Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Przed dwoma dniami do Ziemi dotarło światło jednej z najjaśniejszych od 1987 roku eksplozji supernowej, jaką możemy obserwować na naszej planecie. Supernowa typu Ia eksplodowała w niedalekiej galaktyce M82, położonej w odległości 11,4 milionów lat od nas. Wspomniana supernowa z 1987 roku znajdowała się w odległości 168 000 lat świetlnych. Najnowszą supernową zauważył Steve Fossey, astronom z University College London, który prowadził ze studentami zajęcia w University of London Observatory. Wykorzystywali przy tym niewielki, 35-centymetrowy teleskop skierowany na M82. Fossey zauważył na krawędzi galaktycznego dysku gwiazdę, której nie pamiętał. Wraz ze studentami sprawdził sprzęt pod kątem ewentualnych błędów, potwierdzili też, że obiekt nie jest asteroidą. Fossey użył kolejnego niewielkiego teleskopu, za pomocą którego potwierdził położenie tajemniczego obiektu zanim chmury przesłoniły niebo. Uczony poinformował o swoim spostrzeżeniu kolegów z California Institute of Technology. W Kalifornii obserwacjami zajął się świeżo upieczony magister Yi Cao. Szybko udało mu się uzyskać dostęp do 3,5-metrowego teleskopu z Nowego Meksyku, który jest wyposażony w spektrograf. Badania spektrum światła nowego obiektu potwierdziły, że mamy do czynienia z supernową Ia. Natychmiast wysłał on informację do serwisu Astronomer's Telegram, że obiekt PSN_J09554512+6940260, którego odkrywcą jest Steve Fossey to supernowa Ia. Informacja od Cao ukazała się wczoraj, a już dzisiaj w Astronomer's Telegram czytamy, że została potwierdzona m.in. przez zespoły z Japonii, Indii, Chin i Rosji. Obecnie astronomowie nazywają ją SN 2014. Cao oszacował, że SN 2014 będzie widoczna przez około dwa tygodnie. Niewykluczone, że jej jasność wzrośnie na tyle, że można ją będzie obserwować przez lornetkę. Pojawienie się supernowej Ia w galaktyce M82 jest niespodzianką. Współczesne teorie zakładają, że ten typ supernowych powstaje wskutek eksplozji białego karła, który wchłonął dodatkową materię, a ta zapoczątkowała reakcję termojądrową. Białe karły to stare gwiazdy, tymczasem M82 jest znana z tego, iż jest młodym regionem formowania się gwiazd. Dodatkową zaletą pojawienia się supernowej właśnie w M82 jest niewielka odległość, jaka dzieli nas od tej galaktyki. Dzięki temu posiadamy wiele jej zdjęć, w tym wykonane przez Teleskop Hubble'a. Naukowcy chcą teraz dokładnie przyjrzeć się tym zdjęciom, by sprawdzić, jak wyglądała M82 przed eksplozją. Zadanie nie będzie łatwe, gdyż w galaktyce tej jest sporo pyłu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Eksplozja podświetliła pył, dzięki czemu można będzie go badać i zdobyć dodatkowe informacje o M82. « powrót do artykułu
  2. Amerykańska Privacy and Civil Liberties Oversight Board (PCLOB) uznała, że prowadzony przez NSA program masowego zbierania metadanych przekazywanych przez telekomy nie ma podstaw prawnych oraz może naruszać Pierwszą i Czwartą Poprawkę. Rada zarekomendowała zakończenie programu. Trzech z pięciu prawników wchodzących w skład rady posunęło się nawet do stwierdzenia, że cały program jest nielegalny. PCLOB jest jedynie ciałem doradczym dla Kongresu i prezydenta, nie ma zatem narzędzi, by wyegzekwować swoją wolę. Jednak jej opinia jest o tyle istotna, że, w przeciwieństwie do organów doradczych przy Białym Domu, które ostatnio również wyraziły się krytycznie wobec działań NSA, PCLOB została powołana na mocy ustawy. Naszą opinię przekazujemy bezpośrednio Kongresowi i prezydentowi, nie przechodzi ona żadnego procesu weryfikacji. Gdy podejmiemy jakąś decyzję, to ją publikujemy. Nie jest ona najpierw zatwierdzana przez Biały Dom, Biuro Budżetowe czy Biuro Dyrektora Wywiadu. Na tym właśnie polega nasza niezależność: nasze opinie nie podlegają zatwierdzeniu - wyjaśnia David Medine, przewodniczący rady. Opinia wyrażona przez PCLOB jest najostrzejszą i najdalej idącą krytyką programu NSA jaka została opublikowana z kręgów rządowych. Rada stwierdziła, że prowadzony przez NSA program tylko w minimalnym stopniu wpływa na zwalczanie terroryzmu, jego zakończenie nie wpłynie negatywnie na rządowe wysiłki w tym kierunku, a jednocześnie pozwoli na wyeliminowanie wątpliwości dotyczących praw obywatelskich. Autorzy raportu zgodzili się nawet z wnioskami płynącymi z omówionych przez nas wcześniej badań, iż program masowej inwigilacji nie przyczynił się do powstrzymania żadnej nieznanej wcześniej próby ataku. « powrót do artykułu
  3. W ruinach 1500-letniej bazyliki bizantyjskiej w Alumie (50 km na południe od Tel Awiwu) odkryto piękne mozaiki. Na jednej z nich uwieczniono istną menażerię - barwne ptaki, żółwia, a nawet lamparta. Wg archeologów z Izraelskiej Służby Starożytności, mierząca 22 na 12 m świątynia była ważną częścią osady leżącej przy głównej drodze z Jerozolimy do portowego Aszkelonu. "Prawdopodobnie spełniała ona funkcję chrześcijańskiego centrum dla okolicznych społeczności". Jeden z dyrektorów wykopalisk dr Daniel Varga ujawnił, że w bazylice można wyodrębnić nawę główną i dwie nawy boczne oddzielone marmurowymi kolumnami. Z przodu budynku znajduje się atrium z cysterną i białą mozaiką na podłodze. Dalej przechodzi się do narteksu. Znaleziono tu mozaikę z kolorowymi geometrycznymi wzorami i umieszczoną w centrum 12-wersową inskrypcją dedykacyjną. Wymienia się w niej Marię i Jezusa oraz fundatora. Mozaikę z nawy głównej zdobią wąsy czepne winorośli. Tworzą one 40 medalionów, a w ich wnętrzu można zobaczyć zebrę, żółwia, dzika, ptaki oraz motywy botaniczne i geometryczne. W 3 medalionach umieszczono inskrypcje dedykacyjne upamiętniające dygnitarzy kościelnych Demetriusza i Heraklesa (podobnie jak w narteksie, ich twórca posłużył się greką). W nawach bocznych również położono barwne mozaiki z wzorami botanicznymi i geometrycznymi. Poza tym na stanowisku natrafiono na ceramikę (amfory, misy czy lampki oliwne) i naczynia szklane typowe dla okresu bizantyjskiego. « powrót do artykułu
