Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. HD 189733b to nie tylko, o czym już informowaliśmy, pierwsza pozasłoneczna planeta, której kolor udało się określić. To również pierwsza egzoplaneta obserwowana w paśmie promieni X. Dzięki korzystnej pozycji planety oraz jej gwiazdy możliwe było przeprowadzenie obserwacji za pomocą amerykańskiego Chandra X-ray Observatory oraz europejskiego XMM Newton Observatory. Obserwacje wykazały znaczy spadek intensywności promieniowania X podczas przejścia planety na tle gwiazdy. Tysiące kandydatów na planety są dotychczas obserwowane tylko w świetle widzialnym. Fakt, że możemy jedną z planet obserwować w zakresie X jest niezwykle ważny, gdyż obserwacje te ujawnianią nowe informacje na temat planety - mówi Katja Poppenhaeger z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics. Chandra obserwował 6 przejść planety na tle gwiazdy, XMM Nweton - jedno. HD 189733b to gorący Jowisz, co oznacza, że planeta jest miej więcej wielkości Jowisza, ale znajduje się blisko gwiazdy macierzystej. Odległość pomiędzy oboma ciałami niebieskimi jest 30-krotnie mniejsza niż odległość między Ziemią a Słońcem. Dlatego też HD 189733b obiega swoją gwiazdę w nieco ponad dwa ziemskie dni. To najbliższy Ziemi znany gorący Jowisz, dlatego też cieszy się olbrzymim zainteresowaniem astronomów badających ten typ planet. Badania za pomocą Chandry i Newtona sugerują istnienie wydłużonych warstw w atmosferze planety. Sa one przezroczyste dla światła widzialnego, ale nieprzezroczyste dla promieni X. Potrzebujemy więcej danych, by zweryfikować te obserwacje - stwierdził Jurgen Schmitt z Hamburger Sternwarte.
  2. Drukarki 3D mogą wkrótce trafić do prywatnych domów. Gdy to się stanie, posiadacz takiego urządzenia będzie mógł samodzielnie wyprodukować sobie wiele przedmiotów codziennego użytku. Jednak nabywcy takich drukarek powinni zastanowić się nad potencjalnym ryzykiem związanym z ich wykorzystaniem. Naukowcy z Illinois Institute of Technology donieśli na łamach Atmospheric Environment, że komercyjne drukarki 3D emitują potencjalnie niebezpieczne nanocząsteczki, które mogą akumulować się w pomieszczeniach. Z przeprowadzonych badań wynika, że na każdą minutę pracy drukarki, w zależności od wykorzystanej technologii, emitują od 20 do 200 miliardów małych cząsteczek o średnicy nie przekraczającej 10 nanometrów. Mniej cząsteczek emitują drukarki wykorzystujące podczas druku polilaktyd (PLA), więcej - korzystające z ABS (poli(akrylonitryl-co-butadien-co-styren). Olbrzymia liczba cząsteczek robi wrażenie, jednak nie odbiega ona od liczby cząsteczek emitowanych podczas gotowania na gazie, palenia świeczki zapachowej czy korzystania z drukarki laserowej. W przypadku drukarek 3D problemem jest jednak rodzaj emitowanych nanocząsteczek. O nanocząsteczkach powstających podczas korzystania z PLA wiadomo, że są biokompatybilne z organizmami ssaków, nie czynią nawm więc krzywdy. Potencjalnie niebezpieczne mogą być nanocząsteczki emitowane podczas drukowania z ABS. Już wcześniejsze badania wykazały, że produkty uboczne cieplnego rozkładu ABS są toksyczne dla myszy i szczurów. Konieczne są dalsze badania tego zagadnienia, a już teraz właściciele drukarek 3D powinni pamiętać, by były one ustawione w dobrze wentylowanym pomieszczeniu.
  3. Kiedyś pisaliśmy o robotach tworzących zespół muzyczny Compressorhead, teraz okazuje się, że imprezę z ich udziałem mógłby dodatkowo uświetnić Carl, humanoidalny robot-barman, który nie tylko miesza alkohole, ale i nawiązuje kontakt z klientami Robots Bar & Lounge w Ilmenau. Ludzie chętnie tu przychodzą, by obejrzeć dzieło inżyniera Bena Schaefera w akcji. Jak się okazuje, przemieszczający się dzięki suwnicy Carl powstał z części nieużywanych już robotów przemysłowych KUKA. Schaefer podkreśla, że bar, gdzie maszyna spotyka ludzi, jest lepszym poligonem testowym dla sztucznej inteligencji niż odizolowane laboratorium. Gdy wykrywa się niedociągnięcia w programie, można je stosunkowo szybko skorygować. Niemiec tłumaczy, że Robots Bar & Lounge ma zbliżyć do siebie ludzi i maszyny, udowadniając, że filmy SF to nie do końca fikcja. Na razie opcja rozpoznawania mowy Carla nie działa zbyt dobrze, więc robot głównie słucha. Reklamą działającego od miesiąca robobaru są stojący przed wejściem R2-D2 oraz C-3PO. Wystrojony w muszkę Carl rezyduje w pierwszej sali, nazywanej Komórką Robota. W przypadku tego pomieszczenia projektant zdecydował się na wystrój industrialny, w drugim - kosmicznym - dominują zaś akcesoria związane z NASA i podróżami pozaziemskimi.
  4. Sędzia Denise Lind rozpatrująca sprawę przeciwko Bradleyowi Manningowi, analitykowi wywiadu, który przekazał tajne dokumenty WikiLeaks, uwolniła go od najpoważniejszego zarzutu - pomocy wrogowi. Uznała go jednak winnym pozostałych 19 zarzutów karnych. Manningowi grozi wieloletnie więzienie, a wymiar kary poznamy najprawdopodobniej jutro. Już wcześniej Manning przyznał się do 10 mniej poważnych zarzutów, zagrożonych łączną karą do 20 lat więzienia. Jako, że przyznanie się nie było częścią ugody z prokuraturą, proces toczył się dalej. To historyczny werdykt - powiedziała Elizabeth Goitein z Uniwersytetu w Nowym Jorku. Manning to jeden z niewielu ludzi, którzy byli kiedykolwiek sądzeni na podstawie Espionage Act w związu z przekazaniem tajnych informacji mediom. Pomimo braku jakichkolwiek dowodów, iż jego działanie zaszkodziło Stanom Zjednoczonym Manningowi grozi wyrok liczony w dekadach. To przerażający precedens - dodała. Profesor Michael Gorgan, wykładowca na Boston University i były oficer U.S. Navy mówi, że uznanie Manninga winnym podziała odstraszająco na innych, którzy chcieliby zdradzić tajemnice. Prokuratura starała się, by Manning otrzymał maksymalny wyrok, dlatego też argumentowała, że mężczyzna dobrze wiedział, iż upublicznione informacje trafią w ręce wroga i zaszkodzą operacjom wojskowym i wywiadowczym. Obrona starała się przedstawić Manninga jako naiwną osobę o dobrych intencjach, która chciał sprowokować debatę na temat sposobu prowadzenia przez USA działań zbrojnych w Iraku i Afganistanie.
