Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37586
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dziwogon żałobny, ptak powszechnie występujący w całej Afryce na południe od Sahary, zdobywa żywność dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom wokalnym. Potrafi naśladować sygnały alarmowe wielu różnych gatunków, skłaniając w ten sposób inne zwierzęta do porzucenia żywności i ucieczki. Naukowcy już wcześniej wiedzieli, że dziwogony używają krzyku alarmowego własnego gatunku, by okradać krewniaków. Dziwili się jednak, dlaczego zwierzęta wciąż dają się nabierać na tę samą sztuczkę. Tom Fowler z południowoafrykańskiego University of Cape Town przez 847 godzin śledził 64 dziwogony żałobne. Odkrył, że ptaki potrafią naśladować okrzyki alarmowe 51 gatunków ptaków i ssaków. Udają m.in. mangusty i szakale. Dzięki temu żaden z oszukiwanych gatunków nie przyzwyczaja się do sztuczek dziwogonów, tym bardziej, że ptaki dostosowują się do sytuacji. Gdy gatunek, który chcą okraść, nie reaguje już na ich okrzyki, zaczynają wydawać dźwięki alarmowe dla innego gatunku. Jako, że zwierzęta często wiedzą, jak brzmią okrzyki alarmowe innych gatunków, reagują też i na takie sygnały. W czasie badań prowadzonych w Kuruman River Reserve na pustyni Kalahari Flower i jego koledzy zaobserwowali 688 prób kradzieży dokonanych przez dziwogony. Taktyka ptaków sprawdzała się w około 25% przypadków. « powrót do artykułu
  2. Microsoft opublikował poprawki dla niedawno znalezionej krytycznej dziury w Internet Explorerze. Luka była na tyle poważna, że software'owy gigant zdecydował się nie tylko na udostępnienie poprawki poza zwyczajowym comiesięcznym cyklem publikacji łat, ale również na przygotowanie jej dla systemu Windows XP. Wsparcie dla tego OS-u zakończyło się 8 kwietnia bieżącego roku i po tej dacie jego użytkownicy nie powinni liczyć na żadne poprawki. Gdy dostaliśmy pierwsze raporty na temat tej luki, to zdecydowaliśmy, że musimy ją załatać jak najszybciej i udostępnić łatę wszystkim użytkownikom - poinformowała Adrienne Hall, odpowiedzialna w Microsofcie za projekt trustworthy computing. « powrót do artykułu
  3. Od czasu odkrycia grafenu naukowcy poszukują dwuwymiarowych materiałów o podobnych mu właściwościach. Interesują ich przede wszystkim materiały, w których elektrony poruszają się równie szybko co w grafenie, a które, w przeciwieństwie do grafenu, mają pasmo wzbronione. Właśnie brak pasma wzbronionego to jedna z przyczyn, dla których dotychczas nie wykorzystano grafenu w praktyce. Grafenowych urządzeń elektronicznych nie da się bowiem wyłączyć bez obecności pasma wzbronionego. Z Journal of the American Chemical Society dowiadujemy się, że profesor Mircea Dincã z MIT-u i jego współpracownicy z MIT-u oraz Uniwersytetu Harvarda opracowali nowy dwuwymiarowy materiał będący połączeniem niklu i związku organicznego o nazwie HITP. Materiał ten ma właściwości podobne do grafenu, posiada naturalne użyteczne pasmo wzbronione, a ponadto samodzielnie organizuje się w przydatne struktury, co może ułatwić produkcję poprzez manipulowanie sposobem samoorganizacji za pomocą odpowiedniego dodawania składników materiału. Nowy materiał – Ni3(HITP)2 – ma identyczną jak grafen perfekcyjną strukturę plastra miodu. Co więcej, jeśli wytwarzamy wiele warstw tego materiału, to warstwy te samodzielnie układają się idealnie na sobie, a wszystkie otwory w sześciokątnej strukturze mają dokładnie tę samą średnicę, wynoszącą około 2 nanometrów. Uczeni, którzy wynaleźli wspomniany materiał, badali jego wielowarstwową formę. Uzyskane wyniki były imponujące. A to oznacza, że właściwości struktury 2D powinny być jeszcze lepsze. Mamy wszelkie podstawy by przypuszczać, że właściwości badanej przez nas struktury są gorsze od dwuwymiarowej płachty, a mimo to są imponujące - mówi profesor Dincã. Ten oraz podobne materiały stworzone z materii organicznej i nieorganicznej mogą w przyszłości posłużyć nie tylko do budowy podzespołów elektronicznych, ale również do produkcji wysoko wydajnych ogniw fotowoltaicznych. Przydadzą się też fizykom w czasie badań podstawowych nad właściwościami magnetycznych izolatorów topologicznych czy materiałów, w których zachodzi kwantowy efekt Halla.
  4. Aż 40% potencjalnie ornej ziemi jest zanieczyszczona glinem tak bardzo, że w znacznym stopniu uniemożliwia to uprawę zbóż. Glin jest bowiem toksyczny dla ich korzeni. Naukowcy z Cornell University poinformowali właśnie o znalezieniu rozwiązania tego problemu. Odkryli oni w ryżu gen, który wraz z proteiną za której ekspresję jest odpowiedzialny, decyduje o tolerancji na glin. To właśnie ryż najlepiej ze wszystkich zbóż znosi obecność glinu. W glebach zakwaszonych występuje jon Al3+, który jest wysoce toksyczny dla korzeni roślin i znacząco zmniejsza uprawy. Uczeni z Cornell opisali w PNAS, w jaki sposób gen NRAT1 dokonuje ekspresji białka, które odpowiada za transport glinu ze ścian komórkowych korzeni do samych komórek, gdzie trafia do wakuoli i nie czyni roślinie krzywdy. Badania te otwierają drogę do wykorzystania NRAT1 w celu poprawienia tolerancji glinu przez ryż i inne zboża - mówi profesor Leon Kochian. Naukowcy przeprowadzili sekwencjonowanie NRAT1 pozyskanego z 24 różnych genetycznie linii ryżu. Niektóre gatunki były wrażliwe na glin, inne dobrze go tolerowały. Dzięki temu możliwe było zidentyfikowanie takich wersji NRAT1, które zwiększały tolerancję na toksyczny pierwiastek. Dzięki porównaniu różnych rodzajów NRAT1 udało się zidentyfikować niewielką kluczową zmianę w sekwencji zasad purynowych, która decydowała o stopniu tolerancji glinu. Następnie uczeni wprowadzili do genomu rzodkiewnika obie formy NRAT1. Zarówno tę, zwiększającą tolerancję na glin, jak i tę, która w niewielkim stopniu pomagała roślinie zmagać się z tym pierwiastkiem. Okazało się, że w obu przypadkach rzodkiewnik zyskał tolerancję na glin w glebie, jednak tam, gdzie wprowadzono bardziej aktywną formę NRAT1, zysk na tolerancji był znacznie większy. Potencjalnie możemy w ten sposób znacząco zwiększyć tolerancję roślin na zakwaszenie gleby. Niewykluczone, że niektóre rośliny uprawne posiadają odpowiednie geny NRAT1, jednak geny te nie wykazują zbyt dużej aktywności. Być może znajdziemy sposób, by „włączyć” te geny lub też wykorzystamy biotechnologię, do wprowadzenia genu NRAT1 z ryżu do innych gatunków roślin - mówi Kochian.
