszy w historii sprzedaż smartfonów była większa niż tradycyjnych telefonów komórkowych. Smartfony stanowiły niemal 52% wszystkich "komórek", jakie trafiły do rąk konsumentów. W porównaniu z II kwartałem roku 2012 sprzedano o 46,5% więcej smartfonów i o 21% mniej tradycyjnych telefonów komórkowych. Te pierwsze znalazły 225 milionów nabywców, drugie - 210 milionów. Anshul Gupta, główny analityk Gartnera poinformował, że motorem napędowym był region Azji i Pacyfiku, gdzie sprzedaż smartfonów zwiększyła się aż o 74%. W krajach azjatyckich, takich jak Indie czy Chiny prym wiodą tanie modele. Cena przeciętnego smartfonu sprzedawanego w Chinach wynosiła około 120 dolarów, podczas gdy mieszkańcy Indii, Filipin czy Indonezji kupowali smartfony średnio za 100 dolarów. Największym producentem smartfonów pozostaje Samsung. W II kwartale bieżącego roku należało doń 31,7% rynku sprzedaży, czyli o 2 punkty procentowe więcej niż rok wcześniej. Firma sprzedała 71,4 miliona urządzeń. Na drugim miejscu plasuje się Apple, który sprzedał 31,9 miliona telefonów, a jego udziały w rynku spadły z 18,8 do 14,2 procenta.
  16. Cecilia Gimenez, która przed rokiem samodzielnie "odnowiła" XIX-wieczny fresk Ecce Homo z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Borja koło Saragossy, świętowała we wtorek (13 sierpnia) otwarcie własnej wystawy obrazów. Dzieła, głównie pejzaże, będzie można podziwiać do 24 sierpnia. W przyszłym tygodniu Gimenez i przedstawiciele Ratusza podpiszą kontrakt; dzięki temu 49% dochodu z pokazywania/sprzedaży objętego prawami autorskimi wizerunku będzie trafiać do malarki amatorki, a 51% do kasy miasteczka. Decydując się na ten krok, władze tłumaczą, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo choć poczynionych szkód nie da się naprawić, to wersja Cecilii cieszy się większą popularnością niż oryginał Elíasa Garcíi Martíneza (wysiłki konserwatorskie staruszki przyciągnęły ponad 40 tys. turystów). Ponieważ media z całego świata bardzo nagłośniły sprawę, przeróbka zrobiła zawrotną karierę: pojawiała się np. bez autoryzacji na koszulkach, kubkach czy etykietach wina. Trzymając rękę na pulsie, Ratusz szybko zaczął pobierać opłatę za wejście do kościoła (1 EUR). Pieniądze - ponad 50 tys. euro - przekazano fundacji Sancti Spiritus, która mogła dzięki temu opłacić rachunki w domu spokojnej starości. Wystawę Gimenez zorganizował szef Sancti Spiritus Francisco Miguel Arilla.
  17. Nasze badania dostarczyły dowodów na to, że dodatkowa konsumpcja cukru w ilościach uznawanych obecnie za bezpieczne wywiera dramatyczny niekorzystny wpływ na zdrowie ssaków - napisali badacze z University of Utah. Naukowcy o 25% zwiększyli zawartość cukru w diecie myszy. Odpowiada to zdrowej ludzkiej diecie wzbogaconej o tyle cukru, ile zawarte jest w 3 puszkach napoju gazowanego. Okazało się, że po takim dodatku śmiertelność wśród samic zwiększyła się dwukrotnie, a wśród samców prawdopodobieństwo utrzymania terytorium i rozmnożenia się spadło o 25%. Mimo, że myszy nie tyły i wykazywały niewiele objawów metabolicznych, to zwiększyła się wśród nich śmiertelność, a zmniejszyły zdolności rozrodcze. Dodatkowy cukier miał na ich zdrowie równie katastrofalny wpływ jak chów wsobny. Wykazaliśmy, że ilość cukru, jaką ludzie zwykle spożywają i jaka jest uznawana za bezpieczną przez urzędy regulujące kwestie żywności, jest szkodliwa dla myszy - powiedział doktor James Ruff, główny autor badań. Podczas testu myszy były umieszczane w dużych pomieszczeniach podzielonymi na boksy. Dzięki temu mogły swobodnie konkurować o terytoria i partnerów. Jedną z zalet takiego sposobu przeprowadzania testu jest to, że odczyt wyników prowadzony jest w ten sam sposób, niezależnie od tego, czy testujemy wpływ zwiększonej ilości cukru czy chowu wsobnego. Testy wykazały, że ze zdrowotnego punktu widzenia dodatkowy cukier jest niemal tak samo szkodliwy jak chów wsobny - stwierdził jeden z uczonych. Najbardziej szokujący jest fakt, iż myszy karmiono dietą uznawaną za bezpieczną u ludzi. Zwierzęta, niezależnie od tego ile jadły, otrzymywały 25% kalorii z dodatkowego cukru. Amerykański National Research Council rekomenduje, by w ludzkiej diecie dodatkowy cukier stanowił nie więcej niż 25%. Oni nie biorą pod uwagę cukrów zawartych w jabłkach, bananach czy innej nieprzetworzonej żywności. Dawka, jaką podawaliśmy myszom, jest spożywana przez 13-25 procent Amerykanów - mówią autorzy badań.