  5. W pobliżu niedawno odnalezionego miejsca pochówku króla Ryszarda III, natrafiono na tajemniczą trumnę w trumnie. Naukowcy z University of Leicester unieśli pokrywę nowo odkrytej kamiennej trumny - to pierwszy tego typu nietknięty zabytek w Leicester - by przekonać się, że wewnątrz najduje się trumna z ołowiu. Przed jej otwarciem konieczne jest przeprowadzenie dodatkowych badań. Co ciekawe, przez otwór w dolnej jej części widać stopy pochowanego. Zewnętrzna kamienna trumna liczy sobie 2.12 metra długości, jej szerokość to od 0,6 (jeden z końców) do 0,3 (drugi koniec) metra. Wysokość trumny wynosi 0,3 metra. Do podniesienia jej pokrywy konieczne było zaangażowanie ośmiu osób. Naukowcy są przekonani, że ołowiana trumna zawiera zwłoki kogoś znacznego. Wiadomo, że na terenie kościoła pochowano trzy ważne związane z nim osobistości. Dwie z nich to przełożeni zakonu franciszkanów na terenie Anglii - Peter Swynsfeld (zm. w 1272) oraz William of Nottingham (zm. w 1330). Z zapisków historycznych wiemy, że trzecią osobą ma być rycerz Mutton, który piastował stanowisko burmistrza Leicester. Tajemniczy Mutton to prawdopodobnie sir William de Moton of Peckelton, który zmarł pomiędzy rokiem 1356 a 1362. Niewykluczone jednak, że w podwójnej trumnie pochowano kogoś innego i nigdy nie poznamy jego imienia. Ołowiana trumna trafiła do Wydziału Archeologii i Historii Starożytnej University of Leicester, gdzie uczeni spróbują otworzyć ją nie uszkadzając zwłok. Odkrycie podwójnej trumny to wielkie wydarzenie. Trumnę zewnątrzną zauważono już we wrześniu ubiegłego roku, dopiero jednak teraz udało się ją zbadać. Ta kamienna trumna to coś, co przez cały czas chcieliśmy zbadać. Dla mnie jej znalezienie jest równie ekscytujące, jak odnalezienie Ryszarda III. Ciągle nie wiemy, dto jest tam pochowany. Żaden z członków mojego zespołu nigdy wcześniej nie widział ołowianej trumny wewnątrz trumny kamiennej. Musimy opracować metodę jej otwarcia. Nie chcemy zniszczyć zawartości - mówi dyrektor wykopalisk, Matthew Morris.
  6. Huragan Katrina wykopał spod osadów las sprzed ok. 52 tys. lat. Śpiesząc się, by zdążyć przed niszczącymi drewno zwierzętami, naukowcy dopiero zaczęli badać znalezisko z okolic miasta Mobile w Alabamie, a już wiadomo, że prehistorycznym cyprysowatym zagraża coś jeszcze - firmy chcące przerobić drewno na unikatowe meble. Las ma powierzchnię co najmniej 1,3 km2. Znajduje się ok. 18 m pod powierzchnią Zatoki Meksykańskiej. W warunkach beztlenowych drzewa zachowały się tak dobrze, że po przecięciu nadal czuć charakterystyczny zapach soku. Jak doszło do odkrycia? Rok po Katrinie właściciel sklepu ze sprzętem nurkowym rozmawiał z Benem Rainesem, nurkiem, a zarazem dyrektorem wykonawczym organizacji Weeks Bay Foundation. Opowiedział mu o miejscowym rybaku, który natrafiwszy na stanowisko z bogatą fauną, stwierdził, że pod spodem znajduje się coś dużego. Jak się okazało, handlarz wziął sprawę we własne ręce i podczas wyprawy natrafił na las. Ponieważ nurkowie przywłaszczają sobie artefakty, sklepikarz przez wiele lat nie chciał zdradzić Rainesowi lokalizacji cudu natury. Przełamał się dopiero w zeszłym roku i gdy dyrektor sam zanurkował, ujrzał kikuty i zwalone pnie przekształcone w rafę. Raines skontaktował się z Grantem Harleyem, dendrochronologiem z Uniwersytetu Południowego Mississippi. Później dołączyła do niego geograf Kristine DeLong z Uniwersytetu Stanowego Luizjany. Naukowcy stworzyli mapę sonarową okolicy - stąd wiadomo, że większość lasu nadal tkwi w osadach - i zbadali 2 pobrane przez Rainesa próbki. DeLong planuje samodzielne zejście pod wodę. Obecnie Weeks Bay Foundation walczy o to, by przekształcić las w rezerwat. Inaczej istnieje ryzyko, że pozostanie z niego tylko wspomnienie, a z fragmentów drewna powstaną pamiątki łowców skarbów lub stoliki do kawy. W tym samym czasie zespół badawczy zabiega o fundusze. Harley podkreśla, że kikuty są tak duże (mają do 2 m średnicy), że dzięki nim można by odtworzyć tysiące lat klimatycznej historii regionu. Raines obawia się, że choć nigdy nie zdradził kontaktującym się z nim firmom, gdzie znajduje się prastary nagi las, prędzej czy później i tak uda im się do niego dotrzeć. Prowadząc kampanię na rzecz utworzenia rezerwatu, fundacja zwróciła się do kilku agend federalnych, m.in. Bureau of Ocean Energy Management. Liczy także na współpracę z Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie czy Akwarium Ameryk w Nowym Orleanie. Dzięki tym instytucjom można by zaprezentować las społeczeństwu.