  5. Dieta matki w momencie poczęcia wpływa na DNA dziecka i w związku z tym może mieć wpływ na jego rozwój. Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy badali kobiety zamieszkujące wsie w Gambii. Kobiety takie muszą w ciągu roku znacząco zmieniać dietę, dostosowując ją do pory deszczowej i suchej. Pora deszczowa jest tam często określana jako 'czas głodu', a pora sucha to 'czas żniw'. W czasie pory deszczowej jest dużo pracy w polu i ludzie stopniowo zużywają zapasy, które zgromadzili w czasie pory suchej - mówi główny autor badań, Robert Waterland z Baylor College of Medicine. Dieta kobiet w ciągu całego roku składa się z ryżu, orzechów, manioku i kaszy jaglanej. W porze deszczowej dochodzą do tego spore ilości warzywa podobnego do szpinaku, które zawiera duże ilości kwasu foliowego, składnika ważnego dla rozwijającego się dziecka Amerykanie przebadali koncentrację składników odżywczych w krwi 84 ciężarnych, które poczęły w środku pory deszczowej i 83 ciężarnych, które poczęły w środku pory suchej. Później przeanalizowali DNA sześciu genów u dzieci tych kobiet, gdy były one w wieku 2-8 miesięcy. Okazało się, że wszystkie sześć genów u dzieci poczętych w sezonie deszczowym wykazywały znacząco wyższy stopień metylacji. Stopień metylacji zależy od obecności składników odżywczych, takich jak kwas foliowe, cholina, metionina oraz witaminy z grupy B. Uczeni wykazali, że poziom metylacji u dzieci był powiązany z poziomami składników odżywczych w krwi matek. To pierwsze tego typu badania na ludziach. Dotychczas eksperymentalnie udało się dowieść, że dieta myszy w czasie ciąży ma wpływ na jej potomstwo. Oczywiście wcześniej niejednokrotnie widziano, że diety ciężarnej wpływa na potomstwo, jednak teraz mamy dowód, że zmienia ona DNA dziecka. Trzeba też zauważyć, że dieta nie była jedynym czynnikiem, który ulegał zmianie. W czasie pory deszczowej kobiety więcej pracują, co powoduje, że tracą na wadze, a w czasie pory suchej przybierają na wadze. Takie zmiany wpływają też na to, jakie składniki odżywcze krążą w ich krwi - mówi Waterland. Na razie naukowcy nie wiedzą, jakie są długoterminowe konsekwencje różnic genetycznych u dzieci matek odżywiających się w różny sposób. Chcemy stworzyć katalog wszystkich regionów ludzkiego genomu, które zostają zmienione za pomocą diety. To pomoże nam stwierdzić, jaką rolę zmiany te mogą odgrywać w rozwoju chorób, szczególnie tych, mających podłoże epigenetyczne - dodaje uczony. Celem takich badań jest opracowanie optymalnej diety dla przyszłych matek. « powrót do artykułu
  6. Roztocze z gatunku Paratarsotomus macropalpis jest najszybszym znanym zwierzęciem lądowym. Jest ono w stanie w ciągu sekundy przebyć odległość wynoszącą 322 długości jego ciała. Uczeni używają takiej miary prędkości, by porównywać szybkość poruszania się różnych zwierząt niezależnie od ich wielkości. Dotychczas najszybszym zwierzęciem był australijski żuk z rodziny trzeszczowatych, który w ciągu sekundy przebywa odległość równą 171 długością jego ciała. Takie względne prędkości są nieosiągalne dla innych zwierząt lądowych. Gepard jest w stanie przebiec w ciągu sekundy około 16 długości swojego ciała. Człowiek, by dorównać względnej prędkości Paratarsotomus macropalpis, musiałby pędzić z prędkością ponad 2000 km/h. Niezwykłe właściwości roztocza odkrył student z Kalifornii, Samuel Rubin. Tego typu badania są interesujące przede wszystkim ze względu na informacje dotyczące fizjologii ruchu oraz fizycznych ograniczeń struktur biologicznych. Mentor Rubina, doktor Jonathan Wright, zainteresował się roztoczami, gdy zauważył, jak szybko poruszają one odnóżami. Nie zajął się jednak szczegółowym zbadaniem tego zjawiska do czasu, aż zadania tego podjęła się grupa jego studentów. Prędkość względna i częstotliwość stawiania kroków wzrasta wraz z malejącymi rozmiarami zwierzęcia. Szukamy górnego limitu względnej prędkości i częstotliwości kroczenia. Jeśli porównamy osiągi roztocza z innymi zwierzętami, to widzimy, że jeśli istnieje taka górna granica, to jeszcze jej nie znaleźliśmy - mówi Wright. Naukowcy odkryli przy okazji dodatkową niezwykłą zdolność roztoczy. Były one w stanie biegać po betonie w temparturze 60 stopni Celsjusza. W takim upale większość zwierząt szybko ginie, nie mówiąc już o możliwości biegania. « powrót do artykułu
  7. W dniach 7-8 czerwca 2014 roku odbędzie się w Krakowie interdyscyplinarna konferencja "Sztuka leczenia. Dialog medycyny z humanistyką". Jej celem jest zgromadzenie studentów badających pogranicza pozornie odległych gałęzi nauki. Płaszczyzną je łączącą jest człowiek, tutaj występujący w roli pacjenta, na którego uczestnicy konferencji postarają się spojrzeć z różnych perspektyw. Organizatorzy konferencji chcą zastanowić się nad koniecznością współpracy i czerpania ze wzajemnego dorobku medycyny i humanistyki.Dlatego też zorganizowali sympozja, wykłady i warsztaty. Zaproszenie na konferencję kierowane jest do studentów wszystkich stopni (w tym doktorantów) z takich dziedzin jak medycyna humanistyczna, antropologia medyczna (w tym etnomedycyna), psychologia zdrowia i choroby, historia medycyny, zdrowie publiczne, socjologia medycyny, bioetyka, pielęgniarstwo i medycyna kulturowa oraz innych wpisujących się w temat konferencji. Zgłoszenia: Do 7 maja 2014 roku prowadzony jest nabór abstraktów (do ok. 500 słów). Chętni powinni załączyć krótką notę afiliacyjną (do 100 słów), a w tytule należy podać dziedzinę, której abstrakt dotyczy. Dokumenty należy wysłać na adres sztuka.leczenia2014@gmail.com