  18. Głównym gazem cieplarnianym jest dwutlenek węgla. Jednak ludzie emitują do atmosfery również inne zanieczyszczenia, przyczyniające się do ocieplania klimatu. Zanieczyszczenia te, takie jak np. metan czy sadza, są znacznie silniejszymi czynnikami cieplarnianymi niż CO2, ale utrzymują się w atmosferze krócej. Badania naukowe sugerują, że redukcja ich emisji może dać niemal natychmiastowe wyraźnie odczuwalne rezultaty. Takie propozycje podobają się politykom, gdyż zmniejszenie emisji metanu lub sadzy byłoby łatwiejsze i tańsze niż eliminacja CO2. Niestety, w Proceedings of the National Academy of Sciences ukazały się właśnie wyniki badań, z których wynika, że nawet znaczące zredukowanie emisji metanu oraz sadzy nie pociągnie za sobą tak dużych zmian jak dotychczas sądzono. Autorzy badań, Steven Smith i Andrew Mizrahi wyliczają, ża nawet przy maksymalnej mozliwej redukcji obu zanieczyszczeń średnia temperatura na Ziemi wrośnie do roku 2050 jedynie o 0,16 stopnia Celsjusza mniej, niż przy utrzymananiu obecnego poziomu emisji. Wcześniejsze obliczenia mówiły o spowolnieniu ocieplenia o od 0,25 do 0,45 stopnia Celsjusza. Smith, który pracuje w Joint Global Change Research Institute, założonym przez University of Maryland i Pacific Northwest National Laboratory, podkreśla, że klimat zyska na redukcji zanieczyszczeń, ale mniej niż się spodziewano. Zdaniem obu naukowców, nie obejdzie się bez redukcji emisji CO2 i innych gazów, które długo utrzymują się w atmosferze. Oczywiście nie należy zapominać przy tym o zmniejszaniu zanieczyszczeń w ogóle. Mówimy tutaj o tym, że ludzie wcześniej umierają, a ich życie ma niższą jakość z powodu zanieczyszczeniem pyłami i ozonem - stwierdził Smith. Obliczenia Smitha i Mizrahiego różnią się od wcześniejszych kalkulacji, gdyż uczeni przyjęli nieco inne założenia. Użyli oni bowiem modelu zakładającego, że niezależnie od woli politycznej i tak dochodzi do redukcji zanieczyszczeń. W miarę, jak społeczeństwa się bogacą, zaczynają zastępować otwarte paleniska bardziej nowocześniejszymi rozwiązaniami, które emitują mniej sadzy. Ponadto, generalnie, co widać na przykładzie USA i Europy, wraz ze zwiększaniem dochodów dochodzi do zmniejszania zanieczyszczeń. Uczeni uznali, że taki proces będziemy obserwowali też w innych częściach świata. Założyli, że w przyszłości marnowany obecnie metan będzie wychwytywany, gdyż rozwój technologiczny sprawi, iż będzie się to opłacało. Dlatego też, zdaniem Smitha i Mizrahiego, w przyszłości będzie dochodziło do spontanicznej redukcji zanieczyszczeń. Podczas wcześniejszych badań prowadzący je naukowcy zawsze zakładali, że redukcja będzie wymuszana przez polityków.