  4. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) ostrzega, że 25% gatunków ryb chrzęstnoszkieledowych (rekiny, płaszczki, chimery) może wyginąć w ciągu najbliższych dziesięcioleci. Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy przeprowadzili pierwsze na globalną skalę badania tych gatunków. Dotychczasowe badania prowadzono lokalnie i ostrzegano, że w wielu miejscach na świecie mamy do czynienia z nadmiernym połowem ryb chrzęstnoszkieletowych. Najnowsze badania wykazały, że to problem ogólnoświatowy i już teraz zagrożonych jest 249 z 1041 gatunków tych ryb. Teraz wiemy, że wiele gatunków rekinów i płaszczek, nie tylko powszechnie znany żarłacz biały, jest zagrożonych na całym świecie. Tak naprawdę nie istniej żaden obszar, na którym rekiny są chronione przed nadmiernym połowem - mówi Nick Dulvy z kanadyjskiego Simon Fraser University. Najnowsze badania były prowadzone przez ponad 20 lat. Uczestniczyło w nich ponad 300 naukowców, którzy sprawdzali wszelkie dostępne informacje dotyczące rozpowszechnienia, połowów, zagęszczenia, trendów populacji, użytkowania habitatów przez rekiny oraz polityki ich ochrony. Naukowcy zidentyfikowali dwa obszary, w których dochodzi do szczególnie dramatycznego ubytku rekinów i płaszczek. Jeden z nich to gigantyczny obszar Indo-Pacyfiku obejmujący Ocean Indyjski i zachodnio-środkową część Pacyfiku. Rozciąga się on od wschodnich wybrzeży Afryki po Oceanię. Drugi obszar to tereny Morza Czerwonego i Morza Śródziemnego. Utrata wielu gatunków rekinów i płaszczek oznacza zagładę całej linii ewolucyjnej zwierząt, które jako pierwsze w dziejach naszej planety posiadały szczęki, mózgi, łożyska i rozwinięty układ odpornościowy charakterystyczne dla współczesnych kręgowców. Co więcej ich wytępienie będzie wiązało się z katastrofalnymi zmianami spowodowanymi zniknięciem z ekosystemu głównego drapieżnika. « powrót do artykułu
  5. Dwudziestodwuletnia wombacica Wanda z zoo w Adelajdzie przeszła ostatnio operację wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Samica cierpiała na tak dotkliwe zapalenie stawów, że przestała używać chorej kończyny, a wchodząc i wychodząc z legowiska, musiała korzystać ze schodka. Na wolności wombaty żyją zazwyczaj o wiele krócej, nie należy się więc dziwić, że u będącej prawdziwym matuzalemem Wandy pojawiły się przypadłości związane z zaawansowanym wiekiem. U psów i kotów dość łatwo wykonać ten zabieg, lecz u womabata z rozbudowaną muskulaturą wokół biodra dostęp może już stanowić pewne wyzwanie - wyjaśnia chirurg Scott Rose, któremu Wanda zawdzięcza szansę na nowe życie bez bólu. Jeśli regeneracja przebiegnie bez przeszkód, samica odzyska pełną sprawność. « powrót do artykułu
  6. W ubiegłym roku Amazon stworzył najwięcej w USA miejsc pracy w sektorze IT. Koncern poszukiwał 16 146 pracowników. Żadne inne amerykańskie przedsiębiorstwo nie potrzebowało równie wielu pracowników. Na czele listy firm, które najwięcej zatrudniały znajdziemy też Accenture (14 240 poszukiwanych pracowników) oraz Deloitte (13 077). Oba przedsiębiorstwa również należą do sektora IT. Amazon szukał pracowników nie tylko do swoich centrów dystrybucyjnych, ale w związku z wygraniem przetargu na stworzenie usług w chmurze dla CIA potrzebował osób posiadających odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa. Czwartym największym zatrudniającym był Microsoft, który zamieścił 12 435 ogłoszeń, a na kolejnych miejscach znalazły się Best Buy (10 725) oraz IBM (10 221). Duża rekrutacja w sieci Best Buy może być związana z coraz większym zapotrzebowaniem na średniej klasy specjalistów IT. To osoby, które posiadają wiedzę nt. technologii, jednak nie ukończyły studiów kierunkowych. W ubiegłym roku cały amerykański sektor IT zgłosił zapotrzebowanie na 200 000 takich osób. W pierwszej dziesiątce najwięcej zatrudniających firm znalazły się też General Dynamics (9075), Science Applications International Corp. (7146), Lockheed Martin (6995) i Hewlett-Packard (6923). Zarówno IBM jak i Hewlett-Packard ogłosiły też program dużych zwolnień. Przedstawione powyżej dane powstały na podstawie analizy ogłoszeń o pracę pochodzących z 32 000 witryn. Ogłoszenia są automatycznie analizowane pod kątem określenia zapotrzebowania firm na pracowników o konkretnych kwalifikacjach. Dane są szacunkowe, gdyż nie mówią, ile osób zostało rzeczywiście zatrudnionych. Musimy pamiętać, że firmy mogą też prowadzić rekrutację wewnętrzną czy zrezygnować z poszukiwania pracowników już po zamieszczeniu ogłoszenia. W grudniu amerykańskie firmy szukały za pośrednictwem ogłoszeń 125 600 pracowników. Z rządowych danych wynika, że powstało 74 000 nowych miejsc pracy. « powrót do artykułu
  7. Zespół doktora Tomasa Hrbeka z Universidade Federal do Amazonas (UFAM) uważa, że I. araguaiaensis oddzieliły się od swojej grupy siostrzanej I. geoffrensis 2,08 mln lat temu. Szacowany czas dywergencji zbiega się z oddzieleniem zlewni rzek Araguaia i Tocantins od dorzecza Amazonki. Tzw. prawdziwe delfiny rzeczne należą do najrzadszych i najbardziej zagrożonych kręgowców. Stanowią one reliktowe linie ewolucyjne o wysokiej unikatowości taksonomicznej i wartości konserwacyjnej, ale zapewnia im się słabą ochronę. Także w przypadku I. araguaiaensis biolodzy przypuszczają, że pozostało ok. 1000 osobników. Przyszłość nowego gatunku maluje się w raczej ciemnych barwach, bo wydaje się, że jego poziom zróżnicowania genetycznego jest bardzo niski. Zmartwień przysparzają również działania ludzi. Od lat 60. XX w. Araguaia jest świadkiem występowania dużej presji antropogenicznej - chodzi m.in. o budowę elektrowni wodnych oraz działania związane z uprawą roli i prowadzeniem farm. Z 4 istniejących gatunków wymienianych przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Jej Zasobów (IUCN) aż 3 przypisano w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych niepokojące kategorie: delfina małego (Pontoporia blainvillei) uznano za gatunek narażony na wyginięcie (VU), suzu (Platanista gangetica) funkcjonuje jako gatunek zagrożony (EN), a delfin chiński jest opisywany jako krytycznie zagrożony (CR), choć w rzeczywistości wymarł między 2004 a 2006 r. Przez niedostateczne rozpoznanie status I. geoffrensis określa się jako nieznany (DD). I. araguaiaensis to pierwszy delfin rzeczny, jakiego odkryto od 1918 r., czyli momentu, gdy opisano delfina chińskiego. I. araguaiaensis różni się od podgatunków I. geoffrensis (inii) zarówno wymiarami czaszki, jak i liczbą zębów. Analizując próbki DNA delfinów z obu wymienianych na początku rzek, naukowcy doszli do wniosku, że mają do czynienia z nowym gatunkiem. Poza nazwą łacińską autorzy artykułu z pisma PLoS ONE zaproponowali też nazwę zwyczajową: Boto-do-Araguaia.