  7. W październiku ubiegłego roku informowaliśmy, że Amazon szuka na czas świąt 50 000 pracowników sezonowych. Teraz koncern ogłosił, że poszukuje 7000 pracowników. Większość z nich otrzyma umowę o pracę, natomiast pozostałym zostanie zaoferowany model mieszany łączący część etatu, pełen etat i pracę sezonową. Amazon tak bardzo potrzebuje pracowników, że 5000 osób, które zostaną zatrudnione na stałe w centrach dystrybucyjnych, otrzyma pensję o 30% wyższą niż średnia pensja sprzedawcy w sklepie detalicznym. Ponadto pracownicy dostaną akcje firmy (w ciągu ostatnich pięciu lat średnia wartość akcji przyznana pracownikowi przez Amazona wyniosła 9% jego pensji). To jednak nie wszystkie przywileje. Ci pracownicy, którzy zdecydują się na ukończenie college'u będą mogli liczyć na to, że Amazon pokryje aż 95% kosztów nauki, niezależnie od tego, czy zdobywane wykształcenie będzie miało coś wspólnego z pracą w firmie. Kolejnych 2000 pracowników zostanie zatrudnionych w centrum obsługi klienta. Oni będą pracowali we wspomnianym już modelu mieszanym. Dzięki obecnej rekrutacji Amazon chce aż o 25% zwiększyć liczbę osób pracujących w centrach dystrybucyjnych. To konieczność, gdyż coraz więcej amerykańskich klientów firmy wybiera opcję dostawy towaru w ciągu jednego dnia, a firma chce zaoferować dostawę niektórych produktów jeszcze w dniu ich zamówienia. Pod koniec 2012 roku Amazon zatrudniał - na pełny i część etatu - około 88 400 osób. Jeszcze pięć lat wcześniej w firmie pracowało 17 000 osób.
  8. Różne rodzaje szczęśliwości inaczej wpływają na ekspresję genów. Szczęście eudajmonistyczne (wypływające z poczucia głębokiej celowości i znaczenia w życiu) skutkuje bardzo korzystnym profilem ekspresji w komórkach odpornościowych. U osób doświadczających tego typu dobrostanu występuje niska ekspresja genów zapalnych i silna ekspresja genów antywirusówych oraz genów przeciwciał. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles twierdzą, że u ludzi z wysokim poziomem szczęścia hedonistycznego odnotowano odwrotne zjawiska. W ciągu ostatniej dekady zespół prof. Stevena Cole'a pracował nad reakcjami ludzkiego genomu na stres, strach czy stres. Ostatnio Amerykanie zaczęli się jednak zastanawiać nad oddziaływaniami pozytywnych emocji. Czy reakcja genomu będzie przeciwieństwem tego, co zaobserwowano w przypadku emocji o ujemnym znaku, czy mamy raczej do czynienia z aktywacją innego programu ekspresji? Wcześniejsze badania pokazały, że w okresach przewlekłego stresu, zagrożenia czy niepewności krążące komórki odpornościowe przejawiają utrwaloną reakcję transkrypcyjną na przeciwności (ang. conserved transcriptional response to adversity, CTRA). Charakteryzuje się ona zwiększoną ekspresją genów powiązanych ze stanem zapalnym oraz zmniejszoną ekspresją genów odpowiedzialnych za reakcje przeciwwirusowe. Cole wyjaśnia, że prawdopodobnie reakcja ta wyewoluowała, by pomóc układowi odpornościowemu przeciwstawiać się zmieniającym się wzorcom zagrożenia mikrobiologicznego. U naszych przodków sytuacja taka miała miejsce podczas zmiany warunków społeczno-środowiskowych (w czasie konfliktu odnoszono np. rany, które ulegały zakażeniu). We współczesnym społeczeństwie, przy tak odmiennych warunkach środowiskowych, chroniczna aktywacja pod wpływem społecznych lub symbolicznych zagrożeń może jednak sprzyjać stanowi zapalnemu i prowadzić do chorób sercowo-naczyniowych czy neurodegeneracyjnych [...], o upośledzeniu oporności na infekcje wirusowe nie wspominając. W ramach studium Amerykanie pobrali krew od 80 zdrowych dorosłych. Ochotników zbadano pod kątem rodzaju odczuwanego dobrostanu. Zespół oceniał profil ekspresji CTRA. Nasze studium pokazuje, że choć czynienie dobra i czucie się dobrze generują analogiczny poziom pozytywnych emocji, to ich wpływ na genom jest diametralnie różny. Najwyraźniej ludzki genom jest bardziej wrażliwy na sposoby osiągania szczęścia niż świadomy umysł.
  9. Profesor Todd Humphreys z University of Texas, jeden z najwybitniejszych badaczy bezpieczeństwa GPS, zaprezentował wraz ze swoimi studentami, w jaki sposób można oszukać system GPS zainstalowany na pokładzie luksusowego jachtu. Badania zostały przeprowadzone w bieżącym roku na Morzu Jońskim, a ofiarą ataku, na który kapitan wyraził zgodę, padł 65-metrowy jacht "Biała róża". Uczeni pokazali jak łatwo można przesłać do systemu GPS fałszywy sygnał. Przeprowadziliśmy rzeczywisty atak na otwartym morzu przeciwko prawdziwemu, wartemu 80 milionów dolarów jachtowi. Mogliśmy go kontrolować za pomocą wyposażenia wartego 2000 USD. To bezprecedensowe wydarzenie. Nikt nigdy nie pokazał czegoś takiego. Najbardziej złowieszczy był fakt, że nic nie zaniepokoiło załogi. Sygnał GPS był przez cały czas tak silny jak zwykle. Jedyne, czego potrzebowaliśmy to by atakowana jednostka znajdowała się w zasięgu wzroku. Jeśli dysponujesz dronem, możesz przeprowadzić taki atak z odległości 20-30 kilometrów. Jeśli jesteś na morzu, to powinieneś być w odległości 2-3 kilometrów - mówi profesor Humphreys. Uczony wysłał do odbiornika GPS jachtu fałszywy sygnał, powodując, że zaczął on nasłuchiwać jego urządzenia zamiast, jak przy prawidłowej pracy, satelitów krążących na orbicie. Humphreys od dłuższego czasu ostrzega, że możliwe są ataki na GPS. W ubiegłym roku podczas jednej z konferencji opowiadał, w jaki sposób można przeprowadzić atak na GPS drona. Uczony zapewnia, że prosta technika ataku, jakiej użył - wysłanie odpowiednio dobranego silniejszego sygnału - może zostać wykorzystana do oszukania urządzeń systemów Glonass czy Galileo. Humphreys ostrzega, że dzięki udanemu atakowi na statek można np. doprowadzić do rozbicia jednostki na mieliźnie. Najbardziej efektywną obroną przed takimi atakami byłoby wprowadzenie cyfrowych sygnatur do sygnału GPS. Jest to jednak rozwiązanie bardzo kosztowne i najmniej praktyczne. Przed dwoma laty USA wyłączyły system LORAN, który był odporny na ataki. Obecnie najlepszą obroną jest.. nauka obsługi sekstantu. Pozostaje też mieć nadzieję, że Wielka Brytania uruchomi testowany przez siebie system eLORAN.
