Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. FBI aresztowało Rossa Ulbrichta, właściciela podziemnego forum Silk Road. Mężczyzna jest podejrzewany o handel narkotykami, narzędziami hakerskimi i inną nielegalną dzialalność. W ciągu ostatnich 30 miesięcy obroty nielegalnego serwisu sięgnęły 1,2 miliarda dolarów. Podczas areszotwania FBI zajęło 26 000 bitcoinów o łącznej wartości 3,6 miliona USD. Mężczyźnie postawiono zarzuty handlu narkotykami, prania brudnych pieniędzy i konspiracji w celu dokonywania włamań do komputerów. Ulbricht ukończył przed kilku laty studia na University of Texas, gdzie zajmował się fizyką, a bezpośrednio przed założeniem Silk Road studiował materiałoznawstwo i inżynierię na University of Pennsylvania. Porzucił studia dla znacznie bardziej opłacalnej działalności. W momencie aresztowania Ulbrichta za pośrednictwem Silk Road można było kupić 13 000 substancji, w tym konopie indyjskie, LSD, heroinę, metaamfetaminę, opium i lekarstwa rozprowadzane zwykle na receptę. Towary można było zamawiać zarówno w ilościach detalicznych jak i hurtowych. Serwis Ulbrichta oferował też setki narzędzi hakerskich, jak keyloggery, Trojany i czy usługi włamywania się na zlecenie do kont na Twitterze i Facebooku. Witryna proponowała też skontaktowanie ze sobą kupców i sprzedawców broni oraz amunicji, informacji o cudzych kontach bankowych, kartach kredytowych, można było za jej pośrednictwem wynająć zabójcę. Użytkownicy Silk Road mogli kupić fałszywe prawa jazdy, dowody osobiste czy rachunki za korzystanie z mediów, co miało potwierdzać, że mieszkają w danym miejscu. Z usług serwisu Silk Road korzystało ponad 950 000 zarejestrowanych uzyktowników, którzy pomiędzy lutym 2011 roku a lipcem 2013 przeprowadziil 1,2 miliona transakcji o łącznej wartości około 1,2 miliarda USD. Prowizja Silk Road sięgnęła kwoty 79 milionów USD. Ulbricht sprawował całkowitą kontrolę nad serwisem, w czym pomagała mu niewielka grupa administratorów. Mężczyzna był zdecydowany bronić swoich interesów. Ze znalezionych informacji wynika, że wynajął zabójcę, który miał pozbyć sie jednego z klientów, który szantażował go ujawnieniem prawdziwych nazwisk użytkowników serwisu. Nie wiadomo, czy do zabójstwa doszło, gdyż kanadyjska policja nie ma żadnych informacji o morderstwie popełnionym w West Rock w marcu lub kwietniu bieżącego roku. Silk Road mógł działać przez 30 miesięcy, gdyż z serwisem mozna było połączyć się wyłącznie za pośrednictwem usługi Tor. Fakt, że serwis został w końcu zamknięty stawia pod znakiem zapytania użyteczność Tora jako środka zapewniającego anonimowość.
  2. Aparat pułapkowy ustawiony w leśnych ostępach Parku Łazowskiego w Kraju Nadmorskim miał sfotografować zagrożonego tygrysa syberyjskiego, uwiecznił jednak coś zupełnie innego - scenę polowania na jelenia wschodniego przez orła przedniego. Na 3 klatkach z grudnia 2011 r., które odpowiadają zaledwie 2 s akcji, widać, jak dorosły ptak wbija szpony w grzbiet młodego jelenia. Jego zwłoki znaleziono 2 tygodnie później w pobliżu aparatu. Zobaczyłam jelenia, gdy podchodziłam do aparatu, by dokonać rutynowego sprawdzenia - wymienić kartę pamięci i baterie. Coś mi tu nie pasowało. Na śniegu nie było śladów dużego drapieżnika, poza tym wydawało się, jakby jeleń biegł i nagle zatrzymał się i zmarł. Gdy wróciliśmy do obozu, obejrzałam zdjęcia z aparatu i wszystko stało się jasne. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - opowiada dr Linda Kerley z Londyńskiego Stowarzyszenia Zoologicznego (ZSL). Dr Jonathan Slaght z Wildlife Conservation Society (WCS) ujawnia, że orzeł przedni ma na swoim koncie szereg imponujących prób. Literatura naukowa jest pełna odniesień do ataków orła przedniego na różne zwierzęta z całego świata - od przedstawicieli małych gatunków, np. królików, po kojoty i jelenie. Zapis z 2004 r. wspomina nawet o orle porywającym młode niedźwiedzia brunatnego. Naukowcy z ZSL od 6 lat posługują się aparatami pułapkowymi, by monitorować tygrysy syberyjskie z Parku Łazowskiego. Na zdjęciach widać zazwyczaj drobne ofiary i od czasu do czasu migrującego lub rezydującego w okolicy tygrysa. Autorzy artykułu z Journal of Raptor Research zaznaczają, że orły przednie nie atakują regularnie jeleni i nie ma dowodów na to, by takie ataki miały jakiś wpływ na populacje jeleni. Badam przyczyny zgonu jeleni w Rosji od 18 lat - to pierwszy raz, kiedy spotkałam się z taką sytuacją - twierdzi Kerley. Myślę, że Linda miała duże szczęście i udokumentowała bardzo rzadki przypadek drapieżnictwa oportunistycznego - dodaje Slaght. To prawda, że nie potrafimy powiedzieć ze 100-proc. pewnością, jak jeleń zmarł i że mógł paść ze stresu. Uważam jednak, że wszystko stało się bardzo szybko, ponieważ pierwszy sęp pokazał się i został sfotografowany przez ten sam aparat zaledwie 68 min później. Za nim podążyli inni padlinożercy - zarówno ptaki, jak i ssaki. Nigdy wcześniej nie uwieczniłam sępa, dlatego zakładam, że ściągały one do truchła jelenia. Ślady na śniegu również wskazywały, że jeleń nie walczył zbyt długo - podsumowuje Kerley.
  3. Firma Blizzident opracowała szczoteczkę do zębów, która pozwala dokładnie umyć zęby i przestrzenie międzyzębowe w zaledwie 6 sekund. Na początku na podstawie wycisku lub skanu wykonanego przez stomatologa tworzy się trójwymiarowy model zębów klienta. Później na tej podstawie powstaje "szyta na miarę" szczoteczka. Pomyślano o włoskach ustawionych pod kątem 45 st. zarówno do powierzchni zębów, jak i linii dziąseł. Po włożeniu szczoteczki do ust należy zagryźć zęby i zacząć nimi zgrzytać. Zagryzanie umożliwia czyszczenie zmodyfikowaną techniką Bassa. Zgrzytanie na boki oraz w przód i tył zapewnia czyszczenie metodą Fonesa. Pierwsza Blizzident kosztuje 299 euro. Na szczęście producent zaleca wymianę raz na rok, a późniejsze szczoteczki są już tańsze. Można się też zdecydować na regenerację za kwotę poniżej 100 EUR. Podczas składania zamówienia na serwer producenta wysyła się 2 pliki zapisane w formacie .stl lub .cdr (po jednym dla żuchwy i szczęki). Przez specjalne otworki/szczeliny można poprowadzić nić dentystyczną, dzięki czemu równocześnie szczotkuje się i nitkuje zęby. Uchwyt spełnia funkcję pojemnika na rolkę z nicią.