  8. Profesor Mukhtarbay Otelbayev z kazachskiego Eurazjatyckiego Uniwersytetu Narodowego w Astanie twierdzi, że rozwiązał jeden z Problemów Milenijnych - równanie Naviera-Stokesa. Równanie to opisuje zasadę zachowania masy i pędu dla poruszającego się płynu. Jego rozwiązanie pozwoliłoby poradzić sobie z licznymi problemami obliczeniowymi – od określenia przepływu powietrza wokół skrzydeł samolotu po obliczenia związane z uderzeniami tsunami. Wiadomo, że równanie Naviera-Stokesa działa, jednak dotychczas brak dowodu, że sprawdza się ono w każdej sytuacji. W związku z tym nie wiadomo, czy w pewnych obliczeniach jego wykorzystanie nie da błędnych wyników. Profesor Otelbayev opublikował swój dowód w kazachskim piśmie naukowym. Mimo, że język matematyki jest uniwersalny, to zrozumienie złożonych działań wymaga licznych komentarzy. Otelbayev nie zna angielskiego, więc artykuł został napisany po rosyjsku. Międzynarodowa społeczność matematyków używa języka angielskiego, zatem wielu naukowców z niecierpliwością czeka na przekład artykułu Otelbayeva. Z pracą uczonego wiąże się większe nadzieje niż z większością „dowodów” publikowanych online przez amatorów. Ci już niejednokrotnie twierdzili, że rozwiązali któryś z Problemów Milenijnych, jednak szybko okazywało się, że ich dowody zawierają błędy. Otelbayev jest zawodowym naukowcem i nad równaniem Naviera-Stokesa pracuje od 30 lat. Inni uczeni nie chcą komentować pracy Otelbayeva przed zapoznaniem się z tłumaczeniem jego artykułu. Stephen Montgomery-Smith z University of Missouri, który wraz z grupą rosyjskich kolegów zapoznaje się z artykułem mówi, że to, co przeczytał do tej pory brzmi logicznie. Zastrzega jednak, że nie dotarł jeszcze do miejsca, w którym ma znajdować się ostateczny dowód. W 2000 roku Instytut Claya określił siedem matematycznych Problemów Milenijnych i zaoferował po milionie dolarów za rozwiązanie każdego z nich. Dotychczas rozwiązano tylko jeden z problemów. W 2003 roku rosyjski matematyk Grigorij Perelman ogłosił, że udowodnił hipotezę Poincarégo. W 2006 roku praca Perelmana została ostatecznie zweryfikowana. Uczony odmówił jednak przyjęcia nagrody i wycofał się z życia zawodowego i społecznego.
  9. Czemu leniwce schodzą pod drzewo, by oddać stolec, skoro cotygodniowa podróż w tę i z powrotem kosztuje je 8% spożywanych w ciągu dnia kalorii, a w dodatku niesie za sobą realne ryzyko utraty życia? Wydaje się, że wszystko rozbija się o ćmy, a właściwie o przenoszony przez nie azot. Leniwce są ruchomymi ekosystemami. Ich futra stanowią dom dla grzybów, glonów, owadów, roztoczy czy kleszczy. W wielu przypadkach są to organizmy, które występują tylko i wyłącznie w sierści tych ssaków. Leniwce trójpalczaste mają nawet specjalne przystosowania do hodowli partnerów, w ich włosach można bowiem znaleźć pęknięcia, w których gromadzi się deszczówka dla alg. Co istotne, w sierści leniwców żyją endemicznie ćmy z rodzaju Cryptoses (Cryptoses choloepi). Są one całkowicie zależne od gospodarzy. Samice składają jaja na świeżych odchodach, a dorosłe osobniki lecą w korony drzew i kolonizują leniwce. Jonathan Pauli z University of Wisconsin-Madison zaczął się zastanawiać, czy leniwce także zależą w jakiś sposób od ciem, dlatego w ramach badań porównywano leniwce pstre (Bradypus variegatus), które zawsze załatwiają się pod drzewem z leniwcami krótkoszyimi (Choloepus hoffmanni), które robią to tylko czasami. Naukowcy obcinali pukle włosów, usuwali z nich wszystkie ćmy i analizowali skład chemiczny tego, co pozostało (futra i glonów). Stwierdzono, że liczba ciem, ilość glonów i zawartość azotu były powiązane. Jeśli u danego osobnika występowało więcej owadów, zawartość glonów i azotu także okazywała się wyższa. Co ważne, wszystkie 3 parametry były wyższe u B. variegatus. Wg Pauliego, ćmy zasilają futro azotem. Nie wiadomo, czy przenoszą coś z odchodów, czy po prostu umierają i pierwiastek uwalnia się w czasie rozkładu ich ciał przez grzyby. Tak czy siak azot przydaje się glonom, a te z kolei stanowią ważne źródło pożywienia dla leniwców. To wyjaśniałoby, czemu leniwce pstre oddają kał na ziemi, a leniwce krótkoszyje często załatwiają się, siedząc na drzewach. Dieta tych ostatnich jest bardziej urozmaicona, przez co nie są one zależne od ciem ani alg. Inni naukowcy sądzą, że w wyjaśnieniu Pauliego występuje parę luk. Po pierwsze, nie wyliczono, ile kalorii leniwce uzyskują dzięki glonom i czy taki posiłek równoważny wydatek energetyczny przemieszczania się po drzewie. Po drugie, Adriano Chiarello z Uniwersytetu w São Paulo, który ze studentami przez ponad 1000 godzin śledził poczynania dzikich leniwców grzywiastych (Bradypus torquatus), nigdy nie widział, by zwierzęta te wydobywały glony z futra. Leniwce nie czyszczą sierści językiem, ale przeczesują ją przednimi łapami. Chiarello nie wyklucza jednak, że ssaki zjadają algi potajemnie - w samotności albo wyłącznie nocą. Możliwe także, że wchłaniają azot bezpośrednio przez skórę. Sam Pauli wspomina, że leniwce czyszczą się nawzajem i że czynności higieniczne stwarzają sposobność do połykania glonów. « powrót do artykułu