  10. Telefony komórkowe są obecnie wpisane do grupy 2B na liście środków kancerogennych. Oznacza to,że Międzynarodowa Agencja Badań nad Nowotworami uznaje, że oddziaływanie telefonów komórkowych może być rakotwórcze dla ludzi. Najnowsze badania przeprowadzone przez zespół doktora Yaniva Hamzany'ego z Uniwersytetu w Tel Awiwie wzmacniają podejrzenia o szkodliwe oddziaływanie telefonów. Hamzany, wraz z grupą profesorów z Izraelskiego Instytutu Technologii Technion postanowili sprawdzić, jak telefon komórkowy wpływa na ślinianki. Uczeni doszli do wniosku, że skoro podczas używania komórki trzymamy ją blisko ślinianek, to ewentualny wpływ generowanego przez nią pola elektromagnetycznego powinien być w nich widoczny. Naukowcy przebadali ślinę 20 osób, które używały telefonu komórkowego co najmniej przez 8 godzin miesięcznie. Większość uczestników badania rozmawiało przez komórkę 30-40 godzin w miesiącu. Wyniki badań porównywano z grupą kontrolną, w skład której wchodziły osoby głuche, nie korzystające z telefonów komórkowych bądź korzystające z nich jedynie w celu wysyłania wiadomości tekstowych i tym podobnych czynności niewymagających przykładania telefonu do głowy. W porównaniu z grupą kontrolną u użytkowników telefonów wszystkie pomiary wykazały zwiększony stres oksydacyjny. Nie od dzisiaj wiadomo, że w warunkach stresu oksydacyjnego może dochodzić do mutacji genetycznych i rozwoju nowotworów. Prace Izraelczyków, chociaż nie wykazują jednoznacznego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy używaniem telefonów komórkowych a zachorowaniem na nowotwory, są kolejnymi badaniami wskazującymi na możliwość szkodliwego wpływu telefonów komórkowych na zdrowie. Doktor Hamzany mówi, że w przyszłości można by przeprowadzić analizę śliny przed użyciem telefonu komórkowego oraz po kilkunastu minutach jego intensywnego użytkowania. To pozwoliłoby stwierdzić, czy stres oksydacyjny pojawia się natychmiast po przyłożeniu telefonu do ucha.
  11. Przedstawiciele firmy Shark Attack Mitigation Systems (SAMS) nawiązali współpracę z Shaunem Collinem oraz Nathanem Hartem z Uniwersytetu Zachodniej Australii (UWA), by stworzyć stroje do pływania, które zapobiegają atakom rekinów. W końcowej fazie polowania rekiny polegają na wzroku, dlatego oba projekty oddziałują na ten właśnie zmysł. Cryptic Pattern, linia dla nurków i pływaków, pozwala wtopić się w tło. Dzięki niej ludzie stają się dla myśliwych niewidzialni (trudno się temu dziwić, bo materiał wygląda jak woda z nieregularnymi plamami światła). Warning Pattern to pasiasty (czarno-biały) wzór dla surferów. Ma zniechęcać rekiny, naśladując ostrzegawcze komunikaty ryb. Trzeba przyznać, że to o wiele lepsze rozwiązania niż stroje z lat 70. ubiegłego wieku, które wzorowano na kolczudze. W przeszłości proponowano również kostiumy elektryczne czy system nazywany Tarczą (Anty)rekinową (w tym ostatnim chodziło o zakłócanie zmysłu elektrorecepcji drapieżników). Analizując widzenie rekinów, zespół z Instytutu Oceanów UWA brał pod uwagę nie tylko zachowanie, ale i anatomię oka oraz biologię molekularną siatkówki kilku dużych gatunków. W ten sposób stwierdzono, co przykuwa wzrok tych ryb, a co nie zostanie zauważone. Naukowcy wzięli pod uwagę 3 scenariusze: 1) pływanie/surfowanie na powierzchni, 2) nurkowanie na głębokości 5 m w 10-m kolumnie wody i 3) nurkowanie na głębokości 15 m w 25-m kolumnie wody. Eksperymenty prowadzono w Morzu Śródziemnym i wodach subtropikalnych. Dla każdej lokalizacji wygenerowano optymalne spektra współczynnika odbicia dla różnych kątów spoglądania, pór dnia i pór roku. Poza tym Australijczycy określili, jak rozmieścić kontrastujące pasy i jaką powinny one mieć szerokość, by zaburzyć postrzeganie rozmiarów i kształtu celu w rozmaitych warunkach oświetleniowych. Projektanci podkreślają, że zastosowane wzory to nie tyle gwarancja bezpieczeństwa, co szansa na wywołanie u rekinów stanu chwilowego zawahania. Wykorzystując cenne sekundy, człowiek może próbować ucieczki. W przyszłości SAMS chciałaby wykorzystać technologię na sprzęcie sportowym, np. deskach surfingowych czy kajakach.
  12. U gupików (Poecilia reticulata) występuje zapłodnienie wewnętrzne - samiec dysponuje płetwą odbytową przekształconą w gonopodium. Ponieważ występują na nim pazurki, biolodzy snuli teorie dotyczące ich przeznaczenia. Jedni twierdzili, że samce mogą w ten sposób przytrzymać niechętne zalotom partnerki, inni postulowali, że wypustki pomagają utrzymać plemniki w szczytowych partiach gonopodium. By sprawdzić, jak naprawdę jest, Lucia Kwan z Uniwersytetu w Toronto uciekła się do golenia narządów kopulacyjnych skalpelem (sama nazywała to inżynierią fenotypową). Później wpuszczała do akwarium z samicą pojedyncze samce. Okazało się, że w porównaniu do ogolonych samców, gupiki ze "zdobionymi" gonopodiami przekazywały nieskorym do spółkowania samicom nawet 3 razy więcej plemników. W przypadku chętnych samic nie odnotowano żadnych różnic. Kanadyjka tłumaczy, że gdyby chodziło o zakotwiczenie plemników na wypustkach, spadek skuteczności byłby widoczny w obu grupach partnerek.