  4. W wodzie i osadach, gdzie spuszczana jest oczyszczona woda wykorzystywana podczas wydobywania ropy naftowej i gazu łupkowego stwierdzono podwyższony poziom promieniowania, soli i metali. Poziom radu w dół Blacklick Creek do którego Josephine Brine Treatment Facility spuszcza wodę był 200-krotnie większy niż przed miejscem zrzutu - mówi profesor Avner Vengosh z Duke University. Naukowcy z tej uczelni badali jakość wód pozostałych po szczelinowaniu oraz wodę i osady przed i za miejscem zrzutu. Podczas oczyszczania znacznie zmniejszono radioaktywność, ale poziom wielu soli, w tym bromków praktycznie nie uległa zmianie. Spowodowało to wzrost koncentracji bromków. To bardzo istotne, gdyż może prowadzić do powstania wysoce toksycznych związków, które dotrą do zakładów produkcji wody pitnej położonych w dole strumienia - mówi uczony. Również i poziom radioaktywności przekracza normy. Wykryty poziom jest dopuszczalny jedynie w licencjonowanych zakładach zajmujących się składowaniem odpadów radioaktywnych. Vengosh podkreśla, że Josephine Brine Treatment Facility skutecznie usuwa metale z wody, ale jego działalność prowadzi do koncetracji związków siarki, chloru i bromu. To jedno przedsiębiorstwo odpowiada za 80% związków chloru, które spływają poniżej jego lokalizacji - stwierdza uczony. Złoże Marcellus, z którego odprowadzana jest woda, zawiera izotopy radu i baru. Zakład oczyszczania dobrze sobie z nimi radzi, jednak mimo to poziom radioaktywności w osadach znacząco przekracza normy dla bezpiecznego składowania materiałów radioaktywnych. Lata zrzucania wody z wydobycia ropy i gazu spowodowały, że przez tysiące lat obszar ten będzie stwarzał potencjalne niebezpieczeństwo - alarmuje Vengosh. Przemysł wydobywczy stara się zaradzić opisanym problemom wstrzykując zużytą wodę głęboko pod ziemię. Jednak w niektórych stanach woda, po oczyszczeniu, trafia na powierzchnię. Badania Duke University pokazują, że wciąż nie jest ona na tyle czysta, by móc ją bezpiecznie kierować do środowiska.
  5. Trzech z dwudziestu największych udziałowców Microsoftu domaga się, by Bill Gates zrezygnował ze stanowiska przewodniczącego Rady Nazdorczej. Wydaje się, że po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z taką sytuacją. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie pojawiła sie informacja, by duży udziałowiec domagał się ustąpienia Gatesa, który wciąż pozostaje jedną z najbardziej szanownych i wpływowych osobistości w świecie IT. Anonimowe źródło, które poinformowało o żądaniach inwestorów, mówi, że mają oni łącznie ponad 5% akcji Microsoftu i że nic nie wskazuje na to, by Rada miała zamiar spełnić ich żądania. Sam Gates jest właścicielem około 4,5% akcji Microsoftu, co czyni go największym udziałowcem firmy. Ci, którzy chcą ustąpienia Gatesa uzasadniają swoje żądania tym, jakoby obecność założyciela na fotelu przewodniczącego Rady Nadzorczej uniemożliwiała przyjęcie nowych strategii. Boją się też, że będzie on ograniczał władzę następcy Steve'a Ballmera. Szczególnie martwi ich fakt, że Gates bierze udział w pracach zespołu poszukującego następcy obecnego dyrektora wykonawczego. Udziałowcy twierdzą również, że pozycja Gatesa jest nieproporcjonalnie silna w stosunku do posiadanych przezeń udziałów. Przed giełdowym debiutem Microsoftu, który miał miejsce w 1986 roku, do Gatesa należało 49% firmy. Od czasu wejścia koncernu na giełdę Gates, zgodnie z ustalonym wcześniej planem, sprzedaje każdego roku około 80 milionów posiadanych przez siebie akcji. Pozostało mu już mniej niż 378 milionów akcji. Wymierzona w Gatesa propozycja udziałowców wywołała mieszane reakcje. Todd Lowenstein z funduszu HighMark Capital Management, który posiada papiery Microsoftu, mówi, że propozycja jest spóźniona. Zastąpienie starej gwardii kimś nowym wpuściłoby nieco świeżego powietrza, co pozwoliłoby odpowiednio ocenić strategię firmy - mówi. Z kolei Kim Caughey Forrest, analityk z Fort Pitt Capital Group, uważa, że teraz nie czas na pozbywanie się Gatesa. Co więcej, powinien on odgrywać większą rolę. Myślę, że firmie brakuje wizjonera. Bill Gates mógły spełniać tę rolę - twierdzi Forrest. Zdaniem inwestorów domagających się ustąpienia Gatesa, znacznie lepiej spisywał się on jako dyrektor wykonawczy niż jako przewodniczący Rady Nadzorczej.
  6. Największy ogród wertykalny w Londynie ma 350 m2. Utworzono go na południowej ścianie hotelu The Rubens. Projektantem Living Wall jest ekolog Gary Grant. W sumie w 16 t ziemi zasadzono 10 tys. roślin zielnych. Będą one chłodzić hotel latem i ogrzewać zimą. Staną się też habitatem różnych zwierząt. Wybrano wiele rodzimych gatunków. Kwitną one falami, co gwarantuje ładny wygląd przez cały rok: wiosną zachwycają oko rośliny cebulowe, zimą geranium. Szczególnie atrakcyjne dla pszczół i motyli mają być jaskry, dwie odmiany krokusa i truskawki. Rośliny pomagają rozmyć granicę między miejskim i naturalnym krajobrazem. Czego jak czego, ale deszczówki w Wielkiej Brytanii nie brakuje, więc nawadnianie wodą z nieba wydaje się doskonałym pomysłem. Przy okazji można też częściowo rozwiązać problem związany z zalewaniem ulic.