  10. Nic nie robić bez poczucia winy? Czy to w ogóle jeszcze możliwe? "Sztuka leniuchowania" to nie tylko naukowa krytyka społeczeństwa żyjącego w zawrotnym pędzie, ale również zbiór porad, które pomogą czytelnikowi zrozumieć, jak ważne są chwile tylko dla siebie. O tym, że umysł i dusza potrzebują ciszy, zwykłej bezczynności, filozofowie wiedzą już od dawna. Od pewnego czasu prawdę tę odkrywa także nauka. W społeczeństwie przyspieszenia i permanentnej komunikacji wszystkich ze wszystkimi chwile wytchnienia są niezwykle rzadkie. Austriacki uczony Ulrich Schnabel uświadamia nam, że od słodkiego nicnierobienia zależy nie tylko nasza kreatywność i pomysłowość – to także szansa, aby poznać samych siebie, odnowić swoją siłę woli. Powołując się na badania psychologiczne i socjologiczne, pokazuje jednocześnie skutki przepracowania: depresję, wypalenie, choroby psychiczne. Ponad 60 procent dorosłych w Europie Zachodniej cierpi na bezsenność. Ciągły pośpiech to trucizna nie tylko dla naszego zdrowia, ale całego życia; nie potrafimy rozmawiać z drugą osobą, nie potrafimy być ze sobą ani z innymi. Schnabel przyznaje, że nie jest łatwo uwolnić się od nacisków otoczenia, które oczekuje, że nieustannie będziemy dyspozycyjni. Daje jednak konkretne rady, pokazuje, jak odpowiednio zregenerować i odciążyć pamięć. Podsuwa również kilka testów w nadziei, że ich rozwiązanie pozwoli czytelnikowi dostrzec, jak bardzo wciągnął go wir przyspieszenia. Oprócz naukowych rozważań i porad w książce znajdziemy galerię Wielkich "Leniuchów": w końcu Isaac Newton odkrył grawitację, gdy odpoczywał pod jabłonią w ogrodzie, a Kartezjusz wpadł na swe genialne idee w łóżku. Dzięki odpoczynkowi wykonali ogromną twórczą pracę. W dzisiejszych czasach żyjemy w przekonaniu, że życie to bieg. "Sztuka leniuchowania" pozwoli dostrzec to, co w tym biegu mijamy bez żadnej refleksji. Ulrich Schnabel - ur. 1962, austriacki fizyk i dziennikarz, redaktor naukowy tygodnika "Die Zeit", autor cenionych artykułów i badań nad mózgiem i świadomością. W 2006 roku otrzymał Georg-von-Holtzbrinck-Preis, przyznawaną w dziedzinie dziennikarstwa naukowego. « powrót do artykułu
  11. Amerykańska NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) poinformowała, że rok 2013 był czwartym pod względem średniej temperatury rokiem od 1880 roku. Średnia globalna temperatury wyniosła 14,52 stopnia Celsjusza, tyle co w roku 2003. W tym samym czasie NASA, która wykorzystuje inne metody do szacowania temperatury uznała, że rok 2013 był siódmym najcieplejszym rokiem. Średnia globalna temperatura wyniosła 14,6 stopnia Celsjusza. Różnica pomiędzy obiema agencjami dotyczy sposobu szacowania temperatur w Arktyce i innych odległych miejscach. Szacunkowe różnice w pomiarach wynoszą setne części stopnia Celsjusza. Zarówno NOAA jak i NASA zgadzają się, że 9 z 10 najbardziej gorących lat przypada na XXI wiek. Problem globalnego ocieplenie trafił do opinii publicznej w 1988 roku, gdy klimatolog z NASA zeznawał przed Kongresem USA. Po paru miesiącach okazało się, że rok 1988 był najgorętszym rokiem w historii od 1880 roku. Od tamtej pory klimat ciągle się ociepla. Rok 1988 już nie mieści się nawet w pierwszej 20 najgorętszych lat.
  12. Dzisiejsza nauka uznaje, że ostatnie lodowce na Wyspach Brytyjskich roztopiły się przed 11 500 lat. Jednak z badań doktora Martina Kirkbride'a wynika, że przed 400 laty na terenie Szkocji istniał lodowiec. Uczony uważa, że niewielki lodowiec w górach Cairngorm (Grampiany Wschodnie) utworzył w czasie Małej Epoki Lodowej morenę. Na podstawie techniki datowania kosmogenicznego 10Be uczony stwierdził, że resztki lodowca mogły istnieć jeszcze w XVIII wieku. Nasze laboratorium stwierdziło, że te moreny zostały uformowane w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat, co pokazuje, iż szkocki lodowiec zanikł później niż dotychczas sądziliśmy. W kilku ostatnich tysiącleciach najbardziej surowy klimat panował w latach 1650-1790. Istnieją doniesienia z tamtego okresu mówiące, że na szczytach gór śnieg utrzymywał się przez cały rok. Teraz mamy naukowcy dowód, że rzeczywiście istniał tam lodowiec - mówi uczony. Naukowcy już wcześniej spekulowali, że w czasie Małej Epoki Lodowej w szkockich górach mogły formować się lodowce, jednak brak było na to dowodów. To ekscytująca wiadomość, gdyż po raz pierwszy wykazaliśmy, że w ciągu ostatnich 500 lat w Szkocji istniały warunki klimatyczne umożliwiające powstanie lodowców. Było to w tym samym czasie, gdy w Skandynawii, Alpach i na Islandii lodowce zwiększyły swoje rozmiary do największych od czasu ostatniej epoki lodowej - mówi doktor Jez Everest z British Geological Survey. Badania prowadzone przez Kirkbride'a zostały potwierdzone przez równolegle wykonaną symulację klimatyczną. Doktorzy Stephan Harrison i Anne Rowan postanowili sprawdzić, jakie warunki były potrzebne do uformowania się lodowca w niektórych partiach Cairngorm. Okazało się, że do powstania małych lodowców wystarczy tam spadek temperatury powietrza o 1,5 stopnia Celsjusza i wzrost opadów o 10 procent. To oznacza, że w ciągu ostatnich kilkuset lat w górach Cairngorm mogły istnieć liczne niewielkie lodowce. « powrót do artykułu
  13. Preparaty zawierające substancje przeciwgorączkowe wspomagają rozprzestrzenianie się grypy - twierdzą naukowcy z McMaster University. Jak wyliczyli Kanadyjczycy, nagminne stosowanie leków m.in. z ibuprofenem, kwasem acetylosalicylowym czy paracetamolem może prowadzić do zwiększenia liczby przypadków grypy w Ameryce Północnej aż o kilkadziesiąt tysięcy oraz do ponad tysiąca dodatkowych zgonów przypisywanych właśnie tej chorobie. Mając grypę, ludzie często zażywają leki obniżające gorączkę. Nikt nie lubi czuć się źle, ale okazuje się, że do lepszego samopoczucia dochodzimy kosztem zarażania innych. Ponieważ gorączka pomaga obniżyć miano wirusa w organizmie chorego i zmniejsza ryzyko zainfekowania kolejnych osób, przyjmowanie medykamentów przeciwgorączkowych może nasilić transmisję. Odkryliśmy, że ten wzrost ma duże znaczenie, jeśli przeskaluje się go do poziomu całej populacji [zwłaszcza że po zażyciu preparatu ludzie często idą do pracy czy szkoły] - opowiada prof. David Earn. Naukowcy zgromadzili dane z wielu źródeł, w tym z eksperymentów na ochotnikach i fretkach, które są najlepszym modelem zwierzęcym ludzkiej grypy. Potem posłużono się modelem matematycznym, by określić, jak wzrost ilości wirusa wydzielanego przez pojedynczą osobę zażywającą lek przeciwgorączkowy mógłby zwiększyć ogólną liczbę przypadków w typowym roku lub w roku pandemii wywołanej nowym szczepem. Ostatecznie okazało się, że w typowym roku stłumienie gorączki zwiększa roczną liczbę przypadków o ok. 5%. W ramach przyszłych badań zespół z McMaster University chce m.in. sprawdzić, o ile dokładnie tłumienie gorączki zwiększa wydzielanie wirusa. « powrót do artykułu