Zasady uczestnictwa: Zaproszeni są studenci wszystkich stopni. Przewidywany czas wystąpienia 15-20 minut. Udział w konferencji jest bezpłatny. Organizatorzy nie zapewniają noclegów, jednak mogą pomóc w ich znalezieniu. Organizatorzy: Sekcja Angroplogii Medycznej Koła Naukowego Studentów Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ Międzywydziałowe Koło Naukowe Kontaktu z Pacjentem przy Katedrze Chorób Wewnętrznych i Gerontologii UJCM Fundacja Zdrowy Kontakt Koło Naukowe Historyków Studentów UJ Więcej informacji: https://www.facebook.com/sztukaleczenia « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z FOM (Fundamental Research on Matter) Foundation i Uniwersytetu w Amsterdamie wykazali, że starożytni Egipcjanie prawdopodobnie moczyli piasek, po którym ciągnęli bloki skalne na budowę piramid. Dzięki użyciu odpowiedniej ilości wody można znakomicie zmniejszyć ilość pracy potrzebnej do przetransportowania ciężkiego ładunku. Malunek ścienny w grobowcu nomarchy Djehutihotepa przedstawia olbrzymi posąg ciągnięty przez pustynię na saniach. Na ich przedzie stoi człowiek, który wylega na piasek wodę. Uczeni przeprowadzili eksperyment, podczas którego symulowali ładunek ciągnięty na egipskich saniach po piasku suchym i mokrym. Badali przy tym sztywność piasku oraz siłę potrzebną do przeciągnięcia ładunku. Okazało się, że wymagana siła spadała proporcjonalnie do sztywności piasku. Ziarna mokrego piasku są utrzymywane razem przez miniaturowe krople wody, które się do nich przyczepiają. Wylewając na piasek odpowiednią ilość wody można dwukrotnie zwiększyć jego sztywność. Po takim piasku łatwiej jest ciągnąć obciążone sanie, gdyż przed saniami nie gromadzi się przesuwany wraz z nimi piasek. Zjawisko takie zachodzi, gdy piasek jest suchy. Powyższe badania mają znaczenie nie tylko dla poznania historii starożytnego Egiptu. Również i obecnie nie do końca rozumiemy zachowanie granulatów takich jak piasek, beton czy asfalt. Eksperyment pozwoli też udoskonalić metody transportu i przetwarzania granulatów. Obecnie działania takie pochłaniają 10% światowej konsumpcji energii. « powrót do artykułu
  9. Zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa stworzył biodegradowalne nanocząstki, które są w stanie przetransportować DNA do komórek guzów mózgu myszy. Eksperymenty dowodzą, że załadowane "genami śmierci" cząstki mogłyby być w przyszłości podawane w czasie operacji pacjentom z nowotworami mózgu, tak by wybiórczo uśmiercić pozostałe komórki guza. [...] Nasze nanocząstki dostarczały gen testowy do komórek nowotworu mózgu myszy. Tam następowało jego uaktywnienie. Teraz mamy dowód, że te drobne konie trojańskie są w stanie przetransportować geny, które wywołają wybiórcze obumieranie komórek nowotworu, pozostawiając zdrowe komórki nietknięte - podkreśla dr Jordan Green. Amerykański zespół skupił się na glejakach, najbardziej śmiertelnych i najbardziej agresywnych nowotworach mózgu. Przy standardowym leczeniu (operacji, chemio- i radioterapii) mediana przeżycia wynosi zaledwie 14,6 miesiąca. Poprawę wyników można uzyskać tylko w jeden sposób - zabijając komórki oporne na dotychczasowe metody leczenia. Ze względu na istnienie bariery krew-mózg naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zdecydowali się aplikować cząstki podczas operacji. W początkowych eksperymentach wykorzystano komórki usunięte przez Alfreda Quiñonesa-Hinojosę, które hodowano w laboratorium do momentu, aż powstały niewielkie sfery - prawdopodobnie są one najbardziej oporne na chemio- i radioterapię, wykazują też zdolność tworzenia nowych guzów. Quiñones-Hinojosa i Green szukali platformy, która przetransportowałaby geny do wywołania śmierci onkosfer. Laboratorium Greena specjalizuje się w produkowaniu kulistych cząstek z biodegradowalnych polimerów. Co istotne, da się je przystosowywać do wykonywania konkretnych zadań medycznych. Zmieniając atomy polimeru, naukowcy mogą manipulować nie tylko wielkością czy stabilnością cząstek, ale i ich powinowactwem do wody bądź tłuszczu. Na potrzeby studium stworzono dziesiątki wariantów, później oceniano ich zdolność przenoszenia do onkosfer testowej sekwencji DNA - genu białka czerwonej bądź zielonej fluorescencji. Oceniając przeżywalność komórek, które wchłonęły nanocząstki i mierząc natężenie emitowanego światła, akademicy określali, jaki wariant budowy koni trojańskich jest najlepszy. Później testowano go na myszach z ludzkim glejakiem. Nanocząstki wstrzykiwano do mózgu myszy z eksperymentalnym ludzkim nowotworem i zdrowych gryzoni z grupy kontrolnej. Co ciekawe, choć do zdrowych i nowotworowych komórek dostała się podobna liczba cząstek, te pierwsze rzadko wytwarzały fluorescencyjne białka. Swoistość nowotworowa to dokładnie to, co chciałoby się zobaczyć. Nadal jednak badamy mechanizm, który za to odpowiada - zaznacza Green. Quiñones-Hinojosa dodaje, że nowa metoda jest bezpieczniejsza dla pacjentów niż tradycyjna terapia genowa bazująca na zmodyfikowanych wirusach. Wyjaśnia też, że bez straty dla skuteczności nanocząstki można liofilizować i przechowywać co najmniej przez 2 lata. Dr Stephany Tzeng podkreśla, że nanocząstki tak długo zachowujące stabilność pozwalają przygotowywać zawczasu duże ilości produktu. [...] Później wystarczy dodać wodę i prowadzić eksperymenty bądź operacje. W powiązanym studium zespół Greena zademonstrował, że inne nanocząstki potrafią przetransportować do komórek nowotworu mózgu siRNA (ang. small interfering RNA). Podsumowując wyniki opublikowane w piśmie ACS Nano, Green stwierdza, że siRNA czy DNA do terapii genetycznej bazującej na nanocząstkach trzeba dobierać z rozwagą, by po niezamierzonym czy pobocznym dostaniu się do zdrowych komórek i tak szkodziły tylko tym zmienionym chorobowo. « powrót do artykułu