  7. Starsi i młodsi ludzie różnią się pod względem tego, jak chcieliby, by wyglądał ich osobisty robot. Podczas eksperymentu naukowcy z Georgia Institute of Technology pokazywali ochotnikom serie zdjęć twarzy robotów, ludzi oraz wersje mieszane. Proszono o wybranie fizjonomii, która najlepiej pasowałaby do robota. Pomimo ogólnej otwartości na inne propozycje, większość studentów college'u mimo wszystko wolała robocią aparycję, podczas gdy ok. 60% starszych badanych wybrało dla maszyny ludzką twarz (tylko 6% zdecydowało się na twarz mieszaną). Preferencje obu grup wiekowych nieco się zmieniały, gdy wspominano o konkretnych zadaniach: urządzeniu pomagającym w higienie, porządkach, kontaktach społecznych lub podejmowaniu decyzji. Odkryliśmy, że w zależności od twarzy ochotnicy, zarówno starsi, jak i młodsi, przypisują robotowi określone cechy emocjonalne, co wpływa na to, z którym czują się najbardziej komfortowo. W rezultacie preferencje dotyczące wyglądu maszyny zmieniają się w zależności od zadania - wyjaśnia Akanksha Prakash. Preferencje były słabiej wyrażone dla pomagania przy pracach domowych, ale i starsi, i młodsi stawiali w tym przypadku na robota z twarzą robota. Kiedy chodziło o podejmowanie decyzji, np. gdzie zainwestować pieniądze, młodzi ludzie wybierali fizjonomię mieszaną (najmniej odpowiadała im w tej sytuacji twarz robocia), a seniorzy generalnie preferowali twarze ludzkie. Zagadnienia związane z higieną były w obu grupach źródłem największych rozbieżności. Ci, którzy wskazali na ludzką twarz pomocnika, kojarzyli tak wyglądającą maszynę z ludzkimi cechami, np. opiekuńczością, oraz zaufaniem. Dla innych, podkreślających intymny charakter np. kąpieli, ludzki wygląd był czymś niepożądanym. W przypadku towarzyszenia przy zadaniach społecznych młodsi i starsi woleli robota z ludzką fizjonomią. Prakash sugeruje, by atrybuty robota przeznaczonego do konkretnego zadania były do niego dopasowane. Wg Amerykanki, wygląd maszyny wielofunkcyjnej powinien być podatny na modyfikacje. Gdyby dostosowywanie okazało się niemożliwe, najbezpieczniejszą opcję stanowiłby robot z ludzką twarzą (warunkiem musiałoby być zadbanie o estetykę, która nie wywoływałaby dyskomfortu ani nie wpływała odstręczająco na większość użytkowników końcowych).
  8. Holenderska organizacja AMS-IX, zarządzająca drugim największym na świecie punktem wymiany ruchu internetowego, chce otworzyć swoje przedstawicielstwo w USA. Rodzi to obawy, że dzięki temu do AMS-IX będą mogły trafiać wnioski NSA o dostęp do informacji z punktu wymiany. Już wcześniej informowaliśmy, że najwięszy na świecie punkt wymiany ruchu internetowego, znajdujący się we Frankfurcie nad Menem DE-CIX, jest podsłuchiwany przez niemieckie służby specjalne. W mediach pojawiały się informacje, że holenderskie służby mają dostęp do programu PRISM, którego istnienie ujawnił Edward Snowden. Teraz rada Stowarzyszenia AMS-IX zaproponowała otwarcie przedstawicielstwa w USA. Namawiali ją do tego klienci AMS-IX, amerykańskie telekomy czy centra bazodanowe. Przedstawicielstwo w USA pozwoliłoby dokonać ekspansji na amerykańskim rynku. Jednocześnie jednak istnieje obawa, że AMS-IX podlegałby amerykańskiemu prawu i musiałby dostosować się do żądań NSA, gdyby ta przedstawiła sądowe nakazy ujawnienia danych. Problem ten dostrzegają też Holendrzy. Rada AMS-IX stwierdziła bowiem, że wybrana infrastruktura musi chronić działania klientów i członków AMS-IX przed komercyjnym, prawnym, finansowym i technicznym ryzykiem oraz, w szczególności, przed próbami przechwycenia ruchu ze strony agend rządu USA. Problem jednak w tym, że nie wiadomo, czy istnieją możliwości prawne odmowy wykonania wyroku amerykańskiego sądu przez organizację mającą przedstawicielstwo w USA. Ponadto, jeśli nawet istnieją, to pozostaje nam wierzyć AMS-IX na słowo, że nie udostępnia NSA żadnych informacji. Tym bardziej, że zwykle nie wolno nawet informować o tym, że do firmy trafiło żądanie ujawnienia danych.
  9. Na północy Iraku pod tellem - czyli wzgórzem powstałym wskutek odkładania się kolejnych warstw osadnictwa ludzkiego - odkryto starożytne miasto Idu. Ze znalezionych tabliczek z pismem klinowym oraz zabytków naukowcy dowiedzieli się, że miasto rozkwitało 3300-2900 lat temu. Obecnie na szczycie tellu znajduje się wioska Satu Qala. Cinzia Pappi z Uniwersytetu w Lipsku mówi, że 3300 lat temu Idu wchodziło w skład imperium asyryjskiego i służyło do kontrolowania pobliskich terenów. Później imperium osłabło, Idu uniezależniło się od Asyryjczyków i przez około 140 lat było stolicą niezależnego królestwa. Później ponownie zostało podbite przez Asyrię. O tym, jak nazywało się miasto specjaliści dowiedzieli się w 2008 roku. Gdy dokonywali wstępnego rozpoznania w terenie jeden z mieszkańców wsi przyniósł im tabliczkę z wyrytą nazwą miasta. W latach 2010-2011 prowadzono prace wykopaliskowe, a o ich wynikach poinformowano właśnie na łamach pisma Anatolica. Po Idu zachowały się ruiny i dokumenty pisane, dzięki którym możemy częściowo poznać historię miasta. Dowiadujemy się np. że w czasach gdy było ono niezależne jeden z jego władców, Ba'ilanu, wybudował pałac wspanialszy, niż kiedykolwiek. Pałac, który zbudował, był większy niż wznieśli jego ojcowie - czytamy na jednej z tabliczek. Ojciec Ba'ilanu, imieniem Abbi-zeri, nie pozostawił po sobie takich zapisków, możemy zatem przypuszczać, że przewyższenie wspaniałością poprzedników nie było tradycją władców Idu, a potrzebą konkretnego władcy. Wykopaliska odsłoniły dwa dzieła sztuki, które ozdabiały pałac władców niezależnego Idu. Jedno z nich to narysowany na glazurowanej cegle brodaty sfinks z głową mężczyzny, ciałem lwa i skrzydłami. Nad i pod rysunkiem znajduje się inskrypcja: Pałac Ba'auri, króla ziemi Idu, syna Edima, również króla ziemi Idu. Drugi zabytek, który powstał dla tego samego władcy i nosi identyczną inkkrypcję, przedstawia kroczącego konia ozdobionego półokrągłym nagłówkiem, którego za uzdę prowadzi brodaty mężczyzna ubrany w plisowaną krótką szatę. Pięknie zdobione pałace nie były domeną władców niepodległego Idu. Również w czasach, gdy miasto było częścią imperium asyryjskiego dbano, by budynki te były okazałe. Znaleziono na przykład kolorowy glazurowany kafelek, na którym przedstawiono m.in. palmetę (stylizowany liść palmy, obecny zarówno w sztuce starożytnej Grecji jak i w czasach nowożytnych), granat i zygzakowaty wzór. Na kafelku czytamy: Pałac Assurnasirpala, (króla kraju Assur). Zdaniem naukowców chodzi tutaj o Aszurnasirpala II, władcę Asyrii w latach 883-859 p.n.e, za którego czasów Asyria stała się jedną z najwięĸszych potęg ówczesnego świata. Znalezisko świadczy o tym, że po ponownym podbiciu Idu Asyryjczycy przebudowali pałac lub zbudowali go od podstaw. Innym niezwykle interesującym znaleziskiem jest cylindryczna pieczęć, której wiek oceniono na około 2600 lat. Przedstawiono na niej mężczyznę z łukiem przykucającego przed gryfem, gwiazdę poranną (symbol bogini Isztar), sierp księżyca (symbol boga Księżyca), Słońce, symbol boga Słońca oraz romb, symbol płodności. Wyobrażenie kucającego bohatera z łukiem jest typowe dla bogów-wojowników. Najczęściej przedstawiany jest w ten sposób Ninurta, który odgrywał ważną rolę w asyryjskiej religii państwowej. Możliwe, że to właśnie on został przedstawiony na pieczęci - mówi Pappi. Pod tellem może znajdować się jeszcze więcej niezwykłych zabytków. Jednak by przeprowadzić szerzej zakrojone wykopaliska konieczne jest uzyskanie zgody lokalnych władz oraz mieszkańców, gdyż wyburzenie niektórych współczesych domów. Na razie uzyskanie takiej zgody nie jest możliwe. Naukowcy jednak nie próżnują. Analizują znalezione zabytki i planują przeprowadzenie rekonesansu, który da odpowiedź na pytanie o rozmiary królestwa Idu.