  19. Prowadząc w Lanuvium wykopaliska term willi Antoninusa, archeolodzy z Montclair State University odkryli prywatny amfiteatr Kommodusa. To tutaj cesarz miał zabijać dzikie bestie, przez co ochrzczono go Herkulesem. Owalna arena z II w. n.e. jest całkiem spora: ma 61 m długości i ok. 40 m szerokości. Najpierw w pobliżu term zobaczyliśmy niewielki fragment łukowatej struktury. Za pomocą georadaru zmapowaliśmy fundamenty, ujawniając nowe spektakularne łuki - opowiada dr Deborah Chatr Aryamontri. Arena mogła pomieść do 1300 widzów. Była bogato zdobiona kostką mozaikową. Wśród bardzo licznych kawałków marmuru o różnej grubości i wielkości znajdują się zarówno egzemplarze białe, jak i wybarwione - np. żółte giallo antico [...]. Trafiły tu [...] ozdobne odmiany importowane z Afryki Północnej i regionu egejskiego. Archeolodzy uważają, że na blokach z peperino (takim mianem Włosi określają szare tufy wulkaniczne) mocowano velarium - płócienną osłonę chroniącą przed słońcem. Podziemny kanał biegnący wokół areny sugeruje, że aranżowano tu bitwy morskie. Elementy scenografii oraz zwierzęta były prawdopodobnie dowożone windami.
  20. NSA przyznała, że jej pracownicy przeglądają w ramach programu PRISM jedynie 0,00004% ruchu sieciowego. Z raportu The National Security Agency: Missions, Authorities, Oversight and Partnerships dowiadujemy się, że codzinnie w internecie przesyłanych jest 1826 petabajtów danych. Na potrzeby działań wywiadowczych NSA zbiera 1,6% z całości, a do analizy kierowane jest 0,025% zebranych danych. W sumie analitycy NSA przeglądają 0,00004% światowego ruchu internetowego. To mniej niż jedna część na milion. Jeślibyśmy światową komunikację w internecie porównali wielkością do standardowego boiska do koszykówki, to NSA analizuje powierzchnię mniejszą niż dziesięciocentówka. Raport został opublikowany, by uspokoić opinię publiczną po tym, jak Edward Snowden poinformował, iż w ramach programu PRISM Agencja ma dostęp do olbrzymich ilości danych udostępnianych przez Microsoft, Google'a, Yahoo! czy Facebooka. W dokumencie zapewniono, że PRISM jest niezwykle ważnym narzędziem w walce z terroryzmem, a ataki z września 2001 roku pokazały, iż takie narzędzie jest niezbędne. Po atakach Al Kaidy na World Trade Center i Pentagon okazało się, że rząd USA nie był w stanie zidentyfikować i połączyć informacji, które umożliwiłyby odkrycie planu zamachu. Teraz wiemy, że Khalid al-Mihdhar, który był na pokładzie lotu American Airlines 77, który rozbił się w Pentagonie, mieszkał w Kalifornii przez sześć miesięcy 2000 roku. Mimo iż NSA przechwyciła niektóre rozmowy Mihdhara z osobami przebywającymi w kryjówce Al Kaidy w Jemenie, Agencja nie miała jego amerykańskiego numeru telefonu ani żadnej informacji wskazującej, że dzwoni on z San Diego. NSA nie miała narzędzi ani baz danych, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie połączeń i przekazanie tych informacji FBI. Wątpliwe, by raport NSA uspokoił osoby i organizacje obawiające się, że rządowa inwigilacja jest zbyt szeroko zakrojona. Ostatnio firmy Lavabit i Silent Circle, które nie chciały zdradzać rządowi informacji o swoich klientach, zrezygnowały z dostarczania usług bezpiecznej poczty elektronicznej. Zostałem zmuszony do podjęcia trudnej decyzji: czy mam popełnić przestępstwo przeciwko obywatelom USA czy też zrezygnować z 10 lat ciężkiej pracy i zamknąć Lavabit. Po namyśle zdecydowałem się na zamknięcie firmy - oświadczył Ladar Levison, właściciel Lavabit. Wiadomo, że do jego firmy