  10. FDA (Agencja ds. Żywności i Leków) zatwierdziła pierwszy lek przeciwko zaawansowanemu nowotworowi żołądka. Cyramza należy do klasy inhibitorów angiogenezy, środków z którymi w przeszłości wiązano olbrzymie nadzieje. W 1998 roku Judah Folkman jako pierwszy wykazał, że możliwe jest zagłodzenie guzów nowotworowych poprzez powstrzymanie angiogenezy, czyli powstawania odżywiających guzy naczyń krwionośnych. Wielu naukowców miało wówczas nadzieję, że inhibitory angiogenezy okażą się złotym środkiem w terapii przeciwnowotworowej. Niestety związki te nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań, chociaż pozostają pewną nadzieją dla pacjentów, w przypadku których zawiodły inne metody leczenia. Obecnie badane są inhibitory angiogenezy, które mają przedłużać życie pacjentów chorujących m.in. na nowotwory nerek. Cyramza to pierwszy lek służący do walki z zaawansowanym nowotworem żołądka Nowotwór żołądka to piąty najczęściej występujący nowotwór na świecie. Rocznie notuje się około miliona nowych przypadków. Obecnie w USA na chorobę tę zapada rocznie około 20 000 osób. Co prawda liczba przypadków spada od lat 30. ubiegłego wieku, co ma prawdopodobnie związek ze zmianą diety. Problem jednak w tym, że nowotwór żołądka jest zwykle diagnozowany w późniejszych stadiach, gdy już nie nadaje się do leczenia operacyjnego czy chemioterapii. Zdecydowana większość chorych z zaawansowanym nowotworem żołądka umiera w ciągu pięciu lat od postawienia diagnozy. Naprawdę potrzebujemy nowej celowanej terapii, która została opracowana ze zrozumieniem biologii nowotworu żołądka. Nie posunę się do stwierdzenia, że nasze osiągnięcie wystarczy, by poradzić sobie z tą chorobą, ale jest to ważny pierwszy krok w opracowaniu metod walki z trudnymi w leczeniu nowotworami - mówi Charles Fuchs z Harvard Medical School, główny naukowiec pracujący nad Cyramzą. Testy kliniczne leku prowadzono na 355 pacjentach z 29 krajów. Dwie trzecie z nich otrzymywało tylko Cyramzę, reszcie podawano placebo. Lek był wprowadzany dożylnie raz na dwa tygodnie. Przedłużał on życie pacjentów średnio o 1,5 miesiąca, czyli o 37%. Spowalniał też rozwój guza. David Cheresh, biolog nowotworów z University of California w San Diego, który nie brał udziału w pracach nad Cyramzą, zauważa, że mimo iż lek w nieznacznym stopniu wydłużał życie pacjentów, to jednak pokazuje on, że badania nad inhibitorami angiogenezy należy kontynuować. Niestety, nie ma róży bez kolców. FDA ostrzega, że Cyramza zwiększa ryzyko wystąpienia krwotoków, nawet śmiertelnych. Może też powodować wzrost ciśnienia krwi, bóle głowy, rozwolnienie i ataki serca. « powrót do artykułu
  11. Dziewiątego kwietnia w Bioparku Fuengirola koło Malagi przyszedł na świat kanczyl malajski (Tragulus javanicus). Po narodzeniu młode ważyło ok. 100 g. Nie nadano mu jeszcze imienia, bo przez miniaturowe rozmiary nie da się na razie określić płci. Młode to 8. T. javanicus, który urodził się w Fuengiroli od 2006 r. Pracownicy Bioparku biorą udział w europejskim programie EEP (Early Entrance Program), utworzonym, by chronić ssaka poza jego habitatem. W Europie żyje zaledwie 43 przedstawicieli tego bardzo rzadkiego gatunku. Matka kanczylka urodziła się w 2007 r. w Fuengiroli, a ojciec przyjechał tu w zeszłym roku z zoo w Lille. Rodzina zamieszkuje Ukryty Las, który wygląda jak ruiny świątyni w azjatyckiej dżungli. Zwierzę, które po osiągnięciu dorosłości nie będzie większe od królika, rośnie ponoć bardzo szybko. Przyszłość gatunku nie wygląda, niestety, dobrze przez masywne wycinanie lasów na południowym wschodzie Azji. « powrót do artykułu
  12. W próbkach koralowca pobranych u północnych wybrzeży Australii naukowcy odkryli knidaryny, nową klasę białek, która blokuje penetrowanie limfocytów T przez wirus HIV. Amerykanie mają nadzieję, że uda się ją wykorzystać w żelach nawilżających dla kobiet. Znalezienie nowego białka, którego nikt wcześniej jeszcze nie widział, zawsze budzi spore emocje. A fakt, że te konkretne wydają się blokować zakażenie HIV, w dodatku w nowy sposób, ekscytuje jeszcze bardziej - podkreśla dr Barry O'Keefe z amerykańskiego Narodowego Instytutu Nowotworów. [...] Nawet jeśli wirus stanie się oporny na te białka [knidaryny], powinien nadal zostać wrażliwy na wszystkie inne dostępne opcje - dodaje dr Koreen Ramessar. Zespół zidentyfikował i oczyścił białka, a następnie przetestował ich aktywność przeciw laboratoryjnym szczepom HIV. Okazało się, że knidaryny działały już przy stężeniach rzędu miliardowych grama, nie dopuszczając do wnikania wirusów do limfocytów T. Odkryliśmy, że knidaryny wiążą się z HIV i nie dopuszczają do ich zlania z błoną limfocytów T. Bardzo różni się to od tego, co widzieliśmy w przypadku innych protein, dlatego sądzimy, że mają unikatowy mechanizm działania - wyjaśnia Ramessar. Kolejnym krokiem ma być dopracowanie metod pozyskiwania kniadryn w większych ilościach, tak by można było je zbadać pod kątem ewentualnych skutków ubocznych oraz aktywności w stosunku do innych wirusów. Wytworzenie większych ich ilości jest kluczowe. Nie możemy, próbując zbierać białka, wyniszczyć koralowca, dlatego skupiamy się na znalezieniu metod zwiększenia produkcji, by móc zająć się testami przedklinicznymi - podsumowuje O'Keefe. « powrót do artykułu