  10. Samantha Dempsey stworzyła tatuaże upamiętniające wymarłe gatunki niezbyt pięknych i mało charyzmatycznych zwierząt. Amerykanka podkreśla, że ładnym, czytaj pandzie wielkiej lub egzotycznym ptakom, jest łatwiej, bo zebranie funduszy na ich ochronę nie stanowi większego problemu. Co jednak w sytuacji, gdy komuś poskąpiono uroku? Od początku studiów Dempsey starała się łączyć sztukę z nauką. Na początku pokusiła się o serię 18 akwareli dotyczących relacji ludzkości z chorobami zakaźnymi. Szybko jednak stwierdziła, że zamiast opisywać naukę za pomocą sztuki, woli ją kształtować. Jak sama mówi, chodziło jej o bycie aktywistką w dziedzinie komunikacji naukowej. W ramach Extinction Tattoo Project Dempsey zaprojektowała 3 tatuaże: ślimaka Leptoxis compacta, skorka Labidura herculeana oraz krewetki Syncaris pasadenae. Czas, w jakim było nam dane znać gatunek, oznaczyła podobnie jak długość czyjegoś życia na nagrobku. By przekonać ludzi do swojego tria, szukała w wyglądzie zwierząt jednej zachęcającej cechy. W przypadku krewetki okazały się nią zakręcone czułki, a u skorka przysadki rylcowe. Dysponując ogólnym zarysem postaci, Amerykanka mogła przejść do kolejnego etapu. Ponieważ wszystkie gatunki były wymarłe, zachowało się mało zdjęć lub trudno je było znaleźć. Niektóre tatuaże powstały na podstawie fotografii, ale inne to efekt wzorowania się na naukowych ilustracjach wybranych gatunków oraz spokrewnionych współczesnych zwierząt. Jest w tym również szczypta artystycznej interpretacji, ponieważ wizerunki należało dopasować do stylistyki tatuażu. Mając to już za sobą, Dempsey rozwiesiła plakaty (za pomocą Photoshopa nałożyła zwierzęce szkice na zdjęcia modeli) i zaczęła rozdawać na terenie kampusu zmywalne tatuaże. Rozeszły się jak ciepłe bułeczki. W sumie dziewczyna rozprowadziła ok. 100 egzemplarzy, głównie w Rhode Island School of Design. Gwoli ścisłości warto dodać, że w przypadku L. compacta akcja Dempsey może zmienić więcej, niżby się wydawało, bo choć ślimak 2-krotnie - w 2006 i 2012 r. - był wymieniany w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych jako wymarły, w 2011 r. odkryto go na nowo w części opisywanego wcześniej habitatu (na terenie rzeki Cahaba). Oficjalny raport na ten temat ukazał się w sierpniu zeszłego roku.
  11. Zidentyfikowano proces, za pośrednictwem którego uszkodzone mitochondria sygnalizują komórce, że powinny zostać wyeliminowane. Naukowcy uważają, że odkrycie może zostać wykorzystane w leczeniu np. choroby Parkinsona, która wydaje się wywoływana przez dysfunkcjonalne mitochondria neuronów. Zwykle kardiolipina znajduje się w błonie wewnętrznej mitochondrium, lecz gdy dojdzie do uszkodzenia centrum energetycznego komórki, przemieszcza się ona do błony zewnętrznej. Wtedy wiąże się z nią białko LC3, a następnie wokół mitochondrium tworzy się wyspecjalizowana struktura - autofagosom - która wędruje do lizosomu. Ostatecznie dochodzi do fuzji autofagosomu i lizosomu oraz trawienia. Zespół z Pittsburgha zauważył, że antybiotyk staurosporyna, zoocyd rotenon, neurotoksyna 6-hydroksydopamina (6-OHDA) oraz inne substancje sprzyjające mitofagii wywoływały eksternalizację kardiolipiny, tak że znajdowała się ona na powierzchni mitochondriów badanych neuronów oraz komórek neuroblastomy ludzkiej linii SH-SY5Y. Gdy zastosowano wyciszenie genów syntazy kardiolipiny lub izoformy 3. skramblazy fosfolipidowej - enzymu transportującego kardiolipinę do błony zewnętrznej - za pomocą małych interferujących RNA, zmniejszało się dostarczanie mitochondriów do autofagosomów. Istnieje tyle pytań, które stanowią pokłosie opisanego studium. Jaki proces wyzwala ruch kardiolipiny na zewnątrz? Gdzie lokuje się ta ścieżka pośród innych wpływających na zapoczątkowanie choroby Parkinsona? - wylicza dr Charleen T. Chu. Dr Hülya Bayir ze Szpitala Dziecięcego w Pittsburghu dodaje, że choć opisany mechanizm występuje we wszystkich komórkach z mitochondriami, szczególnie ważne jest, by zachodził prawidłowo w neuronach, które w okresie postnatalnym w ogóle się nie dzielą i w dodatku nie regenerują się tak szybko jak komórki innych części ciała.