  14. Obrońcy przyrody protestują przeciwko propozycjom amerykańskiego rządu, który chce zaprzestania ochrony niedźwiedzi grizzly na terenie Parku Yellowstone. Prowadzony od 40 lat program ochrony okazał się, według rządu, sukcesem. Gdy w 1975 roku gatunek został uznany za zagrożony na terenie Yellowstone żyło 136 niedźwiedzi. Obecnie jest ich, według danych rządowych, ponad 700. W ubiegłym miesiącu rządowe ciało doradcze zarekomendowało zniesienie statusu gatunku chronionego w stosunku do grizzly. US Fish and Wildlife Service (FWS) wykreśli prawdopodobnie zapisy chroniące niedźwiedzie. Organizacje ekologiczne protestują przeciwko takiemu posunięciu zwracając uwagę, że rząd nie docenia zagrożenia, jakie dla źródeł pożywienia niedźwiedzi stanowią zmiany klimatyczne. Szczególnie zagrożone są stanowiska sosny wysokogórskiej Pinus albicaulis. Drzewo to jest uznawane za narażone na wyginięcie, a wraz z nim zanika źródło wysokoenergetycznego pożywienia dla grizzly. Ponadto w Yellowstone Lake zwiększa się populacja inwazyjnych gatunków ryb, które zmniejszają populację łososia – kolejnego ważnego pożywienia niedźwiedzi. Rząd USA już w 2007 roku próbował wykreślić niedźwiedzia grizzly z listy gatunków objętych ochroną. Wówczas liczne organizacje złożyły pozew do sądu i po dwuletniej batalii sąd przywrócił grizzly status gatunku chronionego właśnie z powodu zanikania źródeł pożywienia. Rządowi eksperci Interagency Grizzly Bear Study opublikowali w listopadzie raport, w którym czytamy, że niedźwiedzie przystosowały się do zanikania Pinus albicaulis i częściej polują na bizony oraz łosie. Nie dziwi to ekspertów, którzy zauważają, że niedźwiedzie są bardzo elastyczne jeśli chodzi o dietę. Jednak przejście na dietę mięsną ma swoją cenę. Jak zauważa David Mattson z Yale University, jeśli niedźwiedzie będą w większym stopniu zależne od mięsa, to będzie dochodziło do coraz częstszych konfliktów pomiędzy nimi a hodowcami bydła czy myśliwymi polującymi na łosie. Z kolei młode niedźwiedzie będą bardziej narażone na śmiertelnie niebezpieczne spotkania z agresywnymi dorosłymi samcami i stadami wilków. Obrońcy przyrody twierdzą również, że rządowy raport, zgodnie z którym w Yellowstone żyje 741 niedźwiedzi zawiera błędy. Jego autorzy ekstrapolując dane obserwacyjne nie uwzględnili faktu, że niedźwiedzie były obserwowane dłużej niż podczas wcześniejszych badań, a wykorzystany przez nich model statystyczny zakłada, że samice są równie płodne przez całe życie. Mattson zauważa, że już w przeszłości wykazano, iż sama zmiana modelu statystycznego powoduje, iż populacja niedźwiedzi jest szacowana na większą o ponad 100 sztuk. Nie mamy jasnego i prostego sposobu na ocenę wielkości populacji oraz trendu jej zmiany w Yellowstone - podkreśla. Zastrzeżenia ekologów odrzuca główny autor ostatnich badań populacji Frank van Manen. Mówi, że co prawda wydłużono czas obserwacji, ale zwiększył się też zasięg występowania niedźwiedzi zatem wydłużenie czasu nie wpłynęło na różnice w szacunkach. Jeśli zdecyduje się na wykreślenie grizzly z listy gatunków chronionych to nastąpi to nie wcześniej niż późną wiosną. Później przez 60 dni każdy będzie miał prawo odnieść się do tej decyzji, a uwagi zostaną uwzględnione podczas ostatecznego podejmowania decyzji. Obrońcy przyrody zwierają szeregi i można się spodziewać, że kwestia ochrony niedźwiedzia znowu będzie rozpatrywana przez sąd. « powrót do artykułu
  15. Najnowsze badanie zespołu doktora Michaela Ramscara z Uniwersytetu w Tybindze pokazuje, że starsze mózgi są spowalniane przez konieczność przetwarzania coraz większych zasobów wiedzy. Nie chodzi więc, a przynajmniej nie wyłącznie, o związane z wiekiem pogorszenie funkcji poznawczych. Niemcy krytycznie przyjrzeli się miarom, które zgodnie z dotychczasowymi poglądami, miały pokazywać, że nasze możliwości poznawcze pogarszają się w dorosłości. Okazało się, że większość standardowych miar była wadliwa, bo rozbudowaną wiedzę pomylono z deterioracją zdolności. Podczas eksperymentów korzystano z komputerów zachowujących się jak ludzie. Każdego dnia miały one przeczytać zdefiniowaną ilość danych, ucząc się przy okazji nowych rzeczy. Po zapoznaniu się z ograniczoną liczbą informacji maszyna osiągała na testach zdolności poznawczych takie same wyniki jak młodzi dorośli. Jeśli jednak ten sam komputer miał do czynienia z danymi reprezentującymi całe życiowe doświadczenie, sprawował się jak starszy dorosły. Był często wolniejszy, ale nie dlatego, że jego pojemność przetwarzania spadła, lecz z powodu rozrostu bazy danych do przeanalizowania. Obecnie technologia pozwala naukowcom oszacować ilościowo, ilu słów dorosły może się nauczyć w ciągu życia, co pozwala oddzielić wyzwanie, jakim ta ciągle rozrastająca się wiedza staje się dla pamięci, od faktycznych osiągów pamięci. Wyobraźmy sobie kogoś, kto zna daty urodzin dwóch osób i potrafi je odtworzyć niemal idealnie. Czy na pewno bylibyśmy skłonni twierdzić, że ten ktoś ma lepszą pamięć od człowieka, który zna daty urodzin 2000 ludzi, ale potrafi prawidłowo dopasować datę do człowieka "jedynie" w 9 przypadkach na 10? - pyta retorycznie Ramscar. « powrót do artykułu