wpłynęły wnioski o udostępnienie danych, gdyż z usług Lavabit korzystał Snowden. Chciałbym zgodnie z prawem poinformować opinię pulbliczną o tym, co skłoniło mnie do podjęcia takiej decyzji. Myślę, że zasługujecie na to, byb wiedzieć co się dzieje. Pierwsza Poprawka powinna gwarantować mi wolność wypowiedzi. Niestety, Kongres przegłosował ustawy, które mówią co innego. W sytuacji takiej jak obecna, nie mogę powiedzieć o tym, co wydarzyło się przez ostatnie sześć miesięcy, mimo, że dwukrotnie wnioskowałem o zgodę - dodał. Levison stara się obecnie przed sądem o uchylenie zakazu udzielania informacji. Z kolei Jon Callas z Silent Circle powiedział, że jego firma nie otrzymała żadnych nakazów, ale na wszelki wypadek zrezygnowała z prowadzenia usługi Silent Mail, żeby chronić swoich klientów w przyszłości. Usługi Silent Phone, Silent Text i Silent Eyes będą kontynuowane, gdyż w ich ramach nie archiwizowano żadnych danych.
  21. Self Expiring to materiał na opakowania leków, który stopniowo zmienia kolor, gdy zbliża się termin przydatności do spożycia. Dodatkowo na blistrze czy pudełku pojawiają się symbole, np. duże okręgi z krzyżykami w środku. To czytelny komunikat dla starszych ludzi, nieradzących sobie z napisami drobnym druczkiem... Autorami koncepcji są Kanupriya i Gautam Goelowie. Pomysł na materiał zrodził się, gdy para pomagała dziadkom opróżnić apteczkę z przeterminowanych leków. Drukowana na opakowaniu data ważności jest najczęściej bardzo mała. Dodatkowo producent może się posługiwać nieczytelnym rodzajem czcionki. Jak poza tym zauważają lekarz i projektantka, nie wszyscy znają angielski, a napis z pudełka się czasami ściera. Self Expiring składa się z 2 warstw informacyjnych: wierzchniej z nazwą leku i spodniej, gdzie ukryto wiadomość dotyczącą przeterminowania medykamentu. Są one przedzielone kolejnymi przepuszczalnymi warstwami, przez które stopniowo przenika tusz z "tła". Odliczanie rozpoczyna się od momentu ukończenia pakowania. Poza Zachodem świadomość koncepcji przeterminowania leków jest bardzo mała - podkreślają Goelowie. W momencie, gdy lek nie jest sprzedawany w oryginalnym opakowaniu, lecz na sztuki, a czarny rynek farmaceutyczny prężnie się rozwija, ludzkie zdrowie znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie. Poszarzałe za sprawą napisów "przeterminowane" i poprzekreślane krzyżykami opakowanie to tylko przykład. Blistry i pudełka mogą ulegać zaczerwienieniu, a zamiast iksów będą się np. pokazywać trupie czaszki. Wybór konkretnych wzorów i barw(y) zależy od tego, jakimi symbolami zagrożenia posługują się mieszkańcy danego kraju/regionu.
  22. System Windows 8.1 zostanie udostępniony w połowie października. Microsoft już wcześniej potwierdził, że do końca sierpnia dostarczy swój system producentom sprzętu. Kilka tygodni, jakie upłyną pomiędzy przesłaniem Windows 8.1 producentom a jego premierą rynkową mają pozwolić na przetestowanie i załatanie każdej znalezionej w międzyczasie luki. Ponadto producenci sprzętu będą mieli czas, by zoptymalizować go pod kątem współpracy z nowym systemem. Z nieoficjalnych informacji wynika również, że subskrybenci MSDN czy TechNetu nie będą mieli wcześniejszego dostępu do ostatecznej wersji OS-u. W Windows 8.1 przywrócono przycisk Start, poprawiono współpracę z urządzeniami o małych wyświetlaczach, zróżnicowano rozmiary kafelków ekranu startowego, a z wersji, która wyciekła wynika, że dołączono doń również samouczek ułatwiający przyzwyczajenie się do zmienionego interfejsu.