  12. Eksperci ze SLAC National Accelerator Laboratory i Uniwersytetu Stanforda pracują nad zminiaturyzowaniem akceleratora cząstek. Ich głównym celem jest zastąpienie 3-kilometrowego akceleratora liniowego urządzeniem o długości 30 metrów. Naukowcy pochwalili się właśnie jednym z osiągnięć, która ma umożliwić realizację ich celu. Wykorzystali laser do przyspieszenia elektronów w szklanym układzie wielkości ziarnka ryżu. Przyspieszenie było 10-krotnie większe niż udaje się uzyskać za pomocą konwencjonalnej technologii. Musimy pokonać jeszcze wiele przeszkód zanim można będzie wykorzystać tę technologię, jednak może ona znacząco zmniejszyć koszt i rozmiary przyszłych akceleratorów cząstek - mówi Joel England, fizyk ze SLAC. Może też przyczynić się do powstania niewielkich akceleratorów i urządzeń korzystających z promieni X, które będa wykorzystywane w obrazowaniu medycznym, terapii, badaniach biologicznych, materiałowych czy w sektorze bezpieczeństwa - dodaje. Podczas wstępnych prób gradient przyspieszenia, czyli ilość energii zyskiwanej na długość akceleratora, wyniósł 300 milionów elektronowoltów na metr. To 10-krotnie więcej niż uzyskuje się obecnie w akceleratorze SLAC. Naszym celem jest uzyskanie miliarda elektronowoltów na metr, obecnie osiągnęliśmy jedną trzecią z tego - mówi profesor Robert Byer. Osiągnięcie założonego celu będzie oznaczało, że w nowym akceleratorze na długości zaledwie 30 metrów będzie można rozpędzać cząstki do takich energii, jakie uzyskuje się w 3-kilometrowym SLAC. W obecnie używanych akceleratorach do zwiększania anergii cząstek używa się mikrofal. Jest to jednak metoda mało efektywna, dlatego uczeni poszukują alternatywy dla niej. Najbardziej obiecującą techniką jest wykorzystanie ultraszybkich impulsów laserowych. Podczas eksperymentów z akceleratorem na chipie elektrony przyspieszano najpierw w tradycyjnym akceleratorze do prędkości bliskiej prędkości swiatła. Następnie kierowano je do niewielkiego mikrometrowego kanału zawierającego szklany chip o długości pół milimetra. Wcześniej w kanale tym utworzono precyzyjnie ułożone krawędzie w nanoskali. Pracujący w podczerwieni laser oświetlając powierzchnię z krawędziami tworzy pole elektryczne, które zwiększa energię elektronów. Jak zatem widzimy, stworzenie biurkowego akceleratora będzie wymagało opracowania metody wstępnego przyspieszania elektronów zanim trafią one do szklanego chipa. Prace nad minaturowymi akceleratorami trwają już od lat. Przed rokiem informowaliśmy o uruchomieniu Berkeley Lab Laser Accelerator.
  13. Seagate zapowiada na najbliższe dni prezentację technologii HAMR (heat assisted magnetic recording) dla dysków twardych. Technologia HAMR polega na tworzeniu na powierzchni dysku rodzaju kropek o średnicy mniejszej niż 100 nanometrów i podgrzewanie ich za pomocą lasera. W podgrzanych miejscach łatwiej zapisać dane, które zostają ustabilizowane podczas schładzania zapisanych obszarów. Taka metoda w połączeniu z samoporządkującymi się macierzami cząstek z żelaza i platyny pozwala na 100-krotne zwiększenie gęstości zapisu. Teoretycznie może ona wynosić 50 terabitów na cal kwadratowy. Seagate zapowiada, że technologia HAMR trafi do 2,5-calowych biznesowych dysków twardych o prędkości oprotowej 10 000 rpm. Mark Re, prezes ds. technolgicznych Seagate'a twierdzi, że do roku 2020 dzięki HAMR na rynku pojawią się dyski twarde o pojemności 20 terabajtów.
  14. Australijsko-nowozelandzki zespół przeanalizował koprolity 4 gatunków moa. W skamieniałych ekskrementach wykryto typowe dla poszczególnych gatunków mieszkanki resztek roślinnych. Dopasowując je do współczesnych habitatów, ustalono, jakie tereny ptaki prawdopodobnie zajmowały. Naukowcy zidentyfikowali 51 koprolitów ze schroniska skalnego. Analizowano antyczny DNA (aDNA), a także makrofosylia roślinne. Poza tym przeprowadzono badania palinologiczne ziaren pyłku. Dzięki temu odtworzono dietę i preferencje habitatowe (nisze paleoekologiczne) moa z 400 lat przed wyginięciem. Okazało się, że Dinornis robustus żerowały w strefie przejściowej między lasami a sawannami. Dieta moaka wyżynnego (Megalapteryx didinus) była bardziej zgeneralizowana - ptak jadał produkty zarówno z lasów, jak i otwartych przestrzeni. Anomalopteryx didiformis, który miał nawet 1,3 m wzrostu, stołował się głównie w lesie. Pachyornis elephantopus wybrał zaś sobie sawannę.
  15. Sonda Cassini odkryła na Tytanie propen. To pierwszy przypadek odkrycia poza Ziemią związku, który wchodzi w skład tworzyw sztucznych. Propen wykorzystywany jest m.in. do produkowania pojemników na żywność czy zderzaków samochodowych. Niewielka ilość tego związku została zidentyfkowana przez Composite Infrared Spectrometer (CIRS) w dolnych warstwach atmosfery Tytana. Instrument ten mierzy światło podczerwone (ciepło) emitowane przez Saturna i jego księżyce. Na co dzień jesteśmy otoczeni propenem połączonym w długie łańcuchy zwane polipropylenem - mówi Conor Nixon, główny autor artykułu, w którym poinformowano o odkryciu. Już w roku 1980 sonda Voyager 1 przelatując w pobliżu Tytana zaobserwowała w jego atmosferze wiele węglowodorów. Na Tytanie węglowodory tworzą się, gdy dochodzi do rozpadu metanu pod wpływem światła słonecznego. Uwolnione fragmenty łączą się w cząsteczki zawierające dwa, trzy i więcej atomów węgla. Voyager zidentyfikował wszystkie związki zawierające jeden i dwa atomy węgla. Spośród tych, w skład których wchodzą trzy atomy udało się wówczas rozpoznać najcięższy z nich, czyli propan, oraz najlżejszy - propyn. Nierozpoznane pozostały te o pośredniej wadze. Urządzenie CIRS obserwuje gaz świecący w dolnych warstwach atmosfery i rozpoznaje różne związki po ich unikatowej charakterystyce cieplnej. Najtrudniejszym zadaniem jest odróżnienie jednej sygnatury od innej. Pomiary były bardzo trudne, ponieważ słaba sygnatura propenu była otoczona znacznie silniejszymi sygnaturami pokrewnych związków chemicznych. Ten sukces pozwala nam wierzyć, że znajdziemy kolejne związki chemiczne ukryte w atmosferze Tytana - powiedział Michael Flasar główny naukowiec odpowiedzialny za CIRS.
  16. Na filmiku ujawnionym ostatnio przez fundację odpowiedzialną za budowę Świątyni Pokutnej Świętej Rodziny (Sagrada Família) zaprezentowano ostatnie etapy konstrukcji kościoła. Prace mają się zakończyć do 2026 r. Warto dodać, że wszystko zaczęło się w 1882 r. W wideo połączono ujęcia wykonane z helikoptera z animacją komputerową. Daty zamknięcia budowy nie wybrano przypadkowo. Jest to bowiem 100. rocznica śmierci Antoniego Gaudíego, architekta, który zaprojektował kościół. Gdy w 1926 r. Gaudi wpadł pod tramwaj, ukończono zaledwie 1/4 konstrukcji. Niestety, pozostawione przez niego szkice i modele gipsowe zostały w dużej mierze zniszczone podczas hiszpańskiej wojny domowej. Wizja Gaudiego była realizowana przez różnych głównych architektów. Tym, któremu będzie najprawdopodobniej dane postawić kropkę nad "i", jest Jordi Faulí i Oller. Jako 9. już dyrektor zastąpił on na stanowisku Jordiego Boneta i Armengola.