  13. W jednym z grobów w Dolinie Królów znaleziono niemal 60 mumii królewskich z XVIII dynastii. Wśród mumii znaleziono też drewniany sarkofag i maski pośmiertne. Na części glinianych naczyń złożonych w grobowcu wyryto pismem hieratycznym imiona pochowanych. Są wśród nich również imiona nieznanych wcześniej członków rodziny królewskiej – Ta-Im-Wag-Is oraz Neferonebo. Archeolodzy chcą zidentyfikować wszystkich pochowanych oraz dowiedzieć się, kto był właścicielem grobu i odnaleźć jego ciało. Prace wykopaliskowe to wspólny projekt Egipcjan i Szwajcarów. Na czele szwajcarskiej misji stoi Helena Ballin, która poinformowała, że znaleziono m.in. mumię małego dziecka i wiele przedmiotów związanych z obrzędami pogrzebowymi. Znaleziono również dowody wskazujące, że grobowiec był wielokrotnie okradany. « powrót do artykułu
  14. Emerytowany wiceprezes Intela, Avram Miller, poinformował na swoim blogu, że Apple prowadzi ściśle tajny projekt o nazwie Found. Miller twierdzi, że Steve Jobs miał obsesję na punkcie tego projektu i wymógł na swoim następcy, Timie Cooku, obietnicę, iż projekt będzie rozwijany także po jego śmierci. Found ma zadebiutować w 2015 roku, a podczas debiutu ujrzymy... Steve'a Jobsa, który przed śmiercią nagrał wystąpienie wprowadzające Found. Miller informuje, że Found powstał jako odpowiedź na przejęcie Androida przez Google'a. Android był bezpośrednim konkurentem iOS-a. Steve Jobs odebrał działanie Google'a bardzo osobiście. W tym czasie dyrektor wykonawczy Google'a Eric Schmidt zasiadał w radzie nadzorczej Apple'a, więc Jobs uznał za zdradę wejście Google'a na terytorium Apple'a. Nie wiadomo dokładnie, czym jest Found. Prawdopodobnie jest to połączenie sztucznej inteligencji oraz wyszukiwarki. « powrót do artykułu
  15. Manuel Alves dos Santos, rybak z gminy Salinópolis, znalazł unoszący się na rzece fragment stożka kadłuba rakiety nośnej największego europejskiego satelity telekomunikacyjnego, wystrzelonego 25 lipca zeszłego roku z Gujańskiego Centrum Kosmicznego. Widnieją na nim logo UK Space Agency oraz Arianespace, międzynarodowej spółki astronautycznej. Rzeczniczka UK Space Agency Julia Short twierdzi, że pozostałości po wyniesieniu satelity Alphasat spadły do Atlantyku, a później zostały zniesione aż tutaj, do amazońskiego cieku wodnego. Brazylijskie władze mają się ponoć skontaktować z narodową agencją kosmiczną Wielkiej Brytanii, by zabrała obiekt. Wyciągnięciem fragmentu wielkości samochodu musiało się zająć ponad 10 osób. Lokalni mieszkańcy mają donosić o jakichkolwiek objawach choroby, ale mało prawdopodobne, by odłamek był radioaktywny. Siedemdziesięciotrzylatek wyłowił stożek w sobotę w nocy, ale początkowo władze nie dawały wiary doniesieniom i nie reagowały na wezwania. Ekipy wydobywcze zjawiły się dopiero po relacjach mediów. « powrót do artykułu
  16. Eksperci z firmy Kaspersky odkryli krytyczną dziurę zero-day w Adobe Flash Playerze. Dziura występuje w wersjach dla Windows, OSX oraz Linuksa. Dotychczas zaobserwowano ataki przeciwko platformie Windows. Błąd występuje w komponencie o nazwie Pixel Bender, a udany atak pozwala na przejęcie kontroli nad systemem ofiary. Dziurę najpierw odkryto na siedmiu syryjskich komputerach. Specjaliści uważają, że ataki są przeprowadzane z witryny syryjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, zatem prawdopodobnie stoi za nimi rząd. Przypuszczenia te zostały wzmocniono, gdy zauważono, że napastnicy atakują maszyny z oprogramowaniem Cisco System MeetingPlace Express. To aplikacja służąca do przeglądania dokumentów i obrazów podczas wideokonferencji. Rzadko jest ona wykorzystywana przez użytkowników domowych. Adobe opublikował już odpowiednie łaty, zatem aktualizacja Flash Playera do najnowszej wersji chroni przed atakiem. « powrót do artykułu
  17. Przed kilkoma miesiącami NASA poinformowała o przedłużeniu misji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Teraz Agencja zwróciła się do prywatnych przedsiębiorstw, naukowców i wszystkich zainteresowanych o składanie propozycji dotyczących komercyjnego wykorzystania ISS oraz niskiej orbity okołoziemskiej (LEO). Propozycje można przesyłać do 30 czerwca. NASA chce się dowiedzieć, w jaki sposób może w większym stopniu, za pomocą ISS, pomóc przemysłowi kosmicznemu w całkowicie samodzielnym wykorzystywaniu LEO. Działania takie mają na celu zwolnienie NASA z obowiązku obecności na LEO. Agencja chce zająć się eksploracją głębszych części przestrzeni kosmicznej i całość działań w pobliżu Ziemi pozostawić w rękach prywatnych. Dlatego też jest zainteresowana w zredukowaniu lub całkowitym usunięciu przeszkód w komercyjnym wykorzystanie LEO. Wśród wysłanych do NASA propozycji powinny znaleźć się m.in. opis prywatnych działań i innych aktywności prowadzonych na ISS, które będą miały znaczenie dla przyszłego rozwoju przemysłu kosmicznego, opis działań załogowych zarówno na ISS jak i na innych stacjach kosmicznych, opis barier, które obecnie uniemożliwiają osiągnięcie wspomnianych wcześniej celów oraz opis działań, jakie może przeprowadzić NASA by ułatwić przemysłowi kosmicznemu wykorzystywanie LEO w większym stopniu. NASA zastrzega, że w przyszłości prawdopodobnie będzie chciała prowadzić działania na LEO, dlatego też Agencja domaga się też opisu zasobów, które będzie musiała nabyć od przemysłu kosmicznego, by już po zakończeniu działalności ISS móc wysyłać swoich naukowców na komercyjne stacje kosmiczne. Agencja przypomina też, że prywatne załogi na ISS będą musiały przestrzegać obowiązujących tam przepisów. « powrót do artykułu