  23. W zbiorach biblioteki Uniwersytetu Iowy można znaleźć ponad 4 tys. miniaturowych książek (Charlotte Smith Collection of Miniature Books). W zeszłym tygodniu na facebookowym fanpage'u uniwersyteckich kolekcji specjalnych oraz archiwów pojawił się wpis dotyczący Biblii wielkości biedronki (4x4 mm). Colleen Theisen natknęła się na książeczkę, przeglądając zawartość pudła z napisem "mikrominiatury". Post z serwisu społecznościowego przyciągnął uwagę konserwatorki Giselle Simón, która powiedziała koleżance, że od jakiegoś czasu biblioteka dysponuje mocnym mikroskopem. Dotąd Biblii nie dało się zidentyfikować, bo specjaliści nie byli w stanie odpowiednio powiększyć strony z danymi wydawcy. Theisen robiła zdjęcia wnętrza książeczki, korzystając ze szkieł powiększających, lecz tekst nadal pozostawał nieczytelny. Dzięki skomunikowaniu działów biblioteki udało się ustalić, że miniatura to fragment Księgi Rodzaju z Biblii Króla Jakuba. Sprzedawano ją z identyczną większą wersją, która mierząc 3,5x3,5 cm, z technicznego punktu widzenia także była miniaturą. Toppan Printing Company wydała zestaw z okazji Wystawy Światowej w Nowym Jorku w 1964/65 r. W bibliotece Uniwersytetu Iowy znajdowały się obie bliźniacze pozycje, ale gdyby nie ostatnie śledztwo, nadal by ich ze sobą nie łączono. Biblia wielkości biedronki była kiedyś umieszczana w opakowaniu z kółkiem, tak by dało się ją nosić jak breloczek przy kluczach czy pasku. Co ciekawe, Toppan nadal istnieje i nadal nie przestaje zadziwiać klientów. W marcu br. tokijska firma pobiła rekord miniaturyzacji, prezentując światu 22-stronicową pozycję Shiki no Kusabana (Kwiaty 4 pór roku). Książeczka wielkości ucha igielnego przedstawia rysunki japońskich kwiatów z podpisami (czcionka ma średnicę 0,01 mm). Dowiedziawszy się, kto był wydawcą, Theisen dotarła do opisu procesu produkcyjnego. W artykule z Miniature Book News Julian I. Edison zdradził nieco szczegółów. Mikroskop pomógł także stwierdzić, w jaki sposób doszło do uszkodzenia Biblii. Pierwotnie sądzono, że zniszczenia powstały podczas prób odczytywania, Simón uważa jednak, że w grę wchodzą skaza papieru albo błąd drukarski.
  24. W londyńskim City, w miejscu, w którym płynęła niegdyś rzeka, odkopano tak olbrzymią liczbę rzymskich zabytków, że archeolodzy nazwali to miejsce "Pompejami północy". Falliczne talizmany na szczęście, drewniane budynki, bursztynowy amulet gladiatora czy dokumenty to tylko część niezwykłego znaleziska. Przez pół roku archeolodzy usunęłi 3500 ton ziemi i odkryli około 10 000 zabytków z całego okresu pobytu Rzymian w Londinium. Imperium władało tymi terenami od około 40 roku n.e. do początku V wieku. Miejsce wykopalisk zyskało miano "Pompejów północy" przede wszystkim dlatego, że znaleziono tam zabytki, które rzadko są w stanie przetrwać próbę czasu - skórzane przemioty i wciąż stojące drewniane ściany. Jednym z najbardziej intersujących obiektów jest tajemniczy kawałek skóry na którym przedstawiono gladiatora walczącego z mitycznym potworem. Specjaliści przypuszczają, że mógł on stanowić ozdobę rydwanu. W stolicy Wielkiej Brytanii odkopano też dobrze zachowane ubrania i dokumenty. Wykopaliska prowadzone są na obecnym Bloomberg Place. W przeszłości było to centrum Londinium, w którym stało wzniesione w III wieku mitreum (świątynia Mitry).