  17. Niewykluczone, że Unia Europejska zmusi Apple'a do rezygnacji ze złącza Lightning. Komitet ochrony konsumentów Parlamentu Europejskiego przegłosował właśnie projekt wprowadzenia jednego standardu złącza służącego do ładowania baterii w smartfonach. Już w 2009 roku Unia Europejska uznała microUSB za standardowe złącze dla smartfonów. Najprawdopodobniej zatem to właśnie microUSB zostanie wybrane jako jedyne dopuszczone na terenie UE złącze do ładowania smartfonów. Decyzję komitetu ochrony konsumentów, która ma przyczynić się do zmniejszenia ilości odpadów elektronicznych, musi jeszcze zatwierdzić Parlement Europejski. Będzie to oznaczało, że Apple zostanie zmuszone do rezygnacji z nowego złącza Lightning, wprowadzonego w 2012 roku w iPhone'a oraz iPadach. Lightning jest bardziej uniwersalnym złączem od USB. Można je podłączyć niezależnie od orientacji, złącze pozwala też na kontrolowanie akcesoriów bezpośrednio z ekranu iPhone'a.
  18. Przed kilkunastoma miesiącami naukowcy z University of Colorado Boulder poinformowali o rozwiązaniu zagadki rozpoczęcia i długiego trwania Małej Epoki Lodowej. Wiemy, że początek kilkusetletniemu ochłodzeniu dała seria eksplozji wulkanicznych. Dotychczas jednak nie udało się zidentyfikować wulkanu, który zapoczątkował zmiany klimatyczne. Rozpoczęcie Małej Epoki Lodowej datuje się na drugą połowę XIII wieku i początek wieku XIV. Clive Oppenheimer z University of Cambridge na podstawie badań rdzeni lodowych stwierdził, że w 1257 roku w atmosferze pojawiły się duże ilości siarki. Tak wysokiego jej poziomu nie notowano od 7000 lat,. Związki siarki, jak wiemy, schładzają atmosferę, a jedynym znanym źródłem naturalnym, które mogło gwałtownie uwolnić jej duże ilości są wulkany. Franck Lavigne i jego koledzy z Uniwersytetu Paris I twierdzą, że wulkanem, który zapoczątkował Małą Epokę Lodową był indonezyjski Samalas. Wykonali wspaniałą robotę łącząc dane historyczne, dowody geochemiczne, datowanie radiowęglowe i dane fizyczne - mówi Erik Klemetti z Denison University. Dane historyczne pochodzą ze spisanej na liściach palmy Babad Lombok. Opisano tam zapadnięcie się części wulkanu, do którego doszło zapewne po erupcji. Uczeni porównali też wzorzec geochemiczny popiołów wulkanicznych znalezionych w rdzeniach lodowych z popiołami Samalasa. Co więcej, w Spitalfields w Londynie znaleziono tysiące ciał, a niektóre z nich złożone były w jednym grobie. Zdaniem Lavigne wskazuje to, że zmarłych chowano szybko, czyli mieliśmy do czynienia z jakimś nagłym wydarzeniem, które przyczyniło się do ich śmierci. Lavigne mówi, że ludzie ci zostali pochowani w 1258 roku, czyli niedługo po eksplozji Samalasa. Przywodzi to ma myśl erupcję wulkanu Tambora z 1815 roku. Jej wynikiem był "rok bez lata" oraz olbrzymie spadki w produkcji żywności. Niewykluczone, że erupcja Samalasa również wywołała głód. Z Babad Lombok dowiadujemy się, że wybuch wulkanu zniszczył też Pamatan, stolicę Królestwa Lombok. Niewykluczone, że pod popiołami i lawą znajduje się całe miasto. Oczywiście pojedyncza erupcja wulkaniczna nie mogła spowodować długotrwałych zmian klimatycznych. Jednak, jak już wcześniej stwierdzili uczeni z Kolorado, mieliśmy do czynienia z całą serią erupcji. Prawdopodobnie wybuch Samalasa był jedną z nich.
  19. W przyszłym roku NASA zamierza wysłać na orbitę drukarkę 3D. Producentem urządzenia wielkości tostera ma być start-up Made in Space. Sprzęt, dzięki któremu amerykańska agencja planuje obniżyć koszty misji, musi wytrzymać start i działać bezpiecznie w zamkniętym środowisku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Szukając czegoś do przyszłorocznych jesiennych testów, NASA rozważyła ponad 12 kandydatur. Ceny wahały się od 300 dol. za drukarkę biurkową do 500 tys. dol. za specjalistyczne urządzenie. Wszystkie zbudowano jednak do użytkowania na Ziemi, a trzeba uwzględnić obciążenia i drgania startu oraz trudy działania na ISS, w tym mikrograwitację, zmienne ciśnienia i temperatury czy ograniczone zasilanie. By stworzyć coś nowego, ostatecznie NASA wynajęła więc Made in Space. Kolejne wersje drukarki testowano podczas lotów Weightless Wonders. Zespół podkreśla, że drukarka 3D przydałaby się przy takich okazjach, jak awaria misji Apollo 13. Astronauci byli wtedy zmuszeni naprawić uchwyt filtra dwutlenku węgla m.in. za pomocą plastikowej torby i taśmy klejącej. Z przygotowywanym właśnie sprzętem w kilka minut byłoby po problemie... Specjaliści podkreślają, że kosmiczne drukarki będą musiały wychwytywać gazy emitowane podczas wyciskania polimerów, o drukowaniu własnych części zamiennych i recyklingu wydrukowanych wcześniej elementów nie wspominając. Podczas przyszłorocznych testów urządzenie Made in Space będzie drukować drobne kształty. Później naukowcy określą dokładność wykonania i wytrzymałość. Firma prowadzi także z NASA rozmowy dot. pierwszej "prawdziwej" części, jaka ma zostać uzyskana.
  20. Brytyjski park safari Chessington World of Adventures wprowadził dress code dla zwiedzających. By nie straszyć tutejszych mieszkańców, nie wolno wkładać ubrań ze zwierzęcymi wzorami. Zastrzeżenia co do stroju pojawiły się po debiucie nowej atrakcji turystycznej, w ramach której goście są przewożeni samochodami po ok. 9-ha rezerwacie à la Serengeti. Wg rzeczniczki Natalie Dilloway, zwierzęta stają się zdezorientowane, gdy widzą coś przypominającego zebrę czy żyrafę w 7,5-t ciężarówce. Opiekunowie donosili, że niektóre zwierzęta próbowały się komunikować z turystami, inne zaś uciekały, myśląc, że mają do czynienia z drapieżnikami. Zakazem objęto wzory przypominające umaszczenie żyraf, lampartów, gepardów i tygrysów. Nad jego przestrzeganiem czuwa zastęp pracowników. Jeśli istnieje możliwość, że ktoś zostanie wzięty za czworonoga, daje się mu szary kombinezon roboczy.