  18. Sześćdziesięciodziewięcioletni Peter Glazebrook z Newark w regionie East Midlands po raz 5. pobił rekord Guinnessa w warzywnej kategorii. Wcześniej wyhodował najdłuższego buraka (6,4 m) i pasternak (5,7 m), a także najcięższą cebulę (8 kg) i ziemniaka (5 kg), teraz doczekał się zaś kalafiora ważącego aż 27,485 kg (poprzedni rekordzista ważył 24,6 kg). W poniedziałek wielkanocny szklarnię odwiedziło 7 sędziów. Ważenie odbyło się u ogrodnika, bo o tej porze roku nie było pokazów warzyw. Zeszłoroczne podejście Glazebrooka do pobicia rekordu pokrzyżowała śnieżna zima, lecz tym razem los mu sprzyjał, zsyłając wyjątkowo łagodną jesień. Do pomiarów zgłoszono 2 kalafiory; jeden z nich okazał się jednak sporo mniejszy i ważył "ledwie" 23,22 kg. Rozsady odmiany Darwin umieszczono w szklarni w Newark w lipcu 2013 r. Nawożono je często saletrą wapniową, a gdy w marcu zrobiło się ciepło, Ca(NO3)2 zastąpiono potażem. Koniec końców rekordowy egzemplarz o średnicy 1,8 m trafił pod nóż ogrodnika i jego żony Mary, którzy pokroili go i zamrozili. Poprzedni rekord należał do Alana Hattersleya z Sheffield i został ustanowiony w 1999 r. « powrót do artykułu
  19. Astronomowie z Pennsylvania State University odkryli brązowego karła, który jest najzimniejszą znaną nam gwiazdą. Jest to jednocześnie czwarta najbliższa gwiazda od Słońca. Brązowy karzeł WISE J085510.83-071442.5 znajduje się w odległości 7,2 lat świetlnych od Ziemi. Temperatura jej powierzchni wynosi od -48 do -13 stopni Celsjusza. Nową gwiazdę odkryto dzięki teleskopowi WISE, a o jej niewielkiej odległości od Ziemi świadczy szybki ruch gwiazdy na nieboskłonie. Jej szybki ruch zaobserwowano w marcu 2013 roku. Po przeanalizowaniu danych z teleskopów Spitzera i Gemini South określono odległość gwiazdy i jej temperaturę. WISE J085510.83-071442.5 ma masę od 3 do 10 mas Jowisza. Obiekt o tak niewielkiej masie może być planetą wyrzuconą ze swojego układu planetarnego, jednak uczeni sądzą, że to jednak brązowy karzeł, gdyż obiekty tego typu są powszechne we wszechświecie. « powrót do artykułu
  20. Naukowcy z Ames Laboratory zaobserwowali w żelazie właściwości magnetyczne, które zwykle obserwuje się w metalach ziem rzadkich. Właściwości takie zaobserwowano w związkach, w których atom żelaza znajduje się pomiędzy dwoma atomami azotu. Odkrycie to pozwoli na rezygnację z używania metali ziem rzadkich do budowy silnych magnesów stałych, używanych w turbinach wiatrowych czy silnikach elektrycznych. Przełom tutaj polega na tym, że zaobserwowaliśmy w żelazie magnetyczną anizotropię zwykle wiązaną z metalami ziem rzadkich. Z punktu widzenia przemysłu nie jest to jeszcze przełom, gdyż takie właściwości ujawniają się w bardzo niskich temperaturach. Jednak jest to przełom z naukowego punktu widzenia, który może w przyszłości doprowadzić do przełomu technologicznego - mówi Paul Canfield, fizyk z Ames Laboratory. Grupa Canfielda zdobyła sobie międzynarodowy rozgłos dzięki przełomowym pracom nad projektowaniem, odkrywaniem i tworzeniem nowych materiałów. Teraz Canfield i jego współpracownik Anton Jesche opracowali nową technikę hodowania kryształów litowo-żelazowo-azotowych z roztworu litowo-azotowego. Roztwory azotowe nie zostały jeszcze wystarczająco przebadane i wykorzystane, gdyż azot postrzegamy jako gaz i trudno jest go umieścić w roztworze. Odkryliśmy jednak, że lit – najlżejszy pierwiastek stały – zatrzymuje azot w roztworze. Połączyliśmy zatem lit oraz proszek litowo-azotowy i to zadziałało. Powstał roztwór - wyjaśnia Jesche. Uczeni dodali do roztworu żelazo i, ku ich zaskoczeniu, rozpuściło się ono w roztworze. Zwykle żelazo i lit się nie łączą. Wydaje się zatem, że dodanie azotu to litu pozwoliło na dołączenie żelaza - mówi Canfield. Powstałe w ten sposób kryształy kryły w sobie jeszcze jedną niespodziankę. Otóż pole magnetyczne potrzebne do odwrócenia magnetyzacji kryształu wynosiło ponad 11 tesli, było więc o rząd wielkości wyższe w komercyjnie dostępnych magnesach i o co najmniej dwa rzędy wielkości wyższa od występującej w pojedynczych kryształach. « powrót do artykułu
  21. Profesor Romit Roy Choudhury i studenci Sanorita Dey oraz Nirupam Roy z University of Illinois wykazali, że podzespoły znajdujące się w smartfonach są na tyle unikatowe, iż pozwalają na jednoznaczne zidentyfikowanie urządzenia i jego śledzenie. Są podobne do odcisków palców, ale jednocześnie dają ewentualnemu śledzącemu znacznie większą wiedzę, gdyż pozwalają określić, gdzie użytkownik urządzenia przebywał w danej chwili oraz – często – co robił. Badacze skupili się na akcelerometrach. To czujniki śledzące ruchy smartfona w trzech wymiarach. Są one wykorzystywane przez liczne aplikacje, od gier po programy służące do liczenia kroków. Aplikacje takie otrzymują dane z akcelerometrów, ale wykorzystują niewielką część z nich. Tymczasem szczegółowa analiza takich danych pozwala na jednoznaczne zidenfikowanie urządzenia. Fabryki produkujące sprzęt nie są w stanie wytworzyć milionów identycznych urządzeń. W każde z nich wkradają się jakieś niedoskonałości. I te właśnie niedoskonałości stają się unikatowymi odciskami - stwierdził Roy. Naukowcy przetestowali ponad 100 akcelerometrów: 80 osobnych chipów przeznaczonych dla smartfonów, 25 smartfonów z Androidem oraz 2 tablety. Wybrano urządzenia różnych producentów, by upewnić się, że występujące w akcelerometrach błędy nie są specyficzne dla jednej linii produkcyjnej. Szczegółowe badania ujawniły, że na podstawie dogłębnej analizy