  13. W 2011 roku naukowcy z kilku polskich uczelni ogłosili odkrycie małych komórek macierzystych pochodzenia embrionalnego (VSEL), które miały zrewolucjonizować medycynę. Teraz w Stem Cell Reports ukazał się artykuł, w którym uczeni z Uniwersytetu Stanforda twierdzą, że takie komórki nie istnieją. Na czele kalifornijskiego zespołu badawczego stał Irving Weissman, znany badacz komórek macierzystych. Rüdiger Alt, szef wydziału badań prywatnego banku krwi pępowinowej Vita 34, którego zespół w ubiegłym roku ogłosił, że nie udało mu się odnaleźć komórek VSEL, mówi, że badania zespołu Weissmana to gwóźdź do trumny twierdzeń o odkryciu polskich naukowców. W badania nad VSEL zaangażowane są Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie, Instytut Biologii Doświadczalnej PAN, Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach, Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie oraz Uniwersytet Jagielloński. Na ślad komórek VSEL jako pierwszy wpadł profesor Mariusz Ratajczak z Univeristy of Louisville, który wyizolował je w 2006 roku ze szpiku kostnego myszy. Od kilku lat powstaje literatura na temat VSEL. Komórki mają być rzadkie, niewielkie (mniej niż 6 mikrometrów średnicy), a ich liczba ma zmniejszać się z wiekiem. VSEL miały zamieniać się w wiele innych komórek, w tym komórki krwi, kości, mięśni i nerwów. Ratajczak dostał pracę na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym i, wraz z uczonymi z wymienionych wcześniej polskich uczelni, otrzymał z UE grant w wysokości 10,6 miliona euro na badania W ubiegłym roku rozpoczęto pierwszą fazę eksperymentalnych badań klinicznych na VSEL. Kilkanaście osób miało otrzymać już preparaty z tymi komórkami. W maju bieżącego roku Józef Dulak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaangażowany w badania nad VSEL, poinformował, że podczas prowadzonych przez siebie eksperymentów nie trafił na żadne ślady tych komórek. Dulak nie znalazł żadnych sygnatur wskazujących na totipotencję komórek mniejszych niż 7 mikrometrów. Teraz zespół Weismanna, który przeprowadził szerzej zakrojone badania, poinformował o uzyskaniu podobnych wyników co Dulak. Wspomniany wcześniej Alt spędził wraz z zespołem 18 miesięcy na poszukiwaniu ludzkich VSEL. Jeśli komórki te by istniały, Vita 34 byłaby zainteresowana ich skomercjalizowaniem. Straciliśmy mnostwo czasu - mówi Alt. Komórki VSEL już weszły do historii. W 2007 roku firma Neostem uzyskała wyłączne prawa licencyjne na te komórki, a w roku 2011 Watykan, zainteresowany badaniami nad nimi, podpisał pierwszą w swojej historii umowę o stworzeniu spółki joint venture z przedsiębiorstwem handlowym i przeznaczył milion dolarów na założoną przez Neostem firmę Stem For Life Foundation. Część naukowców zapewnia jednak, że VSEL istnieją. Russel Taichman z University of Michigan, który ma nadzorować finansowane przez Neostem badania nad wykorzystaniem VSEL do regeneracji kości u pacjentów ortodontycznych zapewnia, że widział te komórki. Zamieszania nie rozumie też kardiolog Wojciech Wojakowski ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Innym badaczom nie udało się po prostu trafić na odpowiednie komórki - mówi. Podobnego zdania jest Diane Krause, która zapewnia, że uzyskała takie komórki. Jeden z naszych badaczy był w laboratorium Ratajczaka i nauczył się odpowiedniej techniki - informuje. Sam profesor Ratajczak broni się mówiąc, że Weismann nigdy nie odwiedził jego laboratorium, by nauczyć się odpowiedniej techniki pozyskiwania VSEL. Weissman odpowiada, że nauka musi być odtwarzalna, a metody opisane tak, by inni mogli uzyskać takie same wyniki.
  14. Cyberprzestępcy zajmujący się rozpowszechnianiem złośliwego kodu typu "ransomware" niechcący pomogli policji. Zadaniem wspomnianego oprogramowania jest zablokowanie komputera ofiary i domaganie się pieniędzy w zamian za kod odblokowujący. Od pewnego czasu przestępcy podszywają się przy tym np. pod urzędy publiczne czy organa ścigania. Tym razem ich ofiarą padł 21-letni Ray Riley. Jego komputer został zablokowany, a na ekranie pojawiła się informacja, że na dysku twardym znaleziono pornografię dziecięcą. Przestępcy, podając się za FBI, domagali się od Rileya "grzywny" w zamian za odblokowanie komputera i umorzenie śledztwa. Przestraszony mężczyzna nie tylko uwierzył, że wiadomość jest prawdziwa, ale zabrał swój komputer i pojechał na najbliższy posterunek, by dowiedzieć się, czy toczone jest przeciwko niemu śledztwo. Zgodził się, by funkcjonariusze przeszukali jego dysk twardy. Policjanci znaleźli na nim kilkanaście nieodpowiednich informacji tekstowych oraz zdjęcia nieletnich dziewcząt. Mając w ręku takie dowody, policja wystąpiła o nakaz przeszukania domu i pozostałych komputerów Rileya. Po przeszukaniu postawiono mu trzy zarzuty posiadania pornografii dziecięcej, jeden zarzut wykorzystywania urządzenia komunikacyjnego do popełnienia przestępstw związanych z dziećmi oraz jeden zarzut niestosownego zachowania wobec nieletnich.
  15. Nagły spadek poziomu testosteronu może wywoływać u samców myszy objawy parkinsonopodobne. Zespół z Centrum Medycznego Rush University podkreśla, że wynalezienie leku utrudniają problemy z niezawodnym zwierzęcym modelem tej choroby. Wydaje się, że właśnie udało się je rozwiązać. By modelować parkinsonizm u myszy, naukowcy posługują się różnymi toksynami i licznymi [...] metodami genetycznymi, my jednak odkryliśmy, że nagły spadek poziomu testosteronu po kastracji wystarczy do wywołania przewlekłych zmian patologicznych i objawów typowych dla tej choroby. Zauważyliśmy też, że suplementacja 5α-dihydrotestosteronem odwraca te zjawiska - wyjaśnia dr Kalipada Pahan. Naukowiec dodaje, że u mężczyzn poziom testosteronu jest ściśle powiązany z wieloma procesami chorobowymi. U zdrowych panów stężenie testosteronu osiąga szczyt w połowie 4. dekady życia, a później spada ok. 1% rocznie. Poziom hormonu może jednak drastycznie spaść np. pod wpływem stresu, zwiększając jednostkową podatność na chorobę Parkinsona. Biorąc to wszystko pod uwagę, Pahan uważa, że pracując nad "parkinsonoopornością", należy zadbać o poziom androgenu. Autorzy artykułu z Journal of Biological Chemistry tłumaczą, że choć zwykle tlenek azotu(II) odgrywa w organizmie ssaków wiele ważnych fizjologicznych funkcji, to gdy za sprawą indukowalnej syntazy tlenku azotu (iNOS) w mózgu powstaje go za dużo, rozpoczyna się obumieranie neuronów. Podczas eksperymentów Amerykanie zauważyli, że po kastracji stężenie iNOS w mózgu dramatycznie wzrastało. Ponieważ objawy parkinsonopodobne nie rozwijały się u samców pozbawionych genu iNOS, sugeruje to, że utrata testosteronu wywołuje symptomy za pośrednictwem wytwarzania indukowalnej syntazy tlenku azotu.