  21. Windows Phone zdobywa rynki w Europie, a Apple umacnia swoją pozycję w USA. Takie wnioski wypływają z danych Kantar Worldpanel ComTech. Badania dotyczyły okresu od początku czerwca do końca sierpnia. Na pięciu najważniejszych rynkach Europy system Windows Phone ma już 9,2 procenta udziałów. Rynki te to Wielka Brytania (12%), Francja (10,8%), Włochy (9,5%), Niemcy (8,8%) oraz Hiszpania (2,2%). Microsoft zawdzięcza wzrost głównie modelom Lumia 520 i 620. Trafiają one do dwóch kluczowych grup klientów, osób w wieku 16-24 i 35-49 lat. Uwagę zwraca przede wszystkim szybko rosnące zainteresowanie urządzeniami z systemem z Redmond. W analogicznym okresie roku ubiegłego średnia dla pięciu wymienionych rynków wynosiła 5,1%. Szczególnie duże wzrosty zanotowano w Wielkiej Brytanii, gdzie przed rokiem udziały Windows Phone wynosiły 4,5% i w Niemczech (przed rokiem było to 3,8%). Na terenie Republiki Federalnej różnica udziałów pomiędzy Windows Phone a iOS-em wynosi zaledwie 1 punkt procentowy na korzyść tego drugiego. Powoli zwiększają się tez udziały Nokii, do której należy 80% rynku smartfonów z systemem Windows Phone. Pomiędzy czerwcem a sierpniem do Nokii należało 7,8% europejskiego rynku sprzedaży smartfonów. Rok temu było to 6,9%. Nokia zbliża się zatem do zajmującego trzecią pozycję Sony, którego udziały wynoszą 8,2%. Liderem na pięciu najważniejszych rynkach Europy pozostaje Android, do którego należy 70,1% udziałów w sprzedaży. Na drugim miejscu znajduje się Apple z udziałami rzędu 16,1%. System Google'a traci powoli na rzecz iOS-a i Windows Phone. Dotychczas bowiem głównym motorem napędowym wzrostu Androida był Samsung, jednak koreańska firma traci rynek na rzecz Sony, Nokii i LG. Microsoftowi znacznie gorzej wiedzie się w USA. Jego udziały wzrosły tam z 2,6 do zaledwie 3 procent. Swoją pozycję umacnia za to Apple, który ma już niemal 40-procentowy udział w sprzedaży i odbiera rynek Androidowi. Pozycja Apple'a powinna nadal się poprawiać, gdyż badania Kantar Worldpanel były przeprowadzone przed premierą iPhone'ów 5S i 5C. W Japonii Apple i Android idą łeb w łeb. Do tego pierwszego należy 48,6% rynku, do drugiego 47,4%. Należy jednak spodziewać się umocnienia Apple'a, gdyż wkrótce po raz pierwszy telefony z Cupertino będą dostępne w sieci NTT DoCoMo - największego japońskiego operatora telefonii komórkowej. « powrót do artykułu
  22. Mitragyna speciosa, roślina pochodząca z Azji Południowo-Wschodniej, przeszła długą drogę od domowego środka odurzającego po używkę zabronioną w Tajlandii, Australii, Myanmarze i Malezji. Amerykańska DEA (Drug Enforcement Agency) umieściła ją na liście obserwowanych używek, a stan Indiana zabronił jej stosowania. W Polsce Mitragyna znajduje się na liście substancji kontrolowanych, wymieniona jest w Ustawie o przeciwdziałaniui narkomanii gdyż wchodzi w skład niektórych dopalaczy. W Tajlandii, gdzie M. speciosa (zwana też kratomem) jest zakazana od 70 lat, władze rozważają jej legalizację, gdyż roślina ma silne właściwości przeciwbólowe, niewykluczone, że pomaga w wyjściu z uzależnienia od heroiny, kokainy i metaamfetaminy, a prowadzone badania sugerują nawet, że może zastąpić metadon w leczeniu uzależnienia od opiatów. Edward Boyer, profesor medycyny ratunkowej i dyrektor wydziału toksykologii na University of Massachusetts wraz z profesorem Chrisem McCurdym, specjalistą z dziedziny chemii i farmakologii University of Mississippi od lat badają właściwości kratomu. Profesor Boyer został przed kilku laty poproszony przez NIH (National Institutes of Health) o przyjrzenie się roślinie. Urzędnicy obawiali się, że na terenie USA rozprzestrzenia się nowy narkotyk. NIH zasugerował uczonemu, by skontaktował się z profesorem McCurdym, który prowadził wówczas badania nad kratomem. Niedługo po tym, jak naukowcy nawiązali współpracę, do Massachusetts General Hospital trafił pacjent, który przedawkował kratom. Ten niezwykły przypadek tylko zwiększył fascynację uczonych niezwykłą rośliną. Pacjentem był 43-letni zdolny programista cierpiący na zespół górnego otworu klatki piersiowej. U mężczyzny choroba wiązała się z silnym chronicznym bólem. Napierw zażywał on standardowe środki przeciwbólowe, później Oksykodon, a następnie silny opioidowy lek Dilaudid (hydromorfon). W pewnym momencie wstrzykiwał sobie aż 10 miligramów leku dziennie. Jego żona dowiedziała się o tym i zażądała, by przestał to robić. Chory znalazł w internecie informacje o Mitragyna speciosa i zaczął ją zażywać w formie herbaty. Rocznie wydawał na roślinę 15 000 dolarów. Jednym z pierwszym interesujących objawów był... brak objawów odstawienia opioidu. Zauważył też, że może pracować dłużej, poprawiła się jego zdolność koncentracji. W pewnym momencie mężczyzna zaczął eksperymentować i dodawał do herbaty stymulat o nazwie modafinil. Dostał drgawek i trafił do szpitala. Uczeni nie wiedzą, w jaki sposób połączenie obu substancji doprowadziło do drgawek. Jednak dzięki temu przypadkowi mieli okazję przyjrzeć się osobie zażywającej duże ilości kratomu. Po jakimś czasie mężczyzna opuścił szpital i całkowicie odstawił wspomniany środek. Fascynujące było to, że jedynym skutkiem jego odstawienia był katar. Podobnie jak w przypadku odstawienia opioidów dowiedzieliśmy się, że kratom niezwykle dobrze niweluje negatywne skutki zespołu abstynencyjnego - mówi Boyer. Obaj uczeni zaczęli badać populację osób - jest ich kilkaset tysięcy - które samodzielnie walczyły z bólem kupując bez recepty w internetowych aptekach przeciwbólowe opioidy. W tym samym czasie rząd USA zaczął walkę z tego typu aptekami. Chorzy stracili dostęp do leków i pewna ich część zaczęła używać kratomu. Naukowcy przyznają, że mechanizm działania rośliny nie został dobrze poznany. Wiadomo, że wyizolowana z jej liści mitragynina łączy się z tym samym receptorem opioidowym co morfina. To wyjaśnia jej działanie przeciwbólowe. Ponadto mitragynina uruchamia receptor opioidowy kappa, co pomaga w długim utrzymaniu aktywności. Wykazano również, że obecne w kratomie związki łączą się z serotoniną, a to z kolei pomaga w leczeniu depresji. Roślina może zatem być pomocna w chronicznym bólu, depresji, uzależnieniu od narkotyków oraz w zwalczaniu zmęczenia. Dotychczasowe badania wykazały też, że kratom może być znacznie bezpieczniejszy od opioidowych środków przeciwbólowych. Ludzie boją się opioidów, gdyż mogą one prowadzić do zaburzeń oddychania. Gdy przedawkujesz tego typu leki przestajesz oddychać. Podczas badań na szczurach, którym podawano mitragyninę nie stwierdzono zaburzeń oddychania. Być może dzięki temu w przyszłości powstanie lek przeciwbólowy równie skuteczny jak morfina, który nie będzie narażał chorego na ryzyko przedawkowania i śmierci - mówi profesor Boyer. Potencjalne korzyści z użycia kratomu są bardzo duże, jednak dotychczas przeprowadono zbyt mało badań, by w pełni móc ocenić szanse i zagrożenia związane z tą rośliną. Już w latach 60. firma Smith, Kline & French prowadziła badania, których celem było wyprodukowanie leku przeciwbólowego z kratomu. Badania zostały zarzucone. Jednak przez ostatnie 50 lat technologie medyczne znacząco się rozwinęły i być może to, czego nie udało się osiągnąć przed laty, jest możliwe do uzyskania obecnie. Dużo będzie zależało od tego, czy firmy farmaceutyczne lub instytuty badawcze zechcą wydać olbrzymie kwoty na badania nad Mitragyna speciosa. Urzędy państwowe niechętnie przyznają pieniądze, gdyż albo nie słyszały o tej roślinie, albo też uznają ją za narkotyk. Na szczęście zespól profesora McCurdy'ego otrzymał z NIH-u trzyletnie dofinansowanie na badanie opioidowych właściowości kratomu.