  16. Firma Blackblaze, która specjalizuje się w usługach archiwizowania danych opublikowała wyniki badań nad awaryjnością dysków twardych. Przedsiębiorstwo wykorzystuje ponad 28 000 HDD, dzięki czemu mogło przyjrzeć się rzeczywistemu czasowi bezawaryjnej pracy wielu urządzeń różnych producentów. Blackblaze korzysta z 12 765 dysków firmy Seagate, 12 956 HDD produkcji Hitachi oraz 2 838 urządzeń Western Digital. Posiada też kilkadziesiąt dysków Toshiby i Samsunga, jednak z powodu zbyt małej liczby nie zostały one uwzględnione w badaniach. Przedstawiciele Blackblaze przyjrzeli się odsetkowi dysków, które co roku ulegają awarii wymagającej wymiany urządzenia. Najbardziej niezawodne okazały się urządzenia firmy Hitachi. Prym wiodą Deskstar 7K3000 oraz Deskstar 5K3000. To urządzenia o pojemności 3 terabajtów. Blackblaze posiada 1027 urządzeń 7K3000. Średni wiek tych dysków to 2,1 roku, a roczny odsetek awarii wynosi 0,9%. Firma korzysta też z 4592 dysków 5K3000. Ich średni wiek to 1,7 roku, a odsetek awarii również wynosi 0,9%. Bardzo dobrze sprawują się też Deskstar 7K2000, których odsetek awarii to zaledwie 1,1%. Nieco gorzej wypadają HDD produkcji Western Digital. Urządzenia Green (1 TB) i Red (3 TB) charakteryzuje odsetek awarii, odpowiednio, 3,6 oraz 3,2 procent. Najgorzej sprawują się dyski produkcji Seagate'a. Ich awaryjność waha się od 3,8% dla modelu Desktop HDD.15 poprzez 25,4% dla Barracudy 7200 po niewiarygodne 120% w przypadku Barracuda Green. Z badań Blackblaze można wyciągnąć również wniosek, że jakość ma swoją cenę. Najtańsze dyski to te produkcji Seagate'a o pojemnościach 1,5-3 terabajtów. Charakteryzuje je bardzo duża awaryjność. Dyski 4-terabajtowe Seagate'a dorównują produktom Western Digital. Nie do pobicia są natomiast urządzenia Hitachi. Warto tutaj jednak zwrócić uwagę, że HGST (Hitachi Global Storage Technologies) zostało przed niecałymi dwoma laty przejęte przez Western Digital. Czas pokaże, czy w tańszych dyskach WD zagości równie niezawodna technologia, co w produktach Hitachi. « powrót do artykułu
  17. Z duńskiego Journal of Archeology dowiadujemy się, że mieszkańcy krajów nordyckich produkowali własny alkohol na długo przed narodzeniem Chrystusa. Badania naczyń z czterech stanowisk archeologicznych w Danii i Szwecji dowiodły, że na północnym zachodzie Danii produkcja własnego alkoholu była rozpowszechniona już pomiędzy 1500 a 1300 rokiem przed Chrystusem, a na Gotlandii alkohol wytwarzano w I wieku naszej ery. Alkohol ten był pełen lokalnych składników. Dodawano do niego m.in. miód, żurawinę, woskownicę europejską, krwawnik, jałowiec, żywicę brzozową oraz różne zboża. Czasami w napoju znajdowało się też wino pochodzące z południa. Opisane badania dowodzą istnienia wczesnej i długotrwałej tradycji produkcji napojów alkoholowych wśród ludzi zamieszkujących północ Europy. Są też pierwszym chemicznym dowodem na to, że już około 1100 roku p.n.e trafiało tam wino z południa. To dowodzi istnienia szlaków handlowych oraz dużego znaczenia wina. Grecy i Rzymianie przedstawiali mieszkańców Proxima Thule jako barbarzyńców. Widzimy jednak, że w tym czasie mieszkańcy Skandynawii byli ludźmi o innowacyjnych umysłach, dzięki czemu potrafili produkować własne, wyróżniające się napoje fermentowane. Adaptowali też nowinki z Europy, pijąc swoje ulubione napoje w importowanych często ostentacyjnie dużych naczyniach. Nie bronili się też przed importowaniem i spożywaniem ulubionego napoju ludów z południa, czyli wina, które czasami mieszali z lokalnymi składnikami - mówi doktor Patrick McGovern z University of Pennsylvania, główny autor badań. Uczony informuje, że i dzisiaj możemy przekonać się, jak smakował skandynawski napój alkoholowy sprzed tysięcy lat. Najbardziej podobny do tego jest napój produkowany obecnie na Gotlandii. Gotlandsdryka jest wytwarzany na farmach. Produkuje się go z miodu, jałowca, jęczmienia i lokalnych ziół. « powrót do artykułu
  18. W należącej do Petra Diamonds kopalni Cullinan w RPA odkryto rzadki niebieski diament. Jego masa sięga niemal 30 karatów (29,6). Ponoć to jeden z najbardziej wyjątkowych kamieni, jakie odkryto w Cullinan za czasów Petry. W zeszłym roku firma wydobywcza również natrafiła na niebieski 25,5-karatowy diament; udało się go sprzedać za 16,9 mln dol. Znaleziony w styczniu br. diament wyróżnia się żywym błękitnym kolorem o doskonałym wysyceniu i czystości. Jeśli szlifowanie przebiegnie bez przeszkód, świat jubilerski ma szansę wzbogacić się o bardzo cenny okaz. Niebieskie diamenty należą do najrzadszych i najbardziej pożądanych, a kopalnia Cullinan stanowi jedno z najważniejszych ich źródeł. « powrót do artykułu
  19. W należącej do Petra Diamonds kopalni Cullinan w RPA odkryto rzadki niebieski diament. Jego masa sięga niemal 30 karatów (29,6). Ponoć to jeden z najbardziej wyjątkowych kamieni, jakie odkryto w Cullinan za czasów Petry. W zeszłym roku firma wydobywcza również natrafiła na niebieski 25,5-karatowy diament; udało się go sprzedać za 16,9 mln dol. Znaleziony w styczniu br. diament wyróżnia się żywym błękitnym kolorem o doskonałym wysyceniu i czystości. Jeśli szlifowanie przebiegnie bez przeszkód, świat jubilerski ma szansę wzbogacić się o bardzo cenny okaz. Niebieskie diamenty należą do najrzadszych i najbardziej pożądanych, a kopalnia Cullinan stanowi jedno z najważniejszych ich źródeł. « powrót do artykułu