danych przekazywanych przez akcelerometry można zidentyfikować konkretne urządzenie z 96-procentową dokładnością. Nie potrzebujemy żadnych innych informacji o telefonie, ani jego numeru, ani numeru karty SIM. Patrząc tylko i wyłącznie na dane z akcelerometra możemy stwierdzić, z którego urządzenia pochodzą. Są jak każdy inny identyfikator - mówi Dey. Okazuje się zatem, że nawet jeśli nie wyraziliśmy zgody na zbieranie informacji o naszej aktywności, dane takie i tak są zbierane. Nie ma bowiem żadnych wymagań dotyczących wyrażenia przez użytkownika zgody na wykorzystywanie przez aplikację akcelerometru. Do śledzenia konkretnego urządzenia konieczne jest zebranie próbki danych z akcelerometru. W tym celu uczeni poddawali urządzenie dwusekundowym wibracjom, podobnym do tych informujących o nadejściu SMS-a. Akcelerometr odczytywał te wibracje i przesyłał sygnał, który należało przechwycić. Nawet jeśli wykasowałeś daną aplikację z telefonu czy usunąłeś i przeinstalowałeś całe oprogramowanie, to urządzenie nadal ma ten sam charakterystycznych 'odcisk'. To poważne zagrożenie prywatności - stwierdzili uczeni. Obecnie nie istnieje żaden środek zaradczy, który chroniłby naszą prywatność przed osobą, chcącą śledzić nas za pomocą akcelerometra. Obudowy telefonów nie blokują sygnału, a celowe wprowadzenie szumu mającego ukryć sygnał mogłoby doprowadzić do błędów w pracy aplikacji wykorzystujących akcelerometr. Naukowcy przypuszczają, że także inne podzespoły w smartfonach – żyroskopy, mikrofony, kamery itp. - również posiadają niedoskonałości pozwalające na zidentyfikowanie urządzenia. Zatem nawet jeśli przy próbach masowego śledzenia użytkowników smartfonów odsetek prawidłowej identyfikacji pojedynczego podzespołu się zmniejsza, to jednoczesne śledzenie kilku podzespołów pozwoli na jednoznaczne zidentyfikowanie urządzenia. Wyobraźmy sobie, że jakimś cudem odciski palców twojej prawej ręki są identyczne z odciskami palców mojej prawej ręki. Ale prawdopodobieństwo, że i odciski palców naszych lewych dłoni będą identyczne jest bardzo małe. Zatem jeśli nawet w grupie milionów akcelerometrów będą takie o identycznych niedoskonałościach, to gdy połączymy śledzenie akcelerometra z np. śledzeniem żyroskopu, będziemy mogli nadzorować konkretne urządzenie w czasie i przestrzeni - wyjaśnia profesor Choudhury. « powrót do artykułu
  22. Wyniszczanie przez człowieka populacji wielkich zwierząt przynosi ludziom wymierne szkody. Od dłuższego już czasu obserwowano, że wraz z zanikaniem dużych zwierząt zwiększa się liczba przypadków zoonoz, czyli chorób przenoszonych ze zwierząt na ludzi. Teraz uczeni ze Smithsonian Institution znaleźli prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy. Naukowcy zauważyli, że w Afryce Wschodniej spadek populacji dużych zwierząt jest wprost skorelowany ze wzrostem populacji gryzoni. Nasze badania wykazały, że zdrowie ekosystemu, dzikiej przyrody i ludzi są ze sobą powiązane - mówi Kristofer Helgen z National Museum of Natural History. Duże zwierzęta, słonie, żyrafy czy zebry, mają olbrzymi wpływ na ekosystem. Zjadają olbrzymie ilości roślin, ubijają i mieszają ziemię. Gdy giną, zmienia się ekosystem, który zamieszkiwały. Jako, że ponad 60% chorób zakaźnych trapiących ludzi to zoonozy, naukowcy chcieli sprawdzić, czy te zmiany ekosystemu wpływają na gryzonie, które często przenoszą choroby na człowieka. Zrozumienie związku pomiędzy utratą bioróżnorodności a zoonozami jest istotne zarówno z punktu widzenia ochrony środowiska jak i zdrowia publicznego. Środowisko naukowe dużo na ten temat dyskutuje, a my dostarczamy pierwszych eksperymentalnych dowodów - mówi Hillary Young, profesor z University of California, Santa Barbara. Uczeni wykorzystali odgrodzony od 15 lat obszar o powierzchni 10 hektarów, który otoczono płotem, by utrzymać z dala duże zwierzęta. Naukowcy przez trzy lata badali populację gryzoni wewnątrz i na zewnątrz odgrodzonego obszaru. Sprawdzano m.in. występowanie bakterii z rodzaju Bartonella zarówno u gryzoni jak i u pcheł na nich żyjących. Infekcja tymi bakteriami może prowadzić do uszkodzeń nerek czy utraty pamięci. Naukowcy przez lata chwytali gryzonie, przypisywali je do konkretnego gatunku, mierzyli, ważyli, pobierali krew i ew. występujące pchły do badań. Okazało się, że populacja gryzoni i pcheł zwiększyła się dwukrotnie w obszarze odgrodzonym w porównaniu z obszarem nieogrodzonym. Gryzonie mogły bez przeszkód się rozwijać, gdyż nie musiały konkurować z dużymi zwierzętami o żywność. Wraz ze wzrostem liczby gryzoni i pcheł dwukrotnie wzrosła też liczba zarażonych zwierząt i pcheł. Z badań wynika, że usunięcie z ekosystemu dużych zwierząt prowadzi do zwiększenia liczby gryzoni, pcheł, a co za tym idzie, zwiększenia liczby infekcji chorobami odzwierzęcymi. Naukowcy mają teraz zamiar przeprowadzić podobne badania, podczas których będą obserwowali większą liczbę chorób zakaźnych. Chcą się dowiedzieć, których z nich rozprzestrzenianie się jest związane z zanikaniem wielkich zwierząt, a na które zjawisko to nie ma wpływu. Badania będą prowadzone nie tylko w zaprojektowanych warunkach, ale również tam, gdzie ludzie już zmienili ekosystem. Wyniki tych badań można będzie odnieść nie tylko do Afryki. Choroby pochodzące od gryzoni są co prawda poważnym problemem w Afryce, ale występują przecież wszędzie na świecie. To, co odkryjemy tutaj może mieć znaczenie dla całego świata - mówi Young. « powrót do artykułu