  23. Naukowcy wiedzą, że czynniki środowiskowe, np. wielkość talerzy, mogą wpływać na jedzenie, lecz dotąd nie badano szczegółowo ich oddziaływań na konsumpcję wina. Nalewanie wina nie jest raczej odmierzaniem, zwłaszcza podczas spotkań towarzyskich. Choć wielu ludzi myśli, że kieliszek to jedna porcja, w rzeczywistości często bliżej mu do 2 lub nawet 3. W ramach studium zespół z Uniwersytetu Cornella i Uniwersytetu Stanowego Iowy poprosił, by w różnych warunkach ochotnicy nalali normalnego drinka. Wyniki pokazały, jak łatwo przesadzić. Do szerszego pojemnika nalewano ok. 12% więcej cieczy niż do standardowego naczynia. Podobnie było, gdy alkohol wlewano, trzymając naczynie w dłoni. Ludzie mają problem z oceną objętości. Cechuje ich tendencja do silniejszego skupiania na osi pionowej niż poziomej. To dlatego piją mniej z wąskiego naczynia [...] - wyjaśnia prof. Laura Smarandescu. Amerykanie wybrali 6 rodzajów wskazówek środowiskowych, uwzględniając m.in. rozmiar, kształt i kolor naczynia. Zauważyli, że znaczącą rolę odgrywał kontrast między kolorem wina a szkłem. Jeśli było przezroczyste, wolontariusze nalewali do niego o 9% więcej białego niż czerwonego wina. Wielkość zastawy (mała vs. duża sugerująca posiłek) nie okazała się czynnikiem o równie silnym wpływie. By pomóc obniżyć wskaźnik otyłości, stosuje się np. paczki z odmierzonymi 100 kcal. Brian Wansink z Uniwersytetu Cornella uważa, że również łatwo można sprawić, by ludzie zaczęli mniej pić. Jeśli chcesz nalewać i pić mniej wina, przyzwyczaj się do wąskich kieliszków i uzupełniaj zawartość tylko wtedy, gdy twój kieliszek znajduje się na stole czy ladzie - w tych przypadkach nalejesz ok. 9-12% mniej. Psycholodzy poprosili badanych, by wskazali czynniki, które mogły sprawić, że nalewali za dużo. Fakt, że byli w stanie stwierdzić retrospektywnie, [co na nich wpływało], ale nadal do różnych naczyń nalewali inną ilość cieczy, podpowiedział nam, że nie myśleli o tym podczas realizacji zadania. W przeciwnym razie wprowadziliby bowiem korekty - opowiada Doug Walker. Psycholodzy dodają, że umiejętność zidentyfikowania odpowiednich czynników środowiskowych nie sugeruje, że ludzie wiedzą, o ile przekroczyli dawkę.
  24. W najnowszym raporcie dotyczącym prywatności Microsoft ujawnił, że w pierwszej połowie bieżącego roku różne agendy rządu USA aż 37 196 razy zwracały się doń o ujawnienie danych użytkowników. Prośby dotyczyły 66 539 kont. Microsoft w około 79% przypadków spełnił żądania urzędników. Tegoroczna liczba zapytań nie powinna być zatem większa niż w roku ubiegłym, kiedy to - w ciągu 12 miesięcy - rząd USA skierował do Microsoftu 75 378 wniosków dotyczących łącznie 137 424 kont. USA to, obok Turcji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji, jeden z pięciu krajów, które najczęściej proszą Microsoft o dane użytkowników. Łącznie państwa te kierują 73% wszystkich trafiających do Redmond wniosków. Bardzo podobnie wyglądają proporcje dotyczące zapytań do Skype'a, gdzie USA, Wielka Brytania, Francja i Niemcy wysyłają ponad 70% wniosków. Rządy w zdecydowanej większości domagają się ujawnienia metadanych. Zaledwie w 2,19% wypadków żądano ujawnienia treści z kont użytkowników. Aż 92% tego typu zapytań skierowały agendy rządu USA. Microsoft poinformował też, że w 19 przypadkach żądano ujawnienia danych dotyczących przedsiębiorstw. Wszystkie tego typu wnioski pochodziły od urzędów w USA. Wszystkie one zostały odrzucone.
  25. Astronautka Karen Nyberg, znana m.in. z instruktażu, jak umyć w kosmosie włosy, uszyła właśnie dinozaura. To najprawdopodobniej pierwsza wypchana zabawka, która powstała poza naszą planetą. Inżynier lotu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wróci na Ziemię 11 listopada. Jej 3-letni syn zapewne ucieszy się z nietypowego prezentu... Nyberg opublikowała zdjęcie na serwisie Pinterest. Przyznała, że dzieło powstało 22 września z materiałów dostępnych na ISS - zewnętrzna powłoczka z materiału używanego do wyściełania rosyjskich pojemników na żywność, a wypełnienie ze starej koszulki. Trzeba przyznać, że maskotka bardzo przypomina tyranozaura. Pluszaki bywały już wcześniej na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kosmonauci traktują je jak talizmany i wskaźniki osiągnięcia stanu nieważkości. Kiedy zabawki zwisające z pulpitu operatora zaczynają latać, wiadomo, że statek znalazł się na orbicie. Ekipa Nyberg została wystrzelona z białym psem komandora Fiodora Nikołajewicza Jurczichina. Prezent sprzed 30 lat zakosztował już wcześniej uroków pozaziemskiego życia; okazuje się, że bowiem, że to jego 3. podróż na ISS.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...