  20. By zidentyfikować pacyficznego tuńczyka błękitnopłetwego, koryfenę i większość z 13 tys. innych ryb pływających w Sea Tank w kalifornijskim oceanarium Monterey Bay Aquarium, detektywom DNA wystarczyła mniej więcej szklanka wody. Naukowcy po raz pierwszy wykorzystali też materiał genetyczny z próbek wody do określenia, jakie gatunki ryb dominują w akwarium. Prof. Ryan Kelly z University of Washington w Seattle uważa, że ustalanie relatywnej obfitości gatunków ryb w wybranym akwenie za pomocą współczesnych technik identyfikacji DNA będzie można kiedyś zastosować w ramach spisywania zwierząt w oceanach. Obecnie biolodzy polegają na łowieniu w sieci, obserwacji itp. Taka wizja może być niezbyt przyjemna, kiedy idzie się pływać w oceanie, ale woda to [de facto] zupa komórek zrzuconych przez żyjące w niej istoty. Ryby pozostawiają komórki ze skóry, uszkodzonych tkanek i ekskrementów. W każdej komórce występuje DNA i jeśli dysponujesz odpowiednimi narzędziami, możesz powiedzieć, kim był jej właściciel. Obecnie pracujemy nad określaniem relatywnej liczebności wszystkich występujących gatunków. Niespełna 2 lata temu ukazał się artykuł, którego autorzy udowodnili występowanie poszukiwanych zagrożonych gatunków, bazując właśnie na środowiskowym DNA (eDNA, od ang. environmental DNA). Od tego czasu technikę wykorzystywano do wyszukiwania różnych specyficznych gatunków zarówno w habitatach słodko-, jak i słonowodnych. Zespół Kelly'ego postanowił sprawdzić, jak pójdzie wykrywanie DNA za pomocą zaprojektowanych mniej więcej rok wcześniej primerów - sond molekularnych, które łączą się fragmentami DNA wskazującymi, że zwierzę ma kręgosłup. Akademicy wybrali właśnie Sea Tank, bo wiadomo, kto w nim mieszka. Uzyskane wyniki można więc było porównać ze stanem faktycznym, czyli, jednym słowem, określić trafność techniki. Podczas eksperymentów biolodzy analizowali próbki o pojemności 2 półkwart (ok. 946 ml), ale Kelly uważa, że DNA zwierząt z akwarium można by wykryć także w mniejszych objętościach. Autorzy artykułu z PLoS ONE wykazali, że zastosowana metoda jest skuteczna: nie tylko zidentyfikowano 8 gatunków ryb kostnoszkieletowych, ale i stwierdzono, że tuńczyki i sardynki stanowią większość biomasy zbiornika. Co więcej, metoda okazała się na tyle czuła, że wychwyciła DNA od dawna nieżyjącego menhadena, który po przetworzeniu stał się pokarmem dla tutejszych ryb. Primery nie były w stanie wykryć DNA 2 grup kręgowców: żółwi oraz ryb chrzęstnoszkieletowych. Kelly podkreśla, że dzięki temu można było sobie uzmysłowić, że należy dodatkowo stworzyć ogólne primery. Metoda bazująca na eDNA powinna być tańsza i mniej czasochłonna od tradycyjnych sposobów zliczania zwierząt z danego zbiornika. Niewykluczone, że kiedyś pomoże ona naukowcom monitorującym środowisko wodne np. w odtworzeniu łańcucha pokarmowego czy w wykryciu przybycia inwazyjnych gatunków, zanim staną się poważnym problemem. Mieszanie wody przez pływy czy prądy utrudnia zastosowanie techniki na otwartym oceanie, ale wstępne wyniki badań w zatoce Monterey okazały się obiecujące. Na niedaleką przyszłość zaplanowano eksperymenty na terenie Zatoki San Francisco. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy z brytyjskiego University of Reading donoszą o dalszym spowolnieniu głównych prądów oceanicznych na Atlantyku. Zanotowane obecnie spowolnienie o 10-15% to prawdopodobnie część procesu, który rozpoczął się w latach 90. ubiegłego wieku. Spowolnienie to może mieć duży wpływ na klimat. Zauważono osłabienie atlantyckiej cyrkulacji termohalinowej (AMOC), która niesie na północ ciepłe wody z tropików. Silniejsza AMOC jest wiązana z większą ilością opadów na terenie Wielkiej Brytanii. Uczeni z Reading stwierdzili, że od roku 2004 AMOC osłabła o 10-15 procent i nie widać oznak, by proces ten miał się zatrzymać. Jego konsekwencją może być ochłodzenie Północnego Atlantyku, mniejsze opady w Wielkiej Brytanii, mniej huraganów na Atlantyku oraz potencjalnie katastrofalne susze w Sahelu. Zmian takich można potencjalnie spodziewać się w najbliższych dekadach. Nasze badania sugerują, że Północny Atlantyk może się relatywnie ochłodzić i proces ten będzie widoczny raczej wcześniej niż później. Prawdopodobnie już w kolejnej dekadzie. W Wielkiej Brytanii możemy doświadczyć bardziej suchych lat, a w części Europy i Afryki może mieć miejsce więcej susz. Nie jesteśmy jednak pewni, jak szybko zmiany te zajdą, ponadto trzeba zdawać sobie sprawę, że wpływ będą miały też inne czynniki, jak pokrywa lodowa i emisja gazów cieplarnianych. Dysponujemy dużą liczbą dowodów wskazujących, że AMOC ma duże znaczenie dla europejskiego klimatu. Obserwowanie zmian to świetna okazja, by lepiej zrozumieć ten wpływ. Nie ma dowodów, że spowolnienie zostało spowodowane przez globalne ocieplenie, chociaż nie możemy całkowicie tego wykluczyć - stwierdził doktor Jon Robson. AMOC jest powiązany z Prądem Zatokowym, który ogrzewa brytyjskie wody przybrzeżne i osłabienie AMOC może oznaczać, że osłabi się Prąd Zatokowy. Obecnie nie ma jednak żadnego dowodu na istnienie takiego zjawiska - dodaje profesor Rowan Sutton. « powrót do artykułu