  16. Brytyjski High Court zakazał ekspertom publikacji pracy naukowej, w której miały znaleźć się szczegóły kodów zabezpieczających luksusowe limuzyny. Zakaz wydano na wniosek Volkswagen Group, właściciela takich marek jak Porsche, Lamborghini czy Bentley. Przedstawiciele koncernu samochodowego poprosili autorów pracy Dismantling Megamos Crypto: Wirelessly Lockpicking a Vehicle Immobiliser o takie zredagowanie swojej pracy, by nie ujawniali szczegółów algorytmu Megamos Crypto. Jest on wykorzystywany do tworzenia kodów, dzięki którym samochód przeprowadza autoryzację kluczyka i pozwala na uruchomienie pojazdu. Autorzy, wśród nich wykładowca z University of Birmingham Flavio Garcia oraz Baris Ege i Roel Verdult z holenderskiego Stichting Katholieke Universiteit, odmówili prośbie. Volkswagen udał się zatem do sądu z wnioskiem o wydanie zakazu publikacji. Koncern argumentował, że jego technologia jest używana nie tylko w luksusowych pojazdach, ale również w milionach samochodów produkowanych na rynek masowy. Sąd uznał argumenty producenta samochodów. Nie przekonały go twierdzenia naukowców, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć o lukach w zabezpieczeniach, które jej zagrażają. Sędzia Birss stwierdził, że argumenty naukowców są istotne, jendnak publikacja szczegółów ułatwi popełnianie przestępstw. Wyrok został wydany już trzy tygodnie temu, jednak dopiero teraz zrobiło się o nim głośno, gdyż w przemyśle samochodowym rozpoczęła się szeroka dyskusja na temat bezpieczeństwa pojazdów.
  17. Dr Ian Burney, historyk z Uniwersytetu w Manchesterze, uważa, że Sherlock Holmes i dr John Evelyn Thorndyke w znacznym stopniu wpłynęli na rozwój współczesnych metod badania miejsca zbrodni. Brytyjczyk dowodzi, że pisarze Arthur Conan Doyle i R. Austen Freeman oddziaływali na pionierów kryminalistyki - Hansa Gustava Adolfa Grossa, austriackiego sędziego śledczego, i Francuza doktora Edmonda Locarda. Historyk posuwa się nawet do tego, by nazywać autorów książek ewangelistami profesjonalnych kryminologów. Historie demonstrowały nowości [...]: zabezpieczanie miejsca przed skażeniem, utrwalanie i zapisywanie związków między wszystkimi, nawet najzwyklejszymi, obiektami [...] oraz badanie naukowe mikroskopijnych śladów kryminalistycznych. Można więc powiedzieć, że Conan Doyle i Freeman pomogli dochodzeniowcom usystematyzować metody, tak by rzeczy niewidzialne stały się widzialne, a błahe osiągnęły status istotności. Dopiero w latach 20. XX w. zaczęli się pojawiać ludzie nadzorujący złożone operacje policyjno-naukowe. Towarzyszyli im fotografowie oraz policjanci przeszukujący i zabezpieczający miejsce popełnienia przestępstwa. Freeman i Conan Doyle odegrali w tym procesie ważną rolę. W angielskim tłumaczeniu podręcznika Hansa Grossa dla kryminologów dr Burney odkrył fragment odnoszący się do torby z przyborami, którą brytyjscy policjanci mieli zabierać ze sobą w teren niczym dr Thorndyke. Z kolei w swoich książkach Locard stale nakłaniał adeptów nauk policyjnych, by czytali Doyle'a i uczyli się od Sherlocka Holemesa. W erze wiktoriańskiej pracowali, oczywiście, ludzie, którzy badali miejsca zbrodni, ale ich podejścia nie można było nazwać ani systematycznym, ani naukowym. Reprezentantem nauki pozostawał medyk - czasem patolog, lecz często miejscowy lekarz. Sherlock Holmes utyskiwał na beztroskie zachowanie służb, które np. w "Tragedii w Boscombe Valley" tratowały wszystko jak stado bawołów. Dr Thorndyke twierdził zaś, że miejsce morderstwa powinno się traktować jak pałac śpiącej królewny.
  18. Dwoje matematyków z Uniwersytety Kalifornijskiego w Irvine (UC Irvine) postanowiło włączyć się w dyskusję o dostępie do broni w USA. Dominik Wodarz i Natalia Komarova opracowali zestaw parametrów, które miały dac odpowiedź na pytanie, jak najlepiej zapopobiegać pojedynczym zabójstwom oraz masowym morderstwom. Wykorzystali przy tym dane pochodzące z okresu od I wojny światowej do dzisiaj. Stworzony przez nich model komputerowy miał przeanalizować różne odmiany polityki dostępu do broni - od jej całkowitego zakazu po nieskrępowane prawo do jej posiadania. Po analizach matematycy doszli do wniosku, że ograniczenie prawa do posiadania broni - o ile zostałoby odpowiednio przeprowadzone - mogłoby obniżyć liczbę ofiar przemocy domowej i pojedynczych zabójstw. Jednak w przypadkach masowych morderstw to posiadający broń obywatele mogą uratować wiele osób, o ile będą dobrze wyszkoleni i nie postrzelą przypadkowych ludzi. Wodarz i Komarova przyznają, że podczas analiz nie posiadali istotnych danych. Nie wiadomo na przykład, ilu właścicieli posesji dzięki posiadanej broni powstrzymało rabusiów. Wielu z nich mogło nie informować policji o incydencie. Nie wiadomo też, czy większe szanse mamy uciekając przed napastnikiem czy też stając z nim do konfrontacji z bronią w ręku. To wszystko musi zostać zbadane, by takie analizy jak ta Wodarza i Komarovej były bardziej wiarygodne. Uczeni podkreślają, że wciąż nie znamy takich danych jak odsetek przestępców posiadających nielegalnie broń, stopień ochrony zapewniany przez uzbrojonych obywateli czy też liczba osób, które miały przy sobie legalnie posiadaną broń gdy zostały zaatakowane. Przez ostatnie niemal 20 lat z funduszy federalnych nie finansowano badań dotyczących posiadania broni. Być może wkrótce budżet zacznie finansować takie badania. Każdego roku w USA popełnia się 11 000 morderstw z użyciem broni palnej.