  23. Niski poziom cholesterolu w komórkach prezentujących antygen (ang. antigen presenting cell, APC) spowalnia postępy choroby u niektórych osób zakażonych wirusem HIV. Fascynującym aspektem epidemii AIDS jest fakt, że pewien mały odsetek osób zakażonych wirusem HIV-1 mimo niestosowania terapii antyretrowirusowej latami utrzymuje stosunkowo normalny poziom limfocytów Th oraz niski ładunek wirusowy [objawy AIDS nie występują przez okres dłuższy niż 10 lat, dlatego od ang. long-term nonprogressors grupę tę określa się jako LTNP]. Wiedza, jak ludzie ci naturalnie kontrolują infekcję HIV-1 i nie dopuszczają do postępującego niszczenia przez wirus limfocytów Th, może być niezmiernie istotna dla opracowania skutecznych metod prewencji i leczenia [...] - podkreśla Giovanna Rappocciolo z Uniwersytetu w Pittsburghu. HIV jest wychwytywany przez komórki prezentujące antygen, m.in. komórki dendrytyczne i limfocyty B. Później APC transportują wirus do węzłów chłonnych i przekazują go innym komórkom układu odpornościowego, w tym limfocytom Th (te ostatnie stają się głównym miejscem jego namnażania; replikacja doprowadza do przeciążenia układu immunologicznego). U ok. 1 osoby na 20 po początkowej infekcji nie następuje jednak stały wzrost poziomu HIV. Czasem objawy AIDS nie pojawiają się przez wiele lat. Rappocciolo i inni porównywali możliwości APC w zakresie przekazania zakażenia limfocytom Th u 3 grup: 1) LTNP, 2) osób z postępującą chorobą (ang. progressors) oraz 3) ludzi zdrowych. Okazało się, że o ile u przedstawicieli grup 2. i 3. APC skutecznie pośredniczyły w przekazywaniu infekcji, o tyle komórkom LTNP brakowało tej zdolności. Po bliższym przyjrzeniu stwierdzono, że u LTNP dla komórek prezentujących antygen charakterystyczny był niski poziom cholesterolu (działo się tak, choć we krwi tych pacjentów występowało normalne stężenie lipoproteiny). Amerykanie zauważyli również, że transinfekcję można przywrócić, podnosząc poziom cholesterolu u LTNP, a także zahamować, zmniejszając stężenie cholesterolu w APC członków drugiej grupy. W przypadku dwóch przedstawicieli grupy LTNP analiza APC pobranych 1-4 lata przed pierwotnym zakażeniem HIV dała podobne rezultaty, co oznacza, że defekt metabolizmu cholesterolu jest cechą wrodzoną, a nie bezpośrednim skutkiem zakażenia wirusowego. « powrót do artykułu
  24. Najnowsze badania wykazały, że młodzi ludzie, którzy są bardziej wrażliwi na stres, powodują mniej wypadków na drogach. Ci, u których poziom hormonu stresu – kortyzolu – rośnie bardziej w sytuacjach stresowych, doświadczają mniejszej liczby wypadków lub sytuacji bliskich wypadkom w czasie pierwszych miesięcy posiadania prawa jazdy. Wypadki drogowe to na całym świecie główna przyczyna śmierci osób w wieku 15-29 lat. Nic zatem dziwnego, że naukowcy szczególnie interesują się tą grupą użytkowników dróg. Profesor Marie Claude Ouimet z University of Sherbrooke w kanadyjskim Quebec zaprosiła do badań 42 nastolatków z Virginii. Wszyscy niedawno uzyskali prawo jazdy. Najpierw badanych poddano serii testów matematycznych, a następnie pobrano próbki ich śliny, w których oznaczono poziom kortyzolu. W ten sposób określono, w jakim stopniu każdy z badanych stresował się w czasie rozwiązywania testu. Samochody, którymi poruszali się badani zostały wyposażone w kamery, odbiorniki GPS i urządzenia mierzące odległości przebyte przez młodych ludzi. W ten sposób przez 18 miesięcy rejestrowano ich zachowanie na drodze. Okazało się, że im wyższy poziom kortyzolu zmierzono u badanych, tym mniejszej liczby wypadków i niebezpiecznych sytuacji doświadczali. Co więcej u takich osób obserwowano też szybszy spadek w czasie liczby tego typu sytuacji. Naukowcy przyznają, że ich badanie nie jest rozstrzygające, gdyż brali w nim udział nastolatkowie bogatsi i zdrowsi niż średnia dla ich wieku, zanotowano też niewielką liczbę mało groźnych wypadków z ich udziałem. Jednak wyniki eksperymentu dają solidną podstawę by wysunąć hipotezę o zależności pomiędzy reakcją na stres a bezpieczną jazdą. Doktor Dennis Durbin z Center for Injury Research and Prevention w Szpitalu Dziecięcym w Filadelfii, który nie był zaangażowany w badania, sugeruje, że nastolatkowie z bardziej wrażliwą osią podwzgórze-przysadka-nadnercza, która odpowiada za zarządzanie stresem i uwalnianie kortyzolu, mogą szybciej od swoich rówieśników nabywać odpowiednich umiejętności pozwalających na bezpieczne prowadzenie samochodu. « powrót do artykułu
  25. Eksperyment przeprowadzony na grupie 10 wybitnych skrzypków wykazał, że nie są oni w stanie odróżnić dźwięku stradivariusa od współczesnych skrzypiec. Instrumenty budowane przez Antonio Stradivariego od wieków uchodzą za wzór do naśladowania. Jednak wielokrotnie przeprowadzane próby wykazywały, że słuchacze nie są w stanie odróżnić ich brzmienia od innych skrzypiec. Tym razem próbę przeprowadzono na sporej grupie samych muzyków. Każdy z profesjonalistów miał do czynienia z 6 nowymi skrzypcami i 6 starymi. Grał na nich z zawiązanymi oczami. Gdy muzyków poproszono o odróżnienie instrumentu starego od nowego, uzyskane wyniki były zgodne z rozkładem statystycznym, zatem nie różniły się od uzyskanych metodą zgadywania. Gdy poproszono ich zaś o ocenę instrumentu, wyższą średnią ocen uzyskały nowe skrzypce. W końcu muzyków poproszono, by wybrali ten instrument, na którym najbardziej chcieliby grać. Sześciu wybrało nowoczesne skrzypce, a czterech stradivariusa. Wyniki badań wskazują zatem, że nawet dla profesjonalistów nowoczesne instrumenty brzmią równie dobrze jak te klasyczne. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...