  22. Zespół inżynierów z Uniwersytetu Illinois opracował mikromaszyny wzorowane na jednokomórkowcach z długimi wiciami. Roboty pływają jak plemniki i są pierwszymi syntetycznymi strukturami, które potrafią pokonać lepkie ciecze środowisk biologicznych. Prace rozpoczęły się od skonstruowania ciała biobota z elastycznego polimeru. Później w pobliżu połączenia główki z wicią wyhodowano komórki serca, które same się organizowały i synchronizowały, by bić razem. Wysyłana w dół fala miała napędzać biobota do przodu. Jak opowiada prof. Taher Saif, samoorganizacja jest na razie dla naukowców tajemnicą. Nie zrozumiano np. w pełni, jak komórki komunikują się ze sobą nad ogonem z polimeru. By mógł się on poruszać, muszą jednak bić razem i we właściwym kierunku. Niewiele w tym inżynierii - po prostu główka i drucik. Potem do gry wkraczają komórki, zaczynają wchodzić w kontakt ze strukturą i sprawiają, że działa. Amerykanie zbudowali też pływające jeszcze szybciej roboty z dwiema wiciami. Co istotne, liczne wici mogłyby pozwolić takim strukturom nawigować. Naukowcy dywagują, że w przyszłości powstaną roboty, które wyczuwają światło czy związki chemiczne i poruszają się w ich kierunku. Wykorzystywano je by np. do celów medycznych lub związanych z ochroną środowiska. Wizja długoterminowa jest prosta. Czy możemy stworzyć podstawowe struktury i zaszczepić je komórkami macierzystymi, które różnicowałyby się w inteligentne konstrukcje do dostarczania leków, wykonywania operacji minimalnie inwazyjnych czy walki z nowotworami? - zastanawia się Saif. « powrót do artykułu
  23. W Korei Południowej wybuchł skandal wywołany kradzieżą danych 20 milionów obywateli. To 40% populacji kraju. Dane zostały ukradzione przez pracownika Koreańskiego Biura Kredytowego, firmy, która zajmuje się oceną ryzyka i usługami wykrywania defraudacji. Pracownik miał dostęp do wielu różnych baz danych i przez 1,5 roku kopiował z nich informacje. Ukradł dane zawierające numery identyfikacyjne obywateli, adresy czy numery kart kredytowych. Od czasu ujawnienia kradzieży pół miliona Koreańczyków złożyło wnioski o wydanie nowych kart kredytowych. To już kolejna wielka kradzież tożsamości w ostatnim czasie. Niedawno podczas włamania do amerykańskiej sieci Target cyberprzestępcy zdobyli dane dotyczące 100 milionów Amerykanów. « powrót do artykułu
  24. Woda znaleziona w kurzu z przestrzeni kosmicznej może wskazywać, że poza Ziemią życie występuje dość powszechnie. Już wcześniej w laboratoriach przeprowadzano reakcje, które dowodziły, że istnieje teoretyczna możliwość pojawienia się wody w drobinkach kurzu. Teraz po raz pierwszy udało się ją rzeczywiście znaleźć. To odkrycie ma potencjalnie olbrzymie znaczenie. Może bowiem wskazywać, że ciągłe opadanie kurzu na powierzchnię planet z Układu Słonecznego dostarczało niewielkie naczynia zawierające zarówno wodę jak i materię organiczną potrzebne do powstania życia - mówi Hope Ishii z University of Hawaii. Wszechświat jest pełen kosmicznego kurzu. Kurz pobrany ze stratosfery został ostatnio szczegółowo zbadany przez zespół Johna Bradleya z Lawrence Livermore National Laboratory. W ziarenkach wielkości 5x25 mikrometrów uczeni znaleźli znajdujące się bezpośrednio pod powierzchnią niewielkie kieszonki wypełnione wodą. Wcześniejsze eksperymenty laboratoryjne wyjaśniają, w jaki sposób powstała ta woda. Kurz w większości składa się ze związków krzemu, które zawierają tlen. Podczas podróży przez przestrzeń kosmiczną drobinki są ciągle bombardowane przez wiatr gwiezdny. To strumień wysokoenergetycznych naładowanych cząstek, wśród których znajdują się jony wodoru. Gdy dochodzi do zderzenia wodoru z tlenem, powstaje woda. Woda pochodząca z kurzu nie wyjaśnia olbrzymiej ilości wody znajdującej się na Ziemi. Ta prawdopodobnie pochodzi z asteroid oraz komet. Jednak sama obecność wody w kurzu pokazuje, że istnieje powszechny mechanizm, dzięki któremu woda może trafiać na inne planety. Co więcej drobinki kurzu zawierają też węgiel, drugi z niezbędnych składników znanego nam życia. Taki kurz z pewnością opada na wiele planet we wszechświecie. « powrót do artykułu
  25. W styczniu 2004 roku na powierzchni Marsa wylądował łazik Opportunity. Wielokrotnie przedłużana misja okazała się wielkim sukcesem, a pracujący w jej ramach naukowcy sądzili, że widzieli już wszystko, co można na Marsie zobaczyć. Bardzo się jednak mylili. Podczas rocznicowej konferencji dotyczącej programu badawczego Opportunity poinformowano, że niedawno zauważono niezgodność pomiędzy dwoma zdjęciami tego samego obszaru Marsa. Na fotografii wykonanej podczas 3528. dnia marsjańskiego (sol 3528) pobytu Opportunity na Czerwonej Planecie widać skały zagrzebane w piasku. Jednak na zdjęciu wykonanym podczas 3540. dnia marsjańskiego na tym samym obszarze widać dodatkowy element - fragment skały wielkości ludzkiej pięści. To było dla nas całkowite zaskoczenie. 'Chwilę, tego tu nie było. To nie może być prawda. O Boże. Tego rzeczywiście nie było'. Zamurowało nas - mówi Steve Squyres z Cornell University, główny naukowiec misji Opportunity. Uczeni natychmiast nazwali skałę Pinnacle Island i zaczęli zastanwiać się, skąd się tam wzięła. Pojawiły się dwie hipotezy. Pierwsza z nich mówi, że to meteoryt, który spadł właśnie w tym miejscu. Jest ona jednak uznawana za mniej prawdopodobną, gdyż w pobliżu nie widać żadnego krateru po upadku.. Druga przyjęta hipoteza stwierdza, że skała została przypadkiem przesunięta przez łazik. W Opportunity zepsuł się silnik prawego przedniego koła, urządzenie nie skręca zatem tak, jak powinno. Niewykluczone zatem, że przesunęło o około metr fragment skały. Uczeni natychmiast postanowili wykorzystać okazję, gdyż skała podczas przesuwania została odwrócona. Teraz widzimy jej stronę, która przez miliardy lat była chroniona przed oddziaływaniem czynników atmosferycznych. Sam Squyres mówi, że na razie jest to prawodpodobno hipoteza robocza i minie jeszcze kilka dni, zanim naukowcy ostatecznie ją potwierdzą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...