  19. Czterdziestoletni Laurent Aigon z Lacanau we Francji zbudował w sypialni swoich dzieci tak realistyczną kopię kokpitu Boeinga 737, że Instytut Konserwacji Floty Powietrznej Portu Lotniczego Bordeaux-Mérignac poprosił go o wygłoszenie wykładu. Aigon dorastał w miejscowości Beutre, mieszkając zaledwie 200 m od lotniska. Marzył o zostaniu pilotem, ale że nie miał serca do nauki, jego przygoda z awiacją skończyła się na grze komputerowej. Przed 5 laty mężczyzna spotkał drugiego pasjonata - Jeana-Paula Dupuya. Panowie postanowili zbudować tak realistyczny kokpit, jak tylko się da. Spotkali się z członkami stowarzyszenia Aquitaine Simulation, przyjrzeli się symulatorowi Airbusa i zabrali się do dzieła. Części szukali w Internecie. Ponieważ sprowadzano je z różnych zakątków świata, realizacja projektu pochłonęła kilka tysięcy euro. Francuz nauczył się obsługi wszystkich kontrolek z deski rozdzielczej oraz procedur. Teraz postanowił, że zostanie profesjonalnym konstruktorem symulatorów lotu. Najpierw musi jednak zdobyć specjalny certyfikat.
  20. Samsung rozpoczął masową produkcję najszybszych na świecie wbudowanych układów pamięci. Nowe kości trafią do smartfonów i tabletów nowej generacji. Układy eMMC PRO pracują z prędkością do 400 MB/s. Układy zapewniają bardzo szybkie uruchamianie programów, pozwolą na znacznie przyspieszenie transferu plików, rejestrowania i odtwarzania filmów wideo, poprawią wydajność zarówno w grach jak i aplikacjach biurowych. eMMC PRo będą produkowane w wersjach 16-, 32- i 64-gigabajtowych. Samsung korzysta przy produkcji z technologii 64 Gb 10 nm NAND.
  21. Znany haker Barnaby Jack zmarł nagle na tydzień przed zaplanowanym występem na konferencji Black Hat. Śmierć 35-latka potwierdzili lekarze sądowi z San Francisco. Barnaby Jack zyskał rozgłos dzięki prezentacji dziur w bankomatach i implantach medycznych. Podczas najbliższego Black Hat również miał omawiać bezpieczeństwo implantów medycznych. Haker był dyrektorem w IOActive, firmie, która specjalizuje się w bezpieczeństwie przemysłu, urządzeń medycznych i łańcucha dostaw. W przeszłości pracował dla McAfee i Junipera. W przeszłości informowaliśmy o pracach Barnaby Jacka. Zarówno o rootkicie atakującym bankomaty, jak i o możliwości przeprowadzenia ataku na rozrusznik serca.
  22. Badania nowych wersji głównych przeglądarek, Internet Explorera 10, Firefoksa 20.0.1, Chrome'a 26 i Safari 5.1.7, przyniosły bardzo dobre i bardzo złe wieści dla Microsoftu. IE okazał się najlepszy pod względem ochrony prywatności użytkownika i najgorszy w kategorii ochrony komputera przed zagrożeniami. Eksperci z NSS Labs zauważyli duże różnice pomiędzy przeglądarkami. Znaleźli też kilka podobieństw. Przede wszystkim takie, że użycie opcji Private Browsing (Safari, Firefox), InPrivate Browsing (IE), Incognito (Chrome) nie chroni przed śledzeniem użytkownika. To jedynie opcje domyślnego usuwania historii i ciasteczek podczas zamykania przeglądarki. Podkreślają też, że obecnie mechanizm Do Not Track jest nieefektywny. Dlatego też zalecają, by użytkownicy samodzielnie konfigurowali przeglądarki w celu osiągnięcia największej ochrony prywatności, by wspierali rozwiązania prawne zobowiązujące witryny do korzystania z mechanizmów Do Not Track oraz by używali dodatków chroniących przed śledzeniem przez strony trzecie. Internet Explorer to jedyna przeglądarka, w której mechanizm Do Not Track jest domyślnie włączony. Użytkownicy IE 10 mogą być zatem najlepiej chronieni, o ile wspomniane na wstępie rozwiązania prawne wejdą w życie. Spośród trzech pozostałych przeglądarek najłatwiej jest włączyć mechanizm Do Not Track w Firefoksie. Został on umieszczony w najbardziej intuicyjnej pozycji menu. Najgorzej pod tym względem wypadła Safari. Jednym z mechanizmów śledzenia użytkownika są cookies (ciasteczka). Te wysyłane przez stronę trzecią, czyli najczęściej przez agencje reklamowe, zagrażają prywatności najbardziej. Chrome i Firefox domyślnie dopuszczają wszystkie ciasteczka. IE blokuje natomiast cookies tych stron trzecich, które nie mają jasno określonej polityki prywatności lub też pozwalają na skontaktowanie się z użytkownikiem bez jego wyraźniej zgody. W tym drugim przypadku blokowane są też ciasteczka witryny, z którą bezpośrednio się łaczymy. Safari domyślnie blokuje wszystkie cookies strony trzeciej, co jednak czasem powoduje problemy z kompatybilnością. Pod względem łatwości włączania/wyłączania mechanizmu blokowania ciasteczek najlepiej wypadły Firefox i Safari, gorzej sprawują się Chrome oraz IE. Wszystkie cztery przeglądarki pytają użytkownika o pozwolenie, gdy strona trzecia próbuje uzyskać informacje geolokalizacyjne. Chrome, IE i Safari pozwalają na łatwe ustawienie stałej zgody lub stałej odmowy udzielenia takich informacji. W Firefoksie konfiguracja jest na tyle skomplikowana, że znaczna część użytkowników może sobie z nią nie poradzić. Internet Explorer korzysta z unikalnego narzędzia "Tracking Protection". Łatwa do znalezienia opcja pozwala na wykorzystanie tzw. tracking protection lists (TPL) stworzonych przez Microsoft i inne firmy. Na listach takich znajdują się spisy firm, których mechanizmy śledzące użytkownika mają być blokowane. Co ciekawe, listy skonstruowano tak, by uniemożliwić Google'owi obejście zabezpieczeń prywatności. Przypomnijmy, że Google obszedł ustawienia prywatności Safari, za co musiał zapłacić grzywnę. Microsoft radzi jednak użytkownikom, by dokładnie rozważyli, których TPL chcą używać. Mechanizm działa bowiem w ten sposób, że jeśli zainstalujemy dwie TPL z których jedna blokuje śledzenie przez jakąś firmę, a druga na śledzenie zezwala, to będziemy śledzeni. Największą wadą mechanizmu "Tracking Protection" jest spora trudność w tworzeniu spersonalizowanych list. Nie jest to zadanie, z którym poradzi sobie przeciętny użytkownik. Zdaniem NSS Labs najlepiej prywatność chroni IE, zaraz za nim uplasowała się Safari, następnie Firefox, a najgorzej sprawuje się Chrome. Jednak dobre wiadomości dla Microsoftu kończą się wraz z badaniami nad stopniem ochrony przed atakami złośliwego kodu. Podczas innych eksperymentów NSS Labs wynik uzyskany przez IE został okreśony jako "dość słaby". Przeglądarka Microsoftu zablokowała jedynie 83% adresów prowadzących do złośliwych witryn. Najlepiej sprawował się Firefox 19.0.2, który nie dopuścił do połączenia z 96% takich stron. Nieco gorzej wypadła Safari 5.1.7 (95% skutecznej blokady), a następnie Chrome 25 (92% skuteczności). W badaniu tym uwzględniono też Operę. Wynik norweskiej przeglądarki to 89%.