  25. Najnowsze studium naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego oraz Princeton University wykazało, że od tysięcy lat duże zwierzęta spełniają funkcję transporterów składników odżywczych dla fauny i flory. Autorzy artykułu z Nature Geoscience posługują się nawet porównaniem do układu krwionośnego. Aby wyliczyć środowiskowo-glebowy wpływ masowego wymierania dużych zwierząt 12 tys. lat temu (studium koncentrowało się na lasach Amazonii), zespół posłużył się modelem matematycznym. Akademicy szacują, że wymieranie ograniczyło rozprzestrzenianie fosforu nawet o ponad 98%, a część skutków tego zjawiska obserwujemy do dziś. Za pomocą tego samego modelu można przewidywać, co by się stało w długiej perspektywie czasowej, gdyby zniknęły współczesne zagrożone gatunki dużych zwierząt z Azji i Afryki. W Ameryce Południowej większość składników odżywczych powstaje w Andach. Docierają one do lasów za pośrednictwem sieci rzecznej. Na lądzie jest ich niewiele i tu do akcji wkraczają zwierzęta: małe transportują cenne pierwiastki na mniejsze odległości, duże mają pod tym względem większe możliwości. Gdy ok. 12 tys. lat temu wyginęła megafauna Ameryki Południowej, np. naziemne leniwce czy pancernikopodobne stwory wielkości małego samochodu, zniknęła jedna z głównych dróg transportu składników odżywczych gleby. Przez to pojawiły się niedobory np. fosforu, które w pewnych okolicach tego regionu są odczuwalne do dziś. Naukowcy opracowali model matematyczny, który przypomina modele wykorzystywane przez fizyków do wyliczania dyfuzji (przewodzenia) ciepła. Dysponując danymi nt. sfosylizowanych szczątków, wyciągnięto wnioski dotyczące masy, a później na tej podstawie szacowano, ile zwierzę jadło i wydalało, po jakim obszarze się poruszało i jakie odległości pokonywało. Model pozwala wyliczyć zdolność do dystrybuowania składników odżywczych w dowolnym czasie w jakimkolwiek miejscu na Ziemi, wystarczy znać przeciętną wagę gatunku i jego dystrybucję. Badacze są w stanie ocenić zarówno wpływ wymierań z przeszłości, jak i potencjalnych zdarzeń z przyszłości (mogą np. wyliczyć, jak bardzo spadnie żyzność gleby, gdy wyginą słonie afrykańskie). Zespół stwierdził, że wymieranie megafuny 12 tys. lat temu doprowadziło do wyłączenia "pompy" składników odżywczych, które nie były już roznoszone po regionie i pozostawały skoncentrowane na obszarach graniczących z równinami zalewowymi oraz innymi żyznymi terenami. Mimo że upłynęło tyle lat, basen Amazonki nadal nie odrodził się po tej zmianie... Choć 12 tys. lat może być okresem wymykającym się rozumieniu większości ludzi, za pośrednictwem tego modelu pokazaliśmy, że ówczesne wymieranie oddziałuje na zdrowie naszej planety po dziś dzień. Mówiąc wprost: im większe zwierzę, tym większą rolę odgrywa ono w rozprowadzaniu składników wzbogacających środowisko - wyjaśnia dr Christopher Doughty. Dziś dopływ składników odżywczych do gleby zależy od osadów rzecznych i substancji pochodzących z powietrza. [Nasza] analiza sugeruje jednak, że w Amazonii, a niewykluczone, że i w wielu innych rejonach świata, możemy mieć do czynienia ze szczególną fazą powymieraniową. Uważamy, że kiedyś duże zwierzęta odgrywały ważną rolę w użyźnianiu krajobrazu, dlatego naturalnie występujące skały osadowe były mniej istotne. Jeśli ludzie przyczynili się do wyginięcia megafauny 12 tys. lat temu, sugeruje to, że jako gatunek zaczęliśmy wpływać na środowisko w globalnej skali na długo przed świtem rolnictwa - podsumowuje dr Adam Wolf z Princetone University.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...