  23. Po 34. roku życia pogarszają się parametry ilościowe i jakościowe ejakulatu. Po 55. r.ż. wzrasta też proporcja plemników z chromosomem X, co oznacza, że starsi mężczyźni częściej płodzą córki. Zespół Bronte'a Stone'a z Reproductive Technology Laboratories analizowali wyniki badania próbek ejakulatu 5081 mężczyzn w wieku 16-72 lat (oceniano objętość ejakulatu, koncentrację plemników, ich ruchliwość oraz parametry ruchu, morfologię, a także wyniki fluorescencyjnej hybrydyzacji in situ). Amerykanie ustalili, że wzięte pod uwagę parametry ejakulatu nie zmieniały się przed 34. urodzinami, jednak krótko potem obniżała się ogólna liczba plemników (i ogólna liczba ruchliwych gamet). Po przekroczeniu granicy 40 lat spadały koncentracja plemników oraz proporcja komórek rozrodczych o prawidłowej morfologii. Po 43. r.ż. zmniejszała się ruchliwość plemników, a wśród poruszających się gamet znajdowało się mniej plemników o ruchu postępowym. Po skończeniu 45 lat u badanych spadała objętość ejakulatu. Czy granicą jest 34., czy 40. r.ż., wniosek wypływający z tego i innych artykułów jest taki, że mężczyźni powinni być świadomi związanych z wiekiem zmian w układzie rozrodczym. [...] Jeśli chcą zostać ojcami, nie powinni zbyt długo zwlekać.
  24. Zespół z Uniwersytetu Tokijskiego zaprojektował ultralekką folię (3 g m−2) spełniającą funkcję czujnika. Wykonana z niej e-skóra mogłaby monitorować organizm czy pomagać w komunikacji przez dotyk. Martin Kaltenbrunner twierdzi, że dzięki niewiarygodnej lekkości folia sprawdziłaby się nawet w ustach. Trudno by było poczuć, że w ogóle tam jest. Naukowiec podkreśla, że systemy do monitorowania temperatury czy ciśnienia powinny być lekkie, cienkie i giętkie, by płynnie zintegrować się z codziennym życiem ludzi. Plusem tego cienkiego materiału jest to, że nie blokuje ruchów. Materiał można wielokrotnie zginać (minimalny promień gięcia to ok. 5 μm), gnieść jak papier czy rozciągać do 230%. Testy wykazały, że rozwiązanie sprawdza się w wysokich temperaturach (160°C) i wilgotnych środowiskach. Uchylając rąbka tajemnicy, akademicy zdradzili, że na 1-μm folii z polinaftalanu etylenu rozmieszczono macierz organicznych tranzystorów. Na wierzchu znalazła się warstwa polimeru z czujnikami nacisku. Później Japończycy zademonstrowali na modelu ludzkiej szczęki, że e-skóra może spełniać rolę sensora taktylnego. Przy takim dizajnie uzyskujemy interfejs dotykowy dla osoby, która nie jest w stanie porozumiewać się w żaden inny sposób. Kaltenbrunner tłumaczy, że czujniki z górnej warstwy da się wymieniać, odtwarzając w ten sposób poszczególne funkcje skóry.
  25. Asustek zaprezentował pierwsze na rynku płyty główne współpracujące z przyszłymi układami Kaveri firmy AMD. Urządzenia Asus A88XM-A oraz A-55BM-A/USB3 wyposażono w podstawkę FM2+, do której można montować obecne i przyszłe procesory AMD. Przeznaczone do zastosowań przemysłowych płyty bazują na chipsetach A88X oraz A55. Obie wyprodukowano w formacie micro-ATX, obu można używać z już istniejącym układami, nie czekając na kości Kaveri, które najprawdopodobniej zadebiutują dopiero w 2014 roku. Producent zastosował też technologię USB 3.0 Boost, która nawet o 70% przyspiesza przepływ danych pomiędzy płytą a urządzeniami USB 3.o z przemysłowym standardem UASP (USB Attached SCSI Protocol). Wspomniana technologia poprawia też przepływ danych w przypadku podłączenia standardowych urządzeń USB 3.0. Płyty wyposażono w następcę BIOSu, UEFI oraz technologie zwiększające wytrzymałość, niezawodność, pozwalające na precyzyjną kontrolę dostaw energii dla procesora. Asus zapewnia, że zastosowane podzespoły spełniają wysokie wymagania stawiane przed urządzeniami dla przemysłu. Firma wykorzystała m.in. kondensatory, które są w stanie pracować przez 50 lat w typowych warunkach eksploatacyjnych, czyli w temperaturze 65 stopni Celsjusza. Przy portach wejśca/wyjścia wykorzystano zaś chromowaną stal nierdzewną, przetestowaną pod kątem odporności na korozję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...